Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-04-2015, 09:14   #31
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację


Noc 4-5 Mirtula 1532RD. Pałac Neverwinter.


Wieczorem po spotkaniu z Kraksteinami po kolacji w towarzystwie narzeczonej jej sióstr, siostry oraz fraucymeru Aldan udał się do swoich komnat. Nim udał się na spoczynek spisał zadanie dla giermków.

 1. W jaki sposób zapewnić lekko zbrojnym łucznikom ochronę na trakcie przez bagna, który to w wielu miejscach będzie znacznie zmniejszał mobilność tych oddziałów.
2. Przygotować strukturę dla nowo tworzonych wojsk Marchii Gorzkich Bagien. Jakie oddziały, wyposażenie, struktura organizacyjna i możliwość łączenia ich w większe lub mniejsze oddziały. Tylko oddziały mało doświadczone, gdyż takich jest najwięcej są najtańsze w utrzymaniu.
3. Pierwsze zadanie każdy giermek samodzielnie wykona i spisze.
4. Drugie to zadnie grupowe po dyskusji macie wybrać z wymyślonych przez was struktur najlepszą i przedstawić pisemnie.


Aldan już spał gdy zaatakowali. Wcześniej jednak uśpili magicznie Ordynansa Aldan i Kła śpiących w pokoju przylegającym do sypialni Aldana. Ledwo paladynowi udało się chwycić za miecz.
Przeciwników było jednak zbyt wielu. Jak dostali się do pałacu zabezpieczonego wszelkimi czarami przed teleportacją Aldan nie wiedział. Walczył, ale musiał ulec przewadze liczebnej i magii, niechybnie czarnoksięskiej.

~~***~~

Nieznane miejsce nie znany czas. Prawdopodobnie 5 Mirtula

Przytomność przychodziła powoli. Paladyn zastanawiał się gdzie już widział taki pomnik półpajęczycy.
Tak. Przypomniał sobie, w starej księdze opisującej Podmrok. Lolth bogini Drowów.

Na groźby odpowiedział śmiechem.
-Na Tyra. Nic nie usłyszysz ode mnie, niewolnico plugawej bogini.
Po czym splunął gęstą śliną wymieszaną -z krwią w twarz porywaczki.
- Za dużo nas kosztowało to wszystko, byś teraz, młody książę, odmawiał współpracy… Spokojnie, nie musisz jeszcze nam pomagać, najważniejsze jest to, że baatezu wykonali swą misję jak się należy. Możesz nawet nam podziękować! Nie rób takiej miny- Zaśmiała się zimno- Masz więcej szpiegów z Luskanu jak...jak to się nazywało? Pies pcheł posiada? Chyba tak. Niebawem wrócę i porozmawiamy sobie.
Aldan roześmiał się w twarz porywaczce przerywając jej monolog. Każdy wiedział, iż w pałacu są szpiedzy Luskanu.
- Nigdy nie zrozumiecie niewolnice groteskowej bogini, iż paladynów Tyra nie da się złamać. Wiesz co z pająkami robi służba w pałacu? Rozgniata je. Nikt się nie boi pająków. Możesz mnie jedynie zabić. Tak przy okazji, to nie dalej jak wczoraj zabiłem kodeksem prawa trzy wyobrażenia Twojej groteskowej bogini niewolnico. Został po nich tylko brud. Tylko wy drowy obawiacie się śmierci jak wszyscy niewolnicy.
Kobieta odwróciła się na pięcie, idąc gdzieś, zignorowała to co powiedział mężczyzna, być może szykując bardziej wyszukane kary jak na przykład siarczysty policzek.. Aladan mógł zobaczyć teraz wyraźnie posąg przestawiający kobietę i pająka jakby połączone ze sobą, ale szczegóły zdawały mu się umykać. Sama podłoga była skalista, miejsce zaś wyglądało na nie tyle więzienie co ołtarz ofiarny, chociaż mógł się mylić.
- Vendui.
Aldan usłyszał szept u swego ucha.
- Jabbress orn ply’usaerth dosst… .
Czuć było jakieś swego rodzaju zmartwienie w jej głosie. Może troskę. Była to kobieta, tego był pewny.
Kapłan usłyszał szept, lecz cóż to miało znaczyć. Widać, iż drowy są głupsze od orków. Czyżby miał uwierzyć w cudowne wybawienie. Nie na taką prostą sztuczkę nie da się nabrać. Odpowiedział szeptem.
- Nie znam tego waszego plugawego języka.
Poczuł znów ślinę w ustach więc strzyknął w kierunku głosu.
- Jedynie to ode mnie uzyskacie. Ty i Twoja parodia bogini.
- Aluve…

Odrzekł kobiecy głos i nastąpiła cisza… Przeplatana dziwnymi odgłosami, być może pieśniami. Ciężko było określić co to jest. Drugą rzeczą jaka rzuciła się w oczy to fakt, iż chcąc skupić się w jednym miejscu czy jednym punkcie było niezwykle trudno. Ból głowy był na tyle wielki, że na to nie pozwalał, chociaż Aldan z radością mógł odkryć, że ten ból powoli przechodzi i powoli zaczyna coraz lepiej i ostrzej widzieć.
Aldan znał doskonały sposób na odcięcie się od bólu. Zawsze pomagał mu w tym modlitwa. Podczas wielogodzinnych marszobiegów i ćwiczeń ból był większy.
- Tyrze Prawodawco, Ty co nakazałeś Swym Dzieciom spisywać prawa i czynić je dobrymi. Wspomóż. Twa ręka wskazuje zło, dostrzegasz zło i pozwalasz z nim walczyć Swym Dzieciom. Twe prawa...

Modlił się na cały głos kilkanaście minut czując jak powoli odseparowuje się od bólu, on nadal tam był, lecz Aldan przestał na niego zwracać uwagę. Gdy zakończył rozejrzał się uważnie po miejscu gdzie go uwięziono.
Miejsce to było ciemne, zimne. Po lewej stronie widać było jakieś...coś, tłusta maź, przy najmniej z wyglądu. Dość spora, niezidentyfikowanego pochodzenia. Po prawej widać było ścianę, porośniętą czymś, jak się zdawało, podobnym do mchu, ale równie dobrze mogło to nie być mchem. Na wprost widział dziwny posąg kobiety- pająka, za którym i jak mu się zdawało, pod którym widać było ogień, który płoną ciepłym blaskiem. Ponad to w głębi pomieszczenia, za tym posągiem zdawało się, że widzi jakieś wejście lub coś w tym kierunku, które zdawało się wychodzić na jeszcze większą komorę jaskini. Nad nim było widać “sufit”, jednak rzeźbiony w skale, jak odgadł.
Kolejny raz strzyknął w kierunku posągu.
- Tylko niewolnik może wybrać na boginię coś tak groteskowo śmiesznego.
Mruknął, po czym się roześmiał. Wszystko wskazywało na to, iż znajdował się w jakiejś jaskini, może nawet w Podmroku. Zawsze chciał odwiedzić takie miejsca, lecz raczej na czele zastępu paladynów i kapłanów. Jako, że nie miał nic innego do roboty, dalej wnikliwie lustrował otocznie, koncertując się na poszczególnych jego elementach. Sprawdził też jakość łańcuchów próbując je rozerwać lub wyślizgnąć się z kajdan.
Po kilku szarpnięciach i próbach zdawało się, że w oddali słychać...coś. Coś, co jest jakby rykiem bestii, jakiegoś potwora, który czeka na kolację lub śniadanie czy też obiad. Aldan odkrył, że niewiele brakowało by się wyrwać, ale za każdym razem to “niewiele” było jednak “zbyt dużo”.
W dziwny świetle dawnym przez grzyby, ogień a pewnie i innych czynników, Aldan dojrzał swoje ciało. Oczywiście jak mógł się domyślić przekuty był na wpół nago, koszula i portki były w strzępach. Poprzez dziury w ubraniu widać było ciało jakby naznaczone gęstą siateczką, opalizującą w tym świetle, które tu powstało. W końcu domyślił się, iż to są wszystkie stare rany zaleczone mocą Tyra. Było zaś ich tysiące.
Trening Paladynów Tyra jest morderczy. Oprócz ćwiczeń wojskowych i poznawania wiedzy, każdego przyszłego paladyna Tyra uczono jak udawać złamanie pod torturami. Tak aby wróg podejmował błędne decyzje, nafaszerowany kłamstwami. Prawda jest jednak inna. Nie da się zmusić paladynów, którzy nie znają żadnego strachu do złamania ślubów. Zwykłych Paladynów Tyra łamało się trzy razy. Musieli wytrzymać co najmniej trzy dni trzy razy, przy ostatnim jak najdłużej. Aldana przez związki z rodziną królewską, łamano aż dziesięć razy, musiał też wytrzymać za każdym razem dekadzień tortur a potem tylko dezinformować wroga. Przy dziesiątym łamaniu wytrzymał dwadzieścia trzy dni tortur, gdy przełożeni postanowili przerwać je, gdyż inną możliwością było tylko zabicie Aldana.
Tak, tylko naprawdę oddani Tyrowi zostawali jego paladynami. Po tym treningu wychodzili ludzie jak głazy, bez lęku, z całkowitą kontrolą nad swym popędem w obie strony, wielu by powiedziało zimniejsi od głazów. Mistrzowie tortur zadawanych wrogom Tyra. Nawet najtwardsi łowcy niewolników modlili się aby trafić na tortury do miejskich lochów a nie do świątyń Tyra.
Oczywiście torturami zajmowali się tylko wyznaczeni bracia, lecz dla ogółu było wiadome, iż lepiej wrogowi samemu się zabić, niż trafić na salę tortur przy kościołach Tyra.
Nawet jednak najlepszy trening nie sprawił, że łańcuch po prostu zniknął. Czuć było coraz większy chłód bijący od ziemi, chociaż było stosunkowo jasno bo panował głębszy półmrok, to jednak widać było, że nikt się nie przejmuje czymś tak prozaicznym jak komfort więźnia, a generalnie ogrzewanie traktowano najwidoczniej jako “zbyt kosztowną i zbędną fanaberię”.

Działo się jednak coś,. Wsłuchując się w cioszę, gdy Aldan się nie poruszał, słyszał, że jest...jakieś poruszenie, pełno kroków, pełno jakiś dziwnych poleceń, odbitych echem. Cokolwiek się miało się wydarzyć, wydarzy się zapewne bardzo szybko.

Wiele opcji nie miał. Pozostały wprawdzie mu wszystkie prawie czary, lecz głównie były one przeznaczone do zbierani informacji. Kapłani Tyra modlili się o czary zawsze rankiem. Posiadał jeden czar do zastosowania w walce, lecz i o użyciu jego, ba żadnego z czarów nie mógł nawet myśleć, póki nie pozbył się łańcuchów. Pozostało mu niewiele co mógł by jeszcze spróbować przy uwalnianiu się. Skoncentrował się na wyczuwaniu zła. Tak silnych aur dawno nie czuł, wszystko było złem przesiąknięte. Doskonale wiedział, iż zło wywiera wpływ na miejsce, przedmioty i stworzenia. Jednakże taki wpływ nie imał się paladynów, byli odporni na wszelkie rodzaje chorób. Gdyby był zwykłym wojownikiem, zapewne tkwiąc w tak przesiąkłych złem łańcuchach, zapadł by już na jakąś wyniszczającą chorobę. Wyglądały one na stare przesiąknięte krwią i skorodowane. Wiedział, iż może skorzystać on z połączenia z energia pozytywną, której głównym zastosowaniem było odpędzanie nieumarłych. W jego świątyni stosowano ją jeszcze do okazywania iluzji symbolu Tyra. Zamykania zamków drzwi i skrzyń, tak by tylko dobrzy potrafiący czerpać z energii pozytywnej potrafili je otworzyć, często wraz z symbolem tak, że tylko paladyni i kapłani Tyra mogli je wtedy otworzyć. Można jej też było użyć do wspomożenia naturalnego zdrowienia pacjenta.
Czytał też, iż jej użycie jest w stanie zniszczyć zwykłe przedmioty osłabione złem przez przebywanie w miejscu długotrwałego zła. Nigdy jednak tego sam nie miał okazji wypróbować, a i księga była stara, sam zaś nie słyszał aby ktoś z żyjących obecnie użył w ten sposób jej.
Niczym nie ryzykował. Skoncentrował się wypowiedział krótką modlitwę do Tyra, przepuścił zaczerpniętą pozytywną energię przez łańcuchy. Oczekiwał, iż łańcuchy widowiskowo same się rozpadną pod wpływem tej energii, lecz nawet jeśli to się nie stało spróbował rozerwać jeszcze raz okowy.
Nie stało się nic...na początku. Po chwili jednak Aldan poczuł, że okowy jakby...puszczają. Mógł zobaczyć, że o ile same kajdany się nie rozpadły, o tyle śruby czy zamki, które go trzymały- już tak. W tym momencie w pierwszym odruchu rozmasował sobie nadgarstki i...był wolny. No, był w podziemiach, sam, otoczony wrogami, ale nie krępował go żaden łańcuch.
To dawało szansę. Aldan o tym wiedział doskonale. Nie wiedział dokładnie ile czasu upłynęło od porwania. Zaczął działać tak jak go wyszkolono. Rozejrzał się za bronią lub przedmiotami, które można by użyć jako broń. W ostateczności łańcuchy z okowami też mogą stanowić dobrą broń. Musiał też znaleźć jakiś materiał, w którym łatwo można by wyryć znak. Wiedział, że zapewne już go szukają czarami wieszczenia, czyli coś w tym miejscu musiało blokować takie postrzeganie. Musiał się wydostać z tej części Podmroku, wtedy czarodziejom i kapłanom Tyra uda się im go odszukać i przysłać oddział ratunkowy.
Coś zawyło, gdzieś głębiej, gdy tylko Aldan wziął do ręki kawał sążnistego kija. Był dość długi, długości miecza jednoręcznego. Zdawało się, że coś poruszyło się w cieniu, ale może to tylko wyobraźnia mężczyzny podsuwała te wszystkie obrazy? Teraz, mogąc swobodnie porozglądać się po pomieszczeniu w którym był, odkrył, że całość jest wykuta w skale. To prowizoryczne więzienie raczej nie sprawdzi się w kierunku pozostawiania śladów. Co ciekawe wejście, jedyne które tu prowadziło, zdawało się być tylko wykutym przejściem w skale i...jakby bez straży czy nawet śladów po tym, by były tutaj drzwi.
Jeszcze raz sprawdził całe pomieszczenie. Wziął kawałek deszczułki walającej w pomieszczeniu. Szybko wyskrobał na niej symbol Tyra. Potem ruszył ostrożnie w kierunku wyjścia.







5 Mirtula 1352RD. Neverwinter Pałac. Około południa.


Zniknięcie czy też porwanie Aldana Tonomera Księcia Krwi Neverwinter wywołało zamęt zarówno na szczytach władzy, ale również na nieco niższych szczeblach. Narzeczona Aldan Meleanea od rana musiała zażegnać kilka, mniejszych lub większych problemów. Wpierw uspokoić Peonię zamartwiającą się o brata. Potem wyznaczyć jej dwórkom zadania, aby nie wchodziły w drogę i nie potęgowały zamieszania. Najstarszą z nich blisko dwudziestoletnią wyznaczyła tylko do pocieszania Peoni. Innym wydała polecenia zapewnienia cichej muzyki na zmianę. Reszcie zaś wydała polecenie zajęcia się rzemiosłami, które winny poznawać, wysłała część do tkania i haftowania, czy też czym tam się zwykle zajmowały.
Potem godzinę strawiła na uspokajaniu nowo przyjętych przez nią i Aldana dwórek, iż póki Aldan się nie znajdzie, ich status się nie zmieni a i przygotowania do ślubu nadal będą trwały.

Następnie jedna z dwórek Peoni, zadurzona w giermku Aldana Piterze La Lema doniosła, iż ordynans Daniel wraz z giermkami, szykuje się do wyrżnięcia rodziny Kraksteinów, w końcu to u nich był ostatnio Aldan i to oni są znani z tego, że używają nekromancji. Zbierają ludzi którymi Aldan wcześniej dowodził w karczmie “Dwa Kufle”.

Wzięła tylko czterech gwardzistów przydzielonych jej i pognała ratować ludzi Aldana.
Gdy przybyła do karczmy była ich tam już ponad setka. Inni goście nie odważyli się wejść nawet, widząc taką uzbrojona i gotującą się emocjami grupę.

Gdy weszła gwar ucichł, przy pomocy gwardzistów Królewskich szybko utorowała siebie do stołu, gdzie Daniel wraz z giermkami omawiali sposób dostania się do siedziby Kraksteinów.
- Cóż to ma znaczyć Danielu?
Rzuciła ostro spoglądając na Ordynansa narzeczonego i jego giermków.
- Wielmożna Pani.
- Dość, porozmawiamy za chwilę, teraz podsadźcie mnie na stół.

Zwróciła się do towarzyszących jej gwardzistów.
Gdy już stała na stole zwróciła się do zgromadzonych.
- Nie wszyscy mnie jeszcze znacie. Jestem Lady Meleanea Devonow narzeczona a już niedługo żona Aldan Tonomera. Dziękuję wam wszystkim za lojalność okazaną Aldanaowi, lecz postępujecie wbrew jego ideałom. W jego imieniu proszę abyście powrócili do swoich domów.
Gestem poprosiła gwardzistów o pomoc z zejściu ze stołu.
- Danielu pojmuję twój ból i wściekłość. Tak jednak nie pomożesz Aldanowi. Do jego powrotu zajmij się kontrolowaniem szkolenia giermków. Walka bronią, trening siłowy poznawanie praw Neverwinter. Na biurku jego widziałam też spisane zadanie dla giermków z strategii i taktyki. Ma być wykonane jak najszybciej. Teraz udajcie się giermkowie do zadań wyznaczonych wam przez Aldana.
Karczma powoli pustoszała, gdy wychodziła poganiając przed sobą Daniela i giermków narzeczonego. Gwardziści Królewscy ochraniający Meleaneę uśmiechali się pod sumiastymi wąsami.

Potem musiał towarzyszyć Peoni przy obiedzie i pilnować aby się nie załamała znowu.

Po obiedzie gdy weszła do swoich komat w ramiona wskoczyła jej mała jasnowłosa dziewczynka.

[MEDIA]http://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/ef/ce/df/efcedfb761ec37bf1ee588d6642f7b14.jpg[/MEDIA]

-Ciociu przypłynęłyśmy szybciej.

Widząc dziecko, któremu życie uratował Aldan, a w fotelach siedzące jej przyjaciółki, siostry Amddiffynn, wybuchła długo skrywanym płaczem. Jedyne co zdążyła zobaczyć, nim łzy przesłoniły wzrok to, że tym razem nosić musi bliźniaki, gdyż brzuch Annmary był ogromny.

~~***~~

Odległe leśne jeziorko włości Dewnonow, w pobliży Waterdeep. Cztery lata wcześniej 1528 RD.

Po długich namowach Aldanowi w końcu przekonać matkę Meleanei, że długi spacer z piknikiem jest dobrym pomysłem w ten słoneczny dzień. Problemem była jedynie przyzwoitka. Aldan nie godził się na towarzystwo służby, stanęło więc na tym, iż towarzyszyć im będzie siedmioletnia Alstira siostra Melenaei oraz odwiedzająca przyjaciółkę Annmary Amddiffynn.
W okolicy Annmary Amddiffynn znana była z trzech rzeczy. Miała siostrę bliźniczkę lecz różniły się wyglądem, Annmary miał jasną cerę i jasne włosy, zaś jej siostra ciemną karnację i ciemne włosy. Była czarodziejką i druidką Chantuei a jej siostra Bella kapłanką Wielkiej Matki.
Była też żoną lokalnego bohatera, leśnego elfa Esteriona Sa’Lamen. Była też w ostatnim miesiącu ciąży.

[MEDIA]http://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/25/75/a5/2575a5fbd1998286194a56ed48ffc2da.jpg[/MEDIA]

Przechadzka była daleka, wolna i przyjemna. Zakończyła się piknikiem nad niewielkim leśnym jeziorkiem. Aldan zaszył się z narzeczona pod płaczącą, byli na widoku skradł tam jej tylko całusa potem siedzieli tylko w siebie wtuleni. Alstira zaś dokazywała drażniąc się z Meleaneą.
Sielankę przerwał jęk bólu. To dziecku się spieszyło na świat, prawie da tygodnie przed przewidzianym rozwiązaniem.
Wszystko szło nie tak jak trzeba. Wcześniejszy poród, przejęte dziewczęta, na szczęście Aldan wiedział nieco o porodach, wprawdzie u psów i koni. Dziecko ułożyło się bokiem i Annmary, choć doświadczona w odbieraniu porodów, sobie samej nie mogła pomóc.
- Aldanie dziewczęta nie powinny tego jeszcze widzieć, są zbyt młode.
- Tak Wielmożna Pani, zaraz je czymś zajmę.
- Annmary skończmy z tytułami, zaraz będziesz mi musiał pomóc, zatem tak tytulatura nie jest potrzebna Aldanie.
- Tak, Annmary.


Po tych słowach Aldan zwrócił się do dziewcząt.
-Meleanea będę potrzebować dużo gorącej wody, zajmij się z siostrą tym. Dziecko trzeba owinąć potem w jakiś pled, coś ciepłego, najlepiej żeby był to gładki materiał.
- Obrus i moja wełniana pelerynka.
- Dobry pomysł zajmijcie się tym, ja muszę pomóc Annmary.


Wody u rodzącej już odeszły a i poród szybko przebiegał. Instruowanemu przez druidkę Aldanowi, pomiędzy dwoma skurczami, udało się na dwie tury obrócić dziecko, tak że poród szczęśliwie się zakończył, nie zaś tak jak się obawiał Aldan, śmiercią matki i dziecka.
Dziewczynka z początku nie oddychała, lecz Aldan wiedział co w takim przypadku robić. Szybko i delikatnie oczyścił palcami ze śluzu buzię dziecka, chwycił pewnie w kostkach, delikatnie podniósł za nie, tak że dziecko wisiało do góry nogami, potem kilka zdecydowanych klapsów wywołało zamierzony efekt, zdrowy płacz dziewczynki.
Następnie wystarczyło tylko wymyć dziecko w letniej wodzie, wytrzeć, owinąć w obrus i pelerynkę Meleanei. Dla Aldana było to najpiękniejsze dziecko, bo pierwsze któremu pomógł przyjść na świat.
Dla Alstiry było zaś brzydkie.
- Bo jest cała taka pomarszczona jak babcia.
Powiedziała z powagą dziewczynka. Ta uwaga wywołał śmiech zarówno Aldana jak i druidki.

Dwa dni później Aldan wraz z Meleaneą byli już rodzicami chrzestnymi Allany.
 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975
Cedryk jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172