Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 11-02-2015, 17:28   #21
 
Kaeru's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumny
Wtuliła się w ojca, chłonąc jego zapach i wszystko to co zapewniał jej przez lata: miłość, opiekę, bezpieczeństwo. Przez chwilę miała ochotę pójść do Alamrtyn i powiedzieć jej, że rezygnuje ze wszystkiego, że zostaje przy rodzicach. Ale było już za późno - decyzja została podjęta, nie mogła się wycofać.
- Wrócę - obiecała głosem stłumionym przez ubranie rodzica i ściśnięte ze wzruszenia gardło. - Wrócę, żeby opowiedzieć wam co zobaczyłam i co przeżyłam - podzielę się moimi własnymi skarbami.

* * *

Po odebraniu tej części spadku, o której nie wiedzieli rodzice, Kier miała ogromne wyrzuty sumienia. Nie dość, że będąc jedyną córką, zostawiała ich samych, to jeszcze zataiła przed nimi tak istotną sprawę. Czy zachowując tajemnicę, była kłamczuchą? Chyba tak. Planowała zrobić to tuż przed wyprawą, ale teraz - gdy odeszła z rodzinnego domu - potrzebowała pieniędzy chociażby na wykupienie noclegu. Nie miała też pewności, że jako uczennica znajdzie czas by to zrobić.
Wzięła głęboki wdech i odetchnęła świeżym powietrzem - zbyt świeżym jak na tą część miasta. Czuła chłód spoczywającego na jej piersiach platynowego medalionu, który na wszelki wypadek schowała pod ubraniem. Plecak, który nosiła nie był zbyt ciężki, a pakunek, który dostała od ojca trzymała oburącz przy sobie. Mam jeszcze dużo czasu, pomyślała.

Wybrała dłuższą drogę do Gildii Magów, aby odreagować ostatnie wydarzenia. Jednak stojąc przed drzwiami budynku czuła się ani trochę bardziej spokojna, co można wytłumaczyć nietypowym spotkaniem z dziwnymi nieznajomymi. Zapukała, tak raczej z grzeczności i dla za zasady, po czym otworzyła drzwi i weszła do środka.

W środku za to Kier została przywitana przez magów. Na środku sali stała magini i ewidentnie czekała na kogoś - czekała na rudowłosą i piegowatą dziewczynkę.
- Witaj, moje dziecko - powiedziała ciepło Alamrtyn. - Witaj w lepszym świecie - w świecie, który będziesz kształtować swoją myślą i wolą. - Kobieta podeszła bliżej. - Witaj i niech Mystra obdarzy ciebie łaską i chroni swym czujnym spojrzeniem, bo teraz zostajesz adeptką sztuk tajemnych. Podejdź bliżej i odbierz powitalny dar, odbierz suknie i biżuterię… - Kier zauważyła, że jakiś mag przyniósł piękną suknię i dwa pierścienie. Jeden był wykonany ze złota, drugi zaś ze srebra i oba wydawały się być dopasowane na palce. W dotyku były ciepłe, a gdy tylko dziewczyna je założyła jeden z nich zaczął promienieć białym światłem, drugi zaś jakby dodał pewności siebie.
- Weź teraz te dary i chodź za mną, do swego pokoju, gdzie omówimy sprawy najważniejsze. - Widać było, że mówiła to z jakąś dumą.

Nie tego się spodziewała. Myślała raczej, że zobaczy magów zajętych książkami, którzy wrócą do swoich zajęć, gdy tylko ją rozpoznają. To co zastała, sprawiło, że nie była w stanie wykrztusić z siebie słowa, a kolor twarzy niepokojąco zaczął przypominać kolor jej włosów. Dostała swój pokój w Gildii Magów, pierścienie… i sukienkę, na którą patrzyła z przerażeniem podążając za swoją mistrzynią. Przynajmniej rozwiązał się jej problem z noclegiem.

- Gdy zakończysz rozpakowywanie się, ubierz się ładnie, pójdziemy oficjalnie ogłosić ciebie moją uczennicą, hm? - powiedziała Magini. Gdy weszły do pokoju, Kier zobaczyła pełno półek z książkami, stolik oraz ogromne łóżko, niezwykle wygodne i zapewne sprawiające, że każdy kto pójdzie w nim spać to nie będzie chciał wstać wcześniej jak przed południem. Księgi były różne, najróżniejsze, traktowały przede wszystkim o magii, co dziwne raczej nie było, jeśli wziąć pod uwagę, gdzie się znajdowała.

- Mówiąc ładnie masz na myśli… sukienkę? - zapytała z niepewnością w głosie. Nie czuła się w takim stroju zbyt pewnie… a już na pewno nie swobodnie. Cóż, jeśli tego oczekiwała od niej Mistrzyni, to zrobi to… byle nie zbyt często.
- Oczywiście, Mistrzyni. Niedługo będę gotowa.
- Doskonale. - Ucieszyła się. - Po spotkaniu z Władcą Neverwinter oraz jego bratem, myślę, że zjemy obiad i zgłębimy tajniki magii. W końcu nie przyszłaś tutaj dla ładnego wyglądu, prawda?

- Z-z-z z kim?! - Dziewczyna niemalże upuściła to co trzymała w rękach.- Z Lordem?
Nagle poczuła jak coś dziwnego ściska ją za gardło nie pozwalając jej mówić. Trema. A jak się zbłaźni? Jak ich urazi? A jak zachowa się niewłaściwie i będą chcieli ją ukarać? Może nawet Mistrzyni będzie postawiona przez nią w złym świetle! Nie mogła odmówić, nie mogła tego przełożyć. To nie jest byle jaka pogadanka, to spotkanie z Lordem i jego bratem!
- Dam z siebie wszystko, Mistrzyni, żeby Cię nie zawstydzić.

- Wiem o tym. - Uśmiechnęła się. - Za dwa dzwony jesteśmy umówieni, dlatego przygotuj się. - Sama zaś mistrzyni poszła do siebie, zostawiając Kier sam na sam z myślami, by mogła się z nimi oswoić i przetrawić je na spokojnie.

Chociaż “na spokojnie” to niezbyt trafne określenie. Dziewczyna rzuciła cały swój dobytek na łóżko i sama rzuciła się obok niego. Było tak przyjemnie ciepłe i miękkie. Mogłaby w nim zasnąć na dwie godzinki… albo na dwadzieścia, żeby obudzić się z poukładaną głową. Za dużo dzisiaj się działo zdecydowanie. A jakby tego było mało okazało się, że to co przeżyła to jedynie rozgrzewka przed tym co ją jeszcze czeka. Wspominała już chyba, że nie ma na to kondycji prawda?
Wzięła parę głębokich wdechów i zamknęła oczy. Spróbowała wstać, ale jakaś nieokreślona siła jej na to nie pozwalała. Może więc równie dobrze pójść spać na momencik…
Powoli odzyskiwała świadomość po drzemce. Przypominała sobie gdzie właściwie jest, czemu właściwie poszła spać i…
- Cholera! - krzyknęła zrywając się z łóżka po czym momentalnie zasłoniła usta ręką. Brzydkie słowo, a fe! Pośpiesznie położyła plecak i miecz gdzieś w kącie, możliwe, że nie ma czasu się teraz rozpakowywać. Ile spała? Zdąrzy się przebrać? A może jest już spóźniona? Taka gafa, własnie teraz, na samym początku jej przygody!
Poprawiła się na urodzie i odświeżyła. Najprawdopodobniej nawet nie musiała, skoro elfka, którą spotkała w drodze czuła “wiatr wysoko”. Teraz tylko sukienka…
Spojrzała na nią jak na odwiecznego wroga. Była piękna, to oczywiste. Z pewnością była też droga i wyglądałaby cudownie na jakiejś pieknej szlachciance, ale nie na niej! Ona nie jest piękną szlachcianką, jest rudą, tłustą i piegowatą karczmiarką - przyszłą poszukiwaczką przygód!
Niemniej jednak, jeśli jest to konieczne by nie sprawić zawodu Mistrzyni, założy ją i postara się wyglądać… przyzwoicie. Założyła na siebie dar od magów, ale zostawiła na sobie spodnie, żeby nie czuć się tak skrępowaną. Pod długą spódnicą i tak nie będzie ich widać. Problemem jest jednak dekolt, który odsłaniał wcześniej ukryty pod ubraniem medalion. Rozejrzała się po pokoju. Nie to, żeby nie ufała magom z gildii, ale wolała mieć go jednak przy sobie. Założyła na palec ten z pierścieni, który nie świecił i poprawiła włosy. Bardziej gotowa nie będzie.
Zebrała w dłonie materiał kiecy i poszła do głównej sali. Bała się, że przez swój brak obycia z takim strojem mogłaby podrzeć materiał przez nadepnięcie na niego. Gdy zobaczyła znajome półki z książkami i zdobiący podłogę dywan poczuła się znacznie lepiej.
 
Kaeru jest offline  
Stary 18-02-2015, 21:15   #22
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
Kier Loten Aldan Tonomer
Kier nie wiedziała nawet kiedy nadeszła pora po to, by wyjść z pokoju ładnie ubraną. Nie, ładnie to złe słowo- wytwornie ubraną. Tak, to było lepsze słowo. Mistrzyni wyglądała na podekscytowaną i dumną
- Cudownie wyglądasz- Stwierdziła- Będziesz godnie prezentować mnie, jako moja uczennica. Teraz zwroty okolicznościowe. Odpowiadaj tylko gdy ktoś zapyta ciebie o coś, do wyżej urodzonych zwracaj się odpowiedzią tak Panie, Tak Pani. Mów to z szacunkiem!
Dwie kobiety wyszły, idąc miastem, a ludzie spoglądali na nie, czasem dłużej zawieszali wzrok. Alamrtyn kiwała głową to raz na jednych, to raz na drugich, witając się, jakby się zdawało z każdym.

Obie kobiety dotarły do pałacu, gdzie wszyscy strażnicy stawali na baczność na sam ich widok i z jakby namaszczeniem wypinali do przodu klatki piersiowe.
- Teraz uważaj- Rzekła mistrzyni – To jest brat władcy. Rób to, co mówiłam. Odpowiadaj na pytania, gdy jakieś zadadzą…

Aldan siedział właśnie nad jakimiś pismami. Były to dossier, o czym tylko on wiedział. Studiował je pilnie, a raczej zaczął przeglądać ilość dokumentów które mu przyniesiono. Dwie kompanie rozpoznania, „Waleczni” oraz „Mściwi”. Do tego kompania inżynieryjna. „Młoty”. Ta ostatnia nazwa była trochę niefortunna, jednak skoro zamiast numeru figurowali pod nazwą nie mogli być pierwszymi z brzegu żołdakami. Wiadomym natomiast było, że ich uzbrojenie jest dobre, tak samo jak i umiejętności- przydatne na bagnach.

Przeglądanie dokumentów zostało przerwane pukaniem do drzwi. Do pomieszczenia wszedł daniel
- Panie-- Rzekł- Mistrzyni i głowa Gildii przybyła wraz z uczennicą na umówioną audiencję i prosi o możliwość spotkania, jeśli to nie stoi w przeszkodzie z Lorda planami- Powiedział płynnym, miłym głosem.
Gryfin Halsem
Pierwsze dni były katorgą. Najpierw szkolenia z szermierki, później wykładali taktykę, ale przynajmniej nie było problemu z wszelkiego rodzaju pacjentami. Po tych kilku dniach, Gryfin dowiedział się, że zostanie wcielony jako zastępca dowódcy „Mściwych”. Wszelkie rozkazy dostanie oczywiście na tydzień przed właściwym wyjazdem na bagna, ale teraz już wiedział, że po pierwsze będzie musiał zorganizować punkt medycznym po drugie wyznaczyć ludzi i w końcu po trzecie, w razie problemów bronić pacjentów. Wiadomym też było, że te kilka dni ciszy to była cisza przed burzą, mężczyzna czuł to po kościach. Jakby samo szkolenie było zbyt ciężkie!
Gdy Gryfin był na „wyjściowym”, szedł sobie spokojnie miastem. Poczuł w pewnym momencie, że ma coś w kieszeni. Gdy położył dłoń na tej kieszeni, poczuł, że ma dodatkową rzecz, której wcześniej tam nie posiadał. Wiedział, że to było ważne, wiedział, czego to się tyczyło, a przynajmniej się domyślał. Sam list był niewielki, jak wyczuł więc nie było dużo informacji, jak zwykle, ale te najważniejsze…także jak zwykle. Szykowały się ciężkie dni, a skoro się podjęło zadania, to trzeba było je doprowadzić do końca. Szczęśliwego końca. Dla wszystkich, a szczególnie dla niego!

Shana& Einar Riccetti

[media]http://www.youtube.com/watch?v=T9TrTq_Ba_w[/media]

Obie postaci wsunęły się przez zniszczone ale solidne drzwi do budynku, znajdującego się gdzieś na uboczu. Przed budynkiem był widoczny szyld „Dwie kapusty”, jak cudownie określane było miejsce- karczma. Karczma była jednak tylko przykrywką dla szemranych interesów które powinny pozostać niewidoczne. Atmosfera była dość ponura i samo pomieszczenie było jakby ciemne. Tylko muzyka delikatnie grała gdzieś w rogu pomieszczenia….
- Czego, Einar?- To był głos karczmarza, szemranego krasnoluda, zwanego Roszpunką. Pieszczotliwe określenie przyjęło się podobno od tego, że znał wiele sposobów na wyciąganie informacji. Kreatywnie i boleśnie. Jeżeli on odzywał się pierwszy, a tak było w tym przypadku, zazwyczaj nie wróżyło to nic dobrego- Widzę, że przyprowadziłeś sobie niezłe towarzystwo…w ramach obstawy czy też w ramach towarzystwa dla kurażu?- Zarechotał do tego jak jakaś żaba, która została rozjechana w momencie koncertowania. Wszyscy zebrań, a było ich sporo zwrócili na swoje spojrzenia na kobietę i mężczyznę. Jak to w tego typu miejscach- wyglądali na prawie przyjaznych. Widać było, że część z nich próbuje przypomnieć sobie czy aby na Einarze nie wisiał jakiś wyrok. Ostatecznie połowa zakapiorów żyła ze ściągania długów.
Elfka mogła wypatrzeć coś jeszcze. Większość z tych ludzi, czy generalnie istot posiadała na sobie jakby znamię, dziwne coś. Były to ledwie widoczne tatuaże pod oczami. Jedni mieli łzy, inni zaś na dłoniach nap przykład pajęczynę. Ktoś sztylet. Wszyscy zdawali się popijać jakieś podejrzane trunki i łypać, ewidentnie na „swojego człowieka”.

Donagrim Silnoręki

Kilka dni zajęło sprowadzenie kolejnego krasnoluda do warsztatu. W tym czasie udało się przeżyć wiele wspaniałych przygód. Głównie przy piwie, wspominając ciepło poprzednie dni. Czuć było, że wyprawa staje się coraz bardziej ciążąca, a wujaszkowie nie mają nawet chwili. Coś tam Donagrim pilnował, kilku klientów obsłużył, ale generalnie czas spędził na nudzeniu się i oczekiwaniu w napięciu. Nauczył się, że warsztat bardziej przypominał kuźnię, która była dość rozchwytywanym miejscem. Dwie małe izby, które robiły za sypialnię oraz kuchnię i jedna większa, która robiła za sklep i warsztat.
-[i]Krasnolud Donagrim Silnoręki?[i]- Mężczyzna który zadał to pytanie był wojskowym. Oficerem, sądząc po dystynkcjach.- Dori stawił się za wami, Donagrimie-- Rzekł mężczyzna podchodząc bliżej krasnoluda- Podobno jesteście niezrównanym wojownikiem, wiecie więcej o wojaczce, niż połowa straży miejskiej, a wasz dziad pokonał smoka!- Pokiwał głową – Chciałbym porozmawiać o tej wyprawie i Twoim uczestnictwie w tym przedsięwzięciu…sierżancie- Uśmiechnął się ciepło.
 
__________________
Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski.
one_worm jest offline  
Stary 26-02-2015, 16:44   #23
 
Kawalorn's Avatar
 
Reputacja: 1 Kawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwuKawalorn jest godny podziwu
Gryfin ruszył dalej miastem, rozmyślając o ostatnich dniach. “Mściwi” - co to za nazwa? Pasuje do medyka jak pięść do nosa. Choć taka nazwa jednostki może też sugerować, że roboty przy pacjentach może być sporo… Cóż, takie czasy, a swoje robić trzeba.
Zamiast kręcić się teraz bez celu, Gryfin postanowił skorzystać z nieposiadanego dotąd przywileju i zobaczyć Czarnystaw, tam też skierował swe kroki.
Choć straż na początku nie chciała wpuścić Gryfina do dzielnicy, szybko okazało się, że jednak przyszły oficer ma prawo wejść, "tylko niczego nie dotykać!". Najpewniej, jak Gryfin mógł się domyślać, było to spowodowane tym, że w razie kłopotów oficerowie będą wiedzieli kogo ratować najpierw... lub czyje kobiety i dzieci.
Sama dzielnica przepełniona była przepychem i bogactwem, na swój sposób przynajmniej. Widać było, że miejsce nie posiada przypadkowych drzew czy krzaków, a ulice aż lśnią czystością! Były tutaj i sklepy i karczmy, ale...było pusto. Bardzo, bardzo pusto, wszystko było odcięte od tłumów, w przeciwieństwie do innych dzielnic! Oczywiście byli tutaj ludzie, ale można było iść nie rozpychając się. Odetchnąć pełną piersią.
Gryfin zaczął przechadzać się po dzielnicy, oglądając budynki. Pomyślał, że można by się dowiedzieć więcej o Czarnystawie… może mają tutaj lepsze wyroby wszelkiego rodzaju, niż w centrum miasta? Utarło się, że informacje najłatwiej zdobywa się w karczmach, rozglądał się więc za przyzwoicie wyglądającymi sklepami i karczmami.
Bez problemu odnalazł też cała masę sklepików jak i dwie karczmy. “Płomienna Róża” oraz “Kwadratowa Karafka”. Obie wyglądały na bogate. No i ludzie jakby lepiej ubrani i piękniejsi. Ewidentnie ludzie żyjący tutaj nie mieli częstej styczności z dolnymi warstawami społecznymi. Owszem, widzieli ich stąd, ale... byli bardzo daleko.
Gryfin po krótkim namyśle wszedł do “Płomiennej Róży”, wychodząc z założenia, że w może w karczmie o takiej, według niego, babskiej nazwie będą uprzejmiejsi ("choć może będą tu jednak większe ważniaki?") i rozejrzał się, lustrując pomieszczenie oraz szukając karczmarza bądź karczmarki.
Karczma była dość sporej wielkości, powierzchniowo i sprawiała wrażenie pustej. Widać było, że wszystkie osoby tutaj, musiały być szlachetnie rodzone. Dziewki zaś w okół nich gromadziły się tłumnie, o ile dwie, trzy dziewki na osobę można uznać za tłum. Ewidentnie osobnicy tutaj korzystali z przewagi wysokiego urodzenia w rozpustnych celach. Sam wystrój też był niczego sobie, brak brudu czy kurzu albo kur na posadzce o czymś świadczył. Tak jak i jasne oświetlenie.
Podszedł do karczmarza, skinął głową i, zastanawiając się, czy tu obowiązują jakieś szczególne normy grzecznościowe oraz czy bardziej mu tu grozi popełnienie nietaktu, czy też może przesadne sformalizowanie w obawie przed nietaktem, powiedział:
- Witam, jestem Gryfin Halsem. Jestem tu od niedawna i chciałbym trochę popytać o tę dzielnicę, żeby się w niej lepiej orientować. Mogę zadać parę pytań?
- A nie inaczej - wesoło zagadał elf, który był właścicielem karczmy. - Jestem zapewne jedną z tych osób, które wiedzą wszystko o tutejszych gościach, jak i o tym, co słychać w Czarnystawie, w czym mogę pomóc panu?
- Interesuje mnie tutejszy handel. Domyślam się, że tutejsze wyroby są najlepszej jakości w całym mieście. Co, gdzie i u kogo można tutaj kupić?
- O, to zależy! - rzekł wesoło karczmarz. - Bo to w zasadzie u mnie najlepsze wino, piwo i inne trunki! Jeżeli chodzi o magiczne przedmioty czy broń, to najlepiej udać się do "Podwójnego węża", doskonała zbrojownia jest zaś w rogu i zwie się "Stara płyta", prowadzi ją pewien przedsiębiorczy krasnolud.
- Hmm, a jak miana właścicieli tych sklepów? Być może coś o kimś już słyszałem… a u kogo można kupić różne medykamenty? A może ktoś handluje tu jakimś ubiorem, i ogólnie mówiąc, takimi bardziej codziennymi rzeczami? A, byłbym zapomniał - gdzie jest ten "Podwójny wąż"?
- A codzienne rzeczy to najlepiej w starym młynie!- powiedział ochoczo. - Tam jest pewien człowiek, który ma towar najwyższej półki! Medykamenty pewnie też sprzedaje bo ma też aptekę. Sam "wąż" - tłumaczył - znajduje się przy głównej fontannie.
- Rozumiem. Na mnie już czas. Dziękuję bardzo za informacje, może jeszcze tu wpadnę, przy takiej obsłudze! Do zobaczenia.
-A jeśli chodzi jeszcze o alchemiczne sprawy- rzekł jeszcze mężczyzna. - Bo to jednak może zainteresować, to jest tu taki Garry Hatter, jego sklep znajduje się w rogu, obok "Młyna".
- O, alchemia! To się może przydać, dziękuję jeszcze raz. Do zobaczenia.
Gryfin opuścił karczmę i rozejrzał się za "Starym Młynem", gdzie by można zaopatrzyć się w środki medyczne i, co być może będzie mniej dostępne w wojsku, alchemiczne. Doszedł do "Młyna" i postanowił wejść najpierw do sklepu z szyldem “Alchemiczne Cuda” i rozejrzał się.
Sklep alchemiczny był...sklepem alchemicznym. Masa odczynników, tynktur, masa składników i różnego rodzaju rzeczy, które pachniały mniej lub bardziej przyjemnie
- Dzień dobry, czym służyć mogę?
- Witam, jestem Gryfin Halsem. Chciałbym zobaczyć ofertę różnych wyrobów alchemicznych, które mogą przydać się na bagnach.
- O to zależy gdzie się człowiek wybiera, w który rejon i po co dokładnie- powiedział z uśmiechem.
- Na południe od Twierdzy na Rozstajach. A po co tam się można wybierać, to wiedzą chyba wszyscy w mieście - odrzekł z uśmiechem. - Chciałbym na spokojnie przejrzeć ofertę.
 
Kawalorn jest offline  
Stary 26-02-2015, 17:55   #24
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację
3 Mirtula 1532RD około 20 dzwonu. Spotkanie z Mistrzynią Gildii Magicznej i jej uczennicą. Zamek Neverwinter

 Aldan Tonomer i Kier Loten

Aldan pospieszał korytarzami na spotkanie. Nie był jeszcze spóźniony, lecz damy mogły przybyć wcześniej. Biblioteczka była przytulnym pomieszczeniem. W kominku, umieszczonym na przeciw okna, wesoło trzaskał ogień. Przed kominkiem rozłożona była skóra niedźwiedzia brunatnego, po prawej stronie drzwi prowadzące do prywatnych komnat Aldana.
Przy ścianach, z wyjątkiem ściany z oknami, stały piękne regały wypełnionymi księgami. Pośrodku niski stolik, a wokół niego wygodne krzesła oraz sofa.
[MEDIA]http://favim.com/orig/201103/31/Favim.com-11265.jpg[/MEDIA]
Aldan dotarł jednakże do biblioteki przed gośćmi. Nalał sobie wina, wygodnie się rozsiadł w fotelu. Ostrym gwizdem świstawki przywoła Kła, który do tej pory towarzyszył Melenaei. Przybiegł on poprzez pokoje Aldana z saloniku książęcego.
Rodzina Tonomer od dawna hodowała mastiffy bagienne, było to zresztą jedno ze źródeł dochodów. Psy te doskonale sprawowały się na bagnach, gdyż ich łapy był wielkie, ponadto pomiędzy opuszkami miały rozwinięte błony pławne. Zaś ich wielkość zapewniała, iż wśród psów najlepiej nadawały się do szkolenia bojowego i obronnego. Gęsta sierść i podszerstek chroniły psy tej rasy przed wodą i zimnem.

Jako, że zaproszone jeszcze nie nadeszły Aldan zagłębił się w dostarczonych mu papierach.
Po około klepsydrze Daniel poformował go o nadejściu zaproszonych dam.

- Proś Danielu. Zostaw też przed drzwiami Kła na straży. Sam zaś dopilnuj, aby nikt nas nie podsłuchiwał z moich komnat.

W tym czasie złożył przeglądane dokumenty. Wstał i poprawił ubranie. Po chwili ordynans wrócił prowadzać zaproszone. Widząc mistrzynię lekko skinął głową.
- Witaj Lady Alamrtyn, kogóż to mi chciałaś przedstawić?
Z ciekawością spojrzał na przybyłą wraz z Mistrzynią młodą kobietę.
-Witaj Lordzie Aldanie.
Kobie skłoniła się, a dziewczyna powtórzyła ten gest. Chyba była nieśmiała, albo onieśmielona. Takie wrażenie sprawiła
- To jest Kier Loten, moja uczennica Rzekła pogodnie. - Nauczę ją jak rozpoznawać to, czego szukamy. Podczas gdy sama będę szukać informacji. Łatwiej będzie wtedy odszukać… No i będziecie mieć wsparcie magiczne z ramienia mojego, gildii i generalnie to też zamknie usta wszelkim innym gildiom, szczególnie najemników.
Wywróciła oczyma.
Aldan z ciekawością obserwował przez chwilę uczennicę.
- Proszę usiądźcie.
Wskazał na otomanę lub fotele. Poczekał, aż zajmą miejsca i sam usiadł w jednym z foteli.
- Tak nie będą mogli już wysuwać oskarżeń, iż Gildia Czarodzejów nic nie robi dla Neverwinter.
Potem przyjrzał się uważnie uczennicy.
- Jesteś dość młoda jak na uczennicę - asystentkę Mistrzyni Gildii. Jaki zasób czarów już opanowałaś? Szczególnie zależy mi na wiedzy jakie czary bojowe i jakie czary przekształcające teren opanowałaś. Będzie to konieczne dla ułożenia taktyki dla oddziałów wsparcia. Zapewne nie obejdzie się też bez ćwiczeń wraz z nimi, aby ich dowódcy mogli wiedzieć, czego można się spodziewać po tobie w czasie walki.
Uśmiechnął się i pytająco spojrzał na dziewczynę.
-W zasadzie dopiero dziewczyna rozpoczyna naukę, ale już teraz widać w niej potencjał
Odpowiedziała Mistrzyni, za nią.
- W ciągu trzech tygodni opanuje połowę tego, co wiedzą czarodzieje z wieloletnim stażem.
Mówiła z uśmiechem, pewna swego.
- Na prezentację umiejętności przyjdzie czas później. Chciała byś ją poznał i zobaczył ale jako osobę, kobietę, która będzie ważną częścią wyprawy! Powiedziała kiwając głową i gestykulując.
- Dlatego też uważaj Lordzie, jak chcesz dobierać taktykę, nie jest rozsądne opierać założenia na jednej osobie. Tak jak w wojsku. Trzeba mieć jakiś odwód tak samo i tutaj, potraktuj ją jako odwód. Przed samym wyjazdem, odpowiednio też wcześniej, zostaniesz dokładnie poinformowany w jej umiejętnościach.Tym bardziej, że spotkanie miało być chyba towarzyskie?
Zaśmiała się ciepło.
Aldan pokiwał głową z uśmiechem.
- Pani wiesz, iż swoją już połówkę znalazłem. Owszem jesteście Panie zaproszone na kolację, lecz miała ona odbyć się dopiero po krótkim przepytaniu waszej nowej uczennicy. Lecz cóż ona tak nieśmiała, będzie się musiała tego oduczyć, jeśli ma zaistnieć na salonach. Zanim jednak moje Panie przygotują się do kolacji chciałbym usłyszeć jej głos. Właśnie zapewne nie miałaś Pani okazji poznać zbyt dobrze mojej narzeczonej i siostry. Będzie ku temu okazja przy kolacji. Zapewne czarodzieja Arrkrowa, archiwistę w Sali Sprawiedliwości znasz, też będzie obecny.
Przyjrzał się dokładnie jeszcze raz młodej kobiecie. Przemowa Mistrzyni dała mu wiele do myślenia. Czyżby tą nieśmiałością można było przebić pancerz starokawalerstwa Lorda Neverwinter?
- Więc skąd pochodzisz panno i jak odkryłaś, iż masz zadatki na czarodziejkę?
- U-u-urodziłam się i mieszkam w Neverwinter, mój Panie

Zająknęła się Kier i uciekła wzrokiem gdzieś na podłogę. Czuła się przytłoczona. Czary bojowe? Taktyka oddziałów wsparcia? Była taka wdzięczna Mistrzyni, że odpowiedziała za nią! Przynajmniej nie zbłaźni się przed Lordem tak bardzo… co z jej postanowieniem robienia dobrego wrażenia? Unikanie wzroku kogoś o takim statusie mogło być niegrzeczne. Patrzenie komuś takiemu w oczy również. Co robić? Może się gdzieś schować? Albo zapłakać?

Aldan przez dłuższą chwilę badawczo przyglądał się dziewczynie, koncentrując się na wyczuciu zła. Potem uśmiechnął się, przerywając tą przedłużającą się ciszę, roześmiał się.

- Wyglądasz conajmniej jakby poddawano cię tu torturom. To proste pytanie. Czyżbyś się urodziła dopiero wczoraj? Może jednak opowiesz nieco więcej o sobie.

Prawie zapomniała. Dziwne to było. Niemalże nie można było w to uwierzyć, ale prawie zapomniała, że Lord Aldan Tonomer też jest człowiekiem. Nie poczuła się przez to lepiej, ale jego śmiech sprawił, że poczuła się nieco śmielej. Ale tylko troszeczkę.

- Jakie masz zainteresowania. Moja narzeczona to niezła malarka i rzeźbiarka, siostra tka piękne gobeliny i też nieźle maluje. W końcu człowiek nie tylko magią i walką żyje.
Zadał kolejne pytanie po przedłużającej się ciszy.

- Proszę o wybaczenie, mój Panie. -
Spróbowała się uśmiechnąć.
- Moi rodzice prowadzą skromny przybytek na terenie miasta. Swój czas poświęcałam pomaganiu im, więc nie miałam sposobności by znaleźć swoje zainteresowania. Moja babcia była poszukiwaczką przygód i pragnę pójść w jej ślady. Marzę o podróżowaniu i zwiedzaniu świata.
Spojrzała na kobietę, próbując znaleźć u niej odrobinę otuchy.
- I tak właśnie znalazła mnie Mistrzyni, mój Panie.
Odpowiedziała na wcześniejsze pytanie. Wspomnienie stania w kolejce i tajemniczego liściku było wyjątkowo krzepiące.
- Podczas zapisów na wyprawę.

Aldan odpowiedział uspokajającym uśmiechem.

- Nie ma czego wybaczać panno. Jednakże dziwię się, iż nie miałaś żadnych zainteresowań wcześniej. Może potrafisz grać na instrumentach lub śpiewać. Sama magia owszem jest ciekawa, lecz nie aż tak aby całkiem się jej poświęcać. Byłabyś pierwszym ze znanym mi czarodziejów, który nie ma innych zainteresowań. Wprawdzie interesują się przeważnie alchemią i zielarstwem, znany jest mi czarodziej będący bardzo dobry tkaczem, jego magiczne gobeliny są przez to niezrównane.
- Jak sami zauważyliście, mój Panie, jestem jeszcze dość młoda. Mam nadzieję, że kiedyś uda mi się znaleźć coś co pochłonie moją uwagę w takim stopniu jak tkactwo znanego tobie czarodzieja. Chciałabym spróbować mnóstwa rzeczy
- przyznała.

Aldan roześmiał się.

- Młodsze od ciebie wychodziły za mąż i były matkami, czy też prowadziły własny rzemieślniczy interes. Widocznie nie doceniano cię w domu i wykorzystywano. Miała Mistrzyni rację wyrywając cię z tego środowiska.

Po czym posłał badawcze spojrzenie Mitrzyni Alamrtyn.

“Cóż tak kobieta planuje posyłając to dziewczę na żer arystokracji. Całkowity brak doświadczenia w grach możnych może być nawet interesujący, lecz pamiętać trzeba, iż Król Neverwinter musi wybierać rozważnie małżonkę. Obym się mylił. Może jednak jest w niej więcej niż widzę. Inaczej czeka ją krótkie życie. Tak jest gdy się konkuruje z arystokratkami o rękę króla. Mistrzynię Gildii Magicznej mogą jeszcze uznać za swoją królową, a nawet muszą tą zniewagę przełknąć, lecz jakaś uczennica niechby nawet najzdolniejsza, to było by śmiertelną zniewagą. Toż to mogło by doprowadzić by do otwartego rokoszu.”
Aldan długo wpatrywał się milcząc w mistrzynię. Na jego twarzy można było na pewno wyczytać wiele z tego o czy myślał. Zresztą nie krył się z tym wcale.

- Tak mistrzyni mam nadzieję, iż w sztuce konwersacji podszkolisz też swoją uczennicę w tym czasie. Tak Kier magia jest ważna, lecz nie należy zaniedbywać innych umiejętności.
- I to też jest prawdą
Zgodziła się Mistrzyni.
- Po prostu dziewczyna jest w nowej dla niej sytuacji.
Westchnęła.
- Ale jeszcze….wiele o niej usłyszymy. Uśmiechnęła się. - Mało tego, jeszcze nas zadziwi i tego pewna jestem bardziej jak czegokolwiek innego. A babcia będzie z niej jeszcze dumna. Westchnęła wesoło. - Każdy jakoś zaczynał. Jedni rodzą się wielkimi, inni do tej wielkości dążą… A Kier tą wielkość po prostu osiągnie!
Mistrzyni mówiła to szczerze.
Dziewczyna zaczerwieniła się i odwróciła wzrok. Miała ochotę coś odburknąć, ale przypomniała sobie o tych wszystkich ludziach, których ciała zawisły na murach Neverwinter. Nie, to jest zdecydowanie zły pomysł. Nie prędko miała ochotę do nich dołączyć. Nigdy nie powiedziała, że magia jest dla niej ważna! Na prawdę, czuje się jakby urodziła się wczoraj. Przecież jeszcze dzisiaj rano sprzątała w pokojach gości! Czy zamiatanie to też są “inne umiejętności”? O co w ogóle chodzi? Przeniosła wzrok na Mistrzynię. Co planowała ta kobieta? Nie odpowiedziała nic.
Mistrzyni mówiła “Odpowiadaj na pytania, gdy jakieś zadadzą” ale potaknęła głową na znak, że rozumie. Potrzebowała by wiedzy z geografii… być może umiejętności przetrwania byłyby przydatne… języki? Cóż, jeśli chce podróżować, będzie musiała parę poznać. Może mogłaby rysować to co zobaczy na świecie? Albo pisać o tym?
“Pisz, pisanie jest dobre, a zdolny bard oblecze to w pieśń. Pisz”. Tak, to były słowa babci i to by zrobiła. Podjęła by wyzwanie i przecież rzuciła się w wir przygód, spisała wszystko i opowiedziała Bardowi!

- Już widzisz jak wygląda ma uczennica. Spotkamy się za dwa tygodnie jak myślę i o ile to nie problem. Wtedy porozmawiamy dokładniej co wie i co umie.
Dodała Mistrzyni.

Emocje dziewczyny były łatwe do odgadnięcia dla wprawnego obserwatora, zresztą nie potrafiła ich wcale ukrywać, jednakże była rozsądna to powinno pomóc w kontaktach z szlachtą, takie myśli szybko przemknęły Paladynowi. Aldan uprzejmie się uśmiechnął, lecz nie dane było mu opowiedzieć, do Biblioteczki Rycerskiej wszedł Daniel. Skłonił się przed Aldanem i mistrzynią

- Wasza Książęca Mość, Lady. Wasza siostra i narzeczona proszą na kolację. W malachitowej jadalni została przygotowana.
- Zapraszam Mistrzyni, Kier. Masz rację co do jednego Mistrzyni, metal dobrej próby, dźwięczy gdy się w niego uderzy. Trochę praktyki a może stać się prawdziwą ozdobą. Powiedział bym, na dzień dzisiejszy, umiejętności dostateczne by odbyć kolację w niewielkim gronie. Tylko około dwudziestu szlachcianek, w tym moja siostra i Melenaea. Większość w twoim wieku Kier lub nawet młodsze, czasem znacznie. Nie masz się czego obawiać.

Po tych słowach uśmiechnął się pragnąc uspokoić dziewczynę.
Mistrzyni spojrzała na Kier, która wcześniej czuła się niezbyt śmiało
- Myślę, że do wyprawy zostało mało czasu i trzeba ostro zająć się nauką.Stwierdziła. - Lecz, jeśli Kier będzie chciała zapoznać wyższe warstwy, to uważam, że przyjemności odebrać jej nie mogę, zatem, chcesz poznać wyższe sfery, Kier? Zapytała ją kobieta.
“Zostać prawdziwą ozdobą”? Dobrze usłyszała? Więc tym są szlachetnie urodzone kobiety? Dekoracją, taką jak misternie wykonana rzeźba albo szczegółowo utkany gobelin? Czy ma być magiem ze wspaniałymi umiejętnościami bojowymi jak wspomniał na początku? Niech się zdecyduje! Ona wiedziała kim chce być: awanturniczką, poszukiwaczką przygód, jak jej babcia. Nie potrzebowała do tego ani śpiewu, ani instrumentów. To były dobre umiejętności dla córek szlachciców i ich przyszłych żon - nie dla niej. Czy Lord lub Mistrzyni oczekują, że będzie udawać pannę na dworze? Po co niby?
Niekiedy dorastające dziewczyny dostają w prezencie narzędzia lub instrumenty związane z kobiecymi sztukami. A ona dostała od ojca miecz. To jest wystarczająco wymowne.
Szybkim ruchem ręki wygładziła suknie, upewniając się, że spodnie, które ma na sobie, nie są widoczne. Nie ma zbyt wiele czasu na wymyślenie dobrej odpowiedzi.
- Trzy tygodnie to niewiele czasu.
Odpowiedziała po chwili namysłu. Starała się dobrać słowa tak by nie urazić Lorda. Nie chciała wisieć.
- Nie chciałabym sprawić nikomu zawodu w czasie wyprawy i na chwilę obecną jest to chyba priorytet - jeśli nie zakłóca to Waszych planów, Panie.

Emocje dziewczyny były, aż nazbyt oczywiste. Niemalże mnożna było odczytać jej myśli. Aldan zastanawiał się też, czy dziewczyna zdawała sobie co szykuje dla niej Mistrzyni Gildii. Postanowił niczego nie ułatwiać uczennicy. Ciągle z uprzejmym uśmiechem opowiedział.

- Magia jest ważna, lecz jeden wieczór zwłoki nie opóźni zbytnio nauki, zwłaszcza iż Mistrzyni pokłada w tobie, aż takie wielkie nadzieje. Jednakże podkreślam, iż wybór należy do ciebie, nikogo siłą ciągać na kolacje nie zmierzam. Weź jedynak pod uwagę Kier, iż dzisiejsza kolacja może być o wiele bardziej przyjemnym spotkaniem ze szlachtą, niż na ten przykład prywatna audiencja u Króla Neverwinter.
Nie wyjaśnił jednak dziewczynie, iż prywatna audiencja królewska odbywa się zwykle w asyście kilkudziesięciu najważniejszych arystokratów kraju obecnych na sali.
Kolacja w której weźmie udział około dwudziestu szlachcianek… taka sytuacja się już nie powtórzy. A już tym bardziej nie dla niej. W porównaniu z prywatną audycją u Króla Neverwiner może to brzmieć nawet jak spacerek po parku. Zawsze może mieć nadzieje, że nikt jej nie zauważy… Kto wie, może faktycznie będzie przyjemnie? Może to będzie jej pierwsza w życiu prawdziwa przygoda? Czemu wcześniej o tym nie pomyślała z tej strony?
Gdyby tylko sukienka była… no, nie sukienką. Czuła się w niej dziwnie.

- Myślę, że to może być ostatni wieczór, którego nie spędzę na nauce.


Odpowiedziała z uśmiechem. Ciche “przygoda, przygoda, przygoda!” pojawiło się z tyłu jej głowy niczym cichutkie nawoływanie. Chciała zwiedzać różne miejsca, może zacząć równie dobrze od pałacu w Neverwinter.
- Szkoda byłoby zmarnować taką okazję.
- Zatem chodźmy.


Po tych słowach kapłan powiódł damy do Malachitowej Jadalni. Po drodze gwizdnął w bosmańską świstawkę, wydając Kłowi polecenie by podążał za nim.
[MEDIA]http://www.styles-silver.co.uk/acatalog/silverbosunswhistle.jpg[/MEDIA]
Nazwa jadalni wiązała się z kolorem wystroju wnętrza oraz od zdobionego płaskorzeźbą z malachitu kominka. Już na korytarzu słychać było dźwięki szpinetu i harfy.
[MEDIA]http://www.artvalue.com/photos/auction/0/46/46710/empire-style-1804-1815-france-runder-malachit-tisch-aux-lion-2399296.jpg[/MEDIA]
[MEDIA]http://www.artvalue.com/photos/auction/0/46/46710/linke-francois-1855-1946-austr-malachit-postamente-aux-espagn-2399286.jpg[/MEDIA]
[MEDIA]http://www.artvalue.com/photos/auction/0/46/46710/thomire-pierre-philippe-1751-1-girandolen-aux-victoires-2-2399298.jpg[/MEDIA]
[MEDIA]http://www.zeller.de/img/2969-29-4.JPG[/MEDIA]
[MEDIA]http://s-media-cache-ak0.pinimg.com/736x/3f/b7/82/3fb7826aba43da59f0b8fe7c18e91aa7.jpg[/MEDIA]

W jadalni znajdował się, jak ostrzegał Aldan, grupa młodych szlachcianek. Dwie dziewczyny umilały czas grą, reszta rozmawiała w grupkach. Pod oknem wzorem Waterdeep ustawiono stół z kolacyjnymi daniami. Aldan poprowadził do swojej narzeczonej i siostry, stojącej w niewielkiej grupce dziewcząt.

- Mistrzynię Gildii już znacie, to jest zaś jej asystenta-uczennica Kier Lotten.
Przedstawił.

- To zaś jest Lady Meleanea Dewonow moja narzeczona, oraz Lady Peonia Tonomer moja siostra.

Wskazał na kobietę w wieku Kier i na około dziesięcioletnią dziewczynkę.
Mistrzyni znała te wszystkie osoby, ale też była przy swojej uczennicy, nie zostawiała jej dalej jak na krok i odpowiadała praktycznie za swoją uczennicę. Widać było, że była protekcjonalna i chroniła ją. Ale przed czym? Widać było, że za wszelką cenę chce poprawić komfort swej uczennicy, ale też pokazywała, że ona jest jej uczennicą.
Zaciekawione obecnością, aż dwóch czarodziejek dziewczęta skupiły się wokół nich. Druga trochę mniej liczna grupka utworzyła się wokół Arrkrowa. W tym czasie młody narzeczony wykorzystał szansę i odszedł z oblubienicą na bok. Usiedli na jednej z sof w oddaleniu od rozgadanych grupek. Ich usta połączyły się w gorącym pocałunku. Potem przez niemal klepsydrę siedzieli wtuleni w siebie nim Aldan przemówił.

- Najdroższa mam prośbę obserwuj uważnie nową asystentkę Mistrzyni. Myślę, iż chce aby stał się ona żoną lub też nałożnicą mojego brata. Mogę się jednak myli wcześniej byłem przekonany, iż to mistrzyni sam się stara o to. Otocz ją dyskretną opieką. Chciałbym też poznać Twoje zdanie o niej. Zapewne wiesz, iż o tym fakcie nie powinien się nikt dowiedzieć, zatem nie rozmawiaj o niej z nikim. Jej życie zależy od Twojej dyskrecji.

Potem ucałował ponownie Meleaneę. Jej usta były sprężyste i miękkie oraz słodkie niczym dojrzałe śliwki. Z niechęcią zakończył pocałunek.
Muszę się jeszcze dzisiaj rozmównic z Arrkrowem. Proszę zajmij się w moim imieniu naszymi gośćmi pomagając w czynieniu honorów domu Peonii.
Potem wyratował z opresji otoczonego szlachciankami Arrkrowa. W końcu młody czarodziej był tak samo dobrą partią jak szlachcic. Zwłaszcza czarodziej będący w przyjaźni z księciem. Potem powiódł przyjaciela do Biblioteczki Rycerskiej.



3 Mitula Wczesne godziny nocne po spotkaniu z Mistrzynią i jej uczennicą i kolacji.



Po kolacji spędzonej w towarzystwie narzeczonej, jej sióstr, Mistrzyni Gildii Magicznej jej asystentki oraz Peoni i ich fraucymeru, Aldan oraz Arrkrow udali się do Biblioteczki Rycerskiej. Rozsiedli się wygodnie i rozkoszowali ciepłem bijącym od kominka. Ogień wesoło trzaskał, z komnat poniżej, przez otwarte okno wpadały dźwięki ballady granej na lutni przez jedną z dwórek.

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=5-TMM18Mj4E&index=1&list=PL_UqC0RGqoKFmI4ZwHbYfbKcm0 oFTGRrz[/MEDIA]

W dłoniach pieścili kielichy napełnione przednim winem, pozwalając mu ogrzać się powoli od ciepła dłoni.
[MEDIA]http://objects.designapplause.com/wp-content/xxG58hlz9/2011/03/cognac-glass-2.png[/MEDIA]
W końcu Aldan przerwał milczenie.

- Tak przyjacielu chciałbym byś wybrał się ze mną na wyprawę.
- Niestety w tej chwili jest to jeszcze niemożliwe. Mam zobowiązania wobec naszej wiary, pierwej muszę się z nich wywiązać. Dołączę do ciebie gdy będzie to możliwe.


Aldan pokiwał głową w zamyśleniu
Póki karafki wina nie skończyli siedzieli i wspominali dawne czasy.

[MEDIA]http://www.awin.com.pl/Foto/1_63.JPG [/MEDIA]




Około północy


Aldan zaraz po spotkaniu prywatnym z Arrkrowem udał się do swojej komnaty. Po drodze polecił Danielowi, by poinstruował służbę aby przygotowali mu gorąca kąpiel. W tym czasie wyjął z biurka dokumenty dotyczące dowódców oddziałów i resztę dokumentów, które mu dostarczono. Zaczął je z uwagą studiować.
Z przedstawionych dokumentów ukazał się Aldnowi chaos jaki panował w tych kompaniach. Składały się z weteranów lecz i wielkość oddziałów oraz struktura jak zastosowano była chaotyczna. Trzeba będzie coś z tym zrobić.
Układał już nowy schemat
"Wpierw drużyny pod dowództwem dziesiętnika, potem plutony składające się z trzech drużyn pod dowództwem sierżanta, potem kompania składająca się z dwóch lub więcej plutonów. "

Potem przejrzał ubogie dane o dowódcach. Miał wybrać z dowódców z kilku przedstawionych nu kandydatur, lecz dane były zbyt nikłe. Wiedział już, iż niezbędne będą indywidualne rozmowy z kandydatami.


 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 09-03-2015 o 10:45.
Cedryk jest offline  
Stary 03-03-2015, 18:53   #25
 
Plomiennoluski's Avatar
 
Reputacja: 1 Plomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputacjęPlomiennoluski ma wspaniałą reputację
- Tu, czy w jakimś cichszym miejscu? - Warsztat był na pewno miejscem sprawdzonym i bezpiecznym, ale niekoniecznie cichym. Ciekawiło go co dokładnie Dori o nim naopowiadał. To co mówił wojskowy było prawdą. Większość krasnoludów była lepszymi wojakami niż połowa straży miejskiej, ale tą złośliwą uwagę zostawił dla siebie. Mimo że byli w warsztacie, to jednak Silnoręki i tak miał na sobie większą część zbroi płytowej, z którą zdawało się nigdy nie rozstawał. Tego typu pancerze do najtańszych nie należały, a srebrzysty pobłysk metalu zdradzał że nie była to zwykła stal czy żelazo. Samo to mogło powiedzieć wprawnemu oku zbrojnego, że na pewno nie rozmawia ze świeżakiem.
-Może być tutaj- Powiedział mężczyzna- Ostatecznie, hałas w tym mieście więcej niż spokojnych miejsc, co za różnica?-Uśmiechnął się- Mithril?-Wskazał na napierśnik by zagaić jakoś rozmowę- Krasnolud Dori jak sądzę to rodzina, prawda?- Pociągnął dalej temat- Zatem wiesz zapewne, że ich obecność nie będzie i nie jest przypadkowa?
- Mithril, sam kułem. - Potwierdził wnioski mężczyzny. - Przypadkowa obecność trojaczków wujostwa? Nie, w to nie uwierzę, nie słyszałem jeszcze żeby w losy jakichkolwiek krasnoludzkich trojaczków Moradin nie wtrącał się osobiście, więc o przypadku nie może tu być mowy. - Kwestię tego, że starszyzna też chętnie z ich usług korzystała, jak i każdego innego członka klanu zostawił dla siebie. Tą część akurat lubił, można było się pojawić w klanowej siedzibie, a prawie zawsze znalazł się kąt do spania i coś do roboty. Problemy miał dopiero, kiedy wszystko robiło się polityczne i porządny krasnolud kończył przelewając krew za zupełnie nie swoją sprawę i nie swój klan. - Wracając jednak do samej wyprawy i mojego w niej udziału. Hmm, chyba nie dosłyszałem twojego imienia. - Dodał przynosząc dwa kubki ze stojącego niedaleko blatu i nalewając do nich piwa. Jeden z nich postawił przed oficerem.*
-Nie? Wybacz zatem mości krasnoludzie, nadróbmy tę nieścisłość - Zaśmiał się przyjaźnie- Jestem porucznik Rufus. -Wytstawił kubek to stuknięcia- Z tego co widzę, jesteś zainteresowany dołączeniem, wstępnie, do wyprawy. Poza nagrodą o której wiedzą wszyscy dodatkowo będzie przysługiwać Tobie żołd. Więc jeżeli zgodziłbyś się dołączyłbyś jako właśnie sierżant.
- Żołd brzmi zachęcająco, w jakiej wysokości i o jakich dokładnie obowiązkach mówimy. - Nie miał zamiaru na wszystko zgadzać się w ciemno.
-W zasadzie to standardowe uposażenie sierżanta plus dodatki za wyprawę, czyli około pięciuset, bez dwudziestu sztuk złota na miesiąc. No bo to dodatek za stacjonowanie poza jednostką, dodatek za rozłąkę, dodatek za narażanie życia…-Wyliczał- Więc dość dobry zarobek, jakieś trzy, cztery razy tyle ile normalnie w każdym razie.
Donagrim podrapał się po głowie i zamyślił chwilę. - Przykułeś moją uwagę. No to teraz możemy przejść do dokładniejszych szczegółów. Ot chociażby obowiązki sierżanta, czy wchodzi w to szkolenie ludzi, jak duży oddział miałbym pod sobą i jakiego przeznaczenia. - Musiał przyznać że zarobek brzmiał obiecująco, miał już nawet kilka pomysłów, na co mógł przeznaczyć taki żołd.*
-To zależy głównie od tego jak bardzo chcesz, krasnoludzie, się angażować...ale myślę, że najpewniej byłbyś w kadrze pod oficerskiej i miałbyś własny oddział do dowodzenia, pewnie ze trzy plutony. Oczywiście pomoc dla oficerów, musztry, szkolenia jakichś chętnych, którzy w przyszłości zechcieliby robić za straż miejską, a może i ciepła posada komendanta straży miejskiej? No to zależy jak się sytuacja potoczy i jak się wykarzecie.
- Planowałem założyć niewielki warsztat na nowym osiedlu i nieco przetrzepać skórę jaszczurom, ale mogę zacząć od wyruszenia w zbrojnej części, mi nie przeszkadza. Przy żołdzie jeśli dowodzę oddziałem, zakładam że oddział będzie miał prawo do łupów z pokonanych wrogów. Nie spodziewam się niczego specjalnego, ale zawsze lepiej to wygląda dla zbrojnych, jak nikt ich ze srebrników czy ostrzy nie rozlicza. Hmm. - Zamyślił się chwilę nad całością. - Wchodzę w to. - Odpowiedział w końcu.
- I o takie Neverwinter właśnie walczymy!- Powiedział mężczyzna z uśmiechem- Twoje zdrowie, krasnoludzie!- Pokiwał głową- Jutro wpadnijcie z tym pismem - tutaj mężczyzna wyciągnął naręcze pism i wręczył- I dajcie je jakiemukolwiek oficerowi w pałacu. To on was dalej pokieruje.
- Do pałacu? No dobrze, zajrzę do pałacu. Przeniesienie do koszar, czy spokojnie mogę tu mieszkać do czasu wyprawy? - Zainteresował się Donagrim.
-Najpewniej tutaj będziecie mogli wypoczywać, sierżancie. Ostatecznie wasi wujaszkowie się za wami stawili, więc...nie będzie problemu!
- No dobrze, w takim razie jutro się stawię w pałacu, a potem zobaczę kto mi przypadł i do czego się nadadzą. - Mruknął na koniec krasnolud.
 
__________________
Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości...
Plomiennoluski jest offline  
Stary 03-03-2015, 20:54   #26
 
Cedryk's Avatar
 
Reputacja: 1 Cedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputacjęCedryk ma wspaniałą reputację



4 Mirtul 1532RD około szóstego dzwonu. Zamek Neverwinter prywatne komnaty Aldana.



Gdy tego dnia Daniel wszedł po raz pierwszy do komnat Aldana, zastał go już pogrążonego w wertowaniu dokumentów. Oczywiście widok Aldana pracującego o brzasku, nie był to widokiem dziwny, jakim byłby taki widok dowolnego innego szlachcica wstającego tak wcześnie. W przypadku trzymanego w dyscyplinie paladyna i kapłana Tyra, była to niemal norma. Jednakże Daniel przewidywał, iż po spotkaniu z Arrkrowem młody kapłan będzie spał dłużej. Daniel uśmiechnął się do podopiecznego.

- Aldanie znowu pracujesz od ranka, trzeba było mnie obudzić to nakazał bym przyrządzić ci śniadanie.
-Nie było takiej konieczności, wszak widziałem, iż i tak niedługo wstaniesz.
Aldan zamknął teczki z danymi oficerów i sierżantów, kompani które zostały oddane pod jego komendę.
- Usiądź Danielu mam kilka poleceń.


Gdy ordynans usiadł Aldan jeszcze przez jakiś czas wpatrywał się w przestrzeń, zanim przemówił.

- Tak to wpierw mniej ważne strawy. Każ przygotować jajecznicę z sześciu jaj na boczku, do tego kwas chlebowy. Niech też przygotują kąpiel na ósmy dzwon. Teraz giermkowie pewnie już się zjawili zabierz ich zatem to sali treningowej i niech ćwiczą tak jak wczoraj do ósmego dzwonu. Potem zapędź ich do łaźni. Mają być gotowi na za klepsydrę przed dziewiątym dzwonem, udadzą się wraz ze mną do Sal Sprawiedliwości. Będą się zapoznawali z kodeksami prawnymi Neverwinter. Potem zaniesiesz jeszcze prośbę o spotkanie wieczorem do rodziny Kraksteinow. Poczekaj na odpowiedź. Potem jesteś wolny do godziny piętnastej. Dopilnujesz wtedy aby giermkowie odpowiednio się odziali, pełna gala. Będziesz niósł moją tarczę.

Zamyślił się i potarł twarz.

- Druga sprawa. Zapewne jeszcze nie wiesz, iż odprawiłem już Melę. Jednakże szukam teraz dla niej męża. Ma to być nagroda dla niej, tak jak dla wiernego mi sługi. Pomyślałem o tobie. Najwyższy czas byś się ustatkował i założył rodzinę. Była by to też nagroda dla ciebie.

Przy tych słowach uśmiechnął się jak złośliwy chochlik.

-Byłbym wielce rad gdyś przyjął ta ofertę. Myślę, iż była by to dobra nagroda dla was obojga. Masz czas na decyzje do czasu mojego wyjścia. Jeśli zrezygnujesz poszukam kogoś innego. No to by było wszystko. Wracam do dokumentów. Chyba że już jesteś zdecydowany dać mi odpowiedź?


Po tych słowach otwarł ponownie teczki. Gdy ordynans wychodził rzucił jeszcze.

- A i nie zapomnij wywiedzieć się o los tej wioski której podobno pomogła Leila.
- Wywiedziałem się już, Panie.

Rzekł Daniel z uśmiechem

- Dziewczyna rzeczywiście mówi prawdę. Dwa dni po jej...rozwiązaniu problemów, przybyli strażnicy z odsieczą, ale nie było już potrzeby, gdyż młoda dama się wszystkim zajęła. Ludzie byli je wdzięczni, aczkolwiek ona sama tylko w ramach nagrody zjadła posiłek, przespała się i o świcie wyruszyła, nie biorąc nawet sztuki złota za to co zrobiła, a raczej pozostawiła mieszki ze złotem.


***


Około dziewiątego dzwonu Sale Sprawiedliwości.


Przed wyruszeniem daniel poinformował kapłana o swojej decyzji, jego wybór bardzo ucieszył młodzieńca.
Przybywszy do świątyni Aldan w towarzystwie giermków udał się do archiwów. Tam powierzył ich opiece Arrkrowa, nakazując zapoznać się prawami ogólnymi Neverwinter. Przypomniał też, iż mają stawić się w pałacu, przed piętnastym dzwonem, u Daniela. Sam zaś przestudiował archiwalia dotyczące procesów związanych z nagością lub raczej czynów zabronionych wynikających z nagości jednego z uczestników zajść. Potem zaś udał się do ogrodów zamkowych na spotkanie z narzeczoną.

***

Około 17 dzwonu spotkanie z rodziną Kraksteinów.


Wybierając się na spotkanie z rodziną Kraksteinów, Aldan uzbroił się jak paladyn i kapłan Tyra, w pełną zbroję płytową. Wolał tam być postrzeganym przede wszystkim jako Wielebny Ojciec a dopiero potem jako książę. Daniel przygotował już Taranta. Postanowił każdej rodzinie dodać nieco splendoru tak otwartą drogą przez miasto. Powolny stęp był słyszany na ulicach Neverwinter, na długo przed pojawieniem się Aldana. Przed nim biegły dwa mastify bagienne, Kieł i Łapa. Aldan dosiadał dorodnego ciężkiego konia bojowego jabłkowitej maści. W ręce dzierżył kopię, przy grocie której powiewał proporzec z symbolem Tyra. Obok z łatwością nadążając szedł Daniel w barwach paladyna, na plecach niosąc jego tarcze rycerską. Za nim podążali giermkowie, również odziani w barwy Aldana
Gdy dotarli do siedziby rodu Kraksteinów, powierzył wodze Leili i kopię Hansowi, świstem świstawki, którą nosił na szyi polecił mastifom pilnować, sam zaś ruszył ku drzwiom. Ordynans wraz z giermkami postali na zewnątrz, dając tym wyraźnie do zrozumienia, kogo tego wieczora odwiedza Aldan Tonomer.
Czekali tam już na niego.
[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=xHq-TEluOrM[/MEDIA]
Gdy tylko Aldan pojawił się w drzwiach, został przyjęty przez kamerdynerów do głównego holu posiadłości, gdzie czekał już na niego posępny, chudy i blady mężczyzna, nestor rodu.

- Witaj, Lordzie.
Rzekł z suchym głosem. Aldan wiedział, że to Javir, nestor rodu Kalksteinów.
- Czym zawdzięczamy tę przyjemność?
Zaprosił kapłana gestem by ruszył za nim, bezpośrednio do ogrodów.
- Z tego co mi wyjawiono, a dokładniej powiedział Twój sługa, okazało się, że szukasz towarzystwa dla swej przyszłej, zacnej i szanowanej żony. Radzi będziemy pomóc w czymkolwiek i zaoferować jej towarzystwo, a także i swoje usługi, jako rodziny zacnej i szlachetnej by wesprzeć wyprawę, doprowadzając ją do szczęśliwego zakończenia.
- Lordzie Javir, tak dobrze zostałeś poinformowany. Szukam towarzyszek dla mojej żony, które to by umiliły by czas spędzany z dala od Neverwinter.

Uśmiechnął się kładąc dłonie to na symbolu Tyra wykutym w rękojeści miecza a to na zatkniętym za pięknie tkanym pasem, symbolu Tyra, podarunku od narzeczonej.

- Zapewne wiesz, iż mam dość wysokie wymagania, które muszą te towarzyszki spełniać. Nie mogą być złymi osobami. Sprawdzam to, jak również czy nie używana jest przy tym badaniu magia. Wiem, że twoje córki pod względem wychowania i obycia nie mają sobie równych, zapewne w całym Neverwinter, więc jeśli zgodzą się na to małe badanie to będziemy mogli porozmawiać o warunkach. Mnie i Lorda Neverwinter również cieszy chęć waszej pomocy w rozbudowie mojej dziedziny i władzy Neverwinter. Z ciekawością posłucham w jaki sposób będziecie w stanie pomóc w tym zbożnym celu.
- Jak sobie Lord życzy.
Powiedział z uśmiechem
- Należy pamiętać, że jesteśmy wiernymi i oddanymi mieszkańcami. Nasz ród jest stary i naturalnie rozumiemy potrzeby Lorda.
Zapewnił mężczyzna.
- Zatem przejdźmy do jakiegoś ustronnego miejsca, gdzie można by to przeprowadzić Lordzie. Na cóż nam widownia.
- Zgadzam się!

Powiedział starzec kiwając głową.
- Zapraszam zatem do ogrodów. Tylko najpierw…
Spojrzał się na służącego.
- Przyprowadź moje córki. Wszystkie. Do ogrodu i podaj wino!

Rozkazał po czym poprowadził gościa na zewnątrz. Ogród był piękny na swój sposób, kilka krępych drzew, pełno kolorowych kwiatów i w centralnym jego miejscu zaś, marmurowe ławy wraz z zadaszeniem. Całość zadaszenia była osadzona na łukach.

- Proszę spocząć. Zapewne dwie chwile miną nim będzie nim córki przybędą. Jeżeli masz Lordzie jakieś pytania, to chętnie na nie odpowiem.

Aldan z życzliwym uśmiechem usiadł na jednej z ław, wskazując miejsce obok siebie lordowi.

- Z ciekawością posłucham o pomocy, którą łaskawie ofiarowujesz Lordzie Javir w budowaniu szlaku przez Jezioro Martwych Ludzi, nim zjawią się dziewczęta.

Aldan użył innej nazwy swoich włości.

- Jesteśmy jedynym rodem, który może oficjalnie parać się nekromancją, chyba nie muszę mówić o korzyściach z tego płynących? Ponad to magiczne przedmioty, ich tworzenie nie jest dla nas obcą sztuką. Dlatego też, jako lojalni mieszkańcy z radością użyczymy swego talentu przy ich tworzeniu. Wystarczy Tylko słowo....

Wtedy też zeszły córki, które były blade jak sam Lord i podobne do niego, a na swój sposób piękne.

- Porozmawiamy o tym później.

Aldan wypowiedział krótką modlitwę do Tyra pozwalając na wyczucie magii. Chciał się upewnić czy nie znajduje się na ternie na którym działa jakiś czar, czy na dziewczęta nie rzucona jakiś czarów oraz czy nie mają przy sobie magicznych przedmiotów. Aldan wyczuł otaczające go magiczne aury a było ich wiele, najsilniejsze otaczały gospodarza, co było jednak do przewidzenia. Jednakże również Panie były nimi otoczone.

- Widocznie Lordzie Javirze zaszła jakaś pomyłka i nie dokładnie się zrozumieliśmy. Twoje córki posiadają przy sobie magiczne przedmioty, lub działające czary. Dam im szansę aby się ich pozbyły i jeszcze raz podeszły do próby. Nie będę dociekał teraz czy te przedmioty miały mnie oszukać. W innym przypadku opuszczę Twój dom, a Twoje córki stracą na długi czas, być może nawet na zawsze, szansę dostania się na Dwór.

W czasie gdy czekał na odpowiedź lorda koncentrował się i sprawdzał okoliczne aury magiczne by wykryć ich rodzaj.

- Cóż, jesteśmy magami, nawet jeśli param się nekromancją i z pozwoleniem. Obawiam się, że na terenie całego domu działają zaklęcia ochronne. Ostatecznie nikt nie chciałby, aby cokolwiek zostało wykryte przez wrogów miasta lub ewentualnych nekromantów, którzy nie badają tej ścieżki magii po to, by wiedzieć jak się niszczy nieumarłych albo przejmuje nad nimi kontrolę...tylko do o wiele straszniejszych rzeczy.
Pokiwał głową.
- Nie zrozum mnie źle, Lordzie Aldanie, po prostu nawet jeśli dziewczęta rozebrałyby się do naga to nadal chronią je zaklęcia, które są wplecione nijako w domostwo i cały teren na którym się znajdujemy. Oczywiście, jeśli takie twe życzenie możemy udać się w inne miejsce lub mogę ściągnąć te zaklęcia, co byłoby jednak, to ostatnie, nierozważne.
- Czy istniej na ternie posiadłości miejsce nie chronione magia Lordzie?

Aldan zafrasowany podrapał się po brodzie.
- Nie na terenie tej posesji.
Mężczyzna rozłożył bezradnie ręce.
- Zaklęcia mogę ściągnąć jednak to nie jest zbyt dobry pomysł, ale możemy zawsze umówić się na takie badanie magiczne w innym miejscu.
- Zatem zapraszam Twoje córki, aby odwiedziły zamek przed południem tam przeprowdzę badanie. Najlepiej aby przybyły bez żadnych przedmiotów magicznych i zaklęć ochronnych. Jeśli badanie będzie pozytywne, to od razu poznają moją narzeczone siostrę i ich fraucymery.


Uśmiechnął się.
- Co do zdejmowania zaklęć ochronnych miejscu gdzie eksperymentuje się z nekromancją może być to faktycznie uciążliwe.
- Dlatego też, zgodnie z życzeniem Lorda, córki się stawią na badania. Uprzedzam, że będą posiadały magiczne przedmioty jak i zaklęcia ochronne na sobie, jednak!

Podkreślił strzelając palcem w powietrze
- Na czas badań oddadzą wszystkie przedmioty, a zaklęcia rozproszą!
- Rozumiem obawy, jest to oczywiste. Przygotuje wszystko tak by młode lady nie czuły żadnego dyskomfortu.


Popatrzył po siostrach.

-Może przejdziemy teraz do innych spraw, które zapewne Panie będą nudzić.

Spojrzał z łaskawym uśmiechem na Lorda.

- Możliwe…

Klasnął w dłonie, a dziewczęta skłoniły się i wyszły. Gdy Aldan i Javir zostali sami, mężczyzna zagadnął

- Zatem czym mogę służyć? Jakie masz pytania, Lordzie?
- Jak wiesz Marchia moja to ziemie graniczne. Być może będzie wymagała wprowadzenia oddziałów nieumarłych. Wprawdzie zapewne będą oni kontrolowni przez osoby, które uzyskają moje pozwolenie na to na moich ziemiach, lecz może być konieczny zakup, jakiś specjalnie stworzonych nieumarłych. Wspomniałeś też Lordzie o przedmiotach magicznych. Wojska ochraniające te ziemi zapewne będą potrzebowały chociażby tych najsłabszych. Na ten przykład choćby samych pocisków. Rozumię, iż w tej chwili trudno rozmawiać o warunkach skoro jeszcze nie wiadomo czego dokładnie będzie potrzeba. Chciałbym jednak poznać orientacyjnie Twoją ofertę.

-Magia, którą dysponuję jest potężna. I wiele też potrafię...dlatego mogę powiedzieć jedno- sporo będzie kosztować moja pomoc w takiej materii jak tworzenie ochrony czy samych nieumarłych na służbie i pod kontrolą...ale jednak będzie to opłacalne, jednak póki nie poznam żadnych szczegółów- póty nie będziemy mogli rozmawiać o konkretnych kosztach.
- Zatem orientacyjnie jakiego czasu potrzebował by twój ród na dostarczenie, dwóch setek mieczy, zdolnych ranić nawet odporne na zwykłą broń potwory, zaczarowane w stopniu podstawowym. Jaki byłby koszt takiego zamówienia. (+1)

-Zakładając to, że dostarczono by nam materiały które są wymagane czy też przy założeniu, że jednak te materiały sami mamy wyłożyć?
- Załóżmy, iż miecze odpowiedniej jakości byłby dostarczone, nie wiem zaś o jakich materiałach innych możecie mówić.

-O jakichkolwiek innych na przykład mieczach...bo teoretycznie ja mógłbym zlecić wykonanie odpowiedniej broni i zająć się generalnie wszystkim, an prostej zasadzie- dostaję tylko złoto i za określoną ilość czasu dostarczam gotowe zamówienie. W zasadzie wiele osób woli w ten sposób podchodzić do zamówień- dać złoto i niczym się nie martwić…. No ale odpowiadając na pytanie. Jeżeli założymy, że będzie to dwieście sztuk… I będzie broń doskonałej jakości do umagicznienia… To za całość wyjdzie jakoś, na oko.
Widać było, że mężczyzna liczy coś w pamięci.

- Około piętnastu tysięcy sztuk złota.
- Chyba jakiś błąd wkradł się wasze obliczenia, wszak cena miecza tak umagicznionego jest znacznie większa, cena tak była by do przyjęcia za dwadzieścia mieczy tak wykonanych.
-Chciałem być pomocny...złota nam nie brak, ale skoro nie chce Lord przyjacielskiej ceny, to niech będzie standardowo- dwieście tysięcy sztuk złota, za robocizne i za wszystko.


Pokiwał głową.

- Na razie jeszcze zamówienia nie składałem, więc jest to czysto teoretyczna rozmowa. Jeśli jednak miał by to być dar dla Tyra, to przyjąłbym Twoją przyjacielską cenę.

Aldan również pokiwał głową. Na co w odpowiedzi Javir pokiwał głową.

-Czy jest coś jeszcze Lordzie o czym chciałbyś pomówić? Bo jeżeli przemyślisz sprawę to możemy później, gdy sytuacja się wyklaruje, porozmawiać.
- Tak Będzie najlepiej zaspokoiłeś moją ciekawość Lordzie Javir. Wrócimy jeszcze do tej rozmowy gdy sytuacja będzie, już jak to powiedziałeś wyklarowana. Teraz pożegnam się. Niechaj Tyr będzie z tobą.


Przy tych słowach zwyczajem kapłanów Tyra po błogosławił dom. Przesyłając przez trzymany w dłoni symbol Tyra pozytywną energię. W powietrzu na chwilę pojawił się symbol Tyra.
Potem lekko pokłonił się Lordowi.
Lord Javir skinął głową w ramach podziękowania za rozmowę i błogosławieństwo.

- Do zobaczenia Lordzie Aldanie.



 
__________________
Choć kroczę doliną Śmierci, Zła się nie ulęknę.
Ktokolwiek walczy z potworami, powinien uważać, by sam nie stał się potworem.
gg 643974
Cedryk vel Dumaeg czasami z dopiskiem 1975

Ostatnio edytowane przez Cedryk : 23-03-2015 o 16:56.
Cedryk jest offline  
Stary 07-03-2015, 17:57   #27
 
Googolplex's Avatar
 
Reputacja: 1 Googolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputacjęGoogolplex ma wspaniałą reputację
Shana i Einar

Odwiedzając gildię Einar wcale nie spodziewał się miłego powitania. Branża w której się udzielał bynajmniej nie należała do przyjemnych i miłych. Tu każdy myślał jedynie o swoim interesie, a podkładanie nogi pozostałym uczestnikom tego wyścigu szczurów było uznawane za akt sprytu i zaradności. Niestety brakowało tu tego samego wyrachowania i subtelności, co w gildiach kupieckich, czy na dworach szlacheckich. No bo poco marnować pieniądze na trucizny, skoro sztylet w brzuchu działał równie skutecznie?

Na całe szczęście Einar nie miał wiele do zaryzykowania. W końcu sklep i tak już stracił, a na całe szczęście za jego głowę nikt jeszcze nie wyznaczył żadnej nagrody.Praca pasera miała to do siebie, że liczyła się ze znacznie mniejszym ryzykiem, niż fucha włamywacza czy nawet naciągacza. Dlatego wcale nie przejął się opryskliwym tonem Roszpunki i groźnymi spojrzeniami reszty zebranych.

- Mnie też bardzo miło Cię widzieć Roszpunka! – rzucił raźno, po czym gestem dłoni wskazał na swoją towarzyszkę. – To jest Shana. Jest wyjątkowo przydatną towarzyszką, jeśli chcesz wiedzieć – powiedział, po czym zwrócił się do elfki. – Shana, przedstawiam Ci Roszpunkę, wspaniałego karczmarza i człowieka interesu w jednej osobie – sposób w jaki wypowiedział ostatnie zdanie, nie miał w sobie krzty rozbawienia czy ironii. Riccetti zbyt dobrze wiedział, że w interesach z członkami gildii, za przeróżne podteksty lub żarty lądowało się w rynsztoku z kilkoma nowymi siniakami i opuchliznami.

- Szef jest u siebie? Mam do niego interes – dodał po chwili.
-A żebyś dzieciaku wiedział, że jest- Rzucił krasnolud dość opryskliwie - Pytał się nawet czy aby sobie kobiety nie znalazłeś i nie wyniosłeś się, zapominając, że nie wszyscy uważają, że byłeś...tym złym,a raczej sądzili, że jesteś oszukany, a nie oszust!

Tymczasem dziewczyna z wielka uwagą oglądała czubek głowy krasnoluda. A wychylała się przy tym i przekrzywiała bo i obiekt badawczy nie ułatwiał oględzin.
Krasnolud spojrzał na Shanę
-Chcesz zarobić trochę złota, mała?- Zapytał po kilku chwilach, gdy skończył lustrować salę - Mogłabyś piwo roznosić...Wino, jedzenie po stolikach, dobrze zapłacę i ochronę dostaniesz bo miasto potrafi być bardzoi nieprzyjemnym miejscem...w takich dzielnicach jak ta.
Elfka tylko głupio popatrzyła na krasnala.
- A po co? Sami nie mogą sobie wziąć?
- Zawsze starałem się robić wszystko jak należy i nie podpadać ulubionym dostawcą. Sam nie wiem skąd się ta zła opinia o mnie wyrobiła – Einar wzruszył ramionami. – I nie myślisz chyba, że odszedłbym bez pożegnania.

Następnie Riccetti rzucił wzrokiem na elfkę, po czym znów wrócił do Krasnala.
-Wychowała się w dziczy i nie zna tutejszych zwyczajów – wyjaśnił, najwyraźniej niezbyt zdziwiony jej słowami. Po chwili dyskretnie sięgnął do sakiewki i wyciągnął z niej dwie złote monety i położył je na blacie. –Muszę pogadać z szefem, a on zapewne nie byłby zbyt zachwycony gdybym przyprowadził ze sobą jeszcze jednego gościa. Mógłbyś mieć na nią oko i przypilnować by nie wpakowała się w jakieś tarapaty? Za to na pożegnanie dostaniesz jeszcze dwie… - ponownie przyjrzał się elfce i zmienił zdanie– …cztery monety.

-Dobre- Powiedział zgarniając złoto - To niech siada….jak masz na imię?-Zwrócił się do Shany
- Lashana.- Odparła po prostu i zaczęła mu się przyglądać zupełnie jakby liczyła włosy w jego rzednącej miejscami brodzie.
- Dobra jest. Jadłaś coś, piłaś? Bo mizernie wyglądasz -Stwierdził także przyglądając się badawczo.
- Ta grzywa to żeby zwabić partnerkę? - Całkowicie zignorowała pytanie, no ale czemu tu się dziwić, krasnoludów zbyt wielu w życiu nie widziała i niezmiernie ciekawiły ją ich zwyczaje. Zwłaszcza ich bujne brody, przecież to takie niepraktyczne ale może ozdobne?

Dziewczyna zauważyła, że krasnolud miał grobową minę i nagle wyszczerzył się w uśmiechu- Ta, można tak powiedzieć- Westchnął- Dobra młoda, tak to działa. Ja mam na głowie tych tutaj ludzi, którzy chcą zjeść i się napić. Generalnie jak chcesz pomóc to możesz pomóc, a jak nie to siadaj i nie ruszaj się. Jakbyś czegoś potrzebowała to mówić
- Chcę! Upolować coś? - Shana zawsze lubiła pomagać, i w ogóle z natury była dobrą duszą.
- Ta...w zasadzie można i tak- Zgodził się z elfką krasnolud i wskazał kciukiem drzwi Tam jest kuchnia. Będzie leżeć na nim kawał szynki. Weź ten kawał szynki, nadziej na jaki metalowy drąg i piecz nad ogniem, dasz radę?- Zapytał jej.
Shana ochoczo pokiwała głową i nie zwlekając pobiegła do kuchni.

Kuchnia przypominała raczej pobojowisko. Wszędzie walały się sztylety, noże, nawet jakaś halabarda stałą oparta o ścianę. Wykruszone pojemniki z giliny zawierały przyprawy, ale więszkość była po prostu zbrylona. No i faktycznie, na stole leżała kupa mięsa, raczej średniej świeżości. No i istotnie o ścianę stały oparte pręty i można było na nie nadziać mięso i nad szerokim kominkiem ruszt.

Z typową dla swej rasy zręcznością unikała walających się gratów. Podeszła do miesiwa i obwąchała je. Uznając, że jeszcze nadaje się do zjedzenia, rozejrzała się za odpowiednim rusztem. Nędzny płomyk nie zadowolił przywykłej do otwartego ognia dziewczyny.
Wrzuciła więcej drewna prawie zduszając ogień, ale i na to miała radę. Ogień jak wiedziała był żywy i musiał… oddychać!

Po chwili okna były już otwarte a do kuchni wlewał się zapach ulicy.
Już miała nabić mięso na pręt kiedy wpadła na znacznie lepszy pomysł. Po co jedną porcję jak można wszystko na raz wrzucić na ruszt. Zwłaszcza jak tu taki ładny kijek, w sam raz do tego. Chwilę męczyła się nim usunęła z kijka zbędne żelastwo, czymś takim można sobie jeszcze niechcący krzywdę zrobić.

Minęło kilka chwil a nad rusztem płonął dziarsko dzielny, wysoki płomień w którym mięsiwo nabierało odpowiedniego koloru i aromatu.
Dołożyła jeszcze kilka razy do ognia by nie zmalał zanadto. Zawsze fascynowały ją wzory które dym tak pięknie kreślił na sklepieniu. Mogła godzinami leżeć i obserwować te czarne pejzaże. A tu dodatkową zaletą było, że sklepienie miało niezwykle biały kolor. Poprosiła duchy ognia by zwróciły jej uwagę kiedy mięso będzie już gotowe ale na wszelki wypadek sama też uważała, z tymi duchami nigdy nie wiadomo, czasami bywają kapryśne.

Tym razem zaś ich kaprys był wielki. Shana czuła, że mięsko pali się lepiej od drewna. Drewno zaś paliło się bardziej jak zwykle. Kuchnia była dość spora, a mimo to pod jej sufitem gromadził się dym i co nie było raczej dziwne, widać było spaleniznę w okół komina. Kapryśne duchy nie służyły dzisiaj szczególnie, ale wszystko pod kontrolą!
Zadowolona z siebie doglądała mięsa. Próbowała kiedyś takiego dobrego z chrupiącą skórką i miała nadzieję, że duchy ognia pomogą jej uzyskać dokładnie ten sam efekt.
Czas mijał spokojnie, dzielne płomienie spisały się znakomicie przypiekając mięsiwo. Udało jej się nawet zrobić chrupiącą skórkę! Cała szczęśliwa pochwyciła kij z nadzianym mięsem i pobiegła do drzwi by pochwalić się Roszpunce.

- Już jest, już zrobione! - Zawołała od drzwi, wypuszczając kłąb czarnego dymu z kuchni. Sama wyglądała przy tym niczym demon z czeluści piekielnych, osmalona skóra i tak samo sukienka, w dłoniach pal z nadzianym na niego przypalonym nieszczęśnikiem, a na obliczu złowieszczy uśmiech zwiastujący rychłą zagładę.
Krasnolud uśmiechnął się najpierw, po czym popadł w śmiech i westchnął. Ewidentnie był rozbawiony
- Doskonale! Postaw na tym stole, niech przestygnie! - Pokiwał głową - Teraz drugie zadanie! - Rzekł wesoło - Jako, że pieczeń jest idealnie dopieczona, tylko trochę dymu się narobiło, ale to nic, weź idź no po wodę do studni, jest na zewnątrz, zaraz koło karczmy! Tu masz wiadro - podał wiadro zza kontuaru.

Dziewczyna niewiele myśląc, zamiast lecieć po wodę, wyszeptała modlitwę w języku lasu. Po chwili tuż nad wiadrem skondensowała się kula czystej wody i chlusnęła do środka. Shana wyszczerzyła się w uśmiechu.
Krasnolud zaśmiał się wesoło widząc co robi
- Wiesz, jak się znasz na zwierzętach jeszcze, to byłoby idealnie bo mam chorego psiaka! - Powiedział biorąc wiadro i niosąc na zaplecze.

Elfka podrapała się po głowie. Nie była pewna czy powinna iść za krasnoludem. No ale nie zawołał jej przecież, czyli chciał by poczekała. Tak przynajmniej wydedukowała, więc czekała.
- No dobre - Rzekł Krasnolud po powrocie - Co tam powiesz na temat tych zwierząt? Potrafisz się nimi opiekować? - Powiedział powoli - Bo mam psa...i chyba coś z nim nie tak, bo niby zdrowy, ale jakiś bez życia, a młody jest, więc…
Kiwnęła głową na potwierdzenie, choć sama nie była pewna czego właściwie krasnolud od niej oczekuje. To zwykle stado zajmowało się chorym i albo wracał do zdrowia albo ginął. Cóż, przeważnie ginął. Nie mniej jeśli mogła by czymś pomóc.
- Chyba… - To jedyne co mogła powiedzieć krasnoludowi.
- Popraw mnie, ale chyba oznacza to, że jesteś jakoś uzdolniona? No bo z tego co mówią, to wszystkie elfy potrafią zrozumieć zwierzę są...te...mentalnie uempatycznione czy jakoś tak...nie wiem czy to jest na zasadzie zrozumienia co mówią czy czują czy co, ale podobno tak jest...no, te które nie żyją na co dzień w mieście przynajmniej- Powiedział ostrożnie.
Dziewczyna zrobiła głupią minę, nie zrozumiała praktycznie ani słowa z tego co mówił brodacz. Oczywiście tylko dlatego, że w mieście posługiwali się jakimś dziwnym dialektem z mnóstwem zbędnych słów.
- Może zobaczę? - Zapytała niepewnie. Cóż w końcu mogło się złego stać? Najwyżej nie będzie w stanie pomóc.

Skinął głową i zaprowadził najpierw na zaplecze, gdzie już się wietrzyło, a później na plac, gdzie była buda i młody psiak, leżący w tej budzie. Obok były dwie miski, jedna z wodą, druga z mięsem. Psiak tylko spojrzał leniwie na elfkę i krasnoluda i położył łeb na łapie
- Widzisz? I on tak cały czas.
Nawet nie starała się zbytnio, od razu pomyślała tylko o jednym. Przecież jego naturą było żyć w grupie, a tu całkiem sam z dala od swoich…
- A co ma robić jak nie ma z nim nikogo? - Zapytała całkiem serio brodacza.
-W sensie, że taki samotny jest? - Zapytał ostrożnie - I to o to chodzi?
- Nooo… a nie widać? - Szczerze zdumiała się elfka, dla niej było to oczywiste, nawet mimo tego, że miejskie zwierze mogło inaczej reagować niż te które były jej bliskie.
- Dziwne….dziękuję, że żeś spojrzała, może to i problem…- Wyglądał na przekonanego-[ Dobra, pora wracać do środka…- Stwierdził krasnolud po czym Shana i krasnolud weszli do środka do baru.
 
Googolplex jest offline  
Stary 15-03-2015, 20:58   #28
 
Kaeru's Avatar
 
Reputacja: 1 Kaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumnyKaeru ma z czego być dumny
- Panie.
Kier uniosła delikatnie rąbek sukni i dygnęła. Lady Meleanea wyglądała zachwycająco, miała rude włosy i piegi tak jak ona, ale nie można było ich do siebie porównać. Lady Peonia była… cóż, dzieckiem. Kier w jej wieku bawiła się z innymi dziećmi, zdzierała kolana i łokcie.
Kątem oka odprowadziła Lorda Aldana i jego narzeczoną. Czuła obok siebie obecność Mistrzyni i jej wsparcie. Niesamowita kobieta.

- Generalnie... - rzekła Mistrzyni. - to jest właśnie elita miasta… Ludzie, którzy założyli Neverwinter mieli swoich potomków… Potomkowie zaś albo są dalej na terenie tego miasta, albo przybyli z czasem i wspomogli i wspomagają czasem tutejszych ludzi. Warto wiedzieć, kto jest kim - powiedziała.

- Tak podsumowując… - zagaiła Kier ściszając głos. - to czegoś szukacie, tak? Wcale nie chodzi o szlak handlowy ani o osadę, prawda? - rozejrzała się, czy aby na pewno nikt nie znajduje się zbyt blisko i zbliżyła się do magini. Spojrzała jej prosto w oczy. Rzadko to robiła. Prawie wcale. - Co tu się właściwie dzieje, Mistrzyni? Co ja mam robić? No i… - Zarumieniła się i delikatnie uniosła kiecę. - czy to jest konieczne? Przecież wiecie, że jestem prostą dziewczyną. Pasuję tutaj jak orcza pięść do kryształów. Drogich i delikatnych kryształów.
Wyrzuciła z siebie to co myślała przez cały czas i nagle poczuła się głupio. Może jednak nie powinna tego mówić? Może powinna poczekać do powrotu do gildii. Stało się, może Mistrzyni nie będzie na nią zła.

Mistrzyni tylko wywróciła oczami, ale wyglądała bardziej na rozbawioną niż złą czy zawiedzioną
- Widzisz, Kier…- powiedziała szeptem. - pewne sprawy omówimy, gdy będzie spokojniej, ale masz w jednym rację. Jesteś osobą, która ma silne, bardzo silne i potężne połączenie ze Splotem. Poza tym uważam, że marnujesz się jako zwykła dziewczyna i pisane jest Tobie coś innego, jak mycie naczyń w karczmie, nawet rodzinnej. No przynajmniej wcześniej, bo w sumie mieć na stare lata własną karczmę…- Na chwilę się zamyśliła. - No tak czy inaczej uważam, że możemy wracać do gildii, gdzie w końcu zaczniemy naukę to raz, a dwa wytłumaczę co i jak…

Możliwość powrócenia do gildii nagle wydała jej się zbawcza. Co prawda czuła się w niej nieswojo… ale nie aż tak ekstremalnie jak tutaj! No, i w końcu będzie mogła zdjąć suknie.
 
Kaeru jest offline  
Stary 17-03-2015, 18:00   #29
 
Hazard's Avatar
 
Reputacja: 1 Hazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputacjęHazard ma wspaniałą reputację
Einar i Shana

Einar wszedł na zapelcze i dalej ukrytymi drzwiami do małego, odgrodzonego placyku, podwórza. Dostęp był tylko od strony karczmy. Oficjalnie. Z tego podwóza poza powrotem do karczmy można było dostać się do budynku, przed wejściem stały dwa zakaprroy
-Czego?- Zapytał jeden z nich- Jak do szefa to...to szefa nie ma dla byle kogo!
- To chyba jak zawsze – odparł. –Powiedzcie mu, że Riccetti przyszedł i ma dla niego ofertę, na której można sporo zarobić.
-Ta, dobra- Powiedział ten sam- A teraz grzecznie sztylety, miecze i inne ustrojstwo, a kolega pójdzie powiedzieć i uprzedzić, że Riczeti przyszedł.- Einar zauważył, że facet wyciągnał i nadstawił worek, żeby móc wrzucić żelastwo
Einar bez słowa wyciągnął zza pasa sztylet i rapier, po czym wrzucił je do worka. Następnie uniósł nieco jedną nogę, schylił się i wyciągnął z podeszwy jeszcze jeden sztylet, który zaraz również dołączył do reszty.
Einar wszedł na górę. Tam te urzędował szef gildii, wiedział, że wołają na niego “Zgrabny”. Fakt ten wynikał nie z jego urody czy też wielkiego słownictwa czy ogłady.
- Einar, mój najlepszy przyjaciel i zawód - Westchnął - Podobno szukasz zemsty, niektórzy mówią, że zostałeś oszukany - Zaczął bez ogródek na jego widok - Siadaj chłopcze...wina?
Mocno zdezorientowany Riccetti rozejrzał się gwałtowanie po pomieszczeniu, w poszukiwaniu zabójcy bądź naładowanej kuszy wycelowanej w jego plecy. Ostatnio tak wiele razy mu grożono, że tak ciepłe powitanie wydawać się mogło nazbyt podejrzane. Jednak ku jego zdumieniu, nic niebezpiecznego na niego nie czyhało. “Przynajmniej do czasu, aż ten krzywy krasnal nie spuści z oczu tej nieobliczalnej elfki” - pomyślał ze zgrozą.
-Jeśliś łaskaw - z większym spokojem i opanowaniem przyjął ofertę Zgrabnego i usiadł. -Cieszę się, że zechciałeś poświęcić mi swój czas - zaczął ostrożnie, jednak mówił pewnie i swobodnie. -No cóż, muszę przyznać, że ostatnio ktoś podłożył mi nogę… Jednak nie mam zamiaru przedkładać zemsty nad interesy. Przyszedłem tu, ponieważ chciałbym Ci złożyć pewną propozycję, która może znacznie zwiększyć nasze wpływy i dochody. A moja zemsta będzie przy tym jedynie wisięką na torcie.
-I takie słowa są pieśnią dla mych uszu. Słucham uważnie - Upił łyk wina i westchnął - Powiedzmy, że są tutaj ludzie, którzy życzą ci źle młody, ale mam sposób by ich...powstrzymać z tym ich myśleniem życzeniowym...na jakiś czas - podkreślił i wymownie spojrzał w kierunku mężczyzny - Dlatego też chciałbym wiedzieć czy opłaci mi się szepnąć słówka tu czy tam…
-Zapewne ty również nasłuchałeś się co nieco o wyprawie na bagna i założeniu tam osady. Wszyscy mówią, że to istna żyła złota i niebywała okazja na zwiększenie swego majątku. Co byś powiedział na to, byśmy również nieco z tego uszczknęli – przy ostatnim zdaniu usta Einara ułożyły się w szelmowskim uśmieszek. –Nie myślałeś nigdy o poszerzeniu swych wpływów? Nowa osada, przez którą codziennie przepływać będą tabuny kupców, szlachciców i różnej maści podróżników, może dać gildii niepowtarzalną okazje. Jednakże nim ta osada powstanie, przydałby się ktoś, kto przygotowałby grunt pod nasze przyszłe plony. Ktoś kto potrafiłby, zorganizować dogodną, nie wzbudzającą niczyich podejrzeń siedzibę oraz nawiązał przyjacielskie stosunki ze strażą oraz władzami i zapewniła by nie przeszkadzali nam w naszych przyszłych… interesach. – powiedział z przekonaniem i pewnością siebie. –Myślę, że znasz mnie już na tyle, by wiedzieć, że byłbym w stanie podołać temu zadaniu.
O ile nie podejmiesz decyzji, a interes okaże się być lipnym. No dobra, zaufam ci chłopcze, tylko mnie nie zawiedź! Możesz być spokojny, póki co nikt nie będzie ciebie tutaj ścigał, ale jeśli mnie wykołujesz to sprawię, że żywy nie będziesz w stanie się pokazać w żadnym cywilizowanym miejscu na całym Wybrzeżu!- Zastrzegł.
-Nie musisz się niczego obawiać- Einar uniósł ręce na wysokość głowy. –Już wkrótce sprawię, że oboje będziemy znacznie zamożniejsi – powiedział, po wziął ostatni łyk wina. Po krótkiej chwili milczenia odezwał się ponownie. –Przydałby mi się również ktoś do pomocy. Ktoś silny i niezbyt rozgarnięty, by robił wszystko co mu każe, a zarazem lojalny, bym nie skończył pewnego dnia z nożem w plecach. Przychodzi Ci ktoś do głowy?
- A czasem dwa osiłki twej siostry nie są tego typu osobami? Głupie i chętne do pomocy zawsze?- Zapytał z zainteresowaniem- Chyba masz w sobie tyle czaru i uroku, by podpuścić ich? Bo jeśli nie to niby dałoby radę coś zorganizować, ale wiesz, nie lubię pomnażać kosztów…
-Nie chce mieszać Andrei w moje interesy, a w dodatku jej osiłki nie darzą mnie przesadną sympatią - stwierdził. -Możesz podrzucić mi kilka ksywek osób, które by się nadawały do tej roboty. Wybiorę jednego, może dwóch z nich i postaram się wytargować jak najniższą stawkę. Lepiej teraz zainwestować nieco więcej, niż potem stracić wszystko...
- Jest to zrozumiałe...no dobra. To teraz słuchaj. W dzielnicy, tutaj znajdziesz Rogatego, Bydlaczka i Grajka. Siedzą pewnie gdzieś, ale nei wiem gdzie, musisz się przespacerować. W dokach na pewno siedzi Jaszczur, Zębatka oraz Klopsik. No i uderz po okolicy jak chcesz, pytaj o Żabę, Kota oraz Myszora. Powinni siedzieć gdzieś pod miastem, pewnie się nudzą, myto ściągają/…
-Rogaty, Bydlaczek, Grajek, Jaszczur, Zębatka, Klopsik, Żaba, Kot, Myszor… Łatwo zapamiętać. Pogadam z nimi w najbliższym czasie. - uśmiechnał się szeroko, po czym wstał. -W takim razie to wszystko, co chciałem z tobą omówić. Nie będę dłużej marnować twojego cennego czasu - Einar uścisnął mu dłoń na pożegnanie, po czym dodał. -To do zobaczenia.

Riccetti wyszedł z pokoju, a po odzyskaniu swoich rzeczy, niezwłocznie ruszył w stronę baru, gdzie ostatnio zostawił elfkę. Jej widok wywołał w nim zaskoczenie, a zarazem ulgę. W prawdzie prze jego wyjściem, Shana była nieco mniej osmolona, a w po karczmie nie unosiła się taka gęsta warstwa dymu, ale mimo wszystko nie mógł narzekać.
-Ooo… Ty wciąż żyjesz - rzekł, po czym położył na blat przed krasnoludem cztery monety. -Dobra robota.
Następnie ponownie zwrócił się do Shany.
-Wracamy do karczmy. Tam się umyjesz, a potem mogę oprowadzić Cię dalej po mieście.
- Od razu po mieście. - Zaprotestowała dziewczyna.
- Pozbądź się przynajmniej tej sadzy z twarzy i chodźmy - odparł.
Shana szybko wytarła twarz w sukienkę i wyszczerzyła się radośnie.
-Mister, a złoto?- Odezwał się krasnolud- Płać.
-Starość nie radość mój przyjacielu. Wzrok już chyba nie ten… - Einar zaśmiał się, po czym jednym sprawnym ruchem zgarnął wszystkie monety z blatu i wręczył je krasnoludowi prosto do ręki. Następnie uznając tą sprawę za zakończoną spojrzał na elfkę. Westchnieniem skwitował jej poczyniania, po czym rzekł - Niech będzie… Później kupę ci nową sukienkę. Teraz zbierajmy się już stąd… śmierdzi tu spalenizną.
- Młody, myśmy się chyba, prawda nie zrozumieli. To była raptem zaliczka…-rzekł z uśmiechem, grając palcami na blacie
Einar, będąc już w połowie drogi od drzwi, odwrócił się i spojrzał na Roszpunkę.
- Od kiedy to zaliczkę płaci się po wykonaniu roboty? - zapytał. - W dodatku wyraźnie widać, że niezbyt przyłożyłeś się do swej pracy… - spojrzał znacząco na umorusaną w sadzy Shane.
-To do następnego - powiedział, po czym bez oczekiwania na odpowiedź Krasnala ruszył do drzwi
 

Ostatnio edytowane przez Hazard : 21-03-2015 o 17:45.
Hazard jest offline  
Stary 19-03-2015, 20:56   #30
 
one_worm's Avatar
 
Reputacja: 1 one_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputacjęone_worm ma wspaniałą reputację
Wszyscy poza Aldanem.

Dni były niespokojne i bez tego co się wydarzyło tej nocy. Niezależnie co nie robiliście, gdzie nie byliście, gdzie ludzi nie poniosło i czego nie robili , wszyscy przeżywali jedną rzecz- ogromną nocną burzę, która przyniosła opady gradu. Gradu wielkości kurzych jaj. Ludzie bajali, iż widziano wielkiego demona, ponurego żniwiarza, a może i jeszcze coś większego i gorszego. Czuć było wszechogarniającą panikę następnego dnia, gdy pogłoski zaczęły rozchodzić się po mieście, pogłoski nie wróżące niczego dobrego, pogłoski sugerujące same najgorsze rzeczy i same najgorsze scenariusze, a także niespodziewane.
Mimo napiętej sytuacji, ludzie poczuli się ponownie jakoś zjednoczeni jedną sprawą, o ile plotki były prawdziwe, o ile to była prawda. Ponownie poczuli zagrożenie i oddech czegoś złego na karku- stało się to w momencie, gdy do pokoju Aldana weszła służka by obudzić go na śniadanie.

Cały zamek przeszył niepokojący, wręcz paniczny krzyk. Krzyk który przerodził się w plotki i niepotwierdzone informacji. O ile Kier słyszała od mistrzyni coś o porwaniu, o tyle ludzie w mieście, szczególnie tacy jak Einar o tym, że same diabły i demony porwały go w czeluści.
Jaka jednak była prawda? Pewne były dwie rzeczy- Pokój Aldana zmienił się, wszędzie było widać krew, która zdążyła zbrązowieć, albo substancję podobną do brązowej, zastygłej krwi oraz tajemne znaki, znaki których ponoć nikt nie był w stanie odczytać, a o których jedynie szeptano nieśmiało wśród rodziny Karksteinów. Nieśmiało i z obawą. Czuć było pewien niedosyt informacji, gdzie głównie dominowały plotki o porwaniu przez demony i diabły. Mówiono, że to jakieś prastare rodzinne waśnie sprowadziły gniew samego Tyr’a, jednak nikt nie dawał w to wiary, prędzej skłaniano się ku temu, iż walczył z czymś na śmierć, do końca, jednak poległ bohaterską śmiercią. Poległ walcząc do ostatniej kropli krwi, którą utworzone przeklęte pentagramy z wypisanymi dziwnymi kształtami. Plotki szerzyły się co do natury samych kręgów magicznych jak i kształtów. Oczywiście tak samo prawdziwe i pewne jak i całe rzesze plotek na temat zniknięcia i tego co się stało właściwie z Aldanem.




Lord Neverwinter wierzył jednak, że to nie jest przypadek i Aldan będzie przydatny żywy, nie zaś martwy. Odprawiał msze u kapłanów, wzywał magów i nakazał szukanie go…obiecując intratną nagrodę miliona sztuk złota za żywego Aldana.
Naturalnie to sprawiło, iż do miasta przybyła cała szarlataneria w całej swej okazałości. Byli domorośli magowie, którzy podawali się za magów z Thay, aż nie pojawił się ich przedstawiciel, byli też i „szpiedzy”, którzy mówili, iż od dawna sygnalizowali spisek. Oczywiście nikt nie podawał konkretów.

Aldan
Ból. Pierwsze co poczuł Aldan to był ogromny ból w czaszce. Drugą rzeczą były okowy. Okowy które trzymały go w dłoniach i nogach, oraz zimna ściana. Przed nim stała osoba, ale wzrok był zbyt…rozmazany, by powiedzieć kto to… do momentu aż osoba się nie odezwała
- Głupi samcze, słyszysz mnie?- Spojrzała się na uwięzionego. Miała długie, srebrne włosy- Tak, słyszysz- Ale nie widział wyrazu jej twarzy, ani twarzy w ogóle. Za nią palił się ogień i widział tylko kontur tej osoby. Za nią…ogień wskazywał chyba na posąg jakiegoś pająka, ale nie można było być pewnym co do tego…
- Odpowiesz na parę pytań, zrobisz co zechcemy i może…MOŻE przeżyjesz…- Powiedział głos należący do kobiety.
 
__________________
Do szczęścia potrzebuję tylko dwóch rzeczy. Władzy nad światem i jakiejś przekąski.
one_worm jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:38.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172