Wodnica wyciągnęła otwarte dłonie, by odebrać złoto. Trudno, nie o taką umowę jej chodziło, ale w tej sytuacji albo wzięła co dawali, albo nie miała nic. Szybko schowała pieniądze do kieszeni i pobiegła, żeby zdążyć. |
-Doprawdy?- Sand otaksował hobgoblina uważnym spojrzeniem i pokiwał powoli głową. -Taak, potrafię to sobie wyobrazić. Czeka cię długa droga na szczyt, panie Taloman. Nie pożałuje pan, że będę podczas niej po pańskiej stronie.- Czarodziej spiął pas z komponentami na gołej skórze talii i zakrył go koszulą, a księge delikatnie owinął kawałkiem płótna i wrzucił ją do znalezionego w pobliżu worka. -Czas pokaże.- Mężczyzna splótł ręce na piersi i skupił wzrok na poczynaniach małej wodnicy. Dziewczyna ryba intrygowała go - była w dużej mierze tajemnicą, a Sand czuł niepowstrzymaną potrzebę poznawania ich. |
Syrena opuściła pełen biesiadujących marynarzy pokład i zagłębiła się w spokojniejsze trzewia pirackiego statku. Choć i tam, jak się okazało, nie brakowało wesołej kompanii. Coraz to, ktoś mniej lub bardziej chwiejnym krokiem pokonywał drogę na dół, zapewne w celu wyjęcia jakiejś części dobytku ze skrzyni na dolnym pokładzie. Uchyliła drzwi do kambuzy. Nikogo chyba nie było w domu. Dwie kury gdakały spokojnie w rogu. Na stołach nadal widać było częściowo nieposprzątane pozostałości po gotowaniu tego dnia. Szansa na pozostanie łakoci 30% d100= 28 Miała szczęście! Na jednym z blatów nadal stał talerz z paroma pasztecikami, choć już zapewne niezbyt ciepłymi. Elegancki talerz sugerował, że zostały na zapas, gdyby oficerowie zapragnęli w czasie swojej wieczerzy dokładki. Cóż, braku jednego na pewno by nie zauważyli. Gdy odnalazła już pierwszą rzecz, która ją interesowała mogła zając się celem dodatkowym. Wypowiedziała słowa zaklęcia, mając nadzieję, że nikt nie zachce sprawdzić, co też tam ktoś mamrocze do siebie w kuchni. Spell: detect magic Jej mistyczny zmysł natychmiast uległ wzmocnieniu. Z satysfakcją dostrzegła słabe i niewyraźne echo magii w pomieszczeniu. Pogłębiła koncentrację, ustalając, że magiczna aura należała do... Obskurnie wyglądającego, nadrdzewiałego haka abordażowego wiszącego jako ozdoba na jednej ze ścian. Był na widoku, ciężko było stwierdzić, czy Rybieflaki zauważyłby jego brak. Nie zdążyła dokładniej zbadać aury gdy... - Dziewko? Co ty tu u licha... - kucharz wyglądał jakby się dopiero co wybudził z trunkowej drzemki. - Uch... moja głowa... - zajęczał. - Jutro posprzątasz! - rzucił, poganiając ją, by sobie poszła. Jego kajuta była przy samej kuchni, zapewne więc słyszał jej inkantację. Cóż, zdobyła trochę informacji i pasztecik. Szybko wyszukała wśród tłumu jednookiego gnoma, który wcześniej domagał się przysmaku i sprezentowała mu tak upragniony łakoć. Małemu aż zabłysły oczy. -Dziękujhm! - rzucił tylko, już wciskając wyrób garmażeryjny w usta. Cóż, być może zyskała tym u niego pewną dozę przychylności w przyszłości, ale obecnie miała napięty plan działania. Nad ranem żałowała, że nie udało jej się rozmówić z gnomem-dezerterem, obecnie mogła być do tego jednak dobra okazja. Ciężko było stwierdzić, gdzie malec się podziewał. Po chłoście wydawał się raczej zmęczony i zrezygnowany, spróbowała więc na dole w sali sypialnej. Siedział tam w swoim hamaku i przeglądał się w srebrnym lusterku. Wyglądał na smutnego, choć drobne korekty ufryzowania i ułożenia kapelusza zdawały się przynosić mu krótkie chwile pokrzepienia. - Ach! Piękna morska istoto! - zaczął z emfazą, widząc zbliżającą się syrenę. - Wiedz, że twe egzotyczne oblicze w każdej innej sytuacji napełniłoby me serce bezgraniczną radością, jednakże... - uniósł w górę palec dla efektu i zamarł... - ...jednakże ono krwawi boleścią i do radości jest skrajnie niezdolne! Kocham i cierpię! - wyznał, przeciągając "r" i kończąc wypowiedź efektownym załkaniem. - Cierpię! Ma luba mną gardzi! Widziałem to dokładnie, gdy po srogiej kaźni leżałem u stóp oprawcy, gdy jego nikczemna stopa dotknęła mego... ciała! Ona się zaśmiała! Zaśmiała się, a me serce rozszczepiło się w pół! - załkał jeszcze przeciąglej i bardziej efektownie. - Moja Rosie, ta burza brunatnych włosów, ten uśmiech, gdy kładzie wysmukłą dłoń na stylisku swego topora... Jestem stracony! Ofiarą klątwy niemożliwej do zdjęcia! Ach gdyby tylko istniała droga do jej serca, gdybym był zdolny wśród krzewów ciernistych dojrzeć ten jeden świetlisty...! Rozpaczał. Aż od słuchania skręcało. *** Sand tymczasem miał mocne postanowienie odnalezienia swojego chowańca, no cóż, słowo to nie do końca właściwie określało stosunki obu istot, jednak nie to akurat było najważniejsze. Na pokładzie nie brakowało zwierząt, były tam świnie, kury, chyba z jedna klatka z kozą. Może ktoś porwał i chował też gdzieś jego towarzysza? Nachodził się po pokładach, starając się jednocześnie nie wpakować w jakieś kłopoty, wszak nie chciał znów wpaść sam na sam na jakąś grupę zwolenników bosmana. Cóż, wyglądało na to, że z resztą zwierząt jej nie było. A co jeśli oczarowany urodą Balzacca przygarnął go jakiś oficer albo nawet sam kapitan i teraz trzymał go w swojej kajucie? Teoretycznie było to możliwe, choć wydawało mu się... Po wielu chwilach poszukiwań wyszedł znów na pokład, ciepły, suchy wiatr wiał od wschodu, gdzieś tam, co najmniej sto mil dalej był zapewne nieskończenie wielki i tajemniczy kontynent Garundu. Na pokładzie nadal było głośno, ruch, wrzaski i harcujące w biesiadnym rytmie sylwetki utrudniały mu koncentrację, ale w końcu wyłapał mentalny sygnał. Papuga była gdzieś nad oceanem, ciężko było stwierdzić gdzie dokładnie, ale wątpił, by był w stanie wychwycić impuls ze znacznej odległości. Czyżby leciała za statkiem? Skoncentrował się. Czuł że była słaba i chyba... Głodna. Cóż, rybitwą to ona nie była... Może dlatego po początkowym impulsie, który wykrył pierwszego dnia potem już nie był w stanie usłyszeć jej emocji. Ktoś wrzasnął mu nad uchem, stuknęły garnce. Concentration d20+6 vs 11 = 14 sukces Łącząca ich więź nie pozwalała na przesyłanie złożonych myśli, ale poza osłabieniem i poirytowaniem czuł też lekkie echo... obawy? Jakby papuga bała się podlecieć bliżej i miała w związku z tym jakieś negatywne doświadczenia. - Maszt wam w rzyć! - zapiało nagle ochryple wredne, brzydkie papurzysko nadzorujące z góry pokład Goryczy niczym król swoje włości. |
Na tyradę gnoma eks-elegenata Perle opadły ręce. To znaczy płetwy. Do rozmowy podeszła w bojowym nastroju, gotowa obsobaczyć małego strachajłę z góry na dół i solidnie nastraszyć, ale po tym co usłyszała, mocno zwątpiła w skuteczność tej metody. Nie współczuła zupełnie gnomowi, ale sądząc po emfazie, z jaką wygłaszał swoje żale, raczej żadne groźby, prośby czy błagania nie zdołałby na niego wpłynąć, tak bardzo zdawał się być pogrążony w ciemnym dole swojego nieszczęścia. |
-Do kroćset! Znowu ty!- Zazwyczaj stoicki i wyzuty z emocji Sand wyszczerzył zęby w brzydkim grymasie złości. Przeklęte wyliniałe monstrum musiało przepędzać Balzacca, gdy tylko ten próbował się zbliżyć do statku. Czarodziej podszedł do miejsca w którym przysiadła okrętowa papuga i wzniósł oskarżająco palec, celując w ptasiego kryminalistę. |
Wodnica po wielu dyskusjach wreszcie zdobyła upragnione złoto na zakłady i pognała w tłum poszukać odpowiednich, zainteresowanych zawodami ofiar. Dobrze, że miała pieniądze, szybko bowiem jasnym się stało, że na pokładzie znano sztuczki gołodupców i zakłady zazwyczaj wymagały okazania już na początku stawianego dobytku. Cóż, może i z tego wymogu by się jakoś gestami wyłgała, ale na pewno nie byłoby to proste. W końcu znalazła odpowiednią parę, która do tego już chyba od dłuższego czasu popijała, więc zadanie mogłoby okazać się prostsze. Para to była iście oryginalna i do tego chyba niespecjalnie się lubiła. Na dwóch zydlach, przy małym, zbitym krzywo z desek stoliku siedziało dwóch olbrzymów. Jeden, śniadoskóry Rahadoumi o szlachetnej, choć wiecznie ściągniętej w smutku fizjonomii. I drugi, już nie śniady, ale czarny jak heban, mieszkaniec południowych dżungli Mwangi. Mimo że siedzieli koło siebie, nie spoglądali w ogóle w swoją stronę. Od czasu do czasu tylko po męsku chrząkali, popijając następny łyk i gapiąc się gdzieś w pustkę nad oceanem. Widać było, że ledwo się tolerowali. Gdy przedstawiła im gestami z czym przechodzi i pokazała złoto, czarny wielkolud wyszczerzył żółte zębiska. - Mała ryba szalona - pokazał dłonią gest sugerujący osobę opętaną przez złe duchy - Mała ryba będzie rzygać krwia i wić u stóp Shivikah - wskazał wymownie, gdzie będzie leżeć. Najwyraźniej był pewny wygranej w starciu z niewielką istotą. Cóż, gdyby była rosłym wielkoludem jak on zapewne dwa razy zastanowiłbym się nim ruszyłby już podpity w szranki, a tak? Drugi mężczyzna tylko skinął ponuro głową i ruszył w tłum, pewnie szukać chętnych do zakładów i przynieść garnce nierozwodnionego rumu. Nim wszystko było przygotowane trochę to potrwało, widać też było, że zdążyła się zgromadzić niewielka grupka zainteresowanych wyzwaniem marynarzy. *** Tymczasem Taloman ruszył w kierunku trafiającej właśnie bezbłędnie w tarczę niziołki. Niestety, trochę grogu ulało się przy tym z garnca na jej głowie, co od razu wywołało falę gwałtownych sprzeczek w interpretacji wydarzenia i jego wpływu na warunki zakładu. - Do kroćset! - wrzasnęła wściekła. - Widziałeś?! Ta przeklęta łajba poruszyła się na falach! - rzuciła w pretensją do hobgoblina. - U licha! Stracę przez to pewnie ze 20 monet! Bogowie mnie nienawidzą! - Była poirytowana, ale to od razu minęło, gdy wytłumaczył jej z czym do niej przychodzi. Od razu porwała skrzypki w swoje ręce, gładząc pięknie zdobione pudło z prawdziwym uczuciem. Przez moment oszołomiona była szczęściem, lecz w końcu dotarło do niej znaczenie wszystkich słów hobgoblina. - Jak to... wypożyczona? Posłuchała jeszcze, co miał do powiedzenia i ściągnęła twarz. - No... lepiej by się udało... Wszak dostałeś pełno złota... - odburknęła, ale widać było, że była szczęśliwa. Z prawdziwa przyjemnością drasnęła delikatny splot strun wydobywając z instrumentu parę dźwięcznych tonów. Z radości nie wytrzymała i podskoczyła do Talomana sprzedając mu soczystego buziaka w policzek. - Dzięki, brzydalu! Rosie indifferent > friendly Posiedział jeszcze trochę z niziołką, która przeszła do uważnego kontrolowania stanu instrumentu, coraz to wybuchając oburzeniem, gdy odnalazła nawet najdrobniejszy ślad niegodnego traktowania... A potem ruszył w stronę kwatermistrzyni, z której miał jeszcze nadzieję wyciągnąć trochę cennych informacji. *** Tymczasem dla wodnicy zaczynało się picie. Wyglądało to iście komicznie. W kręgu stało dwóch egzotycznych olbrzymów i mała morska istota, wszyscy mieli zdeterminowane miny i trzymali w dłoni spore kubki pełne rumu. Tłum zachęcał ich głośnymi okrzykami. Ich wkład w zakład postawiono sprawiedliwie na stół. -15gp Maheem CON d20+2 vs 15 = 15 sukces Shivikah CON d20+3 vs 15 = 21 sukces Wodnica CON d20+2(+4) vs 10 = 13 sukces Rum faktycznie należał do bardzo mocnych, przynajmniej dla istot, które nie miały przełyku przyzwyczajonego do obcowania z zabójczym kwasem. Mimo wszystko jednak wyglądało na to, że w tej kolejce ludzie również poradzili sobie całkiem nieźle. Czarnoskóry olbrzym zmrużył oczy i wskazał wodnicy ponownie miejsce na deskach pokładu, gdzie ta będzie leżeć w konwulsjach. Tłum wrzeszczał, pospieszając ich do następnej kolejki. Maheem CON d20+2 vs 20 = 22 sukces Shivikah CON d20+3 vs 20 = 11 porażka Wodnica CON d20+2(+4) vs 15 = 8 porażka Shivikah i Wodnica sickened Wodnej istocie zakręciło się w głowie, wielki czarny olbrzym obok niej czknął niepokojąco, mrugając oczami jakby tracił w nich ostre widzenie. Tłum wył życząc coraz to któremuś z pijących, by ten wyrzygał taki, czy inny organ. Maheem CON d20+2 vs 25 = 6 porażka, sickened Shivikah CON d20+3(-2 sickened) vs 25 = 6 porażka, odpada Wodnica CON d20+6(-2 sickened) vs 20 = 21 sukces Świat falował i tańczył, tłum wokół nich zdawał się przybliżać i oddalać, jakby odciągany na gumce. Ale ona stała i widziała przed twarzą opróżniony kufel. Coś obok huknęło. To wielki czarny Mwangi padł jak długi, lądując mniej więcej tam, gdzie wróżył to wodnicy. Chciała się uśmiać, ale wtedy gwałtownie wezbrał kwas w jej trzewiach. Została tylko ona i śniadoskóry Rahadoumi, tłum wrzeszczał jego imię - Maheem, ale nie brakowało też zwolenników "Skubanej Morskiej Wiedźmy". Drżącymi rękoma wzięli następny kufel, był przerażająco pełny. Maheem CON d20+2(-2 sickened) vs 30 = 6 porażka Wodnica CON d20+6(-2 sickened) vs 25 = 24 porażka Piła i piła, miała wrażenie, że mózg odkleja jej się od czaszki. Tłumu nie widziała już w ogóle. Z ledwością, dostrzegła padającego na kolana Rahadoumi nim sama poczuła deski pokładu tracąc kontakt z rzeczywistością. + 45gp +100xp dla Dziewczyny za wygranie pierwszych zawodów *** Kwatermistrzyni siedziała w kącie górnego pokładu na jednej z beczek, pociągając z garnca i od czasu do czasu rzucając jakiś komentarz do młodego chłopaka, który klęczał obok i wycinał nożem jakąś ozdobę... z kości? - Tak by się na szyję dało... By ładnie było... - rzuciła, gdy zbliżał się hobgoblin. O dziwo tym razem w jej spojrzeniu było jeszcze coś poza podziwem. Coś groźnego. - Widziałam jakżeś obłapiał tę małą bestię - rzuciła, pokazując kły i marszcząc swoją już i tak nieforemną facjatę. Towarzyszący jej chłopak nie mówiąc nic odsunął się trochę na bok, nie przestając jednak rzeźbić w martwym materiale. *** Plan Sanda jako improwizowany na szybko i w potrzebie chwili nie mógł być idealny. I nie był. Gdy czarodziej wskazał magicznemu drapieżcy innego ptaka, ofiarę mniejszą od niego, ten chyba pojął o co chodziło, było to wszak zgodne z jego naturą. Przynajmniej taką człowiek miał nadzieję, wybitnym znawcą zwierzęcej natury zdecydowanie nie był. Orzeł na silnych skrzydłach ruszył do przodu. Orzeł stealth d20+2= 15 Papuga percepcja d20+6 vs 15= 15 sukces Wredne ptaszydło zauważyło mknącego ku niemu drapieżcę. I wydarło się tak upiornie i donośnie, że mimo gwaru na dole nie było chyba żadnej istoty na pokładzie, która by tego nie usłyszała, przy tylu oczach nie było też problemu z dojrzeniem sporego ptaka. Rosie throwing axe d20+4(-2 za zasięg) vs 14= 16 trafienie Obrażenia 1d4+3=4 Bliski pirat dagger d20+2 vs 14= 16 trafienie Obrażenia 1d4+1= 5 Ku wyczarowanemu orłowi poleciała cała chmura pocisków, od prawdziwej broni, po kubki, garnce i inne śmieci, które piraci akurat mieli pod ręką. Pierwszy zranił go wierny, rzucony przez niziołkę toporek, potem jakiś sztylet... a potem, gdy ptak stracił sterowność, co popadło. - Pierwsza! Mój! - wrzasnęła radośnie niska wojowniczka doskakując do zdobyczy. - Będzie zacny roso... co u licha! - aż odskoczyła, gdy ptak nagle rozpłynął się w nicości. Zrobiło się niewielkie zamieszanie, które jednak szybko rozeszło się znowu po kościach. - Dziwactwa Garundu... - mamrotali pod nosem marynarze, czasem czyniąc ochronne znaki. Cóż, cokolwiek za dziwy to były, najwyraźniej okazały się zupełnie niegroźne. Paru piratów wydawało się jednak czujniejszych, a i broń trzymali bliżej. +2 do trudności wszystkich akcji nocnych Wyliniała papuga zaśmiewała się rechotliwym głosem spoglądając na nich z takielunku. *** Perła bluff d20+10(+2 Perła jest kobietą) vs 16= 17 sukces Conchobhar indifferent > friendly Gnom przestał rozpaczać i zaczął z uwagą wsłuchiwać się w słowa mermenki. - Zechcesz więc zostać... Mą powierniczką? Mym przewodnikiem po krętych drogach kobiecych pragnień i radości? Nicią przewodnią w labiryncie niewieścich myśli? W takim razie oczywiście, że gotów będę stanąć w twej obronie, gdy złe moce zechcą pozbawić mnie twej rady i dobrej myśli! Wyraźnie się ożywił, a oczy mu rozbłysły. Zasypał ją całym potokiem pytań o kobiecą naturę, jej doświadczenia i legendarne miłosne sztuczki podwodnej rasy. - Czyż prawdą jest, że... że męskie soki mermenów podstawowym składnikiem są sławnego napoju miłości? - rzucił nagle, czerwieniąc się. - I prawdą, że zaśpiew najpiękniejszych z waszych niewiast za sprawą magicznych oddziaływań najtwardsze oczarować potrafi serce? Każde pytanie wyraźnie pogłębiało sympatię gnoma do syreny, choć tak po prawdzie to ciężko było wyrokować, na ile jego żywiołowe zapewnienia wsparcia naprawdę okażą się obowiązywać w chwilach prawdziwego zagrożenia. |
Sand zgrzytał zębami ze złości, ale po prawdzie za swoje niepowodzenie mógł winić tylko siebie. |
- Tak. Nie. Tak. Tak... - Perła próbowała się jakoś bronić przed powodzią pytań, ale gnom był niestrudzony. W końcu nawet przestała się trudzić wysilaniem mózgownicy i po prostu zmyślała odpowiedzi jak leci, wiedząc że na pokładzie nie ma raczej specjalisty od podwodnych stworzeń, który mógłby zweryfikować jej rewelacje. |
- Obłapiać? Tam nawet nie ma za co złapać. Nie to co - staksował ją wzrokiem. - Napijmy się pogadajmy. Taloman wie jakie samice są godne uwagi.- zakończył |
Taloman intimidate d20+10 vs 14= 17 sukces Pół-orczyca zawarczała, wyraźnie połechtana jego uwagą. - Tak... Wojownik potrzebuje prawdziwej, silnej samicy. - stwierdziła z lubością, zeskakując z beczki. Widać było, że skutecznie przekonał ją, iż taki samiec jak on raczej nie zainteresowałby się na poważnie jakąś tam mikrą niziołką. Usiedli przy forkasztelu i zaczęli sączyć trunek. Kwatermistrzyni po chwili przywołała do nich młodego chłopaka, który siedział przy niej wcześniej. - Ten młody samiec to Jack - wyjaśniła. - Trochę słaby we łbie, ale bogowie mu w łapach wynagrodzili, różne takie piękne figurki wyciąć potrafi, a nożem ciskać jako mało kto! Chłopak miał długą czuprynę, sprawiającą wrażenie odcinanej od garnka, choć już długi czas temu. Zdawał się zupełnie zatopiony w swoim zajęciu, jakby niezbyt dostrzegał otoczenie, był dość atletycznie zbudowany, raczej nieobca mu była praca. Taloman sense motive d20+2(+2) vs 20= 7 porażka Hobgoblinowi ciężko było rozgryźć dzieciaka, może w przeszłości doznał jakichś dramatycznych krzywd i zamknął się w sobie, a może faktycznie po prostu urodził się chory na głowę. Wydawało mu się, że chłopak od czasu do czasu kątem oka spogląda na zielonego wojownika, ale może faktycznie robił to nieświadomie, tak naprawdę nie pojmując w pełni tego, co tam widzi. - Ach... do psiej juchy... Poczułabym znowu krew wroga na gębie! - rzuciła orczyca z rozmarzeniem. - Już nawet nie pamiętam tego uczucia, gdy ostrze mego topora zagłębia się z trzaskiem w jakimś plugawcu! Oparła się o niego, mocnym zdecydowanym ruchem, który chyba w tej sytuacji miał sygnalizować czułość. Nie posunęła się jednak do niczego więcej, gadając dalej. - Choćby i nawet jakieś morskie diabły postanowiły teraz zaatakować Gorycz! Tak, jak było dwa lata temu przy Szponach Czorta, gdy przeklęci parchaci wyleźli na ląd, gdyśmy tam przybili i biesiadowali po zatopieniu Czarnego Szkwału! Cała plaża ich krwią spłynęła, a woda zaróżowiła się aż po granicę wzroku, do dzisiaj mam w skrzyni zasuszony łeb najroślejszego z nich! Gadała i gadała, on starał się nakierować ją na interesujące go tematy, ale coraz to zagłębiała się w naturalistycznych opisach zamierzchłych rzezi, rozpaczając nad tym, iż przy obecnych obowiązkach ma tak mało czasu na to, co najważniejsze życiu. Czyli wypruwanie flaków bliźniemu, albo ewentualnie okropieństwom, które się akurat zamiast niego nawiną. Im więcej piła tym bardziej jej myśli krążyły wśród krwawych tematów i ciężko je było nakierować na właściwe tory. Siedzieli tam aż zrobiło się naprawdę ciemno, a ona już ledwo gadała. Cóż, nie było jednak tak, że niczego się nie dowiedział, choć ciągłe powroty do wspomnień bitew nie ułatwiały mu wyciągnięcia szczegółów. Wyglądało na to, że kapitan niespecjalnie przepadał za Scourgem, ale za to bardzo cenił sobie pierwszego mata, pana Plugga, który z kolei bardzo cenił sobie usługi nikczemnego bosmana. Pan Plugg ze wszystkich oficerów służył najkrócej pod Harriganem ale bardzo szybko zyskiwał przychylność kapitana, niektórzy nawet gadali, że traktował go trochę jak syna. Jeśli zaś chodziło o Jape'a pół orka, któremu z rana nowi obili facjatę, to kwatermistrzyni dużo o nim nie wiedziała, był najmitą, który dołączył do załogi dobrowolnie i bił kogo kazali, o ile otrzymywał sprawiedliwy udział w łupach, może i był atrakcyjnym samcem, ale już od początku pokazywał, że kwatermistrzynią nie jest zainteresowany. Co zaś tyczyło się Sandary Quinn, to wyglądało to na pewnego rodzaju temat tabu na pokładzie. Na tym etapie opowieści orczycy były już coraz bardziej nieskładne, hobgoblin wyłapał więc tylko, że zaatakowała bosmana i podburzała innych, co kapitan odebrał jako zdradę i chciał przeciągnąć ją pod kilem. Ale chyba bosman stanął w jej obronie i zaproponował, że najlepszą karą, będzie oddanie jej na męki. Plugg najwyraźniej uważał ten pomysł za barbarzyński i obrzydliwy, preferował prostą karę śmierci, ale z jakiegoś powodu namówił w końcu kapitana, by i ten dał swoje przyzwolenie. Historia była to wielce skomplikowana i większość informacji pochodziła z plotek. Tak naprawdę większość albo niewiele wiedziała i część zmyślała, albo wiedziała i milczała, bo gadanie o buncie potrafiło być na statku bardzo niebezpieczne. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:51. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0