Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 31-10-2020, 10:12   #51
 
Umbree's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputację
Nie sądziła, by rozdzielanie się w tak ponurym, dziwnym miejscu było dobrym pomysłem, ale skoro Jane i Sam chcieli się rozejrzeć po okolicy, to przecież nie mogła im powiedzieć, że mają iść z nimi. Wiedzieli przecież co robią, poza tym w razie jakichś problemów na pewno daliby im jakoś znać. Odprowadziła ich tylko wzrokiem i ruszyła za pozostałymi, przyglądając się zaniedbanym domom po obu stronach uliczki. Nigdy nie sądziła, że trafi do miejsca, w którym w środku dnia na zewnątrz nie będzie żadnego ruchu.
- To, co przeraża tych ludzi, musi być naprawdę groźne - powiedziała do reszty, zerkając po ciemnych oknach i wzmocnionych drzwiach. - Ciekawe, czy to tylko ten wampir, czy jeszcze coś innego...

Nie musieli długo szukać źródła płaczliwego jęku, gdyż stara, oświetlona kamienica z uchylonymi drzwiami sama wskazała im, gdzie mają się skierować. Enola nie sądziła, by pozostawianie otwartych drzwi było rozsądnym rozwiązaniem w tej wiosce, ale widocznie myśli osoby, która to zrobiła zaprzątało coś ważniejszego, niż własne bezpieczeństwo. Przeraźliwy płacz to właśnie sugerował.

Wnętrze domu nie było pierwszej świeżości, więc właściwie od razu skierowali swe kroki na piętro, za źródłem płaczu. W oświetlonej świecą sypialni natrafili na starszą kobietę tulącą do siebie jakąś brzydką maskotkę. Na pytanie Enoli, czy wszystko w porządku, kobieta zaczęła opowiadać swoją historię. Widać było, że ledwo radzi sobie z sytuacją, którą opisała. Z jednej strony było jej kobiety żal, że jej córka uciekła, ale z drugiej - jeśli matka trzymała ją w zamknięciu przez całe życie z obawy przed tym, że latorośli może coś się stać, to to było… chore. Nadopiekuńczość wypaczała relacje i mieli przed sobą najlepszy przykład. Inna rzecz, że dziewczyna musiała być nieźle zdesperowana, skoro postanowiła dać nogę w takim miejscu, gdzie na każdym kroku mogło czaić się zagrożenie i śmierć.

Niemniej, Enola nie chciała odmówić kobiecie pomocy.
- Nie spotkaliśmy Gertrudy na swojej drodze - powiedziała po Courynie. Sama też chciała zapytać o zamek i tajemniczego jegomościa, który mógł wezwać córkę kobiety do siebie, ale towarzysz był szybszy. - Jeśli jednak gdzieś po drodze na nią natrafimy, damy jej znać, że martwi się pani o córkę i chce, żeby wróciła do domu. Czy Gertruda zabrała coś ze sobą? Zachowywała się jakoś inaczej, zanim uciekła? Ma jakieś znaki szczególne? - Półelfka zasypała nieznajomą pytaniami.
 
Umbree jest offline  
Stary 01-11-2020, 18:28   #52
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Nie spotkali ni żywej duszy, którą można by zapytać o drogę. W jaki sposób funkcjonowało to społeczeństwo? Nikt nie uprawiał pola, nikt nie sprzedawał swoich towarów, ani nikt ich nie kupował. Nie krzątali się przy hodowlanych zwierzętach, ani nawet nie chodził nikt po wodę do studni.
- Taki stan nie może trwać długo - Samwise zerknął na Jane, kiedy oboje już zrezygnowali z dalszych poszukiwań i skierowali się w drogę powrotną. - z czego utrzymują się ci ludzie?

Postąpili kilkadziesiąt kroków, a echo od uderzeń trzewików Samwise'a o kamienny bruk nieprzyjemnie rozbrzmiewał w dojmującej ciszy. Szyld karczmy do której dotarli zakołysał się na wietrze skrzypiąc i pobrzękując cicho.
- Krew Winorośli - przeczytał na głos rudowłosy mężczyzna - Ktoś ma niezwykle ponure poczucie humoru. - zapukał kilkukrotnie.

Rzeczywiście... mężczyzna o zimnych zielonych oczach i równo przyciętych bokobrodach, który później okazał się tutejszym karczmarzem prezentował się na osobę całkowicie pozbawioną frywolnej wesołości i poczucia humoru w całym swym kolorowym spektrum.

Bard nie odezwał się po tym jak karczmarz wpuścił ich do środka, ostrożnie tylko, jako wyraz szacunku złapał kontakt wzrokowy i obdarzył go minimalistycznym, powitalnym gestem, lecz ten nie odwzajemnił go. Samwise zdjął swój błękitny płaszcz i przewiesił go niedaleko kominka, aby drobinki mgły, które osiadły na ubraniu mogły odparować. Swoją lutnię odłożył nieco dalej, by wysoka temperatura nie wypaczyła drewna.

Odwzajemnił uśmiech posłany im przez tajemnicze kobiety, ograniczył się jednak do lekkiego uniesienia kącika ust i krótkiego pozdrowienia.

Teraz kiedy Samwise nie był odziany w zewnętrzne nakrycie, Jane mogła zobaczyć kołyszący się na szyi swojego towarzysza medalion przedstawiający biały obłok chmury na niebieskim tle. Był cały wykonany z drewna, a zawieszony na rzemieniu. Samwise schował go za jasno-szarą koszulę akurat w czas, kiedy postąpił w ich kierunku burmistrz Barovii.

Samwise skorzystał z zaproszenia, odpiął jeszcze miecz i odłożył go obok lutni i usiadł przy wskazanym stoliku.
- Zwą mnie Samwise Avaron - przywitał się bard i spojrzał na Jane, nie przedstawił jej jednak - Myślę, że najtrafniej byłoby powiedzieć, że... zabłądziliśmy w te strony przypadkiem. Topicie smutki, czy świętujecie? - skinął na opróżniony kielich, zmieniając temat.

Bard pozwolił rozmowie się toczyć, kiedy Jane nie była zainteresowana przejmował inicjatywę, lecz znacznie częściej starał się słuchać. Zwłaszcza burmistrza. Po jakimś czasie, kiedy burmistrz był już po dwóch kolejnych kielichach, sięgnął do swej kieszeni po list, który znaleźli jakiś czas temu i wręczył go burmistrzowi, bez zbędnych komentarzy.

 
Rewik jest offline  
Stary 01-11-2020, 18:55   #53
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację

Cytat:
„Prawo jest prawdziwym ucieleśnieniem,
Wszystkiego, co jest doskonałe,
Nie ma w nim żadnej skazy ni błędu,
I wy, moje drogie, będziecie ucieleśniać Prawo,
Gdy tylko z wami skończymy...”
– Abatka Szkoleniowa do nowicjuszek Zakonu Płomiennego Serca Stwórcy.
Przepełnione żalem odgłosy zaprowadziły Ritę i towarzyszącą jej trójkę poszukiwaczy przygód do starej, rozpadającej się kamienicy. Po drodze minęli oni rzędy ponurych, zgarbionych zabudowań, lecz nawet na ich tle cel podróży prezentował się szczególnie żałośnie. Marvella ostrożnym krokiem wkroczyła do środka podupadłej budowli. Stąpała powoli, jej dłoń spoczywała na rękojeści wielkiego miecza, zaś oczy w napięciu obserwowały zaciemnione wnętrze. Nie umknęło jej uwadze, że wystrój był nie tyle skromny, co wręcz nędzny. Do tego wszechobecny odór zgniłego jadła i starości drażnił jej nozdrza. Siostra zakonna zastanawiała się, jak w ogóle można żyć w takim brudzie i chaosie. Osoba mieszkająca w tym miejscu musiała być skrajnie zdesperowana lub całkiem obłąkana. Pedantyczna i perfekcjonistyczna kobieta poczuła instynktowny wstręt do potencjalnego lokatora-abnegata, o ile w ogóle obiekt posiadał jakiegoś żywego mieszkańca. W jej zakonie nowicjusze dostawali razy za krzywo ułożoną narzutę czy słabo wymieciony bród. Takie zaniedbanie było dla niej praktycznie niewyobrażalne.

Na parterze poszukiwacze przygód nie znaleźli zarówno nic wartego uwagi, jak i również śladu żywej duszy. Trop w postaci rosnącego na sile zawodzenia jednak szybko poprowadził czwórkę obcych ku schodom na górę. Inspekcja piętra budowli, które to prezentowało się nie lepiej niż parter, ostatecznie doprowadziła ich do sypialni, gdzie zastali jakąś starszą kobietę. Wizualnie prezentowała się niezwykle mizernie. Enola zapytała ją, czy wszystko z nią w porządku, ale nie uzyskała sensownej odpowiedzi. Nieznajoma była głęboko pogrążona we własnych majakach, przez cały czas trzymając kurczowo jakąś pluszową zabawkę. Po chwili jednak zaczęła nieskładnie opowiadać historię o swoim nie tak dawno zaginionym dziecku.

W trakcie gdy zrozpaczona matka mówiła, Ritę przelotnie zainteresowała trzymaną przez nią maskotka. Wciąż nie rozumiała sensu tego typu zabawek. Do czego niby miały służyć? Lekcji anatomii? Czy może jako cele treningowe podczas praktyki strzelectwa? Z drugiej strony nigdy nie widziała, by jakiekolwiek pacholę zajmowało się tymi rzeczami w taki sposób. Jakie więc było ich przeznaczenie? Przecież dzieci nie targały ich ze sobą bez powodu. W uporządkowanym świecie wszystko musiało mieć sens i przypisaną przyczynę. Jednak odpowiedź na tę zagadkę jakoś umykała czempionce wiary, co wielce ją nurtowało. Białowłosa w ogóle nie wiedziała, po co młodym jakiekolwiek przedmioty wykraczające poza narzędzia niezbędne do wykonywania swoich obowiązków i utrwalania wiary w Stwórcę. Sama nigdy nie miała żadnej własności prywatnej, czy rzeczy osobistych.

Po wysłuchaniu całej opowieści kobieciny Marvella doznała zawodu, ponieważ nie dostrzegła w jej zeznaniach żadnych znamion przestępstwa. Każda matka w końcu miała prawo przetrzymywać swoje nieletnie potomstwo w domu i wychowywać zgodnie z własną wolą, o ile nie przyuczała go do występku. Dziecko także nie złamało żadnego ustanowionego prawa, uciekając z domu, chociaż samo włóczęgostwo już podlegało karze. W każdym razie nie była to sprawa dla świętej justycjariuszki, raczej jakiegoś przesadnie szlachetnego prywatnego śledczego lub grupki naiwnych gołowąsów szukających tanich przygód. Jedyne co było rzeczywiście coś warte w zeznaniach zrozpaczonej matki, to wspomnienia o „zamku Ravenloft” i osobniku, który miałby rzekomo „wezwać” jej potomkinię. Rita nie musiała być Enolą, by zręcznie zebrać wszystko, czego się dotychczas dowiedziała do kupy i wyciągnąć interesujące wnioski. Świadectwo matki w połączeniu z ogólną atmosferą panującą w zamglonej krainie i samym mieście, wiedzą o nieumarłych, listem martwego posłańca i panoramą upiornej doliny, którą ujrzała niecałą godzinę wcześniej, bardzo mocno sugerowały, że w górującym ponad mieściną okazałym zamku z czarnego kamienia mieszkał jakiś niezwykle stary i potężny wampir. To on musiał nękać okoliczną ludność i zasiedlać tutejsze ziemie nieumarłym pomiotem. Wszystko, prócz przyczyny ich pojawienia się w tej krainie, zaczynało łączyć się w całość w głowie szafirowookiej. Pewna była również tego, że Stwórca oczekuje od niej, że pozbędzie się tej krwiożerczej karykatury żywej istoty z Barovii i niczym boska misjonarka zaprowadzi w niej helmicki porządek. Na szczęście nie była w tym sama. O ile inni mogli mieć jakieś obiekcje, na paladyna Lathandera bez wątpienia mogła liczyć w kwestii likwidacji nieumarłych. I choć jej serce wręcz rwało się do ubicia maszkary, wiedziała, że była to pieśń odległej przyszłości. Jako roztropni przeciwnicy, zanim utną głowę naczelnej bestii, muszą osłabić ją poprzez zniszczenie jej okolicznych agentów i trupich sług. To powinno mocno nadwyrężyć zarówno jej wpływy, jak i zredukować dostępne dlań zasoby podczas finalnego starcia.

Ritę wcale nie interesowało tęskniące do pociechy serce smutnej matki, a jedynie sprawy najwyższej wagi (czyli naruszenia prawa i porządku), co wykluczało jej udział w tej kabale. Couryn zdążył już zapytać o to, co wydawało jej się istotne. Dlatego jedynie dla zachowania formalności zadała jedno pytanie, choć w oparciu o zeznania kobiety spodziewała się odpowiedzi przeczącej.
— Powiedz mi obywatelko Barovii, czy Twoja córka została porwana?
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 07-11-2020 o 09:59.
Alex Tyler jest offline  
Stary 05-11-2020, 00:50   #54
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację

Szloch zaprowadził ich na piętro bardzo zaniedbanego domu. Płakała dojrzała kobieta, której córka najwyraźniej zaginęła. Mieli co prawda swoje sprawy na głowie, ale poczciwa natura Nicodemusa nie pozwoliła mu przejść obok tego problemu obojętnie. Zrozpaczona matka nie wydawała się być w tym momencie w pełni władz umysłowych, ale jej opowieść wydawała się dziwnie znajoma i przywoływała złe wspomnienia.

-Rozejrzę się za Twoją córką. Jeśli będzie taka możliwość to sprowadzimy ją do domu. - Starał się pocieszyć kobietę.

Chwilę później, kiedy już wychodzili, zwrócił się do towarzyszy.

-Jeśli gospodarz zamku i wampir z listu to ta sama istota to dziewczyna mogła zostać magicznie zauroczona. Myślę, że jest to równoznaczne z porwaniem. - Spojrzał na Ritę, po czym dodał.

-Kobiecina może równie dobrze bredzić, a jej córka może być już martwa od lat. Podpytajcie proszę miejscowych, jeśli nadarzy się okazja.

 
shewa92 jest offline  
Stary 06-11-2020, 17:58   #55
 
Ayoze's Avatar
 
Reputacja: 1 Ayoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputacjęAyoze ma wspaniałą reputację



Twarz kobiety nabrała nieco spokojniejszego wyrazu, gdy Enola i Nicodemus zapewnili, że powiadomią Gertrudę o trosce jej matki, jeśli ją spotkają.
- Dziękuję. Niewielu w tych czasach spotyka się ludzi, którzy chcą pomóc bezinteresownie. Zwłaszcza starej kobiecie, której jedyne dziecko postanowiło uciec z domu. Nawet nie wiecie, jak ją kocham i jak mi jej brakuje. - Przytuliła do piersi ponurą maskotkę. - Gertruda nic nie zabrała ze sobą. Ubrała się i zniknęła. Nawet zapomniała o Panu Guziku. - Kobieta po raz kolejny spojrzała na przytulankę i uśmiechnęła się smutno. - Nie zachowywała się inaczej. Miała tylko ten sen… koszmar… Bredziła coś o zamku Ravenloft, tym na wzgórzu co stoi. Gdy ją obudziłam, bo krzyczała mocno, przytuliła się do mnie i pocałowała w policzek. Zupełnie jak za czasów, jak była mała. A potem, rano, nim się obudziłam, już jej nie było… Ma duże, naprawdę duże, niebieskie oczy. Jest bardzo ładna. Bardzo…

Wtedy jakby przypomniała sobie, o co zapytał ją Couryn.
- Zamek Ravenloft jest zamieszkany przez diabła Strahda von Zarovicha! To wampir! Pastwi się nad ludem Barovii. To jego ziemia a mieszkańcy są jego poddanymi - powiedziała. - Do zamku nikt nie ma wstępu, a ktokolwiek chce odwiedzić Stahda, kończy marnie. Mam nadzieję, że nie oczarował Gertrudy i nie ściągnął jej do siebie. To byłby dla mnie koniec świata. - W jej oczach pojawiły się łzy. - Jestem Miriam, ale wioskowi nazywają mnie Szaloną. Proszę, odnajdźcie moje dziecko, to jedyne, czego chcę. Nie wiem, czy została porwana, czy odeszła dobrowolnie, czy pod wpływem uroku. Bo ten wampir umie omamiać. Umie sprawić, że za nim pójdziecie gdzie tylko chce i nawet wasza silna wola nic nie pomoże! - Spojrzała z szalonym wyrzutem na Ritę, po czym znów zaniosła się płaczem.

Nie było sensu jej pocieszać, gdyż wiedzieliście, że niczego to nie zmieni, więc pożegnaliście się i opuściliście dom Szalonej Miriam. Rozmawiając wróciliście na główną ulicę, gdzie znajdowała się gospoda. Sama i Jane nigdzie nie było widać, więc po raz kolejny spróbowaliście dobić się do “Krwi Winorośli”. Tym razem wystarczyło walnąć dwa razy pięścią w drzwi, by po krótkiej chwili te się otworzyły. Stanął w nich potężnie zbudowany, wysoki mężczyzna o twarzy mordercy. Patrzył na was wzrokiem zupełnie pozbawionym emocji, jakby nie miał w sobie żadnych uczuć.
- Wchodzić i się nie trzaskać - mruknął szorstko i odsunął się, byście mogli przejść. Nie miał nawet problemu z tym, żeby Sheera towarzyszyła Courynowi. Wyglądał, jakby mało co go obchodziło.

Główna sala, zastawiona stołami i ławami, wyglądała schludnie. Po prawej stronie od szynku wiodły na górę schody niknące gdzieś w mroku piętra, na ścianie po lewo znajdował się spory, murowany kominek, w którym leniwie płonął ogień. Oprócz niego, sala oświetlona była wiszącym pośrodku sufitu kandelabrem i kilkoma lampami. W środku niewielu było gości. Przy jednym ze stolików w rogu napotkaliście wzrok trzech odzianych w dziwne, różnokolorowe stroje ładnych kobiet z czerwonymi chustami na głowach, które bacznie wam się przyglądały. Wszystkie były czarnowłose i śniade; miały w sobie coś nieuchwytnie tajemniczego, a ich delikatne uśmiechy były połączeniem nienazwanej namiętności i zuchwałości. Jedna z nich wskazała długim, pomalowanym na czarno paznokciem Sheerę.
- Tylko niech ten kotek nie nasra na środku sali, bo będziecie to sprzątać - rzuciła wesoło i zaśmiała się, a towarzyszki jej zawtórowały.

Przy odległym stoliku pod oknem, po przeciwnej stronie tego, przy którym siedziały kobiety ujrzeliście najpierw przystojnego mężczyznę o długich do ramion blond włosach. Odziany był w dobrej jakości ubranie, zdradzające wyższe pochodzenie. Wraz z nim siedzieli Samwise i Jane a na blacie stał dzbanek wina i trzy kieliszki. Ruszyliście szybkim krokiem w ich stronę.



Na pytanie o powód, który sprzyja opróżnianiu butelki wina, Ismark spochmurniał.
- Piję za mojego ojca, Kolyana Indirovicha, który przez całe życie służył tej wiosce i jej mieszkańcom - powiedział, a Samwise wyczuł po jego głosie, że mężczyzna naprawdę cierpi. - Odszedł kilka dni temu, gdy jego serce poddało się ogromnemu stresowi wywołanemu przez tego… - Burmistrz zagryzł wargi, by nie powiedzieć czegoś nieodpowiedniego. Zerknął też przelotnie przez ramię Sama, gdzie po przeciwnej stronie siedziały trzy piękne kobiety. - Zmarł wskutek częstych odwiedzin potworów hrabiego Strahda von Zarovicha, który rządzi całą tą krainą. - Dopił wino i polał następną kolejkę, gdy Arik zjawił się z dzbanem i dwoma dodatkowymi kieliszkami.

- Te trzy kobiety, o których wspomniałeś, przyjacielu, to właścicielki “Krwi Winorośli” - wyjaśnił, ściszając głos. - Alenka, Mirabel i Sorvia. Należą do wędrownego ludu Vistani, który jako jedyny może przekroczyć Mgły Barovii. Podobno służą samemu Strahdowi… A skoro nie rozpoznaliście Vistanich, to znaczy, że nie jesteście stąd… Mgły przeniosły was tutaj, prawda? - Uśmiechnął się ponuro. - Jeśli tak, to musicie wiedzieć, że tutaj nikt nikomu nie ufa, a lasy pełne są potworów z najgorszych koszmarów. I, przykro mi to mówić, ale nie będziecie w stanie się stąd wydostać. Każdy, kto został tu sprowadzony i próbował wrócić do siebie, umierał po wejściu w Mgły. Wygląda na to, że utknęliście tu na dobre. - Wziął kilka łyków wina. Jego wzrok stawał się mętny.

Samwise wyciągnął list, który znaleźli przy martwym chłopaku w lesie i podał go Ismarkowi. Ten przeczytał go szybko i zmarszczył brwi. Wydawał się być zaskoczony.
- Nie wiem, skąd to macie, ale to na pewno nie jest charakter pisma mojego ojca - rzucił z przekonaniem. - Nie wiem, kto napisał ten list, ale na pewno nie Kolyan Indirovich. - Ismark złożył kartkę i oddał Samowi. - Niemniej, pewne fakty się zgadzają… moja siostra, Irina…

Nie dokończył, gdy rozległo się gromkie walenie do drzwi. Arik leniwie wytoczył się zza szynku, podszedł do drzwi, odsuwając zasuwę, po czym je otworzył. Sam i Jane słyszeli krótką informację, zwalisty barman odsunął się i w środku pojawiła się reszta drużyny. Ruszyli do zajmowanego przez was stolika. Wtedy jedna z Vistanich wskazała długim, pomalowanym na czarno paznokciem Sheerę.
- Tylko niech ten kotek nie nasra na środku sali, bo będziecie to sprzątać - rzuciła wesoło i zaśmiała się perliście, a towarzyszki jej zawtórowały.



Czwórka, która pojawiła się w karczmie, przysiadła się do stolika zajmowanego przez nieznajomego, Jane i Sama, a ten szybko przedstawił wszystkich. Ismark był bardziej, niż zadowolony, że jest was w Barovii więcej i kazał donieść barmanowi Arikowi kolejne cztery kieliszki i jeszcze więcej wina. Szybko wyjaśnił też dopiero co poznanym gdzie są, kim dokładnie jest i że list nie został napisany przez jego zmarłego ojca. Wspomniał też o trzech kobietach, które wciąż wam się przyglądały.

- Nie rozumiem tego, to musi być jakiś ponury żart… albo sprawka Strahda - powiedział i przejechał dłonią po twarzy. - Ostatnimi czasy przeklęty wampir wysłał swoje bestie, by zaatakowały naszą posiadłość. Robiły to w dzień i w nocy, przez kilka dni, aż serce mojego ojca tego nie wytrzymało. Gdy zmarł trzy dni temu, ataki nagle ustały. Niestety, to nie był koniec. Strahd odwiedził moją siostrę Irinę dwa razy i… - Ściszył głos, by Vistani go nie usłyszały. - Ugryzł ją. Myślałem, że zamieni się w taką samą bestię, jak on, ale jak na razie nic takiego się nie stało. Wszystko z nią w porządku. Muszę ją jednak jak najszybciej zabrać z Barovii, gdyż tu nie jest bezpieczna… myślę o mieście Vallaki, ale sam nie dam rady tego zrobić, a wioskowi nie chcą mi pomóc, chociaż wielokrotnie mogli liczyć na mojego ojca. Boją się Iriny, bo Strahd się nią interesuje…

Upił nieco wina.
- A wasze pojawienie się w wiosce z pewnością nie jest przypadkiem, dlatego chciałbym prosić was o pomoc. Pomóżcie mi przetransportować moją ukochaną siostrę Irinę do Vallaki. Zapłacę wam trzydzieści sztuk złota, tyle mam zaoszczędzone. Oprócz tego mogę dać wam mapę Barovii, zapewnić nocleg i jedzenie, dopóki nie wyruszymy. Kto wie, może po drodze, albo w samym Vallaki dowiecie się, jak możecie się stąd wydostać? Sam nie znam sposobu, by przejść przez Mgły, ale być może traficie na kogoś, kto zna. Resztę rozmowy powinniśmy dokończyć w mojej posiadłości. - Ismark dopił wino i zostawił kilka monet na stole. - O ile oczywiście się zgadzacie. Myślę, że przy odrobinie dobrej woli z waszej strony, możemy się dogadać i być dla siebie pomocni. Co wy na to?
Spojrzał na was wyczekująco.


 
Ayoze jest offline  
Stary 07-11-2020, 12:59   #56
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Miriam nie była zbyt pewnym źródłem informacji, a Couryn nie był nawet pewien, czy ucieczka/porwanie Gertrudy miało faktycznie miejsce tydzień temu. Równie dobrze mogło się okazać, że od tego dnia minęło kilka miesięcy czy lat, z czego matka dziewczyny nie zdawała sobie sprawy. Trzeba by było porozmawiać na ten temat z innymi mieszkańcami tej miejscowości. Oczywiście o ile uda się kogokolwiek nakłonić do otworzenia ust, o drzwiach nie wspominając.
Z drugiej strony dość trudno było szukać kogoś, o kim się wiedziało tylko tyle, że ma duże niebieskie oczy. Potrzebowali zdecydowanie więcej informacji.
- Jaka wysoka jest Gertruda? - spytał.
- Jest średniego wzrostu, nieco wyższa ode mnie - odpowiedziała Miriam.
- A kolor włosów? Brunetka, blondynka? - zadał kolejne pytanie.
- Ma długie, piękne brązowe włosy.
- W co była ubrana w chwili zniknięcia? Była w nocnej koszuli, czy z szafy zniknęły jakieś jej rzeczy?
- Zniknęła tylko jedna, granatowa suknia, którą kiedyś, chyba rok temu, znalazła zapakowaną w formie prezentu przed drzwiami. Nigdy nie dowiedziałyśmy się, od kogo ten prezent, ale suknia jest szykowna i na pewno droga.
- Dziękuję. Będziemy się rozglądać za Gertrudą - obiecał, zanim opuścili progi ponurego domostwa.

* * *


Jeśli Miriam nie oszalała do końca, górujący nad wioską zamek należał do miejsc, które należało omijać szerokim łukiem, a gospodarz i zarazem właściciel zamku należał do osób, z którymi lepiej było się nie spotykać.
Jeśli, oczywiście, wampira można było nazwać osobą...
No i jasną rzeczą było, iż Barovia nie należała do miejsc, w których warto się było zatrzymywać na dłużej. Wampiry nie należały do istot, które ktokolwiek chciałby mieć za sąsiada, a wszyscy wiedzieli, że im starszy wampir, tym potężniejszy.
I gorszy.
Gertruda Gertrudą, ale lepiej byłoby się stąd wynieść jak najdalej.

* * *


Tym razem drzwi gospody stanęły otworem.
Co prawda karczmarz wyglądał na kogoś, kto zarabia na traktach mordując napotkanych przechodniów, ale pozory czasami myliły, a lepiej było spędzić czas pod dachem niż pod gołym niebem.
Poza tym karczmarz był sam, a ich była (wraz z Sheerą) siódemka.

- Jest dobrze wychowana - odparł Couryn i pogłaskał Sheerę po łbie. Ugryzł się w język i powstrzymał się przed porównaniem wychowania tygrysicy do wychowania niektórych znajdujących się w "Krwi Winorośli" osób.
On też był, w zasadzie, dobrze wychowany.

Jane i Sam, którzy wcześniej zdołali dostać się do środka, siedzieli przy stole wraz z młodzieńcem, który - jak się okazało - był synem nieżyjącego burmistrza.
Ismark przedstawił parę znanych i nieznanych Courynowi informacji, z których najciekawszą zdała się zaklinaczowi wieść o ugryzieniu Iriny przez wampira. Nie dziwił się, że młody burmistrz mówił o tym szeptem. Wieść gminna głosiła, iż osobę ugryzioną należy jak najszybciej zakołkować, pozbawić głowy a potem spalić, co było radykalną metodą mającą uniemożliwić pojawienie się na ziemi kolejnego wampira.
Co prawda Rita miała na ten temat inne zdanie, ale zazwyczaj przeważała opinia tych, których było więcej. I strach przed wampirami.
Couryn podzielał opinię Ismarka, że im dalej od zamku się znajdą, tym lepiej, ale miał jeszcze parę pytań.

- Wyjazd do Vallaki to dobry pomysł - powiedział. - Wyruszymy z tobą. Takie przynajmniej jest moje zdanie - dodał.
Miał nadzieję, że inni się z nim zgodzą i że nikt nie wpadnie na pomysł, by szturmować zamczysko Strahda.
- Jeszcze jedno - przypomniał sobie. - Kiedy zniknęła Gertruda? Rozmawialiśmy z jej matką - wyjasnił.
 
Kerm jest offline  
Stary 07-11-2020, 15:44   #57
 
Umbree's Avatar
 
Reputacja: 1 Umbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputacjęUmbree ma wspaniałą reputację
Cóż, Enola nie dziwiła się, że Miriam nosiła przydomek “Szalona”. Jej opowieść była chaotyczna, nie można było być nawet pewnym, ile faktów odnośnie zaginięcia Gertrudy naprawdę się zgadza i jak to wszystko zostało rozłożone w czasie. A może dziewczyna już nie żyła i matka, żeby wyprzeć ze świadomości ten przykry moment po prostu wmówiła sobie, że córka uciekła? Ponoć medycyna znała takie przypadki. Tak, czy inaczej, Dickens zamierzała rozejrzeć się za Gertrudą, jeśli będą mieć z drużyną taką możliwość. Może też dowie się czegoś o niej od miejscowych.
- Jeśli ta opowieść jest prawdziwa i Gertruda naprawdę została oczarowana przez tego wampira, to mam wrażenie, że ten drogi prezent w postaci sukni był właśnie od niego - powiedziała do pozostałych, gdy już wyszli z kamienicy. - Pewnie to wszystko zostało przez niego dobrze przygotowane. Oczywiście jeśli Miriam mówi prawdę, bo jej przydomek wśród lokalnych zapewne nie wziął się z niczego. Trzeba będzie o to popytać. I o samą Gertrudę.

Wrócili pod karczmę i tym razem udało im się wywołać kogoś, kto otworzył drzwi. Mężczyzna nie wzbudzał zaufania, ani swoim wyglądem, ani zachowaniem. Takich to można było spotkać w ciemnych uliczkach Neverwinter i źle skończyć a pozbawione emocji oczy nieznajomego nie zwiastowały nic dobrego. Wpuścił ich do środka, jednak Enola wciąż miała się na baczności, dłoń zwieszając luźno na rapierze. Na szczęście gospodarz nie miał zamiaru wykręcić im żadnego numeru. Przynajmniej na razie. Uwagę jednej z kobiet siedzących w rogu skwitowała tylko krzywym uśmieszkiem i ironicznym komentarzem.
- Kocica umie się zachować, nie to, co ty, droga pani.

Jane i Samwise siedzieli z jakimś przystojniaczkiem, dzięki któremu dowiedzieli się, co ogólnie w trawie piszczy. Znaleziony przy trupie list nie był napisany przez ojca Ismarka, tak przynajmniej twierdził burmistrz. Czyli co? Ten cały Strahd napisał wiadomość, którą nieboszczyk miał dostarczyć… gdzie? I po co? Zwabić tutaj "mężnych i zuchwałych", by wampir mógł się na nich pożywić? A może po coś innego. Pytań była masa, odpowiedzi niewiele. I jeszcze siostra Kolyanovicha. Ponoć ugryziona dwa razy przez Strahda… wedle wszystkich książek, które Enola czytała, to musiało oznaczać przemianę w wąpierza, a tymczasem Ismark twierdził, że siostra zachowała człowieczeństwo. Swoje na ten temat powiedziała też Rita i być może rzeczywiście było tak, że ten wampir potrzebował jej do czegoś ważniejszego, czego jeszcze nie wiedzieli.

To wyglądało Enoli jak jakaś misternie utkana intryga. Uwielbiała takie sprawy.
- Zgadzam się, że powinniśmy pomóc Ismarkowi, wychodzi na to, że póki co jest tutaj naszym jedynym punktem zaczepienia - powiedziała zaraz po Courynie i zwróciła się do burmistrza. - Domyślasz się może, dlaczego ten cały Strahd obrał sobie Irinę za cel? Będę chciała też zobaczyć te jej ugryzienia, jeśli to nie problem. Tam, skąd pochodzę, zajmuję się przeróżnymi sprawami kryminalnymi i śledztwami paranormalnymi, dlatego wybacz moją śmiałość, ale chcę tylko pomóc i upewnić się, że twoja siostra nie stanie się w końcu wampirem.

Nigdy wcześniej nie widziała z bliska wampirzych ugryzień, dlatego warto będzie "zbadać" Irinę i zapisać w notatniku spostrzeżenia. Oprócz tego rozrysować całe drzewko tej dziwnej sprawy, ale to potem, gdy będzie miała wolną chwilę. Po tym, jak Couryn zapytał o Gertrudę, ona zapytała o matkę.
- Co możesz nam powiedzieć o Miriam? I dlaczego ludzie nazywają ją "szaloną"?
 
Umbree jest offline  
Stary 07-11-2020, 16:31   #58
 
Rewik's Avatar
 
Reputacja: 1 Rewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputacjęRewik ma wspaniałą reputację
Samwise otwarcie przyglądał się kobietą, kiedy te postanowiły "przywitać" jego towarzyszy i później gdy zauważyły, że ktoś na dłużej zawiesił na nich wzrok.

Kiedy do rozmowy dołączyli pozostali, wycofał się i głównie słuchał. Potwierdził skinieniem chęć odwiedzenia burmistrza, zresztą razem z Jane taki mieli zamiar od samego początku, lecz dane było im poznać młodzieńca akurat tutaj, w karczmie.

Gdy towarzysze postanowili mimo wszystko zacząć wypytywać Ismarka tutaj, wstał, by przysposobić się do wyjścia.
 
Rewik jest offline  
Stary 07-11-2020, 21:49   #59
Młot na erpegowców
 
Alex Tyler's Avatar
 
Reputacja: 1 Alex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputacjęAlex Tyler ma wspaniałą reputację
Cytat:
„Nie ma dobrobytu bez prawa i porządku.”
– ustęp z Wielkiej Księgi Prawa, pióra Przeoryszy Almatei z Zakonu Płomiennego Serca Stwórcy.
Gdy inni drobiazgowo rozpytywali panią gospodarz o szczegóły Rita pozwoliła sobie poprosić wyznawany przez siebie aspekt Helma, by pomógł jej wyczuć wszelkie magiczne emanacje w okolicy. W głębi duszy nie podobał jej się ten dom i jego mieszkanka, zatem liczyła, że taki akt rzuci, chociaż nieco światła na to podejrzane miejsce. Jednak drobiazgowa inspekcja obiektu pod względem pozostałości wpływów Splotu niczego nie ujawniła. Kamienica okazała się być w istocie zwykłym budynkiem, mieszkanka zaś prozaiczną, pozbawioną rozsądku matką. Nawet jeśli jakakolwiek operacja magiczna miała tu miejsce, już dawno jej ślad zanikł.

Wizyta w rozpadającej się kamienicy Szalonej Miriam nie obfitowała zbytnio w istotne informacje. Poza jedną. Dzięki pewnym fragmentom niespójnych zeznań ogłupiałej kobieciny mroczne domysły Rity wyklarowały się ostatecznie w obraz Strahda von Zarovicha, potężnego wampira, który pastwił się nad ludem zamglonej Barovii. Spragniony ludzkiej krwi syn nocy władał tutejszą ziemią przy użyciu terroru i żelaznej ręki. Biedni mieszkańcy mimo woli stali się poddanymi potwora. I pewnie siostra zakonna nie dostrzegałaby w tym nic zdrożnego, gdyby nie to, że ów władca był czarnoksiężnikiem, nekromantą i pomiotem chaosu. Jeśli również był uzurpatorem i bezwzględnym przestępcą toby w zupełności wystarczyło, by mogła poddać go surowemu sądowi.

Z kolei jeśli chodziło o Gertrudę, to jej zrozpaczona matka nie wiedziała, czy odeszła dobrowolnie, czy też pod wpływem uroku. Potwierdziła jednak to samo, czego pomna była sama sędzia-krzyżowiec. Nieumarły krwiopijca potrafił omamiać urokami, przeto użycia zaklęcia naginającego wolę nie dało się wyrugować. A takie coś kwalifikowałoby się już jako porwanie przy użyciu czarnoksięskich sztuczek. Co było zarówno przestępstwem formalnym, jak i plugawym bezeceństwem. Esencją zbrodni. Potwierdzały się nauki jej Zakonu, iż sztuki magiczne i bezprawie zawsze szły pod ramię. Konstatując to, białowłosa wykrzywiła twarz z odrazy. Szczególnie że odpowiedź obłąkanej na jedno z pytań Couryna tylko wzmocniło w niej przekonanie, że potwór upatrzył sobie dziewkę na metresę. Deterministycznie zorientowana Marvella nie wierzyła w przypadki, zwłaszcza takie jak tajemnicze pojawienie się drogiej sukni przed domostwem, Enola chyba też, bo zadawała się potwierdzać jej opinię odnośnie tych podejrzanych okoliczności. Gdy członkini siostrzeństwa wraz z towarzyszami opuszczała ponurą kamienicę Nicodemus podzielił się z nią zbieżnym spostrzeżeniem odnośnie magicznego porwania. Szafirowooka tylko skinęła mu głową. W obliczu tego posępnego faktu słowa były zbędne.

Schodząc po kruszących się schodkach, pośród poskręcanych, gruzłowatych drzew rosnących na frontowym trawniku przed zaniedbanym, prastarym domem, dojrzała leżącą kolekcję wielkich, osobliwie uformowanych przez naturę głazów. Może było to tylko złudzenie spowodowane zbyt długim przebywaniem w krainie jak z nokturnalnego pejzażu, jednak dostrzegła w ich ułożeniu coś na ślad złowróżbnej przepowiedni. Wojenna kapłanka pociągnęła nosem, z niesmakiem wspominając mroczne, cuchnące stęchlizną zakamarki starego domu i zamglony las pełen nieumarłych. W jej mniemaniu krainę tę bezzwłocznie należałoby wypalić oczyszczającym ogniem Stwórcy.


Niewiele czasu później razem z towarzyszami ponownie dotarła do tutejszej karczmy, tym razem jednak jej odrzwia rozwarły się po zapukaniu. Otworzył im nieprzyjemny typ o łotrowskim obliczu. Rita zmierzyła go inkwizytorskim spojrzeniem. Mieszkańcy tej krainy wyglądali dlań, jakby niedawno wybiegli spod pręgierza. „Może nie było przypadkiem, że dane ziemie obrał sobie za własność feudalną wampir” pomyślała.

Nieźle oświetlona główna sala austerii zastawiona była zadbanymi stołami i ławami, co utrafiło w gust ceniącej porządek monastycznej zbrojnej. Zauważyła też, jak schody koło szynkwasu wiodą w ciemność, bez wątpienia jednak prowadziły do komnat sypialnych. Uwagę nowoprzybyłej przykuły również krzątające się w środku trzy smagłe dziewki odziane w dziwne, różnokolorowe stroje i czerwone chusty. Widziała w trakcie „Długiego Marszu” kilku Calishytów, Thayan i Rashemitów, ale tak orientalny typ urody dostrzegła pierwszy raz. Z obycia jednak przypominały zwykłe trzpiotki. Nie dumała więc dłużej nad ich pochodzeniem. Nie warte były jej uwagi.

W końcu trafiła z kompanami przed oblicze mężczyzny o długich do ramion blond włosach. Ubrany był w przyodziewek zdradzający lepsze pochodzenie. Wraz z nim siedzieli Samwise i Jane. Po wymianie uprzejmości i dokonaniu pierwszych formalności Ismark, mianujący się burmistrzem lokalnych włości, kazał donieść barmanowi Arikowi kolejne cztery kieliszki i jeszcze więcej wina. Rita jednak stanowczo zaprotestowała. Wolno jej było spożywać alkohol jedynie w celach religijno-ceremonialnych. Poprosiła w zamian o mleko krowie albo kozie. Byle nie sfermentowane.

Cytat:
„Prawo i porządek stanowią najlepsze lekarstwo dla naszego schorowanego świata.”
– tytuł kazania wygłoszonego przez Siostrę Przełożoną Novennę Agrande w klasztorze Zakonu Płomiennego Serca Stwórcy podczas Ceremonii Uhonorowania Stwórcy na początku Shieldmeet, 1380 Rachuby Dolin.
Nie trzeba było dużo czasu, by rozmowa zeszła na znaleziony przy martwym posłańcu list. Kolyanovich stanowczo zaprzeczył temu, że został napisany przez jego ojca. Co sprawiło, że wojenna kapłanka się zadumała. Może to wampir, Strahd von Zarovich, podszywał się pod burmistrza, by ściągać naiwnych śmiałków na zatracenie do swojego posępnego zamczyska? Kolejne słowa Ismarka rozjaśniły sytuację w mieście. Ostatnimi czasy krwiopijczy pan na włościach bez ustanku nękał jego posiadłość atakami bestii. Miało to sprawić, że jego staruszek niefortunnie zemrzał. I chyba w tym po części był cel chaotycznej kreatury, bo oddany przez Kolyana Indirovicha duch zbiegł się z ustaniem ataków. Nie był to jednak koniec koszmaru familii. Jakimś cudem wampirzy lord dostał się dwukrotnie do ich domostwa i w czasie pobytu pokąsał siostrę Ismarka, Irinę. Młody mężczyzna biadał nad jej losem i zastanawiał się, czy, i kiedy, dokona ona transformacji w identyczne, chaotyczne wynaturzenie. Białowłosa jednak poznawszy dalsze szczegóły, pospieszyła z wyjaśnieniem, odwołując się do swej wiedzy o nieumarłych pomiotach.
— Wampir musi wysączyć swą ofiarę aż do śmierci, nie ostawiając ni kropli posoki. Potem nieboszczyka ciało w ziemię ciśnięte być musi. Li w takim wypadku w spętanego sługę swego oprawcy nieszczęśnik się obróci. Tedy imaginuje sobie, iż bestia nie szuka jeno kolejnej ofiary. A zamiaruje sobie coś poważniejszego odnośnie twej siostry Ismarku — jej słowa zabrzmiały złowieszczo, choć były wyłącznie prawdą wypowiedzianą z uderzającą szczerością.

Po jej wyjaśnieniu rozmowa toczyła się dalej. Kobieta uznała za interesujące, że również zdaniem świeżego burmistrza Barovii wizyta grupy poszukiwaczy przygód w jego krainie nie była przypadkiem. Owszem, mogło być to wynikiem paskudnych machinacji upiornego Strahda, ale także woli samego Stwórcy. I za tym drugim optowała bitewna zakonnica. W każdym bądź razie podzielała zdanie mężczyzny i miała szczerą nadzieję, że ów akt przeznaczenia, który zwiastował jej proroczy sen z „Błękitnego Gryfa”, sprawi, że uda się uwolnić przeklętą krainę od wpływu plugawego wampira. Pierwszym krokiem ku temu miała być pomoc Kolyanovichowi w przetransportowaniu ukochanej siostry Iriny do jakiejś Vallaki. Potworowi ewidentnie zależało na dziewce, zatem pomoc Ismarkowi równała się z zadaniem mu bolesnego ciosu, na co Rita z przyjemnością przystała.

W toku dyskusji jednak helmitka wyłowiła pewną rzecz, o którą nie omieszkała mężczyzny zapytać.
— Dlaczego powściągasz język w towarzystwie tych dziwnych kobiet?
Gdy jej ciekawość zaspokojono, zapytała jeszcze o rzecz bardziej istotną z punktu widzenia jej misji oraz podejścia do życia.
— Wampir jest hrabią z oficjalnego nadania, bądź racji pochodzenia? Zapytuję, bowiem zastanawia mnie czy okoliczne włości prawnie do niego należą, czy też jest potworem, który jeno uzurpuje sobie władzę nad tym zakątkiem?
 

Ostatnio edytowane przez Alex Tyler : 28-05-2021 o 17:01.
Alex Tyler jest offline  
Stary 11-11-2020, 00:54   #60
Kowal-Rebeliant
 
shewa92's Avatar
 
Reputacja: 1 shewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputacjęshewa92 ma wspaniałą reputację


Ze słów Ismarka wynikało, że w okolicy faktycznie panuje wampir, a w dodatku miał on na oku siostrę mężczyzny. Sprawy nie miały się najlepiej, a najgorsze było to, że chyba rzeczywiście mgła przeniosła ich do miejsca, z którego powrót wydawał się być niemożliwy. Wyglądało na to, że trochę tu zabawką i mimo, że propozycja ich rozmówcy wydawała się być całkiem sensowna, to wcale nie znaczyło, że mówi on prawdę.

- Zanim pójdziemy, zechciejcie mi wybaczyć, ale zamienię słówko z naszymi gospodyniami. - powiedział Nicodemus, po czym wstał i podszedł do tych egzotycznie wyglądających kobiet.

- Winienem uczynić to wcześniej, ale nietypowość sytuacji sprawiła, że zapomniałem o manierach. Nicodemus Mora, sługa Lathandera, łowca wampirów, wilkołaków i wszelakiego plugactwa. - skłonił się - Być może byłyby panie w stanie rzucić nieco światła na sytuację, w której się znaleźliśmy.

Paladyn wdał się w krótką rozmowę z właścicielami, starając się dowiedzieć jak najwięcej na temat mgły, wampira i okolicy, czy zaginionej Gertrudy. Warto było zweryfikować to, co już wiedzą z innych źródeł.

Dyplomacja + Sense Motive

 
shewa92 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:10.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172