Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-08-2007, 14:05   #101
 
Markus's Avatar
 
Reputacja: 1 Markus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znany
- Zgadzacie się na warunki Rotagara z domu Vidgar ?
- Przykro mi Rotagarze, ale nasza droga jeszcze długo będzie prowadziła przez las. Pewnie prędzej, lub później, wyjdziemy z niego, ale wpierw czeka nas długa wędrówka. Jeżeli te warunki odpowiadają tobie... to chyba nikt nie będzie miał nic przeciwko temu, żebyś z nami wędrował.


”Najwyżej posłużysz jak przynęta na zwierzynę, jeśli zabrakłoby nam jedzenia.”

Astaroth uśmiechnął się do własnych myśli, równocześnie odwracając się do Arstimisa. Chwile czasu zajęło Upadłemu przypomnienie ostatniego pytania zadanego przez mnicha, ale gdy w końcu mu się udało, uśmiech zniknął z twarzy maga.

- Dla licznej grupy rejon wcale nie jest aż tak niebezpieczny. Zresztą... mamy ważne sprawy do załatwienia. Musimy się udać trochę bardziej w głąb lasu. Wątpię, żeby znajdowały się tam jakieś miasta, gdzie można by uzupełnić zapasy, ale jeśli chcesz możesz ruszyć z nami Arstimisie. Co do twoich zapasów... nie możesz powiedzieć, że cię nie ostrzegałem.

Astaroth rozejrzał się dookoła, patrząc czym zajmują się jego towarzysze. Jakoś nikt nie garnął się do rozmowy, co zważywszy na ponure otoczenie, wcale nie było niczym dziwnym. Upadły świadomy, że jego zaklęcia były świetnie widoczne, nawet na duże odległości i pomimo gęsto rosnących roślin, uznał, że warto ruszyć w dalszą drogę.

- Tak, jak powiedziałem, możecie iść z nami, lub nie. To już wasza decyzja i musicie ją podjąć teraz. Trochę nam się spieszy i nie mamy więcej czasu do zmarnotrawienia, dlatego ruszamy natychmiast.

Nie czekając na odpowiedź ze strony Rotagara i Arstimisa, Upadły wygładził swoje ubranie i wraz z resztą grupy ruszył w dalszą drogę.

***

Trzy dni mało ekscytującej i nieciekawej wędrówki. Astaroth już od wielu, wielu lat nie zatrzymał się nigdzie na dłużej i już dawno przyzwyczaił się do długich podróży. Nigdy jednak, nie zdołał przystosować się do insektów i innego robactwa, które można było znaleźć dosłownie wszędzie, jednak tym razem było inaczej. Nawet Upadły pomimo swojego braku zainteresowania, jeśli chodzi o podziwianie okolicy, dostrzegł, albo raczej nie dostrzegł śladów obecności jakichkolwiek zwierząt i o wiele słabszą częstotliwość owadziego bzyczenia, które zazwyczaj doprowadzało go na skraj szaleństwa.

Podróż pośród olbrzymich drzew, coraz bardziej dłużyła się Astarothowi, który jako jedyną, ciekawą rozrywkę traktował czytanie i przeglądanie swojej księgi zaklęć. Piękny przedmiot, niewielkich rozmiarów, okuty srebrem i starannie zamknięty na zamek, zdawał się najcenniejszym (bynajmniej zdaniem Astarotha) ze wszystkich przedmiotów, jakie Upadły posiadał. Właściwie na każdym postoju, czarodziej siadał gdzieś z boku, otwierał swoją księgę i przez długi czas wpatrywał się w magiczne symbole, starannie zapisane w równych liniach i uzupełnione o skomplikowane rysunki. Co jakiś czas, Astaroth z największą możliwą ostrożnością, dopisywał kolejne z pozoru bezsensowne znaki i przyglądał się im z uwagą, zupełnie jakby spodziewał się, że ożyją przed jego oczami, uciekną z księgi i polecą w świat.

Trzy dni podróży ciągnęły się niemiłosiernie, a Astarotha jeszcze bardziej drażnił fakt, że nie może rozprostować skrzydeł, nie ujawniając swojej prawdziwej, nieludzkiej natury, nowym towarzyszą. Nuda sprawiła, że Upadły stał się jeszcze bardziej zrzędliwy niż zwykle i choć nie marudził na trudy podróży, to z chęcią czepiał się i wypominał towarzyszą, każde najdrobniejsze potknięcie, w jakichkolwiek działaniach. Jednak złych humor Astarotha minął błyskawicznie, gdy oczom czarodzieja ukazał się widok obozu centaurów. Nareszcie zaczęło się coś dziać, a Upadły znalazł obiekt, na który mógł ukierunkować całą swoją frustrację.

***

Grupa otoczona przez centaury stała, nie przymierzając, jak kamienne monolity. Bohaterowie byli zbyt zaskoczeni nagłym pojawieniem się łuczników, żeby w jakikolwiek sposób przygotować się do działania. Teraz większość stała nieruchomo, nie chcąc prowokować centaury i z zaskoczonymi minami rozglądała się dookoła.

Astaroth był szczerze zdziwiony tym, z jak wielką łatwością podróżnicy zostali zaskoczeni, jednak jak zwykle nie dał nic po sobie poznać. Upadły miał całe wieki, żeby wyćwiczyć się w nieokazywaniu emocji i opanował te sztukę prawię do perfekcji. Ze spokojem obserwował przywódcę centaurów i słonecznego elfa, całą resztę ignorując, w końcu, gdyby łucznicy chcieli zrobić użytek ze swojego uzbrojenia, uczyniliby to już dawno.

Pierwszą wymianę zdań pomiędzy słonecznym elfem i centaurem, Astaroth pozostawił bez komentarza, choć zwrot „święte prawo lasu” przywołał pewne niejasne, zamglone wspomnienia. Upadły miał dziwne uczucie, że ktoś już kiedyś pytał go o „łamanie świętych praw”. Jednak Astaroth miał teraz ważniejsze sprawy niż rozpamiętywanie dawnego życia. Na razie milczał słuchając słów centaura i elfa, jednak ten drugi coraz mocniej działał mu na nerwy. Jeżeli Dakkar chciał zyskać sobie wroga wśród „więźniów”, doskonale mu się udało.

- Spokojnie Yrvian, dajmy się im najpierw wytłumaczyć a potem pomyślimy jakby tu ich wykorzystać.

”Wykorzystać? Wykorzystać to możesz małe, leśne zwierzątka, ty nędzna, długoucha namiastko maga...”

Astaroth nigdy nie dokończył tej myśli, ponieważ przerwał mu śmiech elfa i jego wyjście z cienia. Przez moment spojrzenia Upadłego i Oraesa spotkały się i ten drugi mógł dostrzec w błękitnych oczach całą pogardę i nienawiści, jakie tylko można było zawrzeć w jednym, przelotnym spojrzeniu. Zapewne nie przejął się tym, bo czemu elf, mający do przeżycia całe wieki, miałby martwić się nienawiścią człowieka, który być może nie dożyje następnego dnia?

Teraz gdy słoneczny elf i centaur umilkli, Astaroth stojący do tej pory w środku grupy podróżników, śmiało wystąpił naprzód i stanął przed Yrvianem. Spokojnym gestem oparł dłoń na jednej ze swoich różdżek, na co centaur zareagował mocniej chwytając włócznie. Astaroth uśmiechnął się na widok tego gestu, poczym patrząc centaurowi prosto w oczy, przemówił typowym dla siebie obojętnym, jakby znudzonym głosem.

- Witaj Yrvianie, nazywam się Astaroth. Jak widać ja i moi towarzysze nie mamy złych zamiarów, inaczej skradalibyśmy się do waszej osady, a broń trzymalibyśmy w rękach, gotowi do jej użycia. Jednak sam doskonale wiesz, że szliśmy otwarcie, nie starając się kryć. Twoja nieufność wobec drowa jest w pełni zrozumiała i świadczy, że jego pobratymcy ostatnio wyrządzili sporo szkód i stali się jeszcze bardziej agresywni niż zwykle. Tak się składa, że my też mamy na pieńku z drowami i z wielką chęcią zrzucilibyśmy ich ponownie do Podmroku, jednak nie dysponujemy taką mocą. Może zechciałobyś zaprosić nas do obozowiska, skoro i tak nie stanowimy żadnego zagrożenia...- to mówiąc Astaroth szerokim gestem wskazał na uzbrojone centaury-... a w środku moglibyśmy o wiele przyjemniej porozmawiać o naszym wspólnym znajomym- Elminsterze.

Upadły podkreślił ostatnie słowo, doskonale wiedząc, że to imię będzie przepustką do obozu centaurów. W czasie kiedy przywódca grupy namyślał się nad słowami Astarotha, czarodziej ze spokojem czekał na jego decyzje. Całkowicie, jak podczas przemowy, ignorował elfa. Celowo nie powitał go i nie przedstawił mu się w oficjalny sposób, co miało pokazać elfowi, jaką pogardą darzy go Astaroth.

W końcu przywódca centaurów podjął decyzje. Lekkie skinienie głowy i znak dany podwładnym, wyraźnie znaczyły, że „więźniowie” zostaną zaprowadzeni do obozu. Dziwna grupa, otoczona przez centaury, powoli szła w kierunku jednego z domów wybudowanych na polanie.

Astaroth znowu wrócił do swoich towarzyszy i teraz szedł zamyślony, zastanawiając się jaki powinien być jego kolejny ruch. Upadły zupełnie nie dostrzegał zaciekawionych i niespokojnych spojrzeń dzieci i kobiet, z których niemal każdy przerywał na chwile swoje zajęcia, żeby przyjrzeć się nowoprzybyłym. W końcu bohaterowie znaleźli się wewnątrz jednego z dziwnych budynków, wraz ze słonecznym elfem, przywódcą centaurów i jeszcze paroma strażnikami. Więźniom, lub gościom, zależnie z jakiego punktu widzenia na nich patrzeć, wskazano miejsca, które mogli zająć. W czasie gdy strażnicy zajmowali swoje pozycje, po bokach i za plecami nowoprzybyłych, Yrvian bacznie przypatrywał się rudowłosemu człowiekowi w oczekiwaniu na dalsze wyjaśnienia.

- Wybacz Yrviananie, ale nie możemy mówić otwarcie w jego obecności.- mówiąc te słowa Astaroth skinieniem głowy wskaże na słonecznego elfa- Dałem Elminsterowi słowo honoru, że to co mam ci do przekazania, trafi tylko do twoich uszu. Nasz wspólny przyjaciel bardzo, ale to bardzo podkreślił, że ty Yrviananie i twoi pobratymcy, jesteście jedynymi osobami, którym możemy zaufać. Jako osoba bardzo ceniąca sobie honor, powinieneś zrozumieć, że nie mogę złamać słowa jakie dałem naszemu przyjacielowi.
- Ufam Dakkarowi. Skoro pozwoliłem mu pozostać wśród mojego ludu, nie widzę przeszkód, żeby został tu z nami i na równi ze wszystkimi, wysłuchał twoich słów.


Przez chwilę Astaroth miał zamiar nalegać na wyrzucenie elfa, jednak przypomniał sobie sławny w Krainach upór centaurów i ostatecznie zrezygnował.

- Dobrze, skoro tak bardzo mu ufasz niech zostanie. Rozpocznę więc swoją opowieść i postaram się maksymalnie ją skrócić. Drowy coraz częściej zapuszczają się na terytorium Cienistej Doliny i napadają na tamtejszych ludzi. Ostatnio jeden z takich napadów rozegrał się na oczach naszej grupy. Ofiarą padła samotna kobieta i jej dziecko, wciąż jeszcze zbyt młode, żeby się bronić. Matka została zabita, a dziecko porwane w głąb pradawnej puszczy. Ja i moi towarzysze podjęliśmy się odnalezienia zaginionego, na zlecenia samego Elminstera. Otrzymaliśmy od niego mapę z zaznaczoną drogą do waszego obozu i polecenie skontaktowania się z tobą. Ponoć ty Yrviananie możesz pomóc nam w odnalezieniu dziecka. Konkretnie możesz posiadać informacje, dokąd dziecko zostało uprowadzone przez drowy.
 
Markus jest offline  
Stary 01-08-2007, 17:51   #102
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Oraes zauważył niechęć płynącą wartkim potokiem w jego stronę od Astarotha, było by wręcz nie możliwe jej nie zauważyć szczególnie, iż czarodziej bardzo starał się aby elf poznał jego niechęć. Bardzo to rozśmieszyło "Dakkara" w duchu. Od czasu do czasu spotykał takie jednostki, mocno przekonane o swojej własnej wartości i wyższości ponad innymi, aż do momentu gdy wraz z pustym echem wpadną w przepaść zapomnienia i wiecznej ciszy. Oraes jako najemnik oczywiście musiał nabrać pewnej etykiety i opanowania, gdyż zdarzało się, że jego zwierzchnicy byli takimi osobistościami. Jedyne co można było zauważyć to szczery uśmiech w stronę Astarotha, możliwe żeby się z nim podrażnić, i mimo iż wiedział kim są i że mówią prawdę, ze względu na Astarotha postanowił się trochę podrażnić, może go nawet zirytować, poza tym lekka doza ostrożności sprawi, że będzie to bardziej wiarygodne, ma im pomóc, ale w kontrakcie nie było nic o tym, że nie może się z kimś z nich podroczyć...

-Piękne słowa rzeczesz Astarocie, ale jakiż my to mamy dowód, że jesteście "tymi", którzy zostali przysłani przez Elmistera? Równie dobrze mogliście zabić prawdziwych posłańców i się pod nich podszywać... Czy macie jakiś dowód, że to wy jesteście posłańcami, nie mam na myśli nic materialnego, gdyż to można zrabować, ale coś innego typu. Co o tym sądzisz Yrviananie?- Elf uśmiechał się nadal a centaur tylko z miną nieco zmęczoną nieco rozbawioną, nieco wzdychającą nic się nie odzywał.

-Poza tym...- Elf przestał się nagle uśmiechać i spojrzał w ich kierunku wzrokiem zimnym jak lód, trochę pustym jakby zamyślonym i może... lekko szalonym?[/i]- Cuchnie od was goblinami.- tak samo szybko znowu na jego twarzy pojawił się uśmiech-Ale to pewnie przez te zmęczenie wydaje mi się, gobliny nie zapuszczają sie w te tereny... Ostatnio sporo się działo i miałem mało czasu na odpoczynek, porządny obiad a jeśli chodzi o kobiety... to lepiej pozostawić sprawę bez komentarza...- tym razem nie tylko się uśmiechnął, ale zaśmiał pod nosem na co widocznie już lekko zirytowany i znużony centaur zaczął iść w stronę obozu.

-Chodźcie za mną, na pewno jesteście zmęczeni po podróży- Oraes widać lekko zawiedziony chciał coś powiedzieć, ale centaur posłał w jego stronę mordercze spojrzenie i zamilkł, widać było po nich że byli dobrymi przyjaciółmi i znali się od dawna.

Już w "sali" "Dakkar" posłuchał ze znużeniem obraźliwych słów maga na jego temat ujętych w oficjalny i jak najbardziej poprawny ton do, którego elf przywykł już za swojego życia najemnika, którym bądź co bądź, często sie pogardza. Był wdzięczny centaurowi za jego słowa i dlatego starał się zachowywać godnie podczas narady.

-Powiedz mi więc w takim razie...- tu na chwilę urwał i przyjrzał się upadłemu, co miało być subtelną odpowiedzią na jego aluzje co do jego osoby- magu czemu to dziecko jest takie ważne, skoro drowy je porwały, bo chyba ominąłeś ten fragment, a wydaje mi się on dość istotny.- urwał dość znacząco czekając na odpowiedź. Twarz miał poważną i skupioną.
 
Qumi jest offline  
Stary 02-08-2007, 15:06   #103
 
Markus's Avatar
 
Reputacja: 1 Markus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znanyMarkus wkrótce będzie znany
Pytania i wątpliwości. Astaroth spodziewał się, że jego opowiastka zachęci słonecznego elfa do zadawania pytań... więcej, Upadły wręcz miał nadzieje, że to Dakkar rozpocznie „przesłuchanie”. To dawało mu ciekawą możliwość, której by nie posiadał, gdyby elf siedział cicho, a Yrvian zadawał pytania.

Zaledwie chwile temu, gdy bohaterowie stali przez obozem, otoczeni przez centaury, Dakkar próbował podważyć prawdziwość słów Astarotha. Być może robił to z czystej przekory, może niespecjalnie, a może z wrodzonej złośliwości. Jednak elf wyraźnie zapomniał o jednej sprawie. Słowa to broń obosieczna, którą łatwo można wykorzystać przeciwko mówcy.

- Zanim odpowiem na twoje pytanie Dakkarze, ty odpowiedz na moje. Czy masz jakiś dowód, że nie jesteś szpiegiem Czarnej Sieci? Nie mam na myśli nic materialnego, ani słownego zapewnienia. Pierwsze łatwo można sfałszować, a drugie... każdy potrafi kłamać. Sam doskonale wiesz, że nie możemy nic powiedzieć na temat naszego zadania, dopóki nie będziemy mieli pewności, że nikt z obecnych nie wykorzysta tych informacji na swoją korzyść.

Oczy Astarotha skierowały się na Oraesa. Spokojne, chłodne spojrzenie, można by powiedzieć, że całkowicie obojętne, a jednak gdzieś na ich dnie wciąż tliły się iskierki ślepej furii i nienawiści, uwięzione w żelaznych murach samokontroli i opanowania. W przeciwieństwie do oczu słonecznego elfa, nie dało się w nich dostrzec pustki, zamyślenia, czy szaleństwa. Tylko chłodną kalkulacje osoby, która nie liczy się z nikim, ani niczym... osoby, która doskonale wie czego chcę i jest gotowa dążyć do tego po trupach.

Spokojny głos, w połączeniu z twarzą pozbawioną emocji, nadawał zjadliwym słowom oficjalny, formalny ton. Nikt nie mógł zarzucić Astarothowi złośliwości, którą doskonale krył pod płaszczem obawy o powodzenie misji. Oczywiście Upadły zdawał sobie sprawę, że wymieniając nazwę Czarnej Sieci zdradza już odrobinkę informacji. Nie martwił się tym, ponieważ słowa wypowiedziane przez Dakkara, te same które sparafrazował Astaroth, przekonały maga, że Elmister musiał się skontaktować z obozem i poinformować centaury o bliskim przybyciu bohaterów i ich zadaniu.

- Już mówiłem, że ufam Dakkarowi. Jeżeli ty nie zaufasz nam magu, my nie zaufamy tobie. Jeżeli ty nie podzielisz się informacjami, my także tego nie zrobimy.

Yrvian wyraźnie miał dość konfliktu narastającego pomiędzy Oraesem i Astarothem. Wyglądało też, że nie ma zamiaru ukrywać, że jest tym zmęczony. Upadły postawiony przez centaura przed takim ultimatum, nie miał w zasadzie wyboru. Świadomy, że jeżeli Elmister kontaktował się z centaurami, albo słonecznym elfem, to każde kłamstwo zostanie z łatwością przejrzane, Astaroth postanowił powiedzieć prawdę i zakończyć tą nieprzyjemną rozmowę.

- Dobrze Yrvianie, skoro tak stawiasz sprawę. Dziecko jest takie ważne, ponieważ jest owocem krótkiego związku pomiędzy śmiertelniczką, imieniem Jaheira, a... w tedy też „śmiertelnym”, a aktualnie Bogiem, o imieniu Tham. W pewnym sensie, można powiedzieć, że to dziecko jest ostatnim dziedzicem Bhaala, bynajmniej od czasu, gdy Tham uwolnił się od skazy Pana Mordu. Tym dzieckiem interesują się nie tylko drowy, ale także Czarna Sieć. Łatwo jest się domyślić, że nie tylko oni. Właściwie każdy kto dowie się o boskim pochodzeniu dziecka, chce je do czegoś wykorzystać. Właśnie dlatego musimy się postarać, żeby dziecko trafiło we właściwe ręce.

”Tak, właściwe ręce, takie jak moje, wykorzystają dziecko w jedynym słusznym celu.”
 
Markus jest offline  
Stary 02-08-2007, 16:45   #104
 
Skin_Poznań's Avatar
 
Reputacja: 1 Skin_Poznań ma wyłączoną reputację
Rotagar był lekko przestraszony nagłym pojawieniem się sporej grupy ludzi koni. Jego obawy wzrosły kiedy pojawił się kolejny już Elf i zaczął wytaczać swoje oskarżenia pod adresem jego i pozostałej grupy z jaką był zmuszony podróżować. Zbulwersowały go nadziane cynizmem i złośliwością rozmowy Czarnoksiężnika i Elfa który kazał nazywać się Dakkarem.

Gdyby nie to ,że to oni mierzą do nas z łuku to pokazałbym tej zarozumiałej bestii kto jest kim.W ogóle za kogo on się uważa ? Przecież wystarczyłoby kilka chwil i ten... ahhh! Ale co się odwlecze to nie uciecze ,poczekam aż nie będzie stał za bandą zwierzaków i powiem co myślę,na Korda powiem mu to.

Rotagar Zmarszczył krzaczaste brwi ,podrapał się po swojej gęstej brodzie i dość poufnym tonem przemówił do nowo poznanych kamratów:
Nie nudzicie się. Wciągu kilku godzin zdołaliście walczyć z leśnymi zbójami ,natknąć się na grożących wam dzikusów...- ostatnie słowo powiedział tak cicho ,że najbliżej stojący słyszeli go ledwo ledwo.
Gdy skończył narzekać przyspieszył kroku aby zbliżyć się do zarozumiałego Dakkara na zasięg dłoni. Mocnym klepnięciem zwrócił na siebie jego uwagę.
Jestem pełen podziwu dla twojej pewności siebie panie.Jednak zastanawia mnie jedno? Skoro nie chcieliście przysporzyć nam bólu ,po co cały ten spektakl i daremna rozmowa? Wiedzieliście o tych "ludziach" wcześniej?Czy traktujecie tak każdego który przejdzie przez tą ziemię niczyją ?
 
Skin_Poznań jest offline  
Stary 04-08-2007, 18:47   #105
 
g_o_l_d's Avatar
 
Reputacja: 1 g_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znanyg_o_l_d wkrótce będzie znany
Nieoczekiwany postój, zmarnował wiele cennego czasu. To, iż w porwaniu niezwykłego dziecka, maczała palce Czarna Sieć, nie wróżyło nic dobrego. Komuś bardzo zależało, aby grupa wędrowców nie zdołała skontaktować się z centaurem o imieniu Yrvianan. Jednak, żadna z tych myśli nie kołatała się po „głowie” pewnej świecącej kuli. Ta jak zwykle miała swoje, nieco obcesowe problemy, przy których groźba niechybnej śmierci, czy chodź by powrotu Pana Mordu, była tylko dziecina żenadą.

- Ej! Towarzysze! Poczekajcie chwilę! Zaraz na pewno go znajdę! Nie możemy zostawić w tym gąszczu naszego rannego bohatera! Kocyku! Gdzie jesteś?! A mam cię, ale kwiatów nie będzie mimo, że tak dzielnie wojowałeś.

I tak świetlista kula, ciągnąc po ziemi gadający miecz, ruszyła w ślad swoich towarzyszy mamrocząc pod nosem, okryta podziurawionym kocem:

- A wtedy, gdy rzuciłeś się na tamtego brzydkiego. Tak to mi się podobało.

***

Po trzech dniach monotonnej wędrówki podczas, której Acheont sprawdzał cierpliwość Arstimisa, opowiadając mu o swoich „mrożących krew w żyłach” historiach, nareszcie dotarli. Być może marsz przebiegł tak sprawnie dlatego, że każdy chciał zostawić jak najdalej w tyle gadającą kulę, aby tylko po raz setny, nie wysłuchiwać tych samych historyjek z pointom: „ i zamknęli mnie w skrzyni”. Jedyny Acheont, pośród całej sfory nie spostrzegł, że to kres ich wędrówki, być może, że potok słów jaki lał się z jego „ust”, aż tak bardzo go absorbował. Jego uwagę przyciągnął dopiero szorstki obcy głos:

- Kim jesteście, że ośmielacie się wtargnąć na naszą ziemię, która od wieków, niech Silvanus przyświadczy, jest naszą własnością?


Acheont spostrzegłszy, że ktoś śmie przerywać jedną z jego opowiastek, grzecznie przeprosił na moment Arstimisa, by rozejrzeć się do koła i poszukać źródła zakłóceń. Jakimś trafem chyba nie dostrzegł, że są otoczeni przez zgraję uzbrojonych cetnarów. Jedyne co spostrzegł to „siwiejąca hybryda konia i elfa”. Świetlista kula nie znał innego określenia dla tej rasy, gdyż nigdy nie widział centaura. Tradycyjnie wzleciawszy na wysokość oczu, Acheont nonszalancko odchrząknęła by wnet przemówić swoim melodyjnym głosem:

- Witaj! Nieparzystokopytny przyjacielu! – kulka zadygotała lekko jakby się chciała pokłonić- Me miano brzmi Acheont! – mówiąc to świetlista kula spostrzegła włócznię dzierżoną przez Yrvianan. Przez dłuższą chwile mierzyła broń wzrokiem. Kolejne parę sekund kalkulowała, ile razy zmieściła by się nabita na drzewcu. Po tak daleko zakrojonych obliczeniach, w mgnieniu oka spytała ledwo słyszanym głosem:

- Jesteście jaroszami? – Gdy oczy centaura zwróciły się w stronę dryfującej kuli ta poczuła się dziwnie malutka.

- Jakim prawem łamiecie święte prawo lasu?
- Ja nie deptałem trawki! Słowo daję! To oni! –
I wnet dryfująca kula była już w odwrocie za plecami Astarotha.
Po chwili wszyscy ruszyli w stronę jednego z domów. Ponownie Acheont trzymał się tyłu grupy. Powodem było stalowe okucie obuwia jednego z towarzyszów, które po soczystej zielonej trawce zostawiał tylko miazgę. Świetlista kula, chcąc naprawić „złamane prawo lasu”
Za każdym krokiem towarzysza próbowała wyprostować stratowane listki i łodygi. Była pewna, że dzięki temu zabiegowi zyska sobie przychylność gospodarzy. W duchu jednak przypomniał sobie, w co wdepnął jego przyjaciel w lesie, zapewne był to ostatnia oznaka bytności zwierząt, ale odór był jak najbardziej aktualny. Mając przed „oczyma” obraz owych pozostałości porzuciła zajęcie i dołączyła do czoła zgrai.
Podczas przemowy Astarotha w jednym z domostw, świetlista kula po raz pierwszy od dłuższego czasu milczała. Acheont dobrze wiedział, że gdy nic nie mówi zaczynany doznawać, pewnego dziwnego uczucia, objawiającego się dziwnym świdrowaniem w brzuchu. Nie był jednak w stanie określić miana owego doznania. Wręcz zachodził „w głowę” z myślą: „a może to nazywa się nuda, nie cos podobnego... hmm nudności...” chcąc jak najszybciej zapomnieć o tym uczuciu, postanowił czym się zająć. Jego wzrok spoczął na elfie, którego wcześniej nie dostrzegł. Świetlista kula zaciekawiona długouchom postacią postanowiła obserwować go „kontem oka”. Acheont, ze zdziwieniem dostrzegł, że owy elf uśmiecha się do Astarotha w pewien specyficzny sposób. Nie zwlekając zbyt długo Acheont rzekła do towarzysza w otchłannym, próbując stłumić w sobie śmiech:

- Ej! Czarowniku! Nie to, żebym coś sugerował, ten elf z włosami jak blond lala, uśmiecha się do ciebie pokracznie, jakby chciał cię wychędorzyć! Acheont dłużej nie wytrzymał i wybuchł gromkim śmiechem.
 
__________________
Nie wierzę w cuda, ja na nie liczę...

Dreamfall by Markus & g_o_l_d
g_o_l_d jest offline  
Stary 05-08-2007, 01:41   #106
 
Michalius's Avatar
 
Reputacja: 1 Michalius jest na bardzo dobrej drodzeMichalius jest na bardzo dobrej drodzeMichalius jest na bardzo dobrej drodzeMichalius jest na bardzo dobrej drodzeMichalius jest na bardzo dobrej drodzeMichalius jest na bardzo dobrej drodzeMichalius jest na bardzo dobrej drodzeMichalius jest na bardzo dobrej drodze
Arstimis podczas wędrówki planował trzymać się na uboczu i obserwować resztę drużyny. "Poznać" ich. Plany jednak, jak wszystkie zapewne w towarzystwie Acheonta, spełzły na niczym. Na początku jego opowieść była nawet interesująca. Jego następne opowieści stawały się nużące. Przy mniej więcej dziesiątej Arstimis się poddał, i korzystając z nauk medytacji wprowadził sam siebie w trans ograniczający dopływ potoku słów do jego umysłu. Co jakiś czas jedynie wracał by rzucić jakieś zdanie typu "niesamowite", po czym znowu zagłębiał się w uspokajającą ciszę jego umysłu.

Podczas podróży Arstimis starał się również nie zaniedbywać treningów. Przynajmniej raz dziennie dwadzieścia minut rozciągał mięśnie i trenował harmonię ruchów powtarzając wryte już w podświadomość kombinacje płynnych ruchów. W czasie treningu ignorował wszystko naokoło, jednak w odróżnieniu do reszty podróży w towarzystwie świetlistej kuli, okazywał to. Podczas ćwiczeń był całkowicie odłączony od rzeczywistości.

Nagle nadeszło spotkanie z Centaurami, które wyrwalo mnicha z transu i zmusiło do koncentracji.
"Interesujące istoty... Po zachowaniu czuć ksenofobiczny nastrój panujący w tej społeczności... Ostatecznie od kiedy podróżowanie jest łamaniem świętego prawa lasu?"

Późniejsze wydarzenia pokazywały jak wiele Arstimis musi się jeszcze nauczyć. Dowiedział się że jeden z towarzyszy - ten z ciemną skórą - jest drowem. Nie zmieniło to jednak faktu że nie wiedział co to są drowy, ani dlaczego centaur mówi o nich jako "plugawych namiastkach elfów". Później było tylko gorzej. Podczas wymiany zdań, zbyt przesiąkniętej niechęcią jak na jego gust, pomiędzy Astarothem a nowo spotkanym elfem padły kolejne dziwne stwierdzenia. Imię Elminster mówiło coś mnichowi, ale była to jedynie szczątkowa informacja. Teraz okazywało się, że musiała to być ważna osoba. Potem kolejna wzmianka o Drowach. Dlaczego dla wszystkich nazwanie rasy wystarcza, aby wiedzieć o kogo chodzi? Powtarzały się też wzmianki o Czarnej Sieci, która nie mówiła mnichowi absolutnie nic...

Na końcu zaś Astaroth wspomniał o czymś, co musiało wstrząsnąć nienależących do drużyny.
"Jaheira? Wcześniej śmiertelny a obecnie bóg Tham? Uwolnił się od skazy Pana Mordu? Naprawdę wygląda na to że będę musiał przejść długą lekcję jeśli chodzi o historię tych krain... I przy okazji dowiedzieć się za czyimi słusznymi rękami opowiadają się moi towarzysze"
 
__________________
if (Youre_Happy && You_Know_It)
{
Clap_Your_Hands;
}
Michalius jest offline  
Stary 05-08-2007, 20:40   #107
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Słoneczny elf zdawał się ignorować archonta jakby ten wogóle nie istniał. Oraes lubił potyczki słowne, ale nie był zbyt rozmowny. Długie daremne rozmowy go drażniły i nie miał zamiaru wtrącać sie w paplaninę Acheonta, żeby nie stać sie celem jego słów.

-Pewność siebie nie ma tu nic do rzeczy- skwitował prosto i szybko, bez zbędnych tłumaczeń, pozostawiając je Rotagarowi.- I nie radzę ci mówić o tym miejscu "ziemia niczyja" gdyż jest ona własnością tych oto centuarów od wieków.- Centuary zdawały się być urażone i rozdrażnione na słowa Rotagara, mimo to jednak kiedy Yrvian zaprosił ich do siebie przepuścili go bez przeszkód, choć niechętnie.

***

Miał już coś odpowiedzieć Astarothowi, ale reakcja centaura odebrała mu chęci do tego, po prostu słuchał. Nie miał zamiaru przerywać mu teraz po prostu znudzonym wzrokiem wodził po "towarzyszach" oceniając ich możliwości, przydatność i ewentualne wady. Taką wydawała mu sie latająca kulka światła, która wydawała się być raczej bezużyteczna.

Wtedy Astaroth coś zauważył czego sam elf zdawał nie być świadomym, krótki błysk w jego oczach, tylko on mógł go zauważyć i może Acheont. To co widział upadły był krótki paro sekundowy lub nawet krótszy błysk w jego oczach, błysk niepokojąco znajomy, niebezpieczny i obezwładniający, ale szybko znikł, tak że nikt się nie zorientował, nikt poza nim Astarothem.
 

Ostatnio edytowane przez Qumi : 06-08-2007 o 23:06.
Qumi jest offline  
Stary 06-08-2007, 21:58   #108
 
Legion's Avatar
 
Reputacja: 1 Legion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znanyLegion wkrótce będzie znany
Pojawienie się nowych osobników w drużynie wyszło Dintalathowi na dobre. Biedny Arstimis wziął na siebie ciężar jakim był Acheont pozwalając by drow szedł przez las wyraźnie odprężony. Podróży przez zacienioną głuszę była dla niego zbawieniem. Pozostawili za sobą miejski trakt i zagłębiali się w Cormanthor. O lesie tym krąży wiele plotek i legend. Nic dziwnego. To właśnie tu, skryty w nieprzeniknionej zieleni, znajduje się Myth Drannor (miasto bogactw i potężnej magii), a pod koronami drzew ukryty został Elfi dwór. To te przybytki przyciągają chciwych i walecznych poszukiwaczy przygód. Na nieszczęście dla lasu przyciągnęły też drowy. Wiele dziesięciolecie temu na tym terytorium zamieszkał dom Jaelre i od tamtego czasu nie chcą dać się wyprosić. Według znanych Dintalathowi informacji jego współwyznawcy nękali obecnie Mglistą Dolnie... a ta leżała bardzo blisko celu ich podróży.

Trzeci dzień podróży mijał tak jak wszystkie poprzednie do czasu napotkania parzystokopytnych istot które powierzchniowcy nazywali centaurami. W głowie drowa odrazu zaświtał pomysł. W Podmroku sprzedaż tych istot jako wierzchowce byłaby niezłym interesem. Niestety okazało się, że były to istoty z którymi mieli się skontaktować. Towarzyszyło im coś co wyglądało na słonecznego elfa lecz niestety on także był częścią grupy powitalnej. Po krótkiej i w zasadzie bezsensownej paplaninie Upadłego i Oraesa drużyna ruszyła w stronę obozu.

Prowadzony przez osadę centaurów Mroczny czuł na sobie nienawistny i przerażony wzrok mieszkańców."Moi tu byli" stwierdził w myślach drow a na jego twarzy zawitał ironiczny uśmiech.

W wielkim namiocie Astaroth wziął na siebie ciężar rozmowy. Wszytko byłoby piękne gdyby nie fakt, że Aniołek całą winą obarczył jego upośledzonych umysłowo pobratymców czczących Lolth
- W zasadzie to drowy odbiły bachora z rąk ludzi - stwierdził czując się lekko urażony.
 
__________________
Nothing else
Legion jest offline  
Stary 06-08-2007, 23:28   #109
 
Mettalium's Avatar
 
Reputacja: 1 Mettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znanyMettalium wkrótce będzie znany
Neel trochę spochmurniał gdy dowiedział się, że jednak nie ma żadnych jeńców (Cóż za banda bezwzględnych łotrów!) do przesłuchania. Jednakże humor mu wrócił, gdy nowa dwójka przyłączyła się do drużyny – zawsze to dwie żywe tarcze więcej.

Adrenalina opadła i tropiciel zastanowił się nad tym co zobaczył „w głowie” jednego z napastników. Nie miał zielonego pojęcia kim była zleceniodawczyni, ani na czym siedziała. Stwierdziwszy, że raczej sam teraz nic nie wymyśli, elf przyłączył się do reszty gromadki zbierającej manatki.

Ci którzy przeżyli pozbierali się oraz swoje rzeczy, wyleczyli rannych zostawili martwych na pastwę sępów i czym prędzej ruszyli w dalszą drogę.

* * *

Drużyna stale popychana do przodu gadaniem Acheonta coraz głębiej wchodziła w las. Z każdym krokiem drzewa robił się coraz większe, krzaki gęstsze, a wszelakiego rodzaju robactwo mniej irytujące. O ile zmiany dotyczące roślinności były całkiem normalne, o tyle niedobór zwierząt zaczynał powoli niepokoić tropiciela – czyżby te centaury były tak okropnymi łowcami, że nic się do nich nie chce zbliżać?

Pod koniec drugiego dnia Neel chciał na coś upolować na kolacje. Biorąc pod uwagę apetyt lamiona, zapasy mogłyby się przedwcześnie skończyć. Tropiciel wyruszył na mały zwiad do o koła obozowiska i zaobserwował, że w lesie zasadniczo nie ma na co polować. Wrócił więc do obozu i powiedział towarzyszom o swoich wcześniejszych obserwacjach. Jako że większość kompanów obchodziła bardziej kolacja niż problemy egzystencjalne lasu, zaczęli dopytywać się co jest grane w kwestii jedzenia. Zrezygnowany elf wskazał na wschód od obozowiska mówiąc, że jeżeli ktoś jest głodny to kawałek dalej rośnie sporo jagódek. Nim skończyły ostatnie słowo coś świetlistego pomknęło w tamtym kierunku. Gdy oddaliło się na wystarczającą odległość Neel dodał, że jeżeli ktoś jest naprawdę głodny to żarcie rośnie na zachodzie.

* * *

Drużyna względnie cała, zdrowa i najedzona dotarła do wioski centaurów. Został tam na ich cześć wystawiony orszak powitalny złożony z najlepszych wojowników stada w bojowych pozycjach, ponadto towarzyszył im słoneczny przedstawiciel najważniejszej rasy na świecie. Cała ta sytuacja i szacunek bydła do nich bardzo odpowiadała tropicielowi stojącemu gdzieś z tyłu grupy. Jedynie Upadły jak zwykle coś marudziły, ale gospodarze chyba szybko zrezygnowali z próby udobruchania go i zaprosili resztę wędrowców do tubylczej wersji luksusowej rezydencji. W drodze do niego przez obozowisko wszyscy przerywali pracę by oddać gościom należyty szacunek.

Styl wnętrza niezbyt odpowiadał Neelowi, ale powstrzymał się od wygłaszania opinii, gdyż ten temat znów został zdominowany przez Astarotha. Podczas gdy niebianin narzekał, elf postanowił przypatrzeć się lepiej tubylcom. Z bliska ich gęby bardziej chyba wykrzywiał grymas wkurzenia niż zachwytu, ale to pewnie było złudzenie optyczne. Upadły gładko przeszedł z zrzędzenie do streszczenia ich obecnej sytuacji, więc leśny elf na powrót zaczął przysłuchiwać się dyskusji.

Neel zauważył, że słoneczny przebywający u centaurów nie za bardzo ufa Astarothowi. Nie dziwił mu się zbytnio, niebianin wzbudzał takie zaufanie jak szeroko uśmiechnięty balor. Tropiciel wcześniej mu się nie przyglądała, ale gdy Acheont „ostrzegł” maga o zagrożeniu ze strony złotego elfa, Neel parsknął śmiechem i od tej chwili w zasadzie obserwował już tylko jego.
 
__________________
To była długa (i kosztowna) awaria...
Mettalium jest offline  
Stary 14-08-2007, 21:23   #110
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
*****

Enterei leżał osłonięty gęstym krzewem leszczyny. Niezauważony ze stoickim spokojem obserwował obozowisko centaurów. Śledzenie przez niego poszukiwacze przygód, najwyraźniej ściągnęli całą uwagę półkoni, nie widział nigdzie żadnego strażnika. Nie zapuszczał się do osady, wiedział, że nawet dla kogoś tak dobrze wyćwiczonego w walce jak on jest to zbyt niebezpieczne. Wiedział, że jego cele prędzej czy później muszą obozowisko opuścić."A wtedy, doprowadzą mnie wprost do celu mojej misji" - uśmiechnął się do siebie w duchu paskudnie. Był pewien, że nikt i nic nie jest w stanie sie mu przeciwstawić w walce.

*****

Demon, właściwie demonica, zastanawiała się jaką formę przybrać by nie zostać zauważoną. Las był całkowicie opuszczony przez zwierzęta, co dodatkowo utrudniało polimorfię. Nie mogła pokazać swego prawdziwego oblicza, ale ... w jej głowie pojawił się nowy pomysł. Zerknęła ostatni raz na obóz i zniknęła.


*****

Atmosfera w okrągłej chacie stanowiącej miejsce zebrań centaurów, stawała się bardzo ciężka. Ostra wymiana zdań pomiędzy Dakkarem a Astarothem, wprowadziła wszystkich w ponury nastrój. Yrivian stał na środku, słuchając cierpliwie uszczypliwości wyżej wymienionych. Kiedy Astaroth skończył swoją relację, streszczająca w skrócie wydarzenia z Cienistej Doliny, rozpoczął swoją opowieść:
-Las cierpi, cierpi i to bardzo. Jak już zapewne zauważyliście podczas wędrówki, zwierzęta opuściły tę część Cormanthoru, stała się ona smutna i pusta bez ich obecności. Drowy o których wspominaliście, kilka miesięcy temu przybyły z Podmroku, nie jest to duża grupa, zaledwie kilkunastoosobowa. Zapewne zauważyliście tę małą chatę przy ścieżce prowadzącej do tej. Łatwo ją rozpoznać po czarnej tkaninie zawieszonej w odrzwiach. Od dwóch miesięcy leży tam, utrzymywane siłą naszych czarów, ciało poprzedniego druida Cormanthoru - Vergasta. Poległ on przy próbie przepędzenia owych drowów z lasu, ich wielka kapłanka - Alouruną - zwana, sprowadziła z Otchłani demona, który wyrwał duszę z ciała Vergasta. Mimo potęgi czarów wskrzeszenia naszych kapłanów, nie możemy nic wskórać póki żyje demon, który zabił Wielkiego Druida. Nasi zwiadowcy cały czas obserwują siedzibę podziemnych najeźdźców - Velorn - starą strażnicę na skraju Elfiego Dworu. Wiemy, że kapłanka zawarła sojusz z Czerwonym Magiem - Karusem - który obiecał jej zrobić wyłom w magicznych barierach dawnej stolicy elfiej rasy. Pragnie ona ponad wszystko posiąść moc mythalu - pozostałości starożytnej wysokiej, elfiej magii. Nasze siły są zbyt wątłe by zaatakować siedzibę tych plugawców, nie myślcie, że nie próbowaliśmy, straty jakie nam zadano były ciężkie. Demon przyzwany przez kapłankę jest zbyt potężny, ale istnieje sposób na jego pokonanie. - Centaur przerwał na chwilę, obserwując reakcję drużyny, po chwili ciszy ciągnął dalej. - Niedaleko stąd w Mateczniku Larethiana, dawnej kaplicy, teraz opuszczonej przez kapłanów, znajduje się Ostrze "Obrońcy Lasu" - jak głosi legenda, zostanie użyte ono w największej potrzebie Lasu. Myślę, ze właśnie ona nadeszła, to bogowie sprawili, że stary mag w swej mądrości przysłał was tutaj. Już dawno zdobyli byliśmy ten pradawny artefakt, lecz jest pewien szkopuł, kaplica znajduję się w koronach potężnej sekwoi, a centaury kiepsko chodzą po drzewach - ostatnie zdanie miało być żartem, lecz w obecnej sytuacji, brzmiało wyjątkowo groteskowo.

Dłoń centaura zacisnęła sie mocniej na drzewcu włóczni, gdy wypowiadał ostatnie zdanie, widocznie wierzył bardzo mocno w moc artefaktu. Dla nich był a to droga do ocalenia osady i lasu.

- Wiemy, że Elminster przysłał was tu w celu odnalezienia dziecka Jaheiry, ubolewamy nad tym co sie stało z nią sama i jej potomkiem. Miałem zaszczyt poznać tę przyjaciółkę lasów, kilka lat temu - po policzku, ogorzałej twarzy półkonia, nie nawykłego do okazywania uczuć, popłynęła pojedyncza łza.- jeśli pomożecie nam pokonać Alourunę i jej demona, na pewno odzyskacie dziecko druidki. Nie wiem dlaczego ta przeklęta drowka je porwała, być może pragnie użyć go do jakiegoś plugawego rytuału, niech Silvanus je chroni.

****



Nagle płachta służąca za drzwi załopotała, a w środku dało się usłyszeć ciche bzyczenie, trzeba było chwili koncentracji by odnaleźć przyczynę zamieszania.
Mała istotka, ze skrzydełkami trzepoczącymi równie szybko jak u kolibra, zawisła w powietrzu metr przed centaurem i rzekła śpiesznie:
- Kapłanka wysłała balora by zniszczył naszą osadę, będzie tu za kilka godzin!!! Co robić druidzie? On jest potężny, sam wiesz jak dramatycznie wyglądało nasze ostatnie z nim starcie!!!

Yrivian westchnął ciężko, widać było, że obowiązki zaczynały odciskać na nim swoje piętno. Na czole centaura wykwitła na chwilę zmarszczka zwiastująca złość i determinację. Rozpoczął wydawanie rozkazów: - Zebrać wszystkich zdolnych do walki, kobiety, dzieci i starców umieścić w bezpiecznym miejscu, a reszta niech przygotuje się do obrony. Spojrzał na drużynę: - Cała nadzieja w was, miejmy nadzieję, że zdążycie na czas. Postaramy sie utrzymać pozycje, tak długo jak się da. Dakkarze pójdziesz z nimi!!
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451

Ostatnio edytowane przez merill : 15-08-2007 o 06:47.
merill jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:20.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172