Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-04-2007, 09:33   #1
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
[D&D:FR] BG 3: Nowa legenda...

*******
"Cień martwego boga znów się odrodzi.
Pradawne sługi powstaną,
a nowych sprzymierzeńców przysięgą zwiąże.
Kroczyć chce znów we krwi i mordzie,
a ostrze jego miecza z cienia i fałszu wykute,
w żywym ciele Faerunu zatopić zechce.
Śmierć oszuka, a sługi swoje wyśle po ostatnią krople swojej krwi.
Bo ona bramą do nowej potęgi."
mędrzec Alaundo, Candlekeep, rok Wirującego Płomienia
*******
Słońce już zachodziło nad Czaszkowym Wzgórzem w Mglistej Dolinie. Długie cienie starych dębów, kładły się leniwymi kaskadami na łagodnym zboczu. Nagle na ścieżce wiodącej w kierunku starego wiatraka, zmaterializowała się postać w długich granatowych szatach. Wysoki, szczupły mężczyzna o długich czarnych włosach, rozejrzał się wokół, czy nikt nie zauważył jego obecności. Ruszył pod górę, w kierunku wiatraka.
Staną u drewnianych, odrapanych drzwi i już miał chwycić za ciężką mosiężną kołatkę, kiedy z wnętrza odezwał się głos:
- Wejdź Sammemnonie, spodziewałem się Ciebie. - czarnowłosy mężczyzna drgną na dźwięk swojego imienia, jakby nie spodziewał się, że ktoś go tu rozpozna. Pchnął drzwi i wszedł do środka. Wnętrze przypominało ogromną bibliotekę, połączoną z laboratorium, ale pozostawione w niesamowitym nieładzie.
-Tu jestem - głos dobiegał z głębokiego fotela, stojącego przed płonącym kominkiem. Znad fotela unosiła się smużka tytoniowego dymu.
- Siadaj, mam nadzieje, że nie jesteś zdziwiony tym,że wiedziałem o twojej wizycie? Ja wiem o wielu rzeczach. - Siwowłosy starszy mężczyzna, uśmiechną się szczerze.
- Nie przybyłem do Ciebie na przyjacielskie pogawędki - odburknął arogancko czarnowłosy - mam dla Ciebie ważną wiadomość. Fzoul wie o miejscu pobytu twoich przyjaciół, poniekąd bardzo sławnych przyjaciół. Wie też o dziecku i o możliwościach jakie niesie jego dziedzictwo, płynące w jego krwi.
- Wiem o tym przyjacielu, mój informator spod znaku harfy, regularnie składa mi raporty.

- Mam jeszcze jedną wiadomość, tym razem bardzo złą - czarnowłosy czarodziej wszedł mu w słowo - twój szpieg został zdemaskowany i zabity przez Chembryla.
Elminster zamyślił się...
*******
Sammenon długo czekał kiedy Elminster przemówi. Czuł satysfakcje, udało mu się po raz pierwszy zaskoczyć czymś starego maga - "takie rzeczy nie zdarzają się co dzień" - pomyślał zadowolony. Słowa czarodzieja wyrwały go z samozachwytu.
- Nie wiem jak to się stało, że nasz człowiek wpadł w ręce Fozula, nie doceniłem tego przeklętnika.
-Ja chciałbym wiedzieć skąd wiedzą o dziecku i miejscu jego pobytu? I
dlaczego jest ono takie ważne? - zarzucił go gradem pytań.
-To długa historia...
*******
-Pamiętasz zapewne wydarzenia jakie miały miejsce, kilka lat temu w Tethyrze? Oblężenie Saradush i chaos wywołany przez Piątkę ostatnich dzieci Bhaala, pragnących wyrwać dla siebie część boskiej mocy swojego ojca? Pamiętasz zapewne także Melisanne, która uzurpowała sobie moc Bhaala? Doskonale znasz tę historię, tak jak każdy na Wybrzeżu Mieczy, od Tethyru aż po Luskan. Każdy, nawet najbardziej wyzuty z talentu bard, opowiadał te wydarzenia w licznych karczmach i tawernach.- czarodziej przerwał na chwile, zaciągnął sie kilka razy z fajki, wydmuchnął tytoniowy dym i kontynuował opowieść. - Tę część, zna każda myśląca istota na Zachodnich Ziemiach Centralnych, dzięki opowieścią owych bardów właśnie. Tajemnic którą Ci teraz zdradzę jest udziałem niewielu, więc słuchaj uważnie. Tham – dziecko Bhaala, które walczyło z Sarevokiem, udaremniło plugawy plan maga Irenicusa i pokonało Piątkę, zostawiło po sobie żywy ślad swojego dziedzictwa. Po zwycięstwie nad Melisanną i rozproszeniu mocy Bhaala, bogowie dali mu wybór, mógł zostać jednym z nich, lub wyrzec sie posiadanej mocy i stać sie na powrót człowiekiem.Tham wybrał pierwszą opcję, uważał bowiem, że będzie mógł lepiej służyć sprawie dobra. Bóstwa rozproszyły władzę umarłego boga, myśląc, że już raz na zawsze zamknęły mu drogę powrotną na plany Torilu.Wszechmocni nie wiedzieli wówczas, że Tham pozostawił po sobie potomka, on sam też tego nie wiedział. Kiedy opuszczał Plan Materialny by dostąpić zaszczytów boskości, jego ziemska towarzyszka – druidka, Jaheira, była w 3 miesiącu ciąży. Jako, że należała do „przyjaciół” harfy, organizacja postanowiła zapewnić jej bezpieczeństwo, umieszczając ja w Cienistej Dolinie. To dziecko, Sammenonie, nosi w sobie dziedzictwo Bhaala we krwi, może nie tak silne jak u ojca ale jest. Nawet nie wiesz jak wielu oddało by życie, a nawet i duszę za te moc.
-Masz rację, nie myślałem, że zaskoczysz mnie takimi rewelacjami – odparł dość mocno zdziwiony czarnowłosy czarodziej – Mam także nadzieję, że oprócz Czarnej Sieci, nikt więcej nie wie o tym dziecku i jego pochodzeniu?
-Ja też jestem dobrej myśli, ale w zanadrzu mam już plan... - odparł Elminster.

*******
Wysoki, nieogolony mężczyzna szedł opustoszałą ulicą Malevuntu. Zastanawiał się dlaczego jego pracodawca wybrał na miejsce spotkania, najbardziej parszywe miejsce na całym Wybrzeżu Morza Księżycowego? I dlaczego nocą? Szedł powoli brudna ulicą, obserwując tonące w półmroku zaułki. Wreszcie dotarł na miejsce spotkania – tyły miejskich stajni, miejsce cuchnące końskim łajnem i zapewniające dostatecznie dużo swobody na załatwienie „legalnych-inaczej” interesów. Trzymając dłonie cały czas na rękojeściach swoich ostrzy, lustrował wzrokiem miejsce spotkania, sprawdzając czy to aby nie zasadzka.
-Witaj Artemisie, punktualny co do minuty, jednak opowieści o tobie nie były ani trochę przesadzone. - z mroku nocy wyłoniła sie zakapturzona postać opierająca się długim, czarnym kijem.-Jak zawsze czujny – nieznajomy kiwnął głową, wskazując na zaciśnięte kurczowo dłonie.
-Nie wiem kim jesteś, ale jeśli sie chciałeś ze mną spotkać, to raczej nie po to by rozmawiać ze mną o mojej punktualności. - spokojnie i chłodno odparł Enterei. - Proponuję, byś od razu przeszedł do rzeczy.
-Skoro tak – w cieniu kaptura zabłysły złowieszczo błękitne oczodoły – Musisz sie udać do Cienistej Doliny i sprowadzić mi pewne dziecko, niekoniecznie żywe, w razie pojawienia się "problemów" możesz je zabić, mi wystarczy jedna buteleczka jego krwi. Na zachętę zostawiam Ci to -sięgnął kościstą ręką za połę płaszcza i wyciągnął pękatą sakwę, wypełnioną ciężkimi monetami.Podał ją zabójcy mówiąc: - Po wykonaniu zadania dostaniesz dziesięć razy tyle, masz czas ośmiu dekadni na wykonanie zlecenia.Będę się tu pojawiał co dziesięć dni od naszego spotkania, nie spóźnij się z robotą.
-Ale jak wygląda to dziecko?
-Tą wiadomość przedstawię Ci w nieco niekonwencjonalny sposób. -
wyciągnął rękę i cicho wyszeptał zaklęcie. Jakaś niewidzialna ręką rzuciła najemnego mordercę na ziemię, złapał sie rękami za głowę i wytrzeszczył oczy z przerażenia. Nagle pomrok opuścił rękę. Zabójca zaczął ciężko oddychać, podnosząc się z ziemi. -Teraz już wiesz jak wygląda twój cel. - wąskie widoczne spod kaptura usta, wygięły się w sardonicznym uśmiechu.
-Nie próbuj ze mną więcej takich sztuczek, przeklęty magu, bo i ja mam kilka w zanadrzu. - zabójca próbował nadać swojemu głosowi spokojny ton, ale przebijała z niego wściekłość.
******
Komnata tonęła w półmroku, oświetlana jedynie nikłymi płomieniami dużych świec, stojących na prostych świecznikach. Na kamiennej, czystej posadzce, lśnił wyrysowany fosforem pentagram. Na jego zewnętrznym okręgu stała niska, odziana w ciemnogranatowe szaty ludzka postać. Siwe włosy mężczyzny i liczne zmarszczki na jego twarzy świadczyły o podeszłym wieku kapłana.
Rozpostarł ramiona i zaczął cicho, a potem coraz głośniej skandować słowa zaklęcia:
- Aznagh, goroth, razul. -echo potężnych magicznych słów odbijało się w komnacie, a głos przyzywającego przechodził od szeptu we wściekły wizg. Nagle krzyk urwał się. W środku okręgu zmaterializowała się wysoka, szczupła sylwetka, o wąskich barkach i długich ramionach zakończonych, ostrymi jak brzytwa szponami. Za jej plecami majaczyły w mroku dwa błoniaste skrzydła. Jej twarz, oświetlona blaskiem świec była harmonijna i piękna, długie czarne włosy opadały kaskadą na jej ramiona.
Zlękniony kapłan podniósł wzrok spoglądając na przyzwaną devę. Upadłą devę – księżniczkę Otchłani – Lanfeaer. - Wstań, leniwy głupcze. - jej mocny niczym stalowa lina głos wypełnił komnatę. Kapłan widział jak deva, transformuje się ze swej potwornej postaci w piękną i powabną kobietę, ubraną w suknię koloru srebrnego księżyca. - Mam nadzieję, że Cię nie dziwi moja zdolność polimorfii, potrafię wiele innych ciekawych rzeczy. Nasz wspólny pan – Cyric przysłał mnie tutaj bym sama dopilnowała, żeby dziecko dostało się w nasze ręce, zanim zrobi to Fozul, ten przeklęty pomrok Aradhun czy któryś z byłych kapłanów Bhaala, jakich jeszcze kilku zyje na powierzchni Faerunu, nie chcąc uparcie przyjąć władzy i panowania wszechmocnego Cyrica. Teraz wyruszę do Cienistej Doliny, a Ty bądź gotów na każde moje wezwanie.
*******
- Niech Darkhope, pośle do Doliny naszych najlepszych agentów, najpóźniej za dwa dekadni chcę mieć to dziecko tutaj, w Twierdzy Zenthil. - Fozul, władczym, przywykłym do wydawania rozkazów głosem, rozdzielał instrukcję swojemu osobistemu adiutantowi.
- Niech znajdą je zanim zrobi to ktoś inny i zanim ten przeklęty stary czarodziej zorientuje się, że działamy na jego terenie. Ostrzeż ich, żeby uważali na drowy z klanu Azukovyn, po tym jak ostatnio ich wykorzystaliśmy, nie będą mogli liczyć na litość jeśli wpadną w ich ręce.
*******

Nowa legenda
Jak na tę porę roku, była już połowa miesiąca Mirthul, Północna Droga, trakt wiodący do miasteczka Cienista Dolina, które było jednocześnie stolicą doliny o tej samej nazwie, był pusty.
Nie było w tym jednak nic dziwnego. Kiedy przekraczaliście granice Cormyru, wędrując w kierunku Doliny, widzieliście zgliszcza, potężnego niegdyś miasta Tilverton – oto co może z robić z prężnym królestwem, jak Cormyr, zdrada i obłuda arystokracji.
Trakt był w dobrym stanie, niektóre docinki wykonano z kamienia, niektóre były tylko ubitą kołami wozów i stopami setek podróżnych ziemią. Niemal całą drogę od przejścia przez Cienisty Przesmyk przebywaliście idąc z górki. Soczysta zieleń trawy rosnącej wokół traktu i zazielenione korony potężnych cienioczubów, dawały dowody na to iż wiosna z pełną siłą natury zamienia się w lato. Jako, że od dwóch tygodni nie padało, z każdym waszym krokiem unosił sie pył z drogi. Wysoko wiszące na nieboskłonie słońce, świecące wam na plecy, podpowiadało, że południe już minęło.
Zatrzymaliście się na chwilę, teraz droga stała się jeszcze bardziej pochyła, kierowała się ku mostowi na rzece Ashabie. Most był dobrze widoczny z powodu pochyłości, jednak wprawne oko wędrowca, przywykłe do częstego szacowania odległości, podpowiadało wam, że czekają was jeszcze dobre dwie mile piechotą, zanim postawicie nogi na deskach mostu. W lesie było bardzo cicho, jedynie gdzieniegdzie jakiś ptak swoim kwileniem dawał znać, że las ma swoich mieszkańców. Kiedy więc, usłyszeliście tętent końskich kopyt na moście, a chwilę później echo kobiecego okrzyku wołającego o pomoc, natychmiast skierowaliście swój wzrok na położony w dole most.
Najpierw rzucili sie wam w oczy jeźdźcy, dosiadający czarnych, ciężkich kawaleryjskich rumaków, których nie powstydziłaby sie nawet królewska armia Cormyru. Nie widzicie jednak dokładniej sylwetek dosiadających je jeźdźców. Przednimi w odległości czterdziestu, może pięćdziesięciu kroków, biegnie kobieta, trzymając w objęciach kilkuletnie dziecko. Jej zwalniający krok świadczył, że zaczyna brakować jej sił. Cały czas wzywała głośno pomocy, naraz momentalnie przestała krzyczeć.Postawiła dziecko na ziemi, stanęła między nim a napastnikami, wyciągnęła ręce w kierunku jeźdźców i wykrzyczała słowa zaklęcia. Błękitna błyskawica poleciała w kierunku najbliższego adwersarza, jego koń potknął się, a jeździec spadając z niego skręcił sobie kark. Znów głośne słowa i kolejna błyskawica, zwaliła jeźdźca z siodła. Ostatni z napastników widząc los swoich towarzyszy, nie ryzykował podejścia bliżej, w pełnym galopie wyciągnął załadowaną lekką kuszę i kiedy kobieta zaczęła wypowiadać słowa magicznej inwokacji posłał prosto w jej pierś bełt. Kiedy upadła, chłopiec rzucił się na jej martwe ciało głośno łkając.
Oprawca podjechał bliżej, zsiadł z konia, podszedł do martwej kobiety, siłą oderwał od niej dziecko, wyrywało sie i głośno krzyczało, uderzył je otwartą dłonią i obwisło na jego rekach. Nie przytopmne przerzucił przez łęk siodła, wsiadł na konia i ruszył szybko traktem w waszym kierunku, nie widząc was jeszcze.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 07:52.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172