|
Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
08-12-2007, 22:51 | #91 |
Administrator Reputacja: 1 | Nicholas nie miał nic przeciwko tej formie spędzania czasu. Z resztą i tak nie mieli nic innego do roboty, jak tylko czekać... W miarę cierpliwie... Wraz z innymi przeniósł się pod rosnące nieopodal drzewo. To samo, które nieco wcześniej wskazał Dorianowi. Usiadł wygodnie na ziemi, między Mai-ah a Cyrilem, który ciągle wydawał się niezbyt zadowolony z zachowania swego ptaka. "Wymarzona okolica na piknik" - pomyślał, rozglądając się dokoła. - "Jak miło, że na świecie zdarzają się jeszcze taki miła zakątki..." Z zamyślenia wyrwał go głos Doriana. "Barda..." - pomyślał. - "Po co mu bard? Nie dalej jak wczoraj występ barda o mały włos skończyłby się awanturą..." W tej chwili usłyszał, jak z ust Melody zaczęły płynąc znane słowa starej pieśni, uznanej niemal za hymn obieżyświatów. Przez moment wahał się, a potem sięgnął do leżącego u jego boku plecaka, wyciągnął harmonijkę ustną i cichutko zaczął wtórować pieśniarce. Gdy pieśń umilkła podniósł się, zrobił parę kroków w bok i zerwał kilka kolorowych kwiatów. Następnie podszedł do Melody, przyklęknął przed nią i wręczając jej kwiaty rzekł: - O pani! Czar twego głosu wywarł na mnie równie wielkie wrażenie, jak twa uroda. Przyjmij ten skromny bukiet jako dowód uznania dla twego piękna i talentu... Podniósł się i uśmiechnął się do dziewczyny. - Naprawdę, to było piękne. Wrócił na swoje miejsce, usiadł i zwracając się do reszty spytał: - Co byście powiedzieli, by po uczcie duchowej zrobić małe co nieco? - spytał. - W końcu piknik bez smakołyków to tylko połowa przyjemności... Co byście powiedzieli o pieczonych kiełbaskach - zażartował. - A oni - kiwnięciem głowy wskazał półkę - niech się potem oblizują... Miał, podobnie jak inni, pretensje do zwiadowców, że tak długo bawią się w badanie jaskini. Nagle zmarszczył brwi i odwrócił się do Cyrila. - Coś mi przyszło do głowy... Khelben wspomniał o hordzie Kulawca, który również ma za zadanie odnaleźć kryształ... Czy mógłbyś wysłać swego kruka, by spenetrował okolicę? Nie chciałbym, by niespodziewanie zwaliła się nam na głowy cała banda orków... Ostatnio edytowane przez Kerm : 08-12-2007 o 23:04. |
08-12-2007, 23:38 | #92 |
Reputacja: 1 | Piknik, ehh no coz Cyril nie byl calkowicie przeciwny. Zjesc i tak cos musieli a zabic czas piosenka czy opowiescia mozna zawsze. Sam by tego nie zaproponowal, rzadko kiedy przychodzilu mu do glowy tak "banalne'' pomysly. Gdy juz wszyscy usiedli siostra Doriana ( o ile Raven mogl sobie przpomniec nazywala sie Melody ) zaczela spiewac. Byla to sentymentalna piesn uznawana spewnoscia za piekna wsrod tych ktorych tego typu piekno obchodzilo. Samego Cyrila fascynowala tylko magia i wladza ktora ona daje. Cyril wylaczyl sie na chwile z konwersacji rozmyslajac o sprawach waznych. - Coś mi przyszło do głowy... Khelben wspomniał o hordzie Kulawca, który również ma za zadanie odnaleźć kryształ... Czy mógłbyś wysłać swego kruka, by spenetrował okolicę? Nie chciałbym, by niespodziewanie zwaliła się nam na głowy cała banda orków... - odezwal sie do niego Nicholas. -Moge go poprosic aby zrobil jeszcze kilka kolek wokolo kotliny, ale nie zapominajmy ze juz calkiem sporo dzisiaj latal. Nie chcial bym go spowolnic. Wtedy wyciagajac swoj umysl do ptaka, nakazal mu zrobic krotki zwiad wokolo kotliny. Kazal mu wyszukiwac wszelkich nienaturalnych. |
09-12-2007, 12:08 | #93 |
Reputacja: 1 | Cholibcia... - rzekł Vulfgar wychodząc z wody i wypluwając ją z ust - ...za drugi się nie biorę bo jak znowu pęknie to będzie na mnie, że kryształu nie możemy znaleźć. Wracajmy, może nasi magowie coś wymyślą... Wściekły i przemoczony krasnolud kopnął kołowrotek przeklinając w duszy swój brak roztropności, po czym skierował się w stronę wyjścia. Nie był do końca pewien czy obrał właściwą drogę ale ruszył przed siebie. Mam nadzieję że rozpalili tam jakieś ognisko... - rucił do swych kompanów wykręcając mokrą brodę... W końcu ich oczy ponownie dostrzegły blask światła słonecznego. Widząc że kompania bawi się w najlepsze krasnolud szybko zsunął się po linie i pobiegł w jej kierunku. Gdy już był na miejscu zabrał głos: No pięknie, wy tutaj balujecie w najlepsze, a my tam musieliśmy brodzić po pas w wodzie... - wykręcił mokrą koszulę, i z uśmiechem kontynuował - ... i nawet ogniska nie zrobiliście. Nie zasłużyliście żeby się dowiedzieć co tam jest, ale i tak wam powiem. Długa, mokra jaskinia przy której ktoś coś majstrował, a na jej końcu dwa kołowrotki. Jeden już zdążyłem zepsuć i dlatego wróciłem, może ktoś z was będzie umiał tego użyć tak jak należy... No a teraz rozpalmy ognisko bom cały mokruśki... Ostatnio edytowane przez Radioaktywny : 10-12-2007 o 16:35. |
10-12-2007, 11:53 | #94 |
Reputacja: 1 | - Może zrobimy sobie piknik pod drzewem? Maiah spojrzała otępiałym wzrokiem na mówiącego Doriana. - Piknik?- zaczęła chichotać. Pik..., oj nie mogę - Wybuchnęła głośnym śmiechem. Patrzyliście na Maiah ze zdumieniem. Zwykle poważna i małomówna półelfka dosłownie płakała ze śmiechu. - Nie tak dawno próbowało nas zabić coś naprawdę dużego, Meric i Vulfgar niemal nie stracili przy tym życia. Ratujemy świat przed zagładą a jakaś horda Kulawca, i bogowie wiedzą co jeszcze, będzie próbowała nam przeszkodzić - ponownie zaniosła się śmiechem. - Jakie to radosne, że istnieją jeszcze rzeczy tak przyziemne jak piknik. Jestem zdecydowanie ZA Ruszyła w stronę drzewa pomóc Melody w przygotowaniach, ciągle chichocząc. Gdy Melody zaczęła śpiewać powoli się uspokoiła. Wsłuchując się w pieśń znowu spoważniała. Jednak napięcie spowodowane minionymi wydarzeniami zostało odegnane przez jej radosny atak śmiechu. Gdy Melody przestała śpiewać a Nicholas grać, posiedziała chwilę z innymi. Po chwili wstała i udała się w stronę jeziorka nacieszyć się widokami i samotnością. Ostatnio edytowane przez Mai-ah : 10-12-2007 o 12:03. |
10-12-2007, 19:30 | #95 |
Reputacja: 1 | Widząc Vulfgara leżącego w wodzie, paladyn wybuchnął śmiechem. -No, ładnie, zepsułeś, krasnoludzie. Szkoda. Ktoś to będzie musiał naprawić. Po czym wysłuchawszy usprawiedliwień Vulfgara ruszył za nim do wyjścia. Gdy ponownie ujrzeli blask słońca i dostrzegłszy towarzyszy obozujących na polance, zsunął się z szybkością i zręcznością, o jaką nikt nie mógłby go posądzać. -Ładnie, my się natrudzimy na zwiadzie, a wy tu sobie piknikujecie. Pozwolił krasnoludowi opisać sytuację w jaskini, a sam zdjął mokre ubranie, jednak nie było nawet ogniska, by je wysuszyć. Gdy Vulfgar zakończył relację, rzekł: -Mam nadzieję, że ktoś, raczej magicznie, potrafi naprawić ten kołowrót. Może byćjeszcze potrzebny... |
10-12-2007, 20:20 | #96 |
Administrator Reputacja: 1 | Nicholas odprowadził wzrokiem Mai-ah. Jej śmiech, choć wszystkich zaskoczył, stanowił bardzo miły akcent oczekiwań. Które zakończyły się w chwili, gdy Vulfgar pojawił się na skalnej półce. W parę chwil zjawili się koło nas. Z pretensjami, ze nie pali się ognisko... - Skąd mogliśmy wiedzieć, że będziecie brać prysznic - powiedział, ciut rozbawiony widokiem mokrego od stóp do głów krasnoluda. - Ale zaraz nadrobimy te zaległości. Co prawda nie wiem, po co chcecie się suszyć, skoro niedługo tam wracamy - dodał. Wstał i ruszył w stronę drzew, wśród których leżało trochę suchych gałęzi. - Jeśli ktoś zechce mi pomóc, będzie szybciej. Tylko uważajcie, żeby drewno było suche. Wolałbym nikomu nie oznajmiać, że tu jesteśmy... Po paru minutach wesoło płonęło ognisko, przy którym mogli się nieco osuszyć przemoknięci zwiadowcy. Prawie niewidoczny dym ginął wśród gałęzi i w zasadzie nic nie wydostawało się na zewnątrz. - Teraz, Vulgarze - rzekł do krasnoluda, wyraźnie zadowolonego z ogniska - wróćmy do tego korytarza w którym byliście... Jak rozumiem - obrzucił spojrzeniem mokrych towarzyszy - nie ma szans, żeby przejść suchą nogą... Czy jest tam miejsce na zapalenie ogniska, byśmy mogli się wysuszyć? Co prawda Mai-ah czy Melody można przenieść na barana, ale reszta nie uniknie kąpieli... - Jak wysoko sięga woda? Jakie jest dno? - kontynuował wypytywanie. - I co z tymi kołowrotami... Jaki gruby był łańcuch? Zerwał się ze starości, czy po prostu się odczepił? I jest tam coś jeszcze w tej jaskini oprócz wody i kołowrotów? Duże trzeba pochodni, by to jakoś oświetlić? |
10-12-2007, 20:42 | #97 |
Reputacja: 1 | Zadowolony krasnolud, gdy tylko zapłonęło ognisko przysunął się jak najbliżej płomienia aby ogrzać przemoczone ciało. Nie chciał się rozbierać, gdyż uważał to za niestosowne gdy w towarzystwie były niewiasty. Wtedy został zasypany gradem pytań ze strony Nicolasa Ależ spokojnie drogi Nicolasie, nie wszystko na raz bo za chwilę sam nie będę wiedział od czego zacząć... - uśmiechnął się szczerze do czarodzieja - ...No to tak. Suchą nogą przejść będzie trudno, ale nie bójcie się my jesteśmy przemoczeni bo nam się kąpieli zachciało. Wody tam ja miałem po pasa a wy będziecie mieć gdzieś po kolana. Tylko będziecie musieli uważać na rwący nurt. Gdyby nie mości Meric to nasz bard byłby na dole trochę wcześniej. Co do suszenia, nie mam pojęcia, ale i tak tam dokąd my doszliśmy nie warto się suszyć gdyż nie wiadomo jak ten strumyk długi. Temu łańcuchowi także się szczególnie nie przyglądałem ale za cienki to on nie był. A jak poszeeeedł tom ze dwa metry przeleciał do tyłu. Pochodnie proponuję wziąć przynajmniej po jednej dla każdego, nie wszyscy na raz będą musieli je palić a nie wiadomo jak długo będziemy błądzić w ciemnościach. Co tam jest oprócz tych przeklętych kołowrotków nie wiem, pierwsze co mi sie w oczy rzuciło to one, a potem jak już wylądowałem w tym bajorze to mi się rozglądać nie chciało. Ale nie tylko jam tam był, przyjaciele może wy coś widzieliście? - z tymi słowami skierował się do Solhayma i paladyna, a następnie jeszcze trochę przysunął się do ogniska. |
10-12-2007, 21:06 | #98 |
Reputacja: 1 | Solhaym wygramolił się w końcu z jaskini. Sam nie wiedział, jak udało mu się przebyć drogę do wyjścia. Prąd rzeki spływającej w dół szarpał raz po raz jego chude ciało. Jednak mimo trudności, ujrzał światło dzienne. Zsunął się po linie i wrócił do towarzyszy. - Nie ma mnie ładną chwilkę, a wy już balujecie! - rzucił oskarżycielsko w stronę zgromadzonych przy ognisku - Ja tracę życie w nieposkromionych odmętach rwącej rzeki, a wy się tu zabawiacie! Spojrzał na rozebranego z mokrych ubrań krasnoluda. - Widzę, że Vulfgar już się przyłączył! Po chwili zdał sobie sprawę, dlaczego krasnolud pozbył się ubrań i uczynił to samo. Zastanawiał sie, do czego służą kołowroty. Postanowił wysłuchać, co na to reszta towarzyszy. Gdy Vulfgar skończył zdawać raport i zwrócił się do nich, bard podrapał sie niepewnie w głowę. - Ja tam nic nie widziałem. Wydaje mi się, że te kołowroty to część jakiegoś większego mechanizmu. Nikt nie pozostawiałby ich tam bez powodu. Oczywiście nie muszę dodawać, że bardzo nie podoba mi się perspektywa przeprawy tym strumieniem po raz kolejny. W jego głosie można było wyczuć nerwową nutę, oznaczającą wstręt i jednocześnie lęk. Bał się, ale wiedział, że to konieczne. Czyż nie z niebezpiecznych przygód rodzą się legendy?
__________________ W takich sytuacjach, gdy warstwa nakłada się na warstwę, gdy wszystko jest fasadą, wplecioną w sieci oszustwa, prawdą jest to, co z nią uczynisz. - Artemis Entreri Ostatnio edytowane przez Yourek : 10-12-2007 o 21:12. |
10-12-2007, 21:36 | #99 |
Reputacja: 1 | Cyril w spokoju wysluchal raportu krasnoluda. W miare jak Vulfgar mowil na jego twarzy powoli zaczynala malowac sie irytacja. Zwiad... phew, tyle ich nie bylo a jedyne co ma nam do powiedzenia to to czemu zabardzo sie nie przyjzal. Ehh krasnoludy.-pomyslal Cyril, lecz nie wypowiedzial tych slow na glos. Nie mial ochoty obudzic sie z toporem miedzy oczyma. Zamiast tego rzekl Najwazniejsze jest to ze nie ma w czesci jaskini ktora zbadaliscie ani wrogow ani plapek. Te kolowroty cza by bylo obejrzec z bliska. Moze wtedy cos sie wyjasni. Proponuje ruszac jak najpredzej. Osuszcie sie odsapnijcie i moze cos zjedzcie a potem czas w droge. Przygoda jak to mowia nie czeka. |
11-12-2007, 13:31 | #100 |
Reputacja: 1 | Paladyn zgodził się z Solhaymem: -Prawdopodobnie te kołowroty podnosiły most, żeby można było się dostać do Kryształów. Jeśli nie uda nam się naprawić tego, co zepsuł Vulfgar, możemy mieć trudności. Proponuję, byśmy zaraz ruszyli, tym razem wszyscy, gdy tylko coś zjemy. Ubrania schnąć nie muszą, zaraz i tak będą mokre. - po czym wstał, poszedł po plecak, usiadł ponownie przy niedoszłym ogniu wyciągnął kawał mięsiwa i zaczął z apetytem zajadać. -Mieliście rację, dobrze było się zaopatrzyć w trochę żywności... |