Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 17-09-2008, 18:30   #201
 
ŚLePoX's Avatar
 
Reputacja: 1 ŚLePoX nie jest za bardzo znanyŚLePoX nie jest za bardzo znanyŚLePoX nie jest za bardzo znanyŚLePoX nie jest za bardzo znanyŚLePoX nie jest za bardzo znany
Blajndo pełen zapału rzucił się na bestię omijając przy tym ciężko ranną towarzyszkę. Z wyraźną złością pchnął obydwoma ostrzami i pomimo iż chybił tym płonącym, to sztylet wszedł w cielsko bestii jak nóż w masło. Niestety nie zaowocowało to niczym poza małą raną, która wyraźnie rozbawiła bestie:

- Cholera! Z czego on rży?! Przecież musiało go to choć troszkę zaboleć!... - zdezorientowany chłopak "zawiesił" się w swych myślach, nie zauważając przemykających obok niego macek, których celem był Wherkens.

Okropny pisk wyrwał go ze świata myśli w tempie natychmiastowym. Pisk, podobny do tego, który już nie raz dane mu było usłyszeć, lecz nigdy tak wyraźny i donośny...

- Wherkens!! - odwrócił się i zobaczył dwie macki wychodzące z ciała przyjaciela, który wydawał już swe ostatnie tchnienie.

- NIEE!! - krzyknął z przerażeniem i złością zarazem, następnie machnął ręką tak jak gdyby chciał odgonić w bok stwora i jego macki niczym denerwującą muchę, po czym rzucił się w stronę zwierzęcia, ostatni raz poruszającego swą łapą.

- Wherkens! Wherkens! Nie umieraj!! - powtarzał niepotrzebnie, znacznie cichszym tonem. - Proszę Cię!! Tylko nie Ty przyjacielu! - wciąż mówił, choć tamten już dawno go nie słyszał.

Łzy... Łzy potoczyły się po policzkach chłopaka... I nie były to zwykłe łzy, jak u dziecka, któremu zabrano zabawkę, lecz łzy gorzkie, pełne żalu, smutku, złości i wielu innych negatywnych i ciężkich uczuć, które wypełniały w tej chwili jego serce.

Stracił przyjaciela, jedynego prawdziwego i oddanego mu przez całe życie przyjaciela...

Po chwili siedzenia i ściskania ciała towarzysza, będącego częścią jego własnej osoby, chłopak powoli położył go na ziemii.

- Żegnaj przyjacielu... - wyszeptał tak, iż słyszał to tylko on sam, po czym podniósł się z podłoża, a jego ton wzrósł conajmniej dziesięciokrotnie, aż w końcu przeistoczył się w wyjątkowo głośny krzyk:

- AAAAAA! UMRZESZ SKU*WIELU!! - chłopak z wymalowaną na twarzy żądzą krwii odwrócił się na pięcie w mgnieniu oka i... go zamurowało... bestia znów zniknęła.

- POKAŻ SIĘ GNOJU! UKAŻ SIĘ I STAŃ ZE MNĄ DO WALKI! TCHÓRZU ZAS*ANY! NIE UCIEKAJ! WALCZ! - krzyczał wniebogłosy wypatrując dookoła stwora. Nie interesowało go już nic, nawet los reszty towarzyszy. Chciał zemsty i choćby miał przeszukać w tę noc całe miasto, to był w stanie to zrobić!
 
__________________
<PEACE>

Ostatnio edytowane przez ŚLePoX : 17-09-2008 o 21:04.
ŚLePoX jest offline  
Stary 18-09-2008, 16:09   #202
 
Sinthael's Avatar
 
Reputacja: 1 Sinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłośćSinthael ma wspaniałą przyszłość
Ostrze weszło gładko, przebijając wampira na wylot. Z dziury w brzuchu zaczęły się wylewać narządy, a z ust nieumarłego małym potokiem pociekła krew, by po chwili wampir rozsypał się w pył. Cisza, jaka następnie nastała, mogłaby świadczyć o końcu potyczki, ale tak nie było… Jeszcze nie.

Bez chwili zastanowienia Elhan puścił się biegiem za wampirem niosącym Aner. Wampir nie dotarł daleko, gdyż po kilku chwilach biegu został poczęstowany magicznym pociskiem Aner. Mała zaklinaczka z głuchym odgłosem spadła na bruk ulicy, a przeciwnik zawył przeciągle i złapał się za twarz, tylko trochę zwalniając.

Elf dochodząc do leżącej niziołki tylko uśmiechnął się pod nosem.
- Jak zwykle każdy lekceważy niziołki. Jego najwyraźniej to nie ominęło – powiedział elf wskazując na niknącą w mroku sylwetkę wampira. Pomógł Aner wstać, po czym sięgnął do plecaka i wyjął z niego miksturę leczniczą.
- Mocno oberwałaś. Trzymaj jedną, Tobie bardziej się przyda. – rzekł podając Aner flakonik z niebieskim płynem.

Czas było wracać do karczmy i zatroszczyć się o Zorę, która wciąż leżała nieprzytomna na ulicy. Wojownik wziął ją na ramiona i zaniósł do karczmy, do jej pokoju. „Mam nadzieję, że nic się jej nie stało.” – przemknęło mu przez myśl. – „W przeciwnym wypadku Siabo chyba mnie zabije…” – elf przygryzł wargę i położył dziewczynę na łóżku, po czym lekko potrząsnął jej ciałem, aby ją wybudzić.
 
__________________
One, Two: Freddy's coming for you. Three, Four: Better lock your doors. Five, Six: Grab a crucifix. Seven, Eight: Gonna stay up late. Nine, Ten: Never sleep again

Ostatnio edytowane przez Sinthael : 18-09-2008 o 20:38.
Sinthael jest offline  
Stary 18-09-2008, 18:32   #203
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Zachowanie Blajndo było może nieco irracjonalne, ale w zasadzie Yon niezbyt mu się dziwił. Co prawda nigdy nie był w takiej sytuacji, ale mniej więcej był w stanie sobie wyobrazić, co czuje tropiciel.

Gdy kolejny wrzask Blajndo zakłócił ciszę nocną Yon ruszył w jego kierunku. Po drodze schował różdżkę.

- Chcesz się mścić? - spytał spokojnie. - Rozumiem. Ale chyba go tu nie zostawisz - wskazał na leżące na bruku ciało wilka. - Sądzę, że zasługuje na przyzwoity pogrzeb. Z pewnością milej mu będzie w lesie pod drzewem, niż... w mieście.

O mały włos powiedziałby 'na śmietniku', ale się powstrzymał. Nie miał pojęcia, jak na takie słowa mógłby zareagować będący wyraźnie w szoku tropiciel. A tak miał nadzieję, że dzięki tym słowom skieruje, przynajmniej na razie, myśli Blajndo w innym kierunku.

- Bierz go i chodź - powiedział zdecydowanym tonem. - Nie pora teraz na groźby. A na zemstę przyjdzie czas i to szybko. Znajdziemy tego potwora choćbyśmy mieli przewrócić do góry nogami całe miasteczko.

Yon spojrzał na Lunę mając nadzieję, że kronikarka w jakiś sposób mu pomoże.
 
Kerm jest offline  
Stary 18-09-2008, 19:56   #204
 
Aveane's Avatar
 
Reputacja: 1 Aveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumnyAveane ma z czego być dumny
Krótki, triumfalny okrzyk wydarł się z ust zaklinaczki, gdy ta pomyślnie uwolniła swoją Moc. Nie przewidziała jednak wszystkiego. Ciosy oponenta sprawiły, że niziołcza kobieta odrętwiała i spadła bez ładu na ziemię, podczas gdy niedoszły porywacz zaczął uciekać.
- Masz rację, jestem suką. I ta suka każe ci spierdalać do tego Twojego klasztoru! - krzyknęła, gdy wampir już dawno zniknął za rogiem budynku. - I nie pokazuj się, dupku, bez swoich kumpli, bo trzech to za mało.

Po chwili potrzebnej na ostudzenie emocji poczuła, że odzyskuje władzę nad sobą. Implusy odbierane przez receptory bólu, po zwolnieniu bariery stworzonej na początku potyczki, dotarły do jej mózgu. Zwinęła się na ziemi, czując wszechogarniający ból. Chwyciła się za twarz, próbując powstrzymać lejącą się z nosa krew. Była cała pobita, zmniejszyła jej się ruchomość wszystkich stawów. Czuła się, jakby zaczęła stawać się kamienną figurą. Pobitą kamienną figurą.

Potrzebowała tylko jednego. Obecności jej mistrza lub najlepszego przyjaciela. Nie dawała rady. To wszystko było ponad jej siły. Była za słaba, była po prostu słaba. Przypomniały jej się słowa mistrza.
"- Zawsze staraj się ominąć walkę z wampirem. Ukierunkowanie Mocy w tym wypadku Cię zgubi. One to wytrzymają. Nie dasz rady bez wsparcia innych sił"
Dziś, prawie zapominając o tych słowach, musiała przyznać, że miał rację. Wolała nie myśleć, co by się stało, gdyby o nich zapomniała. Ile osób z ich trójki zginęłoby przez ten błąd?

Po chwili podszedł do niej Elhan, podnosząc ją z ziemi. Uśmiechnęła się na słowa, które wypowiedział.
- Masz rację. Każdy nas lekceważy, lecz Arvoreen mnie wspiera, bym udowodniła, że nie jesteśmy słabi - słowa te wypowiedziała z trudem, będąc wykończoną i niezdatną do dalszego funkcjonowania. Elf wepchnął jej w rękę eliksir, po czym odwrócił się, by pomóc Zorze.

Nie mam sił. Ostrożny Mieczu, dziękuję. Dziękuję Ci za pomoc, za ponowny ratunek. Bezsprzecznie zasługujesz na nadane Ci imię Obrońcy, pomyślała młoda zaklinaczka. Po tej krótkiej, spontanicznej modlitwie dotarła do niej kolejna fala bólu. Bólu rozdzierającego każdy mięsień. Ta nowa dawka sprawiła, że Aner zaczęła zatracać świadomość. Zdążyła się tylko obrócić, by upaść na lewy bok, ratując buteleczkę przed rozbiciem. Pogromczyni wampira, pokonana przez ból i zmęczenie. Upadła nieprzytomna na ziemię, tuż za plecami niewidzącego sytuacji Elhana.
 
Aveane jest offline  
Stary 18-09-2008, 20:38   #205
 
Odyseja's Avatar
 
Reputacja: 1 Odyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputację
Liah z trudem uchyliła oczy. Potworny ból, jaki powodowała zżerająca ja gorączka, stał jeszcze bardziej uciążliwy. Krzyki, których źródło znajdowało się poza wilgotną celą w której się znajdowała, łomotały jej w głowie. W tym stanie każdy odgłos, nawet kropla zatęchłej wody spadająca z sufitu, wydawała się hukiem lawiny kamieni. Skuliła się, zasłaniając poranionymi, za siniaczonymi dłońmi uszy. Wrażliwe uszy pół-elfki.

Nie żałowała towarzyszy. Nigdy nie przywiązywała się do innych osób. Nie było potrzeby. Owszem, byli przydatni, w wykonywaniu zleconego zadania, ale więzi międzyludzkie Liah uważała za zbędne. Nauczyła się obchodzić bez tego już od najmłodszych lat, więc teraz jej na tym nie zależało.

Jedyne uczucie, jakie żywiła do swej dawnej ekipy, to zazdrość i żal, że ją też nie spotkała tak szybka śmierć.

Być może przed niewolą była nawet ładna. Blond włosy, teraz szare od brudu i posklejane, kiedyś zapewne miękko oplatały twarz, lśniąc w słońcu. Gładka niegdyś skóra, teraz była poorana śladami wampirzych kłów. W oczach Liah odbijał się cały koszmar ostatnich dni, tygodni, może miesięcy...

Już dawno straciła rachubę czasu.

Była wściekła, lecz jednocześnie zbyt słaba, by tą wściekłość wyrazić. Była już niegdyś w niewoli, ale nigdy nie w tak okrutnej. Miała miecz. Miała szanse obrony, nawet gdy szanse w walce na arenie nie były równe. Tu jednak nie miała ich wogóle. Bezbronna, potwornie słaba, nie mogła zrobić nic. Najbardziej rozwścieczała ją chyba właśnie ta bezradność.


Zgrzyt zamka w drzwiach. Liah wpadła w panikę. W głębi ducha skarciła się, że nie potrafi zapanować nad swoim organizmem, gdy niezliczony już raz tego dnia wstrząsnęły nią spazmy. Nie miała jednak czym wymiotować. Obiecała sobie, już na samym początku, że padnie tu z głodu. Jednak gdy tylko jedzenie było nietknięte przez dwa dni, wciskali je w nią na siłę. W końcu przy niedożywieniu krew przestaje być smaczna...


Zanim wampirzyca otworzyła stalowe drzwi, Liah opanowała się. gdy znienawidzona, ruda kobieta weszła do środka, pół-elfka była całkiem spokojna. Ale tylko pozornie.


Patrzyła Rudej w oczy, gdy ta, z wyrazem wściekłości na twarzy do niej podeszła. Wojowniczka chciała przekonać ją i siebie, że nie boi się wampirzycy. Że nie zniszczyli jej psychiki. Nie była jednak sama tego do końca pewna.


Ból, gdy Ruda przyłożyła Liah, był jakiś taki obcy. Jakby było to tylko echo. Nie zmniejszyło to jednak rozjuszenia pół-elfki.


- Głupia dziw*o!

Nie mogła się opanować. Znów wyrzucała sobie w myślach, że zdradziła swoją wściekłość głupimi, nic nie wartymi słowami.

Z ukrywanym, skrytym przerażeniem obserwowała, jak Yalcyn szuka nieporanionej części jej ciała. Gdy wampirzyca wbijała swe ostre kły w poduszeczkę dłoni, Liah odwróciła wzrok. Ale poza tym, ani drgnęła.

Gdy Ruda skończyła "posiłek", Liah jak małe dziecko ukryła swa dłoń pod brodą. Znów skarciła się za tak głupie zachowanie.

Nie obawiała się spojrzeć w oczy Yalcyn.

- Niedługo będziesz miała towarzystwo - Syknęła wampirzyca, a na jej świeżo ubrudzonych krwią ustach pojawił się wredny uśmiech - Masz może coś ciekawego do powiedzenia?

- To, co chciałabym powiedzieć, - pół-elfkę przeraził fakt, że jej głos jest taki słaby i drżący, a poszczególne wyrazy wypowiadała powoli i z wielkim trudem. - nie da się wyrazić w żadnym języku. Nic nie posługuje się tak wulgarną mową... - co chwila przerywała, by z trudem nabrać powietrze.

Gdy skończyła, ręką, na której nie miała świeżej rany, zamachnęła się na wampirzycę, celując w jej twarz. Wiedziała, że nie ma żadnych szans. Nie dbała jednak o to. Chciała ją zranić. Chciała sprawić jej ból. Nieważne, że był to tylko ostateczny akt beznadziei. Nieważne, że tonąc chwytała się żyletki. Ważne było jedynie to, aby jak najbardziej odegrać się na przeklętej Yalcyn.
 
__________________
A ja niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Co spróbuję coś napisać, nic mi nie wychodzi. Nie mogę się za nic zabrać, chociaż bardzo bym chciała. Nie wiem, co się ze mną dzieje. W najbliższym czasie raczej nic nie napiszę. Przepraszam.
Odyseja jest offline  
Stary 19-09-2008, 18:44   #206
 
andramil's Avatar
 
Reputacja: 1 andramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłośćandramil ma wspaniałą przyszłość
Miecz lecąc parabolą ku dołowi odbił atak przeciwnika. Niebieska łuna ciągnęła się za ostrzem. Wściekłość właściciela dodawała mu sił. Sił jakich już dawno nie czuł. Od bardzo dawna. Tylko poświata ciągnąca się za nim była widoczna gdy niziołek wyprowadził nim kontratak. Przebił wampira. Ale to było mało. Wyrwane ostrze prędko pomknęło w stronę nogi, podcinając ją. Ostrze wroga chybiło celu. - Cha! Żryj to plugawcze! - Krew ciurkiem po ostrzu niziołka. Wampir ledwo zipał. Ale nie dane mu było odpocząć. Elf pchnięciem zakończył jego żywota. Wampir ze zdziwieniem na twarzy upadł na próg. Została z niego kupka popiołu.

Ostał się tylko ich dowódca. Chciał zbiec wraz z nową towarzyszką drużyny lecz jak zwykle nikt nie przejmuje się wielką siła zaklętą w małych ciałach niziołków. Pożałował tego. Magiczne pociski poleciały w stronę jego twarzy. Ryk, głośny ryk wypełnił uszy Mila. Napawał radością i satysfakcją. Umieraj chamie! Wampierz puścił Aner i zaczął uciekać. O ja ci dam! Upuścił ostrza i sięgnął po kuszę. Przygotował się do strzału i strzelił Tam gdzie powinien być Nosferatu. Pocisk poleciał w ciemność. Aby ci jaja uschły dziw*arzu!

łotrzyk podniósł miecze. Przyjrzał się im przez chwilę. Ile razy będę jeszcze zmuszony aby was użyć? Wytarł je starannie w płaszcz i schował do pochew.
- Chodźmy do środka. Tak. To dobry fomysł. - powiedział lecz dopiero teraz zauważył że ich towarzyszka jest nie obecna duchem. Podbiegł do Aner zarzucił jej ramię o bark, podniósł miksturkę i zaniósł dziewczynę do karczmy. Całe ciało go bolało. Marzył tylko o wygodnym fotelu i paru godzinach snu. jednak puki niziołka nie odzyska przytomności nie śmiał się położyć. Jakieś zaklęcia lecznicze były by luksusem na który w obecnej sytuacji go nie stać. Muszę poczekać na Lunę. Ona na pewno mi pomoże. - pomyślał patrząc na rany towarzyszki i swoje.
 
__________________
Why so serious, Son?

Ostatnio edytowane przez andramil : 20-09-2008 o 14:21.
andramil jest offline  
Stary 21-09-2008, 15:02   #207
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Luna wpatrywała się w puste miejsce, gdzie przed chwilą jeszcze stał potwór z Rath... patrzyła się nie z ulga, lecz strachem i niepewnością. Przed chwilą dopiero taka sama sytuacja się powtórzyła i kronikarka prawie przypłaciła to życiem. Czy teraz znowu się bestia pojawi i zaatakuje znienacka?

Nerwowo zaczęła się oglądać dookoła, szukając śladów, wskazówek, które powiedziałyby jej co się teraz stanie. Dopiero teraz zauważyła kałużę krwi i martwego wilka, towarzysza Blanjdo. Zauważyła również, że Yon próbował przekonać go, aby nie szedł w pościg za potworem.

-Czy oszalałeś?! - wykrzyknęła jakby pod wpływem transu, wciąż w sercu czując krwawe ukłucia strachu. - Co niby zrobisz mu sam? Co zrobisz poza tym co już zrobiłeś? Teraz i ciebie ma zabić? Po to się on poświęcił? - wskazała na wilka - Aż tak bardzo go nie szanujesz? - spytała jeszcze raz prawie krzykiem.

-Chcesz zemsty? Ja też! Ale chcę się zemścić zamiast umierać bezowocnie w walce, której sami nie wygramy. Potrzebujemy innych do pomocy, potrzebujemy planu! Teraz wiemy z czym mamy do czynienia, co potrafi, teraz to my możemy dyktować warunki, ale do tego potrzebujemy więcej siły niż my troje posiadamy!

Luna kaszlnęła mocno, była wciąż osłabiona po ranie, mimo magicznego leczenia takie rany muszą się same częściowo zagoić. Wzięła głęboki oddech i spróbowała zrobić krok naprzód, z trudem, ale się jej udało.

-Musimy zawiadomić innych co się stało, wziąć ich ze sobą i wtedy poszukać potwora. Weź ze sobą Wherkensa, trzeba mu urządzić odpowiedni pochówek, kolejny powód, dla którego twoja chęć uganiania się samotnie po mieście za potworem jest egoistyczna. Chciałeś tu zostawić jego ciało na bruku? Żeby psy czy inne plugastwo, a nawet sam potwór miał po nie przyjść gdy będziesz biegał po mieście? Chodźmy do reszty, teraz!
 
Qumi jest offline  
Stary 21-09-2008, 15:47   #208
 
ŚLePoX's Avatar
 
Reputacja: 1 ŚLePoX nie jest za bardzo znanyŚLePoX nie jest za bardzo znanyŚLePoX nie jest za bardzo znanyŚLePoX nie jest za bardzo znanyŚLePoX nie jest za bardzo znany
Chłopak po wykrzyczeniu się, stał z łzami w oczach i głęboko oddychał. Dłonie mocno zaciśnięte na rękojeściach broni wskazywały, że wciąż kotłują się w nim emocje i wyglądało to tak jakby walczył z własną złością i wewnętrznym bólem i żalem.

Dopiero po chwili dotarły do niego spokojne słowa Yona. W głębi siebie wiedział też, że mężczyzna ma rację. Chciał zemsty i to bardzo mocno, ale nie mógł też tak zostawić Wherkensa.

Złość zaczynała go opuszczać, gdy ranna Luna wydarła się na niego słowami, które go zabolały.

- Nieszanuje?! - słowo to najbardziej go uderzyło, bo tylko zemstą mógł najlepiej uhonorować jego śmierć. Ale co ona mogła wiedzieć o nim i o Wherkensie, skoro ledwo ich znała? Kim ona sobie myśli, że jest, by mówić takie rzeczy? Czuł, że złość w nim znowu narasta. Oddech znów mu przyspieszył, a oczy ponownie zapłonęły gniewem. Odwrócił się w stronę dziewczyny, już miał rzucić jakimś epitetem w jej kierunku... ale... zacisnął zęby, obrzucił ją gniewnym wzrokiem po czym odwrócił się do niej plecami i podszedł do ciała swego przyjaciela.

Najdelikatniej jak tylko mógł podniósł go na ręce i ruszył w kierunku bram miasta. Nie interesowało go już jej zdanie, jej rany i co sobie o nim pomyśli. Niech sobie go nazywa egoistą, chamem, czy czymkolwiek jeszcze zechce. Może być dla niej tym wszystkim naraz, ale to nie ona straciła kogoś bliskiego w tej chwili i nie może dokładnie wiedzieć jak on się teraz czuł. Chęć zemsty zakopał w sobie na później, teraz już miał w głowie tylko oderwanie się od towarzystwa ludzi i pochowanie swego życiowego towarzysza.

Opuścił miasto i wszedł do pobliskiego lasu, nie odszedł od miasta na tyle by nie widzieć jego murów, lecz to mu wystarczało. Położył ponownie ciało przyjaciela i rozejrzał się za jakimś większym kawałkiem drzewa, który po odpowiednim naostrzeniu nadawałby się do kopania. Minęło trochę czasu nim udało mu się niewygodnym narzędziem wykopać dość duży dół. Nie chciał by leśne zwierzęta mogły go z łatwością wywąchać i wykopać. Włożył do środka wilka i przed zasypaniem ostatni raz pogłaskał go po głowie, a następnie swymi rękoma zaczął spychać na niego ziemię, przy czym ponownie krople łez spłynęly mu po twarzy. Na koniec wziął większy kamień i wyrył w nim, przy pomocy swego sztyletu, kilka słów: "Wherkens - oddany przyjaciel i lojalny towarzysz", następnie wbił ten kamień w ziemię, tworząc w ten sposób swego rodzaju płytę nagrobkową. Przez jeszcze dobrą godzinę chłopak siedział wciąż przy grobie przypominając sobie wszystkie dobre i złe chwile, gdzie u jego boku zawsze stał wierny towarzysz. Nie umiał jakoś sobie wyobrazić, że teraz już go tam nie będzie. Smutek ściskał mu gardło tak, że z ledwością łykał ślinę. Po kolejnej dłuższej chwili, Blajndo podniósł się, spojrzał na wygrawerowane słowa w kamieniu i rzekł cicho jak gdyby zmęczonym głosem, te same słowa co wcześniej:

- Żegnaj przyjacielu. - po czym podniósł głowę w górę i dodał - Melikke, miej go w swojej opiece. - spojrzał na kamień raz jeszcze żegnając się po raz ostatni i ruszył w kierunku miasta, gdzie zostawił swoją zemstę. Pierwsze miejsce, które miał zamiar odwiedzić była karczma, bo tam z pewnością odpoczywali towarzysze broni.
 
__________________
<PEACE>

Ostatnio edytowane przez ŚLePoX : 21-09-2008 o 15:55.
ŚLePoX jest offline  
Stary 21-09-2008, 20:23   #209
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
Yon nie miał zamiaru słuchać Luny. Ani mu w głowie było iść do gospody. Skoro Blajndo chciał gdzieś pójść, to nie można było go zostawia samego. Samotne nocne spacery po mieście nawiedzanym przez różnego kalibru potwory nie należały do najbezpieczniejszych.

- Możesz iść o własnych siłach? - spytał Lunę. - Nie powinniśmy zostawiać go samego. Jeszcze go ktoś lub coś napadnie...

Co prawda Blajndo był w taki nastroju, że pewnie stawiłby czoło smokowi, ale to nie znaczyło, że mógłby tę walkę wygrać.
Chociaż bardziej prawdopodobne było, że zajęty swoim towarzyszem po prostu nie zauważyłby tego smoka i i przeszedłby obok niego.

Luna skinęła głową i oboje ruszyli w ślad za towarzyszem.
Najwyraźniej jednak różne nocne stwory wyczuły z daleka nastrój tropiciela i żaden z nich nawet nie pomyślał o tym, by go zaatakować.

Trzymali się z daleka od Blajndo, by nie przeszkadzać mu w pożegnaniu.
Gdy tropiciel ruszył w stronę miasta podeszli do niego.

- Do gospody, prawda? - spytała Luna
 

Ostatnio edytowane przez Kerm : 21-09-2008 o 20:50.
Kerm jest offline  
Stary 22-09-2008, 18:52   #210
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Karczma "Smoczy Łeb"

Jako pierwsi do karczmy wrócili Milo i Elhan, z niesioną na rękach Aner i Zorą. Mała, nieprzytomna kobietka została wkrótce naprawdę wyjątkowo, wyjątkowo delikatnie obudzona przez zamartwiającego się o nią Greenbotle, wpatrującego się w Zaklinaczkę niczym w przysłowiowy, malowany obrazek. Elfi wojak przekazał natomiast ranną rudowłosą jej zapłakanej matce, która założyła Zorze prowizoryczny opatrunek na szyję. Pozostali towarzysze również powoli schodzili się do przybytku "Smoczy Łeb", przynosząc coraz rozmaitsze nowiny, i zdając relacje z burzliwych, nocnych wydarzeń. Jako kolejni wróciła wściekła (jak chyba ostatnio wiecznie) Rosa i mocno poturbowany, pogryziony, i z brakującym palcem Siabo, z naprawdę kiepskimi wiadomościami, otóż Harkh i Johan byli martwi, zginęli w zasadzce zastawionej przez wampiry... .

Po całej godzinie nerwowego oczekiwania, i niemal już zasypiania na stołach gospody, zjawiła się i Luna z Yonem, oraz naprawdę wściekłym Blajndo, lecz bez Wherkensa. Po kilku minutach wyjaśnień było już wiadomo co się z kolei im przytrafiło, a doprowadziło to tylko do jeszcze większej goryczy panującej w sercach wszystkich towarzyszy. "Spacerek" do lasu w środku nocy był wyjątkowo nietypowy, biorąc pod uwagę panujące ciemności, zamkniętą bramę, i jeszcze większą, nieprzeniknioną czerń poza murami Rath. Dobrze, że z Półelfem był Yon, który po zastaniu zamkniętej bramy miastowej sam sobie z nią poradził, wyjątkowo uprzejmie zamykając ją już po powrocie na cztery spusty. Luna natomiast, starając się tego po sobie nie okazywać, dosyć mocno bała się w czasie tej wycieczki.

Wieści o pogryzionej Zorze mocno zmartwiły Maga, odwiedził ją więc na chwilę, zastając czuwającą nad nią matkę, która obdarzyła go po raz kolejny wyjątkowo zimnym spojrzeniem. Jak więc widać, nadal miała do niego uprzedzenia, lepiej więc chyba należało zachowywać się wyjątkowo ostrożnie. Brak palca, rany, zmęczenie i wściekłość wcale tego nie ułatwiały.
- Ona już śpi - Szepnęła Tara, nawet na niego nie spoglądając.

Do świtu zostało ledwie kilka godzin, humory raczej nie dopisywały, a piwo nie smakowało. Pora więc chyba nieco odpocząć, może sen przyniesie ukojenie i choć na chwilę zapomni się o wszystkich problemach. Yon krzywo spoglądał na Rosę, Rosa na Yona, Blajndo siedział ze zwieszoną głową, Siabo wpatrywał się w kikut swojego palca. Milo maślanym wzrokiem gapił się na nieco zasmuconą Aner, Elhan niemal zgniatał kufel w ręce, a Luna co chwilę brała głęboki oddech, upewniając się po raz setny, że z jej wnętrznościami wszystko w porządku po ataku potwora z Rath.

Do świtu zostało ledwie kilka godzin, pora udać się na spoczynek... .


Cela, lokacja nieznana


Liah wzięła zamach prawą dłonią, chcąc strzelić Yalcyn prosto w twarz. Wiedziała, że nie ma większych szans, że niewiele jej takim atakiem zrobi, po prostu jednak musiała. Taka już Półelfka była, po prostu nie umiała odpuścić, nie umiała spokojnie usiedzieć. Rozległo się głośne plaśnięcie, wzmocnione echem pustej celi, a wampirzyca wpatrując się w Liah nawet nie drgnęła. Ten desperacki zryw nie wywarł na Yalcyn żadnego wrażenia, mało tego, Liah była przekonana, że ruda mogła go zablokować, czego chyba specjalnie nie uczyniła. A teraz na dodatek jeszcze się do niej... uśmiechała.

- Zabawna jesteś - Powiedziała i wyszczerzyła zakrwawione po posiłku zęby w złowieszczym grymasie - I bardzo przewidywalna. Lubię takie, i chyba zamienię cię w moją niewolnicę skarbie, pod tym całym syfie na gębie jesteś całkiem całkiem.

Yalcyn wyciągnęła rękę w kierunku Liah, a tej zamarło serce. Czy znowu ją uderzy, zacznie dusić, wypije już jej całą krew?. Wampirzyca jednak perwersyjnie pogłaskała Półelfkę w okolicach lewego ucha, po czym nieco się do niej przybliżyła. Zapach perfum i tytoniu stał się jeszcze intensywniejszy, a serce w piersi Liah przyspieszało i przyspieszało, w oczekiwaniu co nastąpi.

- Ale jeszcze nie dziś - Syknęła Yalcyn, po czym jej dłoń, znajdująca się nadal na głowie młodej kobiety, pchnęła z wielką siłą w bok. W efekcie tej czynności Liah przywaliła głową w mur, i pociemniało jej w oczach. Zanim straciła przytomność, przysięgła sobie, że wyrwie Yalcyn osobiście serce.

Nie wiedziała jak długo tak leżała, a obudziło ją kopnięcie w żebra. Po szybkim spojrzeniu na okienko okazało się, że nadal jest noc, a kopniaka sprzedał jej jeden z pomagierów wampirzycy. Mężczyzna w średnim wieku, szatyn ze sporą blizną biegnącą przez prawe oko, i kretyńskim wąsiku, stał przed nią z wyjątkowo idiotycznym uśmiechem na gębie. Jej wzrok z gęby oprawcy przeniósł się jednak szybko na sztylet, który ów typ miał przytroczony do pasa.

- To jak dzisiaj chcesz? - Spytał ją, rozpinając sobie spodnie, po czym zarżał niesamowicie denerwującym rechotem - Meheheheheeeeeee... .

Sztylet przy pasie. Pochwyci go i wsadzi sobie w gardło. Zakończy ten koszmar!.
 
Buka jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172