Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 14-10-2009, 17:21   #601
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Noc nie należała do wyjątkowo regenerujących ale zważywszy na okoliczności dobrze, że udało jej się złapać choć namiastkę snu.
Na terytorium driad Silia wkraczała z pewnym niepokojem. Czego od nich zażądają? Czy cena będzie adekwatna do tej drobnej przysługi, jaką jest możliwość przejścia przez ich ziemię?
~Cóż, za późno na takie rozmyślania.~

Kiedy dostrzegła driadę zaparło jej dech. W najgorszych wyobrażeniach nie spodziewała się zastać tu istoty emanującej takim pięknem i... kobiecością. Duże jędrne piersi, wąska kibić...Silia poczuła się przy niej nadzwyczaj nieciekawa, a jej własna przeciętność urosła nagle do rangi katastrofy. Ogromny wstyd wykwitł na twarz w postaci zdradzieckiego rumieńca. Półelfka spuściła głowę, wbiła wzrok w ziemię i zaplotła ręce wokół piersi aby ukryć jak bardzo jej własne ciało odbiega od marzeń każdego mężczyzny.
Kątem oka zerknęła także na Jensa. Nie musiała pytać, widziała w jego oczach, że rodowita mieszkanka puszczy zrobiła na nim niesamowite wrażenie. Każdy mężczyzna uległby jej z przyjemnością, popędził na każde kiwnięcie palcem. Jak ona mogła konkurować z kimś tak powabnym i absorbującym? Zapragnęła Jensa palnąć. Dotkliwie, aby oderwał od tamtej wzrok i spojrzał na nią. Ale nie zrobiła nic. Jak na prawdziwą szarą mysz przystało wycofała się kilka kroków w tył, bo na tle driady wszystkie jej niedoskonałości wydały jej się nieznośnie wyolbrzymione i przerysowane. I Jensowi nie chciała jakoś stać na drodze. Niech sobie popatrzy. Niech się zastanowi czy warto aby pierwsza kobieta w jego życiu była zarazem tą ostatnią, skoro świat pełen jest niewiast o wiele bardziej czarujących i fascynujących. Posmutniała.

A później coś się zmieniło. Niby nic dramatycznego, wciąż ta sama polana, ten sam mech, to samo słońce, te same drzewa i driada siedząca naprzeciw. Tak samo nieznośnie piękna. Ale jednocześnie zmieniło się wszystko, bowiem nie było towarzyszy, którzy jeszcze mgnienie temu siedzieli w kręgu, tuż obok. Nie, teraz była tylko Malea, patrząca tymi swoimi pięknymi oczami z żywym zainteresowaniem. Uśmiechnęła się nagle, jakby nic się nie stało.

-Nie bój się, wrócisz do przyjaciół kiedy tylko zechcesz. Ale tylko wykonując moje polecenie pójdziesz dalej, przez nasze terytorium.
Wstała nagle, ukazując z bardzo bliska całą swoją idealną sylwetkę. Podeszła blisko, tak, że było czuć, żę pachnie lasem, mchem i źródlaną wodą, chociaż wydawało się, że woda nie ma zapachu. Była ulotna, ale czy nieśmiała, jak określano ją w legendach?

-Czarodziejka, o elfim dziedzictwie. Ale nie ma w tobie elfa, nie ma tych kochających naturę istot. Wychowałaś się wśród ludzi, w głowie masz zawiść i chęć dominacji. Chciałabyś być najlepsza, udowodnić im, że mylili się, że będziesz kimś. Mogłabym pomóc znaleźć twojego ojca. Był kiedyś wśród nas, gdy szukał schronienia. Ale musisz zrobić coś dla nas. Coś, co sprawi ci trudność, coś co zmusi do wysiłku i poświęcenia. Ty, wybierzesz co to będzie. Zrobisz to bezinteresownie, a wtedy ja pomogę tobie i nakłonię ducha lasu do przepuszczenie cię przez las. Możesz zastanowić się chwilę. Możesz coś tylko obiecać a wykonać to potem.
Zamilkła, wpatrując się prosto w półelfie oczy. Wibrująca w uszach cisza zaczęła Silię denerwować. Niezłe postawiła wymagania.

Długo mierzyły się wzrokiem nim Silia się odezwała, buńczucznym tonem małej dziewczynki.
- Zupełnie nie rozumiem czego ode mnie chcesz - wzruszyła ramionami udając głupią.
- Poświęcenia - odparła tamta z nabożnym spokojem.
~Poświęcenia... Mocne słowo – pomyślała Silia. - Dlaczego mam się poświęcać? Marny ze mnie cierpiętnik... ~

- To może... – zaczęła niepewnie - pomogę pierwszej napotkanej osobie w potrzebie? - uśmiechnęła się dumna ze swojego bezinteresownego pomysłu.
- Jaki zysk będziemy miały my, jako driady, z takiej obietnicy, czarodziejko? Tylko na tak marne poświęcenie cię stać, tylko tak chcesz wykorzystać swój potencjał?
- A więc o to chodzi? - półelfka wymierzyła w kobietę karcący palec. - Mam się poświęcić ale w taki sposób abyście wy z tego czerpały jakieś korzyści?
- My, natura lub coś związanego pośrednio z naszym domem. Taka jest cena twojego przejścia przez nasze królestwo.

Trochę ją rozzłościła ta cała gadka o poświęceniu. Na początku się więc droczyła.
- Nie będę deptać kwiatków ani ścinać drzew?
Driada spojrzała tylko na nią, jakoś tak wymownie, a nawet dałaby sobie palec uciąć, że kącik jej ust zadrżał gniewnie. Ale Silia, niezrażona, kontynuowała komedię.
- Będę pomagać leśnym zwierzątkom, jak jakieś ranne stanie na mej drodze?
Znów ten sam wzrok. Aż dziw, że nie straciła jeszcze do półelfki cierpliwości.
- To ma być coś wyższej wagi – driada zachowała spokojny ton, po którejś z kolei mizernej propozycji czarodziejki.
- Na bogów, a jak ja niby mogę wpłynąć na los natury i driad? Nie przeceniasz mnie pani?
-Nie, widzę twoje możliwości, córo elfa. To nie musi być coś, co zrobisz teraz. Jestem pewna, że twój potężny umysł wymyśli rozwiązanie, skoro z taką łatwością przychodzi mu splatanie magii.
- A jeśli nic nie wymyślę? Co wtedy?
- Nie wyjdziesz stąd.
- Cudnie – jęknęła Silia i usiadła na ziemi krzyżując nogi. Zapowiadała się dłuższa pogawędka...

Zdawało jej się, że dużo czasu upłynęło. Milczała zaciekle bo coś się w niej buntowało. Wreszcie jednak się poddała, gdy zrozumiała, że driada istotnie spełni groźbę i nie pozwoli jej przejść. Nie miała ochotę zostać więźniem w tym parszywym lesie.
- W porządku. Zważywszy, że będę kiedyś potężną czarodziejką. Mogę ci coś dać, powiedzmy... to - wyjęła z włosów spinkę, którą kiedyś Garrick przywiózł jej z miasta i podarował, chyba w przypływie dobrego humoru. - Jeśli kiedyś pojawi się człowiek i okaże mi ten przedmiot obiecuję mu bezinteresownie pomóc, choćby jego prośba była ogromna lub nawet graniczyła z szaleństwem. Może być? Czy to także cię nie zadowala pani?
- Zaczaruj ten przedmiot tak, bym i ja mogła cię za jej pomocą wezwać i poprosić o pomoc. Driady nie mogą opuszczać swoich drzew.
Zaklęła go, z dużą pomocą magii Malei. Nie mogła się jednak powstrzymać by nie zdać ostatniego pytania.
- A co... no wiesz, jeśli nie dotrzymam słowa? Zamiast skóry obrośnie mnie kora czy inne dziwy? - półelfka miała czasem problemy by zachować powagę w najmniej stosownych momentach.
- Nie mamy władzy w wielu miejscach. Ale jesteśmy w stanie sprawić, byś nie mogła bezpiecznie poruszać się po żadnym lesie.
- No tak. To by mogło sprawić nie lada trudności... - przestaszyła się nie na żarty. - Nie obawiaj się, dotrzymam słowa.
A w myślach dodała:~ No chyba, że faktycznie zażądacie niemożliwego. Wówczas lasy będę oglądać tylko na kartach ksiąg. Jens nie będzie zachwycony...~
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 14-10-2009 o 19:42.
liliel jest offline  
Stary 14-10-2009, 18:46   #602
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Teraz była tylko Malea, patrząca tymi swoimi pięknymi oczami z żywym zainteresowaniem. Uśmiechnęła się nagle, jakby nic się nie stało.
-Nie bój się, wrócisz do przyjaciół kiedy tylko zechcesz. Ale tylko wykonując moje polecenie pójdziesz dalej, przez nasze terytorium.
Wstała nagle, ukazując z bardzo bliska całą swoją idealną sylwetkę. Podeszła blisko, tak, że było czuć, że pachnie lasem, mchem i źródlaną wodą, chociaż wydawało się, że woda nie ma zapachu. Była ulotna, ale czy nieśmiała, jak określano ją w legendach?
-Czuć w tobie tych, którzy w lasy się nie zapuszczają. Budowniczowie twierdz i niszczyciele natury. Ale nie jesteś jedną z nich, wyglądasz jak jedna z nas. Taka piękna i ulotna, nigdy nie stojąca w jednym miejscu. Musisz mi coś ofiarować, coś dla ciebie cennego. Tylko tak będę mogła pomóc tobie i przekonać ducha lasu. I pomóc jej.
Nagle w oddali pojawiła się Alexa. Wyglądała na ranną, a zbliżały się do niej dwa wielkie, wściekłe niedźwiedzie.

Elizabetha westchnęła słuchając słów Malei. Potem lekko zadrżała, ale szybko opanowała ten odruch, bo decyzję podjęła natychmiast i nie mogła pozwolić by własne ciało ją powstrzymywało. Odpięła od paska miecz i położyła go u stóp driady.
- Masz.
To słowo zawisło w powietrzu, obnażone, wrogie, straszliwie ciężkie. W trwającej wieczność sekundzie. Kowalówna chciała żeby zostało tyko ono, pragnęła odwrócić się na pięcie i pobiec przed siebie, ale ugięła się pod jego ciężarem. Mimo, że nie patrzyła na pozostawiony na mchu przedmiot.
- Nie nabierzesz mnie na tę maskaradę - pokazała na psioniczkę i niedźwiedzie - I nie wierzę, że musisz go dostać dla jakiegoś ducha. Ale my musimy przejść przez wasze terytorium.
- Nie przeszkadza mi kłamstwo – dodała jeszcze po chwili, szeptem, doskonale wiedząc, że właśnie upokarza się w błaganiu – Mam jednak nadzieję, że nie jesteś okrutna.

Nagle dziewczynie zrobiło się niedobrze. Żołądek podszedł do gardła i nie zdążyła nawet odsunąć się na bok. W jednej chwili upadła na kolana. Wymiotowała, tak mocno jak kiedyś w dzieciństwie, gdy najadła się piasku z ojcowskiej kuźni i czuła tak źle, że postanowiła już nigdy w życiu nie rzygać.

Widać każde postanowienie można złamać.

Za to bardzo łatwo miedzy driadami poczuć się nagą.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie
Hellian jest offline  
Stary 15-10-2009, 00:37   #603
 
Marrrt's Avatar
 
Reputacja: 1 Marrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputacjęMarrrt ma wspaniałą reputację
Parsknął perliście. Nie dlatego, że coś go śmieszyło. Raczej dlatego, że nie wierzył w to co usłyszał. Śmiech ten jednak pod wpływem jej powabnego spojrzenia uwiązł mu w gardle dość prędko. Pozostały tylko uniesione kąciki ust gdy przyglądał się jak driada miękkim krokiem okrążała go niezmiennym od tysiącleci kobiecym tańcem uwodzenia. Nie spuszczała z niego wzroku. Mówiła poważnie...

W głowie mu zaszumiało. Nie od myśli. Myśli nie miały z tym nic wspólnego. Instynkt... dar natury był najwyższą siłą i wartością życia, w którą wierzył i którą się kierował. Nie uosabiał go w postaci bogini. Każda postać stawiałaby ograniczenia...
I właśnie do instynktu odwołała się Malea. Nie z wyrachowania. To było naturalne... Podyktowane życiem. Chciała go... On chciał jej... Więc co sprawiało, że nie był w stanie się ruszyć? Że trwali zawieszeni w czasie, w którym musiał podjąć decyzję.
Gorący dreszcz niewymuszonego pożądania rozlał się po całym ciele spinając mięśnie dłoni, lędźwi... Krew zaczęła szybciej pulsować. Oddech stał się odrobinę krótszy i mocniejszy. Chłonął jej zapach. Chłonął ją całą. Zatracał się w niej. Dzieło lasu przyobleczone w dopracowany w najmniejszym szczególe kształt namiętności. Na wyciągnięcie ręki...

Ostatnie wątpliwości odeszły. Zostało czucie. A także mężczyzna i kobieta w nim zanurzeni...

Seledynowa skóra sprężyście uginała się pod pierwszymi, delikatnymi dotknięciami dłoni myśliwego. Łuk talii i bioder, po którym się swobodnie ześliznęła, rozpalał wyobraźnię. Nie było „mogę”, ani „nie mogę”. Było „chcę”. Czyste „chcę”. Pocałowali się drapieżnie wpijając w swoje usta i po chwili lądując na miękkim zielonym dywanie. Lekko wilgotny mech ugiął się otulając, oddającą się pięknej potrzebie prokreacji, parę. Nic więcej się nie liczyło.

Dał jej to czego chciała. Świadomie i z pełną pasją.

Wyrzuty sumienia przyszły później.

Sil...
 
__________________
"Beer is proof that God loves us and wants us to be happy"
Benjamin Franklin
Marrrt jest offline  
Stary 15-10-2009, 17:32   #604
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Albert szedł ostrożnie, tak aby za dość stało się słowom Lorda. Szanował nie tyle las, co istoty na których terytorium wkraczali. Niewiele wiedział o driadach i ich zwyczajach, dlatego też do wytycznych wilkołaka przykładał dużą wagę. Zmęczenie powoli schodziło z niego, a może ukrywało się po prostu, aby uderzyć później z nową mocą. Na razie kapłana absorbowała zmiana w otoczeniu. Knieja stawała się mniej wroga. Stawała się piękna. Nadal pozostawała dzika, nieokiełznana i niebezpieczna ale gdzieś oddalało się uczucie, że przebywanie w niej dusi, powoli zabija i doprowadza do szału.

Kiedy spotkali wreszcie driadę, Albert bez zbędnych słów podziwiał piękne kształty leśnej boginki. Była… doskonała. Wpatrywał się w jej zwinne ruchy, kołyszące się pełne piersi. Dopiero po chwili, zawstydzony odwrócił wzrok. W driadzie nie było widać śladu zakłopotania czy skrępowania. Albert nie był do tego przyzwyczajony. Sam wychowany najpierw w chłopskiej prostej rodzinie, a potem przez kapłanów wiedział, że nigdy nie będzie tak swobodny w swojej skórze jak driada. Nie przeszkadzało mu to do tej pory zbyt wiele, ale patrząc na kształty i wyzwolenie spotkanej istoty czuł się nieswojo.

***

Teoretycznie nie zmieniło się nic. Wciąż ta sama polana, ten sam mech, to samo słońce, te same drzewa i driada siedząca naprzeciw. A jednocześnie zmieniło się wszystko, bowiem nie było towarzyszy, którzy jeszcze mgnienie temu siedzieli w kręgu, tuż obok. Nie, teraz była tylko Malea, patrząca tymi swoimi pięknymi oczami z żywym zainteresowaniem. Uśmiechnęła się nagle, jakby nic się nie stało.
-Nie bój się, wrócisz do przyjaciół kiedy tylko zechcesz. Ale tylko wykonując moje polecenie pójdziesz dalej, przez nasze terytorium.
Wstała nagle, ukazując z bardzo bliska całą swoją idealną sylwetkę. Podeszła blisko, tak, że było czuć, że pachnie lasem, mchem i źródlaną wodą, chociaż wydawało się, że woda nie ma zapachu. Była ulotna, ale czy nieśmiała, jak określano ją w legendach?
-Wiem kim jesteś, kojarzę twój symbol. By przejść dalej musisz mi obiecać inną śmierć. Zbezcześcili nasze ziemie, zabili dwie z nas. Chcę, by on również stanął przed twoim bogiem. Obiecaj mi śmierć, a poproszę ducha lasu w twoim imieniu. Ale jeśli go oszczędzisz, nie będziesz miał wstępu do żadnego z lasów, jeśli ci ucieknie, będziesz go ścigał tak długo, aż go zabijesz. Obiecaj mi to w imię swojego boga. Musi stać się sprawiedliwość.
Na pięknej twarzy miała złość i wściekłość. Ale skierowana była gdzieś daleko.

- Nie. – Powiedział cichym, załamanym głosem kapłan. Nie karz mi być mordercą. Nie będę zabijał w imię twojej sprawiedliwości. Nawet jeśli masz rację, nawet jeśli on zasłużył na śmierć. Nie mnie to oceniać i nie będę karzącym narzędziem w twych rękach. Ja chcę tylko jednej rzeczy którą posiada i chcę spełnić inną obietnicę daną niedawno. Nic więcej. Jeśli uda się to osiągnąć bez jego śmierci, to tak się stanie. Będę z nim walczył aby mu odebrać to, po co przyszliśmy, aby bronić swoich przyjaciół, nie po to by go zabić za wszelką cenę. Nie żądaj tego ode mnie – ostatnie słowa wymówił zduszonym głosem.
Kapłanowi kręciło się w głowie, zbladł jak bielona wapnem ściana. Przed oczami stały mu zawiedzione twarze przyjaciół. Lilla, Alexa, Elizabetha, Silia, Jens, Gabriel… Aldym i Drago. Wszyscy zmęczeni, wszyscy patrzący z wyrzutem. Czuł się jak zdrajca, jak tchórz. Ta polana była najsamotniejszym miejscem na świecie.
Nie było innej drogi, jeśli ceną dalszej wędrówki była zdrada wszystkich wartości którymi się kierował, zdrada wiary – to ta droga tu właśnie się kończyła i Albert zaczynał to rozumieć. Zginie w tym lesie. Myśli jego skierowały się bezwiednie niemalże ku modlitwie.
- Kelemvorze, Sędzio Sprawiedliwy... - reszta słów litanii pozostała już pomiędzy kapłanem a Panem Zmarłych.
 
Harard jest offline  
Stary 15-10-2009, 20:41   #605
 
Oktawius's Avatar
 
Reputacja: 1 Oktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłość
Noc była ciężka i nieznośna. Nie dość że pozycja w której musiał spać, nie należała do najwygodniejszych, to na dodatek małpoludy ciągle rzucały w przybyszów kamieniami, włóczniami i wszystkim tym co mieli pod ręką i nadawało się na broń. Oj niewyspany wstał, i miał po przebudzeniu dość niewielki kontakt z rzeczywistością. Obudził się w zasadzie dopiero gdy przemówiła do niego Alex i przypomniała o wczorajszej obietnicy. Uśmiechnął się i ochoczo na szybciocha wywalił część swoich rzeczy, wsadzając wszystko raz jeszcze, tak żeby wszystko się zmieściło. A co tam było? Wełniany koc, peleryna, ubranie na zmianę, dwie koszule z płótna, szylpy, sweter z owczej wełny... I ona to wszystko nosiła? Toż to nadmiar ubrań jak się patrzy. "Kobiety to jednak lubią zmieniać ubranka" pomyślał uśmiechając się nieznacznie pod nosem.

Opcja "driady", nie wydawała się taka zła. Oddać coś, w zamian za przejście. "Mam nadzieję, że nie zażądają tylko zbyt wiele"... przebiegło mu przez głowę.

Miejsce w puszczy, którym władały było... iście niebiańskie. Wszystko spokojne, takie ciepłe, zaplanowane i magiczne. Potem jeszcze bardziej wszystko stało się mistyczne, gdy podróżnicy zostali przywitani przez "właściciela" lasu. Driada, kobieta, ucieleśnienie pragnień. Tych pragnień które u Gabriela od tak dawna były w uśpieniu. Piękne ciało, które nie było spaczone żadną blizną czy zadrapaniem. Krągłości, talia, noooogi, pełne usta... wszystko niczym zrodzone z pragnień podświadomości każdego faceta.
Gabriel popatrzył do tyłu na pozostałych mężczyzny. Każdy zareagował tak samo. Oczy pełne zapału, pokusy. Pewnie dokładnie tak samo wyglądały oczy blondyna. Ten jednak szybko spuścił wzrok. Niby przyciągała, pociągała, wabiła, ale on... młody, nieprzyzwyczajony do nagości kobiet, niepewny, nie mógł długo utrzymać spojrzenia. Rumieńce wystąpiły na jego policzki... Jeszcze nigdy nie był z kobietą...
a potem nagle...
towarzysze?
Rozmyli się... Ona?
Dalej tkwiła wpatrzona w niego, a on nie mógł podnieść i utrzymać wzroku. Szepnęła do niego, podeszła bliżej ocierając się swoimi krągłościami. Męskość Gabriela nie czuła się już wygodnie, uwięziona w spodniach.
Przemówiła zmysłowym głosem:
- Przepuszczę Cię, jeśli zrobisz, to co ci każę - Mniej więcej tak brzmiały jej słowa. Czerwony kolor na twarzy blondyna, skontrastował się mocno z kolorem jego jasnych włosów, gdy usłyszał dlaczego Driady potrzebują mężczyzn i czego ta konkretna żąda od niego:

- Emhhh... pochlebiasz mi, naprawdę! Jednak.. ja.. ten. Nigdy... nigdy z kobietą nie byłem. I.. nie za bardzo wiem co robić... - Ostatnie słowa wypowiedział szybko, jednocześnie przez jego głowe przebiegły myśli jeszcze szybsze:
Albo on to z nią zrobi...
co pradopodobnie będzie przyjemne i zapamięta to do końca życia...
albo nie...
i wtedy reszta osób nie przejdzie, albo nie przejdzie tylko on.
Z drugiej strony...
Pierwszy raz z Driadą?
Chyba niewielu mogło by się tym pochwalić, ale przecież nie o to tu chodzi...
Przynajmniej w mniemaniu Gabriela.

Ona nie miała takich wahań. Wzięła go za rękę i rozpoczęła taniec. Powolny, zmysłowy. Magiczny. Nie była wysoka. Sięgała mu ledwie do ramienia. Dłonią, delikatnie z uczuciem, zbadała jego tors, dotykając każdego mięśnia. Dobrze zbudowane ciało Gabriela, opalone i teraz dziwnie napięte, drżało pod każdym muśnięciem. Objęła go w namiętnym uściskiem za kark i zniżyła trochę do siebie. Stanęła na palcach i złożyła pocałunek na jego ustach.
Potężne ramię objęło w talii Driadę. Gabriel przysunął ją do siebie, szybko ucząc się sztuki kochania...

Ile to trwało?
Sam nie wiedział.
Czas tutaj był chyba nieznaną miarą....

A potem, gdy leżeli wyczerpani na zielonym posłaniu z mchu, ujął jej dłoń i patrząc w oczy ucałował delikatną, lekko zielonkawą skórę:
-Dziękuję Ci - Uśmiechnął się do tej niezwykłej kochanki, w głębi serca mając nadzieję, że nie jest to po raz ostatni
 
__________________
Wolę chodzić do studia niż na nie po prostu,
palić piątkę do południa niż mieć ją na kolokwium.

511409
Oktawius jest offline  
Stary 17-10-2009, 13:02   #606
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Wielki i wściekły niedźwiedź nie zwolnił, ani nie zawahał się nawet na chwilę, gdy stanęła dokładnie przed nim. Odepchnięta Elizabetha upadła na mech a potem zniknęła całkowicie, ale to już nie było ważne. Potężne łapy uderzyły w nieosłonięte ciało, olbrzymie zęby zagłębiły się w miękkim ciele. Ból był przeraźliwy, a ona krzyczała, upadając na ziemię, przygnieciona ciężarem bestii. Nie była w stanie nawet zmówić modlitwy, czując jak jej ciało jest rozszarpywane na kawałki.
A potem wszystko zniknęło, a ból wydawał się być tylko wspomnieniem. Bardzo rzeczywistym wspomnieniem. Była tylko Malea.
-Poświęcenie. To właśnie powinnyśmy uczynić zawsze, chroniąc naszych przyjaciół. Nie wszystkie mojego rodzaju kocham, ale dla każdej uczyniłabym to samo. Ty nie obiecałaś, ale pozwolę ci przejść. Niech twoje serce odnajdzie drogę, znalezienie przyjaciół jest znacznie trudniejsze niż ich utrata, bo czasem wystarczy jeden gest i jedno słowo, by stać się samotnym.
Świat znów zawirował.

***

Nie zastanawiała się szczególnie długo, wypowiadając imię. Decyzja prosta i trudna jednocześnie, a oboje patrzyli na nią dość obojętnie. A może nie? Te uczucia, kłębiące się jedynie w oczach. Nie byli w pełni rzeczywiści, i nie byli w pełni wymyśleni. Zniknęli nagle, pozostawiając na polanie tylko ją i driadę.
-Wybrałaś więc, a wybory często mają długotrwałe konsekwencje. Żyj również sercem, a nie tylko myślą. Umysł bowiem oszukuje nas tak samo, a czasem nawet straszliwiej, bo potem umyka również wiara. Miej wiarę w to, że możesz być szczęśliwa, z tym i wieloma innymi wyborami.
Świat znów zawirował.

***

Gdy spinka została zaklęta, Malea uśmiechnęła się tajemniczo, a przedmiot zniknął z oczu czarodziejki. Wykonała zadanie, ale miała wrażenie, również ona sama (a może było to uczucie podsunięte przez driadę?), że nie zrobiła tak, jak tego oczekiwano.
-Tak, czarodziejko. Niewiele rzeczy potrafisz brać na poważnie, jeśli nie dotyczą ciebie bezpośrednio, prawda? Świat nie liczy się dla ciebie równie mocno w każdym elemencie. Czy na pewno potrafisz kochać? Czy na prawdę chcesz znaleźć swojego ojca? Pozwolę ci przejść, bowiem obiecałaś mi coś cennego. Nie pomogę ci odszukać ojca, bowiem nie zrobiłaś tego ze szczerego serca i chęci pomocy. Nie liczy się tylko co robimy, ale także w jaki sposób. Wtedy możemy osiągnąć więcej, czasem tylko próbując być lepszym.
Świat znów zawirował.

***

Malea przyglądała się jej, bez cienia jakichś konkretnych uczuć, gdy ostatnie resztki posiłku lądowały na miękkim mchu. Nie wzięła do ręki miecza, nie popatrzyła nawet na niego, czekając tylko. A gdy wreszcie rudowłosa usiadła prosto, odezwała się swym pięknym, spokojnym głosem.
-Ciężko wierzyć, gdy samemu się kłamie, prawda? - Alexa i niedźwiedzie zniknęły tak samo nagle, jak się pojawiły - A kłamstwo czasem może przeistoczyć się w straszliwą prawdę, obrócić przeciw nam i pożreć od środka. Zwłaszcza kłamstwo wobec bliskich, chociaż często tak dalekich. Duch lasu nie potrzebuje twojego miecza, ale szczerych chęci i ukorzenia, jakie jest mu należne. To święty gaj, jego domena. A ty, gdybyś nie musiała przejść, nie ochroniłabyś tej kobiety i kłamstwo zamieniłoby się w prawdę. My jesteśmy ważni, ale nie tylko my żyjemy na tym świecie. Oddalającego się przyjaciela można zatrzymać jeśli okaże się dobrą, szczerą wolę. Ale nie można pozwolić, by oddalił się za daleko. Nie obchodzi cię to, co mówię, ale pomyśl, czy chociaż wiesz, jak wygląda prawdziwe okrucieństwo. Pozwolę ci przejść.
Świat znów zawirował.

***

Taniec zmysłów i rozkoszy. Chwile ekstazy tak mocnej, że aż niewiarygodnej, tak nierzeczywistej, że powrót do życia mógł okazać się bardzo trudny. Obaj osobno, a jednak w tym samym stanie, takim, który nie pozwalał na nic innego, nie pozwalał na żadnej inne myśli. Driady zdominowały ich zmysły i tylko przez ułamki sekund zauważali w nich kogoś innego niż Maleę, subtelne acz nieznaczące różnice. Inne driady, którym zapewniali nasienie, rozrywkę i przyjemność. Bo i one nie pozostawały dłużne. Nie było tu czasu, oderwani od rzeczywistości stracili jego poczucie bardzo szybko. Aż do chwili, gdy nie mieli już sił, leżąc na cudownie miękkim mchu. Potem znów widzieli przed sobą Maleę, uśmiechającą się w ten cudowny sposób.
-Mógłbyś tu zostać na wieki. Cieszyć się razem z nami, przeżywać te chwile raz za razem. Patrzeć, jak nasienie przeradza się w prawdziwe życie, z dala od trosk i trudu. Przemyśl to...
Te same słowa, wypowiedziane w tym samym czasie, w tych samych, ale różnych miejscach. Kuszące słowa, którym nie można było się oprzeć. Nie można, ale jednocześnie trzeba. Świat znów zawirował.

***

Przypatrywała się mu bacznie, gdy grymas wściekłości wreszcie zniknął z jej oblicza i oczu. Potrafiła się kontrolować, a może to ta nierzeczywistość czasu i miejsca pozwalała jej na to? Skinęła mu głową.
-To twoja decyzja kapłanie. Nie chcesz być katem, chcesz stać z boku. Współczuję tobie i twoim bliskim, sługo boga śmierci. Bowiem życie będzie straszne, z twardymi zasadami. I z boku, zawsze z boku, nie mieszając się do spraw śmiertelnych. A od tej ścieżki prawie nie ma odwrotu. W końcu zapomnisz, że sam żyjesz i masz serce, które kiedyś podpowiadało ci coś zupełnie innego.
Świat znów zawirował.

***



Ocknęli się wszyscy w tej samej chwili, na tej samej polanie. Rozglądając się wokół w większości niezbyt zorientowanym wzrokiem, dopiero wyłapywali kolejne szczegóły i dawali przekonać swoje umysły do tego, że wrócili do rzeczywistości. Malea siedziała między nimi, wyglądając na całkiem spokojną. Zachowania pozostałych były różne, chociaż po tym co każdy przeżył, nikogo nie dziwiły. Lilla pomacała się, znów mając na sobie zbroję z ranami, po których ślad został tylko w umyśle. Alexa wyłapała spojrzenie, które wywołało rumieńce, chociaż nawet nie wiedziała czy nie było przypadkowe. Silia odkryła brak spinki, a Bethy - fakt, że jej miecz wciąż wisiał u paska. Wyjęła go, przejeżdżając palcem po jego gładkiej powierzchni - runa zniknęła. Jens i Gabriel czuli zgoła co innego, co rozchodziło się przyjemnie po lędźwiach. Lord rozglądał się niepewnie, Alex z zaskoczeniem a Angela wściekłością. I tylko Albert czuł na sobie spojrzenie pięknych oczu driady, która przemówiła jako pierwsza.
-Jedno z was odmówiło i nie może przejść przez nasze królestwo.
Wpatrywała się wciąż w kapłana, więc można się było łatwo domyślić, kogo miała na myśli.
-Będzie musiał tu zostać lub cofnąć się, szukając innej drogi. To, co chciał powierzyć mu duch lasu, a także ja sama, jest dla nas na tyle ważne, że pozwolimy mu przejść, jeśli zgodzi się na to ktoś inny. By przejść dalej musicie mi obiecać śmierć. Zbezcześcili nasze ziemie, zabili dwie z nas. Chcę, by on również stanął przed bogiem waszego przyjaciela. Obiecajcie mi śmierć, a poproszę ducha lasu w waszym imieniu. Ale jeśli go oszczędzicie, nie będziecie mieli wstępu do żadnego z lasów, jeśli wam ucieknie, będziecie go ścigał tak długo, aż go zabijecie. Musi stać się sprawiedliwość.
Przez chwilę słowa przebrzmiewały na polanie, gdy każdy trawił je i rozważał. Potem odezwała się Alexandra, której najwyraźniej wystarczały jej własne sądy, by podjąć się zabójstwa. Zabójstwa istoty złej, czczącej złą boginię, ale wciąż żywej. Z drugiej strony czy warto było oszczędzać ją, by krzywdziła innych?
-Kapłan może nam być potrzebny w czasie walki - psioniczka popatrzyła w oczy Alberta i powiedziała głośno - Biorę na siebie zobowiązanie Alberta, by mógł przejść razem z nami przez wasze tereny.
Malea skinęła tylko głową.
-A więc niech tak będzie, kapłan może przejść. A teraz chodźcie za mną.

Prowadziła przez tereny driad, serce lasu, które zachwycało wszystkich bez wyjątku. I budziło szacunek, gdyż wielkie i dostojne drzewa były również domami dla wielu istot. Kilka razy mignęły przed oczami małe latające istoty, które znali wcześniej tylko z bajek dla dzieci. Zwierzęta przemykały się całkiem widoczne, nie bojąc się intruzów, gdy ci byli w towarzystwie przewodniczki. Podróż tędy była zadziwiająco łatwa i przyjemna i te dwa następne dni minęły bardzo szybko. Może nawet aż za szybko? Było w nich coś nierealnego, czego nikt, nawet Alexa czy Silia, nie potrafił wychwycić. Czas na tę chwilę jakby przyspieszył, ale jednocześnie nie przyspieszył ich ruchów. Były dnie i noce, ale było mało słów i mało potrzeb rzeczywistych. Owoce lasu nie starczały na prawdziwe posiłki, a tych zostało niewiele. Gdy trzeciego dnia budzili się o świcie, z zapasów wyniesionych z ludzkiej wioski pozostały już resztki, które miały starczyć może na jeszcze jeden dzień. A tak, kolejny świt na kolejnej pięknej polanie, tuż obok strumyczka z krystalicznie czystą wodą i krzewów pełnych ogromnych jeżyn. Mieli wrażenie, że wspomnienia z dwóch ostatnich dni są bardzo mgliste i prawie pewność, że znikną prawie całkowicie, gdy opuszczą ziemie driad. Malea jak zwykle była tam z nimi, nieskrępowana swoją nagością biegając po strumieniu.

Podbiegła do wstających, ociekając wodą. Na jej twarzy widać było i radość i pewną nostalgię. Zrozumieli, ich droga przez te ziemie dobiegała końca.
-Tam niedaleko kończą się nasze ziemie. Do celu waszej podróży zostało nie więcej jak pół dnia drogi, ale drogi niebezpiecznej. Tu niedaleko wyznawcy gadziej bogini przekraczali granicę, tu zginęły Andrea i Lorei. Smutne to miejsce, lecz uczciliśmy ich pamięć. Zostawię was teraz. Możecie zrywać owoce i palić ognisko z drewna, które samo opadło na ziemię. Nie polujcie, nie niszczcie. Duch lasu wam zaufał i postanowił pomóc. Nie będziecie pamiętać wielu rzeczy, lecz w naszych umysłach pozostaniecie nie długo.
Uśmiechnęła się raz jeszcze, obdarzając spojrzeniem głównie mężczyzn.
-Wezwijcie mnie, jeśli będę jeszcze potrzebna.
Odbiegła, znikając między drzewami. A pomoc ducha lasu przestała być tajemnicą, gdy na polanie, tuż przed nimi pojawiła się iluzja, przedstawiająca widzianą wcześniej tylko na niewielkim rysunku świątynię wraz z okolicą.

Była znacznie mniejsza niż w rzeczywistości, ale można się jej było bardzo dokładnie przyjrzeć. Musiała być jakimś odbiciem tego, jak wyglądała na prawdę, bowiem dostrzegali nawet poruszające się postaci. Ciężko było ocenić wysokość murów, ale pozostałe szczegóły były widoczne. Drzewa nie stały daleko, tak, że przy pomocy liany lub liny można było nawet spróbować przeskoczyć za mur. Sam stan budynków pozostawiał wiele do życzenia, kamień kruszył się w wielu miejscach, ale zarządzające teraz całością elfy ponaprawiały i pozatykały gruzem i drewnem co największe luki. Nie wyglądało to pewnie, najwyraźniej zleciły robotę małpoludom - mur w trzech miejscach był niższy i wyglądał przynajmniej niepewnie. Do samych budynków zajrzeć nie było można, ale mogli się przyjrzeć mrocznym elfom - pojedynczym sylwetkom z kuszami i mieczami przewieszonymi przez plecy, stojącymi na każdej z nieco wyższych od murów wież. A wszędzie na dodatek kręciły się małpoludy, uzbrojone w prymitywne maczugi, włócznie lub proce. Lub nieuzbrojone, nieumiejętnie próbujące naprawiać uszkodzenia wyrządzone przez czas. Niestety brama i wejścia do samych budynków wyglądały na solidne, tak jakby tym zajęli się najpierw.

Gdy przypatrzyli się wystarczająco dokładnie, iluzja zniknęła, pozostawiając ich na polanie z umysłami pierwszy raz od dwóch dni uwolnionymi od zasnuwającej je mgły. Byli pod jakimś lekkim urokiem, który dopiero teraz prysnął, nawet po przejściu prób istoty lasu nie chciały, by przeszli w pełni świadomi. A wskazany przez Maleę kierunek prowadził w głąb ciemnego lasu, gdzie już nie będą chronieni przed wrogami. Lord odchrząknął.
-Ahmmm, ciekawe przeżycie, nie sądzicie? Gdyby nie ten urok, to bym nie wytrzymał, ależ ciało, ależ zapach! Mógłbym tu zostać na wieki, chrzanić tę całą gadzią boginkę. Nie chcielibyście? Tu moja klątwa nikomu by nawet nie przeszkadzała! Pokusy, wieczne pokusy...
Byli pół dnia drogi od celu wyprawy, a słońce dopiero wstawało.
-Gdy stąd wyjdziemy, małpoludów będzie rój. Jeśli mamy przejść niezauważeni, musimy coś wymyślić. I was wyciszyć.
Spojrzał wymownie na płytową zbroję paladynki.
 
Sekal jest offline  
Stary 19-10-2009, 18:38   #607
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Droga jak ze snu nie pozwalała się skupić na detalach, nawet zawsze kontrolującej otoczenie psioniczce. Choć w zasadzie w leśnej głuszy i tak wiele jej to nie dawało. Tu, sama zgubiłaby się pewnie już po kilku krokach. Dzikie ostępy i wędrówki po kniejach, były jej przecież całkowicie nieznane i obce. Życie spędzone w mieście i w wieży Kallora nie nauczyło jej zupełnie nic o przetrwaniu na łonie przyrody i odnajdywaniu właściwej ścieżki.
Dodatkowo spełnienie życzenia driady wprowadziło pewien zamęt w jej uporządkowanym umyśle.
Niewypowiedziane pytania kłębiły się w jej głowie.
Przez czas przechodzenia przez ziemie znajdujące się pod opieką ducha lasu, nie potrafiła jednak podjąć żadnej sensownej rozmowy. Szła, spała kiedy dano jej takie polecenie i jak zwykle jadła niewiele, to było wszystko, na co była w stanie się zdobyć. Jakby zamieniła się w bezwolne, pozbawione własnej woli stworzenie.

Na szczęście kiedy dotarli do granicy ten dziwny stan odurzenia przeminął i znowu była panią swojej woli. Myśli znowu płynęły swobodnie. Można było przemyśleć plan działania.

Najważniejszą sprawą było odpowiedzenie sobie na pytanie: Jak dojść do twierdzy, tak by nikt nie zauważył, że nadchodzą. Tylko takie podejście gwarantowało im bowiem powodzenie planu jaki sobie wstępnie założyli w obozie likantropów.
- Powinniśmy posłać przodem najlepszego zwiadowcę, by sprawdzał drogę i mógł nas ostrzec przed tubylcami. Powinien mieć też z nami stałą łączność, wiec może byłoby dobrze, gdyby zabrał ze sobą Berniego? Chyba, że macie jakieś inne pomysły?
- Gdyby zwiadowca coś odkrył należałoby się przyczaić i przeczekać niebezpieczeństwo, Dobrze byłoby rzucić jakieś zaklęcie wyciszające, ale ja niestety nie mam nic takiego, a wy?
- Psioniczka popatrzyła pytająco na Silię, Jensa i Alberta? - Co do samego ataku... Proponuję najpierw spróbować zakraść się do świątyni bez odwracania uwagi. Czyli zrobić to tak, by tej uwagi nie zwrócić - Uśmiechnęła się - Mogę czuwać nad grupą dywersyjną i gdyby została wykryta wcześniej, dać sygnał do działań odwracających uwagę, ale zachowajmy to jako plan "B", na wypadek gdy coś pójdzie nie tak. Tak samo dam sygnał do ataku reszt, w momencie gdy uda im się zadanie wypełnić bez problemu. Co wy na to?

***

Po naradzie dziewczyna podeszła do czarnowłosego chłopaka i położyła mu delikatnie rękę na ramieniu:
- Alex... masz może ochotę na spacer?
Chłopak zarumienił się nagle i tylko skinął głową. Przez chwilę szli w milczeniu, Alexa nie miała pojęcia jak zacząć tę rozmowę, nie wiedziała jakie są wspomnienia Alexa. Do jakiego stopnia był wtedy prawdziwy?
- Ja... driady miały wobec mnie dość dziwne żądanie... nie wiem ile pamiętasz, ale chciałam Cię przeprosić. Naruszyłam twoją prywatność... wykorzystałam, by zyskać pozwolenie przejścia. To... nie powinno tak być...
Chłopak szedł przez jakiś czas w milczeniu, a potem zatrzymał się nagle.
- To dlatego... ale ja mogłem cię odrzucić, mówiła, że mogę. Ale... ja nie chciałem. Przepraszam, to co się wydarzyło w tym lesie nie jest dla mnie do końca zrozumiałe...
- Czasami niektórym się wydaje, że mogą bawić się uczuciami innych...
- Dziewczyna także stanęła i popatrzyła na rozmówcę - Ja nie do końca rozumiem, co nią kierowało gdy dawała mi takie zadanie. Co dało to jej samej? Może po prostu miała ochotę zabawić się moim kosztem? Jakie ma to dla nich znaczenie, czym kieruję się w swoim życiu? Nie chcę krzywdzić ludzi, a wszyscy których w jakiś sposób dopuszczam do siebie potem cierpią.
- Może po prostu dotychczas nie miałaś szczęścia? - uśmiechnął się lekko, jakby z nadzieją, a może to było tylko złudzenie - Nie wiem wiele o driadach, nie potrafię nawet o nich rozmawiać. Są inne, może czynienie dobra, dobra w ich mniemaniu oczywiście, sprawia im jakąś radość?
Dziewczyna wzruszyła ramionami:
- Nie wiem czy mieszanie się w cudze uczucia to czynienie dobra... Co do szczęścia... samotność nie jest taka zła... Uczucia, zwłaszcza te o dużym ładunku emocjonalnym, mieszają w głowie, nie pozwalają myśleć, powodują, że traci się kontrolę. Boję się utraty kontroli...
- Może uważasz tak, ponieważ nie dopuszczałaś takich uczuć do siebie za często? Nie wiem jak to jest być... psionem, ale ja też często potrzebuję skupienia. Tylko potem to mija, a samotność... bywa straszna.
- Całe życie jestem samotna. Nawet nie znam swoich rodziców. Dziadkowie nie mieli dla mnie wiele czasu i nie bardzo potrafiłam się z nimi porozumieć, a potem zamieszkałam u Kallora. Tam samotność jest tak zadomowiona, że ma chyba nawet swój własny pokój. Czasami przez całe tygodnie, jedyną istotą do której mogłam się odezwać, był mój psikryształ. I wiesz... to nie było złe życie... może bez większych emocji, ale jednocześnie spokojne i bezpieczne.
-A...
- zawahał się - nie chciałabyś tego zmienić? Wtedy jak.. wiesz. Nie mówię, że ja, czy coś...
Pogubił się zupełnie i spuścił głowę.
-Chodzi mi o to, że nad wszystkim można zapanować. Tylko trzeba chcieć... Tak zawsze Puggle mówił. Jak chcesz, to osiągniesz wszystko. Żeby to tylko było takie łatwe.
Zamilkł, wciąż wpatrując się w swoje buty. Alexandra wzięła delikatnie jego rękę i przyłożyła ją sobie do policzka.
- To co stało się tam na polanie, było w jakiś sensie niezwykłe... cudowne. Może dałoby się zapanować, ale to wymaga ćwiczeń - Uśmiechnęła się smutno - a kto by chciał dobrowolnie być podmiotem eksperymentu...?
- Jeśli tylko nie obiecasz, że zamienisz mnie w żabę...
- uśmiechnął się raz jeszcze, słabo, tak samo niepewnie.
Dziewczyna pokręciła głową.
- Nie. Ty odejdziesz za dzień, dwa... nie chcę zaczynać czegoś, co tak szybko się skończy.
- Mógłbym zostać...
- to już wypowiedział szeptem.
- A Angela? - Popatrzyła na niego ze zdziwieniem - Powiedziałeś, że jest dla nas niebezpieczna, i że jej nie zostawisz... myślałam, że jest dla ciebie kimś ważnym? Tak łatwo mógłbyś ją porzucić?
- Bo jest ważna. Ona...
- walczył przez chwilę ze słowami - Ona poradzi sobie sama. Wiem, jestem strasznie zakłamany prawda? Nie byłoby mi łatwo, ale... ale kiedyś i tak nastąpi taki dzień. A może po prostu tak bardzo chcę zostać. Jesteście zupełnie inni, a wierzę, że życie można zmienić.
Zamilkł znowu, skonsternowany i wciąż tak samo niepewny. Zupełnie inny niż w wirze walki.
- Przepraszam cię, nie powinienem. Wiesz, jaka jesteś piękna i.. i to wszystko jeszcze... Driady wymogły na mnie, bym porzucił wiodącą do destrukcji ścieżkę i przyjął do serca trochę... miłości. A potem pojawiłaś się ty. Nie mam takiej woli, Alexandro...
Alexandra opuściła głowę i zamknęła oczy. Poczuła się przybita tym co jej powiedział. Kolejna osoba, która liczyła na uczucie z jej strony, a ona miała takie dziwne przekonanie, że tak niewiele potrafi go z siebie wykrzesać. Nie chodziło tu tylko o namiętność. Chodziło o miłość, uczucie silne i długotrwałe. Ofiarowanie siebie drugiemu człowiekowi. Czy była do tego zdolna?
Z drugiej strony wizja kolejnego Aldyma... czy była to w stanie udźwignąć? A z kolejnej Lilla? Gdyby okazała komuś swoje zainteresowanie, choć tak naprawdę niewielką miała na to ochotę przynajmniej teraz, jeszcze bardziej zraniłaby paladynkę.
- Och Alex... ja nie potrafię niczego obiecać. To co stało się na polanie... to była tylko namiętność. Nie chcę namiętności bez miłości, mam nieprzyjemne doświadczenie związane z takim aktem, a miłość... teraz nie ma jej we mnie i nie mogę obiecać, że to się zmieni. Lubię Cię, ale nie potrafię ofiarować nic więcej po za przyjaźnią i lojalnością... przynajmniej w tym momencie...
- Nie chcę niczego, na co nie zasłużę, Alexo. Nie znam Cię nawet. Może po prostu driady pomieszały nam w głowach? Wiem tylko, że dotrzymam danej im obietnicy, przynajmniej tak jak będę w stanie ją zinterpretować. Jeśli w życiu nic nie zmienię... skończę jak Angela. A tego nie chcę.

Psioniczka uśmiechnęła się z ulgą. Wspomnienia natręctwa kapłana zbyt wielkim piętnem odbiły się w jej pamięci. Pokiwała głową patrząc z sympatią w ciemne oczy. Nie potrzebowali więcej słów.
 
Eleanor jest offline  
Stary 19-10-2009, 20:05   #608
 
Oktawius's Avatar
 
Reputacja: 1 Oktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłość
Albert, dla niego Driada znalazła zupełnie coś innego. Zamiast oddać coś od siebie, miał zmienić coś w sobie. Duże wymagania, których nie chciał spełnić. Gabriel dobrze go rozumiał. Sam przybył do tych ludzi, żeby zmienić swoje życie, ale nie w taki sposób, by od razu zostać mordercą. Bo inaczej chyba tego nie można było nazwać. Zlecenie zabicia kogoś... i przyjęcie tego zlecenia, czyni z Ciebie przecież kogoś złego. To nie była odpowiednia droga dla młodziana.

Długo nie zabawili na ziemiach driad, a przynajmniej droga którą przebyli w jego oczach, była miła i krótka. Ściółka leśna, tak odmienna od tej w rodzinnej wiosce, przyjemna w dotyku i ... bezpieczna. Bagno.. w głowie Gabriela znów zawitały wspomnienia. Przeważnie zadowolony, teraz trochę spochmurniał i trzymał się na końcu. Wziął do ręki jakiś drąg leżący przy dróżce i podpierał się na nim. Skupiony bardziej na ziemi i butach towarzyszy,
Driada poprowadziła ich do końca swojego terytorium i tam zostawiła.
-Wezwijcie mnie, jeśli będę jeszcze potrzebna. -
"Ciekawe jak mamy to zrobić... zresztą, pewnie i tak się nie przyda" - pomyślał słysząc jej słowa.
Wspomnienia z chwili sam na sam z piękną kobietą, szybko odpłynęły wraz z nią. Teraz zostali sami, tak niedaleko od celu wyprawy. Zarządzili postój, na przygotowanie się, posilenie... chociaż tego posiłku nie zostało zbyt wiele.
Podczas narady przyjął do wiadomości zaproponowany plan, nie miał do niego swoich sugestii.

Potem Gabriel spoczął na ziemi, rozprostowując nogi, i ciągle wpatrując się gdzieś w ziemie. Zamyślony i trochę... zirytowany?
Alexa poszła gdzieś z Alexem, reszta zajmuje się swoimi sprawami, a on? W sumie po co szedł do nich? Jaki jest jego cel? Co chce tak naprawdę osiągnąć?
Nie znał odpowiedzi na żadne z tych pytań, a przynajmniej teraz nie przychodziły mu do głowy. Jedyne co tam posiadał to mętlik.
Wziął plecak i wygrzebał ostatki jedzenia. Parę sucharów, suszone mięso. Normalnie jak u mamy. Posilił się lekko, chociaż dla jego gabarytów, to było zdecydowanie za mało.
Spojrzał po towarzyszach raz jeszcze. Nic ciekawego nie zaobserwował.
Czekał cierpliwie teraz na jakieś dalsze instrukcje, czy polecenia.
 
__________________
Wolę chodzić do studia niż na nie po prostu,
palić piątkę do południa niż mieć ją na kolokwium.

511409
Oktawius jest offline  
Stary 19-10-2009, 20:11   #609
 
liliel's Avatar
 
Reputacja: 1 liliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputacjęliliel ma wspaniałą reputację
Kolejne dni mijały niby we śnie. Czuła się odurzona, nie mogła zebrać myśli. A może nie miała na to ochoty? To cudowne uczucie błogości i bezwolności bez reszty ją pochłonęło. Jadła, spała, uśmiechała się głupio, wdychała woń lasu. Może przebudziła się w niej elfia natura? A może po prostu ktoś solidnie ją naszprycował i zachwycała się widokami, na które normalnie nie zwracała uwagi?

Złość pojawiła się na ostatniej polanie, tam gdzie pożegnała ich driada. Otępienie nie minęło jeszcze całkowicie ale odezwał się żal. Nie powiedziała gdzie odnajdzie Elendilla. A przecież obiecała. Dlaczego więc ona, Silia, ma dotrzymać danego słowa? Głupie dziwki. Tak właśnie pomyślała. Dziwki. Czasem jej się zdawało, że ta podróż zmienia ją na niekorzyść. Nigdy nie była uosobieniem dobroci i łagodności ale ostatnimi czasy na widok każdego obcego przywdziewała maskę wrogości. A driady ją zawiodły. I pomyśleć, że to w założeniu miały być dobre istoty. Dupa, a nie dobre.

Gdy wróciła trzeźwość myślenia a driada zniknęła w gęstwinie lasu pojawiły się pytania. Czuła się wykorzystana, złapana w pułapkę. Kiedyś ją odnajdą i zażądają przysługi. Bała się nawet pomyśleć jakiej. Postanowiła na razie nad tym nie gdybać.
- Czego chciały? W zamian za deptanie ich świętej puszczy? - zapytała czarodziejka z nutą złości. Istotnie jednak zaciekawiona była tym, co każdy z nich przeżył podczas owej chwili zawieszenia w czasie. - Ja mam u nich dług. Zażądają czegoś prędzej czy później, pewna jestem. I równie przekonana o tym, że obietnica ta jeszcze mi bokiem wyjdzie. Trzeba była wybrać inną drogę...

Zostali sami. Silia chciała się wyjątkowo wyciszyć. Usiadła później z dala od reszty, pochłonięta przeglądaniem księgi. Spotkanie z Maleą pozostawiło w niej zadrę. Myślała, że driady to dobre stworzenia. Teraz już nie była taka pewna. Bardziej pasowały do niej przymiotniki takie jak „egoistyczna” albo „kłamliwa”. Gdyby tylko powiedziała gdzie jest jej ojciec, gdyby tylko to z siebie wykrztusiła! Co jej zależało? Głupia dziwka. I jeszcze te jej kształty, ta gracja, wdzięk... I jak ma się nie mieć przy niej kompleksów? Nie chciała myśleć o tym, że Jens był z nią sam na sam. No ale... Głupie myśli. Przecież to tylko Jens. Nie było możliwości, żeby on... Żeby ona chciała...

Zaśmiała się w głos.

Zaczęła nagle postrzegać swoje uczucie do niego jako coś destruktywnego. Nie taka powinna być miłość. Cała teoria Elizabethy o jednej potrawie przez całe życie. Może to było zabawne, ale naprawdę w nią wierzyła. Musi mieć do niego więcej zaufania. Obiecała sobie, że w niego nie zwątpi.

* * *

Zebrali się wreszcie by omówić plan działania. Silia nadal była poddenerwowana, dlatego głos jej brzmiał nieco gwałtownie.
- W porządku – Silia przytaknęła wreszcie na plan Aleksy. - Tyle, że wolałabym aby Alex poszedł w asyście Elizabethy. Niech wyruszą o świcie. Jeśli zostaną odkryci my odwrócimy uwagę wrogów. Ja, upozoruje hałasy, że niby ktoś atakuje od frontu. Alexa mogłaby zamieszać w głowach, szczególnie strażników na wieżyczkach. Jens, jeśli uważasz, że twoje pułapki będą mogły ich jakoś zająć pomyśl gdzie je rozmieścić. Ważne abyśmy nie ujawnili naszej obecności do czasu aż zaczniemy działać. Do czasu, aż Alex i Bethy wypełnią swoją część planu. Miejmy nadzieję, że umieszczenie kamienia w świątyni faktycznie przeciągnie małopoludy na naszą stronę. Jeśli między nimi a elfami wywiąże się walka skorzystamy z zamieszania. Będzie trzeba wejść za mury, odnaleźć Aerandira, odebrać mu świecę i... - tu zawiesiła wzrok na dużej na Aleksandrze – zabić go. Jeśli obiecaliśmy to driadom trzeba spróbować przyrzeczenia dotrzymać. Zresztą Aerandir nie zasługuje aby zachować go przy życiu. I niech ten obowiązek nie spoczywa jedynie na barkach Aleksy. Jeśli ktoś będzie miał sposobność... Proponuję się nie wahać i atakować po ty by zabić.

Półelfka wzruszyła niewinnie ramionami. Naprawdę nie miała wątpliwości. Aerandir nie zasługiwał by żyć. Czasem jej się wydawało, że zbyt wielu na to nie zasługiwało.

O świcie, gdy Alex i Bethy wyruszą w teren chciała przyjrzeć się jeszcze okolicy. Rzucić wykrycie magii, zwiększając zasięg na cały wrogi obóz. Jeśli coś wyczuje będzie to mogło oznaczać, że jest tam Aerandir. Z tego co do tej pory wiedzieli posługiwał się on biegle magią. Oczywiście nie wyklucza to możliwości, że inne elfy nią dysponują, ale jakiś punkt zaczepienia chciała mieć. Poza tym, widzenie niewidzialnego. Nie sądziła by to zaklęcie mogło cokolwiek jej ujawnić, ale lepiej być przezornym. Mieli się zmierzyć z nie lada przeciwnikiem, a do tego wszystkiego miał on być w asyście niebezpiecznych popleczników. Nie mieli jednak wyjścia jak tylko sprostać nowemu wyzwaniu.
 

Ostatnio edytowane przez liliel : 19-10-2009 o 20:35.
liliel jest offline  
Stary 19-10-2009, 21:40   #610
 
Harard's Avatar
 
Reputacja: 1 Harard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwuHarard jest godny podziwu
Gdy tylko driada skończyła mówić, Albert spojrzał ze zdumieniem na Alexę. W spojrzeniu nie było gniewu, żalu czy pretensji. Tylko niezrozumienie. Podszedł do psioniczki i złapał ją szybko za rękę, zmuszając do pozostania w tyle idącej za driadą grupy.
- Dlaczego to zrobiłaś? – Pytanie było proste, nie pytał czy się dobrze zastanowiła. Obserwacja Alexy przez te kilkanaście dni dała mu wiedzę, że psioniczka nie robi niczego pochopnie.
- Jest kilka powodów, najbardziej naturalny jest taki, że twoja pomoc może być nam bardzo potrzebna. Moc jaką masz od boga podczas drogi, w obronie, i po walce do leczenia ran.
- To jest powód? Naprawdę uważasz że łaska Kelemvora usprawiedliwi przejęcie na siebie morderstwa? Ja wiem, nie spotkałem go wcześniej, kiedy was kusił a potem chciał wszystkich zabić. Nie zrozum mnie źle, jak nas zaatakuje zrobię wszystko żeby go zabić. Po to żeby on nie zabił mnie czy Ciebie. Ale myślałaś o tym co będzie jak on znowu zniknie w portalu? Albo odda świeczkę i zacznie prosić o litość?

Alexandra popatrzyła na kapłana ze spokojem i powiedziała:
- Zabicie tego elfa nie obciąży mojego sumienia. Traktuję to jako wymierzenie sprawiedliwości złej istocie. Jeśli ucieknie, moim celem będzie odnalezienie go i zabicie, niezależnie od tego gdzie się ukryje i ile czasu będę musiała na to poświęcić. Błaganie o łaskę nie pomoże, nie wierzę w nawrócenie tak zatwardziałych grzeszników. Zbyt daleko zaszedł na ścieżce zła. Nawet jeśli w momencie przyrzekania poprawy będzie w to głęboko wierzył, ze jest w stanie się zmienić, zbyt mocno pożąda władzy i mocy, by na dłuższa metę wytrwać w tym postanowieniu. Ścieżka prawości jest trudna i ciernista, to nie jest istota, która podążyła by nią skoro może wybrać drogę łatwiejsza i przyjemniejszą. To prawda, nie spotkałeś go i nie wiesz jaką jest istotą, ale może przekona cię do słuszności usunięcia go z tego świata kilka argumentów. Dla mnie jako psiona najbardziej istotny jest ten, ze niewoli umysły innych istot, to w moich oczach wielka zbrodnia, tak jak w oczach driad zabicie ich sióstr, a w oczach kapłana Kelemvora zmuszanie dusz, które powinny zaznać wiecznego spoczynku, do służenia mu w jego niecnych celach.
Albert pokiwał smutno głową:
- Ja to naprawdę rozumiem, wcale nie twierdzę że on może się zmienić, czy że będzie tego chciał. Ale ja nie mogę przejść do porządku dziennego nad tym, że driada lub nawet Ty wydałyście wyrok już na niego. Może być najgorszym bydlakiem, winnym najgorszych zbrodni i w moich oczach – tutaj wzrok kapłana zabłysnął gniewem na wspomnienie opowieści o cieniach w zbezczeszczonej świątyni z kryształami Lathandera. Nie daje mi to jednak żadnego prawa do zabicia go. Lilla też zgodzi się ze mną chyba w tej kwestii. Wiem, że dla wyznawców Tyra nie ma świętszej zasady niż audiatur et altera pars. Branie w swoje ręce prawa i bawienie się w sędziego zawsze prowadzi do anarchii. Wielu ludzi zasługuje na śmierć a pomimo tego żyją dalej. Dlatego nie mogłem tego obiecać driadzie. I dlatego nie będę… ja nie będę mógł pozwolić na to co chcesz zrobić. Nie dla mnie, czy dla mojego wsparcia drużyny. Ani dla tej namiastki sprawiedliwości. Ja tak nie mogę…
- Rozumiem twój punkt widzenia -
Alexa uśmiechnęła się do kapłana - Muszę więc zrobić wszystko by zginął w walce.
- Zobaczymy zatem co zastaniemy na miejscu. Może to tylko jałowe dyskusje. Mam nadzieję że nie będziemy musieli się... spierać. Mamy to szczęście że jak wpadnie żywy w nasze ręce, to mamy służkę Tyra w zasięgu wzroku -
odwzajemnił uśmiech do psioniczki. To wbrew pozorom może wiele spraw uprościć. Moje skostniałe światopoglądy nie będą miały wtedy nic do gadania, bo ręka sprawiedliwości będzie na miejscu. Wszystko się wyjaśni niedługo.
Alexa pokiwała głową:
- Tak, ja też mam nadzieję, że da się to jakoś rozwiązać.

***

Dwa kolejne dni wędrówki minęły jak z bicza strzelił. Albert niewiele rozmawiał z kompanami, swoim zwyczajem musiał wiele spraw przemyśleć. Z jednej strony cieszył się, że jednak ruszył z przyjaciółmi dalej. Z drugiej strony rozmowa z Alexą nie dawała mu spokoju. Myśli uciekały, plątały się, dziwne wrażenie że wszystko co się stało jest nierealne nie opuszczało kapłana. Od momentu rozmowy z Alexą ciągle łapał się na tym że ją obserwuje. Co się stanie jak spotkają wreszcie Aerendira? Nie miał pojęcia. Czy naprawdę będzie próbował ją zatrzymać, tak aby ściągnąć na nią zemstę driad?

Nie miał pojęcia co zrobi jak dojdą na miejsce, nie miał pojęcia co zastaną. Niepewności nie rozwiała nawet iluzja. Do planowania się nie wtrącał. Wspomniał tylko, że podczas podchodzenia do świątyni może sprowadzić na niewielki obszar wokół siebie krąg ciszy, który zablokuje wszelkie dźwięki na niewielki okres czasu w niewielkim obszarze. Zaraz po tym odszedł w las. Codzienna modlitwa o zmierzchu była dzisiaj wyjątkowo żarliwa. Wchodząc z powrotem w krąg rozpalonego ognia dosłyszał słowa Silii, pokręcił tylko z rezygnacją głową. Zdziwił się tylko, że popatrzyła po wymownej pauzie na Alexę nie na niego.
 

Ostatnio edytowane przez Harard : 19-10-2009 o 21:44.
Harard jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:41.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172