Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy Oznacz fora jako przeczytane

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-02-2011, 20:09   #1
Administrator
 
Kerm's Avatar
 
Reputacja: 1 Kerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputacjęKerm ma wspaniałą reputację
W zasadzie się udało.
Gdyby nie szefowa Pomroków, to udałoby się jeszcze lepiej, ale i tak nie należało narzekać...
Roger odprowadził wzrokiem biegnącą w stronę obozu niewiastę. Nie zamierzał jej gonić, ani mścić się. I to nie z powodu braku takich skłonności jak zamiłowanie do zemsty. Czasem trzeba z czegoś zrezygnować, na rzecz czegoś innego. Na przykład z wsadzenia w czyjeś ciało dwóch stóp szlachetnej stali...


Podróż nie była zbyt przyjemna. Jak wszystkie przejścia z jednego Planu na drugi. Za to znaleźli się w realnym całkiem świecie. W niezbyt miłym miejscu, bowiem do takich zaliczyć należało arenę. Bo jak inaczej potraktować miejsce, na którym ktoś komuś starał się zadać w efektowny sposób śmierć, ku uciesze wrzeszczących, żądnych krwi tłumów.

- Bardzo przepraszam. - Roger skłonił się uprzejmie. - Zabłądziliśmy. Nazwałbym to małym wypadkiem przy pracy - powiedział, spoglądając kątem oka na Teu, który 'odpowiadał' za ich trafienie w to miejsce. I tak tylko on wyglądał na maga.
- W żadnym przypadku nie zamierzaliśmy nikomu przeszkadzać. I już stąd idziemy.

Rozejrzał się dokoła szukając wyjścia z areny.
Wolał opuścić to miejsce jak najszybciej, nie tylko nie chcąc stać się okazją do czyichś ćwiczeń, ale i ze względu na imię, które padło z ust mężczyzny z biczami. Oczywiście zestawienie słów nie było zbyt pochlebne. Oczywiście mogło nie mieć znaczenia... Ale po co ryzykować?
 
Kerm jest offline  
Stary 28-02-2011, 00:25   #2
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Udało się! Nie wyszło dokładnie jak planowali... ale udało się. Teu czuł niesamowitą dumę, ale i ulgę. Sytuacja w pewnej chwili wydawała się co najmniej drastyczna, ale plan choć miał pewne braki - zadziałał wzorowo! Elf spojrzał na łup, który trzymał w dłoniach. Tajemnicza skrzynia nie miała żadnych uchwytów za które mógłby pociągnąć... być może Drucilla coś wymyśli, albo Sylphia. Z zamyślenia wyrwał go nie opiekun areny i Roger próbujący go przeprosić, ale tatuaż na jego dłoni... znowu bolał.

Elf rozejrzał się. Arena. Walki gladiatorów i... zwierząt. Skrzywił nieco się. Czyżby miał oswobodzić zwierzęta. To nie jest raczej łatwe zadanie... nie mówiąc o tym co zwierzęta zrobiłyby w środku miasta z ludźmi, bo z tego co wywnioskował znajdywali się w jakimś mieście. Teraz nie może jednak, w tym stanie i w takiej sytuacji zająć się bezpośrednio. Będzie musiał tu jeszcze przyjść w nocy i rozejrzeć się. Być może wcale nie chodzi o uwolnienie zwierząt. Mogło chodzić o ich traktowanie albo wiele innych rzeczy... Ehh... dlaczego te wiadomości nie mogą przychodzić pocztą na pergaminie.... Elf westchnął i obrócił się do zarządcy areny.

-Przepraszamy pana bardzo za najście, to efekt przemieszczenia temporalno-przestrzennego wywołanego przez prądy astralne w zakresie materii cienia. To niestety przykra sytuacja, ale dokładne wymierzenie zakresu fali owych prądów jest niemal niemożliwe ze względu na zmienne w postaci odchyleń arkanystycznych. - postarał się wyjaśnić sprawę najprościej jak mógł.

-Mógłby mi pan zanim stąd pójdziemy odpowiedzieć jeszcze na 3 krótkie pytania? Pierwsze to: w jakim jesteśmy mieście? Drugie: Czy odbywają się ty walki zwierząt? Trzecie: Gdzie jest tu jakiś sklep czarodziejski lub pracowania czarodzieja?- trzy ważne pytania.

Trzecie było elfowi bardzo potrzebne. Potrzebował znaleźć zwoje zaciemnienia przedmiotów, 3-4 wystarczą na razie. Dzięki nim mógł ukryć zwój i skrzynkę przed magią wieszczów, o ile nie miały już takiej ochrony. Ze względu na swój status ich twórca mógł je zabezpieczyć przecież. Pomroki w sumie żyły na planie cienia, więc czas jaki im zajęło znalezienie tych ruin mógł być wynikiem ukrycia za pomocą czarów. Przydałoby się też znaleźć kogoś kto rzuciłby te zaklęcie z ciągłością...
 
Qumi jest offline  
Stary 01-03-2011, 21:52   #3
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Sylphia spojrzała zimnym wzrokiem na bandę jełopów wpadających właśnie do karczmy. Truli coś o aresztowaniu wszystkich, mogących być ewentualnie ludźmi jakiegoś Zatha, Zanha, czy cholera wie jakiego Z, mającego jutro randkę z Kelemvorem. Zgrzytnęła zębami, nie kiwnęła jednak jeszcze palcem. Okazja do odpoczęcia w prymitywnej namiastce jakiś luksusów po cholernym szlajaniu się na szlaku zaczęła się nagle od Magini oddalać, co nic a nic się jej nie spodobało...


Siedziała jednak w miarę spokojnie, czekając na dalszy rozwój sytuacji, wymieniając przy okazji porozumiewawcze spojrzenia z towarzyszami przebywającymi z nią przy stole. Straż miejska, Torm, i inne takie, nie były w stanie odciągnąć jej od tego stołu, a swoje wielkie aresztowania mogli sobie wepchnąć w stalowe zadki. W końcu nawet tymczasowe aresztowanie nie wchodziło w rachubę. Nieświadomie zacisnęła dłoń na kielichu wina, aż zbielały jej kostki, a przez twarz przeleciał dziwny cień.
 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 03-03-2011, 19:18   #4
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Zasadzka na planie cienia nie zużytkowała wiele punktów bardzo skomplikowanego planu, ale spełniła swoje zadanie. Niestety Sabrie oberwała kolejne cięcie, co wprawiło ją w jeszcze gorszy humor niż poprzednio.
- Ostatni raz, o-stat-ni zgodziłam się na jakikolwiek przerywnik w pracy. Nie do tego mnie najęto, żebym się zajmowała głupotami - burczała pod nosem, próbując zatamować krwawienie rogiem magicznego płaszcza. - Zemsta i inne fanaberie, phi!

Mimo to była zadowolona z zabicia kapłanki Bane'a. Co prawda walkę okupiono ciężkimi ranami i gdyby nie pomoc zhenckiej magiczki i wariackiej galopadzie Sabrie mogła by się skończyć jeszcze gorzej, ale przynajmniej rodzina małej została pomszczona i żadna karawana nie padnie już łupem tych kultystów... W każdym razie póki nie obiorą sobie nowego przywódcy. Innym problemem była dekonspiracja przed Zhentami. Mimo że magiczka brała czynny udział w zabójstwie, to Sabrie była pewna że - jeśli tylko będzie się jej to opłacać - kobieta znajdzie sposób by wydać ich bez dekonspirowania siebie. Jedynym plusem był fakt, że karawana jechała w przeciwnym kierunku.

Mimo to wojowniczka była mocno rozczarowana przebiegiem walki. Gdyby to ich napadł oddział bane'itów... nie mieli by szans, a kapłani - podobnie jak i armata - padły by łupem jednej z licznych organizacji ścigających przesyłkę. Pogrążona w ponurych myślach zostawiła rozmowę z błaznem w skórzanych gaciach mężczyznom.
 
Sayane jest offline  
Stary 04-03-2011, 13:59   #5
 
Eliasz's Avatar
 
Reputacja: 1 Eliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputacjęEliasz ma wspaniałą reputację
- Ależ po co? Chodźmy do mnie, na pięterko. Stęskniłam się za wami chłopcy.- rzekła z entuzjazmem Tau, biorąc obu pod rękę. Każdego z jednej strony.

Elf wypiął dumnie pierś idąc wśród całej zgrai mężczyzn z najokazalszym obiektem ich marzeń. Dobrego samopoczucia nie psuł mu zaś fakt, że nie szedł z Tau sam, lecz z kapłanem. Nie pogorszyło go też pytanie jakie w pokoju zadała czarodziejka.

-A wy? Jak wam idzie tajna misja? I gdzie jest Sabrie oraz Roger ? Odnaleźliście Teu?

Kapłan nie śpieszył się do odpowiedzi, a elf uznał , że milczenie mogłoby być gorsze niż garść informacji, których potwierdzenie nie wymagało zresztą wiele czasu czy wysiłku... wystarczyło poobserwować sobie karawanę w pełnej krasie.

- Cała trójka błąka się po innym wymiarze, ale niebawem powinni dołączyć. - odrzekł nieco lakonicznie choć prawdziwie Lilawander, wolał nie rozpowiadać o walce z kapłanką, mając wciąż przed oczyma możliwość, że Tau została przez kogoś nasłana do szpiegowania karawany. to, że nie potrafił jej jeszcze powiązać z żadną z ścigających ich grup, nie znaczyło, że z którąś powiązana nie była.
- A misja jakoś idzie... mówisz , że musiałaś się pod kogoś podszywać? Czyżby ktoś nas tu szukał?- zapytał elf delikatnie schodząc z tematu karawany.
- No i na długo się tu zatrzymałaś? Wiesz , u nas dla tak pięknej damy i z takimi umiejętnościami wciąż czeka miejsce - elf zagadnął uśmiechając się i mając świadomość jak wiele kłopotów daje się uniknąć z miłosną aurą Tau jaką roztaczała.

Nie było potrzeby informować Tau o pewnych specyfikacjach dalszej podróży jak występy na arenie lub przy arenie, innymi słowy nie było potrzeby dekonspiracji zanim Tau w ogóle nie wyraziła woli chęci dalszej podróży z ekipą, jednak - co musiał elf mimowolnie zauważyć, gdyby czarodziejka chciała ich zdekonspirować , mogłaby to uczynić w każdej chwili.

- Może winka? - zaproponował na koniec Lilawander wyjmując z magicznego kołczanu jedną z butelczyn kupionych specjalnie dla Dru na czas wielkiej i straszliwej posuchy, gdy już nawet ona nie będzie mogła znaleźć ni kropli trunku w zapasach ukrytych na wozie. Bał się jej całkiem pijanej, ale trzeźwej i bez widoku na jakąkolwiek butelczynę bał się chyba jeszcze bardziej - cóż, ponoć to nieznane wywołuje największy strach, a musiał przyznać, że całkiem trzeźwej Dru, odciętej od alkoholu, jeszcze nie widział...

 

Ostatnio edytowane przez Eliasz : 04-03-2011 o 14:06.
Eliasz jest offline  
Stary 05-03-2011, 23:36   #6
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
Właściciel areny, choć wyrażający niekoniecznie kulturalnie, nie był chamski. I przyjął przeprosiny. Ba... nawet raczył odpowiedzieć na pytania.
-Witajcie w Triboarze, tak... walki zwierząt się czasem tu odbywają, a najbliższy sklep jest dwie przecznice dalej. Należy do czerwonopasowców, a może niebieskopasowców?- mężczyzna zastanowił się przez chwilę.- Dla was to chyba wszystko jedno.

No i dzielna drużyna ruszyła na poszukiwanie sklepiku. Schowany w uliczce z początku był trudny wypatrzenia. Ale zawieszka z oznaczeniem w postaci stylizowanego symbolu Azutha, pozwoliła im dotrzeć do sklepiku. Żadnego inne symbolu czy napisu.
Który należał do czarodziejki imieniem Charaal.
Wysoka blondynka która siedziała za ladą małego sklepiku w którym większość pomieszczenia zajmowały słoiki i woreczki z komponentami magicznymi.
Tylko za nią leżało kilka różdżek i zwojów, oraz laska magiczna.
Kobieta zajmowała się właśnie wertowaniem jakiejś księgi i robieniem notatek.
Sama Charaal była wysoką blondynką, całkiem nieźle zbudowaną jak na czarodziejkę.


Twarz naznaczoną małym tatuażem nad brwią ozdobił lekki uśmiech tylko na widok Morgana. Czarodziejka nie była ubrana krzykliwie. Strój daleki od wyzywających kreacji Sylphii czy też Tausersis, zakrywał strategiczne obszary. Jedynym wyróżniającym ją przedmiotem, była niebieska szarfa, którą owinięta była w pasie.
-Jestem Charaal, co was sprowadza do mojej pracowni i sklepiku?- rzekła w końcu.
I po usłyszeniu spojrzała podejrzliwie na elfa.-Po co wam taki czar? Zważywszy, że raczej nie korzystają z niego osoby o czystych rękach.
Po czym dodała, notując.- Na jutro mogę przygotować...hmm...dwa zwoje. Połowa płatna z góry. Sto sześćdziesiąt sztuk złota, teraz...sto sześćdziesiąt później.
No to kwestię zwojów po części mieli rozwiązaną. W pewnym sensie.
Tak więc Teu, Morganowi i Sabrie pozostało więc odnaleźć towarzyszy.

Tymczasem...
-A więc... znów utknęli na Planie Cienia?- spytała z lekką melancholia w głosie Tau, gdy elf wspomniał o innym wymiarze.
Po czym odpowiedziała.- Tutaj? Nie wiem... może. Przy bramach stoją podejrzani ludzie, którzy przyglądają się karawanom. W poprzednim mieście był białowłosy Luskańczyk, więc musiałam się przed nim ukryć. Tu jednak nie muszę. A wy jak sobie radzicie?
-Mamy... przykrywkę.-
kapłan wstydził się rzec, że robią za... cyrk.
Na propozycję elfa Tau zachichotała mówiąc.- A stać was na moje... usługi? Wiesz, ja się bardzo cenię.
Po czym dodała z lekkim uśmiechem.- Może innym razem. Obecnie mam z kim jechać do Yartaru.
Rozmowa jakoś nie bardzo się kleiła i po chwili elf opuścił pokój Tau, zostawiając tam kapłana. Miał bowiem wrażenie, że kobieta nie jest nim zainteresowana. Słuszne wrażenie, zważywszy, że nie zatrzymywała przed wyjściem.
Zszedł więc na dół, by... cóż... wkupić się nieco w łaski Drucilli. Winkiem, bo czymże innym.
I w sumie udało się bo zalana gnomka była w wesołym humorze.

A na dole zabawa przybierała podejrzany obrót. Póki co wściekła magini obrzucała spojrzeniem prawo i sprawiedliwość Triboaru w postaci brodacza z nadziakiem i jego drużyny wesołych kuszników. Póki co chłopcy jedynie pozwalali nikomu wyjść z karczmy.
Jedynie magik w asyście kapłana ganiał z magiczną różdżką i co chwilę coś mamrotał pod nosem, machając nią na wszystkie strony.

Magini wpatrzona była w dzielnych wojaków, podobnie jak Lilawander. I to był błąd. Bo prawdziwy wróg krył się gdzie indziej. Nagle i elf i Sylphia poczuli na swych szyjach ostrze broni.
Ktoś od tyłu zaszedł ich i przycisnąwszy do krzeseł przyłożył ostre narzędzia do grdyki.
W przypadku Lilawandera był to półork, w zbroi półpłytowej z sejmitarem w ręce.


Obecnie przy szyi elfa.
Maginię obezwładniła półelfka ostrych rysach twarzy, żółtawych włosach związanych w kuc...


w elfiej zbroi łuskowej i z rapierem również elfiej roboty.
-Dobra, niech nikt się nie rusza. I nie wykonuje gwałtownych ruchów. Żadnego czarowania, bo inaczej zabijemy zakładników!- krzyknęła półelfka przyciskając mocniej oręż do szyi magini.- Róbcie co każemy, a nikomu nie stanie się krzywda!

Tymczasem przed karczmą, dwóch osiłków nie wpuszczało nikogo środka i wyraźnie zaznaczali że są przedstawicielami prawa. I Revalion nie zdołał wejść. Za to zdołał spotkać Josairę, wraz z towarzyszącym jej Yoshimaru, wracających z pałac lorda protektora .
Niestety jego obecność, oznaczała brak... spotkań dwustronnych z półelfką. No cóż.
-Szykują szubienicę. Ma być pokazowe wieszanie jakiegoś bandyty, więc...-wzruszyła ramionami właścicielka cyrku.- do czasu egzekucji, zakazano wszelakich rozrywek. Ponoć zamknięto na ten czas arenę.
-Wieszać mają jutro w południe, tak więc występ pozwolono nam uczynić dopiero... jutro wieczorem.-
mruczała półelfka, bardziej do siebie niż do towarzyszących jej Yoshimaru i barda.- Możemy tu poczekać do jutra. I tak jeszcze ta wasza grupa nie wróciła z Planu Cienia.
Cała trójka obeszła gospodę dookoła, by zajść na jej tył. Tam gdzie stały wozy cyrkowe i armata. Gdzie siedział przy słoniach Randżit, bardziej teraz podobny do nieruchomej statuy niż żywego stworzenia.
-Wszyscy są?- spytała Jadeira. Loxo obrzucił spojrzeniem Revaliona i Yoshimaru i półelfkę.
-Jedynie Shandri tu jest i zajmuje się małą. Pozostali siedzą w karczmie. Poza Syblis. Poszła gdzieś ze swym podopiecznym, Salomonem.-odparł Randżit, podrapał się jedną z trąb za uchem.- Reszta siedzi bezpiecznie w karczmie.
-Cudnie.-
półelfka zakryła twarz dłonią w geście załamania i rzekła władczym tonem głosu. Revalion, Yoshimaru... wytropcie ją zanim narobi nam kłopotu jakimiś nieprzemyślanymi działaniami.
- Zgodnie z twym życzeniem.-
odparł Yoshimaru i ruszył biegiem w kierunku najbliższego budynku, by wspiąć się na niego ze zwinnością godną jaszczurki.
-A ja muszę się odprężyć.- mruknęła idąc w kierunku jednego z wozów i puszczając kółka z dymu fajeczką.- Stanowczo za dużo dziś kłopotów.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.
abishai jest offline  
Stary 10-03-2011, 12:10   #7
 
Sayane's Avatar
 
Reputacja: 1 Sayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputacjęSayane ma wspaniałą reputację
Sabrie arena nie zainteresowała w najmniejszym stopniu. Nie była fanką lania się po mordach dla sportu - przemocy na codzień miała wystarczającą ilość. Priorytetem było obecnie odnalezienie kapłanów, wyleczenie ran oraz sprawdzenie jak mają się sprawy w mieście. Biorąc poprawkę na sytuację w Modrzewiu zapewne i w Triboarze czekał na nich jakiś komitet powitalny.
Wypytanie kilku przechodniów starczyło by zlokalizować miejsce postoju cyrku. Dzięki Teu zahaczyli o sklep magiczny, choć wścibstwo właścicielki nie zachęcało do sprzedaży trefnego towaru. Sabrie nadal miała nadzieję na odzyskanie choć części gotówki wyłożonej na zwój w Modrzewiu, choć sama domyślała się, że marne są na to szanse. Zwiedzili kilka sklepów, wojowniczka wypytała się o lokalnych kapłanów, ze zdumieniem dowiadując się o kleryku Gonda, po czym odbili się od zamkniętych drzwi karczmy. Kobieta była jednak zbyt zmęczona by wykłócać się ze strażnikami; mimo wisiorka podwójna doba aktywności dawała o sobie znać. Zniechęcona powlekła się do stajni, mając nadzieję znaleźć tam Miee'le oraz choć część cyrkowej ekipy.
 
Sayane jest offline  
Stary 13-03-2011, 05:10   #8
Wiedźma
 
Buka's Avatar
 
Reputacja: 1 Buka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputacjęBuka ma wspaniałą reputację
Jakaś suka wzięła ją jako zakładnika... ją, Sylphię van der Mikaal, Maginię z Waterdeep, pokorną służkę Mystry, starającą się zaprowadzić nieco porządku wśród całej tej hołoty pierdzielonych prymitywów, prostaków na tym cholernym padole, nic nie znaczących robaków....
- Czy ty wiesz kim ja jestem?? - Warknęła Sylphia.
-Kim jesteś? Wyglądasz na lafiryndę.- odpowiedziała terrorystka.
- Sylphia van der Mikaal z Waterdeep ty suko - Odwarknęła Magini unosząc nieco w górę ręce, w geście poddawania się.
-Mikaal...nie słyszałam. A w Waterdeep jest dużo ludzi.- odparła kobieta i krzyknęła.- Hej wy! Czy Mikaal jest coś warta?
-Pewnikiem szlachcianka.- odparł jeden z kuszników. A kobieta dodała.- Czyli tym bardziej nie róbcie nic pochopnego.

Sylphia nie miała jednak zamiaru słuchać nikogo. Taka była jej natura, taka była ona sama... nie pozwalająca sobie na żadne pierdzielone wymuszenia względem jej (nie)skromnej osóbki trzymając ręce uniesione w górę, i rozmawiając ze swoją "oprawczynią" poznała jako tako kierunek...
- Ty nic nie rozumiesz pito - Odezwała się do znajdującej za nią kobiety z ostrzem przystawionym do jej gardła - To wszystko nie ma sensu, to wszystko jest z góry skazane na porażkę, czy to na jeden sposób, czy na drugi... nie mam zielonego pojęcia, jak masz zamiar się wydostać z tej sytuacji... zielony...

W tym momencie, w jej prawej dłoni pojawił się znikąd samopał, który Magini skierowała momentalnie w tył, w twarz jej pierdzielonej oprawczyni, jednocześnie starając się lewą dłonią w jakiś sposób powstrzymać ostrze przed poderżnięciem jej gardła, choćby miało to oznaczać okropny ból i rozpłatanie palców.

Rozbrzmiał wystrzał pistoletu...

 
__________________
"Nawet nie można umrzeć w spokoju..." - by Lechu xD
Buka jest offline  
Stary 13-03-2011, 15:17   #9
 
Qumi's Avatar
 
Reputacja: 1 Qumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetnyQumi jest po prostu świetny
Zarządca areny wspominał coś o tych szarfach... - zastanawiał się elf spoglądając na właścicielkę sklepu.

-Jeśli mogę spytać, przepraszam, ale o co chodzi z tą czerwoną szarfą?

Po krótkiej pogawędce elf ruszył dalej z Rogerem i Sabrie szukać pozostałych, ciągle jednak spoglądał za siebie na arenę w oddali. Silvanus miał dla niego zadanie i chyba domyślał się jakie... uwolnienie zwierząt było tylko częścią tego zadania, trzeba było je bezpiecznie przeprowadzić poza miasto, tak aby nikogo nie skrzywdziły przy okazji. Byłoby to bardzo... problematyczne.

Westchnął. Powinni sprzedać przynajmniej część tego co znaleźli, choć najpierw trzeba by podzielić się zdobyczami... elf chciał jak najszybciej pozbyć się zbędnego bagażu w magicznej torbie, lubił mieć tam miejsce na jakieś niespodziewane sytuacje...

Sabrie była zdeterminowana wypytać każdą niemal napotkaną osobę o lokalnych kapłanów, choć zdaniem Teu nie było to zbyt rozsądne.

-Powinnaś raczej spytać o cyrk moim zdaniem.

Po poszukiwaniach postanowiła się oddalić od Rogera i Teu zostawiając ich samych. Elf spojrzał na mężczyznę i zrobił nieco skrępowaną minę.

-Cóż... ja też w takim razie się rozejrzę nieco, mam pewne sprawy do załatwienia...

Elf odszedł do Rogera będąc pewny, że znajdzie go pewnie w jakiejś gospodzie. Tymczasem on udał się z powrotem w pobliże areny. Rozejrzał się dookoła, planując jednocześnie ewentualne trasy ucieczki dla zwierząt. Być może jednak nie chodziło o uwolnienie zwierząt a ich traktowanie?

-Samemu i tak raczej nie dam rady rozwiązać tej zagadki...- i ruszył do gospód w mieście, pytając ludzi o cyrk. Musiał opowiedzieć o tym druidce z cyrku i naradzić się jej.
 
Qumi jest offline  
Stary 13-03-2011, 18:50   #10
 
Gettor's Avatar
 
Reputacja: 1 Gettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputacjęGettor ma wspaniałą reputację
Przemoknięty do cna Revalion nie miał najmniejszej ochoty robić czegokolwiek na dworze, nawet jeśli miałoby to mieć coś wspólnego z półnagimi tancerkami.
...
Właściwie skąd wzięła mu się ta myśl?

Jedyne co mógł zrobić to wzruszyć ramionami i wymyślić jakiś plan. Pomysł Yoshimaru ze skakaniem po dachach mógł się okazać skuteczny. Bard niestety nie umiał się ani wspinać, ani nic podobnego.
Przydałby mu się do tego tropiciel...
...Albo cała sfora! Czemu nie!

Szybko przeglądnął wozy w poszukiwaniu jakichś rzeczy Sybilis, po czym wziął coś co przypominało chustkę.
Następnie przywołał trzy psy.


- No już, pieski. Szukać! Szukać! - wydał polecenie, dając zwierzakom chustkę do powąchania, po czym ruszyli. Revalion, wziąwszy tkaninę ze sobą, był nieco zaskoczony, że psom udało się coś wytropić w tym deszczu, ale przecież nie będzie narzekał. Chwalił w sumie też nie, dopóki nie zobaczy druidki. Ciekawe czy...
Chwila, czy to przypadkiem nie Sabrie? Los chciał, że spotkał nie tylko ją, ale też towarzyszących jej Morgana i Teu.
- Dobrze że jesteście. - stwierdził zatrzymując się na chwilę. Psy jednak tropiły dalej. - Nie mam teraz czasu na pogawędki, ze swoim stadem szukamy właśnie Sybilis. Nie pytajcie o co chodzi. Idźcie tam - wskazał palcem karczmę zza której przybył - na tyły tej tawerny. Randżit wam wszystko wyjaśni.

Z tymi słowami ruszył z powrotem za psami, mając nadzieję że wkrótce natkną się na gnomkę. A jak nie i psy przedwcześnie zostaną odesłane, przyzwie kolejne. W końcu musi się udać...
 

Ostatnio edytowane przez Gettor : 13-03-2011 o 19:01.
Gettor jest offline  
 


Narzędzia wątku
Wygląd

Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 06:04.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172