Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-02-2010, 18:14   #1
 
Eleanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Eleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputacjęEleanor ma wspaniałą reputację
Oszukać Przeznaczenie - I. Spadkobiercy




Na dalekich krańcach Świata, gdzie nie zapuszcza się już żaden wędrowiec, bo drogi do niego zapomniane, zostały zanim na stałym lądzie pojawił się pierwszy człowiek, wysoko na niebie, wśród nigdy nie znikających chmur, od zarania dziejów wznosi się szara wieża.
Gdyby ktoś miał okazję przyjrzeć jej się z bliska przez dłuższą chwilę, mógłby zauważyć, że tak naprawdę składa się ona z czerni i bieli, których stosunek wzajemny do siebie zmienia się w czasie. Gdyby zaś zbliżył się jeszcze bardziej, i na obserwację poświęcił znacznie więcej czasu, dostrzegłby że biel tworzy niezwykła mieszanina wszystkich kolorów tęczy, a czerń to pustka pożywiająca się tą bielą.
Biel nie znika jednak nigdy całkowicie, rodzi się ponownie po drugiej stronie czerni, w wielkiej eksplozji barw i światła.
Tak trwają obok siebie: Biel i czerń. Zło i Dobro. Światłość i Ciemność.

Kamienna wieża nie ma okien, a jednak gdyby komuś udało się dotrzeć do jej wnętrza, przez niewidoczne ściany dostrzegłby cały świat: Obraz znajdujący się w stałym ruchu. Zbliżający i oddalający w zależności od tego, jak szczegółowo chciałby się czemuś przyjrzeć obserwator.
Taki widok bowiem powinien mieć obserwatora, w przypadku naszej opowieści jest ich nawet dwoje.
Kobieta i mężczyzna.
Ona spowita w biel, złotowłosa i jasnooka, skrząca się i zmienna. Nieustannie w ruchu.
On ubrany na czarno brunet, o oczach tak ciemnych, że nie można w nich dostrzec źrenic; smutny, przygaszony, jakby przytłoczony brzemieniem, którego ogromu nikt nie byłby sobie w stanie wyobrazić.
Mają wiele imion i nie ma człowieka na ziemi, który choć raz nie wymieniłby jednego z nich z nadzieję, rezygnacją czy też nienawiścią.
Dla potrzeb naszej opowieści przywołajmy któreś z tych imion.
Ona będzie nazywać się Fortuna, jego imię brzmieć będzie Fatum.

Jeśli myślicie, że to pompatyczne, to pewnie macie rację. Oni też często tak myślą, ale mieszkanie na końcu świata, w miejscu gdzie diabeł mówi dobranoc, a nikomu nie chce się dotrzeć bo za daleko, jest przede wszystkim przerażająco, straszliwie nudne. Tym nudniejsze, że pojęcie upływu czasu tutaj nie istnieje zupełnie i wszystko może dziać się dokładnie teraz.
Pewnie dlatego, by urozmaicić sobie nieco monotonię egzystencji mieszkańcy wieży wymyślają gry i zakłady. Zaś pionkami na ich szachownicy są żywe istoty. Czasami całkowicie nieświadome. Czasami przeczuwające, że coś jest zdecydowanie nie tak jak powinno. Czasami zaś w pełni świadome, że są bezwolnymi zabawkami w rekach Losu.

***

Kobieta usiadła na miękkiej sofie, wyciągnęła przed siebie długie nogi i popatrzyła na kilka pionków ustawionych na hebanowym stoliczku obok:
- Dzisiaj mam doskonały humor. Zróbmy dla odmiany coś miłego dla tych istot. Dajmy im na przykład coś, na czym im zależy, coś co trzeba zdobyć z trudem i utrzymać dzięki poświęceniu. O co trzeba dbać.
Mam już nawet konkretny pomysł.

Pstryknęła palcami, a na blacie pojawiła się miniatura niewielkiego zamku.
- Nie spodziewaj się, że będą Ci wdzięczni. Że zdołają docenić. Sześć całkowicie obcych sobie osób? Posiadających wspólnie coś o co warto walczyć? – Mężczyzna siedzący w fotelu naprzeciwko wzruszył ramionami – Daję im kilka maksymalnie miesięcy, zanim zaczną sobie skakać do oczu. Zanim żądza władzy nie zamydli im oczy.
Kobieta uśmiechnęła się pogodnie:
- Zobaczymy ile znajdą w sobie determinacji. Ile przeszkód będą w stanie pokonać, a co najważniejsze... czy zdołają się dogadać. W zależności od tego jak postąpią: Albo stracą co zyskali, może nawet zginą, albo zyskają jeszcze więcej. Ja myślę, że zdołają się porozumieć.
- Dobrze
- mężczyzna przytaknął – Jeśli im się nie uda, trafią w moje ręce – Jego twarz była obojętna, ale oczy błysnęły złowrogo. Pochylił się wziął jedną z figurek w dłoń i potarł ją delikatnie - Mam zupełnie odmienne pomysły jak je wykorzystać.
- Zaczynajmy więc
– kobieta podała mu dłoń, a on uścisnął ją w geście porozumienia. Nie miało to znaczenia. Jak zazwyczaj nie zamierzał bawić się czysto.
Nie musiała nawet patrzeć mu w umysł, by wiedzieć, że będzie oszukiwał. To było bez znaczenia. Ona też nigdy się nie wahała z naginaniem reguł. Znaczenie miało tylko jedno: Wygrać.




Położone na moczarach Miasto Przypraw mogło zrażać smrodem i ciasnotą, bo kanały nie pozwalały na przestrzenną zabudowę i kto tylko władał maleńkim placykiem piął się w górę ze swoją budowlą do niebotycznych wysokości kilku nawet pięter. Miasto mogło zrażać również tłumem, kolorowym, egzotycznym i gwarnym. Gospody, karczmy, stragany przekupniów, świątynie i chramy, akrobaci i tancerki, wieszcze i wróże, ringi zapaśników, żonglerzy i wiele, wiele innych atrakcji sprawiało, że ulicami portu i przyległych doń targów przewalało się morze ludu. Morze zdawało się nieogarnione, nieczułe na trudy i niewygody miasta, odporne na niedogodności pogodowe. Jednakże zwabione lepem brzęczącej monety, która tu w Marsember, krążyła z zadziwiającą prędkością.
Miasto Przypraw, Złote Bagno czy jakkolwiek inaczej by go nie nazywać, Marsember było wielkim targiem, a handel kwitł tu nawet na wodzie. Ba, na wodzie nawet lepiej. Sprytni rajcy uchwalili wszak niedawno podatek handlowy. Płacić musiał każdy, kto w mieście miał punkt handlu. Sprytni rajcy zacierali dłonie na myśl o dochodach. Sprytni kupcy wynajęli punkty handlowe szlachcie, a sami handlowali z łodzi i barek, na łączących wyspy miasta kanałach. Wojna o złoto w Marsember trwała w najlepsze i skończyć nie miała się nigdy. Zaś jej wojowników znużonych latami wojen zastępowali wciąż nowi, szukający szansy na zdobycie bogactwa, przybywający do miasta z nadzieją w sercach, odporni na wszechobecną wilgoć, nieczuli na smród, gotowi na wiele dla złotych krążków. Na bardzo wiele…
Mętne ulice miasta mego
by Bielon


***

Tego późnego lata roku 1375 pogoda była wyjątkowo paskudna. Po kilkunastu dniach słońca zaczął mżyć drobny deszczyk, co w połączeniu z typowymi dla bagnistych terenów oparami tworzyło gęstą, koszmarnie cuchnącą zepsutą rybą mgłę. Wilgoć wkradała się we wszystkie zakamarki ciała. Nie dawała jednak ochłody i przypominała raczej atmosferę panującą w łaźni. Niestety, nie można było dostrzec na zatłoczonych ulicach typowych dla term nagich odalisek, zaś rzadko prane ubrania przechodniów wydzielały z siebie wyjątkowo odurzający aromat.
Osobom nie przyzwyczajonym do powietrza Mersember, mogło się ono wydawać, parowym piekłem. Zaś tym nieprzywykłym do wielkich miast, gorącym kotłem pełnym wirującego szaleństwa. Mieszkańcy biegali we wszystkich kierunkach, przepychając się, pokrzykując, potrącając. Zdecydowanie należało starannie chronić zawartość swojej sakiewki, bo zręczni kieszonkowcy bez problemu poruszali się w gęstym tłumie.

Dom prawniczy Homme de Loi, był masywnym, czteropiętrowym budynkiem, zajmującym dwie spore działki, co w tak zapchanym mieście, jak główny port Cormyru, wiele mówiło o zasobności i dochodach właścicieli. Wzdłuż budynków ciągnął się niezbyt szeroki bulwar, przy którym mogły cumować łódki, będące najwygodniejszym środkiem transportowym miasta. Na drugą stronę kanałów można się było także przedostać wąskimi mostkami przerzucanymi przez nie co jakiś czas, w niezbyt dużych odstępach. Natomiast nikt raczej nie ryzykował próby przepłynięcia ich w pław. Chyba, że w akcie krańcowej desperacji: Prawie czarna, zamulona woda, poruszała się własnym życiem, mającym niewiele wspólnego z nurtem rzeki.

***

Patrzyli na siebie nieufnie...

Po raz pierwszy spotkali się dwie klepsydry temu, przed domem jednego z bardziej znanych prawników w Marsember i ku swemu zaskoczeniu zostali wprowadzeni do jednej sali. Najpierw blady i ponury, młody kancelista, w pudrowanej peruce na głowie, sprawdził dokładnie takie same listy uwierzytelniającego, które każdy z nich miał przy sobie. Potem zaś zaprowadził ich przed oblicze kolejnego wymoczka, jeszcze bardziej bladego, być może dlatego, że nieco starszego. Ten zapytał każdego o nazwisko i sprawdził coś w sporej księdze oprawionej w skórę. Potem na chwilę zniknął w pobliskim pomieszczeniu, wrócił jednak po niespełna minucie i wskazał gestem otwarte drzwi do wyłożonego ciemnym drewnem pokoju, z kilkoma krzesłami i sporym biurkiem, za którym siedział, stary, gruby prawnik. Biały puder pokrywał mu nie tylko perukę, ale także całą twarz. Najwyraźniej podkreślanie pozycji miało tu coś wspólnego z bladością, a pewnej granicy zdecydowanie nie dało się pokonać naturalnymi metodami. Na blacie przed nim leżała zalakowana koperta, z wielką ilością bardzo poważnie wyglądających pieczęci. Popatrzył na nowo przybyłych wskazując im miejsca, a gdy usiedli z wielkim namaszczeniem ujął w serdelkowe dłonie papier i chrząknął:
- Hmmm... Tak... - powiedział i zamilkł na dłuższą chwilę, a potem zaczął dość dziwnie:
Tak naprawdę nie sądziłem, że ktokolwiek przybędzie... hmm... - powiódł wzrokiem po siedzących na wprost niego osobach – Młodzi jesteście... – Stwierdził takim tonem, jakby to była niezwykle zaskakująca rzecz.
Jego goście popatrzyli po sobie, a niejednemu przyszedł na myśl prosty gest obrotowy, wykonany palcem wskazującym, przy skroni. Zaczęli się zastanawiać, czy zjawienie się w tym miejscu, było rzeczywiście takim dobrym pomysłem, jak początkowo im się wydawało.
Prawnik zaczął mówić dalej, a jego słowa wprawiły ich w jeszcze większą konsternację:
- Ten testament został złożony w naszej kancelarii sto lat temu z adnotacją, że dzisiejszego dnia zjawią się spadkobiercy na jego odczytanie. Został dokładnie opisany list jaki będziecie mieli przy sobie i... - Zawiesił głos po czym zakończył spektakularnie – podane zostały wasze nazwiska i imiona.
Ta informacja była dość zaskakujące i zdecydowanie niepokojące. Ponieważ jednak prawnik nie dodając więcej ani słowa, z namaszczeniem wziął do ręki kopertę, która jak zauważyli dopiero teraz, rzeczywiście wyglądała na dość wiekową, nie wypowiedzieli na głos cisnących im się na usta pytań i wątpliwości. Mężczyzna rozerwał pieczęcie i wyciągnął z niej kilka luźnych kartek. Przejrzał je pospiesznie i zaczął wyćwiczonym, teatralnym tonem czytać pierwszą:

„Ja Fortunata Joy Destiny,
będąc w pełni władz umysłowych, zapisuję niżej wymienionym osobom zamek Elandone, wraz z przyległą ziemią. Wyżej wzmiankowana posiadłość znajduje się w południowej Damarze, w miejscu gdzie Rzeka Lodowej Rękojeści wypływa z jeziora o tej samej nazwie. W załączonych do tego listu dokumentach znajdują się stosowne potwierdzenia, co do moich praw do rzeczonego miejsca, które niniejszym ceduję na spadkobierców.
Aby zapis się uprawomocnił, należy przed upływem trzech miesięcy dotrzeć do twierdzy i objąć ją w posiadanie. Potwierdzi to obecny na miejscu tego dnia prawnik i przekaże obecnym tam spadkobiercom akt własności.
W przypadku jednak, gdyby żadna z osób będących podmiotem tego zapisu nie dotarła na miejsce w wyznaczonym czasie, spadkobiercą zostanie, mój jedyny żyjący potomek Grief of Blank.”


Potem były opisy, potwierdzenia i sporo prawnej gadaniny, z której jedni zrozumieli więcej inni mniej. Prawnik uścisnął im dłonie życząc powodzenia i zostali uprzejmie choć stanowczo wyprowadzeni do ogólnej sali, w której było tłoczno i hałaśliwie od innych petentów.
Popatrzyli po sobie ponownie, tym razem ze zdecydowanie większą uwagą. Obserwując, oceniając. Coś ich połączyło dziwnym zbiegiem okoliczności i wyglądało na to, że są na siebie skazani i to na długi czas. Mieli konkretny cel. Teraz należało wymyślić plan jak go zrealizować.
 
__________________
The lady in red is dancing in me.

Ostatnio edytowane przez Eleanor : 31-08-2010 o 19:13.
Eleanor jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:03.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172