Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-04-2012, 14:29   #161
 
Tailong's Avatar
 
Reputacja: 1 Tailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodze
Emilly uklękła na ziemi zdziwiona całą sytuacją. Trzęsła się jak galareta. W jednej chwili łzy same napłynęły jej do oczu wytarła je na tyle szybko jak się dało. Po czym odezwała się z rozsądkiem i rozwagą na jaką mogła się jeszcze odważyć.
- Nie wiem kto na mnie poluje. Jednak jestem pewna że na jednym ataku się nie skończy. Martwię się ,że elf z grupy barbarzyńców jest teraz też w niebezpieczeństwie. Ukażcie mnie jak zechcecie Khemorinie za moją głupotę i naiwność. Przyjmę każdą z pokorą. Jednak poprę słowa Sylviusa też Elf z nami nie może zostać. Nie zna misji i jej celu więc lepiej niech nie pozna. Powinniśmy go odstawić gdzieś w bezpieczne miejsce. Jeśli pozwolicie chciała bym pomyśleć chwilę nad osobą która nas atakuję. Zastanowię się kim może być owy człowiek.
 
__________________
Czym jest dla człowieka wyobraźnia ...Nie wiem czym jest dla innych, ale dla mnie to świat do którego mogę uciec i być tam siłą dla innych.
Człowiek jest bogiem kiedy śni,i tylko żebrakiem kiedy myśli.
Tailong jest offline  
Stary 01-05-2012, 18:17   #162
 
Smoqu's Avatar
 
Reputacja: 1 Smoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodze
Khemorin nie miał zamiaru karać w żaden sposób roztrzęsionej czarodziejki. Był trochę zdumiony jej nagłym załamaniem, bo przecież jeszcze wczoraj zachowywała się bardzo rozsądnie i chyba najbardziej odpowiednio w obecności władczyni elfów. Ale wczoraj nie wiedziała, że celem ataku była jedynie ona, a reszta drużyny została skazana na zagładę. Cieszył się, że kapłanka będzie jej pilnować, aż dojdzie do siebie, bo w tym stanie mogła uczynić każde głupstwo.

- Nikt nie ma zamiaru Cię karać. - Położył tym razem delikatnie swoją dłoń na jej ramieniu. - Cieszę się, że zaczynasz rozumieć, że wyprawy pięknie wyglądają jedynie w opowieściach. Na pewno będziesz się śmiała ze swoich obaw teraz, gdy ten cały cyrk się skończy. A teraz - dodał głośniej, cofając rękę - pora wstawać i w drogę. - Żwawo ruszył w kierunku obozowiska, żeby obudzić resztę drużyny, która jeszcze spała. - Wstawać!

Chciał mieć wszystkich na nogach, zanim przejdzie do przepytywania elfa, który nagle pojawił się miedzy nimi. Jego tajemnicza misja nabierała nowej wymowy przy ich tajemniczym wrogu.
 
Smoqu jest offline  
Stary 01-05-2012, 21:58   #163
 
Tailong's Avatar
 
Reputacja: 1 Tailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodze
Emilly spojrzała na Khemorina. Wstała po czym podeszła do pozostałych i jak gdyby nigdy nic siadła na ziemi nie patrząc na co siadła.
- Nigdzie się nie ruszamy do puki ty nie odpoczniesz i nie zjecie wszyscy jakiegoś posiłku. Mogę być nie co głupiutka ,ale nie pozwolę nikomu się ruszyć bez porządnego posiłku i do puki ty nie wyśpisz choć trochę. Twoje worki pod oczami mówią same za siebie.
Emilly dalej trzęsła się jak galareta ,ale to było teraz jedyne co mogła zrobić. Zaczęła gmerać po plecaku i wyciągać przyprawy i sprzęt dzięki któremu mogła przygotować jakiś syty posiłek.
 
__________________
Czym jest dla człowieka wyobraźnia ...Nie wiem czym jest dla innych, ale dla mnie to świat do którego mogę uciec i być tam siłą dla innych.
Człowiek jest bogiem kiedy śni,i tylko żebrakiem kiedy myśli.

Ostatnio edytowane przez Tailong : 01-05-2012 o 22:01.
Tailong jest offline  
Stary 08-05-2012, 23:04   #164
 
Garzzakhz's Avatar
 
Reputacja: 1 Garzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znany
https://docs.google.com/document/d/1...MDajs9bdE/edit
 

Ostatnio edytowane przez Garzzakhz : 07-06-2012 o 11:47.
Garzzakhz jest offline  
Stary 02-07-2012, 15:06   #165
 
Smoqu's Avatar
 
Reputacja: 1 Smoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodze
Sylvius miał nadzieję że w końcu wszystko się wyjaśni, lecz jednak przeciągnięcie Emi na swoją stronę nie było takie łatwe. Nadszedł czas na bardzo radykalne decyzje. Musiał jednak poczekać gdy dojdą do wyznaczonego miejsca. Przysiadł na ziemi i powiedział ze zrezygnowaniem

- Przygotuj mi coś dobrego halflingu...

Krasnolud od dawna był gotów do wyruszenia i pomimo nieprzespanej nocy nie miał ochoty na drzemkę. Po pierwsze dlatego, że w dzień po prostu nie potrafiłby usnąć. Po drugie, że jeśli teraz położyłby się spać, to wyruszenie w dalszą drogę opóźniłoby się o następny dzień. No i jedna zarwana noc nie stanowiła dla niego problemu. Nie skomentował nawet uwagi o workach pod oczami ani zaproszenia do jedzenia jako, że był już po śniadaniu, tylko podszedł do elfa, który właśnie przeciągał się, wybudzony dość głośną wymianą zdań.

- No, pora ruszać. Jak powiedziałem wczoraj, twoje zobowiązanie się tu kończy i możesz pójść swoją drogą, ale jeśli chcesz iść z nami, to ja nie mam nic przeciw. Twój wybór i reszty grupy, czy pozwolą Ci z nami iść. Jednak zanim odejdziesz, będziesz musiał odpowiedzieć na kilka pytań naszej zguby. - Wskazał brodą na krzątającą się w okolicach ogniska Emilly. - Pewnie będziesz musiał powtórzyć to, co już nam powiedziałeś, ale może coś Ci się przypomniało. W tym wypadku sam jestem zainteresowany, czy masz coś do dodania na temat swojego byłego pracodawcy, hmm? - Jedna z krzaczastych brwi uniosła się lekko.

Emilly widziała kontem oka ,że elf wstał i rozmawia z krasnoludem. Z jednej strony chciała wstać walnąć mu w twarz, rzucić w niego czarem a z drugiej strony chciała po prostu go zostawić na pastwę losu w lesie. W jednej chwili spojrzała na Sylviusa i zrozumiała ,że jest mu coś winna. Emilly nie wiele mogła zdziałać z tego co posiadała w swoim plecaku. W garnuszku zaczęła bulgotać zupa którą przyrządziła z ziół i kilku ziemniaków. Wrzuciła kilka kawałków kiełbasy i mieszała wielką chochlą. Po chwili mieszania powiedziała do wszystkich.

- Proszę częstujcie się zioła podkradłam naszym kucharką. Chleb też do tego dobrze pasuje.

Emilly wyciągnęła bochenek i sprawnie małym nożykiem który znalazła w plecaku pokroiła. Po chwili wzięła swoją pełną miskę zupy, łyżkę odstąpiła swoją, i poszła do elfa który rozmawiał z Khemorinem. Podając mu miskę usiadła naprzeciw niego spojrzała w oczy i powiedziała. Spokojnie lecz stanowczo.

- Z pustym brzuchem ciężko się rozmawia. Nim zaczniemy naszą rozmowę żądam od ciebie dwóch rzeczy, byś patrzył mi w oczy jak odpowiadasz na moje pytania, i byś zdradził mi swoje imię. Nie mam zamiaru zwracać się do ciebie “Ty Porywaczu Haflingów”.

Nie wiadomo czemu Emilly uśmiechnęła się do elfa i dodała.

- Na imię mi Emilly znajomi mnie wołają Siwa lub Srebrnowłosa jak mówi na mnie mój mistrz. Chyba widać dlaczego. - Haflinga przeciągła ręką po kręconych siwych włosach. - Nie chcę wiedzieć kim jest ten co nasłał Was na naszą drużynę. Chcę wiedzieć ile wam za to zapłacił lub co wam obiecał. Wiem dziwne to może pytanie ,ale dla mnie istotne.

Elf spojrzał spokojnie na Emilly

- Każdy z nas dostawał od maga żołd i mógł ukrywać się w jego fortecy. W tych czasach dla gruumbarzyńców to świetna perspektywa, ponieważ jak widać urządzane są na nas polowania. Jednego byliście już świadkiem.

Khemorin przez chwilę myślał, że się przesłyszał, ale nie mógł. Stał zbyt blisko, żeby to było możliwe. A tym, czego najbardziej nie lubił, poza gruumbarzyńcami, było oszukiwanie i krętactwo. A przed chwilą ten zakłamany kłapouch sam przyznał się, że jest gruumbarzyńcą. To było za wiele dla kowala. Oczy zapłonęły ogniem, gdy jednym płynnym ruchem wyrwał topory zza pasa i bez żadnego ostrzeżenia zaatakował siedzącego elfa z zamiarem pozbawienia go życia.

- Nie! - krzyknęła kapłanka. Jednym susem dopadła krasnoluda, starając się pochwycić jego ramię. Oczywiście wiedziała, że nie ma dość siły, aby powstrzymać cios, ale liczyła, że Khemorin oprzytomnieje i powstrzyma się od morderstwa. - Nie! - powtórzyła.

Kowal nawet nie mrugnął, gdy kapłanka podjęła próbę powstrzymania go. I nie zwrócił na jej próbę zbytniej uwagi. Ten śmieć nie miał prawa żyć. Był gruumbarzyńcą, a nie ich najemnikiem, i sam to potwierdził. Topory, nie zwalniając, kontynuowały swój lot.

Emilly wstała wokół niej pojawiły się ponownie małe świetliki które były iskrami z ognia. Hafling krzyknął tak głośno ,że ptaki w lesie uciekły z pobliskich drzew.

- Khemorinie opuść topór natychmiast! Potem upuścisz mu tyle krwi ile dusza zapragnie.

“Sama mam ochotę podpalić mu stopy i popatrzeć jak na boso za nami biegnie...” Emilly była świadoma że nie powstrzyma krasnoluda,ale miała nadzieję że przed śmiercią zdradzi jej gdzie jest mag który kazał ich wszystkich zgładzić.

Niestety głos Niziołki nie dotarł nawet do krasnoluda. Cios był czysty a ciało rozprutego elfa padło na ziemię. Krew obryzgała wszystkich na około. Po krótkiej chwili dało się słyszeć klaskanie Sylviusa, który jako pierwszy otrząsnął się z szoku w jakim znaleźli się wszyscy po dzikim i nagłym ataku kowala. Mag siedział po turecku z miską między nogami i klaskał uśmiechając się serdecznie.

- W końcu dobra decyzja krasnoludzie.

Lothel jęknęła i przypadła do leżącego elfa. Przesuwała dłońmi po jego ciele, starając się zatamować krwawienie. Po kilku chwilach uświadomiła sobie że na wszelkie działanie jest już za późno. Uklękła, pochyliła głowę i w cichej modlitwie do Pana prosiła go o opiekę nad duszą elfa.
 
Smoqu jest offline  
Stary 08-07-2012, 11:53   #166
 
Tailong's Avatar
 
Reputacja: 1 Tailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodze
Z kamienną twarzą kowal odwrócił się na słowa maga i zmierzył go spojrzeniem, w którym wciąż widać było iskry gniewu.

- Zachowaj swoje komentarze dla siebie, bo za chwilę podejmę następną dobrą decyzję. - Warknął przez zęby w jego kierunku, po czym odwrócił się i poszedł do potoku, aby zmyć krew kłamcy z broni i zbroi. Przynajmniej tę sprawę mieli rozwiązaną definitywnie.

- Doskonały pomysł - Lothel podniosła się na nogi - powyżynajcie się nazwzajem. To rozwiąże wszystkie nasze problemy. - powiedziała z trudem hamując złość - Khemorinie, od tej chwili ci nie ufam. Nie skrzywdzę cię, więc możesz spać spokojnie, ale nie licz na moją pomoc.

Jedyną odpowiedzią było ciężkie milczenie ze strony myjącego się wojownika.

Lothel odwróciła się do reszty drużyny.
- Krasnolud z zimną krwią zabił nieuzbrojonego. Nie potrafi nad sobą zapanować, pozwolił, żeby emocje targały nim jak łódką na morzu. A może - co gorsza - kierowało nim wyrachowanie. Nie mi to oceniać. Ale strzeżcie się. Następnym razem jego topór obrócić może się przeciwko któremuś z was.*

Khemorin na moment zamarł, słysząc takie oskarżenia. Po chwili jednak uśmiechnął się tylko pod wąsem i wrócił do spokojnego, miarowego czyszczenia swojego ekwipunku z krwi stygnącego elfa. Nikt nie wiedział co w tym momencie myślał i jakie decyzje podjął. Wyglądało na to, że nie przejął się zbytnio wystąpieniem kapłanki. On zaś czekał na reakcję kogokolwiek innego, gdyż reszta drużyny najwyraźniej wciąż była w szoku po jego brutalnym rozwiązaniu sprawy elfa.
Po chwili ciszę przerwał Luv
Eee… Tak go zostawimy czy zakopać?- Zapytał wychodząc z pomiędzy drzew. Elf z daleka tylko widział sytuację w której zginął rzekomy gruumbarzyńca.
(przypominam że Luv nie wyszedł z resztą drużyny z dżungli, dopiero później wyruszył, naprostowałem to troszkę)
Krasnolud kontynuował mycie zachowując milczenie, aż w końcu wszystkie, nawet najmniejsze krople krwi zostały usunięte. Wtedy podniósł się, zamocował topory przy pasie, odwrócił do obozowiska i nadal milcząc ruszył w kierunku świeżego ciągle trupa elfa. Przeszedł bez pośpiechu pomiędzy tym, co na początku miało być drużyną, a teraz było jedynie zbieraniną przypadkowych osób, które tymczasowo podążały w tym samym kierunku. Z tą samą systematycznością, z jaką mył się, teraz zaczął przeszukiwać ciało zabitego i wyciągać najdrobniejsze nawet rzeczy. Powoli rósł stosik zdobyczy, gdy obok broni zabitego wylądowała zawartość jego kieszeni oraz plecak. Gdy upewnił się, że nic nie przegapił, beznamiętnie spojrzał na Luva.

- Po co zakopywać? Tam - podrzucił głowę, wskazując brodą kierunek - jest stos. Będzie mu tam dobrze.

Wziął truchło za nogę i bez większego wysiłku zaciągnął do resztek stosu, na którym zostały spalone ciała oddziału, który uprowadził Emilly. Tam je porzucił, wrócił i zaczął przeglądać odłożone na bok rzeczy, sprawdzając ich przydatność.

- Jest tam jakiś list z rozkazami? W końcu to on dowodził.
zapytał Luv.

W plecaku najemnika były podstawowe rzeczy, takie jak koc, kawałek liny, 2 racje żywnościowe, bukłak z wodą, pochodnia, sztylet oraz 20 sztuk złota. Nie posiadał przy sobie dokumentów.

Sylvius nie wiedział co go bardziej zdziwiło, niespodziewany napad furii krasnoluda, odważne oświadczenie kapłanki, czy nagłe, aponowne pojawienie się Luva.

- Krasnoludzie, - zaczął mag z szyderczym uśmiechem na twarzy - czy nie uważasz za podejrzane że niejaki Luv pojawia się wśród nas po raz drugi, akurat gdy wykonujesz swój wyrok na najemniku? Przemyślałbym to na twoim miejscu. I niech ktoś obudzi tego cholernego Assanara!
 
__________________
Czym jest dla człowieka wyobraźnia ...Nie wiem czym jest dla innych, ale dla mnie to świat do którego mogę uciec i być tam siłą dla innych.
Człowiek jest bogiem kiedy śni,i tylko żebrakiem kiedy myśli.

Ostatnio edytowane przez Tailong : 08-07-2012 o 11:58.
Tailong jest offline  
Stary 08-07-2012, 12:01   #167
 
Tailong's Avatar
 
Reputacja: 1 Tailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodze
Khemorin nie zareagował na słowa skierowane do niego przez maga. Teraz z tą samą systematycznością zapakował do swojego plecaka wszystkie znalezione przy elfie rzeczy wraz z pieniędzmi, i zaczął uważnie oglądać broń po zabitym. Miał pewne uwagi, co do drugiego przygodnego znajomego, ale on przynajmniej nie był gruumbarzyńcą, a przynajmniej nie przyznał się w tak otwarty sposób do tego. Dlatego na razie nie miał zamiaru nic z tym robić. Czekał za to na reakcję kapłanki na otwarte podjudzanie przez maga do kolejnych "definitywnych rozwiązań".

Emilly spoglądała na każdego po woli rozumiała sytuację w jakiej się teraz znajduje cała drużyna. Rozumiała rozdrażnienie kapłanki ,ale i Khemorina spróbowała zrozumieć. Obecnym wyjściem teraz dla małego haflinga było uspokojenie siebie i pozostałych. Siwa nie miała do Khemorina pretensi. Jednak strah że drużyna może być ponownie zaatakowana nakazał jej pomyśleć z rozsądkiem. Podnosząc swoją miskę by sprawdzić czy się nie stłukła Emilly się odezwała.
- Smierć elfa obecnie to nie nasz problem już ,bardziej obawiam się tego który mu zapłącił za atak na nas. Nie wiem czy zauważyliście ,ale elf nie powiedział gdzie jest twierdza i kto jest prześladowcom moim. Mag nie wie ,że żyjemy tak mi się zdaje. Licze jednak że to chwilowa sytuacja. Szybko połapie się że żyjemy. Miałam trzy plany jeszcze przed chwilą ,teraz nie mam nic na dobrą sprawę.
Hafling zamyślił się chwilę po czym spojrzał na Khemorina i Sylviusa.
- Znajądz miejsce pobytu wroga zaatkowała bym go póki nie wie że żyjemy. Działanie z zaskoczenia było by dobrym pomysłem. Jednak obawiam się że jestem za słąba by z nim się mierzyć sam na sam. Drugi plan to byście wy odeszli ,a ja odwróciła bym uwagę od was odchodząc w innym kierunku. Jednak to drugie jest nie możliwe. Ponieważ za wami wysłał by pewnie i tak przeciwników. Myślę też czy nie upozorować też śmierci swojej na tej stercie trupów tam wraz z grubarzyńcami. Jednak teraz jestem w kropce i bez konkretnego planu. Khemorinie co ty byś zrobił? Twoje doświadczenie mogło by mi pomóc w tej sprawie? Sylviusie ,twoja wiedza też jest dla mnie cenna i pomysł. Teraz trzeba pomyśleć wspólnie. Bo możemy zginąć tym razem na pewno.
 
__________________
Czym jest dla człowieka wyobraźnia ...Nie wiem czym jest dla innych, ale dla mnie to świat do którego mogę uciec i być tam siłą dla innych.
Człowiek jest bogiem kiedy śni,i tylko żebrakiem kiedy myśli.
Tailong jest offline  
Stary 13-07-2012, 03:59   #168
 
Thanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Thanor nie jest za bardzo znanyThanor nie jest za bardzo znanyThanor nie jest za bardzo znany
Krasnolud słuchał rozważań swojej młodej towarzyszki z lekkim rozbawieniem. Bez wątpienia ktoś chciał ją porwać, ale żeby od razu zakładać, że nie spocznie, dopóki jej nie dopadnie, było dość odważne. Nie powiedział jednak tego na głos. Tym bardziej, że chyba właśnie przeszła mu ochota na podróżowanie z osobami, którym już nie ufał, a nawet mógł uważać za zagrożenie.

- Mag nie jest problemem. Będzie miał sporo do przemyślenia, gdy dowie się, że nie udało się Ciebie porwać, a cały oddział został wybity. I wybacz, ale nie sądzę, aby wysyłał za nami coraz to nowe bandy swoich najemników, żeby Cię dostać. Sparzył się, więc albo przyśle teraz dużo więcej ludzi, z którymi nie bedziemy mieli żadnych szans albo da sobie spokój, bo okazało się, że łatwe zadanie nie jest znów takie łatwe, a skórka nie jest warta wyprawki. Ponieważ atak był na Ciebie, a nie na naszą skarbnicę wiedzy o celu wyprawy - wskazał brodą Silviusa - i jego księgę, więc sądzę, że nie wie po co wyruszyliśmy ani gdzie idziemy. Więc, jak wspomniałem, mag nie jest problemem, jeśli chodzi o naszą misję. - Ogarnął wzrokiem wszystkich, którzy byli w obozowisku. Wziął głębszy oddech i powoli wypuścił powietrze z płuc, jak przed skokiem na głęboką wodę. - Problemem jest to, że my nie jesteśmy w stanie współpracować. A to oznacza, że możemy zakończyć naszą wyprawę teraz. Wy powiecie, że niestety się nie udało, a ja wrócę do swojej karczmy. I nigdy więcej się nie spotkamy.

Zarzucił plecak na plecy i ruszył w kierunku, skąd przybiegli za oddziałem, który uprowadził Emilly.

- Ruszcie się. - Dodał przez ramię, gdy nikt nie zareagował. - Nie możemy zmitrężyć całego dnia na dysputach. - I nie czekając dłużej na rekację podreptał dalej przed siebie.

Emilly spojrzała na innych i na swój bagarz. Krzykneła do Khemorina.
- Zaczekaj daj się chociaż spakować wszystkim. Zresztą ja i Sylvius musimy wykonać misję wypadało by chociaż podjąć prubę jej wykonania.
“Mam wrażenie że najlepiej było by teraz ich powiązać i zaciagnąć powozami w miejsce docelowe naszej misji... Co robić z tymi uparciuchami.”

Sylvius zerwał się na równe nogi, odrzucając miskę po gulaszu, który wcześniej zjadł.
- Mamy skończyć misję nim na dobre ją rozpoczeliśmy? Jestem tu najbardziej niezadowolony że muszę podróżować z takimi jak wy, ale powrót z gołymi rękoma i bez wiedzy jaką mieliśmy nabyć jest jeszcze gorszy. Emilly pomyśl jakiego wstydu narobisz swojemu mistrzowi. Nawet nie chcę myśleć o złości mojego mistrza. Od tego jak wypadniemy w tym zadaniu zależy nasza przyszłość. Każdy z nas wiedział że jesteśmy narażeni na niebezpieczeństwo wypuszczając się tak daleko od stolicy. Wygraliśmy walkę z bandą dzikusów i odnaleźliśmy Emilly z puszczy. - tu mag zwracał się już do całej drużyny. - Podróż do wyznaczonego miejsca miała nam zająć trzy dni a podrużujemy już cztery i nadal nie jesteśmy na miejscu. Mieliście być tylko moją eskortą i pomocą, a tu każdy chce udawać wielkiego dowódcę. Idź krasnoludzi nikt cię nie trzyma, wręcz ułatwi nam to zadanie. Za swoje czyny odpowiesz przed radą magów i gwarantuję ci że zgnijesz w lochu - wykrzyczał do kowala.

Krasnolud nie zwolnił swojego miarowego marszu ani nie obejrzał się za siebie. To, co usłyszał przed chwilą tylko utwierdziło go w przekonaniu, że ta misja jest niemożliwa do wykonania z tą zbieraniną, gdzie wszyscy znaleźli się, bo zostali do tego w jakiś sposób zmuszeni. Groźby Silviusa również nie zrobiły na nim specjalnego wrażenia, choć nie puścił ich mimo uszu. Był gotów na podjęcie odpowiednich kroków, aby się zabezpieczyć przed taką ewentualnością, a jedynym komentarzem, jaki mu się mimowolnie wyrwał z ust było mruknięcie niedosłyszalne dla innych:

- O ile przeżyjesz.

Już nie dbał o to, co zrobi reszta. Krępa sylwetka malała, oddalając się jednostajnie.

Niedobrze pomyślał Luv to coś co można było nazwać drużyną gdy walczyli w lesie z gruumbarzyńcami rozpada się. Jeden trup jedna dezercja. Chociaż to pierwsze za bardzo go nie martwiło skoro sam się przyznał w taki sposób jakby nadal chciał być jednym z gruumbarzyńców. Przynajmniej nie trzeba go będzie pilnować. Ale krasnolud był najbardziej doświadczony z całej grupy. Spojrzał jeszcze raz na oddalającego się krasnoluda gdy skończył ścieranie zioła udaru skorpiona o kamień które wsypał do fiolki.

-I straciliśmy najbardziej doświadczonego członka drużyny.
Skomentował ze smutkiem Luv.

Emilly ile miała sił w nogach postarała się dogonić krasnoluda. I staneła przed nim. Zadyszana wysapała.
- Wydaje mi się ,że Nerwós ma rację. Drużyną może jeszcze nie jesteśmy ale przynajmniej w walce się sprawdziliście skoro razem wszyscy żyją. Ja nie mogę tej misji zostawić tak muszę dostać się na miejsce które nam wyznaczono.

Kowal zatrzymał się i chwilę mierzył spojrzeniem niziołkę. Milczenie przeciągało się na trzy … cztery … pięć sekund. W końcu odezwał się:

- Wybacz Emilly, ale nie uśmiecha mi się podróżowanie po dzikich krainach z istotami, którym nie ufam i które nie ufają mi. Nerwus bez mrugnięcia okiem mnie spali, jak tylko będzie miał ku temu okazję i uzna mnie za nieprzydatnego. Piękna osądza mnie, choć sama nie ma zielonego pojęcia, co mówi i jak postępować w życiu, które różni się cokolwiek od klasztoru, skąd wyszła. Ty zachowujesz się nieodpowiedzialnie urządzając sobie wycieczki do lasu, przez co tracimy czas próbując Cię później odbić. A Siłacz ma wszystko w dupie i sobie śpi. - Wszystkie oskarżenia powiedział spokojnym tonem. - No i ten leśny ludek, - wskazał ruchem głowy Luva - który równie dobrze może być nieoczekiwanym sprzymierzeńcem, jak szpiegiem tego maga, który wysłał po ciebie komitet powitalny. Właściwie to w ramach braku zaufania i jego powinienem prześwięcić toporem. - Jego oblicze wykrzywił uśmiech. - I w końcu ty i cała reszta zostaliście wysłani na tę misję przez Radę magów, więc jesteście tu, bo wam kazano. Ja wyruszyłem, bo mnie poproszono o to i miałem na to ochotę. Myślałem, że poczujecie zew przygody, ducha drużyny i zaczniemy współpracować. Ale dziś zrozumiałem, że zrobiłem błąd i moje pierwsze wrażenie było słuszne. Tu nie bedzie współpracy, tylko ciągłe oskarżenia, próby uzyskania władzy nad innymi albo ładowanie się bezmyślnie w kłopoty. Jestem już za stary na to, żeby mieć oczy wkoło głowy, bo mogę dostać w plecy od tych, którzy powinni być moimi sprzymierzeńcami, albo wyciągać ich za uszy z bagna, w które sami wdepnęli, bo nie myślą, albo będą się spokojnie przyglądać, jak będę zarzynany przez wroga, bo nie spodobało się moje postępowanie z kłamcą i szpiegiem, który najpewniej sprowadziłby nam na głowy masę kłopotów. Ten elf sam powiedział, że "my, gruumbarzyńcy, znaleźliśmy schronienie u maga". Więc nie był tylko najemnikiem. On był jednym z nich. I to absolutnie wystarczy, żeby nie żył. Oszczędziłem go po walce tylko dlatego, że skłamał kim jest. A teraz sam podpisał na siebie wyrok, bo w końcu powiedział prawdę. Ale nie wszyscy to rozumieją, a ja nie mam zamiaru tego tłumaczyć. Rozumiesz, dlaczego nie mam zamiaru brać udziału w tej wyprawie skazańców? Po tylu latach życia nie mam zamiaru ryzykować go nadmiernie. Dlatego wracam do siebie. Co zrobicie, to wasza sprawa. - Lekko wzruszył ramionami, kończąc swoje dość długie przemówienie. Teraz stał i czekał na reakcję rozmówczyni.
 

Ostatnio edytowane przez Thanor : 13-07-2012 o 04:07.
Thanor jest offline  
Stary 15-07-2012, 21:53   #169
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Emilly stała przez chwilę rozmyślając wszystko co powiedział krasnolud. W głębi duszy poczuła ,że ma rację. Po chwili uznała że pora podjąć próbę którą zapoczątkowały słowa.
- Khemorinie masz rację jesteśmy mieszanką stworzeń zesłanych na ten świat. Kązdy z nas różni się jak płatek śniegu. Jednak powinniśmy spróbować. Wybacz że nie masz do nas zaufania ,ale zauważ że większość z nas do siebie tego zaufania jeszcze nie nabrała. Mój mistrz mawiał “Na zaufanie innych trzeba sobie zasłużyć”. Wydaje mi się że wy sobie już lekko zaufaliście nikt nikomu nie wbił kosy w plecy podczas walki lub gdy zmęczeni odpoczywaliście. Ja może i na zaufanie nie zasłużyłam jeszcze ,ale postaram się to zmienić. Jeśli chodzi o Sylviusa oczywiście jest rządny władzy ma to w swojej naturze. Jednak zaufał ci w walce stając ramie w ramie. Jeśli chodzi o kapłankę jej życiową nauką jest leczyć ,ratować i pomagać nie wiem czy widziała kiedyś scenę śmierci nie co brutalną na swój sposób. Wydaje mi się że w tym przypadku będziesz musiał ty odzyskać jej zaufanie. Jeśli chodzi o elfa nie wiem co robić i kim on jest ,ale widzę jak traktuje zwierzęta więc chyba nie będzie taki zły tym bardziej że on was ostrzegł co do mojego porwania. Co do wojownika jego spanie jest jak dla mnie podejrzane.
Emilly odchodząc w kierunku wojownika powiedziała jeszcze słowo do krasnoluda.
- Mamy prawo wyboru każdy z osobna i wszyscy razem ty miałeś być filarem grupy. Główny filar się załamał myślisz co stanie się z wierzą?
Emilly podeszła do wojownika lekko zaczęła go szturchać. Nie znała się wiele na leczeniu ale wolała sprawdzić czy wojownik śpi czy nie jest z nim gorzej po walce.

Wszystko pięknie brzmiało, ale był w tym wszystkim jeden szkopuł, niziołka mówiła jedynie za siebie. Gdyby krasnolud nie słyszał tego, co mówili mag i kapłanka, to może nawet zastanowiłby się nad jej słowami, a tak … ona znów pobiegła za nową sprawą, zamiast dokończyć starą. Nie, nawet jeśli mała Emilly chciała być osobą, która pogodzi ich wszystkich, nie była w stanie tego zrobić. Silvius był wręcz zadowolony, że kowal rezygnuje z wyprawy, a kapłanka … miała w głowie tylko śmierć gruumbarzyńcy i aktualnie odcięła się od jakiejkolwiek pomocy mu. Z całej "drużyny" jako potencjalni sprzymierzeńcy pozostawała jedynie mała magini, bo wojownika ciężko było liczyć, jako czynnego członka wyprawy. To było trochę za mało, żeby choćby podjąć próbę dalszego nadstawiania karku. Khemorin odwrócił się na pięcie i pomaszerował dalej. Chciał zakończyć ten nieudany epizod swojego życia jak najszybciej.

Assanar otwierając oczy ujrzał nad sobą małą Emi. Podniósł się czym prędzej i rozejrzał po obozowisku, ujrzał ślady krwi, widział w oczach towarzyszy niepokój, a co gorsze oddalającego się krasnoluda.
- Co do cholery tu się stało?! - powiedział - I dlaczego brodacz odchodzi?
Zerwał się nagle i podbiegł do Khemorina by wypytać co zaszło w obozowisku.
- Khemorinie o co w tym wszystkim chodzi? - zapytał czekając na odpowiedź.

Kowal zatrzymał się i westchnął, kręcąc przy tym lekko głową. Popatrzył w końcu z lekką niechęcią na stojącego przed nim wojownika, bo nie miał zamiaru po raz kolejny tłumaczyć się z całej sytuacji. No i co miał mu powiedzieć?

- Chodzi o to, że wypisuję się z tej wyprawy, zgodnie z życzeniem Ważniaka i Pięknej. A oni już ci powiedzą, dlaczego. - Naprawdę nie miał ochoty na dyskusje, więc uznając kwestię za wyjaśnioną, podjął przerwaną po raz kolejny wędrówkę. - A następnym razem bardziej uważaj co się wkoło dzieje, bo przy tak twardym śnie możesz się już więcej nie obudzić. - Rzucił jeszcze do mijanego człowieka.

Assanar stanął jak wryty, nie wiedział co ma o tym wszystkim myśleć.
- Przecież nie obchodzi Cię opinia Sylviusa więc czym się przejmujesz Krasnoludzie? - krzyknął za odchodzącym Khemorinem - Wiem, że sprawy nie idą po naszej myśli, ale o to przecież chodzi w takich wyprawach, do tej pory poza porwaniem Emi wszystko szło gładko, kontynuujmy wyprawe, przecież jesteś doświadczonym wojownikiem potrzebujemy Cię nie bacząc na opinie kogoś kto tak naprawde nie ma władzy. A Lothel przecież przejdzie, ona nie zostawi nikogo na lodzie.

Emilly ucieszyły słowa wojownika. Lekko się w duchu uśmiechła. Podeszła do Lothel i spokojnie i łagodnie powiedziała.
- Lothel co z tobą? Wiem ,że śmierć tego elfa wprowadziła niepokój w twoje serce ,ale musimy wytrwać. Strach obecnie to nasz najgorszy wróg. Khemorina wybrano do naszej grupy nie dlatego, żeby był naszym zagrożeniem lecz pomocą. Boisz się go to logiczne. Nie wiem czy widziałaś kiedyś śmierć na włąsnych oczach. Zrozum wydaje mi się że krasnolud podjął słuszną decyzję. Nie wiadomo kiedy by nas pozarzynał tamten elf. On miał rozkazy my misję. Musim y się wszyscy uspokoić.

Hafling pogładziła po plecach Lothel czule i delikatnie. Śmierć elfa była też dla niej szokiem ,ale teraz zbierała myśli by pozbierać to co się rozsypało w jedną całość. Spojrzała na Sylviusa w jej oczach był strach ,że misja się skończy nim zaczeła. Najgorsze, że czuła się temu wszystkiemu winna.
“Sylviusie liczą na ciebie pierwszy raz od wyruszenia z gildi musisz ty też zadziałać. Sama nie złoże tego, co się posypało.”
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 17-07-2012, 14:24   #170
 
korwinlk's Avatar
 
Reputacja: 1 korwinlk nie jest za bardzo znanykorwinlk nie jest za bardzo znany
Kowal znów się zatrzymał i nie odwracając nawet głowy do Assanara powiedział przed siebie, nie dbając, czy zostanie usłyszany.

- Opinia mnie nie obchodzi, ale obchodzi mnie to, że w swojej durnej ambicji może zrobić coś głupiego. I dopóki był osamotniony w swoich zapędach, uznałem, że da się go poskromić. Ale teraz sytuacja się trochę zmieniła, bo już dwie osoby nie życzą sobie mojej obecności, a to już zbyt wiele. - Poprawił plecak i ponownie podjął przerwany marsz.

Był uparty i nie miał zamiaru zmieniać zdania. Tym bardziej, że jak na razie żadne z zapewnień o chęci dalszej współpracy nie padło od tych, którzy tak naprawdę tej współpracy nie chcieli.

Assanar usłyszał jednak słowa krasnoluda i postanowił przemówić do rozsądku Sylviusowi i Lothel, toteż puścił się pędem do obozowiska.
- Sylviusie dobrze wiesz, że potrzebujemy Khemorina i nie możemy dać mu od tak po prostu odejść, nie widzę naszego elfa za to widzę ślady krwi, zakładam więc że go zabił co powinno być Ci na rękę, z tego co pamiętam nie dażyłeś go miłością.- skwitował.
- Natomiast Lothel, wiem że twoja głęboka wiara nie pozwoliłaby Ci zabić nie uzbrojonego, ale nie możemy pozwolić żeby śmierć kogoś kto i tak pewnie spróbowałby nas powyżynać sprawiła że nasza i tak niezgrana drużyna posypała się do reszty, tego właśnie chcecie?- Ciągnął dalej -
Każdy z nas ma jakiś udział w tej wyprawie, wy magowie (zwrócił się do Sylviusa i Emi) działacie na zlecenie waszych mistrzów jeśli dobrze zrozumiałem, a chyba nie macie w planach ich zawieść? Ty Lothel jesteś filarem naszej drużyny, leczysz nasze rany, natomiast ja i Khemorin jesteśmy od ręcznej robótki, jeśli pozwolicie mu odejść to utkniemy głęboko w rzyci.- W jego głosie dało się wyczuć swego rodzaju gniew, że pozwolili oni na taki rozwój wydażeń, ale co on mógł zrobić... Nie zatrzymałby siłą Krasnoluda ani nie zmusiłby Sylviusa gdy ten już postawi na swoim, mógł jedynie przemówić im do rozsądku.

- Tak jak powiedziałeś wojowniku wy jesteście od ręcznej robótki. Kowal o tym zapomniał i zaczął dowodzić jak by to było jego zadanie. Niech odchodzi, spotka go zapewne straszny los, a ty zajmiejsz się lepiej naszą ochroną, bo jesteś teraz jedynym naszym strażnikiem. - Sylvius wstał i podszedł do sowjego plecaka aby spakować się i przygotować do drogi.

- Nie wiem, co mam wam odpowiedzieć - powiedziała Lothel - moje rozkazy są jasne: mam towarzyszyć wyprawie. Nie mi wybierać, z kim chcę podążać ani kto ma rację, kto nie. Uniosłam się, czego żałuję, bo to nie przystoi kapłance. ale podtrzymuję moje słowa. Nie ufam Krasnoludowi. Jeśli jednak będzie potrzebował pomocy, udzielę mu jej, bo to mój obowiązek. I wywiążę się z niego, bo tak ślubowałam Panu.
- Ustalcie, czy i w jaki sposób chcecie się rozdzielić. Ja podążę za większością.

Emilly zerkała tylko na każdego. Myśli biły się same ze sobą. Drużyna za chwilę się rozejdzie w cztery strony świata.
“ Co za głupcy to właśnie przez takie ich rozterki nie możemy się pogodzić Ta pójdzie za większością ,ten uważa siebie za wielkiego przywódcę ,wojownik lata jak chłopiec na posyłki między krasnoludem a magiem. Rany ,a mistrz kazał mi słuchać starszych... Myślałam ,że to ja będę tu nawięcej problemów miała z dostosowaniem się do pozostałych.”
Sylvius spakował się powoli, po czym stanął i wyprostował się władczo.
- Emilly ruszamy. I tak z twojego powodu mamy co najmniej jeden dzień opóźnienia.

Krępa sylwetka krasnoluda malała, oddalając się w powolnym, jednostajnym tempie.
 
__________________
Co tam komu w duszy gra
Co kto widzi w swoich snach
korwinlk jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 13:28.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172