Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - DnD > Archiwum sesji z działu DnD
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu DnD Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemie DnD (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 31-07-2011, 13:40   #61
 
Garzzakhz's Avatar
 
Reputacja: 1 Garzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znany
Cała drużyna udała się na spoczynek. Niektórzy, tacy jak Sylvius do innej karczmy. Ciepła, krótka, letnia noc minęła, odsłaniając kolejny, piękny, słoneczny dzień. Emilly wraz z Khemorinem i Lothel wyszli przed karczmę w pełni spakowani i przygotowani do drogi. Stał już tam przygotowany po wojskowemu Assanar, a w oddali widać było nadchodzącego Sylviusa. Mag nie miał już n sobie szaty, a obcisłe spodnie wyrobu elfów co w tamtych czasach było rzadkością u ludzi. Prócz tego przywdział białą, lnianą koszulę, spod której wystawały pokaźne jak na maga mięśnie rąk. Oczywiście nie był on wstanie dorównać umięśnieniem Khemorinowi i Assanarowi, ale najwidoczniej dbał o sylwetkę. Sylvius niósł ze sobą spakowany plecak i broń. Jego szata była zwinięta i przywiązana do torby. Spojrzał na wszystkich zgromadzonych gdy już do nich dotarł.

- Nareszcie będziemy mogli wyruszyć na tę przeklętą wyprawę. - powiedział. - Rada dała mi specjalnie sporządzoną mapę z zaznaczoną drogą i prawdopodobnym umiejscowieniem tajemniczej kopalni. Jesteście gotowi do podróży? - spytał.
 
Garzzakhz jest offline  
Stary 04-08-2011, 21:43   #62
 
Oktawius's Avatar
 
Reputacja: 1 Oktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłośćOktawius ma wspaniałą przyszłość
Luv dokładnie przysłuchiwał się rozmowie zbuntowanej drużyny. A raczej jej nędznej namiastce. Dobrze kalkulował ich zachowania i dość szybko zdał sobie sprawę, że tzw "ważniak" moze dużo napytać biedy w międzyczasie... Na szczęście, o którym oni nie wiedzą, Luv będzie miał na nich oko. A celna strzała posłana mniej więcej w ich kierunku przy kłótni może szybko ukoić ich nerwy. Zresztą... wszystko jest do sprawdzenia. Trzeba będzie trochę ich po obserwować.

Jak zwykle pies musiał obudzić Luv'a. Mimo tego, że nie należał on do osób które śpią do późna, to z tego stworzenia był naprawdę ranny ptaszek. Jeszcze słońce nie zdążyło w pełni się ukazać na horyzoncie, a ten już wesoło merdał ogonem i ściągał koc który dawał tak przyjemne ciepło w nocy...
Trochę mrucząc pod nosem z niezadowolenia Luv wygramolił się z posłania i (na szczęście spakował się wieczorem) zebrał swoje rzeczy schodząc na dół. Nikogo jeszcze nie było, jedynie za barem stał znany już mu krasnolud, stanowczo zmęczony. Jeszcze tylko parę godzin a jego zmiana się skończy.
Pozdrowił go uśmiechem i poprosił o strawę, aby dobrze rozpocząć dzień.
Mości Panie dobrodzieju. A czy nie znalazłby się u was jaki tytoń? dawno żem nie smakował w tym umilaczu.
Luv dogadał się co do ceny i ilości i niewielką garstkę schował do specjalnej sakwy, a krasnolud sprezentował mu jedną ze swoich ręcznie wystruganych fajek. I jak to powiedział, na chuj się marnować mają i w szufladzie leżeć, bo z nudów to ich już setki wystrugałem. Więc dozgonnie dziekująć Luv przyjął prezent, obiecując, że gdy znajdzie coś, co się by mogło spodobać dla krasnoluda, to przywiezie mu to.

Po posiłku, wraz ze swoim czteronogim towarzyszem, Druid wyszedł z karczmy i skierował się w ciemne uliczki nie opodal wyjścia z karczmy. Czekając na wybycie poszukiwaczy przygód i mocnego wpierdolu...
 
__________________
Wolę chodzić do studia niż na nie po prostu,
palić piątkę do południa niż mieć ją na kolokwium.

511409
Oktawius jest offline  
Stary 08-08-2011, 11:25   #63
 
Garzzakhz's Avatar
 
Reputacja: 1 Garzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znany
Emilly przyglądała się chwile Sylviusowi po czym odezwała się pierwsza.
- Zaprawdy to pewnie ta mapa o której wspominał mi mistrz. Czy mogę na nią zerknąć? Chciała bym wiedzieć czu to na pewno mapa tego Rivena czy jak mu tam było.
Emi miała zamiar zabrać mapę gdyby Nerwus jej nie chciał pokazać w końcu chciała tylko na nią zerknąć.

Khemorin zbliżył się natychmiast, gdy padło słowo "mapa". Teraz stał w pobliżu i przyglądał się z zainteresowaniem, choć nie odzywał się. Również chciał przyjrzeć się owej mapie, ale domyślał się odpowiedzi Ważniaka, gdyby tylko poprosił o pokazanie planu. Na szczęście hobbitka odezwała się pierwsza, więc czekał teraz na reakcję maga.

Assanar jedynie przyglądał się całemu zajściu...Bo przecież co go obchodziła jakas mapa, miał tylko ich ochraniać nie potrzebował znać szczegółów, chyba że zajdzie taka potrzeba.

Sylvius powoli wyciągnął księge, którą otrzymał od rady. Otworzył ją na odpowiedniej stronie i podał Emily:
- Oto ona - powiedział z udawaną uprzejmością. - obejrzyjcie szybko i ruszamy. ( mapa znajduje się w panelu sesji: SESJA RPG --> MAPY --> PÓŁWYSEP)

Krasnolud uważnie przyjrzał się księdze, która była wyciągana przez maga. Usłyszane imię Ravena spowodowały, że wszędzie spodziewał się znaleźć znajome ślady. W końcu wraz z Emilly pochylił się nad mapą. Narysowana ścieżka wskazywała inny kierunek, niż zniszczona wiele lat temu Cytadela. A to mogło oznaczać, że ów tajemniczy mag wraz z jego przyjacielem mogli przeżyć. Starał się zapamiętać jak najdokładniej każdy szczegół mapy oraz przypomnieć wszelkie plotki i wieści od podróżników, którzy przybyli z kierunku, gdzie mieli się udać.

Już ? - spytał po chwili Sylvius

- Słaby talent miał ten Ravenal czy jak mu tam ,ale ciekawa jest ta księga.
Emilly zaczęła się jej bardziej przyglądać. Otwarła ją na pierwszej stronie i niewiedząc czemu zaczęła czytać po chwili zorientowała się że Sylvius się niecierpliwi. Więc zamkneła księgę oddała mu ją z uśmiechem pytając.
- Pozwolisz że czasem wieczorem ją porzyczęł by poznać trochę świat widziany oczami pana Ravena? Troche ją poczytam jeśli ci to nie będzie przeszkadzać. Może z tej księgi dowiem się coś ciekawego. No i poprę cię nawet w myśli że pora ruszać. Dodam że przygotowałam zapas jedzenia na drogę.
Emilly poprawiła cieszki plecak który wydawał się być większy od niej. Rondel który wisiał przywiązany zadzwonił uderzając o sprzążkę przy plecaku. Emilly uśmiechneła się do wszystkich wesoło i wyciągneła flet z kieszeni.
- Sylviusie ty pierwszy wybierz pieśń coś szybkiego sobie życzysz coś wolniejszego? W sumie przy bardziej skocznych kawałkach weselej i szybciej się idzie. Sylviusie to jak coś szybszego?
Mag prychnął i ruszył w stronę wschodniej bramy

Drużyna wydostała się przez bramę z miasta i weszła w otaczające je pola uprawne. Był początek pory letniej i zborze dopiero co wznosiło się ku górze, ku słońcu. Na pastwiskach dalej od drużyny można było zauważyć pasące się bydło i pilnujących trzody pasterzy. Rozpoczynał się kolejny upalny dzień na półwyspie.

***

Dwa gobliny warknęły złowieszczo nie poznając swojego towarzysza. Bartus zerwał z głowy kaptur, ukazując zaniepokojonym potworą swą twarz. Gdy gobliny zauważyły że to ich zwiadowca, cofnęły swe włócznie. Bartus po chwili dotarł do głównego obozowiska w lesie gdzie czekało na niego 18 gruumbarzyńców i 7 goblinów.

- Wyruszyli z miasta - oznajmij gdy, wszystkie twarze skierowały się w jego kierunku.

***

Kilkaset kilometrów na południu...

- Ludzie i gobliny? - spytał jeden z legionistów.
- Tak - odpowiedział Latiun uspokajając konia. - To zapewne resztki gruumbarzyńców - stwierdził doświadczony elf - ślady wskazują jednak że przechodzili wiele dni wcześniej w stronę północy. Już ich nie złapiemy. Trzeba jednak wysłać biegacza, aby ostrzegł ludzi z pobliskich wiosek.
- Wedle rozkazu - odpowiedział legionista i zostawił elfa samego na niewielkim wzniesieniu. Dowódca Latiun był zaniepokojony, wpatrywał się w niebo na północy, mając nadzieje że grupa gruumbarzyńców była tylko bandą rzezimieszków, a nie zorganizowaną grupą, częścią jakiejś większej ukrywającej się w górach armii.
 

Ostatnio edytowane przez Garzzakhz : 13-08-2011 o 17:30.
Garzzakhz jest offline  
Stary 18-08-2011, 01:04   #64
 
Tailong's Avatar
 
Reputacja: 1 Tailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodzeTailong jest na bardzo dobrej drodze
Emilly wesoła i szczęśliwa spogląda na każdego w drużynie po kolei. Rozdając przy tym uśmiechy. Uwielbiała początek lata bardzo lubiła grzać swoją twarz na słońcu. Co jakieś kilka kroków podchodziła to raz do jednej strony przyjrzeć się widokom to raz do drugiej. Obserwowała dość uważnie otoczenie. Nie wiedziała czego szuka ,czy przez takie obserwowanie w ogóle czegoś szuka. Po jakimś dłuższym czasie podeszła jednak do Sylviusa bo zauważyła że jemu się nie podoba zbytnio te jej bieganie. Szturchnęła go lekko i zapytała.
- Sylviusie wybacz ,że zapytam czy ty lubisz czerwone wino?
Sylvius zbył emily milczeniem.
-Wesz ,że milczenie oznacza że lubisz. - Emilly uśmiechnęła się do Sylviusa i starała się ciągnąć rozmowę dalej.
- Powiedz mi ,a masz jakieś ulubione swoje potrawy? Lub może czegoś nie możesz jeść?
Sylvius nadal milczał. Emilly nie była pewna czy dalej kontynuować rozmowę i nagle coś usłyszała stanęła jak w ryta. Szarpnęła Sylviusa i zapytała nasłuchując.
- Słyszysz dzwoneczek i beczenie kozy gdzieś w pobliżu?
Mężczyzna szarpnął mocno ręką, - odczep się karle !
- Wolę być karłem niż sztywnym nudziarzem jak ty.- wystawiwszy język Sylviusovi Emilly czmychnęła nagle w pobliskie pole po prawej stronie drogi i zaczęła szukać kozy którą coraz lepiej słyszała. Nie musiała długo szukać. Okazało się ,że mała jeszcze koza zabłądziła kawałek od drogi i leżąc na trawie prawdopodobnie zmęczona nawoływała swoją mamę. Emilly wzięła zwierze na ręce i pogłaskała za uszkiem maleństwo. Jak dla haflinga te maleństwo było dość spore jednak Emilly mocno złapała zwierzątko i pewnie i zaczęła rozglądać się za najbliższymi kozami. Nie musiała jednak zbytnio szukać. Kawałek za całą drużyną szedł staruszek który prowadził kozę większą i starszą nieco ,ale je ubarwienie białe w czarne plamy było takie same jak od maleństwa. Emi krzyknęła do drużyny że zaraz wróci i pobiegła do staruszka. Oddała mu małe zwierzątko a ten uszczęśliwiony podziękował Emi skłonił się nisko w jej stronę i wraz ze zwierzętami wrócił na swoje miejsce machając przy tym dziewczynie. Emilly szczęśliwa wróciła do drużyny z nieco małą zadyszką.
 
__________________
Czym jest dla człowieka wyobraźnia ...Nie wiem czym jest dla innych, ale dla mnie to świat do którego mogę uciec i być tam siłą dla innych.
Człowiek jest bogiem kiedy śni,i tylko żebrakiem kiedy myśli.
Tailong jest offline  
Stary 19-08-2011, 13:00   #65
 
Smoqu's Avatar
 
Reputacja: 1 Smoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodze
Księga, którą wyciągnął z plecaka Sylvius była dziwnie znajoma dla Khemorina. Gdy nachylił się nad mapą, był pewien, że już ją widział. Wiedział nawet gdzie i kiedy. Więc miał rację decydując się na tę wyprawę. Jedynym problemem było to, że księgę miał Ważniak. Najwyraźniej nie przeczytał jej, a najpewniej nawet nie zajrzał do niej, bo pewnie nie pokazywałby jej tak beztrosko. Gdzieś na stronicach tej księgi były zapewne zapisane niektóre zaklęcia Ravena. A w czasie ich ostatniego i jedynego spotkania Khemorin miał okazję się przekonać, jakiej one są mocy. Aż bał się pomyśleć, jak zacznie się zachowywać ten młodzik, gdy w końcu odkryje, jaką wiedzę ma pod ręką i jaką potęgą może dysponować. Nic więc nie dał po sobie poznać i tylko przytaknąwszy, że już zapoznał się z mapą, poprawił spory plecak na barkach i był całkowicie gotowy do wyruszenia.

Pomimo upału, normalnego w czasie lata, krasnolud był całkowicie uzbrojony. Nad skórzanymi sandałami z grubą, twardą podeszwą miał założone nagolennice, zaś spod płaszcza widać było napierśnik, pod którym dźwięczała kolczuga opadająca aż do połowy ud. Jedynie na głowie miał zwykłą chustę zawiązaną wokół czoła i opadającą na kark, zaś hełm był przytroczony do plecaka. Za pasem zatknięte były dwa bojowe topory. Każdy inny w takim ubiorze zemdlałby najdalej w pół godziny przy tej pogodzie, ale Khemorin był najwyraźniej przyzwyczajony do takich warunków, bo nawet nie spocił się.

Na wzmiankę Emily o prowiancie dodał mrukliwie:

- Aha, tylko dlaczego to ja mam większość tego jedzenia w plecaku? Na najbliższym popasie rozdzielimy go bardziej równomiernie. - Popatrzył przy tym znacząco na Assanara, którego plecak wydał mu się niedostatecznie wypchany.

Uśmiechnął się złośliwie widząc Sylviusa ruszającego na początku, ale nie miał zamiaru go odwodzić od tego niezbyt dobrego, jego zdaniem, pomysłu.

- Idź za nim. - kiwnął głową w kierunku wojownika, który stał obok niego. - Panie pozwolą przodem. - Kiwnął tylko głową w kierunku Emily i Lothel. Ukłon z pełnym plecakiem nie był lekki. Mógłby oczywiście to zrobić, ale nie widział takiej potrzeby. Sam zamykał ich pochód.

W końcu ruszyli. Nie wiedział, co go czeka w trakcie tej podróży, ale teraz wiedział na pewno, że musiał na nią wyruszyć. Odwrócił się jeszcze w stronę karczmy i pomachał do stojących w drzwiach przyjaciół.

- Pilnujcie interesu i oczekujcie mnie najdalej za miesiąc! - zawołał po krasnoludzku.

Po chwili dreptał wytrwale za resztą ...
 
Smoqu jest offline  
Stary 20-08-2011, 11:42   #66
 
Thanor's Avatar
 
Reputacja: 1 Thanor nie jest za bardzo znanyThanor nie jest za bardzo znanyThanor nie jest za bardzo znany
Nie bardzo było na ręke wojownikowi to, że krasnolud próbuje wszystkim rządzić no ale nie mógł nic na to poradzić, wiedział że sprzymierze z Sylwiusem pozostawi do myślenia pozostałym, ale chyba własnie na to liczył.

Assanar szedł twardo jak przystało na żołnierza, nie okazywał zmęczenia ani bólu, jego uwage rozpraszała Emi wałęsająca się pod nogami niczym zbyt ciekawskie dziecko, ale drużyna potrzebowała kogoś kto będzie gadał bez przerwy jakby mu za to płacono.
Widział jak stara się ona przekonać Sylwiusa do rozmowy, i nie wychodziło jej to najlepiej. Assanar traktował każdego członka drużyny jako kogoś z kim musi tylko pracować i nic poza tym, od czasu do czasu powie coś nie na temat wyprawy ale to wszystko, najlepszych przyjaciół musiał zostawić w koszarach.
Czasem rozmyślał jak to się im wiedzie, czy dalej dają popalić przełożonym czy też siedzą cicho na dupie.

Słońce smagało jego twarz swymi promieniami niby biczem, krople potu pojawiły sie na czole wojownika, w tym całym rynsztunku bojowym czuł się jakby w piecu piekarza leżąc obok bochenka chleba. Czekał na ten cudowny powiew wiatru, który owieje jego twarz.
Po "rozkazie" krasnala Assanar podszedł do Sylviusa i szedł za nim jak było ustalone, jakoś nie miał siły by zagadnąć do maga.
 
Thanor jest offline  
Stary 04-09-2011, 10:53   #67
 
korwinlk's Avatar
 
Reputacja: 1 korwinlk nie jest za bardzo znanykorwinlk nie jest za bardzo znany
Nareszcie wyruszyli, choć nadal wyglądająca rozbitych. Będę ich obserwował z ukrycia. Najlepiej będzie jeśli ujawnię im się dopiero gdy będą potrzebować pomocy. Do tego czasu będę ich obserwował. Ta Niziołka zdaje się że wejdzie wszędzie więc będę szedł daleko za nimi.

Jeśli chodzi o jakieś niebezpieczeństwo… Myśląc elf spojrzał na rudzika który zasiadł na gałęzi przed nim. Ty pofruniesz przed nimi i zbadasz teren potrzebuje informacji. Wyszuka też wszystkie obozowiska ludzi, krasnoludów goblinów i innych takich w ćwierć okręgu dwóch staj na południe bo zdaje się tam właśnie idą. Gdy wrócisz dostaniesz kawałek chleba. Elf patrzał jak rudzik odlatuje. Zawsze podziwiał te małe energiczne ptaki, nie mogły one usiedzieć w miejscu. Toteż elf był pewien szybkiego powrotu ptaka. Był też pewny ze taki mały ptak nie zwróci niczyjej uwagi. Bo kto mógłby pomyśleć że mały ptaszek zwany rudzikiem wykonuje misje zwiadowczą. Powrócił więc do obserwowania swoich celów.

Niziołka biegała wszędzie dokoła drogi to znalazła małą kózkę którą zwróciła właścicielowi stada to zaczęła droczyć się z tym ważniakiem. Elf uważał że mimo tego ze wydawało mu się że ma ona trochę oleju w głowie to jej ciekawość zgubi ją. Luv zwrócił swój wzrok na Khemorina wyglądał on na twardego, doświadczonego krasnoluda. Można to było wydedukować po jego kroku. Zdawał się być tak naprawdę jedynym myślącym spośród tej grupy żółtodziobów.

Elf podążał za drużyną drogą wiodącą przez pola. Nie chciał być widziany więc trzymał się daleko za nimi. Idąc nie środkiem drogi a poboczem.
 

Ostatnio edytowane przez korwinlk : 04-09-2011 o 18:38.
korwinlk jest offline  
Stary 04-09-2011, 20:54   #68
 
Garzzakhz's Avatar
 
Reputacja: 1 Garzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znanyGarzzakhz wkrótce będzie znany
Drużyna wędrowała cały długi w tych krainach dzień. Gdy zaczęło się ściemniać z oddali dało się zauważyć jakby nagle wyrastający, gęsty las. Czas było odpocząć.

***

Rudzik wrócił do Luva popiskując spokojnie. Ptak nie zauważył na polach uprawnych i na dzikich stepach w pobliżu nic niepokojącego.

***

Post który napisała Tailong, lecz umieszczam go ja ponieważ ona na razie nie ma dostępu do swojego konta:


Emilly widząc gęsty las nieco się przestraszyła ,a za razem jej ciekawość została pobudzona do granic możliwości. Gdy wszyscy postanowili przygotować się do spoczynku ona spoglądała w głąb lasu. Nie wiedząc czemu odłożyła plecak przy Assanerze.
- Assanerze proszę zerknij mi na plecak ja zaraz wrócę idę nieco pod las za potrzebą.
Emilly nie chciała wdawać się w rozmowę i wyjaśniać tego ,że kieruje nią czysta ciekawość do obcego miejsca. Oddaliła się samotnie w las nasłuchując śpiew nocnych zwierząt zaczęła coś nucić. Często się to zdarzało więc nawet nie zwróciła uwagi. Spacerowała po obrzeżach lasu by widzieć lub słyszeć w oddali swoich towarzyszy. Ciekawość jej przykuły piękne rosnące paprocie na obrzeżach. Po chwili Emilly zorientowała się ,że nie słyszy pozostałych z drużyny ,i co gorsza nie widzi ich. Obserwując las musiała się za daleko oddalić.
"Co robić ,co robić? Zabłądziłam? Niech to diabli co za pech. Już wyobrażam sobie śmiech Sylviusa jak się dowie że zabłądziłam. Muszę szybko wrócić...eeee
Emilly rozglądała się dookoła z myślą którędy przyszła. Nie chciała się jeszcze bardziej oddalić. Jednocześnie nie chciała się przyznać ,że zabłądziła.
'Mam pomysł flet może jak inni usłyszą muzykę moją zorientują się że coś jest nie tak ,ale z drugiej strony nie chcę patrzeć na twarz śmiejącego się nerwusa."
Emilly postanowiła wrócić sama. Zaczęła się kierować ku rzadszej części lasu. Tylko czy szła w dobrym kierunku nie była pewna.
 

Ostatnio edytowane przez Garzzakhz : 05-09-2011 o 14:27.
Garzzakhz jest offline  
Stary 08-09-2011, 18:18   #69
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Droga ciągnęła się w nieskończoność.

Na początku Lothel dziękowała swojemu Panu za wybór jej dla tego zadania. Nie do końca wiedziała, czemu to właśnie ją spotkał ten zaszczyt. Jeśli był to zaszczyt. Nie była nikim szczególnym. Chyba.

Lothel była przyzwyczajona do wysiłku – ciężka praca w klasztorze była jej chlebem powszednim. Uprawiała klasztorny warzywniak, dostarczający produktów do ich prostych, pożywnych posiłków. Pracowała w pralni, kuchni, pomagała chorym i biednym, dbała o czystość klasztornych korytarzy. Zanim wstąpiła do klasztoru potrafiła przetańczyć całą noc, albo.. przeżegnała się odganiając na bok myśli, które sprawiały jej sporą przyjemność, choć przecież nie powinny. Ani pojawiać się, ani cieszyć.

Była przyzwyczajona do pracy (zabawy też) , ale nie była jednak przyzwyczajona do wielokilometrowych wędrówek. Mięśnie nóg protestowały , ramiona bolały od plecaka. Kapłanka szła, a każdy krok był wotum ofiarowanym dla Pelora. Po kilku następnych kilometrach w umyśle Lothel pojawiła się wątpliwość: czy ruch może być wotum, czy mogą nim być tylko materialne dobra. Rozmyślania nad tym problemem – w formie wewnętrznej rozmowy z Pelorem – zajęło ją przez następną godzinę odwracając uwagę od trudów drogi.

Ściemniło się i zarządzono postój. Lothel westchnęła z ulga i klęknęła, żeby odmówić wieczorną modlitwę. Nie zwracała uwagi na innych. Modlitwa była najważniejsza.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 10-09-2011, 19:24   #70
 
Smoqu's Avatar
 
Reputacja: 1 Smoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodze
Idąc z tyłu ich wyprawy Khemorin miał możliwość obserwowania zachowania każdego z jego towarzyszy. Od razu stało się jasne, że nie są oni przyzwyczajeni do długich marszów i wysiłku fizycznego. Wszyscy szybko spocili się i z zaróżowionymi z upału twarzami nie wyglądali na nieustraszonych poszukiwaczy przygód. Nawet Assanar nie wyglądał zbyt dobrze już po pierwszych dwóch popasach. Sam krasnolud nie obraziłby się za chłodniejszy dzień, ale dzięki ciężkiej pracy w kuźni, gdzie normalnie było bardzo gorąco, nie odczuwał specjalnego dyskomfortu.

Z początku Ważniak w swoim lekkim ubraniu i wygodnych butach nadał ostre tempo wyprawie tak, że krasnolud trochę został z tyłu. Raz albo dwa podchwycił nieprzyjazne spojrzenie Sylviusa i widział, że coś mamrocze pod nosem, ale nie przejmował się tym zbytnio. Szybko okazało się, że z kondycją u maga, jak i u innych, nie jest najlepiej, bo po niedługim czasie wyraźnie zwolnił i gdy niedługo po południu wytrwale idący swoim tempem kowal dogonił resztę, nie wyglądał już tak świeżo i bojowo, jak przy wychodzeniu z miasta. Zaczerwieniona z upału twarz i ciemne okręgi widoczne na koszuli pod pachami wyraźnie wskazywały na jego zmęczenie.

W końcu, po całym dniu wędrówki przerwanej jedynie czterema popasami, zatrzymali się na nocleg. W każdym innym kierunku, w tej odległości od miasta stała przydrożna karczma, ale na południe, gdzie zmierzali, rozciągały się jedynie dzikie, niezamieszkałe tereny, więc niczego takiego nie mogli się spodziewać po drodze. Tym niemniej było tu rzadko używane miejsce na obozowisko z zarośniętym już miejscem po ognisku. Ponieważ byli wciąż dość blisko miasta, więc Khemorin uznał, że rozpalenie ogniska nie powinno być zbyt dużym zagrożeniem. Odstraszy dzikie zwierzęta, a bandytów raczej się nie spodziewał tak blisko cywilizacji.

Gdy wszyscy z ulgą pozbyli się swoich bagaży i chwilę odsapnęli, krasnolud odezwał się.

- Trzeba nazbierać trochę chrustu na ognisko. W obozie zostaje kapłanka, a reszta niech wykrzesa jeszcze trochę energii, żeby pozbierać trochę drewna.

Sam złożył swój plecak na ziemi, oparł o niego jeden ze swoich toporów i bez ociągania ruszył z drugim pozbierać suche patyki, gałęzie, a nawet pnie. Po kilkunastu minutach w oczyszczonym z zielska miejscu po poprzednich ogniskach wesoło tańczył płomień na nowym. Krasnolud wyciągnął z plecaka rację i zaczął ją jeść. Gdy zaspokoił pierwszy głód odezwał się znów.

- Trzeba jeszcze ustalić porządek straży. Jeszcze jesteśmy w dość cywilizowanych okolicach, więc strażujemy pojedynczo. Emilly pierwsza ... - rozejrzał się po obecnych. - A gdzie ona jest, na moją brodę? - Westchnął z rezygnacją i pokręcił głową z dezaprobatą. W ten sposób nigdzie nie dojdą, ale z drugiej strony nie mogli zostawić niziołki na pastwę losu. Nawet, jeśli sama się o to prosiła. - Musimy jej poszukać. Ktoś widział, gdzie odchodziła? - Popatrzył pytająco po obecnych, niby nie zauważając złośliwego wykrzywienia warg u maga ...
 

Ostatnio edytowane przez Smoqu : 10-09-2011 o 19:26.
Smoqu jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:21.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172