Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 29-11-2011, 14:34   #91
 
Artonius's Avatar
 
Reputacja: 1 Artonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwu
Potwór, na którego wpadł Osztan, musiał się nieźle wkurzyć na niziołki.
- A sio!! Patataj!! Cip, cip!!! – Osztan próbował odpędzić gada.
- Odpłyń!! Hasta la vista!! Goń się!!

Żadna z tych pogróżek nie podziałała. Gadzina dalej goniła Osztana. Ten jednak był zbyt szybki aby go złapała, ale także zbyt wolny aby czuć się bezpiecznym. Potwór, poirytowany lataniem w kółko za Osztanem, rzucił się na Nevisa. Widząc swego pobratymca w niebezpieczeństwie, Osztan postanowił złamać swoje zasady i przystąpić do walki. Gdyby Nevis nie był niziołkiem, już dawno odleciałby, zostawiając go solo z ptaszyskiem.

Dobył łuku, oparł strzałę na cięciwie i naciągnął. Wycelował. Wystrzelił.
Z niebios wydobył się dźwięk:
- HEADSHOT!
Nevis ocalony!

- Widziałeś? Widziałeś to? Jak to zrobiłem? To było niesamowite! Myślę, że nie powinienem być dłużej pacyfistą. Ktoś miał wobec mnie plan. Po tej szopce z wyścigiem zrobię licencję zabójcy. Taki strzał. Mam talent. Ależ się teraz czuję. Nie wyobrażasz sobie. To było niesamowite. To było…
Tak Nevis musiał słuchać spamowania Osztana aż do plaży.

Jako, że noc była coraz bliżej Osztan od razu wziął się za zadanie. Jedna z pobliskich syren powiedziała mu co ma zrobić. Rozebrał się koło niej, zostawiając ubranie na plaży. Zdjął beret i rzucił w kierunku syreny.
- Łap mała – powiedział, puszczając jej oczko.
- Patrz jak się to robi – krzyknął do Nevisa, wbiegając do wody.
 
Artonius jest offline  
Stary 29-11-2011, 17:33   #92
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Barbak skupił się na powierzchni wody. Ta, gładka jak stół w żaden sposób nie taiła tego co działo się w świecie poniżej. Ryby, które zdawały się igrać z losem co chwil parę przepływały koło nóg orka. Niespiesznie płynęły przez swoje życie ograniczając je do zaspakajania potrzeb tak prostych jak jedzenie (oraz wprost przeciwnie), oddychanie i zapewnianie ciągłości swego gatunku. Ryby w zasadzie nie wykonywały niczego innego. Nie zastanawiały się nad tym czy ich poczynania są dobre czy złe. Czy za czyny jakich się dopuszczą będą potępione przez swych pobratymców… czy może jakiś rybi bóg uosabiający dobro lub zło przeklnie ich za to, że dla przykładu zjadły o dwie larwy komarów za dużo… tak nie było. Pod tym względem fajnie było by być rybą, czy chociażby jakimś innym zwierzęciem. Jednak było coś wspólnego w egzystencji tak ryby, tak orła, tygrysa czy smoka, jak i człowieka, orka czy elfa. Była to mianowicie chęć przetrwania. Chęć życia, czy może jedzenia i nie bycia zjedzonym. Chęć tego, aby dorwać tego, kto jest poniżej Ciebie na drabince łańcucha pokarmowego… a zarazem uciec przed tym kto jest powyżej ciebie. Bo zawsze był ktoś powyżej Ciebie.
Ork usłyszał, jak szamoczące się zwierze jest wydobywane z wody, jak ktoś podbierakiem kończy to co było kończone na każdym kroku, w każdej chwili na tym świecie. Kończyła się właśnie czyjaś egzystencja.. dzięki niej egzystować mógł ktoś inny. Słabszy był zjadany przez silniejszego… bo takie było prawo dżungli. Prawda?
Barbak nawet kątem oka nie dostrzegł kto złowił ryby. Brak jakichkolwiek reakcji z gatunku euforii czy szczęścia, brak okrzyków, śmiechów czy przechwałek mógł świadczyć o tym, że to Ast właśnie wykonał powierzone mu zadanie. Zimna i wyrafinowana skuteczność połączona z przyjemnością wykonania zadania była tym, co w oczach Barbaka zawsze opisywało demona. Ork jednak dalej tego nie sprawdzał. Nie interesowało go czy w tej konkretnej chwili demon złowił rybę, a tym samym znalazł się o krok przed nim… o krok w biegu dokąd? Złapał sam siebie na zadaniu tego pytania? Gdzie się spieszysz zielony palancie? Dokąd znowu chcesz biec? Kogo wyścigać?
Jakaś ryba płynęła od miejsca gdzie jeszcze przed kilkoma chwilami przebywał demon. Teraz nie dochodziły z tamtej strony żadne dźwięki, zatem można było przyjąć że w tej jednej chwili pozostał sam ze sobą… sam ze swoimi myślami i przyrodą. W tej chwili także ryba, która może była matką tej złapanej przed chwilą, a może jej siostrą… która może z nią konkurowała o jakiegoś samca… albo samice, a która może nie miała z nią nic wspólnego i w swym małym rybim rozumku nawet nie pojmowała tego co przed kilkoma chwilami się stało…. Ta ryba właśnie podpłynęła do nóg Barbaka. Ork bardzo powoli i delikatnie nabrał powietrza w płuca, potem jeszcze wolniejszym ruchem przyłożył ostrze grotu prawie do samej tafli wody. Nie umoczył jednak metalu. Wiedział że w ten sposób zdradził by się z zamiarami. Pomiędzy którymś z kolei uderzeniem serca spiął się w krótkim, szybkim i jakże oszczędnym ruchu. Wyprowadził pchnięcie szybko i sprawnie osiągając zamierzony efekt. Uniósł swą zdobycz do góry obserwując ją i pewnym sutkiem patrząc w gasnące i zaskoczone oczy. Oczy które nie rozumiały tego co się działo… oczy istoty która nie pojmowała tego co się działo. Która umierała, nie wiedząc tak na dobrą sprawę co oznacza prawdziwe życie… która umierała szczęśliwa, bo nikt jej nie utaplał w tym błocie jakim była rzeczywistość. Tego Barbak jej zazdrościł.
Obrócił się i zaczął zmierzać w kierunku brzegu. Ryba jeszcze kilkukrotnie zaszamotała się na ostrzu, po czym zamarła w bezruchu. Jej pyszczek jeszcze przez chwil parę łapczywie łapał powietrze jednak w końcu i on przestał się poruszać. Ork odłożył zdobycz na brzeg, ubrał się a następnie podążył w kierunku Toporka. Miał głowę pełną z dawna zapomnianych myśli… rozdziały w jego życiu, które zamknął już dawno, na nowo stawały otworem. Na nowo powracały wspomnienia chwil pięknych i miłych, chwil które mimo wszystko przywodziły uśmiech na orczą paszczę… a które znajdowały swój finał w tak fatalny i bolesny sposób.
Na pewno nie można było tego wszystkiego lekceważyć. Na pewno nie można było przejść nad tym do porządku dziennego… na pewno coś trzeba było z tym zrobić… i na pewno nie można było zabierać się za to na trzeźwo.
Gdy wszedł do Toporka, w holu, przy ladzie zastała go dziwna scena. Otóż drowka, która jeszcze przed kilkudziesięcioma godzinami proponowała mu robotę i całkiem niezły zarobek… teraz stała i wygrażała mu. Stała, było określeniem zdecydowanie na wyrost. Należało to w zasadzie określić chwianiem się. Krzyczała coś o tym, że była z Barbakiem w wojsku i że ten wysłał ją gdzieś na jakąś wyspę. Było to nader zastanawiające i skłoniło zielonego do chwili zadumy i kontemplacji. Gdy drowka wygrażała, wykrzykiwała coś i rwała się do tego aby co najmniej poharatać zielonego ten stał nieruchomo i przyglądał się jej bez słowa, jakby była niespełna rozumu. Jakiś jej długouchy ziomek powstrzymywał ją z największym wysiłkiem wkładając w to całą siłę swych ramion jak i woli. Barbak jednak nic sobie z tego nie robił. Zastanawiał się… i w pewnej chwili go olśniło.
Drowka wykrzykiwała właśnie w najlepsze ignorując to co działo się wokoło
-Jak cię zaraz killnę, to się tak zdziwisz, że cię rodzona matka opiekunka nie pozna!!! – groziła Barbakowi. - A ty czego się gapisz, szeregowy?! Keeshe odwróciła na chwilę wzrok, chwilę która była odrobinę za długa. Kilka sprawnych kroków i Barbak znalazł się koło kobiety. Wykorzystując fakt jej pijackiego zamroczenia popchnął ją w kierunku futryny najbliższych drzwi lewą dłonią. Delikatnie, iście po kociemu, namiętnie prawie. Nim drowka tam dotarła, prawica Barbaka zatoczyła krótki, oszczędny ruch zakreślając okrąg. W finalnym momencie dłoń się rozwarła a w kierunku twarzy Keeshe pomknęła strzała z Maleństwa. Na strzałę nabita była ryba.
Pocisk wbił się kilka centymetrów ponad czarną elfką nie czyniąc jej najmniejszej szkody… ogon rybi jednak poddając się sile grawitacji oklapł na hebanową twarz.
- Pamiętam Cię. Ork stwierdził zimno. Bardziej niekompetentnej, niesubordynowanej i nieokrzesanej oficer nie widziałem nigdy. Nie wiem w jaki sposób zrobiłaś w armii karierę i nie interesuje mnie to. Ork zaczynał cedzić.- Interesuje mnie to, że jesteś mi winna pieniądze! Nie zapomnij o tym! W złowieszczym jakby nie patrzeć cichym głosie, jak na orcze standardy zadzwonił metal.
Barbak nie czekając na rozwój dalszych wypadków, na reakcję drowki, która miała właśnie się wywrócić (zapewne od nadmiaru alkoholu), czy zachowanie jej kompana, odwrócił się i wyszedł z budynku.
Obszedł go spokojnym i miarowym krokiem. Uśmiechnął się do siebie. Czy to było to czego mu brakowało? Zastanawiał się. Pochylił się i złapał za klamke szerokich drzwi otwieranych do góry. Pociągnął mocno otwierając pomieszczenie mogące w sobie pomieścić sporej wielkości powóz. W środku coś stało. Przedmiot wypełniał sobą około trzech czwartych powierzchni, przykryty był białą plandeką.
- Witaj piękna! Stęskniłaś się?! Ork przeszedł wokoło zdejmując pokrowiec. Nie palił jednak światła. Wkrótce to uczynił, nim jednak się to stało drzwi zostały zamknięte od środka. Na zewnątrz dotarł najpierw odgłos metalicznego pobrzękiwania, potem przekleństwa i cichy śmiech. Na samym końcu odgłosy późnego wieczora rozdarł ryk… który niektórzy określili by jako przerażający. Barbak uważał, iż był on po prostu piękny.

Audi 100 C3 2.3 5 Cylindrów 136PS 90r (SOUND,Dzwiek) - YouTube

Gdy już wszystkie czynności, jakie chciał wykonać ork zostały wykonane, zielony nieśpiesznym krokiem wrócił do pomieszczeń właściwych Toporka. Skapował się, że ta kolorowa zbieranina w dalszym etapie ich podróży ma połączyć się w pary… i właśnie wtedy podjął ostateczną decyzję.
- Te… Chomiku?! Zagadnął przyjaźnie Barbak. - Nie potrzeba Ci może partnera do dalszej wycieczki? Z moim intelektem i Twoją aparycją możemy zajść całkiem daleko… Ork na chwilę podążył za bar, tylko po to by powrócić zza niego z dwoma browarami. Jeden w setkowym kieliszku postawił przed chomikiem, drugi w… bardziej odpowiednim dla siebie litrażu zaczął nieśpiesznie opróżniać. - To jak będzie??
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 29-11-2011, 22:13   #93
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
http://villaamor.com/wp-content/gall...ight-coast.jpg

Wieczór mijał spokojnie...
- Głupi mag, minuta życia, dźgnął mnie w wątrobę, ja ci pokażę ty poterowcu jeden!!!... – mamrotała przez sen Keeshe.
Lunareth on deviantART
- Taaa, „za minutę umrzesz”, pffff ty niedorobiony gandalfie już ja cię nauczę jak się dziękuje kobiecie za masaż stóp!!!
Lunareth on deviantART
- Hyhy, ty magiczna wypluwko dridera jedna, ty...! Chrrrrr... – pochrapywała Keeshe z uśmieszkiem na ustach.
W końcu drowka obudziła się. Rozejrzała się wokół: leżała na łóżku w rozchełstanej pościeli, obok chrapał jakiś drow, inny drow chrapał na podłodze, inny chrapał leżąc z nogami na fotelu, z głową i tułowiem na podłodze, z flaszką w ręku.
- Ejjjj, a gdzie ten twój brat bliźniak? – zagaiła do śpiącego drowa. – Niech to drider kopnie, musiałam podwójnie widzieć!!!
Keeshe usiadła na łóżku i przeciągnęła się. Spojrzała na księżyc za oknem.
- No... – mruknęła. – Wstał nowy dzień, pora do roboty...
Zwlokła się z łóżka, założyła szpilki [najpierw tyłem do przodu a potem lewą na prawą], poprawiła stringi i zataczając się ruszyła do drzwi. Drow na podłodze obudził się z jękiem, nadepnięty obcasem.
- K-k-kisz...! – wyjąkał. – Kwowadis?
- Do roboty – wymamrotała. – Ktoś musi pracować, lenie śmierdzące! Mi powiedział że mu wiszę pieniądze, to on mi wisi pieniądze, nie zapłacili mi nawet w wojsku za to całe łażenie z tym oddziałem iblithów!!! Kto mi zapłaci tę kilometrówkę, eh?! Durni iblithci!!! Że bardziej niekompetempententnej [czkawka], nie-sur-ddddddyyyyy-wanej i niekszszsz-anej oficer nie widział nigdy – przedrzeźniała Barbaka, machając ręką.
- Nye ić jeszszszszcze – wymamrotał prosząco i smutnie drow.
- Jestem gwiazdą, pacanie, show must go on! – odparła z dumą, szarpiąc się z klamką drzwi. – Co za kretyn zamknął drzwi, gdzie jest klucz?!
- Keeshe, to jest szafa z drzwiami przesuwnymi...
- Wiem o tym!!! – oburzona dotoczyła się do drzwi. – Show must go on! – powtórzyła. – Idem prowadzić ten prrrrogram! Dobry wieczór państwu!...
- Keeshe, zabrałaś wibrator zamiast mikrofonu...
- Wiem o tym!!! – drowka szybko wymieniła sprzęt.
- I chyba masz na sobie moje stringi... – zauważył zalany drow.
- Konfisssssskujem je, te są wygodniejsze! – drowka otworzyła drzwi i nie znajdując już na nich oparcia, runęła na podłogę i wypełzła.
Po chwili drzwi się otworzyły, wszedł narąbany drow i wciągnął Keeshe za nogę.
- Patrzcie chłopaki, ktoś na korytarzu zgubił całkiem żywą i dobrą samicę!
- Czy to już Podmrok...? – jęknęła Keeshe i zaczkała głośno.

* * *

Kiti;
- Niestety nie zdradzamy danych osobowych naszych gości – powiadomił człowiek w recepcji. – Chętnie jednak zadzwonię i poproszę aby ten pan na moment tu przyszedł, jeśli zechce... pani...? poczekać.
- To może po prostu nie mu pan to odda gdzieś przy okazji? – Kiti podniosła perłę i położyła ją na ladzie.
Mężczyzna wybałuszył oczy.
- Jest pani pewna, że on to zgubił?! – zdziwił się, podnosząc badawczo kuleczkę.
- Właściwie to nie wiem, ale chyba, bo leżało na podłodze tu w miejscu gdzie stał przed chwilą.
- Gdzie dokładnie?
- Tu – wskazała na podłogę.
- Więc mógł to zgubić każdy z naszych gości lub ktoś kto tędy przechodził!
- No właściwie chyba tak – speszyła się Kiti.
- W porządku, dziękujemy za zgłoszenie o znalezisku.
- Drobiazg!
Mężczyzna wydawał się jakiś nerwowy. Schował perłę za ladę i zajął się swoimi obowiązkami, ale widać było że nad czymś pilnie myśli. Kiedy już wychodziłaś na plażę, zauważyłaś kątem oka, jak przywołał do siebie dwóch z obsługi i coś z nimi konsultował.

Ton;
A to ci te ryby kurde prawie ją miałeś ale szybka była, za szybko uciekała...! Zaraz....!
Ok., tym razem omal nie złowiłeś Osztana, który właśnie wskakiwał z deską do wody...
[jak podejmujesz sensowne działanie – w kolejnej turze uda się wykonać zadanie]
Łowisz, łowisz i łowisz... Czy raczej dosłownie – topisz robaka. Gdy nagle...! Co to, zaćmienie słońca?! Zaraz... Dwa księżyce...?! Rrrrraz... Dwwwwwa...?! A nie, moment!
Browsing deviantART
- Witaj, skarbie! Mój ty pogromco gargulców, ti-ti-ti! *=^_^=*
Browsing deviantART
To Keeshe!
- Przepraszam na moment! – wybełkotała do ciebie drowka.
Podeszła do kamerzysty obok i kopnęła go między nogi.
- Kamera na mnie, cepie!!! – wydarła się.
Mężczyzna z piskiem zaczął kręcić.
- Nie teraz, baranie!!! – wydarła się znów drowka.
Poprawiła w skupieniu fryzurę i rzuciła:
- Teraz!!! No... Witamy szanownych państwa na kolejnej odsłonie wyścigu! Specjalnie dla was durni iblithci których Lolth mam nadzieję pogromi przeprowadzem tera na szywo wywiad z jednym z uczesssss... z zawod... z wyśśśśścigantów! – radośnie obróciła się piersiami eerrrrr przodem do ciebie i zagadnęła – Rozmawiam właśnie z Tonem, zabójcą smoków i gargulców! Powiedz nam Ton, ile lat trzeba ćwiczyć, żeby mieć takie zwinne rączki? – zatrzepotała rzęsami. – Znaczy rączki zabójcy smoków! Ponoć wykułeś bestii oko!
- Obrońcy praw zwierząt chcą wiedzieć, czy podróżujący z panem nosorożec ma zapewnione prawidłowe warunki i czy jest szczepiony! – Elsevir wtrynił się nagle z mikrofonem.
- Spieprzaj dziadu, ja się tu wywiaduję!!! – odepchnęła go Keeshe. – O, patrz patrz, ten łysy! – wskazała Tomislawa. – Goń go, ponoć odgryzł Gołocie ucho czy coś!... Zrób z nim wywiada! [czkawka pijacka] Więc, panie Ton... Mogę mówić ci Tonny? – przygryzła frywolnie wargę. – Jakie wrażenia z wyścigu do tej pory? Które zadanie było dla pana największym wyzwaniem? Ma pan jakąś specjalną technikę [czkawka] taktykę czy idzie pan na żywioł? [podbiera piwo z beczki] I jjjjjak pan odbiera konkurencję, groźni przeciwnicy czy za moment raczej uciekną z płaczem do mamusi?

Barelard;
[jak podejmujesz sensowne działanie – w kolejnej turze uda się wykonać zadanie]
Hmmm wyłowiłeś but. No bardzo zabawne. Może jednak błyskawicą...? Oby tylko nie skazali cie potem za wymordowanie okolicznej populacji syren [i jednego orka...].

Osztan;
Pobiłeś rekord plaży!
- Whoa, nice, dude! – pochwalił jakiś „koleś” na desce obok.
Bycie niskim ma swoje zalety... Nie trzeba się schylać przed falą!
[media]http://www.youtube.com/watch?v=nd2jtwviyC8[/media]

Syrenki i syrenowie biją ci brawo i wiwatują, kiedy szczęśliwie kończysz zadanie. Wieszają wieniec z muszelek na twojej szyi, a rozchichotana panienki-syrenki zabierają cię na małą wycieczkę podwodną!
[media]http://www.youtube.com/watch?v=kaJHk-DHf-0&feature=related[/media]

Wskazówka!
„Przenocujcie w „Pod Toporkiem”, w przygotowanym pokoju. Kolejnego dnia rankiem odbierzcie w recepcji wskazówkę. Jutro wyruszycie zgodnie z kolejnością zgłoszenia się w recepcji dzisiejszego wieczora. Kolejne zadanie wykonacie w parach! Kto nie znajdzie sobie pary musi zapłacić 40 sztuk złota za pomoc od kogoś z miejscowych”
Pędzisz do hotelu. Odbierasz kluczyk i idziesz obejrzeć pokój. Kiedy idziesz korytarzem, zauważasz młodego mężczyznę, który wychodzi z pokoju, zamyka drzwi i oddala się w pośpiechu. Znika ci z oczu.
Hmmm... Moment, czy on...? Wychodził z tego pokoju? Spoglądasz na nr na drzwiach i na numerek przy kluczu. Hmmm...? Jakaś pomyłka? Klucz pasuje. Otwierasz nieśmiało drzwi. Pokój wielki, przygotowano dla większej liczby osób, raz, dwa, trzy... Tak, to wasz pokój. Nie ma też niczyich bagaży, pokój jest świeżo wysprzątany. Hm, dziwne...

Chomik;
No kurcze... Ooooo, coś się złapało... O KURCZE!

- No witaj kochaniutki – uśmiechnęła się do ciebie twoja zdobycz. – To wolisz żebym cię zamieniła w kraba czy sardynkę?
Może się dogadamy...?
[potarguj się z dziadygą lub rzucaj jeszcze raz]

Tomisław;
Podchodzi nagle do ciebie elf Elsevir z mikrofonem.
- Dobry wieczór! Dobrze dziś biorą? – zauważywszy ciało martwego drowa odchrząknął. – Jak się pan czuje po tym dniu pełnym przygód i wyzwań? Które z dotychczasowych zadań najbardziej przypadło panu do gustu a z którym miał pan największe problemy? Który z konkurentów jest według pana największym zagrożeniem na chwilę obecną? W jakich zadaniach chciałby się pan wykazać na kolejnych etapach?
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 30-11-2011, 17:39   #94
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację


Kiti marzyła zawsze o wakacjach ciepłych krajach. Plaża, słonce, gorąco, woda i gołe klaty. To było to co każdy elf lubi. Ponieważ optimum temperatur u elfów wypada pomiędzy 25 a 40 stopni Celsjusza, Kiti była zadowolona z klimatu. Noc była ciepła. Widoki były piękne. Pochodnie, czerń oceanu, szum fal, wielki księżyc i mnóstwo gwiazd. Syreny wylegiwały się nadal na plaży i skałach, obserwując zawodników i sam wyścig. Kiti chciała się odprężyć. Ta noc mogłaby trwać wiecznie.

Od momentu kiedy Astaroth odpowiedział na jej pierwsze pytanie, Kiti miała 90% pewność, że prawda. To mógł być naprawdę On. Astaroth. Last Soulbreaker. Pan Mgieł. Nie zamierzała jednak mówić komukolwiek o swoich obawach i odkryciach że widziała Barbaka i Astarotha odkąd Keeshe i Elsevir ją wyśmiali. Pewne brzmiałaby dla szarego człowieka mniej więcej tak:

[media]http://www.youtube.com/watch?v=MjPrbJpPz9I&feature=results_video&playnext =1&list=PL243055870C487837[/media]

Jednak odkąd usłyszała głos Mistress miała do całej sprawy inne podejście. W końcu nie każdy może obcować z kimś Takim Jak Astaroth. Nie każdy mógł go spotkać. Rozmawiać z nim. Był to zaszczyt i próba być może, a każdym razie Kiti się to spodobało. Dlaczego miałaby nie skorzystać z tej szansy porozmawiania z kimś takim, poznania kogoś takiego? To pewnie pierwsza i ostatnia szansa. Że Astaroth lubi łowić ryby to też się czegoś nowego dowiedziała. Cóż, pewnie w Mgłach Chaosu niewiele pływa rzeczy które można złowić na haczyk.

Miała zamiar spotkać jeszcze wieczorem Elsevira, na jakiejś pogawędce, melisie czy czymś takim. Póki jednak była okazja, wędrowała z Astarothem. Udali się najpierw na plażę. Wyłożyła się na piasku, pod zadaszeniem a la chatka hula. Pozostali męczyli się jeszcze ze swoimi zadaniami. Jedni się męczyli, inni nie, Osztan na przykład tryumfował właśnie, niesiony na rękach jako nowy król plaży który pobił rekord ujeżdżania fali. Musiała przyznać że Niziołka na desce surfingowej się nie spodziewała. Tak samo nie spodziewał się też maga, czmychającego zapobiegawczo przed karczkiem plażowym, który miał wonty o łowienie bikini jego dziewczyny. Tak, to chyba kolejny dowód wyższości pierwotnej siły mięśni nad magią i nieopancerzonymi użytkownikami magii. Sama była zadowolona z tego co udało się jej do tej pory osiągnąć. Miała nadzieję że dotrwa do końca wyścigu, nieważne czy pierwsza czy ostatnia, chciała go ukończyć szczęśliwie. Była ciekawa czy Astaroth okaże swoją demoniczność i czy pozostanie bierny i przyjmie to co nastanie. Zauważyła też, że ten ork, Barbak, także łowił ryby. I puszczał bąbelki. Jeśli on łowi te ryby na kolację to chyba sobie daruje jedzenie w takim razie.

- No tak... - powiedziała w osłupieniu, kiedy odpowiedział na jej pytanie. - Faktycznie...

Kiedy zaproponował wspólne wykonanie zadania nie widziała czy śmiać się czy płakać. Tak naprawdę chciała to zrobić i zagadnęła go po to, by potem zaproponować takie właśnie rozwiązanie, ale teraz... Czy to aby na pewno dobre rozwiązanie!?
- Jasne! - powiedziała po chwili namysłu. - To będzie ciekawe! Co zamierzasz robić dziś wieczorem? Ja chyba wybiorę się potem na plażę i zwiedzę baseny W razie czego śpimy wszyscy w jednym pokoju więc się nie pogubimy. Gdybym zaspała obudź mnie proszę jak tylko słońce wstanie, żebyśmy nie przegapili swojej kolejki wyjazdu!

Astaroth zastanawiał się przez chwilę po czym odpowiedział

- Prawdę mówiąc nie mam żadnych planów na ten wieczór... Nie będziesz miała nic przeciwko, jeśli wybiorę się z Tobą?

- Jasne, że nie! Chciałabym wpaść na basen ale najpierw na plażę, popatrzeć na księżyc i gwiazdy - przyznała.
Był jakiś małomówny. Trochę ją to krępowało, ponieważ zastanawiała się cały czas, o czym on myśli kiedy milczy.
- Lubisz patrzeć czasem na gwiazdy? - zagadnęła. - Spójrz! Co w nich widzisz?

I tym razem Astaroth nie odpowiedział od razu, przez chwilę pogrążył się we wspomnieniach. Obserwacja gwiazd z dachu dworku jako dziecko, później już jako demon nieporównywalnie bliższy kontakt z niebem na statku Averonów... Nie potrafił już spojrzeć na gwiazdy jak dawniej

- Kiedyś lubiłem spoglądać w gwiazdy... Jednak na tym niebie nie widzę żadnej z konstelacji które znam, to niebo jest dla mnie obce, inne niż przywykłem. Dawno temu słyszałem że gwiazdy to dusze zmarłych obserwujących nas z zaświatów, teraz jednak wiem że to tylko gazowe kule zawieszone w pustce

- Nie – zaśmiała się Kiti – Przecież dusze zmarłych idą do planu astralnego! Tak nas przynajmniej uczyli kiedy zostawałam klerykiem! Tak nas zawsze uczyła Biel. – Kiti popatrzyła w gwiazdy. – Kiedy na nie patrzę widzę głębię, jakbym patrzyła na całkiem inny wymiar. Czuję się taka malutka i śmiertelna. Czuję się tak mało znacząca w tym ogromie wszystkiego co jest wokół. Zastanawiam się czy ktoś gdzieś tam, z góry, czy z bardzo daleka, patrzy czasem na mnie tak jak ja na gwiazdy – przyznała. – Czy mnie widzi i jest ciekawski, tak jak mnie fascynują gwiazdy. Fascynuje mnie jak bardzo wiele różnych rzeczy i istot żyje w tym planie materialnym. I ile istot i rzeczy żyje w innych planach i jak one wyglądają. Ale z drugiej strony, uznaję że skoro jestem tutaj, Biel chce, abym była tutaj. Jeśli dane mi będzie poznać inne plany to na pewno je poznam. Trochę to przerażające, być świadomym ile istot żyje równolegle z nami, wokół nas. Właściwie dobrze że nie możemy poznać i odczuć tego wszystkiego wokół siebie, to byłoby przerażające, wiedzieć… zbyt wiele. Dobrze, ze siły wyższe nie obdarzyły nas mocą poznawania tego wszystkiego… nasza śmiertelność by tego nie przeżyła. Wiesz, co mawiają elfy? Że dopiero mając 121 lat można zostać uznanym za dorosłego, ponieważ przez te 120 lat poznaje się świat wokół siebie i uczy się go rozumieć. Elfy mówią, że ludzie są jak dzieci, ponieważ nim zdążą zrozumieć i pokochać, zanim się nauczą i zrozumieją jak postępować, odchodzą. Dlatego elfy uważają że ludzie to dziwne istoty, istniejące niemal tylko po to, aby tacy jak my mogli uczyć się na ich błędach. Przepraszam – speszyła się. – Oczywiście elfy też popełnią błędy. Ale nawet nasze długie życie nie starcza czasem na ich naprawę, więc czy ludzie są w stanie…? Fascynuje mnie że jestem częścią tak ogromnej całości, że mogę tu być i to zauważyć. To wspaniałe uczucie. Prawda? Nie wystarczy mieć świata w zasięgu ręki, trzeba wiedzieć co z nim zrobić! Jak myślisz?
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 30-11-2011, 17:49   #95
 
Sir_Michal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodzeSir_Michal jest na bardzo dobrej drodze
- A sio!! Patataj!! Cip, cip!!! – Osztan próbował odpędzić gada.
- No już, nie chcesz przecież ucierpieć! - wtórował mu Nevis.

To jednak nie pomogło. No cóż, sam tego chciał! Oba niziołki wyjęły broń i szyły w stronę potwora. Już po chwili dało się zauważyć efekt (a właściwie jego brak) - gad leciał w dalszym ciągu. Gdy Nevis obmyślał już jakiś plan zapasowy, Osztan trafił bestię prosto w środek głowy.

- HEADSHOT! - rozległ się głos z nieba.
- Świetna robota Osztan, tak trzymać - Nevis pogratulował niziołkowi strzału. Nie zastanawiał się jednak skąd wziął się ten upiorny głos potwierdzający udany strzał... Zresztą nawet gdyby chciał to nie miał już czasu - gargulec właśnie zaczął lądować. Lądowisko było przepiękne:



Wieczór zbliżał się nie ubłagalnie, więc niziołki czym prędzej ruszyły do kolejnego celu. Gdy już znaleźli się w "Pod Toporkiem" bez problemu znaleźli wskazówki na przyszłe zadanie. Oba niziołki wybrały "Złap falę". Załatwiłem dziś dwa potwory - fala będzie co najwyżej wisienką na torcie!


- Patrz jak się to robi - krzyczał Osztan wbiegając do wody.
- Ha! Chyba śnisz. Jeżeli ktoś ma na coś patrzeć to ty na mnie, kiedy będę już na mecie!

Może i nie poszło mu tak dobrze jak Osztanowi. Ale się udało!
 

Ostatnio edytowane przez Sir_Michal : 30-11-2011 o 17:51.
Sir_Michal jest offline  
Stary 01-12-2011, 23:18   #96
 
Anonim's Avatar
 
Reputacja: 1 Anonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputacjęAnonim ma wspaniałą reputację
Tomisław podrapał się po łysej głowie zaskoczony pytaniem elfa. Czego on właściwie chce? Tomisław stoi i patrzy na niego po tym gdy ten skończył swoją kwestię. Ciekawe kiedy sobie pójdzie. No nic. Będą tak stać.

5 minut później.

Ale uparciuch z tego elfa. No nic. Ma Tomisława. Odpowie mu.

10 minut później.

... i tak wygląda sytuacja z mojego punktu widzenia. - Tomisław skończył zadowolony z tak genialnego popisu sztuki oratorskiej, gdy nagle elf ocknął się. Okazało się, że przez ostatnie 15 minut przebywał w transie. Zadał pytanie jeszcze raz, a Tomisław odpowiedział już zwięźle: Najbardziej podobała mi się wspinaczka, a najmniej walka ze smokiem, bo wtedy spałem. Największym zagrożeniem jestem ja sam. Najchętniej chciałbym wykazać się w walce. Ale nie ze zwięrzętami tylko z ludźmi ewentualnie elfami.

Miał nadzieję, że ta odpowiedź będzie wystarczyła skoro elf nie miał czasu wcześniej słuchać. Tomisław równocześnie używa swojej sekretnej mocy, która gwarantuje mu 3% na oczarowanie rozmówcy. Groźnie spojrzał na elfa.
 
Anonim jest offline  
Stary 03-12-2011, 22:21   #97
 
JanPolak's Avatar
 
Reputacja: 1 JanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemuJanPolak to imię znane każdemu
Ton obrócił swe zapite oblicze ku drowce.

- Eee… - powiedział do jej biustu.

Trwało to chwilę. I trwało… trwało… aż w końcu otrząsnął się, zbierając myśli.

- Ja panią sszzanuję… Ja panią naaaprawdę szanuję… I pani powiem szczerze… Szczerze powiem, że… Nie jezzzd letko! Tak się wydaje, że tu są żarty, tego, śmichy-chichy, ale… to jest wojna! To jest bezkopr… bezompromis… bekompro… no właśnie… walka wszystkich ze wszystkimi! Tu każdy jest sam! Jaaak paaalec… sam przeciw wszystkim: przeciw trudności zadań, przeciw własnym słabościom, przeciw zdradliwym nożom wymierzonym w plecy przed adrewe… adwrersa… adserwarzy… no tamtych skurkowańców! Sam!

Zatoczył się w stronę Keeshe – to sprytne posunięcie taktyczne pozwoliło młodemu zawodnikowi nie tylko znaleźć się bliżej bujnych wdzięków rozmówczyni, ale również odepchnąć ją nieco od beczki (co by wszystkiego nie wypiła). Korzystając z osiągniętej pozycji, nalał sobie kolejny kufelek.

- Pani myśli, że to jest łatwo być w plelet… petelo… lepetonie… na czele stawki być? Oj nie! Gdy konkurenci patrzą ze zgryzotą na twe plecy, gdy wiesz, że każdy z nich czeka na twój jeden fałszywy krok, na każde potknięcie… Nie jezzzd letko! Zwycięzzzca jest zawsze sam! Najwyższe miejsce na podium jest tylko dla jednego. Jak palec… Sam!

Zawzięcie gestykulując, chlusnął piwem na drowkę. Ale nie szkodzi, nie zmoczył jej ubrania, bo za dużo go nie miała. Ton zaś zanurkował do kranika beczki i, pomny nauczki, zrezygnował z użycia kufla i lał sobie piwo prosto go gęby.

- Życie wojownika, proszszę pani… Życie wojownika to nie jezzzd letko! Toto tak ładnie wygląda w telewizorze, że tu pokonał gargulca, a tam smoka? Ale nie… Gdy stajesz przed wrogiem, a granica między życiem a śmiercią jest cienka jak klinga twego miecza… jesteś sam! Na nic ci kibice, fanki i moralne wsparcie towarzyszy… nie! Gdy stajesz do boju na śmierć i życie z sercem zimnym jak stal w twej dłoni – wiesz, że tylko własna dere… detetr… demermitacja… może wyprowadzić cię z kościstego uścisku kostuchy. Wojownik, proszę pani, jest zawsze sam! I gdy zwycięsko wychodzi z boju, z orężem lepkim od posoki i sercem dudniącym jak wojenny bęben… jest sam! Zaaawsze sam! Jaaak palec.. tak. Buuu!

Narosła w młodym wojowniku taka żałość, że poleciał wprost w objęcia drowki (w czym udział miał jego nie do końca sprawny zmysł równowagi), tuląc twarz w jej bujne kształty i łkając cicho. Gdy Keeshe w końcu wyplątała się z jego uścisku (mając też okazję przekonać się, jak zręczne Ton ma rączki), chłopak raz jeszcze uraczył się piwem wprost z kurka i kontynuował.

- A że nie jezzzd letko… To gdy śśśmierć przychodzi po bohatera… *hik!* … Jak stara przeciwniczka, do której nienawiść wygasła, a pozostało pozbawione gniewu przywiązanie… Gdy u kresu przygody przychodzi umrzeć bezsensowną i pełną agonii śmiercią… w deszczu… bezzz wściekłości… już nawet bez rezygnacji, raczej z pogodzeniem się z kolejami losu… Jesteś sam! I odchodzisz *hik!* nie w stronę zachodzącego słońca, bez fanfar i honorów… Bohater żyje i umiera sam! Sam! Na zawsze sam!

Gdy tak perorował, wiatr przywiał w jego stronę pojedynczą koniczynkę. Chłopak złapał ją w dłoń, wpatrzył się w nią, milknąc… jego oczy zamgliły się, jakby na wspomnienie…

- Pszszepraszam, coś sobie uświadomiłem – i odszedł.

Ale daleko nie zaszedł, bo potknął się o kabel od kamery, przewrócił na piasek i zasnął.
 
__________________
Jestem Polakiem, mam na to papier i cały system zachowań.

Ostatnio edytowane przez JanPolak : 04-12-2011 o 00:58.
JanPolak jest offline  
Stary 04-12-2011, 12:36   #98
 
ZauraK's Avatar
 
Reputacja: 1 ZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumnyZauraK ma z czego być dumny
Barelard aż się zapowietrzył na widok "całkiem sporej sztuki" w postaci dziurawego kamasza, który dziwnie pasował do takiego jakiego widział na pewnej "rybie" naszpikowanej strzałami. Zdjął buta z haczyka i cisnął nim w stronę Tomisława.
- Hej, łysy, chyba brak Ci do kompletu kawałek rybki.
Nie czekając na odpowiedź nawet począł się głowić co tu uczynić w tym połowem. Ostatecznie się zdecydował na małe 'spięcie' i przywołał błyskawicę.
- Oru valuvana minnal veḷiye peravum. Min alivukke kollavum.
Trochę chyba jednak przesadził bo piorunów uderzyło trzy i niezupełnie tam gdzie by chciał. Jeden faktycznie trafił przed nim w wodę i coś się zaczęło wynurzać nawet. Drugi trafił gdzieś obok w plażę. A trzeci... no cóż powiedzmy, że chomik pozbył się zmartwienia. Nieco oszołomiona jego zdobycz zapewne stała się zgodna we wszystkich podnoszonych kwestiach. Przynajmniej do czasu powrotu do rzeczywistości.
Barelard począł wyławiać ogłuszone ryby, licząc na mały zarobek ze sprzedaży "niewielkich nadwyżek".
 
ZauraK jest offline  
Stary 04-12-2011, 13:19   #99
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Ork pomału sączył piwo oraz rozglądał się po tym… czy może raczej należało stwierdzić po tych, którzy znaleźli się w jego przybytku. Była to zbieranina postaci kolorowych i dziwnych… ale przecież on był nauczony że zazwyczaj właśnie takie osiągają najwięcej. Tam gdzie zawodzi oddział karnego żołnierza poślij niezorganizowaną, nie dowodzoną w żaden sposób bandę (najlepiej zielonych), a na pewno osiągniesz swój cel. Ta tu banda co prawda nie była zielona, co prawda nie posiadała dowódcy… i co prawda rywalizowała pomiędzy sobą… tym niemniej ork zdawał sobie doskonale sprawę, kto może grać tu pierwsze skrzypce.
Wychylając kolejny kufel zachowywał jeszcze trzeźwość umysły w takim stopniu, aby w razie czego móc komuś przyłożyć… lub pokonwersować na odpowiednim poziomie…. Zaaaacinając się jedynie z rzadka.
Konwersator w osobie chomika gdzieś mu zniknął… nie wiedział czy ten mały i włochaty będzie chciał z nim współpracować. Miał jednak nadzieję że tak będzie. Powód? Trzeba było sobie wybierać odpowiedniego sojusznika. Takiego, który to uzupełnia Twe własne umiejętności. Dla przykładu chociażby orkowi ciężko było by wpakować się w jakiś niewielki otwór… chomik wleźć w razie czego tam mógł. Dlatego też sztama z nim właśnie powinna być owocną… z drugiej strony gdyby sprawy poszły źle… ork powinien mieć po swej stronie kogoś kto będzie mógł w jakiś sposób zająć wroga… chomik też się do tego nadawał. Był niewielki, puchaty i nie stawiał dużego oporu aerodynamicznego. Barbak w pewnych kręgach zasłynął jako osoba bezbłędnie ciskająca sojusznikami we wrogów… i był zdecydowany nie popsuć sobie tej opinii… a czy ktokolwiek z drużyny nadawał by się do powyższego lepiej???
Tak więc będąc zadowolonym z powyższego Barbak pociągał sobie z kufelka. Gdzieś obok niego Wierszokleta (jak zaszufladkował sobie w głowie Ton’a), perorował do Keeshe… czy może raczej do jej biustu. Cóż… obrzydlistwo. Bynajmniej nie chodziło tu o sam biust, ale o temat na jaki rzeczony jegomość perorował… otóż w rozmowę zostały wplecione takie banały jak heroiczna walka, czy bohaterska śmierć… Bard ze słowa na słowo stawał się coraz bardziej pijany i coraz mniej zainteresowany biustem swej rozmówczyni. W końcu, poczuwszy zapewne przypływ słabości zdecydował się odejść na stronę i skorzystać z uroków Świerzego powietrza. Barbak Trzymając cały czas w dłoni kufel poszedł za nim. Zaledwie kilka kroków od wejścia wierszokleta leżał niczym martwy z wypiętym tyłkiem. Oddychał. Ork spojrzał krytycznie na wypięty tyłek, mlasnął… pomyślał sobie coś Na temat opisywanej przed kilkoma chwilami chwalebnej śmierci, po czym pokręcił głową zrezygnowany….
- Co Ty wiesz o zabijaniu?! Zasępił się.Dzieciaku?!
Złapał za nogę, wtaszczył na powrót do budynku i cisnął nim na kozetkę. Ta wykonana z dębowego drzewa zajęczała w proteście gdy niewielkie ciałko wylądowało na niej. Ork natomiast na powrót usiadł na swym fotelu, zatopił się w nim wychylił do końca browar, po czym zamknął oczy odpływając w niby drzemkę. Niby, ponieważ przez cały czas nasłuchiwał tego co działo się dookoła.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 04-12-2011, 14:53   #100
 
Artonius's Avatar
 
Reputacja: 1 Artonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwuArtonius jest godny podziwu
Położył się na desce i zaczął wiosłować rękoma jak wiosłami. Po chwili dopłynął do pierwszej fali. Stanął na desce i zaczął serfować.

Ollie!

Body variale!

Pop shove-it!

Flip!

Po tych kilku trikach, Osztan wyskoczył w górę na fali, wyrzucając deskę i zaczynając serfować boso. W końcu zadanie powinno sprawić mu jakąś trudność.

Znudzony w końcu zabawą, zanurkował wśród rekinów po muszlę. Drapieżniki nawet nie zauważyły obecności niziołka wśród nich. Osztan szybko wypłynął na powierzchnię i dostarczył muszlę syrenie. Potem wrócił po swoje ubrania do syreny, która miała na sobie zielony berecik mistrza deski. Na siebie założył spodnie a na syrenę swoją koszulkę, która była nieco przyciasnawa w okolicach klatki piersiowej. Ale cóż tam. Osztan wziął syrenkę przez ramię i z gołą klatą dumnie szedł do „Pod Toporkiem”.

W drodze do hotelu dowiedział się, że syrenka ma na imię Ariel.
- Kurcze, wiedziałem, że już gdzieś widziałem te płomienne włosy!




Osztan odebrał klucz w recepcji i udał się do swojego pokoju. Zagadany z Ariel nie był pewien czy ktoś właśnie wyszedł z jego pokoju, czy może z pokoju obok. Wzbudziło to w nim niepewność, czyżby nie był dzisiaj sam z syrenką? Stanął przed drzwiami, włożył klucz, przekręcił i otworzył drzwi. Ukazało mu się duże pomieszczenie. Za duże jak na niziołka. Osztanowi zrzedła mina. Jednak nie będzie sam z syrenką.

Wziął Ariel do łazienki i położył ją w jacuzzi. Sam również wszedł do wody i usiadł koło niej, obejmując ją ramieniem.
- Więc jak mała? Chcesz mi pomóc w kolejnym zadaniu? – Zapytał zadziornie, przytulając ją mocniej do siebie.
 
Artonius jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 20:30.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172