12-04-2013, 12:02 | #331 |
Reputacja: 1 | Narib słuchał i zastanawiał się nad odpowiedziami. Wówczas gdy usłyszał propozycję Gnaeusa zrobił krzywą minę i spojrzał na Thoera. W jego oczach widać było niechęć, jeśli nie wrogość do Hallexa. - A więc sugerujesz byśmy ich tam zostawili, tak? – raczej stwierdził niż zapytał. Podrapał się po czole, ścierając z niego kurz. – Wrócić do Drentius można, ale chyba nie da tam dostać niepostrzeżenie. Przykro mi. Palisada cały czas jest obstawiona, Ubba wysyła też co jakiś czas patrole naokoło fortu, aby upewnić się, że jest bezpieczny. On nie podejmie żadnych działań zaczepnych, dopóki nie wspomogą go najemnicy z innych osad. Jeśli Trejanus nie nadejdzie, to buntownicy zużyją wszystkie zapasy, osadników wezmą w jasyr, fort spalą i odejdą gdzieś, gdzie będą mieli zapewniony spokój. - Pamiętacie tą najemniczkę, którą spotkaliśmy wcześniej? – kontynuował. – Jechała zawiadomić Gubernatora o buncie. Jeśli wszystko poszło dobrze, to dotarła do Burrovicum jakiś czas temu. Wojska Trejanusa muszą więc być już w drodze tutaj. Mniemam, że dotarcie do Drentius zajmie im jeszcze co najmniej kilka dni. Możemy te kilka dni wykorzystać i to my staniemy się bohaterami, którzy uratują osadników i centuriona. Fahimie, dopomóż. Mamy ciągle to złoto, tak? Żeby dostać się do osady wystarczy przekupić straże przy bramie. Wjedziemy wtedy bez przeszkód. Już w środku sami zobaczycie co się tam dzieje... - Wszyscy uwięzieni, a jest ich około dziesięciu osób, znajdują się pod strażą w jednym z domów zamienionym na więzienie. Domostwo to stoi w pobliżu basiliki, którą Ubba zamienił w swoją siedzibę. Jednak nie liczcie na wiele. Poza starym Markusem siedzą tam lojalni Gunernatorowi urzędnicy, którzy lepiej władają abakusem i piórem, niż mieczem i łukiem. Chyba Lothbrokkson trzyma ich jako zakładników, gdyby zaczął układać się z Trejanusem. - Sami osadnicy, jeśli się ich zmotywuje staną niechybnie do walki przeciw najemnikom. Potrzebują tylko przywództwa i uzbrojenia. A skład broni stoi nietknięty. Wystarczy się do niego dostać, rozdać broń i Fahimie prowadź! – zaśmiał się Narib. – Teraz już wiecie co i jak. Czas na decyzję! - Można by i tego spróbować... – mruknął po chwili wskazując na zatknięty wciąż w ziemię sztandar zabitego jarla. |
12-04-2013, 17:10 | #332 |
Reputacja: 1 | - No ja to tak widzę rzekł z namysłem Faro -Łapówka to dobry pomysł, trzeba zakładników w środku uwolnić, skład rozbić i rozdać broń ludziom, co wy na to? |
14-04-2013, 01:15 | #333 |
Reputacja: 1 | Hallex przestąpił nerwowo z nogi na nogę, poprawiając pasek ciężkiego plecaka na ramieniu. Spodziewał się, że nikt go nie poprze, ale postanowił jeszcze poszukać pomocy jedynej osoby, która potencjalnie mogła stać się jego sojusznikiem w tym sporze. ― Marcusie ― powiedział ściszonym głosem do legionisty ― a co tym o tym myślisz? Warto według ciebie ryzykować nasze życia dla... dla tej niby chwały? Bogowie ulitowali się nad nami i pozwolili nam przeżyć dzisiejszą bitwę, ale zabrali ze sobą dobrych ludzi. Poświęcenie Castora i Varro, bez którego my wszyscy bylibyśmy teraz martwi, nie powinno chyba pójść na marne tylko dlatego, że możemy udowodnić w ten sposób swoje bohaterstwo. Zwłaszcza, gdy o bohaterstwie mówi obcokrajowiec taki sam, jak ci, od których się to wszystko zaczęło ― mruknął cicho, po czym zwrócił się głośniej do wszystkich. ― Jesteśmy zmęczeni, ranni i nieliczni, jeśli wdamy się w kolejną walkę, to polegniemy! A co z kobietami i dziećmi, które z nami są?! ― wykrzyknął, wskazując na Julię. ― Co się z nimi wtedy stanie? Słuchajcie, ten plan jest zbyt ryzykowny. Jeśli strażnicy nie przyjmą łapówki albo jeśli ktoś zwróci na nas uwagę w środku, to nie damy sobie rady! Pomyślcie tylko, co się stało z Rusanamani! ― Machnął głową w kierunku Nariba. ― Natknął się na tych najemników i wpadł w kłopoty; musiał łgać i wyruszyć przeciwko nam, żeby się z nich wydostać. Co jeśli któryś z najemników w Drentius go rozpozna i zauważy, że wrócił bez reszty tych Relhadów? Starał się mówić jak najbardziej przekonująco, mając wciąż jeszcze nikłą nadzieję, że uda mu się odwlec innych od tego kolejnego szalonego planu. Nie mógł się przy tym uwolnić od wrażenia, że Narib jednak był zdrajcą i próbuje ich teraz zwabić prosto w paszczę lwa, jak to mawiali na południu Imperium. ― Jeśli Trejanus jest już niedaleko, to lepiej poczekajmy na jego przybycie. Bohaterami możemy stać się innego dnia. Nawet sam raport z sytuacji wewnątrz fortu będzie bardzo przydatny. Jeśli natomiast wszyscy tam zginiemy, to nic nie zostanie osiągnięte. Cofnął się kilka kroków i stanął obok Julii, obejmując ją jedną ręką, a drugą chwytając pasek plecaka, jakby już szykował się do odejścia. ― W każdym razie ja nie idę do walki, więc na mnie nie liczcie ― oznajmił. ― I nie próbujcie mnie zmuszać. Zaczekam na wojska Trejanusa na trakcie prowadzącym do Drentius, gdy już będziemy bliżej. Ale wolałbym, żebyście i wy tak zdecydowali. |
14-04-2013, 11:07 | #334 |
Reputacja: 1 | Hallex znowu jęczał....Naprawdę był upierdliwy. Kłusownik wolno pokręcił i odparł powoli: -Nie bój nic, akurat na ciebie nie ma co liczyć to nie liczyliśmy. Oczywiście że nie wiemy czy przyjmą łapówki ale z drugiej strony znasz ich tyle co my, wezmą od każdego cokolwiek byle by mieć na wódę i będą spać dalej. Idź sobie zresztą gdzie chcesz i rób co chcesz, tylko najpierw zostaw złoto. Będziemy go potrzebowali na łapówki |
14-04-2013, 16:34 | #335 |
Reputacja: 1 | ― Nie ma mowy, Faro ― odparł Hallex. ― Wasz plan sprawi, że zginiecie albo dostaniecie się do niewoli, i jeśli chcecie, by tak się stało, to proszę bardzo. Ale nie możecie wziąć całego tego złota i zasadniczo... przekazać go w ręce tego Lothbrokksona, chcąc czy nie chcąc. Mogę dać wam trochę na wasze potrzeby, ale resztę zabieram do Trejanusa, któremu ono się prawowicie należy. |
14-04-2013, 19:51 | #336 |
Reputacja: 1 | Hallex – przekonywanie 21, sukces! Marco słuchał Hallexa i kiwał głową. Najwidoczniej słowa Thoera trafiały na podatny grunt, gdyż legionista wrogo spojrzał na Nariba, a potem odwrócił się do Hallexa. - Masz rację – powiedział. – Ten Rusanamani zmienia często strony. Ja też mu nie ufam i nie widzę powodu, dla którego mielibyśmy udać się do fortu. Przecież wojsko Gubernatora musi być już niedaleko... - Hallex ma rację – powiedział już głośno, do wszystkich. – Poczekajmy tutaj lub znajdźmy jakieś schronienie po drodze. Nie ryzykujmy życia, które nam dali bogowie. Niemal wszyscy jesteśmy ranni i nie mamy żadnych szans w zdobyciu fortu w tak nielicznym gronie. Nie wydaje mi się, żeby to było aż tak proste... Po tych słowach spojrzał na Nariba, który przez chwilę wytrzymał spojrzenie, a potem opuścił głowę. - To tylko moja propozycja... – mruknął Rusanamani. – Róbcie jak chcecie... Ja tam nie wiem... Gdy dyskusja zeszła na temat złota i Fabius starał się wyperswadować Gnaeusowi oddanie złota, do rozmowy znowu włączył się Marco. - Nie powinniście szafować pieniędzmi, które do was nie należą – położył rękę na gałce gladiusa. – Ani ważcie się je tknąć. Ja wciąż jestem związany rozkazami związanymi z dostarczeniem pieniędzy centuriona. Jednak skoro on jest nieosiągalny, to uważam, że złoto winno zostać zwrócone Trejanusowi. W całości. |
15-04-2013, 18:25 | #337 |
Reputacja: 1 | - Z przykrością muszę stwierdzić, że jestem tego samego oni - spojrzał Balbinus na Dryzyliusa Faro. - Nie mamy sił, by ładować się teraz w paszczę wroga. Bogowie pozwolili nam zwyciężyć raz, drugi i kolejny, ale co gdy w końcu odwróc od nas wzrok? - zapytał retorycznie. - Nie mamy sił teraz na walkę. Obawiam się, że jednak wiele tam nie zdziałamy. Powinniśmy poczekać na posiłki - rzekł po czym zrobił dłuższą pauzę. - Znasz mnie Fabiuszu... wiesz, że nie o złoto mi chodzi. A i mam nadzieję, że udowodniłem też, że strach często obcy mi jest. Ale teraz staram się patrzyć realniej na nasze szanse i szczerze... są one niewielkie. Tych tu paru - wskazał na martwych wrogów. - Prawie nam wykończyło. Tam jest ich jeszcze więcej. I nie wiemy właścicie wco tam na czeka, ale nic dobrego. Potrzebujemy wsparcia, by tam wkroczyć - rzekł przekonany przez Hallexa. |
19-04-2013, 23:33 | #338 |
Reputacja: 1 | - Thoertiańscy tchórze – mruknął na odchodnym Narib, a może się tak tylko wydawało tym, którzy zdecydowali podążyć z powrotem w kierunku Starego Mostu Fabiana i tam oczekiwać nadejścia odsieczy. Centaur również podjął decyzję. Uznał, że walcząć spłacił dług i oznajmił, że nadszedł czas rozstania. Po chwili galopował na zachód, znów w poszukiwaniu nowego domu dla swych pobratymców z Wiatrowego Tabunu. - A zatem w drogę – Naim, Narib, Faro i Abdul po raz ostatni spojrzeli na stojących na poboczu drogi kompanów i ruszyli w kierunku Drentius. Do fortu mieli około dwóch dni drogi, tak twierdził Narib. Spokojną noc spędzili w zagłębieniu terenu, które wyglądało jakby coś wielkiego uderzyło w ziemię z dużej wysokości. Jednak po pocisku, głazie czy czymkolwiek innym nie było śladu – została sama dziura o postrzępionych krawędziach i wypalonym, pozbawionym roślinności dnie, zawalonym drobnymi, ostrymi kamyczkami, które nieprzyjemnie wbijały się w ciało podczas snu. Następny dzień w drodze był pochmurny i mglisty, ale nie padało, dzięki czemu można było poruszać się szybko. Tak szybko jak pozwalały nogi Abdula i Fabiusa, którzy wyraźnie spowalniali dwóch jadących konno Rusanamani. Przez jakiś czas jechali po dwóch na każdym koniu, ale obciążone wierzchowce poruszały się wolniej, więc na jedno wychodziło. Do wieczora pokonali spory odcinek drogi, ale osady opanowanej przez relhadzkiego buntownika nadal widać nie było. Drentius, otoczone wałem ziemnym, ukoronowanym palisadą dostrzegli kolejnego dnia. Osada wyłoniła się niespodziewanie z mgły. Strażnicze wieże obsadzone były przez najemników, podobnie jak szczyt palisady i brama, w której stało ich aż czterech. Z kominów domów widocznych za ostrokołem unosił się sennie dym, płożąc się nad dachami i wolno mieszając z mgłą. Słychać było hałas młotków i pił do drewna, z miejsc gdzie wznoszono nowe budynki. - Spójrzcie tam – Narib wskazał ręką nad bramę wjazdową. Do palisady przytwierdzone były długie żerdzie. Na ich szczycie umocowano poczerniałe, nadgnite głowy tych, którzy zdecydowali się przeciwstawić Ubbie. Niema, przerażająca przestroga dla tych, którzy chcieliby pójść w ich ślady. *** Przypadek sprawił, że grupę, która postanowiła wrócić i czekać na wojsko stanowili sami Thoerowie. Gdy ich towarzysze odjechali w stronę Drentius, zebrali się i wolnym krokiem ruszyli z powrotem, po swoich śladach ku miejscu zasadzki na konwój. Do wieczora nie pokonali zbyt dużej odległości, wszyscy byli zmęczeni, a Marco, Balbinus i Hallex ranni. Obozowisko rozbili dokładnie w tym samym miejscu, gdzie nocowali poprzedniej nocy. Miejsce było bezpieczne i sprawdzone. W ciemnościach słyszeli wysokie głosy żwarców polujących na ciepłokrwiste istoty, ale nieumarłe bestie ani raz nie zbliżyły się do obozowiska. Ranek wstał pochmurny i mglisty. W mgle dotarli do Starego Mostu Fabiana. Kamienna konstrukcja sprzed Apokalipsy uzupełniona drewnianym, centralnym przęsłem sprawiała przytłaczające wrażenie. Mgła była tak gęsta, że wydawało się, iż most sięga w szarą, kłębiącą się masę. Z oparu dobiegały dziwne, przytłumione odgłosy. Jakby szepty i słowa, ale niezrozumiałe, zniekształcone. Młoda Julia i Banus z przestrachem w oczach słuchali tych głosów i niepewnie rozglądali wokoło, uczepieni swojej matki. Zresztą nikomu nie podobały się te dźwięki, czego wyraz dał Marco wyrywając z pochwy miecz i wzywając imienia Iliena. Nie poskutkowało... Jakiś czas potem jednak wszystko się wyjaśniło, gdy w mgle pojawiły się kontury kilku jeźdźców. Okazali się oni być zwiadowcami, patrolującymi teren naokoło głównego trzonu sił Gubernatora. - Stójcie! Coście za jedni? – krzyknął uzbrojony w długą lancę, dowódca zwiadowców. Na jego piersiach pyszniły się srebrne i brązowe odznaczenia, a hełm zwieńczony był barwioną na czerwono kitą. Gest decuriona powtórzyli jego ludzie, kierując broń w kierunku śmiałków. |
20-04-2013, 19:19 | #339 |
Reputacja: 1 | ― Ave! ― wykrzyknął Hallex z ulgą, występując przed swoją grupę z uniesionymi pustymi rękoma. ― Jesteśmy najemnikami z Drentius, wysłanymi przez centuriona Marcusa na misję. Ledwie zdążyliśmy wyruszyć, dowiedzieliśmy się, że reszta najemników zbuntowała się pod przewodnictwem jakiegoś Relhada, więc zamiast tam wracać, postanowiliśmy zaczekać na wojska Trejanusa ― wytłumaczył. ― Wy jesteście zwiadowcami? Możecie nas zaprowadzić do reszty waszych sił? Jesteśmy zmęczeni i ranni i są z nami cywile, których uratowaliśmy... Wytłumaczę wszystko po drodze. |
20-04-2013, 19:33 | #340 |
Reputacja: 1 | - Wszystko co rzekł mój kompan jest prawdą – dodał Balbinus. – Spójrzcie na nas, na dzieci i kobiety. . Jak widzicie nie stanowimy zagrożenia, jeno schronienia dla nich. Potrzebują jedzenia i leczenia. Uwolniliśmy ich, ale tego nie mogliśmy już zapewnić. My sami, po dojściu do sił, możemy pomóc w odbiciu Drentius z rąk wroga – rzekł pewnie Veneficius. |