27-07-2014, 20:47 | #71 |
Reputacja: 1 | Dla Azizy brodzenie we mgle było nie lada nieprzyjemne. Po wydarzeniach z postoju ciężko jej było pozbierać się i oprzytomnieć. Nawet rozmowa z kapłanem gdy odpoczywali niewiele pomogła. Wciąż jednak nie pozostawało jej nic poza podążaniem za resztą. Ostatnie czego sobie życzyła to zostać samej. - Szefie, ale przecież Fastbe... berga... hjärta. Fast lepiej brzmi niż "posąg'. Poza tym on jest naszym bohaterem! Ostatecznie to on rozproszył mrok - kobieta powiedziała opierając się na włóczni. Od tamtej chwili uważała obsydianina za istotę o niezwykłej potędze, a jako taka budziła w niej respekt. Możliwe, że nawet się go odrobinę obawiała pomimo wdzięczności. - Na taktyce się nie znam, więc sprzeciwu nie mam. Tylko poprzednim razem jakoś tak głupio wyszło jak się rozdzieliliśmy. Ostatnio edytowane przez Asderuki : 27-07-2014 o 21:05. |
27-07-2014, 21:04 | #72 |
Reputacja: 1 | Podróż Vigo zniósł w milczeniu. Bacznie jednak przyglądał się swoim drużynnikom w poszukiwaniu zwątpienia i strachu. Kilka ukradkowych spojrzeń posłał Wojownikowi, który pozostawał najbardziej lakonicznym i tajemniczym z towarzyszy. Z radością w sercu powitał pieśń Ramireza. Może nie był to psalm, ani modlitwa. Lecz z pewnością stanowiła złamanie monotonii wędrówki pośród nieprzebranej mgły Pomroki. Wioska wyglądała zaś wyjątkowo ponuro. Choć starał się pozostawać optymistą, nie spodziewał się tu znaleźć czegokolwiek dobrego... naprawdę chciałby został zaskoczony przez koleje losu. Dlatego też odmówił w myślach krótką modlitwę do Alistar oraz ucałował symbol wiary zawieszony na szyi. Na wzmiankę o podziale drużyny kiwnął głową. Nie miał żadnych obiekcji. -O ile to jest świątynia - rzekł tylko. Dyspucie o imię przysłuchiwał się przez moment. Nie zanosiło się jednak póki co na poważniejsza zwadę. Choć miał dobrą pamięć, sam miałby problemy z zapamiętaniem imienia obsydianina, więc poniekąd rozumiał dowódcę grupy. Zamierzał jednak wciąż praktykować wymawianie pełnego miana, choćby i w myślach. Głównie uwagę jednak skupił na obserwowaniu otoczenia. |
28-07-2014, 18:49 | #73 |
Reputacja: 1 | Opuszczona wioska i otaczająca ją Pomroka sprawiły, że w grupie panowała iście grobowa atmosfera. Nevarda nie miał łatwego zadania, gdy zdecydował się po raz kolejny przemówić do wszystkich. Ich milczenie i brak jakiegokolwiek komentarza mógł odbierać, co prawda jako niezwykłą karność, ale gdzieś w głębi serca czuł, że to jednak pewien rodzaj pogardy. Może się mylił, ale fakt że nawet Unterhagen nie powiedział ani słowa był bardzo wymowny. Wszyscy, więc bez słowa sprzeciwu ruszyli do wyznaczonych im zadań. Sav Nevard, Aziza, Vigo Paredes Nevard wraz z Azizą i Vigo skierowali się w kierunku kamiennego ziguratu. Budowla zarówno stylem, jak i sposobem budowania była diametralnie różna od panującej na kontynencie mody. Żaden z trójki zmierzającej ku niej osób, nie widziało nic podobnego w całym swoim życiu. Nader często słyszało się po karczmach bajania podbitych przewodników, że w Pomroce żyją ludzie, że mają własne miasta i królestwa. Nikt jednak nigdy nie przyniósł jakiegokolwiek dowodu na potwierdzenie tych słów. Słynny Westerweld zapytany kiedyś o tę kwestię sprytnie unikał jednoznacznej odpowiedzi. Cała trójka podświadomie czuła, że stojąca przed nimi masywna budowla jest rodzajem świątyni, miejsca gdzie oddawano cześć jakimś bogom. Na pewno nie była to święta bogini słońca Alistar, gdyż jej świątynie wyglądały zupełnie inaczej. Gdy grupa stanęła u podnóża budowli uświadomiła sobie, jak potężny jest to kolos. Wybudowanie go musiało kosztować wiele wysiłku, trudu i czasu. Nevard stanął przy drzwiach do środka budowli i zarządził, że on i Aziza wchodzą do środka, a Vigo wejdzie na górę. Agarwaethor, Fastbergavettbrinnandehjärta, Ramirez Wos Druga grupa także ruszyła w wyznaczonym kierunku. Wysoka rotunda była jeszcze bardziej tajemnicza niż pseudo świątyni. Brak widocznych drzwi i okien był bardzo zastanawiający. Będąc dopiero u podnóża rotundy trójka najemników spostrzegła, że Wojownik gdzieś zniknął. Nie było jednak czasu, aby go szukać. Należało czym prędzej zbadać budowlę i wracać do reszty. Po obejściu całej budowli, która u podstawy miała dobre kilkanaście metrów średnicy okazało się, że jedynym wejściem do środka jest wąski otwór umieszczony na wysokości około dziesięciu metrów. Stojąc pod nim najemnicy usłyszeli, że ze środka dochodzą dziwne odgłosy. Przypominały one jęki bólu lub skomlenie jakiś zwierząt. Wojownik Wojownik nie oponował, gdy Nevard wysłał go do zbadania rotundy. Wraz z resztą ruszył w tamtym kierunku. Nie przeszedł jednak dwudziestu metrów, gdy Leikani wciągnęła go za jedną z chat. - To nie jest dobre miejsce. Musisz pogadać ze swoim przyjacielem. - szepnęła - Dzieje się tutaj coś dziwnego, to pewne. Nie znam tego ludu. Nigdy nie widziałam takich budowli, ani tego typu chat. Mam jednak złe przeczucia. Jeżeli faktycznie Westerweld tutaj był, to powinniśmy poobserwować wioskę z daleka, a dopiero potem do niej wchodzić. Nie chciałam oponować, aby nie przyciągać nie potrzebnie uwagi na siebie. Vigo Paredes Vigo zgodnie z rozkazem ruszył na szczyt budowli. Wąskie schody były perfekcyjnie wykute w kamieniu, a liczne ślady wypolerowania sugerowały, że budowla jest nader wiekowa. Idąc wolno ku górze Paredes miał wrażenie, że stał się centrum uwagi. Czuł się tak, jakby ktoś go obserwował. Kilka razy oglądał się za siebie, ale wokół panowała cisza i spokój. Część grupy zebrała się na głównym placu wioski, a część ruszyła ku rotundzie. Wchodząc coraz wyżej Vigo zauważył, że cała okolica pogrążona jest w gęstej Pomroce. Jedynie wioska stanowiła niewielką enklawę, gdzie panowała tylko szara, snująca się tuż przy ziemi mgła. Jedynie jezioro i wyspa były wolne od przeklętej żywej mgły. Będąc mniej więcej w połowie drogi, Vigo zauważył błysk na samym szczycie. Wyglądało na to, że ktoś obserwuje go z góry przez lunetę. Blask jego pochodni odbił się od szkła i zdradził pozycję obserwatora. Vigo zatrzymał się, ale blask się nie powtórzył. Kapłan poczuł wielki strach. Znajdował się w połowie wysokości świątyni i uświadomił sobie, że jest wystawiony na cel jak na tacy. Sav Nevard, Aziza Sav i Aziza weszli do wnętrza świątyni. Blask lampy sferycznej oświetlał im drogę. Gdy tylko przekroczyli próg objął ich swymi ramionami bardzo nieprzyjemny chłód. Kamienne ściany emanowały wręcz zimnym wiatrem. Dwójka najemników ruszyła wąskim korytarzem, którego ściany pokryte były w całości drobnym pismem. Nevard widział już podobne znaki. Znajdowały się one na pierścieniu, który znalazł Wojownik. Korytarz ciągnął się przez dobre dwadzieścia metrów, aż w końcu rozwidlił się na trzy odnogi. Nevard i Aziza sprawdzili jedną po drugiej. Korytarz po lewej kończył się po pięciu metrach kamiennymi drzwiami. Ich powierzchnia była perfekcyjnie wręcz wypolerowana, a po lewej i prawej stronie znajdowały się dwa symetryczne wgłębienia, coś na kształt uchwytów. W tym momencie ani Nevard, ani Aziza nie mieli odwagi włożyć tam dłoni. Korytarz po prawej także kończył się drzwiami. Te jednak na środku miały wyrzeźbioną dziwną rozetę. Każdy symbol znajdował się na innym kamieniu i wyglądało na to, że jest to pewien rodzaj szyfru, czy też kodu. Środkowy korytarz opadał lekko w dól. Po przejściu trzech metrów okazało się, że jest on pogrążony w odmętach gęstej Pomroki, której nawet silne światło lampy sferycznej nie jest w stanie rozproszyć. Wejście tam było po prostu samobójstwem.
__________________ Pies po kastracji nie staje się suką. "To mój holocaust - program zagłady bogów" "Odważni nigdy nie giną, mając tylko wiarę i butelki z benzyną" Konstruktor |
28-07-2014, 22:12 | #74 |
Reputacja: 1 | -Zapewne mój komentarz jest teraz zbędny bo wszyscy tak myślimy...... - powiedział pod nosem Ramirez patrząc w stronę dwójki towarzyszy. - Ale mam złe przeczucia. Osobiście bym z radością stąd spierdalał. Ale jak jesteście Panowie bardziej ambitni ode mnie to przy Hrapie mam linę to można spróbować tam wleźć. - - No chyba ,że nasz skalny Compadre zechce wywalić nam dziurę przez ścianę - kontynuował zastukawszy kłykciem o kamienną pierś Obsydiana.
__________________ Nowa sesja dark sci-fi w planach zapraszam do sondy |
29-07-2014, 12:37 | #75 |
Reputacja: 1 | Jeszcze z oddali, nim wjechali do wioski, Agarwaethor wyciągnął ponownie swoją lunetę i przyjrzał się zabudowaniom. Nie podobało mu się to, co widział. Będąc w wiosce, podjechał do brzegu i przyjrzał się odległej wyspie. Powoli przesuwając soczewkę lunety z jednego krańca odległego brzegu na drugi. Po przydzieleniu go do grupy i wyznaczeniu celu, elf ruszył wraz z resztą towarzyszy w tamtą stronę. jego rumak stąpał powoli jakby od niechcenia. Jego pan jednak rozglądał się czujnie dookoła. martwa cisza, jaka tu panowała nie podobała się elfiemu wojownikowi. - Zupełnie się z tobą zgadzam, Ramirez. - rzekł elf, zerkając przez ramię gdzieś w dal, jakby zastanawiając się, czy nie lepiej machnąć na to wszystko ręką i odgalopować byle jak najdalej stąd. - To złe miejsce. - Potem jednak wzruszył ramionami. - Ale jak tu już jesteśmy, możemy po gilgotać diabła co nieco.. Elf spojrzał w górę, na otwór powyżej. - Co to za Dźwięki ? - elf zmarszczył brwi . - Brzmi... nie podoba mi się to.. - Mam linę z kotwiczką. Jak już tu jesteśmy, zerknijmy, co tam się dzieje. Ale Ostrożnie. Ramirez, ubezpieczaj mnie łukiem, ja spróbuje się tam wdrapać i zerknąć co tam jest. Elf rozejrzał się jeszcze dookoła. Może gdzieś leżała jakaś drabina czy coś... zawsze to lepsze niż wchodzenie po linie. Jeśli nie znalazł, użył tego, co miał. |
29-07-2014, 13:13 | #76 |
Reputacja: 1 | Oksydianin podszedł do ściany budowli i zaczął ją dotykać. - Interesujące, ktoś stworzył budowle bez wejścia. Czyżby nie chciano by ktoś wyszedł. A może nie lubi gości. Hmm... - Popukał w ścianę. A nóż ktoś wyjrzy. Jakby nie to, że Ramirez Wos postukał go po piersi, nie wiedział by, że mówi on do niego. - Dlaczego wy ludzie zawsze staracie się wymyślać mi jakiś imiona. Mam jedne. Jestem z niego dumny i nie widzę powodów by go nie używać. Rozumiem, że macie problemy z mową, dlatego jeszcze nie zdarzyło mi się jeszcze nikogo zabić, gdy źle wypowiadał moje imię. |
29-07-2014, 13:23 | #77 |
Reputacja: 1 | Badanie wnętrza ruin przyprawiało kobietę o ciarki. Spięta ciągle się rozglądała na boki i w górę. Każdy z kolejnych korytarzy tylko utwierdzał że coś jest nie tak z wioską. Nie było to jednak tak przerażając aby odebrać siłę i rozum. Nie był to potwór z pomroki. Gdy dotarli do ostatniego korytarza jasne było, że tamtędy się nie przejdzie. Aziza odwróciła się do mężczyzn. Zamrugała kilkukrotnie zaskoczona. Serce jej odrobinę się ścisnęło. - Gdzie jest Vigo? |
29-07-2014, 15:19 | #78 |
Reputacja: 1 | - Ujmę to tak Compadre moje nazwisko składa się z trzech liter, twoje zapisane alfabetem ludzi ma ich dwadzieścia, trzydzieści więc jest raczej trudne do zapamiętania. Zwłaszcza jak słyszało się je dotychczas tylko kilka razy. Zechciał byś je powtórzyć ? - odpowiedział Wos na stwierdzenie obsydiana w trakcie gdy Agarwaethor szykował linę z kotwiczką do rzutu. - Fastbergavettbrinnandehjärta - odparł obsydian. - Hmmmm, czy jak będziemy się do ciebie zwracać Fastberg to nie będzie ci to przeszkadzać ? - - I tak przy okazji - powiedział jeszcze najemnik patrząc w stronę elfa. - Agar, może być ? -
__________________ Nowa sesja dark sci-fi w planach zapraszam do sondy |
29-07-2014, 15:21 | #79 |
Reputacja: 1 | Gdy Aziza przedstawiła swoje obawy, co do rozdzielania się, Sav doskonale ją rozumiał. Niestety był jeden istotny problem. - W naszej sytuacji nie ma idealnego rozwiązania. Jeśli będziemy trzymać się razem i wpadniemy w pułapkę, zginiemy wszyscy... Rozdzieleni wprawdzie nie będziemy wiele bezpieczniejsi, ale nie da się podjąć innej, lepszej decyzji - wyjaśnił jej spokojnie swoją decyzję. Mógł się mylić i doskonale to wiedział, jednak nie miał wielkiego wyboru. ----- Gdy wraz z kobietą Nevard znalazł się w środku dziwnej budowli, zaczął się zastanawiać, czy robił dobrze. Żałował, że przejął dowództwo. Powinien był wyruszyć samotnie do domu... albo chociaż siedzieć cicho. Teraz, cokolwiek się stanie, będzie to jego wina. Pomimo swoich rozmyślań, był wstanie zaobserwować kilka rzeczy. Trzy korytarze i do żadnego nie dało się dostać. Wróć, jeden był dostępny... i pełen nieprzeniknionej Pomroki. Z każdą kolejną sekundą to miejsce wydawało się dla Nevarda coraz gorsze. Słysząc Azize, spojrzał na nią. - Przy wejściu kazałem mu wejść na te schody. Jest gdzieś nad nami - wyjaśnił kobiecie. Powinna o tym pamiętać. Jednak nie to było teraz problemem. Nie mogli zbadać dalszej części budynku. Być może była to dobra wiadomość, ale lepiej byłoby się dowiedzieć, co to za miejsce. Sav nasunął kaptur głębiej na głowę i spojrzał w Pomrokę, której nawet lampa nie była wstanie rozproszyć. Coś tu było zdecydowanie nie tak, tylko co? Nagle wykonał krok do tyłu, a po jego postawie można było łatwo się domyślić, że jego mięśnie się napięły i stał tak jakoś sztywno. - Łap lampę, idziesz przodem. Wracamy, natychmiast - rzucił do kobiety, podając jej swoją lampę. Chociaż starał się to ukryć, w jego głosie można było usłyszeć nutkę niepewności, jakby jednocześnie chciał opuścić to miejsce, ale jakąś częścią siebie sprawdzić, co kryło się dalej.
__________________ Cóż może zmienić naturę człowieka? |
29-07-2014, 17:43 | #80 |
Reputacja: 1 | Vigo zamarł w bezruchu. Serce zakołotało w piersi. Był o jeden strzał z łuku lub rzut kamieniem od zakończenia tej wyprawy. Mógłby teraz paść na schody i przeczołgać się. Mógłby zbiec na dół i szukać schronienia za jednym z budynków. Mógłby... Nie. Vigo spojrzał raz jeszcze ku górze. Wioska żyła na granicy z Pomroką ale z jakiegoś powodu nie poddawała się jej ciemności. Brał to za dobry znak. Nawet jeśli świątynia nie była poświęcona Alistar. Obserwator na górze mógł go zaś zestrzelić kilkukrotnie podczas tej wspinaczki. Tłumiąc w sobie chęć ucieczki i próbując stłamsić strach ruszył dalej po schodach. Przeklnął w duchu pomrokę która odpowiedzialna była za tą chwilę zwątpienia. Jego usta zaś ułożyły się do modlitwy i już po chwili zaczął głośno recytować jej słowa. - Choćbym kroczył dzikimi ostępami, wąwozami w Pomroce skąpanym i choćbym stopy swe na ostrych kamieniach bólu i cierpienia układał... nie zlęknę się. Pani bowiem ma Alistar trzyma nade mną pieczę, a blask jej w sercu mym trwa. |