Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 20-12-2014, 14:52   #51
 
Zajcu's Avatar
 
Reputacja: 1 Zajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znanyZajcu wkrótce będzie znany
Dni tygodnia mijały jeden za drugim. Sychea wydawał się niezwykle spokojny, spełniając większość czasu na doskonaleniu siebie bardziej, niż na czymkolwiek innym.
W końcu nastała pora ataku na pałac. Sychea miał czekać w koszarach. Czekać aż przeciwnicy Amethystusa wpadną na pałac zarówno bramą jak i przez mury. Miał wykorzystać zamieszanie aby dorwać Thalanosa, a potem lecieć do komnaty tronowej. Amethystus miał w niej być, chyba, że postanowi uciec z kraju na dobre.
- Yo. - w oknie pomieszczenia pojawiła się znana Sychea twarz. Niebieskoskóra Scout wgramoliła się powoli do wnętrza pokoju.
Krew wewnątrz Vengazy krążyła niewiarygodnie szybko. Zdawało się, że każda jego żyła jest na granicy swej przepustowości. Jego ciało było w pełnej gotowości, a jednak pozostawał spokojny. Nadszedł czas zamknąć chociaż jeden rozdział swego życia.
- Witaj - jego głos z trudem maskował ekscytację. - Jakieś życzenia nimw szystko się zacznie? - uśmiechnął się prowokacyjnie.
- W sumie niespecjalnie. - wzruszyła ramionami Scout. - Słyszałam, że ćwiczyłeś u Thalanosa, to zastanawia mnie, czy już przechodzisz kryzys egzystencjalny. - zaśmiała się z jakiegoś powodu. - Z drugiej strony, pewnie nawet nie zapytałeś faceta o nazwisko, bo po co, zgadłam?
- Nie chodzę na cmentarz, nie czytam nazwisk nagrobków i nie pytam się o nie trupów - zaśmiał się, podnosząc swój ogromny miecz. Miał przy sobie kilka dodatkowych kryształów, był gotów na czekającą go walkę. Przynajmniej o ile można liczyć na cokolwiek w walce z mistrzem gildii magów.
Z podwórza zaczęły dochodzić krzyki w wrzaski. Wystarczyło spojrzeć przez okno, aby dostrzec tłumy wdające się w walkę z minimalną gwardią pałacu. W końcu większość straży pilnowała obrzeży miasta. Trochę im zajmie, zanim tutaj dojdą.
- Dum-dum. - odpowiedziała Scout. - Jesteś całkiem idealny. Zarówno na membrańczyka jak i sługusa. Idziemy?
- Wczuwałem się w rolę generała - odparł, robiąc wolny krok w przód. Liczył, że Scout zrozumie aluzję, i rozpocznie prowadzenie do komnat Thalanosa.Nie znał znaczenia jej imienia, jednak mieszkała w pałacu znacznie dłużej. Z pewnością wybierze najlepszą możliwą trasę.
W tym celu trzeba było najpierw przedostać się przez pałac, do którego dość łatwo było dojść, ogrody były teraz puste, ciężej raczej poruszać się w środku. Bitwa miała miejsce wszędzie na powierzchni kafelek, a gdy tylko mężczyzna stanął w bardziej widocznym miejscu usłyszał krzyk. - Vengaza! - Emea Aras, rozcinając po drodze kilkunastu sługusów Diamondusa. Zbliżała się do Sychea- Co tu się dzieje!? Przegrupuj straż, zamknij pałac. Wszystko wlewa się z zewnątrz. - poinformowała, stając dość blisko.
- Tak w ogóle to nazywam się Sychea. - były strażnik królewski uśmiechnął się szeroko. Jego fioletowe oczy wbiły się w Emeę, przekazując całą złość, żądzę mordu na osobę artystki.
- Scout, idź przodem, dogonię Cię. - stwierdził chłodno. Jego dłoń zacisnęła się na ostrzu nieco mocniej.
Niebieskoskóra wzruszyła ramionami. - Przewiduję, że nasz kolega będzie w piwnicach. - stwierdziła niebieskoskóra, po czym rzuciła się biegiem.
Emea zamrugała kilka razy, niezbyt pewna. - W sensie?
- Jak Amy przyjęła wiadomości o mojej, czy może raczej twojej, zdradzie? - zapytał, zaś jego wzrok w pełni skupiał się na oczach Emei. Był ciekaw zarówno reakcji na tą wiadomość, jak i na związane z nią akcje. Krew przyjemnie pulsowała w Sychei, a na jego czole pojawiła się mała żyłka.
Dziewczyna zacisnęła rękę między oczyma. - Aż migreny dostaję. Jakiej zdradzie? Czyli jak? - spytała, dość zgubiona. - Nie dostałeś specyfikacji zlecenia, zniknąłeś w cholerę, a potem wróciłeś i zamiast próbować wyjaśnić o co chodziło, zostałeś membrańskim generałem...? - podsumowała.
- Niee, pozbawiono mnie wszystkiego, nawet praw do bycia wartościowym jeńcem. Straciłem nielicznych przyjaciół których posiadałem - stwierdził spokojnym głosem. Nie chciał ukrywać swojej złości, po prostu nie pozwolił jej wpływać na podejmowane decyzje.
- Jebany lunatyk. - Emea rozejrzała się dookoła. Walka trwała w najlepsze, z wyraźną przewagą strony atakującej. - W sumie nie mam na to czasu. - stwierdziła z westchnięciem. Sychea nie wyczuł od niej żadnej złowrogiej intencji. Dziewczyna obróciła się na pięcie i ruszyła biegiem w stronę wyjścia z pałacu. Dość szybko. Zapewne po części dzięki szmaragdom.
Vengaza ruszył przed siebie. Emea broniąca zamku może okazać się sporym problemem. Poza tym… generał zwyczajnie chciał się na niej zemścić. Jego rola w walce z Thalanosem i tak miała ograniczać się do asystowania Scout. Jeśli spóźni się kilka chwil, efekt końcowy nie powinien się zmienić.
Rzucił się na Emeę, aktywując klejnoty zwiększające jego prędkość. Gdy ją dogoni, zamierzał wykonać opadające cięcie na plecy artystki.
Gdy Sychea był dość blisko, Emea obróciła się na pięcie i swoim masywnym ostrzem zbiła jego miecz na bok, na samą podłogę. Bez dłuższej przerwy, uderzyła chłopaka w nos łokciem, odsuwając go od siebie o krok. - Oh spierdalaj. Muszę wrócić do Rubiusa z raportem co za burdel tu urządziłeś.
Z dłoni szatyna wypłynęło nieco krwi, która błyskawicznie rozpoczęła mistyczny taniec wokół jego ostrza. Chłopak wykonał kolejne, tym razem będące zmyłką, opadające cięcie, za którym miało nadejść kopnięcie w żebra dziewczyny.
Kobieta gotowa była atakować mimo ruchu ostrza. W efekcie Sychea drafił nogą w bok jej mieczka, parując w ten sposób.
Sztandarowa mieszanka drugiego generała została aktywowana, a nieco krwi dołączyło do tańczącej wokół ostrza gromady. Jakby tego było mało były Ferramentczyk dodał nieco many, wzmacniając tym dodatkowo swą broń. Czy istnieje wspanialszy sposób na nieuniknioną wygraną, niż pokonanie Emey przewyższając ją nawet w aspekcie broni?
Vengaza złapał miecz w obie dłonie i wykonał silne cięcie opadające rozpoczynając gdzieś w okolicach barka przeciwniczki, mający płynnie przejść w kolejne uderzenie.
Emea również postanowiła szybko rozprawić się z przeciwnikiem. Jej ręce zacisnęły się na broni, widząc książkowy atak Sychea, zeszła na bok, unosząc swój miecz i szybko przenosząc go ponad głową do ataku. Sychea był jednak szybszy, skoczył w przód i efektywnie udeżył Emeę w bok, kobieta odbiła jego atak bokiem swojej broni, zaczęła jednak krwawić mimio wszystko. Ostatecznie, Sychea spędzał swoje dni na treningu, nie herbacie i saunach.
Kryształy znajdujące się w jego butach błysnęły, a Vengaza gwałtownie obrócił się, atakując tym razem z drugiej strony. Jeszcze w trakcie ruchu do ostrza dopłynęła kolejna porcja życiodajnej cieczy.
Cios ten był ponownie sparowany. Nie dał jednak Emei żadnej szansy na kontratak. Sychea dowiedział się jednak czemu, jego zaczarowane ostrze przy zdeżeniu z mieczem traciło włożoną weń energię. Emea wiedziała jak funkcjonują membrańczycy, zaopatrzyła się w amethysty, kosztem mniejszej ilości szafirów w swojej broni.
- W czym jest twój problem, lunatyku!? - zapytała. - Przecież nawet nie było żadnej wojny, tylko kontrola zasranej gospodarki.
- To nic nie zmienia. - drugi generał Membry mruknął poważnym głosem. Właściwie… Nawet nie słuchał swej przeciwniczki. Obecnie liczyło się tylko sprowadzenie jej do uległości.
Vengaza przestał tłoczyć manę w swoją broń - było to zwyczajne marnotrawienie energii. Sił, które musiał pozostawić do walki z Thalanosem. Ogromne ostrze szatyna miało uderzyć z lewej strony dziewczyny raz za razem. Były strażnik królewski nie miał wątpliwości, jego ruchy zostaną sparowane. Liczył jednak na przewagę siły, która wymusi na dziewczynie popełnienie jakiegoś błędu.
Broń Emey był jednak nie tylko długa, ale i szeroka. Kobieta zaparła się rękoma na swoim uzbrojeniu, zwyczajnie chowając się za mieczem jak za tarczą, z spokojem przeczekując serię cięć Sychea, skupiając się wyłącznie na tym, aby nie oberwać. Jej tważ nie zdradzała dużo więcej ponad irytację. Sychea miał sporą przewagę. Emea nie wiedziała co może zrobić Vengaza, Sychea jednak znał kobietę jak i każdego innego członka straży królewskiej. Był świadom, że będzie zmuszona czekać na pierwszą pomyłkę chłopaka. A wtedy może wygrać w jednym ruchu.
Vengaza na chwilę przerwał atak, cofając jedną z dłoni ze swojej broni. Nawet jeśli miał przewagę, czas tykał. Jego największym wrogiem był brak wiary w zdolności Scout. Uniósł wolną rękę, wystrzeliwując z niej czarny pocisk. O dziwo, nie celował w swoją przeciwniczkę, a na lewo od niej, po ogromnym kącie. Do tworzonego czaru dodał komendę, przez którą atak winien był powoli skręcać, by w końcu znaleźć się na kursie kolizyjnym z Emeę.
Gdy pocisk, po raz pierwszy, nie trafi, zamierzał udawać zaskoczonego i powrócić do prymitywnego natarcia. Tym razem jednak zmieniał strony, z których wykonywał cięcia.
Gdy pocisk przeleciał obok Emei, oczy kobiety skupiły się na twarzy Sychea, rzuciła się w przód, cylinder w jej ostrzu obrócił, a ona z niezwykłą lekkością obruciła mieczem w rękach tnąc prosto na Sychea. Gotowość do natychmiastowej ofensywy była tym, co ocaliło go przed porządną raną, jako że zdołał zbić nieco atak swoim mieczem. Efektywność była ograniczona, ponieważ jego ręka została mimo wszystko ranna. Cylinder znów się obrócił, a krew z rany zaczęła wyskakiwać, z ruchem Emei pokrywając ciało Sychea.
Był to moment w którym kula zawróciła się, trafiając Emeę. Tak jak ominęła ją obok prawego ucha, tak udeżyła w lewy bark. Nagły ból wytrącił ją z serii udeżeń, otwierając na atak z strony Vengazy.
Sychea tylko czekał na ten moment, błyskawicznie przelawając pozostawioną manę w ostrze i atakując po okręgu cięciem od dalszej względem broni przeciwniczki strony. Wraz z atakiem uwolnił zgromadzoną w broni manę, chcąc wystrzelić dodatkową wiązkę energii.
Ostrze wbiło się w ciało strażniczki, dzięki magicznym wzmocnieniu przechodząc głębiej i głębiej, rozcinając kolejne organy, a nawet kości, aż w końcu ześlizgnęło się na wolność. Może kobieta nie została przepołowiona, ale jej tors był otwarty od głębokiego, ukośnego cięcia. Jej źrenice zadgrały gdy przyglądała się wylewającej krwii ostatkiem świadomości. Nie minęła sekunda, a jej ciało bezwładnie opadło na ziemię.
- Pozbawiłaś mnie życia, odwdzięczyłem się tym samym. - skomentował, wbijając ostrze w jej głowę, jakby profilaktycznie. Od niechcenia wyciągnął obryzgane krwią ostrze.
- Ja miałem tylko nieco więcej szczęścia - dodał, podnosząc ogromny miecz dziewczyny. Nie miał możliwości efektywnego wykorzystania znajdujących się tam klejnotów bez dodatkowych diamentów, jednak doceniał sentymentalną rolę broni.
Odwrócił się na pięcie, burza ciemnych włosów przykryła widok zmasakrowanego ciała, a on ruszył w kierunku podanej mu wcześniej lokacji Thalanosa.

***
Sychea zdoałał zejść do piwnic unikając zaczepek od strony swojej pałacowej straży. Byli zbyt pochłonięci bitwą. Zimne cegły i ledwo oświetlone korytarze były mu znane z treningów z Thalanosem. Który co ciekawe, właśnie w sali wykorzystywanej na treningi się znajdował.
Tym co zastał była Scout, oparta o swoje dziwaczne wiosło, stojąca na przeciw białej, nieco mglistej ściany za którą stał Thalanos z swoim kosturem w ręce. O dziwo jednak, nie było w nim klejnotu. Miała go Scout.
- Oh, Sychea do nas dołączył. - Uśmiechnął się Thalanos, widząc jego nadejście.
- Tak, musiałem pogodzić przeszłość ze mną - roześmiał się silnym głosem. Jego słowa rozniosły się po całym pomieszczeniu. Dopiero po chwili do zgromadzonych dotarło, że chłopak posiada teraz dodatkowe ostrze. Delikatnie wskazującą na faktycznie pochodzenie chodzącej atrakcji Membry pamiątka.
Thalanos wzruszył ramionami. - Dosyć smutny widok. Miałeś potencjał, a okazałeś się zaledwie wariatem. - ocenił mężczyzna. Za jego lecami zaczęły zbierać się świecące drobinki, przypominąły kurz, ale było w nich coś nieco bardziej intrygującego. - A może po prostu brakuje ci celu w życiu? - zamyślił się. - Ostatecznie oddałeś swoją siłę aby przybyć do tego kraju, a zostałeś tutaj wyłącznie niepasującym puzlem.
Scout uśmiechnęła się na ten komentarz. - Ja chciałam tylko to. - podrzuciła kamień. - Będę w sali tronowej. - poinformowała, obracając się na pięcie.
- Pozbawiono mnie wszystkiego - mruknął smutnym głosem. Nawet jego oczy zdawały się stracić blask pod wpływem tego wspomnienia. Nie wiedział jak będzie wyglądać nowa-stara Membra. Nie znał swej roli w dalszej historii tej krainy.
- Owszem, jak Ferramentczyk straciłem każdy z moich potencjalnych celów. - dodał, delikatnie ruszając swym ogromnym ostrzem. - Nic dziwnego że chciałem zabić tamtego siebie. Nawet pies miał większą wartość niż ja - kontynuował smutną historię swego życia. Mimo wszystko jego usta powoli wykrzywiały się w uśmiech. - W zamian za “potencjał” o którym wspominasz, zyskałem nowy start. - stwierdził. Wyprostował dzierżącą ostrze broń, wskazując jego końcówką na Thalanosa.
- To nie była kwestia najlepszej możliwej decyzji. Raczej, wybrania jedynej, która została mi ukazana. Teraz tylko rozgrywam dane mi przez nie karty. Nawet jeśli będzie oznaczało to twoją śmierć. - dodał, nie okazując nawet grama smutku pod wpływem tych wiadomości.
Thalanos przymknął oczy i uśmiechnął się szeroko. - Co mnie to właściwie obchodzi? - spytał. - Nie przejmuje mnie ani membra, ani ferramentia. A tym bardziej zbłądzony, zagubiony chłopak. - określił się Thalanos. - Naprawdę zgubiony. Czy jedynym, co potrafisz wymyślić, to spróbować pożreć wszystko co jest na twojej drodze? - spytał. - To dość...płytkie.
- I? - Vengaza najwyraźniej nie poczuł się zbytnio urażony słowami arcymaga. Z jednej strony… Ciężko było złościć się, słysząc prawdę. Jednak pozostanie niewzruszonym mimo wytykanych mu błędów jest czymś conajmniej unikalnym.
- Jedyne czego pragnę to bogactwo i władza. Czy będzie to po jednej stronie barykady, czy po drugiej. Kto wie, może kiedyś stworzę trzecią? - poprawił swego rozmówcę. Nie widział nic złego w prymitywnych celach. Nie każdy miał zostać epicką osobistością.
-Intrygujące. - zaklaskał Thalanos. - Pasuje do zwierzęcia. - zgodził się. Drobiny za thalanosem zaczęły wirować w owalnym kształcie. Mężczyzna przyjżał się im, po czym odwrócił do Sychea. - Membrańczycy mają tylko jeden magiczny element. Wiesz kto nie ma żadnych? Zwierzęta. - wtrącił. - Membraństwo to deewolucja. Lew wydaje się straszny, ale ostatecznie nigdy nie osiągnie tego, co ludzie. Jeżeli chcesz zdobyć siłę, spróbuj odnowić swoją duszę.
- Sugerujesz, że istnieje opcja odwrócenia mutacji? - zapytał, okazując odrobinę zainteresowania. W ten sposób z całą pewnością łatwiej byłoby wrócić do Amy. Kto wie, przy swych obecnych zdolnościach bez problemu znalazłby sponsorującą go gildię.
- Nie odwrócić, kontrolować. Diamondusowi już się udało. - wyjaśnił. - Jeżeli nic z tym nie zrobisz, zezwierzęcejesz. Zdeewolujesz. Jeżeli odzyskasz każdy element po kolei, powinieneś być w stanie kontrolować je wszystkie. Jeżeli chcesz mocy, to chyba twoja najlepsza szansa.
-- Interesujące. - Vengaza nieznacznie opuścił swe ostrze, ciągle jednak pozostając w stanie pełnej gotowości. - Naprawdę interesujące - podkreślił, wykonując mały krok do przodu.
- Na czym polega sam proces? - zapytał, uśmiechając się niemrawo. Może w całym zamieszaniu znajdzie nie tyle bogactwo, co nowego nauczyciela.
- Będziesz musiał ściąć kilka elfi drzew. - wyjaśnił, przypominając Sychea na temat Ellemara. - To tyle. Żegnaj, Sychea. - Mężczyzna odwrócił się do drobinek i wszedł w nie, znikając. Najwidoczniej był to jakiegoś rodzaju portal. Gdy tylko zniknął z pomieszczenia, drobiny opadły, a mglista ściana zniknęła.
- Do zobaczenia, magu. - Vengaza uśmiechnął się szeroko. Odczuwał autentyczną ekscytację. Pełen planów na przyszłość ruszył w kierunku sali tronowej.
Drzwi do sali tronowej były uchylone, z tego co widział przez nie nadbiegający Sychea, w środku znajdował się Amethystus i Diamondus. Nie był w stanie jednak stwierdzić, co oni robią.
Pod samymi drzwiami stał zamaskowany Daemonius, wraz z Mystią i Scout. Dyskutowali o czymś, niezbyt przejęci sytuacją.
- Yo! - Vengaza bardziej szepnął niż powiedział, witając się ze zgromadzonymi generałami. Nie mógł pragnąć nic więcej, jak tylko wyjaśnień.
- Nasza czarna owca. - zaśmiał się Daemonius, słysząc Sychea. - Aż się zastanawiałem, czy dasz radę tu dojść, Sychea. W sumie to intrygujące, że potrafisz chodzić. - wyzywał w niezbyt wyszukany sposób. Zarówno Scout jak i Mystia zaczęły przyglądać się chłopakowi, jakby oczekując jego reakcji.
- Nie powinieneś, ja wiem, bronić swojego księcia? - wszelakie obelgi odbijały się od szatyna niczym od ściany. Był coraz bardziej świadom swojej wartości, a trupy stojących mu niegdyś na drodze tylko ją podkreślały.
Z Daemoniusa nie wydała się żadna odpowiedź, chociaż Mystia uśmiechnęła się.
Zamaskowany zdjął z palca pierścień, identyczny do tego który dostał Sychea od Amethystusa. Rozbił się on o ziemię, a z wnętrza wypadł opal. - Gratuluję, że się przynajmniej na to nie nabrałeś. Ale dla twojej wiadomości, w Membrze nie ma czegoś takiego jak "ród". Ostatnie czego chce cokolwiek, to przypisywać swoje zasługi innym, nawet rodzinie. Każdy kretyn w tym pałacu wiedział, że nie jesteś stąd. - Sychea mógł łatwo odnieść wrażenie, że wyjaśnianie swoich planów czy osiągnięć leżało gdzieś w naturze Daemoniusa, nie miał w końcu powodu aby się odzywać. - A jeżeli tak ci zależy, to możesz pędzić pomagać swojemu królowi. Drzwi są otwarte.
- A jednak wszyscy pozostaliście tutaj. - stwierdził, chcąc podpuścić Daemoniusa do kontynuowania jego wypowiedzi.
- To może przejdźmy dalej? - zaproponował Daemonius. - Loud? Chyba daliśmy im dość czasu?
Niebieskoskóra Sidhe przytaknęła, a cała grupa ruszyła do wnętrza komnaty.
W środku, Amethystus i Diamondus grali w szachy, dyskutując.
-A więc wolisz uciec i chować się po jaskiniach, czekając, aż najeźdźcom się znudzi? - zapytał Daemonius
- To po prostu ich zaatakujmy i umrzyjmy? - dostał w odpowiedzi. - Nie będę ci wchodził w drogę, zbierz tylu membrańczyków ilu zgodzi się za tobą podążyć, zrób, co potrafisz.
Twarz odwróciły się do wchodzącej grupy. Daemonius kiwał przecząco głową. - Przykro mi ale wszyscy membrańczycy są po naszej stronie. Złota klatka nie jest złym pomysłem, jeżeli ma ją posiadać rasa tak potężna jak Sidhe.
Zarówno pałacowi strażnicy jak i atakujący pałac żołnierze Diamondusa zaczęli wychodzić z komnat w okół sali tronowej. - Rozkazy?
Scout, czy też Loud przyjżała się wszystkim, jej twarz poniekąd...niepewna? - Wygnanie.
Daemonius spojrzał na nią dość zdziwiony, ugasiła jednak jego zapały. - Zadecydowałam.
Mystia pochyliła się nad uchem Sychea. - Bądź tak miły i stań obok swoich królów.
- Wiesz co stało się z ostatnią osobą, która odebrała mi stan posiadania? - szatyn roześmiał się na cały głos. Jego lewa dłoń delikatnie gładziła ostrze byłej ambasadorki Ferramentii. Świat się zmienia, a on zawsze będzie stał po stronie zwycięzców. Przynajmniej taki miał zamiar.
Powoli ruszył w kierunku dwóch, zdawałoby się, głównych punktów przemian politycznych.
Niebieskoskóra Loud zbliżyła się do dwójki, wyciągając w ich stronę klejnot jaki zabrała Thalanosowi. Nie odezwała się nawet. Kamień zabłysł, z trójka zniknęła.
 
Zajcu jest offline  
Stary 20-12-2014, 21:01   #52
 
Fiath's Avatar
 
Reputacja: 1 Fiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputacjęFiath ma wspaniałą reputację
Ciąg dalszy w nowym temacie:
Kingdoms: Odyssey to the stars

Z pierwszej części przechodzą wszyscy oprócz Ptero.
 
Fiath jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:29.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172