Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 16-11-2015, 23:25   #101
-2-
 
-2-'s Avatar
 
Reputacja: 1 -2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie-2- jest jak niezastąpione światło przewodnie
BREGO, GALEN, TEDDEVELIEN

Pierwsza część zadania wykonana. Co za ulga.

Teddevelien prawie westchnął gdy kolejny raz stali w obliczu pewnej śmierci. Widać było jednak po ćwierćelfie że wydaje się bardzo niepewny w trudnej sytuacji - przynajmniej było to jasne dla wiedźminów, którzy do niego przywykli. Jednakże przywołując całą dozę spokoju, spróbował odchrząknąć, bez efektu pod wodą, ściągnął poły ubrania by jest sprostować, zwłaszcza podpływający ogon płaszcza jak gdyby fruwał frywolnie samowolnie, podszedł o krok, skłonił się. Po czym zaczął odliczać na palcach.
- Po pierwsze, Wasza wys… - zaczął próbując, przeciągając, by po mimice spróbować dostrzec czy to właściwy tytuł - Eee… kscelencjo, przybyli dowiedzieć się, takoż zdobyć informacje, a nie dobra, albowiem i gdy przychodzi takim jak my kraść czynimy to na powierzchni, bo tam i dobra które wiemy, że skradzione można spieniężyć, i z naturalnych przyczyn ryzyko mniejsze.
- Po wtóre - wyprostował drugi palec, mimo wszystko mówiąc z całym spokojem, uprzejmością i pełną respektu buńczuńczością, lekko schylony - w pewnym sensie mówiąć takoż jest, czyli co się nawinie, jeżeli idzie o wieści, dlaczego vodyanoi zjawiają się na brzegach Łukomorza i atakują kogo popadnie, nie wiemy nawet czy trafiliśmy dobrze trafiając do Waszego urodziwego miasta, Ekscelencjo, ani czy nie byli to rebelianci, ale nasi możni i nasi władcy chcą wiedzieć i zaradzić, albowiem nawet i ambasador Enid an Gleanna prawie postradał żywot w takim zajściu, nie niesiemy jednak przemocy i przybyliśmy uzyskać zrozumienie, taki też kunszt wiedźminów, którzy chronią innych jak my przed każdym kto… cóż, nie jest jak my, lecz tylko, jeżeliż nie jest to z naszej winy i tenże tutaj - poklepał Galena po ramieniu - przybył ze mną by ustalić czy to nie wina ludzi i takoż, czy można temu zaradzić.
- Po trzecie, spotkaliśmy starą wiedźmę w runicznym kręgu? - spojrzał na Galena unosząc brwi, jak gdyby zagadnienia magii były mu nie całkiem zrozumiałe, lub całkiem niezrozumiałe - Powiedziała jak się dać uwolnić, czyniła dziwy, mówiła o swoich towarzyszach w mieście, raptem ludzkim dowiedzieć się o ich los, ale też ich uczynki jeżeli jakoweś były, albowiem jędza nie budziła zaufania i pracowała dla lokalnego imć Relinvena z Łukomorza. Obdarowała nas, i na przykład ten oto nóż, który trzyma Strażnik z katedry z którym dane mi było mówić i go ostrzec, może na chwilę rozcinać barierę, jak gdyby nożem rozpruć płótno, leczli na chwilę, acz tak weszłem, i być może nie tylko my. Rzuciła też jakiś czas. - zastanowił się, wspominając jak jędza zarzekała się, że rzuci zaklęcie, które…
- I to w zasadzie wszystko, Wasza Łaskawość. Wbrew nam już w mieście ja i mój towarzysz zostaliśmy rozdzieleni. Ten tu, może jest z drugiej ekipy. Jedyne co wiem że to wiedźmin, o czym i mój kum wiedźmin poświadczy, spojrzeć jeno starczy po ich oczach. Potem dowiedziałem się, że w Waszym mieście panuje spisek mający zmienić porządek, ale jako ambasador dobrej woli nie mogłem w tym uczestniczyć, zwłaszcza gdy pochwycono mię wbrew mej woli po temu.

Teddevelien pozwolił sobie raz strzelić okiem na trytona, raz na władcę? Kapłana? Ale pozostał wyprostowany, z szacunkiem, ale bez służalczości obniżając wzrok.

- Nożem? - zapytał nieprzekonany.

- Nie inaczej, Ekscelencjo. Z tego co rozumuję, metal to dwimeryt, i w jakiś sposób jest zaklęciom i urokom jak pluskwa na czerniaku.

- Bajasz coś, złodzieju. Nie ma broni, która pokonałaby magię. Prawdę lepiej mów, bo długo umierać będziecie - warknął.

- To niech Ekscelencjo, uniżenie proszę, sobie ten strażnik płaz ostrza przyłoży do policzka. - powiedział Teddevelien skrywając teraz równą dozę frustracji co irytacji - I ostrze to jeno, a magia ma wiele form. Nie pokonać… lecz… - wskazał dłonią wartownika z jego bronią. - W jego mocy wykazać mi kłam, jestli on czarować może gdy dwimeryt go parzy. Azaliż czemuż miałbym bajać, Eskcelencjo, i na męki iść, skoro tak niewiele pokaże.

Tryton machnął ręką, a jeden ze Strażników chwycił broń Teddeveliena. Postąpił zgodnie z instrukcją. Woda wokół zafalowała wokół szczerzącego się ryboluda, lecz nagle puste oczy otworzyły się szerzej.
Natychmiast wypuścił sztylet z rąk i rzucił się do tyłu zatrzymując kilka metrów dalej.
- Ciekawe - podsumował tryton.
- No cóż… - powiedział po dłuższej chwili milczenia.
- Akurat ci wasi wiedźmini strażnikami żadnymi nie są, a bandytami. I złodziejami.

-Hola hola… - odezwał sie Brego - Jakimi złodziejami?
- Chyba, że tylko łysi wiedźmini kradną - zadrwił
- Nic szczególnego. Poza brakiem włosów na głowie, ale to był żart. Tak na prawdę uważam, że każdy wiedźmin jest złodziejem.

Na jakiej podstawie wysuwa takie oskarżenia Wasza Wysokość - zapytał zimno łowca potworów
- Na podstawie wiedźmińskiego złodzieja - odparł krótko.

-Myślałem , że cywilizowane rasy opierają się na czymś więcej niż tylko stereotypy i własne opinie zamiast dowodów - odparł wyraźnie uderzając na ambicje władcy który uważa się za lepszych od ludzi.
- A ja myślałem, że nie istnieje Sucha Istota korzystająca z prawa gościny tylko po to, by obrobić gospodarza z najcenniejszych rzeczy - syknał tryton.
- Czy to jest powód ataków na powierzchni? Co wam zabrano i kiedy to było?
- Nie, nie ataków. Ostrzeżeń. Jeśli nie oddacie tego, co nie jest wasze czeka was widok morza topiącego wasze lądy, ale dopiero kiedy będzie za późno dostrzeżecie, że to nie morze wyciąga po was ręce, ale jego mieszkańcy. A potem wasza krew wsiąknie w waszą ziemię, a wasze zwierzęta zjedzą wasze mięso do kości i tyle zostanie z waszej cywilizacji.
- Ataki nie były ostrzeżeniem, tylko aktem agresji. Nikt na powierzchni nie odpowiada za jedną istotę, która spowodowała wasz gniew, nikt też o niczym nie wiedział - odparł młody wiedźmin - Czy jeżeli odzyskacie swoje “najcenniejsze rzeczy”, zakończycie tę wojnę?
- SZYSZ - syknął-zagulgał Teddevelien na Brego, przez jakieś półtorej sekundy zerkał na ich rozmówcę aby się upewnić, że ten nie zechce odpowiedzieć w jakiś sposób, po czym znowu wykorzystał konsternację by mówić, rozkładając w układnym geście ręce na boki.
- Nie moglibyśmy zwrócić nie wiedząc o kradzieży, Ekscelencjo. Ale po to przybyliśmy, by dowiedzieć się, jaka jest przyczyna tych ostrzeżeń. Nie jestem złodziejem. - taktownie, strategicznie, subtelnie na chwilę pominął swoich wiedźmińskich towarzyszy - Moją misją jest dowiedzieć się, teraz gdy wiem, że to ostrzeżenia, przed czym, a gdy i to wiadomo… Ekscelencjo, jeżeli masz jakieś słowa do zaniesienia, możemy zanieść je do ludzi wpływów. Niesprawiedliwość Was spotkała, że udzieliliście komuś gościny i zostaliście tak potraktowani, i rozumiem takie nastawienie, lecz złodzieje przynajmniej u nas są samotnymi wyrzutkami bo tak samo ich nienawidzim. Nie wracalibyśmy tutaj, gdybyśmy byli złodziejami. Jeżeli to jest przyczyna, chcemy poczynić co możliwe, by odzyskać i zwrócić cokolwiek zostało skradzione i tym łatwiej byłoby nam to zrobić, im wpierw więcej wiedzielibyśmy o złodzieju. Rzekliście, Ekscelencjo, że był u Was w gościnie…? - zapytał.
- Grupa. Jeden wiedźmin, jeden czarodziej, wiedźma i elf. Dwóch ostatnich dopadliśmy, ale wiedźmin i czarodziej umknęli - powiedział, zaś zęby mu zgrzytnęły.
- Zaś ich łupem… - zaczął mieszaniec, by tryton dokończył.
- Krew Pani Jeziora.
Teddevelien z wrażenia zamrugał i zmrużył oczy jak gdyby zastanawiał się czy się przesłyszał.
- Czyli… nie jeno kradzież… Świętokradztwo.
Spojrzał na Galena wzrokiem pod tytułem “mam pytania”, ale szybko przeszedł do rozmowy.
- I w oceanach niełatwo odnaleźć pojedynczą osobę, leczli wiedźmin, a szczególnie czarodziej muszą wędrować po miastach i wsiach i z pomocą możnych suchej ziemi możliwym byłoby ich złapać. Muszą myśleć, że są daleko i bezkarni, dlatego pośpiech nie ma znaczenia… leczli, Ekscelencjo. Jeżeli uczyniłbyś nam ten zaszczyt, przybyliśmy w poselstwie i naszym zadaniem jest, jeżeli zezwolisz, zanieść twe słowa z powrotem tym, którzy muszą wiedzieć, że to jeno ostrzeżenia, i związane ze świętokradztwem. Jeżeli jednak ta szajka, w tym wiedźma którą i sami będziem umieli rozpoznać, nie była intruzami jeno gośćmi, to co chcę rzecz, i być może jest sprawą dłuższą, to iż im więcej będziem o nich wiedzieli, o ich mianach, o ich wyglądzie i zwyczajach i zachowaniach, tym bieglej będzie pochwycić ich… u nas.
- Wiedźmin nie miał włosów, a jego skóra kolorem przypomina morze. Ma w sobie odcień zieleni. Czarodziej jak i elf byli brunetami. Skóra tego drugiego przytwierdzona jest nieopodal brzegu. Ku przestrodze. Czarodziej miał tatuaż smoka na twarzy, a jego skóra była ciemna, choć nie czarna. Nigdy takiego człowieka wcześniej nie widziałem.
- Wiedźmini noszą znak cechowy - Brego wyciągnął amulet - Pamiętasz… Ekscelencjo jaki nosił wspomniany przez ciebie wiedźmin?
Tryton spojrzał na wiedźmina z wrogością wypisaną na skrzywionej twarzy.
- Taki.
- Można wiedzieć jaki?
- Dokładnie taki - wskazał palcem na wyciągnięty przez Brega medalion.
- Co on znaczy? - zapytał Brega Teddevelien, tak uznając ich nieznajomość jak i pragnąć rzeczywiście poznać odpowiedź.
- Jeżeli złodziej nosił znak Kota, wiemy gdzie szukać tropu. - odpowiedział Brego unikając stwierdzenia, że poszukiwany szkolił się i mieszkał w tym samym miejscu co on.
- Macie miesiąc na przyniesienie mi Krwi Pani Jeziora. Po tym czasie nie będzie już żadnych ostrzeżeń.
- Czy jest tytuł lub imię, Ekscelencjo, pod którym mamy zanieść te słowa, w imię którego szukać mamy sprawców? - układnie zapytał Teddevelien o godność ich gospodarza.
- Seh’verleen, Władca Ly’oess.
- Zatem gdy tylko rozkażesz, wyruszymy. - skłonił się ćwierć krwi elf.
 
-2- jest offline  
Stary 27-11-2015, 21:33   #102
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Dno Zatoki Praksedy - Najwyższa Dzielnica




Gdy wychodzili z Arcykatedry eskortowani przez gwardię władcy podwodnego świata byli odprowadzani przez nieufne spojrzenia w najlepszym wypadku. Zazwyczaj była w nich otwarta wrogość zarówno vodyanoin jak również innych ras.

Jednakże w straży nie było najmniejszego wahania. Prowadzili ich nad okazałymi, rozbudowanymi budynkami, by w końcu zanurkować w rów tuż przed strzelistym pałacem wzniesionym na planie okręgu.
Medaliony wiedźmińskie szamotały się od powiewów magii nasilających się tym bardziej, im bliżej byli konstrukcji.

Wpłynęli w ciemność oświetlaną dobrze znanymi im roślinami fluorescencyjnymi. Zagłębienie w dnie zatoki było głębokie. Bardzo głębokie. Nie było widać dna, a oni nadal płynęli w dół.
Wpłynęli do jaskini pod pałacem.


- To portal. Dzięki niemu możemy przenieść was na brzeg. Ma ograniczenie ilościowe. Mogą przez niego przejść tylko trzy osoby w ciągu dnia, ale to się dobrze składa. Ona zostaje jako zabezpieczenie. Nie przyniesiecie Krwi Pani Jeziora w ciągu miesiąca, to zostanie publicznie stracona - uśmiechnął się cynicznie Seh’verleen, po czym podpłynął do jednego i do drugiego posągu, by wyszeptać im coś do ucha.

Oba zamrugały powoli kamiennymi powiekami i wzniosły trójzęby do płaskorzeźby głowy nad wrotami. Wtedy oczy mężczyzny na płaskorzeźbie otworzyły się prezentując dwa świecące cytryny.
Rozległ się huk. Kamienne bloki drzwi uchyliły się przepuszczając poświatę mlecznej łuny za nimi.

- Miesiąc. Od teraz. W drogę - pożegnał ich władca Ly'oess, zaś wiedźmini i ćwierćelf wpłynęli w mgłę.

Świat rozbłysł zostawiając wyłącznie oślepiającą biel.
Nagle poczuli, że spadają! Uderzyli w mokry piasek, zaś woda zatoki obmywała nogi. Pospiesznie zdjęli z siebie amulety umożliwiające oddychanie pod wodą. Zaczęli krztusić się wodą i wypluwać ją ustami oraz nosem. Kiedy już cała woda wypłynęła z ich płuc, skrzela zniknęły, a pozostałością był już tylko kaszel usłyszeli znajomy, roześmiany głos.

- Latocki! Patrz, kurwa, co kot przyniósł!


Koniec
Aktu I
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 04:53.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172