Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-01-2016, 07:36   #71
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
Elf przewracał na piętrze stajni klamoty, które z braku lepszego miejsca, bo składzik i piwnica miejsca nie miały, stary Słomka upychał w pokaźną rupieciarnię. Czego tam nie było? Zapasowe materace. Świeczniki. Stare kotły. Drabiny, narzędzia, a nawet koń na biegunach. Nic co mogłoby mu się przydać do walki z wilkami. Lecz przecież to nie z nimi tak doprawdy wojował, lecz szaleństwem i właścicielem korony, jak mu wszystko wyłożyła Druidka. Westchnął tracąc nadzieję na owocność przeszukania.

W świetle kaganka, na połamanym, krzywym wieszaku, wisiało stare futro z lisów, zapewne karczmarza lub jego przodków. Katal przymierzył pamiątkę rodziny Słomków krytycznie i zdecydował, że mu będzie w nim jeśli nie do twarzy, to z pewnością cieplej. Biegać w taki mróz, po nocy, w podartej koszulinie, było wielce nierozsądnym, a że on choć bystrością wybitną nie grzeszył, to gęsia skóra udzielała mu szczekającej zębami podpowiedzi, żeby brać. W rękawie upchana czapa z kitą mogła zaś zapewnić, że uszu elf nie odmrozi.
Siły go jeszcze nie opuszczały. Wilki go pogryzły, ale niegroźnie, choć boleśnie. On też je pokąsał, w szerszym kontekście, z podobnym skutkiem.

Kiedy usłyszał postanowienie Machy, od razu zeskoczył na dół miękko lądując w słomie i gnoju, którego roztrzepany małolat dobrze nie wyczyścił, zapewne licząc, że go z tej fuchy elf wyręczy pierwszy. Jaki wyspiarka miała plan, to nie wiedział dokładnie, bo zbyt zajęty był oganianiem się przed wilkami, żeby dzielić uwagę na coś innego. Lecz zapewne było to wszystko związane z laską, dla której tu przyszli, którą Macha mało nie ucałowała, gdy wygrzebała spod sianka. Teraz kostur spoczywał w jej dłoni gotowy do Druidka sama wiedziała czego dokładnie. Magią zapewne walczyć chciała, po którą właziła pod wieżę, co to jej zaraz potem zawaliła się na łeb zeszłej nocy.

- No to do bramy w takim razie! – elf kopnął w stajenne wrota gotowy mieczem kręcić młynki co bardziej gorliwym wilkom.


 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill
Campo Viejo jest offline  
Stary 11-01-2016, 19:57   #72
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację

Wszelkie umowy stawały się wyblakłym wspomnieniem w obliczu tak silnej ekscytacji, jaką wyrażała całą swoją osobą Jitka. Podążała tuż za Lolą, chociaż tak prawdę powiedziawszy, wiele do przejścia nie było. Ot, kilka dłuższych kroków i już znalazły się prawie pod samym, fruwającym niecierpliwie, Zimorodkiem. Ściana z beczek ustawionych tuż przed kamiennym murem sceptycznie nastawiła trubadurkę, ale nie hrabiowską córkę, która zaczęła wszystko obmacywać. Trwało to chwilę, zanim się zatrzymała niespodziewanie, zamierając w bezruchu.
- Czujesz? To powietrze! Zza tej ściany!

Faktycznie, kiedy rudowłosa zbliżyła pochodnię, płomień załopotał na niewielkim podmuchu. Kiedy przyjrzała się podłodze, ujrzała też brak kurzu i ślady rys na kamieniach. Z tymi informacjami reszta okazała się już prosta. Dotykając i próbując wszystkiego udało im się sięgnąć do ukrytego za beczkami, odrobinę poluzowanego kamienia i wyciągnąć go. Za nim znajdowała się rękojeść, a po jej pociągnięciu ściana odsuwała się na bok! Mechanizm był sprytny i wymagał odrobiny siły, ale przejście, które robił, spokojnie wystarczało do tego, aby człowiek się przecisnął. Zimorodek wleciał do środka natychmiast, a w dziewczyny uderzył powiew stęchłego, zimnego powietrza z głębi.
Jedno było pewne: tego czegoś także nie zbudowali ludzie ze wsi. Dopasowanie elementów i wytrzymałość na upływ czasu były zbyt wielkie dla prostych rzemieślników.

Przejście prowadziło do mrocznego, kamiennego korytarza o niskim sklepieniu. Kilka szczurów uciekło, słysząc nieproszonych gości, a pochodnia oświetliła ściany równe i solidne, wykonane w tym samym stylu co reszta piwnicy. Nie sięgały jednakże daleko, zaledwie kilka metrów dalej kończąc się dwojgiem drzwi. Jedne blokowały przejście w bok, tworząc zaporę bardzo potężną: stworzono je bowiem z metalu, a dwa solidne zamki - po próbie dostania się do środka, jaką szybko poczyniła Jitka, okazały się zamknięte. Drugie natomiast, drewniane - zaledwie wzmacniane żelazem, prowadziły na wprost. I były uchylone. To przez nie wpadało mroźne powietrze, a światło pochodni ukazywało ziemny tunel.
Prowadzący kto wie jak daleko.


Wilki cofnęły się o krok, kiedy z wrót stajni wypadła Macha, machając laską maga. Słabsza kobieta nie poradziłaby sobie z tym metalowym, ciężkim przedmiotem. Określanie go "laską" także było krzywdzące, nie tylko ze względu na magiczne runy, lecz również - a może przede wszystkim - na srebrny grot włóczni na jednym z jej końców. Czy zwierzęta się tego bały? Nie do końca. Po pierwszym zawahaniu rzuciły się bowiem do ataku, zmuszone do tego czyjąś wolą. Złamane i bezwolne.
Jeden został nabity na grot i zaskamlał rozpaczliwie. Drugiemu Macha zeszła z drogi, a trzeci oberwał ciosem miecza dzierżonego przez Katala. To była nierówna walka, choć jednemu udało się solidnie ugryźć ramię elfa i trzymać je zanim nie przebiła go broń. Bestie przestały być bestiami. Walczyły bez przekonania.

Aż wreszcie stanęły zdezorientowane.
I chwilę później rozbiegły się, szukając wyjścia z pułapki. Skowyt narastał, wyraz żalu, zagubienia i strachu.
Mgła rozwiewała się tak, jak one rozproszyły.

W tych warunkach podążanie w stronę bramy nie nastręczało kłopotów, ale oboje odnieśli rany i kiedy adrenalina lekko opadała, to zaczynali poważniej odczuwać ich konsekwencje. Na szczęście wilki miały problemy z przegryzaniem się przez grube ubrania, oboje więc wiedzieli, że nie grozi im szybkie wykrwawienie się. Ludzie spod dworku wydawali się jeszcze nie zauważać w pełni co się zmieniło, mgła ciągle zasłaniała zbyt wiele.
Zanim mogli przekazać im nowinę, od strony bramy nadszedł łysy zbrojny, idąc powoli i trzymając się za bok. Nie miał już latarni, a jedynie miecz. Kiedy zauważył Machę i Katala, zatrzymał się i splunął.
- Wiedźma go zabrała - powiedział swoim chrapliwym głosem. - Wywijał mieczem dobrze, ale mnie trzasnęła z siłą trolla, a jego ugryzła i powlokła za sobą. Przydałbyś się - dodał w stronę elfa, splunął raz jeszcze i ruszył ku karczmie.

 
Sekal jest offline  
Stary 19-01-2016, 09:08   #73
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Złotnica stała się wioską chłopów cierpiących. Niektórzy cierpieli godnie i milczeniu, a niektórzy jęczeli, krzyczeli i dawali wyraz swej męce na wszelkie możliwe sposoby. Po jednej nocy starcia nie było właściwie w Złotnicy żadnego mężczyzny, który by nie został lżej lub ciężej ranny. Lub nie zniknął, jak Cintryjczyk, którego brak jeszcze wszyscy odczują, podczas następnego ataku. Najmocniej z tych, co szczęśliwie zostali, ucierpiał Kowal, chlaśnięty z rozmachem przez potwora. Nie jęczał ani nie marudził. Zszedł sobie cichutko i niepostrzeżenie, nie budząc śpiącej obok żony ani Machy, która go pilnowała, aż sama przysnęła, spojona przez Ozę ziołami na oczyszczenie krwi z trupiego jadu krążącego jej w żyłach.

Blady świt przyniósł ból głowy i nowe zmartwienie, odsłaniając cały ten obraz nędzy i rozpaczy, jaki prezentowała sobą wioska. Macha wywlokła się z barłogu, potoczyła po okolicy przekrwionymi oczami i uznała ponad wszelką wątpliwość, że kolejnego ataku wioska nie przetrwa, a za dwie noce potwory co najwyżej będą dojadać niedobitki.

Psa znalazła wciśniętego pod pęknięte koryto do pojenia koni niedaleko Złotego Jaja. Pewnie chciał się dowlec do miejsca, w którym ostatni raz bezpiecznie odpoczywał, ale zbrakło mu sił. Uparte bydlę. Całkiem jak ona sama. Ale zdychać nie zamierzał. Poznała to po tym, że próbował ją użreć, gdy wsunęła dłoń pod koryto. Znaczy, miało mu się ku lepszemu.

Koryto odwaliła magowską lagą bojową, pewnie nikt jeszcze i nigdy do takich celów jej nie używał. Wetknęła ją sobie potem pod pachę, a warczącego psa wzięła w objęcia i uniosła z jękiem bólu. Do karczmy doniosła go z trzema przystankami. Rana rwała pierońsko, druidka straciła niemało krwi, a Łapacz był ciężki jak grzech.

Prewencyjnie uraczyła wilczym spojrzeniem wszystkich gości Jaja, którzy wyglądali, jakby chcieli wyrazić sprzeciw wobec obecności ogara w głównej sali. Ułożyła Łapacza blisko kominka na swoim kubraku z foczej skóry i pieczołowicie obwiązywała rany, co jakiś czas grożąc pięścią próbującemu wstawać i gryźć pupilowi. Usnął, kiedy kończyła, kudłate piersi unosiły się miarowo, a wystające spod pledu grube łapy lekko drgały. Macha, pochylona nad barłogiem, w którym Łapaczowi śniły się już kolejne łowy, starła wierzchem dłoni cisnące się do oczu łzy.

Ziółek zadanych przez Ozę użyła według własnej wiedzy i doświadczenia – jako zapitki do wódki. Wódką także chlusnęła sobie hojnie na paprzącą się ranę, uchylając z letka opatrunek. Gąsiorek przysunęła po stole łysemu zbrojnemu, a sama rozluźniła wiązania dekoltu, szukając, gdzież się jej sakiewka ze Żmiją po przyodziewie zapałętała w ostnich przygodach.
- Napijże się, człowieku. Chociaż ty. Katal, wyobraź sobie, preferuje życie w trzeźwości – szarpnęła głową w stronę elfa. - Jako cię zowią?
Katal posilał się spokojnie przeżuwając warzywa z ziołami nie patrząc na mężczyznę, zupełnie jakby pochłonięty czymś ważniejszym.

Zaczepiony podczas swojego krótkiego pojawienia się na dole zbrojny obdarzył Machę niechętnym spojrzeniem. I nie skierował go na jej dekolt, a w oczy.
- Co chcesz? - zapytał prosto z mostu i obcesowo, ignorując także gąsiorek.
Druidka wydobyła wreszcie jakby zdenerwowany płócienny woreczek spomiędzy piersi. W środku odbywały się jakieś gwałtowne ruchy.
- Worka złota – odrzekła szczerze i uprzejmie na zadane pytanie, wyraźnie zadowolona, że pytają. – O, takiego mniej więcej – spojrzała w oczy zbrojnemu i rozłożywszy smagłe dłonie pokazała, jaki rozmiar ją zadowoli. - Własnej łodzi i chatynki na wybrzeżu, na skraju dąbrowy.W tejże chatynce szerokiego łoża, w łożu zaś mężczyzny, któremu bogowie nie poskąpili w rejonach przyrodzenia, pięści i rozumu... Na tej smutnej ziemi na zadupiu świata znaleźć takiego jeszcze trudniej niż złoty samorodek. Myślała ja, że tymczasem Cintryjczyk mi się nada, ale jak we dwóch żeście jednej babie rady dać nie mogli... to się już chyba tylko urżnąć z żałości mogę. Co i tobie polecam.
Skrzywił się paskudnie. Z pyska zajechało mu gorzałą, ale mężczyzna nie wyglądał ani trochę na pijanego. Z trudem wydawał się wytrzymywać za to gadaninę druidki.
- Toś do złego kawałka świata trafiła - prychnął. - Chcesz czego to gadaj, nie to wracam spać. I wypierdalam stąd gdy będzie się dało, co i tobie polecam, bo ta baba zarżnie nas wszystkich.
Druidka westchnęła. Mina dobrej ciotuni zniknęła z jej twarzy jak sen jaki złoty, albo obietnica złota w Złotnicy zweryfikowana brutalnie na miejscu. Zastąpił ją wielce nieprzyjemny wyraz pyska, całkiem podobny do Łapaczowego. Musi być, że to prawda, i zwierzęta upodabniają się do właścicieli.
- Jak to, czego chcę. Szczegółów chcę – warknęła Macha zupełnie nie po niewieściemu i nie po druidziemu. - Polazłeś w dwóch z Bryndenem. Wróciłeś sam. I serwujesz nam głodne kawałki, jakoby jedna baba was rozniosła. Tedy pytam, jak? Bo po mojemu – zgrzytnęła zębami – to jedna baba owszem, dałaby Thorne'owi radę. Jakby przedtem ktoś mu w plecy cios zadał, od kogo ataku nie spodziewał się.
Efekt złości był jeszcze słabszy niż efekt rozwiązywanej bluzki. Łysy wskał na elfa.
- Ten szedł z nami i nagle bez słowa zawrócił. Jego pytaj o co tu chodzi. Bo ja wiem, że zaatakowała nas bardzo szybka i silna suka w pierdolonej sukience i pazurami jak u pieprzonego potwora. Jeszcze jedna uwaga o plecach i skręcę ten twój kark.
Splunął na ziemię, odwrócił się i ruszył w stronę schodów.
- Niektórzy nadają się wyjątkowo do walki z płcią przeciwną. - Katal rzekł stoicko, spojrzawszy na zostawioną chamsko flegmę na wymienionych z brudu deskach. - Aż trafiła kosa na kamień.
Nie zatrzymałego to łysego, który nie dał się tym sprowokować.
- A w jakiej sukience twoja szybka suka pode bramę przybieżała? Balowej jak można pani, czy w chłopskiej sukmanie? - zawołała za nim Macha drwiąco.
To pytanie także odbiło się od muru milczenia. Mężczyzna po tych drwinach nieszczególnie miał zamiar z nimi rozmawiać, chociaż po prawdzie to wcześniej także jej nie przejawiał. Macha odprowadziła wspinającego się na piętro zbrojnego zniesmaczonym wzrokiem i przysunęła sobie z powrotem gąsiorek. Dobytą z rękawa drewnianą łyżką zgarnęła kożuch ziół ze swojego naparu i chlusnęła do kubka gorzałki.
- Pogoda taka piękna... Trzeba ruchu zażyć. Ruch to zdrowie, wiesz, Katalu? Chyba się przejdę na cmentarz. Ale najpierw pogawędzę z Hrupami... - zmarszczyła nagle gęste brwi – o co tobie szło z walką z płcią przeciwną? To jakowaś elfia myśl filozoficzna, czy jak?


 
Asenat jest offline  
Stary 20-01-2016, 06:16   #74
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację
- E tak tylko… chciałem sprowokować bydlaka.- odrzekł, nie za głośno, aby potem postronni nie mogli przeciw niemu tego wykorzystać. – Zły to człek co myślą, słowem i czynem z płcią przeciwną wojuje więcej niźli z własną.. Elfkę myśli do szafotu zawlec, albo jaki gorszy los jej zgotować. Tobie kark skręcić grozi. W końcu z nagim mieczem w dłoni trafia na wiedźmę. Ta mu rzyć trzepie, napędza stracha… Szkoda, tylko że go nie zabrała miast tego drugiego. - wzruszył ramionami. - Świat nie byłby lepszym, gdyby po nim nie stąpał, ale mniej gorszym.

Słomkówna właśnie przyniosła gorącą wodę, o którą poprosił wcześniej, więc Katal, niespiesznie, włożył do dymiącego kubka dwa małe, zrolowane liście herbaty. Zadbał, aby zielone susza dokładnie zanurzyły się pod powierzchnią wrzątku, delikatnie zanurzając je ostrzem stempla, którego po nocnej bitwie z oszalałymi zwierzętami, jeszcze nie odkręcił, jeno pieczołowicie wytarł z krwi. Potem przykrył kubek metalową pokrywką i odwrócił zmęczoną twarz do druidki.

- Ruch to zdrowie, ale bacz na się, i czy w tym wampierzu nie ma więcej likantropa. A noc przed nami, kto wie, czy jednako bezsenna jak poprzednie. – powiedział do zbierającej się do wyjścia z karczmy Machy. – Przeto wyspać się mam zamiar, do południa chociaż. Potem tropem śladów tej wiedźmy iść planuję. – wyjaśnił, na wypadek, gdyby Wyspiarka chciała mu towarzyszyć po powrocie z cmentarza.

Z oddziału najętych zbrojnych śledczych mości Hrupa, ostała się tylko jedna osoba. Ciekawe czy życie by stracili, gdyby pan na włościach osobiście, lub swoimi ludźmi, w pierwszym szeregu piersią bronił tych, których nazywa swymi poddanymi. Możnowładcy ludzie szybko zapominają, co znaczy ten układ społeczny, a młodzi, jak ten syn Hrupowej, często tego nie wiedzą, bo i skąd?

Wypiwszy herbatę, elf poszedł na górę do pokoju po nieboszczyku Walfenie i tym drugim, starszym zbrojnym, którego imię już Katalowi wyleciało pamięci, a może po prostu nigdy go w niej nie było? Nie podobał mu się ten łysy wojownik, który do osób budzących zaufanie zdecydowanie nie należał. Jeśli były jakieś wartościowe rzeczy, lub chociaż wyglądające na pamiątki ważne właścicielom, wolał one Katal przechować. Tak na wszelki wypadek. Gdyby Łysy zechciał przywłaszczyć, lub ten porwany w noc żołnierz, cudem jakimś do wioski jednak wrócił.

Zanim udał się na obiecany sobie spoczynek, elf zadbał, aby szczapy na opał były przy piecu i kominkach. Aby woda, a dokładniej śnieg w drewnianych kubłach przyniesionym był do kuchni. Aby pocieszyć dobrym słowem rodzinę karczmarza i bezinteresownie uśmiechnąć się do Słomkówny. Żal by mu było tej rodziny najbardziej ze złotnickich, gdyby krzywda ich spotkać miała tej, lub każdej innej nocy.

W drodze do stajni zajrzał do wychodka, gdzie upewnił się, aby przygotowana pułapka nie złapała w swój śmierdzący otwór, jakiego, przypadkowego, bogów winnego człowieka, lub krasnoluda.
Chłód w oborze kłębił się w wydychanej parze z ust Katala. Elf sprawdził i poprawił opatrunki na ranach, które odniósł w walce z wilkami. Nim zagrzebał się w sianie, opatulony w stare futro Słomków, nakarmił zwierzęta, a staremu koniowi nasypał z wora suchych trocin do ściółki, które z drewutni łopatą wygrzebał. Później oddychał miarowo snem sprawiedliwego, a zasypiając nie myślał zupełnie o niczym.


 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 20-01-2016 o 06:25.
Campo Viejo jest offline  
Stary 21-01-2016, 21:30   #75
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu
Sekretne przejście za ruchomą ścianą, imponująca pozostałość po za pewne równie imponującej budowli, która tu kiedyś stała. Rysy na podłodze wskazywały, że skrytka dalej była używana. Dobrze to sobie stary Hrup wykombinował. Idealne miejsce, by ukryć coś przed zbyt ciekawskimi oczami, choćby i własnej córki.

Mroczny kamienny korytarz, a potem kolejne drzwi, tym razem dwoje. Metalowe, opatrzone solidnymi zamkami zapewne prowadziły do skarbca. Albo raczej, do czegoś, co kiedyś pełniło funkcję skarbca, a obecnie świeciło pustkami, sądząc po stanie reszty dworku.

Drugie drzwi, zdaniem Loli, były zdecydowanie ciekawsze. Czy miały bronić domu przed nieproszonymi gośćmi, czy raczej nie dopuścić niepowołanych osób do czegoś, co znajdowało się dalej w tunelu? No i … dlaczego zostały uchylone? Czy zostawił je tak ktoś zmierzając wgłąb podziemi, czy też stamtąd wracając? Czy może dalej tam był? I dokąd prowadził tunel?

Tego ostatniego akurat panna Merritt się mogła domyślać, przynajmniej częściowo. Stare warownie dość często zaopatrzone były w sekretne wyjście. Ukryte na tyle dobrze, by wróg nie mógł się nim zakraść do wnętrza twierdzy, ale jednocześnie w razie potrzeby służące jej mieszkańcom jako droga ucieczki.

Gdzie jednak znajdowało się wyjście, tego nie sposób było zgadnąć. Tunel wiódł prosto na północ, tak się przynajmniej kobiecie zdawało. Jak daleko? Tego nie wiedziała, nic nie wskazywało jednak, by miał się szybko skończyć. Jitka nie potrafiła powiedzieć nic konkretnego na temat tego, co się znajdowało w tamtym kierunku od Złotnicy. Potoki, kilka farm, trochę lasu, jakieś chaty smolarzy, trochę opuszczonych domów i stary dworek a dalej to góry. Najciekawszy z tego wszystkiego był stary dworek, choć dworek to może było złe słowo. Bardziej ruiny, niezamieszkałe, odkąd Hrupówna sięgała pamięcią.

Wielce to było ciekawe, oj wielce. Na tyle, by Lola schowała na chwilę ostrożność w buty i ruszyła tunelem na spotkanie nieznanemu.

 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.

Ostatnio edytowane przez echidna : 22-01-2016 o 13:32.
echidna jest offline  
Stary 24-01-2016, 01:43   #76
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Zdrowy rozsądek, w swojej szczątkowej formie, powrócił szybko całkiem. Jego protesty rozbrzmiały intensywnie już po pierwszym lekkim skręcie, jaki wykonał stary, podziemny tunel. Było zimno, to raz. Dwa to pochodnia zaczynała już przygasać. Ciemność, wilgoć i klaustrofobia odcinały się mocno na Loli, która musiała sama przed sobą i energiczną Jitką - która oczywiście ciągle podążała krok za trubadurką - przyznać, że odpowiedniego zaopatrzenia na tę wyprawę nie zabrały. Obecnie jeszcze niewiele traciły czasu, więc bez problemu wróciły się do dworku, skąd zabrały ciepłe odzienie, zakrytą lampę i trochę oliwy oraz zapasowe pochodnie, na wszelki wypadek.Hrabiowska córka wzięła nawet solidny nóż.

Tak przygotowane raz jeszcze zagłębiły się w mroczne przejście. Hrupówna odkryła dźwignię, która zamykała tajne przejście od wewnątrz i wtedy cisza i ciemność otoczyły je szczelnie. Nie powróciły nawet te uciekające wcześniej szczury i pozostała zaledwie kołysząca się w rytm ruchów i poskrzypująca co jakiś czas latarnia, którą Lola trzymała w wyciągniętej ręce, dziarsko wędrując przed siebie. Innych dróg tu nie było, za to należało uważać na sporą ilość przeszkód po drodze. Tunel to obniżał się, to unosił, zwężał i rozszerzał. Ustawione w równych odstępach stemple przegniły i niektóre z nich nie utrzymywały już ciężaru ziemi, która osypała się i zmuszała do przeciskania. Trudne to nie było, ktoś tu całkiem niedawno korzystał z łopaty.
- Myślę, że mój brat mógł odkryć to miejsce - wyszeptała Jitka, jakby się bała, że głośniejszy dźwięk przyciągnie potwory z zalegających z obu stron tunelu ciemności.

Nic takiego się nie stało i po długiej wędrówce - Merrit nie potrafiła dokładnie określić jak długiej, ale na pewno więcej niż dzwon, dotarły do krańca tego niezwykle długiego tajnego przejścia. Zastały tu zimorodka, krążącego w kółko. Kiedy je wyczuł, wydał głośny krzyk, łopocząc wściekle skrzydłami. Przejście zamykały drzwi, a po ich otwarciu znalazły się w niedużej, zatęchłej od wilgoci i prawie pustej piwniczce. Prawie, bowiem stała tu oparta o ścianę łopata, a także drabina, prowadząca wprost do góry, gdzie wyjście zamykała wzmacniana metalem, drewniana klapa.

Niestety po kilku jej pchnięciach okazało się, że otwarcie będzie bardzo trudne. Poruszała się zaledwie odrobinę i zaraz opadała. Przez szparę jaka po takim pchnięciu powstawała, trubadurka dostrzegła w świetle latarni i wyczuła na palcach śnieg. Tam na górze klapę przywalała najwyraźniej jego metrowa warstwa.


Ból i rany nawet na jej wytrzymałe ciało nie działały najlepiej. Ba, na nikogo przecież nie działały! Pomagając Ozie, przy krótkim śnie w nocy i jadzie krążącym w żyłach, Macha czuła się wyczerpana. Zdawała sobie sprawę, że obciążając się tak bardzo, może niedługo paść i nie wstać już przez czas o wiele dłuższy niż by chciała i na który mogłaby sobie pozwolić. Przeżycie wioski, to i przeżycie jej samej.
Pytanie, czy jeszcze chodziło jedynie o przeżycie?

Hrupów z samego rana trudno było znaleźć, więc pierwszym celem stała się głośna baba. Kobiecina spędziła noc na dworze Hrupów, jak prawie wszyscy inni, ale zaraz po ataku przeniosła się do swojej izby w jednej w zaludnionych przez dwie czy trzy rodziny chat. Od razu, po samym zapachu - przeżartym w równej mierze wódą, czosnkiem i cebulą - druidka poznała, że kobieta dodawała sobie w nocy odwagi i teraz samo dobudzenie jej okazało się lekkim problemem. A po obudzeniu lepiej nie było, bo język kobiecinie się plątał i wyglądało na to, że sama strasznie wiele to nie wiedziała.
- Mójto chłob gadałł, jak sę poppił… że kopom aleje z tyła i tam frzucają, posorujądz, że to stare. Ale dzo ja tam wiem, z nimi żem nhie łaziła.Stary Hrup tam byfał, to wim na pewno. I inne starre dziadygi. Sołtyz, ale kopyta wyciągł lata tymu.

Polewać już więcej nie było co, stara miała wyraźnie dość. I gadać mogła dużo, bo w odpowiednim nastroju była, to ile z tego prawdy było, nikt nie wiedział. A już obca w Złotnicy Macha na pewno.
Hrupowie znaleźli się sami, a przynajmniej Sobeslav, gromadzący ludzi przed dworkiem.
- Ludzie! Wiem prawie na pewno, że ślad za potworem wiedzie na cmentarz. Tam musimy go dopaść za dnia jeszcze. Dopaść i spalić. Oliwy i ognia przygotujcie. Spalimy bestię! To ona tu musiała sprowadzić te wilki.

Przemawiał całkiem pewnym głosem, jakby istotnie pewny był, że zabicie stwora problem rozwiąże. Z drugiej stronie o żadnej babie w sukni nie wiedział, ani o magii zbyt wiele także. Macha miała kilka chwil na przekazanie jakichś mogących coś zmienić wieści, bo zobaczyła właśnie wychodzącego z karczmy Katala.


Katal nie znalazł wiele w pokoju zbrojnych. Przypomniał sobie, że ten drugi wynosił przecież swoje rzeczy do dworku, więc w środku pozostały tylko te należące do zmarłego Walfena. A było tego bardzo niewiele, skromny dobytek osoby biednej, na który składa się zapasowy komplet starych ubrań, drewniana miska i takaż łyżka czy nieduży woreczek wypełniony mąką. Nic, na czym można by się wzbogacić. Najcenniejsze rzeczy miał tamten przy sobie - kolczugę, miecz, płaszcz. W karczmie też wiele do zrobienia nie było, zresztą przybytek świecił pustkami. Poważniej ranni pozostali we dworze, inni cierpieli u siebie lub przełamując ból i zmęczenie, próbowali naprawiać zniszczenia. Elf mógł się więc przespać nawet w jednym z pokoi, wspólna izba bowiem najlepszym do tego miejscem w środku dnia nie była.

Kiedy się obudził, zmieniło się niewiele. Słońce stało już wysoko - choć ciągle za grubą warstwą chmur, z których prószył śnieg. Słomkówna krzątała się po izbie, ale klientów ani nawet jej rodziców nie było.
- Ludzie chcą iść na cmentarz, potwora ubijać - powiedziała z przestrachem. - Wy też pójdziecie? - zapytała, ale Katal miał obecnie inne plany. Na zewnątrz niedaleko wejścia do dworku dostrzegł dużą grupę mieszkańców wsi i kilku wyróżniających się w tym gronie obcych. Krasnoludy stały tam, była też Macha. Cokolwiek mieli postanowić, mogło im jeszcze to jakiś czas zająć.
Okazało się, że druidka dostrzegła go szybko i razem z nim podążyła.


Okazało się, że miejscowi szybko i całkiem sprawnie naprawili bramę. Nie w pełni, bo pęknięcia widać było wyraźnie, ale zbito wszystko dechami, a sztabę wymieniono na nową i nawet wzmocniono, bardzo niewprawnie, metalem. Cóż, kowal wyzionął ducha, więc we wsi pozostał jedynie jego młody uczeń i krasnoludy, które jednakże też przecież z profesji zupełnie kimś innym były. Nikt wyjścia nie pilnował, więc otworzyli sobie sami i wyszli prosto w głęboki śnieg, na którym pozostało mnóstwo śladów, głównie wilczych.

Miejsca potyczki szukać długo nie musieli. Znajdowało się kilkadziesiąt kroków od bramy, wyraźnie odznaczone swoją nieregularnością, nie zasypaną jeszcze przez obecnie wolno padający śnieg. Kopiąc w nim dogrzebali się rozbitej lampy, pękniętej okrągłej tarczy i nawet miecza - dwa ostatnie przedmioty niewątpliwie należały do Bryndena. Było też sporo krwi wsiąkniętej w śnieg, nie znaleźli natomiast ciała.

Zamiast niego pozostał głęboki ślad w śniegu, prowadzący mniej więcej na północny zachód, gdzieś w stronę widocznych w pewnym oddaleniu pierwszych drzew rosnącego tam lasu. Katal mógł tym śladem ruszyć od razu, ale ludzie we wsi zbierali się, gotowi obrać zupełnie odwrotny kierunek ku cmentarzowi. Macha także musiała zdecydować, a w jej przypadku w grę wchodziło też wyczerpanie. Musiała korzystać z pomocy magowskiej laski, aby przedzierać się przez głęboki śnieg, a rana zadana przez potwora paliła przy tym żywym ogniem.

 
Sekal jest offline  
Stary 27-01-2016, 10:56   #77
 
Asenat's Avatar
 
Reputacja: 1 Asenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputacjęAsenat ma wspaniałą reputację
Stary, stary, stary. Trupy chowane cichaczem na cmentarzu są stare. Stary Hrup grzebał i inne stare dziady. Stary sołtys. To było dawno temu, a może i nieprawda. W każdym bądź razie Macha zyskała niemal pewność, że gdyby nawet wzięła szpadel, wzorem wioskowej pijaczki walnęła sobie solidnie dla kurażu i poszła ryć w zmrożonej na kość ziemi – nie wyjrzy na światło dzienne szary lub brązowy druidzi chałat ani kraciasta szarfa w barwach Tuirseachów. Nie złożyli głów Kovirczyk ani jej ziomki na złotnickim żalniku, ale gdzieś w dziczy, w górach. Bo że padli trupem wątpliwości nie miała. Atak wilków był tego najlepszym dowodem.

Przez cały poranek Macha medytowała usilnie nad stanem swojego ducha. Na medytacje składało się dreptanie wokół rannych, dreptanie od rannych do rannego Łapacza i z powrotem, i dreptanie w miejscu, żeby rozgrzać zmarznięte i obolałe ciało. Podczas przemowy Sobeslava osiągnęła pożądane oświecenie i wgląd we własne jestestwo, pozwalające czerpać z sił duchowych i przekładać je na fizyczne... mianowicie doprowadziła się wreszcie do stanu lodowatej irytacji, która będzie ją zaraz gnała na przełaj przez zaśnieżone bezdroża.

Wysłuchała chwackiej odezwy dziedzica. Nawet głową pokiwała, niech młody ma. Odczekała moment, aż Sobeslav skończył pokrzykiwać i napełniać serca kmiece wiarą, nadzieją i siłą.

A potem sama krzyknęła w tłum z mocą, że stwora, co żyje na cmentarzu, to chłopi z Kowalem na czele wespół z elfem, Bryndenem i nią samą pogonili tak, że ledwie nóg na ostrokole nie pogubił. I że bydlę to jest wredne i silne, ale to nie ono wilki sprowadziło. I że lepiej niech stwora liże rany, a oni powinni się zająć źródłem problemu. Rzekła o wiedźmie pod bramą, która znikła razem z odejściem wilków.

I oczywiście, nikt jej nie uwierzył.

Macha napędzana irytacją jak krasnoludzkie wiertło parowe, które niedawno wynalazły gnomy w Mahakamie burknęła coś wysoce nieprzystojnego pod nosem i ruszyła pod bramę.

Za bramą zaś widomym, namacalnym i jasnym dla wszystkich się stało, że Złotnica ma przesrane ponadprzeciętnie do swych rozmiarów i znaczenia, aż dwa krwiożercze stwory w jej okolicy grasują.
- Taaaaak – oznajmiła Macha przeciągle. Przypięła do boku odnaleziony miecz Bryndena, splunęła na zbroczony krwią śnieg i powtórzyła swoje raz jeszcze. Tym razem dobitniej, mniej kumającym dodatkowo palcem ślady pokazując, jako dowód prawdziwości swych słów niezbity.

Potem już mniej zamaszyście i władczo, utykając na ranioną nogę i wspierając się o magowską lagę, przekuśtykała do Katala.
- Pieszo idziem w śniegi czy konie bierzem? - zapytała.

Najchętniej pojechałaby konno. Raz, że mniej swój kulas poharatany obciąży. Dwa, że dzięki temu będzie cieplej. I trzy, że szybciej. A napędzana irytacją Macha czuła, że musi jak najrychlej wytrzaskać wiedźmę po pysku, albo irytacja widowiskowo rozsadzi jej czaszkę w drobiazgi, jak to ponoć zdarzało się gnomim kotłom parowym.

Czymkolwiek by nie była silna i szybka suka w kiecce, napadła na mniej lub bardziej bezbronnych prostaczków, a to kopało prosto w słabiznę w druidzki kodeks postępowania. Wcześniej ukradła artefakt pochodzący ze Skellige, co poza różnymi ciekawymi implikacjami między innymi podpadało pod klanową wendetę. A do tego rozchlastała po okolicy Cintryjczyka, na którego Macha zagięła parol, a nie zdążyła nawet wziąć na ząb. To już czyniło całą sprawę bezlitośnie osobistą.

 
Asenat jest offline  
Stary 03-02-2016, 14:26   #78
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu
Wreszcie dotarły do kresu wędrówki, małej, zatęchłej izdebki, a w drabina i łopata. I nic więcej. Nie licząc klapy w suficie, która stanowiła wyjściu, lub raczej wejście, bowiem otwierała się do góry, a obecnie zawalona była śniegiem, co uniemożliwiło dalszą eksplorację.


Dziwne uczucie zagościło w kiszkach muzykantki. Nie mogła się zdecydować, czy to ulga, czy rozczarowanie. Nie rozwiązały zagadki, odkryły jedynie kolejną tajemnicę. Im więcej jednak wiedziały, tym więcej pytań się pojawiało.

- No to chyba to by było na tyle naszej wyprawy - rzuci Lola rozglądając się uważnie po pomieszczeniu.
- To musi gdzieś prowadzić! - dziewczyna odpowiedziała z frustracją. - Gdyby wypalić ten śnieg i spróbować wykopać dziurę... - poświeciła latarnią, jakby mając nadzieję, że przejście otworzy się w cudowny sposób. Była zdeterminowana, ale cudownego sposobu nie znała. Przynajmniej bez dodatkowych narzędzi, może osób. Albo roztopienia się śniegu.

Zastanawiająca była determinacja dziewczyny. Tak jak by to nie był kaprys, rozrywka dla znudzonej łatwym życiem pannicy, lecz sprawa życia i śmierci. Zastanawiające było też ich odkrycie. Te niedomknięte drzwi w tunelu. Wyjście, które prowadziło nie wiadomo dokąd. Porzucona łopata. Tunel, którym tu dotarły, nosił ślady jej użytkowania. Ale osoba, która ją tu zostawiła, nie mogła opuścić podziemi włazem, przynajmniej nie odkąd pokrywała go gruba warstwa śniegu. A skoro wróciła tą samą drogą, którą tu przyszła, dlaczego nie zabrała ze sobą narzędzia?

- Gdyby... - powtórzyła Lola przenosząc wzrok na dziewczynę.. - Wtedy mogłybyśmy to sprawdzić. Ale nie damy rady otworzyć klapy, a bez tego nie pójdziemy dalej. Musimy wrócić i powiedzieć o tym komuś, najlepiej twojej matce, lub bratu.

Nie czekając na reakcję Jitki, kobieta ruszyła w drogę powrotną. Reakcja dziewczyny nie interesowała jej jedynie pozornie. W rzeczywistości miała nadzieję, że hrabianka zrozumie, że osiągnęły pat.

Instynkt nie zawiódł bardki. Już niebawem usłyszała za sobą przyspieszone kroki dziewczyny. Jitka nie zamierzała zostać w podziemiach zupełnie sama. Była zawiedziona, ale na tyle głupia, by czekać samemu w ciemnościach na niewiadome.

- Bratu nie! - szepnęła hrabianka doganiając towarzyszkę.. - On może wiedzieć, ktoś tędy musiał chodzić! Może nawet mieć klucze do tych drugich drzwi i się... zdenerwować jak się dowie, że my wiemy. Moja matka... nie wiem co zrobi i czy wie... - westchnęła.

Merritt spojrzała na Hrupównę z ukosa rozważając w myślach, skąd u niej taka paniczna reakcja. Młody Hrup nie wyglądał na despotę ani na kogoś, kogo można by się bać.

- Skąd pomysł, że panicz Sobeslav może wiedzieć o tym przejściu? I dlaczego mógłby się gniewać, że i my je odkryłyśmy?
- On... znikał ostatnio po nocach - odpowiedziała niepewnie dziewczyna, jakby nie do końca wiedziała, czy może w tym zaufać Loli. - Dziwnie się zachowywał. I te ślady na kamieniach, wyglądały jakby przejście było odsłaniane niedawno. A mój ojciec przecież zaginął dawno temu.

***

Droga powrotna przebiegła bez jakichkolwiek komplikacji. Jednak tak naprawdę to był dopiero początek kłopotów. Lola nie miała pojęcia, co powinna zrobić ze zdobytą wiedzą. Podzielić się nią z hrabiostwem? Pół biedy, jeśli nie wiedzieli o tunelu. Wtedy odkrycie go mogłoby zostać poczytane jako zasługa. Wszak mógł służyć wrogom jako wejście. Co jednak, jeśli Hrupowie wiedzieli o przejściu i nie chcieli, by ktokolwiek inny o nim wiedział? Wtedy już sprawy mogłyby się potoczyć mniej przyjemnie.

A jeśli już mówić, to komu? Ohlavie? Sobeslavowi? Tego ostatniego Jitka się obawiała. Nie bez przyczyny pewnie. Niby młody Hrup był teraz panem i władcą Złotnicy, ale to jego matka dzierżyła faktyczną władzę. Któremu z nich powinna zaufać? Czy w ogóle powinna im ufać i się do tego mieszać?

Panna Merritt nie potrafiła powiedzieć, jak wiele czasu spędziły z młodą Hrupówną pod ziemią. Nie mogło to być zbyt długo, nikt bowiem nie zainteresował się faktem ich zniknięcia. Dziwne to trochę było. Lola nie miała o sobie aż tak wysokiego mniemania, by sądzić, że jej nieobecność kogokolwiek zainteresuje. Sądziła jednak, że zniknięcie dziedziczki, Jitki znaczy, powinno zostać zauważone. Nic jednak na to nie wskazywało. Może to i lepiej.

Po ich powrocie na powierzchnię niewiele się w dworku zmieniły. Chaos i ruch panowały niepowiedzielnie. Gdyby nie to, że w jadalni pojawiło się sporo rannych, można by sądzić, że nie było ich raptem kilka sekund.

 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.

Ostatnio edytowane przez echidna : 04-02-2016 o 12:10.
echidna jest offline  
Stary 06-02-2016, 07:27   #79
Northman
 
Campo Viejo's Avatar
 
Reputacja: 1 Campo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputacjęCampo Viejo ma wspaniałą reputację

Wydawało mu się, że rozumie gawiedź, która cel sobie obrawszy, na zasypany śniegiem cmentarzyk wyszykowała się szukać zemsty i sprawiedliwości. Kim był, aby przekonać ludzi, że chwastom wyrywa się korzenie, a nie łodygi… Jednak, że tego nie chcieli Hrupowie, to się zdziwił i choć złym słowem tego nie skomentował, to w duchu ich przeklął za głupotę. Sam nie chciał ryzkować życiem i na pewno nie dla tej rodziny. Nie miał w tym też osobistej drzazgi kłującej w serce jak druidka, której nawet świeże rany, wciąż niezasklepione, mniej otwarte były od jakiegoś zerwanego na duszy strupa. Więc kto jeśli nie on? Ona sama? Z kulawym psem, który Łapaczem był póki co tylko z imienia? Robił to dla siebie, bo nie chciał, żeby początek jego życia skończył się nim rozpocząć zdążył.




Szedł po śladach wiedźmy zanurzony po kolana w śniegu i po uszy w myślach.

Śnieg lśnił bez zmartwień w słońcu
Pod butem skrzypiał obojętny
Wiatr szybował gdzie się niósł
o drogę nie pytał wolny
od pierwszego powiewu po ostatnie tchnienie
sobie domem zawsze i wszędzie

Objarzał się na druidkę, dzielnie dotrzymywała kroku z zaciśniętymi wargami i ręką na kosturze. A Burek Złotnicki skakał niezgrabnie obok.

Pamięć bez wspomnień jak żar bez ciepła
kolor bez barwy
dźwięk bez tonu
twarz bez wyrazu
stopiony śnieg
zbłądzony wiatr
i sucha krew

Dokąd i którędy na drodze bez początku
bez końca bez miejsca na początek końca
na końcu świata
dzisiaj
na skrzypiącym śniegu
z wiatrem we włosach
z wątpliwości uplotę sznur
i opasam nim wokół szyi
niech zaciśnie się strach
porwą domysły zdusi niewola
uschną wyrwane korzenie
wyzionie wczoraj zaśnie jutro
gwiazdnica pospolita kiełkuje pod śniegiem

Stanęli pod lasem nim zdążył zmarznąć, a potem, miedzy drzewami, oglądali obwarczaną przez psa, w ciszy zastygłej pod śniegiem kniei, chatę Smolarza. On chciał od razu wracać, ona obserwować. Na szczęście, nie wiadomo czyje, nic nie zmąciło żadnym wydarzeniem ich widoku, więc on z ulgą, ona grunt, że również, wrócili do wsi.
A Złotnica dalej stała taką, jaką ją zostawili. Bez chłopów, co na bestię wyprawili się na cmentarz. Zostało więc opowiedzenie o tym, gdzie zaprowadziły ślady czarownicy, a tymczasem czekanie na powrót reszty wiejskiej milicji oraz ogrzanie przy kominku przemoczonych nóg, zmarzniętych uszu i zaschniętych gardeł.



 
__________________
"Lust for Life" Iggy Pop
'S'all good, man Jimmy McGill

Ostatnio edytowane przez Campo Viejo : 06-02-2016 o 07:31.
Campo Viejo jest offline  
Stary 09-02-2016, 12:35   #80
 
Sekal's Avatar
 
Reputacja: 1 Sekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputacjęSekal ma wspaniałą reputację
Brak zainteresowania zniknięciem Jitki mógł być spowodowany wieloma czynnikami. Młoda szlachcianka dzieckiem już nie była, a Ohlava nie wyglądała na taką, co się o córkę szczególnie martwi. Może to też był jeden z powodów, dla których dziewczyna nie chciała opowiadać o tajnym przejściu nikomu ze swojej rodziny. Tak czy inaczej, szybko zniknęła na górze, wcześniej obiecując Loli, że poszuka kluczy do tych zamkniętych drzwi. Powiedziała to z takim przekonaniem, jakby była pewna, że gdzieś je znajdzie. Pozostali Hrupowie także niedługo po powrocie dziewczyn z podziemnej eskapady, udali się do swoich komnat. Inni ludzi byli zajęci opatrywaniem ran, naprawianiem wsi lub cierpieniem wskutek odniesionych obrażeń.
Na tę noc najlepiej było odpocząć zanim podejmie się dalsze kroki.

Dzień, który nadszedł, nie przyniósł spokoju. Hrupowie pojawili się na chwilę, kiedy to Sobeslav podjął decyzję o zebraniu ludzi i ruszeniu na cmentarz. Przez chwilę trwała tam dysputa z druidką Machą, która twierdziła, że prawdziwe zagrożenie czai się gdzie indziej - być może nawet miała rację, ale ludzie chcieli mieć jakieś namacalne, choćby niewielkie zwycięstwo. Większość mogących dźwigać i wymachiwać bronią mężczyzn zebrała się więc i ruszyła ubić stworzenie nękające wieś. Zemścić się za zmarłego kowala i kilku innych poległych w ostatnich dniach. Zemsta to potężny bodziec.

Złotnica na dwie lub trzy godziny pogrążyła się w spokoju i ciszy. Hrabina nie wychodziła ze swoich komnat, a Jitka rozkładała bezradnie ramiona, próbując lawirować pomiędzy matką i służącymi i jednocześnie szukać. Dziewczynie bardzo zależało na rozwiązaniu tej tajemnicy, niczym na czymś mogącym zdecydować o życiu i śmierci. Pytanie czyim życiu i śmierci.




Wiatr rozganiał chmury. Oślepiające promienie słońca, które przebijały się do Złotnicy, były wytchnieniem od ponurego świata ostatnich tygodni, kiedy to najpierw deszcz, a potem śnieg nieustannie nękały okolicę. Nie zrobiło się jeszcze cieplej, ale ta zmiana mogła dawać nadzieję na roztopy. Dla przyjezdnych oznaczać mogłoby to ucieczkę w bezpieczniejsze rejony świata. Rozpogodzenie zgrało się z powrotem ludzi z wyprawy na cmentarz. Radość kontrastowała tam z obawą. Starszego ze strażników wiejskich przyniesiono martwego. Tego samego, który krzywił się przy bramie, kiedy przekraczali ją po raz pierwszy, prawie trzy dni temu. Co więcej, Sobeslav też został ranny i zaniesiono go natychmiast do dworku, gdzie zabrali Ozę i zamknęli się w komnatach, nie prosząc o pomoc Machy.

- To było tak, że wrzucilim co się dało do grobowca, gdzie ślady prowadziły. Oliwę, pochodnie, smoły żeśmy nalali - z podekscytowaniem opowiadał w karczmie młody Kłosek, który także uczestniczył w wyprawie. Druidka i elf siedzieli tu już prawie dzwon po powrocie z własnego rekonesansu. Pojawiła się też Lola oraz śniada para, która najwidoczniej nie znalazła chętnych do natychmiastowej ucieczki ze wsi. Dołączył Jan z dwójką swoich zbrojnych, jednym kulejącym, drugim z opatrunkiem na ramieniu jak również dwóch markotnych krasnoludów. Trochę miejscowych zebrało się szybko, młoda Słomkowa nalewała trunków drżącymi dłońmi. Radość z zabicia stwora była jedynie pozorna. - A ile krwi tam było! I wnętrzności, na postumencie je układał. Mało nie zwróciłem całego śniadania, a widzielim to przy słabym świetle i z daleka! Na szczęście u nas grobowce nieduże, jak płonąć zaczęło tośmy go wypłoszyli. Rzucił się w wyjście nie wiadomo skąd, tylko krzyk żeśmy usłyszeli. Capnął pana Sobeslava i starego zanim się obejrzeliśmy. To wyglądało, jakby na pana Hrupa specjalnie się rzucił, ale stary go zasłonił - chłopak wykonał gwałtowny ruch ręką, dla podkreślenia swoich słów. - A potem się rozpadł w proch na słońcu. Puch! I go nie było - wzdrygnął się Kłosek. - Paskudna bestyja to była, dobrze, żeśmy ją ubili!

Młody, wychowany na wsi chłopak mógł się ekscytować zabiciem poczwary, którą to co poniektórzy po cichu "wąpierzem" nazywali, ale byli tu też tacy, którzy wiedzieli, że to nie wszystko. Że gdzieś niedaleko jest znacznie większe zagrożenie, dziwnym trafem przez dwie trzecie Hrupów niemalże… zignorowane. Okazało się, że nie tylko Macha i Katal uważali to wydarzenie za dziwne. Jan Utrata przysiadł się do ich stolika, a po chwili zrobili to też przedstawiciele niskiej, solidnej rasy. Mars na czole Vimmego sugerował namysł lub zmartwienie, ale to szlachcic się odezwał.
- Polazłem z tym Sobeslavem, aby coś się dowiedzieć. Wody nabiera usta - westchnął szlachcic. W przeciwieństwie do mieszkańców Złotnicy mężczyzna bywał przynajmniej w niedalekich miastach. - Teraz zamknęli się na górze we dworku, planując noc przeczekać tak jak poprzednią. Głowy przyjdzie nam tu położyć jak dalej tak pójdzie. Zaczynam się zastanawiać, czy taki nie jest plan - potarł czoło w nerwowym geście. - Czego się dowiedzieliście? Słyszałem, że wysłał was na zwiady.

Drzwi karczmy otworzyły się gwałtownie i wpadła przez nie podekscytowana Jitka. Przysiadła się do siedzącej niedaleko elfa i druidki Loli, szepcząc do niej podekscytowanym tonem.
- Znalazłam jeden klucz! - pokazała pod stołem. Pokryty zdobieniami, duży i skomplikowany faktycznie nie mógł być tutejszym wytworem. - Nie wiem gdzie jest drugi, a teraz nie mogę szukać. Może mogłybyśmy kogoś wtajemniczyć, może udałoby się sforsować ten drugi zamek?

 
Sekal jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:27.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172