27-01-2016, 12:50 | #121 |
Reputacja: 1 | Poranek zastał Hassana tak jak zastała go noc. Czyli samotnie. Nymph wyraźnie coś gryzło i nie miała najmniejszej ochoty rozmawiać. Cóż, przeżyje to o ile jego towarzyszka nadal będzie wykonywać swoją robotę i trzymać go z dala od szkody. Co prawda liczył na to by się z nią rozmówić, ale skoro się nie dało... Przynajmniej ostatnie śniadanie było zjadliwe i smaczne. Nie wiedział kto gotował, ale ta osoba znała się na rzeczy. Może nie tak jak tam w przeszłości, w zajeździe, ale jedzenie było dobre. Dość by pozostawić uczucie sytości i zadowolenia. Czegóż chcieć więcej? Kiedy pojawiła się Margh kapłan tylko się delikatnie uśmiechnął. Co prawda, wyglądała inaczej, ale i tak rozpoznał w niej tą akolitkę z którą dane mu było rozmawiać wcześniej tej nocy. Oren przepadła, Riv zniszczyła swoje ciało w pokazie mocy, a teraz trzecia duszyczka miała im towarzyszyć. Ot, kolejna z wielu drobnych niespodzianek. Droga do piasków minęła mu w ciszy i kontemplacji, lecz dopiero na miejscu kiedy stanęła na ich drodze piaszczysta armia, Odwieczni wiedzą czego, zabrał głos widząc jak Twem próbuje pokojowego rozwiązania Hassan rozważał przemówić. Szkopuł jednak był taki, że był z lekka zniechęcony takim próbom. Nie raz czy dwa już przemawianie do jawnie, mniej lub bardziej, agresywnej komitywy spalało na panewce. Dłoń zacisnął mocniej na swoim podróżnym kiju. Szykował się mentalnie do bitwy, bo kto mając przewagę liczebną, zrezygnowałby z łatwego łupu?
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! |
28-01-2016, 11:13 | #122 |
Reputacja: 1 | - Odsuń się Wybrany. - Stanowczy głos należący do Margh był jedyną odpowiedzią jaka nadeszła. Armia zamaskowanych istot nawet nie drgnęła słysząc jego słowa. Nie wykonali także żadnego ruchu, ani też żaden głos nie wydobył się z ich ust. Litwor bez większego trudu wyłapał magię, która od nich biła. Czy jednak to ich przeciwnicy nią władali, czy też magia ich stworzyła - tego musiał się sam domyślić. Ulria, która stała u jego boku nie wydawała się szczególnie zaniepokojona. Podobnie zachowywała się Nymph, która wraz z pojawieniem się postaci zajęła miejsce obok czarodziejki ziemi. Wyraźnie nie wykazywała chęci by znaleźć się gdziekolwiek indziej, a już w szczególności przy boku Hassana. Oren wraz z Kredem zostali bezceremonialnie zepchnięci do tyłu przez nowego towarzyszą inżyniera. Neter nie zamierzał najwyraźniej ryzykować zdrowiem czy życiem obojga. Sam z kolei wyszedł nieco przed pozostałych, jednak nie na tyle co Twem. - Posłuchaj pani - doradził wybrańcowi i mimo iż słowa te wypowiedziane zostały we względnie neutralny sposób to i tak jakimś cudem zabrzmiała w nich pogarda. Widocznie człowiek ów nawet chcąc, nie był w stanie być uprzejmym. W międzyczasie Margh wyminęła drużynę, kierując się wprost na armię nieruchomych postaci. - Nie mam na to czasu. - Oświadczyła nie zatrzymując się i wchodząc w ich szeregi. Dosłownie. Żaden się nie poruszył, a jednak Moc krainy jakoś przez nich przeszła. Gdy jednak Tenaris spróbowała tego samego, została odepchnięta, a na jej sukni wykwitła szkarłatna plama. To, że na wampirzycy większego wrażenia ów pokaz mocy nie zrobił było jednym. Drugim zaś był wyraźny przekaz. Przeciwnik nie miał najmniejszego zamiaru przepuścić ich dobrowolnie.
__________________ “Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.” |
31-01-2016, 02:31 | #123 |
Reputacja: 1 | Wyczyn Marg mógł być możliwy dla niej, ale najwyraźniej tylko dla niej. Skoro była jedną z wcieleń krainy, czy może raczej jedną ze współtwórczyń, postanowił dać jej pole do popisu. Miała chyba przecież jakiś plan i wiedziała, że reszta również musi się przedrzeć przez dziwne postaci. Dał jej czas. Miał zamiar być rozrzutny i dać jej nawet dobrych kilka minut, zanim sam ruszy spróbować się przebić. Póki co jednak czekał jedynie z obnażonym mieczem obok Ulrii.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |
31-01-2016, 19:56 | #124 |
Reputacja: 1 | Hassan przyglądał się całemu zajściu. Cóż, co było łatwe dla Mocy, nie koniecznie było takie dla mniej lub bardziej żywych i oddychających. Nadal nie pojmował jakim cudem Margh przeszła przez zabandażowaną armię, ale nie to było jego zmartwieniem. Zmartwieniem był fakt, że Tenaris nie podołała w tym samym osiągnięciu co Moc. Byli na granicy z piaskami, a tam żadna magia ponoć nie działa, więc raczej istoty nie były iluzją. Westchnął cicho, poirytowany, mocniej zaciskając dłoń na kosturze. To nie miało sensu. Może podejście do zagrożenia z pełnią władzy i oznajmieniem, że "nie ma się na to czasu" było kluczem? Może, ale nie był na tyle szalony by pójść i spróbować. Jakoś nie widział tego w praktyce i zbyt mocno lubił swoją krew by się z nią rozstawać. Szczególnie po tym jak stracił wiele ze swoich mocy.
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! |
02-02-2016, 20:49 | #125 |
Administrator Reputacja: 1 | Twem nie do końca uwierzył własnym oczom - Tenaris oberwała, a on nie miał pojęcia, jak to się stało. Co prawda wampirzyca nie wyglądała na zbyt przejętą tym faktem, lecz Twem poczuł się niemile zaskoczony. - Tenaris? - Zbliżył się nieco w stronę wampirzycy. - Nic ci nie jest? Jak to zrobili? - Bez wątpienia bywało już lepiej - odpowiedziała, mierząc stojących przeciwników niezbyt przyjaznym spojrzeniem. - Jak to zrobili? - Twem powtórzył zadane wcześniej pytanie. - Nie zauważyłem... - przyznał się. - Oni nic nie zrobili. Są tylko na pokaz - odparła, wycofując się jednak nieco. - Możemy poczekać lub spróbować ich obejść. Ewentualnie… - Przerwała, zastanawiając się nad czymś. - Poszczuj ich psem - zaproponowała. - Margh obiecała... - Twem spojrzał na stojących nieruchomo przeciwników, potem na Nivio. Podniósł z ziemi kamień i rzucił w jednego z przeciwników. Kamień, zamiast trafić tamtego w pierś, przeleciał na wylot. - Jeśli to iluzja, to kto cię zranił? - spytał Twem. - Nivio, aport! - polecił, wskazując kierunek, gdzie wylądował kamień. Pies popędził w stronę milczących postaci, bez problemu przeniknął przez ich szereg... ale nie wrócił. - Nivio! - zawołał Twem. - Nivio! Odpowiedziała mu cisza. Twem zgrzytnął zębami. Jego czworonożny przyjaciel zniknął, a on nie wiedział, jak i dlaczego. - Jakoś nigdy go nie polubiłam - stwierdziła wampirzyca, odwracając się do Twema z uśmiechem na ustach. - Paskuda - mruknął Twem. - Ale nie odpowiedziałaś mi wcześniej na pytanie - dodał. - Odpowiedź wydaje mi się oczywista, po co więc odpowiadać? - zapytała, po czym westchnęła. - Potwierdźmy więc moją tezę - oświadczyła, ponownie ruszając w stronę przeciwników… i ponownie otrzymując niewidoczny cios, tym razem z pewnością mocniejszy bowiem wyraźnie się zachwiała. - Zrozumiałam… - warknęła w ich stronę, wycofując się. - Widać jestem zbyt tępy. On mógł przejść, a ty nie. Czyli teraz ja powinienem spróbować. - Za kogo ty mnie masz - prychnęła, jednak widać było iż zła nie jest, a raczej rozbawiona. - Ulrio? Kobieta, do której się zwróciła spojrzała na nią niezbyt chętnie. - Takie już moje szczęście… - mruknęła. - Och przestańcie się wygłupiać - prychnięcie Nymph zdecydowanie wesołe nie było. - To przecież proste. Ona nie może przejść, pozostali mogą. Ci co przeszli, nie mogą z kolei wrócić. Popieram Margh. Nie mam na to czasu - co mówiąc ruszyła w stronę “przeciwników” i jak Moc i pies przed nią, przeszła. - Do zobaczenia zatem. - Twem skinął głową wampirzycy. Chwycił uzdę wierzchowca, po czym ruszył za Nymph. - Trzymam cię za słowo - odparła pogodnie Tenaris. Twem bez problemów dotarł do iluzorycznych figur, stanowiących barierę między nimi a Piaskami. Zrobił krok do przodu i poczuł, jakby przekraczał chłodniejszą nieco od otoczenia kurtynę wodną. Pozbawioną wilgoci. |
03-02-2016, 09:56 | #126 |
Reputacja: 1 | Ludzie po kolei przechodzili i Hassan coraz bardziej dochodził do wniosku, że wszystko to to iluzja, a to co ich raniło to była blokada rezonująca z nastawieniem przekraczającego. Teraz był pewny swego. Nie miał czasu i nagliło go by przejść na drugą stronę. Po prostu nie miał czasu. - Nie mam na to czasu. - stwierdził, spiął konia i ruszył w kierunku tajemniczej armii. Nie miał czasu na zabawy i opóźnienia. Trzeba było przejść, teraz, natychmiast.
__________________ Rozmowy przy kawie są mhroczne... dlatego niektórzy rozjaśniają je mlekiem! |
03-02-2016, 18:20 | #127 |
Reputacja: 1 | Trzymanie się z tyłu nie przeszkadzało jakoś szczególnie Kredowi. Dopóki w ten sposób Oren była lepiej chroniona, a on nie był na czole wydarzeń, w których mógł popełnić jakieś kolejne głupstwo, taki stan rzeczy mu odpowiadał. Co prawda nie podobało mu się to, że jego nowy Towarzysz traktuje Kreda jak dziecko, które trzeba trzymać z dala od ognia. Inżynier starał się jednak nie zwracać na niego większej uwagi. Dopóki miał swoją ukochaną u boku, to właśnie jej oddawał każdy skrawek swojego zainteresowania. Piaskowe widma okazały się nie być zagrożeniem dla ich wyprawy. Jak kilkoro jej członków zdążyło to już udowodnić, przez groźnie wyglądających napastników można było przejść jak przez widmo. No, przynajmniej większość z nich to potrafiła. Windath ponaglił Netera wzrokiem, a sam postąpił z Oren kilka kroków w stronę przeszkody, ciągnąc za sobą ich wierzchowce. Zatrzymał się jednak obok Tenaris. Nie wiedział, dlaczego nie mogła kontynuować z nimi podróży. Nie martwił się jednak o to. Zostając tutaj była prawdopodobnie bezpieczniejsza od nich. - Tenaris - zwrócił się do niej, uchylając szal, który chronił go przed burzą piaskową. - Wróć do świątyni Tahary. Tam będziesz bezpieczna. - W jego głosie można było wyłapać prawdziwą troskę. Bądź co bądź swoje zawdzięczał wampirzycy i już dawno przestał jej źle życzyć. - Niedługo wrócimy. Jeszcze zdążysz się nacieszyć widokiem pary młodej, którą stworzyłaś - powiedział, puszczając jej oczko. - Bądź zdrów, przyjaciółko. Zaopiekujemy się twoim Wybrańcem. - To powiedziawszy, spojrzał na Oren i uśmiechnął się do niej. - Nie traćmy czasu, ukochana. Mamy Filar do odwiedzenia - powiedział do swej małżonki. Wziąwszy ją za rękę, poprowadził ku niewiadomemu. |
04-02-2016, 10:56 | #128 |
Reputacja: 1 | Przekroczenie bariery dla każdego wyglądało i niosło ze sobą takie same wrażenia. To, że ich oczy widziały i przekazywały do umysłu, że wchodzą w ludzi, sprawiało zamęt w myślach. Chłód nieco ów zamęt stabilizował, jak i tak, gdy już mieli za sobą ów etap, czuli się nieswojo. Bariera z drugiej strony wyglądała inaczej niż to, co widzieli przed przekroczeniem granicy. Zwał pyłu i piasku sięgał nieba, zdając się być gotowy do tego by w każdej chwili runąć na nich, pogrążając na zawsze. Margh nie wyglądała na zadowoloną, zmuszona do czekania na nich. - Oczekiwałam czegoś więcej po wybrańcach - oświadczyła surowo. - Dzieci trzeba za rączkę prowadzić, wy dziećmi nie jesteście. Najwyraźniej zbytnio wam tą drogę ułatwiono - spojrzała na Oren, karcącym wzrokiem i pokręciła głową. Nivio, który siedział posłusznie u nóg Mocy, na jej znak wstał i podbiegł do swojego pana, merdając wesoło ogonem. Margh nie skomentowała braku Tenaris i nie dając im czasu na dojście do siebie, ruszyła przodem. ***** Same Piaski dalekie były od zachęcania do podróży przez ich terytorium. Ponury krajobraz ozdobiony nagimi skałami, sterczącymi w niebo niczym pace, wskazujące winnych, lub błagające o litość, nie nastrajał do pozytywnych myśli. Było to cmentarzysko, będące jednoczesnym monumentem ukazującym niszczycielską stronę mocy Odwiecznych, którzy władali tą krainą. Czuło się tu ich gniew i niemoc tych, którzy nieopacznie stanęli na jego drodze. Wiatr unoszący drobinki piasku, głosił jękliwą skargę pełną setek głosów, które nie mogły same jej wypowiedzieć. Ich dusze zapewne odrodzić się zdążyły po wielokroć, jednak żal pozostał zamknięty w tym miejscu, wżarty w podłoże. Nawet powietrze zdawało się być nim przesycone, wtłaczając go z każdym oddechem do płuc wybrańców. ***** Droga trwała dwa dni. Pod koniec drugiego, dotarli do ruin świątyni. Ta, kiedyś z pewnością majestatyczna budowla, ugięła się pod wpływem czasu i martwoty, która panowała na Piaskach. Wciąż jednak dostrzec można było piękno, jakim kiedyś musiała się szczycić. Otaczające ją skaliste wzniesienia i pozostałości miasta, tylko podkreślały upór tej budowli, by trwać wbrew wszystkim i wszystkiemu. Wrota, które wciąż zachowały swój wygląd i utrzymywały się uparcie na zawiasach, były zamknięte na głucho.
__________________ “Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.” |
04-02-2016, 22:07 | #129 |
Administrator Reputacja: 1 | Przejście się udało, ku niekłamanej radości Twema. Radość ta jednak wnet przygasła - nie tylko za barierą pozostała Tenaris (co Twem uznał za krzyczącą niesprawiedliwość, jako że inni Towarzysze przeszli), ale i okolica nie zachęcała do spacerów. Piaski bardziej przypominały nocny koszmar, niż przyjemną plażę i Twem miał wrażenie, że gdyby do tego krajobrazu dodać jeszcze zgaszone przez Riv słońce, nie byłoby najmniejszej nawet szansy na przetrwanie tutaj choćby jednej godziny. Wyjący wiatr, swym wyciem przypominający płacz setek dusz, których posiadacze mieli pecha i znaleźli się tutaj, gdy w krainę Darkara uderzył gniew Odwiecznych, oraz tych, co z głupoty lub chęci zdobycia zakazanej wiedzy, która gdzieś tu mogła się kryć, wkroczyli na tereny Piasków. Jak się w końcu okazało, sterczące tu i ówdzie skały nie były jedyną rzeczą, która wyrastała ponad poruszane wiatrem piaski. Potężna i piękna świątynia stanowiła kiedyś serce tej krainy. Tak przynajmniej sądził Twem, nie miał jednak kogo spytać. Tenaris pozostała na granicy Piasków, a Margh nie wyglądała na chętna do udzielania informacji. No i, w gruncie rzeczy, to chyba nie było ważne. Ważne było to, co czekało na nich w środku. - Z kim będziemy mieli przyjemność spotkać się tym razem? - spytał, spoglądając na Margh, będącą (według niego) najlepiej poinformowaną osobą. Odpowiedzi jednak nie otrzymał. Czego, w gruncie rzeczy, się spodziewał. Podszedł do drzwi, które zdawały się być bardziej odporne na wpływ czasu, wiatru i piasku niż cokolwiek znajdującego się dokoła. Twem mógłby się założyć, że nawet gdyby mury świątyni obróciły się w pył, to drzwi by stały i stały. Klamki przy drzwiach nie było. Kołatki również. Pozostawało rozwalić zawiasy. Albo pchnąć, co Twem, ostrożnie, uczynił. |
05-02-2016, 23:27 | #130 |
Reputacja: 1 | Magiczkom łatwo było mówić. Raz że zdawały się wiedzieć o wiele za dużo, to jeszcze na dodatek były w stanie przejrzeć magię. Dla Litwora armia zdawała się być realna, ale skoro reszta przechodziła, to i on wreszcie wzruszył ramionami. Wskoczył na puszka, popędził go i wskoczyli razem w zwarte szeregi niczym przy szarży. Uczucie przejścia przez barierę było dziwne. Z jednej strony zdawało mu się że zapada się w tłum, a jednocześnie wiedział, że to tylko złudzenie. Jednak gdy spojrzał w tył, złudzenie zaczynało nabierać dużo więcej sensu. Zwłaszcza armia piaskowych ludzi. Gdy Margh zaczęła marudzić, uniósł jedynie brew i wymruczał pod nosem. - No, pięknie, popas na sen to nie problem, a poczekać kilka chwil, bo chce się być ostrożnym i nie dać się zabić po drodze, to już niedobrze. - Wywrócił oczyma, ale jedynie poklepał Puszka po karku i ruszył za resztą. Okolica robiła wrażenie, dość ponure, nienaturalne, ale jednak wrażenie. Nie tylko dzięki bezkresowi piasku. Zawodzenie wiatru i brak słońca wcale nie pomagały. Musiał jednak przyznać, że cokolwiek tu się stało, cieszył się, że stało się długo przed jego narodzinami. Mimo to parł naprzód, wraz ze wszystkimi. Ku kolejnemu filarowi, może ku zgubie. Chociaż w to ostatnie wątpił. Mimo utyskiwań Margh. Podróżował w ciszy, odzywając się jedynie czasem do swojego marnola, uspokajając go. Gdy dotarli do ruin, zeskoczył z grzbietu swojego wiernego wierzchowca i z mieczem w dłoni ruszył za Twemem.
__________________ Wzory światła i ciemności pośród pajęczyny z kości... |