Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 03-05-2016, 15:32   #221
 
Grave Witch's Avatar
 
Reputacja: 1 Grave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputacjęGrave Witch ma wspaniałą reputację

- I tak oto zginęła Sontia, Królowa Nekromantka - kontynuował starzec, spoglądając na twarze zebranych przy ognisku podróżnych. Noc była ciepła, pogodna. Otaczający ich las szumiał cicho, poruszany podmuchami lekkiego wiatru. Pohukiwanie sów rozbrzmiewało od czasu do czasu, łącząc się z trzaskiem pożeranego przez ogień drewna. Ci, którzy zebrali się na tej niewielkiej przestrzeni, którą stanowiło zakole przy popularnym trakcie wiodącym z Naser do Anter, korzystali z obecności barda, by umilić sobie chwile przed złożeniem głowy na posłaniu. Za dwa dni miał się odbyć targ w Naser i karczmy przydrożne pękały w szwach. Ci, którzy mieli szczęście lądowali w stajniach. Ci, którym ono nie dopisało, kończyli w miejscach takich jak to. Tej nocy jednak nikt nie narzekał, bowiem trafiła im się nie lada gratka. Oto sam Tanus Złotousty zatrzymał się przy ogniu i poprosił o miejsce na nocleg. Nieczęsto się zdarzało by bard tego pokroju decydował się na nocleg pod gołym niebem. W najgorszym nawet przypadku liczyć mógł na kąt w stajni, i to bynajmniej nie ten najgorszy.

Tanus milczał jeszcze przez dłuższą chwilę. Tkanie opowieści było sztuką. Było niczym pieszczoty kochanki, które przynieść mogły zarówno przyjemność jak i ból. Nieodpowiednio pokierowane napięcie mogło w jednej chwili zrujnować całą pracę, pozostawiając po sobie zwód i niesmak. Pomimo tego ryzyka i czasu, jaki musiał poświęcić by jego opowieść ożyła w umysłach słuchaczy, kochał swoją sztukę. I nawet gdy tłum trafiał się bardziej wybredny niż zwykle, gdy padały wątpliwości co do jego talentu czy nawet był on wyśmiewany, ta iskra tliła się w nim pozwalając iść dalej przez życie, otoczonym tkanymi obrazami. Dzięki nim nigdy nie był sam. Otaczały go niczym duchy, zjawy które szepczą do ucha, kierują jego ustami, zmieniają tembr głosu. Poddawał się im bowiem pokładał w nich pełną wiarę, i tak jak teraz, wznowił swą opowieść dopiero gdy poczuł, że nadszedł czas.
- Zamek oczyszczono z tego, co zwycięzcy uznali za właściwe by przetrwać ogniową próbę artefaktu, którą zaplanowała królowa Glynne. Nikt się nie sprzeciwił temu, by zniszczyć plugawą budowlę. Zło, które zostało tu wyrządzone wymagało tego, by zmazać je z powierzchni ziemi.

Tak też się stało. Moc Denary wypełniła tą, która okazała się być godną by ją posiąść. Królowa kapłanka nie potrzebowała lekcji. Korona sama wykazała ochotę ku temu, by zostać wykorzystaną we właściwy sposób. Życiodajna woda okazała się jednak być siłą trudną do kierowania. Fale, które uniosły się na wezwanie Glynne, uderzyły w zamek z siłą, która omal nie zatopiła całej wyspy. Także i statek, z którego pokładu odbywał się ów pokaz, o mały włos nie stałby się ofiarą artefaktu. Wzburzone morze rozszalało się na dobre i zajęło królowej ponad dwie godziny by je uspokoić. Ile statków w tym czasie zatonęło? Ilu ludzi zginęło? Tego nikt nie mógł wiedzieć. Merinsel, co zapewne było w tamtej chwili najmądrzejszym wyborem, nie odezwał się ani słowem. Jego spokojna aura pozwoliła złagodzić szok wywołany mocą, której Glynne stała się nosicielką.
Odpływając zostawili za sobą nie tylko ruiny zamku. Część ich drużyny uznała za właściwe pozostać na Lust. Aolin, której przeobrażenie sprawiło ból aniołowi. Numina wraz z Amirem, którzy zdecydowali się pozostać na wyspie z sobie tylko wiadomych powodów. Wreszcie i ten, za którym nikt tęsknić nie miał. Nie, żeby to Nichaela w jakikolwiek sposób obeszło. Miał na swej głowie większy problem, niż zdanie osób trzecich.

Ciało Fei Li zostało pochowane zgodnie ze zwyczajem pirackiej braci. Sena zajęła się przygotowaniem ceremonii, która miała uwiecznić w pamięci wszystkich czyny, których mnich się dopuścił. Jego szlachetność i męstwo. Nie wątpili w to, że jego dusza odrodzi się kiedyś i będzie kontynuować ścieżkę, którą podążał. Nikt bowiem tak naprawdę nie umierał. Odchodzili jedynie by spocząć, nim bogowie podejmą decyzję o tym, by z owego spoczynku ich zbudzić. Fei stał się kolejnym kwiatem Ogrodów Tahary. Powrócił tam, skąd dusza jego przybyła by wniknąć w ciało, które powoli zanurzało się w odmęty Cichych Wód.


Kolejne dni minęły w gorączkowej atmosferze przygotowań do ślubu. Jeżeli Glynne myślała, że uda się jej uciec przed Eris, to wkrótce zmuszona została do porzucenia jakiejkolwiek nadziei na sukces. Kapłanka Oren zdawała się być wszędzie i zawsze, niczym upierdliwy komar, który nie daje żyć, próbując wyssać ostatnią kropelkę krwi. Anioł nie był w tym przypadku zbyt wielką pomocą. Po tym co stało się z Aolin, Merinsel zamknął się w sobie, wyraźnie oddalając od swej wybranki. Kolejna rana na sercu byłego kapłana, potrzebowała czasu by przestać boleć. Potrzebowała także zajęcia, którego to bez wątpienia dostarczyła mu Dzwonek. Moonria, po tym jak wyraziła zgodę na zostanie świadkiem, zdawała się nie odstępować skrzydlatego. Daske spoglądał na ową nagłą zażyłość z lekkim, nieco kpiącym uśmieszkiem. Dość często przy tym jego dłoń wędrowała do ozdoby, którą zabrał z zamku. Srebrny łańcuszek z tkwiącym na nim amuletem, zdawał się wprawiać wojownika w iście szampański nastrój. Na pytania jednak nie odpowiadał, zbywając je zwyczajowymi, niezbyt przyjemnymi odzywkami.
Silyen oraz Litwor, na szczęście, pozostawali nieco z boku szaleństwa, które wtargnęło na spokojny do tej pory, pokład. Sena z radością przyjęła podarunek, jaki otrzymała od Łowcy i nie miała nic przeciwko sprawdzeniu przyniesionych przez niego przedmiotów. Jak się szybko okazało, część z nich stanowiła potężne artefakty czarnej magii. Aigam dowiedział się nieco więcej o Kare-Nus, który to sztylet był siedliskiem potężnej klątwy i ducha, który wraz z nią złączony, opanowywał umysł i ciało każdego, kto dotknął ostrza. Przykładem była Aolin, której los zdawał się być przesądzony. Wiedźma ostrzegła także, że po śmierci nosiciela, klątwa powróci do sztyletu i szukać zacznie kolejnego nosiciela. Póki jednak demonica żyła, było to nad wyraz dobrze wykonane ostrze, które z pewnością mogło się przydać. Pozostałe, jak chociażby płaszcz cieni, zostały wyssane z większości magii. To, że część z niej mogła kiedyś powrócić, mogło zarówno cieszyć, jak i budzić obawę. Miecz i halabarda także nie miały mocy, jednak wedle słów niewidomej, gdyby ją odzyskały, byłyby w stanie wydzierać dusze z ciał tych, których krwi skosztują. Sena wyjaśniła, że magia, która je kiedyś wypełniała, była tą, którą określano jako plugawą wysokiego stopnia. Na pytanie gdzie teraz się znajdowała, odpowiedź była bardzo krótka
- W Aolin.


Wreszcie, po licznych mękach, prośbach, groźbach i działaniu wszystkim na nerwy, Eris oświadczyła, że wszystko jest gotowe i wyznaczyła czas zaślubin na kolejny poranek. Nie dało się ukryć faktu, że wielu było takich, którzy w tejże chwili westchnęli z ulgą. Kapłanka Oren potrafiła być osóbką nad wyraz uzdolnioną w kwestii dostawania dokładnie tego co chciała, a jej sposoby nie zawsze należały do delikatnych. Glynne bez wątpienia mogła ów fakt potwierdzić. Tym bardziej, że elfka uparcie trzymała ją w niewiedzy, odmawiając udzielenia jakichkolwiek informacji na temat sukni, dodatków, czy chociażby tego, czy kapłance będzie wolno mieć miecz przy sobie.
- Niczym się nie przejmuj - odpowiadała na każde z tych i innych pytań. - Wszystkim się zajmę. Zobaczysz, spodoba ci się.

Bez wątpienia należało rzec, że się zajęła. W dzień mający przypieczętować związek jej i Merinsela, Glynne została obudzona o świcie. Jako królowa zajęła kajutę Seny i to do niej właśnie wniesiono suknię, którą kapłanka miała założyć, a którą widziała po raz pierwszy.



Czy kreacja przypadła jej do gustu, czy też nie, wyboru nie miała. Przy pomocy Eris i jednej z syren, które towarzyszyły kapłance Oren, została wykąpana, ubrana i uczesana. Na jej ramiona zarzucono błękitny płaszcz, a na szyi zapięto naszyjnik, który elfka znalazła w zamku nekromantki. Po krytycznym sprawdzeniu każdego detalu i zatwierdzeniu go przez Eris, Glynne, niczym porcelanowa lalka, została zaprowadzona na pokład, gdzie czekał już na nią Merinsel. Biała szata kapłańska i błękitny płaszcz współgrały ze strojem królowej, tworząc z nich nad wyraz pięknie wyglądającą parę. Na głowie anioła pysznił się diadem, oznaka królewskiego małżonka. Na twarzy zaś gościł łagodny uśmiech. Wyciągnął do niej dłoń i nie bacząc na sarkanie Eris, pocałował wśród wiwatów załogi. Niezbyt ciche
- To nie ten moment - które opuściło usta elfki, zostało całkiem zignorowane.

Na szczęście dla samej ceremonii i stanu nerwowego tej, która ją zorganizowała, reszta przebiegła już zgodnie z planem. Słowa przysięgi zostały wypowiedziane, na palcach obojga znalazły się pierścienie, namacalny dowód ich związku.



Błogosławieństwo Oren i Margh, które spoczęło na królewskiej parze, było odczuwalne dla wszystkich. Z niczym innym bowiem nie można było pomylić owych wiatrów mocy i wyraźnego słodko-piżmowego zapachu, jaki na krótką chwilę zdominował pokład. Trójca była z nimi i żaden śmiertelnik nie mógł temu zaprzeczyć. W razie czego, i gdyby ktoś go o to zapytał, Litwor mógł potwierdzić iż Moce maczały swe palce w przypieczętowaniu tego związku.




Do Aler dotarli późnym popołudniem. Jeżeli Glynne liczyła na ciche przemknięcie się do zamku, to spotkała ją nieprzyjemna niespodzianka. Zdawać się mogło iż całe miasto wyległo na ulice by ją powitać. Skąd wiedzieli? Cóż, sądząc po niewinnej minie Eris i lekkim, acz znaczącym uśmiechu na ustach Silyena, bez wątpienia para ta miała w tej kwestii co nieco do powiedzenia.

Obawy nowej królowej nie spełniły się, a przynajmniej nie wszystkie. Hasira nie wydawała się szczególnie zrozpaczona tym, że z władczyni stała się nagle doradczynią. Rzec było można iż wręcz jej ulżyło. Jak się później Glynne dowiedziała, młoda alezyjka znalazła dla siebie wybranka, którego rada nie zamierzała uznać. Teraz zaś, gdy ciężar korony nie spoczywał dłużej na jej głowie, mogła sama zadecydować o swoim życiu i spędzić je u boku tego, który jej pasował. W trakcie prywatnej rozmowy pogratulowała także Glynne jej pomysłu ze ślubem.

Dwa dni później odbyło się zebranie rady, na którym świadkowie owego wydarzenia złożyli swe oświadczenia. Nikt nie ośmielił się zanegować słów Dzwonka. Nie bez przyczyny zapewne skoro tuż za plecami małej stał Daske i morderczym spojrzeniem lustrował całą gromadę mędrców alezyjskich. Nieco dłużej potrwało przepytywanie Silyena, jednak i jego koneksje z królewskim rodem Erresumy, nie pozwalały na zbyt jawne wątpienie w prawdziwość jego słów. Ku uldze nowej królowej, Litwor nie został wezwany przed oblicze rady, podobnie jak Ksenocidia. No bo kto by tam słów ghula słuchał…
Nie żeby to ożywionej kobiecie przeszkadzało. Nagroda została jej wypłacona i to znacznie większa niż należało. Petorian wywiązał się z umowy, którą zawarł z Naresią. Co prawda mina jego do szczególnie zadowolonych nie należała, jednak pismo, które Numina ofiarowała Glynne na potwierdzenie zlecenia, miało jego podpis i bez wątpienia było autentyczne. Płacić zatem musiał i zapłacił. Jeszcze tego samego wieczoru, tuż po spotkaniu rady, opuścił on Aler tłumacząc się pilnymi sprawami, które wzywały go do domu. Sądząc po minie Daske, gdy wiadomość tą usłyszał, wiedział on to i owo o tych sprawach i bynajmniej nie psuły mu one humoru, a wręcz przeciwnie. Informacjami jednak nie zamierzał się dzielić, chociaż bez wątpienia Litwor mógł się domyślić tego i owego, jako że z całej grupy posiadał on nieco szerszą wiedzę. Jego zadanie nie dobiegło bowiem końca. Wciąż miał robotę do wykonania, podobnie jak mieli ją Dzwonek ze swoim opiekunem. Wkrótce też cała trójka zniknęła, ruszając dalej w drogę.
Ksenocidia zaś mogła swobodnie wyruszyć by poznać odpowiedzi na swoje pytania, zapewniona przez Merinsela, że zawsze będzie mile widzianym gościem.


Zanim jednak wszyscy się rozjechali, Moonria spełniła prośbę Glynne by znaleźć informacje dotyczące pochodzenia kapłanki. Informacje, które okazały się nie lada skandalem. Otóż, gdy powiewy mocy ucichły, a dziewczynka uchyliła powieki by spojrzeć w oczy królowej, wyjaśniło się dlaczego korona wybrała ją na swą nosicielkę. Tahari Mester, królowa matka, żona króla Kastora, wdała się w romans z królem San, ojcem obecnie panującego Orfusa. Owocem tego szaleństwa zmysłów stała się Glynne. Oddanie jej było warunkiem jaki Kastor postawił swej małżonce. Dla dobra obu królestw, mała została przekazana dalekim krewnym, którzy następnie oddali ją do zakonu Vess, by tam oddała swe życie walce i modłom i nie zagrażała stabilnej pozycji jaką cieszyły się oba rody królewskie. Bogowie jednak, w swej przewrotności, zdecydowali inaczej. Tak oto na tronie Alezii zasiadła kobieta, która mogła zarówno zniszczyć oba królestwa, jak i połączyć je w jedno.




Tanus odkaszlnął i upił łyk z bukłaka, który mu podano. Wino było dobre, przyjemnie chłodziło wyschnięte gardło i dodawało sił. Wciąż zapominał, że nie był już tym młodym człowiekiem, który swymi opowieściami wabił panny na uroczystej koronacji królowej Glynne. Na owe wspomnienie usta barda ułożyły się w pełen melancholi uśmiech. To były czasy… Muzyka, tańce, jedzenie będące tworem najlepszych kucharzy stolicy. Niemal mógł poczuć smak zjedzonych wtedy potraw i skradzionych pocałunków. Przez chwilę nawet udało się mu skraść uwagę Eris, która w rok później znana była w całej Alezii. O jej wędrówkach spisano już niejedną opowieść, ułożono setki pieśni i stawiano ją za wzór do naśladowania. Dla niego jednak zawsze była i jest tą elfką, która obdarzyła prostego barda chwilą swej uwagi. O ile było mu wiadomym przebywała teraz na dworze królewskim, wraz z Silyenem, który doskonaląc swą magię, stał się jednym z najpotężniejszych magów tworzenia jacy chodzili po Zaris. Wielu szeptało, że to przez jego udział w całym zamieszaniu zwanym później Pogromem Nekromantki. Tanus nie wierzył w te plotki, chociaż i on czasami się zastanawiał skąd ów elf posiadł taką moc.
- A co z tymi, co na Lust zostali? - Padło pytanie, bowiem pytania zawsze padały.
Bard spojrzał na dziecko, które je zadało. Była to młoda dziewczyna, która kryła swą twarz w cieniu kaptura. Brwi Złotoustego powędrowały w górę. Coś w jej wyglądzie mu nie pasowało. Gdy jednak podniosła głowę i spojrzała mu w oczy, uznał natychmiast, że musiało mu się coś przewidzieć. Wszak ta staruszka nie mogła być młodą dziewczyną. Późna pora i wino robiły widać swoje. A może to te cienie, które ogień rzucał…? Poczuł nagle jak zmęczenie plącze mu myśli i język. Jak jego własne twory szepczą, że czas najwyższy by spocząć, by odpłynąć w świat cudownych wizji. Ziewnął rozdzierająco i pokiwał głową i tak oto zakończył:
- Co zaś się tyczy Nichaela, jego wiernego druha i towarzyszących im Numiny i Aolin... Cóż, to już całkiem nowa opowieść, na inny czas, przy innym ognisku.


 
__________________
“Listen to the mustn'ts, child. Listen to the don'ts. Listen to the shouldn'ts, the impossibles, the won'ts. Listen to the never haves, then listen close to me... Anything can happen, child. Anything can be.”
Grave Witch jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172