Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 08-08-2009, 14:55   #491
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Jakie było zdumienie krasnoluda, gdy zobaczył, że zranioną postacią była nimfa. Eteryczna zjawa. Duszek lasów. Driada, którą wcześniej widział. A może nie...
Ciężko było rozpoznać w stu procentach.

Złapał ją rękoma i kolejne zdumienie wymalowało się na jego twarzy. Przepłynęła mu przez dłonie i ramiona jak woda przez sito.

- Cło si stało? Cło tło za kobita? - Kall'eh wskazał głową uciekającego upiora. Nimfa natomiast bezradnie pokręciła głową. Wskazała tam gdzie uciekła morderczyni i wskazała na swoją ranę. Krasnolud też spojrzał.
- Czemoj łona Ciebia siekneła nożem?
Nimfa bezradnie pokręciła głową, sama była w szoku. Chwyciła się dłońmi za serce, wyciągnęła ręce ku karłowi, jakby chciała cie objąć niczym swojego ukochanego.

Kall'eh pomyślał od razu o jakimś zawodzie miłosnym. Może obie nimfy - zakładając, że druga też nią była - się pokłóciły o jakiegoś faceta?

- Kim jasteś niwiasto? - Karzeł uważnie się przyglądał panience. Zauważył tyle, że to elfka i nimfa, duch. I kiedy wyciągnęła ku niemu ramiona zauważył, że ma piękną elficką bransoletę na ręce. Nie dowiedział się za dużo z jej słów. Ale nie dał za wygraną.

- Chowciaż imie zdradź, niewiasto. - próbuje złapać nimfę za rękę. Imienia nie zdradziła; niby coś mówi, porusza ustami, ale Kall'eh nic nie słyszy! Kiedy próbował złapać ją za rękę, jej ramię, jak mgła, wyśliznęło mu się, została mu w dłoni tylko widmowa bransoleta i o dziwo krasnolud trzyma ją na ręce choć jest tylko iluzją!

Zdziwienie kolejny raz wymalowało się na zarośniętej twarzy karła. Na klęczkach przyglądał się dziwnemu zjawisku jakim była mglista błyskotka. O ile można ją tak nazwać. Nimfa, driada, czy jak jej tam, zdawała się nic nie robić sobie z tego, że Kall'eh trzyma jej bransoletkę. Zatem karzeł spróbował nałożyć świecidełko lecz łapsko miał za grube. Spróbował następnie dotknąć nimfę tym mglistym przedmiotem. Nic. Nimfa się wygląda na zakłopotaną. Nie, zdziwioną. Gdzieś w korytarzach rozległ się odgłos, który mroził krew w żyłach.

To tyle jeśli chodzi o eksperymenty krasnoluda z elfickimi wyrobami. Zmarszczył brwi tworząc minę myśliciela, po czym wypalił z lekkim uradowaniem w głosie:
- Czy mom ciebia w jakyś sposób pomóc?
Nimfa rozejrzała się, znalazła na podłodze groty jakiś odłamek kości i podniosła go, podając krasnoludowi, mówiąc coś [mimo to Kall'eh nic nie słyszy] jakby chciała, żeby to zabrał. Wskazała ręką wokół, jakby chciała ogarnąć grotę, wskazała tam gdzie uciekł upiór i smętnie spuściła głowę.
Kall'eh też spuścił głowę, zastanawiał się. Wreszcie powiedział:
- Cło mom począć? - patrzył błagalnie na Nimfe zwracając szczególną uwagę na jej gestykulację.
[znowu chce żeby "zabrał kość".] Wskazuje na swoją ranę, zaciska pieść, jakby trzymała coś w dłoni i wykonuje ruch ręką jakby uderzała, czy wbijała coś. Wykonuje gest, jakby uderzała nożem, po czym wskazuje tam gdzie uciekł upiór. Wyciąga do ciebie ręce jak do ukochanego i wskazuje znów kość, tuli kość w ramionach i przytula ją czule do swojego serca.
- czy tło jest cuś wasznego?
[nimfa złożyła ręce jak do modlitwy]
- mom tło komuś łoddać? łukochanemu?
[po chwili zastanowienia kiwa potakująco głową]

Kall'eh nie wiedział co począć. Chciał pomóc z całego serca. Chciał... w tym momencie przed oczami pokazała mu się inna elfka. Nizzre. Osoba, która w sposób wręcz denerwujący dla Kall'eha próbowała pomóc komu się tylko dało. Teraz czuł to co mogła w takich sytuacjach czuć Nizzre. Być może, właśnie teraz przestał pawać do niej niechęcią. Być może stało się to już wcześniej - lecz teraz dopiero to zauważył. To, że przebywa w społeczeństwie brutalnym, jak na ogólne poglądy, to nie musi taki być.

Przyłożył prawą pięść do czoła i, dalej klęcząc na jednym kolanie, stuknął się prawą dłonią w pierś. W starym geście pozdrawiania i oddania czci.
- dlugich dniów i przyjemnych noców. - rzekł i ruszył w stronę odgłosów, które go niepokoiły.


Kall'eh biegnie ku wyjściu. Jak tylko zdąży walczyć ze zmorą, chce uderzyć go z całych sił z zaskoczenia.
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline  
Stary 09-08-2009, 22:16   #492
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Gate spojrzał na kostkę.
- Zadowolony? – Spytał, Deen niewinnie wzruszył ramionami, choć wyraźnie był zadowolony, owszem.
Gatenowhere zerknął na flakonik trzymany w ręce i z przekonaniem wypił wszystko duszkiem.

Operacja wywerny przebiegała nie tak sprawnie jak założyłaś. Deen, Vari i Rin zdołali odwrócić uwagę części stada, ty niosąc wywerniatka zmierzałaś ku jednemu z gniazd biegnąc po konarach drzew, a Gate ubezpieczał cię, odciągając od ciebie wywerny. Pechowo jeden z potworów był upierdliwie zdeterminowany, to właśnie do jego gniazda próbowałaś podrzucić pisklęta.
Savage Legion - Wyvern by ~eterna2 on deviantART

* * *
Witamy państwa, po krótkiej przerwie pora na drugą turę w zawodach skoków w dal. I zaczęło się! Pierwszy z zawodników to mroczny elf aż z Podmroku! Co za finezja, jaka wola walki, proszę państwa, proszę zwrócić uwagę na ten mistrzowski zamach sejmitarem, na pracę nóg! Niesamowite! Modliszka bierze zamach, kontruje... Sejmitar przeciął mgłę, ale proszę państwa, co to było za cięcie! Iiiii tak, tak, proszę państwa, Dirith jest już w powietrzu, co za technika lotu! Piętnaście, siedemnaście... czy będzie dwadzieścia metrów?! Drzewo...! Tak, proszę państwa, niesamowite, przyjął drzewo na klatę, załamał konar, pada plackiem na brzuch... taaaak, jest, jeeeest dwadzieścia metrów i pół! Co za mistrzowskie lądowanie na trawie, punkty za złamany konar! [Flafie podnosi tabliczkę z napisem 9,8, Kruk – 9.0, Mistress – 9.9] Proszę państwa, znakomita punktacja, Dirith z mozołem zbiera się z ziemi, ma chyba jakiś problem z prawą nogą no i ta wcześniejsza kontuzja prawej ręki, ale wygląda na to, że ten twardy zawodnik nie poddaje się łatwo... tak, wstał, chwiejnie, ze sparaliżowaną nogą, z trudem chodzi, ale co to był za skok, proszę państwa!

Zdawało się, że nikt nie pokona pierwszego zawodnika, Diritha z podmroku, ale oto do skoku szykuje się Kall`eh. Zawodnik ten ma już wielkie sukcesy na swoim koncie, przypomnijmy jak na Bagnach zasłynął z łowienia drowów na mokradłach, gdzie zyskał najwyższą punktację jako uczestnik w zawodach w pchnięciu dwarfem przez rycerza w stalowej masce. Uzyskał także całkiem niezłe wyniki w skokach przez Błysk Kłów. Zobaczymy jak poradzi sobie tym razem... Iiii startuje! Dobry wiatr... Modliszka odwróciła się ku niemu, chwyta prawymi szczypcami... I ruszył!!! Piękne wybicie, szybko osiągnął wysoki pułap...! Dwarf wydaje się bardziej aerodynamiczny od drowa, proszę państwa, ta falująca na wietrze broda, ten potok przekleństw! Kall`eh postawił na technikę lotu parabolicznego, zobaczymy co z tego wyniknie... Zbliża się do ściany lasu... Iiiii tak, tak, niesamowite, Kall`eh też zalicza drzewo! Aaaj nie starczyło mu jednak siły, żeby złamać gałąź, jak Dirith, nie te gabaryty, nie to drzewo, tamten klon, tu dąb wirgiński... No niestety, nie będzie punktów za konar, ale za to lądowanie, jakże popisowe, głową w dół, z nakryciem tarczą! Co powiedzą sędziowie...? [Falfie – podnosi tabliczkę z napisem 9.9, Kruk – tabliczka z 9.5, Mistress – 9.8] Tak, proszę państwa, Kell`eh prowadzi w tej turze! Pozbierał się ale z wrażenia zapomniał tarczy, znaczy chyba nie może jej podnieść, czyżby kontuzja lewej ręki? Musiał odłożyć topór żeby chwycić tarczę!

Teraz Isendir Di'makiir szykuje się do skoku. Ten zawodnik również miał trochę sukcesów w skokach przez Błysk Kłów, zobaczymy co dziś zaprezentuje... Rozbieg, włócznia w ręku [czyżby skakał o tyczce?]... Modliszkowe uderzenie szczypcami na odlew, proszę państwa, to się chyba skończy połamanymi uszami! Krótki, krótki lot nad ziemią, uderzenie i lot koziołkowy, niezbyt imponujące lądowanie. Pięknie rozwalona druga noga, ale czy będą za to punkty...? [Flafie; 4.0, Kruk – 2.5, Mistress – 9.0 z dopiskiem go elves!] Nienajlepiej poszło Isowi tym razem... Prawe kolano rozwalone, ma teraz kontuzję obu nóg i nawet z pomocą włóczni wstać już nie może.

W kolejce Samael. Ten zawodnik popisał się w skokach przez Błysk Kłów stylem dowolnym. Dziś jednak nie jest w swojej szczytowej formie i chyba z tego skoku nic nie będzie... Ajjjj, cios Modliszki padł nisko, Samael przyjął go na ramię, leży teraz z drugą kontuzjowaną ręką! [Flafie; 8.0, Kruk – 7.2, Mistress – 5.0]. Nie będzie z tego medalu, oj nie... Szamil upuścił miecz, ma trudności ze wstaniem z ziemi gdyż oba ramiona ma teraz bezładne, ale przynajmniej nogi ma jeszcze w całości...

Na starcie Satem, jego również trzymała się ostatnio zła passa. I widać nie opuściła go, wiatr słaby, las gęsty, Modliszka schyliła się i ugryzła w lewe udo! Satem pada z zesztywniałymi dolnymi kończynami! [Flafie; 3.2, Kruk – 5.5, Mistress – napis I love ice-cream].

Ostatnim zawodnikiem jest Barbak syn Zerat`hula. To zawodnik wagi zielonej i ciężkiej, nie jest dzisiejszym faworytem w skokach. Modli się przed skokiem, bierze rozpęd, zamach...! Iiii aaaj, kiepsko, kiepsko, nawet nie odbił się od ziemi! To Modliszka, trzaśnięta jak trzeba, podfrunęła z metr w górę i zwaliła się z hukiem na trawę, roztapiając się, rozmywając się w powietrzu, niczym para wodna! Czy będzie dyskwalifikacja? Co na to sędziowie? [Flafie; tabliczka z napisem 3.5, Kruk – 1.1, Mistress – 0.1]. No niestety, to nienajlepszy dzień na skoki dla wyznawcy Paladine`a, ale przynajmniej kontuzji nie zarobił i piekliszcze ubił...

Mamy już wyniki.
Dirith –10 za prawe ramię i –10 za prawą nogę.
Is –10 za lewe udo i –10 prawe kolano. Leży i nie bardzo może wstać.
Szamil –10 za demoniczną łąpę, skasowany skilll, – 10 druga ręka. Stoi na nogach, ale bezwładnymi ramionami nie może nawet broni podnieść.
Satem – 10 prawa noga, – 10 lewa noga, leży.
Kall`eh – 10 lewa ręka, zdobywa złoty medal w skokach przez Żywą Klątwę!
Barbak – 0 na koncie, srebrny medal.
Uzjel – egzekwio 2 miejsce.

Czas ruszać dalej. No, Faurin i Satem mają z tym trochę problemów... Powiedzmy, że ich sposób poruszania się jest równie tragiczny co zabawny.
* * *
Jest już wieczór w lesie Fangorn. Idąc za wskazówkami Kruka dotarliście do Dachów.

Magical Forest by =Rykardo on deviantART

Zwykły, typowy las kończy się. Wychodzicie na powierzchnię, gdzie wokół, w dole, są skały, a między nimi ciągnie się pasmo gigantycznych drzew.

Aberrant revelation by =alexiuss on deviantART

Przed wami Dachy. Szlak ogromnych drzew, których gęste, plecione ze sobą korony tworzą powierzchnię ziemi na wysokości gruntu, po którym szliście dotąd, a których pnie są nieskończenie długie i sięgają niewidocznego gruntu, setki metrów w dole, we mgłach.

Cloud Forest by ~cylunaris on deviantART

Jedyny grunt jakim możecie dalej iść, to grunt utworzony z niesamowitych koron i liści drzew – jest to olbrzymia, gładka, płaska jak stół magiczna powierzchnia! Powierzchnia Dachów wygląda jak ogromne, zielone od glonów, spokojne jezioro! Na jednostajnej zieleni przebłyskują wyraźne, kręte szlaki z jaśniejszych, migoczących magicznie liści, które wyznaczają ścieżki na drugą stronę dachów.
Możecie podziwiać piękne widoki.

Above the Clouds by ~IndianaBlue on deviantART

Sunset above South BlackForest by *ErwinStreit on deviantART

Ale wasza uwagę szybko przykuwa dziwna postać w czarnym płaszczu, która stoi na granicy Dachów, jakby na was czekając. Na wasz widok jednak rozpływa się w powietrzu. Nie pozostaje wam nic innego, jak wkroczy na Dachy z koron drzew iść szlakiem liści, jak mówił Kruk.
Pozostało pytanie kto idzie pierwszy. Stwórca wyznaczy dla niego dwóch prowadzących.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 10-08-2009, 15:00   #493
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Dirith jak zwykle nie zamerzał sie poddać. Jednak eteryczna maszkara nie była łatwym przeciwnikiem ze względu na swoją odpornośc na ataki niemgiczną bronią, jaką dysponował drow. Do tego jeszcze jedo prawa ręka była sparaliżowana. Nie powstrzymało to jednak mrocznego elfa przed ponownym atakiem. Pod biegł szybko do niej, po czym ciął szybko, lecz nie z całej siły aby nie stracić równowaci tak jak poprzednio. Nic to niedało, poza jeszcze większym rozjuszeniem piekliszczycy.
Likantrop widząc, nadchodzący atak przeciwniczki skrętem ciała próbował ustawić się do niej prawą stroną, aby przyjąć atak na prawe ramię. Jednakże modliszka zamachem trafiła w nogę, i tak jak poprzednio wysłała Diritha lotem czarterowym marki lece dalej niż widzę.
Na szczęście drowa, albo nieszczęście, trafił na jakieś nie lubiące mrocznych elfów, elfickie drzewo perfidnie podkładające mu konary na tor lotu. Zatem Dirith niewiele myśląc, ani nie mając lepszego wybory wyprowadził kontrę przeciwko złośliwej galęzi w postaci frontalnego ataku z wykorzystaniem pędu nadanego przez modliszkę. To trafienie jednak wyszło lepiej, gdyż drow chcąc, lub niechcąc trafił prężnie wystawioną do przodu klatą, aż zawinał się o ten konar i wypuścił z ręki sejmitar, który poleciał dalej. Jednakże to wystarczyło do pokonania elfickiego przeciwnika i złamania perfidnej galęzi.
Nie było to jednak koniec lotu. Po zapierającej dech w piersi podniebnej walce przyszedł czas na lądowanie, choć bardziej można to było nazwać przyglebieniem. Po upadku na brzuch drow nie ruszał się krótką chwilę próbując złapać oddech, co nie było łatwym zadaniem po dośc silnym uderzeniu o konar, oraz opadku także na klatkę piersiową oraz brzuch.
Perfidny konar okazał sie jednak równie zawziętym przeciwnikiem, co drow. Gdy Dirith leżał na ziemi łapiąc oddech i już zaczynając się zbierać z ziemi, elfickie drzewo postanowiło cisnąć w dół ułamanym konarem. Na szczęście mrocznego elfa, drzewo nie trafiło i konar wraz z reszką gałęzi upadł obok niego.
Drow w tym czasie się wściekał, na brak czucia w prawej nodze. Udało mu się jednak wstać i jako-tako poruszać się. Spojrzał zatem jak radzi sobie reszta.
Krasnolud także właśnie lądował, potem elf został ciśnięty po ziemi, a następnie oberwał Szamil i wilkołak. Jedynie ork się zreflektował i ubił o eteryczną maszkare jak się należało.
W tym momencie Dirith doszedł do wniosku, że przedałyby mu się jakieś trochę bardziej magiczne sejmitary zamiast tych zwykłych. Jednak narazie likantrop rozejrzał się za swoją zgubioną podczas lotu bronią. Dostrzegł ją wbitą w ziemię kilka metrów dalej, to też z trudem dokuśtykał do niej. Następnie przypomniał mu się Isendir opierający się o włócznię gdy miał sparaliżowaną tylko jedną nogę. Rozejrzał się zatem w poszukiwaniu jakiegoś kija, jednak szybko wrócił do ułamanego konara. Kilkoma uderzeniami sejmitara urąbał niepotrzebne cześci i w ten sposób stał się bogadszy o coś w rodzaju kuli. Schował zatem jeden sejmitar po czym pomagając sobie improwizowaną kulą poszedł po drugi, leżący na kamieniach oreż. Tym razem chodzenie już przebiegało znacznie sprawniej, dlatego już po kilku chwilach drow był z powrotem w posiadaniu obu sejmitarów.
Gdy już pozbierał swoje zabawki rozejrzał się po reszcie drużyny, jednak nic nie mówiąc ruszył w kierunku dachów.

***

Kiedy już tam dokuśtykał razem z resztą drużyny przyjżał się dziwnej postaci w płaszczu, zanim ta rozpłynęła się w powietrzu. Nie podziwiał jednak widoków, tylko chciał już jak najszybciej mieć za sobą to cholerne zadanie i zacząć szukać jakiegoś lekarstwa na ten przeklęty paraliż. Spojrzał zetem na resztę, jednak nikt nie kwapił się do próby przejścia.
- Co jest? Nikt nie odważy się pójść pierwszy? - spytał bardziej z rozbawieniem, po czym ruszył w stronę ścieżki.
- No to którzy.. chętni.. do pomocy? - powiedział w miarę spokojnie czekając na ochtników wyznaczonych przez twórcę.
 
eTo jest offline  
Stary 10-08-2009, 18:22   #494
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
- Gate! - krzyknęła rozpaczliwie. - Daj mi rękę!!!
Mag strącony z grzbietu swej latającej manty leżał z krwawiącą nogą w gnieździe wywerny. Nizzre siedząc okrakiem na konarze pochylała się, wyciągając do niego ramię. Leżącego maga próbowały także sięgnąć głodne pisklęta, niezgrabnie gramolące się w jego kierunku. Manta maga kołowała w górze, odciągając dorosłą wywernę.
- Gate!
Mag spojrzał beznamiętnie na wyciągniętą rękę elfki.
- Sprawdzę...
- Nie, Gate!!! - darła się histerycznie. - Daj mi rękę!!!
Nie mogła zejść na brzeg gniazda, gdyż było tam słabsze i mogło się zarwać, konary zaś nie sięgały dalej ponad gniazdo. Sześć głodnych, sporych piskląt widziało obiad i próbowało go dosięgnąć. Ku przerażeniu elfki Gate nie robił kompletnie nic by im uciec, po prostu leżał.
- Gate!!!
- Sprawdzę, czy działa - odparł uspokajająco.
- Nie!!! Nie tak, nie możesz!!!
- Umawialiśmy się, że jeśli ten, kto wypije wywar zostanie ranny, mamy go nie ratować.
- Chrzanić to, Gate!!! - darła się Nizzre. - Daj mi rękę do cholery!!!
- Nic mi nie będzie.
- Będzie ci!!! - jęknęła, patrząc na wygłodniałe pisklęta. – Pamiętasz, co mówiłam o drużynie?! Gate, nie świruj, daj mi rękę!!! – z rozpaczą przechyliła się bardziej. – Nie zostawię cię, daj mi rękę, idziemy!!!
Gate patrzył na nią w zdziwieniu. Znalazł się w nowej sytuacji. Ktoś wyciągał do niego pomocną dłoń - nie rozumiał, co to oznaczało, co powinien zrobić, co powinien powiedzieć, pomyśleć, poczuć. Szykował się na ból, na śmierć, wiedział, że wywerny go rozszarpią. Nie rozumiał, czego chciała Nizzre. Dlaczego chciała zepsuć jego testy magicznej substancji. Dlaczego nie chciała, żeby umierał, żeby go bolało. Nie rozumiał tego. Ale widząc jej desperackie wysiłki zrozumiał nagle jedno. Dlaczego odeszła od Tamtych.
Dźwignął się i podał jej dłoń. Chwyciła jego rękę niemal z niedowierzaniem. Ciągnęła mocno, zdumiony jej uporem sam wstał, drugą nogę miał w miarę sprawną. Ucieszona tym, ciągnęła nawet mocniej. Nie umiał wdrapywać się po drzewach, musiał przyznać, że nawet ze zdrową nogą miałby kłopot, żeby wleźć na ten konar. Elfka wytargała go na górę i odciągnęła od gniazda. Był nadal zdumiony jej determinacją i radością w jej oczach. Bez słowa rzuciła się naraz na niego, tuląc go w ramionach. Trwał nieruchomo, a ona wtulała się w niego. Rozumiał jedno. Udało się. Nizzre zostaje.

Udało się! - myślała w podekscytowaniu. - Po tych wszystkich porażkach i niepewnościach, udało się! To początek czegoś nowego! Czegoś lepszego!

* * *
Drow obserwował postać w czerni z gałęzi drzewa. Był nerwowy, trzymał czarną Bestię blisko siebie.
- Pahntar dosst alti'uin verin mirshann – szepnął. - Morfeth ukta v'dri, plynn ukt quortek asael!

* * *
Wywerniątka były słodkie, ale ich miejsce było wśród swoich. Nizzre nie miała czasu na czułe pożegnania, odłożyła je do gniazda i zerwała się do ucieczki. Manta zanurkowała w dół, ona i Gate mieli sekundę by wsiąść na jej grzbiet i zerwać się do podniebnej ucieczki. Rozwścieczona wywerna gnała tuż za mantą, wyjąc przenikliwie. Po pewnym czasie jednak znudziła się bezowocną pogonią i zawróciła do widocznego jeszcze z oddali gniazda. Elfka odetchnęła.
- Dziękuję. Nie wiesz, ile to dla mnie znaczy.
Gate nie wiedział. Ale i on był z czegoś zadowolony, co podnosiło elfkę na duchu.
- Będzie dobrze – obejrzała jego ranę.
- Szkoda, że nie udało się przetestować eliksiru – to brzmiało zadziwiająco. – Lecz na pewno znajdą się jeszcze ku temu okazje.
- Tak! – ucięła Nizzre. – Nie możesz... umierać tylko dlatego że testujesz to coś!
- Więc jak mam to testować?
- Niech Kruk poczeka! Tacy Jak my maja wiele okazji by zginąć, ale nie na siłę, Gate! Nie możesz!
- Jestem złą istotą, Nizzre - przypomniał spokojnie. – Traktuj to jako zadośćuczynienie dla tych, których zabiłem.
- Nie w ten sposób!...


- Coś... się stało? – zagadnął Gate, kiedy nagle zapatrzyła się w dal.
- Muszę... – otrząsnęła się i spojrzała na maga. – Muszę na moment wrócić pod Dachy, tak jak mówiłam!
- W porządku. Tam w okolicy znajduje się nasz znajomy, którego powinnaś poznać.
- Znajomy? – zdziwiła się.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 12-08-2009, 11:12   #495
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Druga runda z piekliszczem i konkurs lotów parabolicznych przedstawiał się nader ciekawie.
Zanim Barbak zdążył dobiec do modliszki cała drużyna spróbowała swoich sił. Drow pofrunął, Isendir przypominał już najnormalniejszego kadłubka, to samo było z Synkiem... tylko jakby trochę wyżej. Karzeł kulał... słowem ich widok przedstawiał się wręcz żałośnie... Jedynie on i Uzjel pozostali nietknięci. Rycerzowi jednak nie spieszyło się do walki. Pomimo faktu, iż Uzjel na pewno nie był stwórcą, zastanawiającym było iż modliszka go ominęła i pobiegła na całą resztę. Ork postanowił powrócić do tematu gdy okazja się nadarzy... teraz jednak miał piekliszcze do odesłania.
Gdy Karzeł jako jeden z ostatnich pofrunął w siną dal ork wrzasną za oddalającym się przyjacielem:
- I Ty to nazywasz telemarkiem?!?

Zawirował młotem, zawinął łańcuszek od medalionu na pięści i rzucił się do walki.
YouTube - O-ZONE Dragostea din tei
Piekliszcze było szybkie. To trza mu było oddać. Było jednak również nieroztropne i zaszarżowało na Barbaka. Ork odwinął się, młot zafurkotał przełamując opory powietrza i uderzył w łeb przeciwnika. Ten słysząc zapewne dzwony z wszystkich świątyń z okolicy (których dzwony musiały bić na chwałę Paladine) uleciał nieznacznie w powietrze. Zanim podążył na spotkanie matki ziemi ork zawinął raz jeszcze nadając piekielnemu ciału odpowiedniego przyspieszenia.
<spash>
Modliszka mimo iż eteryczna rozsmarowała się w najlepsze po zielonym dywanie elfiej trawy. Spryskała go również posoką, ale jako że ta była również eteryczna... tutejszy ogrodnik zapewne nie będzie łamał sobie nad tym głowy.
Modliszka dychała jeszcze gdy Barbak do niej podszedł. Ork nie był zły. To że ta kreatura właśnie okaleczyła znaczną część jego drużyny, nie miało większego znaczenia. Zielony ukląkł na jednym kolanie obok konającego potwora, mając na podorędziu broń. Ta nie była jednak potrzebna.
- Paladine. Przyjmij tę zbłąkaną duszę. Spraw aby uczynki których dopuściła się za żywota na tym padole nie miały wpływu na jej życie w lepszym świecie. Następnie ork zwrócił się bezpośrednio do maszkary. Odejdź w pokoju i wiedz, że twe nieprawe uczynki będą Ci wybaczone! Przyłożył medalion do eterycznego ciała, a to po chwili zniknęło.
Barbak zamknął oczy i odmówił krótką modlitwę dziękczynną. Następnie niespodziewanie zdjął z ramion Maleństwo, nałożył strzałę na cięciwę… przeszywając plakietkę z punktacją 0,1. Wyszczerzył język, pokazał gest określany mianem Kozakiewicza (choć nie miał bladego pojęcia co on miał wspólnego z kozą)… i zakończył tę zabawę.

Spojrzał po otoczeniu i stwierdził jednoznacznie, że będzie musiał wraz z Uzjelem posłużyć jako przenośna platforma co mniej mobilnych towarzyszy. Pozbierał zatem swój ekwipunek, przytroczył do pasa miecz Synka… przerzucił przez ramię Is’a, wskazał Uzjelowi kolejnego nie mobilnego i podążył na spotkanie dachów…



Gdy je już spotkał zieleniał jeszcze bardziej. Powód? Wysokość. Niestety lęk przed wysokością był bodaj największą piętą achillesową orka. Ale co było robić wszakże zadanie było do wykonania.
Drow zgłosił się na ochotnika. Był on raczej poza podejrzeniami Barbaka stąd ork specjalnie nie oponował… Problem polegał na tym co dalej? Miał szczerą nadzieję że nie będzie musiał przechodzić przez te dachy. Lub jeśli będzie już to musiał uczynić zrobi to z pomocą przyjaciół… rozejrzał się po zebranych… kulawych, okaleczonych… tia….
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 12-08-2009, 12:57   #496
 
Faurin's Avatar
 
Reputacja: 1 Faurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znanyFaurin nie jest za bardzo znany
Moment nieuwagi, te chwile zastanowienia kosztowały go bardzo wiele. Eteryczny stwór nie dawał za wygraną i... wyrzucał wszystkich jak ongiś Błysk Kłów. Tym razem loty nie były tak wyrafinowane, pełne gracji i... w miarę dobrego lądowania.
Elf szybko poczuł jak modliszka wyrzuca go w powietrze potwornie raniąc drugą nogę. Paraliż przeszył całe ciało by w chwilę potem przenieść się tylko na obie nogi!
"Pięknie!"
I jak tu lądować? Za nisko by złapać się drzewa...
Nagle dostał dziwnej rotacji! Tak jakby wielki podmuch wiatru chciał go przewrócić, albo dostał drugie uderzenie od modliszki. Ciało elfa zaczęło wykręcać się na różne strony, nie bacząc na nic. Is najwyraźniej zmienił taktykę! Już nie bawił się w skoki w dal. Teraz jego ulubionym zajęciem spędzania wolnego czasu było puszczanie kaczek!
Dalekie loty mu nie wychodziły ale odbijanie... i owszem! Kilka uderzeń o ziemię i... sru dalej!
Pokruszone zęby, sparaliżowane nogi, obolałe ciało, poobdzierana skóra... to tylko efekty uboczne!
Isendir podnosi kciuk do góry pokazując innym, że jest...
- It's Okay!
Chociaż nie było wcale dobrze. Zachował jednak dobrą minę. W końcu nie wypadało przed jurorami stękać z bólu! Jeszcze te noty jakie zebrał! Zagrał niezgodnie z regulaminem, mimo to i tak dostał 9! Chwała Mistress!
Wszyscy inni także latali z "wielką" gracją. Chociaż może i nie wszyscy, bo Barbak i Uzjel... no cóż, z lekka oszukiwali... Ten pierwszy zniszczył "odskocznię", co mu się chwali i jednocześnie do końca tej wędrówki będzie wypominać. Taka przednia zabawa była!

Is próbował wstać... Te próby jednak spełzły na niczym. Widział ktoś kalekę bez nóg który chodzi na swych nogach? Co prawda Is miał nogi, ale niezdatne były do niczego!
Czas jednak gonił a musieli dotrzeć do Dachów. Is złapał włócznie i wbijając ją w ziemię na odległość rąk próbował się do niej przyciągnąć. Skutek był natychmiastowy: obdarty brzuch.
Barbak widząc jego mozolne ruchy zlitował się i... bez uprzedzenia zarzucił sobie elfa na ramię...
- Auuu... uważaj trochę!-wrzasnął.
Cieszył się jednak, że nie chcą go tu zostawić. Choć... jest jeszcze Satem, kolejna kaleka bez nóg! Is go olał. Ważne, że on ma transport!
W końcu dotarli na miejsce. Is nie wiedział czy są wszyscy, ale ważne, że on tu jest. Chociaż nie... inni też są potrzebni!
Drow bez zastanowienia rzucił, że może iść pierwszy...
"Niech idzie! Przynajmniej sprawdzimy czy lot na dół jest długi!"
Is odczołgał się na bok i przeklinał dzień w którym zapomniał o tym, że tura kończy się nie w ten dzień co myślał... Taki już los elfa...
"Po drowie chyba ja pójdę... Chcę mieć to jak najszybciej za sobą!"
 
__________________
Nobody know who I realy am...
Faurin jest offline  
Stary 12-08-2009, 21:26   #497
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Nizzre;
Ktoś na was czekał. Ciemna figura stojąca w cieniu lasu.
Tak, to ten. Gate poprowadził drużynę w kierunku podejrzanej postaci w czerni.
- To ten, o którym ci wspominałem, Nizzre.
- Wasz znajomy?
- Witaj – przywitał się z daleka Gate.
Chyba nie byli aż tak dobrymi znajomymi...
- Witajcie – odparł z dziwnym akcentem tamten.
Nic dziwnego. To drow!
Lizard Mage by *BenWootten on deviantART

Gate i drow zaczęli rozmawiać. Nizzre nie słyszała. Ukradkiem spojrzała w bok, w górę. Na gałęzi drzewa, dobrze ukryty, stał wraz ze swoją bestią drow, którego już znała. Zauważył, że patrzyła w jego kierunku. Poruszył ustami.

Elgg ukta.

- Nizzre jest nowa w zespole – przedstawił Gate.
Spojrzała na drowa, uśmiechnęła się słabo.
- Rozmawiałem wcześniej z Gatenowhere – wyjaśnił drow. – Powiedział, że mogę liczyć na wasze wsparcie.
- Jakiego rodzaju wsparcie? – spytała odważnie Nizzre.
- Jest tu w okolicy pewien biało-czarny tygrys. Tygrysołak jeśli o ścisłość chodzi.
Nizzre milczała.
- Chcę go mieć. Żywego – dodał z naciskiem drow.
- Tygrys? – zdziwił się Deen. – Kto tu wpuścił tygrysa?
- Nieważne – syknął drow. – Schwytajcie go dla mnie.
- Po co ci żywy tygrys? – dociekał Deen.
- Starczy – uciął Gate. – To nie nasza sprawa.
- Potrzeba mu squadu na jednego tygrysa? – mruczał podejrzliwie Deen.
- Tygrys przypałętał się do innej drużyny – wyjaśnił drow. – Kręci się w ich pobliżu. Nie chcę ryzykować. Dla was to lepiej, prawda? Więcej celów, więcej Dusz.
Drow szperał w torbie.
- Jest dość dziki. Stworzyłem obrożę, która go powstrzyma i zmusi do posłuszeństwa, ale ktoś musi mu ją założyć. Wiem, że jedna osoba nie podoła temu zadaniu, dlatego potrzebna mi pomoc.
Drow wyjął obrożę i podał ją Gatenowhere.
http://fc06.deviantart.com/fs14/f/20...s_by_Me_Se.jpg

Nizzre wyciągnęła rękę, wzięła obrożę i oglądała ją.
- Kolcami do wewnątrz – wyjaśnił z uśmiechem drow.
- Co będziemy z tego mieć? – spytał Gate.
- Jego Dusze. Dusze tych, co staną wam na drodze. Zapłacę wam. Ale chcę tygrysa żywego i z tą obrożą na szyi. Dzięki niej będzie mi posłuszny.
- Posłuszny..? – prychnęła drwiąco Nizzre.
Zapadła cisza.
- Dlaczego miałby być ci posłuszny? – spojrzała drowowi w twarz.
- Ponieważ tam jest jego miejsce, pod moim butem – wyjaśnił spokojnie acz stanowczo.
- Szkoda że futra nie będzie – mruknął Deen.

* * *
Wszyscy; Dotarliście do Dachów. Jedni o własnych siłach, powłócząc tym i owym, inni z cudzą pomocą. Gdyby nie Barbak i Uzjel, Isendir i Satem byliby zdani chyba tylko na Flafie [Bestia Uzjela wlokła się z tyłu, zła, ż ominęła ją taka okazja].

Drow wyrwał się do spaceru po Dachach. Cóż, widać spieszy mu się z powrotem pod ziemię... Dirith niecierpliwie czekał na tych, którzy go poprowadzą. Stwórcy się nie spieszyło, nikt cos nie kwapił się do wsparcia mrocznego elfa, co jego samego zaczynało powoli irytować. Wreszcie Stwórca dokonał wyboru. Na przód wystąpili demono-elf Samael i krasnolud Kall`eh.
Drow uśmiechnął się krzywo. Od początku obstawiał bezbłędnie Szamila. Ale dwarf? Potem się dziwią, że podziemia są za małe dla drowów i dwarfów...

Dirith; Jak mówi stare drowie przysłowie: komu w drogę, temu sztylet w plecy. Stanąłeś na skraju Dachów.



Na gładkiej, prostej powierzchni Dachów błyszczą kręte ścieżki ułożone z magicznych lśniących liście. Jeszcze je widzisz. Ale zaraz przestaniesz.
Krok do przodu.

Wszyscy; Dirith ostrożnie i czujnie wszedł na Dachy. Szedł chwilę przed siebie, poruszając się bardzo powoli i niepewnie, macając grunt nogą, ale zdał sobie spraw, że to nic nie da i nie wyczuje tak szlaku z liści. Po ledwie kilku metrach przystanął, czekając na wsparcie prowadzących go towarzyszów.
- Prosto, prosto i w prawo! – zawołał Kall`eh.
- Prosto-prosto-prawo! – zawołał Szamil.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 13-08-2009, 20:33   #498
eTo
 
eTo's Avatar
 
Reputacja: 1 eTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputacjęeTo ma wspaniałą reputację
Dirith całkiem spokojnie czekał na pomocników, jednak mimo wszystko irytował się powolbyn działaniem Stwórcy tego miejsca. Nie dziwił się jednak temu, gdyż był w tej drużynie nowy i odpowiednie dobranie pomocników miało kluczowe znaczenie jeśli Twórca zamierzał już podczas pierwszej próby pokonania starać się o szybką wygraną. Choć tak naprawdę mógłby dostać kogokolwiek z drużyny, gdyż wszystkim tak samo jeszcze nie ufał. W szczególności Szamilowi, z którym już walczył i w jego mniemaniu wyrównał rachunki, lecz nie zmieniało to faktu, iż Dirith jest do niego wrogo nastawiony. Nastepny był Kall'eh, do którego także nie był przyjaźnie nastawiony, ze względu na swoją porażkę w jaskini, w której krasnolud przykładowo przygwoździł go stalaktytem, stalagnatem czy innym tam stalagmitem. Reszcie nie ufał tak po prostu, jak każdej istocie jaką napotyka na drodze i nie był jeszcze go nich wrogo nastawiony.
W końcu pomocnivy byli wybrani. Likantrop był pewien, że jednym z nich będzie półelf, gdyż było widać gołym okiem, że ci dwoje nie są do siebie przyjaźnie nastawieni. Wybór krasnoluda był jednak lekkim zaskoczeniem.
~ Powinienem to przewidzieć.. ~ pomyślał szybko likantrop ~ ..najwyraźniej Twórca wie kto mnie załatwił w jaskini.. ~ dokończył myśl uśmiechając się krzywo.
Odwrócił się jednak w stronę dachów i zaczął iść o kuli w stronę ścieżki. Widząc liście wiedział gdzie wejść, więc rozejrzał się tylko na to co jest poza szlakiem i ruszył.
Kuśtyknięcie dalej i już widział tylko ciemność. Powiada się, że drowy znakomicie widzą w ciemności, jednak tym razem Dirith niewidział nic. Zachwiał się tylko gdy tak nagle stracił wzrok lecz szybko odzyskał chwiejną równowagę. Przekuśtykał kilka kroków dalej czując tylko płaską powierzchnię pod stopą, po czym zatrzymał się nie będąc pewnym dalszej drogi.
Pomocnicy nie obijali się jednak, tylko widząc to szybko podpowiedzieli jak iść i drow usłyszał dwie praktycznie takie same odpowiedzi.
- Prosto, prosto i w prawo!
Dirith stał jeszcze przes chwilę zastanawiał się nad prawdziwością tych podpowiedzi.
Warknął tylko pod nosem jakieś bliżej nie określone przekleństwa w drowim języku.
Nadal jednak stał w miejscu, jakby coś kalkulował. Zaczął już otrzymywać kolejne potwierdzenia, że teraz trzeba iść dalej prosto, jednak nie ruszył.
- Coś mi to wygląda zbyt prosto i praworządnie! - odkrzynął do pomocników uśmiechając się lekko pod nosem, po czym ruszył dalej.
Tym razem pewnym krokiem. Zamiast iść prosto skręcił jednak w prawo, dopiero potem poszedł prosto, a gdy przyszedł odpowiedni czas skręcił w lewo.
Kilka chwil później Dirith już stał na pewnym lądzie. Rozejrzał się do okoła, po czym odwrócił. Spojrzał jeszcze na ścieżkę, lecz szybko przeniósł wzrok na 'pomocników'.
- Co jest? Nie tak to miało wyglądać? - powiedział z rozbawieniem, jednak w oczach likantropa widać było błysk nie wróżący półdemonowi ani krasnoludowi nic dobrego.
 

Ostatnio edytowane przez eTo : 13-08-2009 o 21:51. Powód: niedopuszczalny poziom promili we krwi
eTo jest offline  
Stary 13-08-2009, 21:57   #499
 
Kejsi2's Avatar
 
Reputacja: 1 Kejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputacjęKejsi2 ma wspaniałą reputację
Każda bestia powinna mieć swojego opiekuna, który da jej szansę.
Oto słowa Chaosu.

Ryzykuję wiele, lecz lubię to, i jeśli poskromię bestię, będę szczęśliwa, z głębokim poczuciem swej siły i spełnionego obowiązku. Jeśli bestia będzie mi służyć i spełni choć jeden dobry uczynek, udowodni, że godna jest, aby żyć.
Dla takich jak ja ból jest świętością. Im lepiej go znosisz, tym przychylniej patrzą na ciebie. Mój syn wiedziony tym instynktownym uczuciem pałał agresją do wszystkiego, aby zrodzić agresję i by zadano mu ból, którego mógłby pokonać. Chciał mi udowodnić, ile jest wart. Wprawdzie to jedynak, rozpieszczany przeze mnie do granic możliwości, jednak wrodzony impuls nakłaniał go do konkurowania z innymi. Jestem winna jego agresji, ubóstwiam bowiem wielkich wojowników, i on o tym wie. Uwielbiam patrzeć, jak walczy, jak przelewa krew. Roztacza wtedy wokół siebie aurę wielkiej potęgi, wzbudza we mnie podziw. Jestem bardzo dumna z mojego syna. Im więcej krwi przeleje, tym lepiej. Nie wiem skąd we mnie to uwielbienie dla mordu, może odziedziczyłam to po...? Nie zniosę po prostu istnienia istot złych, muszą zostać zgładzone. Krew, więcej krwi... wspaniale jest patrzeć na śmierć wrogów. Mieć znów poczucie bezpieczeństwa. Własnej siły. Mieć świadomość, że twojej rodzinie, twoim przyjaciołom nikt już nie zrobi krzywdy. Śmierć jest piękna, o ile zada się ją złej istocie. Zło jest pojęciem kontrowersyjnym. Stąd ta cała walka.
Minęło już dużo czasu. Powinnam iść. Nalałam czerwonego, klarownego płynu do złotego kielicha, po sam brzeg. Wyszłam z mojej komnaty i ruszyłam żwawo ciemnym korytarzem, niosąc ostrożnie kielich pełen eliksiru. Zeszłam krętymi schodami piętro niżej. Idąc dalej korytarzem, który tutaj był poprzebijany setkami okien, delektowałam się świeżym, ciepłym powietrzem. Zalatywało żółknącymi liśćmi i wilgocią kałuży po wczorajszym deszczu. Słońce często chowało się za licznymi, szarawymi chmurami. Ukryłam się znów w cieniu, skręcając w małą odnogę korytarza. Usłyszałam cichy pisk, który spłoszył mnie nieco. Podniosłam wzrok, szukam. Był tam, uczepiony łuku żebrowego, wisiał do góry nogami. Czuwał, zupełnie, jakby znał moje niecne zamiary.
- Fufi – powitałam go niewinnie i wesoło.
Kilka razy zaskrzeczał piskliwie w odpowiedzi.
- Idę tylko zobaczyć, jak się miewa – zachichotałam.

* * *
I znów gruchnęło. Z lewej, z prawej... Pazury świszczały w powietrzu zwiastując piekący ból, który za ułamek sekundy miał się rozlać po poharatanej twarzy, po piersi, po ramionach... Nie było przed nim ucieczki, nie istniał unik, który by przed nimi uchronił. Z lewej, z prawej... Biały strój został gęsto splamiony smużkami fioletowej krwi. Z lewej... Pazury cięły gładko skórę, a krew mgiełką kropelek sypała w górę, by opaść na włosy demona, jego ręce... Mój syn jęknął cicho, zasłonił się mieczem. Pazury przestały śmigać przed jego oczami.
- Powinieneś wpierw potrenować z kimś innym – zachichotał zjadliwie demon. – Mógłbyś przetrzepać mu skórę, a on nie rewanżowałby się za ciosy tak jak ja...
Huknęło głośno, mój potomek potwornie mocno kopnięty kolanem w brzuch, jęknął bezgłośnie, zakaszlał krwią i upadł na kolana. Drżał lekko, kurczowo trzymając się za brzuch, nie mógł się podnieść. Demon czekał nieruchomo, słuchając jego dyszenia i bolesnego charczenia. Aż się zniecierpliwił.
- Wstań – nakazał zimnym głosem.
Czekał jeszcze chwilę. Mój syn dyszał nerwowo, dygotał, ale nie miał sił, by przezwyciężyć miażdżący ból. Klęczał skulony, czując coraz głębszy dreszcz swoistego lęku. Demon lekko przekrzywił głowę, zawiedziony. Poruszył się, mój syn mimo bólu w potłuczonej głowie i szumu w uszach, dosłyszał delikatny szelest białego ubioru, kiedy demon opuścił ramiona skrzyżowane dotąd na piersi. Sycząc przez zęby z cierpienia, podniósł z trudem głowę i spojrzał na NIEGO.
- Nie! – jęknął błagalnie.
Na nic się to zdało, Demon z nagła zawirował jak w tańcu, podskoczył lekko i kopnął go z obrotu w głowę. Ból rozlał się pod jego czaszką, zapulsował w okolicy nosa, z którego mocno pociekła krew. Zasłonił twarz jedną ręką, drugą wciąż trzymając się za brzuch.
- Wstań! – rozkaz był ostry i bezlitosny.
Wyrównał nieco oddech i wbrew swemu cierpieniu dźwignął się niezgrabnie z ziemi. Nie sądził, że tak ciężko będzie mu się podnieść. Wszystko go bolało, silna wola już nie pomagała przy wielu krwawiących ranach i poobijanych kościach.
- Masz już dość...? – demon uśmiechnął się, jego głos stal się znów miękki i delikatny.
Syknął tylko przez zęby, zasapany okrutnie. Wstał wreszcie, ale nogi krzywiły się mu ze zmęczenia i drżały, nie mogąc utrzymać ciężaru ciała i zbroi. Wszystkie mięśnie bolały z nadwerężenia i odmawiały posłuszeństwa. Tylko dusza kipiała wciąż niechłodnącym gniewem. Demon uśmiechnął się pocieszająco, całkiem troskliwie patrząc na dygoczące z przemęczenia ciało.
Obejrzał się w moją stronę.
- Uderz – powiedziałam spokojnie. – I niech wstanie jeszcze raz. Niech nauczy się powstawać zawsze.

* * *
Bo każda bestia powinna mieć swojego opiekuna...
- Jak dokładnie wygląda ten tygrys?
Drow opisał tygrysołaka.
- Kawał tygrysa - gwizdnął Deen.
- Właściwie to drow, jak mówiłem wcześniej, Gatenowhere. Drow tygrysołak.
- Jeśli będzie w drowiej postaci?
- Tym lepiej. Będzie z nim mniej kłopotu. Z tego co wiem, jest też ranny. W rękę i w nogę.
- Dzięki za zaufanie, wysyłasz nas na kulawego tygrysa...?
- Najpierw go schwytajcie, potem pogadamy – uśmiechnął się złośliwie.
- Po co ci on żywy? - spytała elfka.
- Płacę wam za schwytanie go - bąknął.
- Tygrys-drow w obroży... Masz jakieś... specjalne potrzeby...? - uśmiechnęła się złośliwie Nizzre. - A kajdanki, nie? Tygrys ma brata bliźniaka...?
- Te informacje nie są wam chyba potrzebne by go schwytać?! - syknął.
- Mnie owszem. Wolę wiedzieć na kogo i dla kogo poluję.
- Dla kogoś, kto ci płaci. A teraz ruszajcie! Idzie pierwszy przez Dachy, macie ułatwione zadanie! Zapolujecie?
Chwila ciszy. Gate spojrzał porozumiewawczo na Nizzre. Elfka spojrzała na niego. Uśmiechneła się kącikiem ust, ślepia Gatowi błysnęły, uśmiechnął się z dziką wręcz rozkoszą.
- Zapolujemy – potwierdził.
 
__________________
"Bóg stworzył świat. Szatan zobaczył, że świat jest dobry i zaniepokoił się trochę. Bóg stworzył człowieka. Szatan uśmiechnął się, machnał ręką i rzekł do siebie: eee spoko, będzie dobrze!" - Almena wyjaśnia drużynie stworzenie świata....:D
Kejsi2 jest offline  
Stary 14-08-2009, 12:59   #500
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
X wtrąc- Nizzre
- Nie będzie futra... – powtórzyła Nizzre. – Nie będzie też tygrysa...



Ostrza jej bransolet wysunęły się ze świstem, wbiły w obrożę i z trzaskiem ją rozerwały, gdy Nizzre szarpnęła, rozkładając ramiona. Gate natychmiast zaatakował. Nizzre cięła swymi szponami.
Drow, przywykły widać do nagłych niespodzianek tego typu, miał sporo szczęścia. W ostatnim momencie zdołał wykonać unik przed atakiem Gatenowhere, z nietęgą miną i jękiem wściekłego zdumienia cofnął się chwiejnie i niezgrabnie, by w końcu odskoczyć na kilka metrów, machnął ręką, posyłając mgiełkę zmrożonych pocisków na swych agresorów. Gate osłoną zasłonił Nizzre i siebie, choć zaklęcie nie zdążyło podziałać na dobre i gra lodowych kulek sypnął boleśnie po twarzach i oczach. Vari, Deen i Rin ani drgnęli. Gate zatrzymał się, z szacunkiem spoglądając na drowa. Nizzre syknęła, zła, że chybiła. Na policzku drowa lśniły trzy długie, krwawe cięcia, zraniona pazurami twarz puchła szybko, krew leciała mocno.
- Ten tygrys nie był mi wrogiem – powiedziała stanowczo Nizzre. – I nadal nie jest.
- Jak mogłaś to zniszczyć?! – warknął drow, spoglądając na resztki obroży. – Zdrajcy, zapłacicie mi za to!!!
Gate spojrzał na Nizzre.
- Zdrajcy? My się nawet nie znamy, skarbie! – syknęła Nizzre.
- Popełniliście duży błąd!!! – ryknął wściekle drow.
Magiczna energia widoczna gołym okiem zawirowała wokół drowa. Zaklęcia przyzwania skończyło się wraz z nadejściem złowrogich pomruków i posykiwań nieziemskiej kreatury.

Chimera by ~scarypet on deviantART

- Don`t threaten ME with that kitty! – wycedziła przez zęby Nizzre.
Przymknęła oko i rozłożyła na boki ramiona.

- White Light and Violet Mists,
The death sings of freedom.
Constant pain and silent life,
Crimson flame and waving heat,
The fire sings of passion.
Eternal sea of Chaos and connecting streams,
The water sings of unity.
Quietly elves sing cries
In this night distance dies.
All this space between us all
can't break binds of a soul.
Come to me

. defeated angel . by ~amihedgehog on deviantART



- Bierz go Fufi!!!

Wrzuta.pl - Lordi - Hard rock hallelujah
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:37.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172