Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 07-12-2009, 23:58   #51
 
Terrapodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Terrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłość
Ragath

Grot włóczni utknął w miękkiej tkance smoka z nieprzyjemnym plaśnięciem. Ryk smoka wręcz was ogłuszył, a ziemia pod wami zatrzęsła. Kapitan - bo tak był traktowany - zhieloskojskiego oddziału splunął i krzyknął coś. Oddalili się na pewną odległość. Zapewne chodziło tutaj o gniew smoka.

Bestia jednak nie chciała walki. Jaszczur zamiótł głową i spojrzał w waszym kierunku. Już szykowałeś się do kolejnego, ostatecznego już ciosu, gdy przemówił;
- Nie zabijajcie mnie, poddaję się - jego głos pojawił się w waszych umysłach, niczym wyciosany w skale.
Stanął niepewnie na łapach. Gorginth nie ufał smokowi. Złapał pewnie za miecz i przyjął postawę do ataku. Albo uniku. Jednak bestia nie wydawała się gotowa do dalszej walki. Ciemna posoka strumieniem płynęła po pysku.
- Widzę więcej niż wy, ludzie - mówił. - Miałem objawienie i wiem, że wszyscy bez względu na stronę po której walczycie, dążycie do zagłady. Sam dałem się w to wplątać. Lecz jeśli skierujecie swoje kroki na wschód, między wzgórza Karmonowe odnaj...
Rozległ się grzmot, jak przy uderzeniu pioruna. Świetlisty pocisk uderzył prosto w głowę smoka. Kawałki mięsa i czaszki rozbryznęły się w górę. Bestia odgięła łeb w tył pod wpływem siły uderzenia. Po tym padła, w konwulsjach tarzając się po ziemi. Na czubku głowy widniała duża dziura, przez którą mogliście dojrzeć mózg.
- To magia?! – krzyknął Gorginth odwracając się w stronę zhieloskojskiego oddziału. - Nie... mają broń palną. Ale jeszcze takiej nie widziałem...

Tętent końskich kopyt. Oddział wojowników zebrał się przy zwłokach smoka. Lecz wydawało ci się, że bestia wciąż oddycha...

Samuel

Powoli wkroczyłeś do jaskini. Zdecydowanie nie było jej na mapie. Można nawet stwierdzić, że powstała całkiem niedawno. Kształt jej sklepienia przypominał idealną kopułę. Zbyt idealną nawet jak na dzieło natury. Samo pomieszczenie było pozornie puste. Po środku umieszczony był tylko ołtarz. Taki sam, na których składano ofiary dla starych bogów...


Ale nie mogłeś już się cofnąć. Wyjście blokowały dwie osoby w purpurowych szatach i białych maskach. Twoje ręce wciąż były związane, więc nie mogłeś się bronić. Ale nie zapowiadało się na walkę. Przed ciebie wyszedł łysy, starszy człowiek. Nie nosił żadnych symboli, a jedynie dość bogate, miejscowe ubranie. Takie widziałeś już u weterana, którego odwiedziłeś kilka dni temu. Mimo to, człek ten wzbudzał podświadomy szacunek już własnym wyglądem. Rysy twarzy bardziej ostre, klasycznie wschodnie. Oczy ciemne, a przy tym niezwykle poważne. Masz do czynienia z arystokratą bez dwóch zdań.
Gdzieś z oddali dochodziły jakieś podniecone szepty. Dostrzegłeś więcej kultystów ukrytych pod ścianami. Mimowolnie twoje ciało zadrżało. A może to Muriel? Poszukałeś go wewnątrz swego umysłu i natrafiłeś na coś, czego nigdy się u niego nie spodziewałeś – strach przed śmiercią.
- Nie pozwól im mnie dotknąć – szepnął. - Czuję, że chcą mnie, nie ciebie...
- Przybyłeś – rzucił arystokrata – zbyt późno, ale może to jeszcze nie koniec!
Gestem przywołał kilku kultystów.
- Rozwiążcie go! Gdzie nasze maniery?
Teraz mogłeś uderzyć! Ale jego oczy... Hipnotyzowały? Nie dasz rady. Siły cię opuściły. To starca podszedł mężczyzna bez maski, chociaż wciąż w purpurowych szatach.
- Jest naznaczony Nyerlem – stwierdził.
- Wiem, że jest naznaczony Nyerlem! – krzyknął wściekły. - Cały śmierdzi Nyerlem!
Zdawali się nie wiedzieć, że rozumiesz co mówią, ale zapewne na tym im zależało. Kultyści wokół zaczęli się zbliżać.
- Rozumiesz, chłopcze, co to znaczy? – warknął w twoją stronę kapłan. - Nie możemy pozwolić byś pomógł Nyerlowi w jakikolwiek sposób! Chwała Geddowi, co mieszka w podziemiach!
- Chwała! – ryknęli pozostali kultyści.
Ktoś złapał cię za ręce. Wreszcie zawlekli na ołtarz i położyli. Wciąż miałeś przed sobą oczy arystokraty. Nie reagowałeś, gdy rozdarli twoją koszulę na przodzie, po czym przyłożyli do piersi zimny sztylet. I dopiero potem przypomniałeś sobie ten nerwowy szept Muriela;
- Nie, to nie tak! Muszę ci coś powiedzieć! Słuchaj mnie! Słuchaj! Kurwa!!!
Ostrze powoli wgłębiło się w twoje ciało, przecinając kolejne tkanki. Prześlizgnęło się między kośćmi, docierając do serca. Drgawki przejmowały nad tobą władzę. A przy tym ból. I krzyk Muriela – niczym jego ostatnie tchnienie.

Kiedy ocknąłeś się z ciemności? Kiedy przyszli żołnierze? W każdym razie ujrzałeś przed sobą zakrwawioną twarz tego samego strażnika, który wcześniej nakazał twoje aresztowanie.
- Ja pierrr... czemu nie mówiłeś kim jesteś? – spytał się z wyrzutem.
Pomógł ci wstać i wziął pod ramię. Otoczenie się kręciło.
- Mam go! Znikajmy stąd póki znowu tutaj przyjdą! – krzyknął do reszty załogi.
Kiedy zdołałeś zogniskować myśli, przypomniałeś sobie o Murielu. Wołałeś go. Milczy.
 
Terrapodian jest offline  
Stary 25-12-2009, 03:45   #52
 
Mono's Avatar
 
Reputacja: 1 Mono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwu
Strażnicy cały czas musieli go podtrzymywać aby nie upadł. Był bardzo słaby, wręcz nie było z nim kontaktu… majaczył.

Oślepiło go światło. Poczuł uderzenie świeżego rześkiego powietrza. Otępiały umysł dźwignął się na ten bodziec z klęczków świadomości, ale nie od razu do pozycji stojącej, o nie! Pierw była to raczej pozycja bitego, zgarbionego niewolnika…

- Gdzie ja jestem, gdzie jest Muriel? - przez mętne i jeszcze otępiałe oczy, wpadało jego zdaniem stanowczo zbyt dużo światła, toteż je mrużył do tego stopnia, iż wyglądały niemal na zamknięte.
- Ano już na zewnątrz jesteśmy, a twój kolega najwidoczniej śladem naszych druhów ze szponów tej poczwary zginął lub tam jeszcze siedzi skorom pojmując ciebie go nie zobaczyli – zbrojny pokazał palcem w stronę wylotu pieczary – Czemu żeś nie powiedział na wstępie kim jesteś i co przynosisz?

Bystrzykowi dalej wirowało w głowie tak, że aby ustać musiał się czegoś trzymać. Nie był skory do rozmowy, jedyne czego pragnął to święty spokój i odpoczynek. Zaraz potem załatwi wszystkie, wszyściuteńkie sprawy i dowie się od M

Otrzeźwienie było błyskawiczne niczym cios w twarz.

- Muriel!!!

Wydał z siebie przeciągły krzyk rozpaczy. Mimo słabości ruszył biegiem w stronę jamy - strażnicy nie zdążyli zareagować. Wbiegł w nieprzeniknioną ciemność cały czas obijając się od ścian, ale wiedział gdzie ma podążyć – trafiłby tam nawet bez użycia jakichkolwiek zmysłów. Oczy powoli się przyzwyczajały. Skręcił w lewo i przebiegł kilkadziesiąt metrów. Po świecach i przedłużeniu tunelu prowadzącego do tajemniczej komnaty nie było ani śladu. Była tylko nieregularna izba, prawdopodobnie ta, którą faktycznie wskazywała mapa. Samuel opadł na kolana. Był nieprawdopodobnie zmęczony i miał ochotę zwymiotować. Zaczęło ciemnieć mu w oczach, pochylił głowę i wczepił palce w żwir wyściełający klepisko. Szumiało mu w głowie. Powoli zaczynał wyławiać z tego chaosu jakieś konkretne dźwięki... coraz głośniej i coraz wyraźniej…

Słyszał szepty, uderzenia oręża, gwizdy, plaśnięcia kropel rozbijających się o skały, okrzyki bojowe… żadnego obrazu, tylko głosy, świsty, brzęk i bicie swego serca… wszystko powoli zaczynało milknąć, a on osunął się i zwinął w kłębek nieświadomy tego, że krzyczy przeraźliwie.

Gdy się ocknął poczuł czyjąś chłodną dłoń na swoim karku, a może to właśnie ten dotyk go obudził? Zmarznięta ręka, która na swój sposób była niezwykle delikatna, jakby ją skądś znał… wzdrygnął się i powoli obrócił głowę ku górze…

Była tam, w powietrzu, przyglądała się mu i to najwyraźniej z satysfakcją efektu jaki wywołała... uśmiechała się pięknie, przerażająco cała ubrana w czerwień z tymi swoimi płomiennymi włosami...

- Samuelu, Samuelu... żałujesz swojego przyjaciela, żałujesz Muriela, ale jesteś ślepy! Nie jesteś szczególny z jego powodu! O nie! Nie jesteś szczególny dlatego, że masz go, ale sam w sobie! Jesteś niezwykły, bo potrafisz przyjąć duszę nie mającą ciała... Jesteś błogosławiony masz dar...

Młodzik nie odpowiadał, nie mógł, w gardle uwięzła mu kula stworzona z pomieszania strachu, zdumienia i niedowierzania. Co w tym dziwnego, w końcu nad jego głową wirowała niezwykle ładna kobitka, która już de facto nie żyje lub powinna nie żyć. Jednak to tego typu dziwnych rzeczy już się chyba przyzwyczaił. Słabość ogarnęła jego ciało, zaczął się osuwać w niebyt. Usłyszał jeszcze tylko:

- Czy chcesz bym ci towarzyszyła? Mamy w końcu duuużoooo do zrobienia. Mogę ci tyle powiedzieć, mogę ci pomóc kochasiu...
- Tak
- Niech i tak będzie. Będą następni, ale pamiętaj nie każdy dąży do tego samego celu i nie każdy ma przyjazne zamiary...



****************************************


Gdy otworzył oczy był w jakimś budynku, na łóżku, w czystej pościeli i rozebrany do rosołu. Zza okna bił blask pięknego, pogodnego dnia i gwar ulicy. Tego rodzaju hałasy były zawsze niczym ogromny transparent: "jesteś w mieście". Gdy tylko drgnął pojawiła służka czekająca na rozkazy. Od niej Bystrzak dowiedział się już konkretów, o tym, że jest w Mamel, przynieśli go strażnicy, że osobiście go umyła(na te słowa młodzian się trochę zaczerwienił) i że śpi już prawie dobę... na koniec jeszcze dodała:

- Kravow otrzymał już wiadomość panie. Przekazaliśmy ją gdy spałeś. teraz czeka na to byś wypoczął i odwiedził go na audiencji.

Okazało się więc, że wszystko obyło się bez Sama. Tylko, co się stało? Nie wiedział dalej, co było snem, a co omamem z tego, co pamięta. Miał tylko nadzieję, że niczego nie schrzanił i że wypełnił obowiązek, który mu zadano jak należy. Wziął kąpiel i ubrał się w swój strój(w którym przypominał klauna - zaprawdę dziwna tutejsza moda mieszczańska). Wyszedł na spotkanie ze swoim mocodawcą, szedł w ciszy na umówione miejsce. Jednak jego ciszę zmącił kobiecy śmiech, szczery, głośny kobiecy śmiech. Rozejrzał się dookoła pewny tego, iż któraś ze służek mu usługujących szła za nim, jednak nikogo nie spostrzegł...

- Co kochasiu już mnie nie pamiętasz?
 
Mono jest offline  
Stary 06-01-2010, 17:02   #53
 
Terrapodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Terrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłość
Mamelski ratusz mieścił się w centrum miasta. Przed nim znajdował się plac z fontanną. Nie było to miejsce handlowe, gdyż pośród zhieloskojskich miast panowała moda, by centrum było "duchowe" nie "materialne". Dlatego przy fontannie stały posągi wybitnych mieszkańców Zhieloskoju, muzycy prezentowali swoje talenty, a co jakiś czas odgrywano przedstawienia.
Za ratuszem, w parku mieściła się świątynia trzech bogów. Każdy przybysz miał prawo pomodlić się w środku, albo po prostu odpocząć między drzewami.

Jednak Rajwird Kravow nie miał czasu na przyjemności. Wraz z doradcą, następcą tronu Wrogiuszowa oraz elfem Vunnisem Alhaggevarinnisem siedział w małym pomieszczeniu na szczycie wieży ratuszowej. Nekromanta nachylał się nad mapą Zhieloskoju i przesuwając po niej palcem, analizował postęp armii przeciwnika. Jednak otwarta walka nie decydowała. Prawdziwa wojna toczyła się zupełnie inaczej - na szpiegów, magię, a nawet za pomocą istot z innych światów. Wygrywał ten, który zaatakował szybciej. Rajwird westchnął. W tej chwili był na celowniku wszystkich skrytobójców. Jego śmierć dałaby zwycięstwo senatowi. Ale szybko do tego nie dojdzie. W końcu ma po swojej stronie Vunnisa i cały sztab dobrych ludzi.

Następca tronu stał przy oknie i patrzył na dziedziniec. Najchętniej wyszedłby z wieży i zaszył gdzieś w zhieloskojskich lasach. Zdecydowanie nie czuł się dobrze w zamkniętych pomieszczeniach. Szczególnie za złe miał Kravowowi, że chce zrobić z niego nowego króla. Nie czuł się władcą. Rządzenie kojarzyło mu się jednoznacznie źle.

- Zgodnie z notką przyniesioną przez zagranicznego posłańca, senat zamierza rozpocząć operację szpiegowską na szeroką skalę - mówił Kravow. - Vunnis, czy oni wiedzą już o pomocy z zachodu?
Elf odłożył na miejsce książkę, którą wertował i odpowiedział;
- To bardzo prawdopodobne.
- Niedobrze. Notka mówi o jeszcze jednej rzeczy. Senat wysyła grupę negocjatorów do pani Dostome. Jeśli przekonają ją do swoich racji, będziemy mieć kolejne problemy...
- Nie sądzę, mości Kravow - zaczął doradca - Alga Dostome otoczyła się barierą przed światem. Nie wiemy nawet, czy jeszcze żyje. Przypuszczam, że nikt nie będzie w stanie przywołać ją z powrotem do społeczeństwa, a tym bardziej nakłonić do walki po którejś ze stron.
- A jednak to ważna kwestia - dodał milczący dotychczas Ardiejus. - Potrzebujemy wartościowych ludzi bardziej niż armii. Wielu nie chciało do nas dołączyć. Baumaryl, Mózgowicz, Tyrmarzhi... Musimy udowodnić, że walczymy w słusznej sprawie.
Do pomieszczenia wkroczył bezceremonialnie jeden ze strażników. Było to polecenie Kravowa, by ograniczyć ceremoniały do minimum. Dlatego każdy miał prawo nawet obudzić państwowego urzędnika w środku nocy i poprowadzić półnagiego do pokoju gościnnego, jeśli sytuacja tego wymagała.
- Przybył cesarski najemnik - oznajmił. - Wpuścić?
- Ach, ten młody Samuel, który miał niemiłe spotkanie w tunelach - powiedział Kravow, wyciągając butelkę zielonego alkoholu.
- Tą sprawę też należy poruszyć - odezwał się doradca. - Musi zdać relację z wydarzeń w tunelach.
- Mam pewien koncept... - odezwał się elf.

***

Samuel

Następczyni Muriela mogła być tą samą kobietą, którą znalazłeś w lesie. Ale również kimś podobnym. Wędrując uliczką do centrum wsłuchiwałeś się w jej słowa, a właściwie bełkot i nieskładną paplaninę.
- Jesteś trochę jak kurczak wrzucony do siedliska lisów. Takie pisklaki giną bardzo szybko, wiesz o tym? Ale przecież masz mnie. Ze mną nie zginiesz. Oczywiście wiem, jak zniknął Muriel. Znałam Muriela osobiście. Chyba nie wspominał ci o mnie. Cóż... inaczej nie byłbyś zaskoczony. W ogóle tęsknię za ciałem. To trudne poruszać się w twoim umyśle. Wyobraź sobie, że jesteś kałużą. Ale, ale! Miałem ci powiedzieć coś o Nyerlu...

To sprawiło, że mało brakowało, a wpadłbyś w kogoś. Tym "wybrańcem" okazał się podstarzały muzyk.


Grał na instrumencie i patrzył się na ciebie z zainteresowaniem. Pod względem ubioru, fryzury i wyglądu, odbiegał nieco od typowego Zhieloskojczyka. Będąc jeszcze na zachodzie widziałeś podobnych ludzi - należeli najczęściej do mniejszości etnicznych. Nim cesarz wprowadził specjalne prawa dla nich, sytuacja takich osób była bardzo smutna. Zamykani w gettach, traktowani niemalże jak niewolnicy - zresztą bardzo często nimi będąc.
Ten starszy mężczyzna powiedział coś do ciebie, ale z wiadomych względów nie zrozumiałeś. Pomogła za to dziewczyna w Twojej głowie;
- Pyta, czy nie widziałeś gdzieś jego brata. - A potem dodała; - Mi on wygląda na szaleńca. Zignoruj go. To jeden z Kułańców. Uchodźca. Kułania to był taki kraj sąsiadujący z Zhieloskojem na wschodzie, ale już nie istnieje. Od stu lat to Palatynat pod władzą innego państwa. Kułańcy kręcą się tutaj, śpiewają i tęsknią za krajem.
Muzyk sam dał spokój. Siedział sobie dalej na ziemi i lekko szarpał za struny.

W ratuszu zaczepił cię jeden z pracowników - starszy pan o nieco przerażającym wyglądzie i bujnych wąsach. Zanotował twoje przybycie w księdze i zawołał strażników by poprowadzili cię do Kravowa. Na audiencję czekałeś prawie dwadzieścia minut, nim strażnik pozwolił wejść.
Spodziewałeś się ujrzeć salę pełną przepychu. Tymczasem musiałeś przebyć kręte schody na sam szczyt i znalazłeś się w niewielkim pokoju, w którym było duszno od zapachu starych ksiąg. Za stołem zawalonym papierami siedział najpewniej sam Kravow, który teraz wstał, by lekko się ukłonić i przedstawić.


Był to mężczyzna w średnim wieku, o zmęczonym spojrzeniu i twarzy porytej zmarszczkami. Zarost i fryzura w nieładzie, podobnie zresztą jak całe ubranie. Jednak jego wygląd nie był zbyt niepokojący, a tego wszyscy spodziewali się po nekromantach.
Przy półce z księgami stał elf, który nie wyróżniał się od swoich pobratymców. Czarne włosy związane w warkocz i wyraz twarzy, wyrażający niechęć. W pokoju znajdował się również starszy jegomość z brodą i młody, rudowłosy mężczyzna, który stał przy oknie z rękami założonymi na piersi. To był sztab dowodzący?
- Witaj mości Samuelu - zaczął Kravow. - Jam jest Rajwird Kravow, dowódca sił królewskich. Ten elf to Vunnis, szef siatki wywiadowczej, starszy jegomość nazywa się Feriusz i jest moim doradcą. A ten młodzieniec to następca tronu, Ardiejus Wrogiuszow. Proszę usiądź, chcemy z tobą porozmawiać.
Mówiąc to wskazał na krzesło przed stołem. Następnie Kravow nalał do czarki trochę zielonego alkoholu, po czym posypał jakimiś ziołami. Napój był bardzo ostry i pachniał gnijącymi owocami, ale piło się go lepiej niż inne alkohole.
- Na wstępie chciałbym przeprosić za zdarzenia w tunelu - rzekł Rajwird, zdejmując niepotrzebne rulony ze stołu. - Od pewnego czasu mamy problemy z przemytnikami na tamtym terenie, stąd te podejrzenia. Lecz to co stało się potem... Strażnicy opowiedzieli nam, że po ataku tej istoty, znaleźli cię zakrwawionego w miejscu, które mogło służyć okultystom za świątynie. Chciałbym, byś zdał nam relację z tego wydarzenia. Ale to nie wszystko. Od tego momentu, podlegasz Vunnisowi, który teraz zleci ci drobne zadanie.
Elf spojrzał na ciebie i rzekł zimnym głosem;
- Potrzebujemy cennych ludzi, tak samo jak pożąda tego nasz wróg. Przeciwnik usiłuje przekonać wielu niezdecydowanych, do przejścia na ich stronę. My musimy zrobić to samo. Twoje zadanie jest pozornie proste. Powędrujesz na północ na tereny wciąż zajmowane przez senat. Nie musisz się jeszcze spieszyć. Tam mieszka Barbaras Mózgowicz, zdolny konstruktor, którego rodzice pochodzili z twojego kraju. Chciałbym, abyś przekonał go, że służba królowi będzie dla niego bardzo pożyteczna... A jeśli nie, to musisz go uśmiercić, lecz niech to będzie ostateczność.
Elf wziął z półki mieszek, w którym brzęczały monety.
- Weź tą zaliczkę. Szczegóły poznasz u Pestatosa Barda, który zatrzymał się w tawernie "Krautos". Zresztą... on przybył wraz z tobą. Powinien posiadać mapy i wytyczne. O ile tego nie przepił, bo nie ufam tym małym, wrednym...
- A teraz zdaj nam relację, ze szczegółami, z twojej podróży i tego co stało się w tunelu - zwrócił się do ciebie Rajwird.
 
Terrapodian jest offline  
Stary 11-01-2010, 12:24   #54
Kapitan Sci-Fi
 
Col Frost's Avatar
 
Reputacja: 1 Col Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputacjęCol Frost ma wspaniałą reputację
- On gada?! - Ragath był zszokowany. - Jak bestia może gadać? Co to za czary? - pytał sam siebie. Smok zdawał się tego nie dostrzec lub zignorował tę uwagę, gdyż "mówił" dalej:

- Widzę więcej niż wy, ludzie. Miałem objawienie i wiem, że wszyscy bez względu na stronę po której walczycie, dążycie do zagłady. Sam dałem się w to wplątać. Lecz jeśli skierujecie swoje kroki na wschód, między wzgórza Karmonowe odnaj...

Nie wypowiedział już więcej ani jednego słowa. Jakiś świetlisty pocisk uderzył go prosto w głowę, rozrywając jej sporą część. Kawałki czaszki i mięsa zostały rozrzucone wokół bestii. Sam smok nie miał już nawet siły by ryczeć z bólu. Obalił się na ziemię, prawdopodobnie martwy.

- To magia?! - Gorginth nie wytrzymał. - Nie... mają broń palną. Ale jeszcze takiej nie widziałem...

Nikt nie widział. A przynajmniej nikt, kto niedawno przybył do tej przeklętej krainy. Ragath miał jej zupełnie dość. Jak na razie nie powiodło się im kompletnie nic. Wszystko za co się zabierali przybierało niespodziewany obrót, a gdy zmienili swe priorytety to i tak wszystko się psuło. Kolejnym przykładem kaprysów losu była śmierć tego smoka, który, jak dziwnie by to nie brzmiało, mógł się okazać bardzo pomocny.

- Żeby ich szlag... - najemnik mruknął. Podszedł bliżej do truchła. Zdawało mu się, że skóra na klatce piersiowej delikatnie unosi się i opada. Wyglądało na to, że potwór wciąż był żywy, a przynajmniej jego ciało. Ale może umysł też jeszcze kontaktuje?

Ragath podszedł do pyska bestii. Stanął dosyć blisko, ale nie na tyle by smok mógł mu coś zrobić nie podnosząc głowy z ziemi. Wojownik poczuł się niewymiernie głupio, gdy spytał tak, by nikt inny nie usłyszał:

- Żyjesz jeszcze?
 
Col Frost jest offline  
Stary 04-03-2010, 22:00   #55
 
Mono's Avatar
 
Reputacja: 1 Mono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwu
Samuel zastanawiał się, co właściwie ma powiedzieć, gdy już się zjawi na owym widzeniu u Kravowa. Miał problemy z określeniem, co było prawdą, a co jedynie halucynacją. Jednego był pewien nie słyszał już w swojej głowie szyderczego głosu Murilla. Jego ciężki ponury szept zastępowały „wysokie tony” wiejskiej dziewki, którą na swoje nieszczęście „wpuścił” do siebie…
Wszystko wiedząca i potrafiąca się wypowiedzieć (niestety dla Bystrzaka) na każdy temat, po prostu gada non stop jak nieskończenie nakręcona katarynka.

Starał się Jej grozić, to się odszczekiwała.
Próbował z Nią rozmawiać - to dawał jej tylko kolejne powody i tematy do rozmowy.
Wreszcie starał się ignorować…
to zaczęła sama sobie odpowiadać, a rozmowę sama ze sobą podniosła do takiej rangi i kontynuowała ją z takim entuzjazmem, że Sam nabawił się permanentnego bólu głowy.
Ona
była „sugestią”, że wszystko, co pamiętał jednak było prawdą, bolesną i możliwe bardzo dotkliwą w skutkach. W sumie stracił kontakt lub stracił PRZYJAC… kogoś bardzo bliskiego. Nie zwykł mówić i myśleć o kimkolwiek jako o przyjacielu, było to dla niego coś niezwykle poważnego, coś czego nie można zbezcześcić i na co trzeba zasłużyć. Muriela uważał bardziej jako swojego bliskiego… hymn… wroga, a wiedział, że o wrogów trzeba dbać i trzymać blisko. Mimo tego było mu go brak.

A jej miał już dość! Ileż można gadać!? Cholernie bardzo dość tej gdaczącej Kwoki!


Coś jednak musiał opowiedzieć na audiencji. Postanowił wspomnieć tylko powierzchownie o tym, co się wydarzyło i pozostawić swoją historię dla siebie (dla swojego bezpieczeństwa). Opowiadał ze szczegółami dobre pół godziny o swojej podróży, sytuacji w tunelu, o strażnikach, bardzo sprawnie pomijając wszelkie fragmenty dotyczące M. i Kobiety w czerwieni, wspomniał tylko o okultystach. Planował dowiedzieć się czegoś od swoich zwierzchników, o ile oczywiście coś wiedzieli…
Kravow
i reszta patrzyli na niego przez dłuższy czas po tym jak skończył swoją wypowiedź. Samowi przeszło przez myśl tylko: „wiedzą, że coś ukryłem”. Po minucie ciszy pierwszy odezwał się Kravow głosem niezwykle spokojnym, ale i stanowczym:
-Czy powiedziałeś nam już wszystko?
Bystrzak
już otwierał usta by powiedzieć, że nic więcej z przebiegu podróży nie zasługuje na uwagę, gdy… ratuszem targnął wielki wstrząs. Smugi pyłu posypały się ze ścian i powały tworząc swego rodzaju zasłonę dymną niepozwalającą na dostrzeżenie czegokolwiek w zasięgu wzroku. Gdy tylko pył opadł na tyle by zobaczyć, co dzieję się w izbie i na zewnątrz jej, Sam zauważył, że każdy z w niej obecnych osób patrzy na niego. Elf nawet zdążył wyciągnąć długi sztylet i wycelować go w jego stronę.

- Eeeee, to nie moja wina, ja nie mam z tym nic wspólnego... – Bystrzak powiedział to takim tonem, że sam nie uwierzyłby w swoje słowa. Brodacz także wyjął z za pazuchy miecz i wszyscy, jakby pchani niewidzialną ręką gracza poruszającego pionka po planszy, poruszali się jednostajnie w stronę Samuela. Wiedział, że nie warto się tłumaczyć, w tej sytuacji nikt by go nie słuchał. Zastanawiał się tylko czy od razu go zarżną jak świnie w rzeźni czy jednak go pierw otłuką, zwiążą, i przesłuchają, a dopiero potem zabiją…

Gdy byli jakieś dwa metry od niego, a on po omacku szukał za sobą czegoś, co mogło służyć za broń (jedna i druga opcja schwytania go mu się nie podobała) drzwi otworzyły się niczym z kopniaka. Do salki wpadł zziajany strażnik.

- Panie jakiś atak… my… my nie wiemy, co to do cholery jest… to cholerny brzydal i jest… kurwi syn jest wielki jak dwoje ludzi…

Powoli przenieśli wzrok na Młodzika, który już trzymał w ręku świecznik i stał w pozycji bronnej (o ile można stać w pozycji obronnej ze świecznikiem...). Pierwszy opuścił "broń" i uśmiechnął się niepewnie:

- A nie mówiłem!? To nie moja sprawka.
 
Mono jest offline  
Stary 07-03-2010, 22:24   #56
 
Terrapodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Terrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłość
Ragath

Agonia smoka trwała. Z pyska płynęła mu rzeka krwi, podobnie jak z rany w głowie. Gałki oczne, wpół przykryte powiekami, w spazmatycznych drgawkach wykonywały coś na wzór okrutnego tańca. Wydawało się, że nic więcej nie powie, lecz w Twojej głowie pojawiła się urywana wiadomość, jakby stworzenie ostatkiem sił usiłowało przekazać to, na czym mu zależy.
- Na wschód... za lasem między wzgórzami Karmon znajduje się kryjówka byłego pustelnika... tam dowiesz się wszystkiego... musicie powstrzymać to szaleństwo... Popełniłem błąd, wybacz mi matko!
Tym razem naprawdę zszedł z tego świata. Do truchła podjechał jeden z dowódców, który znał zachodnie języki i od żołnierzy wiedział, że nie jesteście tutejsi. Był wysoki jak na tutejsze standardy, jak również widać było jego przywiązanie do cięższych pancerzy, bo gdy zszedł z konia, to wierzchowiec niemalże westchnął. Miał na oko ponad czterdzieści lat, twarz obwisłą i sumiaste wąsy.
- Nigdy nie widzieliśmy tu smoków, ten był... słaby - mówił, a potem dodał: - Stałeś tutaj cały czas. Rozmawiałeś z nim?
Widząc jednak twój wyraz twarzy dorzucił;
- Ta bestia przed chwilą wybiła jedną trzecią mojego oddziału. Jeśli chciała przekazać pokojowe przesłanie, to wybrała złą formę. Na twoim miejscu wyruszyłbym w dalszą drogą... Aaa, to was zapewne najął Kravow.
Kwestią czasu było, kiedy wyjdzie na jaw wasza prawdziwa tożsamość. Problem polegał na tym, jak w takim wypadku zareagują oni. Gorginth sięgnął dyskretnie po broń, lecz jeszcze jej nie wyciągał. Nie umknęło to uwadze dowódcy.
- Widzę... Nie wnikam w to, jakie są wasze zadania. Gdybyście byli po stronie buntowników, nie pomagalibyście nam. Macie wobec tego swobodę, a mnie nic do tego. Musimy posprzątać ten burdel.
Wsiadł znów na konia i odjechał.

Gorginth spojrzał na ciebie i spytał;
- Czy rzeczywiście smok mówił do ciebie? Może ten rycerz miał rację... może bestia kłamała...

Wzgórza Karmonowe na wschodzie. Nazwa nic nie mówiła, jak zresztą większość tutejszych miejsc. Jednak miałeś wrażenie, że ktoś już o niej wspominał. Może jeden z tych ślamazarnych naukowców na statku?

Samuel

- Rozmowa skończona - oznajmił Kravow.
Cała ekipa zbiegła po schodach zostawiając cię w pomieszczeniu ze strażnikiem. Skierowałeś również kroki w stronę schodów, gdyż nie było tutaj już nic do zrobienia. Nim zdołałeś przejść parę schodków coś uderzyło cię w tył głowy. Poleciałeś do przodu wraz z żołnierzem.

Schody w wieży miały ten minus, że jeśli ktoś przez przypadek z nich spadł, to mógł lecieć na tyle długo, by zrobić sobie poważniejszą krzywdę. Miałeś to szczęście, że zatrzymałeś się dość szybko. Strażnik nie miał tego szczęścia i spadał niczym worek kartofli klnąc przy tym głośno. Ktoś pomógł ci wstać.
- Podejrzewałem, że możesz mieć kłopoty.
Był to Ardiejus Wrogiuszow, który mieczem w jednej ręce, podtrzymywał cię drugą. W pomieszczeniu znajdowała się skrzydlata istota, która częściowo przypominała elfickiego mężczyznę. Jedynie gadzie łapy, skrzydła jak u plugawego nietoperza i demoniczny wzrok wyjawiały, że istota nie pochodzi z tego świata.



- Gdzie jest Muriel, bezbożniku? - zwrócił się w twoją stronę.
Twoje serce zabiło mocniej. Muriel? Czego chciał od Muriela? Kim był, że musiał to wiedzieć? Następca tronu też spojrzał na ciebie z zaskoczeniem. Nie powiedział nic. Natomiast istota zbliżała się ze złymi zamiarami.
- Polecisz ze mną, człowieku - oznajmiła kreatura.
- Oj, nigdzie nie poleci! - odkrzyknął Wrogiuszow.
"Teraz szybko! Będzie używał magii!" - krzyknęła w twojej głowie dziewczyna. - "On jest od Nyerla, tak jak ja. Ale on wielbi jego mroczną stronę... potem wyjaśnię!

Tymczasem u podnóża wieży

- Ile chłopak ukrywa? - zapytał elf Kravowa, gdy wybiegali z budynku.
- Dużo i mam nadzieję, że zdaje sobie sprawę z wagi takich informacji - odrzekł Kravow.
- Obawiam się, że mamy jeszcze jednego wroga, Kravow.
- Żeby tylko jednego... Na Turula!
Stanęli w pobliżu uniwersytetu. Na placu stała blisko trzymetrowa istota, która wyglądała jak... worek mięsa. Nie było w tym przesady. Ten golem złożony był z kawałków żywej, mięsnej tkanki. Sam jego wygląd przyprawiał o odruchy wymiotne. Z ulgą Kravow odkrył, że żaden ze strażników nie został zabity. Jeszcze. Kilku leżało rannych pod budynkiem. Trzymali istotę na odległość halabardy.
- Kravow, to twoja dziedzina - oznajmił elf.
Zabrał jednemu ze strażników łuk. Wymierzył nim w istotę i wystrzelił. Strzała przebiła łeb, ale wywołała jedynie wściekłość bestii. Stwór uderzeniem odrzucił strażników i zaczął biec w ich stronę. Po chwili jednak zatrzymał się. Kravow użył swych mocy nekromancji do przejęcia kontroli nad potworem.
- To dziwne... twórca użył niewiele mocy by kontrolować tego golema... Wydaje się jakby chciał... hmm... odwrócić naszą uwagę - wysapał Rajwird.
Elf odwrócił się raptownie w kierunku wieży i pobiegł.
 
Terrapodian jest offline  
Stary 21-03-2010, 00:16   #57
 
Mono's Avatar
 
Reputacja: 1 Mono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwu
- W nogi!

Księciulek nie protestował, pobiegł za młodzikiem w dół schodów. Wypadli z wieży i minęli się w jej ogromnych drzwiach z Elfem, który w mig zawrócił i dołączył do ich „peletonu”. Biegł cicho i miękko, a dotrzymywanie tempa dwóm biegnącym młodzianom i równoczesna rozmowa nie stanowiło dla nie go problemu.

- Co się dzieję?
- Coś… nas… goni… - Samuel czasami biegał w dzielnicy portowej, przeważnie jednak po udanej/nieudanej kradzieży więc rzadko miał okazję ćwiczyć umiejętność rozmowy podczas biegu…

Elf nie zdążył już zapytać kto, a raczej, co ich goni. Usłyszał tylko niezwykle silny huk, od którego wszystko zadrżało i odgłos kamieni uderzających o miękkie, błotniste podłoże dziedzińca. Odwrócił się i zobaczył jak w dziurze ziejącej z ratuszowej wieży wyłania się sylwetka skrzydlatego stwora.
Demon rozejrzał się nieśpiesznie po podwórcu oceniając sytuację, a następnie schował się w cień otworu.

Samuel jednak nie sadził żeby to był koniec walki, wyraźnie czuł złowrogi wzrok nieprzyjaciela, który palił skórę niczym rozżarzony metal. Czekali tak wszyscy w pogotowiu, z podniesionym orężem i bacznym spojrzeniem skierowanym w stronę wieży. Jedyne odgłosy, które dało się usłyszeć to pomruki rannych żołnierzy i złowrogie warczenie golema, nad którym Kravow przejął kontrole, był jeszcze cichy wiatr.

* On nienależny do tych, co walczą czysto i w bezpośrednim starciu – uważaj. Wytęż wszystkie zmysły.*

Delikatny i pełny troski kobiecy wręcz nie pasował do kobiety, którą znał od niedawna, a która zamieszkiwała teraz jego umysł. Przyzwyczaił się raczej do tego iż po prostu paple i narzeka… no i jeszcze go krytykuje. Pomimo i tak już wytężonych zmysłów postarał się jeszcze bardziej skupić, słuchając tym samym rady Kobiety w Czerwieni. Tysiące pomruków, zgrzytów okiennic, drzwi i dachów targanych wiatrem, szeleszczących gałęzi i trawy, ryki krów i gdakanie kur, szelest przesuwanej przez księcia stopy po podłożu… wszystko jednak nie znaczyło tyle, co ten palący dotyk wzroku demona. Zdawało się Samowi, iż to już nie jest tylko uporczywe odczucie patrzącej z wieży istoty, wydawało mu się, że każdy zakątek dziedzińca patrzy się na niego, wywołując tym samym efekt kąpieli w strugach ostrego piasku. Nie rozumiał tego, przecież wróg jest tam, wysoko w wieży ratusza, czemu czuje jakby…

Olśnienie przyszło jak grom z jasnego nieba zaprowadzając chwilową jasność w umyśle Młodziaka niestety było równie elektryzujące… nie byli tu sami!

- ON… ON lub ONI chowają się w cieniu!

Cienie zaczęły przybierać dziwne kształty.


 
Mono jest offline  
Stary 25-03-2010, 23:10   #58
 
Terrapodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Terrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłość
Cienie przybierały ludzkie kształty. Cofnąłeś się przed nimi. Nogi drżały pod tobą i bałeś się chyba bardziej niż w przypadku perspektywy walki z demonicznym przybyszem. Twój okrzyk wstrząsnął elfem, który jednak nie zareagował. Z jego ust wypłynęły słowa chyba najstraszniejsze, jakie mogłeś sobie w tej chwili wyobrazić;
- Cienie? O czym ty bredzisz, człowieku?
Rozejrzał się wciąż w pełnej gotowości. Regent z kolei obserwował demona na wieży, który odwdzięczał się tym samym. Wróg nie zamierzał atakować, albo czekał na odpowiednią okazję.

A cienie przybywały wraz z paraliżującym strachem. Nie mogłeś się ruszyć, coś trzymało cię za nogi. Chyba dopiero wtedy elf zauważył, że jest z tobą coś nie tak. Nie zdążył zareagować, bo poczułeś lodowatą moc przepływającą przez kręgosłup aż do mózgu. Tak jakby ktoś polał strużkę mroźnej wody po plecach. Twoje ciało wygięło się nienaturalnie, a dźwięk trzeszczących stawów rozniósł się po dziedzińcu.

Ponieważ padając na ziemię, twoja twarz skierowana była ku wieży, widziałeś jak demon odlatuje. Potem uczucie jakby mózg pękł.


Misja Muriela

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=Ph3QVIaCzLI[/MEDIA]

Biel pokrywała wzgórza aż po horyzont. Krajobraz fałdował i była to jedyna cecha wskazująca na jakąś różnorodność. Muriel wędrował już od dwóch dni w kierunku północnym. Tak sądził, bo w krainie w której się znalazł, słońce nie zachodziło. Skryta kula za grubymi chmurami wskazywała, że stoi tam nieruchomo i tylko nieliczne promienie światła przebijały się przez przeszkodę, by dotrzeć do tej lodowej krainy.

Muriel nie odczuwał pragnienia ani głodu. Zmęczenie również przemijało z czasem. Inaczej dawno padłby z wycieńczenia. Tylko chłód został.

Od kiedy ci kapłani wyszarpali go z ciała tego chłopaka, był w jakimś letargu. Pamiętał głosy, ruchy, ktoś chodził wokół niego, a potem zapanowała cisza. Chcieli go zabić. Czy zrobili to? Jeśli tak, to jest w zaświatach. A może tylko uwięzili? Co teraz? Czy jest sens wędrować tak dalej?

W tym momencie, coś czerwonego zleciało z nieba. Muriel podbiegł rad, że cokolwiek zaczyna się dziać. Spadła kobieta w czerwonej sukni. Znał ją. Usiłowała z trudem wstać, mimo to odrzuciła pomoc Muriela.
- Trzeba ratować tego chłopaka - powiedziała stanowczo.
Po ciele Muriela przebiegły dreszcze.
- Samuel? - spytał.
- Tak! - krzyknęła kobieta i zrezygnowała z dalszych prób powstania.
Muriel zostawił ją tam, bo najwyraźniej nie życzyła sobie cudzego towarzystwa. Wędrował w tym samym kierunku, bowiem czuł, że tam znajdzie cokolwiek, co mu pomoże.

Natrafił w końcu na kości wielkiego potwora. Częściowo uwięzione w śniegu. Przypominały trochę smocze truchło, lecz Muriel nie przypominał sobie, aby smoki były takie wielkie. Gdyby na żebra tej istoty naciągnąć materiał, powstałby sporek wielkości namiot.
Schronił się pomiędzy żebrami, dając odpocząć nogom i ciesząc się z innego niż śnieg, siedziska. Lecz jego wzrok natrafił na tekst wyryty na jednym z żeber. Był zapisany w języku staro-cesarskim, ale odczytał go.

"Witaj wędrowcze.

Z pewnością również jesteś zagubiony. Piszę ten pamiętnik, czy może raczej list pożegnalny, by dać dowód przyszłym pokoleniom, że znalazłem się w tym piekle.

W tym momencie siedzę w szczątkach tej kreatury i zdycham z zimna. Ale tutaj nie można umrzeć. Sprawdzałem. To kraina umarłych jak sądzę. Może to tylko iluzja?

Pisanie w kości jest ciężkie, dlatego będę oszczędny w słowach. Miałem objawienie i wiem, którędy prowadzi droga. Podążaj za moimi wskazówkami. Poznaj moją historię.

Na łbie potwora wyciąłem coś na wzór kompasu wskazującego cztery kierunki świata. Jest tam też drobna zagadka. Jeśli ją rozwiążesz, to obierzesz właściwy kierunek. Powinieneś być, drogi wędrowcze, na tyle inteligentny, by ją rozwiązać. A jeśli nie... pójdziesz zgodnie z własnym sumieniem, lecz nie wiem, co dalej cię czeka..."


Na łbie potwora rzeczywiście był wyrzeźbiony symbol. Było też dużo liter, które zapewne zawierały ową zagadkę.

KFĘPAOFÓQCMJZPLDSVĄŹUTY
DVQHÓNXHHNADCPIJAWĆBZLKJAUUDN
BCKLIFTQAŁNMŁJIJARCXWPHGIESSEPĄZŻYNGA
 
Terrapodian jest offline  
Stary 18-04-2010, 22:11   #59
 
Mono's Avatar
 
Reputacja: 1 Mono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwuMono jest godny podziwu
Muriel był łebskim gościem i rozwiązanie zagadki nie zajęło mu szczególnie dużo czasu, a może to łamigłówka była prosta…? W każdym razie poszło gładko – M. poszedł w kierunku, który znaki na szkielecie oznaczały jako zachód. Pojawiła się nowa nadzieja na opuszczenie tego lodowego pustkowia i wyrwanie się ze stagnacji wywoływanej powoli przez to miejsce. Pojawiła się nadzieja dla Sama

Przez te wszystkie lata, które spędzili razem zdążył się przyzwyczaić do tego dzieciaka. Teraz szczerze martwił się o niego. Co stało się z Nim kiedy dokonali na nich tego rytuału? Co się stało z Młodzianem, którego chcąc czy nie chcąc polubił? Nie wiedział i jedyne, co mógł zrobić to iść w kierunku wyznaczonym przez, najprawdopodobniej, szalonego poprzednika zamkniętego w… no właśnie gdzie? W tym świecie? Piekle? Świecie zmarłych (nikogo oprócz tej rudej tu nie widział wiec gdzie ci zmarli?)? A może to po prostu niebyt? Przez ten cały czas spędzony w tym miejscu często o tym myślał, tak samo jak o swoim przyj… nosicielu, młodym chłopaku, który pomógł mu pomimo swoich problemów.

*********************************************

Samuel przyjął Go w swoim największym bólu – po okrutnym morderstwie rodziców, którego był świadkiem. Bystrzak wszedł do domu „po wszystkim”. Nie wiedział kto to zrobił, ani z jakich pobudek… widział po prostu ich jeszcze drgające zakrwawione ciała i parującą krew w przestrzeni wyziębionego pokoju. Wiele razy widział śmierć, była to przecież dzielnica portowa, lecz ten obraz zbyt głęboko wrył się w psychikę dziecka…

To właśnie następnej nocy, gdy Sam spał gdzieś na strychu drewutni, spotkali się w snach i zjednoczyli.

M. pamiętał jego cierpienie, niewyobrażalna boleść, która rozlewała się falami po umyśle jeszcze przez długie miesiące. Obraz rzezi powracał w snach, a potem ukazywał mu się nawet na jawie. Żal nie pozwalał mu myśleć i kawałek po kawałku pożerał jego Ja, jego osobowość.

Muriel był świadkiem zdziczenia chłopca, które rozpoczęło się od apatii i totalnego braku kontaktu z rzeczywistością, a skończyło na zwierzęcych okrzykach, agresji i nocnym życiu. To właśnie on starał się go „oswajać”. Był przy nim na dobre i złe gdyż tylko osoba, „która nosi” może odrzucić duszę z ciała. Wiedział to, choć nie do końca wiedział skąd. Niestety wspomnienia blakną gdy jest się poza ciałem…
Starał się z Samuelem rozmawiać, aż w końcu ten zaczął go rozumieć, słuchać, odpowiadać… aż zaczęli być braćmi w duchu… ale to mógł stwierdzić dopiero teraz, gdy Go stracił.

*********************************************

Im dalej szedł na zachód tym mniej śniegu pokrywało zmarzniętą glebę, czasami nawet było widać jej gołe połacie, z których wystrzeliwało w górę coś na kształt zeschniętych gałęzi. Jednak nie były to drzewa ani krzewy – nijak nie można było tego użyć jako laski, ani broni – był to raczej kamień rosnący i wijący się niczym wąż, a przy dotknięciu kruchy niczym skóra świeżego chleba.
Tak, to musiało być coś w rodzaju piekła, miejsca wiecznej kary. Samotność i niemożność jego opuszczenia były tego najlepszym wyznacznikiem. Nie można tu nawet ze sobą skończyć… no i to cholerne zimno. O tak to było piekło!
Gdy M wyszedł zza pagórka zobaczył białą wieżę – kolejny element pasujący do rozwikłanej łamigłówki: "pójdź na zachód biała wieża".



Tylko co potem? Szedł dalej. Im bardziej się do niej zbliżał tym głośniejsze odgłosy kłótni słyszał. Było to dwóch jegomości, strażników jak mniemał Muriel, którzy nie wyglądali najnormalniej. Bufiaste kapelusze z piórkiem w jaskrawych kolorach i kolczugi z przetykane kolorowymi wstążeczkami raczej nie były ostatnim krzykiem mody w żadnej znanej M. społeczności… no ale nie jemu było to osądzać. Zachowywali się dziwnie mocno gestykulując kłócili się, może tylko intensywnie rozmawiali? Gdy Muriel do nich dotarł Ci nie poświęcili mu ani jednego spojrzenia…
 
Mono jest offline  
Stary 21-04-2010, 01:10   #60
 
Terrapodian's Avatar
 
Reputacja: 1 Terrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłośćTerrapodian ma wspaniałą przyszłość

Zbliżając się do wieży, zdawałeś sobie powoli sprawę z tego, że tych dwóch głośno się kłóci. Koło kamienia stał stolik z dwoma taboretami. Na blacie stało kilka figurek, ale nie kojarzyłeś ich. Może to jakaś gra?

Sami strażnicy wyglądali na martwych od pewnego czasu. Blada skóra, cienie pod oczami, jedynie wzrok szaleńczy. Gestykulowali mocno, wykrzykując kolejne zdania, aż żyły wystąpiły im na twarzy. Nie zwracali na Ciebie uwagi, nawet kiedy zbliżałeś się do drzwi wieży.
- ...ile razy mam ci tłumaczyć, kpie, że konie nie mają obojczyka! - krzyczał wyższy, wysportowany strażnik do tęgiego kolegi.
- Tak mi powiedział sam diuk, więc przestań już szczekać, pacanie... znalazł się wielki znawca końskiej anatomii...

Drzwi do wieży były zamknięte. Za to hałas wywołany stukaniem zwrócił na ciebie uwagę dwóch strażników.
- Patrz, znowu któryś chce się dostać na szczyt - stwierdził wysoki.
- Jakby nie mieli nic lepszego do roboty - dodał zrezygnowany drugi strażnik.
Podeszli do ciebie i delikatnie ujęli pod ramię.
- Bracie, a może pomógłbyś nam z małym problemem... - zaczął jeden z nich. - Pomóż nam dokonać wyboru, to wpuścimy cię, tak jak ją.
? Widocznie ktoś tutaj był niedawno. Czy był to twórca listu? Raczej nie, bo zwracał się w nim w rodzaju męskim.

Strażnicy zaprowadzili cię do stołu, na którym leżało pięć figur. Przyjacielskim, acz zdecydowanym ruchem naciskając na ramię, wysoki zmusił cię do zajęcia miejsca na taborecie. Tęgi wywrócił się z pełną premedytacją i przywarł bokiem głowy do stołu. Z miną kompletnego kretyna, układał figury z białego kamienia, tak aby stały do ciebie przodem. Nucił przy tym chwytliwą melodię. Wysoki wtórował mu, ale widząc twoją minę, przysiadł na wolnym taborecie.
- W naszym pięknym kraju doszło do strasznego przewrotu i zły król musiał uciekać. Teraz musimy szybko podjąć decyzję, nim nasze państwo padnie ofiarą najeźdźców - oznajmił strażnik. - Jak widzisz, mamy do wyboru pięciu kandydatów, z których jeden zostanie królem...
Nie miałeś wielkiego rozróżnienia, bo wszystkie figurki były w bardzo złym stanie. Jedynie numerki na piersi postaci pozostały widoczne. Tymczasem wysoki ciągnął dalej;
- ...pierwszy z nich to wybitny naukowiec. Niebywały umysł ścisły. Dotychczas był mistrzem na naszym uniwersytecie. Za jego panowania państwo może stać się otwarte i oświecone, ale czy silne? Drugi kandydat to przeciwieństwo pierwszego - okrutny wojownik, archetyp twardego ojca. Nie jest zrównoważony psychicznie, ale może doprowadzić państwo do rangi potęgi.

Głos zabrał niższy strażnik;
- Trzeci to równoważnik między tymi dwoma, chociaż bardzo ciężki przypadek. Nie bardzo interesuje się sprawami państwa, ale pewnego talentu mu nie brak. Zbyt często idzie na ustępstwa, tak mówił mój stary kumpel. Czwarty kandydat to poeta i tylko w tym jest dobry. Zupełnie nie ma drygu politycznego, łatwo nim manipulować, lecz nie można mu zarzucić pewnego talentu - do odnajdywania doskonałych współpracowników. Za jego rządów więcej władzy przejdzie w ręce arystokratów. Ostatni władca, to prawdziwa perła. Dyplomata, erudyta, a gdy trzeba sięga po szablę. Wielu ma wrogów, którzy chętnie widzieliby jego głowę na tacy. Z tym łbem dałby radę z przeciwnikami i tutaj jest drobny problem, bo jest chory na jakąś wstydliwą chorobę, przez co nie wiemy jak będzie z nim dalej...
- Dlatego ja typuje drugiego! - zakrzyknął wysoki.
- Kundel! Trzeci będzie świetny.
- Gówno wiesz o polityce, capie!

Kiedy rzucili się w wir kłótni, ty miałeś przed sobą pięć brzydkich figurek.
 
Terrapodian jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 08:56.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172