Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 15-05-2011, 17:27   #361
 
Fabiano's Avatar
 
Reputacja: 1 Fabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumnyFabiano ma z czego być dumny
Taki rozejrzał się dookoła. Nie raz krew spływała strugami po jego, lub JEGO, twarzy. Nie raz widok przecinała czerwona wstęga. Nie raz i niebieska czy jeszcze inszego koloru, gdyż posoka posoce nie równa. Nie równa jest też walka walce. Jedyne warunki bojowe jakie znosił NO, to bójki z Ghardulem, czy może wcale niedawne przechwytywanie szlachetnego metalu. I wychodzi na to, że nie zdradziecko-chaotyczna natura mikstury będzie tu najgorszym problemem. Bodźce, które w nikły sposób docierają do Takiego wygodnie rozwalonego w najlepsze na środku już nie zielonego pokoju, zdawały się świadczyć, że NO opada z sił. Wściekłość co rusz wzmacnia potwora, lecz ilość spalanej energii, zdaje się dorównywać piecu hutniczemu. W okolicy nie było niczego, co by mogło dawkę energii uzupełnić.

Wtedy to do głowy Takiego wpadł przerażający pomysł. Była na to metoda. Lecz, tak straszliwa i tak nieprzewidywalna, że sam Taki bał się zaryzykować podobnego czynu. Odłożył to na półkę z napisem - Priorytet najwyższy! i zaczął rozglądać się w ocenie sytuacji.

W tej chwili, nie był w stanie nic uczynić. Nie miał najmniejszej kontroli nad NO. Bestia siała spustoszenie, nie szczędząc nikogo. Taki wrócił wzrokiem do tego co wyczynia wielkolud. Ręce działały jak imadła. Dookoła utworzył się już niezmała krąg trupów. Niektórzy jeszcze wrzeszczeli z bólu, niektórzy już nie wrzeszczeli. Lśniące zbroje zajarzyły się niebieskawą poświatą. Co jest...?

Taki obrócił szybko wzrok. - Pokoik miał tą swoją właściwość, że widać z niego było wszystko dookoła. Tak jakby czerep NO był przeźroczysty. Dziwne, nie? - Nad głowami, zaroiło się od niebieskiej poświaty. Pierwszym skojarzeniem alchemikiem były pioruny kuliste. Szybko do światła dołączył głos. Głos, na który NO nie zwrócił żadnej uwagi.
- Szlak by to. - zaklął Taki siedząc dalej w pozycji tureckiej na środku, coraz to mniejszego, pokoiku.

Czekał. Tyle mu tylko pozostało. Nie miał żadnego wypływu na to co robi NO. Ma swoje, to dobre strony. Ale jak widać, także i złe. Gdyż wedle słów Ekrona, należało się wrócić. Co będzie gdy się nie wrócą? Krew krystalizuje się powoli w goblińskich żyłach.
 
__________________
gg: 3947533

Fabiano jest offline  
Stary 16-05-2011, 21:58   #362
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Wodziła łukiem za gryfami. Gryfy wykańczały jakieś ludki i póki co nie zauważyły jej ani Larona. I dobrze. Keeshe była kontent. Jak to mówią w pomroku; to że kogoś drider zeżre oznacza, że nie będzie miał w żołądku miejsca na ciebie. Miała pilnować, żeby Laronowi nie przeszkadzano i pilnowała. Ostatnią rzeczą jakiej potrzebowała było strzelanie do gryfów, by je wkurzyć i zwrócić na siebie ich uwagę.

Laron przeholował z winem w knajpie albo elf na rogu sprzedał mu nieczystą melisę. W każdym razie pilnowała, żeby nikt nie przeszkadzał mu w tym co robił. Gdyby tylko jakiś cel ewidentnie pakował się na niego, będzie strzelać i próbować odciągnąć wroga, skupić uwagę na sobie. Póki co czuwała i obserwowała. Kopuła na niebie musiała być dziełem Larona. Albo ekrona, ale wszystko jedno – zrobił ją mag. Laron tańczył sobie, póki co szło mu dobrze i nikt mu nie przeszkadzał, choć drow wyglądał teraz jak zdrowo kopnięty. That reminds me... „Przyszedł drow do lekarza. A lekarz matrona.
M; Co ci jest, durny samcu?
D; Coś się źle czuję...
M; Hmmm, proszę się rozebrać i założyć kajdanki. Hmmm chyba masz gorączkę [bierze termometr] Zmierzymy temperaturę, powiedz: „Aaa!”
D; -_-‘ Aaa...aaaaaaAAAAAAAAAAAAA!!! O____O
M; ...Hehe, myślałeś, że wsadzę ci go do ust, co?...

Hehe. Tak. W pełni skupiona Keeshe czuwała and Laronem. Tak.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 18-05-2011, 02:59   #363
 
Gob1in's Avatar
 
Reputacja: 1 Gob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputacjęGob1in ma wspaniałą reputację
Dzielny, ale cokolwiek głodny wojownik Klanu Złamanych Kłów spojrzał na kurdupla przed sobą.
- To nie być kucharz... to nie być durszlako-bania... to być jakaś lipa... - powtarzał do siebie zawiedziony - I w dodatku durny taki... - ocenił stan umysłu gnoma z kijkiem. - I na kolację siem nie nada żylasta paskuda... - dodał, kontemplując walory żywieniowe nieznajomego.

- Ej, ty! - zawołał, jednak bez nadziei w głosie - Umi ty gotować, a? - gnom wydawał się nie rozumieć prostego przecież pytania. - No czy kucharzyć umi? - dalej nic. - No w morde jeża, ty żarło mieć jakie, czy ni mieć?! - na wszelki wypadek, a w tych czasach każdy mógł zrobić sobie krzywdę w głowę, pokazał paluchem prosto w otwartą paszczę. Wyglądało to, jakby opowiadał o ataku nudności lub zapraszał gnoma do zwiedzenia swojego żołądka.
- Durny elf... - skwitował, nie zwracając zbytnio uwagi, że toto przed nim z pewnością nie żarło kory. Chociaż kto wie...?

Z miną zbitego psiaka rozejrzał się wokół w poszukiwaniu czegokolwiek do szamania. Gdzieś w oddali jego kaprawe oczka dojrzały hebanową lalę z łukiem, jakiegoś chlebusiowego uga-buga wyczyniającego cuda-wianki, któremu tylko cepo-terapia pomogłaby rozwiązać problem ze zwichrowaną osobowością (gdyby tylko nie był taki głodny...), jakieś ludziki i zielonoskórych biegających tu i tam, nawet paru, zdało by się, znajomków widział. Tylko co z tego...?

Jego ślepia, a w ślad za nimi cała postawa wyrażały taki oto stan światopogląd: "Jeśli to nie jest jedzeniem, to może poczekać".

- NIE! - kilkoro zdziwionych obrońców, a może i napastników znajdujących się w pobliżu przerwało na chwilę proces mordowania bliźniego swego, by spojrzeć na autora wypowiedzianeego z taką emfazą sprzeciwu. I nawet nie znając powodu protestu zwyczajnie, po ludzku rzec by można, docenili starania dzielnego i głodnego orka jakże wymownym wzruszeniem ramion.

- Zrobie, kurna, grilla... - rzucając spojrzenia spod byka na wszystkich, którzy mogliby mu w tym przeszkodzić, ruszył w stronę najbliższego źródła ognia, czyli tlącego się ciała jakiegoś bezimiennego nieszczęśnika. Potwora przydała się do dwóch rzeczy - przyniosła mięcho i rozpaliła ogień. Tylko piwa brak.
 
__________________
I used to be an adventurer like you, but then I took an arrow to the knee...
Gob1in jest offline  
Stary 18-05-2011, 09:54   #364
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Wola przodków była jednoznaczna - porządek tego świata musiał być zachowany a przybysze którzy tą równowagę próbują zachwiać muszą zostać zniszczeni. Narzędziem tej destrukcji stał się natomiast niewidomy szaman i choć zadanie to nieco go przerażało, zwłaszcza gdy zastanawiał się co musi poświęcić gdy stanie już naprzeciw swojego największego wroga, to jednak rozumiał że nie ma dla niego innej drogi. Nie mógł więc zginąć, jeszcze nie, niezależnie od tego kto stanie mu na drodze i co przyjdzie mu stracić musiał żyć by wypełnić swoje zadanie. Być może właśnie dzięki tej determinacji zwycięstwo nad rycerzem i jego pachołkiem przyszło mu dość łatwo - choć przeciwnik był dobrze wyszkolony to jednak nie miał większych szans z szamanem który był w stanie przewidzieć każdy jego ruch. Początkowo starcie wyglądało na wyrównane, rycerz nacierał na orka próbując powalić go celnym ciosem bojowego młota. Wzmocnienie broni mithrylem okazało się dobrym pomysłem, gdyż dzięki temu mógł bez obaw parować ciosy przeciwnika, jednak trafienie rycerza również nie było łatwe, a to za sprawą tarczy którą ten się bronił. Jednak chwila dekoncentracji wywołana przez śmierć pachołka rozszarpanego przez warga pozwoliła Ghardulowi przechylić szale na swoją korzyść - cios tasaka wgryzł się w szczelinę zbroi przeciwnika pomiędzy hełmem a kirysem kończąc życie rycerza. Ghardul z pewnym trudem wyrwał broń z ciała przeciwnika i rozejrzał się po polu bitwy w poszukiwaniu kolejnego przeciwnika, jednak najwyraźniej dość krwawy finał tej walki skutecznie zniechęcił innych do ataku na ślepca z wargiem u boku. Szaman zastanawiał się czy nie oblizać ukrwionych warg by pogłębić wrażenie makabryczności, jednak uznał to za poniżej swojej godności - w końcu to co wypada dzikiemu berserkowi niezbyt przystoi wykształconemu szamanowi. Planował właśnie wycofać się do fortu gdy zwrócił uwagę na pewien istotny problem

NO. Walczył zaciekle jak zawsze masakrując otaczających go przeciwników jednak w ten sposób doprowadził do tego, że wrogowie uznali go za najniebezpieczniejszy cel i postanowili wyeliminować w pierwszej kolejności. Nawet z miejsca w którym stał Ghardul był w stanie dostrzec co najmniej kilku przeciwników powoli otaczających jego przyjaciela. Zapewne Taki w swojej bojowej postaci poradziłby sobie z nimi, jednak szaman dostrzegł że działanie jego mikstury skończyło się w złym momencie a jego przyjaciel zanim zdążył podjąć jakieś działanie padł martwy na ziemię. Była to tylko wizja możliwej przyszłości jednak ork nie mógł ryzykować życia swojego przyjaciela. Być może uda mu się odwrócić los jeśli dotrze na miejsce zanim NO z powrotem przekształci się w Takiego. Gwizdnął więc na warga i rzucił się pędem na pomoc przyjacielowi
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 18-05-2011, 12:51   #365
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Niewątpliwą prawdą jest, że na tym polu walki spotkały się dwie armie. Dobrze wyposażone i dobrze wyszkolone. Każda na miarę swych możliwości. Jedna lepiej inna gorzej. Bez względu jednak na ten fakt, trzeba otwarcie powiedzieć, że na polu walki spotkała się śmietanka rycerstwa arkanijskiego, oraz śmietanka oddziałów specjalnych jakie zebrał wokoło siebie Szary ork. Dwa ugrupowania, które może różniły się w sposobie walki, może wykorzystywały do powyższego różne narzędzia… jednak potrafiły wykonywać powierzone im zadania z morderczą skutecznością. I co się z nimi stało? Jak zauważyć mógłby postronny obserwator ścięły się jak dwa ugrupowania zbrojne, wojskowe. Koordynacja była tylko i wyłącznie na szczeblu drużyn. Te wykonywały powierzone im zadania, ale w skali całej potyczki przeszkadzały sobie nawzajem. Po stronie Morkhotyjskiej było to zrozumiałe. Dowodzącym był Heinrich, jego nie było… czy może należało określić iż dogorywał razem z mobilem Uthgora. Ale czemu oddziały Arkanii zachowywały się właśnie w tak mało profesjonalny sposób. Aby to zrozumieć trzeba pojąć w pełni istotę armii Cesarstwa. Była ona zarządzana przez wysoko urodzonych. Ci zazwyczaj mieli niewielkie pojęcie na temat prowadzenia działań wojennych. Gdy takie mieli, nie mieli siły przebicia… lub po prostu usuwano ich z uznając za pyskatych i przemądrzałych. Nie inaczej było w tej sytuacji. Bazując na przewadze liczebnej, bazując na największym atucie jaki posiadała Arkania, dowodzący całą operacją chciał zalać obrońców tłuszczą swych wojsk. Pomysł zasadniczo winien się sprawdzić w przypadku walki z przeciwnikiem podobnie podchodzącym do filozofii wojny. Obsada Niedźwiadka wojowała jednak inaczej. Demona, który robił ewidentnie za stworzenie sprawdzające możliwości przeciwnika wykorzystano jako sondę. Nie spodziewano się jednak, że tak niewielka jednostka defensywna, obsadzona tak niewielkim garnizonem, może być tak dobrze wyposażona. Działa i katapulty, oraz ataki goblinów samobójców (których działania wątpliwe pod względem moralnym, były niewątpliwie skuteczne)… spowodowały zamieszanie. Spowodowały nie od razu. Pierwsza salwa była oddana w demona, druga była powstrzymujaca… trzecia, która padała gdy bitwa rozgorzała na dobre.. dosięgła witalnych części tego militarnego organizmu. Kartacze w raz z bombami zapalającymi, brudnymi bombami i wszystkim tym, co Niedźwiadek miał w swym arsenale, zaczęły spadać nie tylko w samo centrum oddziałów. Zaczęły też spadać w bezpośredniej okolicy kwatermistrzostwa. Na tym polegał główna zaleta ataków samobójczych. Gobliny na swych niewielkich lotniach, były w stanie przenieść śmiercionośny ładunek na znaczy odcinek… tylko po to by potem uderzyć. Bardzo precyzyjnie. Gdy kolejny inteligentny pocisk spadł w samo centrum namiotu dowódczego, było jasnym, ze łeb hydry (o ironio, mianem bestii określa się wojska ludzi i elfów walczące z orkami) został odcięty.
Paradoksalnie dopiero wtedy zaczęły się problemy.
Śmierć głównodowodzącego spowodowała, iż buława przeszła w ręce tego, kto pozostał przy życiu. A człek ten jak się miało okazać później znał się na swym rzemiośle lepiej niż jego do niedawny zwierzchnik.
- PSIE SYNY!! Tubalny głos podniósł się nad kurzawą. Potężnie zbudowany mężczyzna okuty w pancerz płytowy, z emblematem różanym na piersi darł się w niebogłosy. Widział co się dzieje. Widział jak artyleria niszczy piechotę i jak ogień spada z nieba siejąc śmierć i zniszczenie.
- Niech gryfy zajmą się tymi działami, niech przestaną wykańczać jednostki i zajmą się tym, czym powinny… Pierwszy z posłańców odbiegł od rycerza. Skrócić front, zwinąć prawe skrzydło, luźna formacja! Nie próbować ŻÓŁWIA! Drugi goniec odbiegł. Rezerwy konne na skrzydło. LEWE! Obejść szeroko, atakować z boku lub od tyłu. Znajdźcie wyłom w tej palisadzie. Rozbić ich szyk! Prędko! Dobrać się do obsługi dział! Komendy były sypane jak z rękawa. Jakby ten niebieskooki człowiek cały czas wiedział doskonale co winno być zrobione. Zdjął hełm i przeczesał dłonią spocone, długie włosy. Podrapał się po brodzie. Tatuaż przedstawiający skorpiona na prawej dłoni był bardzo wyraźny. Zdawało by się niemal żywy. GONIEC! Wykrzyczał raz jeszcze. - Przekazywaliście rysopisy tej grupy, która skradła Cesarzowi Adamant? Szybkie, rzeczowe kiwnięcie potwierdziło przypuszczenia.[/i] Możliwym jest, że część z nich walczy naprzeciw Wam. Jeśli zostaną rozpoznani i będzie możliwe ich pochwycenie… brać żywcem. Konieczne będzie ich przesłuchanie. Jeśli znajdziecie ich zwłoki, zabrać również. Nasi magowie mają swoje sposoby na przesłuchania nawet martwych.[/i] Pachołek pobladł i słyszalnie przełknął ślinę.Jasne? Ponowne, machinalne skinięcie głową. - TO CO DO CIĘŻKIEJ CHOLERY TU JESZCZE ROBICIE???

****
Kaspar
Wziąłeś sprawę swe ręce. Zdzierając gardło do granic możliwości popędzałeś wszystkich. Rozdawałeś kopniaki to na prawdo, to na lewo, dopilnowałeś szybkiego przezbrojenia, dopilnowałeś sprawnego ustawienia, nowej… ale zarazem mniej prowizorycznej niż poprzednia obrony. Nikt Cię nie mianował oficerem, jednak dostrzegłeś w spojrzeniach żołnierzy aprobatę i zarazem wdzięczność za to, że zdecydowałeś się coś w końcu z tym wszystkim zrobić. Wyszkolenie wzięło górę nad tym co działo się w sercach. Strach… czy może raczej przerażenie związane z dziejącymi się scenami zastąpiła rutyna i czynności wykonywane tak wiele razy.. że teraz były możliwe w zasadzie bez żadnego pomyślunku… zdawać by się mogło bez użycia mózgów. Jednak tak nie było. Miałeś pełną świadomość, ze jesteś otoczony, nie jakimiś tam podrzędnymi żołdakami, a najprawdziwszymi najemnikami… należało otwarcie przyznać, że Ci co stoją naprzeciw Wam… mają przerąbane.
Właśnie w tej chwili uderzyła kolejna salwa. Dostrzegłeś jak pociski uderzają w oddziały przeciwnika, jak biją ponad Waszą linią obrony i ponad pierwszymi szeregami wroga. Jak trafiają w całe jego zaplecze, jak niszczą dowództwo, jak roznoszą w tył wszystko co było odrobinę cofnięte. Jak atakujący obracają głowy aby zobaczy, że za nimi ogień, a przed nimi ściana z tarcz. Nie biły jednak bezpośrednio w atakujących. Powód? Musiały by być również w swoich.
Atak poprowadzony pod wpływem chwili przez NO!, przez ogra który odważnie, ale po nikąd nierozważnie poprowadził część oddziałów wiązał ręce artylerii. Jeśli ta waliła by w najważniejsze cele… rozniosła by w pył część obrony. Nie mogli strzelać, wykańczali co się da… a Ty widziałeś co dzieje się przed Wami. A działo się sporo.
Dwa ogry, które oobiegły za NO, wraz z samym nie pisanym dowódcą, tworzyły trzon działań zaczepnych. Tworzyły, jednak miałeś świadomość tego, iż trzy ogry… nawet jeśli jednym z nich jest NO, nie dadzą rady wobec takiego ataku… jakby na potwierdzenie Twoich słów jeden z ogrów został właśnie powalony… Jego los był już w zasadzie oczywisty. A unoszące się i opadające na przemian drzewce gizarm i oszczepów tylko i wyłącznie to potwierdzały.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 19-05-2011, 11:25   #366
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
NO!
YouTube - ‪When I'm Gone - 3 Doors Down‬‏
Trzech rycerzy padło w czasie krótszym niż czas potrzebny wprawnym dłoniom na rozpięcie damskiego gorsetu. Poszedłeś za ciosem. Postąpiłeś za ciosem. Wzmocniony dwoma braćmi krwi oraz pewną liczbą obrońców porwanych szałem zabijania (dodajmy głównie zielonych obrońców) kroczyłeś naprzód. Zauważyłeś, że więcej puszek nie podchodziło do Ciebie. Zdawać by się mogło, że doskonale zdawali sobie sprawę, iż nie mają z Tobą najmniejszych szans. Miast tego stanęło przed Tobą kilku halabardników. Złapałeś dwóch i rozłupałeś ich czaszki o siebie, ich krew, pomieszana z kawałkami kości i mózgu spłynęła po wielkich zielonych dłoniach. Wydałeś okrzyk zwycięstwa, wrzask na dźwięk którego w sercach wrażych musiało zakiełkować zwątpienie i bojaźń…
… i wtedy poczułeś coś dziwnego.
Gdybyś miał okazję porozmawiać z Uthgorem wiedział byś dokładnie co dzieje się, gdy prowadząc mobil z pewną prędkością wrzucisz bieg zdecydowanie za wysoko… gdy na dodatek bardzo szybko rozsprzęglisz… Choć może było to stwierdzenie odrobinę na wyrost. Widziałeś już jakie to uczucie. Nie miałeś pojęcia, że można go jeszcze doświadczyć w innych okolicznościach.
Coś Tobą szarpnęło, coś poderwało cię w tył. Nie było to przeciwnik!
Taki
Mikstura przestawała działać!
NO!
Podniosłeś wzrok nie bardzo rozumiejąc co się dzieje. Opuszczały Cię siły, w głowie się kręciło. Zdezorientowany zobacz jak halabardy zagłębiają się w ciało jednego z towarzyszących Ci ogrów. Jak połacie jego ciała są odrąbywane przez ostry metal, jak ten pada na ziemię, tylko po to by zostać w przeciągu kilu chwil poćwiartowany. Zobaczyłeś, jak jego bezradne oczy spoglądają na Ciebie, jak błagają o pomoc… Ty pomóc nie mogłeś. Kolejny spazm szarpnął Twoim ciałem tylko i wyłącznie po to, aby cofnąć Cię o kilka kolejnych kroków. Było tyleż dziwne, co zarazem zbawienne. Dlaczego? W miescu w którym walczyłeś, w którym siałeś śmierć i zamęt powstała luka, lukę tę wypełnili szybko zieloni wojownicy, pozostawiając Cię odrobinę z tyłu. Padłeś na glebę, a oczy zamknęły się pogrążając Cię w ciemności…
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 19-05-2011, 11:27   #367
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Uthgor
Ognisko było, mięsiwo było… przypraw nie było i nie było browarów. Tym niemniej jeśli nie miało się tego co się lubiło, to lubiło się co miało. Obracałeś sprawnie demonie udko nad ogniem nie będąc świadom tego, iż nie byłeś prekursorem w posilaniu się demonim mięchem na polu walki. Cóż nie było to jednak ani ważne, ani nie miało najmniejszego wpływu na to co się działo. Mięsiwo skwierczało, wokoło dobiegały odgłosy bitwy. Wrzask, kakofonia umierających i mordujących, odgłosy metalu uderzającego o metal… i zapach pieczystego. Bezcenne.
Ghardul
YouTube - ‪Metallica - I Disappear + Video+LYRICS‬‏
Zobaczyłeś jak NO! Napiera na przeważające siły przeciwnika. Zobaczyłeś jak pod jego ciosami padają kolejni przeciwnicy. Niczym prawdziwy wojownik, niczym bokser, niczym Tome Lee Jones w „Ściganym” parł on na przód zaliczając kolejne trupy na swej drodze. I w pewnej chwili się zatrzymał. Postąpił kilka kroków do tyłu, rozejrzał się wokoło nie bardzo rozumiejąc co się dzieje… a potem przewrócił się i zniknął w kurzawie. Ty jeden wiedziałeś co się dzieje… i postąpiłeś na pomoc przyjacielowi. Nie jeden zdziwił by się na ten widok. Ale większość person chodzących po tym świecie nie zdawała sobie sprawy, iż orkom słowa takie jak: honor, przyjaźń, czy zobowiązania coś mówiły. Ty będąc potomkiem samego Zerat’hul’a, będąc szamanem swego klanu, aż za dobrze wiedziałeś czym są zobowiązania wobec przyjaciół. Ruszyłeś zatem na pomoc.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 19-05-2011, 11:29   #368
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Keeshe
Spoglądając z okna miałaś doskonały widok na to co działo się dookoła. Gryfy niby sobie tam latały dookoła, niby raz po raz kogoś tam zabijały… od czasu do czasu gdzieś przeleciała jakaś trzała… generalnie nic groźnego. Idealny sposób na branie udziału w bitwie. Zobaczyłaś jak znany Ci ogr, przepuszcza natarcie, jak roznosi na prawo i lewo przeciwników, jak krew tryska tworząc swego rodzaju krwawą łaźnię, kości pękają w rytm upajającej muzyki, a trup ścieli się gęsto. Normalnie cudo. Naraz to ogr zatrzymał się i padł. Ślepiec, kolejny z tej dziwnej zgrai zielonych rzucił się w jego kierunku. Przeciwników mieli dużo, zapowiadało się, iż obaj dołączą do swych przodków w czasie krótszym niż standardowy paciorek do Loth.
Miałaś świadomość, że są w zasięgu Twojego łuku… Mogłaś ich wspomóc. Mogłaś postrzelać sobie troszeczkę do kaczek. Mogłaś też dalej oglądać to przedstawienie. Ot choć by ten gryf, którego jeszcze przed kilkoma chwilami tu nie było zdawał się być nader interesujący….
Browsing deviantART
Na grzbiecie tegoż pociesznego zwierzątka siedział pewien długo uchy, bladolicy
Browsing deviantART archer&order=9&offset=48#/d247bxk
Mierzył w Ciebie. Zapowiadło się, że jednak trzeba będzie sobie pobrudzić rączki. A miało być tak pięknie.
O kurde! Złamałaś paznokieć!
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 19-05-2011, 11:29   #369
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Ghardul
Sprawnie przemieszczałeś się w kierunku NO. Nie było to łatwe. Każdy kto próbował przebyć jakikolwiek, najmniejszy nawet dystans w toczącej się bitwie, wiedział iż jest to zadania karkołomne. Na każdym kroku trzeba było uważać na przelatujące ostrza, zasłaniać się przed zabłąkanymi pociskami… i mieć generalnie oczy dookoła głowy. Tobie się to udawało. Do czasu.
Browsing deviantART
Człek oparty o laske z jasnego drewna zagrodził Ci drogę. Nie był w żaden sposób związany walką, nie mogłeś go zatem po prostu obejść. Zapowiadało się, że będziesz musiał z nim walcząc. Niby nic poważnego. Ot stał sobie jakiś człeczyna. Miałeś jednak świadomość otaczającej go mocy. A to nie wróżyło dobrze. Człek spojrzał na Ciebie nienawistnym spojrzeniem.
- Z ciała jakiego wojownika, ukradłeś ten medalion dzikusie? Zapytał zaślepiony gniewem. - Zapłacisz za zniewagę tego świętego przedmiotu. Zapłacisz za znieważenie Palladine! Zaatakował. Doskoczył do Ciebie nad wyraz szybko, w sposób którego nie powstydził by się prawdziwy zielono skóry wojownik. Zaatakował kijem, Ty zastawiłeś się tasakiem. Gdy doszło do kontaktu twych uszu dotarł dźwięk metalu uderzającego o metal… nie drewno. Dziwne.
Twój przeciwnik zdawał się być również zszokowany. Nie poprzestał jednak w atakach. Kij nadleciał z góry zmuszając Cię do zastawy, a zaraz potem jego dolna część dosięgła Twego żołądka. Wypuściłeś powietrze z płuc z głośnym świstem, a ból rozszedł się po Twoim ciele. Postąpiłeś dwa kroki w tył. Odruchowo. Spojrzałeś do przodu tylko po to by zobaczyć jak kolejny atak podąża w Twym kierunku. Nie doszedł jednak. Twój wierny i włochaty kompan podążył Ci z pomocą. Zmusił człowieka do zrezygnowania z ataku na ciebie. Drogo za to zapłacił. Uderzenie metalowego pręta spoczęło na jego kłębie i głowie posyłając go z piskiem w tył. Ty jednak uzyskałeś potrzebne kilka sekund na złapanie oddechu i podniesienie broni.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
Stary 19-05-2011, 11:30   #370
 
hollyorc's Avatar
 
Reputacja: 1 hollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputacjęhollyorc ma wspaniałą reputację
Ali
Cóż… dotychczasowa walka w Twoim wykonaniu przebiegała delikatnie mówiąc biernie. Skupiłeś się raczej na przeżyciu, niż na zadawaniu śmierci. W sumie normalne gdy wokoło latają pioruny kuliste. Teraz jednak mogłeś w niewielki sposób odpłacić pięknym za nadobne. Wokoło Ciebie zbierał się oddział tarczowników, aby bronić uszkodzonych fortyfikacji. Przed Tobą natomiast część z obrońców dość aktywnie zajęta wyrzynaniem w pień atakujących.. i zarazem byciem wyżynanym przez nich. Ciekaw widok… można by jednak jakoś rozerwać towarzystwo. Nieprawdaż?
Zank
Otworzyłeś oko. I zdałeś sobie sprawę od razu że to był bardzo zły pomysł. Leżałeś na trawie. Koło Ciebie leżał trup obrońcy, który oberwał tym samym piorunem co ty. On jednak miał mniej szczęścia.. A może dzięki niemu ty miałeś szczęścia więcej? Spojrzałeś w bok i zobaczyłeś:
Browsing deviantART
Najwyraźniej piorun nie załatwił tylko obrońców bramu… zarazem zagwarantował Ci kolejną porcję na czarną godzinę. Rozejrzałeś się dookoła. Za Tobą ściana tarcz. Przed Tobą NO, który przed kilkoma chwilami upadł, biegnący ku niemu Ghardul… no i oczywiście bitwa pełną gębą.
Taki
Otworzyłeś oczy. Ból, który przeszedł Twoje Ciało był w zasadzie nie do wytrzymania. Nie zemdlałeś jednak. Niestety. Miast tego zobaczyłeś iż wymierzony jest w Ciebie sztych miecza. Iż ktoś inny narzuca Ci worek na głowę, wrzuca Cię do niego. Potem była ciemność tak związana z workiem, jak i z uderzeniem w potylice jakie odebrałeś.
Sashivei
Oddział zaczął się rozpraszać. To co przed kilkoma chwilami było jakąś względnie działającą formacją teraz poszło w rozsypkę, starając się pomóc jak tylko mogli… lub stając w szyku formowanym przez Kaspara. Ty natomiast musiałaś podjąć decyzję co dalej. Roboty było więcej niż mogłaś ogarnąć. Nad głowami latały gryfy, przed Tobą była wraża armia. Jedyne co trzeba było zrobić to zadecydować co dalej.
Uthgor
Udziec się w końcu dopiekł. Może nie okoliczności nie sprzyjały tak bardzo grillowaniu, ale z drugiej strony zdarzało Ci się tez grillować w gorszych warunkach. Mięso było dobre, krwiste i poczułeś jak ciepło rozchodzi się po Twoim organizmie. Pewną satysfakcję poczułeś też ze strony Twej dość nietypowej kończyny. Rąsia zdawała się być kontent, co potwierdził uniesiony do góry kciuk. Stojąc przy jednym z „ognisk” zastanawiałeś się co dalej. Zobaczyłeś Kaspara ustawiającego obronę, zobaczyłeś latające ponad Tobą gryfy i jednego lecącego w kierunku wierzy. Zobaczyłeś że na tej wierzy jest Keeshe. Zobaczyłeś, że wejście do tej wierzy jest otwarte. Mogłeś zatem zrobić wiele. Zależało tylko i wyłączeni do Ciebie, co będzie uczynione. Rąsia zdawała się nie wzbraniać przed walką… wręcz przeciwnie. Nastrój od niej płynący zdawał się być stwierdzeniem… zabijmy kogoś w końcu, a w jej polu widzenia ponownie pojawił się ten charakterystyczny celowniczek.
 
__________________
Tablety mają moc obliczeniową niewiele większą od kalkulatora. Do pracy z waszymi pancerzykami potrzebuję czegoś więcej niż liczydła. Co może mam je programować młotkiem zrobionym z kawałka krzemienia?
~ Gargamel. Pieśń przed bitwą.
hollyorc jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:12.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172