Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-10-2010, 19:15   #71
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
Ogłuszające huki i grzmoty wypełniły powietrze. Mimo że jechali blisko siebie nie byliby w stanie porozumieć się słowami. Ziemia drżała, powietrze płonęło. Wyglądało jakby wszystkie pięć Potęg zebrało się na wzgórzu i zamierzało właśnie ukarać Upadłego, Jeźdźca na latającym stworzeniu. Siły Potęg zebrane przez starą, drobną i jak się wcześniej wydawało zupełnie nieszkodliwą niewiastę. Trochę irytującą i marudną, ale niegroźną. Step jednak pełen był tajemnic i nie zawsze to, co się wydawało było tym, czym się wydawało.

Karska przedobrzyła. Nie ograniczała się w sięganiu po moc i możliwe, że wszystkim przyjdzie ponieść tego konsekwencje. Poruszona magią staruszki skała pękła i rozdzieliła ich na dwie grupy. Nikt nie ucierpiał. Prawdopodobnie. Ilya, Calin i Aime mieli wolną drogę, ale grupa, która wiozła Wanej i Iskrę została odcięta. Co więcej Jeździec na Drra’Rhaku porzucił próby dostania się do Kości Ogiera odepchnięty zbyt dużą siłą Karskiej i ruszył w ich stronę. A może po prostu wyczuwał emanację Iskry, po którą tutaj przybył? Nie to teraz było istotne.

Niebo rozdarła plugawa moc Upadłych i z ciemnej szczeliny wyroiły się liczne cienie. Shar’Rhaz zrodzone z Dymu i Cienia zaatakowały kierując całą swą uwagę ku Wanej wiozącej Iskrę. Nemain jak zwykle szybka i zwinna dobyła żywonoży i stanęła na drodze latających stworzeń tak by uchronić przed nimi białowłosą dziewczynę. Ta tymczasem ześliznęła się z grzbietu białej Wilczycy na ziemię prawdopodobnie po to by nie blokować ruchów Jewy. Mogły wytrzymać szarżę Shar’Rhaz, ale to nie rozwiązywało wszystkich kwestii. Co będzie, kiedy dotrze tutaj Jeździec? Czy dadzą radą pokonać i jego i stwory Dymu i Cienia? Bo jeśli nie, jeśli przegrają i kamień wpadnie w jego ręce... Kamień, ten feralny kamień, który naznaczył Aimego. To o niego tutaj chodziło. Trzeba było go wywieźć poza zasięg Odrodzonego. Zrobić to szybko. Zwałowisko stanowiło jedyną przeszkodę. Po drugiej stronie byli towarzysze, którzy wesprą ich w walce albo spróbują umknąć wraz z nimi.

- Nie czas na to żeby stawać do walki, której możemy nie wygrać. Nie rozdzielajmy się na razie – zwróciła się Rayen do reszty dziewcząt.

Samotny Księżyc zeskoczyła z grzbietu Neyar i podbiegła do rumowiska. Trzymała się nisko żeby żaden z Shar’Rhaz nie sięgnął jej z góry a jej Bestia osłaniała plecy dziewczyny.

- Zabierz Wanej a ja otworzę nam wszystkim przejście – tym razem rzuciła do Jewy.

Wallawarka nacięła swą dłoń nożem i pomazała krwią skały, po czym zanuciła cicho prosząc o wsparcie Potęgę Ziemi.

Skała jest kośćmi, ziemia żywym ciałem
Wzgórza żebrami, dolina słonecznym splotem
Kości tej ziemi bieleją pod rozgrzanym słońcem
Krew czerwona jak woda niech drąży skałę

Poczuła pod ręką lekkie drżenie, więc odstąpiła od gruzowiska. Czuła akceptację swojej prośby. Po chwili jej wola się wypełniła i kawałki skał, które wcześniej zagrodziły im drogę rozstąpiły się na boki. Droga do Cichego Ostrza, Kamienia na Dnie Rzeki i Deszczu w Twarzy stanęła otworem.
 
Ravanesh jest offline  
Stary 19-10-2010, 01:16   #72
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Ziemia się trzęsła, ale Jewa opanowała chęć patrzenia za siebie.
- Da sobie radę – szeptała myśląc o Karskiej i wierzyła w to całym sercem. Słowa kierowała do Wanej i wilczycy, ale nie mogły ich usłyszeć, łoskot ogłuszał wszystkich. Za to utrzymywali równe tempo, i znowu nie mogła nie pomyśleć o tym, jak wspaniale wyglądają w dużej grupie. Jeszcze nie przywykła do tego piękna, przecież byli Jeźdźcami niecały miesiąc. A potem wprost na Wanej, Jewę i wilczycę zaczęły lecieć wielkie głazy.

Odskoczyły, ale niewiele brakowało, by któraś została pod nimi na zawsze. Wilczyca zawyła, a Jewa roześmiała się szaleńczo.

Skały rozdzieliły ich. Aime, Ilya i Callin pozostali po drugiej stronie. Najgorsze było to, że tamtej trójki nie było widać. Oczywiście nic im się nie stało. Przecież by to poczuły, ona i wilczyca i zresztą głupie duchy raz mogłyby się do czegoś przydać i powiedzieć co się dzieje za skalnym zwaliskiem. Ale złośliwych duchów nie było i Jewa krzyknęła nawołując Kamienia, głośno, z całych sił, ale i tak nie była pewna czy ten krzyk przedarł się przez grzmoty. Musiały przedrzeć się na drugą stronę.

Ale nie było to proste, walka, której chcieli uniknąć postanowiła ich dogonić.

Jewa zapatrzyła się w powstające rozdarcie. Coś takiego widziała po raz pierwszy, czuła mrowienie skóry i w ustach gorzki smak popiołu i była pewna że to przez tę dziurę w niebie. Skrzydlate Shar’Rhaz wyłaniały się z niebiańskiej szczeliny powoli, jakby wykluwały się z olbrzymiego jaja, wyglądały jak wielkie na wpół martwe drapieżne ptaki i to one niosły ze sobą dym i popiół. Wokół dziewczyny z Lodu i jej towarzyszek znowu spadła temperatura, jakby w ten sposób Jewa chciała stworzyć barierę chroniącą je wszystkie przed plugawym dymem. Różnica temperatur rysowała delikatne szklane tafle pod łapami wilczycy, ale to było dobre. Lód był sprzymierzeńcem.

Niestety Jewa zapatrzona w nadciągające Niby-Ptaki za późno zauważyła rozpacz Wanej. Łzy jasnowłosej wystraszyły ją jakoś, bo właśnie pomyślała, że Wanej musiała z Karską rozmawiać o śmierci. Na szczęście spokojny głos Rayen sprawił, że Jewa zaczęła działać.

Doskoczyły do jasnowłosej tak by znaleźć się miedzy Wanej a demonami, które leciały wprost na dzierżąca Iskrę dziewczynę. Shar’ Rhaz zapewne wyczuwały kamień.
- To zły pomysł – Jewa wyszeptała do dziewczyny i była pewna że tym razem tamta ja słyszy.
Wyciągnęła rękę do plączącej, by Wanej ponownie wskoczyła na grzbiet białej bestii. – Nie płacz, cokolwiek musisz zrobić pomogę ci.

Rayen miała rację, to nie był czas na walkę. Teraz Jewa zamierzała osłaniać Samotny Księżyc w trakcie otwierania przejścia, i pilnować Wanej i Iskry, a potem uciekać razem ze wszystkimi z tego pola bitwy, bo wygrana w niej polegała na uniknięciu starcia.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie

Ostatnio edytowane przez Hellian : 19-10-2010 o 01:25.
Hellian jest offline  
Stary 19-10-2010, 13:53   #73
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
W opowieściach o bohaterach śmierć zawsze opisywana jest jako coś wzniosłego i wyjątkowego. Walka, jako moment pasji i spełnienia. W prawdziwej walce nie ma jednak na to miejsca, a o zwycięstwie lub porażce decydują – poza umiejętnościami wojowników – zwykłe zbiegi okoliczności. Promień słońca, który w odpowiednim lub nieodpowiednim momencie zaświeci komuś w oczy, luźny kamień pod łapą Bestii, brak siodła i możliwości wykonania wielu manewrów z tego powodu. Zwykły pech lub zwykłe szczęście. Zależy czyim okiem spojrzymy na walkę – zwycięzcy czy pokonanego.

Potęgi, jak mówią niektórzy szamani, są równie spragnione krwi jak i Upadli. Oczywiście nikt nie słucha tych słów. Nikt nie daje im wiary. Żaden Jeździec. Do czasu, aż spadnie ze swojej Bestii w agonii próbując złapać oddech zalewanymi krwią płucami. Aż ujrzy błysk tryumfu w oczach lub ślepiach wroga i poczuje śmiertelne uderzenie dziobu, szponu lub oręża.

Jedno z młodych Wallawarów miało za chwilę przekonać się, co znaczy kapryśność Potęg i pech w walce. Przekonać, jak wiele setek innych opuszczonych przez szczęście na polu walki.

Ten poranek miał bowiem być ostatnim porankiem tego młodzieńca, lub tej dziewczyny ....

[MEDIA]http://www.youtube.com/watch?v=aD7cxfzyQio&p=3098DD7BCAE8E92D&index=51&pl aynext=45]YouTube - Rohirrim[/MEDIA]

Dzikość. Wrzask i warkot Bestii. Krew tętniąca w skroniach. Serca bijące dziko, jakby wiedziały, że to mogą być ich ostatnie uderzenia w tym ciele.

Okrwawiona Czaszka wśród Wallawarów nosił miano jednego z potężniejszych Jeźdźców w okolicy. Był, niczym dziki niedźwiedź osaczony przez sforę rozjazgotanych psiaków. Jedyną przewagą Aimego, Calina i Ilyi było to, że walczyli we trzech Jeźdźców i trzy Bestie przeciwko jednemu Jeźdźcowi i jednej Bestii. To wyrównywało szanse. Dawało nadzieję.
Obrana taktyka była idealna do sytuacji i może, gdyby jej celem stał się mniej doświadczony wojownik, wszystko potoczyłoby się inaczej.
Doskakiwaliście i odskakiwaliście, zadając ciosy kiedy tylko nadarzyła się okazja znacząc umięśnione i potwornie brudne ciało wroga krwawymi szramami. Wszystkie jednak ataki były za mało skuteczne, ostrza żywonoży zaledwie odrobinę zanurzały się w mięśnie, ledwie co przecinały skórę. Na dłuższą metę jednak taka taktyka mogła pomóc pokonać wroga.


Rayen sięgnęła mocą daną jej na tą chwilę przez Potęgi i otworzyła tunel unosząc w powietrze głazy, które zasypały wąwóz. Za plecami Rayen reszta towarzyszy zadawała dzikie ciosy wrogom. Żywobroń znaczyła na pół materialne ciała poważnymi ranami. Skrzydlate Sharr’Rhaz jednak nie dawały za wygraną i ze skrzekiem pikowały na was z powietrza próbując trafić dziobem lub zahaczyć szponami. Zrzucić z grzbietów Bestii, lub wręcz przeciwnie – uchwycić i podnieść w gorę, by potem cisnąć ciałem z wysokości na kamienistą ziemię.
Nemain walczyła jak dziki wicher. Udało się jej okaleczyć jednego z Shar’Rhaz, który zmuszony był wylądować na ziemi, gdzie podskakiwał niezgrabnie, póki Bestia Melesugun nie pozbawiła go istnienia.
Jewa uspokoiła Wanej. Pomiędzy obiema jasnowłosymi dziewczynami juz przy pierwszym spotkaniu zrodziła się nić porozumienia. Niemalże telepatyczna więź, która w tym momencie była czymś nieoceniony. Wanej wskoczyła za plecy Jewy objęła ją mocno w pasie i ruszyły w stronę stworzonego tunelu.

Czarny Jeździec zbliżał się szybko. Tunel z uniesionych ku górze głazów stanowił doskonałą drogę ucieczki. Co więcej same kamienie tworzyły nad głowami uciekających Jeźdźców doskonałą ochronę przed atakami skrzydlatych Shar’Rhaz.

Aime, Ilya i Calin walczyli nadal, kiedy za ich plecami reszta Wallawarów pędziła właśnie przez stworzony z woli Potęg tunel. Nie wszyscy jednak zdecydowali się uciekać. Młoda i szaleńczo dzielna Melesugun przygotowała arkan i czekała na czarnego Jeźdźca.

I wtedy los odwrócił się od wybrańców Potęg.

Okrwawiona Czaszka zauważył nowe zagrożenie i pokazał, na co go naprawdę stać. Wykorzystał strategię Calina, Aimego i Ilyi. Wszystko wydarzyło się najwyżej w trzy, może cztery uderzenia walących opętańczo serc. Najpierw udał, że łapie się w strategię, a jego tygrys zawinął się w jakiś niespodziewanie zwinny sposób i łapą smagnął pysk Wilka. Wtedy Trygarran uderzył. Żywoszpony wykonały krótki półłuk i jedynie zwinność Jeźdźca ocaliła rękę Calina, który w tej samym ułamku sekundy uznał, że te fałszywe zachwianie się wroga to dogodny moment na atak. Piekący ból w wytatuowanym przedramieniu i siła, która zrzuciła go z grzbietu Wilka pokazały mu boleśnie, jak bardzo się mylił. Nim jednak plecy Calina zdążyły uderzyć w kamieniste podłoże Okrwawiona Czaszka wychylił się w siodle i unikając ciecia Aimego, które naznaczyło twarz Tryggaranina kolejną krwawą szramą. Żywoszpony trafiły Kamień na Dnie Rzeki w gardło. Głęboko - rozrywając je dosłownie na krwawy strzęp.
Ilya skorzystała z okazji. Dwóch jej przyjaciół spadało właśnie ze swoich Bestii, a ona zbladła, lecz uderzyła niczym żmija przyczajona w trawie. Ten cios był precyzyjny. Zadany na ukos przebił pierś Okrwawionej Czaszki. Jego tygrys rzucił się w przód, a żywonóż wysunął się z okrwawionej dłoni Ilyi. Dziewczyna wychyliła się na grzbiecie wilczycy, by uniknąć kontruderzenia Okrwawionej Czaszki i pozbawiona oparcia, jakie dawało siodło, ześliznęła na ziemię odtaczając się w bok.

Czas znów popłynął normalnie. Calin uderzył o ziemię boleśnie wypuszczając powietrze z płuc. Śmiertelnie ranny Aime poleciał twarzą w pył, a jego zabójca prostował się w siodle rycząc dziko. Wraz z krzykiem z jego ust wylewały się strumienie krwi. Krzyk tryumfu zmienił się w krwawy kaszel i Okrwawiona Czaszka osunął się z grzbietu swego Tygrysa, który natychmiast stanął obok ciała pana.

Z łoskotem cielska obok Aimego padła jego Hiena, kopiąc w agonii ziemię. Wiecie niestety, co to oznacza.

Ale to nie koniec problemów.

Są jeszcze skrzydlate Shar’Rhaz, które natychmiast spadają w dół, kiedy tylko Nemain i Jewa wyłaniają się z tunelu, a za nimi Rayen. Tym razem furia skrzydlatych Shar’Rhaz jest przerażająca. Spadają parami, niemalże jakby planowały wspólną strategię walki.

Nemain radzi sobie dobrze, szybkimi cięciami oganiając się od potworów. Trasę jej przejazdu znaczą wrzaski i ślady skażonej posoki. Równie dobrze radzi sobie Jewa, chociaż w pewnym momencie jedna z pikujących maszkar szponami zahacza głowę białowłosej. Ból jest paskudny i ciepła krew momentalnie zalewa oczy Jewy, jednak dziewczyna wie, że rana nie jest tak poważna, jak to wygląda na pierwszy rzut oka.

Rayen ma mniej szczęścia. Trafia jedną z atakujących bestii w szyję czując, jak posoka zachlapuje jej dłonie i policzki. Druga jednak zdołała podlecieć blisko i uderzyła szponami z boku, trafiając młodą Wallawarkę w bark.
Siła ciosu wyrzuciła dziewczynę z grzbietu – znów brak siodła Jeźdźcy zdecydował – i to tak niefortunnie, że Jeźdźczyni padając półprzytomna walnęła głową w pobliski kamień. Trzask, ból i ciemność to było to, co Rayen usłyszała nim zapadła w ciemność.

W tym samym momencie gdy Rayen walnęła czaszką w kamień, tunel z głazów zawalił się z łoskotem, na powrót zagrzebując wąwóz. I Melesugun za nim lub ... w nim!

Nie było jednak czasu zastanawiać się nad losem szalonej wojowniczki. Bowiem skrzydlate bestie nie odpuszczały, a do walki nadawała się jedynie Nemain i ranna Jewa. Na szczęście skrzydlate potwory rzuciły się także na wstającego z ziemi Calina i Ilyę oraz ... tygrysa Okrwawionej Czaszki. Nie odpuściły również Jewie i Nemain, która jako jedyna – gdyby chciała – mogłaby sobie utorować drogę na zewnątrz.

Melesugun tymczasem walczyła z grupą skrzydlatych paskudztw powalając dwa z nich na kamienistą ziemię, gdzie potwory zmieniły się w parującą i cuchnącą breję, podobnie jak inne sługi Upadłych. W pewnym momencie skrzydlate stwory ruszyły za resztą co pozwoliło Melesugun ująć arkan i rzucić w stronę Jeźdźca.
O dziwo – udało się jej!
Równie dobrze mogła lasso zarzucić na głaz. Szarpnęła dziko z zamiarem ściągnięcia wroga z siodła a jedynym efektem było to, ze sama zamiast niego poleciała z grzbietu równie skonfundowanej Bestii.

Czarny Jeździec i jego Drra’Rhak zwolnili tylko na chwilę wyprowadzając od niechcenia dwa ataki. Zakończona dziwnym grotem lanca o kilka cali minęła ciało padającej na ziemię Melesegun. Za to szpony Drra’Rhaka z morderczą finezją trafiły wilczycę Melesugun w bok. Zraniona Magrire ze skowytem obitego psiaka poleciała w bok waląc bezwładnie cielskiem w pobliską skałę. Melesugun poczuła to tak, jakby ktoś maczugą połamał jej nogi i żebra, chociaż to kości Bestii pękły od potwornego ciosu. Jeźdźczyni padła z krzykiem na ziemię słysząc łoskot toczących się głazów. Nic jednak nie widziała zaślepiona łzami jakie napłynęły jej do oczu.

Walczący ze skrzydlatymi Shar’Rhaz Jeźdźcy ujrzeli niespodziewanie, jak z pyłu unoszącego się nad ponownie zawalonym wąwozem wyłania się gigantyczny kształt Drra’Rhaka. Widzą, jak skrzydlate monstra próbują czmychnąć przed nowym drapieżnikiem, i jak czarnoskrzydły smok zaciska potężne szczęki na jednym z nich zmieniając w obłok cuchnącego dymu.
Potężna Bestia opadła atakując z furią i precyzją. Kolczasty ogon smagnął powietrze i trafił zrzucając Jewę na ziemię. Dziewczyna na chwilę straciła oddech turlając się po ziemi.

Nemain z kolei musiała uskoczyć w bok przed pchnięciem długiej lancy, która wiła się jak ogromny wąż. Gepard skoczył celując w bok Shar’Rhaza lecz cios potężnej łapy posłał zarówno skaczącego kota, jak i Goniącą Wiatr w tył. Jeździec i jego Bestia toczą się po twardej ziemi, cielsko ogromnego kota kilkakrotnie przygniata boleśnie Nemain. Oboje na chwilę nie są zdolni do walki, wyplątując się z kłębowiska.

Tymczasem łeb Drra’Rhaka kieruje się w stronę Calina i Ilyi. Paszcza otwiera się szeroko i wydobywają się z niej ... błękitne płomienie. Narzeczeni odskakują w bok w ostatniej chwili czując obok siebie palący żar. Kamień za ich plecami, w który trafił jęzor eksploduje z hukiem zasypując okolicę deszczem ostrych odłamków. Jeden z nich boleśnie wbija się w udo Calina – noga momentalnie spływa krwią. Dwa mniejsze i mniej ostre uderzają w policzki Ilyi. Skóra pęka i krew spływa po gładkim licu, którym Calin miał zwyczaj się tak zachwycać.

- Łap – słyszycie wrzask Wanej i nim zdołaliście ogarnąć się dziewczyna ciska jakiś migoczący złociście przedmiot w stronę Czarnego Jeźdźca. Metalowa ręka chwyta kamień i odziany w żelazną skorupę potwór patrzy na was czarnymi jak noc oczami. Potem Drra’Rhak macha skrzydłami. Ich powiew zasypuje was pyłem i drobnym żwirem i wzbija się w powietrze. Widzicie jeszcze, jak potężny stwór morduje ogniem z paszczy kilka zmykających w stronę szczeliny w niebie skrzydlatych Shar’Rhaz i kołując zawraca w stronę, z której przyleciał.

- Ten kamień nie był wart waszego życia – mówi Wanej opadając na kolana i płacząc. – To nie pierwsza i zapewne nie ostatnia Iskra, jaką udało mu się zdobyć. Jedna niczego nie zmienia ...

Tuż obok was ktoś zaczyna się dziko śmiać. Boleśnie kaszląc i krztusząc się własną krwią Okrwawiona Czaszka śmieje się obłąkańczo..

Patrzycie po sobie. Posiniaczeni, pokrwawieni i złamani.

Calin krwawi z rany na ręce i nodze, Ilya tylko z draśnięcia na policzku – krew na jej dłoniach nie jest jej. Jewa ma całą twarz zalaną krwią i oblepioną rdzawym pyłem, krew płynie też po jej ramieniu. Nemain broczy z kilku płytkich rozcięć, lecz bok jej Bestii jest zroszony posoką. Melesugun nie widać. Została pod zawałem lub tuż za nim. Nie wiecie. Wanej natomiast klęczy i płacze chowając głowę w ramionach.

Aime leży koło swojej Hieny. Ich bezruch i wielka plama krwi obok wesołego chłopaka może świadczyć tylko o jednym. Niedaleko leży też nieruchoma Rayen. Jej Bestia stoi przy ciele i wielkim jęzorem liże krew płynącą z rozbitej głowy.

- To jeszcze nie koniec – szlocha białowłosa. – Jeszcze się spotkamy, Odrodzony.A wtedy my zwyciężymy.

Okrwawiona Czaszka
leży na ziemi śmiejąc się szaleńczo. Jego tygrys padł właśnie na bok.
 
Armiel jest offline  
Stary 21-10-2010, 14:30   #74
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
Taka ciężka walka, potworna, krwawa, a jej nic nie było. Krew zlepiła włosy, pomalowała trochę twarz, odrobinę bolały żebra, kręgosłup zaznaczył swoją obecność siniakami i to wszystko. Nic jej nie było. Strasznie się śmiała. Strasznie.

Tuż obok, drugi, podobny do jej własnego śmiech drażnił uszy.
- Przestań –wychrypiała – Ty nie żyjesz na pewno.
Chciała przerwać ten drugi śmiech. Żeby zakończył się szaleńczym chichotliwym spazmem, gdy jej żywonoże przetną gardło konającego Jeźdźca. Żeby śmiała się już tylko ona.
Nie słyszała krzyku Goniącej Wiatr.
Tyle siły włożyła w uderzenie, że nie było szans by je zatrzymała. Nemain która stanęła na drodze żywonoży z trudem sparowała spadający na nią cios. Obie dziewczyny dygotały. W ciszy która zapadła tylko kamień broni drżał w rzewnej pieśni. Jewa rozumiała jej słowa. Dlaczego? – pytały Nemain w jękliwych dźwiękach.
- Zabij go – wyszeptała w końcu Jewa do Nemain.

Potem ręce białowłosej opadły bezwładnie. Śmiech wracał do niej powoli, choć przez drżenie bardzo przypominał płacz. Okrwawiona Czaszka wreszcie się zamknął. W pamięci Jewy zapisywał się obraz, twarz człowieka, który był kiedyś Jeźdźcem. Czuła w piersi pustkę, gorzką dziurę żałoby. W ustach znowu miała popiół. A dziura bolała przeraźliwe.

A potem Jewa krzyczała.Choć nie była pewna czy tu i teraz. Dwa światy zlały się w jeden i nie wiedziała po którym stąpała. Większość duchów była obcą mgłą, szarą, zmęczoną i przeraźliwie samotną. Jewa rozsuwała opary i nie mogła dostać się do Kamienia. Wołała Morską, ale słyszała tylko Wanej krzyczącą we mgle.
-Karska!

Znalazła ją, swoją duchową matkę, swój cień. Chwyciła chude, widmowe ramię, ścisnęła je, szeleściło szorstkie, nieistniejące płótno. Wargi dziewczyny poruszały się cały czas.
-Morska! Zrób to!
-Stara wiedźmo, mądra szamanko, adeptko Cienia, zrób. Nie kręć głową bo ci ją urwę, chociaż nie jest prawdziwa. Zrób to! Na potęgi, Wanej zamknij się na chwilę, na jedną, proszę, muszę tę wiedźmę przekonać, potrzebuję ...ciszy... Morska wiem że umiesz, że możesz, nie migaj się Starucho, do roboty... błagam cię, cioteczna babko, zrób to! Twoja zasmucona mina mnie drażni, to nie jest czas na smutki, pchnij tę dusze z powrotem, no już. Tak, Wanej! Karska... Słyszę. Ty siostro, nie potrafisz?... Czemu potrafią to tylko staruchy, czemu nie my? Przestań Morska. Pieprzysz głupoty. Że niby mój czas nie nadszedł? Nadszedł, zapewniam cię, wtedy gdy zobaczyłam wymordowanych w wiosce Shuryuka. Wtedy nadszedł. I nadal jest ze mną. To mój czas! Naucz mnie!
- Karska! –krzyczała Wanej.
- Dobrze. – Jewa gwałtownie odwróciła się od pomarszczonej szamanki.– Karska.

Podniosły Kamienia we dwie. Chciała sama, ale nie dała rady. Bezwładne ciało ważyło zbyt wiele, a może ręce drżały jej za bardzo,Wilczyca sama podsunęła swój grzbiet. Jewa chciała zabrać i Hienę. Powinni być razem cały czas. Spróbowała podnieść głowę, potem łapy, futro pachniało jak Kamień. Uporem i zadowoleniem.
Ale Wanej znowu krzyczała
- Karska!
- Tak. –opowiedziała Jewa.
Odjechały nie oglądając się za siebie. One dwie i Aime na grzbiecie wilczycy. Jak najszybciej, najkrótszą drogą do władającej zakazaną mocą czarownicy, po życie którego uśpiony cień trzeba było obudzić. Bo to nasze uczynki sprawiają, że coś jest dobre lub złe, prawda? Nie miały czasu na wspinaczkę, nad zasypanym wąwozem, pod łapami wilczycy powstawał lodowy most. Powinny dotrzeć do Karskiej w kilkanaście minut.

Jewie migały przed oczyma obrazy. Rayen lizana przez swoją wilczycę. To był znak, że żyje, nad nieprzytomną pochylał się Hunge, znał dobrze Rayen? Nie wiedziała. I Nemain... chyba... bo w tej mgle Jewa lepiej rozpoznawała duchy, Melesugun gdzieś pod kamieniami, Ilya i Callin wyczerpani i ranni.

Zostawiała ich. Natychmiast i bez wahania. Bo przecież od zakończenia walki upłynęły zaledwie sekundy.
 
__________________
"Kobieta wierzy, że dwa i dwa zmieni się w pięć, jeśli będzie długo płakać i zrobi awanturę." Dzienniki wiktoriańskie

Ostatnio edytowane przez Hellian : 22-10-2010 o 18:26. Powód: uzgodnienia z Felidae
Hellian jest offline  
Stary 22-10-2010, 08:07   #75
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Penny & Kelly

Krwawiąca Ilya! Przysłoniła mu jego własne pokaleczenia. Przyskoczył do niej krzywiąc się pod wpływem bólu rannej nogi. Ale niewiele obeszło to chłopaka widzącego krew na dłoniach oraz licu ukochanej.
- Ilya, nic ci nie jest? - złapał ją za ramiona.
- N-nie, to tylko draśnięcia - odpowiedziała wciąż oszołomiona tym co się stało. - Ale... ty jesteś ranny!
- Drobiazg. Mężczyźni mający blizny są bardziej męscy – uznał, chociaż bolało solidnie. - Ale nie dla każdego jedyny efekt tej walki stanowią blizny - stwierdził smutno siadając niezdarnie na kamieniu. Ponieśli bolesne straty oraz przegrali.
- Tak ... - odpowiedziała, oglądając ranę na jego nodze. - Jednakże nie wiem co robi Jewa ... Cokolwiek zamierza nie odwiedziemy jej od tego. Musimy sprawdzić co się dzieje z resztą.
- Zwiąż mi proszę rany, ale zamiast Jewą zająć się, chcę znaleźć Melesugun – Lodowa Pannica stanowczo mniej go obchodziła, niżeli ich towarzyszka, którą naprawdę cenił. Znaczy, kiedy Jewuchna podchodziła do Okrwawionego mając średnio przyjemne zamiary, udawał, że liczy karaluchy na suficie, nawet nie przejmując się brakiem karaluchów oraz sufitu. Jednak później, kiedy znowu pognała w step nie mówiąc nikomu ni słowa … może miała jakiś plan, może zresztą coś próbowała powiedzieć, ale do niego, obolałego oraz pokaleczonego, nie dotarło. Choć wątpił, przynajmniej co do tego drugiego. Jewa patrzyła na wszystko przez swoje widzimisię. Nawet jeżeli więc robiła coś dla innych, to czyniła to tak, jak jej się podobało bez wyjaśnienia, czy jakiejś współpracy. Ponadto co mógł zrobić? Przecież oberwał. Podobnie inni. Mieli marne szanse, żeby ją dogonić. Natomiast przysypanej Melesugun mogli pomóc.

- Jeśli się nie pośpieszymy, może być ciężko, ale z tą nogą nie mogę za bardzo się ruszać – szybko rzucił Ilyi. - Proszę, pomóż, Melesugun nie raz nadstawiała za nas karku i, choć miała swoje zdanie, szła ze wszystkimi. Nie pozwolę jej tak głupio paść pod tym skalnym zwaliskiem. Nie pozwolę. Proszę zawiąż.
- Melesugun! - wrzasnął - Jeśli ktoś jest, widział tą walkę tak czy siak, więc krzyki nie mają znaczenia, ona będzie zaś wiedzieć, że idziemy na pomoc. Melesugun!
- Wilk, Wilk, przepraszam, ale muszę, choć troszkę – pieszczotliwie szeptał, podczas gdy jego Bestia przytulała się do chłopaka oraz skomląc przejmowała część ran.
- Więcej nie zaryzykuję – ocenił mniej więcej po połowie – trochę się boję, że jakby przyszło jeszcze do starcia, albo ja albo Wilk bylibyśmy kompletnie bezużyteczni, tak zaś, możemy - wyjaśnił ukochanej - jakiś czas walczyć. Chociaż trochę. Przewiąż proszę – uśmiechnął się. - Szczególnie ranioną nogę.

Niewiele myśląc, Ilya żywonożem oderwała rękaw od swej tuniki i tym skrawkiem materiału mocno obwiązała nogę ukochanego.
- Nie ruszajcie się stąd - powiedziała wstając. - Obaj. Ja i Sabah pójdziemy poszukać Melesugun.
Przywarł nagle do jej ust gorącym pocałunkiem.
- Kochanie moje, czyżbyś się spodziewała, ze posłucham? - szepnął do pięknej dziewczyny. - Nie obawiaj się, nie będę wariował, ale nie mógłbym sobie darować, że nic nie zrobiłem. Melesugun - wrzasnął. - Idziemy - stanął. - Chodźmy. Będziesz mnie mogła pilnować, żebym nie przesadził - dorzucił niemalże lekko, ale głos mu wyczuwalnie drżał.
- Calinie ... - odpowiedziała rumienią się. - Zajmij się Rayen, proszę.

Chłopak chyba sobie nie zdawał sprawy, ze to co się właśnie dzieje najstarsi Indianie nazywają "wziąć pod mokasyn". Ręce mu opadły, widać, że jego myśli poważnie się boksują, ale powiedział:
- Dobrze, spojrzę najpierw na Rayen, może jej zdolności będą potrzebne. Ale proszę, śpieszcie się. Jak tylko ułożę jakoś Rayen, dołączę do was. Ona jest dobrą towarzyszką. Musimy znaleźć ją, choćby nie wiem co.
- I sprawdź też co z Goniącą Wiatr - rzuciła odbiegając, jakby miała nadzieję, że powstrzyma go od pomocy przy skałach.
- A chcesz po tyłku? - zdołał jej jeszcze odkrzyknąć doskonale widząc, że Nemain jest jedynie lekko ranna. Mniej ciekawie wyglądał jej rumak, ale sama dziewczyna trzymała się.

Przyskoczył do Rayen i podał jej trochę wody, którą miał w niewielkim bukłaczku. Najpierw kilka kropli zwilżając wargi oraz wyschnięte gardło. Lepsze chyba to, niżeli wyłącznie język jej niespokojnej wilczycy. Ułożył ją na kawałku mchu.Dziewczyna oprzytomniała niemal natychmiast. Kaszlnęła cicho, jej usta zadrżały, ale woda dobrze pomagała. Pozwolił jej przełknąć kilka kolejnych łyków. Trochę rozlało się po ładnej buzi, ale nie przejmował się. Musiała odczuć to solidne uderzenie. Jęczała niekiedy cicho, kiedy próbowała się nieco poruszyć. Jednak wraz z każdą kroplą wody stan oszołomienia po upadku się znacząco zmniejszał.
- Spokojnie - szepnął dziewczynie lekko przytrzymując - już jest dobrze. Leż. Nie ruszaj się gwałtownie – ostrzegł ją cichym głosem. - Musisz odpocząć jakiś czas. Twój przyjaciel - wskazał na Bestię, która warowała obok - jest przy tobie. Masz tutaj trochę wody - położył jej przy ustach niewielki skórzany woreczek. Ręka dziewczyny nie wydawała się zraniona. Toteż delikatnie uniósł jej dłoń okładając tak, by leżała przy ustniku. Teraz Rayen mogła samodzielnie popijać wykonując minimalne ruchy - Spokojnie. Zostawię cię teraz, ale będę bliziutko. Muszę pomóc ratować Melesugun - wyjaśnił podnosząc się nieco zbyt gwałtownie. Syknął zacisnąwszy usta. - Trzymaj się, wrócimy - powiedział jeszcze do przytomniejącej dziewczyny.
 

Ostatnio edytowane przez Kelly : 22-10-2010 o 19:04.
Kelly jest offline  
Stary 25-10-2010, 10:40   #76
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
To nie była równa walka. Nemain wiedziała o tym od początku, widząc jak skrzydlate bestie nurkują w ich stronę. Ale czy życie jest sprawiedliwe?
Walczyła jak wicher, tnąc i zadając ciosy żywonożem, ale ilość nadlatujących Shar’Rhaz nie malała.
Tymczasem Rayen zdołała, przy pomocy łaski Potęg otworzyć im tunel w gruzowisku i umożliwić przejście do Cichego Ostrza, Kamienia na Dnie Rzeki i Deszczu w Twarzy.
To była jedyna droga, tym bardziej, że zbliżał się Jeździec na Drha’Rhaku.
Jewa uspokoiła Wanej i wszystkie cztery wskoczyły do tunelu.
Cztery. Tylko cztery, ponieważ Melesugun w akcie desperackiej odwagi postanowiła stanąć oko w oko z Czarnym Jeźdźcem.

Tunel był jednak złudnym schronieniem. Kiedy tylko wynurzyły się po drugiej stronie skrzydlate bestie Upadłych ponownie, ale za to ze zdwojoną wściekłością zaatakowały,
tym razem pikując parami.
Jewa nie zdołała uniknąć wszystkich ciosów. Twarz zalała jej ciemnoczerwona krew. A zaraz potem Rayen, po uderzeniu w bok straciła przytomność spadając z grzbietu wilczycy głową na kamień.
Wtedy też zawalił się tunel. O Potęgi! A Melesugun?! Nawet nie miała jak sprawdzić.
Nemain z podwójną wściekłością walczyła z Shar’Rhaz.
Potem wszystko potoczyło się dla niej w zwolnionym tempie. Potężny cios zadany przez skrzydlatego potwora z łuskami, odrzucił ją i Abu, tak, że przekoziołkowali dobrych kilka metrów w bok. Od impetu uderzenia zabrakło jej powietrza w płucach. Abu z krawiącym bokiem zapiszczał cicho. Ujrzała Czarnego Jeźdźca i jego atakującego Drha’Rhaka, widziała Shar’Rhaz uciekające w panice przed latającym drapieżcą, widziała leżącego na ziemi w bezruchu Aime i jego hienę, widziała Callina i Ilyę uskakujących przed płomieniami smoka i widziała Wanej rzucającą Czarnemu Jeźdźcowi Iskrę i to jak ten odlatuje.

A potem nastała cisza.
Dopóki Okrwawiona Czaszka nie zaczął się opętańczo śmiać. Gniew wycisnął wielkie łzy z oczu Nemain. Jak on śmie!
Patrzyła na swoich towarzyszy, poranionych, zmęczonych i … Kamień. Dostrzegła jego ciało w pobliżu Czaszki. Przecież nie mógł… Ale agonalne skurcze jego hieny były aż nadto wymowne.
I wtedy w Jewę coś wstąpiło. Umazana krwią, w spazmach histerycznego śmiechu, wtórując Czaszce sięgnęła po żywonóż.
Co ona…? – zdążyła pomyśleć Nemain i instynktownie skoczyła ku Jewie, chwytając mocniej swoją broń i krzycząc
- Jewa NIE!

Białowłosa zamachnęła się żywonożem kierując jego ostrze w stronę szyi rannego Jeźdźca Trygarran. Nemain z trudem sparowała jej cios. Siła z jaką Jewa uderzyła była niespodziewanie duża. Obie dziewczyny drżały patrząc sobie w oczy. W źrenicach Białowłosej Nemain wyczytała nieme pytanie – Dlaczego ?

- Jewa… on nie jest wart tego morderstwa – powiedziała cicho, bez gniewu w głosie, za to z wielkim smutkiem.
- Zabij go – wyszeptała w końcu Jewa do Nemain, a potem jej ręce opadły bezwładnie. Białowłosa załkała, a potem krzycząc coś niezrozumiałego odbiegła w stronę ciała Kamienia.

Nemain rozumiała jej ból. Jej serce również pękło tego dnia. Nie mogła jednak dopuścić do tego aby zaślepiła ją nienawiść i aby zło zwyciężyło jej duszę. Tak jak duszę szalonego Czaszki.
Odwróciła się patrząc z wyzwaniem w oczy innych Jeźdźców i mówiąc. Czy ją potępią?

- Nie godzę się na samosąd. Jesteśmy Jeźdźcami, a nie Upadłymi i mordercami jak dzikie bestie. To rada plemienna powinna zasądzić o losie tego... – mówiąc to nie kryła swego obrzydzenia do Trygarranina.
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!

Ostatnio edytowane przez Felidae : 25-10-2010 o 10:44.
Felidae jest offline  
Stary 25-10-2010, 22:11   #77
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
Dudnienie w skroni i pieczenie w gardle wypełnionym pyłem. Tak przywitało Rayen jej ciało, kiedy dziewczyna walczyła o odzyskanie przytomności. Po chwili zaczęła jeszcze odczuwać ból w barku i ciepło czyjegoś oddechu blisko twarzy. Napięła mięśnie próbując zmusić organizm do posłuszeństwa, ale jedyne, co osiągnęła to jęk bólu, który wyrwał się spomiędzy spierzchniętych warg. Próbowała przejrzeć poprzez zalęgającą oczy mgłę, ale ta nie odpuszczała. Jednak jej wysiłki nie poszły na marne, bo ktoś od razu odpowiedział na jej starania. Nawet poprzez kokon otumanienia poczuła tę obecność. Neyar. Już teraz wiedziała, do kogo należał ciepły oddech. Wszystko przez brak siodła – poskarżyła się w myślach. Mogę utrzymywać cię na grzbiecie, ale nie poradzę jak ktoś szarpie cię z góry – nadeszła odpowiedź.

I wtedy w tej mgle, w tej wspólnocie umysłów, której doświadczała dziewczyna i jej Bestia, kiedy oczy Rayen wciąż były zamknięte i nie dostrzegały nic z tego, co się działo dookoła percepcja Wallawarki otworzyła się na coś innego. Zrób to – mruknęła Bestia – teraz dasz radę. Dziewczyna napędzana pragnieniem żeby wypróbować to, czego się dowiedziała znowu próbowała się poderwać i znów wyrwał jej się jęk jako protest okaleczonego ciała. Wtedy też usłyszała czyjś głos i jakieś ręce najpierw podały jej odrobinę wody a później podniosły z piachu, na którym leżała i ułożyły na czymś miękkim i wygodniejszym. Uchyliła powieki i zobaczyła przedramiona wytatuowane w skomplikowane wzory, skupiła wzrok i dostrzegła więcej szczegółów. Rozpoznała Calina, którego głos dziwnie zniekształcony przez łomotanie pod czaszką brzmiał jak mamrotanie, z którego trudno jej było poskładać jakieś słowa. Natomiast spokój chłopaka podziałał na nią pocieszająco. Jeśli Calin się nie spieszył znaczyło to, że wokół nich nie ma już żadnego zagrożenia. Poza tym jego troska o nią była przyjemna. Przyjemniejsza nawet niż by się tego spodziewała. Oczywiście zdawała sobie sprawę, że skoro on poświęca jej swój czas to znaczy, że Ilya jest cała i zdrowa. W przeciwnym wypadku zajmowałby się najpierw Cichym Ostrzem. Mogłaby tak leżeć jeszcze długo poddając się tej troskliwej opiece. Mogłaby gdyby to nie był Calin, a ponieważ to był Calin, więc należało przerwać ten moment odpoczynku. Na szczęście Deszcz w Twarzy oddalił się pozostawiając Rayen bukłak pełen wody.

Nie było już dalszych powodów do zwlekania z tym, co Samotny Księżyc miała zamiar zrobić. Dziewczyna przepłukała gardło wodą wypluwając piach, którego najadła się przy upadku. Spojrzała na swoją wilczycę i zobaczyła w jej oczach ufność i aprobatę. Przerzuciła wszystkie obrażenia ze swego ciała na ciało Neyar. Kiedy przestało łomotać jej w głowie od razu poczuła tę przytłaczającą ciszę, która po hałasie czynionym przez magię Karskiej i atakujące Shar’Rhaz wydawała się nie na miejscu. Skoncentrowała wzrok na swojej Bestii. Krew zbroczyła ciało wilczycy. Rayen przyłożyła obie dłonie do jej grzbietu i zamknęła oczy. Przywołała w pamięci obraz Bestii, kiedy po raz pierwszy ujrzała ją na Wzniesieniu Wilków. Nie taką cię wymyśliłam. Powinna być doskonała, taka jak wtedy. Bez ran znaczących krwawymi pręgami jej skórę, mięśnie i futro. Doskonała. Od czubka nosa po koniuszek ogona. Rayen otworzyła oczy i odstąpiła o krok. Udało się! Neyar była zdrowa i z dumą patrzyła na swoją Jeźdźczynię. Samotny Księżyc złapała Wilczycę za pysk i przyłożyła swoje czoło do jej łba, czuła jak ich serca biją w podobnym rytmie. Nic nie mogło się równać z tym uczuciem.


Rayen zagryzała wargi poprawiając opatrunki Calina i słuchając wyjaśnień jego i Nemain. Kiedy mówili o śmierci Aimego musiała pochylić głowę niżej by nie dostrzegli jej łez. Kątem oka dostrzegała leżące na ziemi ciało Hieny jako potwierdzenie ich słów. Większość obrażeń odniesionych przez młodych Jeźdźców udało im się wyleczyć sięgając do Więzi z Bestiami. Tam gdzie Więź nie wystarczyła Samotny Księżyc służyła pomocą i swoimi środkami. W końcu nadszedł moment, aby zdecydowali coś w sprawie Okrwawionej Czaszki. Jego tygrys padł, więc bez Więzi z Bestią nie mógł się już uleczyć, ponadto śmierć Bestii mogła pogłębić jego szaleństwo. Rayen ubezpieczana, przez Nemain gdyby Trygarianinowi przyszło do głowy zaatakować opatrzyła rany Jeźdźca tak by nie umarł z upływu krwi. Pozostawało pytanie: co dalej?

- Rayen, czy możesz tak go czymś zaprawić, żeby był nieprzytomny przez całą drogę? Nie chcę się wypowiadać, czy go bierzemy czy nie, ale na pewno nie możemy go wziąć, jeżeli będzie przytomny – Calin wyraził na głos obawy wszystkich, co do niebezpieczeństwa transportowania tego szaleńca.

- Nie wiem Calinie czy dam radę. Nie posiadam odpowiednich ziół a jeśli mogłabym zaimprowizować coś z tych posiadanych to może się okazać, że nie mam odpowiedniej ilości. - On - wskazała ręką Czaszkę - może i podążał źle obraną drogą, ale nadal jest Jeźdźcem, więc będzie odporny na większość mieszanek. Musiałabym mu podać bardzo dużą dawkę a przy jego obecnym stanie ciężko ją odmierzyć. Jeżeli podam za mało, nie podziałają. Jeżeli za dużo, mogą go zabić. Hmm- zamyśliła się przygryzając wargę - widziałam za to u Karskiej spory zapas różnych ziół, także takich, których ja nie mam a które mogłyby być przydatne. Poza tym Starucha pewnie jest biegła w zielarstwie i możliwe, że ma przygotowane mieszanki na różne okazje. Zabierzmy go do niej, może ona coś poradzi.

- To chyba dobry pomysł - uznał. - Może zostawimy go jej i będzie po kłopocie, albo, co innego wymyśli. Może poradzi coś także na nasze okaleczenia, skoro taka z niej mędrczyni. Chyba wszystkim nam na tym by naprawdę zależało. Obawiam się, że podczas powrotu będziemy musieli stoczyć kolejną walkę. Jeżeli zaś tak, lepiej, żebyśmy byli jak najbardziej wyleczeni. Wojownik dostoi przeciw najtęższemu przeciwnikowi, jeżeli ma wewnętrzny spokój oraz przekonanie, że przygotował się do walki, jak najlepiej mógł. Gdybyśmy ominęli ją, jeśli ona mogłaby pomoc nam zaleczyć rany, oraz gdybyśmy po takim ominięciu stracili kogokolwiek spośród nas lub czemukolwiek nie podołali, hańba nam. Jeździec musi służyć plemieniu jak najlepiej można, nawet odkładając swoją dumę. Przy okazji załatwimy sprawę Okrwawionego. Co wy na to?

- Sprawdzimy przy okazji, co z Karską i powiemy jej, że straciliśmy Iskrę – pokiwała głową Rayen.
- Poszukajmy także śladów Jewy i Wanej. W okolicy nadal może się czaić jakieś zagrożenie – dodała po chwili.

- Zgadzam się z wami. To najlepszy pomysł, jaki w tej chwili wydaje się możliwy do zrealizowania. - powiedziała Nemain
- Odszukajmy też dziewczyny i ...ciało Aime. - dodała smutno - Jewa nie była sobą odjeżdżając...

Ilya i Melesugun nie wyraziły sprzeciwu. Nie pozostawało, zatem nic innego jak wrócić po własnych śladach do szamanki i przyznać się do porażki. Opuścili pobojowisko, na którym pozostały jedynie czarne plamy po zabitych Shar’Rhaz oraz dwie martwe Bestie: Tygrys i Hiena.
 
Ravanesh jest offline  
Stary 25-10-2010, 22:22   #78
 
Hesus's Avatar
 
Reputacja: 1 Hesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnie
Z trudem, wychylając się z grzbietu hieny, uniknął kolejnego ciosu Czaszki. Okrutny i straszliwy Shahruk walczył nieprzejednanie, nie zaważając na zadawane mu obrażenia. To uderzenie mogło okazać się ostatnim dla Aime albo Trygarianina. Tylko dzięki swojej zwinności Kamień zdołał uchylić się w ostatnim momencie. Uśmiechnął się krzywo kiedy żywoszpon prawie rozorał mu gardło, śmierć zajrzała mu w oczy.
Nie tym razem – Odetchnął. Wykonał obrót i z całej siły wyprowadził cios mierząc w gardło przeciwnika.
Wyprostował się na grzbiecie Hieny spoglądając na obłąkańczo śmiejącego się Czaszkę.

Twardy skurczybyk – pomyślał. Wyciągnął żywonóż i zamierzył się w ostatecznym ciosie.
- Zabij go! – Głos Jewy, tuż za nim jakby szeptał mu do ucha.
Odwrócił się , ale nikogo nie było. Rozejrzał się nerwowo, dojrzał zakrwawione zwłoki jasnowłosej.
- Jewa! - wrzasnął, ale z jego gardła nie wydobył się żaden dźwięk. Zeskoczył z bestii i podbiegł do leżącego ciała. Odwrócił je.
-Calin? – Deszcz w Twarzy z rozoranym gardłem.
Szeptał imię ukochanej a życie w jego oczach gasło. Próbował zatamować krwawienie, krzyczał do reszty, ale poza nim nikogo nie było w wąwozie. Ciało Shahruka także zniknęło, spojrzał ponownie na konającego jeźdźca. Odskoczył momentalnie, kiedy zamiast Calina ujrzał Melesugun. Wyglądała jakby postarzała się o jakieś czterdzieści lat, uśmiechała się ukazując ostatnie dwa zęby.

- Słodziutki – powiedziała głosem Karski – słodziutki jesteś kiedy tak się boisz.
Z trudem opanował drżenie, kiedy twarz Szalonej na jego oczach przemieniała się w oblicze wiedźmy.
- Niech mi zejdzie z oczu, smarkaty gówniarz, martwi nie mają tu wstępu - oczy zapłonęły jej żółtym światłem, schyliła się i chwyciła kamień.

Było coś przerażającego w tym co mówiła, nie chciał pytać, opanował go strach, niezrozumiały i potężny. Zaczął uciekać, porzucił swoje żywo noże i biegł nie oglądając się za siebie.

Mgła która zeszła z gór spowiła wszystko nieprzeniknioną zasłoną. Stąpał powoli nasłuchując. Usłyszał głos Rayen gdzieś niedaleko. Rozmawiała z Nemain, nie mógł zrozumieć o czym.

- Rayen! – z trudem mógł wydobyć głoś, właściwie charczał tylko niezrozumiale. Załapał się za gardło i poczuł ciepłą , lepką ciecz pod palcami. Z przerażeniem spojrzał na zakrwawione dłonie.
Zacharczał znowu, czując jak opada z sił. Zrobił parę kroków i upadł. Był sam, nigdzie nie czuł obecności swojej bestii, głosy które słyszał milkły powoli, ale nieustępliwie. Ciemność okrywała go swoim całunem. Nie czuł już nic, nie słyszał nawet bicia swojego serca.

Unosił się nad stepem podziwiając jego piękno. Czuł doniosłość tej chwili. Był wiatrem tańczącym nad rozgrzaną słońcem ziemią, był płynącym nieopodal strumieniem, ogniem życia ukrytym gdzieś głęboko pod glebą, płynącym rozgrzaną lawą. Mógł być tym wszystkim bo scalał go duch. Siła dająca mu zrozumienie i panowanie nad pozostałymi żywiołami. Czuł jak jego siła słabnie, jak każda jego cząstka wnika w ten strumień, staje się częścią wiatru, rozpływa się w kamieniach i drzewach, zatraca się w tym wszystkim ,ale wie, że kiedyś zostanie wezwany na nowo, że duch ponownie scali go i rzuci w wir świadomego życia. Kiedy? To nie miało znaczenia, to się na pewno stanie może za setki lat a może już się wydarzyło.
Tam pośród tych drzew, tam mógłby narodzić się na nowo. Wśród pokręconych konarów. Zapomniał na moment, dopóki nie zobaczył tronu i jego władcy. Potężna grzywa skrywa jaśniejące żółtym blaskiem oczy. Na powrót był Aime Kamieniem na Dnie Rzeki, Jeźdźcem Bestii plemienia Wallawarów z Kalnu Szarego Wilka, synem Kaltena, który zaginął wiele lat temu na stepie. Był Jeźdźcem dosiadającym hieny, który został wybrany przez Potęgi i który zginął z rąk Shahruka Okrwawionej Czaszki. Przypomniał sobie to wszystko stojąc przed jego tronem, pośród poskręcanych konarów nieznanego mu drzewa. Stał tam i czekał, aż mężczyzna spojrzy na niego. Czuł, że tamten mógłby to uczynić bez najmniejszego kłopotu, ale rozważa być może negocjuje. Aime czuje, jak wielka siła drzemie w tej istocie, na tym tronie wydaje się być potężniejszy nawet od samych Potęg , jeśli to w ogóle możliwe.

- Nie odejdziesz. Wybrałem cię
Mężczyzna na tronie podniósł głowę, przenikając go wzrokiem. Moc jaka była w tym spojrzeniu, czysta siła, nieugięta wola przeniknęła jego ciała. Jego naznaczone ręce zaczęły jarzyć się podobnym blaskiem.
- Wracaj

Ból, wszechogarniający ból jaki poczuł sprawił, że miał ochotę wyć. Gardło paliło go potwornie nie pozwalając mu wydobyć z siebie najmniejszego dźwięku. Czuł jak rana scala się paląc go wewnętrznym, uzdrowicielskim ogniem. Dopiero teraz czuł że trzyma zaciśnięte dłonie na swojej szyi.
- Wybrałem Cię – szept beznamiętnego głosu kołatał mu się pod czaszką. Otworzył oczy i zalał go blask dziennego światła. Widział zarysy postaci, ale nie potrafił rozróżnić kim są i co robią. Chciał coś powiedzieć, ale wydobył się tylko charkot z jego ust. Rana się zasklepiła, ale upłynie wiele wody zanim struny głosowe wrócą do poprzedniego staniu. To wszystko się nie liczyło, bo poczuł znajomą obecność i cichy warkot swojej bestii.
Tak, znów wszystko nabrało sensu.
 
__________________
Nikt nie jest nieśmiertelny.ODWAGI!

Ostatnio edytowane przez Hesus : 25-10-2010 o 23:48. Powód: pomyłka w imieniu
Hesus jest offline  
Stary 26-10-2010, 20:49   #79
 
hija's Avatar
 
Reputacja: 1 hija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodnie
Było tak blisko, pomyślała Melesugun wciąż jeszcze leżąc z ziemi z twarzą wciśniętą w kępę suchej trawy i pył. Tak blisko.
Wzięła go przecież na arkan. Trafiła. Szarpnęła. Mocna lina pleciona z końskich wnętrzności zacisnęła się pętlą na ciele Jeźdźca. A potem pofrunęła. Zamiast zrzucić go na ziemię, poszybowała pod niebo. Próbowała zwinąć się jak wąż, wskoczyć na plecy jego latającej Bestii, napoić żywonóż krwią tamtych dwóch. Jaszczurczy ogon smagnął bok Magrire i Melesugun zamiast podciągnąć się błyskawicznie i zaatakować jak skorpion, spadła na ziemię jak przejrzały owoc. Cholera. Czuła ból wilczycy w całym boku. Uniosła powieki i wymrugując spod nich piasek. Zorientowała się, że jest sama i w tej dokładnie chwili przypomniała sobie towarzyszki wbiegające w głąb kamiennego tunelu. Zostawiły ją? Niemożliwe. Na Jewę wprawdzie w ostatnim czasie nauczyła się nie liczyć, Nemain popatrywała na nią krzywo, ale Rayen? Nie spodziewała się tego. Uniosła się na łokciu i jej wzrok zatrzymał się na rannej Bestii. Magrire długimi pociągnięciami szorstkiego języka wylizywała okrwawiony bok. Ból tlił się w jej własnym boku jak spopielałe lecz jeszcze pomarańczowe od żaru polana. Stęknęła podrywając się na równe nogi. Podeszła do wilczycy i przykucnąwszy u jej boku, pogładziła szare futro. Dotknęła rany. Zabolało i ją. Jedną z dłoni oparła na głowie Magrire, drugą na łopatce zwierzęcia. Zacisnęła szczęki z wysiłku, gdy i w jej boku otworzyła się rana. Niezbyt wielka, ale ciało zareagowało protestem na nagle przerwanie ciągłości tkanek.
Noga w nogę ruszyły ku osypisko, za którym musiała znajdować się reszta.

Melesugun stała przez chwilę, przyglądając się głazom. Oszacowanie szans na pokonanie zawaliska zajęło jej kilka uderzeń serca. W następnym momencie już pięły się w górę. Powoli, ostrożnie wyszukując oparcia dla rąk, nóg i łap. W górę i w górę. Osiągnęły dwie trzecie wysokości, gdy do uszu dziewczyny dotarły wrzaski. Gdy wytężyła słuch, poznała głos Calina. Gdy dotarły na szczyt osypiska, odkrzyknęła mu. A potem ją zatkało. Z niedowierzaniem oglądała odjazd wiozącej ciało Aimego dwójki.
Nim zbiegła na dół, na powrót poczuła znajome zniechęcenie.

Na propozycję Rayen i Nemain odpowiedziała głośnym prychnięciem.
- Kiedy zrozumiecie? Ona wcale nie potrzebuje i nie chce naszego towarzystwa. Odstawmy lepiej Czaszkę tam, gdzie zostanie osądzony. A potem zajmijmy się sprawami prawdziwie ważnymi, nie gonieniem po stepie kogoś, kto nie chce mieć z nami nic wspólnego. Jeśli uważacie, że jedyna droga wiedzie przez śmierdzący szałas staruchy, to możemy przejechać obok. Ja uważam, że pierwszeństwo ma sprawa jeńca.
 
__________________
Purple light in the canyon
That's where I long to be
With my three good companions
Just my rifle, my pony and me

Ostatnio edytowane przez hija : 26-10-2010 o 21:07.
hija jest offline  
Stary 26-10-2010, 22:22   #80
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Słońce świeci jasno. Jak może!

Powinno skryć się za chmurami ze wstydu. Jak w taki dzień może świecić tak radośnie.

Aime poległ w walce, Iskra została stracona, jedność Wybrańców Potęg i wiara we własne siły wyszczerbiona. Gniew, wściekłość i gorycz straty uderzyła w nich z taką siłą, że Jeździec – Dziecię Władców Stepu – chciał zniżyć się do czynu niegodnego nawet największych zbrodniarzy. Zabójstwa bezbronnego i wyczekującego łaski.
Gniew potrafi prowadzić w mrok. Mrok, który nawet nie wiedzieć kiedy staje się ciemnością, która z kolei staje się nicością.

- Jeździec, który straci swój klan jest nikim – zwykli mawiać szamani przy ogniu.
- Klan, który straci swojego Jeźdźca otrzymuje poważną ranę – siwowłosi mędrcy wiedzą, co mówią.

Może siódemka Wallawarów z Klanu Szarego Wilka nie do końca wie, jakim są cennym błogosławieństwem Potęg dla swojego klanu. Są młodzi, nie muszą wiedzieć wszystkiego. Wiedza, a z nią mądrość i zrozumienie przychodzi z wiekiem. Tak to już umyśliły Potęgi. Dwóch, trzech Jeźdźców Bestii na klan to norma. Czterech czy pięcioro w pokoleniu to powód do dumy. Siedmioro na raz nie rodzi się nawet w największych klanach. Siedmioro to armia. Jak się jednak okazało i tą armie można pokonać. I to bez trudu.

Niestety.



Jewa z Lodu, Aime Kamień na Dnie Rzeki (na razie jeszcze nieżywy)


Pędzisz w stronę schronienia Karski. Już z pewnej odległości dostrzegasz zniszczenia, jakiś dokonały zaklęcia. Ziemia dymi, jest spękana. Niektóre kamienie żarzą się, niczym węgliki w ognisku wydzielając ciepło oraz paskudne, ciężkie zapachy. Im bliżej celu, tym więcej zniszczeń – zeszklony piasek i dym. Coraz więcej dymu. Drażniący, zmuszający do kaszlu, gryzący w gardło i w oczy.

Aż w końcu wydostajesz się z oparów i staje przed ... kośćmi ogiera. Monstrualny szkielet zdaje się być nietknięty.

Przed nim płonie małe ognisko obok którego powykręcane starością ręce grzeje Karska.

Widząc ciebie i Wanej starucha podnosi się nadspodziewanie gibko z ziemi.

- Więc podjęłaś decyzję, smarkulo.

Ani ty, ani Wanej nie wiecie za bardzo do kogo Karska kieruje te słowa.

- Patrzą na mnie, jak dwa preriowe pieski – zaśmiała się szamanka pod nosem. – Nie wiedzą, co powiedzieć. Ale bądźmy wyrozumiali. Wiele się w nich zmieniło od wczoraj.

- Witam Aime – dodała Karska głośno. – Jak tam twój spacer po Świecie Duchów? Nie mów nic. Twoje gardło jeszcze szybko nie wróci do zdrowia. To i tak mała cena, nie sądzisz.

- Zejdźcie z Bestii. Czas porządnie zająć się waszymi ranami. Coś mi mówi, że dzisiaj będę miała zdecydowanie więcej pracy.

- Mogłam ich wywalić, a nie wczoraj oferować gościnę – gdera Karska pod nosem. – Ot głupia ze mnie starucha.


Reszta

Po dłuższej chwili ruszyliście w stronę domostwa Karskiej. Waszym oczom ukazują się te same zniszczenia, które za pewne przed chwilą widziała Jewa i Wanej. Dymiące głazy, stopiony na szkliwo piach, gryzące opary i żar. Aż trudno wyobrazić wam sobie, jakie moce przyzwano w tym miejscu.

W końcu docieracie do kryjówki starej wiedzącej. Wilczyca Jewy i jasnowłosa Wanej już tutaj są.

Obok niej siedzi ... Aime! Cały i zdrowy lecz najwyraźniej z co najmniej nieobecną i zszokowaną miną.

Nie przeszkadza wam to jednak w jego powitaniu.

Słysząc wasze nadejście ze swojego schronienia wychodzi Karska.

Na widok Okrwawionej Czaszki wzdryga się ze wstrętem. Wypowiada tylko jedno obco brzmiące słowo „shihar” a potem....

Niespodziewanie jakaś siła unosi waszego jeńca w górę, rozciągając go w powietrzu tak, jakby jego ciało rozpostarto właśnie na dwóch żerdziach. Wszystko to dzieje się w mgnieniu oka, nim ktokolwiek z was zdołał nawet zareagować.

- Tylko mu nie urwij rąk, Drushack – syczy Karska, a zza pleców Okrwawionej Czaszki słychać niechętny, basowy pomruk, mimo, ze nadal nikogo tam nie widać.

- Kiedyś był wielkim Jeźdźcem – szepce Karska do siebie. – Lecz stał się shihar. Przykre.

- Ustawcie się w kolejkę – mówi głośno Karska - Zaraz zajmę się i wami i waszymi Bestiami. Nie musicie dziękować.

- I tak by pewnie nie podziękowali. – dodaje do siebie i znika w swojej sadybie.

- Nie bądźcie zbyt surowi – Wanej spogląda na was ze łzami w oczach. – Nie mogłam postąpić inaczej. Nie mogłam.



Jej słowa zawisły w powietrzu. Czujecie się ranni, zmęczeni, brudni.

Marzycie o odpoczynku, wodzie, śnie. Ale przede wszystkim marzycie o ... zadośćuczynieniu.

Słońce nawet nie dobiegło w swej drodze do zenitu. Dzień dopiero się zaczął. A jeśli tak się zaczął, to jak się zakończy?
 
Armiel jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:19.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172