Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Fantasy > Archiwum sesji z działu Fantasy
Zarejestruj się Użytkownicy


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 01-11-2010, 23:13   #81
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Dużo gadania, jak zwykle dużo gadania, w które on się nie włączał. Bynajmniej nie dlatego, ze nie miał swojej opinii, ale robił co mógł, żeby utrzymać jaką taką jedność drużyny. Przecież Juhar prosił, gdy odjeżdżali, by się kochali, by współpracowali. Co to była za miłość? Co to była za współpraca oparta na zasadzie własnego chcenia? Dlatego właśnie starał się nie angażować zbytnio słownie, żeby nie dorzucać kolejnego zdania. On tak naprawdę chciałby wrócić do wioski, poinformować o wszystkim starszych oraz Juhara, ale ocenił, ze zrobi to, co zdecyduje większość wierząc, że to będzie dobre dla plemienia. Wszak było ich aż tylu! Tak wielka liczba Jeźdźców pojawiała się jednocześnie tylko podczas opowieści. Jeżeli zaś tak, przecież nie mógł być to przypadek. Plemię otrzymało pewnie tyle jeźdźców, jako dar Potęg, że właśnie tylu było koniecznych do wykonania czekających ich zadań. Pytanie: czy oni właśnie robią je dobrze? Czy tak powinno być? Nie wiedział tego, ale nie chciał dokładać kolejnego kamyka do całego zamieszania. Natomiast doskonale wiedział, że kocha Ilyę, jego słodką, wspaniałą, młodziutką narzeczoną.

Jeżeli miał dosyć całej tej wyprawy to także dlatego, ze pragnął, jak każdy normalny młodzieniec, usiąść gdzie w towarzystwie swojej wybranki, położyć się składając głowę na jej kolanach, porozmawiać, pocałować, spacerować trzymając się za dłonie. Tymczasem przypadło im galopowanie na Bestiach, walczenie przeciwko mocarzom drżąc, czy ukochanej osobie nie stało się cokolwiek oraz ciągła praca. Ale nawet przy pracy zdarzają się chwile przerwy, jak tutaj, gdy siedzieli wokół starszej osoby ciesząc się, że znowu są Aime powrócił.

Stali. Pozostali członkowie drużyny krzątali się wokół swoich spraw. Ilya stała przy wielkim głazie obok niewielkiego iglaka przypatrując się stepowi. Podszedł od tyłu obejmując rękami.
- Piękne niebo – powiedział cicho widząc, że przypatruje się błękitowi oraz pędzącym po nich chmurom. - Ale ty jesteś piękniejsza – ucałował jej włosy, a potem delikatnie przesuwając usta dotarł do uszka. Odwróciła się nagle. Jej usta nagle znalazły się tam, gdzie przed chwilą było ucho. Wargi. Słodkie, kuszące niczym najpiękniejszy kwiat. Dotknął ich delikatnie, czując, że usta dziewczyny odpowiedziały czułością. Najpierw powoli, delikatnie badały się, jakby smakowały nawzajem, potem coraz gwałtowniej przywarły do siebie. Obejmowali się, tulili scałowując gwiezdny pył swojej miłości. Wargi pieściły się nawzajem, a języki powoli badały, muskały, dotykały, niczym pogrążone w miłosnym tańcu węże. Niebo niewątpliwie było piękne, lecz ona wiele razy piękniejsza … Ilya. Najcudowniejszy spośród grona preriowych kwiatów.
 
Kelly jest offline  
Stary 02-11-2010, 14:41   #82
 
hija's Avatar
 
Reputacja: 1 hija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodnie
Milcząca dotąd Melesugun, wciąż stojąc w wejściu prychnęła pod nosem i wyszła na zewnątrz. Miała naprawdę dosyć tych ludzi. Tych... dzieciaków. Mimo, że w grupie była najmłodszą, odnosiła w ostatnim czasie wrażenie, jakby tylko ona odczuwała na barkach ciężar odpowiedzialności za poczynania bandy gnojków zwanej Jeźdźcami plemienia Wallawarów. Nie odezwawszy się, wyminęła Wanej. Miała jej za złe. Wszystkim miała za złe to, jak się zachowali w starciu i tuż po nim. Potrzebowała samotności, nie czczego gadania i słuchania jak tłumaczą się ze swej głupoty. Z miejsca ruszyła biegiem, niemal natychmiast nabierając oślepiającej prędkości. Może chłód nocy i pęd pomogą jej ochłonąć. Może podarują więcej cierpliwości, bo na rozum dla reszty grupy nie liczyła. Biegła więc, z myślą, że wróci do nich, gdy przestanie odczuwać żal.

Nie przeliczyła się. Jednostajny wysiłek i różowiący policzki pęd, doskonale oczyszczały głowę. Czemu ją tak złościli? Może problem nie leżał po ich stronie, ale w niej samej? Może miała zbyt wygórowane oczekiwania? Może zawiesiła poprzeczkę zbyt wysoko sądząc, że powinni być jednomyślni. Stanowić jeden sprawny organizm. Rzeczywistość tak często odbiegała od wyobrażeń, że właściwie czemu teraz miałoby być inaczej? Rytuał nie zmienił większości z nich. Nie uczynił ich w magiczny sposób stadem. Prócz Bestii nie zmieniło się nic. To jej wina. Powinna im odpuścić. Wybaczyć im ich słabości. Biegła i biegła. Mięśnie, mimo znużenia, pracowały bez zarzutu, ale po przebiegnięciu naprawdę sporego dystansu, zatoczyła łuk. Choć myślała o tym niechętnie, powinna już wrócić do Kości Ogiera.

Po dłuższym czasie w końcu wybiegła na płaskowyż. Gigantyczne kości połyskiwały biało pod księżycem. Wzrok młodej wojowniczki spoczął na drewnianym rusztowaniu. Rozwieszony na nim mężczyzna jęknął. Zrobiła jeszcze kilka kroków. Zatrzymała się obok jeńca, i upewniwszy się, że nie śpi, podsunęła mu do ust bukłak z wodą. Gdy upił kilka łyków, odezwała się w ciemnościach.
- Czemu z nimi walczyłeś?
- Bo są złem - wycharczał. - Zarazą trawiącą Step.
- Jeźdźcy? A Ty? A twój syn?
- Nie Jeźdźcy - warknął. - Kilkoro z nich. Naznaczeni. Przeklęci. Ty też. Mój syn też.
- Skąd wiesz?
- Czuję. Widzę. Wiem – zaśmiał się szaleńczo.
Przez dłuższą chwilę przyglądała mu się w ciszy, nie wiedząc, co mu powiedzieć.
- Twój syn nie jest zły. Widziałam go kilka dni temu.
- Skazany, naznaczony – wydyszał ciężko, krzywiąc twarz z bólu.
- Od kiedy to wiesz?
- Od zawsze - warknął. - Od zawsze. Nigdy!
- Nie ma sensu z nim rozmawiać - twardy, mocarny głos dobiegał zza pleców jeńca. - Ashaska przeżarła mu umysł.
- A skąd mogę wiedzieć? - odpowiedziała ponad ramieniem Czaszki.
- Jest szalony. Upadł. Niestety – dodał głos smutno.
- A skąd Ty o tym wiesz?
- Wystarczy na niego spojrzeć.
- Pochopność twoich sądów wynika, mam nadzieję, z doświadczenia?
- Niestety tak.
- Widziałeś ich wielu? Teraz?
- Teraz nie. Kiedyś wielu.
- Byłeś... jesteś świadkiem walki z poprzednim rozdarciem, prawda?
- Tak.
- Znałeś Linnupoqu?
- Znałem. Widziałem ją.
- Jak mam ja poznać? Skąd mam wiedzieć, ze to ona?
- Jak ją zobaczysz, to zapewne poznasz.
- Ogólniki. Jak mam pomóc, gdy wszystko jest takie niedopowiedziane. Jak szukać, skoro nie ma drogowskazów? - w głosie dziewczyny pobrzmiewała irytacja.
- Musisz zaufać temu, co opiera się na wierze. jak mógłbym opisać ci duszą ludzką? Ty postrzegasz Step poprzez wzrok, słuch, węch, smak i dotyk. Moje zmysły są odmienne. Wybacz więc tą ogólnikowość. Inaczej nie potrafię. Ty widzisz kamień jako mały, duży. Szary, biały. Ja widzę go .. inaczej. Opisz mi proszę kolor szafranowy?
- Jest żółty – odpowiedziała zdumiona. - Żółto-pomarańczowy.
- Dla mnie jest jak piasek przy rzece. Zimny lecz zarazem ciepły. Miałki i pachnący wilgocią. Widzisz różnicę. Więc nawet jak opisze ci Linnupoqu to możesz jej nie poznać. Dlatego unikam tego.
- A Iskry? Jak mam ich szukać, żeby wyprzedzić Czarnego Jeźdźca?
- Dobre pytanie. Skąd on wie, gdzie one się znajdują. Kto je ukrywa. Skąd wie?
- Przecież... strzegą ich Potęgi.
- Niestety nie.
- Ale w ruinach była Kapryśna.
- Nie wiem nic na temat tych ruin. Opowiedz mi.
- Dwa dni drogi od Wzniesienia Wilków, na którym odbywał się nasz rytuał przejścia, znajdują się ruiny. Dotarłyśmy tam tropem Czarnego Jeźdźca, zbyt późno jednak, by mu przeszkodzić. Spotkałam tam kobietę-ducha, która dała mi to - uniosła ozdobione tatuażem dłonie. - Szaman Trygarran powiedział, że to Kapryśna.
- Tak to jej znaki.
- Powiedziała, ze udało jej się ochronić Iskry.
- Potęgi same, bez swoich wyznawców nie mogą zrobić za wiele w naszym świecie. Jeśli nie obroniła Iskry to zapewne dlatego, że ktoś w tej samej chwili zaprzątnął jej uwagę i musiała mu pomóc. Może w pobliżu jakiś szaman przywoływał jej moce. Może zrobił to specjalnie. Może niechcący.
- On kogoś grzebał! - niemal krzyknęła.
- Więc może był w zmowie z Czarnym Jeźdźcem.
- To był szaman z plemienia Okrwawionej Czaszki. Z plemienia Vuccovara. Wodzą nas za nos jak garstkę dzieci!
- Plemię to wielu ludzi. Nie należy obarczać wszystkich jednym grzechem. Pamiętaj, że powróciła Ashaska. Wasze grzechy i słabości staną się jej siłą. Wasze kłótnie dadzą jej moc. Wasze czyny staną się jej pożywką. Tym jest. Tak niszczy. Sprowadza naszą moralność do poziomu Shar'Rhaz.
Co do Okrwawionej Czaszki, Melesugun. Zginęła jego Bestia. Jak sądzisz, jak to wpłynęło na jego ducha?
- Nie zasłużył na to, nawet jako szaleniec - zamyśliła się. Co się działo? Łatwiej wybaczyłaby Czaszce, że zabił jedno z nich, niż Aimemu i Jewie ich odejście od stada. - A może Potęgi pomyliły się wybierając właśnie nas? Nigdy nie będziemy Watahą, obcy. Zbyt mało dobrej woli, za dużo pychy. Jesteśmy... błędem - stwierdziła kopiąc przypadkowy kamień. A może wybrały ich, bo kogoś wybrać musiały? Może wobec braku idealnego materiału wzięły ten stosunkowo najmniej uszkodzony?
- Nie powiedziałbym. Potęgi wiedzą więcej od nas.
- Obyś miał rację. I obym ja się myliła. Chętnie się przyznam do błędu.
- Obym.
- Mogę zapytać Cię jeszcze o coś?
- Pytaj, proszę.
- Widziałeś kiedyś takie samotne drzewo w otoczeniu ruin? - przykucnęła, rysując na piasku kształt pozbawionego życia pnia.
- Chyba tak.
- Pamiętasz gdzie?
- Sądzę, że to Sucha Dolina.
- W którym to kierunku?
- Na północ stąd. Z tydzień drogi.
- Dziękuję Ci, obcy, za wskazanie kierunku.
- Nazywam się Drushack.
- Dziękuję Ci Drushacku. Jestem Melesugun.
- Wiem. Ale dziękuję za osobiste wyjawienie imienia.
- Tak myślałam – ku własnemu zdziwieniu, uśmiechnęła się pod nosem.
 
__________________
Purple light in the canyon
That's where I long to be
With my three good companions
Just my rifle, my pony and me

Ostatnio edytowane przez hija : 02-11-2010 o 16:56.
hija jest offline  
Stary 03-11-2010, 09:48   #83
 
Ravanesh's Avatar
 
Reputacja: 1 Ravanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputacjęRavanesh ma wspaniałą reputację
Jechali wąwozem, tym samym, którym jeszcze tak niedawno gnali na złamanie karku. Słońce ledwie przesunęło się po widnokręgu a tak wiele już się zmieniło. Jechali w piątkę, powoli, pilnując schwytanego jeńca. Okazało się, że i sprawa Czaszki jak i odnalezienie Jewy skierowało ich na tę samą ścieżkę. Do Karskiej. Białowłosa zabrała ciało poległego Wallawara do Staruchy. Rayen zadrżała, kiedy przypomniała sobie pytanie, które Jewa tego ranka zadała Karskiej. Co chcesz zrobić Białowłosa? Na co masz nadzieję?

Zniszczenia, których dokonała magia Wiedzącej były takie jak można się było spodziewać po tym, co obserwowali na niebie, kiedy Starucha starła się z Jeźdźcem na Drra’Rhaku. Nawet ziemia i skały nie oparły się uwolnionym tu siłom. Natomiast Kościec Ogiera ocalał, w żaden sposób nietknięty przez przywołane moce. Po raz kolejny Samotny Księżyc zastanowiła natura tego monumentalnego szkieletu. Przecież ciało Bestii znikało w niedługim czasie po jej śmierci a te kości trwały od dawien dawna, opierając się siłom takim, jakim był poddany przed chwilą i czasowi, który jak wiadomo jest najskuteczniejszym niszczycielem.

Wytrącona z równowagi widokiem nienaruszonego kośćca Rayen jako ostatnia zdała sobie sprawę, że przed schronieniem Karskiej zebrali się wszyscy. Sama Starucha, która wyłoniła się z namiotu i zaproponowała pomoc w opatrzeniu ran ich i Bestii. A także Wanej, Jewa i Aime. Kamień, cały i zdrowy, ogrzewał się przy ognisku. Na jego widok Rayen na chwilę odjęło mowę, ale po chwili miała ochotę śmiać się z tej sytuacji. To takie oczywiste. Aime wcale nie umarł. W końcu Jeźdźca nie tak łatwo zabić. To zrozumiałe, że kiedy Kamień otrzymał ciężką ranę innym wydała się ona śmiertelna. Samotny Księżyc wiedziała, że jej towarzysze nie byli obeznani z tajnikami medycyny i uzdrowicielstwa, czemu wielokrotnie dawali wyraz. Poważne okaleczenie gardła i fakt, że Hiena padła na ziemie przyjęli za wystarczające oznaki śmierci. Teraz Rayen zrozumiała, że Aime musiał po prostu przerzucić swoje obrażenia na Bestię ratując się przed niechybną śmiercią a Karska wyleczyła jego gardło jak tylko Jewa z Wanej dowiozły go tutaj. Właśnie Wanej zwróciła się do nich przerywając Wallawarce jej rozważania.

- Nie bądźcie zbyt surowi – powiedziała a łzy zakręciły się jej w oczach. – Nie mogłam postąpić inaczej. Nie mogłam.

- Nie tłumacz się nam, Wanej. To Karska powierzyła tobie Iskrę, więc to z nią rozmawiaj o swoich wyborach – oschle odpowiedziała jej Samotny Księżyc, ale bez zbędnego gniewu w głosie.

Tajemniczy Drushack, o którym już wcześniej wspominała Starucha zajął się Trygarrańskim jeńcem unieruchamiając go na dwóch żerdkach. Sama Karska tylko splunęła na widok Czaszki obdarzając go obcym mianem: „shihar”.

Rayen rozchmurzyła się od razu widząc jak jej towarzysze witają się z Aimem. Sama też uścisnęła ramię młodego Jeźdźca witając się z nim.

- Cieszę się, że zastaliśmy cię w innym stanie niż się spodziewałam. Nie sprawdziłam, w jakim stanie jest twoja Hiena zakładając najgorsze. Wybacz. Powinnam była to zrobić, bo skoro ty żyjesz to może i ona... - zawiesiła resztę zdania niedopowiedzianą.
- Zrobię to teraz - dodała z nową energią - Nie potrzebuję pomocy Karskiej, więc pojadę od razu. To niedaleko.

-Dziękuję za Waszą troskę, ale nie ma takiej potrzeby Rayen - wyraźnie było słychać, że mówienie sprawia mu trudność - ona już tu zmierza.

Słowa Aimego były zaskoczeniem dla Samotnego Księżyca, bo Hiena zdawała się być martwa, kiedy opuszczali pobojowisko, ale to tylko świadczyło o tym jak mylące mogą być pozory, jeśli się czegoś dokładnie nie zbada. Rayen próbowała odtworzyć w myślach przebieg wydarzeń. Aime został krytycznie ranny, przerzucił tak dużą część obrażeń na swą Bestie, że ta padła bez życia na ziemię. Kiedy Karska wyleczyła Kamienia, ten z powrotem odebrał rany z Bestii ocalając ją w ten sposób. Wszystko wyglądało groźnie, ale skończyło się na obolałym gardle i problemach z mówieniem, bo Aime charczał teraz niczym samiec rogobyka do samicy w rui.

Ponieważ Samotny Księżyc nie była ranna nie potrzebowała, zatem uzdrowicielskich zdolności Staruchy. Pamiętając natomiast pierwsze słowa, które wypowiedziała do Neyar po przebudzeniu postanowiła skorzystać z innej pomocy Karskiej. Wyprosiła od gospodyni materiały potrzebne do wykonania siodła i zajęła się pracą. Wiedząca bardzo chętnie udostępniła jej surowce a na zapewnienia Rayen o zwrocie pożyczki uśmiechnęła się i machnęła niedbale ręką twierdząc, że darowuje jej te przedmioty.

Dziewczyna pracując jednocześnie słuchała w skupieniu słów, które padały pomiędzy jej innymi towarzyszami a Karską wtrącając się czasem do rozmowy. Nemain prawdopodobnie zdecydowała się ruszyć za Jeźdźcem na Drra’Rhaku, bo dopytywała o miejsce jego pobytu i przewodnika lub kogoś, kto mógłby znać teren Morza Popiołów. Jej słowa skłoniły Rayen do ponownego rozważenia splotu zdarzeń w wyniku, których stracili Iskrę. Pytania, które zrodziły się w głowie Wallawarki budziły niepokój. Podważały zaufanie i niszczyły wiarę. W ludzi i nabytą wiedzę. Nieufność i niepewność zaczęły drążyć ducha dziewczyny i chociaż wiedziała, że Karska może jej zaoferować tylko swoje pokrętne odpowiedzi to nawet tak dziwne wyjaśnienia stanowiły pokusę do zadawania pytań.

- Po co Odrodzonemu Iskra? Wiem, że słudzy Cienia poszukują dla niego Iskier, ale czy Odrodzony jest jednym z jego sług czy może zbiera Iskry dla kogoś zupełnie innego? – Rayen przerwała pracę wpatrując się w pomarszczoną twarz staruszki.

- Sama chciałabym to wiedzieć, dziewczyno - odpowiedziała Karska przyjaznym tonem.
A pod nosem dodała ponuro:
- Zbiera je dla swojej pani, to pewne, jak wschody i zachody słońca. Suka.

- Powiedziałaś, że on przybył tutaj za nami? Czy to prawda? – wykrzyknęła przypominając sobie słowa Karskiej kiedy ta zobaczyła Jeźdźca na Drra’Rhaku -W jaki sposób nas śledził? Nie spostrzegliśmy nikogo a raczej trudno go przeoczyć.

- Widział wasze duchowe ścieżki, dziewczyno. Tak właśnie szukają Jeźdźcy Upadłych – wyjaśniła jej Wiedząca.
- Tak mało wiedzą. Potęgi. Tak mało wiedzą, a tyle muszą zrobić – dopowiedziała cicho.

- To tym bardziej dziwne. Przyleciał za nami, bo wiedział, że w pobliżu nas będzie Iskra? Pomimo tego, że my sami nie byliśmy świadomi, iż zmierzamy tam gdzie się taka znajduje? Skąd wiedział?- Samotny Księżyc brnęła dalej docierając do pytań, które ją najbardziej gnębiły.

- Nie wiem – wyznała Karska.
- Niestety nie wiem – powtórzyła pod nosem.


Rozczarowana ostatnią odpowiedzią Staruchy przygryzła tylko wargę i wróciła do pracy ze zdwojoną energią. Słyszała jeszcze jak Aime dopytuje o sposoby uniknięcia wytropienia przez Odrodzonego i jak Karska informuje go, że Iskier może być dziesięć lub dwanaście. Potem Kamień zirytował się wymijającymi odpowiedziami Staruchy.

Rayen już o nic nie pytała. Na najbardziej istotne dla niej kwestie Wiedząca nie chciała lub nie potrafiła odpowiedzieć. Domysły Wallawarki nadal kierowały ją w niebezpieczne rejony. Postanowiła na razie odpuścić i skupić się na czymś innym. Wyglądało na to, że spędzą tutaj noc a sen jest czasem najlepszym lekarstwem dla zmęczonego umysłu i niespokojnego ducha. Uznała, zatem że powinna odpocząć i przemyśleć swoje spostrzeżenia jeszcze raz, zanim odsłoni przed innymi swoje myśli i odważy się rzucać jakiekolwiek oskarżenia.
 
Ravanesh jest offline  
Stary 03-11-2010, 23:28   #84
 
Hesus's Avatar
 
Reputacja: 1 Hesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnieHesus jest jak niezastąpione światło przewodnie
Siedząc ze spuszczoną głową rozpamiętywał moment swojej śmierci. Śmierci, której został w tajemniczy sposób wydarty przez nieznaną mu istotę. Za każdym razem kiedy przypominał sobie jak umierał odczuwał ból w miejscu gdzie otrzymał cios od rozwścieczonego Shahruka. Łapał się odruchowo za szyję badając czy rana aby się nie otworzyła. Mimo, że pozostała po niej tylko blizna nadal nie mógł wydobyć z siebie głosu.

Tak to niewielka cena – pomyślał w odpowiedzi na uwagę Karski.

Kiedy ta zajęła się już ranną Jewą przygotował napar śmierdzący jak łajno Bykoroga. Ale zapach był jeszcze do zniesienia. Smak. Smak przekroczył szczyt obrzydliwości jaki mógł znieść młody jeździec. Wredna starucha przytrzymała dzbanek tak, żeby nie mógł odsunąć tego plugastwa od ust. Z twarzy nie schodził jej ten zagadkowy uśmieszek po którym człowiek nie wie czy to przyjazny gest czy wstęp do wymyślnych tortur. Przełknął ostatni łyk z trudem powstrzymując odruch wymiotny. Uderzył się kilkukrotnie w pierś bekając głośno i soczyście.

- Dziękuję - Sam nie wierzył, że to powiedział. Słowa ledwo przechodziły mu przez gardło, ale i tak dzięki naparowi był w stanie cokolwiek wykrztusić. Trzymał odruchowo głowę tak aby broda dotykała mostka. Wyglądało tak jakby patrzył spod byka na staruchę, ale był to tylko nieświadomy gest mający osłonic gardło i ukryć świeżą bliznę.

-Kim on jest? -wycharczał, wyciągając i pokazując przedramiona Wiedzącej.- Kim on jest i czego ode mnie chce? Proszę, powiedz komu zawdzięczam życie i jaka jest tego cena?
Karska spojrzała z zagadkowym uśmieszkiem na pomarszczonej twarzy.
- Zapewne kiedyś się dowiesz.
A pod nosem dodała.
- Jeśli on ci nie powiedział, nie będę głupsza niż jestem i też tego nie powiem. Nie można bezkarnie drwić z woli Potęg, oj nie.
Poczuł przypływ irytacji. Po chwili jednak uspokoił się. Starucha już tak miała i lepiej było zaakceptować ten sposób rozmowy niż niepotrzebnie się wściekać.
- Zapewne tak - wydobył z siebie cichy szept - Zapewne tak.
- Jeśli Potęgi pozwolą. Kim jestem, aby bezkarnie sobie z nich drwić, jestem zgubiony - dodał pod nosem
Karska spojrzała na ciebie nieco dziwnie.
- Chłopcze, gadasz coś sam do siebie, to objaw obłędu - uśmiechnęła się.
- Ale masz racje - dodała pod nosem. - Jesteś zgubiony. Jak każdy, czyim życiem zainteresują się takie moce.
- Co? - zapytał jakby wyrwał się z zadumy - A tak. To wszystko co się wydarzyło..., chyba rozumiesz? Gdybym tylko wiedział kim on jest, ty wiesz wystarczająco wiele, ale z jakiś powodów nie chcesz mi powiedzieć. Kim on jest?
- Jak mam spełniać wolę Potęg, skoro nie panuję nad swoim losem? - znów padła kwestia do siebie.
- Potęga zwana Koźlorogim. Władcą ziemi. Czy to wystarczy ci za odpowiedź.
- Ehhh - westchnęła pod nosem. - Odpowiedź nic mu nie da. Poza lękiem.
- Potęga Ziemi? -powiedział zlękniony- Sama Potęga ziemi? -W głębi duszy naprawdę poczuł strach, ale i ulgę, że jeśli ktoś włada jego losem to lepiej, żeby to była jedna z Potęg niż inne moce o których wspominała Karska.
- Jak mogę do niej dotrzeć, porozmawiać, dowiedzieć się?
- Wspomnieć, że widziałem jak odwiedził ją poprzedniej nocy, ktoś podobny, może on sam? - gra toczyła się dalej
- No i już mi uwierzył, ha. Zaprawdę jestem mistrzynią intryg. Gdybym jeszcze miała zgrabniejsze ciało to ten dzień mógłby przynieść więcej atrakcji. – znów wymamrotała.
Nie zwracając na jego gadanie pod nosem dodał już głośniej
- Dotrzeć? Sam cie znajdzie, kiedy zechce. - zaśmiała się cicho. - O tak. Sam znajdzie. Zawsze tak robią. Nie pytają, lecz biorą.
- Mam wrażenie, że nie mówi mi całej prawdy - dodał pod nosem - ech gdyby była młodsza, na pewno miała piękne ciało, inaczej byśmy teraz rozmawiali
- Potęga Ziemi? - zamyślił się - więc teraz moje wszystkie działania skupią się na tym aby do niej dotrzeć, dziękuję Karska jesteś krynicą wiedzy. Powiesz mi jeszcze o czym rozmawiałaś z Kozlorogim czy kim był ten mężczyzna, który odwiedził Cię poprzedniej nocy?
- Bystry ten mały i sprytny - zaśmiała się pod nosem.
- To nie był ten o którym mylisz - powiedziała głośno. - To był mój mąż.
- Czy mogę z nim porozmawiać?
- Wyglądał zupełnie podobnie jak Koźlorogi na swoim tronie - dodał pod nosem - cóż to za wyjątkowa kobieta skoro takie moce są z nią w takiej zażyłości?
- heheheh - zaśmiała się Karska pod nosem. - Myśli że mój stary ma rogi. No troszkę mu ich dorobiłam. hehehehe.
A głośno powiedziała.
- Nie bardzo. On pokazuje się jedynie tym, których polubi, Aime. A ty nie przypadłeś mu do gustu. Nie wiem czemu. Słodki z ciebie chłopiec.
- Więc jego także wybrał? - dodał do siebie- Ciekawe dlaczego? Nie lubi? Może dlatego, że zauważył jak patrzę na jego żonę.
- Trudno, może kiedyś mnie polubi i zechce ze mną porozmawiać. Czy on także jest wybrańcem Potęgi o której rozmawiamy?
- hahahaha. Nie - zaśmiała się. - Jest moim wybrańcem.
Pod nosem dodała.
- A ja jestem straszliwe zaborcza, o czym on doskonale wie.
- Co za przebiegła kobieta, jak mam do niej dotrzeć, żeby zdradziła mi nareszcie kim jest władca tronu?
- powiedział pod nosem
- A tron, gdzie się znajduje, gdzie jest ten dziwny las, którego nawet nie podobna sobie wyobrazić?
- Daleko stąd
- zaśmiała się.
- A skąd ja to mam niby wiedzieć - mruknęła poirytowana pod nosem.
- Więc to może nie Koźlorogi zasiada na tym tronie, może oboje nas wprowadzono w błąd?
- Wiedziałaby gdyby to była Potęga Ziemi, na pewno by wiedziała - wymamrotał.
Spojrzała na ciebie dziwnie.
- Zbliżają się twoi przyjaciele – powiedziała - Muszę wyjść im na spotkanie - a pod nosem dodała
- Niebezpieczny umysł. Bliski odkrycia prawdy. Trzeba kończyć tą rozmowę.
- Więc nie masz pewności prawda? Nie odejdę jeśli mi nie odpowiesz Karska, z całym szacunkiem dla Twojej mądrości, ale muszę wiedzieć, rozumiesz?!
- całym sobą okazywał chęć dotarcia do prawdy.
- Ty wiesz, ale z jakiś powodów nie chcesz mi powiedzieć, jak mam teraz żyć w niepewności. To okrutne i niesprawiedliwe -Zerwał się na nogi i wyciągnął ręce przed siebie - Patrz, znasz ten widok prawda? Kim on jest? Strażnikiem o którym wspominałaś czy jeszcze kimś innym?
- Teraz nie mam czasu, chłopcze - jej spojrzenie osadziło cię w miejscu - Coś z nimi się zbliża. Coś, czego nie czułam od bardzo dawna. I muszę się tym zająć. A co do pytań, odpowiem ci na nie. W swoim czasie.
- I módl się do Potęg, byś był gotów na odpowiedzi jakie usłyszysz. Żal mi ciebie, chłopcze – powiedział cicho.

Wyszła zostawiając go rozedrganego i zirytowanego tym co usłyszał. Wprost nie chciało mu to wyjść z głowy, właściwie niczego się nie dowiedział a miał tyle pytań. Wybiegł za staruchą i zobaczył ich wszystkich, całych i zdrowych. Zapomniał o nich, o swoich współplemieńcach. Teraz był szczęśliwy że ich widzi.
Zobaczył uśmiechniętą Nemain. Uściskali się po czym rzeczowa Wallawarka nie tracąc czasu ruszyła na Karską z pytaniami. Musiał uspokoić Rayen, która martwiła się o jego Hienę. Czuł, że już tu zmierza i że za chwilę będą razem. Jej troska i zwykła przyzwoitość wlała trochę ciepła w jego niespokojne teraz serce. Ilyia. Piękna Ilyia. Rzuciła się na niego z niekłamana radością. Poza wdzięcznością poruszyło to zgoła inne struny. Była wiotka jak trzcina i soczysta jak dorodne jabłko. Przyjemnie było czuć bliskość takiej kobiety. Uśmiechnął się na jej słowa czując, że wyrażają autentyczną radość.
Obecność Calina trochę ostudziła jego odczucia. Uśmiechnął się i podszedł się przywitać.

- Dobrze widzieć, że i Ty jesteś cały i zdrowy.
- Średnio, ale dzięki. podzieliłem część ran z Wilkiem, część podleczyła Rayen, ale chciałbym zostać tutaj noc, żebyśmy wypoczęli oraz zaleczyli całkiem rany. Kiedy jest się całkiem zdrowym, łatwiej jest władać bronią. Obawiam się zaś, że jeszcze czekają nas walki. Nie chciałbym przez swoja głupotę czy dumę sprawić, że ktokolwiek odniesie kolejne rany. Dobrze mieć towarzyszy przy boku
- Skinął dając do zrozumienia Aimemu, że cieszy się jego obecnością.

Wszystko niby porządku, ale Deszcz w Twarzy nie odpowiedział na jego gest wyciągniętej w przywitaniu dłoni. Przeklęte ręce. Cały czar prysł w konfrontacji z fatum jakie nad nim wisiało.
Dostrzegł Melesugun gdzieś w wejściu, ale obejrzał tylko jej plecy kiedy odwróciła się na pięcie i ruszyła w sobie tylko znanym kierunku. Nie miał jej za złe, wiedział że ta dziewczyna walczy ze swoimi demonami i znając ją te będą błagały ją jeszcze o litość kiedy się z nimi rozprawi. Uśmiechnął się pod nosem.
Chciał jeszcze porozmawia z Jewą, ale nie mógł jej odszukać wzrokiem. Była tu wcześniej ale teraz gdzieś zniknęła. Nie wiedział czy potrafiłby ubrać w słowa wdzięczność jaką czuł po tym co zrobiła dla niego. Zwykłe dziękuję, przynajmniej tyle powinien zrobić. Rozglądał się niespokojnie, martwił się czy po prostu mu jej brakowało?

W swojej naiwności, był uprzedzony do Karski to nie ulegało wątpliwości, pozostali zasypywali ją gradem pytań i o dziwo na niektóre z nich uzyskali całkiem konkretne odpowiedzi. Aime wyczuł swoją szansę i rzucił.

- Skoro może nas tropić. Jak to wspomniałaś, duchową ścieżką? Czy jest sposób aby temu zapobiec? Żeby nie wiedział jak nas znaleźć?
- Nie wiem.
- Niestety nie wiem. Może poproszą Potęgi
- pod nosem.
- A te Iskry? Ile ich jest? Do kogo należała ta którą ty miałaś?
- Nikt nie wie ile naprawdę ich jest. Przynajmniej dziesięć może dwanaście a może więcej. A co do twojego naznaczenia to ile razy mam ci powtarzać to samo.
- Głupi smarkacz myśli że weźmie starą Karska pod włos. Jeszcze mu się dobrze jajka nie opierzyły. Hi hi hi
- zachichotała pod nosem.

Czy to ją bawi, to jak się miota. Złość w nim wzbierała, po raz kolejny dostał po głowie i miał wrażenie, że tylko dla dobrej zabawy staruchy.

- Te same wykręty i kluczenia - chciał podnieść głoś, ale złapał go kaszel, dopiero po chwili, kiedy się z nim uporał dodał - wiem, że doskonale zdajesz sobie sprawę Karska kim jest ten, ten z grzywą o błyszczących oczach, ten który wywarł także piętno na twoim mężu. W imię czego ukrywasz przede mną prawdę?

Nie spodziewał się tego co usłyszał w odpowiedzi.

- Skąd możesz cokolwiek wiedzieć, młodzieńcze - spojrzała na ciebie z powagą, której nigdy wcześniej u niej nie widziałeś. - Z prawdą jest tak, chłopcze, ze musisz ją poznać sam, a nie skamlać, jak psiak, byleby tylko ktoś wyłożył ją ci przed nos na misce. Jeśli jej do tej pory nie poznałeś, znaczy, ze nie jesteś jej godzien. Jeśli Potęgi uznają, że gotów jesteś poznać tę wiedzę, przyślą do ciebie duchy, by ci ją objawiły. Jeśli uznałyby, że ja mam ją ci przekazać, przysłałyby je do mnie. A jak jeszcze raz powiesz o moim mężu coś, czego nie pojmujesz, przestanę obdarzać cię względami.
- Nierwany smarkacz
- dodała pod nosem. - Arogancki, niecierpliwy smarkacz.

Miarka się przebrała, Wiedząca czy nie, nie musiał tego wysłuchiwać. Wstał.

- Nikt nie będzie nazywał mnie psem, nie pozwolę się traktować w ten sposób. Właśnie przyznałaś, że kłamałaś wciskając mi bajeczki o Koźlorogim. – spojrzał gdzie są jego tobołki - Dziękuje za gościnę Karska, mam nadzieję, że nie będę musiał prosić Cie więcej o radę. - Wstał i zabrał się za zbieranie swoich rzeczy. Ruszył obładowany ku wyjściu kiedy dobiegł go głos staruchy.
- Dobrej nocy, chłopcze - usłyszałeś złośliwy chichot Karskiej za plecami. - Przyjemnych snów.
I później to jej mamrotanie pod nosem, którego miał już dosyć.
Zbierał się do odpowiedzi ale nigdy jej nie udzielił. Wyszedł pogrążony w zadumie czy wewnętrznej rozmowie z kimś kto miał mu coś jeszcze do powiedzenia. Przystanął i złapał się za głowę z wyrazem niedowierzania na twarzy kiedy usłyszał kolejną odpowiedź.

Zapomniał o hienie jak to możliwe? Tak jakby jej nie było, ale przecież.
Nie było jej, nie czuł już jej bicia serca, zapachu, bliskości. To się nigdy nie zdarzyło po tym jak zaistniało. Poczuł ogromną pustkę i żal do samego siebie.

Szedł osowiały nie oglądając się za siebie. No bo na co miał się oglądał skoro utracił cząstkę własnego jestestwa a zanim poczucie że jest kimś wyjątkowym, wybranym. Teraz nie miał już nawet sił żeby wędrować.
Sam nie wiedział kiedy doszedł do strumienia i prawie do niego wpadł mocząc sobie buty.
Worek sam zsunął mu się z ramienia. Pochylił się i nabrał zimnej wody w dłonie. Upił kilka łyków i opłukał twarz. Lodowata struga otrzeźwiła go trochę z marazmu. Nie wiedział ile czasu minęło, ale nie miało to dla niego znaczenia. Postanowił tutaj spędzić noc z dala od źródła wstydu i żalu. Zawiódł siebie, rodzinę i współplemieńców. Ale nie odebrano mu woli życia. Jutro rankiem wyruszy powrotem aby pełnić już inną rolę. Poradzi sobie, bo nie jest psem, który będzie skomlał o litość. To nie było sprawiedliwe, nie powinien winić siebie tylko sprawcę. Nie będzie się tłumaczył, tak już się stało i tyle. Nie będzie z nikim o tym rozmawiał. Będzie wojownikiem jak jego ojciec ten prawdziwy i ten który dał mu dom. Będzie stawał przed pomiotem i nie potrzebuje być jeźdźcem. Nawet nie zauważył, że zaciska dłonie na kamieniu. Czuł w sobie taką złość, że mógłby je zmiażdżyć. Tak się nie stało oczywiście, ale wstał i cisnął kamieniami w kierunku ogromnego szkieletu. Usiadł i zagryzł wargi. Zostały jeszcze ręce.

- Je też możecie sobie zabrać – wycharczał.

Na przemian to ciskał się to stawał w zadumie. Czuł całym sobą tą dziurę w duszy, której nie załata nawet czas.
 
__________________
Nikt nie jest nieśmiertelny.ODWAGI!
Hesus jest offline  
Stary 04-11-2010, 08:46   #85
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Podróż wąwozem, tym samym, którym niedawno próbowali umknąć tylko budziła złe wspomnienia. Czy mogli coś zrobić inaczej, żeby Aime nie zginął? Nienawidziła Czaszki z całych sił, ale nie mogła, po prostu nie mogła pozwolić, żeby mrok zawitał także do ich dusz, żeby stali się tym, z czym walczyli.
Nie byli już tymi samymi dzieciakami, które pełne nadziei opuściły wioskę wędrując razem z Juharem na Wzgórze Wilków. I wiele wskazywało na to, że są jedynie małymi punkcikami na firmamencie nieba, którym manipulowały Potęgi.
Złe myśli, smutne, gorzkie myśli opanowały umysł Nemain.

Ocknęła się dopiero na widok znajomego kośćca ogiera, który stał nienaruszony pomimo wcześniejszych wydarzeń. Co zastaną w obozie?
Tymczasem czekała ja olbrzymia niespodzianka.

Karska wydawała się być cała i zdrowa, a przy ogniu, w towarzystwie Wanej i Jewy siedział… AIME. Cały i zdrowy.

Tak ją to wytrąciło z równowagi, że nie słyszała ani słów Wanej ani Karski, ani nie realizowała tego co działo się z jeńcem.
Doskoczyła do Kamienia i mocno go uściskała, nie mogąc wykrztusić ani słowa.
Jak? Kto? Była pewna, że ich druh nie żyje. Przecież widziała agonalne kopnięcia hieny…
Pozostali Jeźdźcy równie zaskoczeni otoczyli Aime. Odsunęła się, żeby i oni mogli go przywitać. Chcąc stłumić wzruszenie i łzy cisnące się do oczu, odchrząknęła i zagadnęła starą.

- Witaj Karska. Dziękuję w imieniu nas wszystkich za... nawet nie wiem jak to nazwać - powiedziała wskazując wymownie na Aime. Jej całe zmęczenie, ból i gniew przyćmiło uczucie wielkiej radości w sercu. Popatrzyła też z wdzięcznością na Jewę. Gdyby nie ona... Nemain nie chciała teraz o tym myśleć.
Potem ponownie zwróciła się do staruchy, sięgając pamięcią do tego co powiedział jej Szybkie Szpony
- Mądra kobieto, jak możemy odzyskać Iskrę? Vuccovar mówił, że Devhral - Czary Jeździec wynurzył się z Morza Popiołów i że pod nim może znajdować się miasto Pradawnych. Jak można tam wejść, jak się przygotować i jak do niego dotrzeć?
- Vuccovar dużo gada - mruknęla pod nosem.
- Morze Popiołow to niebezpieczne miejsce. Ale jest ktoś kto zna je jak własną rękę. - dodala głośno.
Nemain w jakiś sposób czuła, że kiedyś w końcu przyjdzie im się zmierzyć z Devrahlem. A widząc wcześniej jego potęgę i moc, musiała dowiedzieć się wszystkiego, co tylko mogli jej powiedzieć inni. Znaleźć jego słabe strony czy cokolwiek, co mogłoby im pomóc.
Rayen spytała Karską o same Iskry. Po co Czarny Jeździec je zbiera, ale Karska nie była łatwym rozmówcą.
Męczyło ją to. Każdy traktował ich jak dzieci. I kazał błądzić w ciemnościach na oślep.
Z jakiego powodu??

- Kim jest ten, który zna to miejsce tak dobrze? - spytała Nemain ponownie, po tym jak reszta Jeźdźców powitała Aime. - Mógłby nam pomóc?
- Nazywa się Szalony Cagen i zamieszkuje osadę Ciche Kamienie - odparla Karska z uśmiechem.
- O tak - zachichotała pod nosem. - Kompletne szalony.

Nemain pomyślała z ironią, że szaleństwo staje się w ich życiu powoli codziennością.

Nazwa Ciche Kamienie niczego jej nie powiedziała. Nie kojarzyła wymienionej przez starą osady. Znowu tyle niewiadomych. Ale nie chciała odpuścić.

- Czym są Iskry Karska? Czy połączone mają większą, jakąś specjalną moc?
- Iskry to .. fragmenty mocy Potęg. Ich esencja. - powiedziała po naprawdę długiej przerwie obserwując Aimego opuszczającego jej domostwo.
- Damy mu lekcję, oj damy - mruknęła pod nosem.
- A kim jest pani Czarnego Jeźdźca i jak trafić do osady, o której wspominałaś? - Nemain starała się aby uwaga Karski skupiła się na jej słowach.
- Ciche Kamienie leżą na północ stąd. Musiałabyś trzymać się rzeki a kiedy dotrzesz do wzgórza w kształcie tyłka, na którym wznoszą się ruiny Shar’Rhaz odbijasz w lewo i kolejne dwa dni wędrujesz z nurtem strumienia. Nie sposób nie trafić.
-(pod nosem) A Panią straszyć was nie będę bo nie znoszę zapachu szczyn w moim schronieniu.

Pokłady cierpliwości Nemain wyczerpały się. Nie to nie. Zagryzła wargę i uniosła się honorem, mimo, że chciało jej się zgrzytać zębami.
- Cóż, dziękuję i za to.

Nie miała już siły, ani ochoty za każdym razem boksować się z tymi, którzy wiedzieli. Vuccovar ponownie zakpił sobie z niej wysyłając ją do tej dziwaczki. Czy ta wiedza była aż tak zakazana? Czy mogła ich w jakiś sposób zmienić, że nikt nie chciał się nią podzielić wprost ? Albo odpowie jej na pytania przy spotkaniu na Wzgórzu Wilków, albo… Zacisnęła pięści w geście bezsilności.

Opuściła namiot i usiadła przy ogniu. Przy niej położył się gepard, któremu zaopatrzono już rany. Wtuliła się w jego sierść i pozwoliła łzom płynąć i wsiąkać w futro, ale tak, żeby nikt inny nie widział.

Będzie dobrze Abu. – szeptała do kota - Poradzimy sobie i zobaczysz, że kiedyś step znowu będzie bezpiecznym miejscem dla nas obojga…

Chciała w to wierzyć.
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline  
Stary 05-11-2010, 01:35   #86
 
Penny's Avatar
 
Reputacja: 1 Penny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemuPenny to imię znane każdemu
Przez całą pośpieszną drogę do Karskiej Ilya milczała, jakby porażona tym co się stało. Właśnie pokonali jednego z najstraszniejszych Jeźdźców klanu Tygrysów. Okupili to stratą druha, a Ilyii wydawało się, że cena, którą przyszło im zapłacić jest zbyt duża. Jednakże jej oczy były suche, tak jakby musiała dojrzeć do myśli, że Aime’go już nie ma. Nie czuła nienawiści do swojego wroga, i gdyby nie to, że w tym samym momencie Calin potrzebował jej troski i pomocy sama rzuciłaby się by przeszkodzić Jewie w tym, co zamierzała. Jednakowoż cieszyła się, że nie doszło do rozlewu krwi. Wystarczyło, że ona ma ją na rękach i czuła się z tego powodu winna.

Myśl, że prawie zabiła człowieka, choćby tak nikczemnego i złego jak Czaszka, sprawiała, że czuła jak słabnie. Przeraziło ją to, do czego była zdolna w ferworze walki. To było tak, jakby w obronie bliskich i przyjaciół wstępował w nią inny duch. Duch żądny krwi wrogów. Miała nadzieję, że ten duch wojownika nie zmieni jej nie do poznania. Nie chciała tego.

Teraz, jadąc wąwozem czuła strach i smutek. Strach przed tą nową jej stroną, przed tym co może przynieść. Strach o bliskich: przyjaciół, ojca, a zwłaszcza Calina, który bardziej się zdaje przejmować jej niezbyt głębokimi zadrapaniami na twarzy niż własną dotkliwie ranioną nogą. Kochała go za tą troskliwość, lecz czasem przechodziła ona w nadopiekuńczość.

Widząc Aime'go całego i zdrowego, Ilya przystanęła na chwilę, zdezorientowana tym co widzi, lecz po krótkiej chwili jej oczy rozjaśnił uśmiech pełen szczęścia. Zapomniała o swoich wcześniejszych rozterkach.
- Aime! - wykrzyknęła, rzucając się Kamieniowi na szyję. - Nie wiem sama jak to możliwe, ale tak się cieszę!
Skulił się osłaniając gardło. Po chwili opanował odruch i odwzajemnił uścisk Ilyi obejmując ją w pasie. Była wiotka jak trzcina i soczysta jak dorodne jabłko. Przyjemnie było czuć bliskość takiej kobiety. Uśmiechnął się na jej słowa czując że wyrażają autentyczną radość.
- Ja też się cieszę Ilyo- wyszeptał nie mogąc opanować uśmiechu.
- Pokonaliśmy go! Będą o nas mówić jeszcze przez wiele lat!
- Tak, wspaniale walczyliście - podszedł do Calina i wyciągnął rękę w geście powitania.
-Dobrze widzieć, że i Ty jesteś cały i zdrowy.
- Średnio, ale dzięki. podzieliłem część ran z Wilkiem, część podleczyła Rayen, ale chciałbym zostać tutaj noc, żebyśmy wypoczęli oraz zaleczyli całkiem rany. Kiedy jest się całkiem zdrowym, łatwiej jest władać bronią. Obawiam się zaś, że jeszcze czekają nas walki. Nie chciałbym przez swoja głupotę czy dumę sprawić, że ktokolwiek odniesie kolejne rany. Dobrze mieć towarzyszy przy boku - skinął dając do zrozumienia Aime’mu, że cieszy się jego obecnością.

Po krótkiej i lakonicznej naradzie ustalili, że zostaną tu na noc by podreperować siły, a potem rozpierzchli się na wszystkie strony. Cichemu Ostrzu nie podobało się to, że znów się od siebie oddalają, wymieniając zdawkowe uwagi. Gdyby nie ostatnie wydarzenia Ilya pomyślałaby, że nie pochodzą z jednego klanu. Prawdopodobnie było tak, że ostatnia walka wprowadziła w nich więcej zamętu niż zwykle. Byli tak młodzi i niedoświadczeni…

Poszukując miejsca dla swoich samotnych rozmyślań Ilya odeszła od obozu, stając przy głazie, skąd miała widok na Step. Przeczuwała i obawiała się, że jeśli rozłam w ich grupie potrwa jeszcze trochę dla nich wszystkich skończy się to źle. Juhar zaś chciał by się miłowali tak jak ona i Calin, choć w innym wymiarze. Młodzi narzeczeni zaś zdawali się rozumieć bez słów, lecz jak to osiągnęli? Zastanawiając się nad tym stwierdziła, że pomimo tak długiej, jakby cielesnej, rozłąki po śmierci jej brata potrafili być ze sobą szczerzy. Może to było rozwiązanie dla ich powoli rozpadającej się grupy? Szczera rozmowa? Lecz jak ją przeprowadzić, gdy wokół tyle się dzieje? Wydawało się, że nie mają na to czasu, lecz Ilia była przekonana, że to może być klucz do ich problemu.

Jej rozmyślania przerwał delikatny dotyk dłoni, obejmujących ją w pasie. Nie musiała się nawet odwracać by wiedzieć kto to.
 
__________________
Nie rozmieniam się na drobne ;)
Penny jest offline  
Stary 05-11-2010, 12:20   #87
 
Armiel's Avatar
 
Reputacja: 1 Armiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputacjęArmiel ma wspaniałą reputację
Słońce powoli zbliżało się do ziemi. Dwie Potęgi – Ognia i Ziemi – spotykały się, jak co dzień, na kilka wspólnych chwil. Wzniesienie, na którym skrywał się szkielet gigantycznego ogiera powoli tonął w mroku i chłodzie. Jedynym źródłem światła było teraz małe ognisko rozpalone w domostwie Karskiej.
Stara wiedźma siedziała przy nim i wygrzewała swoje poskręcane dłonie. Na jej pomarszczonej twarzy zastygł dziwny grymas. Jak maska, z której nie da się odczytać niczego. Oczy Wiedzącej - ciemne, jak toń sadzawki nocą – wpatrywały się w ogień, jakby starucha chciała wyczytać w tańcu płomyczków przyszłość. Kto wie? Może widziała w nim jakieś omeny. Może nie widziała niczego.

Jej goście rozproszyli się po okolicy. Byli dość blisko, ale zarazem daleko od siebie. Wspólnie przelana krew zrodziła wiele gniewu, wiele żalu, wiele goryczy, wiele niepotrzebnych i złych emocji. Karska wiedziała, że konsekwencje ich rozłamu mogą być poważniejsze, niż czyjaś zraniona duma, czyjeś zawiedzione oczekiwania, czyjeś rozgoryczenie znajdujące upust w gniewnych słowach. Wiedziała, lecz nie miała prawa się wtrącać. Teraz to była walka Jeźdźców. Walka Wybrańców Potęg. I walka pomiędzy nimi.
Shihar pojawili się ponownie. Step stał na krawędzi. I to Jeźdźcy zdecyduję, w którą stronę podąży. Jak zakończ się ta historia.

Karska przymknęła oczy i zanuciła kilka słów. Ze słów utkała melodię. Rytmiczne, tonalne mruczenie. Bestie zastrzygły uszami. Uniosły łby wpatrując się w siedzącą szamankę. One już wiedziały, co za chwile się wydarzy, jednak oczekiwały na ten moment bez lęku. Ufały Karskiej.

Śpiew siwowłosej szamanki przybrał na sile. Dotarł do uszu szykującej się do spoczynku Rayen. Dziewczyna nie miała zamiaru spać wśród gigantycznych kości – wybrała świeżę powietrze. Śpiew dotarł do Calina i Ilyi, którzy stali wtuleni w siebie i obserwowali ostatnie promienie słońca płonące nad odległym Stepem. Dotarł do uszu Nemain czyszczącej żywonoże z przelanej posoki. Dotarł do Jewy siedzącej samotnie kawałek od reszty grupy. Dotarł do Melesugun, która nadal obserwowała wszystkich nieufnie. Dotarł nawet do Aimego, który opłukiwał twarz w pobliskim strumieniu. Do Aimego, któremu przed chwilą odebrano dar bycia jeźdźcem. Ogołocono go z siły, potęgi i łaski. On już wiedział, czemu i kto. Reszta za chwilę miała się przekonać...

Karska zaśpiewała ostatnie kilka zdań w swojej pieśni łamiąc przy tym dane dawno temu słowo. Uznała, ze tak trzeba. Zresztą, zawsze postępowała inaczej, niż oczekiwali tego od niej jej bracia i siostry. Jeśli reguły są złe, trzeba je poprawić. Lub zmienić. Tak uważała Karska.

Kiedy ostatnie słowo zostało wyśpiewane cała siódemka młodych Wallawarów poczuła nagłą słabość. Taką, z którą nie dało się walczyć. Taką, z którą nie można było wygrać.

Zapadli w sen.......

.... by obudzić się z niego w kilka chwil później


Ich oczom ukazał się Step. Bezkresne morze falującej trawy rozświetlonej tajemniczym blaskiem księżyca. Wasz zdumiony wzrok podążył przyciągnięty jakimś ruchem w jedną stronę. Ku samotnej skale, na której stała istota o wielkich skrzydłach.



Wiedzieliście, jakby ta wiedza została wtłoczona do waszych dusz, że to jest Karska. I że znacie ją już. Widzieliście wcześniej w innej wizji. Nieco młodszą lecz bez wątpienia tą samą istotę. Potęga zwana Czarnopiórą. Potęga Mocy. Kapryśna.

Trzymała w objęciach swoich skrzydeł jakąś zapłakaną osobę, lecz nim podeszliście oniemiali bliżej, dziewczyna znikła. Pozostała tylko ONA. Potęga, która wzbudzała w was tyle irytacji, tyle gniewu, tyle nerwów. Potęga ukrywająca się w ciele staruchy każącej nazywać się Karską.

- Coś wam pokażę, Jeźdźcy – usłyszeliście jej głos rozbrzmiewający w waszych głowach. – I tobie również Aime Niecierpliwy i nie znający szacunku dla wieku i starszych.

Załomotała wielkimi jak namioty skrzydłami, a kiedy ich powiew dotarł do was ....


Calin Deszcz w Twarzy

Stałeś na śniegu przed wigwamem. Ze środka słyszałeś śmiechy. Jakiś impuls kazał podnieść ci zasłonę i zajrzeć do środka namiotu. Ujrzałeś ją. Straszą, lecz równie piękną. Ilyę. I dwójkę dzieci siedzących przy dającym ciepło ognisku. Łzy wzruszenia ścisnęły ci gardło. Póki nie ujrzałeś mężczyzny siedzącego obok twojej ukochanej. Był nim bowiem Samak Dziki Zew. Mężczyzna położył dłoń na ramieniu twojej ukochanej, a ta ujęła ją w swoje ręce i posłała trygarraninowi smutny lecz zarazem spełniony uśmiech.
Wybiegłeś z wigwamu, niczym duch.

- Droga, którą kroczysz teraz może łatwo doprowadzić do tego, że ta wizja się spełni. Jeśli Ashaska zatryumfuje wszystkie twoje lęki i obawy staną się prawdziwe, chłopcze – to była Karska. Stała przed tobą znów jako starucha. – Będziesz miał siłę do walki, czy się poddasz? Miałeś być ich liderem, lecz skupiłeś się jedynie na niej. Podążając tą drogą stracisz najpierw ją, a potem ich. Każde stado wilków musi mieć swojego wodza. Kogoś, kogo inne będą szanować i słuchać. Kogoś, kto pokaże im cel.

Zachichotała, lecz ze smutkiem i bez złośliwości.


Ilya Ciche Ostrze


Stoisz po kostki w śniegu spoglądając na niewielki kopiec kamieni. Kurhan. A pod nim spoczywają kości tych, których kochałaś. Rodziny, przyjaciół i bliskich. Oraz jego. Calina. Tego, którego kochałaś młodzieńczą, jakże jeszcze wtedy niedojrzałą miłością. Czy, gdybyście byli wtedy razem, gdybyście mieli więcej woli walki, on by żył, a twoje życie potoczyłoby się inaczej? Kto wie? Może? Może wcale nie.

Musiałaś wracać.

W każdej chwili nadzorcy mogli zauważyć twoja nieobecność. A wtedy zabiją twoją rodzinę. Świat pod rządami Upadłych nie miał zbyt wiele dobra do zaoferowania.

Ostrożnie skierowałaś się w stronę obozowiska. Po drodze musiałaś wspiąć się na wzniesienie. Widok wyschniętej, spękanej ziemi w jaką zmienił się Step ukuł cię boleśnie w samo serce.

- Odczuwasz żal – usłyszałaś cichy szept Czarnopiórej gdzieś obok siebie. – Więc pomyśl o tym, by do tego nie doszło. Obejrzyj się wokół. Scal to, co zostało złamane. Inaczej stanie się to, co ma się stać.

Rayen Samotny Księżyc

Kiedy Karska – Czarnopióra zamachała skrzydłami poczułaś, jak twoje ciało .... więdnie.

Siedziałaś przy stercie kamieni spoglądając w dal ze wzniesienia. Po wąskiej, krętej drodze wędrowała jakaś postać. Samotny mężczyzna. Ledwie jeszcze chłopak. Ciemne futro i włosy. Zatrzymał się tuż koło ciebie wyciągając z sakwy przewieszonej przez ramię kilka drobiazgów.

Wyjął je i ułożył obok ciebie. A ty zrozumiałaś, co czyni, kiedy zobaczyłaś ziarna i mleko. Chłopak oddawał cześć zmarłym.

- Witaj matko – powiedział cicho. – Wybacz mi, ze dawno nie przychodziłem, lecz Nadzorcy stali się coraz brutalniejsi. Wybrano mnie bym stał się Jeźdźcem. Potem uczynią ze mnie jednego ze swoich. Shihar. Udamy się do Krain Za Górami i poniesiemy im Słowo Cienia. Jego nauki zatoczą większy krąg. Upadli znów zyskają ofiary. Otrzymam swój legion Shar’Rhaz. Gdybyś żyła, pewnie byłabyś ze mnie dumna. W końcu to wszystko między innymi dzięki tobie.

Chciałaś krzyczeć. Lecz nie mogłaś. Byłaś duchem.

- Mówi prawdę – usłyszałaś szept Czarnopiórej. – Widząc truciznę, trzeba ją wyssać. Nie pozwolić, by dalej zatruwała organizm. Dasz radę?


Aime Kamień na Dnie Rzeki


Odebrała ci dar, który otrzymałeś w dniu narodzin. Jednym gniewnym słowem. Jednym spojrzeniem. Kapryśna. Czarnopióra. Karska.
A teraz podmuch jej skrzydeł przeniósł cię gdzieś daleko.
Wisiałeś na konarze drzewa. Worek na kości. Na kości i na ducha. Tradycje leśnych myśliwych. Nie wiesz skąd masz tą wiedzę. Ale wiesz i tyle.

Na widnokręgu pojawił się ktoś. Karska.

Stanęła koło drzewa, na którym zawieszono twoje szczątki i uderzyła w nie kijem chichocząc złośliwie.

- Zawiodłeś mnie Aime – usłyszałeś jej głos, kiedy worek zaczął się kołysać. – Zamiast zająć się przyjaciółmi, zamiast skrzesać w sobie iskrę, która wskaże im cel, jojczyłeś jak stara baba nad swoim losem. Kto mnie naznaczy? Kto mnie wybrał? Równie dobrze mogłeś zapytać, czemu urodziłeś się Jeźdźcem i czemu w ogóle się narodziłeś. Jojczyłeś, marudziłeś, a obok ciebie wasza grupa rozpadała się w bólu i gniewie. Aż w końcu powiedziałeś jedno zdanie za dużo, nie słuchając mądrości, jaką pragnęłam ci przekazać i pac! Juz nie byłeś Jeźdźcem. Szaleństwo przeżarło twoją duszę w kilka cykli księżycowych. Aż odszedłeś. Pozostało tylko obłąkane ciało. Czy takiego losu chciałbyś dla siebie?

Pokiwała workiem w lewo i prawo, jakbyś kręcił głową, gdybyś ją miał.

- Tak sądziłam – uśmiechnęła się. – Dam ci jeszcze jedną szansę, bo na nią zasługujesz. Naucz się nie unosić gniewem. Naucz się myśleć, jak twój ojciec. A może jeszcze uda się zatrzymać koniec.

Stuknęła kosturem w worek.

- Wyłaś z tego worka, durny dzieciaku – zachichotała dodając pod nosem:
- I nie próbuj być ponad regułami, tak się nie da. Ta droga prowadzi do shihar. Do tego, ze staniesz się Jeźdźcem Upadłych, nie Jeźdźcem Potęg. My przynajmniej pozwalamy wybierać.


Nemain Goniąca Wiatr

Ciemne chmury przesuwały się nad twoją głową. Czułaś krople deszczu na twarzy. Spoglądałaś na dół. Na mroczny Step. Na nadciągającą armię Shar’Rhaz. Zalewające ukochaną ziemię nieprzerwaną masą.

Zawiedliście. Nie potrafiliście dokonać wyboru. Nie potrafiliście wykrzesać z siebie tej jedności, o której tyle opowiadał Juhar Dwa Duchy. Jedności, która miała być drogą ku zwycięstwu.

Patrząc z perspektywy czasu wiedziałaś, że stary szaman miał rację. Wszystko, co doprowadziło do tego momentu, zaczęło się tam i wtedy. W wąwozie i w dniu, w którym Wanej oddała Iskrę Czarnemu Jeźdźcu. Nie potrafiliście pozbierać się po tym ciosie. Nie potrafiliście porzucić swarów na rzecz Stepu, na rzecz bycia Wybrańcami Potęg. Ciemność Ashaski i Mrok Upadłych były pociągające. Odbierały ci kolejnych przyjaciół. Jednych po drugich. Aż w końcu została ich tylko garstka. Tutaj, na tym wzniesieniu. Woleliście umrzeć niż stać się niewolnikami.

Zacisnęłaś dłoń na ostrzu noża. Zywobroń nie była już tym, czym była dawniej. Wraz z przegraną przez Potęgi wojną stała się niczym więcej jak kawałkami kości i kamienia. Poczułaś deszcz i łzy na twarzy. Spięłaś konia, bo twoja Bestia już dawno temu zniknęła, i ruszyłaś w dół. Na spotkanie śmierci....

- Nie musi tak być – wyszeptała Karska. – Nie musi. O ile zechcecie. O ile dacie radę.


Melesugun Szalona

Krzyczałaś drąc miękką ziemię palcami. Rzuciłaś się na pręty więżącej cię klatki. Tak! Klatki! Solidnej. Wykonanej z kości i drewna. Jak przez mgłę widziałaś wokół siebie wykrzywione – na pół ludzkie, na pół zwierzęce twarze. Shar’Rhaz! Byłaś więźniem Shar’Rhaz.

Jeden z nich coś mówił w warkotliwym języku, który o dziwo rozumiałaś.
Mówił u upadku Jeźdźców. O Ashahce, która skalała ich umysł i krew. O tym, że ty stoczyłaś się tak nisko, pożarta przez gniew, ze nawet Upadli nie chcieli cię na swojego shihar! O tym, że wezmą cię jako materiał rozpłodowy. Byś dała im potomstwo podobne tobie.

Gniew!
Narastał w tobie!
Obraz zasłoniła czerwonawa mgiełka. Skoczyłaś na ścianę klatki warcząc, jak wilk, którym kiedyś po części byłaś. Słyszałaś dziwne odgłosy. To Shar’Rhaz! Śmiali się.

- Step się zmienia – powiedziała Kapryśna ujmując cię za dłoń oznaczoną jej symbolami. - Kiedy my upadniemy, nawet to, że ciebie wybrałam jako moje ostrze na tym świecie przestanie mieć znaczenie. Nie mogę ci mówić, co masz robić. Wiedz jednak, że wierzę w ciebie. Tak jak wierzę w twoich przyjaciół. W tych, których Potęgi wybrały na swoich żołnierzy w nadciągającej walce.

Spojrzałaś na nią. Klatka znikła. Może była tylko symbolem? Może nie miała znaczenia?

- Nie możesz ich zostawić. Nie możesz w nich zwątpić. Takie myśli to .... to Ashashka. A jak kończy się podążanie jej ścieżką, już wiesz.


Jewa z Lodu

Byłaś sama. Jak zawsze. Siedziałaś pośród kamieni. Zimnych, pokrytych lśniącą warstewką lodu. Drzemałaś, lecz z drzemki wyrwał cię jakiś hałas.
To potężny, rogaty byk Shar’Rhaz w skórzanej zbroi wszedł do komnaty, w której się obudziłaś.

- Wybacz shihar – o dziwo rozumiałaś jego warkot. – Przybył Bal-Kemrek. Czaka, byś poprowadziła nas do walki. Jeźdźcy szykują się już do bitwy. Oczywiście nie mają szans, pani, lecz Upadły chce byś osobiście poprowadziła szarżę.

Wiedziałaś czemu. Będą tam ci, którzy cię kiedyś odtrącili. Których znienawidziłaś zimną nienawiścią za ich arogancję, złośliwość i brak poszanowania.

Wstałaś z miejsca. Morska i setki innych duchów związanych tobą starożytną klątwą wstały wraz z tobą. Twarz starej szamanki nie wyrażała już niczego. Poza pustką. Od bardzo dawna.

Kiedy wychodziłaś przed ruiny wizja zmieniła się.

Stała przed tobą Karska i Wanej.

- Powiedz, córuchna – uśmiechnęła się smutno stara szamanka. – Czy właśnie tą drogą chcesz iść? Samotna ścieżka powoduje, że dusimy w sobie żal. A ten zamienia nas w shihar. W Jeźdźca Upadłych. Wierzę w ciebie, białowłosa. Nie zawiedź mnie. Bądź zimna jak lód. Nic więcej nie mogą powiedzieć.


Wszyscy

Znów stoicie na stepie. Jest z wami Karska – Czarnopióra.

Lecz jest z nią też ktoś. Jakiś starszy mężczyzna wyglądający na szamana.



- Naprawdę musiałaś to zrobić, prawda siostro – kierował te słowa do Czarnopiórej która tylko potrząsnęła głową w odpowiedzi.

- Nie możemy pierwsi złamać zasad – powiedział mentorskim tonem. – Wiesz co oni mogą zrobić w odpowiedzi!

- Nie obchodzi mnie to, Maruku – oparła Czarnopióra kapryśnie.

- Może powinno. Może w końcu powinnaś przestać się wtrącać tak otwarcie. Prowokujesz nasze rodzeństwo do działań, których w innym przypadku raczej by się nie podjęli.

- Stali na rozdrożu. Mogli się poddać.

- Owszem – pokiwał smutną głową. – Lecz to my ich wybraliśmy. To oni zdecydują o losach Stepu. Być może także o losach świata. Oni i ich czyny. Ich wybory. Nie nasze. Nie możemy kierować ich życiem. Nie wprost. Zapomniałaś.

Potęga Ducha nie odpowiedziała.

- Obudź ich. Proszę.

- Och! – zachichotała Czarnopióra jak Karska. – Skoro tak ładnie prosisz, braciszku.


* * *


Obudził was świt. Czuliście się oszołomieni. Wasze ciała domagały się rozciągnięcia. Umysły wytchnienia.

W wejściu do swojej sadyby stała Karska. Znów wyglądała jak irytująca wiedźma. Ale wiedzieliście, że to, co ujrzeliście w wizjach, było prawdą. Stała przed wami ziemska inkarnacja Potęgi Ducha. Kapryśnej.

Zaiste. Juhar Dwa Duchy miał rację, mawiając, że nikt nie potrafi pojąć intencji Potęg.

Chcieliście o coś zapytać, lecz Karska położyła palce na ustach puszczając do was „oczko”.

- Mamy gości!

I faktycznie.

Na drodze prowadzącej na wzniesienie pojawiła się grupka Jeźdźców. Trzy osoby. Dwie bliźniaczki z plemienia Zawarty na swoich bykorogach oraz prowadzący ich Samak Dziki Zew. Na widok ojca wiszącego w powietrzu młody Jeździec wydał z siebie głośny okrzyk i spinając swoją Bestię wysforował się na przód.
 

Ostatnio edytowane przez Armiel : 05-11-2010 o 14:39. Powód: zmniejszenie grafiki
Armiel jest offline  
Stary 09-11-2010, 11:23   #88
 
hija's Avatar
 
Reputacja: 1 hija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodniehija jest jak niezastąpione światło przewodnie
Wizja. Przemknęła się niby żmija po nagiej stopie. Melesugun zrozumiała, że to ostateczny znak.
Gniew ostatnimi czasy zalęgł się pośród nich, zapuszczał korzenie niemal bezszelestnie, niewyczuwalnie, aż nagle zdali sobie sprawę, że są nim opleceni tak szczelnie, że nie mogą już niemal złapać tchu.
Zrozumiała.
Przyjęła.
Zaakceptowała.

Pokora. Oto cecha, której muszą poszukać. Zostali wybrani i jako tacy zostali pozbawienie wolnej woli. Byli narzędziem w rękach Potęg. Narzędziem, które ma dokonać wielkich rzeczy. Narzędziem i niczym więcej. A narzędzia nie myślą. One wykonują wolę dłoni, która ich prowadzi. Takie było przecież ich przeznaczenie. Urodzili się by służyć. Stać na straży. Niektórzy muszą zdobyć się na poświęcenie. Dla dobra większości. Dla spokoju plemienia. Czyż nie to powinno im przyświecać? Stać ponad nimi jak plemienny totem. Łączyć, nie dzielić.
Żeby być narzędziem trzeba odrzucić swoje emocje. A przynajmniej się starać. Trzeba wyzbyć się gniewu i dumy. Trzeba odrzucić to co ludzkie. Byli symbolem idei. A idea jest wieczna i wzniosła i brzydzi się przyziemności.

Kiedy ocknęła się z wizji, zrozumiała. Już czas. Ostatnia szansa albo im się nie uda. Zawiodą. A tego im nie wolno. Urodzili się by służyć.

Podeszła nieśpiesznie do Jewy, która budziła się z własnych koszmarów.
Prawą dłoń zacisnęła pewnie na dłoni białowłosej.
- Czas zakończyć niezgodę - zerknęła po twarzach pozostałych. Lewa dłoń ścisnęła dłoń stojącego nieopodal Calina. - Musimy zapomnieć o tym co nas dzieli, a skupić się na tym co nas łączy. Mamy służyć plemieniu. Róbmy wreszcie to co powinniśmy, nie to czego każdy z nas by sobie z osobna życzył.

Milczała przez chwilę, patrząc w zabarwione zdumieniem oczy reszty Szarych Wilków.
- O dziesięć dni drogi stąd znajduje się Drzewo, które widuję w swoich snach od Rytuału. Uważam, że powinniśmy się tam udać po spotkaniu z Vuccovarem.
 
__________________
Purple light in the canyon
That's where I long to be
With my three good companions
Just my rifle, my pony and me

Ostatnio edytowane przez hija : 09-11-2010 o 14:36. Powód: drobne poprawki krawieckie
hija jest offline  
Stary 09-11-2010, 14:36   #89
 
Kelly's Avatar
 
Reputacja: 1 Kelly ma wyłączoną reputację
Pewien wódz wielkiego plemienia, jak powiadają legendy, jechał kiedyś wraz z najdzielniejszymi wojownikami przez prerię. Odwiedzał różne osady, wioski … wreszcie zdarzyło mu się jechać nad rzeką. Tak mijając szuwary zobaczył w nich ukryte dwie osoby. Szybko kazał wojownikom przyprowadzić tych ludzi do niego. Zapytał, czemu się tak ukrywały? Wtedy przestępujący z nogi na nogę ludzie wyjaśnili, że się go boją. Wtedy wódz zszedł. Podniósł dłoń i jak ich nie zacznie lać krzycząc:
- Nie bać się! Nie bać się! Kochać swojego wodza!
Ponoć odtąd owi ukryci w szuwarach byli wzorem miłości, z czasem zaś zostali wybitnymi wojownikami. Jak widać więc, niektórym najlepiej, dla ich własnego dobra, może pomóc kilka klapsów na tyłek. Zastanawiał się, czy ktoś spośród nich nie należy do tej grupy.

Jej uścisk był silny, właśnie taki, jaki powinien być. Kochał słodką Ilyię, cenił mądrą Rayen, podobała mu się smagła uroda Nemain. Aime był dzielny. Nie obawiał się, że zawiedzie podczas walki. Natomiast dziewczyna … być może potrzebowała jakiegoś dłuższego okresu klimatyzacji, może jakiegoś wstrząsu. Ewentualnie może przydałby się jakiś wódz, jak ten od szuwarów. Natomiast Melesugun bardzo, ale to bardzo szanował.

Teraz proponowała plan. Może dobry, ale było jedno „ale”, którego nie powiedział na głos. Przecież umówili się z Ilyą, że po powrocie do osady wezmą ślub. Tymczasem prawdopodobnie zapowiadały się nici, chyba, że, hm, rysował mu się pewien plan. Musiał to jeszcze omówić ze swoim kochaniem. Jednak siedział cicho. Pewnie będzie wystarczająco takich, co dobitnie przedstawią swoje ważne racje. Chyba, że coś się, oby, naprawdę zmieniło. Jeden gadający mniej, to większa szansa na porozumienie.

Właściwie zresztą Potęga kazała im się zamknąć, skoro mają gości. No, może delikatniej, ale tak samo stanowczo. Dobrze, bowiem właśnie chciał jej powiedzieć, żeby jeśli się uparła nasyłać mu sny jakieś, zdecydowanie naga Ilya byłaby odpowiedniejsza, niż majaki. Oddawał misji swoje szczere zaangażowanie, pomysły, wreszcie ambicje, które zamknął dlatego, żeby nie powiększać chaosu. Naprawdę takie przekazy tylko go zniechęcały, przeszkadzały, żeby nie powiedzieć gorzej. Achy, ochy, współczujące minki, teoretycznie smutne, które miały wywołać pewnie jakąś reakcję, rzeczywiście, wywoływały, ale niesmak. Calin należał do tych prostych ludzi, którzy nie lubią pieprzenia kotka przy pomocy tomahawka. Tak podchodząc do chłopaka Potęga tylko odstręczała kogoś naprawdę szczerze chcącego pomagać.
 
Kelly jest offline  
Stary 15-11-2010, 13:36   #90
 
Felidae's Avatar
 
Reputacja: 1 Felidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputacjęFelidae ma wspaniałą reputację
Ocknęła się kiedy świt dopiero przełamał czerwono-złotą łuną granat nieba. Jej oczy były mokre od łez. Była ślepa. Wszyscy byli ślepi. Dopiero wizja potrząsnęła nią tak bardzo, że przejrzała jakby ktoś przywrócił jej wzrok.
Praktycznie od momentu urodzenia ich życie nie należało już do nich. Zostali pomazani przez Potęgi, a to oznaczało, że zostali stworzeni po to, aby bronić stepu przed wszechobecnym złem i po to by wykonywać wolę Potęg.
Dlaczego nie chciała się z tym pogodzić? Przecież to takie oczywiste i proste.
To tak jak podział obowiązków w plemieniu. Są ci, którzy służą, ci którzy walczą, ci, którzy hodują bydło i oni, Jeźdźcy, którzy w imię wyższych spraw poświęcają swoje życie.
RAZEM. Tylko jako jedność, co niejednokrotnie powtarzała Czarnopióra mogli stanowić siłę będącą w stanie sprzeciwić się planom Upadłych.
Tylko czy nie za późno to zrozumiała? Czy nie za dużo gniewu i złości zagościło w ich sercach? Rozejrzała się dookoła. Reszta Jeźdźców również zdawała się cos mocno przeżywać w duszy.

Pierwsza odezwała się Melesugun, wyciągając rękę do Jewy i kierując słowa do wszystkich.
Tak, najwyższy czas zakończyć waśnie i ponownie się zjednoczyć.
Przytaknęła wojowniczce. Jej pomysł o rozmowie pod Drzewem z jej wizji był dobry. Bardzo dobry. Musieli oczyścić dusze i pozbyć się negatywnych emocji.

Karska, czy raczej Kapryśna, przyglądała im się z uwagą. Nemain już chciała otworzyć usta, kiedy starucha położyła palec na znak milczenia.

Ktoś nadjeżdżał. Kiedy obróciła głowę dostrzegła go. Samak i dwie Jeźdźczynie Zawarty!
Syn Czaszki, Shihara ujrzawszy rozciągnięte w powietrzu ciało ojca ruszył z okrzykiem do przodu.

Nemain czujnie ustawiła się w takiej pozycji aby w razie czego przyjąć atak Samaka. Tymczasem Ilya zareagowała zupełnie inaczej. Wyglądało na to jakby miała zamiar porozmawiać z młodym Jeźdźcem Trygarran….
 
__________________
Podpis zwiał z miejsca zdarzenia - poszukiwania trwają!
Felidae jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:52.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172