22-03-2011, 10:50 | #291 |
Reputacja: 1 | Dobra. Leszy mówił o jakiejś przepowiedni, ten tu zaprzecza. Zakichany świat. Cóż... jestem głodny! Biorę się do jedzenia, ale przepowiednia śmierci gospodarza nie daje mi spokoju. Udowodnię mu, że to my kierujemy własnym losem! Życie to nie rwący potok który nas porywa. To rzeka która nas niesie, ale machając rękami możemy zmienić kierunek w którym zmierzamy... Kropka. Drago twierdził, że to przeznaczenie, że jestem wojownikiem, że to właśnie dla tego jestem taki wielki i szybki. Terefere. Nie ma w tym przeznaczenia. Sam wybrałem moja ścieżkę. Czy gdyby przeznaczenie kierowało każdym mym ruchem mógłbym choćby myśleć, że jestem wolny? Siadam pod ścianą krzyżując nogi. Talerz kładę na nich i jem obserwując ptakoludzia. Szabla leży tuz obok. |
22-03-2011, 19:06 | #292 |
Reputacja: 1 | Idę w innym kierunku niż złe głosy i przy okazji nie chce się wracać, więc nie wiem czy mam gdzie iść. |
22-03-2011, 19:50 | #293 |
Reputacja: 1 | -Dobra, to jemy a potem robimy bomby- |
23-03-2011, 10:36 | #294 |
Reputacja: 1 | -Oj, przepraszam. Tłumaczę się jak małe dziecko pod wpływem tego całego odrętwienia. Mrugam jednak oczami, biorę kilka głębokich wdechów i oceniam sytuację. -Ja nie mam pochodni. Z drewna mam tylko bełty. Jeżeli wy macie coś, co by mogło pomóc z tą oceną głębokości, to mówcie. Bez liny nie przejdziemy górą. Przyglądam się tym śladom po drugiej stronie i myślę, czy to nie czasem jakiś trik. Może tam gdzie widać przepaść wcale jej nie ma? Sprawdzam to stopą. |
23-03-2011, 21:43 | #295 |
Reputacja: 1 | Odpis 44 Czcibór: Sala, w której są zwłoki żołnierza co prawda powoli już przestaje płonąć, bo wypaliła się słoma, ale jest cała zadymiona, a zwłoki w zbroi prawdopodobnie i tak nie da się dotknąć. Próbowałeś się tam zbliżyć, ale zupełnie niczego nie widzisz, a o oparzenie tu łatwo - zwłaszcza, że nie masz butów ani innego ubrania. Wróciłeś i powiedziałeś to Odolanowi. Otrzymałeś następującą odpowiedź: Musimy spróbować uciec stąd, jeśli twoja część lochów jest zbudowana tak jak moja to po drugiej stronie masz wejście do głębszych podziemi, tam będziesz miał wyjście. Zaczekaj. Coś się dzieje. - po chwili usłyszałeś grzmot, a wszystko zadrżało - Żyjesz? - zapytał Odolan, odpowiedziałeś mu, że tak, ale usłyszałeś tylko oddalone głosy, gdy twój znajomy rozmawiał z kimś. Czcibór (i Falibor): Moment przedłużał się do tego stopnia, że usłyszałeś jak ktoś przybiegł do korytarza więziennego z niższych podziemi. Powoli wyjrzałeś tam i zobaczyłeś białego kotołaka, który biega pomiędzy celami i rozrzuca miski, które tam znajduje. Coś było bardzo nie tak. W pewnym momencie biały kotołak dostrzegł cię i w kilku susach przebył cały korytarz, żeby ciebie dopaść, ale w porę zrobiłeś unik. Falibor, bo tak miał na imię, natomiast jakby odurzony uderzył w ciężkie drzwi przez które rozmawiałeś z Odolanem. Upadł, a gdy się ocknął już byłeś gotowy do walki, ale on się uspokoił. Zapytał Co tu robię? W jednym momencie obaj uświadomiliście sobie, że w dziczy krążą legendy o duchach głodu, które opętują osoby, żeby używając ich ciał jeść. Nawet Czcibór pamięta nazwę, bo gdy był mały straszono go Hańczarzami. W każdym razie teraz obaj nie czujecie głodu, a to oznacza, że... Hańczarz jest po drugiej stronie drzwi. Jaki miałby inny powód, żeby opuszczać ciało? [O Hańczarzach praktycznie nic nie wiecie oprócz tego co zostało tu napisane, więc jeśli macie jakieś teorie to proszę bardzo; w przypadku dialogu to tylko przypominam, że w tej grze można odpisywać wiele razy pomiędzy odpisami MG] Antoniusz: Dotarłeś do miejsca gdzie świeci się światło pochodni. To Doktor Wampir, wampir Derwan i mała wilkołaczyca, która nie raczyła się przedstawić wcześniej. Zresztą "Doktor" to raczej też nie imię, choć coś ci świta, że jakiś czarownik idiota z twojej przeszłości właśnie tak siebie kazał nazywać. Ledwie zrobił doktorat, a już wielki doktor i jeszcze opowiadał swoje kiepskie historie, w które nikt mu i tak nie wierzył. Nie to co twoja, prawdziwa przygoda w byciu w lochach na kompletnym zadupiu państwa. Ten tutaj był doktorem medycyny w każdym razie z tego co zdążyłeś już się zorientować. Odezwał się Derwan: - O witaj... człowieku, którego niedawno poznałem. Znasz się może na pułapkach? Bo po dzirach w ścianach i dziwnych śladach na podłodze wydaje nam się, że jest tu zapadnia, a ze ścian być może wysuwają się ostrza. - a po chwili Dr Wampir dodał: - A właściwie kim jesteś i skąd się tu wziąłeś? Wyglądasz na obywatela Lunakry, a ostatnio z obcych to do Lionborowa trafiały osoby spoza granicy... Mira, Niemir, Dargorad: Dargorad i Mira mają pochodnie. Staliście w miejscu, Niemir sprawdził, czy nie ma niewidzialnej drogi, ale nic nie wyczuł nogą. Wasza niewielka grupa zablokowała się w tym momencie. Możecie iść krawędzią przepaści w lewo albo w prawo, albo nawet cofnąć się, ale zamiast tego oczy Miry i Dargorada utkwiły w Niemirze, który z kolei ze wszystkich sił chce jednak przejść na drugą stronę wielkiej dziury. Oczywiście żołnierze nie mają skrzydeł, więc jakoś tam przechodzili, ale jak? Tego nie wymyśleliście przez pewien czas na szczęście fauna i flora tego miejsca jeszcze nie zareagowała na tą małą i bezowocną naradę. Dargoradowi jednak na myśl przyszedł pająk... a Niemirowi robactwo... Mirze natomiast przypomniał się tajemniczy głos, który doprowadził ją do Dargorada i Niemira. I gdy tak dumaliście nagle pojawił się silny wiatr, który o mało nie zgasił waszych pochodni - przyleciał z dołu i przyniósł smród gnicia. Po chwili przestał wiać, ale odór pozostał. Dante, Lestek: Bez problemu posililiście się, a Lestek z Bartoszem w mgnieniu oka przygotowali kilka mniejszych bomb, w sumie pięć wyszło. Istota natomiast doczytała do końca swojej księgi. - No dobrze. To ja jestem już gotów na śmierć. Jeśli chcecie możecie wziąść moją księgę, ale nie bardzo wiem czy nie będzie dla niej bezpiecznie, gdy pozostanie tutaj... no to może Dante ją weźmie, wybaczcie, ale nie chcę, żeby znajdowała się zbyt blisko ładunków wybuchowych. [jeśli Dante bierze to dostaje również torbę przez ramię; jeśli nie to księga po prostu pozostaje na stojaku] - Jesteście gotowi do drogi? On kła... - bełt przeciął powietrze i wbił się prosto między oczy istoty, z którą rozmawialiście. W futrynie zniszczonych przez was drzwi stał leszy z kuszą, zdaję się, że to ten sam leszy, który był w Sennicy. Opuścił kusze. - On kłamał. To był demon. Sprawy się skomplikowały. Musimy stąd uciekać, gdzie jest reszta? |
23-03-2011, 22:30 | #296 |
Reputacja: 1 | Zaryczałem jak lew błyskawicznie doskakując do leszego i wznoszę go w górę jedną ręką drugą wybijając mu kuszę. Nie do stu diabłów! To nie przeznaczenie! Ono nie istnieje! Otworzyłem pysk chcąc coś wrzasnąć... ale co? Czemuś to zrobił? Powiedział. Bo był to demon. Daj mi powód bym cię nie zabił? Banalna sprawa Zwyczajnie go upuszczam -Do jasnej murwy! Czy nikt nie potrafi tu nic załatwiać normalnie? Arrghh...- łapie się za głowę chodząc w kółko. Jestem zły, bardzo zły. Nienawidzę takich sytuacji. -Mówisz, że to był demon. A skąd mam wiedzieć, że on nie był tym dobrym co mógłby przywrócić mi normalne życie? Jak na razie to on nam najwięcej pomógł ze wszystkich. |
24-03-2011, 13:22 | #297 |
Reputacja: 1 | - Hej, uważaj sobie! - warczę w stronę białego kotołaka. - Zaraz... Odolan, u ciebie wszystko w porządku? Jeśli słyszę coś podejrzanego, zwracam się do kotołaka. - Pomóż mi otworzyć te drzwi... albo wyważyć! |
24-03-2011, 13:52 | #298 |
Reputacja: 1 | -w dupie mam wasze sprawy- mam już serdecznie dość tych dziwactw, podnoszę kuszę -dawaj bełty psychopato. Przydadzą mi się, kiedy będę szedł w przeciwną stronę niż ty- jeżeli leszy będzie się opierał to odskakuję i rzucam w jego stronę bombę, krzycząc dodatkowo -Dante, unik!- |
24-03-2011, 14:42 | #299 |
Reputacja: 1 | Jestem Antoniusz i po dokonaniu rytuału przeniesienia do innej rzeczywistości trafiłem tutaj. Chyba nie wyszło, bo to nie jest inna rzeczywistość. Potem byłem w sennicy z tymi dziwnymi ludźmi i teraz jestem tutaj. Historia mojego życia. |
24-03-2011, 14:59 | #300 |
Reputacja: 1 | - Przynajmniej już wiadomo, że nie ma co iść w przód. - Powiedziała z załzawionymi od odoru oczami, krzywiąc się brzydko. - W takim razie, co robimy? Ja proponuję jednak cofnąć się do jakiegoś rozgałęzienia, bo jak tak będziemy stać i dumać, to zmienimy się w to samo, co leży w dole. |