Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 09-10-2013, 09:39   #71
 
Boreiro's Avatar
 
Reputacja: 1 Boreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodze
Wszyscy, obok kontenerów

Wanda rozejrzała się w lekkiej panice podszywanej ciekawością. Nigdy nie potrafiła uporać się z tą swoją potrzebą zobaczenia wszystkiego. Towarzysze też byli jakby trochę zdezorientowani, chociaż może jej się tylko wydawało. Wciągnęła do płuc świeże powietrze. Taki drobiazg ale tego właśnie potrzebowała i to dodało jej energii.
Poza tym była zła z powodu swojej bezradności.
- Słyszeliście coś jakby wystrzał z broni? Myślę, że to znowu jakaś zagrywka. Strzelili w powietrze, ukryli Sebastiana i obserwują nas czy wpadniemy w panikę. Raczej nie wierzę żeby go ot tak po prostu zastrzelili. Tak myślę. W ogóle całe to wczorajsze zamieszanie... - Wanda zmarszczyła brwi i gniewnie spojrzała na towarzyszy. - Nie wiem o czym rozmawiał z wami ten wielki facet ale ja nie dam się wciągnąć w jakieś głupie gierki z podkopywaniem i oskarżaniem kogokolwiek o cokolwiek. Cham jeden usiłował mi wmówić parę świństw. Przypuszczam że wam również. Wasza sprawa czy będziecie pokazywać palcem jeden na drugiego. Nie obchodzi mnie co o mnie myślicie i co wam wmówiono. Ja mam swoje zdanie i będę się go twardo trzymać. Oświadczam więc wszem i wobec, że Piotr był dla mnie zwykłym kolegą z którym nic mnie nie łączyło. Nikt z was go nie pobił. Został napadnięty za płotem. Tyle wiem i tyle powiedziałam gościowi chociaż wątpię czy chciał mnie dobrze zrozumieć. Ponieważ, jak przypuszczam, ktoś tam z organizatorów projektu miał kiedyś piątkę z polskiego i niezłą fantazję więc zapewne przeczytacie bardzo ciekawe zeznanie jakie niby przedstawiłam. Nie obchodzi mnie czy uwierzycie w te bajki. Tyle. - Podsumowała na koniec i wzruszyła ramionami. W oczach dziewczyny błysnęła nadzieja że znajdzie choć jednego sojusznika.

- Też tak myślałem że to było bajdurzenie, z resztą to co mi czytał i tak nie miało miejsca, nie pozostało mi nic innego jak wyśmiać faceta - uśmiechnął się dziwnie, przypominając sobie wczorajszą rozmowę, miał kilka zabawnych ripost - Miejmy nadzieję że Sebastian nie wróci w postaci zdjęć pobitego i kolejnych “rozmów” o niczym w zasadzie - spojrzał w kierunku kolegi, z którym umawiał się na ich wielką wycieczkę, chciał zobaczyć czy daje po sobie cokolwiek poznać - A u Ciebie jak tam? - zapytał.

- A jak może być? Nie wyspałem się w tym kontenerze. Duszno jak nie wiem i nawet okna się nie dało uchylić. Ze mną kolejnych rozmów o niczym nie będzie. Chcą, to niech doniosą do Prokuratury.

Sławek spojrzał krzywo na swoich towarzyszy:
-Dżizas kurwa, na miękko, ej. Co wy się tak spinacie. Chuja robimy, kaska leci. Żyć, nie umierać.
Wypuścił głośno powietrze i machnął ręką na resztę. Poszedł się umyć. Ziomki z kwadratu to pełna kulturka, słowem nie pisną. A ci to widać, że burżuje napinacze kilka dni się człowiek nie umyje i wyzywać zaczną. Jako takie stosunki z pozostałymi trzeba utrzymywać. Po prysznicu poszuka noża kuchennego, takiego większego, do chleba czy coś. Ale też bez przesady, żeby mu się w kieszeni od dresu zmieścił. A później poszuka Wandy i zaczeka na moment aż nikt nie będzie w pobliżu. Teraz wyspany, trochę trzeźwiej myślący miał bardzo złe przeczucia co do tej sprawy z zastraszeniem. Westchnął i ruszył w kierunku rezydencji.

Pierwsza rzecz o jakiej pomyślała teraz Wanda to pobiec do swojego pokoju i wyciągnąć nóż, który trzymała pod poduszką. Nie był to jakiś wielki kozior, ot zwykły nóż którym kroiła chleb i ostrzyła ołówki. No i oczywiście latarka bez której postanowiła się już nigdzie więcej nie ruszać. Do tego nowa bateryjka w kieszeni. Druga rzecz to prysznic. Trzecia to śniadanie. W tej kolejności, nie innej. Zaczynała się czuć niepewnie. I jeszcze ten prymitywny żulopodobny facet… Postanowiła, że musi się mieć na baczności.
- Idę do swojego pokoju jakoś się ogarnąć. - oświadczyła od niechcenia i ruszyła do hotelu.
 
__________________
Nosce te ipsum.
Boreiro jest offline  
Stary 09-10-2013, 15:00   #72
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
Post wspólny

Korzystając z faktu, że zostawiono ich samych, Franek spojrzał na Szafrana.
- Dziś wieczorem? - zapytał.
Ruchem głowy wskazał w kierunku domu i powoli zaczął iść w tamtą stronę.
- Yhym - skinął mu głową - Słyszałeś…. wystrzał? - spojrzał na niego nieco speszony, mogło to być cokolwiek, ale mu to właśnie tak słyszało.
- Wystrzał? - odparł Franek szczerze zdumiony. - Nie. Słyszałem… samochód? A w każdym razie silnik.
- Czary kurwa, czary… - westchnął.
- Nie łapię o czym mówisz. Tak czy siak, spotkajmy się o 20. gdzieś na zewnątrz. Nie chciałbym, żeby znowu nas zamknęli. A do tego czasu zajmijmy się zadaniem “stawowym” i sprzątaniem Siedziby, jak przykładni uczestnicy projektu. Jeśli nie masz nic przeciw, to ja wezmę na siebie suchszą część: porządki i poszukiwanie ewentualnych potrzebnych rzeczy. A Ty się trochę potaplaj. Pasuje?
[i]- Jasne. Całe wieki nie pływałem, rozprostuję stawy przed[i] - zniżył głos - “wielką ucieczką”.

W Rezydencji

Sławek poczuł dziwny zapach, jak tylko wszedł do Siedziby. Coś jakby denaturat, ale mocno rozcieńczony jakimś szajsem. Wziął dwa głębokie wdechy - spirytus z kwiatkami? Jakaś woda kolońska? Wszedł do kuchni i zajrzał do szuflady - sztućce leżały na swoim miejscu.

Sławek kompletnie nie przejmował się dziwnym zapachem. Pewnie to ten ambi pur czy inne cholerstwo co reklamują w telewizorni. Gwizdnął szybko po 2 noże i widelce. Zawsze lubił dużo brać. Wziął bardzo szybki prysznic. Pokręcił się trochę po rezydencji, aż usłyszał drącą się Wandę. Przezornie pobiegł na górę, ale jak tylko otworzył walizkę, to w pamięci miał dziurę. Czuł jakby się pakował kilka miesięcy temu. Nie bardzo pamiętał co brał. Rzeczy, które zastał wyglądały na jego. Czegoś brakuje? A w pizdu z tym. Wyciągnął z kieszeni kuchenny łup. Wyglądał mizernie, raczej nie dałoby się tym przestraszyć kogoś w ciemnej alejce. Sprawdził czy sztućce są chociaż ostre. Średniawe. Scena ataku kogokolwiek grożąc nożem z IKEI w wyobraźni Sławka wyglądała żałośnie. Postanowił więc użyć rąk i nóg w swojej demonstracji siły. Nie paliło mu się jednak do tego niby-zastraszania. W kieszeni znalazł paczkę fajek. Nie było w pobliżu ziomków, to jakoś nałóg nikotynowy nie dawał o sobie znać. Teraz jednak wybuchł na całego. Po kilku minutach bezskutecznego poszukiwania zapalniczki, mocno wnerwiony, rzucił swoją walizkę o ścianę i zaraz poprawił pięścią. Syknął z bólu i zaczął troskliwie pocierać kłykcie. Taki Rambo to on jednak nie był. Wpadł na genialny pomysł. Zapali od kuchenki! Zbiegł prędko po schodach i wpadł do kuchni.

Kuchenka nie miała palników, tylko płytę elektryczną. Obok kuchenki stały ustawione w równym roku puszki piwa, a zaraz za nimi schłodzona półlitrówka. Czekała jakby specjalnie na Sławka... Pochylił się nieco i spojrzał na etykietę - miał wrażenie, że widzi tam Eustachego, który uśmiecha się do niego. Zamrugał oczami i Eustachy zamienił się w swojskiego Chopina.

- Nosz jasny chuj, nie dość, że nie ma ognia, to jeszcze coś mam źle z bańką. Ech…
Odłożył na później problem nikotynowy i zajął się innym nałogiem, alkoholem. Nie lubił pić wódki sam i dlatego też wziął piwko. Otworzył, zasmakował i zaczął opróżniać. Walnął się na kanapę i leżał czekając na rozwój sytuacji. Szczególnie ruchy niejakiej Wandy były dla niego ważne.
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy
Radagast jest offline  
Stary 13-10-2013, 12:15   #73
 
vena's Avatar
 
Reputacja: 1 vena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodze
wspólny post wszystkich

Wanda bez problemów dotarła do Siedziby. Drzwi wejściwe były otwarte, nie było w nich nawet zamka, podobnie jak we wszystkich pozostałych drzwiach. Widać Organizatorzy promowali ideę “domu otwartego”.
Weszła do holu i wciągnęła głębiej powietrze. Dawało się wyczuć lekki, słodkawy zapach, który kojarzył się Wandzie ze zmiękczaczem do prania, ale jakby nieudanym, gdzie dodany aromat nie maskował chemicznej bazy produktu.
Powoli weszła po schodach, czekając na ewentualne sensacje, ale nic nie poczuła. Potrzeba ogarnięcia się była silniejsza niż zdrowy rozsądek (resztki środka do deratyzacji mogły zostać w pomieszczeniach, prawda?). Weszła do pokoju, na pierwszy rzut oka nic nie uległo zmianie. Porozrzucane rzeczy leżały na swoich miejscach, łóżko wyglądało tak, jak je zaścieliła. Wyciągnęła torbę i otworzyła ją. Po chwili zmarszczyła brwi, zaniepokpojona. Nie wierzyła, przerzucała rzeczy raz, i kolejny, rozejrzała się po pokoju, wywalając wszystko z szafy. Po chwili zyskała pewność: jej scyzoryk, latarka, zestaw turystyczny, nóz do chleba, a nawet nożyczki do paznokci zniknęły. Wszystko inne było na swoich miejscach, także pieniadze i dokumenty.
Wanda musiała wziąć dwa głębokie oddechy żeby się choć trochę uspokoić. Prysznic stał się teraz sprawą kompletnie nieważną. Zaklęła w duchu i czym prędzej pobiegła do kuchni. Tam nerwowo zaczęła grzebać w sztućcach. Od razu zabrała nóż i widelec które wsadziła do kieszeni. Potem wybiegła na zewnątrz i już z daleka zaczęła krzyczeć do chłopaków.
- Hej! Radzę wam iść do pokoi i sprawdzić jak u was przebiegła deratyzacja! U mnie oprócz szczurów zniknęły wszystkie moje niezbędniki w tym latarka i nóż do chleba! Chamy jedne! - rzuciła na koniec zdenerwowana. - Rozpylili coś w powietrzu i śmierdzi czymś podejrzanym! Nie jestem pewna czy oprócz szczurów nie zamierzają i nas trochę podtruć!

Rozmawiając, Franek i Jarek zbliżyli się do Rezydencji. Weszli do środka, dziwny, duszacy nieco zapach był ciągle wyczuwalny. Szafran rozejrzał się dookoła, jakby szukając źródła, z którego dochodził. Oczywiście, nie zobaczył niczego szczególnego, tylko rozłożony na kanapie Sławek pił właśnie śniadanie.
Zrobił krok w stronę kanapy, kiedy jego wzrok przyciągnęło coś za oknem. Na tarsie okalającym basen ktoś leżał. Widział plecy i nogi, częściowo zanurzone w wodzie.
Zainteresowany i pociągany zdrożną ciekawością, wyszedł na taras przez drzwi balkonowe i podszedł do człowieka, chcąc zobaczyć kim jest i jak wygląda. Jakiś nowy? Dość chyba nowych mieli.
Chwycił mężczyznę pod ramiona i pociągnął tak, żeby cały znalazł się na tarasie. Odwrócił go na plecy. Nie, to nie był nowy mieszkaniec. Rozpoznał Sebastiana Walinckiego.
Pierwsze co pomyślał, to że mężczyzna spił się do nieprzytomności i sprawdził, czy na pewno nie czuć od niego alkoholu. Kiedy go nie wyczuł, sprawdził puls i poszukał ewentualnych ran na ciele.
Puls był regularny, prawidłowy. Ran żadnych nie było widać, przy pierwszym, dość pobieżnym, oglądzie. Zapachu alkoholu nie wyczuł, za to wyraźnie wyczuł twardy przedmiot za paskiem od spodni mężczyzny. Uniósł brzeg kurtki i jego oczom ukazała się kolba pistoletu.
Sebastian otworzył raptem oczy. Drgnął i szarpnął ręką jakby chciał chwycić Szafrana za gardło ale chyba go poznał bo przerwał ruch. Dość niemrawy swoją drogą.
- Kurwa mać. Co się stało?
Tymczasem Wanda z ciekawością przyglądała się dziwnemu ruchowi nad jeziorem. Kiedy rozpoznała kolegów gwałtownie zamrugała oczami. Tam się działo coś niedobrego.
- Sebastian… - szepnęła do siebie kiedy wreszcie rozpoznała leżącego na ziemi kolegę. Stanęła z boku podenerwowana i patrzyła jak powoli chłopak przytomnieje i jak Jarek pomagał mu wstać. Na chwilę tylko zadrżało jej serce kiedy zobaczyła coś na kształt pistoletu, ale zaraz potem pomyślała, że może i dobrze, że choć jeden ktoś ma się czym bronić. Może obroni i ją. Przed czym? Nie miała zielonego pojęcia ale czuła instynktownie że coś się niedobrego dzieje, że trzeba znaleźć jakiegoś samca alfa i trzymać się go jak rzep psiego ogona. Instynkt to niezrozumiała rzecz.
- Jesteś ranny? - zapytała z nieukrywaną troską.
Mężczyzna chwilę milczał i mrugał.
- Jakiś skurwiel dał mi w łeb. Jak dorwę to zajebię. Dajcie mi coś do picia.
Do gromadki zgromadzonej wokół Sebastiana dołączył Sławek. Dobrodusznie wysunął w stronę poszkodowanego swojego browara.
-Jak wyglądał?
Żołnierz podziękował krótkim skinieniem głowy i się napił.
- Nie wiem. Ale musiał być dobry jak się do mnie podkradł.
Sławek zaplótł ręce na ramionach, rozstawił szerzej nogi i splunął dla lepszego efektu. Wyglądał groźnie. Poważnie zainteresował się tą ciekawą sprawą.
-Powiedz coś więcej.
Walincki spojrzał na Sławka zimnym wzrokiem, spojrzenia już nie miał groźnego a gdzieś na dnie jego oczu zaczęła się pojawiać agresja.
- Wal sie. Przed chwilą dostałem w łeb i mam odpowiadać na Wasze pytania? Następne kurwa przesłuchanie? Skąd mam wiedzieć czy to któryś z Was nie dał mi po łbie? Oni chcieli nas przekupić, zwrócić przeciwko sobie. Tylko Wanda jest mniej podejrzana. Z całym szacunkiem dziewczyno ale potrzebowałabyś stołka i czegoś ciężkiego żeby mnie tak urządzić.
Sebastian podniósł się na nogi. Lekko chwiejnym krokiem skierował się w stronę schodów.
- No dzięki - mruknęła Wanda z lekką ironią. - Teraz znowu będzie każdy na każdego zerkał i oskarżał się nawzajem. Cel naszych oprawców został osiągnięty. Gratulacje. To, tak na początek, kogo podejrzewasz? - spiorunowała wszystkich wzrokiem, wzruszyła ramionami i zła ruszyła do hotelu. Była głodna.
Walincki poczekał aż dziewczyna się z nim zrówna i zaczął iść koło niej.
- Każdego. Chcieli nie tylko rzucić podejrzenia na resztę ale i przekabacić. Na kase mógł polecieć każdy.
Sławek nie miał pojęcia dlaczego Sebastian był dla niego niemiły. Gdyby Walincki podał jakieś imię, Barzecha z chęcią odszukałby gagatka i spuścił wpierdol. Z dziwnym uczuciem niezrozumienia zaczął iść za Wandą i Sebastianem, podsłuchując co mówią.
- Myślę, że w łeb ci dał ktoś z projektu. Nie sądzę żeby to był ktoś z nas. Pomyśl. Gdyby to był ktoś z nas to kiedy miałby to zrobić. Byliśmy w kontenerach. Trzeba obserwować siebie nawzajem, ale nikogo nie oskarżać bez podstawy. To tylko dodaje adrenaliny i sprawia, że każdy na każdego patrzy jak na wroga. Według mnie to o to właśnie chodzi Projektowi. To oni dali ci w łeb. Nikt inny.
- Zgadzam się.
-Jak już się ziomek dowiesz kto, to daj znać, a chętnie pomogę.
Jarek machnął ręką, on mu na pewno nie dał w łeb. Jeszcze był poczytalny. Poszedł do swojego pokoju, sprawdzić czy czegoś tam nie brakuje. Przydałaby się jakaś improwizowana broń. Postanowił naostrzyć o kamień czy nawet o ścianę szczoteczkę do zębów, widział coś takiego na filmie. Mogło mu się tu takie coś przydać.
Sebastian skinął głową.
- Dzięki.
Po sekundzie siegnął za pasek i wyciagnal pistolet. Zaklął paskudnie. Sprawdził, czy jest zabezpieczony oraz stan magazynka.
Pusto, nie ma naboi.
 
__________________
Człowiek jest na tyle cywilizowany na ile potrafi zrozumieć kota.

Ostatnio edytowane przez vena : 13-10-2013 o 12:17.
vena jest offline  
Stary 22-10-2013, 12:02   #74
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Dzień czwarty - operacja "Zero Sum"

Sytuacja nie przedstawiała się różowo.

W Siedzibie zapanowała nerwowość, mieszkańcy – często wbrew sobie – zaczynali patrzeć na siebie z narastającym niepokojem i podejrzliwością. Niektórzy próbowali apelować do zdrowego rozsądku innych, przedstawiali rzeczowe argumenty, zachęcali do współpracy i nie ulegania paranoi, ale te postulaty nie trafiały na podatny grunt.
Ludzie starali się unikać kontaktu wzrokowego, a jeśli już patrzyli na siebie – to były to spojrzenia nieufnie, rzucane „spode łba”, bez uśmiechu, badające. Nieprzyjazne, lub w najlepszym przypadku obojętne.

Mieszkańcy zgromadzili się w salonie, ale nie było mowy o wspólnym śniadaniu. Każdy skupiony na sobie, niezbyt wypoczęty po nocy na niewygodnej leżance, popijał swoją kawę, herbatę. Lub inny napój z bogatego asortymentu zgromadzonego w kuchni – Eustachy dotrzymał obietnicy, co z zadowoleniem stwierdził Sławek. To znaczyło, że on też powinien dotrzymać swojej części umowy… Honor ważna rzecz, nie? Lekko kręciło mu się w głowie i czuł ogólne oszołomienie... czyżby przeholował z napitkami?

Dziwny, chemiczny zapach ciągle unosił się w powietrzu. Nie wiadomo było, czy nie oddziałuje w jakiś sposób na organizm i choć najrozsądniej było opuścić pomieszczenie – nikt tego nie zaproponował. Paradoks sytuacji polegał na tym, że choć nie ufali sobie, to jednocześnie najbezpieczniej czuli się w swoim towarzystwie. Kiedy każdy patrzył na każdego to nikt nie mógł zaatakować, prawda? Taką przynajmniej mieli nadzieję…

Sebastian czuł się źle. Narastający ból głowy i zawroty, oraz nudności mogły świadczyć o tym, że doznał wstrząśnienia mózgu po uderzeniu. Oczywiście, nie przyznawał się nikomu do swojego stanu – żołnierz nie przywykł przejmować się drobnymi niedogodnościami.

Wanda bała się. Lęk narastał powoli, ale nieuchronnie. I choć to właśnie ona najusilniej starała się przekonać innych, że powinni sobie ufać, że nie mogą rzucać bezpodstawnych oskarżeń i że takie działania są właśnie tymi, które starali się sprowokować Organizatorzy (których – nie widzieć czemu, nic się jej przecież nie stało, prawda? – nazywała oprawcami), to sama nie mogła się zdobyć na zaufanie. Bo tak naprawdę była przerażona i jej słowa miały uspokoić tylko jedną osobę. Ją samą. Ukroiła chleb tępawym nożem, wyciągnęła ser i pomidora z lodówki. Były świeże, nienapoczęte, w firmowych opakowaniach. Nie ruszyła napoczętej puszki pasztetu ani otwartego słoika ze śledziami w śmietanie. Choć – teoretycznie – środki użyte do deratyzacji nie powinny mieć dostępu do zamkniętej lodówki, to jednak strzeżonego i tak dalej. Ugryzła łapczywie jeden i drugi kęs kanapki, połknęła szybko, prawie nie żując – była głodna. Trzeci kęs utkwił jej w gardle, rosnąc gwałtownie jak granulat zwiększający swoja objętość w styczności z wodą . Dziwny, chemiczny smak był wyraźnie wyczuwalny w jedzeniu, chleb smakował, jakby przesączono przez niego denaturat. Głód zniknął jak ręką odjął, wypluła jedzenie do kubła na śmieci i wyrzuciła resztę kanapki.
- Dziwnie smakuje – wyjaśniła innym, którzy przyglądali się jej – jak się wydawało – z natarczywą podejrzliwością.

Franek i Szafran czuli się nieco pewniej – mieli w końcu plan. Nie był specjalnie dopracowany, oraz zupełnie niezgodny z Zasadami i Regulaminem, ale mężczyzn to nie martwiło. Nie zastanawiali się też specjalnie nad tym, ze każda osoba, która przekroczyła (niezgodnie z regulaminem, dodajmy) mur Rezydencji, już nie wracała, lub wracała w postaci pobitej podobizny na zdjęciu. Ale jak wiadomo ludzie mają skłonność do przyjmowania, że nieprzyjemne zdarzenie przytrafiają się raczej innym, niż im samym. Ludzie proszeni o oszacowanie prawdopodobieństwa udziału w wypadku komunikacyjnym przeciętnego człowieka, oceniają je jako wyższe, niż udział w tym samym wypadku ich samych. Tak więc Franek i Jarek wierzyli, że ich plan się powiedzie. Oczywiście, u każdego z mężczyzn kiełkowało drobne źródło niepewności , co do intencji drugiego spiskowca. Bo skąd Franek miał wiedzieć, czy Jarek nie zgodził się przypadkiem na współprace z Eustachym i nie jest podstawionym kretem? I vice versa?


Ponury nastrój przerwało wejście – jak zawsze przerażająco energicznej i eleganckiej – pani Rozenkowej. Ona zdecydowanie nie spała na wąskiej leżance w kontenerze.

- Witam, witam – zagaiła wesoło, wodząc spojrzeniem po towarzystwie. – Co takie ponure miny? Oczywiście – stuknęła się dłonią w czoło. - Muszę państwa przeprosić, za te niedogodności związane z deratyzacją. Rozumiem, ze nocleg nie był zbytnio komfortowy – niestety, nie udało się na szybko zorganizować nic bardziej wygodnego.
- Naprawdę nie wiem, jak to się stało, ze tyle myszy zalęgło się w Domu, ale jak sobie wyobraziłam te gniazda łysych mysich noworodków umieszczone w dziurach wygryzionych w pościeli i kanapach, to mnie samej robiło się słabo… Nie mogliśmy was narażać na taki szok, szczególnie ciebie, moja kochana – spojrzała ciepło na Wandę. - Jak wiadomo, kobiety są bardziej wrażliwe.

- Dobrze, moi kochani, rozpoczynamy kolejny dzień zmagań. Zauważyłam – i dość mnie to zaniepokoiło – że nie ufacie sobie wystarczająco. To ważne, żeby być zgranym, współpracującym zespołem, a nie przypadkowa zbieraniną uczestników. Grupa zawsze może wypracować więcej niż pojedyncza osoba. Tym, co pozwala osiągnąć sukces w życiu są zdolności społeczne i twórcze. Mówiąc „twórczość” nie mam na myśli wytworów, typu dzieła muzyczne, czy literackie, ale raczej sposób myślenia – oderwany od schematu, nieliniowy, nieszablonowy. Ale musicie wiedzieć, moi kochania, że aby kreatywność mogła się rozwijać, potrzebne jest poczucie bezpieczeństwa i wzajemne zaufanie. Dlatego zależy mi, żebyście zaczęli sobie wzajemnie ufać. Postrzegali siebie nawzajem jako swoich sprzymierzeńców, żeby zasoby każdego z was stały się zasobami grupy.
Jej pewny, radosny głos działał na mieszkańców dziwnie hipnotyzująco. Siedzieli bez słowa, dziwnie oszołomieni, wpatrzeni i zasłuchani w jej wywód.
Klasnęła w dłonie.

- Świetnie, skoro to już rozumiecie to przechodzimy do dzisiejszego zadania. Na początek – diagnoza. A raczej mała technika socjometryczna, określająca rozkład zaufania w waszej grupie.

- Wyobraźcie sobie, że musicie współpracować nad bardzo niebezpiecznym zadaniem z kimś z mieszkańców. Pracujecie w parach. Zadanie to wymaga bezwzględnego zaufania – od tego, czy druga osoba ci pomoże, zadba o ciebie, twoje bezpieczeństwo, zależy twoje zdrowie, a może nawet życie. Siła fizyczna ani płeć nie są tu istotne, chodzi o zaufane
– uśmiechnęła się promiennie. – Oczywiście, to sytuacja czysto hipotetyczna, ale chciałam, żebyście dobrze wczuli się w to ćwiczenie.
- teraz jest czas na to, aby każdy z was zastanowił się, z kim z mieszkańców chciałby pracować przy tym, podkreślam – bardzo niebezpiecznym, wymagającym bezwzględnego zaufania i współpracy – zadaniu. Każdy z was może dokonać trzech wyborów. Osobę, której ufasz najbardziej , oznacz numerem 3. Osobę, której ufasz nieco mniej, ale też dopuszczasz, jako drugi wybór – numerem 2. Osobę, którą ewentualnie byś wybrał, wybrała, gdyby nikt inny nie został – nr 1.
- Każdy z was weźmie kartkę
– położyła na blacie arkusze i flamastry. U góry było zostawione puste miejsce, a niżej wykreślono trzy linijki, opisane cyframi 3, 2, 1. – U góry kartki napisz swoje imię, a niżej w kolejności twojego zaufania, imiona trzech mieszkańców. W kolejności : 3 – osoba, która byś wybrał , wybrała jako pierwszą do zadania, pod nr 2, osoba kolejna, pod nr 1 – trzecia w kolejności.
- Proszę, aby teraz każdy wykonał to zadanie, samodzielnie, bez konsultacji z innymi i oddał mi wypełniony arkusz.

- Czy macie jakieś pytania? Wszystko jasne?
– popatrzyła pytająco na mieszkańców, uśmiechając się ciepłym, przyjaznym uśmiechem.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 29-10-2013, 21:42   #75
 
vena's Avatar
 
Reputacja: 1 vena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodzevena jest na bardzo dobrej drodze
-No dobrze. Niech będzie, według alfabetu. Żadna to tajemnica więc proszę - 3.Walicki, 2.Szary, 1.Szafran. Domyślam się, że to jakiś podstęp. Na pewno ten co odpadnie będzie przydzielony do czegoś tam, dla lepszej integracji - Wanda wzruszyła ramionami i oddała kartkę. Potem zagłębiła się w fotelu i zamyśliła.
 
__________________
Człowiek jest na tyle cywilizowany na ile potrafi zrozumieć kota.

Ostatnio edytowane przez vena : 29-10-2013 o 21:51.
vena jest offline  
Stary 29-10-2013, 22:35   #76
 
SWAT's Avatar
 
Reputacja: 1 SWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputacjęSWAT ma wspaniałą reputację
Szafran jakoś niemrawo wziął jedną z kartek i flamaster. Drukowanymi literami napisał: 3. Szary 2. Walincki 1. Mruz

Uśmiechnął się do swoich myśli, akurat z Szarym pracował nad trudnym, wymagającym zaufania zadaniem. Być może to skłoniło go do tego, bo napisać go na miejscu pierwszym.
W drugim wypadku wahał się między eks komandosem, a łysym. Obaj mu się nie podali, ale to i tak nie było nic przy jedynej kobiecie w rezydencji. Po co ona tu? Dla Szafrana było to dość jasne, że może tu być by ich podgryzać jak jakiś podjad. Wykonywała zadania na tip-top, więc mogła to być jej przykrywka. Tak czy siak, zaufanie miał do Szarego. Może dlatego że ich plan nadal był tajemnicą i jeszcze nie oberwał po mordzie...

Kiedy już ustawił tych kilku ludzi w odpowiedniej kolejności, podpisał się, złożył kartkę na pół i oddał ją Pani Rozenkowej. To że Mruz nadała mu numer trzeci trochę go zdziwiło, ale nie wziął tego do siebie. Ten dom to był mini kontynent, a mieszkańcy stanowili swoje suwerenne państwa, które nie ufało jedno drugim. Miał tylko nadzieję że z tego powodu jego reputacja nie ucierpi w oczach innych mieszkańców. Zawsze lubił przejmować się pierdołami.
 
__________________
Po prostu być, iść tam gdzie masz iść.
Po prostu być, urzeczywistniać sny.
Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć.
Po prostu być, po prostu być.
SWAT jest offline  
Stary 01-11-2013, 23:58   #77
 
Boreiro's Avatar
 
Reputacja: 1 Boreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodzeBoreiro jest na bardzo dobrej drodze
Sławek chwycił pewnie za flamaster i zaczął stawiać pośpiesznie koślawe literki rodem z wczesnej podstawówki. Nigdy nie lubił czytać, ani tym bardziej pisać. Co do numeru 3 nie miał wątpliwości. Wanda. Niewiele zrozumiał z pełnego mądrych słów monologu Rozenkowej, jednak coś mówiło mu, że jeśli wybierze Wandę jako najbardziej zaufaną osobę to dadzą mu ją do pary. A przebywając dłużej w jej obecności na pewno znajdzie chwilę na zastraszenie. Ja to mam łeb - pomyślał uradowany swoim intelektem. Dalsza kolejność była mu praktycznie obojętna, ale pogłowił się nad tym chwilę. Jeśli zadanie polegałoby na piciu wódeczki albo innych trunków to zawsze lepiej urżnąć się kumplem. Ostatecznie jako numer drugi wybrał Walinckiego, trójką został Szafran. Długo męczył się nad podpisem, poświęcając dłuższą chwilę nad ortografią własnego nazwiska. Obstawił żet z kropką, bo było krótsze. Kartkę zgiął trzy razy na pół, aby nikt nie zobaczył jego preferencji i podał Rozenkowej. Miał ochotę się napić.
 
__________________
Nosce te ipsum.
Boreiro jest offline  
Stary 03-11-2013, 20:40   #78
 
Radagast's Avatar
 
Reputacja: 1 Radagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnieRadagast jest jak niezastąpione światło przewodnie
- Okej, osoba, którą wybieram na pierwszym miejscu dostaje numerek 3. Proste i intuicyjne - mruknął Franek niby do siebie, ale na tyle głośno, żeby każdy mógł usłyszeć.
Popatrzył w stronę Rozenek i podniósł rękę, zwracając na siebie jej uwagę.
- A jeśli starania Pani i Pana Eustachego już przyniosły zamierzony skutek i ufam wszystkim bezgranicznie, to w jaki sposób mam zdecydować o kolejności? - Sarkazm był cieniutko zawoalowany.
Niezależnie od odpowiedzi podpisał się na kartce, po czym zapisał
3 - Szafrańczyk
2 - Walincki
1 - Mruz
Tak szczerze mówiąc Wandzie nie ufał ani trochę, ale kto powiedział, że musi być uczciwy w tym co pisze? Poza tym spodziewał się, że zostaną połączeni w parę z tymi osobami, których na kartkach nie wpiszą, żeby móc zbudować więź zaufania. Jeśli tak, to wolał towarzystwo Barzechy. Sprawiał wrażenie prostego gościa, z którym idzie się dogadać.

A najważniejszy i tak był wieczorny wypad. Mogło się wydać dziwnym, że decydował się na wyjście poza Siedzibę wiedząc, jak skończyli poprzednicy. Ale szczerze mówiąc, to go właśnie pchało. Był w zasadzie pewien, że są na terytorium Polski i wierzył, że jakiś porządek jeszcze tu obowiązuje. A nie podobało mu się to, co robią z nimi organizatorzy. Trzymali ich tutaj w zasadzie pod kluczem, straszyli i szczuli na siebie nawzajem. I co z tego, że na udział w Projekcie zdecydowali się dobrowolnie? Takie traktowanie było jednak przesadą. A co do Piotrka, to były dwie opcje: albo to co widzieli na zdjęciu było tylko charakteryzacją, żeby ich nastraszyć, albo oberwał naprawdę. W pierwszym przypadku można było wychodzić z Siedziby bez strachu większego niż o to, że zarobkowe wakacje się skończą. W drugim należało w odwecie za Piotrka zrobić burdel organizatorom. Tak czy siak, trzeba było wyjść.

- Kiedy będziemy mogli porozmawiać z Piotrkiem? Bądź co bądź, to uczestnik projektu i nasz kolega.
 
__________________
Within the spreading darkness we exchanged vows of revolution.
Because I must not allow anyone to stand in my way.
-DN
Dyżurny Purysta Językowy
Radagast jest offline  
Stary 04-11-2013, 18:00   #79
 
kanna's Avatar
 
Reputacja: 1 kanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputacjękanna ma wspaniałą reputację
Dzień czwarty - rano, cd.

- Rozumiem, że w pierwszej chwili system przyznawania punktów może wydawać się nieco zawiły, ale zapewniam, że jak już dostanę państwa wybory, wszystko bardzo szybko stanie się jasne – powiedziała Roznekowa w odpowiedzi na uwagę Franka. – Jestem pewna, że doskonale sobie poradzicie z tym zadaniem, w końcu sprawdzaliśmy też państwa predyspozycje intelektualne. – zachłysnęła się prawie niedostrzegalnie czytając podpis Sławka Ale jeśli coś wydaje się niejasne, to chętnie wytłumaczę raz jeszcze.

- Nawet jeśli ufamy pan wszystkim bezgranicznie, panie Franku
– wydawała się nie dostrzegać sarkazmu – to zawsze da się znaleźć jakieś niuanse. Może zastanowi się pan, komu w tej chwili – zaakcentowała słowa - ufa pan najbardziej? To jak z lodami: załóżmy, ze lubi pan tak samo czekoladowe i truskawkowe, ale na ten moment może pan wybrać tylko jedną kulkę. Cały czas w życiu dokonujemy jakiś wyborów.
- Tak jak pan Piotr – kontynuowała, po chwili przerwy poświęconej na zebranie następnych kartek. – Zdecydował się opuścić teren posiadłości, co oznacza, ze nie jest już uczestnikiem projektu. A zasady mówią, że nie wolno wam się kontaktować z nikim z zewnątrz.

- No dobrze – przeliczyła kartki, układając je równo w segregatorze.


- Czekamy tylko na pana, panie Sebastanie - spojrzała znacząco na Walinckiego.
 
__________________
A poza tym sądzę, że Reputację należy przywrócić.
kanna jest offline  
Stary 12-11-2013, 23:18   #80
 
Szarlej's Avatar
 
Reputacja: 1 Szarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputacjęSzarlej ma wspaniałą reputację
Sebastian spojrzał w oczy Rozenkowej. A wzrok miał naprawdę nieprzyjemny, nie tak jak ludzie, których nie chce się spotkać w ciemnej uliczce. Nie. Walincki wyglądał jak ktoś kto widział za dużo i robił za dużo. Ktoś kto znał się na mowie ciała, psychologii i reszcie mentalnego syfu stwierdziłby, że ten człowiek nie zna kompromisów i półśrodków. Zawsze dawał z siebie wszystko. Przekładając to na starcie czysto fizyczne nie walczył by pokonać a unicestwiał zagrożenie. Często na amen.

Po tym kontakcie wzrokowym zapisał trzy linijki.

3. Wanda

Nie pamiętał jej nazwiska. Nie wiedział czy je podawała. Postawiła się Rozenkowej, troszczyła się o grupę. Mogła grać ale Walincki nie sądził by to robiła.

Druga linijka:

2. Barzecha

Seba wiedział, że ten jest człowiekiem podatnym na manipulacje. Ale był solidny, z swoim światopoglądem. I się go trzymającym. Cenił "kumpelstwo".

Przy trzeciej linijce się wahał. Szafran czy Szary? Z oboma miał mało kontaktu ale Szafran zrobił na nim minimalnie lepsze wrażenie. Chociażby podejmując inicjatywę wspólnej integracji-picia.

Oddał kartkę Rozenkowej, nie składał jej na pół, nie krył. Podał zapisaną stroną do góry. Gdy złapała chwile utrzymywał kontakt wzrokowy i puścił. Wstał, minął ją i rzucił tylko.
- Punkt dziewiąty. Odważę się.
Nie czekał na odpowiedź, poszedł na górę zbierając swoje rzeczy jeszcze raz robiąc ich inspekcje. Wypakował i spakował wszystko. Gdy wrócił i upewnił się, że nie ma w domu Rozenkowej ani nikogo innego po za uczestnikami projektu poprosił wszystkich i odezwał się.
- Znam takich ćwoków. Logiczne jest, że przydzielą nas według tego co wypisaliśmy. Ale to są chuje, które biją od tylca po łbie więc nie grają fair. Pewnie przydzielą na odwrót by oglądać nasze socjologiczne zachowania i kłótnie.
Wziął swoje rzeczy.
- Będę przy basenie.
 
__________________
[...]póki pokrętna nowomowa
zakalcem w ustach nie wyrośnie,
dopóki prawdę nazywamy, nieustępliwie ćwicząc wargi,
w mowie Miłosza, w mowie Skargi - przetrwamy [...]

Ostatnio edytowane przez Szarlej : 13-11-2013 o 01:22. Powód: błędy językowe
Szarlej jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 10:08.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172