|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
17-06-2014, 08:35 | #41 |
Reputacja: 1 | Gdy pojawili się Bibliotekarze, Śmierć uśmiechnęła się, a Miron poczuł niemiły dreszcz na swoim ciele. - Nie ładnie, oj nie ładnie - rzekła metalicznym głosem. Nagle z sufitu spadła wielka stopa, która w mgnieniu oka zmiażdżyła wszystkich Bibliotekarzy. - Grzecznie prosiłem o rozmowę, a tu takie zachowanie. Nie ładnie.nie ładnie. Śmierć uniosła dłoń i w kierunku Mirona pomknął różowy promień. Zanim światło oślepiło deckera zdążył on jeszcze rzucić okiem na kody źródłowe. Jego wzrok błyskawicznie przesuwał się po kolumnach tekstu, a umysł analizował te zapisy. Widząc kody Miron zrozumiał, jak łatwo dał się podejść. Cały ten pokój, a więc dron do którego próbował przejąć był misternie zaprojektowaną pułapką. Miron nie miał jednak czasu na analizowanie swoich błędów, ani dokładnej struktury kodów, gdyż różowy promień uderzył bezpośrednio w jego mózg. Decker ocknął się wśród stosu ciał zamordowanych ochroniarzy. Z nosa i uszu leciała mu krew, a w głowie szumiało jakby ktoś kopał go glanami przez kilka ładnych minut. Miron był oszołomiony i zdezorientowany, a na dodatek rozgoryczony. Ktoś bowiem pokonał go na jego własnym terenie.
__________________ Pies po kastracji nie staje się suką. "To mój holocaust - program zagłady bogów" "Odważni nigdy nie giną, mając tylko wiarę i butelki z benzyną" Konstruktor |
17-06-2014, 12:18 | #42 |
Reputacja: 1 | Elfka w kilka chwil znalazła się z powrotem w pokoju ochrony. Zobaczywszy zakrwawionego Mirona siedzącego bezradnie na podłodze zatrzymała się w drzwiach. Szybko rozejrzała dookoła, wypatrując, czy ktoś jeszcze znajduje się w pomieszczeniu. Zerknęła nawet do przestrzeni astralnej, by się upewnić. Dopiero potem podbiegła do Mirona. - Miron oberwał. - nadała przez komunikator. - Miron? Co się stało? - tym razem skierowała swe słowa do siedzącego na podłodze elfa. Przystąpiła do badania jego stanu. Delikatnie dotykając go swymi smukłymi palcami. - Jak się czujesz?- zapytała czule, z troską w głosie. |
17-06-2014, 13:45 | #43 |
Reputacja: 1 | - Co mu jest? Pozbieraj go do kupy. Musimy dostać się na górę! Powiedział Jarret przyciszonym głosem, chowając swój commlink. Po chwili włączył celownik laserowy na swojej broni i spojrzał na Terrego. - Więc jak robimy Zombi? Zdejmujemy puszkę? Trzeba by odwrócić jakoś uwagę dziadostwa. Mam granat dymny, ale nam również może to utrudnić działanie. Czekał na opinię kumpla, był gotowy do podjęcia akcji. - Możemy też wybrać schody dla służby, są obok kuchni, albo windę towarową. Ale winda może okazać się pułapką.
__________________ Our sugar is Yours, friend. Ostatnio edytowane przez Cattus : 17-06-2014 o 14:49. |
17-06-2014, 16:42 | #44 |
Reputacja: 1 | - Dddaałem się podejjjść jak piirwsze lpsssie dziecko sieci z darmowym nettem - Odpowiedział Lucy niezbyt wyraźną mową, ale wyraźnie rozżalony. Po chwili rozejrzał się wokół siebie i odzyskał nieco władzy nad ustami - No to by było na tyle, jeżeli idzie o nie zostawianie mojego DNA na miejscu zbrodni. Masz może jakieś zaklęcie, które mogłoby tu pomóc? Wiem, że mamy mało czasu, ale niestety przez urodzenie jestem w sporej liczbie baz danych, nie ze wszystkich dałem rady się wykasować a wolałbym nie być ściganym za wielokrotne morderstwo - Poprosił. Następnie włączył kom linka i zdał raport - Dron był skomplikowaną pułapką na Deckerów nasz szefunio jest chyba infernalistą, diablo dobrym hakerem a w dodatku fanem klasycznego absurdalnego humoru. Trafiłem na Cyberacid, program był o wiele twardszy niż sądziłem chciał mnie namówić na rozmowę i marnowanie czasu... - White zorientował się, że za dużo gada, więc zwięźle dodał: - Wybaczcie, dostałem mocno po głowie, rozbił moje obrony jakby nie istniały a jakbym się nie wycofał pewnie byłoby dużo gorzej. W tej willi nie przydam się za bardzo, bo gość jest po prostu mocniejszy ode mnie - Znaliście Mirona na tyle żeby wiedzieć jak dużo kosztowało go przyznanie się, że ktoś przewyższa go w jego specjalizacji. Sytuacja musiała być NAPRAWDĘ zła. Ostatnio edytowane przez Brilchan : 17-06-2014 o 16:46. |
18-06-2014, 11:55 | #45 |
Reputacja: 1 | Terry zaklął pod nosem, ale tylko on siebie usłyszał. Gliniarze mieli tę cudowną zdolność do mówienia do siebie na tyle głośno, by móc toczyć ze sobą konwersację i na tyle cicho, by nikt ich nie usłyszał. Ilość absurdów z jakimi musieli się stykać w pracy była zaskakująca. Opuścił karabin, który elegancko osunął się na pasku na jego plecy, żeby nie przeszkadzać mu w ruchach i dobył błyskawicznie swoich dwóch predatorów. Wyciągnął z nich magazynki i podpiął do paska, po czym szybkim ruchem załadował je dwoma innymi, zaznaczonymi na czerwono. - Wybuchowa amunicja - mruknął - Jeśli chcemy iść głośno, nie mam nic przeciwko otworzeniu tej puszki i zobaczeniu czy fasola się nie zepsuła. Ale jak coś, mogę odwrócić uwagę drona i zabrać go w głąb kompleksu. |
18-06-2014, 17:07 | #46 |
Reputacja: 1 | Lucy pokręciła przecząco głową na pytanie Mirona. Niestety, nie posiadała takiego czaru. - Użyj granatu. - zasugerowała. Potem położyła swe dłonie na skroniach Mirona. Zamknęła oczy i spuściła jakby nieśmiało głowę. Cichy śpiew dziewczyny koił ból, a jej smukłe palce wydawały się chłodne i naelektryzowane. Lucy otworzyła oczy. Uśmiechnęła się promiennie. - Lepiej? - zapytała. Powoli odsunęła się od Mirona, potem spojrzała w stronę, z której niedawno nadeszła. - Wracamy do reszty. - po czym ruszyła z powrotem do pozostałych, by wesprzeć ich w walce. Mechanika: |
18-06-2014, 21:01 | #47 |
Reputacja: 1 | Jarret postanowił w końcu podjąć działanie. Skoro Miron nie dał rady wyłączyć drona to trzeba było zabrać się to tego po staremu. Z kieszeni wydobył granat dymny. Zgrabna, walcowata puszka dobrze leżała w dłoni, a palec odruchowo wsunął się w zawleczkę. - Dymny, ale ukryje również naszą sygnaturę termiczną. Rzucam i wchodzimy na pięć. Ty lewą, ja prawą stroną schodów, skracamy dystans przed strzałem. Jarret skończył mówić i wyszarpnął zawleczkę, posyłając jeszcze jedno spojrzenie Terremu. Po chwili granat został szybko rzucony w górę schodów. W przysłowiowej ciszy przed burzą, metaliczny dźwięk odskakującej łyżki był doskonale słyszalny. Patrząc w oczy kumplowi, Jarret odliczał na palcach sekundy do ataku. Jeden. Dwa. Dało się słyszeć ciche huknięcie oznaczające pojawienie się dymu. Trzy. Cztery. Pięć. Gdy wszystkie palce miał już wyprostowane natychmiastowo zacisnął dłoń w pięść i wskazał nią w stronę schodów dając sygnał do ataku. Po chwili obaj wyskoczyli na schody i trzymając głowy nisko ruszyli do ataku. Będąc w połowie schodów, gdy dym zaczął już na dobre zasnuwać korytarz, Jarret otworzył ogień do drona pomagając sobie celownikiem laserowym. Od tej chwili trzeba było działać szybko i bez wahania.
__________________ Our sugar is Yours, friend. |
19-06-2014, 06:42 | #48 |
Reputacja: 1 | - Rzeczywiście, czuje się lepiej dziękuje - Odpowiedział - Webb dał mi tylko flashbanga, więc raczej pożaru nie wywołam, ale to chyba i lepiej, bo by sprowadziło strażaków. Mogę mieć tylko nadzieje, że zdążymy wrzucić tam coś płonącego zanim będziemy stąd spadać, bo inaczej będę miał problemy - Przez moment Miron wyglądał na zmartwionego, ale po chwili na jego twarzy wykwitł uśmiech - To jak dołączamy do reszty ? - Spytał towarzyszkę. Ogólnie miał bardzo lekkie podejście do życia i starał się nie martwić na zapas rzeczami, na które nie może nic poradzić. |
20-06-2014, 11:51 | #49 |
Reputacja: 1 | Miron White, Lucy "Nightfall" Pomoc Lucy przyniosła tylko ulgę cielesną. Miron nadal czuł się podle. Dał się podejść i to w bardzo łatwy sposób. Zgubiła go brawura i zbytnia pewność siebie. To co wydarzyło się w Matrycy rzutowało jednak na całą ich akcję. Choć decker działał sam był silnie sprzężony z resztą ekipy. Bez jego pomocy byli niczym dzieci we mgle. Zagubione i bezradne. Miron próbował analizować kody, które ujrzał przed tym jak został zaatakowany. Świadczyły one o doskonale zamaskowanej strukturze, którą ktoś nałożył na istniejącą sieć. Wymagało to wiele czasu, pracy i talentu i bardzo niepokoiło młodego deckera. Być może to narkotyki osłabiły jego czujność i zdolność analitycznego, szybkiego myślenia i były powodem jego klęski. Fakt ten drażnił psychikę Miron niczym ostry cierń wbity pod paznokieć. Lucy ruszyła przodem i już miała zbliżyć się do drzwi, gdy dostała ostrzeżenie od Minewry. W pobliżu pojawiły się duchy o wyraźnie złym charakterze. Na dodatek Lucy zauważyła, że kontrolka na drzwiach zmieniła się na czerwoną. Jarret Webb, Terry "Zombie" Ravish Miron zawiódł i nie dawał znaku życia. Czas uciekał i nie było sensu dłużej zwlekać. Ponoć banalna misja z każdą kolejną upływającą sekunda pieprzyła się jeszcze bardziej. Dym wypełnił przestrzeń w pobliżu schodów. Dron natychmiast ożył i zwiększył wysokość. Dwaj runnerzy wyskoczyli zza zasłony i ruszyli w kierunku unoszącego się w powietrzu pojazdu. Zapewne, gdyby nie czar Lucy ich szanse w starciu z tym czymś byłyby bardzo mizerne. Dzięki jednak zwiększonej szybkości wyskoczyli i oddali strzały nim systemy urządzenia i jego operator zdążyli się spostrzec. Precyzyjnie strzały zniszczyły drona, posyłając jego szczątki na podłogę. Małe zwycięstwo, a cieszy. Obaj runnerzy usłyszeli drażniący szum w słuchawkach. Był on na tyle denerwujący, że obaj mężczyźni musieli się zatrzymać i wyjąć słuchawki, aby nie stracić orientacji, a może i przytomności. Ktoś ich zakłócał i robił to bardzo skutecznie. Szybki rzut oka na Comlinki pokazał, że także ta droga komunikacji jest zablokowana. Czas uciekał, a misja cały czas się komplikowała. Szybka wymiana spojrzeń i obaj runnerzy bez słów ruszyli biegiem na górę. Potężny hol w jakim się znaleźli robił jeszcze większe wrażenie niż ten na dole. Stare obrazy w złotych ramach sąsiadowały z nowoczesnymi holoprojekcjami modnych artystów. Chińskie wazy z pokręconymi modern instalacjami z chromu i szkła. Mini galeria była naprawdę imponująca i zapewne bardzo kosztowna. Cisza, jaka tutaj panowała wręcz oszałamiała. Było w niej coś nienaturalnego i budzącego zarazem instynktowny lęk. Webb i Ravish spojrzeli wymownie po sobie. Kolejne kłopoty, to pewne. Ruszyli w kierunku drzwi, które wyznaczył im Darson, jako najlepszą drogę do pokoju córki. Pokonali zaledwie połowę holu, gdy wokół wszystkich drzwi oraz przy schodach pojawiły się falujące kłęby czarnego dymu.
__________________ Pies po kastracji nie staje się suką. "To mój holocaust - program zagłady bogów" "Odważni nigdy nie giną, mając tylko wiarę i butelki z benzyną" Konstruktor |
20-06-2014, 14:55 | #50 |
Reputacja: 1 | Lucy przystanęła na moment. Zamknęła oczy i spuściła lekko głowę. Było źle. I wyglądało na to, że będzie gorzej. Dziewczyna zrobiła głęboki wdech, a jej piersi uniosły się lekko. Gdy dziewczyna otworzyła na powrót oczy, coś złowrogiego błysnęło w nich. Smukłe ramię wystrzeliło do przodu, zataczając kolisty ruch. Bicz wbił się w drzwi, tnąc przez nie jak przez masło. Jeszcze zanim wzmocniona płyta drzwi uderzyła o podłogę, elfka odwróciła się do Mirona. - Podążaj za mną, ale nie podchodź za blisko. - Dziewczyna potrzebowała miejsca, by manewrować swym biczem. A nie chciała, by skrzywdzić swego kolegi. Lucy spojrzała w przestrzeń astralną. Minerwa spłynęła do swej przyjaciółki, tak by w razie ataku mogły wspólnie się bronić. Dziewczyna lustrowała przez moment otoczenie, próbując dostrzec przeciwników i ocenić ich ilość jak i siłę. - Jeśli mnie chcecie, spróbujcie mnie dostać. - syknęła złowrogo. Potem obróciła się na powrót w stronę drzwi i ruszyła na zewnątrz. Lucy nie przeniosła swego spojrzenia z powrotem do normalnego wymiaru, nadal widziała magiczny świat. Utrudniało jej to trochę interakcję z fizyczną rzeczywistością, lecz nie było na to rady. Jedynie tak mogła widzieć i reagować na akcję duchów, oczywiście puki te nie będą się manifestowały. Dziewczyna spróbowała na wiązać kontakt z chłopakami, lecz bez skutku. Pokiwała głową z rezygnacją. Ktoś ich zakłócał. Lucy włączyła własne urządzonko. Ona również umiała się bawić w tą grę. Kołysząc zalotnie biodrami, Lucy ruszyła w stronę dochodzących odgłosów wystrzałów. |
| |