Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 10-05-2006, 18:41   #91
 
Glyph's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwu
Andre Kostylowicz

Gdy Audrey dowiedziała się o rannym, natychmiast pobiegła w tamtym kierunku. Andre zaś postanwił zostać w spokojnym cieniu drzew. Po trosze dlatego, że obok Moore'a były już trzy osoby- kolejna tylko by przeszkadzła- po troszę nie miał ochoty oglądać rannego, wreszcie ostatnim poewodem była chęć poznania nowych towarzyszy niedoli. Rozejrzał się, kamien leżący nieopodal dwóch uratowanych przed chwilą kobiet zachęcał, by na nim spocząć. Dość niepewnie przyglądal się zachowaniu reszty ludzi. Rejs trwał tak krótko i niewielu zdążył naprawdę dobrze poznac. W pewnej chwili dotarła do niego rozmowa owych kobiet o statku.
-Podejrzewam-dołączył się-że tylko załoga znałaby prawdę. Sam też nie wiem zbyt wiele. Na pewno coś wybuchło, mógłbym przysiąc, że tamtej nocy obudził mnie huk zupełnia jakby ktoś odpalał petardy. No i potem na pokładzie, ten marynarz. Gdy wpadliśmy na siebie, tylko przez chwilę widziałem jego oczy, odzwierciedlały przerażenie. Cholera, gdybym zatrzymał go wtedy... Co było później sam już nie wiem, następne co pamietam to woda, a potem ta przeklęta wyspa.-zakonczył i dopiero teraz zdał sobie sprawę, z przerwy jaką miał w pamięci. Statek, a potem nagle woda. Czyżby wtedy aż tak dużo wypił, że potem wypadł za burtę?
 
Glyph jest offline  
Stary 10-05-2006, 19:03   #92
 
Mortiis's Avatar
 
Reputacja: 1 Mortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znanyMortiis wkrótce będzie znany
Brian Powell

Patrzył na piękną Sol . Bandażowała mu nogę, bardzo delikatnie, starannie. Zupełnie jakby się tym zajmowała całe życie, ale nawet on wiedział, kim ona jest. "Utalentowana skrzypaczka bandażuje mi nogę"- pomyślał. Bardzo lubił instrumentalne utwory "" Apocaliptici"". Pamiętał ją z ich piosenek. Pięknie grała, a teraz klęczy nad jego nogą..
Chciał jej powiedzieć żeby nie bandażowała jeszcze, żeby poczekała, aż ten koleś przyniesie te kije w lasu. Ale po chwili zmienił zdanie.. "Kije już mi się nie przydadzą" - pomyślał.

Tak, czuje się dużo lepiej, dziękuję - odparł. A co do tych pigułek.. to dziękuję, jestem i tak już nafaszerowany własnymi prochami - uśmiechnął się szeroko. Jakbyś mogła jeszcze pomóc mi wstać, musze trochę rozchodzić te nogę, a przy okazji trochę się przydać, bo jak narazie to ta kobieta tylko biega w tą i w tamtą. wskazał na Anne.
 
__________________
Give me your soul, give me your black wings
I'm the Devil, I love metal !!
I'm the Devil I can do what I want !!
Mortiis jest offline  
Stary 10-05-2006, 19:38   #93
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
A tymczasem Jonathan zaczyna dość ciężko oddychać. Wyraźnie charkotliwy dźwięk przechodzi w świszczenie, które siedzące obok niego panie zaczyna bardzo poważnie niepokoić.
- TO nie brzmi dobrze - powiedziała Audrey. - Wygląda to jednak na uczulenie, a odpowiednich leków nie posiadam. A już na pewno nie takich, które by tu pomogły. Że też w takiej chwili...
Zaczerwienienie wokół zastrzyku nie ustępowało. Gorzej nawet, pojawiły się tam plackowate, czerwone plamy, jak od uderzeń w skórę.
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._
Yarot jest offline  
Stary 10-05-2006, 23:59   #94
 
Malekith's Avatar
 
Reputacja: 1 Malekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumny
Michael Tarsky

Mike zerknął na kobietę, która właśnie podeszła. Ponoć to lekarka. Potem ponownie spojrzał na cierpiącego mężczyznę. Stwierdził, że chyba spełniły się jego obawy widząc jak stan rannego się pogarsza. Ciężko oddychał. Plamy, które pojawiały się na jego skórze wyglądały znajomo...

***

Obudził się w nocy zlany potem. Miał wrażenie jakby ktoś owiązał jego klatkę piersiową łańcuchem i ściskał a do krtani wepchnął mu skarpetę. Zaniósł się suchym, płytkim kaszlem, próbując cokolwiek odkrztusić. Z zerowym skutkiem. Kaszlał jak szalony dalej i nie mógł tego powstrzymać. Po paru minutach do jego pokoju weszłą Kate, jego 15-letnia siostra.
- Mike! Co ci jest?! - zawołała podbiegając do niego.
- Nie wiem... - powiedział, zdoławszy przerwać na chwilę kaszel. Ale dalej ciężko oddychał.
Czuł jak swędziały go dłonie, ramiona, klatka piersiowa i twarz. Spojrzał na ręce. Były pokryte czerwonymi plamami a dłonie wyglądały jakby przed chwilą dotknął gorącego żelazka.
Kate wybiegła i sprowadziła rodziców. Matka natychmiast zadzwoniła na pogotowie. Po kilkunastu minutach Mike'a oglądał już lekarz.
- Spokojnie chłopcze, spokojnie - młody mężczyzna mówił łagodnym tonem - Zaraz ci pomożemy.
Wziął jego lewą rękę i przetarł wacikiem wewnętrzną stronę łokcia. Potem w jedną z widocznych żył wkłuł welflon do kroplówki. Sanitariusz napełnił jedną ze strzykawek jakimś płynem i podał lekarzowi. Ten otworzył jeden z wlotów welflonu i umieścił w nim końcówkę strzykawki. Powoli, miarowo bez pośpiechu naciskał tłok.
- To Hydrocortizon. Lekarstwo, które rozkurczy drogi oddechowe i sprawi, że poczujesz się lepiej - powiedział uśmiechając się.
Gdy skończył postanowili odczekać trochę i poczekać na reakcję organizmu Michaela. Rzeczywiście, po paru minutach Mike poczuł, że oddycha mu się nieco luźniej. Zakaszlał parę razy, tym razem nieco swobodniej.
- I co? Lepiej? - zapytał lekarz.
Mike kiwnął tylko głową parę razy. Tamten napisał coś na jakimś świstku papieru i powiedział coś aby następnego dnia zgłosić się do lekarza pierwszego kontaktu. Potem wyszli a Mike, czując się nieco lepiej, zdołał ponownie zasnąć...

***

- Ma problemy z oddychaniem - powiedział - Czy któraś z was nie ma może Hydrocortizonu? Ja mam ale tylko maść - skrzywił się - Zastrzyk z Hydrocortizonu podziałałby rozkurczowo na drogi oddechowe - powiedział, po czym spojrzał na lekarkę i Annę - Wiem co mówię, bo sam jestem alergikiem i cierpię na astmę. Miewałem podobne problemy... - zakończył kwaśno.
Był bezsilny i nie potrafił pomóc w inny sposób. Wstał i odszedł kawałek dalej, w stronę Andre. Spojrzał na niego pełnym powątpiewania wzrokiem. Wątpił, czy to się dobrze skończy dla tego faceta.
- Miejmy nadzieję, że wyżyje - mruknął - A tak w ogóle, to chyba nie mieliśmy okazji się poznać - podał mężczyźnie rękę - Jestem Michael.
 
Malekith jest offline  
Stary 11-05-2006, 06:03   #95
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Anna Pawłowa Orłowa
-Ja nie mam...
"Hydrocortizon,Hydrocortizon,Hydrocortizon-steryd... poszerzenie dróg oddechowych... zwężenie-ASTMA!!!"
-Czy któś z was choruje na astmę?! Potrzebny mi jest inhalator!! Czy ktoś ma przy sobie inhalator?! Potrzebuje też słodkiej wody! Ludzie ten człowiek umiera!
....Odwróciła się i krzykneła do Michaela:
-Michael czy ty nie masz może astmy?!
Czekała moment na odpowiedź, a potem zwróciła się do Audrey:
-Audrey, co ty masz za leki ze sobą?
 
rudaad jest offline  
Stary 11-05-2006, 12:35   #96
 
Malekith's Avatar
 
Reputacja: 1 Malekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumny
Michael Tarsky

Mike spojrzał zdumionym wzrokiem na Annę. "Przecież właśnie powiedziałem, że mam astmę..." pomyślał ale stwierdził, że nie ma co się irytować. Facet ledwie żyje a Anna zaaobsorbowana sytuacją mogła nie do końca przetrawić tego, co Michael jej przed chwilą powiedział.
- Tak - powiedział z przekąsem - Mam astmę. Co chcesz zrobić? Podać mu wziew? Nie wiem czy to dobre dla ludzi, którzy astmy nie mają. Zresztą... - przerwał na moment, po czym podszedł bliżej - chyba nie zaszkodzi spróbować.
Nie był pewien. U niego astma oskrzelowa pojawiła się jako konsekwencja alergii... U tamtego skurcz górnych dróg oddechowych wywołany jest silną reakcją uczuleniową na penicylinę...
- Czekaj... - powiedział i pobiegł po swój plecak.
Otworzył go i zerknął na swoją apteczkę. Miał tam spory zapas swoich leków na alergię i astmę, wziewy do użytku codziennego, wziewy doraźne jak Ventolin, który musiał dziś wziąć po przebudzeniu na plaży; Hydrocortizon w maści i parę innych drobiazgów, które będą raczej mało przydatne...
Podbiegł z powrotem do kobiet przy leżącym mężczyźnie.
- Sam biorę leki kortykosteroidowe - powiedział - Wiem też, że w przypadku silnych reakcji uczuleniowych gdy np. ukąsi mnie osa - uśmiechnął się - mogę wziąć dodatkową dawkę. Nie wiem jak to będzie w tym przypadku.
Wyjął małe kartonowe pudełko, z którego wyjął jeden listek małych, białych tabletek.
- To Claritine. Muszę codziennie łykać jedną, w ciężkich sytuacjach mogę wziąć dodatkową, ale nigdy wcześniej nie musiałem. Można by zaryzykować i podać mu to, ale nie jestem pewien jak zareaguje. Inhalator do doraźnego użytku też mam. - to mówiąc wyjął z kieszeni niewielki, plastikowy przedmiot.
Był pełny wątpliwości, czy można podać takie leki osobie, która na astmę nie choruje. No i jak zareaguje na kortykosteroidy. Pewne ryzyko było ale...
 
Malekith jest offline  
Stary 11-05-2006, 18:03   #97
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Anna Pawłowa Orłowa
Spojrzała na Micka nie zauważając jego zjadliwego tonu, jakoś miała w tym momencie ważniejsze sprawy na głowie niż foch faceta który może i był w jej guście, ale obecnie wolała pożyczyć od niego leki niż sięz nim przespać. Odetchneła z ulgą:
-Mick kortykosteroidy podaje się zazwyczaj w takich przypadkach. Nic mu nie będzie musi poprostu dostać coś na te cholerne rozszerzenie dróg oddechowych. A ten inhalator powinien wystarczyć - jedyne skutki uboczne stosowania tego typu leku krótkotrwale to najwyżej sraczka albo przyrost owłosienia. Pozatym trzeba będzie załatwić tą wodę dla niego i nie do picia tylko do inhalacji. W tej chwili nie ważne są inne jego objawy ważne żeby utrzymać oddech.
Włożyła mężczyźnie między wargi inhalator który podał jej Michael, poczekała do momentu w którym będzie brał wdech i nacisneła. Zrobiła to kilkakrotnie czekając na reakcję... Reakcja był do przewidzenia oddech powoli zwalniał i się uspokajał...
Wypuściła głośno powietrze z ust...
-Ok, mamy juz sytuację jako tako opanowaną... A co do tabletek nie byłabym narazie skora do podawania mu czegoś doustnie może się biedak jeszcze zakrztusić..Dziękuję Ci Mick...
Uśmiechneła się o Michaela. I rzuciła do otaczających ją ludzi tak żeby wszyscy słyszeli:
-Czy może ktoś podać mi wodę?
Dobra potzrebna jest jeszcze epinefryna żeby wykluczyć możliwość wstrząsu anafilaktycznego...Poszukała dobrze w apteczce... Ale całego zestawu Ana-Kit, ani Epi-Pen nie było no coż było to do przewidzenia przecież go wcale nie zabierała jednak ampułka z adrenaliną powinna gdzieś być... czasami tak bywa, że przy silnych reakcjach alergicznych, które u niej też się zdażały spada drastycznie ciśnienie-a to jest chyba najlepszy środek... Cóż można o Annie powiedzieć, że jest lekomanką-ale nie dokońca jest to prawdą ona twierdzi że jest poprostu znawczynią..."O i jest mój skarb..."-Pomyślała i wyjeła ampułkę z apteczki..

***
19-letnia Anna(Miała jeszcze długie włosy i rany na skórze nie były aż tak widoczne jak dziś) stała naprzeciw bardzo szczupłego chłopaka o ciemnych długich , kręconych włosach i Przepięknych ciemnych oczach i krzyczała na niego ile sił w płucach(chyba nerwy naprawdę jej puściły):
-Daj mi spokój i oddaj to pudełko!! Powiedziałam już!!
-Ale nie możesz brać tyle prochów...
-Mogę, oddawaj, i to natychmiast!! A pozatym nie pytałam cię o zdanie, tak samo jak ty mnie nie pytałeś jak postanowiłeś zostać pedałem!!
-To nie ma nic do rzeczy, nic nie dostaniesz...
-Kurwa płaciłam za te cholerne tabletki, oddaj mi je!! Już!!
-Nie , móiwłem, że nie dostaniesz...
Po tych słowach chłopak rzucił listek białych proszków na chodnik i rozgniótł je obcasem..Odwrócił się na pięcie i poszedł w swoją stronę..A Anna zamiast się odezwać, czy pobiec za nim uklękła nad rozgniecionymi proszkami i zaczęła zbierać co większe kawałki tabletek..

***
Otrząsneła się z tego wspomnienia i przysięgła sobie Poraz kolejny, że nigdy więcej nie będzie takiej sytuacji, nigdy!! Anna nie lubiła wracać do swoich starych wspomnień z ojczystego kraju..Była jeszcze wtedy młoda i głupia chciała popróbować wszystkiego... Zwróciła swoje myśli spowrotem na tą cholerną plażę... Powoli zaczynała ją ogarniać wściekłość- nie na samą sytuacje ale na tych tęmpych ludzi, na to bydło które nie umiało się zorganizować samo.. i.. po części na siebie..." Trzeba się było wstrzymać od podawania penicyliny... Mogłaś przewidzieć... nie, nie mogłaś... nie miałaś jak sprawdzić przecież...tu na miejscu nie można zrobić przecież żadnych specjalistycznych badań... Chciałaś mu przecież pomóc... i co ci z tego przyszło?... że teraz będziesz w razie kolejnego zagrożenia życia tego faceta mieć go na sumieniu...Nie będziesz .. ty nie masz sumienia... Ale czy nie szkoda ci własnych leków...może szkoda... Przeciez sama zawsze powtarzałaś, że prędzej byś psu pomogła niż człowiekowi.. Co ci sie stało?... Szok.. Może i szok ale weź się w garść...Przecież nie jesteś lekarzem... lekarz siedzi obok ciebie... "
Zwróciła się so Audrey:
- Audrey pomóż mi trochę... Co teraz z nim robimy?... Jak oceniasz jego stan? w razie kolejnego ataku mam adrenalinę... podać mu zapobiegawczo czy dopiero w czasie gdy dojdzie do wstrząsu anafilaktycznego? Czy uważasz, że dojdzie do niego? I dlaczego? Co byś mu podała? Może faktycznie skłaniałabyś się za Claritiną? Może nie? Przecież niebędziemy robić mu odczulania? Czy myślisz, że opłaca się dalej go ratować?... Audrey?
 
rudaad jest offline  
Stary 12-05-2006, 19:21   #98
 
Lhianann's Avatar
 
Reputacja: 1 Lhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputacjęLhianann ma wspaniałą reputację
Sol

-Oczywiście, tylko...hymmm, nie wiem, czy utrzymam ciebie...

Dziewczyna z lekkim powątpiewaniem spojżała na Briana który do ułomków pod względem fizycznym nie należał.

-Ale trzeb spróbować. Uśmiechneła się lekko.

Zaczeła pomagać mężczyźnie podnieść się na nogi, oszczędzając na tyle na ile się dało jego kontuzjowaną kończynę.

I kto by przypuszczał, że na takich wspaniałych wakacjach, znowu będę...no cóż. Takie życie.
Szybka myśl przebiegła jej umysł.


* * *

-Sol, kochanie, jesteś tego pewna? Chesz zrezygnować? Przecież lepszej pracy niż w Long Island College nie znajdziesz w całym cholernym Wielkim Jabłku!

-Ian...Ty naprawdę nie rozumiesz, prawda? Ja nie chce znależć lepszej pracy. Ja ją DEFINITYWNIE KONCZE. Rozumiesz?


Spojrzała w jego szarozielone oczy, widziała w nich troskę, miłość...i zupełny brak zrozumienia.

- Sol, na boga! Chcesz wyrzucić w błoto to dziesięć lat? Dziewczyno, co z twoimi ideałami? Skończyłaś swoje wymarzone studia, nie odpadłaś jak prawie połowa twojej specjalności! W miarę zdenerwowania Iana, jego irlandzki akcent z jakim walczył wychodził na wierzch. I co, teraz chcesz to zmarnować z powodu głupiutkich sentymentalizmów?!?

Już w trakcie wykrzyczenia tych ostatnich słów, wiedział, że się zagalopował. Ale jego temperament wziął nad nim górę. Mógł już tylko obserwować, jak twarz kobiety, którą kocha blednie, a jej oczy stają się jak odłamki zielonego lodu.

Ianie McArthur, zabierz wszystko co do ciebie należy i wynoś się stąd. Nie chce nigdy już ciebie widzieć. Nigdy.

Jej głos przywodził na myśl lodowatą strugę, mieszały się w nim żal, smutek i potworna gorycz.

Ian mógł tylko patrzeć jak ukochana kobieta zbiera się do wyjścia.

-Wracam jutro. I nie chce tu widzieć rzadnych twoich rzeczy. Żegnaj, Ianie.

Sol wyszła z mieszkania. W windzie oparła czoło o chłodną taflę lustra. A byłam pewna, że chociaż ty mnie zrozumiesz....

Przynajmniej w Long Island College nikt nie próbował zmieniać jej zdania. Tylko Eric Stronsen, jej bezpośredni przełożony powiedział:

-Panno Incendius, mam nadzieje, że kiedyś pani do nas wróci. Naprawdę.

W mieszkaniu prócz jej rzeczy były tylko wiadomości na wszystkich lustrach od Iana.
'PRZEBACZ MI, JESTEM IDIOTA, KOCHAM CIE'

Na szczęście był na tyle rozsądny, by zabrać wszystkie swoje rzeczy. Teraz gdy na chłodno analizowała ich ostatnią rozmowę, wiedziała, że Ian nie chciał jej zranić.

Ale od dawna tak naprawdę przestał ją rozumieć. Ich znajmosć nie powinna skończyć się w taki sposób, nie tak, przecież...
Przecież ciągle, gdzieś tam głęboko, wiesz, że jeszcze go kochasz, mała...

Ta myśl sprawiła, że zwineła się w sobie jak od ciosu.
Duma walczyła w niej z rozsądkiem i...czymś jeszcze.
Spojrzala na duże zdjęcie wiszące w antyramach na ścianie.
Wybieram tą drogę...Gabrielu...jak mi ciebie strasznie brakuje...

Sol, siedząc w nagle tak pustym mieszkaniu sieneła po wizytówkę, którą dostała prawie 6 lat temu. Miała nadzieję, że ten człowiek nie zmienił numeru....
 
__________________
Whenever I'm alone with you
You make me feel like I'm home again
Dear diary I'm here to stay
Lhianann jest offline  
Stary 14-05-2006, 11:28   #99
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
Gdyby Jonathan był przytomny pewnie by podziękował osobiście Annie i Audrey za ratowanie życia. Sytuacja wydaje się opanowana, charkot ustał, czerwone plamy się nie powiększają, a po zaaplikowaniu dodatkowych leków nawet zaczynają ustępować. Nieprzytomny wydaje się być stabilny i uratowany.
Pod drzewami zaś inny rekonwalescent staje na nogi przy pomocy pięknej skrzypaczki. Wyprawa z dżungli nie wraca i nie przynosi kijków do podpierania się, ale Brian chyba nie ma tego im za złe. Teraz mogą wszyscy zebrać się w grupę i postanowić co dalej.
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._
Yarot jest offline  
Stary 28-06-2006, 12:11   #100
 
Malekith's Avatar
 
Reputacja: 1 Malekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumny
Michael Tarsky

Widząc u leżącego mężczyzny wyraźną poprawę Mike odetchnął z ulgą. Schował swoje leki do apteczki, a apteczkę do plecaka. Usiadł obok w cieniu drzew i zerknął na Annę.
- Dobra robota - mruknął z uśmiechem.
Zdjął okulary i przetarł je o swoją koszulkę. Potarł dłonią oczy. Trochę go swędziały w kącikach. Normalna reakcja, pewnie dżungla tej wyspy obfitowała we wszelakie pyłki, które tylko czekały aby sprawić mu problemy. Gdyby nie jego lekarstwa kto wie co by było. Na szczęście miał ich spory zapas.
Zastanawiał się co będzie dalej. Włożył z powrotem okulary i rozejrzał się ponownie po plaży. Wszędzie pełno było porozrzucanych rzeczy, których jeszcze nikt nie zebrał. Może znalazłoby się coś przydatnego. Wiedział, że teraz trzeba będzie zadecydować co zrobią dalej. Sytuacja nie napawa optymizmem ale trzeba zrobić wszystko co się da, aby przetrwać na tej piekielnej wyspie...
- To co dalej? - zapytał po chwili.
Słowa te wydawał się kierować do wszystkich, którzy byli na tyle blisko aby go usłyszeć.
- Możemy tutaj siedzieć i użalać się nad naszym parszywym losem albo spróbować się jakoś zorganizować - mówił wciąż wpatrując się w fale obmywające plażę - Moja propozycja jest taka, aby zebrać ze szczątków i bagaży wszystko co się da. Każdy drobiazg może być przydatny. Jeszcze cały dzień przed nami ale trzeba będzie pomyśleć o schronieniu na noc. Przede wszystkim będzie to potrzebne najbardziej poszkodowanym spośród nas - tutaj powiódł wzrokiem po zgromadzonych - To tylko moja propozycja. Jeśli ktoś ma jakieś pomysły jestem pewien, że wszyscy chętnie je usłyszą. Każdy warto rozważyć.
 
__________________
Są dwa rodzaje ludzi: ci, co robią backupy i ci, co będą je robić...
Malekith jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:57.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172