Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 18-12-2006, 00:37   #211
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
Jonatan sięgnął po kolejną garść popcornu. Odkąd trafił tutaj pudełko z nim ma zawsze przy sobie i choć podjada często nie zauważa by coś ubywało z jego zawartości. Nie przejmował się tym zbytnio, gdyż ponad wszystko kochał stare kino niż rzeczywistość. W obecnej sytuacji czuł się jak we śnie i to takim, z którego nie zamierza się przebudzić. Dlatego sięgnął po popcorn i bezceremonialnie wepchnął go sobie do ust. Smak masła, soli oraz kukurydzy pojawił się na języku. Moore mlasnął i przełknął smakowitą breję. „Kino!” – pomyślał. „To jest to”.
Nie przejmował się innymi na sali. I tak ich nie widział, bo światło z projektora oślepiało go cały czas. Przed sobą ani z boku nie miał nikogo, a przynajmniej do tej pory. Kiedy światło przygasło, co ewidentnie było oznaką, że operator zmienia szpulę filmową w projektorze, dostrzegł przed sobą dwie postacie. Siedzą sztywno, nie rozglądają się, nie rozmawiają. Znał takie typki. Chodzą do kina bo tak trzeba, a tak naprawdę to tylko wypatrują końca seansu. Ważne by być i by cię inni zobaczyli. Gardzi takimi ludźmi i ma nadzieję, że ci przed nim to jednak zwykli kinomani. Jeszcze raz zerknął na nich, ale zaraz stracił zainteresowanie tą parą, gdyż na ekranie pojawiły się już znaki rozbiegowe nowej szpuli. Ostatnie co dostrzegł Johnatan, a co tylko chwilowo przyciągnęło jego wzrok to kucyk jednego z nich. „Jak u Indianina” – pomyślał Moore, ale zaraz magiczna część seansu pochłonęła go w całości. Początek filmu. Nowego filmu.
Koliste kręgi na ekranie zaczęły uzupełniać się cyframi. „9” przemknęło przez ekran. Czarno biała tarcza symbolizująca zegar z cyfrą mignęła i 9 zastąpiła 8. Wskazówki nieubłaganie zaczęły znów swą gonitwę po cyferblacie. „7”. Prawnik znów poczuł to nieprzyjemne uczucie obecności kogoś za jego plecami. Przyprawiało go to o dreszcze, ale nie ma odwagi się odwrócić. Jeszcze nie. Od dziecka bał się takich sytuacji, bo zawsze myślał, że jak się odwróci to spojrzy na kogoś, kto jeszcze przed chwilą był na ekranie. I to go przerażało. Choć „Różę z Kairu” oglądał z przyjemnością.
3…2…1…czarny ekran. Potem pojawił się obraz nieba. Chmur nie ma za wiele, słońce wydaje się prażyć z góry. „Chyba jakiś western” – przemknęło przez głowę Moora. Potem najazd w dół pokazał plażę.
******
Audrey wyłowiła swoje imię spośród wielu słów wypowiadanych przez zgromadzone niedaleko osoby. Przywołała ich tutaj, bo przynajmniej będą mogli postać w cieniu i wreszcie razem. Widzi ich twarze i nadal są one jeszcze pełne wiary, pełne nadziei. A przynajmniej większości.
„Zatem tak: Audrey i Sol zajmą się poszkodowanymi, w szczególności nim”-powiedział Michael. Kiedy skończył kobieta zaraz podchwyciła:
- Z tego co widzę, nikt poza tym człowiekiem nie jest ciężko poszkodowany. Wiem, że pan Bradley ma niewielką ranę, ale to nie jest nic groźnego. Przynajmniej tak mi się na razie wydaje. Zostanę tutaj z rannym, jakby ktoś jeszcze czuł się niedobrze, to niech przychodzi tu i mówi mi. Uważajcie na słońce – jest zdradzieckie i łatwo o udar.
Łatwo powiedzieć, trudniej zrobić” – Audrey uśmiechnęła się słabo. Spojrzała na Andre, który wcześniej puścił żart o pielęgniarkach. „Łatwo powiedzieć…
_
- Pani Preston, proszę, oto są te dokumenty, które przyszły wczoraj z Baltimore – człowiek w garniturze przekazał papierową teczkę dla kobiety i z uśmiechem poszedł dalej korytarzem.
- Wreszcie – mruknęła Audrey i otworzyła teczkę.
OPIS PRZYPADKU
W sierpniu ubiegłego roku około godz.4.30 XII posterunek Policji w Baltimore został powiadomiony o przywiezieniu do szpitala młodego mężczyzny w stanie agonalnym, który mimo natychmiastowej reanimacji zmarł. Zmarłym okazał się 23-letni miejscowy mieszkaniec (P.S). Z informacji ojca i żony zmarłego wynikało, że był on wprawdzie nieco otyłym, ale ogólnie zdrowym mężczyzną, nie pijącym alkoholu i nie używającym ani narkotyków ani żadnych leków.
Jednakże, jak wynika z dalszego wywiadu, godziny nocne poprzedzające zgon spędził w lokalu, w którym spożywał alkohol. Z zeznań personelu lokalu wynikało, że około godz.3 zauważyli, że siedzący przy stoliku klient nic nie mógł powiedzieć, miał objawy szczękościsku oraz drżenia kończyn budzące podejrzenie padaczki. Został wyprowadzony przez kelnera na zewnątrz lokalu i posadzony na murku, wymienione objawy ustąpiły, wydawało się, że zdrowy pójdzie za chwilę do domu.
Po pewnym czasie jednak pracownicy lokalu zauważyli, że P.S. spadł z murku, zsiniał na twarzy, wystąpiły u niego ogólne drgawki, na ustach pojawiła się piana, wezwano taksówkę, która zawiozła pacjenta do szpitala. Z zeznań lekarza w Izbie przyjęć wynikało, że pacjent był przywieziony w stanie śmierci klinicznej, bez akcji serca i oddechu, źrenice szerokie "sztywne", nie reagujące na światło, spojówki silnie przekrwione. Nie stwierdzono na ciele pacjenta obrażeń zewnętrznych. Po godzinnej reanimacji pacjenta uznano za zmarłego, powiadomiono miejscową Prokuraturę.
W następnym dniu, 26 godzin po zgonie w Zakładzie Medycyny Sądowej UTCA w Baltimore dokonano sekcji zwłok stwierdzając : cechy śmierci nagłej w wyniku obecności płynnej krwi w sercu, w dużych naczyniach oraz w zatokach żylnych opony twardej mózgu, wczesnego przekrwienia narządów wewnętrznych i bardzo obfitych plam opadowych; obrzęk i zsinienie mózgu z cechami obustronnego wklinowania podnamiotowego, nieliczne wybroczyny pod opłucną i pod nasierdziem, brak wczesnych zmian urazowych w obrębie powłok ciała, w narządach wewnętrznych i w kośćcu, poza niewielkim podbiegnięciem krwawym na ramieniu lewym oraz pojedynczymi, punktowatymi śladami po wkłuciach na szyi po stronie lewej w okolicy trójkąta tętnicy szyjnej, w zgięciu łokciowym prawym i na przedramieniu.
Badania histologiczne wykazały: w licznych wycinkach z różnych okolic mózgu znacznego stopnia przekrwienie układu naczyniowego terminalnego, obrzęk, przekrwienie naczyń i obrzęk opon miękkich mózgu, w płucach znacznego stopnia przekrwienie układu naczyniowego terminalnego, rozlany obrzęk śródpęcherzykowy oraz wieloogniskowe, zlewne, bezodczynowe wylewy śródpęcherzykowe powodujące obraz tzw. obrzęku krwotocznego; w sercu - poza niewielkiego stopnia zwłóknieniem okołonaczyniowym i ogniskową fragmentacją kardiocytów zwykła budowa mikroskopowa mięśnia i naczyń; w wątrobie, nerkach i nadnerczach przekrwienie, w części grudek chłonnych skupienia komórek histiocytarnych ulegających martwicy, w migdałkach podniebiennych - w kryptach złogi uległego martwicy nabłonka paraepidermalnego ze znaczną domieszką granulocytów obojętnochłonnych (czopy ropne), duże grudki chłonne z wyraźnie pobudzonymi ośrodkami rozmnażania, przekrwienie naczyń oraz ogniskowe, bezodczynowe wylewy (obraz tzw. anginy zatokowej - angina lacunaris), w trzustce - rozlana autoliza, w żołądku i jelicie cienkim zaczynająca się autoliza błony śluzowej.
We krwi zmarłego nie stwierdzono obecności alkoholu etylowego.
Obducent przyjął, że bezpośrednią przyczyną zgonu była ostra niewydolność krążenia z krwotocznym obrzękiem płuc, jako prawdopodobne następstwo ostrego zatrucia.
MATERIAŁ I METODY
Wstępne badania wykonano w oparciu o test diagnostyczny Tox /See, Multi-Drug Screen Panel, Bio-Rad, który wykazał obecność pochodnych amfetaminy i kokainy.
Dalszą procedurę oznaczeń jakościowych wykonano w oparciu o metodykę standardową, stosowaną w Pracowni Toksykologii do celów ekspertyzy toksykologicznej. W celu wyizolowania ksenobiotyków z materiału biologicznego, poddano go ekstrakcji w układzie ciecz-ciecz octanem etylu w środowisku zasadowym pH 9 po odbiałczeniu acetonitrylem. Otrzymane ekstrakty biologiczne badano metodą chromatografii cieczowej z detekcją masową (LC/MS) w opcji chemicznej jonizacji dodatniej (APCI). Badania wykonano według opracowanej procedury zgodnie ze standardami stosowanymi w analityce toksykologicznej.
Oznaczenia ilościowe, wykonano tą samą metodą, w oparciu o biologiczne standardy kalibracji ekstrahowane z przygotowanego materiału "ślepego" z dodatkiem badanych ksenobiotyków poprzedzone zostały wyznaczeniem krzywych kalibracyjnych i całą procedurą walidacyjną (3, 5).
WYNIKI
W wyniku przeprowadzonej ekspertyzy chemiczno-toksykologicznej w badanych ekstraktach biologicznych wykryto i zidentyfikowano amfetaminę, jej 7 pochodnych (efedrynę, norefedrynę, MDA, MDMA, PMA, PMMA, PMDA) oraz kokainę i jej główny metabolit benzoillekgoninę. Identyfikacji dokonano w oparciu o widma masowe wykrytych substancji w konfrontacji z przewidywanymi danymi teoretycznymi
Opierając się na ustalonych parametrach dokonano oznaczeń ilościowych w oparciu o biologiczne standardy kalibracji pochodnych amfetaminy, ekstrahowanych z krwi, moczu i wątroby. Dla PMMA i PMDA obliczenia przeprowadzono w odniesieniu do parametrów otrzymanych dla PMA.
Analiza toksykologiczna ilościowa przeprowadzona w ekstraktach biologicznych wycinków pobranych w czasie sekcji zwłok P.S. wykazała obecność zidentyfikowanych w analizie jakościowej ksenobiotyków, w zróżnicowanych stężeniach. Jakkolwiek niektóre wykryte ksenobiotyki (MDMA, PMA) i prawdopodobnie PMMA wykazano na poziomie spotykanym w zatruciach śmiertelnych to w sentencji opinii sądowo-lekarskiej hipotetycznie stwierdzono zgon w wyniku interakcji toksycznej pomiędzy pochodnymi amfetaminy i kokainy.
Jest także prawdopodobne, że wykazane w toku ekspertyzy ksenobiotyki mogą wchodzić w skład preparatu znanego na rynku narkotykowym pod nazwą UFO.”

Audrey spojrzała na załączone tabele oraz wykresy. Długo szukali źródła tego syfu, ale nadal się wymyka jak wąż. Ktoś to rozprowadza, ale póki co policja ani informatorzy nie mają pojęcia kto. I wciąż będą przywożeni młodzi ludzie, bo ktoś rozprowadza jakieś świństwo na mieście. Zamknęła teczkę i przysiadła na ławeczce na korytarzu. Spojrzała na jego koniec, gdzie stało trochę ludzi. Pewnie zaraz rozpocznie się rozprawa. Ileż to już razy brała w tym udział jako ekspert. Chyba stanowczo za dużo.
Schowała teczkę do torby. Spojrzała na wyjętą z kieszeni wizytówkę obrońcy – tego, kto ją tu zaprosił. „Johnatan Moore” – przeczytała pod nosem. „Z Manhattanu” – dodała z przekąsem i ruszyła w stronę Sali 124A. Zaraz miano ją wezwać a ona nie zamierzała się spóźnić.
*********
Melissa słuchała uważnie tych, co mieli coś do powiedzenia. „Pozostali zajmą się znalezieniem czegoś na ząb” – to zrozumiała. Już sama była głodna i chętnie coś by zjadła. Wodą się człowiek nie naje, a brzuch burczy.
- To ja chętnie poszukam czegoś w okolicy do jedzenia. Chętnie trafię do grupy „pozostali”
Dziewczyna spojrzała na Annę i Michaela. Była gotowa do działania. Zawsze była. Mimo że zawsze była w grupie „pozostali”.
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._
Yarot jest offline  
Stary 26-12-2006, 13:33   #212
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Anna Pawłowa Orłowa

Tak jak myślała nie spotkała się ze zbyt entuzjastycznym podejściem do sprawy organizacji. Nie bardzo się tym przejęła, przygotowała się na taką sytuację wcześniej...
Choć bardzo ucieszyło ją podejście Andre i Braiana.. Chociaż ktoś podszedł do tej sprawy poważnie i ruszył się by coś zrobić. No to teraz nie ma co już stać jak kołek w mejscu i czekać na opinie innych, czas ucieka... A czas nie jest bynajmniej ich sprzymierzeńcem...

- Dobra, skoro nie widze by kto kolwiek inny miał coś do powiedzenia, niech każdy weźmie się za to do czego sie zdeklarował, ewentualnie jeśli jeszcze ktoś chce nam pomóc, to ja, Mick i Andre idziemy w tamtym kierunku rozejrzeć się za materiałami na ognisko i wcześniej wspomniane zadaszenia oraz odizolowania się od gołej ziemii...

Mowiła spokojnie wskazując dłonią w kierunku lini drzew po której spodziewała się zasobności w drewno i liście... Podniosła tylko na chwilę głos podreślając słowo "ktoś" i zwracając się do reszty "nieaktywnych" osób zebranych wokół...
Denerwowali ją Ci ludzie.. Ich bierność... "Przecież tu chodzi o nas wszystkich... Z resztą zobaczą jeszcze.. Pare dni bez wielkomiejskiego życia... Pomoże im spojrzeć realnie na cała sytuacje... "

- Braian, nie tylko ty nie chcesz spać na ziemii.. Ale teraz już ruszmy te tyłki i do roboty. Melissa ty pokierujesz ekipa "zbieraczy" chyba, że ktos inny chciałby wziąśc to na siebie. Jesli nie ma chetnych to zbierz sobie ludzi Malutka i tak jak mówiłam nie oddalajcie się zbytnio od plaży. Najlepiej nie odchodźcie dalej niż poza zasięg wzroku.

Wypowiadając słowa kierowane do Braiana, skrzywiła sie lekko- takie sprawy były dla niej oczywiste, lecz nikogo nie zmuszą do takiego samego podejscia, a już napewno ona sama nie maiała zamiaru gromadzić "posłań" dla całej reszty rozbitków.. - "Strata czasu". Zwracając się zaś do Melissy uśmeichnęła się lekko i puściła do niej oko.. Wyglądła na rozsądną i opanowaną dziewczyne, a grupa "pozostali" powinna być kierowana właśnie przez taką osobę. Anna zdążyła już zapomnieć o wydarzeniach z pierwszego spotkania z nią, założyła sobie, iż każdą młodą, niedoświadczoną, kobietka mogła by sie tak zachować..
" Tylko czemu k***a jestem takimi ciagle otoczona.. Prawie jak na uniwersytecie.. Bohemy artystyczne.. "

Anna ruszyła w strone Andre, nie mając już zamiaru ani słuchać sprzeciwów, ani opini innych, niech teraz sami się sobą zajmą. Odepchnęła też od siebie swoją dobrą wolę i postanowiła do Moora zajrzeć jak będzie się jej chciało.. A narazie się jej nie chciało... Nie miała nawet ochoty być tu z nimi.. "Może jednak pójdę po tą wodę..."
Kawałek dalej odwróciła się na pięcie, by spojrzeć wymownie na Michaela wzrokiem w stylu -" Idziesz już? Czy nie.." Gdy mężczyzna do nich dołączył ruszyła przodem przed nimi...
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."
rudaad jest offline  
Stary 10-01-2007, 00:57   #213
 
Malekith's Avatar
 
Reputacja: 1 Malekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumny
Michael Tarsky

Jakoś dziwił go brak większego entuzjazmu w otaczającej ich grupce ludzi. Grupie, w której zapewne przyjdzie im dosyć długo przebywać. Czy tego chcą czy też nie, są zdani na siebie. Cieszyło go jednak, że chociaż niektórzy wykazali chęć działania. Brian nie wyglądał na zachwyconego przydziałem. Mike uśmiechnął się pod nosem, spoglądając na niego. Ale coś mu mówiło, że jeśli ktokolwiek nadaje się do zorganizowania tymczasowego miejsca na nocleg, to właśnie Brian. Poza tym, z jego nogą, lepiej żeby nie odbywał długich wędrówek po lesie.

Wszystko co miało być powiedziane, było powiedziane. Przynajmniej takie odnosił wrażenie. Zastanawiało go tylko jak to będzie dalej. Czy wytrzymają wszyscy ze sobą. Anna i Jeff - wybuchowa mieszanka charakterów. Jeśli doliczyć Wallace'a, to zapowiadało się doprawdy ciekawie... Reszta ludzi sprawiała wrażenie, jeśli nie skorych do współpracy, to przynajmniej nie uprzykrzających innym życia.

Zdjął okulary i przetarł je lekko o koszulkę. Spojrzał jednocześnie na słońce. Do zmroku mieli jeszcze trochę czasu, ale i tak niewiele. Szkoda go marnować na dalsze dyskusje. Założył swoje "gustowne patrzałki" ponownie na nos. No.. gustowne to one nie były, ale lubił czasem tak o nich z ironią myśleć i mówić. Powiódł wzrokiem po ludziach, spoglądając na każde z osobna przez chwilę.
- Zatem do roboty... - mruknął tylko z uśmiechem.

Widząc spojrzenie Anny uśmiechnął się szelmowsko i ruszył dziarskim krokiem po piasku w stronę lasu. Postanowił nie myśleć już o niczym. Ani o incydencie ze szkieletem, ani o nie dawnej utarczce słownej z Anną, ani o niesnaskach w grupie, o niczym. Teraz postanowił skupić tylko na tym cholernym drewnie na ognisko. Miał nadzieję, że nie spotka ich już więcej niespodzianek tego dnia. Gdzieś tam w zakamarkach jego umysłu kłębiła się myśl, że jeszcze nie jedno ich zadziwi tutaj... ale trzymał tą myśl na dystans. Zachowanie odpowiedniego dystansu do wszystkiego chyba jest najlepszym wyjściem w kryzysowych sytuacjach. I tego postanowił się trzymać... przynajmniej spróbować...
- Póki co zapowiada się interesująco - mruknął - entuzjazm w grupie po prostu jest powalający nieprawdaż? - powiedział z przekąsem.
 
__________________
Są dwa rodzaje ludzi: ci, co robią backupy i ci, co będą je robić...
Malekith jest offline  
Stary 10-01-2007, 10:55   #214
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Anna Pawłowa Orłowa

Widząc dziwaczny uśmiech Micka, Anna o mało nie wybuchneła śmiechem..Powstrzymując się jednak i ograniczając do szerokiego uśmiechu rozbawienia.. No cóż chociaż jego towarzystwo bywało sympatyczne.. No i oczywiście Andre.. Nawet ucieszyła się z takiego towarzystwa i takiej pomocy.. Nielicznego, ale przynajmniej dobrze ze soba zgranego.
Gdy Michael rzucił swą uwagę odnośnie zainteresowania tematem - przetrwanie, Anna zupełnie się zgodziła z jego serkazmem..

- Poprostu niesamowity, pewnie niedługo zabraknie nam zajęć do podziału między ludźmi. Dobrz, że chociaż to drewno nam się obstało.. Bo biedni zostalibysmy juz zupełnie bezrobotni.. Heh.. A tak poważnie to, zbieramy wszyscy to co kto znajdzie? Czy ktoś konkretnie zajmie się, posłaniami, belkami na szałas i drewnem na ognisko ?? W sumie czuję się jak w jakiejś nowej edycji Robinsona, Rozbitków, czy innych tam.. Tych bzdur co na kablówce pokazują.. Szkoda tylko, że w rzeczywistości nie jest to aż tak zabawne i barwne przeżycie jak w TV...

Nie miała zamiaru się żalić.. Chciała tylko znaleść jakiś neutralny temat.. By.. Właśnie po co?? By urozmaicić sobie czas.. ?? By umilić wycieczkę po drewno.. Bez sensu zupełnie.. Zwłaszcza przebywanie na wyspie i bycie rozbitkiem luksusowego statku było bez sensu.. Ale skoro znaleźli się w takiej sytuacji muszą sobie poradzić.. Sami.. Skoro nikt inny nie miał ochoty im pomóc..
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."
rudaad jest offline  
Stary 12-01-2007, 00:34   #215
 
Yarot's Avatar
 
Reputacja: 1 Yarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnieYarot jest jak niezastąpione światło przewodnie
Wreszcie całe towarzystwo zajęło się powolną organizacją nowego życia na tej dzikiej plaży. Powoli, z ociąganiem, ale jednak kto chciał to ruszył do zadań. Grupa szukająca drewno zagłębiła się nieznacznie do lasu. Na tyle by mieć plażę w zasięgu wzroku i by się nie zgubić. Drewno na szczęście było, zalegało w ściółce, leżało na zielonym kobiercu mchu oraz dużych, zielonych roślin. Można było zebrać zarówno duże, choć lekko spróchniałem bale, jak i drobne gałązki. Dzięki pomocy Andre i Michaela duże kawały drewna zostały wciągnięte na plażę i powoli acz nieubłaganie rosła ich sterta.
Zgodnie z instrukcjami Briana udało się znaleźć kilkanaście sporych i w miarę prostych kijów, by można było postawić coś na kształt rusztowania pod szałasy i wiatę. Anette zajęła się zbieraniem dużych liści - zarówno palmowych jak i innych, równie twardych a zarazem giętkich. Brian, dzięki wyszkoleniu, starał się jak mógł, by tworzona konstrukcja była jak najbardziej solidna. Jednak wiedział, że tak nie będzie. Drobny deszcz czy słońce jakoś zniesie, ale przy pierwszej burzy będzie to marna ochrona. Tutaj potrzeba będzie czegoś dużo bardziej solidnego.
Melissa oraz kilka innych dziewczyn ruszyły z grupą zbierającą drewno, by poszukać czegoś do jedzenia. Owoców było sporo, pozostała tylko kwestia wyboru tego, co jest jadalne. Oczywiście kokosy, banany i ananasy - to nie ulegało wątpliwości. Udało się jeszcze rozpoznać coś na kształt mango oraz melona, co znacznie zwiększyło pulę jedzenia dla wszystkich. Z tą resztką konserw na plaży będzie się komponować idealnie, choć to jedzenie na dwa, góra trzy dni. Potem trzeba się będzie martwić co dalej.
Każdy coś robił - w mniejszym lub mniejszych zakresie - ale jednak ogólna atmosfera pracy udzieliła się każdemu. Dla niektórych motorem napędowym była rychła pomoc, dla innych dobro innych a dla jeszcze innych własny tyłek. Jedno jest pewne - wyspa dla nich wszystkich, przynajmniej przez jakiś czas, ma być wspólnym domem. I od nich będzie zależeć, jakie będzie miał on fundamenty.
I tak nastało popołudnie oraz bardzo wczesny wieczór. Zmęczeni pracą w słońcu, chodzeniem oraz znoszeniem siebie nawzajem znów zbieracie się na plaży. Jednak teraz macie sporą hałdę drewna, mniejszą górkę jedzenia oraz kilka zielonych szałasów blisko linii drzew. Reszta się nie zmieniła. To ciągle te same twarze widzicie.
 
__________________
...and the Dead shall walk the Earth once more
_. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : .__. : ! : ._
Yarot jest offline  
Stary 12-01-2007, 13:51   #216
 
Glyph's Avatar
 
Reputacja: 1 Glyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwuGlyph jest godny podziwu
Lekki zamach i ostatnia wiązka gałęzi powędrowała na szczyt stosu. Andre z zadowoleniem podziwiał wynik ich pracy. ~Będzie na całą noc, może na jutro i wystarczy. ~-pomyślał. Był teraz spokojniejszy. Praca pozwoliła zająć mu czymś czas, ręce a przede wszystkim myśli, dać poczucie bycia potrzebnym. Natomiast szykowane ognisko stanowiło synonim bezpieczeństwa, ale także nadziei na szybkie odnalezienie. Mijał pierwszy, może ostatni dzień ich niecodziennej przygody.

W pobliżu zaczął układać mniejszy stos. Najpierw rozłożył liście. Łatwiej się paliły, co przy braku podpałki stało się ich pożądanym atutem. Dawały przy tym więcej dymu, a ten póki nie zapadł zmrok miał być w opinii prawnika lepiej widocznym. Dalej kilka większych kłód opierał o siebie tworząc coś na kształt maleńkiego szałasu. Mniejsze gałęzie wtykał pomiędzy szkielet. Wszystko starał się robić dość sprawnie, uważając by dziwna konstrukcja nie zawaliła się przy tym.
-Czas byśmy stali się widoczni- powiedział głośno-Jeff, Rought możecie?-wskazał ręką na ognisko, drugą zaś wyciągnął przed siebie czekając na zapalniczkę, lub zapałki. To była jedna z tych niecodziennych sytuacji, gdy palacze okazywali się niezwykle przydatni, a wręcz pożądani.
 
Glyph jest offline  
Stary 03-02-2007, 01:30   #217
 
Malekith's Avatar
 
Reputacja: 1 Malekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumnyMalekith ma z czego być dumny
Michael Tarsky

Gdy rzucił ostatnią z niesionych wiązek drewna na stos rozejrzał się wokół. Andre wyglądał na zadowolonego. Mike jakoś nie podzielał tego zadowolenia. Owszem, może i uzbierali drewna na jakiś czas, znalazło się nieco jedzenia na dobry początek. Ale pomimo tego, że koniec końców ludzie wzięli się do roboty, to odczuwał... właśnie... sam nie wiedział co odczuwał. Był zmęczony, głodny i upał dawał mu się we znaki. "A zmęczony i głodny Mike, to zły Mike..." pomyślał.

Wziął głęboki oddech, przynajmniej na tyle, na ile mógł. Znów tego samego dnia czuł jakby ktoś przygniótł jego klatkę piersiową ciężkim butem i wcale nie zamierzał go tak szybko zabrać. Zostawił entuzjastów ogniska a sam udał się w stronę drzew, gdzie zostawił swoje rzeczy.

Jego ubrania, które wyzbierał z plaży już zdążyły wyschnąć. Zdjął z siebie koszulkę, upstrzoną w paru miejscach białymi plamami od słonej wody morskiej i potu. Wytarł się nią, wziął jedną z suchych koszulek i założył na siebie. Po czym usiadł. Nie czuł się najlepiej. Wyjął swój inhalator i wziął dwa głębokie wdechy lekarstwa. Zdjął okulary przetarł oczy. Musiał odpocząć. Nie żeby był szczególnie mało odporny na duży wysiłek. Wręcz przeciwnie. Jednak nie przywykł do tropików a jego dolegliwości wcale nie ułatwiały mu zadania. Poza tym, praca w upale na tropikalnej wyspie a ciężki trening na macie to dwie różne rzeczy.

Obserwował przez chwilę to, co się działo na plaży. Praktycznie jako tako się przygotowali na pierwszą noc. Wszyscy chyba zasłużyli na odpoczynek zanim zaczną decydować co dalej. On sam miał zamiar chwilę odpocząć. Miał nadzieję, że wieczór i noc nadejdzie jak najszybciej, a wraz z nimi ulga od tego cholernego upału...
 
__________________
Są dwa rodzaje ludzi: ci, co robią backupy i ci, co będą je robić...
Malekith jest offline  
Stary 18-02-2007, 11:44   #218
 
rudaad's Avatar
 
Reputacja: 1 rudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputacjęrudaad ma wspaniałą reputację
Anna Pawłowa-Orłowa

Anna zrzuciła z przedramienia ostatnią wiązkę gałęzi jaką ze sobą przytaszczyli i spojrzała na swoją rękę podciagając rękaw białej koszuli.. Skóra nie wyglądała zbyt ciekawie - drobne rozcięcia, pare większych delikatnie ropiejących ranek, sporo odgniecień i ogólna opuchlizna.. "No pięknie.. Zaczyna się robić jak w domu.. Będzie trzeba koniecznie się tą ręką zająć.. ".
Odeszła pół kroku od Andre i przykucneła na swoim plecaku obserwując jak też się jej rodak stara układając "harcerskim" sposobem ognisko.. Odrobinę ją to bawiło.. Jednak nie śmiała się odzywać z dobrymi radami, ani wtrącać w robotę komuś innemu.. Bo szczerze powiedziawszy miała już najwyraźniej zupełnie dość pracy fizycznej jak na ten jeden dzień.. A i nie bardzo miała co poradzić.. Jedyne doświadczenie z rozpaleniem ognia wyniosła z domu z przed nastu lat, gdy czasem rozpalali ogień w kaflowym piecu w pokoju babci.. Bądź co bądź całkiem dobrze wspominała tamte czasy..
Gdy Andre nareszcie ogłosił koniec pracy nad "swoim dziełem" i wyciągnął dłoń po zapałki wstała z piasku i uśmiechając się delikatnie wydobyła zapalniczkę z plecaka. Niesamowity widok - dorosły, dobrze ubrany, przystojny mężczyzna klęczący przy stercie badyli z uśmiechem na twarzy i niezwykłą dumą bijącą z twarzy.. Podała mu zapalniczkę uśmiechając się szerzej i klepiąc go po plecach w dowód uzania :

-Czyń honory domu Andre. Tylko pamiętaj, że zapalniczka do zwrotu.

Jakoś nie mogła się powstrzymać od tego stwierdzenia było jakies takie symapatyczne i pełne radości.. Czyli odrobinę nie pasujące do obcenej sytuacji..
Rozejrzała się po plaży, wszystko było przygotowane i każemu.. No dobra, prawie każdemu należało się słowo uznania za wykonaną pracę.. Ale to może przy okazji..
Podeszła do sterty owoców i wybrała z niej coś podobnego do melona, a dostrzegając tam Melissę uśmiechneła się do niej ciepło i rzuciła życzliwie:

- Dobra robota, masz u nas stały etap.

Po czym odwróciła się i odeszła na bok (w stronę drzew), by nie wdawać się w jakiekolwiek rozmowy.. Naprawdę coraz dotkliwiej odczuwała swoje zmęczenie.. Marzyła o goracej kompieli i delikatnym masażu.. "Nie ma to jak się przyzwyczaić do dobrego.."-sama sobie skomentowała swój kaprys. Gdy na lini drzew dostrzegła znajomą sylwetkę Micka, krótko oceniła jego stan - Chyba niespecjalnie miał ochotę na towarzystwo.. Więc udała się kawałek na prawo od niego, by w spokoju obejrzeć raz jeszcze swoją rękę i zająć się nią..
 
__________________
"Najbardziej przecież ze wszystkich odznaczyła się ta, co zapragnęła zajrzeć do wnętrza mózgu, do siedliska wolnej myśli i zupełnie je zeżreć. Ta wstąpiła majestatycznie na nogę Winrycha, przemaszerowała po nim, dotarła szczęśliwie aż do głowy i poczęła dobijać się zapamiętale do wnętrza tej czaszki, do tej ostatniej fortecy polskiego powstania."
rudaad jest offline  
Stary 19-02-2007, 18:24   #219
 
Milly's Avatar
 
Reputacja: 1 Milly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputacjęMilly ma wspaniałą reputację
Rzeczywiście nie każdemu należały się słowa uznania za wykonywaną pracę. Matthew , który miał pomagać przy budowie szałasów rzeczywiście najpierw trzymał się gdzieś obok Briana zamieniając z nim kilka słów, po czym gdy uzbierało się już na tyle kijów i liści, że można było przystąpić do pracy oparł się o drzewo i z krzywym uśmiechem obserwował wysiłki innych. Od czasu do czasu rzucał kąśliwą uwagę w stronę Phoebe, która cały czas starała się ze wszystkich sił pomagać, przynosić drewno i wykonywać polecenia Briana, który pokazywał jej jak zbudować szałas. Matthew z rozbawieniem przyglądał się jej niepowodzeniom i komentował jej drobne błędy, przez co młoda dziewczyna jeszcze bardziej zdenerwowana nie mogła poradzić sobie z najprostszymi rzeczami.

Veronica początkowo przyłączyła się do grupy, która zbierała jedzenie i nawet dobrze jej szło, wyglądało na to, że się nieco rozluźniła i próbowała nawet zacząć jakąś rozmowę z Melissą, przy której blisko się trzymała. To ona rozpoznała melona i mango, znalazła też duże drzewo, z którego nazbierały bardzo wiele bananów. Widać było, że się bardzo zaangażowała w to zadanie, zanim jednak zdążyła naprawdę się rozluźnić przeprosiła Melissę i odłączyła się na chwilę od grupy, żeby sprawdzić co się dzieje z jej ojcem. Nie wróciła już później do lasu.

Emilly całą kłótnię Bradleya i Anny nie odzywała się ani słowem, po jakimś czasie nawet straciła zainteresowanie całą sceną. Nie miała zamiaru się wtrącać i mieć cokolwiek wspólnego z pustą wymianą zdań z wulgarną Rosjanką. Kiedy wreszcie skończyli i reszta zabrała się do pracy nie widziała dla siebie żadnego zajęcia, do którego mogłaby się zabrać. Nie miała ochoty wchodzić do lasu po ostatnim incydencie ze szkieletem, tym bardziej, że jak tylko znowu przekroczyła linię drzew nadziała się na rozpiętą między nimi pajęczynę i tylko ogromnym wysiłkiem woli powstrzymała się od przenikliwego wrzasku. Bardzo szybko wróciła więc na plażę, a ponieważ nie zniosłaby również towarzystwa chłopaczka chorego na AIDS i jego spaczonego spojrzenia na świat nie pomagała również przy budowie szałasu. Zamiast tego poszła w miejsce, gdzie razem z Jeffem próbowali zbudować prowizoryczne łóżko. Położyła się na ubraniach i zasłuchana w szum fal czekała na powrót Bradleya.
 
Milly jest offline  
Stary 22-02-2007, 20:08   #220
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Kucał obok leżącej Emilly, wpatrując się w powoli rozpalające się ognisko. I, co dziwne, po prostu był spokojny. Chociaż był gdzieś na wyspie, odcięty od wszelkiej cywilizacji, gdzie na dodatek grasowała ta ruska baba, która najchętniej zarąbałaby go własnymi paznokciami, zresztą stanowczo zbyt pożółkłymi od papierosów, by uznać je za ładne.

Wyjął papierosa i swoją zapalniczkę, jedna z limitowanych edycji Zippo, dostał kiedyś w prezencie, może nawet jako małą łapówkę za załatwienie czegoś- nie pamiętał. I chociaż suszone na słońcu papierosy miały paskudny smak, dla niego były cudne.

- No to, proszę państwa, jesteśmy jakoś zorganizowani!- zawołał Bradley, wstając- Musimy zająć się tym ogniem porządnie. Nie żebym wątpił w twoje zdolności, Andre, ale musimy się nim zajmować regularnie- w kretyńskich filmach zawsze odnajdowano rozbitków po ogniu- przerwał, zaśmiał się- Tak czy inaczej, dziękuje wam wszystkim.

I chociaż czuć było po tej wypowiedzi nawyk do przemów typowo politycznych, to widać było szczerość mężczyzny. Co go tak cieszyło? Ustabilizowanie sytuacji na wyspie? Chwila spokoju? Szansa na powrót do domu? A może jeszcze coś innego?

- Nasuwa się jednak jedno pytanie- jak rozwiązujemy sprawę z żywnością? Każdy dostanie swój przydział czy może komu ile potrzeba?- odezwał się po chwili- Bo już niedługo nadejdzie chwila, gdy apetyty znowu dadzą o sobie znać i będzie trzeba pożreć te piękne owoce...

Tym słowom daleko było do wyniosłych przemów polityka. Zresztą, co to za polityk stojący boso w poszarpanych przez chaszcze spodniach, z rozpiętą, przepoconą koszulą i z grubą warstwą bandaży na brzuchu...?
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 00:25.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172