Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-04-2015, 09:54   #141
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Richard mógł się tylko domyślać jakie zdziwienie oraz irytację spowoduje lakonicznie napisaną wiadomością. Nie miał czasu teraz o to zadbać. Zajął się jeszcze kwestią nagłośnienia sprawy z Castelarim, po czym zaczął zbierać się do drogi. Korsarza mieli urządzić jego własni ludzie. Głośno z tego powodu narzekali, nie chcąc ruszać się z wygodnych apartamentów.
Wszystko działo się bardzo szybko. Dosłownie w drodze gospodarz rozmówił się z Manuelą i Malfoyem. Mógł mieć tylko nadzieję, że o niczym nie zapomniał. Znalazł w stajni swojego konia, prędko założył mu siodło, kiełzno oraz wodze. Gorącokrwisty kłusak swoim zwyczajem pierw zjeżył się, lecz pod wpływem znajomego dotyku wnet uspokoił.


Zaraz pędził uliczkami miasta, niemal taranując co mniej uważnych przechodniów.
Richard znał Rigel jak własną kieszeń, toteż samo dotarcie ku dokom zajęło mu chwilę. Tam dalsza podróż była znacznie utrudniona. Rzesze gapiów osaczały przybyłe do portu statki jak nachalny rój. Richardowi ledwie mignęły sceny jakiejś awantury i ponura postać w kapeluszu.
Nauta miała być zacumowana przy największym molo. Jednakże tutaj znajdowało się także mnóstwo innych kutrów, szalup oraz jachtów. La Croix zmuszony był parę razy zaciągnąć języka.
- Nauta? A to chyba tam prosto. A może nie. Czekaj pan, trzeba zawrócić. Sam już nie wiem. Gdzie moja butelka?
- Rozumiem, że pytasz o tego lurkera. A przechadzał się dopiero, o tam. Dziwny gość, jeśli o mnie chodzi. Drugi raz widzę jak gada z tym pokręconym kapłanem.
- Spadaj facet! Nie mam czasu!
Wreszcie udało mu się zlokalizowac cel. Rzeczywiście, drugi rozmówca nie minął się z prawdą. Louis oraz jego bratanek stali na pokładzie swojego statku, zaś osobliwy mężczyzna w kapturze mówił coś do nich. Swoje słowa podkreślał przesadną gestykulacją. Zaraz odszedł, poświęcając szlachcicowi ledwie ukradkowe spojrzenie.


Eloiza spojrzała na siebie w lustrze i obróciła się. Jej nowa sukienka kosztowała niemało dukatów, mimo to szlachciance wciąż daleko było od zadowolenia. Zwężyła w niezadowoleniu usta i westchnęła.
- Idziesz tylko do biblioteki - usłyszała za sobą głos.
Należał do jej brata, Cezara. Stał oparty o framugę, z kpiarskim wyrazem na twarzy.
- Znasz taki gest, że zginasz palec i pukasz nim o drzwi? Może byś zaczął go stosować.
Cezar podszedł bliżej. Umieścił w jej dłoni kawałek papieru.
- Przeczytaj co znów wymyślił.
Eloiza odczekała chwilę, by ukazać złość. Nie mogła jednak długo się powstrzymywać. Los jej brata autentycznie ją intrygował.
- Eh. Drań z niego - stwierdziła nieszczerze - Ale przestaje mnie to dziwić. Gdyby doszły cię jakieś wieści, mów mi od razu. Wychodzę.
- Uważaj na siebie.
- Spokojnie, Bill i Cyndia będą o mnie dbali.
Kiedy Eloiza opuszczała posiadłości La Croix’ów, nie mogła wiedzieć, że jest obserwowana przez parę czujnych oczu. Postronny przechodzeń wziąłby Jacoba za kolejną twarz w tłumie. On jednak konsekwentnie śledził swój cel, od momentu kiedy młoda kobieta minęła żelazną bramę i skierowała się do lokalnej biblioteki. Była zaiście piękna. Mocno wcięta sylwetka, przeciągła twarz oraz złote włosy, opadające jej na ramiona. Dawno nie widział podobnie urodziwej niewiasty. Jego uwadze nie mogła także ujść para, która podążała za nią krok w krok.


Mieli na sobie podobne uniformy oraz odznaczali się gibkością ruchów typową dla ochrony. Wyglądało na to, że nawiązanie interakcji z Eloizą nie będzie należało do łatwych zadań.
Przystanął jeszcze na chwilę przy ogrodzeniu i nachylił się by zerwać kwiat znajdujący się dostatecznie blisko. Wetknął go w klapę i dopiero wtedy ruszył za swoim celem.
Równo kwadrans zajęła podróż do skarbnicy wiedzy, jaką była lokalna biblioteka. Cooper najpierw odczekał, aż trójka wejdzie do środka i zarejestruje się przy wejściu. Dopiero potem mógł podążyć tam sam, tak aby nie wzbudzić żadnych podejrzeń. Mimo, iż tutejszy księgozbiór był pokaźny, a sam budynek dzielił na trzy części, bez problemu na powrót zlokalizował Eloizę. Stukot jej szpilek wnet zdradzał położenie kobiety. Udając rzekome zainteresowanie tomami na półkach, mógł swobodniej przyjrzeć się jej zachowaniu. A było w nim coś przykuwającego uwagę. Eloiza również jedynie udawała, że czegoś szuka. Jej wzrok błądził wokół jakby spodziewała się kogoś tutaj spotkać.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 23-04-2015 o 11:00.
Caleb jest offline  
Stary 27-04-2015, 21:51   #142
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Post pisany z Mi Raaz" em

Port w Rigel

Kapłan nie objawił Denisowi jakiejś nieznanej prawdy. Wiadomym było, że ludzka natura jest podstępna i często pozorny sojusznik może wbić kordelas w plecy. Takie czasy... - myślał lurker. - Dla zysku, władzy lub osiągnięcia innych, doraźnych celów, ludzie są w stanie poświęcić bliźnich, ba nawet swoje rodziny... Zastanawiał się, co by się stało gdyby jednak oddał naszyjnik Zoi? Czy gildia przyjęłaby go i podzieliła się swoją wiedzą oraz osiągnięciami? Zaopatrzyliby go w najnowocześniejszy sprzęt? Czy wręcz przeciwnie, wykorzystali jego naiwność? Był przekonany, że odpowiedzi na nurtujące go pytania już nie uzyska... Kapłan zawiesił głos, spojrzał w stronę pomostu.
- Przeznaczenie zawsze znajdzie drogę... - wygłosił spokojnie, po czym odszedł raźnym krokiem.
Stukot kopyt o deski molo spowodował, że młodzian obejrzał się gwałtownie. Na rumaku czarnym jak bezdenna przepaść zbliżał się do nich dobrze zbudowany jeździec. Wystarczyła chwila, by Arcon rozpoznał w nim właściciela rezydencji La Croix'ów… Po kilku uderzeniach serca, delegat znalazł się przy burcie “Nauty”.
- Sir Richardzie! - zaczął lurker, kłaniając się szlachcicowi. - Nie spodziewaliśmy się, że zaszczycisz nas osobistą wizytą...
- Ja też się nie spodziewałem - po szlachcicu było widać zmęczenie pośpiechem w jakim podążał na molo.
- To list, który dostał mój przyjaciel - wręczył Denisowi kartkę.
Bezpośredniość szlachcica zaskoczyła go, ale czując ponaglające spojrzenie, natychmiast odczytał pergamin. Treść listu była wlelce zagadkowa, w milczeniu podał go wujowi. Ten jakby zasępił się po jego lekturze, patrzył uważnie na bratanka.
- Macie poparcie mojego rodu. Jak szybko możecie wypłynąć?
Niecierpliwość szlachcica dało się wyczuć bez trudu, tym samym Arcon nie zwlekał z odpowiedzią:
- Jutro rano. “Nauta” wymaga drobnych napraw i konserwacji, ale w tej kwestii... - spojrzał na Louisa - mój stryj ma decydujący głos. - Mamy popłynąć do stolicy? - zapytał nieco ciszej Denis, odruchowo rozglądając się na boki. - Tego nie było w planach...
- Musicie wypłynąć dziś. W ciągu najbliższych minut. Port będzie zamykany i objęty kwarantanną. Gdzie historyk? - Szlachcic lustrował pokład łodzi i wtedy dotarło do niego, że naturalnym miejscem pracy dla historyka nie jest kołysząca się na cumach łódź.
Denis postanowił nie zadawać zbędnych pytań, słowa delegata potwierdziły tylko to, czego się skrycie obawiał. W jaki spoób zdobył tę informacje? Cóż człowiek jego pokroju miał pewnie mnóstwo źródeł i kontaktów. Młody lurker zerknął w stronę wuja. Ten tylko w milczeniu skinął głową. Nadszedł czas, aby opuścić Wolne Miasto Rigel, w iście dramatycznych okolicznościach.
- Ferat zapewne wrócił do swojej samotni w gospodzie przy Czerwonych Ogrodach. - dodał. W tym czasie Richard starał się szybko wyjaśnić motywy pośpiechu.
- Jeżeli nie opuścimy Rigel natychmiast, może nie być nam dane rozwiązać kwestii Black Cross. I odpowiadając na ostatnie pytanie: póki co kierujemy się w stronę Serpens. Niecały dzień drogi stąd jest taka mała wyspa z portem przeładunkowym... Anderia, Antigua, An.. cośtam... Nie wiem. Nie jestem żeglarzem. Ale jest taka wysepka. Ich port przyjmuje do dziesięciu statków, a port lotniczy do jednego sterowca. Spotkamy się tam jutro koło południa. Wtedy rozplanujemy dalsze kroki. Teraz priorytetem jest opuścić miasto. Postaram się zabrać na pokład tego historyka.
- Znajdziemy tę wyspę sir Richardzie! - Denis czuł, że zaczyna się nowy rozdział w jego biografii. Współpraca z rodem La Croix mogła okazać się błogosławieństwem, bądź przekleństwem… Na pewno jednak dawała szansę na rozwikłanie zagadek z przeszłości i zasmakowanie awanturniczych przygód. - Niebawem podniesiemy cumy i jeśli Noas okaże nam przychylność spotkamy się jutro. - Nie traćmy już więcej czasu, panie!
Obaj Arconowie zajęli się tym, co potrafili najlepiej. Przygotowaniem statku do rejsu po bezkresnych wodach Oriona.
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 27-04-2015 o 23:18.
Deszatie jest offline  
Stary 30-04-2015, 08:47   #143
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Denis był gotowy do drogi.
- Niebawem podniesiemy cumy i jeśli Noas okaże nam przychylność spotkamy się jutro. Nie traćmy już więcej czasu, panie!
Richard wycofał się z pokładu i na powrót zasiadł w siodle. Rumak był niezwykle szybki, gdyż wnet zniknął w gąszczu portowych uliczek. Tymczasem dwójka zaczęła gorączkowe prace na statku. Denis zajął się mocowaniem sztagów stabilizujących maszt. Później przewiesił szoty i posprzątał pokład. W tym czasie stryj dokonał paru napraw i prac konserwatorskich. Nauta miała najlepsze dni za sobą, lecz mimo ciężaru lat wciąż nie dawała za wygraną.
Wypłynęli z zatoki na wezbrane wody. Słońce było zamglone, w twarze uderzał silny wiatr. Nie zanosiło się na dobrą pogodę, ale czy mieli jakiś wybór? Mijali ogromne parowce, trawlery z buczącymi silnikami i hanzeatyckie galery. Dalej morze poszerzało się, otwierając na cały horyzont. Ostatnie wydarzenia jasno wskazywały, że czeka tam nie mniej przygód niż w Rigel.
- Antigua. Kojarzyć kojarzę, ale dawno żem tam nie pływał - powiedział mocujący się olinowaniem Louis.
Denis spojrzał przez burtę i zapytał sam siebie co wie o tym miejscu. (Test Nawigacji) Uspokoił stryja gestem ręki. Bardzo dobrze pamiętał koordynaty wyspy.


Poza przeładunkiem na Antigua prowadzono handel pszenicą i jęczmieniem. Miejsce znajdowało się poza głównymi trasami handlowymi. To sprzyjało przemytnikom z Corvus, którzy przywozili czasem ojczysty proch. Wyspa posiadała jedno miasteczko portowe, o którym mówił La Croix. Poza nim funkcjonowało kilka farm zebranych wokół masywu pośrodku lądu. Niezgorsze warunki pogodowe oraz żyzna ziemia pozwalały tamtejszym na uprawę zbóż. Były one składowymi pasz sprowadzanych później do Rigel.
Coś odlegle i przeciągle zagrzmiało. Dwójka odwróciła się w stronę otwartego morza. Zmrużyli oczy. Przy linii widnokręgu kłębiły się ciemne plamy chmur.
Louis zapalił fajkę.
- Noas nigdy nie daje ostrzeżeń bez pokrycia.

Podkowy uderzały z metalicznym dźwiękiem o bruk. Richard skręcił z głównej drogi, wtopił się między wysokie krzewy Czerwonych Ogrodów. Musiał się spieszyć - któż wiedział ile czasu brakowało do zamknięcia portów.
Zakończył cwał pod wskazanym adresem. Ferat miał znajdować się w jednym z pokoi gościnnych. Zlokalizowanie go nie było problemem. Kiedy wskazano mu właściwe pomieszczenie, przesadził kilkoma susami schody i znalazł u celu. Jednakże kilkukrotne pukanie nie dawało żadnych efektów. Richard przyłożył ucho do drewnianych drzwi. Usłyszał delikatny dźwięk. A jednak ktoś się tam znajdował. Rzecz jasna pociągnięcie za klamkę było profilaktyczną czynnością. Zamknięte na dobre.

Ochrona Eloizy nie pozostawiała złudzeń. Byli zawodowcami. Gładko ogolony mężczyzna stawiał kroki lekko, ale było coś osobliwego w układzie stóp najemnika. Z pewnością cholewa jego buta kryła śmiercionośne ostrze. Kobieta przemykała między regałami jak cień. Jej oczy świdrowały wszystko wokół. Kilka razy spojrzała na Jacoba. Na razie jednak nie zrobił nic, co by mogło ją zaalarmować. Mógł zatem wyjść z założenia, że był dla niej tłem biblioteki.
Eloiza nosiła długą suknię z wcięciem po stronie pleców. Materiał miał karminowy odcień. Sam ten fakt zdradzał pewien prestiż. Barwnik o tym kolorze był drogim towarem. Na łabędziej szyi spoczywał rząd pereł, zaś palce kobiety zdobiły pierścienie z gładko ociosanymi rubinami. Poza tym Cooper nie dostrzegł nic, co mogłoby go zainteresować jako historyka.
 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 30-04-2015 o 09:05.
Caleb jest offline  
Stary 03-05-2015, 22:11   #144
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Uwijali się jak w ukropie, pracując bez zbędnych słów. Choć "Nauta" nie była dużym kutrem, kadłub liczył może 50 stóp długości, to jej ożaglowanie zajmowało sporą powierzchnię. Pot spływał obficie z pleców lurkera, mimo iż nie było wcale gorąco. W tym czasie wuj Louis dokonywał niezbędnego przeglądu silnika, który mógł stanowić dodatkowy napęd łodzi. Po niecałej godzinie, odbili od nadbrzeża, uregulowawszy wpierw opłaty portowe. Fale uderzały o dziób, rozpryskując się na boki, wiatr zaczął silniej dąć. Przeczucie podpowiadało, że nie był to idealny czas na opuszczenie przystani i morską wyprawę, ale świadomie je zignorowali. Nie mieli bowiem wyjścia...

Statki przy których "Nauta" zdawała się łupiną, manewrowały nieopodal nich, dumnie prezentując się na tle horyzontu. Hałas potężnych silników i sygnały syren okrętowych żegnały miasto.



- Antigua. Kojarzyć kojarzę, ale dawno żem tam nie pływał
Słowa wuja wyrażały niepokój, o to czy zdołają osiągnąć wyznaczony punkt spotkania, ale Denis rozwiał jego wątpliwości. Pamiętał położenie wyspy, instynktownie wiedział gdzie się kierować. Co nie znaczyło, że nie będzie korzystał ze zdobyczy techniki, znacznie ułatwiających nawigację. Zszedł do kajuty, gdzie znajdował się chronometr.



Ustawiony był na czas Betelgezy, Denis wyznaczył godzinę ze strefy Rigel, różnicę zapisując w dzienniku. Zamyślił się nad celem wyprawy... Antiga - wyspa przemytników... Położona na uboczu, jednakże właśnie to było jej główną zaletą, z czego skrzętnie korzystano. Same uprawy i handel stanowiły tylko dodatek do właściwej działalności grup z Corvus. Nic nie ujdzie ich uwadze, z pewnością zaś pojawienie się tak oryginalnych gości. Pozostawało nie martwić się na zapas... W tej samej chwili stryj przywołał bratanka z powrotem na pokład.
- Noas nigdy nie daje ostrzeżeń bez pokrycia... - powiedział wymownie, sięgając po cybuch. Panorama nieba i odległe grzmoty wystarczyły za komentarz.
- Spróbujemy uniknąć nawałnicy, zmieniając kurs - powiedział młodszy z Arconów. - Ale w razie co przygotuję sztormowe żagle... - Zabezpieczmy też co można na pokładzie i w kajutach...

Nie zaszkodziłaby i modlitwa... - pomyślał w duchu.
 
Deszatie jest offline  
Stary 05-05-2015, 10:49   #145
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację
Zgodnie z zamierzeniami Denisa, Nauta odbiła w kierunku wschodnim. Wraz z wujem żywili nadzieję na ominięcie burzy. Zawczasu lurker wyjął sztormowe żagle. Miały one mniejszą powierzchnię, niż te zwykłe. Poza tym zostały wykonane z grubszego i bardziej wytrzymałego materiału.
Coraz większe fale uderzały w dziób, który przecinał je niczym wibrujący nóż. Louis miał rację. Ostrzeżenie pod postacią ciemnych chmur, miało wkrótce dać swój wyraz jako wzbierający sztorm. Powietrze naelektryzowało się, czuli w nim wyraźnie tak samo zapach jodu co zapowiedź niebezpieczeństwa. Kilka błyskawic rozbłysło po niebie, kreśląc na nim połamane fragmenty. Nie minęła sekunda i dwójka usłyszała następujący po nich tumult. Grzmiało jakby niebo miało zawalić się na głowy żeglarzy. Szkwał był blisko.


Kolejny strumień wierzgnął kutrem tak, że Denis poleciał na deski statku. Woda zalała pokład. Stryj uchował się przed upadkiem tylko dzięki kurczowemu ściskaniu sterburty.
Sztorm miał to do siebie, że nie istniała określona teoria wypełniająca procedury podczas jego trwania. Trzeba było oczekiwać nieoczekiwanego i tylko to było pewne.
Louis pozostał przy sterze. To oznaczało, iż za wszystko inne; od pozycjonowania żagli po zabezpieczenie elementów na pokładzie - był odpowiedzialny młody Arcon.
 
Caleb jest offline  
Stary 08-05-2015, 20:51   #146
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Gdy Eloiza znalazła się w bibliotece z psami stróżującymi postanowił działać metodycznie. Najpierw zadbać o swoje bezpieczeństwo poprzez wejście w posiadanie tylu informacji, ilu te tylko zdoła zdobyć przez tak krótki ogląd, a dopiero w następnej kolejności równie dyskretnie obejrzeć sobie pannę Eloizę.

Oczywiście wiedział, iż wynajęci ochroniarze nie są amatorami. Szlachta nie zwykła wynajmować byle kogo, bo w przeciwnym razie mogli skończyć utopieni w gnojówce przez nieznanych sprawców.
Znacznie cenniejszą informacją było to, iż cholewa buta mężczyzny zawierała w sobie ostrze. Oczywiście kobiece obuwie również mogło je skrywać, ale Cooper niczego podobnego nie dostrzegł.
Zauważył jednak, że był dla nich tylko kolejnym gościem biblioteki. Nie zwracali na niego uwagi. Przynajmniej do czasu.

Gdy przyjrzał się samej Eloizie dostrzegł perły na szyi oraz pierścienie z rubinami. Niemal podświadomie zarejestrował znacznie mniej istotny fakt karminowej barwy sukni. W końcu była szlachcianką. Mogła pozwolić sobie na tego typu ekstrawagancję. Równie ciekawe, co biżuteria były częściowo odkryte plecy.

Starr uśmiechnął się do siebie nie potrzebując już ani jednego spojrzenia nawet przypadkowo błądzącego ku kobiecie.
Wiedział tyle, ile potrzebował wiedzieć, by rozpocząć rozmowę przyciągając uwagę ochrony.


Naszyjnik z pereł wskazywał swe pochodzenie na Serpens. Tego typu błyskotki wykonywali tamtejsi niewolnicy, zaś Jacob był całkowicie pewien, iż z bliska byłby w stanie odczytać o wiele więcej.
Nieco więcej wątpliwości budziły pierścienie. Pochodziły rodziny Barnes - jubilerskich monopolistów w Orionie. Jeśli zostały zakupione od pośredników rodziny, a prawdopodobieństwo na to było bardzo wysokie, to z punktu widzenia historyczno-mitologicznego miały wartość nie większą niż strawa najgorszej jakości w podrzędnym zajeździe.

Nagle, gdy miał zagadnąć szlachciankę kątem oka dostrzegł... coś. Zmarszczył brwi, jakby właśnie przeczytał informację, nad którą musiał się zastanowić. Oczywiście nic takiego nie miało miejsca. Trzymanej w ręku księgi nie kupiłby za żadną cenę ze względu na przynajmniej kłamstwo w niemal każdym zdaniu.

Ktoś przemykał między półkami wyraźnie chcąc być niewidocznym. Wychodziło mu to niespecjalnie, gdyż ochrona również zauważyła ów ruch, choć nic z tym nie robiła.
Jacob nie miał pojęcia czemu ów osoba chciała się ukryć i kim ona była. Mógł się jedynie domyślać, a możliwości były dwie.
Albo ten ktoś przybył ze względu na Eloizę, albo na Coopera.

Jeśli to Eloiza była obiektem obserwacji, to mógł to być szpieg lub zamachowiec. Zamachowiec w naturalny sposób był wrogiem lub dla niego pracował, natomiast szpieg mógł równie dobrze pracować dla wroga, co dla jej narzeczonego chcącego wiedzieć czy nie gzi się gdzieś na boku. Była to opcja poniekąd prawdopodobna.
Nieco mniejsza szansa była na to, iż człowiek ten jest osobą, na którą kobieta czeka, choć możliwości takiej nie można było wykluczyć.
Oczywiście mógł to być również psychofan.

Jeśli to on sam miał być cele, to również istniał opcja szpiega lub zamachowcy. Zamachowiec mógł być nasłany przez Black Cross przez to, iż spoufalił się z Zoi. Szpieg również mógł pochodzić od owej organizacji, ale również sama szefowa gildii lurkerów mogła wysłać swojego człowieka.

Jakby nie było, skoro chciał być niewidoczny, to Starr miał zamiar na to pozwolić. Niech będzie niewidoczny. W ten sposób to Jacob zyskał przewagę nad ów osobą, ponieważ najprawdopodobniej nie wiedziała ona, iż została wykryta.

- Czy zna szlachetna Pani historię owych pięknych pereł? - zapytał Jacob cicho jak przystało na bibliotekę, ale tak, by usłyszała go panna La Croix.
Nie podniósł wzroku znad księgi, a jedynie przekręcił stronę udając, że jednocześnie czyta.

Gdy Eloiza spojrzy choć na chwilę Cooper nie podnosząc głowy spojrzy w jej stronę posyłając promienny uśmiech znawcy tematu. Ów mina nie była dla niego żadnym wyzwaniem. W końcu był specjalistą.
 
__________________
Drogi Współgraczu, zawsze traktuję Ciebie i Twoją postać jako dwie odrębne osoby. Proszę o rewanż. Wszystko, co powstało w sesji, w niej również zostaje.
Nie jestem moją postacią i vice versa.
Alaron Elessedil jest offline  
Stary 10-05-2015, 21:19   #147
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Rigel - hotel przy Czerwonych Ogrodach.

Szlachcic poprawił rapier przypięty do pasa. Zagryzł zęby, zrobił krok do tyłu, po czym z całej siły kopnął spodem stopy w zamek drzwi hotelowych.
Drzwi z łatwością ustąpiły pod wpływem silnego impetu. Richard znalazł się w pomieszczeniu, gdzię mówiąc zwięźle, panował niemały rozgardiasz. Najbardziej jego uwagę przykuł przewrócony na bok stół. To tam właśnie ktoś się ukrywał. La Croix mógł zaobserwować jak zza blatu powoli wychyla się głowa… z rondlem na głowie. Historyk zmrużył oczy, spoglądając na nieoczekiwanego gościa. W jego dłoni tkwiła równie prowizoryczna broń, co pancerz. Był nią nóż kuchenny.
- Obserwują nas! Widziałem ich na dachach domów - wyjąkał, wskazując palcem za okno.
- Chodź. Musimy opuścić wyspę. Sterowiec już czeka. Denis jest już w drodze na miejsce spotkania. Musisz nam pomóc. Nie mam pojęcia o historii i tym wszystkim. - Richard zatoczył dłonią w powietrzu dziwny gest, który w jego mniemaniu miał sugerować zagubienie.
- Nie ukrywam, że nie spodziewałem się powitania w takim stroju.

Szlachcic przemieścił się po pomieszczeniu omijając rozrzucone meble. Podszedł do okna i nie wychylając się zbytnio zerknął swoim nowo nabytym sokolim wzrokiem w poszukiwaniu zagrożenia. Uważał historyka za zdecydowanie przewrażliwionego, jednak w ostatnim czasie miało miejsce wiele nieprzewidzianych zdarzeń.
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.

Ostatnio edytowane przez Mi Raaz : 11-05-2015 o 12:01.
Mi Raaz jest offline  
Stary 10-05-2015, 22:17   #148
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Pojął, że sytuacja jest poważna, kiedy fale cisnęły nim o pokład. Mimo tego, w pierwszej kolejności sprawdził czy wszystko w porządku z wujem Louisem. Na szczęście stary wilk dawał wyraźny dowód, że krzepa go nie opuściła. Płachty wody bezlitośnie siekały ciała żeglarzy. Denis wiedział, że doświadczenie stryja było bezcenne, sam jednak zamierzał mu pomóc. Wpierw jednak przywiązał się liną do masztu, by fale nie zmiotły go z kutra. Następnie zrefował część żagli, czując, że mogą nie zdać egzaminu w obliczu piekielnego szkwału. Zostawił te, które umożliwiały łodzi sterowność. Wiedział, że nie ma sposobu na sztorm, a ci którzy myśleli, że takowy odkryli, dawno już spoczęli na dnie oceanu. Lurker obserwował bacznie morze, by być pomocnym dla sternika. Największym ich wrogiem było zmęczenie. Żywioł nie wybaczał bowiem ludzkich błędów... Pozostawało mieć nadzieję, że huragan nie potrwa zbyt długo. "Nauta" szła pod wiatr, na grzbiety załamujących się fal, schodząc z drogi wielkim grzywaczom...



Co prawda można było próbować ucieczki z wiatrem - pomyślał Denis - ale ich łódź nie spełniała warunków, by podejmować takie ryzyko. - Noasie bądź łaskawy dla swoich dzieci... - pomyślał Arcon, równocześnie przekrzykując nawałnicę - Sternik tak trzymaj!
Kolejna fala zbliżała się, aby wściekle zaatakować kadłub...
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 10-05-2015 o 22:23.
Deszatie jest offline  
Stary 12-05-2015, 13:00   #149
 
Caleb's Avatar
 
Reputacja: 1 Caleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputacjęCaleb ma wspaniałą reputację

Lurker powstał z mokrych desek. Wychwycił spojrzenie wuja. Ten zagryzał mocno zęby, ale skinął na znak, że wszystko w porządku.


Sam Denis również mógł mówić o szczęściu. W jego przypadku skończyło się tylko na siniakach. Nie marnował czasu. Wystarczyła jeszcze chwila bez asekuracji i wylądowałby w granatowej topieli. Z trudem przewiązał się liną, zahaczył nią o maszt. Dopiero później zajął się żaglami. Oczywiste było, iż przy tak dużym wietrze powinien zmniejszyć ich powierzchnię.
- Sternik tak trzymaj!
Kolejne uderzenie większej fali. Arconowie podskoczyli w powietrzu na pół metra, zasłaniając twarze przed sieczącymi drobinami wody. (Trudny test Siły)
Zajmowanie się statkiem było równie problematyczne co zwykłe ustanie na nogach. Sztorm dawał się organizmowi we znaki, w ciągu paru minut wykańczał bardziej niż godzinny bieg. (-1 punkt Zdrowia)


Przed Nautą wyłoniła się ściana wody. Serce podeszło Denisowi do gardła. Ledwo potrafił dojrzeć jej zwieńczenie poznaczone spienionymi grzywami. Kuter mozolnie począł wspinać się na gigantycznej fali. Pokład przechylił się o trzydzieści stopni. Poprzez szum morskich fal rozdarł się krzyk. Tym razem zmęczone, starcze dłonie Louisa zawiodły. Statek wciąż wzbijał się wyżej i wyżej, zaś wuj wypuścił ster i posuwał na deskach. Bezskutecznie próbował uchwycić się czegokolwiek, zbliżając do przeciwległej burty.

Ferat odłożył naczynie na miejsce. Wciąż wpatrywał się za okno. Richard podszedł do niego, lecz nie ujrzał nic alarmującego. Co jak co, ale na swoim wzroku mógł teraz polegać jak nigdy. Odwrócił się do historyka.
- Chodź. Musimy opuścić wyspę. Sterowiec już czeka. Denis jest już w drodze na miejsce spotkania. Musisz nam pomóc. Nie mam pojęcia o historii i tym wszystkim.
- Do diabła. Powinniśmy poczekać na Jacoba…
Jednakże mina szlachcica mówiła co innego. Nie mieli wiele czasu.
- No dobrze, już dobrze. Jakoś sobie poradzi - westchnął.
W pośpiechu opuścili pokoje gościnne. Na zewnątrz obydwaj wskoczyli na grzbiet zadyszanego rumaka. La Croix ponownie zmusił wierzchowca do cwału. Zmierzali do wieży zeppelinów. Stamtąd mieli opuścić Rigel, być może po raz ostatni.


Wszyscy czekali już tylko na niego. Z mozołem wdrapali się po kamiennych schodach na szczyt budowli. Przy trapie czekała Manuela. Nie byłaby sobą, gdyby odpuściła okazję na zjadliwy komentarz. Otaksowała Ferata wzrokiem. Młody mężczyzna wyglądał jak spłoszona tchórzofretka.
- To o niego całe zamieszanie? Nie wygląda na wartego zachodu.
- Droga pani - wszedł w jej słowo Lucjusz - Zarzekam się, że jestem wysokiej rangi historykiem…
- Sraty pierdaty. Jak dla mnie straciliśmy tylko czas. Ciesz się chłopie, że szef ma złote serce - zaśmiała się i uśmiechnęła do Richarda.
Wyglądało na to, że wieść o zamknięciu portów rozchodziła się bardzo szybko. Wokół wieży dosłownie roiło się od wylatujących z miasta sterowców. Na mostach prowadzących doń mrowili się tragarze naprędce wnoszący skrzynie z towarami. Panował niemały rozgardiasz, jeśli nie pierwsze ślady paniki. Z tego też powodu start załogi La Croixa zajął w sumie dwa kwadranse. Przy takim ruchu manewrowanie sprawiało niemało trudności. Kilkukrotnie zmuszeni byli zaczekać na odlot innych pojazdów. Nareszcie wzbili się wysoko nad ziemię, zaś metropolia pozostała ledwie słabo widocznym punktem.


Spotkali się w magazynie. Prócz Ferata byli tu wszyscy, ważniejsi ludzie na pokładzie: Manuela, Malfoy, Jonas oraz Norbert.
Pierwsza odezwała się pilot:
- Z północy idzie burza, ale może uda nam się ją ominąć. Poza tym cały sprzęt działa sprawnie.
- Potwierdzam - zasalutował mechanik - Wszystko połatane i naprawione jak trza! Będzie dobrze.

Jacob niby od niechcenia przechadzał się po bibliotece. Zarówno Eloiza jak i jej ochroniarze nie dostrzegli, że cały czas dogląda tą pierwszą. Jego uwadze nie uszła rzadka barwna sukni oraz biżuteria. Niestety, zarówno perły jak też pierścienie stanowiły z punktu widzenia badacza przeszłości małą wartość. Postąpił o krok w celu rozpoczęcia dialogu, jak wraz przystanął. Coś było nie w porządku. Ktoś czaił się w pobliżu i poruszał bardzo zręcznie.


W jego głowie mnożyły się potencjalne możliwości. Zamachowiec, kochanek, ktoś nader zafascynowany szlachcianką? Póki co, każda opcja była równie prawdopodobna. Cooper uznał, że będzie grać swoją grę póki tamten się nie ujawni. Tym razem już pewnie podszedł do młodej La Croix.
- Czy zna szlachetna Pani historię owych pięknych pereł?
Rzecz jasna ochrona wnet przyparła do kobiety. Tamta wskazała ręką by chwilowo się wstrzymali.
- Nie. A powinnam?
I wtedy Jacob ich zobaczył. Najpierw ledwo widoczną, jakby utkaną z cienia postać. Stała za Eloizą przy jednym z filarów. W dłoni zabłysło ostrze.


Gdy spojrzenia dwójki skrzyżowały się, zamachowiec natychmiast ruszył. Spomiędzy pomroków po jego lewej i prawej stronie nadciągnęli kolejni dwaj napastnicy. Straż przygotowała się do starcia. W ręku mężczyzny znalazł się długi sztylet. Jego kompanionka wyciągnęła zza pazuchy krótkie noże, służące do rzucania.

 

Ostatnio edytowane przez Caleb : 12-05-2015 o 16:39.
Caleb jest offline  
Stary 15-05-2015, 09:49   #150
 
Mi Raaz's Avatar
 
Reputacja: 1 Mi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputacjęMi Raaz ma wspaniałą reputację
Sterowiec La Croix - przestrzeń powietrzna Rigel

Szlachcic klasnął, a później zatarł dłonie.
- Doskonale. Cieszę się, że wszystko poszło zgodnie z planem. Teraz pozwolę sobie na wyjaśnienia, które jestem wam winien. Nowy członek załogi to Lucjusz Ferrat, historyk.
Wskazał na zestresowanego mężczyznę.
- Pan Ferrat pomoże nam w uporządkowaniu ostatnich wydarzeń. Szukamy odpowiedzi dotyczących Kompanii Wilka. Chcemy dowiedzieć się skąd hanzytcy najemnicy pozyskali tak potężne implanty i jak to się stało, że mają okręt podwodny. Zarówno znajdujący się tutaj pan Ferrat, jak i ja podejrzewamy, że ogniwem łączącym nowoczesną technologię z najemnikami może być organizacja jaką jest Black Cross. Jeśli ktoś z was słyszał o tej organizacji, to proszę żeby przyszedł później do mojej kajuty. Każdy strzępek informacji jest ważny.
Zrobił pauzę i odwrócił się w stronę Ferrata.
- Teraz ja pozwolę sobie przedstawić kluczowych członków mojej załogi. Ta przemiła dama nosi imię Manuela. Jest prawdopodobnie najlepszym pilotem sterowców w archipelagu Oriona. Jej nienaganne maniery miał pan okazję już zauważyć. Ten niski i krępy jegomość, jest wolnym inżynierem. Znaczy to, że zrezygnował z terminowania w Gildii Inżynierów, ponieważ nie chciał się dzielić prawami do swoich patentów. Prawdopodobnie dlatego posiadamy jeden z szybszych statków powietrznych jaki został zbudowany, a pan Malfloy cały czas ulepsza swoje Opus Magnum.. Norbert z kolei jest człowiekiem niezastąpionym. Jest moim osobistym asystentem, który podróżuje ze mną już od czasów młodości. Nie mówi dużo, ale należy do tych ludzi, o których świadczą ich czyny. Natomiasty ten szpakowaty pan jest nadzieją nowożytnej chemii. Posiada na statku swoją pracownię. Został wykluczony z Gildii Alchemików za głoszenie śmiałej tezy o tym, że nie istnieje Vis Vitae. Podobno związki organiczne można otrzymać też ze zwiazków nieorganicznych. Zna się nie tylko na chemii, ale też na farmacji. - Richard położył dłoń na ramieniu Ferrata. Pod wpływem tego gestu historyk zdawał się jeszcze bardziej skurczyć. - Zapewne posiada w swoich zbiorach remedium na skołatane nerwy.

- Manuelo, postarajmy się ominąć tę burzę. Lecimy na tę małą wysepkę, gdzie dogadywaliśmy się pół roku temu w sprawie transportu muszkietów z tymi korsarzami. At... An... - szlachcic zaczął pstrykać palcami jakby miało mu to w jakiś sposób pomóc w przypomnieniu sobie nazwy małej wyspy.
- Antigua? Jak dobrze mieć kapitana, który może zastąpić nawigatora. Waszmościa orientacja w geografii archipelagu jest zaiste zaskakująca - drwiąc dziewczyna pokłoniła się dworsko, po czym ruszyła do kabiny pilota.
La Croix zagryzł zęby. Nie znosił, gdy Manuela podkopywała jego autorytet. Rzadko robiła to przy nowo poznanych ludziach, ale Ferrat musiał jej się wydawać człowiekiem całkowicie pozbawionym znaczenia.
- Manuelo, czekaj. - dziewczyna zatrzymała się w pół kroku - Winny wam wszystkim jestem wyjaśnienia o tym skąd ten pośpiech. Otóż w Rigel ma zostać objęte kwarantanną. Podobno zaraza z Andromedy się wydostała. W mieście pojawili się Doktorzy. - twarz szlachcica spochmurniała na myśl o rodzeństwie, które zostało na wyspie.
- Gdy wyjaśnimy sprawę z Black Cross to wrócimy tutaj. - w ułamku sekundy Richard wydawał się skurczyć i postarzeć o kilka lat. Wszyscy wkoło zorientowali się jak jest mu ciężko. Co gorsza zorienowali się też, że tak naprawdę nie miał planu na "potem". Znajdą Black Cross i co?
- Dziękuję wam wszystkim, że jesteście ze mną. W tej chwili to wszystko. Oprowadzę naszego gościa po statku.

Chwilę później znaleźli się w maszynowni.


- Oto serce statku i królestwo Malfloya. Silnik parowy na patencie naszego inżyniera. Posiada dwa wyprowadzenia ciepła. Jeden system wymienników ogrzewa gaz znajdujący się w balonie. Mieszaninę opracował Jonas. Nie jest to tylko hel, ale też inne gazy obojętne nieco zmniejszające ryzyko wybuchu. Samo ogrzewanie to około 20% wydajności pieca. Tylko tyle potrzebujemy, żeby się wznosić. Pozostałe 80% może być wygaszone, dzięki czemu zwiększamy zasięg statku, lub może być transmitowane na te turbiny. To właśnie drugie wyprowadzenie ciepła. Jest to układ napędzający nasze poruszanie w poziomie. Dzięki niemu możemy być najszybszym statkiem w tym układzie. Silnik ten pozwala również na wykonywanie szybkich zwrotów praktycznie w miejscu. Manuela lubuje się w tym, co zresztą było widać przy starcie, gdy prawie ocieraliśmy się o inne większe statki. Niestety główną wadą przy obsłudze tego rozwiązania jest ogromne zużycie węgla w piecu. Jak łatwo policzyć, szybkie poruszanie konsumuje pięć razy więcej węgla. Zapraszam tutaj.

Ciasnymi schodami obaj mężczyźni wyszli na otwarty pokład. Rzeczywiści burza była dość blisko. Na niebie było widać inne sterowce, ale już dużo dalej od siebie. Za to port najwyraźniej już był zablokowany. Statki widoczne w dole były już bardzo daleko od zatoki portowej, a przy samych falochronach nie było już widać żadnych wypływających jednostek. Zapewne podniesiono łańcuh blokujący port. To jednak nie było już ich zmartwienie. Większym problemem była burza.



- Przy ładnej pogodzie rozwijamy te żagle - szlachcic kontynuował wykład wskazując montowane przy burtach szerokie maszty owinięte tkaniną. - Zresztą niedługo sam zobaczysz. Wtedy możemy lecieć wiele setek mil, dużo szybciej niż jakikolwiek okręt pełnomorski. Tutaj z reguły wieje dużo bardziej niż przy powierzchni. Jednak nawet silny wiatr nie daje nam takiej prędkości jak turbina. No i jest jeszcze kwestia zwrotności. Na żaglach skręca się wolniej, choć Malfloy zainstalował tu układy kołowrotków, dzieki którym dwa drązki w kabinie pilota sterują naciągiem i pochyleniem wszystkich żagli. Tak, żagli. sterowiec ma podwójny układ ożaglowania typowy dla trzymasztowca. Czyli w sumie sześć żagli. Dwa groty, dwa foki, dwa bezany. Oczywiście można latać tylko na jednym komplecie, ale wtedy, żeby utrzymać wysokość, pokład statku musi być przechylony o 45 stopni. Póki co, tylko raz byliśmy zmuszeni do takiego manewru. Manueli chyba się to podobało, choć ciężko się poruszać po statku bez zabezpieczeń.
Wtedy dopiero Richard zdał sobie sprawę, że historyk źle znosi spacer na zewnątrz. Zbladł bardzo. Zapewne zatkane od ciśnienia uszy też dawały się we znaki. Delegat nie odczuwał tego, bo cały czas mówił. W dodatku ostatnie kilka lat częściej był na pokładzie statku powietrznego niż na stałym lądzie.
- Zapraszam do mojej kajuty. Napijemy się czegoś mocniejszego, a ja z chęcią posłucham opowieści o tym co łączy tę dziewczynę której obrazy były w pańskim pokoju z naszą sprawą. Jutro będziemy już na miejscu spotkania z panem Arconem i wspólnie ustalimy jakie dalej podjąć działania. Proszę mi jeszcze powiedzieć co to za jeden ten Jacob o którym raczył pan wspomnieć w drodze do portu powietrznego?
 
__________________
Wszelkie podobieństwo do prawdziwych osób lub zdarzeń jest całkowicie przypadkowe.

”Ludzie nie chcą słyszeć twojej opinii. Oni chcą słyszeć swoją własną opinię wychodzącą z twoich ust” - zasłyszane od znajomej.
Mi Raaz jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 21:58.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172