Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 23-09-2015, 19:44   #1
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Na pierwszy ogień poszła kajuta Javiera Velasqueza, drugiego denata.



Największą uwagę zwracało podwójne łóżko, niepościelone. Po prędkim rozejrzeniu, Imogen i Lotte szybko doszły do wniosku, że Andreas Dircks nie kłamał i rzeczywiście kajuty pozostawiono w stanie nienaruszonym.

Mieszkanie wydawało się należeć do kawalera, na co wskazywała uboga zawartość toaletki – jedna szczoteczka do zębów, płyn do golenia i maszynka, poza tym kilka typowych jednorazowych pojemniczków z szamponem i mydłem, podobnych do tych, które czekają na gości w hotelach. Na jednym ze stolików przy podwójnym łożu tkwiła butelka w większości opróżnionego szampana, z którego bąbelki zdążyły już dawno temu wylecieć. Także dwa kieliszki. W ścianie pusty, otwarty sejf. Na stole paczka nachos, kilka niskoprocentowych piw, mały talerzyk z owocami. Komórka leżała nieopodal, zabezpieczona hasłem. Laptop natomiast - o dziwo - nie potrzebował specjalnego kodu, czy ingerencji hackera. Immy przesunęła palcem po gładziku. Ekran rozjaśnił się, od razu ukazując komunikat o prawie rozładowanej baterii oraz okno iTunes z okładkami różnorakich albumów - od Bjork, PJ Harvey, Tori Amos i Portishead, poprzez Nirvanę, Pearl Jam i Queen, czy nawet Edith Piaf, kończąc na kilku popowych tytułach, w tym Britney Spears. Wiele dokumentów w excelu i wordzie związanych z drogerią, którą denat posiadał, zdjęcia i filmy rodzinne (z żoną i córeczką), emulator z grą Pokemon FireGold, folder ze zwykłą, legalną pornografią… kilka seriali HD. Nic odbiegającego od normy.

Na balkonie – z którego roztaczał się piękny widok na bezkresne, skłębione fale oceanu – tkwiło rozwieszonych kilka ręczników i koszulka. Oprócz tego dwa składane krzesła oraz stolik. Leżała na nim ciężka metalowa papierośnica, z której wiatr zdążył już wywiać resztki popiołu. Przygniotła magazyn sudoku, do połowy rozwiązany.

Najjaśniej błyszczała barierka. To, że tak niedawno para przez nią wypadła wydawało się zupełnie niewiarygodne. Lotte zamknęła oczy, chcąc skoncentrować się na tajemnicach, jakie mógł skrywać wypolerowany metal…

Cytat:
Napisał Wizja Lotte
Dwójka ludzi, Javier Velasquez oraz kobieta, bez wątpienia bardzo atrakcyjna. Zdawali się cieszyć własnym towarzystwem. Niezwykle głośny szum oceanu prawie przyćmiewał ich głos. Gwiazdy skrzyły się niczym snop iskier na atramentowym nieboskłonie. Wśród nich lśnił księżyc o barwie kości słoniowej.

- Nie mogę się doczekać! – krzyknął mężczyzna, roześmiany. Drobne zmarszczki wykwitły w kącikach jego oczu, podobnie jak dołeczki w policzkach. Miał na sobie jedynie bokserki oraz rozpiętą, białą koszulę, której brzegi leniwie podrygiwały na letnim, ciepłym wietrze.

- Poczekaj na mnie… - kobieta przytuliła się do niego i mocno pocałowała. Drobne kosmyki brązowych włosów owijały się wokół jej twarzy, niczym węże Meduzy, wiedzione bryzą. Wraz ze słowami wydychała delikatną miętową woń pasty do zębów oraz promile alkoholu. – We dwoje.

- We dwoje – przytaknął Javier, co zabrzmiało jak obietnica. Przytulił się do kobiety mocniej, jak gdyby chcąc po raz ostatni poczuć jej ciepło.

Wdrapali się na poręcz, po czym… skoczyli.
W tym momencie wizja zakończyła się.

Lotte odetchnęła głębiej. Nie zdołała wyciągnąć więcej informacji. Zakochana para nie miała długiej styczności z poręczą, a na dodatek oświetlenie wtedy było bardzo skąpe, co nie pozostawało bez znaczenia. Dla kontrastu w chwili obecnej odblaski słońca na falach raziły ją po oczach. Jaka ironia.

Skorzystała jeszcze ze swojej mocy wewnątrz. Tutaj było jeszcze ciężej – w kajucie od jej powstania mieszkały różne osoby i bardzo trudno było zorientować się w chronologii zdarzeń. Raz widziała parę w średnim wieku, potem samotną staruszkę. Czasami Javiera. Po chwili wahania ustaliła, że mężczyzna zapewne mieszkał sam i nikt go nie odwiedzał do czasu tej feralnej nocy. Zdecydowanie więcej czasu spędzał poza kajutą, niż wewnątrz - nic dziwnego, biorąc pod uwagę multum różnorakich atrakcji na MSC Poesii.

- Lotte, chodź tutaj! – w pewnym momencie koleżankę zawołała Imogen. Cobham stała na sedesie (na szczęście zamkniętym) i szperała w jakimś otworze w ścianie.

- Zwróciłam uwagę na odstającą kratkę wentylacyjną – wyjaśniła. – I zobacz, co znalazłam.

Ukazała koleżance torebkę foliową, zawierającą biały proszek.

- Narkotyki – szepnęła Lotte.

Jeżeli denaci byli narkomanami, to tłumaczyło, dlaczego tak chętnie wyskoczyli za burtę. Takie tłumaczenie mogło rozwiązać zagadkę MSC Poesii… tyle że pomijało czynnik nadnaturalny, który miał tu rzekomo występować.

Rozważania przerwał im łomot do drzwi. Spojrzały po sobie, jakby to denat miał zza grobu powrócić do swojej kajuty. Immy pozostawiła narkotyki w miejscu, gdzie je znalazła, po czym we dwie ruszyły do części sypialnianej. Otworzyły drzwi, po czym puściły do środka Daniela Vissera.

Wchodząc, mężczyzna pozwolił sobie na oszczędny, lecz mocno sarkastyczny uśmiech. Spojrzał na niepościelone łoże. Mogli o tym wcześniej pomyśleć! Andreas Dircks przed tym, jak zmienił nastawienie do detektywów, i tak zdołał zaopatrzyć ich w dwa pokoje sypialniane… Co prawda należały do denatów (czynnik raczej odstraszający), lecz za to posiadały bardzo wygodne, miękkie materace, prywatność oraz najpiękniejsze widoki na całej MSC Poesii. Gdyby tylko wcześniej na to wpadli, może zrażenie do siebie kapitana oraz części ochrony nie byłoby konieczne…

Usiadł na łóżku, Lotte na krześle przy biurku, a Immy na kanapie. Zdaje się, że nadszedł ten moment na podzielenie się informacjami, spostrzeżeniami, hipotezami oraz planami na przyszłość.
 
Ombrose jest offline  
Stary 29-09-2015, 21:46   #2
 
Szaine's Avatar
 
Reputacja: 1 Szaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputację
Lotte była realistką, nie zastanawiała się nad rozwiązaniem tej sprawy w tym momencie, rzucaniu bardziej lub mniej trafnych hipotez. Wolała skupić się na dowodach i sprawdzać poszlaki. Zebrać jak najwięcej informacji i dopiero wtedy wyciągać wnioski. Nie wykluczało to jednak analizę tego co zbierali na bieżąco. Wizja choć nie była bardzo wyczerpująca dała początek. Widziała jak wyglądali denaci, jak zachowali się w ostatnim momencie swojego życia. Lotte zakładała, że przypadkiem może nie być fakt, że ciała kobiet nie były znalezione. Ciekawa była co będzie dalej i jak będzie rozwijać się sytuacja. Choć rozwiązanie sprawy jest satysfakcjonujące, to daje poczucie, że coś się kończy. Dlatego Lotte lubiła także etap dochodzenia do finału, nie dość, że wzmagało to ową satysfakcję, to jeszcze było przy tym dużo emocji.

- Jak poszło z kapitanem? - zapytała Daniela z ciekawością Immy. Nadal posługiwała się w rozmowach z rodzeństwem językiem polskim - My znalazłyśmy narkotyki w łazience - dodała i skinieniem głowy wskazała w kierunku tamtego pomieszczenia.
- Wykłócanie się o pokoje chyba nie było potrzebne. - Rzuciła Lotte rozglądając się po pokoju. - Chętnie przytulę ten, albo ten drugi po naszych denatach. Przynajmniej wygodnie, luksusowo i z zachowaniem zasad prywatności. Nie macie nic przeciwko? Raczej miejsce jest przypadkowe, więc nie grozi mi skok przez płotek. - Zrobiła krótką pauzę, a jej wzrok spoczął na wejściu do łazienki, ale zanim ktokolwiek zdążył jej odpowiedzieć, dodała. - Sprawdzę te narkotyki, czy je zażyli, czy to jakiś poprzedni gość zostawił.

Następnie Lotte ruszyła ku miniaturowej łazience. Wspięła się po porcelanie i ujęła w dłoń plastikową torebkę. Westchnęła głośno, podążając do zdawałoby się całkiem innego wymiaru.
Ujrzała Javiera Velasqueza pochylonego z tekturową rurką i wdmuchującego przez nos biały proszek. Wizja zacierała się, lecz Lotte ustaliła, że mężczyzna był w pokoju sam. Bez artystki z Trupy Wiolinowej. Z jakiegoś powodu miała pewność, że wtedy też Velasquez ostatni raz był w kontakcie z przezroczystą folią.
Spróbowała drugi raz, by mocniej rozplątać niewidzialne nici przeszłości splątane wokół przedmiotu. Tym razem przed jej oczami stanęła wąska alejka, w której ujrzała denata ubranego w powyciąganą bluzę. Dokonywał transakcji z dealerem - wytatuowanym skinheadem. Kupował amfetaminę.
Lotte wróciła do rzeczywistości. Przytrzymała się umywalki i poczuła kropelkę potu spływającą po czole. Częste korzystanie ze zdolności w tak krótkim czasie zmęczyło ją, zwłaszcza że była na nogach prawie całą dobę. Uznała, że zanim pójdą na dalszy rekonesans, będzie musiała położyć się na łóżku na jakieś pół godziny, a potem wypić kilka energetyków. Wtedy dociągnie do wieczora i będzie mogła sprawnie i wydajnie rozumować, prawda?

W ręce trzymała amfetaminę, której nawet drobna dawka mogła dać jej dobrego kopa. Tylko trochę, by stanęła na nogi. Była sama w ubikacji i choć brat oraz Immy znajdowali się niedaleko, to zażycie porcji nie trwałoby długo i nikt by się nie dowiedział. Spojrzała na zafoliowanego speeda, który tylko czekał, by go wykorzystać.

W tym czasie Cobham dopatrzyła się, gdzie jest ładowarka do laptopa i przesiadła się do biurka. Podłączyła urządzenie do sieci. Zajrzała do szuflady biurka i znalazła tam ołówek. Ze swojej torby wyciągnęła papierologię.

- W sumie to nie widzę przeciwwskazań, żeby zabunkrować się w tych pokojach. - Powiedziała na tyle głośno by koleżanka w toalecie też to usłyszała. Immy odwróciła kartkę z planem szczytowego poziomu statku na jej pustą stronę i zaczęła coś po niej pisać - W praktyce doszło tu do samobójstwa, więc nie ma mowy o niszczeniu dowodów. - Rozłożyła plany statku na biurku przyglądając się poziomom, na których znajdowały się pokoje nieszczęśników. - No i jest to dla nas idealne miejsce, żeby na spokojnie pracować bez obawy o nasze rzeczy. - Położyła kartki jedna na drugiej w kolejności od najniższego do najwyższego poziomu. - Ja czuje się świetnie, ale jak chcecie się zdrzemnąć kilka godzin to nie widzę przeszkód. - Dodała nie przestając kreślić po kartce.

Lotte chwilę wpatrywała się w lustro stojąc nad umywalką w łazience. Nie zastanawiała się jednak nad tym czy pobudzić się zażywając narkotyki, tylko wpatrywała się w swoje odbicie. Widziała oznaki zmęczenia, musiała trochę przespać się. W takim stanie na nic zda się jej udział w dochodzeniu. Z narkotyków nie korzystała nigdy, ponieważ na chwilę to by jej pomogło, ale patrząc na dystans czasu, to skutki byłby nieodwracalne. Była zwolenniczką twierdzenia, że narkotyki szybko uśmiercają komórki mózgowe, co prowadzi do problemów z pamięcią, nie kojarzenia faktów i innych skutków opóźniających pracę mózgu. Na to nigdy nie mogła sobie pozwolić, sprawność jej umysłu była najważniejsza.
Słyszała co Imogen mówiła, choć dopiero po dłuższej chwili dotarło do niej znaczenie słów.

- Mi na pewno przyda się sen. – Powiedziała wchodząc do pokoju. Nie miała w ręku narkotyków, wrzuciła je z powrotem do skrytki, zanim opuściła łazienkę. – Co do dragów, to były one naszego denata. Sam je zakupił i przyniósł tu. Jednak kobieta nie zażywała ich razem z nim. – Siadła na łóżku. – Będę chciała sprawdzić drugi pokój i zwłoki, ale to jak prześpię się.
- Dobrze - Immy pokiwała ze zrozumieniem głową. - Zrobimy tylko podsumowanie tego co wiemy. Po tym z Danielem pójdziemy do ochrony obejrzeć nagrania, a ty się tu spokojnie prześpisz
- mówiąc to notowała dalej. Pisanie zajęło jej jeszcze chwilę by w końcu zakreślić tekst w dwie ramki i spojrzała na Visserów siedzących na łóżku. Daniel był milczący i wpatrywał się, jak to często miał w zwyczaju, w sobie tylko znany punkt. Lotte natomiast zastanawiała się co zrobić z używaną pościelą, czy jest w tym pokoju komplet na zmianę.

- Spisałam tu to co wiemy. Jak o czymś zapomniałam to mówcie, dopiszemy. – Zabrzmiał głos Cobham, która podniosła kartkę z biurka i siadając przodem do kolegów zaczęła czytać to co zapisała.
Cytat:
- mamy 5 dzień rejsu,
- samobójstwa były bardzo późnym wieczorem/wczesnym rankiem 2 i 3 dnia rejsu,
- pierwsze samobójstwo: pokój 15002 Johnny Walker (fałszywe nazwisko) był z Delią Arano (piosenkarka),
- drugie samobójstwo: pokój 14009 Javier Velasquez (prawdziwe) był z Bellą Fergucci (piosenkarka),
- obie były piosenkarkami, wyglądały podobnie, żadnej nie wyłowiono,
- oba pokoje znajdują się na froncie statku, ale po jego przeciwnych stronach,
- w przekroju poprzecznym statku od dziobu do windy mamy: pokój 15002, pokój 14009, SPA, MOSTEK, pokoje 11001-11026, pokoje 10001-10026, pokoje 9001-9034, pokoje 8001-8056, TEATR, centrum medyczne,
Imogen po przeczytaniu tego ołówkiem zakreśliła "TEATR" i dopisała do niego pytanie "czy Trupa wiolinowa tam występowała?".
- Zrobiłam też listę tego co powinniśmy zrobić - dodała Brytyjka nie czekając na uwagi Daniela i Lotte.

Cytat:
- porozmawiać z Nathanem Young z pokoju 14002 (świadek pierwszego samobójstwa),
- pogadać z Evy Gabsson, recepcjonistką z MSC Aurea Spa (świadek drugiego samobójstwa),
- porozmawiać z ochroną w sprawie nagrań z monitoringu w lepszej rozdzielczości,
- pogadać z kierownikiem Trupy wiolinowej (może opowie coś o piosenkarkach),
- dowiedzieć się jak zaznajomiły się z denatami,
- porozmawiać z kimś kto może odpowiedzieć dlaczego zrezygnowano w ostatniej chwili z cyrkowców i czy przypadkiem jest zatrudnienie Trupy wiolinowej,
- pogadać z płetwonurkami,
- obejrzeć trupy,
- sprawdzić kolekcję antyków.
- Nie chce mi się iść do tej ochrony po tym jak nawrzeszczałam na nich - Immy przyznała się i skrzywiła jakby zjadła cytrynę. - Ale przeczucie mówi mi, że powinnam przy tym być - dodała. Podała siedzącemu bliżej niej Danielowi kartkę, z której czytała. Była zapisana w języku polskim - Po drodze do nich zahaczymy jeszcze o sklepik. Muszę kupić jakiś normalny notes… Swoją drogą piosenkarki to poza mikrofonami to z czym jeszcze mają styczność? - Rzuciła jeszcze luźną myśl na sam koniec.

Daniel odebrał kartkę od Immy, ale nawet na nią nie spojrzał. Skrzywił się nieco i potarł skronie.

- Nie czuję się najlepiej. Chwila… - rzekł, po czym ruszył do łazienki, z której przed chwilą wyszła jego siostra. Chciał obmyć twarz wodą. Migrena przyszła niespodziewanie. Czyżby jakiś rykoszet po leczeniu Lokiego? A może efekt ciągłego stresu od kilku dni?
Lotte spojrzała przelotnie na znikającego Daniela i wzięła kartkę, którą zostawił. Spojrzała nań mogłoby się wydawać pobieżnie.

- Na początek jak najbardziej wystarczy. Jak wspomniałam mnie interesują rzeczy i miejsca najbardziej. Co oczywiście nie wyklucza mojej osoby z jakichś rozmów. Prześpię się z parę godzin i jak wstanę to zajrzę do drugiego pokoju, tego… – zajrzała do kartki – Johnnego Walkera. Dodatkowo mogę sprawdzić te antyki oraz ciała denatów. Skupmy się na razie na oczywistych rzeczach, podstawach. Chodzi mi tu właśnie o to co wymieniłam, czyli sprawdzenie tych miejsc oraz zeznania osób, które znały te piosenkarki i ewentualnie nagranie z monitoringu. Na tym na razie bym skończyła. Zebralibyśmy się i podsumowali to co mamy. Co ty na to Immy? Oczywiście polecam co do przesłuchań, jest nieoceniony co do wyciągania prawdy z ludzi, szczególnie wbrew ich woli, czy to zdolnościami czy umiejętnościami.

Imogen bez przekonania również spojrzała w kierunku łazienki, gdzie zniknął Daniel.

- Wszystko z nim w porządku? - zapytała koleżankę. - Bo wiesz, ja naprawdę czuję się na siłach zająć się tym co dam radę sama zrobić. Może niech on też odpocznie. - Westchnęła i spojrzała na kartki leżące na biurku. - Dobra, zgadzam się z tym co mówisz. Z uwagi, że nie mamy ze sobą kontaktu radiowego to proszę was, żebyście jak odpoczniecie nie rozchodzili się tylko ewentualnie udajcie się to pokoju wyżej, żebyśmy nie musieli się szukać po statku. - Kiwnięciem głowy wskazała sufit. - Ja pójdę przejrzeć nagrania. Może uda mi się dwa radia skombinować. - Wzruszyła ramionami. - Znaczy najpierw to pójdę zakupić notes i dopiero pójdę do ochrony. Spędzę z nimi trochę czasu i postaram się wrócić tu za jakieś… 6 godzin snu ci wystarczy? - zapytała. - Daniel jak poczuje się lepiej to niech szuka mnie właśnie tam.
- Raczej tak.
– Odpowiedział z pewnością w głosie. – Znaleźć znajdziemy się bez problemu. Ustalmy, że na razie ten pokój jest punktem zbiórki, a jak nikogo nie będzie, to wiemy też kto czym zajmuje się. O brata nie martwiłabym się, to twardziel. – Uśmiechnęła się. – Może potrzebuje trochę odpoczynku, albo to chwilowe i będzie mógł pójść z tobą. Dajmy mu minutkę.

Imogen wstała od biurka.

- Dobrze więc, widzimy się za 6 godzin - uśmiechnęła się do Lotte. Sięgnęła po swoją torebkę i wyciągnęła z niej jeden pistolet. Przepakowała go do swojej torby podróżnej.
- Tylko nie chrapać mi tu
- powiedziała żartobliwie. Wyprostowała się i zarzucając torebkę na ramię skierowała kroki do wyjścia.
Wkrótce opuściła pokój i zamknęła za sobą drzwi. Dźwięk uderzenia drewna o framugę jakby wywabił Daniela z łazienki.
- Imogen poszła? - zapytał siostry. - Muszę wam powiedzieć o czymś ważnym - stłumił jęknięcie. Opanował też chęć potarcia skroni. Na szczęście i tak czuł się o wiele lepiej, niż przed chwilą. - Wkurwiłem Dircksa. Idę z nią, lepiej nie poruszać się po statku samemu. Ty odpocznij i zamknij za mną drzwi na klucz - Rzekł, idąc w ślady Cobham.

W kajucie drugiego z denatów pozostała już tylko Lotte. Kobieta rozejrzała się dokoła, po czym uśmiechnęła. Wreszcie była sama i miała czas tylko dla siebie. Na dodatek mogła przespać się, a co naprawdę miała ochotę. Jednak dobrze znała swój organizm, wiedziała, że nie zaśnie od razu. Dlatego wolała wyciszyć się, korzystając z samotności, przy okazji zadbać o wygodę snu. Rozejrzała się po szafkach w pokoju, w poszukiwaniu czystej pościeli. W trakcie tego przeszukiwania nie natrafiła na nic ciekawego. Trochę ubrań i rzeczy osobistych Javiera zebrała do jednej z dolnych szuflad. To co uznała za śmieci wyrzuciła do kosza. Natomiast suszone morele, kilka Snickersów wzięła dla siebie, wkładając je do torby, a papierosy zostawiła dla brata na czarną godzinę. W między czasie poprosiła obsługę, która krzątała się po korytarzach, o wymianę pościeli i posprzątanie łazienki wraz z wymianą ręczników, ówcześnie upewniając się, że tajna skrytka nadal nią pozostanie.
Po jakichś trzydziestu minutach, wszystko było gotowe, a drzwi do pokoju Lotte zamknęła za pokojówką. Zasłoniła okna i zamknęła drzwi od balkonu, po czym wzięła swoją kosmetyczkę i udała się do łazienki. W drugiej ręce trzymała zwykły, za duży o jeden rozmiar t – shirt, który miał jej służyć do spania. Zmyła makijaż, nakremowała twarz i przebrała się do spania, za dół zostawiając same majtki. Wróciła do pokoju, włożyła z powrotem kosmetyczkę do torby, a samą torbę na półkę do zamykanej szafki i położyła się do łóżka. Ułożyła się wygodnie, zastosowała swoją metodę szybkiego zasypiania i oddała się w objęcia Morfeusza.
 
__________________
"Promise me this
If I lose to myself
You won't mourn a day
And you'll move onto someone else."
Szaine jest offline  
Stary 29-09-2015, 22:58   #3
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Wyszła z pokoju i udała się do windy. Czekając aż drzwi się otworzą myślała o tym co muszą w pierwszej kolejności zrobić. Zdecydowanie obejrzenie nagrań było priorytetem, ale wątpliwym było czy spędzi na tym aż 6 godzin. “Może mają nagrania z występów tych piosenkarek” zastanowiła się.
Westchnęła i wsiadła do windy. Wdusiła na panelu 6 poziom i guzik szybkiego zamknięcia drzwi.
Kilka poziomów niżej wysiadła i nucąc pod nosem zasłyszaną w windzie melodyjkę ruszyła przez mało oblegany o tej porze Zebra Bar. Starała się sprawiać wrażenie osoby zabieganej, nie mającej czasu na rozmowy, a przede wszystkim takiej, która doskonale wie gdzie ma iść. Wtedy można było sprawić, że nawet kelnerzy nie przeszkadzali. Dotarła do Poesia Meeting Center i idąc dalej prosto dotarła do pokładowego marketu.
Nieśpiesznie poruszając się między półkami znalazła tam notes, małą butelkę wody i dwa długopisy marki Bic. Zapłaciła gotówką przy kasie. Wyszła stamtąd i na chwilę przysiadła przy pustym stoliku Bar dei Poeti w części przylegającej do marketu.
Otworzyła notes i spisała w nim tą samą listę, którą stworzyła chwilę wcześniej na kartce zostawionej w pokoju z Visserami. Jednak tym razem tekst napisała po szwedzku. Robienie sobie notatek było sporym ułatwieniem, ale gorzej, gdyby się go zgubiło mając w nim zapiski o badaniu zjawisk paranormalnych…
“A może pisać w nim w kilku językach na raz?” pomyślała konspiracyjnie. “Nie, zwykła ściema o pisaniu książki wystarczy”.
Uwielbiała tą pracę. Badanie tego co uważane jest za fantastykę fascynowało ją. Sukces jaki odniosła przy swojej pierwszej sprawie tylko spotęgował w niej chęci do prowadzenia śledztw. Miała nadzieję, że tą sprawę też uda się szybko rozwikłać. Nie było tak, że musieli się szczególnie śpieszyć. Powrót możliwy był dopiero za 3 doby, więc w teorii można by było powoli do tego dochodzić. Ale z drugiej strony jeśli szybko się uwiną to będzie można skorzystać z przyjemności jakie oferuje ten statek. Może nawet zaznajomić się bliżej z kapitanem…
Uśmiechnęła się lekko na swoje myśli mało profesjonalne myśli.

Wstała od stołu, zebrała swoje rzeczy do torebki i ruszyła w powrotną drogę do windy. Dobry humor nieco jej się popsuł na myśl, że będzie musiała spotkać się z ochroną. Wolałaby Lotte w to ubrać, ale dziewczyna nie wyglądała dobrze. Zupełnie jakby była po nieprzespanej nocy.
“Pewnie to przez Daniela, w końcu wtoczyli go do pokoju i wyglądał mało żywo” przypomniała sobie pierwsze spotkanie. Nie szła tym tropem by wyobrażać sobie jak by się poczuła, gdyby jej brat czy siostra trafili do szpitala bo zaraz by rzuciły się na nią wyrzuty sumienia, że już nie raz sama była powodem zmartwień dla swojej rodziny. Tyle dobrego, że przyzwyczaiła ich, że gdy nie odbiera telefonu to wcale to nie oznacza, że ktoś ją morduje. Przydaje się mieć w rodzinie opinię pracoholika.
“Eh, po tej robocie będę musiała w końcu zaprosić ich do Portland…” w duszy jęknęła, bo przesuwanie tego w czasie nie sprawi, że w końcu do tego nie dojdzie. “Chyba, że mnie coś tu zje” przeszło jej przez myśl. Początkowo uśmiechnęła się z tego, ale zaraz spoważniała.
“Nie, to nie było śmieszne…”

Droga w dół windą chwilę jej zajęła. Prawie co piętro ktoś dosiadał się do windy, a ktoś inny wychodził. Stała sobie z tyłu kabiny nie narażając się na szturchnięcia przeciskających się osób. W końcu dojechała do poziomu, który wymagał wpisania kodu by zjechać niżej.
Po spełnieniu tej powinności winda ruszyła. Imogen wysiadła na poziomie, gdzie była centrala monitoringu. Wyszła na korytarz i tam stanęła przed kolegą.
Nie spodziewała się, że Daniel tak szybko się ogarnie, więc było widać po niej dziwienie. Miała zapytać jeszcze czy aby na pewno czuje się na siłach pracować, ale skoro tu dotarł musiał już to pytanie zadać sobie wcześniej więc nie było sensu się powtarzać.
- To ty z nimi gadaj, żeby pokazali nagrania - powiedziała ruszając przez korytarz.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 03-10-2015, 00:36   #4
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Imogen i Daniel



Znalezienie centrum głównego ochrony nie było trudne - stosunkowo duży pokój niedaleko windy z przybitą do drzwi plastikową plakietką informującą o tym, co znajduje się po drugiej stronie. Gdy Daniel i Imogen weszli do środka, zaproszeni głośnym męskim basem szefa ochrony, znaleźli się pośród istnej dżungli technologii XXI wieku. Jedna ze ścian pokryta została monitorami, na których obraz dość często się zmieniał, ukazując to windy, to korytarze, restauracje, bary… Trudno było w tym momencie nie poczuć ogromu statku, na jakim się znaleźli.

Sprzęt zdawał się nowoczesny, ale - jak zwykle - to czynnik ludzki okazał się wadliwy w tym mechanizmie. Starsza kobieta przebrana w oszczędny, formalny uniform bardziej koncentrowała się na osiągnięciu idealnych pociągnięć pędzelka bordowego lakieru do paznokci, niż na połyskujących ekranach. Jej kompan - czy raczej szef - siedział w drugim rogu stacji. Trudno powiedzieć, co robił przed pojawieniem się detektywów. Wstał, zobaczywszy ich, po czym kilogramy tkanki tłuszczowej wyskoczyły spod biurka. Fernando Garza czasy szczytu swojej fizycznej sprawności miał już bez wątpienia za sobą.

- To pewnie te agenty, o których mówił mi Dicks - rzekł do kobiety po portugalsku, zapewne nieomyłkowo przekręcając nazwisko kapitana. - Prędzej, czy później musieli tu trafić.

Następnie obrócił się do detektywów i przełączył się na nieskładną angielszczyznę.
- Pan kapitan był powiedział wszystko mi. Ty wiesz, a ty wiesz co ja. Ja wiem mało więcej. Wy, pan i pani, jesteście bo?
Pięć minut lingwistycznych zabaw później Immy przełączyła się na portugalski. Tym samym wyłączyła Daniela z rozmowy, lecz wcześniej i tak jej za bardzo nie było.

Imogen ustaliła, że wersje zdarzeń podanych przez Fernandę Garzę i Andreasa Dircksa pokrywają się. Szef ochrony rzekł, że w czasie samobójstw, które miały miejsce późno w nocy, odpoczywał w swojej kajucie i to podwładni go obudzili. Jego przydatność nawet wtedy nie okazała się imponująca… nie było przestępcy do złapania i nikt nie znajdował się w stanie bezpośredniego zagrożenia - rzecz jasna prócz pasażerów za burtą. “No a przecież nie wyskoczy ich ratować wpław”. Od tego byli płetwonurkowie.

Następnie opowiedział im o denatach. Na temat mężczyzn nie dodał nic, czego nie dowiedzieliby się od Fennekin.
- Szkoda tylko tych panienek. Naprawdę piękne i obie równie, niezwykle utalentowane. Byłem na obu występach… czas upłynął bardzo szybko. Nie wiadomo kiedy. Panienka Dalia zginęła w noc swojego debiutu. Właściwie… Bella tak samo. To zastanawiające… jak gdyby Loża Pigalle, w której występowały, na piętrze siódmym, była przeklęta dla debiutantek. Tylko żartuję, rzecz jasna, klątwy nie istnieją… Mimo wszystko mam nadzieję, że panience Alicii, której pierwszy występ będzie mieć miejsce dzisiaj o osiemnastej, też w Loży, nic się nie stanie - zaśmiał się. - Niestety taki los pięknych kobiet, by szybko umierać. Więdnąć, jak róże, jak Marilyn. Natomiast stare wredne babska, jak moja żona Adelaida, trzymają się zdrowe, nieśmiertelne, niczym chwasty. Jędza, daję głowę, przeżyje mnie ze trzy razy.

W tym momencie puścił nagrania. Wyjaśnił, że na statku, w przeciwieństwie do ulicznych kamer, można sobie pozwolić na zapis w lepszej jakości, gdyż problem pojemności dysku nie doskwiera tak bardzo.
Delia Arano była rzeczywiście prześliczną brunetką ubraną w prostą, czarną sukienkę i pasujące, czarne buty. Bella Fergucci podobna do niej, niczym siostra. Włosy dla odmiany nosiła spięte w kok poprzebijany srebrnymi spinkami.

Daniel ożywił się nieco na widok nowego materiału śledczego. Przestudiował mowę ciała denatów. Na pierwszy rzut oka pomiędzy parami tkwiło niezwykłe, wręcz zwierzęce przyciąganie. Coś jednak nie dawało mu spokoju. Poprosił o przewinięcie filmu. Reakcje mężczyzn zdawały się wiarygodne, jednak kobiet… jakby przesadzone? Po kilku minutach miał wręcz pewność, że piosenkarki starały się ich uwieść. Szczegół warty odnotowania.

Imogen wpatrywała się w nagranie, chcąc dostrzec, co niewidoczne. Po pewnym czasie znudziła się, a nawet poczuła pewne… zawiedzenie. Liczyła na to, że coś więcej wyniknie z tych nagrań. Poprosiła o puszczenie obu taśm jednocześnie. W tym samym momencie jej Skorpion się załączył. Z każdą kolejną sekundą Immy coraz szerzej otwierała oczy.

Moduł mierzenia odległości, czasu i kalkulator pracował zawzięcie. Porównał długość kończyn obu kobiet, ruchomość stawów, kształt kości jarzmowych, szczęki, obojczyków. Sposób chodzenia, przekładania ciężaru z jednej strony ciała na drugą. Mimikę. Wszystkie szczegóły, które człowiek podświadomie odczytywał, lecz tak naprawdę nie dostrzegał

Wszystko dokładnie takie samo. Skorpion ukazywał te same wartości. Moduły nie wahały się ani moment. Każde obliczenie wskazywało na to, że obie kobiety posiadały taki sam zestaw kości oraz mięśni szkieletowych. Jedynie skóra, detale twarzy się różniły.

Immy poczuła dreszcz biegnący wzdłuż kręgosłupa.

Następnie próbowali przejrzeć jak najwięcej nagrań, by wychwycić sylwetki denatów w różnych miejscach, w różnym czasie i stworzyć rekonstrukcję zdarzeń przed ich śmiercią. Bardzo czasochłonna, męcząca i nużąca praca, niewykonana wcześniej przez ochronę.
- Ale po co? - odparł zapytany Garza. - Przecież to były samobójstwa. Czego mamy szukać?
Detektywi westchnęli i zabrali się do pracy.

Lotte


Lotte przeciągnęła się na wygodnym łożu, które miała tylko dla siebie. Nie śniły jej się piękne sny z zielonymi dolinami usianymi różami, tulipanami i sarenkami. W onirycznym świecie mar i fantasmagorii wciąż stała w jednym ze szpitalnych korytarzy i rozmawiała z lekarzem. Daniel umarł zamiast Marianne.
Następnie czas jakby przyspieszył i przeniosła się do ich wspólnego mieszkania, gdzie korzystając z telefonu, rozmawiała z matką i tłumaczyła, że właściwie to nie wie, co się stało i w jakich okolicznościach jej brat został skatowany na śmierć.
- J-ja m-myślałam, że o siebie dbacie - usłyszała roztrzęsiony głos rodzicielki. - Że uważacie na siebie i wspieracie się. G-Gdzie wtedy byłaś, Lotte?
Choć chciała odpowiedzieć, nie mogła. Czuła smolisty ogień i piekielnie gwoździe w gardle. Wnet okazało się, że nie może zaczerpnąć powietrza, choć z całych sił próbowała.


Zbudziła się, zlana potem. Odruchowo chciała spojrzeć na zegarek na stoliku, lecz ten komplet pozostał w jej mieszkaniu w Portland. Przeniosła wzrok na ścianę i prędko odczytała, że spała cztery godziny. Czuła się silniejsza, niż wcześniej, pomimo koszmarów. Oczywiście nie w pełni wypoczęta, lecz wystarczająco, by móc przystąpić do pracy. Rdzeń nadnerczy już zaczął wypluwać kropelki adrenaliny, dodatkowo pobudzając.

Pozostały jej dwie godziny “czasu wolnego”, zanim Immy i Daniel przypomną sobie o jej istnieniu. Mogła je spędzić odpoczywając, lub zajmując się czymś nieco bardziej produktywnym.

Imogen i Daniel


Nie mieli pojęcia, że to tyle zajmie. Już czwartą godzinę siedzieli w pokoju ochrony. Interfejs komputerów i kamer w żaden sposób nie był przyjazny dla użytkownika. Fernando Garza i jego współpracowniczka starali się pomagać, lecz… nie grzeszyli inteligencją, czy darem słuchania drugiego człowieka ze zrozumiem, dlatego też detektywi wręcz ucieszyli się, gdy wybiła dwunasta i ochroniarze zmyli się na drugie śniadanie. Zostali sami.

Dokopali się do nagrań z występów. Przyciemnione światło i zadymienie wypalonym tytoniem poważnie ograniczało ich przydatność… jednak sylwetki kobiet występujących na scenie były wystarczająco wyraźne. Stały przy mikrofonie i śpiewały bez żadnych zbędnych tanecznych ruchów. Niestety nagranie pozbawione było dźwięku. Sala pękała w szwach, pomimo faktu, że to debiutanckie występy, więc artystki jeszcze nie zdołały się wypromować wśród gości. Detektywi ustalili, że obie kobiety tuż po występie w loży Pigalle zniknęły w niemonitorowanej przebieralni, gdzie wkrótce dołączył do nich partner. Dwadzieścia-trzydzieści minut później wychodzili i bez zbędnych przystanków kierowali się do kajut. Niestety nie nad każdym centymetrem kwadratowym statku czuwała kamera, co również należało wziąć pod uwagę.

No cóż, wszystko wskazywała na to, że można było przynajmniej wykluczyć hipotezę o czarnoksięskim boa dusicielu, który napada przypadkowe pary na korytarzach i hipnotyzując, skłania do samobójstw.

Westchnęli cicho, zmęczeni ślęczeniem przed monitorami i spojrzeli po sobie, jak gdyby chcąc przedyskutować wnioski, czy kolejne działania.
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 04-06-2016 o 00:16. Powód: imageshack nawalił... po tym go poznasz!
Ombrose jest offline  
Stary 09-10-2015, 23:25   #5
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
Mag+MG w roli Daniela

Imogen chcąc przedyskutować swoje spostrzeżenia i widząc, że Daniel nie wygląda jakby miał zamiar zabrać głos pierwszy przejęła inicjatywę.
- To co panie Bush, omawiamy to... - skinieniem głowy wskazała na monitory - ... tu, czy przy kawie w Zebra Bar? - zaproponowała.
Daniel wyciągnął papierosa z paczki i zapalił. Zdaje się nie obchodziło go, czy Garza i reszta ochroniarzy chcą mieć przewietrzone centrum operacyjne.
- Mam ochotę na kawę - mruknął. Tym samym wskazał Immy jeden z ekranów podłączonych do kamery, która uwieczniała ich poczynania w pomieszczeniu. Równie dobrze wokoło mogły być i mikrofony. Zebra Bar natomiast wydawał się raczej słabo inwigilowany przez tutejszą ochronę... Przypisane było do niego tylko jedno okno na wyświetlaczu.


Paradoksalnie to zwiększało poczucie bezpieczeństwa.
- Idziemy? - zapytał. - Czy czekamy aż wrócą? - dodał, mając w namyśle Garzę i jego asystentkę.
Immy spojrzała na monitor i to jej o jednej rzeczy przypomniało.
- Wiesz co, jeszcze sprawdzę jedną rzecz i możemy iść. - odparła - Chyba, że nie chcesz czekać to idź po… - zapomniała jakie imię miała Lotte jako przykrywkę - ...Naszą koleżankę i spotkamy się w barze. Co ty na to?
- A długo ci to zajmie? - odparł Daniel.
- Nie wiem - wzruszyła ramionami - Chcę sprawdzić czy może kamera uchwyciła moment jak samobójca spadał, z kamery w Spa.
Daniel skinął głową.
- Jak już tu jestem i tyle się nasiedzieliśmy razem, to chwilę mogę zostać. Daliśmy koleżance jeszcze dwie godziny snu, więc na nas nie czeka.
To mówiąc, pochylił się nad jednym z monitorów i zaczął pisać na klawiaturze komendy podyktowane przez Glorię, pomocniczkę Garzy. Po czterech godzinach pracy w centrum ochrony połowę znał już na pamięć.
- To spójrzmy na kamery z MSC Aurea Spa. - przysunęłą się z krzesłem bliżej do monitorów.
Dwadzieścia minut później doszukali się zapisu z trzech kamer w MSC Aurea SPA i przewinęli go do odpowiedniego momentu. Na pierwszym monitorze ujrzeli hol z drzwiami do pokojów zabiegowych i sauny kwiatowej. Nikogo tam nie było o tej późnej godzinie. Drugi ekran ukazał samo wejście do spa, zamknięte. Trzeci telewizor wyświetlił recepcję. Niestety kamera była przymocowana do sufitu w ten sposób, że ukazywała biurko, kobietę i jej komputer, jednak nie samo okno.
W pewnym momencie Eva Gabsson krzyknęła (co z powodu niedogodności sprzętowych było bardziej widać, niż słychać), wstała i obróciła się gwałtownie. Immy przewinęła ten moment. Pięć minut szukali skryptu powiększającego obraz, aż w końcu udało się i ujrzeli zbliżenie komputera Evy Gabsson. Dwa ciemnie cienie spadających ludzi przez krótki moment odbijały się na jego połyskliwym ekranie. Niestety nie dało się nic więcej wyczytać, prócz tego, że jeden wydawał się posiadać kobiece kształty, a drugi bardziej męskie.
Oparła się na krześle z założonymi rękami.
- No... przynajmniej to podważa moją tezę, że tylko jedna osoba spadła do wody... - mruknęła z dużym niezadowoleniem. - westchnęła ciężko - Dobra chodźmy.
- Do Catherine, czy od razu do baru? - odparł Daniel. Immy wyczytała po jego oczach, że materiał z MSC Aurea SPA nie tylko ją zawiódł.
- Tak, chodźmy po nią - po tych słowach wstała, przeciągnęła się i ruszyła do wyjścia.
- Ochronie na pewno będzie smutno, że się z nią nie pożegnaliśmy - uśmiechnął się sarkastycznie, po czym opuścili centrum ochrony MSC Poesii.
Droga powrotna na poziom 14 nic nie zmieniła się. Melodyjka w windzie co raz bardziej wgryzała się w umysł niczym jingiel reklamy proszków do prania. Daniel nie zawiódł i jak zazwyczaj milczał. Immy zdążyła się przez ten krótki czas przyzwyczaić do tego, więc nawet nie próbowała nawiązywać rozmowy.
Powyżej poziomów technicznych w windzie zaczynało się robić tłoczno. W końcu była już taka godzina, że nawet ci co mocno zabalowali poprzedniego dnia musieli już wstać, żeby nie przegapić pory śniadaniowej. Pech chciał, że winda otwierała się dosłownie na każdym poziomie przez co droga w górę trwała wieczność. W okolicy poziomu 11 Imogen zaczęła nucić pod nosem melodyjkę z windy.
Jakiś czas później nareszcie dotarli przed drzwi pokoju 14009. Cobham zapukała i nacisnęła klamkę. Niestety było zamknięte. Gdy zawołali, nikt nie odpowiedział. Wkrótce stało się jasne, że w środku nie było Lotte. Albo nie potrafiła wykrztusić z siebie dźwięku zamordowana przez to, co zabiło poprzednich ludzi przebywających w tym pokoju...
- Trzeba było ją zamknąć od zewnątrz - westchnęła zawiedziona Immy.
Daniel posłał Cobham spojrzenie spode łba.
- Jak psa przed wyjściem do pracy? - zapytał sceptycznie.
- Nie użyła bym tego porównania… Ale tak, przynajmniej nie stalibyśmy tu - wzruszyła ramionami nie rozumieją jego oburzenia - To co, Zebra Bar? - zaproponowała alternatywę dla warowania pod drzwiami.
- Zebra Bar - Daniel przytaknął. Jeszcze raz ruszył klamką, jakby chcąc się upewnić, że drzwi są naprawdę zamknięte. - Zapewne mamy jakąś godzinę, zanim Catherine uzna, że jej szukamy. I cholernie chc mi się pić. Mimo klimatyzacji jest gorąco.
Miał rację. W południe, gdy Słońce świeciło w zenicie, MSC Poesia rozgrzewała się niczym kamień pustynny. Trudno było wtedy nie marzyć o drinkach z lodem.
Immy westchnęła ciężko.
- No to chodźmy - odpowiedziała i nieśpiesznie ruszyła w kierunku windy. Na szczęście ta jak na życzenie czekała na nich i zaraz po wduszeniu guzika przywołania drzwi rozsunęły się i mogli wejść do środka.
Droga w dół, ponowne przeciskanie się między ludźmi w windzie i w korytarzu. Szukanie wolnego stolika w porze lunchowej trudne nie było, ale ważne było by znajdował się on na uboczu.
Cobham usiadła na wygodnym fotelu upatrzonej miejscówki. Przywołała kelnera i sięgnęła do swojej torby, z której wyciągnęła notes i długopisy.
Otworzyła notes na pustej stronie i zaczęła w nim pisać.
Cytat:
- Alicia występ o 18
- rozmowa z płetwonurkami
- rozmowa z menażerem piosenkarek
- obejrzeć pokój 15k+2
- zjeść obiad
Trzymając długopis między palcami przełożyła na wcześniejszą stronę. Długopisem pokreśliła listę.
Cytat:
- porozmawiać z Nathanem Young z pokoju 14002 (świadek pierwszego samobójstwa),
- pogadać z Evy Gabsson, recepcjonistką z MSC Aurea Spa (świadek drugiego samobójstwa), nagrania pokazały to o co chciałam pytać
- porozmawiać z ochroną w sprawie nagrań z monitoringu w lepszej rozdzielczości, piosenkarki są identyczne z wyglądu ciała
- pogadać z kierownikiem Trupy wiolinowej (może opowie coś o piosenkarkach),
- dowiedzieć się jak zaznajomiły się z denatami, Raczej wyhaczyły ich na występie
- porozmawiać z kimś kto może odpowiedzieć dlaczego zrezygnowano w ostatniej chwili z cyrkowców i czy przypadkiem jest zatrudnienie Trupy wiolinowej,
- pogadać z płetwonurkami,
- obejrzeć trupy, najlepiej wieczorem, długo po kolacji...
- sprawdzić kolekcję antyków.Może jutro to zrobimy?
Immy odłożyła notes i długopis na stolik i spojrzała na milczącego Daniela.
- Myślę, że trzeba teraz pogadać z płetwonurkami i kierownikiem tej trupy wiolinowej - zaczęła po polsku. - Jeśli znasz szwedzki to możesz sobie poczytać - dodała wskazując wzrokiem na notes.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 10-10-2015, 12:59   #6
 
Szaine's Avatar
 
Reputacja: 1 Szaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputację
Lotte siedziała na łóżku przez chwilę, uspakajając swój oddech. Wstała i odegnawszy złe wspomnienie, przeszło jej przez myśl, że może koszmar nie jest przypadkiem. Przeważnie będąc mocno zmęczona, spała jak kamień, nie śniąc, albo bardziej nie pamiętając tego.

Nie zauważyła nawet kiedy znalazła się przed lustrem w łazience, opierając ręce na umywalce. Spojrzała na odbicie, lekko uśmiechnęła się. ~ Nie ma rzeczy, której nie jesteś w stanie pokonać ~ rzuciła sobie na otuchę i poprawę humoru. Zawsze bawiło ją, gdy mówiła do siebie.

Stwierdziła, że weźmie szybki prysznic, chciała w pełni poczuć się odświeżona. Sen pomógł, teraz orzeźwi ciało. Nie zabrało jej to więcej niż pięć minut. Ubrała się w to co wcześniej, jednak zostawiając na wieszaku marynarkę. Uznała, że będzie jej tak wygodniej. Znów wzięła kosmetyczkę i zrobiła makijaż, taki jak lubiła na co dzień. Oczy podkreślone eyelinerem, porządnie i skrupulatnie wytuszowane rzęsy, powieki z dodatkiem perłowego cienia, powiększającego optycznie oczy. Do tego rozświetlona twarz pudrem, lekkie muśnięcie różu na policzkach oraz bezbarwny błyszczyk na ustach.

Przeszło jej przez myśl, gdy chowała kosmetyczkę do torby, aby nie wypakować rzeczy. Jednak mimo dyskomfortu ciągłego wyciągania i chowania, wolała tak to zostawić . W razie potrzeby była w stanie szybko zebrać się i opuścić pokój, bez potrzeby pakowania się i straty czasu.

Przewiesiła sobie na ramieniu torbę, do której oprócz tego co było wcześniej, włożyła zdobycznego Snickersa, resztę zostawiając sobie na później. Rozejrzała się po pokoju, stwierdzając, że wszystko jest w porządku, wyszła zamykając drzwi na klucz. Zastanawiała się co będzie elementem wspólnym w wizjach, pomijając to co już wiedziała ze zdobytych informacji. Zakładała, że może to być coś związanego z kobietami. Może jakaś czarna wdowa szalała po tym statku i uwodziła mężczyzn, po czym skakała z nimi w morską toń, a mając nadludzkie zdolności wracała, aby powtarzać swój rytuał. Dodając do na przykład tego zdolność polimorfii, zaczynało to mieć sens.

Imogen nie zostawiła jej kluczy do pomieszczeń, którymi była najbardziej zainteresowana z racji jej zdolności. Nie było w tym dużej straty, ponieważ teraz myślała tylko o jednym. Szybko spojrzała na plany statku, które miała ze sobą. Wybrała swój cel, więc udała się do windy.

Z drugiej zaś strony jej myśli powędrowały w stronę obiektu, który może być nadprzyrodzony. Na chwilę zastanowiła się, czy może to być parapersonum, paraspatum czy może paranormalium. Nie mogła wykluczyć niczego, miała za mało danych, jednak odpowiedź na to pytanie mogłoby wiele wytłumaczyć. Mając do czynienia z osobą rozumną, mogą pojawiać się zmienne, które zaczną mylić detektywów. Przedmiot lub miejsce są stałe i trzeba wejść z nimi w interakcję. Wszystkiego natomiast mogli spodziewać się po paranormalium. Każdy przypadek wymagał innego podejścia.

Długo na windę nie czekała, a wsiadając do niej wcisnęła guzik z numerem siedem. Wysiadła na swoim piętrze i udała się do restauracji Kaito. Nie zastanawiała się ile za to zapłaci, wszak firma stawiała. Na dodatek na tak luksusowym statku wszystko było drogie, wystawne i odpowiednio jakościowe. Nie miało więc sensu szukanie oszczędności.


Rozsiadła się wygodnie na miejscu, które wybrała przy klasycznym dla tej kuchni barze, choć jeżdżących talerzy nie było. Przypatrzyła się co akurat przy niej jest wystawione i wybrała najpierw zestaw z maki, do tego poprosiła o jaśminową herbatę. Po czasie dobrała kilka sztuk nigiri i na tym zakończyła. Była głodna, ale nie chciała się objadać. Planowała później jakiś ciepły posiłek, ten traktowała bardziej jako przystawkę.

Nie spieszyło się jej, więc spokojnie delektowała się wybornym smakiem sushi. Wiele podróżowała po świecie i miała okazję wypróbować różne rodzaje kuchni. Miała to szczęście, że lubiła próbować wszystkiego. Stąd jej gust kulinarny był raczej szeroki. Najbardziej gustowała właśnie w kuchniach dalekiego wschodu, polskiej oraz francuskiej.

Gdy zegarek wybił godzinę za dwadzieścia druga, Lotte stwierdziła, że czas wracać do pokoju. Z Immy umówiła się na sześć godzin, czyli kilka minut po drugiej mogła spodziewać się ich powrotu. Uregulowała więc rachunek i udała się do windy. Gdy znalazła się na czternastym piętrze wysiadła i udała się w stronę ich wspólnego pokoju.
 
__________________
"Promise me this
If I lose to myself
You won't mourn a day
And you'll move onto someone else."
Szaine jest offline  
Stary 10-10-2015, 21:01   #7
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację

Lotte

Lotte Visser czuła palące pragnienie, jak to po sushi, którego nawet herbata jaśminowa nie zdołała zagasić. Słony sos sojowy, zielona pasta wasabi wraz z różowymi płatkami marynowanego imbiru świetnie komponowały się z małymi arcydziełami zlepionymi z różu i alg nori. Jednakże równocześnie wysuszały podniebienie. Postanowiła, że napije się czegoś zimnego w pokoju Velasqueza.

Wyszła z windy i poczuła uderzenie w bok. Jęknęła cicho, nie tyle z bólu, co z zaskoczenia. Nieomal się przewróciła.
- Bardzo, bardzo, bardzo, bardzo panią przepraszam! - wyrzucił z siebie. Każde słowo wypluwał prędko niczym uderzenie młota pneumatycznego.


Otyły, niewysoki mężczyzna z dość długimi, blond włosami i niebieskimi oczami. Rozglądnął się dookoła w nieco paranoiczny sposób. Gdy mówił, Lotte wyczuła niezbyt przyjemną woń czosnku i cebuli.

Lotte spojrzała na podłogę. Podniosła z niej długopis, który musiał wypaść mężczyźnie z kieszonki na koszulce polo.

Cytat:
Wielkie, zimne pomieszczenie. Jedynie drobny snop latarki przecinał czarną niczym węgiel przestrzeń. Lotte dostrzegła troje ludzi: mężczyznę i kobietę (ich twarze tonęły w ciemnościach) oraz drugiego mężczyznę, znajomego, otyłego blondyna, który wpadł na nią tuż przed chwilą.
- Jesteś pewny, że to będzie tutaj? - rozległ się znużony głos kobiety w języku angielskim. - Nie mamy dużo czasu. Ta kolizja z Classicą odciągnęła uwagę ochrony, lecz mogą tutaj wpaść w każdym momencie.
- A jaki to dla nas problem? - jej kompan zarechotał. Coś w jego obejściu kazało Lotte sądzić, że jest bardzo niebezpieczny oraz… na swój sposób obrzydliwy, choć nie potrafiła wyjaśnić, dlaczego tak uważa.
Kobieta zignorowała retoryczne pytanie i poruszyła wyłamane łomem wieko jednej ze skrzyń. Pozostali pomogli jej i zrzucili je z zabitego deskami sześcianu.
- To najlżejsza skrzynia w magazynie. Największa szansa, że tu są papiery. A więc i papirus.

Lotte straciła poczucie czasu. Trójka ludzi przeglądała zawartość skrzyni - najróżniejsze woluminy, zakurzone księgi, zwoje. W końcu znaleźli to, czego szukali, a blondyn wyciągnął notes oraz długopis z kieszonki koszulki polo. Zaczął tłumaczyć wycinek antycznego tekstu z greckiego na angielski. Jego ręka drżała i zdawał się niezwykle nerwowy. Bał się swoich sprzymierzeńców.

Opaczna skała wśród fal wburzonych
Choć nie ma lądu, i tak dźwięczą dzwony
Wniebowstąpiła dziewica przeklęta
Co niegdyś ją Kirke w potwora zaklęła
A syn Alkmeny tchnienia pozbawił
Glaukos ten fakt przed Hadesem zataił

Opaczna skała bliźniaczej krwi łaknie
Gdy księżyc przemija, przekwita i blaknie
Łuk Heraklesa, co w nią wymierzony
Statek Glaukosa w strzale odrodzony
Wystarczą, by światu potwora przywrócić
A czasy pokoju niechybnie ukrócić.

- Musimy wszystko przygotować. Wszystko znaleźć i sprowadzić na miejsce.
- Wszystkim pokiero…
Lotte zaczęła się krztusić. Poczuła na policzku strużkę lodowatej wody.
- Ojeju, ojeju, jeju bardzo panią przepraszam! Tak mi przykro, przykro, przykro! Ale pani tam chyba zemdlała - rzekł blondyn.

Lotte rozejrzała się. Znalazła się w obcej kabinie - zapewne należącej do nieznajomego. Dopiero teraz rozluźniła palce i wypuściła z dłoni długopis




Imogen i Daniel

Kelner przyszedł. Odebrał zamówienie, uśmiechając się formalnie.

Daniel bawił się solniczką w czasie, gdy Imogen mówiła. Gdy poczuł powracającą falę migreny, sól wysypała się na blat. Zły omen?

Wkrótce kelner wrócił z napojami oraz panini. Rzekł, że nic się nie stało, po czym posprzątał.
“Co się ze mną dzieje?”, pomyślał Daniel. “Rano też się źle czułem. Później te godziny przed komputerem. Chyba jestem w dobrym miejscu i czasie, jednak w złym charakterze detektywa, a nie turysty”. Przysunął do siebie notes Imogen.

- Nie znam szwedzkiego, więc nie przeczytam - odparł. - Ale masz rację, trzeba porozmawiać z płetwonurkami. Być może wyjaśnią, dlaczego nie odnaleźli zwłok tych kobiet. Jeszcze więcej informacji pewnie ma ten menadżer. Powie coś o ich życiu. To znaczy, że z powrotem musimy wrócić na czwarte piętro. Tylko zbudzimy Lotte. Obawiam się, że chyba jednak będę musiał zająć jej miejsce i sam się położyć. Źle się czuję.

To mówiąc, podniósł wzrok na Imogen.

Cobham spostrzegła, jak bardzo jego oczy są przekrwione.


Następnie zaczął się krztusić i pluć krwią.
 

Ostatnio edytowane przez Ombrose : 04-06-2016 o 00:17. Powód: imageshack nawalił... aż brak słów!
Ombrose jest offline  
Stary 16-10-2015, 21:20   #8
Mag
 
Mag's Avatar
 
Reputacja: 1 Mag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputacjęMag ma wspaniałą reputację
praca zbiorowa

Zabrała notes gdy wspomniał, że nie zna tego języka. W sumie to się nie dziwiła, bo sama miała straszliwe problemy by opanować szwedzki. Oczywiście ku niezadowoleniu jej matki. Jakimże zbawieniem okazał się moduł językowy w skorpionie i przy ostatnim rodzinnym spotkaniu nie omieszkała pochwalić się nowym poziomem opanowania rodzinnego języka matki. Immy wytłumaczyła tylko, że w nowej firmie mają bardzo skuteczny kurs językowy…
- Wyglądasz strasznie… Firma z oiomu Cię wyciągnęła czy co? - skomentowała Cobham uważnie przyglądając się Danielowi. Na jej twarzy dało się dostrzec duże zaniepokojenie, gdy ten rozkaszlał się i na serwetce, którą przetarł usta witać było krew. - Nie zostawię cie samego w pokoju, natychmiast zaprowadzę cie do centrum medycznego - powiedziała władczym tonem.
- Nie, wszystko ze mną w porządku - Daniel rozkaszlał się znowu. Szkarłatne smugi spoczęły na chusteczce, zamieniając ją w dzieło awangardowego artysty. - No dobra, sam pójdę do centrum medycznego - w tym momencie złapał się za skroń, jak gdyby migrena znów zaatakowała jego umysł. - Dobrze, zaprowadź mnie.
Wstając, zahaczył o filiżankę z kawą, którą zamówił, rozprzestrzeniając jej zawartość po całym stoliku.
Imogen wyprostowała się nagle i wykazując się sporym refleksem chwyciła za serwetki i rozrzuciła je po stoliku by wchłonęły płyn.
- Weź to - dała mu do ręki pozostałe serwetki. Filiżankę postawiła z powrotem na spodek i sięgnęła do torebki po portfel. Wyciągnęła gotówkę i zostawiła banknot na uregulowanie rachunku po czym podeszła do Daniela by użyczyć mu ramienia. Tak na wszelki wypadek. Ostrożnie i bacznie przyglądając się koledze ruszyli do windy. - Postaraj mi się nie zemdleć, OK? - odparła do niego żartobliwym tonem, gdy szli.

Daniel jednak nie odpowiedział i przez całą drogę do windy wydawał się półżywy. Czyżby Loki jednak nie potrafił oszukać śmierci, a jedynie ją odroczyć? Nie, nie można było myśleć w ten sposób! Na twarzy Vissera wykwitły zielone kolory, kiedy ruszyli w dół na piąte piętro. Kilka osób w windzie spojrzało na nich, jak na trendowatych.
- Jeszcze chwilę - rzekł Daniel, niby do Immy, niby do siebie.

Visser wsparty ramieniem współpracowniczki, przemierzył niewielki dystans do centrum medycznego, które oczywiście było otwarte.
- Co państwa sprowadza? - zapytał lekarz. Gdy Visser zakrztusił się krwią, dodał: - Och.
Pielęgniarka zaprowadziła mężczyznę na kozetkę.
- Czy pani też potrzebuje pomocy? - zapytała.

Immy skrzyżowała ręce przed sobą zastanawiając co może się z nim dziać.
- Nie, nic mi nie jest. - machnęła ręką zbywając pytanie pielęgniarki o jej samopoczucie. - Skarżył się na zawroty głowy. Pierwszy raz wspominał o tym jakieś... - już chciała podać dokładny czas co do sekundy, ale się powstrzymała co wyglądało jakby się zastanawiała - ...6 godzin temu. Ledwo go tu zaciągnęłam.
- Dobrze, rozumiem - odparł lekarz. - Resztą zajmiemy się my. Czy jest jeszcze coś, o czym chciałaby pani nas poinformować? - dodał. Jego ton sugerował, że przyszedł czas pożegnania.
Immy rozejrzała się po pomieszczeniu. Kilka pacjentów siedziało na krzesłach w oczekiwaniu na przyjęcie i diagnozę. Większość złapał udar słoneczny. To, że postanowiono zająć się Danielem tak prędko mogło oznaczać szczególną przychylność ze strony tutejszej kadry medycznej... lub też oznaczać, że stan Vissera jest rzeczywiście tak kiepski, na jaki wygląda.
Pokręciła tylko głową przecząco.
- Mogę dodać tylko tyle, że będzie wam wmawiał, że wszystko z nim w porządku - skrzywiła się. Po tych słowach przedstawiła siebie i Daniela z ich operacyjnych danych po czym postanowiła wyjść by nie przeszkadzać.
- Za jakąś godzinę przyjdę sprawdzić co z nim - odparła do lekarza na odchodne.

I tak została sama. Nagła zapaść zdrowia Vissera martwiła ją. Co jeśli działania Lokiego były tylko tymczasowe i w miarę upływy czasu stan “wyleczonego” wracał do stanu sprzed “leczenia”? Na tą myśl przeszedł jej zimny dreszcz. Z drugiej strony sama czuła się nadal bardzo dobrze. Może to kwestia tego, że sama mimo wszystko otrzymała pełną hospitalizację przez, którą między innymi w jej żyłach 1/3 krwi nie była jej produkcji. Ale co jak kości przedramienia wrócą do stanu złamania?
Nerwowo potarła lewą rękę w miejscu, gdzie kość przebiła skórę. I tak zorientowała się, że kilka minut straciła na nieobecne wpatrywanie się w ścianę korytarza.
Cobham westchnęła przeciągle. “A może po prostu moja obecność jest niebezpieczna dla mężczyzn?” uśmiechnęła się do siebie ponuro i ruszyła do windy. Czas znaleźć Lotte i w końcu wziąć się do roboty…

Kiedy jednak spróbowała otworzyć drzwi do pokoju Velasqueza, nie udało się. Może i Lotte coś się przydarzyło? Jakaś choroba rodzinna? Zniechęcona obróciła się i skierowała z powrotem do windy, gdy usłyszała... głos współpracowniczki! Dochodził zza drzwi jednej, z pobliskich kajut.
- Jak wakacje panu mijają? - mówiła Lotte. - Jeśli za każdym razem na urlopie ratuje pan kobiety w opałach, to dziwię się że jeszcze chce pan gdzieś podróżować.
Imogen przyśpieszyła kroku i jednocześnie włożyła rękę do torebki by mieć łatwo do wyciągnięcia broni jeśli będzie to konieczne.
Starając się nie zostać zauważoną, Immy ostrożnie stawiała kroki. Stłumiła tym do minimum stukanie butów na obcasie. Bez słowa i ze skupioną miną stanęła przy drzwiach podsłuchując rozmowę.
- Obawiam się, że to ja byłem przyczyną pani opałów - rozległ się głos mężczyzny. - To ja na panią wpadłem. Też mieszkam na czternastym piętrze i właśnie szedłem do kajuty, tak jakoś bezrozumnie i nie patrząc na oczy. Wakacje są przyjemne, rzecz jasna. To piękny statek, oferuje dużo rozrywek. Zbieram materiał do mojej debiutanckiej powieści, której akcja dzieje się na pełnym morzu i szukam inspiracji - zaśmiał się nieśmiało. - Dlatego zawsze noszę ze sobą długopis i notatnik, gdyby jakiś dobry pomysł wpadł mi do głowy. Nie, żeby było ich zbyt wiele - poczerwieniał, zawstydzony. - A pani? Jak pani się tutaj podoba?
- Też mi się podoba tutaj, ale jakoś tak odnaleźć się nie mogę, nie wiem czemu. Wszystko jest na statku, każdy znajdzie coś dla siebie, tak samo ja, ale czegoś mi brakuje, a to sprawia, że nie mogę w pełni oddać się wypoczynkowi. – Powiedziała z lekką nostalgią w głosie, po czym zmieniła temat. – Wychodzi na to, że mogła stanąć na drodze do sukcesu. Jeśli pan tak biegł chcąc zapisać swój pomysł, to niestety przerwałam to. Może jednak uchyli mi pan rąbka tajemnicy i powie jaka to będzie powieść?’
- Biegłem, bo chciało mi się pić - mężczyzna pokiwał głową. - Jaka powieść...? Otóż... tak sobie myślę, że może romantyczna. Bez obaw, nie zamierzam poznać głównych bohaterów w ten sposób, że wpadną na siebie przed windą i będzie to miłość od pierwszego wejrzenia - zaśmiał się, lecz po chwili całkowicie spąsowiał. - J-ja.. ja nie miałem nic na myśli, że ja i pani, ojej... Jak niezręcznie - spuścił wzrok.
Cobham parsknęła przytłumionym śmiechem słuchając jak mężczyzna się jąka. Zdając sobie sprawę, że w ten sposób ujawniła swoją obecność chwyciła za klamkę by otworzyć drzwi.
Na szczęście nie były zamknięte na klucz i jej oczom ukazała się dwójka ludzi popijających sok pomarańczowy. Lotte Visser i starszy od niej, otyły blondyn o długich włosach. Spojrzał na Cobham bardzo zaskoczony, jak gdyby w swoim życiu pierwszy raz ujrzał kobietę na oczy.
Przez sekundę Immy przyglądała im się w zdziwieniu. Jej wzrok spoczął na mężczyźnie jakby oceniając jego jestestwo. Przystojniak z niego nie był. Ale co kto lubi... W końcu zawiesiła spojrzenie na Lotte.
- Catherine... Wszystko w porządku? - wypaliła nieco zdezorientowana w sytuacji.
- Witaj Elsa, nie wiedziałam, że masz tendencje do wchodzenia bez pukania. – Zaśmiała się teatralnie, podkreślając, że to był żart. – Oczywiście, że wszystko w porządku. Miałam tą przyjemność, aby poznać tego przesympatycznego mężczyznę. Pomógł mi, gdy zasłabłam. - te słowa sprawiły, że Imogen nagle spoważniała - Spokojnie, dobrze już czuję się, nic mi nie jest. - Lotte mówiła z uśmiechem, patrząc raz na Immy, raz na swojego rozmówcę ze spokojem. Ewidentnie nic złego nie działo się z Lotte. Wręcz przeciwnie, wyglądała na zrelaksowaną. Nie mniej nie sprawiło to, że Cobham przestała jej się wnikliwie przyglądać.
- Och, gdzie moje maniery?! - blondyn wstał z miejsca. - Zapraszam, zapraszam. Przyjaciele pani Catherine to moi przyjaciele. Mam nadzieję, że nie spoufalam się zbytnio, mówiąc w ten sposób? - zapytał niepewnie. - Czego się pani napije? Kawy, herbaty, soku?
- Nie, dziękuję. - Imogen zbyła propozycję nawet nie patrząc na mężczyznę. - Zabieram koleżankę i już nie przeszkadzamy panu - dodała zniecierpliwiona - Na pewno wszystko w porządku? - dopytywała się - Może… Catherine, musimy porozmawiać. - skinieniem głowy wskazała na drzwi, by wyszła z pokoju.
Blondyn wpierw jakby posmutniał, po czym skinął głową, jak gdyby godząc się z faktem, że niespodziewane towarzystwo dwóch pięknych kobiet nie mogło trwać wiecznie.
- Domyślam się, ze to coś ważnego, w końcu nie przerwałabyś mi tak miłego spotkania. – Odpowiedziała spokojnie, choć szorstko Lotte, po czym zwróciła się do gospodarza. – Muszę najmocniej pana przeprosić, najwyraźniej to sprawa nie cierpiąca zwłoki. Jednak co powie pan na spotkanie później? Musze dowiedzieć się dokładnie o czym będzie powieść. Może będę jakąś pańską muzą? Uśmiechnęła się do mężczyzny, podała mu rękę w geście pożegnania i podeszła do Immy. Minę miała srogą, ale gdy tylko ponownie odwróciła się do mężczyzny była już pogodna. - Co powie pan na wieczór w Giada Bar o 7 wieczorem?
- Och, to świetny pomysł! - blondyn się rozpromienił. - Będę tam na panią czekał - obiecał, po czym spojrzał na szafę, w której czaił się garnitur przygotowany na właśnie takie okazje. - W tym jednak momencie udam się na basen i kąpiele słoneczne - rzekł, po czym zaczął wkładać odpowiednie rzeczy do torby. Po chwili wyszedł z kajuty, zamknął za sobą drzwi i skierował się do windy.
- Do widzenia, do widzenia! - ukłonił się cały uśmiechnięty, zanim zniknął.

- O co z nim chodziło? Naprawdę zemdlałaś? Dlaczego? Na pewno się dobrze się czujesz? Często się to tobie przydarza? - Immy przeszła płynnie na język polski i zarzuciła Lotte potokiem pytań. Cobham przyglądała jej się przy tym uważnie - To częste w twojej rodzinie? - dodała na koniec Brytyjka.
- Uspokój się. – Odparła jej koleżanka kierując się kilka drzwi dalej, do ich pokoju. Wyciągnęła klucz z torebki i otworzyła te z numerem 14009. Gdy znalazły się już obie w środku, zwróciła się do Imogen.
– Tak zemdlałam, ale to przez wizję, która była nagła i dosyć intensywna. Jeśli sama wywołuję wspomnienia, to jest spokojniej, ale jeśli przychodzą niespodziewanie, to są to gwałtowne i mogą skończyć się omdleniem. Lepiej tak, niż gdybym miała zalać się krwią. - na wspomnienie krwi Imogen skrzywiła się.
Lotte odłożyła torebkę na szafkę, a sama usiadła na krześle.
- Jestem parapersonum, efekty tego są różnorakie, ale jak zapewne wiesz, nadprzyrodzone zdolności obciążają organizm, w dalekim etapie doprowadzają do śmierci. W każdym bądź razie wizja była dosyć ciekawa, więc postanowiłam zainteresować się tym mężczyzną. Tym bardziej, że jest to jeden z naszych świadków. Niestety uznałaś, że jestem w opałach. Domyślam się, że zawód policjantki nie pozwolił tobie zachować się inaczej? – Dodała z sarkazmem, jednak szybko dorzuciła, nie czekając na reakcję. – Przez to nie mogłam zrobić sobie dobrego pola do konwersacji. Będę musiała to nadrobić wieczorem. – Spojrzała niezadowolona na Immy.
Cobham stała przy łóżku z założonymi rękami. Słuchała Lotte, ale tak naprawdę to zastanawiała się czy powiedzieć jej o Danielu. Może jednak powinna to zataić? Nie, zdecydowanie nie było o tym mowy. Nie miała pojęcia czego spodziewać się jak jej to powie, ale nie uprawniało jej to do zatajenia tego co mu jest. Immy zakładała, że siostra Daniela na pewno będzie się zamartwiać, w końcu rodzina, i pewnie będzie chciała zaraz iść do niego zobaczyć co z nim. “I sama będę musiała zająć się wszystkim…”
- Sorry, że ci przeszkodziłam. Naprawdę. Gdyby chodziło o cokolwiek innego to uwierz, że po prostu bym się nie wtrącała... - Immy odezwała się przepraszającym tonem i przygryzła wargę intensywnie szukając odpowiednich słów. - Twój brat zasłabł. - zaczęła - W jednej chwili było wszystko ok, znaczy on tak twierdził... - odwróciła wzrok - Ale jak poszliśmy na przerwę to zaczął się zataczać, kaszleć krwią. Jest teraz w centrum medycznym. Ledwo go tam zaciągnęłam... - niepewnie spojrzała na Lotte z obawą, że ta jej się rozklei, a wtedy to już w ogóle nie będzie wiedziała co robić - Lekarze od razu się nim zajęli.
- Widać nie doszedł jeszcze do siebie, po tym wszystkim, powinien więcej odpocząć, ale nie było mu dane. W każdym bądź razie nie pomogę mu, czekając na krzesełku przed salą. Zajdę tam za jakiś czas i sprawdzę co z nim, lekarze będą mieli jakieś wyniki, teraz tylko mi powiedzą, że trzeba czekać. – Powiedziała wpatrując się w okno, po czym przeniosła wzrok na Immy. – Teraz zajmijmy się może pozostałymi pomieszczeniami. Chętnie zaczęłabym od pokoju drugiego denata, masz coś przeciwko?
Cobham uniosła brew ze zdziwieniem i patrzyła na nią mocno zaskoczona jej reakcją. Opuściła ręce. Wszystkiego się spodziewała, ale nie chłodnej kalkulacji. Nie w przypadku bliskiej osoby.
- Eee... Dobrze. To dobry pomysł... - odwróciła wzrok od Lotte i spojrzała na drzwi. Nie wiedziała co o tym myśleć. W sumie to nigdy nie była w roli osoby martwiącej się, ale czy taki brak … I przypomniała sobie swoją własną reakcję na postrzelonego policjanta. Tak, zdecydowanie nie jej oceniać zdolność do empatii…
- Na górze opowiem ci co zobaczyliśmy na monitoringu - Imogen dodała na koniec, gdy zdążyła już w myślach zganić samą siebie.
- Właśnie miałam zapytać. – Lotte mówiła cały czas tym samym spokojnym, choć ktoś mógłby uznać, chłodnym tonem. Wstała z krzesła i podeszła do drzwi, zgarniając po drodze torebkę. – Nie wiem czy starczy mi sił jeszcze na magazyn, ale na pokój musi. – Złapała za klamkę i otworzyła drzwi, przepuściła Imogen przodem, sama wyszła i zamknęła je na klucz.

Jingiel z windy przeniknął już duszę Imogen i w jego rytm stukała palcami o udo. Droga na piętro wyżej zajęła tylko krótką chwilę. Wysiadły na poziomie 15 i udały się do pokoju pierwszego samobójcy.
- Piosenkarki spotykały tych mężczyzn po raz pierwszy na koncercie. Chyba. Razem po koncercie szli do kajut i tam skakali. Obie piosenkarki popełniły samobójstwo w noc swojego debiutu. Dziś o 18 kolejna debiutantka, Alicia, ma wystąpić. Ja natomiast zauważyłam, a dzięki modułowi Skorpiona jestem pewna, że mimika, sposób poruszania, proporcje ciała są identyczne u obu samobójczyń. Jedyne co je różniło to detale twarzy i skóra. Dodaj do tego jeszcze to, że ich obu nie odnaleziono i zaczyna robić się dziwnie. Przez chwilę myślałam, że to jedna i ta sama osoba, która wcale nie skoczyła, ale z nagrań w SPA wychodzi, że na pewno dwójka skoczyła za burtę. - ostatnie zdanie powiedziała jakby z zawodem w głosie. - Ale może po prostu sama wróciła po skoku na pokład? Musze płetwonurków zapytać ile jest punktów na statku, z których schodzą do wody. I później wchodzą. Może kamery mają wgląd na nie… - zamyśliła się. - Eh, moduł wykrywania Fluxu byłby przydatny... - mruknęła wspominając listę modułów Skorpiona.
 
__________________
"Just remember, there is a thin line between being a hero and being a memory"

Gram jako: Irya, Venora, Chris i Lyn
Mag jest offline  
Stary 17-10-2015, 14:06   #9
 
Szaine's Avatar
 
Reputacja: 1 Szaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputacjęSzaine ma wspaniałą reputację
Zanim ktoś ich podsłuchał...

Lotte szybko przeanalizowała sytuację w jakiej znalazła się. Z racji, że nie była sama, nie mogła w pełni poukładać sobie wizji. Wiedziała jedno, ten człowiek może być istotny. Nie tylko z racji tego, że był świadkiem jednego z samobójstw. Skrywał jakąś mroczną tajemnicę…


- Domyślam się, że jesteśmy w pańskim pokoju. - Stwierdziła Lotte po krótkim przyjrzeniu się otoczeniu, po czym dodała. - Właściwie to powinnam panu podziękować za pomoc. Dziękuję... - Spojrzała na mężczyznę z uśmiechem. - … panie?
- Nathan Young - mężczyzna odpowiedział uprzejmie. Rozejrzał się wokoło. - Bardzo przepraszam za nieporządek, nie przewidziałem, że taka piękna, piękna, piękna, piękna dama znajdzie się w moim skromnym przybytku.
Lotte rozejrzała się. Wokół panowała idealna, wręcz sterylna czystość.
- A pani? Z kim mam przyjemność rozmawiać?
Szybko skojarzyła nazwisko z osobą, którą mieli przesłuchiwać jako świadka.
- Muszę przyznać, że nie czuję się w żaden sposób urażona wyglądem tego pokoju. Catherine Bell, miło mi pana poznać. – Wyciągnęła rękę w stronę mężczyzny w geście powitania. Nathan szybko wytarł swoje ręce w materiał koszulki, choć wcale nie były brudne, czy spocone i odwzajemnił uścisk. - Wiem, że już nadto nadwyrężam pańskiej gościnności i cierpliwości, ale czy okryłabym się dużym nietaktem jakbym miała do pana prośbę?
- Gdy taka wspaniała, wspaniała dama nie brzydzi się dłoni starego, żałosnego patafiana, jakim jestem, to polecenie z jej delikatnych usteczek jest tylko zaszczytem
- uśmiechnął się przymilnie, odsłaniając żółte zęby. Jego wzrok skierował się ku czajnikowi i etażerce z napojami, gdyż spodziewał się, że to właśnie ich będzie dotyczyć prośba.
- Mimo tak krótkiej znajomości już zaczynamy rozumieć się bez słów. Intrygujące, nie uważa pan? – Odwzajemniła uśmiech. – Bardzo chętnie zaspokoiłabym pragnienie, muszę przyznać, że wyjątkowo mi doskwiera.
Nathan Young poczerwieniał cały niczym pomidor.
- Och, och, och, a czego pani sobie życzy? Herbata, kawa, sok, napój?
- Poproszę sok.
– Chętnie dodałaby, że niemałą ilość, ale wolała zachować takt. – Jak wakacje panu mijają? Jeśli za każdym razem na urlopie ratuje pan kobiety w opałach, to dziwię się że jeszcze chce pan gdzieś podróżować.
Mężczyzna zgodnie z oczekiwaniami nalał całą, dużą szklankę soku pomarańczowego i sobie, i Lotte. Usiadł obok niej, wręczając szklane naczynie.


Lotte podczas kilku, może kilkunastu minut zmieniały się stany emocjonalne. Przez chwilę była zła na Imogen, że przerwała jej rozmowę, dzięki której liczyła na ciekawe informacje. Gdy były już w pokoju, czuła po prostu rozdrażnienie. Potem uderzył silny impuls nerwowy, który zwiastował strach i zrezygnowanie, na wieść o tym, że brat znowu jest pod opieką medyczną. Szybko jednak uspokoiła emocję, wychłodziła je wręcz. Racjonalność jasno mówiła, że nie ma sensu iść do brata, pytać co z nim, bo i tak od razu odpowiedzi nie dostanie. Lepiej było zająć się czymś konstruktywnym. Nie mogła zapominać, że mają misję do wykonania. Choć nie istotnym było ile po drodze będzie trupów, to wolała zadbać, aby było ich mniej niż więcej. Na dodatek skład zmniejszył się o dwie osoby, najpierw o jakiegoś wyznawcę chaosu, a teraz o jej brata. O tyle ten Russel nie był potrzebny, to Daniel tak. Jego analityczny umysł i chłodna kalkulacja w sprawach detektywistycznych były nieocenione. Na pewno szybciej udałoby się rozwiązać tą zagadkę, gdyby był aktywny. Mimo to, wolała żeby brat odpoczął, w pełni wyzdrowiał, niż na siłę ciągnął to śledztwo. Jak widać źle to się dla niego skończyło.

Wiedziała, że musi być silna, zdyscyplinowana i jasno myśląca. Sprawy osobiste nie mogły wpływać na zawodowe. Choć ta sztuka jest niezwykle trudna, warto było doskonalić się w niej. Zawsze wychodziło to na korzyść wszystkim. Nie wybuchało się niepotrzebną agresją na ludzi w bliskim otoczeniu, popełniało się mniej błędów, nie trzeba było tłumaczyć się z nienaturalnych zachowań, albo przepraszać za rozchwianie emocjonalne. Jednym słowem podstawa to profesjonalizm. Choć gdzieś w głębi siebie przeżywa się multum emocji, wiele problemów lubi kumulować się, dochodzi do tego niepokój oraz stres, to trzeba znaleźć odpowiedni moment i miejsce, aby pozwolić sobie na rozluźnienie, oczyszczenie i wyrzucenie tego co negatywne.

Choć mogłoby się zdawać, że reakcja Lotte była zaskakująco spokojna, to dla niej była właściwa. Była sama, z nieznaną jej zbytnio koleżanką detektyw, bez brata i innych osób, którym ufała. Nie było też czasu i sposobności na ujście tych emocji, które zaczynały kotłować się w niej. Trzeba było zachować pozory, odgrodzić szklaną taflą emocje od reakcji i działać dalej. Najpierw sprawdzi pokój z Immy, potem zajrzy do brata i porozmawia z lekarzem, a wieczorem pójdzie na umówione spotkanie do Giada Bar i spróbuje zebrać jakieś informacje. Może późną nocą znajdzie chwilę dla siebie.

~ Jak to nazwałam… Zdrowy dystans? ~ Przymknęła oczy na wspomnienie skąd wywodziło się owe stwierdzenie.
 
__________________
"Promise me this
If I lose to myself
You won't mourn a day
And you'll move onto someone else."
Szaine jest offline  
Stary 17-10-2015, 23:46   #10
 
Ombrose's Avatar
 
Reputacja: 1 Ombrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputacjęOmbrose ma wspaniałą reputację
Pokój nr 15002 należący do Johnny’ego Walkera bardzo przypominał kajutę Javiera Velasqueza. Niepościelone łóżko, rozrzucone męskie ubrania i pojedynczy komplet kobiecych - tych, które Imogen ujrzała na nagraniu. Na stole dużo alkoholu, głównie whiskey, piwa i wódki. Dwa desery jogurtowe, które zdążyły już pokryć się zielonym kożuszkiem pleśni. Kilka krakersów rozrzuconych i połamanych na wykładzinie.

Po pół godziny przeszukiwania, Imogen podeszła, jakby wiedziona przeczuciem, do szafy, otworzyła ją i wyciągnęła walizkę. A następnie torbę. Westchnęła, ujrzawszy jej zawartość i zawołała koleżankę.

Wewnątrz był album ze zdjęciami. Wpierw wydawało się, że są to po prostu zwykłe zdjęcia, z jakiejś wyjątkowo słonecznej, wakacyjnej miejscowości.










I nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby tylko na kolejnych zdjęciach nie zaczęła pojawiać się sylwetka… piosenkarki! Immy oceniła Skorpionem, że jest to kolejna “bliźniaczka” artystek! Na każdej kolejnej stronie albumu pojawiała się w innej scenerii, z inną datą wydrukowaną w prawym, dolnym rogu fotografii. Raz wychodziła z kawiarni, innym razem rozmawiała z koleżanką w parku. Zazwyczaj jednak były to ujęcia, jak szła wyprostowanym, pewnym krokiem w tylko sobie - a może i Walkerowi - znanym kierunku.
- Prześladowano ją? - na w pół stwierdziła, na w pół zapytała Imogen. - Gdzie to mogło być?
- Tutaj - odparła Lotte, wskazując na jedną z fotografii. W tle szyby odbijał się szyld Macae Coffee-Shop, zapewne sieci jakiejś lokalnej kawiarni. - “Macae”. Gdzie to może być?
Immy skorzystała z drobnej konsultacji z modułem “Mapy”.
- Brazylia. Niedaleko Rio de Janeiro, miejsca wypływu MSC Poesii.
Lotte w tym czasie znalazła najstarsze ze zdjęć, datowane na 12. kwietnia tego roku.
- Trwa to co najmniej od kilku miesięcy.
- Nie tylko Macae, Lotte. Tu jest zdjęcie z Gujany Francuskiej. A to z Meksyku.

Rozważanie przerwał im… dźwięk telefonu. Zarówno Imogen, jak i Lotte drgnęły, brutalnie wytrącone z rozważań. Melodyjka dochodziła jednak nie z rzeczy denata, lecz torebki Cobham. Blondynka wyszarpnęła telefon kontaktowy od IBPI.

- Dzień dobry - Mary Colberg przemówiła przez głośniczek komórki. - Mam nowe informacje. Sprawdziliśmy źródła drewna z tego programu ekologicznego. Sprawdziliśmy dokładnie. Bardzo dokładnie. I zajęło to dużo czasu.
Następnie zapadł moment krótkiej ciszy, w ciągu której Imogen zapewne miała sobie uświadomić poświęcenie ze strony Badaczy.
- Nic ciekawego - podsumowała Mary. - Z jednym wyjątkiem. Połowa czternastego i piętnastego piętra została zbudowana z drewna z wysypiska śmieci.
Znów chwila ciszy dla Cobham na przyswojenie informacji.
- Śmieci nie biorą się na wysypiskach znikąd. W marcu 2007 roku na wysypisko w Marsylii trafiła zawartość jednego z magazynów zarejestrowanego na bezdomnego, a w rzeczywistości należącego do zorganizowanej działalności przestępczej. Policja przechwyciła dobra typu biżuteria, czy drogie sprzęty medyczne i oddała je prawowitym właścicielom. Drewno uznano za bezwartościowe, co mnie nie dziwi, toteż trafiło na wysypisko śmieci, a stamtąd prosto do systemu recyklingu, innymi słowy tego programu ekologicznego. I co z tego? - zadała pytanie retoryczne. - Powiązałam tę szajkę złodziei z obrobieniem ateńskiego muzeum narodowego w styczniu 2007 roku. Skradziono między innymi eksponat o nazwie “Statek Argonautów”. Tego z mitu o złotym runie, jeśli wierzyć zapewnieniom kustosza. Na osiemdziesiąt procent znajduje się w ścianach i drzwiach czternastego i piętnastego piętra MSC Poesii. Tej części, w której znajdują się kajuty denatów. To tyle z mojej strony. Od intepretacji jesteście wy - skonstatowała Colberg. - Czy są jeszcze jakieś pytania? - zapytała tonem sugerującym odpowiedź.

- Auć - jęknęła Lotte. Idąc po pokoju, wpadła w zagłębienie. Odsunąwszy wykładzinę odkryła, że… brakuje jednej deski.

Pomasowała obolałą kostkę.
 
Ombrose jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:17.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172