|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
03-02-2016, 18:55 | #11 |
INNA Reputacja: 1 | Faza Dnia 2
__________________ Discord podany w profilu |
04-02-2016, 13:07 | #12 |
Reputacja: 1 | Świnia z rykiem przygrzmociła w palmę i spadła ryjkiem w mokry piasek plaży. Najwyraźniej lądowanie nie należało do jej mocnych stron. Jakby tego było mało zaraz w jej zad uderzyły boleśnie dwa kokosy, które oderwały się od palmy. Zanim obolała zdążyła się uwolnić z piaszczystej pułapki z morza nadpłynęła wielka fala i zmyła świnię wraz ze sporą warstwą piasku. Po wszystkim leżała do góry nogami na skraju dżungli zawinięta w wodorosty niczym osobliwy morski potwór. Chrumknęła żałośnie i z oka popłynęła jej łza. Nie tak wyobrażała sobie początek przygody, ale była w Nibylandii. -Psssst, ej Ty tam Świnio! -Ja? - zapytała zdziwiona Świnia. -Widzisz tu inne różowe pulpety? Hehe... Witaj! Nazywam się Jednoręki Jednooki Jednonogi Jack. W skrócie J.J.J.J., ale możesz po prostu mówić mi Jack - pirat uśmiechnął się z dumą prezentując swoje protezy i opaskę na oko. Siedział za ladą czegoś co pełniło funkcję sklepu a było pośpiesznie sklepanymi dechami przyozdobionymi liściami palm. Napisany czarną farbą napis głosił... -M...a... Mapy i Iiii.. nnne... -Mapy i Inne Bibeloty czcigodny wieprzku! - wyrecytował zniecierpliwiony Jednoręki Jednooki Jednonogi Jack. -Kupujesz czy tylko oglądasz hmm? Mamy największy wybór map skarbów, papug, sztucznych oczu, protez, rozmów piracko-ludzkich, krakersów, rumu... Sorry rum się skończył poooo tej stronie Nibylandii. Pirat czekał przez dłuższą chwilę, ale z otwartych ust Świni wydobyło się tylko ciche beknięcie. -Tak. Tak. Mam w sam raz coś dla Wieprzmości. Widzę, że jesteś tu pierwszy raz. Polecam zatem mapę Nibylandii z zaznaczonymi atrakcjami dla przyjezdnych. -To będzie 5.. eee znaczy 8 złotych dublonów. -Mmm bardzo dobra ta mapa. Dziękuję panie piracie. Głodna Świnia nie myśli zbyt dobrze, więc nie namyślając się zbyt wiele wcięła cały pergamin. J.J.J.J. puknął się czołem w ladę sklepową. Po chwili jego oblicze zrobiło się purpurowe -8 dublonów... Nie przyjmujemy zwrotów... - wysyczał przez zęby. -Nie mam pieniążków, ale mogę odrobić w naturze. -Eeee? -Poszukać trufli za friko! -Paszło mi won świnski złodzieju! Na kotlety przerobię! - wściekły pirat wyjął rapier i zaczął gonić przerażoną Świnię, która kwicząc pobiegła w kierunku dżungli. --- Godzinę później Świnia wpadła na polanę. Najwyraźniej udało jej się zgubić Jacka, ale spoglądając do tyłu nie zauważyła tego co znajduje się na jej drodze. Uderzyła twarzą z hukiem w zbroję jakiegoś poległego rycerza. Odbiła się od przeszkody i próbowała policzyć latające nad jej głową małe świnki. Zbroja była pozbawiona hełmu pod którym znajdowało się szkaradne oblicze Dzwonnika z Notre Dame. -Aaaa - krzyknęła przerażona Świnia. Świnia szturchnęła ciało patykiem. Nadstawiła uszy czy zmarły oddycha. Sprawdziła łapami tętno na jego szyi. Po czym chrumknęła głośno i przemówiła. -Ej ludzie. Mam jedną diagnozę! Ale on brzydki... Znaczy się rycerz ten tu nie śpi tylko nie żyje! Morderca pewnie jest na wyspie! Kto zatem nim jest?! - Przejęta, że w końcu ma szansę być ważna Świnia wzięła wielką lupę i zaczęła przyglądać się pozostałym bohaterom zgromadzonym na polanie.
__________________ "Tak, zabiłem Rzepę." - Col Frost 26.11.2021 Even a stoped clock is right twice a day |
04-02-2016, 18:30 | #13 |
Reputacja: 1 | Sherlock rozgladnal się po pobojowisku i jedynym ciele jakie znaleźli. Nie w smak mu było by mafia rosła w siłę a każda osoba z miasta która ginela tylko przyblizala ich do sukcesu. Holmes'a zaskoczyła reakcja Świni, ktoś kto tak wolno rozumuje musi coś ukrywać. Poza tym ciekaw był kto pierwszy wyjdzie na spotkanie z trupem...niby przypadkiem się na niego natknął...hmmm Sherlock puścił dymka z fajki i dalej spoglądal na to co się wydarzy |
04-02-2016, 18:48 | #14 |
Elitarystyczny Nowotwór Reputacja: 1 | Gadające świnie... chyba przesadził z alkoholem. Chyba, kto tam mógł wiedzieć co w tym bad tripie jest prawdziwe, a co stanowi raptem wymysł udręczonego chemikaliami mózgu. - Brutalne. - Mruknął widząc rozwłóczone po okolicy ścierwo z gęby przypominające skrzyżowanie buldoga z urzędnikiem skarbowym. Kiwał przy tym głową, w której powoli zaczął się układać tekst kolejnej piosenki. Miał już nawet tytuł, roboczy co prawda, ale początek pracy twórczej mógł uznać za rozpoczęty. - Ktoś coś widział?
__________________ Jeśli w sesji strony tematu sesji przybywają w postępie arytmetycznym a strony komentarzy w postępie geometrycznym, prawdopodobieństwo że sesja spadnie z rowerka wynosi ponad 99% - I prawo PBFowania Leminkainena |
04-02-2016, 18:51 | #15 |
Reputacja: 1 | Adolf delikatnie, niczym kolorowy motyl, wylądował na piaszczystej, rozgrzanej plaży. Przelot był udany. Po drodze odwiedził wiele innych, malowniczych wysp, które w przyszłości miał umieścić na swoich obrazach, w planach miał jedynie drobne zmiany kosmetyczne, które nadadzą owemu krajobrazowi nieco bardziej naz… słusznego charakteru. Po drodze zakupił również odpowiedni do terytoriów jego działań uniform. |
04-02-2016, 18:52 | #16 |
Konto usunięte Reputacja: 1 | - Pomożemy ci maleńka panienko, bo tam, gdzie idzie Minsc i Boo, zło schodzi z drogi! - Zarzekał się potężny Rashemita bijąc się w pierś żelazną rękawicą. Dzwoneczek opowiedziała mu o przerażających piratach dręczących krainę, z której pochodzi, a zarazem kusiła obietnicami ponętnych panienek, które miały rzekomo czekać tam na swego wybawiciela. Dynaheir już dawno odeszła z tego świata, a jego tajemniczy przyjaciel i towarzysz wielu przygód, od lat grzał swój boski tyłek na tronie pozostawionym mu w spadku po wyrodnym ojcu, Bhaalu; zwanym też Panem Mordu. Nie ulegało więc wątpliwościom, że poczciwy łowca i jego mały przyjaciel, Boo, który jak na standardy chomików był już emerytem, raz jeszcze ruszą na przygodę i zaczną kopać tyłki w słusznej sprawie, jak to wielokrotnie czynili za dawnych lat.
__________________ [URL="www.lastinn.info/sesje-rpg-dnd/18553-pfrpg-legacy-of-fire-i.html"][B]Legacy of Fire:[/B][/URL] 26.10.2019 |
04-02-2016, 19:20 | #17 |
Reputacja: 1 | Pani Lovett przeciskała się przez tłum gapiów, ciekawa cóż to zebrało tak dziwną zbieraninę z samego rana. Poprzedniego dnia, gdy tylko przybyła do Nibylandii, zajęła się rozeznaniem terenu w poszukiwaniu idealnego miejsca na otworzenie nowego lokalu. Ten w Londynie dobrze prosperował, więc siłą rzeczy poszerzenie sieci piekarni było logicznym ruchem. Ucieszyła się nie znajdując w tej krainie żadnego podobnego sklepu, znaczy miała niszę na rynku czekająca aż ją zapełni swoimi usługami.... i nawet nie musiała się martwić o nadzienie do słynnych pasztecików. Zapowiadało się, że o mięso nie ma się co martwić. - A tam dłoń - zwróciła się do łysego z chomikiem - Od razu łeb. Takie marnotrawstwo... wstyd. - zacmokała, przyglądając się zwłokom. Trup piękny nie był, ale widywała już gorsze rzeczy.
__________________ A God Damn Rat Pack Mam złe wieści. Świat się nigdy nie skończy... |
04-02-2016, 20:27 | #18 |
INNA Reputacja: 1 | Podsumowanie: Głosów: Brak Żółta kartka: Jean-Bob (sunellica), Gnarl (Aveane) Modkill: 05.05.2016, g. 8:00 Faza Dnia 2 potrwa 24h, do 5 lutego godziny 20:00.
__________________ Discord podany w profilu |
04-02-2016, 22:54 | #19 |
tajniacki blep Reputacja: 1 | Nastał nowy dzień panowania wspaniałego Jean-Boba. Słoneczko przygrzewało, ptaszki śpiewały a robaczki same podkładały się pod pyszczek płaza. Dlatego też, dumna, chuda żabka, z czerwoną peleryną na plecach i koroną na głowie w skupieniu i uporem maniaka polowała na komary, latające w chmarce, nad jeziorkiem, gdzie podobno pływały syreny. Gdy śniadanie można było uznać za skończone, żabka w wytrwaniu kicała przez wysoką trawę w poszukiwaniu swoich podwładnych. W końcu jakby nie było, Jean-Bob przybył do Nibylandii by uczciwie i dzielnie rządzić, a jakże by inaczej. Gdy szlachetnie urodzony i nieszczęśliwie zaklęty dostrzegł między źdźbłami trawy spory tłumek ludzi… oraz świnię. Postanowił uraczyć swoich wiernych sługusów jakąś wspaniała mową powitalną. Ale żeby wygłosić mowę… trzeba mieć na to dogodny piedestał… Po kamiennym tronie, na którym zasiadał wczoraj, nie pozostał ślad. Być może znajdował się na innej polance, zapomniany i opuszczony. Jean-Bob postanowił wspomnieć o nim w swojej przemowie i wydać rozporządzenie o przenoszeniu go w różnorakie miejsca obrad, skoro nie mogą zdecydować się na jedno. Przeciskając się między nogami gapiów, rozpędzony niczym rakieta, dumny niczym paw, piękny niczym jednorożec, majestatyczny niczym orzeł! Wskoczył na srebrzyste, metalowe wzniesienie, przylepiając się do niego mokrymi łapkami. - To parzy! - zdziwiony wydarł się niczym oskubywana perliczka, by następnie spaść z plaskiem na ziemie - Co to było? Zamach stanu! - oburzony, podniósł się na równe żabie udka i przypatrzył się tajemniczej pułapce, jaką okazała się nagrzana zbroja denata. Gdyby nie to, że żaby z reguły są zielone, Jean-Bob pozieleniałby od mdłości jakie wstrząsnęły jego małym ciałkiem na widok truposza.
__________________ "Sacre bleu, what is this? How on earth, could I miss Such a sweet, little succulent crab" |
04-02-2016, 23:07 | #20 |
Reputacja: 1 | Najmniejszy rozmiarem, ale największy odwagą akurat zajmował się codziennym patrolem Nibylandii, podróżując na lianach niczym Tarzan, kiedy do jego oczu doszedł widok śmierci. Był nieco zakłopotany faktem iż na jego zmianie, na jego terenie doszło do tak okropnego morderstwa, ale wiedział jedno. Nie odpuści aż nie postawi ich pod ścianą i nie pociągnie psubratom serii po grzbiecie. Kiedy zbliżał się do ciżby, usłyszał kogoś kto już chyba o nim słyszał: - Przekroczyliście wszelkie granice! Zakosztujcie, jak smakuje sprawiedliwość chomika! Spodobało mu się to że jest sławny wśród większych od niego i że docenia się jego dążenie do sprawiedliwości. Chomik zbliżył się i dorzucił. - Spokojnie, jestem na miejscu. Zaraz znajdziemy sprawcę, tylko zbadamy ciało, poszukamy dowodów... - starał się zachować trzeźwość swych chomiczych zmysłów, choć gniew w nim buzował. Przecież nie mógłby po nich tak po prostu przeciągnąć serią od lewej do prawej w myśl zasady "Zabijcie wszystkich! Bóg rozpozna swoich"... Nie mógłby, prawda? Na polanie było wiele istot, o kilku słyszał naprawdę złe rzeczy. - A Pan, słynny akwarelisto z Austrii oraz pisarzu, co Pan robił w nocy? To co Pan czyni ku chwale swojego państwa i swojej ideologii jest często odbierane niezbyt przyjaźnie, bo wie Pan, te wszystkie masowe mordy i eksterminacje... Przez to może być Pan u wielu ludzi w kręgu podejrzeń. Nie ukrywam że jako Chomik kochający pokój, nie lubię ludzi wzniecających wojny, Panie Hilter... A jak Pan słusznie zauważył zabity został francuz, wróg III Rzeszy. Tylko Pan ma z nimi na pieńku. - wyciągnął swój wywód gryzoń, mierząc nieufnym spojrzeniem Pana Adolfa. - Nie mówię że to Pańska wina, ale jeśli ktoś zapytałby mnie o zdanie, to tak, głosuję na Ciebie zwyrodnialcu!
__________________ Po prostu być, iść tam gdzie masz iść. Po prostu być, urzeczywistniać sny. Po prostu być, żyć tak jak chcesz żyć. Po prostu być, po prostu być. |
| |