Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-09-2016, 07:22   #91
 
Demogorgon's Avatar
 
Reputacja: 1 Demogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znany
Jimmy Deep, Duncan O’Malley

-O tak, napadłwas tajemniczy mściciel rodem z komiksów. Odstaw te Amerykańskie badziewie, wypali ci od tego mózg. Kiedy ja byłem dzieckiem, czytaliśmy 2000AD, jak normalni ludzie. – Pan G drwił sobie ze słów Harry’ego. Przynajmniej do chwili, kiedy Jimmy użył na nim swojej mocy. Nagle mężczyzna zawahał się. Wydawało się, że coś kontempluje, możliwość, o której wcześniej nie pomyślał. Spojrzał na Jimmy’ego. Potem na Duncana. Potem znów na Harry’ego. Zmierzył tego ostatniego wzrokiem.
-Przysięgnij, że mówisz prawdę. – Zażądał, stanowczym tonem.
-Jak matkę kocham! – Wykrzyczał chłopak.
-Pan G ci wierzy. Idź i nie grzesz więcej. – Powiedział mężczyzna. –Mówię poważnie. Wypad na dwór. Ty też. – Te ostatnie słowa skierował do Jona.
-To mój dom! – Zaprotestował mężczyzna.
-Idź na spacer z psem!
-Nie mam psa.
-A ja się nie bawię w mikrozarządzanie. Wymyśl coś. Za drzwi!
I tak oto Jon został wygoniony z własnego domu. Mężczyzna odczekał aż ta groteskowa scena zakończy się trzaśnięciem drzwiami i dopiero wtedy ponownie odezwał.
- Najwidoczniej doszło do drobnego nieporozumienia. – Powiedział. – Liczę, że jeśli wypuszczę moją obecną zdobycz, wykażecie obydwaj na tyle rozsądku, aby nie próbować brać na mnie odwetu i dać wyjaśnić cała sytuację. Kiwnijcie głową na tak.
Kiwnęli. Jaki inny mieli wybór.
Gdy tylko mężczyzna zwolnił uścisk, Jimmy osunął się na ziemię. Zaim, z pomocą Duncana, zdołał podnieść się z klęczek, starzec zdążył rozsiąść się nonszalancko na kanapie.
- Reprezentuję pewną grupę, działającą z polecenia człowieka o imieniu Mordred. – Bawił się nożem, nawet nie patrząc po nich. –Jesteśmy, że się tak wyrażę, agentami zmiany. Chcemy wytępić zgniliznę i zepsucie z tego świata. Nie drobnych złodziejaszków, jak ten chłopiec, Harry. Nie rozrabiaków ulicznych którzy nie mają się gdzie wyżyć. – Tu przelotne spojrzenie na Duncana. – Mówię o prawdziwej zgniliźnie. Gangi, terroryści, skorumpowani biznesmeni i korporacje, równie skorumpowani politycy, mafia. Przeprowadzamy właśnie akcję, która może unicestwić to ostatnie. Albo przynajmniej zadać mu spory cios. Niestety, kluczowy jej element, właśnie wpadł w niepowołane ręce. Teczka pełna akt i dowodów, które jeden z mafijnych szefów trzymał jako zabezpieczenie przed kolegami. Niestety, nie dotarła do nas. Ktoś ja przejął. – Sięgnął po stojący na stoliku kubek i dopił zawartość, jakby była dla niego. – Kiedy zaczęliście się kręcić wokół miejsca zdarzenia, nabraliśmy podejrzeń. Teraz zapewniania tego chłopca zmieniły je w przekonanie. – Schował nóż do kieszeni. Zaczął rozpinać koszulę. Odpiął trzy pierwsze guziki i rozchylił, odsłaniając muskularny, jak na ten wiek zwłaszcza, tors.
W miejscu mostka znajdował się czerwony kryształ. Pulsował powoli i miarowo, w rytmie serca.
-Nasz agent wie o waszych talentach. Ktokolwiek stał za przejęciem walizki zapewne posiadał podobne. – Zaczął zapinać koszulę. Podejrzewaliśmy więc, że to wy jesteście w to jakoś zamieszani. Ale skoro tamten chłopak mówi prawdę…. – Przerwał na moment. –Mam nadzieję, że nie żywicie urazy o ten akt samoobrony. Być może, pomimo złego pierwszego wrażenia, istnieje jeszcze możliwość, abyśmy zawiązali współpracę?


Phoebe Duncan

-Um…no tak. Racja. Wybacz. – Gwen speszyła się nieco, gdy Phoebe delikatnie wytknęła drobne wady jej „planu”. Tylko, że nie drobne, a poważne. I nie speszyła się nieco, co potwornie. Spuściła nos na kwintę i pozwoliła przyjaciółce przejąć dowodzenie.
Biblioteka nazywała się Govanhill Library i prócz książek oferowała również pracownie komputerową oraz czytelnię czasopism. Oraz coś, co nazywali „Study spaces”. Phoebe spodziewała się, że biblioteka będzie malutka, a tymczasem ona była wielka. Miałą nawet własne szafki, w których dziewczynki musiały zostawić swoje plecaki. Phoebe w oczy rzuciła się kolumna szafek z naklejonymi kartkami z nazwiskami. Na jednej widniało McIntire. Tak miała na nazwisko Abby.
W tak ogromnym miejscu nietrudno było się zgubić. Albo zgubić przyjaciółkę, kiedy potrzebowało się na chwilę zagadać do bibliotekarki na osobności. Oczywiście pierwsze zapytanie o książki na temat przyjaźni skończyło się wskazaniem działów literatury dziecięcej i młodzieżowej, a uczynna bibliotekarka podała nawet kilka propozycji. Harry Potter, Most do Terabithii, Charlie, Przygody Tomka Sawyera….
-Przepraszam, nie tego szukam. – Phoebe udało się zamaskować irytację w głosie.-Potrzebuję czegoś bardziej naukowego. Nie może mi pani polecić jakiegoś znanego przyjaźniologa? Najlepiej wyspecjalizowanego w... fazach. No wie pani. Brudna i czysta? Muszę wiedzieć, w jakiej sekwencji następują.
Bibliotekarka popatrzyła się na dziewczynkę dziwnie i kazała jej poczekać. Wróciła po chwili z kopią „Etyki nikomachejskiej” Arystotelesa.
-Jeśli interesują cię takie tematy to najlepiej chyba zacząć od samych początków. –Wyjaśniła. – A tutaj masz coś lżejszego, za deser. – Położyła na książce kopię „the Sisterhood of the Travelling Pants”.
Wyrobienie karty bibliotecznej, Young Scot Card dla ścisłości, zajęło chwilę. W tym czasie Gwenw końcu ją odnalazła, ale nie dopytywała o to jakie książki przyjaciółka sobie wypożycza i dlaczego. Udało się im też wypytać bibliotekarkę o szafki z nazwiskami, udając zwykłą ciekawość.
-To nowy pomysł naszego dyrektora. – Uśmiechnęła się bibliotekarka. –Zaproponował kilku stałym bywalcom możliwość wynajęcia szafek, by nie musieli nosić ze sobą wszystkich niezbędnych rzeczy do pracy. W większości wynajmują to badacze albo pisarze, tacy którzy spędzają tu dużo czasu grzebiąc w zbiorach. Albo ludzie którzy wynajmują regularnie miejsca do pracy. – Wskazała na ogłoszenie o „study spaces”. –Niektórzy przychodzą tu na cały dzień by pracować w spokoju. – Spojrzała w stronę wejścia. Przez drzwi właśnie przeszedł starszy mężczyzna w garniturze. –O wilku mowa. Dzień dobry panie McIntire. – Bibliotekarka powitała mężczyznę. –Właśnie opowiadałam tym tutaj młodym damom o zaletach naszych miejsc do pracy. Może zachciałby pan zrobić nam małą reklamę, jako stały bywalec?
-Możliwość spokojnej pracy z dala od natrętnej żony i rozpieszczonej smarkuli z mózgiem jak fistaszek powinna być sama w sobie najlepszą reklamą. – Głos mężczyzny brzmiał ostro nawet kiedy próbował się silic na przyjazny ton. Podał rękę bibliotekarce i przeniósł wzrok na dziewczynki. Jego spojrzenie stwardniało, gdy rozpoznał Gwen. – Młoda panna Carr. – Powiedział zimno. – Abby uczy się dzisiaj u koleżanki, jeśli przyszłaś tutaj marnować jej czas, to zmarnowałaś tylko swój. A może też szukasz odpoczynku od swojej, pożal się Boże, rodziny? – To ostatnie słowo wymówił z przekąsem. A Gwen, jak to Gwen, skuliła się w sobie i bała odpowiedzieć na tak bezczelną zniewagę strony mężczyzny.
 

Ostatnio edytowane przez Demogorgon : 28-09-2016 o 19:00.
Demogorgon jest offline  
Stary 01-10-2016, 19:49   #92
 
Rebirth's Avatar
 
Reputacja: 1 Rebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputację
Musiało minąć parę chwil i spłynąć kilka kropli potu po karku Jimmy'ego Deepa, by ten wreszcie ogarnął się i zaczął trawić słowa starego draba, który wciąż traktował to miejsce jak swoje. Emocje wyparowywały z niego powoli, bo dopiero teraz gdy adrenalina odpłynęła, zdał sobie sprawę jak blisko był śmierci. Gość nie żartował. Dobrze, że pomimo jego twierdzenia iż zna prawdę o mocach jego i Duncana, nie wiedział widocznie wszystkiego. Zresztą, nawet Duncan nie znał całej prawdy o pełni mocy Deepa. Mocy, która przewyższała znacznie jego niesforne zabawy w dejavu. Jedyną niepożądaną cechą tej mocy, był kompletny brak kontroli nad nią. A jednak nie raz ratowała mu tyłek. Tam, gdy wpadł na kryształ, skacząc desperacko z dachu podczas ucieczki przed gangsterami, objawiła mu się po raz pierwszy. Wtedy jeszcze nie zdawał sobie z jej ingerencji sprawy, po prostu uznał to za dziwny zbieg okoliczności. Lecz to właśnie ona pozwoliła przechytrzyć wroga i uciec z ledwo paroma siniakami.
Tym razem tajemnicza moc nie przyszła mu z pomocą. Musiał polegać wyłącznie na sobie. No prawie. W sumie użył nadprzyrodzonych zdolności. Tyle tylko, że traktował je już jak własną integralną część jego ciała i umysłu. Szybko zdołał się do niej przyzwyczaić i czerpać z niej profity.

- Więc jak mniemam Panie G... - chciał coś dodać do litery jak poprzednim razem, ale ugryzł się w język, szyja wciąż go bolała od noża - ... to wy chcieliście z nas zrobić króliki doświadczalne, a raczej ten doktorek "J". A teraz chcecie się dogadywać. Zaiście głupie. Ale cóż, może i jestem debilem że się w to pakuję, ale skoro już wspomniałeś o dokopaniu mafii to mnie kupujesz. Początkowo wziąłem was za mafię, ale gdy "J" nie wiedział o co chodzi, mam przeczucie że nie jesteście od nich. Więc jeśli chcesz, byśmy zawiązali współpracę, to wybacz ale za darmochę nie robię. I nie interesuje mnie kasa. Jeśli chcesz, bym wykorzystał swoje talenty i moce w Twoim celu, musisz dokopać mafii Glasgow. Wiesz, pokazać swoją dobrą wolę - tu Jim wykonał kilka machnięć dłońmi w geście wymiany interesów - Wiesz, na moim i moich przyjaciół karku siedzi od miesięcy pewien ich nazwijmy to porucznik. Skrywa się pod imieniem James i nazwiskiem Balfour, ale to zapewne jedna z jego fałszywych tożsamości. Jamesa wyróżnia walijski akcent oraz złamany w kilku miejscach nos. W każdej chwili rozpoznałbym jego mordę. Jeśli sprawisz, że zniknie, masz mój full service. A co do mojego kolegi, niech wypowie się sam czego by chciał...
 
__________________
Something is coming...
Rebirth jest offline  
Stary 02-10-2016, 23:30   #93
 
KaDwakus's Avatar
 
Reputacja: 1 KaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie coś
Phoebe Duncan: Pisarska Bogini Czasu?

Im dłużej przebywała w tym przeklętym miejscu, tym bardziej jej irytacja rosła. Budynek biblioteki okazał się ogromny! Znacznie większy, niż wskazywał jego niepozorny wygląd zewnętrzny. Nie była nawet pewna, jak to możliwe!

"Kto w ogóle zbudował to miejsce? Słowo daję, główny architekt musiał być jakimś czarownikiem! Mam nadzieję, że w nagrodę za jego wysiłek, zleceniodawca kazał zamurować go pod fundamentami. Czytałam kiedyś o takich przypadkach."

Szybkim krokiem pokonywała kolejne działy i pomieszczenia, ale labirynt wytyczony regałami pełnymi książek, wydawał się nie mieć końca. Regularnie zerkała nerwowo na zegarek. Do spotkania z Babs nie pozostało już wiele czasu, a ona nie mogła się z nią nawet skontaktować. Niezapisywanie numerów telefonów, nowych znajomych, było zdecydowanie złym nawykiem. Co gorsza, był on jednym z tych mściwych, więc powracał niepokojąco często, by ugryźć ją w tyłek. Obiecała sobie, że upora się z nim tak szybko, jak tylko będzie to możliwe.

Początkowo nie miała najmniejszego zamiaru wdawać się w pogaduchy z pracownikami biblioteki. Zamierzała wejść, zrobić swoje i wyjść. Im mniej ludzi zwróci na nią uwagę, tym lepiej.
Niestety w obliczu rosnącej irytacji i rozkojarzenia, oraz braku czasu, który zdawał się tajemniczo znikać między otaczającymi książkami, uznała, że nie ma innego wyjścia.

Pomocna bibliotekarka wskazała jej kilka tytułów, niestety z nich wszystkich, Phoebe skojarzyła tylko ten pierwszy.

"Harry Potter? Czy ona kpi sobie ze mnie? Oglądałam dwa pierwsze filmy, były tragiczne! Szczególnie drażnił mnie ten rudy pajac, Ron. Najchętniej przybiłabym go za uszy do tego wielkiego, agresywnego drzewa z drugiej części. I posłała nagranie jego gówno-żernej rodzince!
Tak, drzewko było niczego sobie. I bazyliszek! Bazyliszek był super! No i wielkie pająki! Szczególnie Aragog! Taki kochany, taki przytulaśny! Ale tak poza tym? Wszyscy pod nóż!"

Z satysfakcją wyobraziła sobie, jak pali Hogwart i wypuszcza uczniów do Zakazanego Lasu. Oczywiście bez różdżek, by nie mogli skrzywdzić jego uroczych, wielonogich mieszkańców.

Poprawiwszy sobie odrobinę humor, wyciągnęła telefon i wpisała w wyszukiwarce, tytuł następnej książki. Uznała, że nie najgorszym pomysłem będzie przeczytać krótki opis fabuły, każdej z nich. Tematyka tematyką, ale głupio tak wypożyczać w ciemno. Zwłaszcza, gdy pierwszą rekomendacją, była taka szmira, jak Harry Potter. Nie zamierzała tracić czasu na czytanie jakiegoś chłamu!

Niestety nic, ale to nic, nie przygotowało jej na to, co odnalazła. Gdy tylko zobaczyła okładkę Mostu do Terabithii, zbaraniała. Stała tam jak spetryfikowana, wlepiając oczy w ekran telefonu. Mogłaby przysiąc, że słyszała odgłos własnej żuchwy, uderzającej z łoskotem o marmurową posadzkę!

"T-ta dziewczyna z okładki, wygląda zupełnie jak ja!! Jest może odrobinę starsza, ale to JA!!"

-Czy wszystko w porządku? - usłyszała zaniepokojony głos. Powoli uniosła wzrok. Okazało się, że pytanie zadała pani bibliotekarka. Mierzyła Phoebe uważnym spojrzeniem. Wyglądała na zaalarmowaną.
-S-słucham? - Phoebe siliła się na spokój, ale jej głos wyraźnie zadrżał.
-Czy wszystko w porządku? Bardzo zbladłaś kochanie. Czy coś ci dolega?
-Nie, nie, wszystko jest super doskonale! Po-po prostu sprawdzam książki, które mi pani poleciła.

Opanowała się na tyle, na ile mogła i odwróciła uwagę kobiety, prosząc o jakieś inne, bardziej naukowe tytuły. A gdy ta zajęła się poszukiwaniami, natychmiast ponownie wlepiła wzrok w ekran komórki.

"Most do Terabithii. O czym w ogóle jest ta książka? Czy to moja biografia, napisana przez jakiegoś podróżnika w czasie? Czy napisałam ją sama, a następnie wróciłam w przeszłość i wydałam ją, jako bestseller? Czy to znaczy, że kiedyś faktycznie uda mi się opanować moc kontrolowania czasu?! Tylko, po co miałabym wydawać książkę w przeszłości...? Co ja knuję?!"

Te i wiele innych myśli zaciekle oblegało jej umysł. Niestety, jak na złość, zupełnie nie mogła się na nich skupić! Nawet najcichsze dźwięki rozpraszały ją i drażniły, a każdy, kto przechodził obok, wydawał się wciskać nos w delikatną materię tej tajemniczej sprawy. Na domiar złego, jej telefon zaczął wibrować, sygnalizując, że pozostał jej najwyżej kwadrans, aby nie spóźnić się na spotkanie z Babs. Ale najgorsza, absolutnie nie do zniesienia, była ta cholerna bibliotekarka! Ciągle wracała i czegoś się dopytywała!

"Zajmij się swoją pracą szmato, zamiast zawracać mi dupę!"

-Nie, nie, jednak się namyśliłam. Poproszę tę książkę! - pokazała kobiecie ekran telefonu. Nawet nie miała ochoty sprawdzać, czym była ta opasła księga, którą próbowano jej wcisnąć.

Gdy tylko otrzymała tomik do rąk, natychmiast zaczęła gorliwie go przeglądać, czytając wyrywkowe fragmenty. Przyniosło jej to pewną ulgę, wyglądało na to, że treść książki nie miała absolutnie nic wspólnego z jej własnym życiem. Najwyraźniej podobieństwo między nią, a dziewczyną z okładki, było dziełem przypadku i niczym więcej.
Utwierdziła się w tym przekonaniu, gdy poszperała jeszcze trochę w Internecie. Dowiedziała się, że na podstawie książki, nakręcono kiedyś film. Był już dość stary, ale to właśnie wizerunki aktorów odtwarzających główne role, widniały na jej tomiku.

"Nazywa się AnnaSophia Robb. Cholera, podobieństwo jest łudzące! Ale teraz jest już znacznie starsza, wyglądam jak ona, sprzed paru dobrych lat. Widać jestem jej sobowtórem, czy coś. To w sumie popularny motyw." "

Na tym etapie, chyba najgorsze już miała za sobą. Nadal była odrobinkę rozchwiana, ale odzyskała spokój i psychiczną równowagę. Była gotowa, kryzys został zażegnany. I to akurat w samą porę, bo oto odnalazła ją Gwen.

-Szukałam cię... Czemu tak zniknęłaś? - zapytała nieśmiało, chociaż w jej głosie dało się wyczuć nutkę żalu.
-Przepraszam. Tak się zaczytałaś, że nie chciałam ci przeszkadzać. Myślałam, że szybko załatwię swoją sprawę i zaraz wrócę. Trochę mi się zeszło, co? Wybaczysz mi?
-Aha... n-no tak... nic się nie stało... - wybąknęła dziewczynka. Wyglądała na zawstydzoną.

Po tym, jak dokładnie wypytały o skrytki, Phoebe uznała, że chyba najwyższy czas się zbierać. Była gotowa zaproponować wymarsz, ale gdy usłyszała obraźliwą wypowiedź pana McIntire, aż przystanęła z wrażenia.

Wahała się przez chwilę. Wiedziała, że powinna jakoś zareagować, ale ostatnie doświadczenia z Gwen, kazały jej się poważnie zastanowić.
"Co powinnam zrobić? Gdy ostatnim razem próbowałam się za nią wstawić, miała mi to za złe. Ale z drugiej strony, to moja przyjaciółka. Jest moją własnością! Powinnam zareagować! Z resztą, jebać to! Ta mała i tak nie ma zielonego pojęcia, co jest dla niej dobre! Może i będzie zła! Mówi się trudno!"

-Zabawne. Teraz już wiemy, czemu Abby jest taką bezwartościową szmatą. Wdała się w ojca - zaszczebiotała wesoło, stając obok przyjaciółki i mierząc mężczyznę wzrokiem. Mówiła głośno, tak, aby wszyscy słyszeli.

-Widzisz Gwen? Tak wygląda człowiek, który brzydzi się swojego życia, ale jest zbytnim tchórzem, by stawić mu czoła. Nienawidzi swojej żony i córki, ale nie ma jaj, by od nich odejść i zacząć od początku. Boi się tego, co rodzinka zgotuje mu w czasie rozwodu. Przeraża go myśl, jak taka farsa wpłynie na jego, i tak nic nieznaczącą, karierę i reputację.
To stary schorowany kundel, który nie jest nawet panem swojej własnej, zaplutej budy. Kryje się po kątach i ucieka w krzaki. Ale warczy ochoczo, gdy natrafi na kogoś odpowiednio mniejszego od siebie. To jedyny sposób, by mógł poczuć się lepiej i odreagował swoje życiowe porażki.


-Żałosne, nieprawdaż, panie McIntire? Udzieli pan komentarza? - uniosła telefon z włączoną kamerką.

Deklaracja:
Jeśli staruch będzie uparty, Phoebe będzie bardziej niż szczęśliwa, kontynuować wymianę zdań.
Jeśli zamknie się i odstąpi, dziewczyna postąpi zgodnie ze swoimi oryginalnymi zamierzeniami i zaproponuje Gwen powrót do domu. A gdy już ją odstawi (i miejmy nadzieję, że pożyczy od niej jakiś przyrząd kopiący) uda się do King's Park, na umówione spotkanie z Babs.
 

Ostatnio edytowane przez KaDwakus : 03-10-2016 o 02:06.
KaDwakus jest offline  
Stary 04-10-2016, 06:25   #94
 
Demogorgon's Avatar
 
Reputacja: 1 Demogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znany
Jimmy Deep, Duncan O’Malley

-Mylisz nieco fakty, młody. Z jakąkolwiek grupą mieliście wcześniej do czynienia, nie byliśmy to my. Wiedziałbym o tym. – Stwierdził Pan G, podnosząc się z fotela. – Jeśli podpadliście komuś innemu, to wasza sprawa… – Zastanowił się przez chwilę, a potem odezwał ponownie. – Chwileczkę. – Przeciągnął to słowo wręcz w jadowity sposób. – Czy to wy stoicie za tą rozróbą w Serpent Gears? Słodkie. – Wyszczerzył zęby w paskudnym grymasie, który miał być parodią uśmiechu. Położył Jimmy’emu zimną rękę na ramieniu. Uścisk dłoni był silny i nieprzyjemny.
-Widzisz, kolego, nie do końca rozumiesz swoją sytuację.- Zaczął tonem metodycznego nauczyciela tłumaczącego niepojętnemu uczniowi jak używać garoty. –Miło by było z wami współpracować, ale was nie potrzebujemy. Niczego wam nie musimy udowadniać, ale odwrotnie. Ale, skoro podałeś swoją cenę, zrobimy tak. Wy dostarczycie nam walizkę, a twój mafijny przyjaciel jest pierwszym na….przymusową emeryturę. – Wyszczerzył się a potem zarechotał. Brzmiał jak potwór który mógł straszyć ich sny w dzieciństwie. Wyciągnął z kieszeni wizytówkę i włożył ją Jimmy’emu w rękę, a potem zamknął ją i potrząsnął. – Tu masz mój numer. Będę czekał niecierpliwie. Spisz się, a będzie dla ciebie przyszłość. – Powiedział. A potem ruszył w stronę drzwi i jak gdyby nigdy nic, jakby nie próbował ich przed chwilą pozabijać, wyszedł.


Phoebe Duncan

Wcześniej

-Dobry wybór. Powiem ci w sekrecie, że jak byłam w twoim wieku to uwielbiałam tę książkę. – Powiedziała bibliotekarka, odkładając tamte książki i ponownie sięgając po „Most…”.

Teraz

Mężczyzna, o dziwo, zachował spokój, gdy Phoebe obrzucała go dalej obelgami. Ba, wydawał się nawet, o dziwo, rozbawiony. Było w tym coś niepokojącego. Powinien się rozzłościć, cokolwiek. A on patrzył na nią z rozbawieniem. I politowaniem. A kiedy się uśmiechał wyglądał upiornie.
-Masz ikrę, młoda damo. Niektórzy mogliby się od ciebie uczyć. – Tu znów spojrzał na Gwen. –Powinnaś spędzać więcej czasu z takimi ludźmi, a nie ze swoją siostrą. Albo marnować czas Abby. – Zgromił je obie spojrzeniem mówiącym „co wy tu jeszcze robicie?”
-P-panie McIntire… – Zaczęła nieśmiało Gwen. –A-Abby…
-No? Abby co? Na boga, wykrztuś to wreszcie, nie mam całego dnia? – Warknął mężczyzna, ponownie przybierając surowy, graniczący ze wściekłym, wyraz twarzy.
-[i[Abby pożyczyła mi parę książek bym mogła coś sprawdzić i jak je oddałam zaplątał się w nie mój dziennik i ona mówiła, że włożyła go do skrytki i…. Czy mogłabym….?[/i]
Mężczyzna bez słowa poszedł w stronę szafki. Szybkim krokiem, jakby zaraz miał wybuchnąć. Otworzył ją gwałtownie, przerzucił kilka książek i wziął jakiś zeszyt. Podszedł ponownie do dziewczynek i rzucił go Gwen, ruchem jakby cieszył się, że nie musi go dłużej dotykać. Na jego twarzy malował się ledwo pohamowany gniew.
-Mówiłem jej, że ma nie marnować czasu na bzdury. – Wycedził przez żeby. – Będę sobie musiał z nią poważnie porozmawiać. A teraz przepraszam… – Wrócił się do szafki i zaczął zbierać swoje rzeczy.
-Jest trochę wybuchowy, ale zawsze daje duże dotacje. – Szepnęła do dziewczynek bibliotekarka. Tymczasem pan duże dotacje zatrzasnął drzwi szafki i tym samym wściekłym krokiem ruszył w stronę schodów do pomieszczeń do pracy. Nagle zatrzymał się i odwrócił.
- Nie dosłyszałem twojego imienia, młoda damo. – Zwrócił się do Phoebe.

****
Phoebe, bogatsza o pożyczoną od Gwen łopatkę do kwiatów, stawiła się na spotkaniu z Babs. Z początku nie mogła jej znaleźć, wydawało się, że koleżanka postanowiła spotkanie olać. Phoebe już miała odpuścić, gdy rozbrzmiał jej telefon.
-idź jak ci mówię i upewnij się, że nikt cię nie śledzi. – Rozbrzmiał głos Babs w słuchawce. Później dziewczyna poprowadziła ją przez park, dając instrukcje jak iść. Po chwili Phoebe dotarła do odgrodzonej pasemkiem krzaków polanki, niewidocznej z żadnego chodnika w parku ani pobliskich ulic. Babs siedziała tam sobie i paliła papierosa
-Chcesz? – Zapytała, wyciągając w jej stronę pudełko fajek.
-Nie udało m się wiele ustalić. – Powiedziała, zapytana o wyniki przeszpiegów. – Cathy rozstała się z Abby gdy tamtą odebrała stara ze szkoły. Potem połaziła nieco po sklepach, spotkała z jakimś wylizanym palantem którego nigdy w naszej szkole nie widziałam. Ale jestem prawie pewna, że lizali się w kiblu. Potem wsiedli do jego samochodu i odjechali. Wtedy ich zgubiłam. – Widząc spojrzenie Phoebe, dodała. –No co? Mam rower, nie dogonię samochodu, zwłaszcza sportowego! – Po chwili namysłu jednak dorzuciła. –Mówili coś o jakimś klubie. Dark Claw czy coś w tym stylu?
 
Demogorgon jest offline  
Stary 08-10-2016, 16:56   #95
 
Rebirth's Avatar
 
Reputacja: 1 Rebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputację
Gdy drzwi zamknęły się i zapadła cisza jak po bitwie, Jimmy zamknął oczy i nie reagował na jakiekolwiek sygnały z zewnątrz. Musiał się wyciszyć, lecz zamiast spokoju przyszła jeszcze większa frustracja. Nie wytrzymał:
- To po chuj tu przylazłeś!? - ryknął wściekle w stronę zamkniętych drzwi, wiedząc że dziad już tego nie usłyszy. Chyba że jego moc to słyszenie przez ściany. Jimmy dopiero po tym akcie słownej agresji, zorientował się że nie był tu sam. Duncan był razem z nim. O dziwo, chyba chłopaka zatkało z wrażenia, bo nie odzywał się od kilkunastu minut. Może to i lepiej. Tyle dobrze, że nie zaczął tego swego jazgotu który śmie traktować jako śpiew. Deep wziął (nomen omen) głęboki oddech i zaczął powoli planować kolejne ruchy. Jasne, sam nic nie zdziała. Musiał ponownie zwołać ekipę. Wykonał kilka telefonów, ale ostatecznie nikt nie odebrał, poza Jonem który nie odszedł daleko. Wszak to była jego chata. Trochę głupio, że stary dziad go wyrzucił z jego własnego domu. Cóż, Deep zachowie sobie zemstę na później. "G" odpowie po wszystkim za upokorzenie Jima i za to jak potraktował jego przyjaciela Jona. Na razie jednak traktował go jako wroga jego wroga, a więc sojusznika. Gdy Jon wrócił, Jimmy zaprosił go i Duncana na stronę, po czym wyjaśnił jaki ma plan:
- Ok, słuchajcie uważnie. Mordrerowi chodzi o jakąś walizkę. Na pewno nie turystyczną, lecz musi wyglądać jakby zawierała w środku jego własną duszę. Ta walizka, słuchajcie uważnie raz jeszcze, nie może, powtarzam, NIE MOŻE wpaść w łapy Mordreda, ani żadnego z jego alfabetycznych pomagierów. Jasne? Nie wiem co jest w środku, ale mając ją możemy trzymać ich w ryzach. Jeśli im ją oddamy, pozbędą się nas jak niewygodnych świadków. Zrobią to także, jeśli sami ją znajdą przed nami. Tym samym plan wbicia jutrzejszą nocą w melinę, nadal jest aktualny. Dziś spodziewam się tam sporej obstawy po wpadce z rudą, dlatego musimy działać jutro. Jeśli ktoś ma jakieś obiekcje, lub inny pomysł, to słucham. Jeśli nie, proponuję się przespać i przygotować do jutra...

Jeśli nikt nie złoży innych propozycji, Jimmy wróci do domu by się przespać, a na następny dzień spotka się z Bagginsem by zapytać go o informacje które zdobył o Mordredzie, mafii, lub walizce. Przed akcją porobi jakieś odprężające rzeczy, może skoczy do kina lub pogra w kosza. Wróci do domu Jona pod wieczór, gdzie zacznie powoli zbierać ekipę. Być może Duncan też kogoś przytacha?
 
__________________
Something is coming...

Ostatnio edytowane przez Rebirth : 09-10-2016 o 07:08.
Rebirth jest offline  
Stary 09-10-2016, 00:32   #96
 
KaDwakus's Avatar
 
Reputacja: 1 KaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie coś
Phoebe Duncan: Gwen vs Stary Strach

Aż ją zatkało z wrażenia. Reakcja pana McIntire była zupełnie inna, niż oczekiwała. Wpatrywała się w niego z mieszaniną fascynacji, ale i narastającej irytacji. Najwyraźniej, w tym starym, spróchniałym strachu na wróble, nadal tlił się żar.

"Ty stary durniu, nie masz pojęcia, kto przed tobą stoi. W twoich oczach jestem tylko dzieciakiem z wybujałą wyobraźnią, prawda? Ale to dobrze, bardzo, bardzo dobrze. Dzięki temu, to, co zrobię za chwilę będzie tylko i wyłącznie większym zaskoczeniem. Skoryguję twoją krótkowzroczność. Nauczę cię respektu i strachu, tak jak nauczyłam wszystkich tobie podobnych, którzy kiedykolwiek stanęli na mojej drodze."

Lekkim krokiem ruszyła w kierunku mężczyzny. Zdawała sobie sprawę z tego, że będzie miała kłopoty. Duncanowie nie będą zachwyceni, gdy się o tym dowiedzą. Ale nie dbała o to. Rodzinna Abby już dostatecznie mocno zalazła jej dzisiaj za skórę. To było zdecydowanie zbyt wiele, jak na jeden dzień. Potrzebowała spuścić parę. A skoro i tak zamierzała dobrać się do tej szmaty, czemu nie zacząć od jej ojca?

"Najpierw krocze, później gardło. Szybko, jedno po drugim. Następnie..."

Jednak nim zdążyła wyprowadzić pierwszy cios, zamarła. Sekundę później, odwróciła się jak oparzona, ponownie słysząc głos Gwen. Początkowo chciała coś powiedzieć, kazać jej się zamknąć i nie przeszkadzać, ale gdy zobaczyła wyraz twarzy dziewczynki, głos uwiązł w jej własnym gardle.

W oczach Gwen tliła się determinacja. Nieokiełznana, brutalna pewność, co do tego, co powinna uczynić. Biła z całej jej postawy, przenikała przez jej nieśmiałość, niczym słońce przez cienką warstwę chmur. Bała się, jej głos wyraźnie drżał. Ale mówiła dalej, mimo wszelkich przeciwności.

Jakiekolwiek myśli i zamierzenia, całkowicie ulotniły się z głowy Phoebe. Stała jak ogłupiała i wpatrywała się w przyjaciółkę. Łowiła każde słowo, każdą minę, każdy gest.

Z odrętwienia, wyrwał ją dopiero pan McIntire. Zapytana o swoje imię, rozejrzała się nieprzytomnie. Gdy w końcu zlokalizowała swojego rozmówcę, uśmiechnęła się krzywo i strzyknęła śliną pod nogi mężczyzny. -Wkrótce się dowiesz - wycedziła i wyszła z budynku za towarzyszką.

*****
Opuściwszy bibliotekę, Gwen zbiegła po schodach niczym burza. Zwolniła kroku dopiero, gdy znalazły się po drugiej stronie ulicy. Obiema rękami przyciskała pamiętnik do klatki piersiowej, jakby bała się, że jeśli nie będzie trzymała go naprawdę mocno, ten wyrwie się i odleci. Oddychała ciężko i wyglądała na zmęczoną, ale na jej twarzy malowały się tryumf i zadowolenie.

Phoebe szła obok niej, zamyślona. Zastanawiała się, co właściwie powinna powiedzieć. Z jednej strony, była zawiedziona. Miała potworną ochotę skopać tego starego śmiecia, chociażby po to, by zobaczyć minę Abby, gdy spotkają się jutro w szkole.
Z drugiej strony, była dumna z przyjaciółki, która wykazała się imponującym sprytem i inicjatywą. Nareszcie! Długo kazała na siebie czekać, ale w końcu zrobiła coś wartego uwagi. Nie było to jakieś wielkie zwycięstwo, ale biorąc pod uwagę, jak Gwen zachowywała się zazwyczaj, jaśniało ono niczym błyskawica w środku nocy.

-Dobra robota. Byłaś bardzo dzielna - odezwała się w końcu, gdy dochodziły do przystanku.

W odpowiedzi, dziewczynka rozpromieniła się nawet bardziej, chociaż wbiła zawstydzone spojrzenie w swoje buty.

-To też twoja zasługa, wiesz? - zapiszczała nieśmiało, wsiadając do autobusu.
-Moje co? - minęło kilka minut odkąd poruszały ten temat, więc początkowo Phoebe nie była pewna, co Gwen miała na myśli.
-No... zagadałaś pana McIntire. Gdybyś go nie zagadała, to bym nigdy...
-Nie! Nie waż się tego zwalać na mnie! Umiejętność wykorzystania otoczenia i sprzyjających warunków, to spryt! Ja byłam tylko wiatrem, albo spadającą z parapetu doniczką. Dziełem czystego przypadku. Wykorzystanie mojej obecności i szybka improwizacja, to tylko i wyłącznie twoja zasługa.
-Ale...
-Jeszcze słowo i się doigrasz. Nie szkoda ci nosa? - oczy Phoebe zwęziły się w groźne szparki.
-Nie! - na twarzy Gwen pojawił się szeroki uśmiech, chociaż jej spojrzenie powędrowało dziko po brudnej podłodze autobusu, w poszukiwaniu jakiegoś bezpiecznego punktu zaczepienia. -Nie szkoda... - dodała po chwili cieniutkim głosikiem.

Phoebe potrzebowała paru sekund, by dokładnie przeanalizować całą sytuację. Gdy w końcu dotarło do niej, co zaszło, aż otworzyła usta z wrażenia!

-Czy... czy ty mnie prowokujesz?!

-Tak...

*BOOP!*

*****
Dziewczęta rozstały się pod samymi drzwiami domu Kate. Na odchodne, Phoebe przestrzegła jeszcze przyjaciółkę, by nigdy, ale to nigdy nie przynosiła pamiętnika do szkoły. Następnie, zbrojna w szpadelek i dobry humor, ruszyła w kierunku King's Park.

Oczywiście dobre samopoczucie nie trwało długo. Babs nie tylko bezwstydnie spóźniła się na ich spotkanie, ale do tego miała czelność zasłaniać się wymówkami!

-Nie palę - warknęła niezadowolona. -Próbowałam kiedyś papierosa, ale był obrzydliwy. Nie mam pojęcia, jak ktokolwiek może to w ogóle brać do ust. Jest tyle lepszych smakołyków! - wyciągnęła karmelowego cukierka z kieszonki na piersi i wpakowała go szybko do buzi. Jadła jednego za drugim, słuchając sprawozdania z misji i planując swoje następne posunięcie.

-Dobra, masz tu swoje pieniądze - westchnęła ciężko. Wyciągnęła z plecaka portfel i wypłaciła Babs dokładnie 50 funtów. -Ale pamiętaj, szpiegujesz te szmaty do odwołania. I postaraj się, żebym następnym razem nie żałowała mojego wyboru. Chcę wiedzieć, gdzie mieszkają. Przynajmniej jedna z nich. Szczególnie Abby. Aktualnie ona powinna być twoim priorytetem.

Gdy już się rozstały, Phoebe pobiegła w głąb parku. Zajęło jej to sporo czasu, ale w końcu odnalazła idealne miejsce - wielkie, rozłożyste drzewo, z dala od głównych ścieżek. Okoliczne krzaki, dobrze skrywały jego korzenie przed wzrokiem spacerowiczów.

Odczepiła szpadelek od plecaka i zaczęła kopać tuż obok drzewa, między jego korzeniami. Kilka razy sprawdzała rozmiary dołka, wkładając do niego pudełko śniadaniowe. Usatysfakcjonowana, otworzyła je i wydobyła z niego truchło szczurka. To samo, które spadło na nią kilka godzin wcześniej, na przedostatniej przerwie.

-Pora się pożegnać malutki - pogładziła futerko martwego zwierzaka, a następnie umieściła go w dziurze. -Przepraszam, że cię w to wciągnęłam. Mam nadzieję, że mi wybaczysz. Obiecuję, że jeśli przyjdzie mi skopać tego, kto to zrobił, dostanie też za ciebie. No i jeśli chcesz, możesz wrócić, jako duch i mnie nawiedzać. Mieszkam przy Govanhill 15. To taki duży blok, zaraz przy ulicy. Na pewno na niego trafisz. W razie czego, pytaj o Phoebe Duncan.

Pośpiesznie zakopała grób i zadbała, by nie rzucał się zbytnio w oczy. Pożegnała się jeszcze po raz ostatni i szybkim krokiem udała się w kierunku swojego domu.

Deklaracja:
1) Phoebe wróci do domu i zajmie się swoimi sprawami. Na tym etapie jest już bardzo głodna, więc zdecydowanie zje dużą kolację. Sprawdzi też w Internecie, czym jest Steven Universe. Ten tytuł pojawił się na jej drodze kilka razy w ciągu ostatnich dwóch dni, więc jest zaciekawiona. Zabierze się też za czytanie wypożyczonej książki.

2) Gdy Duncanowie pójdą spać, Phoebe wymknie się z domu i pójdzie powęszyć pod domem Gwen. Ma nadzieję przyłapać Billego, gdy będzie wychodził na miasto. Jeśli nie nastąpi to dość szybko, zapewne zacznie się nudzić, więc spróbuje zakraść się pod jego okno i jakoś zwrócić na siebie, jego uwagę.
 
KaDwakus jest offline  
Stary 10-10-2016, 09:18   #97
 
Demogorgon's Avatar
 
Reputacja: 1 Demogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znany
Jimmy Deep, Duncan O’Malley

Lepszych pomysłów nikt nie miał. Ale wszyscy wydali się co najmniej skołowani po tym zajściu. A John miał wiele wulgarnych słów do powiedzenia na temat gościa, który wykopał go z jego własnego domu.
Było już ciemno. Duncan chciał się przejść do domu, przemyśleć całe to zamieszanie. Jimmy zaproponował, że go odprowadzi

Phoebe Duncan

Duncanowie patrzyli z mieszanką zaskoczenia i rodzicielskiej dumy jak Phoebe pochłania trzecią już dokładkę spaghetti.
-Musiałaś mieć dzisiaj wyjątkowo pracowity dzień. - Stwierdziła Charlie.
-Daj jej skończyć. – Powiedział Phil, najwidoczniej dumny, że tak mu się udał przepis.
Kiedy dziewczynka chciała odejść od stołu, Charlie poprosiła aby została na chwilę.
-Powiedz…Masz może jakieś plany na weekend?-Zapytała, wyciągając z kieszeni ulotkę. Była to reklama konwentu planowanego w Glasgow w ten weekend. Phoebe zamierzała wymknąć się na niego. W sekrecie.
-Tak się złożyło, że oboje z Charlie mamy wolną sobotę. – Powiedział Phil. –Wiemy, że interesują cię takie rzeczy, wiec pomyśleliśmy, że może pójdziemy? Moglibyśmy nawet przygotować jakieś kostiumy? Co ty na to?

Phoene Duncan, Jimmy Deep, Duncan O’Malley

W nocy Zmora ponownie wymknęła się na miasto. Jej poszukiwania Billy’ego spełzły jednak na niczym. Wydawało się, że tajemniczy „Shitposter” zapadł się pod ziemię. Patrolowała trochę okolicę i już zamierzała iść prosto pod dom Gwen, gdy usłyszała coś niepokojącego. Kroki. Wiele kroków, niemalże marszowe tempo. Pięć….nie, sześć osób. Ukryła się w zaułku.
Tak się akurat złożyło, że z przeciwnej strony nadchodzili Jimmy i Duncan. Niefortunnie, akurat wypadli prosto na tę samą grupkę, przed którą Zmora umknęła w cień.
Skinheadzi. Sześciu, uzbrojeni w pałki i kastety. Wydawali się być w wyjątkowo agresywnym, nawet jak na tę grupkę, nastroju.
-O jak miło. – Powiedział jeden z nich, uśmiechając się paskudnie. –Właśnie szukaliśmy jakiejś wszy. Co prawda miał być karzeł, ale wy też się nadacie. – Po czym wszyscy powoli ruszyli w stronę chłopaków.
 
Demogorgon jest offline  
Stary 23-10-2016, 13:33   #98
 
Rebirth's Avatar
 
Reputacja: 1 Rebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputacjęRebirth ma wspaniałą reputację
Podczas spaceru oboje nie mieli zbyt wiele sobie do powiedzenia. Raczej każdy zamknął się w kokonie swoich myśli i starał się już na spokojnie uporządkować w głowach ostatnie wydarzenia, których intensywnością możnaby obłożyć przynajmniej kilka lat życia normalnych ludzi. Ale nie, oni nie byli już normalni. Zresztą normalnych ludzi nie ściga, nie torturuje, a potem nie rekrutuje super tajna organizacja do walki z globalnym zepsuciem, prawda? Od momentu gdy Jimmy nabył swoje moce, nie spodziewał się że sprawy tak szybko urosną do tego szamba w którym tkwił obecnie. Jakby ktoś wrzucił łajno w wentylator. Ciekawe co myślał w swoich mocach Duncan? Czy pod płaszczykiem tego naiwnego, romantycznego anarchisty nie krył się dramat młodego człowieka, który dostał więcej niż chciał? I w końcu, skoro takich jak oni było więcej, jak zmieni się świat gdy dowie się że oprócz normalnych ludzi są także tacy z kryształami w ciele, którzy niczym bohaterowie komiksu dysponują supermocami. Co prawda nie są to moce jak u Supermana czy Hulka, ale wystarczająco by rządy, armie, terroryści i kij wie kto jeszcze, szybko zwrócił na nich uwagę. Zresztą, oni już byli niejako po trochu "zwerbowani" i kolejnej nocy mieli znowu zrobić rzecz, którą pewnie niejeden psychiatra zakwalifikowałby jako utajona próba samobójcza.
W pewnym momencie rozmowa zeszła na wiadomy temat. Deep i Duncan wymienili kilka słów o jutrzejszych planach. Jimmy po reakcji punka nie był pewien, czy ten aby zamierza się stawić by wspomóc ich w próbie włamania. Pomimo że nie parał sympatią do mocy Duncana, oraz sposobu w jaki jej używał, ale mimo wszystko jej specyfika i zasięg stanowiły dość dobry materiał na szybką ewakuację, na wypadek gdyby zostali wykryci. Po tym jak O'Malley wywołał panikę w laboratorium wroga, poniekąd szybką ucieczkę w trakcie zamętu mają, powiedzmy to, przećwiczoną. Deep zapewnił Duncana, że jeśli będą mieli walizkę, będą mogli postawić żądania. W tym zapewnienie bezpieczeństwa jego bratu. Dla Deepa zarezerwowana była zemsta. Za to co zrobili Jackowi. Tym żył, a reszta nie miała aż takiego znaczenia. Lecz te pragnienie skrywał pod maską, głęboko w sobie, tak by nikt nie wiedział jak bardzo pożarła go chęć wymierzenia zadośćuczynienia jego wrogom.

Nagle jak to zwykle w życiu bywa, wszystko musiało się odwrócić do góry nogami. Przecież nie mogło tak po prostu dotrwać bez przeszkód do jutra, czyż nie? Glasgow. Kochane Glasgow i jego kwitnący w brudnych spelunach i ciemnych zaułkach neonazizm. Spojrzał ukradkiem na punka. Ten pewnie już szykował jakąś pieśn bojowo-ewakuacyjno-rozpierduchową. W sumie to był dobry moment na sprawdzenie swoich sił na wypadek otwartej konfrontacji. Pewnie w normalnych warunkach mieliby już przejebane i nie dożyli rana. Lecz jak wiadomo, oni nie byli normalni. Jimmy uśmiechnął się szyderczo. Nagle wypalił w stronę wygadanego typa.

- O, a co parszywy komuch robi wśród grupki prawilnych patriotów? - Jimmy pstryknął palcami w kierunku ofiary i powiedział - Jak to było? "Rassija naswegda , tawarisz?" - oczywiście w tym momencie użył mocy, próbując na skinie wywołać reakcję dejavu, by ten powtórzył to co Jimmy.

Jeśli akcja Jimma wypali:

- Właśnie! Wiem, że nie mogłeś powiedzieć inaczej. To wasz święty salut. Haha, ciekawe co muszą teraz myśleć o tobie twoi, ekhm, towarzysze - Deep miał nadzieję, że tym samym za dzisiejszego kozła ofiarnego zrobi komunista mimo woli, a tymczasem oni będą mogli się zmyć.

Jeśli akcja Jimma zawiodła:

- Aj, no dobra. Na żartach się nie znasz? Szlag. No nic. Duncan, weź ty zaśpiewaj nam coś na pojednanie! - Jim pogodził się z myślą, że za chwilę wpadnie w jakiś dziki trans i w najlepszym przypadku skończy gibając się jak hipis razem z neonaziolami. O ile Duncan go posłucha. Jimmy zatkał uszy, mając nadzieję że to pomoże...
 
__________________
Something is coming...

Ostatnio edytowane przez Rebirth : 23-10-2016 o 14:36.
Rebirth jest offline  
Stary 23-10-2016, 17:42   #99
 
KaDwakus's Avatar
 
Reputacja: 1 KaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie cośKaDwakus ma w sobie coś
Phoebe Duncan: Glasgow Gems! Assemble!

"Czego oni się tak gapią?" - co jakiś czas rzucała dyskretne spojrzenia Duncanom. Wpatrywali się w nią jak w obrazek, zaczynało ją to powoli irytować. "Czy mam coś na głowie? Albo na twarzy? Czemu mi po prosu nie powiedzą?" - kilka razy przecierała policzki i nos, lub przeczesywała włosy palcami, w poszukiwaniu domniemanego powodu zainteresowania. Nie znalazła niczego, co oczywiście tylko i wyłącznie wzmogło to jej dezorientację.

-Był niemożliwie wyczerpujący. Posiadanie przyjaciółki to ciężka praca - wysapała, ledwie przełykając kolejną łychę soczystego makaronu z sosem. Jadła szybko i bez opamiętania, jakby miał to być ostatni posiłek w jej życiu. Między szpiegowaniem nowych wrogów, a doglądaniem Gwen na przerwach, zupełnie zapomniała zjeść obiad, była więc głodna, niczym wilk. Na domiar złego, lody i ciastka, jedynie rozwścieczyły jej pusty żołądek. Warczał teraz i bulgotał niezadowolony, buntował się przeciwko wypełniającej go cukrowej, bezwartościowej papce.

-Ciężka praca? - Charlie uśmiechnęła się enigmatycznie, biorąc wielki łyk ze swojego kubka kawy. -Podzielisz się wrażeniami?
-Jasne. Przyjaciółka jest trochę jak pies. Wymaga stałego pilnowania i często musisz robić rzeczy, na które nie masz ani czasu, ani ochoty. Ale ostatecznie, jesteś szczęśliwa, że jest z tobą.

Szybko dojadła ostatnie kilka kęsów i pieczołowicie wyzbierała cały sos z talerza. Syta i zadowolona, wstała od stołu. Miała zamiar udać się do swojego pokoju, ale weekendowa propozycja opiekunów, natychmiast sprowadziła ją z powrotem na krzesło.

Ten mały wypad, planowała już od dłuższego czasu, mimo, że miała mieszane uczucia, co do konwentów. Wielkie chaotyczne zgrupowania bardzo zróżnicowanej gawiedzi, zdecydowanie nie były jej najmocniejszą stroną. Na domiar złego, takie imprezy miały zwyczaj przyciągać zatrważające ilości kompletnych nieudaczników. Z drugiej strony, bardzo pociągała ją idea przebierania się za bohaterów z ulubionych filmów, komiksów, lub seriali.

Oczywiście nigdy nie przeszło jej przez myśl, by pojechać tam z Duncanami. Gdy teraz o tym myślała, wydawało się to takie oczywiste. Dlaczego miałaby się wymykać? Mogła ich po prostu poprosić! I jeszcze sami by ją zawieźli! Ale skoro nie poprosiła, pozostawało jedno, małe pytanie.

-Skąd pomysł, że lubię takie rzecz? - spytała powoli, mierząc opiekunów chłodnym, badawczym spojrzeniem. -Jak się dowiedzieliście? Szpiegujecie mnie?
-Pewnie, że tak - odparł Phil z rozbawieniem. -Przypadkowy rzut oka na kalendarz, to było nie lada wzywanie. Czułem się jak Napoleon Solo!
-Ano tak...

Na śmierć o tym zapomniała! Faktycznie zakreśliła datę konwentu w kalendarzu wiszącym na ścianie, tuż przy drzwiach sypialni. Podpisała ją nawet "Rai Con 2015", tak na wszelki wypadek! Było jej teraz potwornie głupio, ale z drugiej strony, czuła też narastającą ekscytację.

-Bardzo chętnie z wami pojadę! Jutro po szkole dogadamy kostiumy, co? Czy... czy mogę zabrać ze sobą Gwen?

Po wstępnych ustaleniach, wróciła do pokoju. Przez resztę wieczoru słuchała muzyki i przeczesywała Internet w poszukiwaniu pomysłów na kostium dla siebie i Duncanów. Oczywistym wydało jej się, że powinni wybrać jakiś wspólny temat. Tylko jaki?

Gdy Duncanowie w końcu poszli spać, przywdziała ekwipunek Zmory i wymknęła się mroki nocnego miasta. Zgodnie z planem, zamierzała zapolować na Billego, ale szybko odnalazła siebie samą, błądzącą po niezliczonych bocznych uliczkach i zaułkach. Dobrze wiedziała, gdzie szukać swojego celu. Nie musiała ganiać po mieście, by go dopaść, wystarczyło pójść pod jego dom i go wywabić. Problem polegał na tym, że nie była już taka pewna, czy chce to robić.

"Czy to będzie w złym guście, jeśli rozczłonkuję brata najlepszej przyjaciółki? Oczywiście ona się nigdy nie dowie, ale od tej pory nasze spotkania mogą być odrobinkę niezręczne. Pewnie będzie go opłakiwała, czy coś... No i definitywnie nie da się wyciągnąć na konwent! Może powinnam poczekać? Przynajmniej do poniedziałku. Tak, dam sobie trochę czasu na przemyślenie tej sprawy. Może powinnam dyskretnie wypytać Gwen, co by zrobiła, gdyby Billy umarł? Czy to nie będzie za bardzo podejrzane?"

Z zamyślenia wyrwały ją kroki ciężkich buciorów. Natychmiast czmychnęła pośród cieni i zaczaiła się za jakimś śmietnikiem. Z pewnym rozbawieniem obserwowała grupę uzbrojonych mężczyzn, wychodzącą z sąsiedniego zaułka, prosto na dwóch zaskoczonych pechowców.

"Mam wrażenie, że ta scena wygląda znajomo. Jak nazywa się coś takiego? De ja Voodoo? Chyba jakoś tak. Ale tym razem, mamy podbity poziom trudności. Wygląda na to, że ktoś nie sypiał za dobrze, po tej małej potyczce sprzed paru dni."

Naciągnęła gogle i kaptur na głowę i wypełzła powoli ze swojej kryjówki. Szła ostrożnie tuż przy jednej ze ścian, miała nadzieję, że głębokie cienie, oraz jej niezwykła zręczność, pozwolą jej pozostać niewykrytą, póki nie znajdzie się za plecami tej większej i agresywniejszej grupy mężczyzn. Brudno-krwiste ostrze jej szklanego noża, powoli wysunęło się z rękawa (lub raczej pojawiło się w sposób, mający to zasymulować) i spoczęło pewnie w jej okrytej rękawiczką dłoni.

Deklaracje:
1) Jeśli Zmora zostanie wykryta, nim dotrze na miejsce, z marszu rzuci nożem w najbliższego bandziora. Postara się koncentrować na tyle mocno, by ostrze nie rozpłynęło się nim dosięgnie celu. Następnie wyciągnie nowe i rzuci się na następnego z oponentów.

2) Jeśli Zmora nie zostanie wykryta i zdoła dotrzeć na miejsce, zwróci na siebie uwagę zebranych, najpewniej robiąc coś super kiczowatego, jak idąc powoli w ich kierunku tuż przy ścianie i szurając końcówką noża o nagie cegły. Postara się wyglądać upiornie, by uzyskać odpowiedni efekt psychologiczny. (Chociaż nie wiem, na ile jej się to uda, biorąc pod uwagę mentalność 12 letniej fanki horrorów i kiczowatego anime. ^ ^)

3) Jakkolwiek bandziory zareagują na punkt 2, Zmora rzuci nożem w najbliższego, tak jak w punkcie 1 i ruszy w zwarcie, dobywając nowe ostrze.

4) We wszystkich przypadkach potyczki, Zmora będzie cięła głęboko i brutalnie, chociaż postara się omijać najbardziej witalne organy.
 
KaDwakus jest offline  
Stary 30-10-2016, 15:51   #100
 
Demogorgon's Avatar
 
Reputacja: 1 Demogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znanyDemogorgon wkrótce będzie znany
Phoene Duncan, Jimmy Deep, Duncan O’Malley

Jimmy poczuł, że jego moc zadziałała. Nie wziął jednak pod uwagę jednej rzeczy. Tak się niestety złożyło, że jego cel był zwyczajnie w świecie za głupi, aby załapać nawiązanie oraz cały koncept, który mu włożył do głowy. Stanął wiec jak wryty, z wyrazem kompletnego zidiocenia na twarzy i wydobył z siebie jakże inteligentne „yyyyyyy”.
-Karl, co z tobą? Ej, ten ciul mu coś zrobił! – Najbliższy Naziol próbował potrząsnąć swoim kumplem i obudzić go z tego stanu, a gdy to nie podziałało, zwrócił się przeciwko Jimmy’emu. A raczej miejscu, gdzie ten stał, bo młody człowiek rozsądnie wykorzystał okazję by dać nogę. –Wracaj no tu! – Ryknął i rzucił się za chłopakiem.
Pozostała czwórka Nazioli tymczasem odwróciła się, usłyszawszy dziwne szuranie metalu o ścianę. Zauważyli Zmorę, idącą w tak dziecinnym i kiczowatym stylu, jak to tylko możliwe.
-Ej, to ten karzeł, to on urządził… – Krzyknął jeden z nich i zaraz przerwał, uchylając się przed rzuconym nożem. Zmora rzuciła się na niego, unikając sprawnie ataków trzech jego kompanów i chlasnęła go nożem w rękę. Jednak adrenalina nie zawiodła jej ofiary – a w każdym razie pomogła przezwyciężyć ból na tyle, aby odwdzięczyć się kopniakiem.
W tej chwili Duncan zaczął śpiewać. Była to dość przejmująca piosenka, o bólu i rozpaczy. Phoebe poczuła, jak coś napiera na jej umysł. Wspomnienia bólu i rozczarowań, zupełny brak przyszłości, odraza do samej siebie. Obce myśli próbujące wgryzać się w jej świadomość niczym robaki. Potrząsnęła głową, jakby mogła jej w ten sposób z siebie zrzucić. Opierała się tej inwazji na jej umysł z całej siły, ale w końcu dała radę. Macki wpuszczone w jej umysł wycofały się. Naziści nie mieli tyle szczęścia. Ten, którego dorwała klęczał teraz, płacząc i wołając o bólu w sposób nieproporcjonalny wręcz do powierzchownej rany. Trzech pozostałych usiadło na chodniku i płakało jak dzieci nad wszelakimi problemami. Z początku płakali nad takimi rzeczami jak „upadek białej rasy” czy „Polaki kradnące pracę”. Ale bardzo szybko przeszli do treści typu „żona mnie zabije jak się dowie, że mnie wylali”, „jak ta dziwka mogła mnie rzucić i pójść na studia?”, „mam trzydzieści lat i wciąż jestem prawiczkiem” a nawet „czemu mamusia mnie nie kochała?”. Ten, którego Jimmy załatwił jako pierwszego, chodził w kółko, powtarzając bez końca „nie jestem komuchem, nie jestem komuchem.”
Z zaułka wyszedł ostatni Nazista. Uśmiechnął się do Duncana i Phoebe i powiedział „Przepraszam, ale musze iść do domu i przemyśleć swoje życie.”. Po czym odszedł. Jimmy wyszedł za nim, zadowolony z tego, jak załatwił kolesia.

Pozostało troche suprludzi. Dwóch mężczyzn i dziewczynka mierząca ich podejrzliwym spojrzeniem.
 
Demogorgon jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 05:15.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172