Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 22-08-2022, 14:52   #31
 
Pliman's Avatar
 
Reputacja: 1 Pliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputację
- Mam tę moc… - pomyślał Henry, gdy bramkarz z uśmiechem na ustach powiedział „jasne, każdemu się zdarza. Wchodźcie.”

Weszli. Klub był... odpychający. Zwłaszcza dla kogoś takiego jak Henry. Uporządkowanego, stąpającego twardo po ziemi. Neptycy, ćpuni, prostytutki, przestępcy, alkoholicy, wyrzutki społeczne. Margines. Bozansky czuł się tu źle. Nie pasował tu. - Dobrze, że Maggie mnie tu nie widzi… - pomyślał.
Nagle, jak grom spadający z jasnego nieba, feeria kolorów tańcząca przed oczami Henrego, ułożyła się w obraz. Obraz Camille Burrow. Czy też może Eris - bogini niezgody. „Obyśmy się więcej nie spotkali” – ostrzegła. On jednak nie usłuchał. Przyszedł tu. To miejsce należy do niej. To ona tu rządzi. Piątka przybyszów o szlachetnych zamiarach raczej nie wywróci tego klubu do góry nogami...

Otrząsnął się. Hałas dochodzący z głośników wprawiał w pewien rodzaj transu. Łatwo było się w nim zapomnieć. Dać się wchłonąć tej atmosferze. Zamówić drinka, usiąść w kącie i wystukiwać rytm. Jednak oni przyszli tu w innym celu. A ten cel miał imię – Molly.
- Skoro tu jestem to trzeba powęszyć. Jak się powiedziało A to trzeba powiedzieć B – Bozansky przekonywał sam siebie w myślach, że trzeba działać. Wizja sprzed chwili zrobiła na nim duże wrażenie. Tak duże, że w pierwszej chwili chciał nawet opuścić przybytek.

Rozejrzał się. W klubie było klika lóż. W jednej z nich siedział mocno podejrzany osobnik bawiący się zapałkami. Gość cały czas gapił się na Ayo i Zuri. Może któraś wpadła mu w oko? Chyba nie o to chodzi… W sumie tancerki też się gapią. Barman również. Wszyscy ich obserwują. No ale co w tym dziwnego, przecież nikt ich tu nigdy nie widział.

„Chłopiec z zapałkami” miał wokół siebie poświatę. Podobną jak towarzysze Henrego i jak Camille Burrow. Henry wahał się. Wchodząc tu obiecał sobie, że będzie się trzymał z dala od takich osób. Ale wtedy spodziewał się, że wejdzie sam. Bycie w grupie ośmielało. Zawsze mógł przecież liczyć na interwencję, któregoś ze swoich towarzyszy. Tak myślał…

Bozansky skierował się do loży piromana, dając jednocześnie znak Akselowi, że byłby rad z jego towarzystwa. Z całej ich piątki ten gość wzbudzał w nim największe zaufanie. Byli zbliżeni wiekiem, Aksel mimo że młodszy wyglądał nawet poważniej. Opanowany, sensowny facet. Wydawał się dobrym materiałem na przyjaciela. Pozostali, dwoje dzieci i kobieta błądząca na granicy jawy i snu, mimo że sprawiali wrażenie dobrych ludzi, jakoś nie podnosili poziomu poczucia bezpieczeństwa Henrego.

- Dobry wieczór. Czy mógłbym się przysiąść? - zagaił rozmowę Bozansky.

Zbadaj. Henry próbuje wybadać piromana i jeśli się uda wyciągnąć od niego informacje na temat Molly. Nie próbuje wpływać na niego swoimi mocami, bo wie jak to się skończyło w przypadku Burrow. Uważa, że z ludźmi otoczonymi poświatą trzeba ostrożnie. Zamiast tego stara się uzyskać informacje w bardziej tradycyjny sposób. Użyte tagi: liczy się każdy detal, dedukcja Holmesa.

 
__________________
Cóż może zmienić naturę człowieka?

Ostatnio edytowane przez Pliman : 22-08-2022 o 15:09.
Pliman jest offline  
Stary 22-08-2022, 21:47   #32
Markiz de Szatie
 
Deszatie's Avatar
 
Reputacja: 1 Deszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputacjęDeszatie ma wspaniałą reputację
Nie znać, co kryją ogniste zasłony,
A każda sobą zasnuła grzesznika.


Czymże innym jeśli nie nadzieją kierowali się Lśniący przestępując progi „Dzikiej orchidei”? Miejsca, które zdawało się idealnym przybytkiem przyciągającym wszelkie pragnienia tłumione zazwyczaj więzami ról społecznych i moralnych nakazów. Tutaj wybrani mogli zerwać krępujące ich okowy norm, poczuć bezmiar wolności i tłumione na co dzień instynkty. Miejsce spełniające fantazje, sycące grzeszny wyziew dusz, karmiących się wyuzdaniem i wszelkimi odcieniami hedonizmu. Aksel bywał już w lokalach, gdzie przekraczano granicę, sam wielokrotnie zatracał się w nałogach, w mrocznym momencie swego żywota. Teraz na powrót wystawiony pokusom zachowywał stoicki spokój pełen wewnętrznej harmonii. Niewzruszenie przemierzał ten nagi pejzaż, jak ktoś kto zasmakował już w występku i rozwiązłości, nieczuły na pokusy, odziany w habit pokory i ascetyzmu. Drażniony jednak poczuciem, że wystawia się na ryzyko, wchodzi w pułapkę zmysłów, która gotowa zatrzasnąć się, usidlając go w niewoli bezeceństwa i podłości, gdzie kto inny sprawuje władzę i zatruwa czyste serca, czerpiąc z tego nieprzebraną rozkosz. Czuł ten wzrok pełzający po nim, jak obrzydliwy, natrętny robak. Smagnięcia próbujące spenetrować jego jestestwo, przebić niedostępną ścianę, zawładnąć jego żelazną wolą. Uparcie odganiał te pokusy, chroniąc się za tarczą niezłomności. Skoncentrowany jedynie na celu tej wizyty, przechytrzeniu właścicielki i uratowaniu niewinnej duszyczki. Odganiał niepokojącą myśl, że Molly mogła stać się częścią tego przedstawienia. Wpleciona w te upiorne miejsce, skrępowana niewidzialnymi kajdanami. Obawiał się, że nie będą w stanie uwolnić jej z tego koszmaru…

Straciwszy z oczu szlak niemylnej drogi,
W głębi ciemnego znalazłem się lasu.


Stół mienił się mozaiką symboliki, w jakimś niezrozumiałym obszarze, nieznane figury geometryczne przeplatały się z runami, starożytnymi znakami i astronomicznymi konstelacjami. Słowa umykały, kryjąc swe znaczenia, chowały w tajemniczym misterium, zostawiały za sobą echa jak fale na powierzchni jeziora, które jeszcze bardziej mąciły obraz, uniemożliwiały złożenie choćby frazy, zaczątku do rozwikłania tej fascynującej zagadki. Czuł, jakby igrano z jego umiejętności, albo nie posiadł jeszcze wystarczającej wiedzy, aby poruszać się w tym labiryncie, niczym adept, który nie dostąpił jeszcze zaszczytu odczytania enigmy wielorakich znaczeń. Nie pozwolił umysłowi poddać się poczuciu bezradności, oderwał od zniewalającej projekcji. Stąpał dalej po ścieżkach piekielnej sali, gotowy wychwycić każdy impuls, drgnienie, które objawi nadzieję…

Trzy rzeczy pozostały z raju: gwiazdy, kwiaty i oczy dziecka

Miał przeczucie, że te wszystkie osobliwe persony to strażnicy, a nie przypadkowi goście lokalu. Mający za zadanie zbić ich z tropu, strącić z właściwej drogi, otumanić zmysły, oszukać i zabrać jakże bezcenny czas…
Z chęcią wszedłby na galerię, opuścił ten duszny przedsionek piekła, lecz jego kompani już podjęli pewne działania, które wpłynęły na rzeczywistość wokół. Urzędnik pewnym krokiem ruszył do loży zajmowanej przez jakiegoś na pierwszy rzut oka maniaka. Było już za późno na reakcję, podjęli tę grę według zasad gospodarza. Pozostawało mu wspomóc kompana, w nierównym starciu. Bozansky brnął twardo w stronę prawdy, nie siląc się na wyszukane koncepty. Widać przywykł do takiego sposobu rozwiązywania problemów. Antykwariusz zmuszony został działać na polu otwartym przez kolegę. Wyciągnął paczkę marlboro i udał, że szuka zapalniczki.

- Masz ognia? – półżartem zagaił nieznajomego.
- Kocham to miejsce, można poczuć się prawdziwie sobą… - brodacz zaciągnął się dymem.

- Fire, to destroy all you've done, Fire, to end all you've become I'll feel you burn... - zanucił pod nosem.

Chciał wyczuć, czy Piroman podejmie grę? Czy zdradzi się jakimś sekretem? Czy potwierdzi jego przypuszczenia, co do pełnionej tutaj roli?
 

Ostatnio edytowane przez Deszatie : 23-08-2022 o 08:32.
Deszatie jest offline  
Stary 24-08-2022, 04:53   #33
 
Pliman's Avatar
 
Reputacja: 1 Pliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputację
& Aksel Bragi

Zaczęło się niewinnie. Prozaicznie rzec można. W tym miejscu jednak nic nie było tym czym się wydawało i nawet zwykłe słowa nabierały innego znaczenia.
Powszednie “cześć” rzucone przez Bozansky’ego dla Piromana zabrzmiało, niczym wyzwanie, obelga może nawet.
Zapałka w jego dłoni zawirowała, niczym baton dzierżony przez wybitną mażoretkę. Mężczyzna przymknął oczy i całą swoją uwagę skupil na rozdygotanym płominieniu pożerającym drewniany patyczek.
- Czego? - burknął przez zaciśnięte zęby.
- Pogadać chciałem - odparł Henry starając się by jego głos brzmiał zwyczajnie i w miarę przyjaźnie - Nie znam tu nikogo, a ty jako jedyny zdajesz się być świadomy. Reszta, to…
- Taaa - mruknął Piroman - Są, a jakby ich nie było. Śpiący ślepcy zanurzeni w popielatej szarudze nieświadomości.
Wystarczyło tych kilka słów, by Henry przekonał się, że nie znajdzie z Piromanem wspólnego języka. Lekko zmieszany uciekł wzrokiem w bok. Dawno nic, go tak nie ucieszyło, jak widok antykwariusza, który bez słowa przysiadł się do stolika.
- Masz ognia? – półżartem zagaił po chwili nieznajomego.
- Kocham to miejsce, można poczuć się prawdziwie sobą… - brodacz zaciągnął się dymem.
- Fire, to destroy all you've done, Fire, to end all you've become I'll feel you burn... - zanucił pod nosem.
Piroman dmuchnął w jasny płomień zapałki. Gwałtowny podmuch powietrza zgasił ogień. Wąska smużka dymu zafalowała zwiewną wstęgą.
- Nadejdzie dzień, gdy ten świat spłonie do szczętu, a my razem z nim - odparł równie zagadkowo Piroman i dorzucił - Czego szukacie bracia? - przy tym ostatnim słowie mrugnął jednym okiem porozumiewawczo.
Henry był lekko skonfundowany, zarazem niezbyt miłym powitaniem interlokutora, jak i lekkością z jaką jego druh dołączył do rozpoczynającej się rozmowy. Pretekst w postaci pytania o ogień był taki oczywisty. No ale Henry nie palił… Teraz jak to rozegrać żeby nie schrzanić? Boznasky zostawił inicjatywę po stronie antykwariusza, czekając na odpowiedni moment żeby znów się odezwać.

Aksel nie wahał się długo czując, że to właściwa chwila kiedy można pociągnąć rozmowę. W nieoczywistym miejscu, gdzie ceną wejścia był grzech. musisz wiedzieć, którą twarz przybrać i stąpać roztropnie.
- Rozrywki, ekscytacji, może czegoś więcej? – odrzekł niejasno.
- Za każdym razem można odkryć tu kolejną inspirację, zedrzeć uwierającą maskę codzienności. Otoczyć kręgiem zapomnienia, obudzić uśpione demony… - zawiesił głos, wpatrzony w łebek kolejnej zapałki w dłoni piromana.
- Masz rację, to miasto też czekają zmiany, całą tę fałszywą oprawę, zwodniczy spokój, a ogień zawsze oczyszcza… - starał się być przekonujący w swej roli, uderzając w struny, na których ton mógł być czuły ich współrozmówca.
Henry nie odzywał się. Kiwał tylko głową potwierdzając, że zgadza się z tym co mówi jego towarzysz.
Mężczyzna długo milczał. Zdążyć odpalić w tym czasie dwie kolejne zapałki. Patrząc, jak dogasa druga z nich, zapytał:
- Szukacie czegoś więcej, tak? W porządku. Możemy zrobić deal. Ja otworzę przed wami drzwi do niezwykłej przygody, a wy przyprowadźcie do mnie waszą białowłosą koleżankę. Umowa stoi? - zakończył wyciągając otwartą dłoń w stronę Aksela.
Ten deal Henremu się nie spodobał. Nie chcieli przecież żeby ich młodziutka towarzyszka skończyła w łapach jakiegoś psychola.
- Wpadła Ci w oko, co? Masz gust chłopie - odezwał się Bozansky z kumoterskim uśmiechem - z tym, że ona przyszła z siostrą i chłopakiem - Henry spojrzał najpierw na Ayo, a potem na Dave’a. Mogę ich poprosić jeśli chcesz.
Bozansky nie był pewien czy ta improwizacja ma sens, jednak towarzystwo starszej siostry - na szczęście Ayo też była czarnoskóra - a zwłaszcza chłopaka, powinno skutecznie zdławić nadzieje kolesia na jakiekolwiek rendez vous z Zuri.
- Nie, to nie trudno. - odparł Piroman opadając na oparcie kanapy - To chociaż postawcie coś do picia.
- Jasne, mi też zaschło w gardle, czego się napijesz?
- Whiskey? Pasuje?
- Mi jak najbardziej, Aksel?
Na wzmiankę o alkoholu Aksel drgnął nie tylko wewnętrznie, dolegliwy grymas przeciął jego oblicze, nie mógł też ujść oczom pozostałej dwójki. Henry wcześniej wtrącił się do rozmowy, zmieniając znowu rozdanie na stole. Antykwariusz był bowiem przez chwilę gotów zgodzić się na to, aby Zuri dotrzymała towarzystwa klientowi, w zamian za odsłonięcie tajemnic lokalu. Jego towarzysz zdecydowanie ostudził zapał podpalacza. Bozansky pozornie tylko oddał inicjatywę, lecz wyraźnie chciał mieć decydujący wpływ na tok rozmowy. Nie pomagało to w zdobyciu, choćby częściowego zaufania u nieznajomego.
Zwlekał z odpowiedzią, pomny swoich alkoholowych doświadczeń. Wiedział, że pod jego wpływem stanie się inną osobą. Każdy trunek wzmagał pragnienia, uwalniał wszystkie tłumione zdolności, lecz cena, którą za to płacił wydawała się zbyt wielka. Zdawał sobie sprawę, że walka o ocalenie Molly wymaga poświęceń, a zbytnie odwlekanie podsycało jedynie podejrzliwość.
- Whiskey… z cydrem – zadeklarował w końcu, nadal głusząc w sobie wątpliwości. Hazardowna była już decyzja o wejściu do tego przybytku, więc naturalną konsekwencją było wyzbycie się reszty obaw. Wszystko, co mogło doprowadzić do uwolnienia dziecka było warte ryzyka…
- Jasne, zaczekajcie chwilę, zamówię napitki - odparł Bozansky wstając od stołu.
Przy barze stał Dave.
- Zuri to twoja dziewczyna, a Ayo to jej siostra. Ten gość chyba coś wie - szepnął chłopakowi do ucha.
- Dwa razy whisky i raz whisky z cydrem - powiedział na głos do barmana.
 
__________________
Cóż może zmienić naturę człowieka?

Ostatnio edytowane przez Pliman : 24-08-2022 o 05:07.
Pliman jest offline  
Stary 24-08-2022, 09:12   #34
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Malkovich czuł się w klubach jak u siebie. Chociaż to stwierdzenie w przypadku Chorwata było co najmniej nieprecyzyjne, ponieważ u siebie, w dwupokojowym, ciasnym mieszkaniu z pijaną matką leżącą na zarwanym tapczanie nigdy nie czuł się jak u siebie. Natomiast w Dzikiej Orchidei...
Młody, z zawadiacko przekrzywionym kapeluszem, białą, nienaganną koszulą pod rozpiętą marynarką, pewny siebie, wyglądał jak młody bóg. Muzyka płynęła przez niego, każdy bit tętnił w jego żyłach, wygrywając razem z sercem rytm, który wpływał na sposób poruszania się. Podpłynął do baru chłonąc grę świateł, czując lokal, chłonąc jego atmosferę i styl. Brakowało mu ludzi. Falującego, podrygującego w rytm muzyki tłumu. Czuł dysonans między skoczną muzyką a stuporem narkosów okupujących stoliki. Mimo tego, gdy usiadł na barowym krześle, jego palec powtarzał rytm na wysokopolerowanym blacie.

Nie wyprowadzał barmana z błędu. Znali się z Tarkovskim. To prawda. Był to jednak układ partnerski. Nikt dla nikogo nie pracował. Przejął pchnięty kieliszek i skinął głową. Podniósł go do toastu, zakręcił bursztynowym płynem, poczuł aromat koniaku, po czym umoczył usta.

- Wyborne - przyznał. - Gareth wspominał mi o tym miejscu kilkukrotnie, więc w końcu jestem - uśmiechnął się szeroko. - Trochę tu jednak… - szukał odpowiedniego słowa - sztywno. A ja liczyłem na to, że mogę tutaj miło spędzić czas. Zawsze tutaj tak jest?

Barman nie zdążył odpowiedzieć gdy do stolika podszedł Bozansky zamawiając alkohol i plując Dave’owi prosto do ucha wilgotne, gorące słowa. Przez twarz Rączki przebiegł grymas zniesmaczenia.

- Nie - odpowiedział Henremu, - ale mam zapałki. Wyciągnął z kieszeni pudełko, które znalazł w galeryjce i pchnął w kierunku mężczyzny. Pudełko okręciło się kilkukrotnie po czym otworzyło się ukazując napis “Wpadnij kiedy chcesz! Nie mamy nic do ukrycia…”. - Możesz zatrzymać - dodał.

Poczekał aż Bozansky schowa zapałki w kieszeń i odprowadził go wzrokiem do loży, gdy odchodził z whisky.

- Dawno tutaj pracujesz? - wrócił do rozmowy z barmanem. - Zawsze tutaj tak drętwo? Gdzie ta “dobra zabawa”? - nawiązał do reklamy z pudełka.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline  
Stary 29-08-2022, 04:58   #35
 
obce's Avatar
 
Reputacja: 1 obce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputacjęobce ma wspaniałą reputację
Było coś organicznego w tym miejscu. Drżenie w powietrzu, wrażenie ciepła i wilgoci, miękki dotyk skórzanej sofy, w którą zapadła się Ayo. Gęsia skórka na nagich ramionach, gdy skóra dotknęła skóry. Popatrzyła przez blask płonącej zapałki na mężczyznę, który przypominał jej knot przepalającej się szybko świecy: chudy, oblepiony łojem, poczerniały od ognia. Popatrzyła na niewielki, chybotliwy płomień. Jasny, delikatny, ulotny w swoim krótkim życiu. Mrugnęła i była gdzie indziej: w różowym pokoju, ze skuloną na podłodze Molly, w towarzystwie cieni, które nad nią górowały. Mrugnęła i była z powrotem w klubie. Poruszyła się niespokojnie, rozejrzała po sali, próbując ocenić ile czasu straciła. Niewiele. Prawie nic. Dave ciągle stał przy barze, nonszalancko nachylony w kierunku barmana. Aksel i Henry wciąż szli w kierunku bawiącego się zapałkami mężczyzny. A mężczyzna wciąż patrzył na nią i Zuri. Mrugnęła. Znowu była z Molly. Mrugnęła. Piroman wciąż się gapił, wpatrywał, obserwował, oceniał. Jednym okiem. Drugim okiem. Nieodmiennie przez ciepły blask odpalanych od siebie zapałek. Nieodmiennie z drwiącym uśmiechem na wąskich ustach.

Prawie podniosła się, żeby do niego podejść, ale przy jego stoliku już siadali starsi panowie. Opadła więc z powrotem na sofę, przysunęła się do Zuri, objęła ją ramieniem w ciepłym, przyjacielskim geście.

- Popatrz na niego. Jak ćmy do ognia - wymruczała miękko, przyglądając się piromanowi i skupionym wokół niego mężczyznom.

Teraz ona gapiła się, wpatrywała, obserwowała i oceniała. Założyła nogę na nogę, rozsiadła się wygodniej, palcami jednej dłoni wybijała regularny rytm do pulsującej w lokalu muzyki. Jej tęczówki znowu zachodziły czernią nocy, gdy próbowała dostrzec żarzące się w nim okruchy prawdy: jego serce i zakotwiczone dookoła niego sny i koszmary.

Świat zawirował jak w czarno-białym kalejdoskopie. Wyobraźnia podpowiedziała nagłówki gazet. Pamięć podpowiedziała strach, który trawił miasto kilka lat temu. Trzy miesiące pożogi. Trzy miesiące pożarów. Nagonka na terrorystę piromana, której uległo pół miasta. Dopiero burmistrz, brat właścicielki tego lokalu, położył kres pożarom - winny zginął w ogniu, który strawił jego własny dom, gdy otoczyła go policja. Zginął. “Zginął”. Rodzina burmistrza upiekła dwie pieczenie na jednym ogniu - przypieczętowała spektakularny sukces świeżo nominowanego polityka i zyskała poręczne narzędzie. Ayo zacisnęła usta, odetchnęła głęboko, nie odrywając spojrzenia od mężczyzny.

- Wiem co zrobiłeś. Wiem kim jesteś - powiedziała cicho, wyzywająco. - Wiem co zrobił - powtórzyła już do Zuri. - Cztery lata temu. “Potężny pożar w teatrze”. “Śmierć w płomieniach. Dwadzieścia dwie osoby spłonęły w czasie spektaklu”. “Ogień strawił kolejny teatr” - przywoływała kolejne nagłówki, kolejne wspomnienia, kolejne strachy. Niemal czuła bijący od niego zapach gryzącego dymu i przepalający wszystko gorąc. - “Tragicznie skutki niedopatrzenia. Spięcie elektryczne powodem pożaru”. “Trzeci wielki pożar w San Perdido”. - Wydęła usta, uśmiechnęła się pozbawionym radości uśmiechem do piromana. - “Ognista seria. Podpalacz wciąż na wolności”. I to akurat prawda. Jak feniks z popiołów. Pamiętasz jak wszyscy się bali? Odwoływali przedstawienia, koncerty i pokazy. Karmił się tym - dokończyła ciszej, bo teraz to już tylko coś z niej mówiło przeczuciem. Przygryzła wargi. - Stachem. Koszmarami ocalałych, koszmarami rodzin jego ofiar. Ale jego sny płonęły jasno.

Zamrugała, na moment przytuliła Zuri mocniej a może sama przytuliła się do Zuri. Pod jej powiekami drobna sylwetka dziecka wciąż obejmowała ramionami podciągnięte kolana. Małe dłonie zaciśnięte miała mocno, jakby chciała powstrzymać ich drżenie, jakby sama siebie chciała utulić, dać sobie iluzję bezpieczeństwa. Popatrzyła po innych. Aksel i Henry nachylali się wspólnie z piromanem nad kieliszkami pełnymi alkoholu. Nad głową Dave’a leniwie - zbyt leniwie - wirowała niewielka moneta. Zamrugała. Różowy pokój. Porozrzucane zabawki. Molly. Cienie.

- Mogę ją zobaczyć - wyszeptała i jej głos opadł w senne, znane już dziewczynie nuty. - Małą. Jest sama w różowym pokoju. Nad nią rozmawiają dorośli i wiedzą, że jej szukamy. Mówią, że jest gotowa do czegoś. Na coś. Ale ich twarzy nie widzę. To nie mój sen, Zuri. To ona. Jak świetlny zajączek odbity w lusterku. - Słowa wychodziły zduszone przez ściśnięte współczuciem i niepokojem gardło, bo serce pękało w Ayo na pół. - Jest tak bardzo sama. I tak bardzo się boi. Spróbuję do niej sięgnąć, ale nie wiem czy ktoś nie… - Zamilkła skupiając się już tylko na tym, co było widoczne tylko dla niej.

Wszystko rwało się w niej do dziecka i Ayo uległa impulsowi. Pogłaskała niebieskiego, wykochanego misia dziewczynki, który bezpiecznie spoczywał w jej kieszeni i spróbowała pchnąć ku Molly całe ciepło i troskę jaką potrafiła wykrzesać ze swojego przepastnego serca, w którym było miejsce dla każdego. Zapewnienie, że są blisko, że jest z nią, że mała nie jest sama. I prośbę, by była dzielna jeszcze trochę, jeszcze moment.


Ruch - Spójrz przez Mgłę na Piromana - https://www.rolldicewithfriends.com/rooms/obce
Wynik: 6+6+3-3=12 - pełen sukces
Tagi: Pani Snów, Zawęźlenia Snów, Czytanie Snów
Modyfikatory: -3 za Wrogi Teren

Ruch - Zbadaj to na Wizję - https://www.rolldicewithfriends.com/rooms/obce
Wynik: 6+3+3-3=9 - sukces z konsekwencjami
Tagi: Pani Snów, Czytanie Snów, Sny Niewyśnione
Modyfikatory: -3 za Wrogi Teren

Ruch - Działaj Skrycie na Molly - https://www.rolldicewithfriends.com/rooms/obce
Wynik: 4+2+3-4=5 - porażka
Tagi: Przyjaciółka Wszystkich, Razem Jesteśmy Silniejsi, Poczucie Przynależności
Modyfikatory: -3 za Wrogi Teren, -1 za Lustereczko Powiedz Przecie…

 
obce jest offline  
Stary 29-08-2022, 07:30   #36
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
- Dawno tutaj pracujesz? - wrócił do rozmowy z barmanem. - Zawsze tutaj tak drętwo? Gdzie ta “dobra zabawa”? - nawiązał do reklamy z pudełka.
Barman odstawił butelkę i z namysłem potarł swój potrójny podbródek.
- Jesteśmy w przedsionku - rzekł dokładnie dobierając słowa - To miejsce dla takich o… - ręką wskazał wpatrzonych w sufit neptyków - Dla nich zabawa trwa w najlepsze. Poza tym wybrałeś zły dzień. Musisz wpaść tutaj w piątek, albo w sobotę. Wtedy jest dużo weselej. Jeżeli zaś mówisz o tej zabawie - grubas wyciągnął z kieszeni pudełko zapałek z logiem klubu - to musisz mieć gruby portfel. Sala tam na górze i wszystkie pokoje na dole są tylko dla wybranych. Z resztą, jak cały klub. Właścicielka nie wpuszcza tutaj byle obszczymurów z ulicy. To jednak na pewno wiesz. W końcu bez zaproszenia byś tutaj nie wszedł.

Dave był w niejednym burdelu. Do tego nie trzeba było specjalnych zaproszeń, selekcji klienteli. Sex biznes był legalny i opodatkowany, chyba że...

- Zgadza się - uśmiechnął się, przybierając pozę zainteresowanego. Kieliszek z Hennesy, ogrzewający się w jego dłoni, zataczał delikatne kręgi. Płyn wirował hipnotycznie w szkle, roztaczając słodki aromat. Muzyka pulsowała w rytm obrotów. - A więc jednak nie jest tak drętwo. Chcesz powiedzieć, że macie jakieś świeżynki? - Powąchał jeszcze raz alkohol i upił kolejny łyk. Oblizał wargi. - Kasa nie jest problemem, ale chciałbym wiedzieć za co mam płacić. Czy warto.

Po słowach Malkovicha barman, jakby posmutniał. Przynajmniej takie robił wrażenie. Spuścił wzrok, a po chwili zaczął nerwowo przecierać szklanki. Trwało dłuższą chwilę nim ponownie przemówił:
- Wiesz… ja tu tylko drinki leje. Prosta robota. W nic się nie mieszam, bo i po co mi to. Właścicielka dobrze płaci, więc i pytań nie zadaje. Im mniej wiesz, tym krócej jesteś przesłuchiwany, jak to mówią. Co tam ci ze złotą karta robią to ja nie wiem. Tylko wiesz powiem ci coś. Zawiodłem się na tobie. Myślałem, że jak ty od Tarkovsky’ego jesteś, to w porządku z ciebie facet. Widać stary się już robię, skoro mnie instynkt zawodzi. Jak chcesz wejść do strefy vip, to musisz z szefową gadać. Dzisiaj jej nie będzie, ale może uda ci się złapać je zastępcę.

Albo barman grał tak dobrze i powinien dostać oskara za swoją rolę, albo... Dave zrozumiał, że najwyraźniej zupełnie nie wyczuł gościa. Wyglądało na to, że popełnił fatalny błąd. W takich chwilach chciałoby się cofnąć czas i wypowiedziane słowa. Zirytowany wlał w siebie na raz pozostałą zawartość kieliszka i przełknął palącą gardło ciecz. Pusty kieliszek odstawił na blat. Odruchowo wbił rękę w kieszeń. Nie była pusta, chociaż nie przypominał sobie żeby coś w nią wkładał. Okrągłym przedmiotem okazała się moneta. Przyjrzał się jej zaskoczony i pchnięty jakimś niewytłumaczalnym impulsem podrzucił.
Moneta zaczęła szybko wirować wokół swej osi i wtedy stało się coś dziwnego. Malkovich w osłupieniu patrzył jak powietrze wokół monety zdawało się gęstnieć. Jakby jej ruch powodował, że cząsteczki powietrza kondensują się wokół niej powodując, że cały ruch zwalnia i zastyga. Sam nie mógł się ruszyć. Powietrze stawiało opór. Czuł się jakby nagle cały lokal pochłonęła woda. W pewnym momencie i sama moneta zaczęła zwalniać. Wirowała coraz słabiej aż w pewnym momencie zatrzymała się zupełnie. I wtedy, początkowo bardzo wolno, zaczęła się kręcić w drugą stronę, by przyspieszyć gdy powietrze znowu rozrzedziło się i w końcu spaść Davowi na dłoń.

- W końcu bez zaproszenia byś tutaj nie wszedł - powiedział barman odkładając butelkę na półkę.

- Zgadza się - odparł automatycznie Dave uśmiechając się smutno. Kieliszek z Hennesy, leżał w jego dłoni. Bursztynowy płyn zataczał delikatne kręgi w szkle, wirował hipnotycznie, roztaczając słodki aromat. Muzyka pulsowała w rytm obrotów. - Chcesz powiedzieć, że za pieniądze można kupić wszystko? Nawet czyjąś - przełknął gorzkie słowo - krzywdę?

Odstawił kieliszek. Nagle stracił ochotę na alkohol. To wszystko co się przed chwilą stało zaskoczyło go mniej niż by się spodziewać, że go mogło zaskoczyć. Od chwili, gdy mgła odkryła przed nim galeryjkę między budynkami i tym co się działo w ich grupie, zaczął sobie zdawać sprawę, że świat nie jest takim, jakim mu się zdawało.

- Taki świat - odparł jak echo jego myśli barman - Bogatym wolno więcej, żeby nie powiedzieć wolno wszystko i nigdy nie dosięga ich sprawiedliwość. - po tych słowach wbił oczy w ziemię, jakby prawda w nich zawarta bardzo go raniła.

W tym momencie Dave odczuł na swoich plecach czyjeś spojrzenie. W lustrze nad barem, ujrzał wyszczerzoną w złośliwym grymasie facjatę Piromana. Facet nie tylko się gapił, ale też ewidentnie czekał, aż Dave się odwróci.

- Czasami niewielki gest każdego z nas Jack - odczytał Imię z tabliczki przypiętej do nienagannej koszuli barmana, - może uratować komuś życie i choć trochę przechylić szalkę wagi w stronę sprawiedliwości. A ja zamierzam dzisiaj tą wargą potrząsnąć.

Dave odwrócił się w stronę loży i spojrzał w oczy Piromana unosząc pytająco brwi.

- To ty chyba, jak ten motyl jesteś, co skrzydełkiem machnie i tornado wywołuje. Albo co gorsza, jakiś psiarski na zwiadzie. Jakby, co to ja tu tylko pracuje i rączki mam czyste - zażartował barman.

Chyba mówił coś jeszcze, ale jego słowa cichły Dave’owi w usza, jakby zanurzał się coraz głębiej pod wodę, albo jakby ktoś bawił się jego pokrętłem od audio.
Za to inne zmysły wyostrzyły się do granic możliwości. W lustrzanym odbiciu migotał mu dziki płomień, poprzez który widział kpiący uśmieszek Podpalacza i jego świdrujące, pełna zła i mrocznej żądzy oczy, W przełyku i płucach czuł gryzącą woń spalenizny, a twarz piekła go, jakby nachylił się nad piecem z hutniczą surówką.

- Ja gorę, panie Malkovich - wybrzmiały dziwne słowa, wplecione poprzez dudniący basowy bit.

W tym momencie Rączka zebrał w całość okruchy wiadomości i uświadomił sobie kilka rzeczy. Żeby wejść do strefy VIP, gdzie prawdopodobnie jest Molly, potrzebują mieć zgodę właścicielki przybytku, jej zastępcy lub być w posiadaniu złotej karty.

Odwrócił się w kierunku płonących oczu Piromana i dotknął ronda kapelusza.

Najgorsze jednak, że każdy ich ruch był obserwowany.

- Jack - Dave przerwał barmanowi potok słów. - Gdzie znajdę kierownika tego przybytku?
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline  
Stary 29-08-2022, 14:56   #37
 
Fala's Avatar
 
Reputacja: 1 Fala jest godny podziwuFala jest godny podziwuFala jest godny podziwuFala jest godny podziwuFala jest godny podziwuFala jest godny podziwuFala jest godny podziwuFala jest godny podziwuFala jest godny podziwuFala jest godny podziwuFala jest godny podziwu
Klub muzyczny tętnił życiem. Choć tętno to było zaburzone i z pewnością zainteresowałoby niejednego lekarza. Zuri nie była lekarzem. Chłonęła atmosferę tego miejsca i zachwycała się nią na swój własny, specyficzny sposób. To zdecydowanie było gniazdo zepsucia. Ale nawet w największym, najbardziej cuchnącym bagnie można było dostrzec coś pięknego. Coś niesamowitego. Coś godnego uwagi.
Miękka skóra kanapy otulała ją nie bardziej niż Ayo. Ciepło ciała, dudniąca muzyka, przygaszone światła i ta zapałka.
Ten płomień.
Ulotny, drżący, smukły i roztańczony. Oczywiście, że zwabił innych. Pewne rzeczy po prostu się czuje.
Wizja Ayo sporo rozjaśniła w głowie dziewczyny. Płonące teatry, przerażeni ludzie. Zamykanie kolejnych przybytków sztuki. Pamiętała tamte czasy. Wujek kategorycznie zabronił jej chodzenia w takie miejsca. Już wtedy Zuri podejrzewała, że podpalacz był artystą. Wypaczonym, złym, rozpalonym wizjami, których nigdy w pełni nie mógł zrealizować. Był szalonym Neronem, który patrzył w zachwycie jak Rzym płonie. A tacy zawsze ciągną do większego blasku. Żaden płomień nigdy w pełni ich nie usatysfakcjonuje. Bo zawsze gdzieś na horyzoncie jest coś większego. Coś jaśniejszego. Coś piękniejszego.

- Chodź - szepnęła miękko do Ayo - rozpalmy to miejsce - uśmiechnęła się, a w jej oczach płonął blask, który zawstydzał zwyczajne płomienie.
Szła w stronę interesującego ją mężczyzny z determinacją iskry gotowej zmienić się w pożar lasu.
Zuri była dorosłą, samotną, piękną i młodą kobietą w klubie. Miała wszystkie potrzebne atrybuty. Nachyliła się i wyjęła zapałkę z rąk mężczyzny
- Prawie imponujące - zamruczała, spoglądając na dogasający płomień. Zgasiła go, nim dotknął jej palców - Nie takie rozrywki mi tu obiecywano. Miał być pożar zmysłów, a jest zabawa zapałkami. No i oni - lekceważąco machnęła dłonią w stronę orbitujących bywlaców - Ale oni nie rozbłysną nawet na tle listopadowej nocy, prawda? Gasną nawet w blasku samotnej zapałki.
 
Fala jest offline  
Stary 31-08-2022, 00:49   #38
 
Nuada's Avatar
 
Reputacja: 1 Nuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputacjęNuada ma wspaniałą reputację


____
7.1


Gdy Henry postawił kieliszki na stole, na twarzy Piromana zagościł szeroki uśmiech. Wpatrywał się on w swoją szklankę, niczym jarmarczny czarodziej, który siłą woli chce ją stłuc. Nic takiego jednak nie nastąpiło.
Zamiast tego rzekł:
- No to napijmy się za naszą przyjaźń - po tych słowach chwycił za szklankę i uniósł ją ku górze.

Na oczach Aksela i Henry’ego alkohol we wszystkich lampkach zapłonął jasnym, pomarańczowym płomieniem.

- Na zdrowie! Za przyjaźń, panowie! - popisy Piromana trwały w najlepsze.


____
7.2


Siwe wyziewy kołowały wokół niej, niczym delikatna pajęcza przędza. Otulona błoga miękkością ze wszystkich stron, nie potrafiła stwierdzić, czy te szybujące obłoki są prawdziwe, czy to tylko wytwór jej wyobraźni. To miejsce leżało, gdzieś na granicy światów. Zbudowane z cegieł i strzaskanych marzeń. Cementu i lepkich, lubieżnych snów. Trwało zawieszone pomiędzy tym, co niewypowiedziane, a tym co w kamieniu wyryte.

Zmysły Ayo błąkały się, szukając punktu oparcia.

Gdy z oparów wyłoniła złocisty refleks i ujrzała twarz dziewczynki, nie potrafiła się oprzeć. Miłość i troska emanowały z niej nieustannie, niczym promienie gamma z reaktora jądrowego. I tak jak wysokoenergetyczne fotony przenikają wszystko, tak też i czułość i troska, jaką Ayo chciała otoczyć i przekazać Molly rozniosła się szerokim kręgiem.
Ayo ujrzała nieśmiały uśmiech Molly i to była cała nagroda za jej trud i wysiłek. Ledwo bowiem ciepło dziecięcego spokoju zdążyło rozlało się w jej sercu, to już chwilę potem poczuła na karku lodowaty chłód i woń gnijących jabłek.
- Śnij o mnie - usłyszała echo odległych snów.


____
7.3


- Jack - Dave przerwał barmanowi potok słów. - Gdzie znajdę kierownika tego przybytku?
W odpowiedzi nie padły żadne słowa. Malkovich poczuł za to, jak wielka, masywna dłoń barmana ląduje na jego ramieniu. Gest ten był dwuznaczny, jak uśmieszek na twarzy Luci Pastroniego, gdy wabił do swego Cadillaca, Molly Petit. Familiarność mieszała się z groźbą i niemalże bezpośrednim fizycznym atakiem.
- Chodź ze mną, nim będzie za późno - zdawkowe słowa Jacka, tylko wzmogły tajemniczość całej sytuacji. Nie czekając na odpowiedź Dave’a, gruby barman odchylił jedną ze szklanych półek i zniknął w tajnym przejściu.


____
7.4


Zuri była dorosła. A przynajmniej tak się jej w tamtej chwili wydawało. Młoda piękność, która posiadała wszystkie niezbędne atuty. Nie kalkulowała. Prowokowała. Ryzykowała wszystkim, co miała, nie myśląc o konsekwencjach. Z gracją i przyrodzoną w tym wieku nonszalancją, wyjęła Piromanowi z dłoni zapałkę.

Płomień zgasł. Mrok rozlał się od ściany do ściany, od podłogi, aż po sufit. Z przetworników Delta-Sigma popłynął brudny sygnał.

Przesterowane syntetyczne dźwięki przesiąknęły ciemność, czyniąc ją potysiąckroć mroczniejszą. Gęste powietrze dygotało obrzydliwie, niczym ręce dewianta w ekstazie, w rytm zloopowanego basu. Szary szum wpleciony w szesnastobitową melodię, podrażniał zmysły i budził niepokój i grozę. Ten drażniący jazgot brzmiał, jak bulgoczące wściekle płomienie wydobywające się z wielkiego palnika.

Niewidzialne foniczne jęzory ognia wirowały nieskrępowanie po parkiecie. Żar wzmagał się, a ciemność gęstniała.


Nagle ostry snop białego światła przeciął mrok. Jaskrawy sznyt podzielił salę na dwoje. Po chwili kolejne błyski. Soniczno-fotonowe rozmnożenie ciemności. Pląsy lśniących smug pośród tych, którzy Lśniącymi się mienili.

Naraz zgrzyt. Trzask, co gruchocze harmonię i dewastuje melodię. Dłoń dj-eja zatrzymuję wirującą płytę i ostra igła rozdziera gęsty gobelin dźwięków.
Cisza, która zapadła ma cmentarną woń. Bije od niej chłód, jeżący włosy na całym ciele. Stukot wysokich obcasów na nowo kształtuje przestrzeń. Powietrze wypełnia słodka woń zgnilizny. Brzdęk metalowych fleków brzmiał niczym odliczanie przed startem. Pięć - wibracje rozchodzą się po całym podłodze. Cztery - lodowate powiewy zwiastują, że oto nadchodzi. Trzy - wszyscy wstrzymują oddech. Dwa - mięśnie drętwieją od nieznośnego oczekiwanie. Jedne - to już!

All eyes on me!

Wąski strumień światła pada na szczyt schodów. Stoi tam ubrana w zwiewny płaszcz. Obcisłe spodnie lśnią, jakby odlano je z polerowanego szkła. Kładzie dłoń na poręczy i wolno zaczyna schodzić. Jej ruchy są powolne. Przemyślane w każdym calu, niczym lwicy szykującej się do ataku. Reflektor nie spuszcza z niej oka.

Camille Burrow staje u podnóża schodów w szerokim rozkroku i ramionami wspartymi na biodrach. Uśmiecha się szeroko, a jej przymknięte oczy lśnią, niczym diamenty.
- Muszę przyznać, że macie tupet.


 
Nuada jest offline  
Stary 31-08-2022, 09:45   #39
 
GreK's Avatar
 
Reputacja: 1 GreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputacjęGreK ma wspaniałą reputację
Dave ciągle nie mógł wyczuć barmana. Z jednej strony chciał mu zaufać, z drugiej zaś wyczuwał w nim jakiś fałsz. Gdy jednak zniknął w tajemnym przejściu jak królik z Alicji w Krainie Czarów, nie mógł się opanować, żeby nie wskoczyć za nim do ciemnej norki.

- Kurwa - zmlął w ustach przekleństwo prześlizgując się po barze, by po chwili zniknąć w szczelinie między szklanymi półkami.
 
__________________
LUBIĘ PBF
(miałem to wygwiazdkowane ale ktoś uznał to za deklarację polityczną)
GreK jest offline  
Stary 31-08-2022, 14:44   #40
 
Pliman's Avatar
 
Reputacja: 1 Pliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputacjęPliman ma wspaniałą reputację
- Cholera, może to był błąd? Może należało dać jej szansę na porozmawianie z tym fanem płomieni? - Henrego naszły wątpliwości – nie jestem przecież jej ojcem. Ech… zboczenie zawodowe. Bycie szefem wchodzi w krew…

Droga do baru i z powrotem wydawała się długa, bardzo długa. Drugie spojrzenie na klub było inne. Goście, których początkowo wziął za łachudrów wyglądali na całkiem nieźle sytuowanych. Byli chyba po prostu naćpani i robili kiepskie pierwsze wrażenie. Bozansky spojrzał na Zuri. W tym świetle nie wyglądała już tak infantylnie i niewinnie. Jeszcze przed chwilą widział w niej dziecko, starszą koleżankę swojej własnej córki. Teraz nagle ujrzał młodą, pewną siebie kobietę. A może tylko chciał ją taką zobaczyć?

Siedzący przy barze Dave jakby zignorował informacje, które Henry wyszeptał mu do ucha. Tak bardzo był skupiony na rozmowie z barmanem? A może tylko dobrze udawał? Bozansky coraz bardziej gubił się w sytuacji. Czuł, że powoli zaczyna przesiąkać atmosferą tego miejsca. Tracił kontrolę…

Wrócił do swoich rozmówców. Piroman wzniósł toast - za przyjaźń!
- Za przyjaźń - odpowiedział Bozansky wychylając swoją szklaneczkę whisky. W tym momencie dostrzegł, że zaraz po nim do stolika podeszła Zuri. Ta sama mała, rozmarzona Zuri, która jeździła wszędzie na rolkach i obdarzała każdego rozbrajającym uśmiechem. Ta sama… a jednak nie ta sama. Wyglądała jeszcze doroślej i pewniej siebie niż przed chwilą. Gdy gasiła płomień zapałki zdawała się być prawdziwą femme fatale. - Czy to naprawdę ona? - Henry zadał to pytanie tylko w myślach. Starał się nie okazywać zdziwienia.

Dokładnie w momencie gdy Zuri zgasiła zapałkę w lokalu zgasły wszystkie światła. Jednocześnie Henry poczuł, że miłośnik płomieni objął go z tyłu prawą ręką. Nie wyglądało to jak przyjacielski gest, a raczej jak próba przytrzymania. Henry czuł, że z łatwością może się wyrwać, jednak nie zrobił tego. Odwzajemnił „przyjacielski” uścisk obejmując plecy piromana w podobny sposób. - Jesteś swój chłop – powiedział kumoterskim tonem.
Po chwili snop białego, oślepiającego światła zmusił Henrego do zamknięcia oczu. Gdy je znowu otworzył ujrzał ją… Camille Burrow. Zimny dreszcz przebiegł po plecach Bozanskiego. - Ostrzegała, a ja nie posłuchałem – pomyślał. Czuł się odpowiedzialny za tą sytuację. To on odwiedził tą kobietę i uzmysłowił jej, że szukają Molly. To on wprowadził przyjaciół do paszczy lwa, którym był ten klub. To on będzie teraz musiał coś z tym zrobić… Chyba, że… W ostatniej chwili ugryzł się w język. A może lepiej nic nie robić? Może tym razem zaczekać? Oddać inicjatywę? Po raz kolejny przed oczami Henrego pojawiła się szachownica. Były na niej tylko króle i pionki. Czarne stały w klasycznym zugzwangu, tyle że ruch przypadał na białe. Gdyby było odwrotnie czarne mogłyby poddać partię. Jak oddać przeciwnikowi niechciany ruch? W szachach były na to sposoby, w życiu również... Henry czekał, był gotowy rozmawiać, ale nie chciał inicjować tej rozmowy. Tym razem niech ona pierwsza się odsłoni.
 
__________________
Cóż może zmienić naturę człowieka?
Pliman jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 17:30.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172