Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-10-2007, 17:20   #961
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
- Sama się spal - warknął Vriess - Może od razu wyryjemy na ścianie "Gengi tu był" a potem odtańczymy hołupcoka, śpiewając deszczową piosenkę?!

- No Vriess, dla Ciebie nawet nago na sylwestrze z szkieletami. - rzuciła rozbawiona reakcją nekromanty.

- Tutaj trzeba sposobu. Musimy się dowiedzieć co tam jest nie niszcząc wszystkiego dookoła. - dodał zamyślony.

Vriess był najinteligentniejszą osobą z całej grupy towarzyszy - i zapewne bardzo starą. Już od dawna Charlotte podejrzewała go o duży pokład wiedzy oraz jadu. Jak żmija czekał tylko na okazje by móc wbić swoje ostro zakończone zębiska i wpuścić wraz ze śliną jad, który swą trucizną wyniszczał w ciszy, najczęściej powolnie. Tak, nie niszczył szybko. Był doskonale porcjowany, proporcjonalnie do inteligencji osobnika. Im więcej posiadał mądrości, tym trudniej było go zatruć. Jednak nekromanta pewnie każdego potrafiłby...doprowadzić do stanu rozżalenia bądź gniewu lub czegoś tam.
Charlotte nie była nad wyraz inteligentna...ale i nie była głupia. Choć raczej po prostu mało co brała do siebie.

Och tak, Sukubicę wiele pociągało w owej osobie. A to mądrość, a to wygląd, a to zgryźliwość ograniczonego starucha . . . a nie, to ostatnie jednak nie. Choć trafne uwagi były bardziej zabawne niż dotkliwe.

Gdy tylko zobaczyła, że Ostatnia już osoba przechodzi przez krzaczory ruszyła za nią idąc krok w krok. Zawsze jeśli coś stanie się tej osobie, ona moooże wyjdzie z tego cało. Nadziejo nadziejo XD
Charlotte trzymała się jak najbliżej Vriessa. Mimo jego chucherkowej budowy ciała czuła się bezpiecznie...w pewnym tego słowa znaczeniu. Szła za nim jak cień za swym Panem nieodstępując go na krok, co mogłoby być trochę irytujące i zapewne byłoby, gdyby dało radę domyśleć się, że kroczy za nim.
Dziewczyna nie zauważyła rozsuwających się drzwi toteż nie była zaskoczona dopiero sala z dziwnym sprzętem oraz przemowa jaką zafundował im nekromanta przyprawiły ją o . . . mały szok, którego nie dała po sobie poznać. Zachowała poważną minę skupienia i zrozumienia, jednak w głębi rozumiała mało.

Na ekranie został wyświoetlony chip, cokolwiek to było.

- Musimy zejść dwa pokłady poniżej tego pomieszczenia, i spróbować znaleźć tę część. Ktokolwiek ją znajdzie, niech biegnie z nią od razu do mnie. I - uprzedzę Wasze pytanie - jeśli mi nie pomożecie, za kilka godzin ten okręt wyleci w powietrze, zabierając nas do Abazigala, Moradina, czy kogo tam jeszcze sobie chcecie... - rzekł nekromanta.

- Ja mam pytanie! Wiem, że uważasz mnie za niepełnosprawną umysłowo i, że jesteś najmądrzejszy i w ogóle, bez ironii oczywiście, ale . . . - dziewczyna podeszła do niego bliżej chcąc go choć lekko zauroczyć by nakierować jego odpowiedź na taką jaką chciałaby ona ją usłyszeć.

- Może moglibyśmy teraz . . . bądź zaraz. Albo później chociaż? - dodała urokliwie.
Może i na demony i anioły nie działają takie sztuczki i są wręcz żałosne, ale nekromanta pomimo swojej bystrości, mądrości inteligencji, pięknej cery i trupiego zapachu, był tylko człowiekiem.
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 25-10-2007, 17:04   #962
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Waldorf;
Wezwany przez Vriessa, podążasz za nim. Coraz bardziej powątpiewasz w szansę znalezienia gdzieś tutaj dobrego napitku. Za Vriessem, wraz z Genghim i Charlotte, docierasz na motek, do sterowni tajemniczego pojazdu. Coś najwyraźniej uruchomiło całą maszynerie, gdyż mnóstwo lampek i dziwnych ekranów błyska.
- Musimy zejść dwa pokłady poniżej tego pomieszczenia, i spróbować znaleźć tę część – ogłasza Vriess, pokazując wam hologram płytki metalu.
Nekromanta wygląda na kogoś, kto widział już podobną maszynerię. Dziwna sprawa swoją drogą. Czyżby to oświecenie, dar od tej dziwnej skrzydlatej kobiety, którą widziałeś przy portalu? Dar od tego tajemniczego fioletowookiego młodzieńca? Od czarnego smoka? Od płonącego smoka? W każdym razie, Vriess jest nie w ciemię bity, i ma plan.

Genghi; Sterownia. Hmm... BACH! – topór chlasnął o pierwszy lepszy panel kontrolny. Sypnęły iskierki, panel zamrugał. Przez pękniecie w panelu wylazły na wierzch kabelki, widzisz też masę metalowych płytek.
Vriess wyjaśnia istotę całej sprawy – musicie pomóc mu znaleźć jakiś chips czy czop. Chip, o. Nekromanta zachowuje się, jakby wszystko to już widział. Hm.

Charlotte; Vriess, kim on właściwie jest? Nekromantą? Inżynierem? Magiem? Młode ciało, bystry umysł, przytłaczająca wiedza. A może po prostu oszalał?
- Ja mam pytanie! Wiem, że uważasz mnie za niepełnosprawną umysłowo i, że jesteś najmądrzejszy i w ogóle, bez ironii oczywiście, ale . . . - dziewczyna podeszła do Vriessa bliżej chcąc go choć lekko zauroczyć by nakierować jego odpowiedź na taką jaką chciałaby ona ją usłyszeć.

Vriess;
Czy to możliwe...? Czy to jest twór Averonów...? Twoich przodków...? Jakim cudem pamiętasz to wszystko...?! Nigdy nie widziałeś czegoś podobnego, oglądałeś to w swoim umyśle, oczami swoich dawno zmarłych przodków! Nie wierzyłeś. Wbiegłeś na mostek, a wtedy komputer zareagował. Zareagował na ciebie. Jak podejrzewasz, miało to zwiazek z faktem, iż masz w sobie krew Averonów. To chyba oznacza, że tylko ty wiesz jak tym sterować. Że tylko ciebie wysłuchają stery. Deflektor, zasilanie pomocnicze, akumulatory... niesprawne... szlag by... statek ledwo trzyma się w całości. Były wycieki plazmy na pokładach 3 i 5, chyba... chyba już jest dobrze. Uzbrojenie, szlag jasny, co z uzbrojeniem?!... Czułeś, że zaraz oszalejesz. Że to wszystko jest idealnym podłożem dla wariactwa. Po co wam uzbrojenie...? Co mogłoby was zaatakować w środku wszechświata? Rith? Ha-ha, kwantówką w Ritha, dobre.
Odrywasz nagle wzrok od ekranu i podnosząc go spotykasz słodkie spojrzenie Charlotte, która stoi niepokojąco blisko.
- Może moglibyśmy teraz . . . bądź zaraz. Albo później chociaż? - dodała urokliwie.
Mrugasz z niedowierzaniem.
Poprawia sobie rude, kręcone włosy. Oczy sukkuby nabrały teraz nieznajomego dotąd blasku. Zwierzęcego i nieustępliwego. Cofasz się, plecami zawadzasz o panel. Już prawie czujesz na sobie jej dłonie, są tak pewne siebie, dobrze wiedzą, czego chcą. Są obietnicą wielkich uniesień. Zauro...czy...ła......edna...suk...uba.... – pomyślałeś w panice, odpływając powoli.

Charlotte; ha! I tu cię mam! Ucapiłaś za czarny płaszcz, niby delikatnie i romantycznie, a jednak agresywnie. Nie uciekniesz, panie Vriess. Twoje palce powędrowały na jego usta, pomału je obrysowywały. Pragnęłaś poczuć ich smak... namiętnie zsunęłaś dłoń po chudej szyi nekromanty, chcąc wedrzeć ją pod płaszcz. Wtedy właśnie zaczepiłaś palcem o łańcuszek. Błysk amuletu boleśnie zakłuł cię w oczu, chłód oparzył twoją rękę. Cofnęłaś się gwałtownie, niczym odepchnięta siłą wrzasku przerażającej istoty. Serce dudniło ci mocno. Ten amulet...!

Vriess; huh...?.... ocknąłeś się gwałtownie. Charlotte stała naprzeciwko ciebie, patrząc na ciebie z niedowierzaniem. Ścisnąłeś w dłoni amulet, należący niegdyś do Aenis. Więc to tak. To nie jest zwykła błyskotka.

Sathem; płonące gatki opanowane Siedząc na podnośniku coraz dotkliwiej odczuwasz zaś skutki zadymienia otoczenia. Dym żre w oczy, nozdrza, i wywołuje mdłości. Zaglądasz pod unoszący się fragment podłogi, ale nie ma tam zejścia na dół. Jedyna droga prowadzi na górę schodami.
Tevonrel masakrując wszystko wokół i wyrywając kolejne dźwignie wyzywa cię od nieobliczalnych szaleńców XD. Wreszcie rusza na górę. Dym zmusza cię do opuszczenia pomieszczenia – nawet jeśli oznacza to podążanie na istotą Żółtego światła.

Tevonrel; wchodzisz po schodach, masakrę spowita duszącym dymem zostawiając za plecami.

Tevonrel, Sathem; docieracie na pokład wyżej. Tu również panują ciemności i duchota, ale dym ledwo się tu wdarł. http://www.sethwhite.org/images/pole...n/corridor.jpg
Przed wami korytarz, oświetlony nielicznymi żarówkami. Dziwne rury po lewej i prawej, słyszycie, że coś jest nimi stale pompowane.
Dotarłszy na koniec, otwieracie drzwi. Za nimi widać szeroki i wysoki, ciemny korytarz z metalu, podłoga wyłożona jakimś rodzajem czarnej gumy. Prosto są zwykłe, małe, niepozorne drzwi
http://www.ibabuzz.com/transportatio...-corridor2.jpg
zaś po prawej wielkie, zamknięte wrota hangaru.
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 25-10-2007, 20:27   #963
 
Blacker's Avatar
 
Reputacja: 1 Blacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputacjęBlacker ma wspaniałą reputację
Cóż - teoretycznie przeciwnika udało mu się wyeliminować, ale ta ,,walka" była stanowczo nienormalna i gdyby nie pomoc zmory mogłaby skończyć się całkiem inaczej. Tunel także okazał się czymś innym, niż się spodziewał - zamiast grzecznie posłużyć jako droga dla jeźdźca zmory wykonał obrót i skierował się wylotem... na pola, z których przybył. Te krajobrazy, przeciwnik, wierzchowce, tunel... To wszystko stanowczo NIE było normalne. Dominującym kolorem żółty, nienormalne miejsca. Nagła myśl zaświtała demonowi w głowie. To wszystko było nie było w normie aż tak, iż wydawało się nierealne. I najpewniej właśnie takie było - wytknięcie mu pewności siebie, sztuczki tunelu - to wszystko wskazywało na to, że mierzy się z przeciwnikiem nieskończenie sprytniejszym, silniejszym i groźniejszym niż kiedykolwiek dotąd - z własnym umysłem. Znał siebie i wiedział, że właszcza w szale rodziły się mu chore obrazy ukształtowane ze zlepków wspomnień i myśli, ale czegoś takiego się po sobie nie spodziewał. Więc był jeszcze jakiś dodatkowy czynnik: albo wszechobecne żółte światło, albo potworne wycieńczenie spowodowane stworzeniem zalążka chaosu. Musiał więc wykombinować coś równie chorego żeby zaskoczyć samego siebie, a to stanowczo nie było łatwe zadanie. Co mogło mu pomóc w sytuacji teoretycznie bez wyjścia? Hmmm... Na początek trzeba zacząć od podstawowej wiedzy o tajemniczych tunelach znajdujących się poza rzeczywistością. Mogą być one albo a) Portalami międzywymiarowymi b)Przejściami ze świata żywych do martwych (ponoć) c)Drzwiami wejściowymi do domu w stanie wybitnie wskazującym. Nie wyglądało to na tunel międzywymiarowy, gdyż nie było dziwnych barw i zawodzącego głosu. Tunel do świata martwych miał swoją podstawową zasadę, by nie iść w stronę światła - a w tym była to jedyna słuszna droga. Musiała to być więc trochę zmieniona opcja trzecia. A co się robi, gdy drzwi do twojego domu uciekają przed tobą gdy zmierzasz do przodu? Najeży iść więc w tył. Proste i logiczne - tylko nie wiadomo, jak z tym będzie u zmory...


W momencie obracania się korytarza Astaroth miał zamiar zmusić zmorę do ruszenia w tył. Kiedyś obchodził się z końmi, więc jeśli zmora nie różni się aż tak bardzo od nich powinno mu się udać. Jeśli nie, to zostaje przeniesienie się przed nią i zmuszenie jej do ruszenia w tył bielą. Jeśli to nie zadziała... to trzeba będzie kombinować dalej. Nigdzie mu się nie śpieszyło, czas dzięki klątwie demona stanowczo mu nie zagrażał
 
__________________
Make a man a fire, you keep him warm for a day. Set a man on fire, you keep him warm for the rest of his life.
—Terry Pratchett
Blacker jest offline  
Stary 25-10-2007, 21:22   #964
 
Panda's Avatar
 
Reputacja: 1 Panda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodniePanda jest jak niezastąpione światło przewodnie
Thomas. SUPER NIANIA.

Cisza panująca w korytarzu została zmącona echem kroków Anioła. Szedł powoli, oświetlając sobie drogę. Doszedł nagle do małego pomieszczenia, z którego wychodziły trzy korytarze. Niewiele myśląc ruszył środkowym. Po krótkim spacerku doszedł do podziemnej groty z wodospadem i jeziorkiem. Widok piękny, zapierający dech w piersiach. Tylko Biel mogła stworzyć coś tak pięknego.

Rozejrzał się dokładnie. Przy jednym z wielu stalagmitów ujrzał gniazdo splecione z liści i takich tam rzeczy. Drugą rzeczą, jaka zwróciła uwagę Anioła było coś białego, okrągłego. Thomas powoli, rozglądając się uważnie podszedł do tego czegoś. Z niesmakiem stwierdził, że to jajo. Miał złe wspomnienia jeśli chodzi o jaja... Zrezygnowany wziął je i położył w gnieździe. Nagle jajo zaczęło się ruszać po czym rozpadło się. Wśród łupin była mała hydra, która szybko podbiegła do Thomasa i zaczęła merdać ogonem.

Hydra, patron tego klasztoru, czyżby i ona była tworem bieli? Niby wszystko jest jej tworem, Gnom, Nekromanta, nawet Astaroth. Widocznie ta hydra też, jak by była tworem fioletu już by atakowała. Ciekawe.
Thomas pogłaskał zwierzaczka i rozejrzał się, czy aby rodzice nie wracają. Jego wzrok napotkał kolejne jajo. Anioł przyniósł i je do gniazda. Z kolejnym jajem stało się to samo, druga hydrunia skakała koło nóg Anioła. A nóż może będzie jeszcze jedno. Thomas rozgląda się po jaskini. Na skalnej półce zauważa trzecie jajo. Szybko wzbija się po nie i odnosi na miejsce. Może będzie miał trzecią hydrę? Takie trzy pupilki hmm.

Gdy tylko Anioł położył jajo w gnieździe skorupki pękły a z nich wyłonił się... bobas! I to nie byle jaki bobas bo DEMONOWATY BOBAS! Biały w pieluchach z dwiema szablami... Normalnie MŁODY ASTAROTH!! Thomas się załamał... Dzieciak uśmiechnął się do Anioła i wystawia rączki, jak by chciał żeby chłopak go nosił. Thomas chciał sprawdzić co to takiego i z zamiarem tknięcia tego palcem podszedł do dziecka. Bobas szybko złapał palec mężczyzny i ugryzł. Anioł zamknął oczy z bólu a gdy je otworzył był w... pokoju dziecięcym?!
http://accad.osu.edu/~mbain/753AnimP...oration_lg.jpg
Dzieciak puścił palec mężczyzny i zaczął płakać. Płakał i płakał a Anioł nie wiedział co ma zrobić... W pewnym męcie wpadł na pomysł, że bobas może być głodny. Szybko zaczął szukać butelki z jedzeniem, rozwalając przy tym zabawki.

Na szafce stała butelka a koło niej leżało kilka saszetek mleka w proszku "Chaovit". Thomas wziął to do ręki i zaczął czytać skład-
chaos w proszku, cukier, witaminy C, H, A, S, kwas Ortofosforanowy, regulator kwasowości, mączka sojowa.
Anioł zaczął rozglądać się za wodą a ta nagle pojawiła się koło mleka w proszku. Thomas zaczął wsypywać zawartość torebki do butelki z wodą mieszając przy tym palcem. Mieszając tak wpuszczał biel do wody, tworząc koktajl z biele i fioletu. Nie ma to jak zacząć oswajać i nawracać młodego demona od pieluch. Z takim sprzymierzeńcem nikt by mu się nie sprzeciwił.

Po rozrobieniu mleka podał je bobasowi, który zamilkł i zaczął pałaszować, po chwili jednak rzuca butelką w Anioła i znów zaczyna płakać. Thomas stoi niewzruszony, nie chce jeść to niech nie je, innego nie dostanie. Bobas ryczy nadal, szyby zaczynają drgać by po chwili wylecieć z okiennic. Thomas w tym momencie, ze stoickim spokojem wyrywa dwa pióra z skrzydeł i wkłada do uszu, tworząc prowizoryczne zatyczki, i nadal stoi jak stał.

-Masz jedzenie to jedz, innego nie dostaniesz - powiedział do dziecka spokojnym głosem.

Dzieciak w furii ciska jedną szabelką w łóżko, które na raz ożyło i zaczęło szarżować na Aniołą. Thomas, patrząc na dziecko, wyciągnął rękę w stronę pędzącego mebla i rzucił kulą ognia.
Almeno dziękuje za pomoc w poskładaniu tego do kupy
Łóżko się pali, tupiąc i wierzgając ucieka pod ścianę, gdzie zdechło i spłonęło. Bobo przestaje ryczeć, zerka na płonące łożko-ognisko i pociesznie śmiejąc się klaszcze.
- Dzieciaku jedz bo nic innego nie dostaniesz – upierasz się.
Bobo tymczasem łapie samochodzik-zabawkę z półki i dorzuca ją do ognia. Thomas wyciąga ostre argumenty – miecz, Żywy ogień, i stara się wessać ogień do miecza. Udało się. Bobo jest zafascynowane, nadal śmieje się wesoło i wyciąga rączki chcąc złapać za miecz. Thomas jednak chowa miecz do pochwy i podaje berbeciowi butelkę z jedzeniem. Bobo nie jest zachwycone i płaczem oznajmia, że stanowczo woli pobawić się mieczem. Thomas pokazuje dziecku butelkę, bierze saszetkę i odwraca się udając, ze robi nowe am-am, po czym znów podaje butelkę dziecku. Bobo łapie za butelkę jedną rączką, ale drugą sięga po miecz i ryczy [szyby w oknach wyleciały XD] Zrezygnowany Thomas podaje mu ostrze upadłych – inna zabawka, ale też intrygująca. Bobo mruga ślicznymi oczkami o wielkich źrenicach, zafascynowane klepie ostrze miecza i wesoło się śmieje ^_^ Thomas zaś zauważa, że pluszowy miś, którego strącił na podłogę, radośnie bije brawo łapkami ^^' Anioł głaszcze bobasa mówiąc
- jedz już. [oj ty trucicieluXD]
Klepiąc miecz, bobo zajęte zabawą wcina Zatankowało opróżniając połowę butelki i najedzone skupiło się na mieczu. po chwili rozgląda się wokół i znowu w ryk! O_O' miś na podłodze robi się jakiś dziwny...
http://www1.istockphoto.com/file_thu..._evil_bear.jpg
Thomas sięga po Żywy Ogień i ścina mu głowę (przy okazji przy momencie starcia się miecza z misiem rozpala go ogniem, który wciągnął przed chwilą a następnie wciąga ogień do miecza). Płonie pan misio. Oj ty psujo, ty! XD Bobo nadal ryczy ;( chyba czegoś szuka;( Thomas nie bardzo wie o co chodzi tym razem, więc zabiera miecz od bobasa, bierze go na ręce i wychodzi z pokoju. Bobo uciszyło się na moment. A to dlatego, że z pokoju anioł wyszedł wraz z nim na... stadion, tor wyścigowy...?! OO''''' stojący naprzeciwko zdumionego Thomasa rządek resorków przemienia się nagle w rząd wielkich maszyn! http://www.msfabrication.com/images/...%201%20030.jpg
Ryk silników, dym spod opon... Ruszają na ciebie!!! O_O'
Anioł biegnie w ich stronę, wyciąga miecz i wskakuje na maskę pierwszego. Rozradowane bobo w jego ramionach śmieje się głośno, klaszcząc =^_^= Thomas przechodzi po masce, ŁUP ŁUP, na dach – BACH - i zeskakuje za samochodem – TUP!XD Auta z wyciem silników zawracają i znów atakują.
http://www.flickr.com/photos/10577531@N07/1224700337/
Anioł korzysta ze swoich pięknych czarnych skrzydełek, wzbija się w powietrze i rzuca fiolkę skradzioną jeszcze z Genegate, potem zaś ognista kulę.
http://dcist.com/attachments/dcist_s...er%20truck.JPG
[BUM!] - wybuchło jedno auto, parę innych w nie wjechało i mamy malowniczy karambol. Anioł łopocząc skrzydłami zawisł w powietrzu, auta krążą w dole pod nim, jak piranie w rzece XD Naraz auto w paski zamienia się w ogromnego tygrysa i podskakując doskakuje do niego!
http://www-users.mat.uni.torun.pl/~d...s/tiger_10.jpg
Tygrys atakuje, ale w momencie gdy ma podrapać Thomasa, staje się.... http://www.gellwe.pl/firma/repositor...kru-puszka.jpg XD
Bobo z wesołym piskiem chwyta puszkę, o dziwo otwiera ją i wprawnie tankuje! Thomas zjawia się znów w dziecięcym pokoju wraz z bobo. no i niestety, pieluszka jest fioletowa OO'''' A bobo ryczy z dość oczywistego powodu ^^’

W tym oto momencie Thomas się załamał... Przewijać niemowlę i do tego jeszcze niemowlę DEMONA... To już sie w jego Anielskiej głowie nie mieści... Dzieciak drze się tak, że zatyczki powoli przestają spełniać swój obowiązek. Thomas podniósł dzieciaka i położył na szafce po czym zabrał się do roboty. Ściągnął agrafkę i wpiął ją sobie w koszulkę po czym zaczął odpakowywać niemowlaka. Przez chwilę żałował, że ugasił łóżko, teraz mógł by łatwo spalić pieluchę. Zwinnie złapał pieluszkę tak, by nic z niej nie uciekło i wyrzucił przez wybite okno. Teraz przed nim leżał nagi niemowlak, demon... Nikt w to nie uwierzy... Rozejrzał się za jakąś pieluchą i dopiero teraz zobaczył profesjonalny sprzęt do przewijania niemowląt. Thomas popukał sie kilka razy w głowę po czym przeniósł dziecko na ten oto stolik i dokończył przewijanie. Najpierw wziął nawilżone chusteczki i przemył pupę dziecka, potem posypał talkiem, by na końcu zawinąć w świeżą pieluszkę. Po skończonym zabiegu usiadł na ziemi i przyglądał się dziecku. Może zrobić mu jeszcze jedną butelkę koktajlu?
 
Panda jest offline  
Stary 26-10-2007, 15:14   #965
 
Almena's Avatar
 
Reputacja: 1 Almena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputacjęAlmena ma wspaniałą reputację
Talking this is madness!...

Ah, dziękuję – wziął naczynie, które mu podała, i z lubością napił się słodkiego, ciepłego napoju.
Zawróciła, już niemal wyszła za drzwi.
- Yes, mistress.
- Hm?
- Hm?!
- Myślałam, że coś mówiłeś – uśmiechnęła się.
- Nic podobnego – odwzajemnił uśmiech.
Wyszła, przymknęła drzwi.
- It shall be as you wish, mistress...
Nieśmiało zajrzała znów do pokoju.
- Z kim rozmawiasz? – w parodyjnym zdumieniu rozejrzała się wokół.
Zamrugał ze zdziwieniem, wpatrując się w nią niemal z wyrzutem.
- Z nikim!... Yes, mistress...!
W osłupieniu potrząsnęła głową.
- „Mistress”?...
- Hm?
- Powiedziałeś ‘mistress’!
- Nie!... – jęknął obronnie. – Yes, I will, mistress!...
- To jeden z twoich dziwnych żartów? – spytała z niepokojem.
- Co takiego?
Usiadła obok niego, spoglądając w fioletowe ślepia.
- Na Itchernis...!!!!! – szepnęła naraz w panice, zasłaniając usta dłonią. – Ona tu jest....!!!!...
- Kto? – bezradnie rozłożył pytająco ramiona, ale dziewczyna w histerycznej panice zerwała się z miejsca i wybiegła z pokoju.
* * *

Astaroth;
Udało się namówić zmorę, aby szła tyłem. Mijasz połowę tunelu. Tunel nie obraca się. Po pokonaniu przeszkody ruszasz w dalszą drogę galopem. Wpatrujesz się w granicę lasu przed sobą, gdy ta naraz gwałtownie, niczym fala burzy piaskowej, zbliża się ku tobie!... Stukot kopyt o bruk. Bruk...?! Jakimś cudem znalazłeś się na wąskiej ulicy, w wąwozie kamienic.

http://zardo.deviantart.com/art/Alsace-street-60563241

Pomruk z nieba. Zmora parsknęła, wydała z siebie gniewne rżenie. Chmury. Szlag by, deszcz się zbliża. Jazda na ognistym koniu w deszczu nie będzie możliwa. Musisz coś zrobić... Jakby tego było mało, wszystkie okna wokół pootwierały się nagle i wyjrzały z nich... identyczne twarze... gnomów z hełmami z teleskopami! O_O’ [tik nerwowyXD] wszystkie gnomy jednocześnie zaczynają nawoływać;

Bez serca, bez ducha, to szkielet były Vriessa;
Młodości! Oddaj Aniołowi skrzydła!
Niech nad pustą wzleci flaszką
W rajską dziedzinę Waldorffa:

[Twoje wejście!...XD....]
Kędy szable tworzą cudy – huknąłeś enigmatycznie -
Fiolet potrząsa tym wymiarem
I obleka we mgły białe malowidła!

[gnomy]...
Niechaj, kogo wódka zamroczy,
Chyląc ku ziemi mięsień piwny,
Takie widzi gwiazdki złote,
Jakie podbitymi zakreśla oczy.
Abazigalu! ty nad plany astralne
Wylatuj, a okiem Białej gwiazdy
Demonów całe ogromy
Przeniknij z końca do końca.

[wejście demona!XD]...
Patrz na dół - kędy fioletowa mgła zaciemia
Obszar szaleństwa zalany odmętem;
To chaos!

[gnomy]
Patrz jak nad jej opary trupie
Wzbił się jakiś nekromanta w stalowej szalupie.
Sam sobie sterem, kapitanem, Enterpirisem;
Goniąc za chipami izolinearnymi
To się wzbija, to w głąb wali;
lgnie do niego Charlotte, ale nie on do niej;
A wtem jak bańka prysnął o szmat meteorytu.
Nikt nie znał jego życia, nie zna jego zguby:
To Tacy jak ty!

[twoja kwestia!... ]
- Chaosie!!! – zagrzmiałeś. - tobie nektar śmierci
Natenczas słodki, gdy tylko twój
Serca fioletowe poi wesele,
Kiedy je razem nić knowań powiąże.

[gnomy]
Razem, przyjaciele Abazigala!...
W zabiciu demona są wszystkich cele;
Jednością silni, rozumni szałem,
Razem, przyjaciele, dalej!...
I ten szczęśliwy, kto padł wśród schlanych,
Jeżeli poległym ciałem
Dał innym szczebel do lady pubu.
Razem, mali przyjaciele!...
Choć droga stroma i śliska,
Zły emgie broni wchodu:
Piącha niech się piąchą odciska,
A kości wrogom łamać uczmy się za młodu!

Wybrańcem kto łeb w końcu urwie Rithowi,
Ten śmiałek zdusi lastinn,
Sesji tysięcznego posta wydrze,
Do emgie pójdzie po laury.
Tam sięgaj, gdzie i Astaroth nie sięga;
Łam, czego Tevonrel nie złamał:
Thomasie! Orla twych lotów potęga,
Jako piorun Żywy Ogień.

Hej! Teleskop do teleskopu! spólnymi łańcuchy
Opaszmy ziemski naleśnik!
Zestrzelmy bełty w jednego demona
I w jedną zmorę worki z wodą!...
Dalej, Enterprisie, z posad wszechświata!
Nowymi cię pchniemy tory,
Aż opleśniałego zbywszy się rdzenia,
Wybuchowe przypomnisz lata.

A jako w wymiarze zamętu i nocy,
Skłóconych drużyn waśnią,
Jednym stań się z Abazigala mocy
Świat sesji stanął na zrębie;
Szumią wichry, cieką głębie,
A gwiazdy fiolet rozjaśnią -
W tamtym wymiarze jeszcze noc głucha:
Słudzy Abazigala jeszcze są na wojnie;
Oto Valgaav ogniem zionie,
Wyjdzie z zamętu drużyna:
Czy Vriess spocznie na sukuba łonie?! XD
A przyjaźń w wieczne skojarzy spojnie?!XD

[Twoja kwestia!...XD]
Pryskają nieczułe wrogów flaki
I przesądy chaos ćmiące;
Witaj, teleportacjo swobody,
Zagłady za tobą słońce!

- Demonie przebrzydły, staw czoło oczyszczającemu ogniu niebios! – wydarły się gnomy i zaczęły ciskać w ciebie balonikami z wodą! O_O’
Pociski rozpryskują się wokół, przerażona zmora stanęła dęba i tańczy szaleńczo, zaraz spadniesz! Musisz jakoś uciszyć te szaloną armadę!...

Thomas; Jesteś aniołem pracującym, żadnej pracy się nie boisz!
Byłeś już kapitanem Beczkowca, kucharzem na pokładzie statku widmo, legendarnym człowiekiem-żaglem, zabójcą szamanek, Tomciem-paluchem przez zmniejszająca klątwę, a teraz SUPERNIANIA! Oj, bobo-Astaroth zaraz wyląduje na karnym jeżyku, najlepiej żywym XD

Pielucha oooo Bożżżże... [bóg nie pomoże!XD] Okej. To wcale nie takie trudne! Wywalasz pieluchę przez okno. Z zewnątrz słychać ‘PLASK’, i jęk obrzydzenia;
- Panie, ZA CO?!??! X_X – głos Jacoba! XD

W roli niani jesteś świetny! Bobo chichocze wesoło i uśmiecha się do ciebie. Sadzasz odświeżone bobo na podłodze i spoglądasz na nie, zmęczony. Bobo śmieje się do ciebie, podpełza uroczo i ciągnie cię za fałd koszuli, po czym wskazuje paluszkiem na szafę stojąca w rogu pokoju. Wstajesz, otwierasz drzwi szafy...
http://upload.wikimedia.org/wikipedi...Bunny_Girl.jpg
TO mają być szaty kapłańskie?!?!?!?! O_O’’’ [tik nerwowyXD]
Na szczęście po chwili zauważasz wiszące w szafie ciuchy z metką głoszącą „dla kapłana - pralnia”. http://t-shirt.pl/data/gfx/pictures/...36902438_1.jpg http://www.mjakmama.pl/sklep/904_i1-22-323m.jpg . Huhhhhh okeeeej ^^’ Nie ma to jak ogrodniczki^^’
Przenosisz się wraz z łupem do katedry, gdzie czeka na ciebie duch kapłana. Wyjaśnia ci, na czym polega kłopot z nauką regułki i odprawieniem mszy...[patrz komenty sesji]


Gengi, Waldorff, Vriess, Charlotte , zgodnie z pomysłem nekromanty opuszczacie mostek okrętu, i wchodzicie do turbowindy. Vriess rzuca w powietrze numer pokładu i winda rusza bezszelestnie. Patrzycie na siebie z byka; Waldorff zajęty jest chyba medytowaniem. Gengi pewnie by jeszcze coś rozwalił; i nie wiadomo tylko co jest w nim głośniejsze: jego monologi zewnętrzne czy burczący brzuch. O ile to był brzuch ^^’. Charlotte oniemiała patrzy na nekromantę - łapki widocznie jeszcze bolą. Cóż, zły dotyk boli całe życie xP. Widocznie cel jej podboju nie będzie taki łatwy jak sądziła.
Drzwi otwierają się bezszelestnie i wychodzicie na korytarz.

Gengi, Waldorff, Vriess , korytarz jest taki sam jak ten w którym znaleźliście się na początku - długi, metalowy, z tą tylko różnicą, że skręca w bok na samym końcu. Podchodzicie po cichutku do załomu, a Gengi wystawia swój teleskop żeby spojrzeć co jest dalej. Nagle ktoś łapie go za głowę i przyciąga do ziemi.
- Padnij, komandorze! - "ktosiem" okazuje się być człowiek ubrany w piżamkę. Nie, to nie piżamka - to chyba jakiś mundur. W dodatku zatytułował Gengiego "komandorem". Gengi, zastanawiasz się, czy nie wypiłeś w jakiejś karczmie o jednego za dużo i nie zaciągnąłeś się do jakiegoś wrażego wojska...



W tym momencie nad waszymi głowami rozlegają się strzały. Różnokorolowe laserowe rozbłyski migają nad waszymi głowami; i Waldorff i Gengi mamroczą coś o pomiotach szatana. Wasz nowo spotkany przyjaciel również strzela. Patrzycie do kogo - w śluzie przed wami czai się kilkoro wyjątkowo niesymaptycznie wyglądających osobników.



- Rzuć mi broń! - krzyczy do załoganta Vriess, co po raz kolejny Was zaskoczyło. Co taki nekromanta, zajmujący się szkielecikami i grzebaniem w bebechach zdechłych krów może wiedzieć o jakiejś pozaświatowej broni?!
- Tak jest, kapitanie! - ta odpowiedź zaskoczyła Was JESZCZE bardziej.
Załogant poszedł po rozum do głowy i strzelił w końcu w konsolę śluzy, która, zamykając się odcięła dalszy napływ czarciego pomiotu.
- Kapitanie - załogant ciutkę się osmalił podczas walki- Odparliśmy ich abordaż na większości pokładów, ale mnożą się jak wszy. Zresztą, to nie jest najgorsze; udało im się podłożyć ładunki wybuchowe w maszynowni. Jeżeli nie powiedzie się abordaż, rozwalą nas na kawałki...
Cóż, macie teraz wybór - możecie olać człowieka, i szukać chipu. I wylecieć w powietrze, w diabelnie kolorowej eksplozji xP. Możecie wszyscy wyruszyć aby rozbroić ładunki. I wylecieć w powietrze xP. Albo Vriess może wyruszyć na poszukiwanie chipu, a drużynę saperską poprowadzi komandor... ekhem ^^ Gengi.
Rozglądacie się za siebie - w ferworze emocji zauważacie, że gdzieś Wam się zapodziała Charlotte...

Charlotte , jakieś obrzydliwe, pokryte śluzem witki wciągnęły Cię do szybu inżynierskiego ponad Twoją głową, kiedy na chwilę zostałaś z tyłu, aby z ukontentowaniem poobserwować krok Vriessa... A właściwie, niekoniecznie krok.
Spojrzałaś do góry. Dwóch wyjątkowo nieprzyjemnie wyglądających osobników o prezencji Wojowniczych Żółwi Ninja, przyglądało się Tobie badawczo ^^.



- Widziałeś?
- Tak, jeszcze jeden niewolnik! Nawet całkiem-całkiem - tu mlasnął obleśnie.
- Ty...
- No co?
- A robiłeś to kiedyś z taką, no, z jej rodzaju?.. - gad zaczął się do Ciebie niebezpiecznie zbliżać...
Oj, się wpakowałaś, Charlotte ...
 
__________________
- Heh... Ja jestem klopotami. Jak klopofy nie podoszają za mną, pszede mnom albo pszy mnie to cos sie dzieje ztecytowanie nienafuralnego ~Dirith po walce i utracie części uzębienia. "Nie ma co, żeby próbować ukryć się przed drowem w ciemnej jaskini to trzeba mieć po prostu poczucie humoru"-Dirith.
Almena jest offline  
Stary 26-10-2007, 15:52   #966
 
Vireless's Avatar
 
Reputacja: 1 Vireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwuVireless jest godny podziwu
Drużyna się rozczłonkowała to fakt. Do przodu pobiegła cześć. Każdy z nich coś potrafił i coś sobą przedstawiał. Co

więcej wśród nich była nawet i ona. Za plecami jednak pozostawili "swoich". Ten fakt strasznie bolał krasnoluda. Jego propozycja zebrania się w kupę została przemilczona. Całą te sytuację pozstawił bez komentarza poza jednym. Barakk Khazzuud. Zreszta nikt tego nie widział ani niesłyszał. Uznając Vriessa jako znawcę w sprawie dziwnych teleportów prowadzących do miejsc gdzie nawet Gnom głupiał z nadmiaru techniki. Prawdopodbnie też używanie przez Vriessa słów typu: warp, orbita, chip izolinearna czy komputer oraz pewność w głosie że wie o czym mówi sprawiło że dwarf doznał szoku.

Niecodziennie się dowiadujesz że cała twoja wiedza licząca kilaset lat jest już do niczego. Pobiegł na mostek a potem udał się z resztąna poszukiwanie chipa?? Kimkolwiek lub czymkolwiek byłby on. Sytuacja rozwijała się za szybk jak dla niego. O tak musimy spowolnić i zastanowić się co i jak robimy.

Czy ci gówniarze bo tak powinnem ich nazwać wiedzą co wogóle robią? Mimo że pogrążony w myślach rozejrzał się wokół i nasunął się wniosek. O nie to ty jesteś za stary. Teraz już ma potrzeby tak jak kiedyś planowania działań i rozważania tego co by się stało gdyby. Teraz się działa. Na myślenie przyjdzie czas potem. Jesteś już z innej epoki ale postaraj się do nich przypasować.

Wyszli z windy. Karzeł został wyraźnie z tyłu. Nadal pogrążony w myślach. Dopiero wybuch awantury i rozmowa z nieznajomym człowiekiem w śmiesznym stroju i to bez pancerza go ocuciła. Zwłaszcza zdanie "Jeżeli nie powiedzie się abordaż, rozwalą nas na kawałki..."

-Czyli bez dwóch zdań musimy się rozdzielić. Tylko tak uda nam się zdążyć na czas. -Dwarf wstał i uporząkował strój. Tylko ty nekromanto wiesz co to jest chip i komputer więc może ci się uda znaleźć to cóś. -Spojrzał na Gnoma-A ty wielki sługo Abazigala będziesz miał szansę się wykazać w nowym niezwykłym zadaniu, które rozwinie talenty tak miłe twemu bogu

Karzeł raz jeszcze powiódł wzrokiem wśró obecnych -Ale gdzie jest Charlotte. Czy ktoś widział gdzie poszła - Widział że drzwi w które strzelono z czegoś co dziwnie błyszczało już są na razie nieczynne więc zaczął się rozglądać wokół szczegónie patrząc na podłogę i sufit.
 
Vireless jest offline  
Stary 26-10-2007, 16:33   #967
INNA
 
Nami's Avatar
 
Reputacja: 1 Nami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputacjęNami ma wspaniałą reputację
"Nareszcie!" - pomyślał podekscytowana dziewczyna gdy w końcu mogła mieć Vriessa, mogła go poczuć na sobie, przy sobie i w sobie. Była zadowolona z tego, że jej demoniczne umiejętności na coś się przydają, że nie jest ona bezbronną, beznadziejną pięknością, która nie dotyka niczego bo martwi się o swoje paznokcie. Wymiana pocałunków dodała jej trochę sił, sam pocałunek poprawił jej kondycję. Czerpała ona siłę z erotycznych wzmianek, seksualnych uniesień. Ręką delikatnie sunęła po jego szyi, pieszcząc go i pobudzając jego zmysły. Przywarła do niego niebezpiecznie i poczuła jak jego inicjatywa uwiera ją lekko w udo. Uśmiechnęła się na to, jej morale stanowczo wzrosły...tak samo jak jego najważniejsza część. Wszystko było cudowne jednak Charlotte szybko przekonała się, że nekromanta nie jest łatwy do zdobycia.
Demonica gwałtownie cofnęła się i spojrzała na swoją dłoń. Vriess automatycznie uwolnił się z jej władania. Z własnej chęci bądź też i bez niej. Tego Sukuba na pewno się nie dowie. Strasznie piekła ją dłoń.

"Cholerny amulet...nawet od seksu go broni" - pomyślała lekko zirytowana.

Nekromanta dość szybko opanował się i swoje emocje jednak nie wszystkie części swego ciała mógł opanować dość szybko. W szczególności jedną . . . no chyba, że był impotentem.

I tak skończyła się druga próba seksu z Vriessem. Niby do 3 razy sztuka, ale demonica zaczęła już wątpić w to, że w świecie rzeczywistym w ogóle dojdzie do inicjacji seksualnej. Jednak tliła się w niej nadal mała iskierka nadziei, że zawsze jak uśnie. Z tego już nie uda mu się wyrwać iż we śnie ona panuje nad tym co widzi i czuje osoba śniąca. Najgorsze było to, że oni chyba w ogóle nie śpią O.o"

Nagle, co niesłychanie zaskoczyło Charlotte, została ona wciągnięta przez jakiś paskudnie ciasny otwór w suficie. Jednak tu co innego było paskudne. Jakieś obleśne gostki porównywalne do wyrobów czekoladopodobnych (nie ma to jednak jak prawdziwa czekolada xP) Nagle między brzydalami wywiązała się rozmowa

- Widziałeś?
- Tak, jeszcze jeden niewolnik! Nawet całkiem-całkiem - mlasnął obleśnie.
- Ty...
- No co?
- A robiłeś to kiedyś z taką, no, z jej rodzaju?..

- Ohoho, a Ty w ogóle kiedyś to robiłeś?! No chyba z pralką . . . - zadrwiła, ale owy gad zaczął niebezpiecznie zbliżać się do niej...

- Odejdź ode mnie maszkaronie, bo mój kochanek Vriess zamieni Cię w kupę złomu, a jeśli nie to ja to zrobię!! - rzekła stanowczym, podniesionym głosem i przyjęła pozycję gotowości do ataku. Może i jej rączki wydawały się być delikatne, ale czy takie na pewno były...
 
__________________
Discord podany w profilu
Nami jest offline  
Stary 26-10-2007, 19:34   #968
 
Mijikai's Avatar
 
Reputacja: 1 Mijikai ma wyłączoną reputację
- A ty wielki sługo Abazigala będziesz miał szansę się wykazać w nowym niezwykłym zadaniu, które rozwinie talenty tak miłe twemu bogu.

Inkwizytor-komandor popatrzył sceptycznie na krasnoluda i powiedział zdawkowo i wyraźnie odczuwalną niechęcią:

- Tak, tak, ale nie tobie to oceniać mój drogi. - krasnolud wyraźnie denerwował go wyprzedzając go o słowo nawet w kwestiach wiary, oczywiście w Abazigala. Wiedział jednak jak się odgryźć - No cóż, ale to zbyt niebezpieczna misja dla twojego ekhem rodzaju. Pójdź z Vriessem, na pewno będzie potrzebował twoich duchowych porad i wsparcia.

Wtedy zwrócił uwagę na człowieka. Zmrużył oczy, a w nich zapaliła się iskierka nowej werwy, przypomniał sobie. On także kiedyś dowodził oddziałami, był gotów zginąć za ludzi, którzy mu służyli i za swojego Boga. Miał za to nadzieję, że Ci będą równie gotowi zginąć za niego. Może mają swoją hmm... dziwną broń, ale nie mają tego co posiadam ja. Wrodzonego sprytu, wiary i czarodziejstwa. Takich jak Oni teraz potrzebował.

Złapał się pod boki, rozejrzał się teatralnie i wrzasnął:

- MOJA KOMPANIJA ! - huknął - Formować kurna-szyki, co to za barłóg cholerny tu panuje, kto wami dowodzi ?! - uświadomił sobie, że aktualnie on - Zignorować moje poprzednie pytanie, to po pierwsze, po drugie, co to za ****** machineria, po trzecie prowadźcie do bomb, albo przeżyjecie gorsze piekło niż na torturach u tej śluzowatej hołoty, która czai się za śluzą !
 
__________________
Młot na czarownice.
Mijikai jest offline  
Stary 26-10-2007, 22:51   #969
 
Chrapek's Avatar
 
Reputacja: 1 Chrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłośćChrapek ma wspaniałą przyszłość
- Czyli bez dwóch zdań musimy się rozdzielić. Tylko tak uda nam się zdążyć na czas.
Tak, uwaga Waldorffa była całkiem sensowna, jak zdążyłem zauważyć pośród całego tego zamętu. Rozdzielić się - problem w tym, że jak na drużynę, obecnie jej skład i struktura nie wyglądały zbyt imponująco – Anioł i demon zostali gdzieś (boję się myśleć, co tam wyczyniają w samotności), Nefertiri wsiąkła, po Charlotte zostało tylko złe wspomnienie, które nadal sprawia, że włosy na... że włosy ^^ stają mi dęba.

- Tylko ty nekromanto wiesz co to jest chip i komputer więc może ci się uda znaleźć to coś.
- Może – westchnąłem nerwowo.
Sam nie byłem pewien co ze sobą teraz zrobić. Wiedzcie moi mili, że nadmiar wrażeń nawet dla kogoś równie wytrzymałego psychicznie jak ja może być w pewnym stopniu szkodliwy, a panowie w czerwonych piżamach, krzaki rosnące w korytarzu i widok tych gadzich mord naszych domniemanych wrogów okazały się całkiem silnymi bodźcami.

- Dobra, zajmę się tym – zdecydowałem w końcu. – Przeszukam ten pokład, wy udajcie się do maszynowni.
Chip izolinearny i Genghi....? Widziałem, co zrobił z jedym z paneli. Chip i Waldorff? Z całym szacunkiem dla rozwagi dwarfa – nie, jakoś nie podobała mi się wizja krasnoluda gniotącego w łapskach delikatny sprzęt. Z drugiej strony; grzebanie przy ładunkach wybuchowych jest równie odpowiedzialnym zadaniem.

- No cóż, ale to zbyt niebezpieczna misja dla twojego ekhem rodzaju – podsłuchałem rozmowę Genghi-dwarf. - Pójdź z Vriessem, na pewno będzie potrzebował twoich duchowych porad i wsparcia.
- Nie, nie, myślę, Ko-man-do-rze, że dwaj zapaleni wyznawcy Bogów będę się lepiej mieli w swoim towarzystwie niż któryś z nich i taki boski niedowiarek jak ja. Dam sobie radę.
Puścić Genghiego samopas? Może i Waldorff nie widzi w tym zagrożenia, ale ja nigdy w życiu na to nie zezwolę; bądź co bądź chcę jeszcze trochę pożyć, jestem młody!
Kiedy Komandor zaczął wydawać rozkazy byłem w pełni zadowolony ze swojej decyzji.

- Ale gdzie jest Charlotte? Czy ktoś widział gdzie poszła? – spytał bystro dwarf.
- Jeśli ktokolwiek widział – niech milczy, proszę....!!! – warknąłem, unosząc błagalnie dłonie i wzdychając z niesmakiem. – Ruszać się! – skinąłem na załogantów. – Wy, idziecie ze mną! Reszta pomoże Ge... komandorowi, do maszynowni, migiem!... No... Ruszamy, do tunelu Jefferiesa! – machnąłem popędzająco ręką na swoich podwładnych.
Słuchają mnie. Ludki z innego wymiaru - nie dziwią ich wcale nasze „antyczne” ubiory, rozumieją nasz język, usługują nam. Przezabawne. Podszedłem do włazu, wdusiłem guziczek. Działa. Szyb otwarty.

 
__________________
There was a time when I liked a good riot. Put on some heavy old street clothes that could stand a bit of sidewalk-scraping, infect myself with something good and contageous, then go out and stamp on some cops. It was great, being nine years old.
Chrapek jest offline  
Stary 27-10-2007, 15:37   #970
 
Alaron Elessedil's Avatar
 
Reputacja: 1 Alaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputacjęAlaron Elessedil ma wspaniałą reputację
Tevonrel spojrzał na to co zrobił i zachichotał z radości, po czym wszedł na poziom wyżej. Nie było tam lepiej, ale nie było też gorzej, ponieważ panowała tam nieprzyjemna duchota, ciemności, które nie przeszkadzały jego idealnemu, kociemu wzrokowi, a zaletą było to, że duszący dymek miał spore kłopoty z wdarciem się na wyższy poziom, co rozbił z wyraźną trudnością, starając się pochwycić, "uciekające" mu stworzenia.
Tevonrel rozejrzał się i zobaczył jakieś rury po prawej i lewej stronie, którymi coś było pompowane. Domyślił się, że to on to włączył, ale jego uwagę ponownie przyciągnęło coś innego, porzucając zamysł, by dowiedzieć się co jest w środku.
Owym czymś były świecące punkciki, w które popatrzył, a następnie błyskawicznym ruchem odwrócił Ilonth ostrzem do dołu i wymierzył szybkie dźgnięcie w punkcik, który rozbił się, więc Tev zrobił to samo z kolejnym, jeszcze jednym i jeszcze jednym. Postępował tak ze wszystkimi punkcikami aż nie pozostał żaden i z radością odwrócił się i spojrzał na swoje dzieło, z którego był zadowolony.
Rakszasa odwrócił się i otworzył drzwi, które dostrzegł na końcu korytarza, a oczom Tygrysa ukazał się szeroki, ciemny i wysoki korytarz.
-Za mną Futrzaku-powiedział, a nie krzyknął co było czymś nowym.
Tevonrel wszedł na podłogę wyłożoną czarną gumą i zobaczył małe, niepozorne drzwi naprzeciwko oraz wielkie wrota zamkniętego hangaru po prawej stronie.
Przeszedł w milczeniu przez korytarz i wszedł przez małe drzwi, ale widok tego, co znajdowało się w środku tak zaskoczyło Teva, oczekującego kolejnego metalowego pomieszczenia, że stanął nie wierząc własnym oczom.
W pomieszczeniu było pełno malutkich drzewek.

http://www.drzewapolski.pl/Drzewa/Je...isc_wiosna.jpg

Na ścianach wisiały uchwyty, a na nich broń laserowa, którą Rakszaza potraktował jak kolejne nikomu nie potrzebne żelastwo, więc je zignorował, wychodząc, pchnięty nagłą ciekawością, co znajduje się w hangarze.
-PRZEKLĘTE DRZWI!!! MACIE SIĘ OTWORZYĆ!!! SŁYSZYCIE?! OOOO...TTT...WWWW....ÓÓÓ...RZZZZ... SSS...III...ĘĘĘ!!!-wrzasnął na zamknięte drzwi, które nie ustępowały.
Nagle zobaczył panel z cyferkami i...
-GUZICZKI!!!-krzyknął z radością, po czym zaczął je wciskać na chybił, trafił z uporem maniaka i taką samą miną, lecz ta zabawa nie trwała długo, ponieważ znudziła się Tygrysowi, który chciał, żeby już wrota się otworzyły. Począł walić pięścią w panel, na którym gwałtownie zaczęły pojawiać się cyferki i zaczął pikać, ale drzwi nie ustąpiły, więc błyskawicznym, gwałtownym ruchem wyciągnął z pochwy Asetha, a następnie zaczął tłuc w panel rękojeścią.
-TABLICZKA SIĘ ROZWALIŁA!!!-wrzasnął z rozpaczą w głosie, po czym zaczął skakać i tupać ze złości jak małe rozkapryszone dziecko, krzycząc:
-AAAAAAAA... OTWÓRZ SIĘ!!! OTWÓRZ SIĘ BLASZAKU, BO CIĘ ZNISZCZĘ JAK TĄ TRUMNĘ Z DOŁUUUUUU!!!
PUSZ...CZAJ...TY...NĘ...DZNA...KRE...A...TU...RO. ..
-wrzasnął na cały głos, lecz drzwi pozostały głuche na wrzaski Tevonrela, który po chwili rozejrzał się, by czymś rzucić, ale nie było nic...
Nagle wzrok Rakszasy napotkał Sierściucha.
-Mój kochany... eee... jak to ty się nazywałeś? Aaa... już wiem. Mój kochany Sathemie, przysłużysz się dobru sprawy, będziesz dobrym Sierści... eee... wilkiem i pomożesz otworzyć te drzwi. Ja tobą kilka razy rzucę i po sprawie-mówił spokojnym głosem, z twarzą tak uśmiechniętą, że graniczyło to z obłąkaniem.
Powoli, krok po kroku zbliżał się do Futrzaka, lecz nagle przypomniał sobie o czymś, a wyraz obłąkania pogłębił się tak bardzo, że każdy pomyślałby, iż ma do czynienia z szaleńcem.
Gwałtownie odwrócił się i wszedł do Drzewkowni, gdzie zaczął przedzierać się przez krzaki, które biły Tygrysa po twarzy.
Zabrał dziesięć metalowego złomu z zamysłem rzucania nim o drzwi, po czym zaczął wracać, a gałązki znowu biły go po twarzy, a gdy wychodził, krzyknął:
-ZAPAMIĘTAM WAS I ZNISZCZĘ!!!-wrzasnął, po czym położył złom przed drzwiami i wziął jeden z nich i już miał rzucić, gdy zobaczył dziwny otwór, do którego zajrzał, ale tam panowała ciemność.
-Magiczna dziurka-mruknął z niezadowoleniem, po czym jego palec natrafił na jakieś zakrzywione coś, które poruszało się. Odstawił dziurkę od oczu spojrzał co to takiego porusza się w złomie.
Okazało się, że to jet malutki kawałek złomu przyczepiony do większego, a wiedziony ciekawością, nacisnął to coś.
Nagle czerwony promyczek wystrzelił w sufit, wypalając w nim dziurkę, a Tev odskoczył do tyłu wypuszczając karabin z ręki, jakby go oparzył.
-JAK ŚMIAŁEŚ POMIOCIE?! ZNISZCZĘ CIĘ!!!-wrzasnął na karabin i wziął go ponownie z zamiarem rzucenia, lecz coś innego przyszło mu do głowy.
Spojrzał na dziurkę w suficie i uśmiechnął się okrutnie.
-Hahahahahahaha! GIŃCIE!!!-wrzasnął, kierując dziurkę (lufę) na drzwi i nacisnął mały, poruszający się kawałeczek złomu (spust), który tak poprzednie, jak i teraz wyzwolił czerwony promyczek, lecz stało się coś nieoczekiwanego! Promień odbił się od drzwi o mały włos nie trafiając Tygrysa, który stanął jak wryty, a potem zaczął ze złością skakać. Wściekł się tak bardzo, że rozpędził się i z całą prędkością uderzył barkiem w drzwi, starając się je wyważyć.
-Auuu...uuu...uuu!!!-krzyknął z bólu i walnął pięścią oraz kopnął w drzwi. Mimo wszystko te zostały nietknięte.
Wściekły cofnął się i staną pod kątem, celując w ścianę i nacisnął spust. Czerwony promień trafił w nią tworząc dziurę wielkości około pięciu centymetrów, ale nie przebiło jej na wylot, co podniosło poziom irytacji Tygrysa, który zaczął strzelać w panel, z którego zaczęły sypać się iskry i palił się, lecz Rakszasa nie przestawał strzelać, śmiejąc się okrutnie.
Po chwili znudziła mu się ta zabawa i zaczął testować każdy karabin, strzelając nim w drzwi, ale stał pod kątem tak, żeby go nie trafiło.
Okazało się, że pięć nie działa, a jeden jest uszkodzony, więc kopnął je pod drzwi, po czym poszedł przeszukać Drzewkownię, zabierając dwa karabiny, a dwa zostawiając Sierściuchowi.
-MY SIĘ JESZCZE SPOTKAMY ZARDZEWIAŁA KUPO BLACHY-na odchodne wrzasnął na drzwi, chcąc wejść do pomieszczenia, ale zauważył korytarz skręcający w lewo i skręcił.
Okazało się, że jest tam jeszcze większa kupa drzewek, a po prawej stronie drzwi, ale chciał jeszcze przeszukać pomieszczenie, w którym był wcześniej. Jak pomyślał tak zrobił i znalazł szczątki pancerza oraz inny, niedziałający typ karabinu, po czym wyszedł zabierając go ze sobą i umieszczając pod drzwiami.
Miał genialny pomysł, który wykonał odsuwając się oraz strzelając w karabiny.
Spodziewał się wybuchu, a ten nastąpił, ale był zbyt mały, żeby zaszkodzić drzwiom.
Wściekł się, zaczynając skakać ze złości.
-OTWIERAJ SIĘ!!!-wrzasnął, zaczynając walić pięściami w drzwi oraz zaczynając je kopać. Po chwili przestał dysząc ciężko i spojrzał na panel.
-A co ja jestem?!-krzyknął, przyglądając się mu i próbując pogrzebać w panelu.
 

Ostatnio edytowane przez Alaron Elessedil : 27-10-2007 o 15:43.
Alaron Elessedil jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 23:02.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172