|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
03-07-2007, 21:30 | #511 |
Reputacja: 1 | "Kurwa wiedziałem..."pomyślał tylko gdy padł pierwszy strzał. Padł na ziemię. Musiał szybko się ukryć za jednym z pieńków. Czołgając się tak szybko jak mógł ukrył się za jednym z pieńków. Laska chciała pomocy... "Chyba ją pojebało... w lesie snajper a ja mam ją bandażować... Wzrok skierował na jej peemke. -Wajcha łap jej broń kretynie i serią w tę kępę świerków tylko we mnie nie napierdalaj...-powiedział do towarzysza niedoli. Plan prosty on zrobi mu zasłonę tak żeby mógł dopiec do lasu i ustrzelić gościa z kuszy. Czeka na reakcje Wajchy gdy ten chwyci broń i zacznie strzelać lekko skulony pędem ruszy w stronę napastnika licząc na element zaskoczenia i szczęście...
__________________ To była dłuuuga przerwa... przepraszam wszystkich i ogłaszam oficjalnie... wróciłem !!! |
03-07-2007, 21:41 | #512 |
Reputacja: 1 | „Nie dolecą pestki ćmolu jeden! Sam ją bierz i zapierdalaj!” Wajcha wystrzelił dwukrotnie ze swego mausera w kierunku zieleniącej się kępy świerków. Z lasu w odpowiedzi padły dwa strzały. Fontanny śniegu wytrysły obok Wajchy. Ilja podczołgał się do Leny i starał się kawałkiem szmaty zatamować upływ krwi. Niestety to nie krwawienie było najgorsze. Dziurą uciekało powietrze. Rusek wetknął w ranę kawał szmaty.. „nada tiebje atdychat” uśmiechnął się do dziewczyny. |
03-07-2007, 21:54 | #513 |
Reputacja: 1 | "Pierdolony tchórz..." pomyślał i przewiesił kusze przez ramie worek i rzeczy zostawi na miejscu. -Daj mi chociaż zasłonę jak będę skakał po broń... Ilja strzelaj w las W te świerki...-gdy tylko towarzysze zaczną strzelać rzuci się po peemke. Szybki zwrot i zacznie biec lekko skulony strzelając w las. Nie wystrzela całego magazynku. Próbuje strzelać równomiernie aby starczyło naboi na całą drogę. "Byle zdążyć... byle mnie nie zajebał..."
__________________ To była dłuuuga przerwa... przepraszam wszystkich i ogłaszam oficjalnie... wróciłem !!! |
03-07-2007, 22:20 | #514 |
Reputacja: 1 | W odpowiedzi na tą serdeczność Lena odpowiedziała nieco nietypowo plując mu na kurtkę ciepłą krwią. Posłała mu przy tym przepraszające i wyraźające beznadziejność sytuacji spojrzenie. -Dzię...ku...ję..-mruknęła urwanym szeptem. |
03-07-2007, 22:20 | #515 |
Reputacja: 1 | Maciej dosięgnął peemki. Jego towarzysze otworzyli ogień. Następnie ruszył przed siebie puszczając krótkie serie z kulomiotu. Pierwszy strzał napastnika chybił o kilka metrów. Drugi natomiast trafił go prosto w głowę, rozbryzgując ją w fontannie krwi. Wędrowcy przestali strzelać. Maciej zrobił jeszcze kilka chwiejnych kroków i upadł. Napastnik strzelił ponownie. Pocisk ledwie musnął Wajchę. Ten złożył się do kolejnego strzału.. i zwiotczał nim wystrzelił.. Na śniegu rosła czerwona plama. |
04-07-2007, 15:38 | #516 |
Reputacja: 1 | Dwójka nieszczęśników leżała ukryta za starym pniem. Wokół rozciągało się śnieżne pustkowie, urozmaicane tylko przez nieliczne pieńki… i dwa powoli tężejące ciała. Na szczęście dla nich, padający śnieg nieco zgęstniał. Dawało to cień szansy na ucieczkę. Ilja doczołgał się do Wajchy. Zabrał karabin, kilkanaście naboi.. przeszukał kieszenie.. kilka skrętów, pół paczki „sportów”… wymiętych kartek ze świerszczyka nie wziął. Zaczął czołgać się w kierunku zwłok Macieja. Gruchnął strzał. Zrezygnował i wrócił do marznącej Leny. O dziwo dziewczyna była na tyle silna że była w stanie powoli człapać, wsparta o Ruska. Dotarli w ten sposób do lasu. Tam skryli się pod gałęziami gęstego świerku. Ilja próbował opatrzeć przyzwoicie ranę dziewczyny- niestety, wyglądało jednak na to że tylko pogorszył sytuację. Próbował jeszcze kilkakrotnie, dopiero po pół godzinie udało się zatamować krwawienie. Cóż.. przydałby się medyk z prawdziwego zdarzenia. *** Przypatrzmy się teraz Kordianowi. Ten zaślepiony nienawiścią i pożądaniem (bogactw oczywiście), przedzierał się przez coraz to gęstszy las. Omijał zwalone pnie, rosochate świerki i zmrożone, kilkumetrowej nawet wysokości ,zaspy. Trud jego był jednak daremny, wiedział o tym- Frank i jego towarzysz oddalali się coraz bardziej. Jedynym pocieszeniem było to że dogoni ich gdzieś, w okolicach Zalesia. W samym Zalesiu panował natomiast spokój, Dwóch najemników Kolonela tkwiło w chałupie Starszego (sam Starszy, a właściwie jego ścierwo, tkwiło od kilku dni przybite do słupa w centrum osady. Wroniska wydziobały mu oczy, szczury i psy obgryzły mięso ze stóp.. ale nikt nie śmiał, czy tez nie miał chęci zdjąć stamtąd zewłoka.) W pozostałych sześciu chałupko-ziemiankach tkwiło kilku mieszkańców. Mieszkańców, błogosławiących ludzi Kolonela za obniżenie daniny o połowę i obdarowanie wolnizną na dwa roki. Obawiali się co prawda jakiejś akcji odwetowej ze strony Arschlochu. Ale meldunek radiowy, a potem powrót trzech żołdaków z lasu, przekonały ich o względnym bezpieczeństwie. Wszystko poczęło wracać do normalnego życia. Dwóch myśliwych poszło sprawdzać wnyki, dzieciaki poszły do lasu na korniki, kobity rąbały drewno… sielanka. Max zaś siedział w największej izbie domu Starszego, pełniącej rolę zarówno izby biesiadnej, jak i sklepu ( niegdyś, teraz bowiem wszystko zostało rozszabrowane, wróć.. równo podzielone między zdobywców jak i mieszkańców.) Żeliwny piecyk grzał miło, Max gapił się przez okienko na padający śnieg, brzdąkając na starej gitarze… „Iść ciągle iść w stronę słońca.. W stronę słońca, aż po horyzontu kreeees…” Przed nim stała parująca micha pełna fasoli i szczurzego mięsa- dowód uznania jego talentu. W kącie sali drzemał SiDżej- stary żołdak. Na jego kolanach leżał dosyć śmieszny karabinek- taki z rączką do trzymania.. może i wyglądał ciekawie ale Max słyszał że owe emszesnastki są dosyć zawodne.. szczególnie na mrozie. Reszta żołdaków (czyli czterech) albo patrolowała wieś, albo siedziała w swojej kanciapie, czekając na jakieś wiadomości czy rozkazy, przekazywane drogą radiową… Max popatrzył w szybkę i zaczął ponownie brzdąkać |
04-07-2007, 17:11 | #517 |
Reputacja: 1 | Kord szedł przez las już dobre kilka godzin. Jeszcze godzina, dwie i będzie na miejscu. Sprawdzał co jakiś czas ślady, Franek i Bruno oddalili się od niego sporo, ale przecież niedługo się zatrzymają. Nie słyszał już więcej strzałów. Ciekawe czy ktoś z nich przeżył pomyślał, bardziej dla zajęcia czymś głowy, niż z rzeczywistego zainteresowania. Śnieg padał coraz gęściejszy. Mężczyzna uśmiechnął się. Normalnie nie cieszyłby sie z takiej pogody, ale w tej sytuacji mogła okazać się zbawienna. Kord usiadł na jednym z pieńków i napił się ciepłej wody z termosu. Nie mógł ryzykować wychłodzenia możliwe że czeka mnie cała noc leżenia w śniegu. Myślał o tym co sie niedługo stanie. Musi uważać żeby nie zaalarmować tych z Zalesia. |
04-07-2007, 19:11 | #518 |
Reputacja: 1 | "Ja mam jej zapłacić 50?! Kurwa pojebało ją. " Cały dygotałem z wściekłości. Nie miałem pewności czy zaraz starej nie zastrzelę za jej bezczelność. – Dobra, zapłacę jak będę odchodził. A teraz z łaski swojej wyjdź, bo odpoczywać muszę. – położyłem się w kącie pomieszczenia. Bawiłem się nową zabawką. To ją rozkładałem, to składałem. Mierzyłem z niej do niewidzialnych przeciwników, polerowałem ją, a nawet nadałem jej imię „Tania”. Znałem kiedyś taką dziwkę, imię adekwatne do jej cennika. Nigdzie nie można było znaleźć tańszej dziwki, za to ją ceniłem. Była niezawodna, jak była potrzeba, to nawet i na kredyt dawała. Nie wiem czemu, ale wierze, że ta nazwa sprawi, że i ta broń, będzie niezawodna, poratuje w potrzebie. Minęły dwa dni. Wypocząłem, rana się zasklepiła, nawet się najadłem. Stara dała skosztować jednego z pomidorków. Mały, twardy i nie całkiem dojrzały… ale to pomidor, rarytas. Już widzę jak sobie policzy za to wszystko…. Ale namówię ją by wyszła kawałek za nami z wioski i wtedy się jej pozbędę. Nie ma to jak palić za sobą wszystkie mosty…. Na wschód, tam czeka mnie życie. Przygotowałem się do drogi. Wezwałem starą. – Odprowadź nas kawałek, wskażesz drogę, dasz swoje błogosławieństwo…..w końcu całkiem nieźle wam się tu powodzi, to i na mnie może jaka łaska spadnie. A w ramach tego dam ci trochę więcej niż obiecałem…. „Dostaniesz gratis nóż w bebechy hehehe.”
__________________ "War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout" |
04-07-2007, 20:58 | #519 |
Reputacja: 1 | Max... Młody , dwudziestoparoletni, przystojniacha. Kasztanowe, krótko przystrzyżone włosy, niebieskie oczy i szczupła sylwetka. Wielu nazwałoby go panienką... Ha wielu było idiotów na świecie. Nie mieszał się w niebezpieczne wyprawy... wolał zarobić grą na gitarze i ciekawymi opowieściami. Ojciec , były szef Tatrzańskiego gangu, nauczył go dwóch rzeczy: jak strzelać i jak sprawiać żeby nie trzeba było strzelać. Druga nauka okazała się przydatniejsza. Zawsze znalazł się ktoś kogo dało się oszukać czy wykorzystać do własnych celów... Trafił do Zalesia przypadkiem (szczęśliwym?). Na powitanie dwóch żołdaków chciało odstrzelić mu jaja. Na szczęście zauważyli że ma gitarę. Zagrał kilka popowych kawałków sprzed wojny i tym samym wykupił sobie wstęp do wsi. Przed nim stało gorąca micha z jedzeniem. Płaszcz położył na oparciu. Odstawił gitarę koło swego zamszowego plecaka. Ubrany był w jeansowe spodnie, czapkę uszatkę i czarny T-Shirt z czachą. Zaczął zajadać przysmaki. Gdy skończył wrócił do gry. Iść, ciągle iść w stronę słońca W stronę słońca aż po horyzontu kres iść ciągle iść tak bez końca Witać jeden przebudzony właśnie dzień Wciąż witać go, jak nadziei dobry znak Z ufnością tą, z jaką pierwszą jasność odśpiewuje ptak Iść ciągle być w tej podróży Którą ludzie prozaicznie życiem zwą Iść, ciągle iść jak najdłużej Za plecami mieć nadciągającą noc Z najprostszych słów swój poranny składać wiersz W kolorach dwóch raz zobaczyć to co niewidzialne jest Iść, ciągle iść, trafiać celnie W zawianej piaskiem trawy ślad Być sobą być niepodzielnie Oczami dziecka mierzyć świat Iść, ciągle iść w stronę słońca W stronę słońca aż po horyzontu kres Ta piosenka zawsze napawała go optymizmem. Grał i śpiewał niezbyt głośno.
__________________ To była dłuuuga przerwa... przepraszam wszystkich i ogłaszam oficjalnie... wróciłem !!! |
04-07-2007, 23:09 | #520 |
Reputacja: 1 | Śnieg prószył lekko. Powoli zapadał zmierzch. Kord człapał powoli. W powietrzu czuć było swąd dymu. Zalesie musiało być tuż, tuż, na wyciągnięcie ręki. Zdjął z pleców wór i delikatnie ułożył go w śniegu. Musieli być blisko. Zaczął czołgać się. mokry śnieg oblepiał jego kolana, brzuch. Wpychał się do rękawów. Nagle poczuł coś.. poczuł że ktoś go obserwuje... "kurwa wasza mać faszystowska, już po mnie" |