|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
01-07-2007, 19:35 | #501 |
Reputacja: 1 | - Arbajtać to ja nie będę. - wdycham przyjemny aromat z puszki. "Jaka cieplutka, jak pachnie... dziwna staruszka, nie boi się, że ją ograbię. Owoce z szklarni, krowa zdatna na mięso, pewnie jakieś kosztowności w chatach... trzeba się temu przyjrzeć." - Zapłacę ci tyle ile będzie trzeba. Idziemy w stronę rzeki, właściwie szukamy jakiegoś cywilizowanego miejsca.... Co to były za ruiny na północy? - sprawdzam jak tam rana się trzyma. - Będziemy tu jakieś dwa dni. Ile chcesz za nocleg i jedzenie? - przypominam sobie o zabawce w kieszeni - właściwie to jakaś robota by się przydała. Ale nie mowie tu o pieleniu czy jakiejkolwiek brudnej robocie. Mogę sobie z kimś pogadać, pogrozić mu, albo zastrzelić... jeśli odpowiednio zapłacicie. Ja takiej roboty szukam. Szukacie takiego pracownika?... Zapomniałbym, co to za miejsce? - biorę nóż od Zuli, rozpruwam skórzany worek i nożem wydrapuje miejsca: Ascholcity, droga, schronisko, dom myśliwego, obecne miejsce. - Nie jest może to dokładne, ale orientacje jakąś daje. Zaznacz gdzie jest rzeka i wszelkie przydatne miejsca. - podaje starej nóż i skórę.
__________________ "War. War never changes" by Ron Perlman "Fallout" |
01-07-2007, 19:55 | #502 |
Reputacja: 1 | Maciej szedł z przodu napiął kusze i przyszykował kamuflaż (prześcieradło) do założenia gdy zbliżą się do końca lasu. Rozglądał się uważnie i starał się znaleźć ślady (jeśli jakieś tam były) świadczące o obecności czegoś groźnego... Wtem usłyszał propozycje wymiany od dziewczyny. Był pijakiem ale nie skąpym. Zatrzymał się i wyciągnął butelkę samogonu. Pociągnął łyka, butelka była pełna mniej więcej do połowy, rzucił flachę dziewczynie. -Tylko nie wypij wszystkiego...-rzucił obojętnie i czekał na obiecany placek. Był cholernie głodny
__________________ To była dłuuuga przerwa... przepraszam wszystkich i ogłaszam oficjalnie... wróciłem !!! |
01-07-2007, 21:14 | #503 |
Reputacja: 1 | Złapała butelkę i pociągnęła łakomie kilka łyków. Niestety o kilka za dużo, bo po chwili jej gardło zamieniło się w piekielne czeluści. Ledwo zdusiła chęć wykasłania. Było to zbyt ryzykowne w tej sytuacji. Skrzywiła się tylko. "Grunt, że jest cieplej. Ale kurwa gorszego bimbru chyba nie piłam- pomyślała i zaczeła nieco współczuć Maciejowi, tego jakimi to trunkami się upija. Oddała mu butelkę i podziękowała usmiechając się krzywo, ale szczerze. -Nie wiem jak dajesz rade to pić...mimo wszytko dzieki- powiedziała przy tym. Następnym problemem okazał się brak kamuflażu. Zawsze kryła się w nocnych ciemnościach i murach zrujnowanych miast i miasteczek. Teraz za to- las, biały dzień, maskujący mundur, który maskuje chyba tylko bambusy w dżungli. "Kiepsko"-pomyślała. W sumie nie była bardzo wysoka. Wystarczyłaby jej nieco pokaźniejsza chusta czy jakaś inna szmata. Może zmieściłaby się z którymś z współtowarzyszy? Spojrzała po nich... Raczej żaden nie kwapiłby się do bezinteresownej pomocy. Chyba trzeba będzie znaleść inny sposób. |
02-07-2007, 12:50 | #504 |
Reputacja: 1 | Szybko zjadł otrzymaną połowę placka to choć trochę stłumiło burczący żołądek. Dziewczyna ledwo przełknęła samogon. Maciej pił to od dawna i co prawda wątrobę musiał mieć już nieźle przeżartą. Ale żeby się upić musiałby chyba wypić litra duszkiem. Po zjedzeniu znów zaczął czujnie rozglądać się dokoła. Szedł powoli w kierunku wskazanym przez Franka. Nie lubił lasów... w sumie niewiele bylo miejsc które lubił...
__________________ To była dłuuuga przerwa... przepraszam wszystkich i ogłaszam oficjalnie... wróciłem !!! |
02-07-2007, 14:00 | #505 |
Reputacja: 1 | Dreptali już tak godzinę przeszło. Cała czwórka okryta białymi szmatami.. wróć, nie cała.. Lena wyróżniała się plamiastym woodlandem. W końcu stanęli przed kilkusetmetrowej szerokości płaską przestrzenią pokrytą gdzieniegdzie szczątkami pni. „Wyrąb, nazywamy to wyrąb.. do Zalesia zostały ze dwie godziny drogi..” *** Kord podążał po śladach narciarzy. Wiedział że niema szans na ich dogonienie. Poruszali się dużo szybciej.. a on poza tym musiał iść ostrożnie- obawiał się że najemnicy wyczują jakoś jego plany. Jego jedyną szansą było dogonienie ich kiedy będą już odpoczywali w okolicach Zalesia… |
02-07-2007, 15:43 | #506 |
Reputacja: 1 | Kord przeszedł kilkaset metrów. Ślady prowadziły do lasu wzdłuż rzadkich kęp uschniętych drzew. Padający śnieg utrudniał widoczność. Kord sprawdził co jakiś czas ilość śniegu w zagłębieniach po nartach. Nie wyglądało by najemnicy się zatrzymywali, ale nie mógł być pewien na sto procent. Najprawdopodobniej będą chcieli opanować Zalesie gdy ludzie Kolonela będą zajęci tamtą czwórką. Było też możliwe, ze chcą zająć się ewentualna zasadzką lub co gorsza zaczają się na niego. Wątpił jednak w ostatnią opcje. Popatrzył na ślady, wyraźnie odcinały się od równego śniegu pośród drzew. Kord zszedł ze "ścieżki" , oddalił się kilkadziesiąt metrów i znów podjął pogoń. Czasu mi wystarczy |
02-07-2007, 23:06 | #507 |
Reputacja: 1 | Otwarta przestrzeń. "Kurwa niedobrze... dobre miejsce na zasadzkę" Rozgląda się dokładnie aby dostrzec czy na granicy lasu ktoś lub coś się porusza. Nic nie dostrzegł. "Ta nic nie widzę ale to nie znaczy że nic tam nie ma..." Nie był szefem i nigdy się o to nie prosił prowadził bo znał się na tropieniu... -Dobra wiem tyle... Przed nami połać otwartego terenu. Nie wiem czy ktoś nie urządził tam zasadzki. Dla mnie to byłby oczywisty wybór gdybym chciał kogoś dorwać w tym lesie. Jakbym po prostu tędy wędrował to olałbym to i obszedł tą wycinkę. Niestety kurwa tracimy w ten sposób pół godziny do godziny... No i możemy się wjebać na ewentualnych bandytów. Możliwe też że przesadzam i to jest całkiem bezpieczne. Ja jestem od przeprowadzenia was przez las i nie mam zamiaru jak jakiś pieprzony przywódca podejmować decyzji... decydujcie ryzykujemy czy tracimy czas.-popatrzył na resztę wyczekując odpowiedzi. Pewnie Ci debile bedą woleli iść na odstrzał jak gęsi. Jemu nie robiło to różnicy.
__________________ To była dłuuuga przerwa... przepraszam wszystkich i ogłaszam oficjalnie... wróciłem !!! |
03-07-2007, 16:24 | #508 |
Reputacja: 1 | Stara tnie skórę.. według niej do rzeki są dwa dni drogi. A to miejsce- cóz wygląda na to że wędrowcy odbili zanadto na południe. Niewiele, kilka kilometrów. I są na skraju miasteczka, przez które mieli przechodzić. Mały wyrodek tłumaczył słowa babki.. „Dziewczyna mówi że idziecie z Arschloch, babka widzi że się bardzo spieszycie prawda? Też nie lubi ludzi Boscha.. dlatego zapłacicie pięćdziesiąt i pójdziecie w spokoju, ja?” „I nie potrzebujemy takich jak ty.. w osadzie też są mężczyźni..” *** Kord podążał równolegle do śladów. Niekiedy przecinał je ażeby się nie zgubić. W lesie było całkiem sporo żywych świerków. Plamy ciemnej zieleni przyjemnie kontrastowały z bielą śniegu. Gdy tak spoglądał na drzewa, usłyszał daleki odgłos strzału.. potem następne.. ktoś strzelał jakieś dwa, trzy kilometry od niego.. „zaczęło się .. biedni głupcy” *** Czwórka wędrowców przemierzyła już blisko połowę pustej przestrzeni Do ściany lasu pozostało jakieś dwieście metrów. Idąca jako przedostatnia Lena, zachwiała się nagle. Ułamek sekundy potem dobiegł ich huk wystrzału. Dziewczyna upadła trzymając się za pierś. Poruszała bezgłośnie ustami. Pozostali członkowie grupy przypadli do ziemi. Drugi pocisk lekko drasnął Wajchę… „Osz ty skurwy..” warknął najemnik starając się zmienić pozycje na dogodniejszą. |
03-07-2007, 17:29 | #509 |
Reputacja: 1 | Kord wsłuchał sie w odgłos strzałów. Usiadł na ziemi i chwilę odsapnął. Las był spokojny, a padający puszysty śnieg jakoś nie pasował do strzałów i śmierci. Gdyby mnie posłuchali - powiedział do siebie z dziwaczną mieszaniną żalu i zemsty. Szkoda mu było dziewczyny, w końcu niezła dupa. Ruska tez było mu szkoda. Chętnie rozwaliłbym go samemu, ale widać jego głupota była szybsza. Mężczyzna popatrzył na ślady oddalone kilkadziesiąt metrów od niego. Pomyślał o Franku - ciekawe jak się czuł słysząc strzały? I to on mnie nazwał skurwysynem. To wydarzenie potwierdziło jego podejrzenia i utwardziło zamiary. No to skurwysyn po ciebie idzie |
03-07-2007, 21:12 | #510 |
Reputacja: 1 | Nagle coś wdarło się w jej ciało i zaczęło drążyć póki znalazło ujście. Moment, chwila, dramat. Krew zaczęła z prędkością dźwięku gromadzić się w nieszczęśliwym miejscu. Siły opuściły mięśnie. Ciało stało się wiotkie i ciężkie. Dziewczyna upadła. Na białym śniegu zaczęła powiększać się intensywnie czerwona plama. Lena była jeszcze świadoma- na jej nieszczęście. Ból był tak ogromny, ze przytłaczał cały jej umysł. Jedna, niewielka cząsteczka woli była jednak uparta i wytrwała. Z największą trudnością, powoli i beznadziejnie zaczęła pełzać by schować swoje mizerne ciało za pobliski pieniek. Nie było to zadanie proste. Całą swoją wolę Lena skupiała na tej właśnie czynności oddychając przerywanie i ciężko. Rana okropnie krwawiła, ale po czasie, który zdawał się dla dziewczyny wiecznością schowała się za pieniek pozostawiając po sobie krwawy ślad. Wyjęła z torby starą szmatę, której kawałki nie raz już ją ratowały w podobnych, acz prostszych sytuacjach i przycisnęła go do rany starając się stłumić choć trochę krwawienie. Ból paraliżował jej ciało. Nie poddawała się. Zalesie czekało na to aż je pomści. Musi to zrobić choćby to była jej ostatnia misja na ziemi. Cichym, urwanym szeptem słyszalnym jenak w bezbrzeżnej ciszy powiedziała: -Pomó....żcie zata....mo..wać krw...awie.... nie bła...gam... |