Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 06-10-2007, 22:46   #61
 
kitsune's Avatar
 
Reputacja: 1 kitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwu
Archibald Roderyk de Valsoy h. Pęk Strzał

Archibald głośno I głęboko westchnął. Mała robiła się czasem męcząca, ale co robić, skoro obiecał się nią opiekować. Mimo wszystko próbował oponować:
- Ależ Saro, nie ma dla ciebie konia. Na czym pojedziesz? Na kozie? Toż przecież pośmiewisko będzie. Koza na kozie… - Szybko przerwał, widząc wyraz twarzy dziewczyny.
- Też mnie masz za smarkulę! Jak oni wszyscy – powiodła ręką w nieokreślonym kierunku. Wedle tego cały świat, las i tartak miały ją za smarkulę, co pewnie było zgodne z prawdą.
- Ale Saro, nie uważam cię za smarkulę…
- I jeszcze kłamiesz. – Przerwała mu bezpardonowo. Założyła ręce na piersi i spojrzała wyzywająco. Archibald znowu westchnął. W takim tempie przez tę smarkulę nabawi się hiperwentylacji płuc. Rycerz wreszcie odwrócił się w siodle i wrzasnął do giermka:
- Dederich z konia i do karocy. Będziesz ochraniać panienkę Vilemo i klechę… tfu, znaczy braciszka. Już, już, bo kułakiem zdzielę!
Dederich nawet z zadowoleniem zwlókł się z siodła i ruszył w stronę powozu. Tam przynajmniej mu dupa odpocznie.
- Masz konia. – Rzucił sucho Archibald i ruszył na czoło kawalkady. Nie powiedział Sarze, że Dederich słynął z braku higieny i od wszystkiego, co do niego należało tchnęło niezdrową i parszywą wonią. Od onucy, hajdawerów i końskiego siodła także.
 
__________________
Lisia Nora Pluton szturmowy "Wierny" (zakończony), W drodze do Babilonu



Ostatnio edytowane przez kitsune : 06-10-2007 o 22:49.
kitsune jest offline  
Stary 07-10-2007, 21:52   #62
 
Angrod's Avatar
 
Reputacja: 1 Angrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie coś
Aleksander przed wyjazdem rzadko pokazywał się towarzyszom. Często spotykał się z garstką, zaufanych osób z pałacu. Spędzał długie godziny na dyskusjach gdzieś w ustronnych miejscach. Czasem razem z Herbertem sporządzał sprawunki na drogę. Z pisemnym przyzwoleniem od hrabiego udał się do pałacowego gołębnika i dostał trzy najprzedniejsze gołębie, biały jag śnieg Mest, stalowoszary Rok i ciemno upierzony Zal. Gołębiarz zaręczał, że bez trudu przelecą hrabstwo wzdłuż i wszerz a i sokół nie będzie w stanie ich dogonić.


Rok podczas lotu

Nie miał czasu przeglądać obszernych zamkowych bibliotek w poszukiwaniu informacji o tajemniczych wyznawcach smoka, dlatego poprosił starego bibliotekarza, aby zrobił to za niego. Zostawił mu Zala i poinstruował, w którą stronę, wzdłuż jakiego traktu powinien puścić gołębia, kiedy znajdzie już przydatne informacje.

Kiedy wreszcie wyruszyli przez miasto, Aleksander jadąc na przedzie, na swojej klaczy, Eponie skinął głową żegnającemu ich władcy. Klatka z dwoma gołębiami przywiązana została na dach karety, tak aby ptaki nie odczuwały większych wstrząsów. Z uznaniem patrzył na wspaniałego konia jakiego Franciszek podarował Archibaldowi. Oddychał pełną piersią jakby upajał się chwilą wyruszenia na trakt. Był przekonany, że losy hrabstwa leżą w ich rękach.

Napotkani zbrojni przy tartaku i nowiny jakie od nich dostali wzbudziły w Aleksandrze niepokój. Przez dłuższy czas zastanawiał się nad sytuacją. Po czym zapytał:
- Domyślam się, że hrabia zaaranżował już oddziały specjalne? Wydaje mi się, że to ludzie z Ziem Niczyich... Geutrin nie odważyło by się na wypady zbrojne, jeszcze nie. - Zrobił pauzę, jakby rozważał różne możliwości. Szepnął coś na ucho do Herberta. Ten wykonał parę skreśleń na papierze - Jedziemy dalej, traktem głównym. Będziemy musieli mieć się na baczności. Czy nie schwytaliście jeszcze któregoś z nich?
 
Angrod jest offline  
Stary 07-10-2007, 22:36   #63
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Sara patrzyła na starego rycerza oniemiała. Jej usta rozchyliły się, przez co wyglądała jeszcze naiwniej niż zazwyczaj.


- Dziękuję!

Pisk radości wyrwał się z jej gardła, kiedy rzuciła się na szyję Archibalda. Widać teraz za nic miała sobie wszelkie tytuły i konwenanse. Nie speszyły jej nawet zdziwione i karcące spojrzenia towarzyszy. Chyba po raz pierwszy w życiu ktoś wyświadczył jej taką przysługę!

Oczywiście wiedziała doskonale, w jakim stanie musi być ofiarowany koń. Zdążyła już az za dobrze poznać zwyczaje bezzębnego dziada, zwanego Dederichem. Mimo to jednak była teraz szczęśliwa. Ktoś wszak jej zaufał, ktoś dał jej szansę! I pomyśleć, że tą osobą był stary rycerz, który przy pierwszym spotkaniu rozczarował ją swym wyglądem. Młoda alchemiczka musiała zaiste jeszcze wiele się nauczyć o życiu.

Gdy szał euforii minął, oderwała się od szyi de Valsoy’a i popatrzyła mu prosto w oczy. Na końcówkach jej rzęs skrzyły się łzy szczęścia. Pochyliła się w głębokim ukłonie i pozostając w tej pozycji rzekła:

- Wdzięczna ci jestem panie za twe zaufanie. – dziewczyna po raz pierwszy chyba w czasie wyprawy użyła formy grzecznościowej. – Postaram się ciebie nie zawieść, a i być ci wsparciem. Mam wobec ciebie ogromny dług wdzięczności sir Archibaldzie. Jestem na twe rozkazy.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 08-10-2007, 21:19   #64
 
MigdaelETher's Avatar
 
Reputacja: 1 MigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwu
Vilemo wstała wczesnym rankiem, wyjrzała przez okno swej komnaty, niebo skapane było w odcieniach różu, złota i błękitu, dziewczyna lubiła tę porę kiedy słońce i ksiązcy zdobią firmament - jeszcze nie dzień a już nie noc. Oparł czoło o szybę, zimne szkło przylgnęło o rozpalonej skóry, przyprawiając ją o gęsią skórkę. Niechętnie odeszła od okna, ale czas naglił, po kolei zaczęła przeglądać swoje bagaże, w końcu z wielkiego okutego kufra wydobyła niewielka czarną szkatułkę, dokładnie sprawdziła jej zawartość.

Tak miała wszystko czego potrzebowała.

Wczorajszego wieczora dobrze opłacony młody służący przyniósł jej do komnaty świeżo złapanego kruka. Teraz patk siedział w zakrytej płótnem klatce. Dziewczyna postawiła szkatułkę na stole obok klaki i wyjęła z niej niewielki srebrny nóż i zdobiony flakonik.



Odsłonił klakę, ptak zatrzepotał skrzydłami i zaskrzeczał przeciągle. Zaczęła do niego przemawiać melodyjnym, spokojnym, głosem. Powoli odemknęła drzwiczki klatki, kruk stał jak zahipnotyzowany, jeden szybki ruch…ciepła, żywa krew spływała po rękojeści noża i drobnej, białej dłoni, która ją trzymała. Ptak rozpostarł jeszcze skrzydła w ostatniej desperackiej próbie ucieczki, z czarnego dzioba wydobył się charkotliwy pomruk, kiedy dziewczyna przekręciła nóż. Wyciągnęła martwego ptaka z klatki, wprawnym cięciem otwarła jego klakę piersiowa, zebrał krew do flakonu, a potem odcięła mu skrzydło, które razem z naczynkiem owinęła w płótno i schowała do skrzyneczki. Zaś martwe truchło wrzuciła w dogasający ogień na kominku, pióra zajęły się szybko i po chwili po pokoju rozszedł się nieprzyjemny zapach spalenizny. Vilemo ubrała się szybko, do długiej zielonej, wełnianej spódnicy założyła białą tunikę i skórzany gorset, za cholewkę wysokiego buta wcisnęła ów mistyczny niewielki nóż. Włosy związała w węzeł na karku, była gotowa. Po chwili usłyszała pukanie do drzwi.

- Wejść! – zawołała, do pokoju wsunęła się przestraszona blond włosa służka.

- Pa..pani, już raczyła wstać, a ja właśnie przyszłam bu..budzić – mała jąkała się, rozglądając nerwowo.

- A i owszem wstała! Więc czego tu tak stoisz! –Vilemo huknęła wściekle na służącą – Zawołaj służbę niech zniosą moje bagaże!

Ruszyli, droga ciągnęła się nie miłosiernie, na dodatek została zmuszona do dzielenia powozu z tą bezczelną smarkulą i mnichem opojem, który roztaczał w koło woń przetrawionego alkoholu, skrzywiła się z niesmakiem patrząc na czerwoną, nalaną gębę zakonnika. Mała na szczęście nie wytrzymała długo jazdy w powozie i swoim zwyczajem ruszyła wściubiać nos w nie swoje sprawy i dobrze Vilemo było to nawet na rękę. Kiedy w końcu zatrzymali się na postoju, żeby konie mogły się popaść a ludzie rozprostować nieco zbolałe od całodniowej galopady kości, dziewczyna oddaliła się od reszty gdy inni zajęli się swoimi sprawami. Niepostrzeżenie zagłębiła się w las, po paru metrach trafiła na niewielką polankę, upewniwszy się, że nikt jej tu nie dostrzeże wyciągnęła z pod opończy czarną skrzyneczkę. Otworzyła ją, wyciągnęła niewielką cynowa miseczkę do której nasypała wonnych ziół, ucięte dziś rano skrzydło oraz dwa flakony, jeden z krwią, a drugi srebrny z zdobiony z jakimś uprzednio przygotowanym wywarem.



Za pomocą hubki i krzesiwka zapalił zioła w naczynku, szybko zrzuciła z siebie koszulę i gorset a na piersiach kruczą krwią namalowała dwa symbole





Po czym uniosła do ust srebrny flakon, poczuła smak gorzki smak ziela dziurawca i przebijający się w tle aromat bielunia. Wzięła do ręki krucze skrzydło i powolnymi ruchami zaczęła się wachlować, ostry zapach ziół uderzył jej w twarz. Zaintonowała monotonny zaśpiew.

- O Mroczna, o Przedwieczna Matko ciemności i wszelkiego plugastwa które na twa chwałę stąpa po tej ziemi, zechciej wysłuchać pokornej prośby swej uniżonej służebnicy…- w głowie jej szumiało, krew zaczęła krążyć szybciej, oczy zaszły mgłą. Nagle poczuła jak ich jaźnie zlewają się w jedno…
 
__________________
Zagrypiona...dogorywająca:(

Ostatnio edytowane przez MigdaelETher : 08-10-2007 o 21:39.
MigdaelETher jest offline  
Stary 09-10-2007, 11:09   #65
 
kitsune's Avatar
 
Reputacja: 1 kitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwu
Archibald Roderyk de Valsoy h. Pęk Strzał

Nie lubił karesów, bo i za stary już na nie był. Raczej żadna kobieta nie spojrzy już na niego, jak na mężczyznę. A wnuczek nie miał. Najpierw trza by było mieć dzieci. Toteż reakcja Sary zażenowała go, co próbował zamaskować marsowym wyrazem twarzy i znaczącym chrząkaniem w bujną brodę i wąsiska:
- Skoro jedziesz na koniu mego giermka, to i mnie masz słuchać. Zrozumiano?! Żadnych wyskoków, żadnych pochopnych decyzji! Nie robisz niczego, czego bym nie zaakceptował. W innym razie wracasz do powozu i tam się bawisz w samodzielną. To wyprawa na smoka, i.. i… - Tu widać zabrakło mu słów. – I basta! Dyscyplina musi być! Jeśli ktoś nas zaatakuje, stajesz za mną. Jeśli ktoś możniejszy od nas mówi, nie odzywasz się bez pomyślunku. Teraz jesteś w moim poczcie.


Szlak do Devis z początku wiódł przez gęsty las...

Rzekłszy to, dopiero zrozumiał, co tak naprawdę zrobił. Przyjął kilkunastoletnią smarkulę, która pewnie jeszcze ponad połowę mleczaków miała, jako członka swego pocztu. Ot, rycerze napotkani używanie mieć będą. Oj będą. Z innej strony już dawno się nie pojedynkował o swój honor. Uśmiechnął się półgębkiem. Byle tylko tak krzyże nie dokuczały, a dupa nie paliła ogniem od ciągłego siedzenia w siodle. Może swojego rumaka powinien jej oddać, a samemu iść do powozu?



A na razie skinął głową na braci i Sarę i podjechał ku czele wyprawy. Zwolnił przy rycerzu, który wiódł ich w stronę Devis – Aleksandrze pochodzącym z Fabercechii.
- Wybacz szlachetny panie, iż przerywam kontemplację otaczającego nas krajobrazu. – Ozwał się, przypominając sobie kwiecisty język zgodny z rycerska etykietą. Jak trudno było teraz w te słowy mówić, gdy na co dzień własny poczet z „owcojebców” się wywodziło. – Droga wiedzie, jak mawiał pewien bajarz w przód i w przód. Jednakże pytanie we mnie narasta, kogóż mamy spotkać w Devis. Czyliż ten człek będzie wiedzieć, jak odnaleźć bestyjkę, która Arish pustoszy? O ile to bestyjka, szlachetny Aleksandrze.
Znacząco zawiesił głos i spojrzał bystro na dużo młodszego szlachcica:
- A jakie jest Twe zdanie w tym względzie?


... by ostatecznie wywieść na niziny i wzgórza porośnięte wysoką trawą.
 
__________________
Lisia Nora Pluton szturmowy "Wierny" (zakończony), W drodze do Babilonu


kitsune jest offline  
Stary 13-10-2007, 18:26   #66
 
Angrod's Avatar
 
Reputacja: 1 Angrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie cośAngrod ma w sobie coś
Rycerz niewiele mówił, czasem tylko pogawędził z jednym z towarzyszy o mieczach, to wymienił uwagę na temat pogody, po spotkaniu patrolu odzywał się jeszcze mniej przejeżdżając obok oddziału zbrojnych zapatrywał się na nich mocno się nad czymś nad czymś zastanawiając.

- Wybacz szlachetny panie, iż przerywam kontemplację otaczającego nas krajobrazu.

Aleksander wyrwany z rozmyślań bynajmniej nie o krajobrazie zwrócił oczy ku rozmówcy. Uśmiechnął się na kiedy przypomniał sobie słowa Herberta, który wypominał mu, że jest za stary na takie wyprawy. Z drugiej strony może i jest znacznie młodszy od Archibalda, ale nie jeden z nowicjuszy mógł pozazdrościć mu wigoru i fantazji.

– Droga wiedzie, jak mawiał pewien bajarz w przód i w przód. Jednakże pytanie we mnie narasta, kogóż mamy spotkać w Devis. Czyliż ten człek będzie wiedzieć, jak odnaleźć bestyjkę, która Arish pustoszy? O ile to bestyjka, szlachetny Aleksandrze.


Nie po słowach, ale po sposobie w jaki wymawiał, szlachcic poznał, że jego towarzysz wysila się na modulację języka. Z ust starszego mężczyzny, taka mowa nabierała specyficznego wydźwięku. Doceniał to.

- A jakie jest Twe zdanie w tym względzie?
- Nie wiemy wiele.
- Odpowiedział zwyczajnym językiem, uśmiechając się do niego - Smok nie przyjdzie po nas do Ville de Clee. My to co innego. Dlatego wyszliśmy na trakt, tutaj możemy nawet dowiedzieć się więcej niż w samej stolicy - Wytłumaczył rycerz - Nie wiemy gdzie szukać, a należy gdzieś zacząć, gdzie zatem lepiej rozpocząć poszukiwania jak nie w Davis? To największy węzeł komunikacyjny. Biblioteki, cechy kupców, gildie magów, ludzie żyjący z informacji... - Nagle zakrztusił się i kaszel przerwał mu wyliczanie. Obrócił się w siodle i splunął na bok. - Przepraszam, to chyba mucha. - Otarł usta chustką. - Davis... - Powtórzył.
 
Angrod jest offline  
Stary 13-10-2007, 22:08   #67
 
kitsune's Avatar
 
Reputacja: 1 kitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwu
Archibald Roderyk de Valsoy h. Pęk Strzał

Może był I stary, ale niegłupi, a I na wzrok nie narzekał. Kaszel Aleksandra tak bardzo przypominał mu zimę, będzie to sześć Roków temu, gdyż zapalenie płuc mało flaków z niego kaszlem nie wyrwało. Ale jako że niegłupi był, wiedział, iż nietaktem i wielkim dyshonorem byłoby kwestionować słowa rycerza. Skoro ukrywa swą chorobę, jego sprawa. Odczekał chwilę i kontynuował rozmowę:
- Szlachetny Aleksandrze. Wiem jakie jest Devis i ja tam mam znajomych, ale nadal nie wiem, jak zabrać się do poszukiwań smoka. Sklepikarzy wypytywać? W bibliotekach szukać, w starych księgach? Nie mówię tego, by się naśmiewać, lecz dlatego, iż sam nie wiem, jak się zabrać za poszukiwania. Tak mało wiemy.
 
__________________
Lisia Nora Pluton szturmowy "Wierny" (zakończony), W drodze do Babilonu


kitsune jest offline  
Stary 15-10-2007, 19:21   #68
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
Zgodnie z decyzją rycerstwa, chociaż nie do końca jednogłośną, Atter zakrzyknął na „chamstwo”, by zbierali pnie, bowiem specjalny orszak wysłany przez Franciszka I de Clee po smoczy łeb musi wyruszyć wprost do Davis. I chociaż z początku byli dość opieszali i leniwie, to gdy tylko pogroził, gdyż może pokazać im „glejty i coś jeszcze!”, chłopi zerwali się do pracy. Do dziś nie wyjaśniono, czym było owo mistyczne „coś jeszcze” i dlaczego plebejusze tak na nie zareagowali. Zresztą, czy kogoś to obchodzi?

Nim jednak cała droga została odblokowana- a jak się okazało, między pniami kryły się dzidy i włócznie, a parę metrów dalej zaczynało się długie na metrów dziesięć pasmo pułapek. Jak się okazało, pobliskie krzaki- między którymi przejechanie zaproponował jeden z młodych Rycerzy- były jeszcze lepiej uzbrojone… Cóż, jeżeli nie siłą wojsk, to samymi zabezpieczeniami tutejsza „straż” mogła się obronić przed najeźdźcą.

Tak czy inaczej nadarzyła się dobra okazja, by w spokoju strawę zjeść niewielką, a i winkiem niezłym popić. Tutejsi odprowadzili konie do koryt, gdzie mogły i zjeść i wypić, szlachetnych mężów i damy zaprosili zaś do ogniska. Przy miło trzaskającym ogniu, zagryzając udźcem jelenim i winem popijając, spędzili podróżujący wraz z obrońcami parę naprawdę miłych chwil. Pomiędzy kolejnymi opowieściami Archibalda nikt jednak nie zauważył zniknięcia Vilemo

***
Kobieta powoli krążyła po polanie, całkowicie naga. Zioła i wywar powoli zaczynały działać, czuła to, doskonale o tym wiedziała… Czuła, jak strumień jej świadomości zdaje się powoli zmieniać bieg, jak jej zmysły przestają funkcjonować normalnie… Najpierw nogi stały się dziwnie słabe, później świat tak bardzo rozmywał się przed jej oczami… W końcu zaczęła to czuć…

- O Mroczna, o Przedwieczna Matko ciemności i wszelkiego plugastwa które na twa chwałę stąpa po tej ziemi, zechciej wysłuchać pokornej prośby swej uniżonej służebnicy…

Zdawała się szybować. To uczucie zawsze dawało jej ogromną przyjemność, ale podczas nauki wśród swych sióstr został jej „wbity” do głowy strach, ogromny strach przed potęgą tego lotu. Taka bowiem była magia, szczególnie ta rytualna- pozwalała na wiele. Często zbyt wiele… Teraz jednak nie powinno być tego ryzyka, nie powinna mieć problemów- doskonale wiedziała, do kogo chce się zbliżyć, do czyich myśli chce chociaż na chwilę zaglądnąć…

Smok zdawał się już na nią czekać…

Vilemo zerwała się z kolan tylko po to, by zaraz ponownie na nie opaść. To, do czego doszła, ten ogrom niezrozumiałych dla niej słów, obrazów, myśli… Gniew, gniew, gniew! Czuła gniew, nienawiść, chciała niszczyć… A mogła. Destrukcja, morderstwa, ten znajomy swąd płonących ciał… Uwielbiała to, uwielbiała ich smak, szczególnie dzieci… Tak, dzieci, te maleństwa, które podrzucają ci dziwacy- są naprawdę pyszne, mają tak delikatne mięsko… Ale za małe. Stanowczo za małe. Głód, ciągle czuje głód- a on prędko przeradza się w gniew…

Cichy, stłumiony krzyk wydobył się z gardła kobiety. Ten ból! Jej gardło zdawało się płonąć żywym ogniem, cały przełyk, cały żołądek, wszystko zdawało się wybuchać! A sama czuła tylko gniew i nienawiść! Tyle sideł, tyle zasadzek, tyle bestii w zbrojach… Ludzie… Jacy oni żałośni! Żałośni i okrutni… Nienawiść, nienawiść… Zadają tylko ból! Wypędzili go z domu, wypędzili z jego krainy- niech więc giną, niech płoną! Niech cierpią!

Czuła jak przebija się swym potężnym ciałem przez kłęby chmur, jak pokonuje wiatr, jak szybuje przed siebie… Ku słońcu, ku radości? Poczuła znów ten zapach, po chwili znów zaczęła pikować… Budynki, skąd ona znała te budynki… O tak, znowu niszczyć, palić… Zjadać ich ciała, mordować dzieci na oczach matek, kochanków przy kochankach, karmić się ich cierpieniem… To przecież Zakon Jedynego!

I wtedy zrozumiała, że posunęła się o krok za daleko… Nagle wszelkie uczucia się urwały, a zaczęła powoli odczuwać ból… Tak, on ją odkrył, Smok zrozumiał, że ktoś buszuje po jego umyśle! Uczyli ją przecież, niejednokrotnie słyszała o tym, że nawet najprostszy kmieć może w takiej sytuacji złapać ją w pułapkę mentalną, może spowodować śmierć jej umysłu, może uczynić z nią co zechce… Starała się szybko wycofać, zerwać wszelkie nici łączące ją z bestią… Ale było za późno- czuła, że on zaczyna czytać jej myśli, że zaczyna wchodzić coraz głębiej w jej umysł… Że widzi już jej oczyma, że doskonale wie, gdzie się znajduje…

„Jeśli zbyt długo patrzysz w otchłań, to uważaj, bo otchłań zacznie patrzeć w ciebie.”
Opadła w trawy. Udało jej się. Nie było już smoczego spojrzenia w jej umyśle, nie było też jej u niego… Ale była już wystarczająco długo w umyśle gada, by wiedzieć jedno- on się zemści. A teraz doskonale wie, gdzie jej szukać…

Nie może tu tak ciągle leżeć. Chwilę jeszcze zajęło kobiecie złapanie oddechu, a gdy po chwili podniosła się… Po chwili znów opadła na ziemię. Parę metrów od niej ktoś najnormalniej w świecie… sikał, co gorsza- w tej chwili wlepił swój wzrok w nagą kobietę!

- P… Pani… Wszystko w porządku…?- wystękał niewysoki odziany w zbroję człowiek. Vilemo za wszelką cenę chciała rozpoznać jakiekolwiek charakterystyczne rysy jego twarzy, niestety- wszystko skrywała ciemność…

- Kimże jesteś, dobry człowieku?- odezwała się po chwili, starając się zdobyć na najbardziej życzliwy i naturalny ton- nie mogła sobie pozwolić na wyzywanie przybysza, nie wiadomo bowiem kim był i do czego mógłby być zdolny…

- Jam sir Caballtar, herbu Dwa Szczury! I niech jaśnie panna wybaczy, bom ja nie wiedział, że panna tu na nocleg taki… A w krzaki czasem muszę, za potrzebą, sama pani rozumie…- tłumaczył się niezdarnie, co jakiś czas- niczym mały chłopiec- z zawstydzeniem drapiąc się po potylicy- W moim wieku to już czasem problemy są z- chrząknięciem pominął nazwę wstydliwego narządu- więc czasem muszę trochę częściej, niż inni… Ale pani… Proszę wybaczyć pytanie… Czemuż to śpi pani w środku lasu? I gdzieś pani odzienie…?

Vilemo zastanawiała się tylko, czy nie wspomniał o krwi na jej piersiach ze względu na kulturę, czy po prostu jej nie zauważył…

***
Jadło jadłem, napitki napitkami, a i historia interesująca musi w końcu dobiec końca. Tak też uznali siedzący przy ognisku. Gardło Archibalda zaczęło już piec od opowiadania o coraz to bardziej podniosłych bitwach, młoda Sara znudzona już historyjkami i obrzydliwymi żartami starych rycerzy powoli układała się do snu obok starego rycerza. Wielebny Bent już dawno zdecydował się na podobną opcję przetrwania godzin spędzonych w tym „obozie”, jednak nie spał on tak subtelnie jak dziewczynka- uwalił się bowiem, za oparcie biorąc sobie kłody, na ziemi, okrywając się siodłem leżącym nieopodal. Na to wszystko patrzył z niesmakiem Aleksander, który przez większość czasu rozmawiał z wojskowymi o zajściu, jakie miało dziś miejsce- trzeba przyznać, iż tego tajemniczego rycerza bardzo interesowały losy jego ojczyzny. Andre cierpiał za to nieziemskie katusze, gdyż w zasięgu wzroku nie było żadnej pięknej damy do rozmowy, żadnego podobnego jemu fechmistrza, ba- nawet żadnego kupca do dyskretnego obrobienia! W końcu więc, gdy prace nad „rozbrojeniem” przejazdu zbliżały się ku końcowi, wszyscy z niecierpliwością zbierali się, a konie powoli były ustawiane powrotem na trakcie.

- Już gotow…- chciał zawołać jeden z giermków, podnosząc się znad ostatniej już rozbrojonej pułapki, gdy jego gardło przebił bełt. Wciągnął jeszcze głęboko powietrze, czemu towarzyszyła struga juchy buchająca z jego gardła, i upadł na ziemię. A wraz za nim- cała piątka zajmująca się umożliwieniem wjazdu na trakt.

I wszyscy nagle chcieli chwycić się za głowy ze wściekłością- tak właśnie pozostawili wolny trakt dla wrogów, którzy pewnie już od jakiegoś czasu czekali paręset metrów dalej! Żadnego patrolu, nic nie zauważyli, niczego się nie spodziewali! Ale jakim cudem wiedzieli o tym, co tu się stanie? Czyżby był tu jakiś zdrajca…?

Nie było jednak czasu, by o tym myśleć- z ciemności bowiem wyleciała kolejna salwa, tym razem jednak z łuków, którym towarzyszyły trzy bądź cztery hakownice. Wszyscy padli na ziemię, niektórzy pobiegli po broń, inni po tarcze…

Zostali zaatakowani. A rycerstwo Arish zawsze reaguje na zadany cios…
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.

Ostatnio edytowane przez Kutak : 15-10-2007 o 22:30.
Kutak jest offline  
Stary 19-10-2007, 15:24   #69
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Gdy ma się szesnaście lat...

... widok umierającego człowieka robi wrażenie.


Sara szeroko otwartymi oczami przypatrywała się postaci giermka, w którego gardle utkwiła strzała. Jego naprężone jak struna ciało odchyliło nienaturalnie do tyłu, by potem runąć ciężko na ziemię. Chłopak był martwy.

Już miała krzyknąć, kiedy instynkt przeżycia pokierował jej ruchami. W mgnieniu oka przypadła do ziemi, chowając się za ogromną kłodą, na której jeszcze przed chwilą siedziała wraz z rycerzami. Teraz każdy znalazł swoje własne schronienie, miecze mężczyzn obnażyły się, a w oczach pojawiło się zdecydowanie. Trzeba walczyć!

Dziewczyna jak zaklęta wpatrywała się w trupa. Siłą woli musiała się zmusić, by oderwać wzrok i... napotkać spojrzenie Archibalda. Stary rycerz zmarszczył brwi, ale nie wyrzekł słowa. Najwyraźniej chodziło mu tylko o sprawdzenie czy dziewczyna jest bezpieczna.

Kiedy mężczyźni ruszyli poczęli się organizować, ona przeczołgała się do chaty drwala i zza jej ściany patrzyła na pełnych poświęcenia rycerzy Arish. Dlaczego to robili? Czy zapał w ich sercach spowodowany był tylko chęcią ocalenia własnej skóry? Może... ale nie u wszystkich.

Niektórzy wierzyli. Wierzyli, że podejmując walkę ocalą swoją krainę, że obronią dom swych dzieci.

Szczęk metalu, podczas wyjmowania miecza z pochwy na plecach, był niczym głos rogu wzywającego na bitwę. Sara spojrzała posępnie na ostrze. Jej twarz była teraz skupiona, dorosła.

Raz już splamiła honor swój i swojej rodziny, jednak Franciszek I wybaczył jej i pozwolił odkupić swoje winy. Czas więc wykorzystać możliwość, podziękować władcy za jego łaskę. Zmyje skazę! Zmyje ją krwią wrogów!!!

Trzęsąca się ręką alchemiczka wyjęła z kieszeni spódnicy niewielką fiolkę. Odetchnęła ciężko, po czym odkorkowała pojemniczek. Brunatna, gęsta ciecz spłynęła na stal. Wprawionym ruchem Sara rozprowadziła ją przy pomocy grubego liścia na całej długości ostrza oręża.

„Trupi jad. Starczy, że dostanie się do krwioobiegu, a w mgnieniu oka sparaliżuje ofiarę, by po kilku godzinach cierpienia zakończyć jej żywot. Straszliwa trucizna... ale jakże skuteczna!”

Dzierżąc w dłoniach miecz, dziewczyna obeszła od strony lasu chatkę. Wystarczyło teraz przebiec między pieńkami, by zaatakować wroga z boku. Szkoda tylko, że była sama, ale to w końcu nie jakaś chłopska robota, a rycerska rzecz!

Wysunąwszy przed siebie ostrze, Sara wypadła biegiem zza rogu chatynki. Miała ochotę krzykiem obwieścić swe natarcie, jednak resztki rozsądku podpowiadały, by wykorzystać element zaskoczenia.

Tak samo bowiem jak to, że w wieku szesnastu lat nieczęsto widzi się umierającego człowieka, nieczęsto szesnastolatka atakuje wojska przeciwnika.
 
__________________
Konto zawieszone.

Ostatnio edytowane przez Mira : 21-10-2007 o 18:57.
Mira jest offline  
Stary 21-10-2007, 18:29   #70
 
kitsune's Avatar
 
Reputacja: 1 kitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwu
Archibald Roderyk de Valsoy h. Pęk Strzał

Gdy się ma 69 lat
… widok umierającego człowieka przypomina bliskiej śmierci.

Archibald błyskawicznie przykląkł i uniósł tarczę ponad głowę. Dwie, trzy wystrzelone w drugiej fali zagrzechotały na herbie Archibalda, nota bene wiązce strzał. Rycerz rozejrzał się, szukając Sary. Dziewczyna ukryła się za pniem, bardzo dobrze. Wie, co robić w takiej chwili. Archibald gromko krzyknął:
- Dederich do Sary! Już!
Stary giermek, który chwilę wcześniej konia oporządzał, teraz skulony z kordem w dłoni rzucił się zaskakująco szybko w stronę rycerza.
- Do Sary, kmiocie! – De Valsoy gniewnie powtórzył i pokazał na pień drzewa, gdzie…
- No kurwa w dupę mać – powiedział rycerz, a potem szpetnie zaklął. Małej nie było. Gnała w stronę niewidzialnych strzelców z dobytą bronią.
- Stój, gówniaro!! – Archibald wstał na równe nogi, a kości głośno mu strzeliły. – Stój!!
A potem, klnąc na czym świat stoi zaszarżował za dziewczyną. Chciał ją złapać i chować przed strzelcami. Nie miała pancerza, nawet kolczugi, czy kaftana skórzanego. Może była głupia, ale odwagi jej nie zbywało.
- Ost i Radost za mną! – Przywołał do siebie krzepkich pomocników. Może uda im się wyjść z tego cało. Bywało, iż Archibald stał w pełnej zbroi, konno a wróg szył gęsto z łuków. Nie pierwszyzna, ale człowiek zawsze się czuł nieswojo na myśl, iż za chwilkę w jego bebechach utkwi kawał drewna długi na 3 stopy. Teraz biegł za Sarą i wydzierał się na nią, licząc być może, że ewentualni strzelcy jego wezmą na cel. Frexeneta dobył, tarczę trzymał przed sobą. Był stary dlatego, że w bitwie nie brakowało mu rozumu i wiedział, jak się zachować.

Chociaż w wieku sześćdziesięciu dziewięciu lat wielu się umierających widziało, to dużo rzadziej szarżowało się samotrzeć na ukrytego i przeważającego liczebnie przeciwnika.
 
__________________
Lisia Nora Pluton szturmowy "Wierny" (zakończony), W drodze do Babilonu


kitsune jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 15:16.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172