Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 25-08-2007, 16:35   #41
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu
- To, Panie najjaśniejszy, Aderei jest, co w języku…- zaczął stajenny, pocąc się wręcz nieprzyzwoicie

- Tak, wiem co to znaczy!- warknął Jan. „Aderei” to nic innego jak „gwiazda”. Musiał przyznać, że nie podejrzewał brata o takie poetyckie imię dla rumaka. Spodziewał się bardziej jakiejś „Victorii”, „Kasztanki” czy innej „Błyskawicy”.

- Ja zaś, jaśnie panie, jestem Hańko, Macieja starego syn… Lojalny sługa najjaśniejszego pana Franciszka I de Clee, oby jego ród rósł w potęgę a sam żył wie…- i gdy już Bard chciał przerwać jego słowotok szybkim uderzeniem w głowę, drzwi do stodoły zostały wyrwane z zawiasów jednym celnym kopniakiem.

Czterech mężczyzn w ciężkich kolczugach stało na zewnątrz- dwóch z halabardami, jeden z owiniętą wokół lewej ręki ciężką siecią i ostatni z ciężką, naciągniętą kuszą. Wszyscy rośli, wszyscy dość młodzi, wszyscy uzbrojeni dodatkowo w miecze. Herby miasta na pancerzach nie zostawiały wątpliwości- straż.

- Sir O’Key z Nesskey?i- spytał „kusznik”, najwidoczniej dowódca oddziału

- Tak, ale…- chciał już zacząć mówić Jan, gdy w jego kierunku poleciała ogromna i, jak się zaraz okazało, ciężka sieć.

- Ludwiku Od Dębu, jesteś oskarżony o spiskowanie przeciwko władzy zakonu i naszego hrabstwa! Zostaniesz odprowadzony do miejskich lochów, by w przeciągu dni dziesięciu stanąć przed sądem najwyższym, z wysłannikiem Imperatora na czele!

Jan chciał krzyczeć. Chciał tłumaczyć. Że Ludwik to jeno brat jego, że jest jedynie bardem, że ta zbroja to czysty przypadek… Zdawał sobie jednak sprawę z tego, iż nic mu to nie pomoże. Nikt mu nie uwierzy, wszyscy co najwyżej wyśmieją… A chciał jedynie ukryć się przed zemstą barona de Marco!

***
- Pani…- ponownie odezwał się Atter, znów przerywając konwersację w karecie Vilemo- Czas nas nagli, a hrabia nigdy nie lubił czekać…

- Tak, rzeczywiście.- machnęła dłonią na ludzi Franciszka, by zbierali się do drogi- Ruszajmy. I rozpędź tę hołotę. A ty...i-wbiła wzrok w Al’Thora- pojedziesz ze swoim towarzyszem za nami. Wprost do Franciszka I z rodu de Clee.

Jak powiedziała Vilemo, tak też się stało. Chłopi, z Hazztelem na czele jeszcze chwile się opierali, ale po paru wystrzałach z hakownic i jednym zamachnięciu miecza, bardzo fachowo zresztą wykonanym przez Attera, rozbiegli się we wszystkich kierunkach.

Andre nie miał wątpliwości- wrócą. Ale ta kobieta podarowała mu dzień, może dwa spokoju…

***
Niestety, los poskąpił de Valsoy bojowego rumaka, lecz i tak okazał się dla niego i Sary odrobinę przychylniejszy. Godzinę drogi za tajemniczą i dawno już spaloną wsią trafili bowiem do małego gospodarstwa, gdzie za sam wygląd tragiczny zostali ugoszczeni ciepłą strawą i winem mocno z wodą wymieszanym, a za garść miedziaków dwie szkapy odkupili. I chociaż wstyd było rycerzowi jeździć na zwierzęciu, które na co dzień wozy z marchwią i żytem wozi, to ani on, ani dziewczyna nie mieli wielkiego wyboru- teraz liczyło się tylko to, by na czas dotarli do Ville-de-Clee. Na czas i w miarę bezpiecznie…

***
Wszyscy dotarli do miasta wieczorem późnym, może i nocą. Ogromny zamek, wielokrotnie zresztą przebudowywany ostatnimi laty, otoczony przez kilometrowy blisko pas miejskich zabudowań- Ville-de-Clee robiło ogromne wrażenie, szczególnie zaś takiego dnia. Tym razem bowiem ulice aż roiły się od rycerstwa wszelakiej maści, speców od niemal każdej dziedziny uznanej za przydatną w walce ze smokiem… Teatry przedstawiały sztuki o największych smokobójcach, minstrele powtarzali tysiące razy te same pieśni… Smok, smok, smok- całe miasto żyło jedną bestią!

Bohaterowie naszej opowieści tę noc spędzili jednak nie na szaleństwach w karczmach, a wybudowanej przy murach luksusowej tawernie, zbudowanej przez jednego z mistrzów zakonnych dla swojej córki. Tu sypiali najważniejsi dyplomaci, potężni goście hrabiego bądź co znamienitsi zakonnicy podczas podróży przez ziemie Arish. Dzbanki wina, ogromne pieczenie, balie z gorącą wodą, gładkie stoły i ogromne łoża- oto co czekało na Sarę, Vilemo, Archibalda, Benta i Andre. Zdążyli już zauważyć swoje twarze, może niektórzy zamienili już kilka słów… Wszyscy zaś już byli pewni, że jeżeli przyjdzie im wyruszyć po głowę bestii szkaradnej, to wyruszą razem. Ale czy będą jedynymi, czy też inni także zechcą pozbyć się złowieszczej gadziny…?

***
O poranku Ville-de-Clee prezentowało się równie okazale co w domu. W prawdzie ulice pełne były śladów po nocnych zabawach, a straż tego dnia miała dużo więcej roboty niż zwykle- ponoć rozbita została siatka obcego wywiadu sięgająca nawet w szeregi Rycerzy Dębu! Wędrując po ulicach trudno było uwolnić się od natrętnych kupców, którzy ze wszystkich sił pragnęli sprzedać czy to nowy zapach perfum z dalekich krajów, cudowny miecz na smoki, albo i drewnianą figurkę przedstawiającą potężnego Altaraitta z Gór (ostatnimi czasy prawdziwego idola szlacheckiej młodzieży) przebijającego smocze gardło mieczem. Cóż, handel kwitł jak przy każdej podobnej okazji…

Niektórzy jednak nie zwracali uwagi na zakupy czy spiski w zakonach. Zmierzali wprost do siedziby Franciszka I, gdzie zostali zaproszeni wczorajszego wieczora…

***

Apartamenty hrabiego były naprawdę przepiękne- pod warunkiem, że kogoś nie drażnił przepych. Złoto było tu bowiem wszędzie- na ścianach, obrazach, rzeźbach, drzwiach, meblach… Świeczniki ze szmaragdami, schody ze srebrnymi poręczami- tak, widać było, iż ród de Clee od długich lat rządzi hrabstwem i ma z tego całkiem niezłe zyski. Na podziwianie uroku tego miejsca mieli dużo czasu, gdyż hrabia Franciszek został zatrzymany przez ważne obowiązki w miejskim ratuszu, za co rzecz jasna przepraszał i bił się w pierś. Nie było to jednak wielkim problemem, gdyż nikomu z tu obecnych z pewnością nie przeszkadzała chwila odpoczynku w wygodnym fotelu i przy kieliszku wyśmienitego wina- sprowadzanego chyba z Geutrin- z możliwością oglądania ślicznej panoramy miasta i sporej części hrabstwa. Pogoda bowiem była tego dnia wyjątkowo piękna.

- A teraz, jaśnie państwo, proszę o powstanie. Dziedzic rodu, hrabia Arish, pogromca Czarnego Pana Północy i wielokrotny dowódca naszych zwycięskich wojsk- Franciszek I de Clee.- zapowiedział arystokratę Atter, który przez całą noc zajmował się „opieką” nad nowoprzybyłymi.



Plotki o prawdziwej, królewskiej koronie były jednak prawdziwe- taka bowiem spoczywała na głowie Franciszka I. Zresztą jego cudowne szaty także bardziej przypominały strój króla, nie hrabiego, co mogło świadczyć o pysze tego władcy. Teraz jednak nie był strojny tak, jak na ważniejszych uroczystościach- widać było, iż ledwie przed momentem powrócił do swojej siedziby- nawet jego oddech nie był jeszcze typowy i spokojny. Zresztą, o jego problemach z oddechem wiele mówiono- szczególnie o ciągłym krwawym kaszlu, który mimo najlepszych medyków wciąż powracał.

- Piękna Vilemo, młoda choć uzdolniona Saro, potężny Archibaldzie de Valsoy, słynny Andre i Ty, wielebny Bencie- cieszę się, iż mogę was powitać w mych progach, a jeszcze większą przyjemność sprawia mi to, iż zgodziliście się pomóc z największym problemem jaki dotąd przytrafił się memu hrabstwu, waszej ojczyźnie.- tu spojrzał wymownie na Al'Thora- I to dosłownie największym, gdyż według ostatnich zeznać smok jest wielki niczym warownia…- westchnął, a dwójka służących postawiła za nim drewnianą tablicę z przybitą do niej mapą.


- Te pozornie bezładnie rozrzucone kropki, wyglądające jak plamy z atramentu, to ostatnie ataki smoka. Ataki rozrzucone po całym terenie hrabstwa, niby chaotyczne, a jednak. Smok za każdym razem unika ważnych traktów, a trafia na osady kiepsko chronione lecz zasobne. Co gorsza- zaatakował nawet Fort Rzeczny- i to akurat w chwili, gdy większość tamtejszego garnizonu podążała do Davis, gdzie wówczas miały wybuchnąć zamieszki!- hrabia gestykulował gwałtownie. Był albo naprawdę zdenerwowanym człowiekiem, albo doskonałym aktorem.

- Bestia jest z pewnością inteligentna, a przy tym także zabójcza. Mierzy od pięciu do dwunastu metrów, koloru jest zielonego albo czerwonego. Naszym językiem nie mówi, za to dmucha ogniem- według niektórych nawet ogniem czarnym, lecz to chłopskie bajki. Nie boi się ludzi, co gorsza- kolejne jego ataki zbliżają go coraz bardziej do Davis. Po każdym ataku wraca do swojej kryjówki, zazwyczaj z paroma ciałami w swoich ogromnych pazurach…

- Jakie mam dla was zadanie, piękne panie i szlachetni panowie, chyba już wiecie. Odnaleźć smoka i zlikwidować go, zabić, zapisać się w historii całego hrabstwa jako smokobójca, bohater, wybawiciel całej krainy.- przerwał, spojrzał na twarze obecnych- Jesteście w stanie dokonać tego czynu? Chcecie się czegoś dowiedzieć? Dokonacie tej rycerskiej rzeczy?
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 28-08-2007, 10:25   #42
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
„Zgubiłam się.”

Sara bezradnie rozejrzała się wokół.

Służący prowadził ją do komnaty, gdzie miała czekać na audiencje u hrabiego Franciszka, lecz zaciekawiona grupą grajków, którzy akuratnie dawali występ na mniejszym placyku, przystanęła przy oknie. Posłaniec widać nie zauważył jej postoju, bowiem kiedy oderwała w końcu wzrok od ulicznych artystów, stała zupełnie sama. Wietrząc kłopoty, popędziła przed siebie, ale już przy pierwszym skrzyżowaniu korytarzy musiała się poddać – wszystkie drogi wyglądały jednakowo. Dziewczyna westchnęła z rezygnacją.

„Czemu zawsze mi się takie wpadki zdarzają?”

W jej głowie zaczął jednak kiełkować plan wyjścia z sytuacji. Rozejrzała się raz jeszcze, tym razem z miną spiskowca. Nikogo nie było. Z kieszeni spódnicy – uszytej na modłę tej podartej w lesie (już nawet było nań kilka przebarwień z kwasów) - wyjęła malutką sakiewkę. Zważyła w dłoni jej zawartość, jakby się wahając, po czym pospiesznie sypnęła szarym proszkiem na podłogę. Nie minęło 5 sekund, gdy proszek w niektórych miejscach pociemniał, formułując kształty stóp.

Sara przyklękła, by wypatrzyć, dokąd prowadzą te najciemniejsze, czyli najświeższe.

„W lewo. Mam nadzieję, że nie każą mi sprzątać całego zamku za zabrudzenie korytarza.”

Na wszelki wypadek postanowiła jak najszybciej umknąć z miejsca „zbrodni”. To samo stało się na następnym skrzyżowaniu korytarzy, i następnym…

Zastanawiała się już ile razy przyjdzie jej jeszcze powtórzyć sztuczkę, ale na szczęście za kolejnym rogiem wpadła na służącego, który w końcu pojął, że idzie sam i wrócił się po gościa.

Wreszcie bez większych przygód dziewczyna dotarła do sali, gdzie miała po raz drugi w życiu spotkać swego władcę. Pomieszczenie było przestronne i mimo przepychu, urządzone ze smakiem. Każdy szczegół oraz każda ozdoba były doskonały, a razem tworzyły harmonijny i gustowny wystrój komnaty.

Z lekko otwartymi ustami Sara przyglądała się otaczającym ją sprzętom. Oderwała od nich swój wzrok dopiero, gdy dostrzegła rozpostartych na fotelach znajomych. Zamachała wesoło do Vilemo, której nie miała okazji widzieć od czasu podróży. Szybko jednak opuściła rękę, sycząc z bólu i łapiąc się za bark. Rana zadana przez ‘wydrążonych’ ludzi goiła się bardzo wolno.

- Głupia… -
zganiła się cicho. Chciała chyba coś jeszcze powiedzieć, ale powstrzymało ją wejście Franciszka I.

Stała przez chwilę sztywno, gotowa usłyszeć kilka wyrzutów z powodu spóźnienia, lecz jak się okazało, sam władca również miał problemy z punktualnością – choć pewnie innej natury.
Dziewczyna rozluźniła się nieco.

Hrabia mówił dość długo z uwagą dobierając patetyczne słowa…
Sara tymczasem, aby opanować ziewanie, skupiła uwagę na swych towarzyszach, przyglądając się ciekawie każdemu z osobna. Tym, których już znała, posyłała przy tym promienne uśmiechy.

- …czegoś dowiedzieć? Dokonacie tej rycerskiej rzeczy? –
ton głosu Franciszka I zmienił się, przez co zwróciła uwagę na sens jego słów.

- Taaak! –
zakrzyknęła z entuzjazmem.

Po chwili jednak strapiła się, widząc poważne twarze zgromadzonych.
Pociągnęła stojącego nieopodal Archibalda za rękę, by ten zniżył się tak, aby mogła szeptem zadać nurtujące ją pytanie:

- A o co w sumie chodzi? O tego smoka?
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 28-08-2007, 17:53   #43
 
kitsune's Avatar
 
Reputacja: 1 kitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwu
Archibald Roderyk de Valsoy h. Pęk Strzał

- A o co w sumie chodzi? O tego smoka? – wyszeptała do Archibalda Sara.

- Gdzieżeś się dzierlatko podziewała, hę? – z wyrzutem w głosie rzekł rycerz, a że głos miał tubalny, to niemal echo poniosło się po książęcej komnacie. Zawstydzony z nagła Archibald skłonił się głęboko i przeprosił księcia, a potem już całkiem po cichu rzucił do Sary:

- Ćssss, potem ci rzeknę co trza, a teraz słuchaj uważnie. – wyjaśnił małej już udobruchany i z troską spojrzał na jej ranne ramię. Wreszcie wyprostował się i zaczął uważnie studiować mapę. Kilka rzeczy go zastanawiało:

- Wasza Miłość, – zwrócił się z szacunkiem do księcia, którego pamiętał jeszcze jako małego berbecia – przynajmniej kilka sprawa budzi moje wątpliwości. Jak wszyscy wiemy smok, choć gad przebrzydły, swą inteligencję ma. Mawia się, że od wielu ludzi mądrzejszy, co nie dziwi raczej, jeśli się już pozna tych wielu ludzi. Ale wszak jest poczwarą i nijak nie może samemu się dowiedzieć, która z osad nie ma dostatecznej obsady wojów a jest dostatnia, by nie rzec bogata. Książę pewnie rozumie, co mi na myśl przyszło? Może ten smok hmmmm, ma ludzkich szpiegów wśród nas. Potwierdzałyby to wydarzenia z Fortu Rzecznego. Zaatakował akurat wojska, przeszkodził w ich działaniu. Może to sprawka tych wszeteczników z Geutrin Panie? Nie wiem, jak mieliby tego dokonać, czy udają jakowyś sposób smoka, czy go skaptowali magią, lecz te ataki dziwne są. Niby chaotyczne, a bardzo przemyślane. Druga sprawa, czy dałoby się określić czas ataku na te osady i wpisać na mapie? Może w ten sposób zdobędziemy informacje, jak szybki jest smok? A i panie kiedy wyruszamy i w jakim składzie. Czy poza osobami w tej komnacie, ktoś jeszcze z nami jedzie? Chciałbym również Waszej Miłości w wolnej chwili opowiedzieć o naszej podróży. Zaiste dziwne i niepokojące rzeczy nam się przytrafiły… bardzo dziwne… - Westchnął i położył dłoń na ramieniu Sary. – Takie, które nie powinny mieć miejsca.

Skończywszy, Archibald ponowie skłonił się głęboko i rozejrzał wokół. Zaiste dziwna była z nich zbieranina, na pierwszy rzut oka, tylko on zdawał się sprawnym wojownikiem. Pamiętał, że i Sara umiała mieczem machać, ale ze smokiem to nie jak z oszalałymi wieśniakami.
 
__________________
Lisia Nora Pluton szturmowy "Wierny" (zakończony), W drodze do Babilonu


kitsune jest offline  
Stary 03-09-2007, 22:04   #44
 
Hammen's Avatar
 
Reputacja: 1 Hammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputacjęHammen ma wspaniałą reputację
"Nareszcie" pomyślał Bent wchodząc do ociekających złotem sal, będących własnością Najjaśniejszego Franciszka I. Przez kilkadziesiąt długich minut stał w milczeniu, co pewien czas robiąc kilka kroków, aby z bliższej odległości podziwiac bogactwa apartamentów hrabiego. A tych było naprawdę wiele. Mnich wodził oczyma po cudownych gobelinach wyszywanych najdroższymi nicmi, zawieszonymi na ścianach. Nie raz spoglądał z zachwytem malującym się na jego pulchnej twarzy na przeróżne kielichy, zastawy i inne świecidełka, przy których ozdabianiu nie szczędzono szlachetnych kamieni.

Bent wyglądał jak zahipnotyzowany, a jego oczy błyszczały w zachwycie. Jego oczy…Nie przypominał teraz pokornego sługi, mnicha żyjącego w ścisłej ascezie. Każdy, nawet ślepiec wyczułby bijącą od niego rządzę bogactwa, przeplatającą się z zachwytem i zazdrością. Niektórym wydałoby się to dziwne, innym wręcz niedopuszczalne, ale należy nie zapominac o tym, że nawet kapłan jest tylko człowiekiem.

Wysłuchawszy przemowy Franciszka I, a następnie pytań zaprzątających głowę Archibalda de Valsoy, wielebny Benet nie czekając na odpowiedz hrabiego zaczął mówic.
-Najjaśniejszy Panie, i nasz Wspaniały Gospodarzu- rozpoczął mnich, starając się złożyc jak najniższy pokłon, co przy jego tuszy wiązało się z drobnymi problemami z szybkim powrotem do pionu- Jak świat długi i szeroki ludzie, czynią różne wspaniałe czyny. Ale czy może istniec bardziej bohaterski uczynek niźli zabicie bestii będącej istną solą w oku władcy tych ziem? Poczwary, z którą nikt wcześniej nie mógł sobie poradzic?- mnich zamilkł na chwilę, jakby chciał dac zgromadzonym czas na rozważenie tej sprawy.- Oczywiście, że nie.- rzekł nieco spokojniejszym tonem.- Tak więc, ja jako pokorny sługa Powracającego ofiaruję swoje skromne usługi Najjaśniejszemu Panu i obiecuję wspierac mych towarzyszy modlitwą i swą mądrością- zakończył coraz wolniej wypowiadając swoje słowa. Na koniec skłonił się nisko i cofnął kilka kroków, nie podnosząc wzroku dopóki nie ozwała się kolejna osoba. Bent zachowując się w ten sposób nie mógł dostrzec oburzenia malującego się na twarzy niektórych gości Hrabiego. Oburzenia spowodowanego gafą jakiej dopuścił się wielebny na początku swojego skromnego wystąpienia, nie pozwalając odpowiedziec Franciszkowi I na pytania Archibalda.
 
__________________
"The eagle's eye is hiding something tragic
but in this night the red wine rules in me"
Hammen jest offline  
Stary 04-09-2007, 21:07   #45
 
merill's Avatar
 
Reputacja: 1 merill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputacjęmerill ma wspaniałą reputację
Andre przysłuchiwał się szmerowi niezadowolenia wśród gości hrabiego z zadowoleniem. Nietakt popełniony przez Benta, sprawił, ze musiał zacisnąć mocniej wargi by się nie roześmiać na głos. On sam doskonale wiedział jak się zachować, wiele razy był gościem na różnych dworach, dworkach i gildiach. Taka była specyfika jego pracy, a przynajmniej niektórych prac…

Spojrzał na pozostałych nowych towarzyszy. Piękną Vilemo zdążył już poznać, prawdę mówiąc zawdzięczał tej zmysłowej i interesującej kobiecie życie. Gdyby jej pachołkowie nie rozpędzili by chłopstwa, na pewno nie obyłoby się bez walki i bólu, a tego ostatniego nie znosił dobrze. Wielebny Bent, który miał niesamowicie dobry gust jeśli chodzi o trunki, także był mu znajomy. Zagadką była dla niego młodziutka dziewczyna nazwana przez hrabiego imieniem Sara, zastanawiał się przez chwilę co takie dziewczątko może chcieć od smoka? Zakuty w zbroję starzec, któremu już na pewno sześć krzyżyków stuknęło, zastanawiał go jeszcze bardziej, ale potężny miecz przy jego pasie powstrzymywał Andre przed niestosownymi komentarzami.

Trzeba przyznać, że sytuacja w jakiej znalazł się najemnik, bardzo mu odpowiadała. Teraz kiedy został „smokobójcą”, nie musiał się martwić zbirami Von Steinacha czy Mekratha… przynajmniej na razie. „Nie odważą się mnie zaatakować otwarcie, na dworze Franciszka – pomyślał z zadowoleniem. Lecz w duchu przestrzegał się przed utrata czujności.

Poprawił swój skórzany kaftan, kapelusz nasuną zawadiacko na czoło i rzucił promiennym uśmiechem w kierunku trzech młodych szlacheckich córek przyglądających mu się z zainteresowaniem. „Może ta wyprawa, przyniesie pewne korzyści, jeszcze przed swoim zaczęciem?” – zaszeptał cicho do siebie, nie spuszczając wzroku z owych trzech piękności.
 
__________________
Czekamy ciebie, ty odwieczny wrogu, morderco krwawy tłumu naszych braci, Czekamy ciebie, nie żeby zapłacić, lecz chlebem witać na rodzinnym progu. Żebyś ty wiedział nienawistny zbawco, jakiej ci śmierci życzymy w podzięce i jak bezsilnie zaciskamy ręce pomocy prosząc, podstępny oprawco. GG:11844451
merill jest offline  
Stary 04-09-2007, 22:25   #46
 
MigdaelETher's Avatar
 
Reputacja: 1 MigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwuMigdaelETher jest godny podziwu
Vilemo obudziła się wczesnym rankiem, za oknem było jeszcze szaro. Przetarła zaspane oczy, ziewnęła przeciągle, w pokoju unosiła się przyjemny zapach lawendy, dziewczyna wygrzebała się spod mięciutkiej puchowej pierzynki.

- Służąca!!! - mało kto był by w stanie uwierzyć, że z tej delikatnej, kobiecej piersi może wydobyci się taki donośny i władczy okrzyk.

Po chwili na schodach dało się słyszeć tupot stóp i podenerwowane kobiece głosy. Rozległo się pukanie do drzwi a gdy Vilemo gwałtownym szarpnięciem je otworzyła, służące odskoczyły przerażone do tyłu.

- Gdzie jest moje śniadanie! Miało na mnie czekać jak się obudzę! - ciemnowłosa furia odziana jedynie w nocną koszulę, kopnęła najbliżej stojącą dziewczynę - No ruszajcie się opasłe krowy, przygotujcie mi kąpiel i przynieście kufry z sukniami!

Vilemo zatrzasnęła drzwi za odbiegającymi w popłochyu służącymi i rzucała się z powrotem na lóżko. Dzisiaj był wielki dzień, miała stanąć przed obliczem samego Franciszka I. Reprymenda podziałała, w niespełna pięć minut na stoliku w pokoju Vilemo piętrzyły się już najrozmaitsze frykasy. Przepiórcze jaja w sosie miodowym, niedźwiedzie ozorki z chrzanem, chrupiące małe, pszenne bułeczki, wino rozcieńczane źródlaną wodą i mnóstwo słodkich małych jabłuszek z których słynęły sady w okolicy Devis. Po tak wystawnym śniadaniu i kąpieli w gorącej wodzie z wonnościami dziewczynie poprawił się humor. Kiedy przemierzała w swej odświętnej bladoróżowej sukni drogę do pałacu, zdobyła się nawet na kilka uśmiechów skierowanych do tłumnie zgromadzonej gawiedzi. Pałac hrabiego był zaiste imponujący dziewczyna cieszyła swe oczy wystawną sztukaterią, drogimi tkaninami i kosztownymi kamieniami, które wypełniały wszystkie komnaty. W końcu trafili do Sali audiencyjnej, która porażała swym ogromem, Vilemo poczuła się nagle taka malutka i nic nie znacząc. Z zamyślenia wyrwała ją znajoma twarz i wesoły głosik Sary, dziewczyna pomachała jej wesoło z drugiego końca siali. Vilemo rzuciła małej kose spojrzenie i odwróciła się w kierunku wchodzącego właśnie jego hrabiowskiej mości Franciszka I.
Dziewczyna odczekała na swoją kolej, nie miała w zwyczaju przekrzykiwać się z innymi , jak co niektóre obecne tu osoby.

- Witaj nasz, drogi, umiłowany Panie. Pierwej chciałam Ci podziękować za okazaną mi gościnę oraz troskę jaką otoczyli mnie Twoi ludzie w trakcie podróży - skłoniła się zgrabnie, ukazując krągłe zalety swego dekoltu – Sir Archibald ma świętą rację,jednak ja dodała bym jeszcze kilka pytań, jeśli pozwolisz Panie. Czy nic nie zwiastowało pojawienia się smoka, może ta bestia została nasłana przez jakiś Twych wrogów Panie i to tak naprawdę ludźmi kierującymi ta poczwarą musimy się zająć? Nikt Ci Panie nie groził? Czy masz jakieś podejrzenia co do lokalizacji kryjówki smoka oraz czy jego ofiarą padli tylko wieśniacy czy może jeszcze ktoś istotny ?
 
__________________
Zagrypiona...dogorywająca:(

Ostatnio edytowane przez MigdaelETher : 05-09-2007 o 15:35.
MigdaelETher jest offline  
Stary 08-09-2007, 17:43   #47
 
Kutak's Avatar
 
Reputacja: 1 Kutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwuKutak jest godny podziwu

Goście na dworze Franciszka I de Clee byli podejmowanie iście po królewsku, sam hrabia również prezentował się co najmniej jak ważniejszy książę. Nikt z obecnych nie miał mu jednak za złe tego przepychu, ba- wszyscy z radością korzystali z przepychu jego zamku. W tej chwili jednak wszyscy czekali na odpowiedzi na pytania, które mogły im naprawdę wiele pomóc w ich bohaterskiej misji.

Sam władca przez chwilę jeszcze spoglądał z serdecznym uśmiechem na Sarę, z pewnością zaskoczony jej entuzjastycznym okrzykiem, po czym odkaszlnął w jedwabną zapewne chusteczkę (bardziej spostrzegawczy zauważyli na niej drobne plamki krwi) i zaczął mówić:

- Na początek, jak obyczaj nakazuje, pytania damy.- wykonał delikatny ukłon w kierunku Vilemo, która natychmiast odwzajemniła gest, zgodnie z etykietą- Groźby i wrogowie to rzecz na mej pozycji równie pewna, co klienci dla szewca dobrego i taniego. Wśród szlachty, rycerstwa, chłopstwa… Jednak nie sądzę, by w Arish ktokolwiek był na tyle potężnym magiem, by móc wezwać taką bestię! Wrogów w Imperium także posiadam, lecz we wszystkich jego krajach używanie magii tak potężnej bez licencji odpowiedniej jest zakazane. A już dawno sprawdziliśmy, czy żaden licencjonowany magik nie posiada wystarczająco wielkiej potęgi- nie i niech Powracającemu będą za to dzięki. Bestia najprawdopodobniej przybyła z Ziemi Niczyich, tam więc można szukać wrogów- plemion, wygnańców bądź demonów z otchłani samych… Trudno mi znaleźć tu konkretną osobę, więc i to zadanie zostanie powierzone wam.

- Bardziej prawdopodobnym stwierdzeniem jest jednak to, iż smok sam przybył na nasze tereny, bez powodów wyższych. Bo chociaż to zwierze sprytne, to jednak nie tak jak my, ludzie. Może intelektem przewyższa i trolla czy gryfa, ale kieruje się instynktami naprawdę prymitywnymi. A hrabstwo Arish, jak doskonale wiemy, opływa w wiele bogactw, a i ludzi tu wiele. Większość powodów jego pojawienia się na naszych ziemiach może wyjaśnić się po znalezieniu jego kryjówki- a ta, jak mówili moi doradcy, wysoce w naukach o bestiach wszelakich doświadczeni, może znajdować się praktycznie wszędzie. Smoki nie tolerują jedynie otwartych przestrzeni, więc na polach i łąkach go nie odnajdziemy. Wilcze Kły i Bagna, to najprawdopodobniejsze miejsca legowiska smoka. Oba ciężko dla nas dostępne, oba w okolicach jego ataków… Pewnym jest natomiast to, iż smok nie opuszczał terenu naszego hrabstwa- nie został dostrzeżony przez garnizon żadnego z mniejszych fortów na granicach, co byłoby nieuniknione gdyby opuszczał Arish. Ludzie zaś umierają wszyscy, równo-chociaż z wiadomych powodów więcej jest plebsu, gdyż arystokracja gromadzi się w miastach. Z osób najważniejszych zginął sam mój doradca ds. wojennych, Derth de Lottey, herbu Czarna Szabla.- tu przerwał na chwilę, posyłając krótkie spojrzenie Archibaldowi

Tak, rycerz doskonale pamiętał wielkiego jak góra de Lottey. W prawdzie był sporo młodszy, ale nadrabiał odwagą i pomyślunkiem. De Vasloy doskonale pamiętał swoje zaskoczenie, gdy w jednej z decydujących bitw z Geutrin- tej we Wschodniej Kotlinie- walczył już pod rozkazami tego młodzika. I to jakimi rozkazami! Ta szarża z flanki, te paniczne wrzaski wrogów… Nawet nie zdążyli wystrzelić w kierunku pędzącego rycerstwa! To była jedna z ostatnich wielkich bitew w życiu obu rycerzy- Roderyk wkrótce udał się na swój „odpoczynek”, zaś Derth dostał „zielony list”- zaproszenie do gabinetów Franciszka I… Niedawno skończył pięćdziesiątkę- zginął tak młodo, pomyślał Archibald.

- W odpowiedzi zaś na twe pytania- swe słowa władca skierował do zamyślonego rycerza- muszę przyznać, iż twe słowa zaskoczyły mnie. Ludzcy słudzy morderczej bestii!? To praktyka znana wśród szamanów z dalekich krajów, lecz u nas, w Arish, podobne zachowania są karane śmiercią. A poza tym, od lat nie widzieliśmy tu żadnego z mieszkańców Ziem Niczyich…- na te słowa Atter mimowolnie zaśmiał się cicho, prędko jednak umilkł spiorunowany spojrzeniem swojego władcy- Cóż, w kolejnych raportach będę żądał również informacji na ten temat, a jeżeli twoje domysły okażą się prawdziwe, nie ominie cię hojna nagroda, zacny rycerzu.

- Co do ataku na poszczególne miejsca, istnieje prosta zasada. Dawniej smok pojawiał się w mniej znaczących wsiach, na traktach i to nie częściej niż raz dziennie- tych ataków nikt na mapie nie przedstawił. Te zaznaczone tutaj zaczęły się cztery dni temu, niemal z dnia na dzień smok oddał się od centrum hrabstwa- tak więc na początku smok spopielił wieś nieopodal wzgórz, później między innymi Fort Rzeczny. Dnia wczorajszego był niedaleko Davis, dziś w nocy zaś przyszedł raport o jego ataku nieopodal samych kopalni. Oczywiście, zdarzył się jeden wyjątek, lecz smok zdaje się z dnia na dzień wypuszczać na coraz to dalsze obszary…

Franciszek wyciągnął prawa dłoń i już po chwili znalazł się w niej złoty kielich wypełniony zapewne winem. Cóż, służba zamkowa zasługiwała wyłącznie na pochwały. Władca hrabstwa przez chwilę delektował się z pewnością cudownym smakiem napoju, po czym znów przemówił.

- Wybaczcie, szlachetni smokobójcy, lecz w zaistniałej sytuacji mój czas jest naprawdę ograniczony. Kolejne wioski pełne są osieroconych właśnie dzieci, kolejne oddziały wojsk czekają na moją decyzje… Muszę was opuścić. Wszelkiego rodzaju uwagi- znów spoglądnął chwilę dłużej na Archibalda- proszę przedstawić sir Atterowi, którego zadaniem będzie przekazanie ich mi i moim doradcom w najbliższej nadającej się do tego chwili. Ach, i ostatnia rzecz!- zakrzyknął hrabia, jak gdyby podniecony- Tworzycie jedyną „drużynę” smokobójców wysłaną przeze mnie- lecz nie jesteście jedynymi, którzy chcą zabić smoka za nagrodę czy też by podzielić go na przydatne w magii części. Więc… uważajcie. I niech Powracający ma was w swej opiece!

Wyraźnie podniecony Franciszek I opuścił komnatę. A jednak, bohaterom dane będzie jeszcze spotkać hrabiego de Clee

***
Aleksander z Fabercechii wciągnął głęboko powietrze do płuc. Wszystko, co musiał zrobić, zostało już zrobione. Wiedział, że nie może pozwolić sobie na długą nieobecność, wiedział, iż musiał pomóc wybranej przez całą Radę drużynie jak najszybciej znaleźć smoka i ukrócić go co najmniej o głowę. Spojrzał jeszcze raz na swego wiernego giermka, Herberta, także już niemłodego i zdecydowanym ruchem pchnął drzwi.

W komnacie, w której jeszcze przed chwilą Franciszek I wprowadzał swych gości w tajemnice i zawiłości ich zadania zapanowała całkowita cisza. Słudzy, którzy wnosili ogromne półmiski wymyślnego jadła, zatrzymali się w pół kroku. Wszyscy byli zdziwieni przybyciem kolejnej osoby- wyglądał na pomniejszego Rycerza Dębu, o tym świadczyły insygnia na jego zbroi i broni. Nawet Atter, na co dzień wygadany, przez chwilę przyglądał się przybyszowi. Dopiero później zrozumiał.

- Szanowni państwo, rad jestem przedstawić wam ostatniego z waszych współtowarzyszy, sir Aleksandra z dalekiej Fabercechii, dawnego przyjaciela naszego miłościwie nam panującego hrabiego, potężnego rycerza i człowieka o sercu ze złota szczerego.- wyrecytował słowa, których z pewnością nauczył się na pamięć. Wszyscy przez chwilę zastanowili się, czy przed Franciszkiem de Clee równie pięknie mówił o nich- w końcu to podobno Atter opowiadał o każdym z tu zebranych przed selekcją przyszłych smokobójców.

- Jak słyszałem, jaśnie panie, wszelkiego rodzaju informacje zostały ci udzielone drogą listowną przez samego hrabiego. Teraz więc zapraszam do stołu- ciepła strawa do spożycia przed podróżą jest często czymś naprawdę ważnym. A przy tym nadarza się także wyśmienita okazja, by omówić wasze plany dotyczące znalezienia i zabicia smoka. Podać do stołu!

Po chwili przy stole ustawionym niemal na środku salki siedzieli już wszyscy, a służba donosiła coraz to nowe półmiski i talerze. Pieczona dziczyzna, skrzydła gryfa w ziołach, marynowane lwie ozory- każdy znalazł na stole coś dla siebie. Wszystko wymyślne, wszystko naprawdę pyszne i wszystko niemożliwe do znalezienia w Arish na innym stole niż ten.

Przyjemności z jedzenia przeszkadzało jedynie widmo zadania, które zostało im powierzone…
 
__________________
Kutak - to brzmi dumnie.
Kutak jest offline  
Stary 12-09-2007, 01:02   #48
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Młoda alchemiczka ciekawsko przyglądała się rycerzowi, który dołączył do grona „wybrańców”. Chciała się przywitać, lecz jej i ogólną uwagę zaprzątnęły przygotowania do poczęstunku.
Gdy zrobiło się zamieszanie przy zajmowaniu miejsc, Sara starała się zając miejsce przy wielkiej damie, do której wciąż, mimo wyraźnego chłodu tamtej, czuła sympatię. Była taka piękna… jak jej siostra. Niestety, prawie wszyscy mężczyźni niczym sępy rzucili się do stołu, odsuwając Vilemo krzesło. Dziewczyna poczuła sie nieco zagubiona, lecz na szczęście stary rycerz o niej nie zapomniał. Archibald odsunął krzesło i uczynił zapraszający gest dłoni. Sara uśmiechnęła się doń promiennie.

- To w sumie dokąd mamy się udać? – spytała na głos, gdy wszyscy już zasiedli do stołu.

Znów tylko zabójcze spojrzenia były odpowiedzią na jej nietaktowne pytanie.

„No tak, powinnam zaczekać aż zjedzą. Teraz przez złe myśli może im się w żołądkach za dużo kwasu nagromadzić, a to prowadzi wprost do... sraczki. Rozwolnienie w trakcie podróży, to zdecydowanie nie jest dobry pomysł, więc lepiej milczeć.”

Wyjaśniwszy samej sobie sytuację, Sara zajęła się jedzeniem. Było naprawdę smaczne, a wielu potraw dotychczas nigdy w życiu nie próbowała, lecz myśli jej bbłądziły wokół innej kwestii. Wyobraźnią znów przeniosła się do spalonej wioski i mglistego lasu.

„Wydrążeni ludzie… Czy mogli być to dzicy, którzy przybyli wraz ze smokiem? Ich związek był niezaprzeczalny z potworem, jednak wcale nie musieli pochodzić z Ziem Niczyich. Wyglądali tak... jakby byli czymś odurzeni, więc nie wiadomo kto jeszcze za tym stoi. Może to jakiś możnowładca chce zniesławić Arish? Trudna sprawa…”

Dziewczyna odruchowo wgryzła się w kawałek mięsa. Zębami trafiła na coś twardego… no tak, kość. Urwała mięsiwo, obnażając tym samym sporego gnata.
To przywiodło wspomnienie spopielonych szkieletów ludzkich, które niedawno ogłądała.


Przełknąwszy z trudem kęs, Sara jak oparzona odłożyła na półmisek udziec. Nie była już głodna.
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
Stary 12-09-2007, 01:33   #49
 
kitsune's Avatar
 
Reputacja: 1 kitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwukitsune jest godny podziwu
Archibald Roderyk de Valsoy h. Pęk Strzał

Archibald w ciszy I skupieniu wysłuchał słów hrabiego, potem krótko skinął głową. Nie był przekonany. Smok ma instynkty, lecz jest zwierzęciem. W takim razie śmierć błyskotliwego wodza wojsk Arish, jakim był Derth de Lottey była cudownym zbiegiem okoliczności, tak cieszącym zapewne te bydlęta z Geutrin. W swej starczej paranoi de Valsoy mógł w spokoju przyjąć wytłumaczenia swego władcy, lecz od razu puścić je drugim uchem, składając pomyłki hrabiego na karb jego młodego wieku.

Po krótkim przedstawieniu przyjaciela hrabiego, rycerza z odległej Fabercechii zasiedli do uczty. Archibald na dobre zżywał się z tą smarkulą, która łamała konwenanse jak niegdyś Archibald karki wrogom. Po trosze go to irytowało, po trosze tłumaczył to płochliwością dziewki, a po trosze mu to imponowało, do czego jednak nie przyznawał się nawet przed samym sobą. Odsunął młodej krzesło, prychając na widok mężczyzn, którzy rzucili się w stronę biednej Vilemo. Chwilę później wszelkie rozmowy umilkły, a komnatę wypełniło mlaskanie, siorbanie i głośne chrupanie.

Archibald wyciągnął co lepsze i miększe kęsy na cynowy talerz i podał je Sarze, jak to rycerz powinien czynić. Dziewczyna tylko wybałuszyła oczy i rzuciła:
- Umiem już gryźć, a ty nadal potrafisz?
Archibald poczerwieniał z gniewu, a pobliski rycerz od hrabiego zarechotał. Archibald wbił w niego wzrok, a prawą dłonią chwycił od niechcenia grubą kość wołową. Rycerz uśmiechnął się sardonicznie, lecz spoważniał, gdy głośny trzask poniósł się echem po komnacie. Kość pękła w dłoni de Valsoya jak zapałka. Pewnie odkupi to bólem nadwerężonej reki, ale liczy się efekt. Spojrzał zaskoczony na kość i wymruczał z udawanym zawstydzenie:
- Oj, pękła…
Potem spojrzał na dziewczynę. Sara nie jadła. Stanowczo odsunęła talerz. Archibald dostrzegł w jej oczach jakby strach i obrzydzenie. Nigdy nie był zbyt przenikliwy, ale teraz domyślał się, co się działo w sercu dziewczyny:
- Nie jesz? – Cicho powiedział.
Sara pokręciła głową.
- Będziesz słaba… gorsze rzeczy zobaczymy, zawsze możesz zostać. Młodaś, może jeszcze nie czas? – Doskonale wiedział, że na nic są jego słowa. Wzruszył potężnymi ramionami. - Ukatrupimy bestyjkę, to i takie rzeczy nie będą się działu, Saro.
 
__________________
Lisia Nora Pluton szturmowy "Wierny" (zakończony), W drodze do Babilonu


kitsune jest offline  
Stary 12-09-2007, 19:48   #50
Konto usunięte
 
Mira's Avatar
 
Reputacja: 1 Mira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputacjęMira ma wspaniałą reputację
Sara podniosła wzrok na Archibalda.
To zadziwiające jak bardzo odmłodniał w ostatnich dniach. A może to ona inaczej go teraz postrzegała?
Gdy spotkali się po raz pierwszy była rozczarowana, widząc starca w rozklekotanym pancerzu zamiast przystojnego młodziana w lśniącej zbroi. Teraz jednak coraz lepiej pojmowała istotę rycerskości, dostzregając przymioty starego rycerza. Wszak to nie wygląd, lecz wnętrze czyniło człowieka piewcą sprawiedliwości i obrońcą uciśnionych.

Dziewczyna popatrzyła z wdzięcznością w oczy de Valsoy’a. Radość z okazanego zainteresowania wykwitła w postaci najszczerszego na świecie uśmiechu na jej wargach.

- Masz rację, powinnam jeść, bo ja… nie mogę się wycofać.

Jej oblicze zmieniło się w mgnieniu oka. Zagryzła wargi w wyrazie determinacji, a przy tym zacisnęła nieświadomie dłoń na kielichu wina – aż pobielały jej kostki

- Po prostu nie mogę. Moja wina jest wielka i tylko tak mogę ją zmazać. Zresztą… za mną i tak nikt nie zatęskni jakby co.

Sara zaśmiała się lekko, bagatelizując sprawę wzruszeniem ramion.

- Ajjj!

„No tak, znów zapomniałam o ranie. Idiotka!”
 
__________________
Konto zawieszone.
Mira jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 22:11.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172