Hahaha żartujesz sobie? Nie potrafisz mnie zabić diable debilu. Ja, bestia, która wycierpiała dziesięć lat cierpień, nie ugnie się pod ciosem jednego miecza HAHAHA. Idioto. - zaczął Ci ubliżać. |
Kopnął go w czerep. -Założymy się? Ja nie mam miecza. -Noga podtapia go w ściekach, czeka aż mutant zacznie się szarpać, wtedy go wyciąga, a jeśli nie powie dalej gdzie jest Luther rozplątuje mu gardło i zjada jego organa tak jak to zrobił wcześniej i zabiera jednego wojownika lub łucznika na drogę. |
Mutant milczał jak zaklęty. Gdy próbowałeś rozpłatać mu brzuch, poczułeś mocne uderzenie i odleciałeś do tyłu. Mutant nadal jednak leżał, nie ruszając się. Ciała wojownika i łuczników leżały teraz w ścieku. |
- Jego dalsze życie niema sensu. Nic nie powie. Zakończmy to. - Powiedział do towarzyszy. Przyglądał się Garrettowi Nie przepadał za nim, ale jego serce do walki było wielkie, lub byl głupszy niż myślał. |
Ledwie Andoroth powiedział kilka słów, w oddali usłyszeliście liczne kroki. Tam są! Zaatakowali panicza Luthera! To oni! Brać ICH! - zobaczyliście kilkunastu uzbrojonych ludzi. Na przedzie stał zakapturzony, drobny człowieczek. Jednak gdy się do was zbliżył, poczuliście dziwne zakłócenia w powietrzu. Trudno było określić to wrażenie, ale wiedzieliście, że nie jest to byle kto. Między jego palcami wesoło tańczyły błyskawice. Zanim zdążyliście zareagować, machnięciem dłoni wyrzucił was w powietrze. Odlecieliście kilka metrów obijając się o siebie. Wojownicy zabrali mutanta nazwanego Lutherem, podtrzymując go między sobą. |
Z trudem podniosłem się z ziemi i krzyknąłem: -Kim wy jesteście ludzie? O co chodzi z tym "paniczem" Lutherem? Byłem zły, że okazałem litość temu mutantowi zamiast dobić go od razu. Coś mi mówiło, że to Luther. Nie wierzyłem temu przeczuciu i teraz żałuję. - CO TU SIĘ DO CHOLERY DZIEJE? |
- Trzeba było go zabić od razu. - Powiedział Andoroth podnosząc się z posadzki. Jego umysł ogarniał powoli gniew. Był ranny i jak każde ranne zwierze niebezpieczny. Dodatkowo na jego drodze stanęli ludzie, których tak bardzo nienawidził i mógł ich pozbawić życia. Miał ochotę użyć swojego śmiertelnego oddechu i zakończyć żywot wszystkich tu zgromadzonych. Jednak powstrzymał się, znał inne sztuczki. Postanowił wykorzystać to, że znajdują się w korytarzu. Rozłożył skrzydła i machnął nimi tak mocno jak potrafił. Tak by powstał w tunelu wiatr, który mógłby powalić kilu napastników. |
Gdy rozłożyłeś skrzydła, poczułeś, że ich końcówki dotykają ścian tunelu. Z wysokości zobaczyłeś trzydziestu napastników. Jeden z nich doprowadzał właśnie mutanta nazwanego Lutherem do porządku. Z tyłu dostrzegłeś kilku kuszników i dwóch magów. Trzeci właśnie do nich podchodził. Reszta była uzbrojona w miecze, halabardy i włócznie. Wytworzony przez Ciebie pęd powietrza był zbyt słaby, i tylko zniósł bełty wystrzelone w waszą stronę. |
- Nie przypuszczałem, że to kiedyś to powiem: uciekajmy stąd - powiedział Andoroth widząc zbliżających się napastników. Z trudem opanował swój gniew. - Jesteśmy ranni, a ich jest zbyt wiele. - Spojrzał na towarzyszy szukając poparcia. Jeszcze raz machnął skrzydłami, by choć trochę spowolnić napastników i uniemożliwić strzelcom oddanie celnych strzałów. |
- Nie lubie uciekac, ale faktycznie nie mamy wyboru. W tym stanie powali mnie ukąszenie komara. Sytuacja była krytyczna. Innego wyjścia nie było. Mogliśmy jeszcze walczyć i zginąć. - Najwyżej wrócimy tu nieco póżniej jak odzyskamy siły i wtedy dokończymy tę sprawę. |
Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:11. |
Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0