Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 28-01-2009, 22:30   #301
 
Smoqu's Avatar
 
Reputacja: 1 Smoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodze
Philip nie czuł się tego dnia specjalnie zdenerwowany mimo, że miał niedługo spotkać się ze swoim nowym przełożonym. Właściwie, to niewiele było sytuacji, które mogły go wyprowadzić z równowagi. Chwilę się zastanawiał nad wyborem stroju na pierwszy dzień pracy i w końcu zdecydował się na swoje ulubione jeansy, i materiałową koszulę w kolorze khaki. XIII-tka nie była podobno tak formalna, jak inne wydziały NYPD, więc postanowił nie wychylać się z wyglądem. Gdzie indziej jego ubiór zostałby uznany być może za nieodpowiedni, ale w tym wypadku wydawał się na miejscu. Stanął na chwilę przed szafką, gdzie przechowywał broń.

Nie, dziś na pewno nie będzie mi potrzebna. Pewnie jak zwykle wprowadzenie, przydział miejsca, może partnera, dużo formalności ...

Zszedł do kuchni, gdzie już krzątała się jego mama, przygotowując mu śniadanie. Zjadł szybko, popijając posiłek ciepłą herbatą. Rzucił okiem na zegarek w komórce i zerwał się od stołu. Założył wygodne, trekkingowe buty, ubrał się w lekko już znoszoną, skórzaną, wojskową kurtkę na ciepłej podpince i krzycząc od drzwi pożegnanie, wyszedł z domu. Tego dnia zapowiadali niezbyt wysoką temperaturę i wyjątkowo się nie pomylili. Pomimo braku zachmurzenia obłoczki pary unosiły się przed twarzą przy każdym oddechu, gdy szedł w kierunku niedalekiej stacji metra. Nie chciał brać samochodu, gdyż tylko utkwiłby w korkach, a kolej podziemna dowoziła go na miejsce w 30 minut.

Dotarł do budynku wydziału na 5 minut przed czasem. W jego umyśle zagościło zadowolenie. Nie robili mu specjalnych trudności z przydziałem, choć zwykle kierowali tu bardziej doświadczonych policjantów. Jednak jego udział w programie dla kadetów dawał szersze możliwości w wyborze pierwszego miejsca służby. Nie zniechęcała go nawet niezbyt poważna tematyka, którą się miał zajmować. Ciężko było przyjąć do wiadomości, że duchy, wampiry, czy bazyliszki są realnymi zagrożeniami, a nie tylko wytworem fantazji autorów literatury popularnej. Jeśli jednak NYPD wydzielił osobny wydział do zajmowania się takimi sprawami, to coś musiało być na rzeczy nawet, jeśli reszta żartowała sobie z tego.

Wszedł do budynku, chwilę spędził przy biurze przepustek, aby się zarejestrować po raz ostatni jako gość i w końcu dotarł przed biuro szefa wydziału.

Rozmowa z panią porucznik była krótka i rzeczowa. Przedstawienie partnera, a właściwie partnerki, szybkie pytanie o biurko i po chwili zostali zostawieni sami sobie. Gdy przełożona wychodziła, Phil wstał i przybrał postawę zasadniczą. Wiedział, że nie oczekują tego od niego, ale ... przyzwyczajenie zrobiło swoje.

Phil nie był typem socjalnym, ale tym razem rozpoczął rozmowę. W końcu miał z tą kobietą współpracować przez bliżej nieokreślony czas, więc dobrze było choć na początku wypaść dobrze.

... Całkiem ładna ... Ciekawe, czy na co dzień też tak nawija ... Nie pogadam sobie przy niej ... Kilka lat w policji i pytania o kibel? ... Pani porządnicka ... Oczywiście nic nie powiedziała. Może nie do końca dobrowolne było to przeniesienie? ... OK, wszystko w porządku. Jeszcze tylko login i hasło do kompa ... Może o broni będzie chciała coś powiedzieć? ... W sumie można było się spodziewać z takim nazwiskiem ... Czyli ja mam być od papierkowej roboty? Tylko amunicja? A wydawała się taka konkretna ... Ciekawe, o której wyjdzie z pracy? W tym tempie pewnie za jakieś 3 godziny ...

Myśli przelatywały mimowolnie w czasie ich rozmowy.

Saint Nick nie zdziwił się, że nie wspomnieli o broni służbowej. Właściwie to była reguła w wydziale.

- Jakie macie pukawki?

- Berretta 9000 i 96 Steel. - Phil milczał, więc Monica odpowiedziała pierwsza.

- OK, tego mam dowolną ilość. Więc dla pani dwa zwykłe, dwa żółte i jeden czerwony ... wymogi bezpieczeństwa. A ty, bo nie będzie mi się chciało dwa razy chodzić? - zwrócił się do młodzieńca.

- 9 mm Para i 500 S&W Magnum, najlepiej o gramaturze 440. - chłopak podał typ amunicji, a nie pistoletu, którym się posługiwał. Starszy mężczyzna spojrzał na niego z lekką wątpliwością, bowiem nie wydawało mu się, aby potrafił zapanować nad bronią, do której pasowały drugie naboje.

- Jeden normalny, jeden żółty i jeden czerwony Parabellum. Jeden normalny, jeden żółty i jeden czerwony do Magnum. - rzekł Saint Nick podsumowując zamówienie. - Z tym do Magnum uważaj. Czerwona amunicja może mocno kopnąć, a nawet rozsadzić spluwę. No i oczywiście znacie zasady? Nie strzelać z czerwonej do ludzi.

- S&W Model 500 powinien chyba wytrzymać? - zaniepokojony wizją rozsadzenia lufy, wolał się zapytać, niż zniszczyć swoją broń.

Nick popatrzył z uznaniem na młodego. - Tak, ta armata to wytrzyma ... teoretycznie.

Chce mnie nastraszyć.

Magazynier podał im pokwitowania odbioru amunicji, podanie o przydział samochodu służbowego i formularze o wydanie kamizelek.

- Dobrze. Wypełnijcie to, a ja w tym czasie przyniosę naboje. - spod lady wyciągnął i położył przed Monicą 5 magazynków do Berretty, a następnie ruszył do magazynu po amunicję dla Phila.

Rozejrzeli się za długopisem. Był tylko jeden.

- Wypełnij pierwsza. Mi zajmie to trochę dłużej. - kiwnęła tylko głową, zabierając się do wypisywania zapotrzebowania na kamizelkę. Sprawdziła, czy są leżące przed nią magazynki są pełne, zanim podpisała pokwitowania i oddała długopis partnerowi. Zaczął wypełniać papiery, gdy Nick przyniósł magazynki i pudełko z nabojami dla niego. Po chwili podniósł głowę, widząc kątem oka lekko poruszający się czubek buta Monici.

- Nie musisz na mnie czekać. Załatwię papierkologię i spotkamy się później w biurze. - nie miał zamiaru się spieszyć, ani jej zatrzymywać.

- OK. - rzuciła po prostu wesoło i ulotniła się. Pozostał po niej tylko wciąż unoszący się w powietrzu, silny zapach perfum.

Phil przebijał się przez formularze. Kamizelka, samochód, kajdanki, amunicja. Na każdą rzecz trzeba było wypełnić zapotrzebowanie, pokwitowanie albo formularz, co trochę zajmowało, wiec nawet silny zapach pozostawiony przez jego partnerkę zdążył lekko wywietrzeć, zanim skończył. Zadowolony podniósł głowę.

- Do kogo mam się zgłosić po hasło do komputera? - zapytał przeglądającego podane mu dokumety kwatermistrza.

- O cholercia. - zdrobnił przekleństwo Saint - Dobrze, że przypomniałeś. - wyciągnął jeszcze dwie kartki spod blatu - To dla ciebie i Twojej partnerki. Wypełnijcie i przynieście jak najszybciej. Jak się szybko wyrobicie, to jutro powinniście mieć dostęp.

Phil na miejscu wypełnił swoje dane i oddał kartę.

- OK, to na razie wszystko. - kwatermistrz nie miał zastrzeżeń do dokumentów, więc po chwili przed Philem leżały dodatkowo kluczyki, dokumenty samochodu i kajdanki. Młodzieniec zgarnął wszystko z blatu, pochował po kieszeniach i ruszył w kierunku biurek.

Okazało się, że Monici nie było tam, więc zostawił tylko formularz do działu informatyki w szufladzie pod blatem i ruszył na dalsze zwiedzanie nowego miejsca pracy. Z jakiegoś bliżej nieokreślonego powodu poszedł najpierw w kierunku kostnicy.

Podobno najbardziej ruchliwe miejsce, poza pokojem szefa. Może jakieś ciało nie ma jeszcze swojego "opiekuna"? To może być nasza sprawa.

Zastanawiał się, schodząc po schodach ...
 
Smoqu jest offline  
Stary 30-01-2009, 00:23   #302
 
echidna's Avatar
 
Reputacja: 1 echidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemuechidna to imię znane każdemu
- Cóż chyba warto po prostu pojechać do tej pani i zobaczyć co tam się dzieje... Chyba ze masz jakiś lepszy pomysł Vivianne? Sam nie jestem zbytnio zaprawiony w tej pracy... - powiedział Chris.
- Nie, nic lepszego nie przychodzi mi do głowy. Też nie jestem w tej dziedzinie weteranem - odparła uśmiechając się. - Może chodźmy - zaproponowała kierując się ku wyjściu. Chris jakoś nie protestował.

Niebawem schodzili po schodach na parter.
- Jak właściwie trafiłaś tutaj na wydział? - zainteresował się mężczyzna.
- Cóż... jestem psychologiem policyjnym i okazałam się niesamowicie skuteczna w swojej robocie. No, a jak się wydało, że mam "wspomagacze" - chrząknęła znacząco spodziewając się, że ksiądz domyśli się o jakich "wspomagaczach" mowa - przenieśli mnie tutaj. A ty, jak tu trafiłeś?

Wyszli już przed budynek. Nowojorski gwar uderzył w nich całą swą potęgą wwiercając się w uszy szumem setek rozmów, rykiem tysięcy klaksonów i hukiem młotu pneumatycznego z robót drogowych nieopodal.
- Czym jedziemy, no i które z nas prowadzi?
 
__________________
W każdej kobiecie drzemie wiedźma, trzeba ją tylko w sobie odkryć.
echidna jest offline  
Stary 31-01-2009, 09:03   #303
 
Eravier's Avatar
 
Reputacja: 1 Eravier nie jest za bardzo znanyEravier nie jest za bardzo znanyEravier nie jest za bardzo znanyEravier nie jest za bardzo znanyEravier nie jest za bardzo znanyEravier nie jest za bardzo znany
Andreas Moliner

Czas mijał a Amy nie przychodziła w końcu pewne było iż się nie zjawi. Barman przyglądał mi się w dziwnej pozie tak jak gdyby wiedział co się miało stać. Sam uśmiechnąłem się do siebie, gdy dotarło do mnie to o czym pomyślałem. Barman przewidział to co się stało. Z uśmiechem na kącikach ust wstałem, zostawiając szklankę whisky i rachunek. Do którego postanowiłem dołączyć spory napiwek, choć barman raczej był ponury to przynajmniej sprawił że na mojej smutnej twarzy, pojawiła się odrobina blasku. Godzina była wczesna i formalnie rzecz biorąc nadal byłem w pracy. W powyższym wypadku ruszyłem z powrotem do biura tym jednak razem zabieram się do roboty. Skoro pannica się nie zjawiła to sam zajmę się tą sprawą. W drodze towarzyszyło mi cygaro, które jeszcze się tliło od zapalenia w Lou. Otwierając drzwi do komisariatu wpuściłem dość duży powiew wiatru zmieszany z liśćmi. Ruszyłem w stronę sekretariatu tam powinny na mnie czekać dokumenty związane z moją sprawą. Za biurkiem stała dość potężna baba, która wyglądem przypominała mi słonia. Na ogól lubię nadawać ludziom jakieś zwierzęce cechy i ich tak nazywać.



- Dzień dobry, czy mogę prosić dokumenty związane z moją sprawą ?

- Co ja wróżka, imię i nazwisko ? – wymamrotała.

- Andreas Moliner – odpowiedziałem dość szybko zanim zdążyła by zadać kolejną masę podobnych do niej komentarzy.

- To te – zabrałem papiery

- Gdzie znajdę kostnicę ? – przypomniało mi się że Amy wspominała coś o tym że jej partner skończył marnie może tam się czegoś dowiem.

- Tam na dół i w prawo – ruszyłem w tamtym kierunku, po drodze wyrzucając do kosza wypalone jeszcze tlące się na purpurę cygaro. I nie zwracając uwagi na „słonia” za biurkiem który mruczał komentarze pod nosem gdy odchodziłem. Zaraz potem zacząłem przeglądać w pośpiechu tekst. Zszedłem schodami i już miałem wyciągnąć kolejne cygaro, gdy dotarłem do drzwi, które pchnąłem nogą ponieważ w jednej dłoni trzymałem humidor zaś w drugiej papiery, które czytałem. Starając się połączyć czytanie z wyciągnięciem i zapaleniem cygara oraz otworzeniem drzwi. Zapach który docierał z za drzwi nie należał do przyjemnych...
 
Eravier jest offline  
Stary 31-01-2009, 14:09   #304
 
enneid's Avatar
 
Reputacja: 1 enneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodzeenneid jest na bardzo dobrej drodze
- Cóż... jestem psychologiem policyjnym i okazałam się niesamowicie skuteczna w swojej robocie. No, a jak się wydało, że mam "wspomagacze" - Vi chrząknęła znacząco, akcentując tym samym "wspomagacze". Właściwie Chris nie do końca był przekonany o jakie wsparcie może jej chodzić, przecież wyglądała tak... normalnie. Uznał jednak, że na razie lepiej tego tematu nie drążyć - przenieśli mnie tutaj. A ty, jak tu trafiłeś?
-Ja? No cóż... Na ostatniej parafii zdarzył mi się niecodzienny wypadek... właściwe do tej pory nie wiem co do końca się wtedy działo... Niemniej Jego eminencja kardynał Egan, zdecydował wysłać mnie tutaj jako...-
tutaj na chwile urwał szukając jakiegoś zastępczego słowa- jednak nie znalazł- jako egzorcysta...- znów przerwał dyskretnie szukając reakcji na na twarzy dziewczyny. Podjął tuż po chwili. - A dodatkowo mam pomóc w tym departamencie jako detektyw... Wczoraj właśnie zacząłem tutaj pracować. Więc ogólnie jest zabawnie- dodał na koniec z uśmiechem.

W końcu znaleźli sie na zewnątrz gmachu w nowojorskim gwarze.
- Czym jedziemy, no i które z nas prowadzi?
- Mnie jest to obojętne. Możemy jechać moim samochodem... o ile odpali... W najbliższym czasie powinienem go w końcu oddać do przeglądu. Stoi z tyłu, na parkingu.-
wskazał nieco niepewnie gdzieś za budynek.

Jechali już w tamtą stronę gdy zadał kolejne pytanie:
- Masz jakieś... doświadczenia z tego typu... wypadkami?
 
__________________
the answer to life the universe and everything = 42

Chcesz usłyszeć historię przedziwną? Przyjrzyj się dokładnie. Zapraszam do sesji: "Baśń"- Z chęcią przyjmę kolejnych graczy!

Ostatnio edytowane przez enneid : 31-01-2009 o 14:11.
enneid jest offline  
Stary 01-02-2009, 21:08   #305
 
carn's Avatar
 
Reputacja: 1 carn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwucarn jest godny podziwu
pt. 12.X.2007, Wydział 13 , kostnica , 10:15

- Syrenka i mnich...Ciężko spotkać syrenkę w NY, a mnisi...może. Wiesz co ? Mogę posłać z tobą Rybacka, zrobi skan aury twojego partnera. Może to coś wyjaśni. -

Takie rozwiązanie nie do końca jej pasowało. Chociaż... nie pasowało jej tak naprawdę wcale! Ale chyba nie miała większego wyboru jeśli śledztwo miało mieć jakikolwiek prócz teoretycznego przebieg. najwyżej będzie improwizować...

- Bardzo chętnie pani doktor, to czekam w samochodzie. To do widzenia.-

Uśmiechnęła się, wedle własnej oceny, dość wiarygodnie i umknęła z kostnicy. Lepiej mieć to wszystko za sobą.

pt. 12.X.2007, Wydział 13 , parking , 10:20

Gdy tylko Ryback załadował swoje zabawki Amy odpaliła swego służbowego żuczka kierując się w stronę szpitala. Po drodze próbowała podpytać kompana cóż to za czary zamierza uskuteczniać i na czym to tak w zasadzie ma polegać, ile w tym wróżenia a ile nauki i tym podobne. Byle tylko nie mieć okazji myśleć o czekającej ją konfrontacji...

pt. 12.X.2007, szpital

Formalności związane z wizytą i planowanymi badaniami były tylko kolejnym sposobem na odwlekanie nieuniknionego. Zbyt krótkim by wymyślać kolejny. Idąc za Rybackiem czuła się jak więzień wiedziony ku swemu ostatecznemu losowi związanemu zapewne z stalowym krzesełkiem i nadmierną ilością woltów. Wiedziała, że całość będzie ciężka ale gdy dotarła pod drzwi sali w której leżał McMurry całość organizmu ogłosiła strajk generalny i Amy nie była wstanie postąpić kroku dalej.

- Mmm... panie Ryback proszę zaczynać. ja tu poczekam, by nie zakłócić wyników swym sceptycyzmem. Liczę na pana, to nasz jedyny trop. -

Usiadła na krzesełku w korytarzu dając do zrozumienia, że nie zamierza wchodzić do środka. Gdy tylko podopieczny Pavlicek zniknął za drzwiami Amy ruszyła osuszać zawartość szpitalnego automatu z czekoladą. Cóż każde zajęcie było dobre, a odrobina kalorii w stresowej chwili nie mogła bardzo zaszkodzić...
 
carn jest offline  
Stary 05-02-2009, 14:18   #306
 
Hawkeye's Avatar
 
Reputacja: 1 Hawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputacjęHawkeye ma wspaniałą reputację
De Luca przyjrzał się spokojnie dwójce agentów uśmiechając się lekko. Za pewne myśleli, że wiedzą wszystko. Wszystko widzieli i nic nie może ich zaskoczyć. Do niedawna i on myślał podobnie. A potem cały świat obrócił się o 180 stopni, gdy okazało się, że bajki i legendy mają więcej niż ziarnko prawdy.

Magia, ifryty i podobne rzeczy, z którymi policjant z XIII miał do czynienia, nie mieściły się w głowach, dwójki garniturków z CIA. Właśnie dlatego oni tutaj byli. Żeby ta ich niewiedza i niewiara nie doprowadziły do jakieś tragedii.

Jednakże nie mogli im tego powiedzieć. Obowiązywała ich tajemnica śledztwa to po pierwsze, a po drugie i tak by to nic nie dało. Chyba, że uznaliby ich za wariatów i nie traktowali ich poważnie. Do tego trzeba było podejść trochę inaczej.

Agenci byli z pewnością przyzwyczajeni do tajemnic. Za to ich "chorobą zawodową" była paranoja. Mania śledzenia, co zresztą udowodnił nie opisując się przez telefon. A zamiast siedzieć na posterunku, to rozmawiali w małej herbaciarni. To byłoby całkiem zabawne, gdyby nie to, że przez najbliższych parę dni, będą musieli znosić tą atmosferę i klimat "płaszcza i szpady". Chris odezwał się spokojnym głosem, mówiąc tak aby nikt inny poza siedzącymi przy tym samym stoliku go nie usłyszał.

-Nie wiem co wiecie o terroryzmie i szczerze powiedziawszy mało to mnie obchodzi. Wy macie swoje rozkazy, my mamy swoje rozkazy, ale wszystkim nam zależy na tym samym. Zapewnieniu bezpieczeństwa. Z tym, że moim głównym zmartwieniem jest to miasto. Co do udziału w glorii, to za przeproszeniem, ale mam to w dupie. Nie będę waszym kwiatkiem do butonierki. Jesteśmy ekspertami, dostaliście rozkaz konsultować się z nami i to wam powinno starczyć. Bo szczerze jak coś spieprzycie to następną sprawą jaką będziecie się zajmowali, to będzie infiltracji organizacji pingwinów, kręcących się przy amerykańskiej stacji badawczej - po tych stanowczych słowach policjant uśmiechnął się szeroko

-Nie traktujcie tego jak groźbę tylko jak radę. My mamy pewne informacje, którymi nie możemy się podzielić, wy macie ekipę. Wprowadźcie nas w swój plan. Chciałbym tylko zaznaczyć, że pacyfikację statku, lepiej przeprowadzić na wodach terytorialnych, za nim wpłynie on do Nowego Yorku -
 
__________________
We have done the impossible, and that makes us mighty
Hawkeye jest offline  
Stary 05-02-2009, 22:44   #307
 
abishai's Avatar
 
Reputacja: 1 abishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputacjęabishai ma wspaniałą reputację
pt. 12.X.2007, NY, Elisabeth’s Tea House; 10:20

-Nie wiem co wiecie o terroryzmie i szczerze powiedziawszy mało to mnie obchodzi. Wy macie swoje rozkazy, my mamy swoje rozkazy, ale wszystkim nam zależy na tym samym. Zapewnieniu bezpieczeństwa. Z tym, że moim głównym zmartwieniem jest to miasto. Co do udziału w glorii, to za przeproszeniem, ale mam to w dupie. Nie będę waszym kwiatkiem do butonierki. Jesteśmy ekspertami, dostaliście rozkaz konsultować się z nami i to wam powinno starczyć. Bo szczerze jak coś spieprzycie to następną sprawą jaką będziecie się zajmowali, to będzie infiltracji organizacji pingwinów, kręcących się przy amerykańskiej stacji badawczej. - po tych stanowczych słowach De Luca uśmiechnął się szeroko. -Nie traktujcie tego jak groźbę tylko jak radę. My mamy pewne informacje, którymi nie możemy się podzielić, wy macie ekipę. Wprowadźcie nas w swój plan. Chciałbym tylko zaznaczyć, że pacyfikację statku, lepiej przeprowadzić na wodach terytorialnych, zanim wpłynie on do Nowego Yorku. -
Agentom chyba brakowało poczucia humoru, bo Robinson nie odpowiedział nic. A Smile dodał cicho .- Coś pan o tym wie, detektywie kasujący służbowy samochód drugiego dnia służby?
Po tych słowach agent Robinson rzekł szybko, by uniknąć ewentualnych słownych przepychanek.- Tak, można byłoby i na statku, tyle że wyjdzie drożej...I będzie to zwykłe marnowanie okazji.
Agent Smile dodał zaś.- Ustalmy jedno...Urna, mało nas obchodzi. My zajmujemy się terroryzmem, a nie przemytem antyków. Głównym celem operacji jest złapanie tutejszych agentów Al-Kaidy. Po urnę zapewne zgłoszą się uśpieni dotąd agenci terrorystów. I to oni, a nie ten gliniany garnek, są naszym głównym celem.
- Według naszych informacji w poniedziałek o godzinie ósmej „General Guisan” wejdzie do portu. I od tej chwili będzie pod naszą dyskretną obserwacją. O godzinie dziesiątej, powinni przybyć tutejsi członkowie Al-Kaidy.- zaczął tłumaczyć agent Robinson. -Gdy tylko się zjawią, oddział komandosów, unieszkodliwi ich oraz załogę statku i przechwyci przesyłkę...Mamy plany statku, a oddział jest przeszkolony i ma kilkuletnie doświadczenie w tego typu sytuacjach. Zajmą okręt bez jednego wystrzału. I to by było na tyle...
-Jak widzicie, nie jest to sytuacja dla nas nowa.- dodał agent Smile.- Plan jest prosty i co najważniejsze sprawdzony...w wielu podobnych sytuacjach.


pt. 12.X.2007, ulice NY , 10:25


Gdyby Amy lepiej znała Jamesa Rybacka zapewne dwa razy pomyślałaby zanim zadała pytanie. James był paplą, wyrzucał z siebie słowa z prędkością karabinu maszynowego.
Jak się dowiedziała od Rybacka Amy...Cała procedura nie ma nic wspólnego z magią. A wiele z nauką...James wskazał na wypchaną torbę, którą zabrał ze sobą, mówiąc iż zawiera ono skaner. Skaner ten pozwala zrobić zdjęcia aury. Ale jedynie w ograniczonym zakresie. Pozwala jedynie wykryć wpływ ciemnej bądź jasnej strony na osobę, w chwili robienia zdjęcia. Aura bywa różna, uporządkowana zazwyczaj oznacza wpływ zaklęcia. Chaotyczna towarzysz magom i demonom. Mając wzorzec aury można, za pomocą odpowiednich programów, znaleźć podobną do niej w katalogu. Jak też się okazało podczas jazdy samo zrobienie zdjęcia nie wystarczy. Będą musieli wrócić do kostnicy by poznać wyniki.

pt. 12.X.2007, North General Hospital, 11:00




Oboje weszli do budynku i jak tylko Amy przedstawiła sprawę dla której się tu znaleźli. Dalej poszło szybko i sprawnie. Po kilku minutach, oboje znaleźli się przed pod pokojem 305.
- Mmm... panie Ryback proszę zaczynać. ja tu poczekam, by nie zakłócić wyników swym sceptycyzmem. Liczę na pana, to nasz jedyny trop. -słowa Amy, Ryback przełknął bez śladu buntu. Rzekł tylko.- Ok.
I wszedł do środka pokoju...Pozostawiając Amy samą w szpitalnym korytarzu. Na to tylko czekała. Szybko dotarła do swej ofiary, automaty do kawy....w którego opcjach znalazła też i czekoladę.

I z który intensywnie zaczęła opróżniać. I właśnie taką Amy zastał lekarz.

Z pewną dezaprobatą spojrzał na nią i na jej łapczywe zachowanie i kilka kubków leżących w koszu obok, zanim zapytał. -Detektyw Amanda Walter? Jest pani partnerką detektywa McMurry’ego? Bo jest taka sprawa. Otóż, nie możemy się skontaktować z dziewczyną, z którą McMurry, żyje w nieformalnym związku. A być może dźwięk jej głosu, mógłby go wyrwać ze śpiączki.
Zanim Amy zdążyła zareagować na pytanie lekarza, pojawił się Ryback krzycząc.- O tu jesteś Amy, zrobiłem już zdjęcia twojemu partnerowi. Możemy się zbierać?
-Liczę na pani pomoc, detektyw Walter.- rzekł lekarz.- Może wśród rzeczy osobistych, albo w jego mieszkaniu znajdzie pani numer do niej ?

pt. 12.X.2007, Wydział 13 , kostnica; 10:40


Pavlicek pisała na komputerze raport, gdy do kostnicy wszedł kolejny petent. Phil przemknąwszy przez korytarz prowadzący do kostnicy, wyjęty żywcem z horrorów, właśnie stanął w drzwiach. Sama kostnica, choć ponura...niczym nie różniła się od innych kostnic. Pomijając jedyne tylko, że niektóre lodówki miały zabezpieczenia, przed otwarciem od wewnątrz.
Laura była obecnie sama kostnicy i siedziała przed komputerem, zerknęła więc tylko na wchodzącego Philipa i wracając do roboty spytał.- A ty przystojniaczku, czego tu szukasz?
-Jestem nowy i...-
rzekł Phil, a Laura nie przerywając pisania weszła mu w słowo.- Oczywiście że jesteś tu nowy, znam wszystkich detektywów w tym wydziale, z paroma nawet spałam...Ale ciebie nie znam.
-Jeszcze nie dostałem sprawy i pomyślałem czy tutaj jakiejś nie znajdę.-
rzekł Phil.
-Ooo...jacy jesteśmy gorliwi co?- uśmiechnęła się Laura i nie odrywając się od pracy wskazała palcem na zwłoki przykryte prześcieradłem.- Możesz wziąć tego ze stołu do obdukcji.
Phil podszedł i odsłonił prześcieradło, pod którym leżał...małpolud? Nie to mógł być małpolud...raczej coś innego. To coś miało kły w ustach/pysku...i tylko górną połowę ciała. Reszta w brutalny sposób usunięta, zważywszy na wyraźnie ślady ran szarpanych.
-Ofiara kanibalizmu i walk o terytorium...milutki prawda?- Ironizowała Laura pisząc na klawiaturze.

pt. 12.X.2007, Wydział 13; 10:40

Monica póki co krążyła po wydziale zapoznając się z rozkładem pomieszczeń i unikając pewnych miejsc. Partner poszedł do kostnicy, miejsca do którego prowadził ciemny korytarz.
A więc miejsca nie dla Monici. Ładna i zadbana trzydziestolatka z prowokacyjnie rozpiętym żakietem zwracała uwagę mężczyzn. Jako że mężczyźni, to istoty lubiące znajdować sobie erotyczną dwuznaczność, nawet tak gdzie jej nie ma. Dlatego pojawiły się ostrożne propozycje oprowadzenia po komisariacie, wyskoczenia na wspólnego drinka po służbie itp.
Zanim jednak pojawiły się jednak konkrety, w kierunku Monici ruszyła ładna blondynka w okularach.
-Monica Marcuzzi? Jestem Elwira Bjorgulf...Policyjny psycholog i opiekun wydziału XIII.- rzekła na powitanie.- W razie gdyby miała pani problemy, to zawsze jestem gotowa wysłuchać. Może udamy się do mnie. Mam trochę czasu i żadnego ciekawego towarzystwa.
-Elwi, a ja?- zażartował detektyw, który proponował przed chwilą Monice dość drogą restaurację na „wieczorek zapoznawczy.”
-A tobą niech się zajmie wielebny O’Doom. Macie ze sobą dużo wspólnego. Na przykład brak powodzenia u kobiet. Tylko, że w jego przypadku to zrozumiałe. Jest księdzem. - odgryzła się Elwi.- Doprawdy Mark, mógłbyś już dorosnąć.

pt. 12.X.2007, archiwum spraw zamkniętych, wydział XIII, 11:00


Charline Grey znudzonym wzrokiem obrzucała otoczenie. Swym potężnym cielskiem broniła dostępu do archiwum pełnym starych akt. Była w tym dobra...Nie potrzebowała broni, by przywołać do porządku agresywnych policjantów. Wystarczyło spojrzenie jej „bazyliszkowych” oczu i widok jej masywnej sylwetki, by każdy spuścił z tonu. Nagle w jej polu widzenia pojawił się jakiś wymoczkowaty palacz.
Kręcił się jak gdyby się zgubił...po chwili podszedł i zaczęła się normalna rozmowa. Miał dziwne i trudne do zapamiętania imię i nazwisko. Niemniej na jednej z teczek na biurku była nalepka z imieniem Andree Molouinoux. Zerwała nalepkę i spławiła typka.
Dopiero na schodach do kostnicy Andreas zorientował się iż otrzymał teczkę sprawy, która była zamknięta 3 lata temu, zamiast swojej.

pt. 12.X.2007, kostnica, wydział XIII, 11:05


Nie mając własnej teczki...Nie znając akt sprawy ...Nie mając pojęcia gdzie jest jego partnerka. W takim stanie Andreas zaszedł do kostnicy, mijając po drodze kilkanaście magicznych zabezpieczeń, subtelnie ukrytych, w mozaice na podłodze i w pęknięciach na ścianach. Nie wiedział o nich nic, poza tym że są silne. W samej kostnicy zastał jedynie dwie osoby. Całkiem ładniutką blondynkę zapalająca właśnie papierosa za pomocą zapalniczki i siedząca przed komputerem oraz mężczyznę kręcącego się przy górnej części ciała humanoida pasującego bardziej do pokazu osobliwości niż do kostnicy. Reszty jego ciała nie było. Ale nawet z tej odległości widać było, że dolna część ciała została usunięta w bardzo brutalny i bolesny sposób.
Blondynka pomiędzy dymkami, spojrzała w kierunku Andreasa, mówiąc. -Kolejny zwiedzający? Tam są szafki, z trupami, tam stoły do obdukcji i mikroskopy do badania próbek tkanki, a za mną laboratoria do analizy śladów , daktyloskopiczne itd... jakieś pytania?

pt. 12.X.2007, posiadłość Von Stauffów 10:40


Nawiedzony dom staruszki znajdował się na przedmieściach Nowego Yorku. I jechało się tam dosyć długo...Jak wiadomo interesująca rozmowa skraca czas podróży. Gdy już oboje dotarli na miejsce okazało się że budynek jest naprawdę stylową i urokliwą rezydencją z prywatną plażą.

Staruszka musiała być bogata... Całą posiadłość okalał plot z długich ostrych żelaznych prętów. A przy bramie znajdował się domofon.

Według informacji zawartych w teczce, staruszka nazywała się Ludwika Von Stauff i wywodziła się ze starego austraickiego rodu szlacheckiego, który wyemigrował do Austrii, tuż po aneksji ich kraju przez Hitlera w 1938. Większość jej rodziny powróciła do starego kraju w 1990 roku. Jedyny krewny żyjący wUSA, to wnuk o imieniu Leopold von Stauff mieszkający w Kaliforni.
 
__________________
I don't really care what you're going to do. I'm GM not your nanny.

Ostatnio edytowane przez abishai : 06-02-2009 o 10:46.
abishai jest offline  
Stary 06-02-2009, 20:04   #308
 
Odyseja's Avatar
 
Reputacja: 1 Odyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputacjęOdyseja ma wspaniałą reputację
Nicole zlustrowała wzrokiem herbaciarnię, w której przyszło im rozmawiać z agentami FBI. Jakoś jej wygląd nie wywołał na twarzy kobiety uśmiechu, ani jakiejkolwiek oznaki zachwytu. Jednak obrusy w różowe kwiatki i drażniący zapach różnych rodzajów herbat to nie był jej ulubiony wystrój.

Co do agentów FBI, nigdy wcześniej nie miała z nimi do czynienia. No, może oprócz filmów czy seriali, masowo produkowanych w Stanach. Nicki nigdy nie łudziła się, że jest w nich nieco więcej niż ziarnko prawdy.

Podejście agentów Smile i Robinson do sprawy tajemniczej urny faktycznie mogło doprowadzić do tragedii. Chociaż nie była to ich wina… Co prawda nie mogła powiedzieć, że wyśmiałaby osobę mówiącą o duchach, telekinezie czy magii… Ale przecież i tak to, co dowiedziała się w XIII było zaskoczeniem.

Niemniej ich słowa wywołały skrywane skwaszenie na twarzy obdarzonej. Gloria… Jakby tylko o to chodziło. Za to odpowiedź Christophera była jak najbardziej trafna. Nicole, jako niedoświadczona policjantka, wolała się nie odzywać. Prawda jest taka, że zawsze najlepiej czuła się w świecie liczb, wzorów fizycznych i przede wszystkim komputerów.

~Skąd dowiedzieli się o aucie?~

Najwyraźniej nie wiedzieli tylko, że to nie z winy Chrisa był ten wypadek. Albo wiedzieli, tylko przemilczeli ten fakt. Zapewne raczej to drugie.

Gliniany garnek? To chyba należy pozostawić bez komentarza. Zwłaszcza, że w tym „glinianym garnku” siedzi stwór, zdolny zniszczyć sporą część Nowego Yorku.

Oby tylko z tych rozmów i wymiany złośliwości nie wywiązała się sprzeczka…
 
__________________
A ja niestety nie mam nic na swoje usprawiedliwienie. Co spróbuję coś napisać, nic mi nie wychodzi. Nie mogę się za nic zabrać, chociaż bardzo bym chciała. Nie wiem, co się ze mną dzieje. W najbliższym czasie raczej nic nie napiszę. Przepraszam.
Odyseja jest offline  
Stary 06-02-2009, 22:54   #309
 
Smoqu's Avatar
 
Reputacja: 1 Smoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodzeSmoqu jest na bardzo dobrej drodze
Obdukcja? To zdaje się twoja działka, pani Napalona.

Nic nie powiedział i wykorzystując okazję oraz polecenie, aby się rozejrzeć, podszedł do zwłok leżących na stole. Nie miał zamiaru wykonywać prac, na których się nie znał i które nie należały do jego obowiązków, jednak rzut oka na "eksponaty" zgromadzone w tej "rzeźni" mogły trochę naświetlić sprawy, jakimi będzie się zajmował w XIII-ce. Nie bał się widoku zwłok, gdyż w czasie szkolenia zgłosił się na zajęcia fakultatywne w prosektorium i oswoił się z ich widokiem.

Odkrył prześcieradło i ... ciche westchnięcie zaskoczenia wyrwało mu się z ust. Rzucił okiem na koroner, czy w jakikolwiek sposób skomentuje jego zachowanie, ale była odwrócona do niego plecami, wytrwale stukając na klawiaturze.

- Co ...? - nie dokończył pytania, gdyż Pavlicek rzuciła przed siebie - Ofiara kanibalizmu i walk o terytorium...milutki prawda?

- Zaiste.
- mruknął do siebie przyglądając się leżącym na stole resztkom. Nie miał zamiaru zmarnować takiej okazji. Jeśli ten stwór był standardowym obiektem zainteresowania detektywów wydziału XIII, to wręcz musiał się mu bliżej przyjrzeć.

Przy następnej okazji może nie być tak spokojny. Hehe.

Pomyślał z wisielczym humorem. Pomimo, że nie posiadał wiedzy ani doświadczenia w tym zakresie, to jednak pamiętał z zajęć w prosektorium podstawowe zasady.

Gdzieś tu musi być fartuch i rękawice.

Rzeczywiście były, więc nie przeszkadzając zajętej swoimi sprawami szefowej kostnicy, wziął jeden fartuch i założył gumowe rękawiczki ochronne.

Ciekawe ... pociągnął na początek kępę kłaków na piersi ... to jego własne ... rozchylił trochę usta, żeby przyjrzeć się uzębieniu ... to też nie jest proteza. Wygląda raczej na drapieżnika ... zauważył czerniejący już zaciek na jego brodzie ... Coś ugryzł. To krew. Ciekawe, czyja? ... Podobne ślady były na szponach, które wyrastały mu z palców dłoni. Phil z coraz większym zainteresowaniem przyglądał się zwłokom. ... Interesujące. Wygląda, jakby nie miał innych obrażeń oprócz tego, że jest rozerwany na pół ... Zajrzał do środka klatki piersiowej ... i wypatroszony ... Brzeg rany był poszarpany, więc albo coś go rozszarpało albo rozerwało. Ta druga możliwość była dużo bardziej niepokojąca. Jednak ... w takiej ranie powinno być dużo więcej krwi, więc co jest grane ... Rzeczywiście, wyglądało tak, jakby krwawienie było mniejsze niż powinno. ... Chyba, że już go obmyli przed sekcją ... Philip zaczął dokładniejsze oględziny ciała w poszukiwaniu innych obrażeń. ... Niemożliwe, jest tak zmasakrowany, a jednak nie ma ran, sińców, czy innych śladów katowania ... Wyprostował się i zamyślony wpatrywał przez chwilę w ciało. Wnioski nie były wesołe. Powiedziała coś o kanibalizmie i walkach terytorialnych. Ile jeszcze takich stworów pałęta się po Manhattanie. Mama miała rację, że się niepokoiła, kiedy wracałem sam późno wieczorem ze strzelnicy.

Zdjął rękawiczki i wrzucił do stojącego obok stołu kosza. Nawet nie wiedział ile czasu minęło, zajęty oglądaniem. Na usta cisnęło mu się mnóstwo pytań. Ze szkolenia wstępnego, które odbył po przyjęciu do wydziału, pamiętał, że tak może wyglądać likantrop, ale czy miał rację i co potrafił ten stwór? Jeśli tylko takie obrażenia były w stanie go zabić, to chyba do walki z nim konieczne będzie zastosowanie "czerwonych" pocisków. Podniósł wzrok i napotkał drwiące spojrzenie koroner, które natychmiast powstrzymało go od próby pytań.

Na szczęście od następnej niewybrednej uwagi pani doktor, która, z tego co słyszał, sprowadzała mężczyzn do roli chodzących ogierów, uratował go kolejny nieszczęśnik, który zabłąkał się do jej królestwa. Wykorzystując chwilę, kiedy zwróciła uwagę na nowy obiekt, szybko przykrył zwłoki prześcieradłem, przemknął do wyjścia i odwieszając fartuch na miejsce rzucił w jej kierunku:

- Dziękuję, pani doktor. To było bardzo pouczające ... - kiwnął głową nowo przybyłemu i zniknął w półmroku korytarza ...

Ufffff. Z nią może być wesoło. Niezła babka, ale nie mam zamiaru być kolejnym "zaliczonym". No i raz na całą służbę można sobie nafajdać w papiery. I to jeszcze pierwszego dnia ...

Odetchnął z ulgą zmierzając do swojego biurka w nadziei, że odnajdzie partnerkę. Po drodze mignęła mu tabliczka "Archiwum". Wiedziony przemożnym nakazem woli, odruchowo skręcił w tym kierunku.

- Dzień dobry. Jestem Philip McNamara. - zaczął lekko speszony wbitym w niego wzrokiem, który mógłby należeć do żmii. - Od dziś tu pracuję. - dodał niepewnie, gdy cisza przedłużała się niepokojąco i pokazał odznakę, jakby miała być jego tarczą w starciu z Charline.

- Aha. I czego tu chcesz? - strażniczka archiwum nie była zdaje się zadowolona z przybycia następnego żółtodzioba. Wyglądała na służbistkę, która w dodatku nie lubi swojej roboty. A najlepiej, żeby nikt nie zawracał jej głowy.

- Chciałbym przejrzeć regulamin archiwum i procedury z nim związane. Przekazywanie materiałów, dostęp do spraw, katalog. - starał się wybrnąć z sytuacji Phil.

- Masz. - wcisnęła mu w rękę cienką broszurkę. - Coś jeszcze?

- Nie, dziękuję.

Znów porażka. Czy tu tylko takie indywidua pracują? zabrał papiery ze sobą i wycofał się.

Trochę zniesmaczony skierował swoje kroki do świetlicy, która z zasady była gruntem neutralnym. A tak naprawdę to wolał się usunąć z widoku innym kolegom, którzy pracowali. Poza tym chciał chwilę pomyśleć, a na sali z biurkami ciągle coś się działo.

Wszedł do pustej o tej porze śiwetlicy, przejrzał od niechcenia stosik broszurek leżący na szafce, wybrał kilka regulaminów, zrobił sobie herbatę i usiadłszy w fotelu w kącie sali, zaczął je przeglądać popijając gorący napój.

Nic to, powoli. To dopiero pierwszy dzień. Trzeba będzie przynieść kubek ... leniwie pomyślał czytając rozdział o strukturze wydziału.

Inspektor, psycholog, koroner, archiwistka, administracyjny ... przyswajał sobie kolejne stanowiska, nazwiska i stopnie ...
 

Ostatnio edytowane przez Smoqu : 07-02-2009 o 07:51.
Smoqu jest offline  
Stary 07-02-2009, 15:49   #310
 
Hellian's Avatar
 
Reputacja: 1 Hellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwuHellian jest godny podziwu
pt. 12.X.2007, Wydział 13; 10:40 – 11:10

Nie była pewna czy może odmówić zaproszeniu tej nieskazitelnej nordyckiej piękności. Pomaszerowała więc grzecznie w kierunku wskazanym przez blondynkę. Zresztą warto było spróbować się dowiedzieć, co dokładnie jest w papierach, którymi na jej temat dysponował wydział.
Oczywiście istniała możliwość, że Elwira jest w porządku, ale Monica wielu złudzeń nie miała. Psychologię studiowały w większości ograniczone, emocjonalnie niedorozwinięte lale, co było jednym z powodów, dla którego Włoszka tak niechętnie chodziła na uczelnię.
Niemniej każdą regułę potwierdzają wyjątki. I Monica miała zamiar spróbować być dla Elwiry miła.
Co niezupełnie się udało.
- To o czym będziemy rozmawiać? – odczekała tylko do momentu aż zamkną się za nią drzwi pokoju psycholożki – Na pewno nie mogło to poczekać, aż umówię się na randkę? Wiesz, jak jest. Jestem sama. Mam trzydzieści lat. Nie wybrzydzam. I mam już swego terapeutę, co zapewne mogłaś wyczytać w jakiejś teczce. – Nie wyszło to sympatycznie.
- Z Markiem? Nie przejmowałabym się nim tak...Kocha to poczeka- rzekła żartobliwie Elwira siadając za biurkiem.- Właściwie, na pewno poczeka. Jest z charakteru dość uparty. Niemniej na randkę weź portfel...Nie należy do tych, co płacą rachunki za kobiety.
Sięgnęła po jedną z teczek i przeglądając dodała.
- Taka moja rada...w imię babskiej solidarności.
Przez chwilę milczała czytając teczkę Monici, następnie rzekła.
- Cieszy mnie, że masz terapeutkę, zaś martwi, że nie poddajesz się terapii.
Cały czas stojąca Monica wzruszyła ramionami. Kusiło ją żeby przyjąć postawę zasadniczą.
-Każecie to zacznę chodzić, nie każecie to mi się nie chce.
- Monico...Nie chcę byś uważała mnie za wroga. Nie zamierzam cię też zmuszać do chodzenia na spotkania AA. Jestem tu i rozmawiam z tobą, bo jestem czymś w rodzaju... duchowej opiekunki tego wydziału - rzekła Elwira uśmiechając się łagodnie.- Wolałabym byś traktowała mnie, jako duchową powierniczkę w przypadku problemów, jakie napotkasz podczas pracy w tym wydziale. Większość spraw jest naprawdę nieprzyjemna i można się tu nabawić wielu koszmarów. A moją rolą jest pomoc tobie i pozostałym detektywom w poradzeniu sobie z nimi.

-W porządku, choć co do duchowej opieki, to jakoś daję radę bez niej. Odkąd przestałam się spowiadać księżom. Ale dzięki. I nie martw się rozumiem, że tu jest inaczej. Zdarzy się coś, co mnie przerośnie, to poszukam pomocy.
- Mam nadzieję - rzekła Elwira uśmiechając lekko. -To naprawdę niebezpieczna i stresująca praca Monico. I ja jestem tu p o to byś ty i pozostali detektywi nie musieli się z problemami mierzyć sami.

- Czyli mogę już iść? – Włoszka trzymała rękę na klamce, gdy zadała ostatnie pytanie – Ale jeśli chcesz się zaprzyjaźniać, to może mi powiesz co masz na mnie – roześmiała się rozbawiona własnym przejęzyczeniem – o mnie, w papierach?
- Wszystko Monico - odparła Elwira. - Profil psychologiczny, wyniki testów...Niemniej, niewiele osób ma dostęp do tych sekretów i są ściśle chronione.
Chyba nici z tej przyjaźni.
-Do zobaczenia – Monica uśmiechnęła się wychodząc.

Przez chwilę zastanawiała się czy nie odnaleźć szybkiego Marka i nie powiedzieć mu, co myśli o równouprawnieniu w płaceniu rachunków. Ale zobaczyła McNamarę. Podeszła do partnera.
- I jak pierwsze oględziny posterunku? Podoba Ci się? Ja miałam serdeczną rozmowę z psycholożką. Znaczy się duchową przewodniczką wydziału. Jakbym powiedziała dziadkom, to by dali na mszę w intencji wyrwania mnie z tej sekty.
- W zasadzie to jednak wierzę w naukę – dodała po chwili - A tu raczej stawiają na wsparcie duchowe. Czuję, że będzie dziwnie. Ale póki nie trzeba medytować zamiast porannej kawy, jakoś to zniosę.
 
Hellian jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 18:57.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172