|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
28-08-2009, 12:47 | #441 |
Banned Reputacja: 1 | Wzruszył ramionami pan Dobrot jakby dziwiąc się głupocie ludzkiej co nie pozwala ludziom do zajazdu się sposobiącym nieumiarkowanie w gorzałce i miodzie. Bo choć po prawdzie i on za kołnierz nie wylewał, to jednak nawet na dobrym rauszu bedąc strazyy nie omieszkał by wystawić i biada temu kogo by na drzemce na niej przyłapał. - Waszmość szlachcic ? -spytał poszkodowanego. Tedy mości Sosnowski łeb mu szablą urezaćjako szlachcicowi przystoi. - Hej Żydzie !!! A rozpal no tam dobrze we kominku. Panowie rozbójnicy na przypieczonych pietach do piekła pójdą - komentował swe polecenia pogryzając jednoczesnioe wzietą zze stołu gesią nóżkę. - No który tam pierwszy do ognia chetny ??? Moze ty ??? wskazał na jednego z zajezdników w obszarpanej brudnej kapocie |
01-09-2009, 14:45 | #442 |
Reputacja: 1 | Mości Sosnowski popatrzył po brańcach i orzekł: - Bierzemy jaśnie pana, toć nie przystoi by plebejstwo przed szlachtą szło. Tedy, mości Samuelu, bierzmy szablicę ...jaśnie pana i do karmazynowego koloru ją rozgrzejmy! - co rzekłszy chwycił batorówkę i w drwa w kominie je wraził. "Szlachcic" przybladł i pocić się począł, ale nic nie rzekł na takie dictum. --- *** --- Pan Michał po izbie się oglądał i znowuż szmery jakoweś usłyszał, jakby z kufra podle ściany stojącego. Za sobą usłyszał ciche tąpnięcie Józwy, któren przez okno wszedł wspomóc go w poszukiwaniach. --- *** --- - Ujdzie. - orzekł pan Sosnowski oglądając ostrze rozgrzanej szabli. - Dawajcie go tu! - ruchem ręki wskazał miejsce przy ogniu tak by wygodnie podgrzewać ostrze. - Buty mu urezać! Tedy rzeknij, wasza miłość, gdzie starościc? - Jaki starościć? Kto wy, ludzie? Czego... Jezuuuuu... - ostatniemu krzykowi towarzyszył smród przypalanego ciała. W między czasie słudzy i pocztowi znieśli pozostałych brańców przez co, razem z prowodyrem, było ich już pięciu. |
03-09-2009, 14:01 | #443 |
Reputacja: 1 | Imć Dąbrowicz rozeźlił się okrutnie, sądząc, iż jego oponent chowa się niczym baba w alkierzu. Pierwej myślał, że sprawę z szlachcicami mieć będzie. Hultajami, zawalidrogami i szubienicznikami, ale przynajmniej herbowymi. Teraz, widząc jakie z nich tchórze nie miał wątpliwości co do ich chamskiego pochodzenia. Huknął tubalnym głosem zbliżając się do kufra. Musiał dać ulecieć tej żółci, bo by go rozerwało ze złości. – Wychodź, ty kurwi synu albo ci półhakiem pomogę. Ty strachu na stare baby, ty sromie lubelskiej przechódki, ty… Będąc już krok od mebla butem wieko otwierałby obaczyć gagatka i dać mu nauczkę, jaka mu się należała. |
15-09-2009, 08:57 | #444 |
Reputacja: 1 | Wieko wolno uchyliło się. W szczelinie pierwej palce się pokazały, objęły krawędź i wolno dalej rozwierać wieko poczęły. Pan Dąbrowicz mierzył w szczelinę w której naraz oczy się pojawiły, cała głowa, po czym siedzący w niej zbir powstał i okazał się może osiemnastoletnim młodzianem, biednie, ale dobrze odzianym, jeno z rapciami od pochwy, widać szablicę ostawił gdzie w głównej izbie. - Wasza miłość raczy nie strzelać. --- *** --- Pan Sosnowski odjął szablę od pięt oprawianego. - No? Jużeś se przypomniał o jakiego starościca chodzi? Przypiekany dyszał przez chwilę ciężko a ujrzawszy, że szabla na powrót między węgle trafiła zadyszał szybko, jakby szlochać chciał. - Wasze miłoście, pomiłujcie... Nam tylko czekać tu kazano... - Oj, wasza ekscelencja, albo rozumem nie grzeszy, albo innych za głupców uważa. Toć ja pytam gdzie starościc, a nie co wam to robić kazano! - sięgnął po szablę. - Czekać kazali a sam do puszczy miał jechać! - szybkość odpowiedzi i strach w oczach zdawały się potwierdzać słowa. Reszta kompaniji przypiekanego patrzyła na wszystko z przerażeniem i wybałuszonymi ślepiami. |
17-09-2009, 08:33 | #445 |
Reputacja: 1 | - Wyłaź psia jucho i nie śmiej szczekać bo mnie rozeźlisz. Powiedział pan Michał nieźle już poczerwieniały na gębie. Widząc, że Litwin jakieś powrózki miał już naszykowane rzucił mu stanowczo, jak do swego rękodajnego najmniej - Józwa, wiąż go i do czeladnej. Albo nie, tego sam zaprowadzę ty resztę ptaszków sprowadź. Pewnie pan Sosnowski będzie chciał z nimi pogadać. - AUUUUUU!! Dobiegło ich wycie przesycone bólem. Dąbrowicz z krzywym uśmiechem do więźnia stwierdził – mam na dzieje, że ty ludzką mowę znać będziesz jak staniesz przed panem cześnikiem. A nie jak ta bura suka zawodzić będziesz. Blady na twarzy, z przestraszonymi oczkami hultaj nie przypominał w niczym wczorajszego Marsa jakim się prawił przy kielichu. Polaszek kułakiem w czerep dał znak do wymarszu. Gdy weszli do głównej izby dało się wyczuć zapach palonej skóry i strachu. Oj dzielni oponenci to im się nie trafili. - Panie Sosnowski, mam tu jeszcze jednego ptaszka co to nam zaśpiewa dokładnie jak było. Bo jak nie to sam go ze skóry obłupię. Co powiedziawszy łypnął swoim zdrowym okiem na mniejszego o głowę zawalidrogę. Z całą pewnością litości w nim znaleźć nie można było. Bo jak wszyscy w okolicy wiedzą imć Dąbrowicz nad wszystkie przywary najgorzej trawi warcholstwo. |
22-09-2009, 17:33 | #446 |
Banned Reputacja: 1 | - Sam do puszczy pojechał !!! - rozdarł sie teraz imć Samuel, bo okrutnie nie lubił jak przypiekany język wszystkiego od razu nie mówi. - Gadaj wszystko żywo !!! - Mości Sosnowski każ innego za karczmę wyprowadzić by nie słyszał co ten mówi. A ty bratku jakbyś zełgać chciał to wiedz , że jesliś słowem jednym skłamał na gałęzi nad ogniskiem cię zawiesim jako to Tatarzy i inni barbarusi czynią. Tu mrugnął do pana Sosnowskiego bo ani mu było w głowie chmyzów oprawiać, ale po licu przypiekanego, które teraz powlokło sie śmiertelna bladością zobaczył że jego słowa wywarły skutek. |
28-09-2009, 09:38 | #447 |
Reputacja: 1 | - Aleć... Aleć... Waszmościowie!!! Ja prawdę powiedział! Jak zbóje pobili jego ludzi podle Leszna to kazał nam tu siedzieć jako myszom i sam do puszczy pojechał!!! Z jakim borowym dziadem miał się tam spotkać!!! - Borowym dziadem? - z tonu głosu pana Sosnowskiego przebijała wątpliwość. - Ano, wasza miłość. - zaczął młodzieniaszek znaleziony w skrzyni. - Mówił, że tu na czarta trzeba czarta. - przerwał na chwilę - Aleć nie bardzo wyrozumiem co przez to rzec chciał. Widzi mi się, waszmościowie, że jemu co na rozumie poszwankowało... - zakończył. Pan Sosnowski, lekko skonfundowany, powiódł zdziwionym wzrokiem po swych kompanach. - Jeślisz on szaleju się opił to czemu mu służycie i tu siedzicie, psie krwie!? Odpowiedział mu młodzieniaszek. - Siedzieć tu tylko kazał, za wszystko płaci, to czemu by tu nie posiedzieć? - rzucił tonem sugerującym zdziwienie, że ktoś nie rozumie rzeczy tak oczywistej. - Ot i zbóje, proszę waszmościów. - rzucił pan Sosnowski. - Icek, do mnie!!! - A co sobie pane szlachcic życzy? - znać, że u karczmarza zwyciężyła zawodowa uprzejmość bo wyraz twarzy sugerował chęć schowania się. - Gadaj, opłacił kto cię za trzymanie tych obwiesiów? Z ust karczmarza wyrwał się jęk. - Pane szlachcic. Pan mnie przecia zna. Nie jeden garniec miodu wasza miłość tu wypił. A za nich to wielmożny pan starościć złotem płacił. Nieoberżniętym! - ostatnim słowom towarzyszyło podniesienie wskazującego palca. - Tedy, jak kto płaci, to siedzi i pije, i je, i śpi. Ale jak kto nie płci to ja pachołków miejskich wołam! - stropił się nieco uznawszy, że za wiele powiedział. Pan Sosnowski powiódł wzrokiem po swych kompanach i powtórzył: - Ot i zbóje, prosze waszmościów. |
29-09-2009, 12:57 | #448 |
Reputacja: 1 | - Panie Samuelu, zwrócił się konfidencjonalnym tonem do Litwina – czy to nie wy prawiliście mi, jako jakieś złe uroki na wdowę rzucane były, po których na zdrowiu strasznie słabować zaczęła? Pewnikiem to ten sam borowy dziad musiał w tym maczać swoje czartowskie paluchy. Co powiedziawszy zrazu się przeżegnał, bo nie chciał złego kusić. A wiadomo, że jak znak krzyża się wykona to czart nie ma przystępu do duszy i myśli człeka prawego. - A jak długo mieliście tu czekać? Kiedy polazł i kiedy miał wracać starościc? No, co się tak gapisz jak ciele na malowane wrota, gadaj bo język urezam jak ci nie jest potrzebny. Ludzkiej mowy zapomniałeś? Ten jeno tylko oczy wybałuszył i biadolił nad swym losem począł. Plugawe chamstwo. - Mości Sosnowski, ja tam nie wiem czy warto za tym hultajem po lasach się uganiać. Jak swych ludzi w gospodzie ostawił to znaczy, że ani daleko ani na długo nie mógł się oddalić. Tedy lepiej schowajmy nasze wierzchowce do stajni a niech czeladź baczenie ma na drogi czy nie jedzie. |
02-10-2009, 11:00 | #449 |
Banned Reputacja: 1 | - Prawda to - zadumał się na chwilę pan Samuel - znaczy pan starościc z czartem się kuma i czarami para by szlachciankę do śmierci przywieść. A to już gardłowa sprawa i małodobry się kłania. - Waszmosciowie. Tych chmyzów do chlewika, bo miedzy wieprzami ich miejsce. Ale , ale - zmitygował się - masz ty Żydowinie chlewik ? Jak nie to obórkę byle z dobrym skobelkiem. Zresztą i tak ze dwóch pachołków trza im dodać, by uciekać nie myśleli. I rację ma pan Michał. Nie ma co po lesie się uganiać i siły rozdzielać. Starościc wróci tu prędzej czy później. A my warty rozstawiwszy posilić się co nieco możemy i gardła przepłukać - nie lubił pan Dobrot bowiem by dary boże na zmarnowanie poszły, szczególnie gdy kto inny już wcześniej gościnę opłacił. |
07-10-2009, 20:03 | #450 |
Reputacja: 1 | - Jeno, że my, waszmościowie, już rozdzieleni jesteśmy. Toć my tu, we Błoniu, a dwór mój w Białutach. Tedy ja rzeknę, że obwiesić ich wszystkich należy, jako chamów i zbiegłych chłopów - pan Sosnowski powiódł wzrokiem po raptownie pobladłych obliczach i skonstatował, iż młodzian lekko się uśmiechnął - i do dworu mego jechać. A ty czegoś taki kontent? Przywykłeś do sznura? - Wasza miłość raczy wybaczyć, aleć nie wierzę by takie zacne persony kogokolwiek obwiesiły. - perorował młodzieniaszek. - Waszmościowie wybaczą, aleć jam jest Wojciech Magnuszewski. Ot złego podszepty mnie tu przywiodły, aleć jakiego interesu z tą ...kompaniją ja nie mam. Jeśli wasze miłoście pozwolą to w swoją stronę ruszę, alboć, jeślisz taka wasza wola i miłosierdzie, to na służbę do was pójdę. U ojca mego, Mateusza, szukać czego nie mam bom ja trzeci syn z pięciu i nie ma czym dzielić. A w chałupie prędziej mysze najdzie niźli szeląga. Pan Sosnowski z lekkim uśmiechem wysłuchał tyrady młodzieńca, nie dając mu przerwać zarazem. - Bezczelnyś. Czy ojciec twój to ten Mateusz Magnuszewski z Magnuszewa? - Tenże sam, wasza miłość. - Znam go. Zacny człek. Jeno co nam czynić z tym frantem? - popatrzył po towarzyszach. - Rzeknij, co mam ci uczynić jeśli zdradzisz? Pytanie nieco stropiło młodzieńca. |