|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
10-10-2009, 12:00 | #451 |
Banned Reputacja: 1 | - Mówisz żeś praw ? - Samuel okrążył młodzieńca oceniając go. - No dobrze niech na szable zaprzysięgnie że nie zdradzi, do kompaniji przyjąć go można. Jak zdradzi panie Sosnowski, to zrobimy z nim to co Pan Hetman zwykł z oczajduszami w obozie. Za koniem po rżysku pociągniemy, a potem jak chama obwiesimy. - Nie boisz się ? - zagadnął Magnuszewskiego. |
15-10-2009, 08:49 | #452 |
Reputacja: 1 | Imć Dąbrowicz nie lubił mężczyzn, co to zmieniają zdanie jak wiaterek zawieje. A ten młodzian ewidentnie do takich należy… - Fakt, herbowy to nie godzi się go wieszać na suchej gałęzi jak zwykłego rezuna. Tu łypnął okiem na młodego szlachcica. - Ale mnie się to widzi tak, że jak śmierć w oczy zagląda to i komuś ciężkie portki się robią. Ten gołowąs to i samemu sułtanowi by teraz na służbę się oddał. Tffuuu, splunął siarczyście. - Jeżeli jednak panie Sosnowski znasz jego oćca to się nie godzi mu dodatkowych trosk przydawać. A już my z imć Dobrotem oko na tego chłystka mieć będziem. I jak mi Bóg miły jeśli zawiedzie to takiego losu nawet moskwicinowi nie życzę! *** - A co się tyczy starościca to myślę, że gra jest warta ryzyka… Sam pojechał z czartem się bratać i do swoich ludzi powinien śpiesznie wrócić. A jak będziemy mieli tego bratka w saku to i całe przedsięwzięcie łatwiejsze będzie. |
15-10-2009, 10:08 | #453 |
Reputacja: 1 | - A jeślisz on, ze złym się zbratawszy, na mój dwór uderzy nie czekając tych chłystków? Toć by im moi chłopi zadali bobu... A mam kilku co to u króla Stefana w wybrańcach służyli... Ekhem... - pan Sosnowski przerwał gwałtownie wątek o piechocie wybranieckiej. - Tedy ja mówię byśmy do dworu wracali i tam czekali starościca. Tym tutaj broń, pasy i buty zabrać, nachajem pognać precz. Albo z cepakami pogadać by ich zamkli w wieży na tydzień. - podkręcił wąsa na swój koncept. - Nie puszczą ich. - A co do ciebie, mości Wojciechu, pojedziesz z nami. A jak zdradzisz to ci prochu w żyć nasypię i podpalę. Osobliwa ta krotochwila w turczech ma swoje korzenie. Tedy pamiętaj. - młody Magnuszewski przybladł nieco i poruszył się jakby wyobrażając sobie "krotochwilę". - Wasza miłość kontent będzie z mojej służby. - rzekł tylko. - Zobaczymy. Waszmościowie, tedy ja mówię jechać do dworu. A i z tej przyczyny, że nie godzi się pani Kucińskiej zostawiać samej z córką i służbą. |
16-10-2009, 13:14 | #454 |
Reputacja: 1 | Pomimo, że imć Michał był przekonany o słuszności swojego konceptu nie oponował. Co miał do powiedzenia to powiedział. A jako, że oferując swą szablę panu Sosnowskiemu akceptował jego komendę tedy miał dwie drogi albo wracać doma albo wracać do Białuty. A z dwojga to bliżej mu było do kuchni dobrodziejki jejmościanki Kruczkowskiej. - Puszczać tych chwostów nie ma, co bo zrazu poczną ciążyć ludności i dobytek grabić. Tedy trzeba nam cepaków wołać i niech ich potrzymają w loszku. To i starościc o nich zapomni. Tu jakby ważył coś w głowie. Brodę czesząc paluchami. - No chyba, na postronek i w las. Na gałąź. - A jak wola wracać to wracajmy, jeno przed drogą gardło trzeba nam przepłukać, bo od tego kurzu to jakiś suchot można się nabawić. O napełnianiu brzucha jadłem nie wspomniał, choć już głód odczuwał. Ale to tylko z tej przyczyny, żeby go, kto o warcholstwo nie posądził. Nie wspominając zawiniątka, jakie dostał na drogę od pani Joanny, co to cudnie mu jałowcowym dymem pachniał. Pewnikiem, jakie pęto kiełbasy z dzika mu tam dała. |
21-10-2009, 12:20 | #455 |
Banned Reputacja: 1 | - Bez strzemiennego to tylko barbarusi w drogę ruszają - ochoczo poparl propozycję pan Samuel. jako też uczynili wprzódy żyda nieco potarmosiwszy by co najlepszego panom szlachcie dał, a nie jakiegoś cienkusza. Wino było zatem spełnili toast jeden i drugi. - No to możem jechać - Litwin wyraźnie nabrał humoru, tym bardziej że Żydzisko i solidny, a słodko bulgoczący bukłaczek do siodła pobiegło mu zawiesić. - Zatem w drogę Mości Panowie ! |
23-10-2009, 20:59 | #456 |
Reputacja: 1 | - Jeno pierwej oddajmy ichmościów pod opiekę miejskich. - pan Sosnowski popchnął najbliższego z pojmanych i opróżniwszy kufel miodu wsiadł na konia. - Ruszajta! Dziwaczna kawalkada ruszyła prowadzona dziesiątkami ciekawskich oczu. Po kilkudziesięciu metrach pan Jeremi odłączył się i ruszył do siedziby cepaków. Gdy pozostali doprowadzili brańców ujrzeli tylko jak do rąk ubranego po szlachecku jegomościa trafia mieszek. Ten kiwnął ręką i zza bramy wyskoczyło trzech uzbrojonych w pałki hajduków. - Tera my was ugościmy. - złapali sznur do którego przywiązano brańców i pociągnęli ich do ciemnicy. - Nieco nam sadła zalali. - rzekł jegomość chowając mieszek. - Tedy posiedzą i odpoczną, a skoro jegomość cześnik funduje to i tydzień ich potrzymamy. - zakończył brzydko się uśmiechając. - Dziękuję waszmości. A nam czas w konie! I nie oglądając się na resztę ruszył. Po jakim czasie skonstatował, że po lewicy ma Józwę a po prawicy Magnuszewskiego. Z tyłu słyszał pozostałych. Wraz, po jakim czasie, skręcili w kierunku dworu. Pan Sosnowski dojechał do dworu a ujrzawszy otwartą bramę i stojącego przed nią Tymoteusza zatrzymał się. - A cuże to, Tymoteuszu? Gości wypatrujesz? - Waszej wielmożności wypatruję. Gościa mamy. Umyślnego od jego miłości, hetmana Stanisława Koniecpolskiego. Sosnowski zeskoczył z konia. - Prowadź! Ruszyli ku dworowi z drzwi którego wyszedł młodzian, dwudziestoletni około. Ten ujrzawszy gospodarza zdjął czapkę i skłonił nisko. - Pozdrawiam waszmościów od jego wielmożności hetmana. Wielkie zasługi waszmościowie oddaliście jego wielmożności. Tedy posłał mnie, sługę swego uniżonego, z listem do waszmościów. Jam jest Bohdan Chmielnicki a pismo mam w jukach, w świetlicy. |
29-10-2009, 12:06 | #457 |
Banned Reputacja: 1 | - Splendor to niemały posłańca od samego Jego Mosci Hetmana przyjmować - zauważył pan Samuel. A konia zeskoczył wodze pacholikowi oddając i z nieukrywaną ciekawością przypatrując się zapieczętowanemu karteluszowi. - Tedy skoro pismo do nas, chodźmy je przeczytać Mości Panie Sosnowski. - A waszeci godnosc tez mi znana - popatrzył na dwudziestoletniego młodzieńca - jeno on Michał się zwał, setnikiem kozackim był. Rodzina ? |
31-10-2009, 12:11 | #458 |
Reputacja: 1 | Panu Michałowi po odstawieniu szelm do cepaków jakoweś wielki smaki do głowy przychodzić zaczęły. A wzięło się to pewnikiem z tego, że jak każdemu prawemu mężowi białogłowe myśli zaprzątały. Może bitka była nader licha, ale cóż się mierzyć rezunom do takich defensorów Rzeplitej, jakimi jego kompanioni byli. I on sam, rzecz jasna. Jako, że droga im powrotna do gospodarza wiodła tedy zrazu o pani Joannie pomyślał. A jak o niej to i o tej wybornej kuchni. Gdy tak sobie jechali to końskie siodło mu śniadanie do reszty z brzucha wytrzepywało i coraz większy głód wzmagał. Jadący z bok w bok pan Samuel chcąc nie chcąc jego lamentów musiał wysłuchiwać. Jako, że imć Dąbrowicz grubianinem nie był wiedział, że prowadząc wszelakie dysputy gardło, co raz przepłukiwać trzeba. Tedy gliniany flaszka w wiklinowym pancerzu przechodziła między z rąk litewskich do polski i na odwrót. W pewnym momencie, panu Michała taka melankolijka wzięła, aż przypomniał sobie stary przepis jego babki… - Tedy, w mojej rodzinie panie Samuelu na ten przykład wielkanocne prosię baby przygotowują pod czujnym okiem głowy rodu. Aby tradycji żadnej głupie nie uchybiły. I taki prosiaczek po nadziani tuszki farszem i zaszyciu trafia do nagrzanego pieca. Pamiętać jednak należy, aby brzuchem do dołu go ułożyć a przednie nóżki pod pyszczek wyciągnąć i patyczkiem, jakim nadziać, aby nie odstawały. Podobnież waszmość tylnie nogi muszą być spięte… Swoje wywody jakby w nieskończoność mógł wielki mąż prowadzić. I wiadomym już było skąd ta wielkość się brała. Bo po opisie przyrządzania prosiaka przyszedł czas na zające, kapłony, kuropatwy… Cierpliwość imć Dobrota widać, że końcowi się zbliżała wraz z końcem flaszki. - A idź, że waść z tymi waszymi rarytasami… aż człowiekowi ślinka ciec poczyna i nic jeno o głodzie myśli. Rozeźlony nieco Litwin odparował. - O ja głupi. Zupełnie żem przepomniał o dobrodziejstwie, jaki mi pani Joanna podarowała. Co rzekłszy w sakwie gmerać począłby po chwili wyciągnął tobołek, który na lewo i prawo aromaty rozwiewał. A jak zobaczył wielkolud cóż zacz skrywa aż mu się lepiej na duchu zrobiło. - Waść to chyba we wojsku o wikt dbałeś dla całej chorągwi. Powiedział pan Jeremi do kompanii dołączając. A cóże tam nam dobra Joanna przygotowała? Przekąska coraz mniejszą zdawać się była. Ale jako, że i imć Sosnowski w drogę bez napitku się nie wybierał tedy nie było, co narzekać. Podzielił pieczoną kaczkę jak najsprawiedliwiej potrafił a na drugi ząbek przydał suszoną kiełbasę z dzika. I tak im podróż do dwora spokojnie minęła. *** Pode dworem słysząc miano tak zacnej persony, jakim był hetman Koniecpolski raz jeszcze brodę przetarł i z wielką ochotą do środka chciał się udać. Wielce był ciekaw, co też może chcieć pan hetman od pana Jeremiego. - Tedy chodźmy do świetlicy a chyżo. |
25-11-2009, 12:48 | #459 |
Reputacja: 1 | Pan Sosnowski chwycił pismo, złamał pieczęć i począł czytać. Przerwał, spojrzał po obecnych, podszedł do okna i począł na powrót czytać trzymając pismo bliżej oczu i ruszając ustami, jakby ku pomocy. Nastała cisza przerywana tylko szelestem papieru. Jeremi, nie odrywając oczu od dokumentu, przetarł czoło i jeszcze przybliżył oczy do pisma z wysiłkiem marszcząc czoło. Naraz gwałtownie poderwał głowę, rzucił pismo na stół i głęboko odetchnął. - Zaiste jego miłość wielki honor nam uczynił swym pismem. - kto podszedł ten mógł zobaczyć pismo mości hetmana, drobne, kulfoniaste, jakby robaczki jakie po papierze się rozbiegły. Sosnowski, zezując na pismo, rzekł: - Mościa panowie, pismo długie dość, a ja... mam oczy słabe, tedy nie będę go czytał na głos. Jeno opowiem co w nim, a jeśli kto chce przeczytać tedy niech sam czyta. - nie wiedzieć czemu po twarzy Chmielnickiego przemknął ledwo skryty uśmiech. - Jego miłość pozdrawia nas wszystkich i dziękuje za pomoc, jakiej mu nieświadomie i przypadkiem udzieliliśmy. Jako, że jego człek w Warszawie obserwowany jest, a i w lochu może skończyć, tedy do mego dworu przybędzie trzech szlachciców z pismami podpisanymi ręką jego miłości i skrzynią, którą przekażą im wiadomym osobom. Tedy jego miłość zwraca się z prośbą bym ich w swym dworze ugościł, co też uczynię. - tu spojrzał na Chmielckiego, ten kiwnął głową. - Jego miłość poleca się naszej życzliwej pamięci i rad będzie nas osobiście przyjąć by prawice tak szlachetnych defensorów uścisnąć gdy tylko w Warszawie stanie, o czym nas powiadomi oddzielnym pismem. To tyla. - Jego miłość własną ręką pismo do waszmościów napisał, co nie często mu się zdarza. - rzucił Chmielnicki. Sosnowski pokiwał głową. - A ty, mości kawalerze? - Ano, jeśli wasza miłość pozwolisz, do rana ostanę i ruszę do jego wielmożności. - A jużci, że pozwolę! Ugoszczę waszmości jak mamy w obyczaju! Jeno rzec muszę, że chorą mamy, tedy weselić się nam trudno... Do dworu wszedł Tymoteusz a za nim podpierający się kosturem przeor. - Wasza miłość, braciszek do pani Kucińskiej przybył... - A powitać! Wina podajcie! - pan Sosnowski przypomniał sobie o obowiązkach gospodarza. Zaraz na stół poczęły wjeżdżać konwy z winem i półmiski z sutym sniadaniem. - Panie bracie. - zagaił braciszek - Pozwól, że pierwej chora odwiedzę by jej ukojenie zanieść. - Jeremi kiwnął na kuchcika i ten poprowadził braciszka na piętro. - Siadajcie, waszmość panowie! |
29-11-2009, 22:04 | #460 |
Reputacja: 1 | Pan Michał wiele wyrozumieć z pisma nie umiał, bo to żaden statysta ani nawet szlachcic, co tam w wielkiej polityce się wyznający. Mimo to słuchał z zapartym tchem jeno w wielkim kułaku puchar węgrzyna trzymał. I słuchał. Gdy imć Sosnowski czytał pismo, w którym Pan Hetman dziękował jego towarzyszą za jakoweś czyny wielce kontent był, że w takowym wybornym towarzystwie zasiada. Gdy wieści zostały przekazane, a i Panowie Bracia na biesiadowanie zaproszeni imć Dąbrowicz nie mógł nie skorzystać z propozycji i sam pisma od takowej persony przeczytać. Rozsiadł się tedy wygodnie dwie świeczki sobie podsuwając i począł czytać z niemałą estymą. Rzecz to prosta nie była, bo się pokazało, że Pan Hetman podobnież jak gadał tak też pisał i ciężko to wszystko było wyrozumieć. Niemniej jednak umysł miał wielki a i przymiotów wojennych niewątpliwie mu Matka Boska nie skąpiła. Gdy papiery przemierzył już wzdłuż i wszerz niczym Podole lat parę wstecz do towarzystwa powrócił i począł przysłuchiwać się, o czym ichmościowie prawią. Jak to on raczej milczący był tedy nie często się odzywał jeno swą obecność zaznaczał tubalnym śpiewem i wychylaniem toastów. Gdy w pewnym momencie przypomniał sobie o tym francie, co go z gospody przywlekli. - A gdzież to ten nasz Kokotek, co to ją ze sobą zwieźliśmy od żyda? Czy aby nie przy bramie, aby niespodziewanym gościom otworzyć wrota? Pozwól Panie Gospodarzu, że się przejdę i obacze… Gdy z biesiadnej wychodził wpakował się na panią Kruczkowską, co to piecze miała nad stołem towarzystwa. Obcasem stuknął i kołpakiem podłogę przed nią zamiotła. - Rączki całuję dobrodziejko. Nie wiem jak ja się waćpannie odpłacę za takie dbanie o żywot mój… - A idźże Asnan, skończże dworować sobie ze statecznej niewiasty. Ostro zaprotestowała pani Joanna szmatą szlachcica na odlew częstując tak, że ten aż gębę zawarł z wrażenia. Na zewnątrz pan Michał rozejrzał się za pachołkiem i przykazał mu, aby ten baczenie maił na imć Wojciecha. |