|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
13-06-2008, 13:01 | #71 |
Reputacja: 1 | Piotrowi zwyczaj tłuczenia kieliszków dawno już z głowy uleciał i w pierwszej chwili odstawić gdzieś szkło chciał ale pojął iż zaraz pomyłkę srogą zrobi. Upuścił zatem kielich na podłogę, ten odbił sie by dopiero za drugim uderzeniem rozpaść się na kilka części. - Ludzie robią czasem dziwne rzeczy panie Dobrot. O które się zgoła ich by nie posądzało, tedy może i ten co listy wiózł.. jakieś troubler wykazywał. Złapał się kilka razy za ucho. - Może też wzbudzenie awantury miało odciągnąć uwagę od czego innego ? Po czym wsiadł na konia, poprawił kapelusz, pstryknął palcami w rondo i z szelmowskim uśmiechem rzekł: -Zacznijmy zatem nasz taniec.
__________________ MG do gracza: Budzisz się martwy... Ostatnio edytowane przez Aigre : 16-06-2008 o 09:08. |
16-06-2008, 10:28 | #72 |
Reputacja: 1 | Czeladź pana Sosnowskiego otwarła bramę i wszyscy ruszyli. - Mości VanHager, ja nie wiem czy ten jegomość jest troubler, ale wiem, że my mamy troubler z tymi pismami. Jak sprawy pań Kucińskich w grodzie załatwimy to wraz trzeba będzie się za mości pieniaczem rozejrzeć. Takie moje zdanie, mości panowie, że niezależnie co z samymi listami uczynimy, tego jegomościa musimy znajść i przepytać, a jeśli zajdzie taka potrzeba, to i staroście w węzełku dostarczyć. Skręcili na Leszno i po jakiej godzinie, podle leszniańskiego kościoła, skręcili na Babice prowadzeni wzrokiem kilku popasających szlachetków oraz oporządzających i wracających z pola plebejów. - No, mości panowie, jeśli kto nas śledzi to już wie, że ruszyliśmy i którędy jedziemy. Ruszajmy do Zaborowa, tam gdzie staniemy i fortel nasz zaczniemy. |
16-06-2008, 18:11 | #73 |
Reputacja: 1 | Gdy na drodze na Babice trafił się długi, prosty odcinek przez łąki, po którym droga ostro skręcała przed lasem, pan Jan zwrócił się do Cześnika - Użyczcie Waszmość jakiegoś hajduka o bystrym wzroku na godzinkę. Cześnik skinął na jednego ze zbrojnych, a gdy ten podjechał pan Jan rzecz wyłożył: - Jeśli kto jedzie za nami, to go będzie dobrze widać z tego lasku. Wjedźcie w las ze trzy seciny kroków, uwiążcie konia, o zawiązaniu pyska co by rżeniem się nie zdradził nie zapominając, włóżcie świtkę i wróćcie na brzeg lasu. Patrzcie, czy i kto za nami będzie jechał. Najlepiej co by Was nie widzieli, jeśli zobaczą to zbierajcie do płachty chrust. A... lepiej zzujcie buty, bo z bliska świtka nie pomoże, buty by was zdradziły. - Za - pan Jan popatrzył na słońce bliskie już zenitowi - pół godziny, chyba tu Anioł Pański będzie słychać, odczekajcie jeszcze z kilka pacierzy i ruszcie za nami na przez pola do Zaborowa z wieściami. Wcześniej jeno jak będziecie pewni, że to śledzący, a nie zwykli podróżni was minęli. My statecznie póki co jedziemy więc nas łacno dogonicie. Gdy dojechali do zakrętu, hajduk wjechał w las, pan Jan, który wyciął po drodze kilka gałązek, nie schodząc z konia, wisząc tatarskim sposobem na jednym końskim boku, zamiótł ślad widoczny w pyle drogi po oddzielającym się od kolumny zbrojnym. |
18-06-2008, 10:14 | #74 |
Reputacja: 1 | Ruszyli dalej a gdy dojechali do Zaborowa pan Sosnowski konia wstrzymał. - Mości panowie, stańmy i poczekajmy na mego hajduka bo potem nas nie dojdzie. - Pan Sosnowski zsiadł z konia i począł oglądać mu kopyta. Po jakiej pół godzinie dojechał do nich Józwa. W tym czasie minęła ich kolasa wyładowana beczkami, druga wyładowana drewnem, trzech ze szlachecka ubranych jegomościów przepędzających konie, chłopi chodzący za swoimi sprawami. - Wasze miłoście. Niewiela luda za nami jechało. Dwa wozy, szlachcice konie prowadzili, dwóch szlachetków, no i chłopi z wiosek okolicznych. - Zdał raport. - Tedy, waszmościowie, czas nam chyba nasz fortel wykonać. Jeno miejsce dogodne najść nam trzeba i potem co koń wyskoczy. Większa wieś po drodze to jeno Babice. Potem ino wioszczyny niewielkie do samej Warszawy. A! Jeszcze Leszno! Tam szlachta licznie na popas staje przed wjazdem do Warszawy, tedy my ominąć je będziemy musieli bo gdzie jak gdzie, ale tam oczy jakie na pewno na nas czekają. Ale mówcie co, waszmościowie, boście milkliwi jacy! - zakończył wsiadając na konia. |
18-06-2008, 12:03 | #75 |
Reputacja: 1 | - A co tu gadać po próżnicy. Nie ma co zwlekać, trzeba nam dalej jechać. Te wioski teraz to bym ominął bo na co nam w oczy leźć niepotrzebnie. Piotr poprawił się w siodle. - Coś mi się zdaje że od teraz to naprawdę trzeba mieć się na baczności. Z sakwy wyjął fajkę pokaźnych rozmiarów, i manewrując zręcznie począł nabijać ją tytoniem. Szło mu to sprawnie do momentu próby skrzesania ognia. Potem koń pod nim zaczął przestępować z nogi na nogę, trzęsąc jeźdźcem raz w lewo raz w prawo. Piotr przez zaciśnięte zęby na fajce próbował wierzchowca uspokoić. Woreczek z tytoniem poleciał na drogę i w tym momencie posypały się przekleństwa. Dzianetowi Piotra o wdzięcznym imieniu Kaśka dostało się w kilku językach coś na temat złego prowadzenia się jej matki, ojca, rodzeństwa i kilku pokoleniom wstecz. Koń stanął nieruchomo tylko strzygąc uszami do tyłu, po czym obejrzał sie w tył parsknął przeciągle, pokazał zęby na koniec i stanął dęba. Piotr z siodła nie wyleciał, lecz fajka poleciała w piach przy drodze. - No i masz cholero jedna! - sapnął z złością jeździec - Zadowolona jesteś ?! Po tych słowach zsiadł pozbierać porozrzucane przedmioty.
__________________ MG do gracza: Budzisz się martwy... Ostatnio edytowane przez Aigre : 18-06-2008 o 12:52. |
18-06-2008, 13:04 | #76 |
Reputacja: 1 | - Panie Piotrze, sądzę, że spokojną drogę przed sobą mamy, pod samą Warszawą większa kupa działać nie będzie. Nas z pachołkami ponad tuzin dobrze zbrojnych widzieli, więc musieliby ze dwa tuziny co najmniej wystawić. Nie wiedzą na dokładkę dokładnie którędy jedziemy, a wedle zamysłów Cześnika w lasy teraz idziemy. Im nie o nas chodzi teraz, ale o panie Kucińskie które by chcieli dorwać by je zchłopić de publico, więc dwór dla nich ważny. A Imćpana Cześnika wolą dostać jak takiej ochrony nie będzie miał, albo wyzwą na pojedynek z jakimś rębajłem. - A teraz skoro w lasy idziem pora hajduków do domu zacząć odsyłać, a nam tempo zwiększyć, co by przed nocą z powrotem zdążyć. Jeszcze dwie mile do Warszawy - za godzinę powinniśmy dojechać. - Szykuj się więc Panie Piotrze na włożenie kontusza, jak tylko w las wjedziemy. - mówiąc to pan Jan z trudem powstrzymywał śmiech widząc jak dzianet panem Piotrem rządzi. - Nasz koń i nasz kontusz lepsze od tych cudzoziemskich pomysłów, przekonasz się Panie Piotrze z czasem. Dzianety może i piękne, ale niespokojne i do zim oraz złej wojennej paszy nie nawykłe, a te frymuśne koronki też przed zimnem i deszczem nie osłonią. Ostatnio edytowane przez Gwena : 18-06-2008 o 15:12. |
19-06-2008, 21:38 | #77 |
Banned Reputacja: 1 | - Dobrze Waszeć mówisz - ozwał się pan Sebastian do pana Jana. - Oni jak nas widzieli przy wyjezdzie, a coś mi mówi że widzieli też kupy znacznej będą wypatrywać. A my przemkniemy na siebie nie zwracając uwagi. _ Jedno mnie tylko trapi. Chciałbym zobaczyć czyje to oczy nas wypatrywały. Oj chciałbym, chciałbym... I słów parę z tym człekiem zamienić... przy ognisku najchętniej - dorzucił z krzywym uśmieszkiem, by jasne się stało, że nie o gawędzie przy pucharku wina myśli. - Jeno czasu nie ma na to, a szkoda - dodał z westchnieniem. |
20-06-2008, 13:03 | #78 |
Reputacja: 1 | - Wasza mość to tylko o przyjemnościach opowiada. - roześmiał się pan Sosnowski. - Józwa! Bierz czeladź i w krzaki przebierać się. I migiem wracajcie do dworu! Mości panie Piotrze, wam też czas strój zmienić. Tuszę, że szablą robić umiecie bo szlachcic z rapierem to by było dziwiwisko. Czeladź posłusznie przebrała się i po chwili z krzaków wyszedł Józwa ubrany jak posesjonat wraz z dwoma towarzyszącymi mu hajdukami prowadzącymi resztę rozsiodłanych koni - ot, szlachic przepędzający swoją stadninkę. - Wasza miłość. Resztę siodeł ukrylim, jak wasza miłość nakazała. My z końmi pójdziem drogą, a reszta lasem. Po chwili w krzakach pokazała się ubrana z chłopska reszta czeladzi zbierająca chrust. W wiązkach tegoż hajducy ukryli swą broń. - Mości panie Piotrze. Rzeknij co z waścinym rapierem czynić. |
20-06-2008, 13:29 | #79 |
Reputacja: 1 | - O rzesz... zapomniałem zupełnie o tym. - zafrasował się Piotr. Z miną nietęgą trochę, dodał zaraz - Może go owinę jakim kocem i do sidła przytroczę jak jakąś sakwę? Bo rzec muszę iż bez niego czuję się jak bez ręki. Tyle razy to żelazo uratowało mi żywot, że na myśl że mam gdzieś zostawić... to.. ech... nerwowy zaczynam się robić. Przecież tak schowany w oczy nikogo kłuć nie będzie.
__________________ MG do gracza: Budzisz się martwy... |
20-06-2008, 13:32 | #80 |
Banned Reputacja: 1 | Pan Drobot podrapał sie po głowie. - Ubranie dobre, ale gęby temu Józwie waszmość nie zmienimy. A na posesjonata to on nie wygląda. Aleć teraz w naszej Rzeczypospolitej to rzecz normalna, że z ubioru magnat a z gęby i obyczajów chama ujrzeć można. Ale nic to i tak na to nic nie poradzimy. Pan Samuel, o którego herbie Doliwa wspominają księgi po raz pierwszy pod koniec XIV wieku, a rodzinna legenda głosiła, że pochodzili od samego Gerarda z Przyprostni choć zazwyczaj gadać nie lubił za wiele, to o herbach, pochodzeniu i genealogiach mówić mógł godzinami. Jak zresztą wielu Litwinów, często swe rody wywodzących od Rzymian, Trojan, czy Sarmatów. Herb Doliwa Ostatnio edytowane przez Arango : 20-06-2008 o 13:43. |