|
Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami) |
| Narzędzia wątku | Wygląd |
20-06-2008, 14:04 | #81 |
Reputacja: 1 | - Ważne, że Józwa nieraz z Panem Cześnikiem na dworach bywał, to i grzecznie kołpaka uchylić umie, i słowo rzec. Bocznymi drogami będzie gnał stado, to i może mało kogo spotka. - Jak co to niech na jaki targ daleki się spieszy by od poczęstunku się wybronić. Powinien sobie poradzić, choć jako hajduk lub szarak bezpieczniej by było - pan Jan westchnął, ale zaraz dodał - Ale na pewno imć pan Cześnik najlepiej wie, na co jego sługę stać i ufa, że sobie i za posesjonata poradzi. - Jak wszyscy gotowi, to ruszajmy ostro. |
21-06-2008, 10:38 | #82 |
Reputacja: 1 | - Hajducy prowadzący konie? Waszmościowie, rzeknę, iż to niczym zwyczajnym jest, że szlachcic prowadzi swoje konie. A, że Józwa po dworach mi towarzyszy to i prędzej jako hajduk będzie rozpoznanym niźli w bogatym żupanie. - przerwał wprowadzając towarzyszy w las - Pojedziemy na przełaj, na Ożarów. Pierwej lasami, potem polami i łakami. Ominiemy Babice, a jak się uda, to dopiero podle młynów pod Warszawą nas złe oczy wypatrzą. - ruszył uchylając się przed niskimi gałęziami - Mości panie Piotrze, a przypnij go do siodła jak koncerz, albo pałasz. Jeno derką jaką kosz na chwycie przykryj. - jechali uchylając się przed niskimi gałęziami, przyspieszając tylko na polanach lub przecinających las polach. Puszcza stopniowo przerzedziła się, aż przeszła w łąki i pola. Na północnym wschodzie widać wieżę kościoła w Babicach, na południu kilka dymów w Ożarowie. |
21-06-2008, 11:44 | #83 |
Banned Reputacja: 1 | - A powiadają że nie szata zdobi człowieka - mruknął pod nosem pan Dobrot, ale tak by inni go słyszeli. Puścili sie tedy w drogę i szlachcic z zadowoleniem spostrzegł, że Belzebub, mimo iż tylko noc odpoczywał, aż rwie sie do drogi. Parskał, potrząsał łbem i gnał do przodu, aż pan Samuel musiał go mocno ściągać. Dotarli na skraj puszczy i tu dopiero rozpuścili w końcu wierzchowce. W końcu stanęli w miejscu gdzie widać było wieżę kościelną a w przeciwnym kierunku wieś. - Teraz panie Cześniku na kościół, czy na miasteczko się obrócimy ? Ostatnio edytowane przez Arango : 21-06-2008 o 13:54. |
21-06-2008, 16:42 | #84 |
Reputacja: 1 | Pan Jan znał okolicę z młodości, więc nie wstrzymując konia, w głębokim dosiadzie poszedł rysią miedzami w kierunku Ożarowa. Choć wybrana przez niego trasa nie wiodła wprost do miasteczka, ale omijała go bokiem, bliżej Piotrówka idąc. Dalej chciał między Mory a Macierzysz trafić, tak by na Wolę poza traktem wjechać. Do Warszawy było jeszcze jakieś półtora mili, dla jego konia nie wiele więcej niż pół godziny. A jak widział, konie jego kompanionów gorsze nie były. Owszem lepiej pół godziny rysią nie jechać bez przerwy, ale kilkuminutowe skrócenia do stępa koniom dawały dość odpoczynku. Nie marnował tchu na odpowiadanie panu Dobrotowi, wiedząc, że ten i tak za nim chcąc nie chcąc ruszy. |
21-06-2008, 18:11 | #85 |
Banned Reputacja: 1 | Wzruszył ramionami pan Dobrot bo i co u tu było do gadania i pomknął za kompanionami. Konie gnały równo wyrywając kopytami grudy ziemi. Nie najlepszej jak zdążył zauważyć takiej jak u nich na Litwie gdzie ziemia często pół na pół z piachem była wymieszana. No i puszcze w Koronie pożal się Boże w porównaniu z litewskimi. Tam można było i tydzień jechać człeka na oczy nie widząc a za kompanów mając niedzwiedzia bądz wilki. Miał nadzieję , że do Warszawy już blisko, bo jazda apetyt mu zaostrzyła, wiatr gardło wysuszył, a tu i pociągnąć z bukłaczka nie było jak. Ostatnio edytowane przez Arango : 22-06-2008 o 14:43. |
22-06-2008, 19:03 | #86 |
Reputacja: 1 | W oddali zamajaczyło kilka budynków przy trakcie ku Warszawie wiodącym. - Mości panowie. Toć i Warszawa prawie. Na pólnocy Blizne, na południu Chrzanów. A przed nami Wola i karczmy pola elekcyjnego. Na popas tam staniemy by koniom dać odpocząć. - poprowadził jadących ścieżką raczej niźli drogą wiodącą między polami. Po jakich dwóch kwartach zamajaczyły przed nimi trakt przez Wolę wiodący i karczmy przy nim stojące. Liczni podróżni ciągneli z i do Warszawy. - Przed złymi oczami to my się już nie ukryjemy, waszmościowie. Tedy do tej karczmy co przed nią kolasa z beczkami stoi zajedźmy. Staren Kozak ją prowadzi, co to z wojskiem naszym na Moskwę chodził. Znam go, to i na dyskrecję jego liczyć możemy. A i wieści może jakie przekaże? - pan Sosnowski skręcił ku karczmie. |
23-06-2008, 09:20 | #87 |
Reputacja: 1 | Piotr gnał kilkanaście metrów za Kapicą i rozkoszował się szybką jazdą, krzyknąłby sobie z radości ale powstrzymywał się nie chcąc wyjść na jakiegoś młokosa któremu nie wiadomo co do łba strzeli. Przed nimi zamajaczył trakt. Van Hager z ciekawością spoglądał na trakt i ludzi nim podążających. Dziwnie czuł się w kontuszu, nie zapięte rękawy łopotały mu podczas jazdy i wprawiało go to w lekką irytacje. Co jakiś czas sprawdzał czy rapier się trzyma dobrze i czy gdzieś nie wylazł spod derki. Z zainteresowaniem rozglądał się na boki, aż został trochę w tyle za kompanami. Coś tam zamruczał do siebie pod nosem i pogonił konia aby się zrównać z resztą.
__________________ MG do gracza: Budzisz się martwy... |
23-06-2008, 09:36 | #88 |
Banned Reputacja: 1 | Pan Dobrot co prawda zawsze sądził i twierdził , że najlepszym miejscem dla Kozaka jest miejsce na palu, ale skoro pan Sosnkowski w komitywę z takimi synami chce wchodzić, jego rzecz. Zresztą pierwsza rzeczą jest by listy oddać Hetmanowi i zadanie wykonać. Wzruszył więc ramionami tylko i popędził Belzebuba, by z tyłu nie odstać za bardzo. Ostatnio edytowane przez Arango : 23-06-2008 o 09:55. |
23-06-2008, 11:55 | #89 |
Reputacja: 1 | Pan Sosnowski przed karczmą konia wstrzymał, rzucił lejce koniarczykowi i wszedł do karczmy. - A bywaj tu Petro! - huknął od progu. Zza kontuaru podniosła się głowa starszego Kozaka z długim, posiwiałym osełedcem i wąsami zawiniętymi aż za uszy. - A wasza wielmośność! - widać, że Kozak ucieszył się z gościa - Zapraszamy! - wyskoczył zza kontuaru i poprowadził do pustej alkowy, gdzie przetarł stół i szerokim gestem zaprosił wchodzących by usiedli. - A dawaj co masz najlepszego! A spraw się bo ci osełedca przytnę! - Petro zniknął za drzwiami i zaraz dał się słyszeć jego tubalny głos wydający dyspozycje w kuchni i łajający koniarczyka, że ten ma się zająć koniami jaśnie panów bo jak nie to weźmie tyle kijów, że do sądnego dnia nie siądzie. - No mości panowie, Petro to człek, któregom poznał na wyprawie moskiewskiej. Godzien zaufania. I jako kucharz, i jako człek wojenny. Gdyby przyszło nam gdzie się rozdzielić to jak w dym możecie tu przyjechać. - przerwał widząc Petra wnoszącego dzban piwa, drugi miodu, i kilka cynowych kubków. |
23-06-2008, 12:49 | #90 |
Reputacja: 1 | Przed wejściem do karczmy pan Jan rzucił okiem na słońce. Skrzywił się z niezadowoleniem - jak nic minęła pierwsza, a Cześnik wyraźnie zamierzał stracić sporo czasu w karczmie. Po drugie, skoro znajomość Cześnika z kozakiem była znana, to zatrzymywanie się tu było oczywistym proszeniem się o kłopoty. Wzruszył jednak ramionami, Cześnikiem dało się powodować, ale nie można było z tym przesadzić. Nie pierwszy to dowódca znany panu Janowi, któremu myśl o jadle rozum odbierała. Takie żołnierskie życie. Zwrócił się do Osipa - Kręć się przy koniach, miej oczy szeroko otwarte, o żarciu nie myśl póki co, będzie na to czas jak wyjedziemy stąd. Zaczym za Cześnikiem wszedł do alkierza. - Późno już, nie możem za długo tu popasać niestety, pewnie w Warszawie sporo czasu zmitrężymy, więc jak za późno tam przyjedziemy to i za późno możemy wrócić do dworu... Po chwili milczenia dodał - I panie Cześniku, czy Waszmości znajomość z tym kozakiem może być znana starościcowi? |