Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 24-07-2008, 23:13   #21
 
Duch.68's Avatar
 
Reputacja: 1 Duch.68 nie jest za bardzo znany
John Coffey Macał się po kieszeniach w poszukiwaniu upragnionego dolara. - Cholera, nie ma go, okradli mnie z ostatnich pieniędzy. - Niepewnym krokiem szedł alejką - Nigdy nie wiadomo co jeszcze może mi się przydarzyć. Kątem oka zobaczył sylwetkę postaci, która za chwilę zniknęła, po czym usłyszał krzyk jakiegoś mężczyzny, John niepewnie podszedł do winkla, zza którego lekko się wychyliwszy ujrzał sylwetki dwóch mężczyzn którzy najwyraźniej się bili, okolica nie wyglądała na bezpieczną a tym bardziej na czystą. Wszędzie leżało pełno porozrzucanych śmieci. - Niebezpieczne by było to gdybym wtrącił się do tej bójki. Szamotaninę dwóch mężczyzn przerwał wystrzał, jeden z nich upadł bezwładnie na ziemię. Drugi mężczyzna rozejrzał się dookoła chowając coś pod kurtkę, na pewno był to pistolet, jego wzrok utkwił w jednym miejscu, patrzył się w stronę Johna... najwyraźniej go zauważył. Cała sytuacja była bardzo podejrzana. John w myślach powiedział - Najpierw policja, potem magazyn, a teraz morderstwo. Co jeszcze mnie spotka?






Patrick Kowalski idąc ulicą rozglądał się dookoła, było już dość późno. - Oby jakikolwiek gabinet lekarski był otwarty. - powiedział. Słońce już dawno schowało się za wysokimi budynkami w centrum Denver, a w mieszkaniach powoli zaczynały palić się światła. - Ciekawe kto to był... I dla czego mnie ktoś szuka? Nie zważając na to Patrick chciał się dowiedzieć, czy jest jakikolwiek sposób aby odzyskać pamięć. Za plecami usłyszał głośny śmiech, tak przeraźliwy, że ciarki przeszły mu po plecach. Jakiś mężczyzna niskim głosem powiedział - Tutaj jesteś. Wiesz jak długo ciebie szukaliśmy? Już się bałem, że wyjechałeś z miasta, co bardzo by mi się nie spodobało. - Patrick odwrócił się i zobaczył dwóch mężczyzn, wysokich i dobrze zbudowanych. Obaj ubrani byli w czarne skórzane kurtki, jednemu z nich spod kurtki wystawała kabura z pistoletem. Ich wygląd jeszcze bardziej wystraszył Patricka, który w myślach powiedział - No to teraz jestem w dupie, już mnie znaleźli... Może uda mi się im uciec.




Rock usiadł na krześle mówiąc bez przekonania - Dawaj. Szef odchrząknął i zaczął opowiadać

Wszystko zaczęło się od tego, gdy otrzymaliśmy zadanie... - Szef zrobił krótką przerwę - bardzo trudne zadanie. Całą sytuację pogorszyła wieść o tym, że twój ojciec nie żyję. Ta informacja wszystkich nas zdołowała, a przecież czekała przed nami trudna droga. Wtedy mieliśmy prześlizgnąć się niezauważeni koło wrogich patroli, aby dostać się na sam tył frontu. No cóż, rozkaz to rozkaz, spakowaliśmy się na samochód, zabraliśmy tylko niezbędnę rzeczy, tak aby nie mieć dużo do dźwigania w razie utraty wozu. Miałem złe przeczucia co do tego dnia, nie mogłem przestać myśleć o tym co może się wydarzyć. Wyruszyliśmy z bazy, jechaliśmy drogą wiodącą między różnymi wioskami, wszyscy nerwowo rozglądali się dookoła wypatrując ukrytego wroga. Na wojnie nigdy nic nie wiadomo, a tym bardziej że oni mogli być wszędzie. Wszystkie wioski wyglądały bardzo podobnie; stare, zabiedzone i brudne. Życie tam toczyło się zupełnie inaczej niż przed wojną, ludzie bali się ponieważ nigdy nie było wiadomo czy ktoś nie ostrzela ich z moździerzy albo ckmów, ja też się bałem, wiedziałem, że to nie jest łatwa misja. Tak naprawdę wszyscy się bali, ponieważ nie było wiadomo gdzie wróg mógł się ukryć, mógł zaatakować w każdej chwili. W pewnym momencie nasz kierowca kapral Scott krzyknął "Uwaga, wyrzutnia stingerów na dziesiątej" kiedy to usłyszałem, złapałem swój karabin, drugą ręką chwyciłem sierżanta Andersona i wyskoczyłem z wozu. Reszta ekipy poszła w mój ślad, skryliśmy się w przydrożnym rowie, na szczęście oni zobaczyli nas później, lecz samochód i tak został zniszczony. Byliśmy wtedy w dupie, nie mieliśmy wozu ani szans na przetrwanie, pod ostrzałem wroga. Kapitan Waters wychylił się i otworzył ogień, próbowałem go powstrzymać, ale było już za późno. Był dobrym żołnierzem i saperem, najlepszy saper jakiego spotkałem. Chciałem wezwać wsparcie, ale nasza radiostacja została w samochodzie, spłonęła wraz z nim. Krzyknąłem "Rzućcie świece dymne, spróbujemy się wycofać!" cóż innego wyjścia nie było. Poleciały trzy granaty dymne, tworzące ogromną ścianę dymu. Ale ostrzał się bardziej nasilił, dookoła wybuchały pociski moździerzowe i granaty. Spojrzałem na leżącego obok martwego Richarda, dostał kulkę między oczy, w tych warunkach nie można było mu pomóc, o ile w ogóle można mu było pomóc. Wybiegłem z rowu, zauważyłem wielką skałę która wydawała się dobrą osłoną, zawołałem resztę ekipy. Wybiegli wszyscy oprócz... oprócz ciebie, od razu przyszło mi na myśl, że zginąłeś kiedy wróciłem po ciebie leżałeś dostałeś odłamkami w głowę i tułów. Miałeś szczęście, straciłeś tylko przytomność, podniosłem ciebie, wyskoczyłem z rowu i biegłem w stronę chłopaków. Gdy już miałem wbiegać za niego dostałem w nogę i upadłem. Nie pamiętam co wydarzyło się potem. Obudziłem się w szpitalu lekarz powiedział, że wszyscy mieliśmy niebywałe szczęście, niestety oprócz Andersona, zmarł w szpitalu. Kazał przekazać mi list w którym prosił mnie abym zaopiekował się jego schorowanymi rodzicami. - To już koniec tego co miałem ci do powiedzenia, idź już, bo zrobiło się strasznie późno, porozmawiamy innym razem
 
Duch.68 jest offline  
Stary 28-07-2008, 13:40   #22
 
Shyshka6's Avatar
 
Reputacja: 1 Shyshka6 jest na bardzo dobrej drodzeShyshka6 jest na bardzo dobrej drodzeShyshka6 jest na bardzo dobrej drodzeShyshka6 jest na bardzo dobrej drodzeShyshka6 jest na bardzo dobrej drodzeShyshka6 jest na bardzo dobrej drodzeShyshka6 jest na bardzo dobrej drodzeShyshka6 jest na bardzo dobrej drodze
John był całkowicie otępiały. Ten cholerny ból głowy mu wcale nie pomagał. Miał wybór. Uciekać lub zginać. Chory umysł podpowiadał. Zwykle źle, więc teraz John zdał się całkowicie na łaskę swojego losu. Schował się za murem. Poszukał wzrokiem jakiejś broni. Dwa metry od niego leżał kawałek metalowej rury. Podniósł ją i złapał wygodnie w obie dłonie. Ustawił się za winklem i czekał. Każdy odgłos kroku mordercy zdawał się trwać w nieskończoność. John modlił się by trafić gościa. Jeszcze tylko chwileczka...
 
__________________
[ciach!] Reg.10
Shyshka6 jest offline  
Stary 30-07-2008, 17:24   #23
 
Lavi's Avatar
 
Reputacja: 1 Lavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie cośLavi ma w sobie coś
Opowiastka o dzielnej misji w jakieś dziurze po drugiej stronie świata nie była bym co chciał usłyszeć. Jedyne czego był pewien lub mu się tak tylko wydawało to było wspomnienie o rodzinie którą ma lub miał. Teraz nic nie było pewne i póki nie przypomni sobie wszystkiego lub nie spotka kogoś zaufanego, jakąś osobę trzecią która rozpozna go przez przypadek nic nie jest pewne na 100%. Wchodząc z sklepu rzucił do Jack'a na pożegnanie.

- Dobranoc Jack. - powiedział nie odklejając wzroku od podłogi.

Nawet sam Jack twierdzi że jest wojskowym, niestety sam wiedział też niewiele. Cóż było robić, trzeba było się przespać z tą gigantyczną dawką informacji nie do przełknięcia, może w nocy przyśni mu się coś co pozwoli mu osądzić ile w tym wszystkim jest prawdy. Teraz priorytetem jest jego rodzina i to ona napędza do działania, to ona jest jedynym punktem zaczepienia dzięki któremu nie oszalał.
 
__________________
"I never make the same mistakes twice" -- by Me :P
Lavi jest offline  
Stary 06-08-2008, 14:24   #24
 
ppaatt1's Avatar
 
Reputacja: 1 ppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwuppaatt1 jest godny podziwu
Myśli Patricka były chaotyczne, nie mógł się skupić, następnie ręce mu zaczęły potwornie drżeć. Powolnie otworzył usta, i zaczął mówić - Wiiem, wiiem, eee... niesttt, ee. właaaśśnniieeee iiddę po, tee, no pieniiiąążki, too tutajjj niee daleko, okk? Pójdziecieee, ten no zee mmmnną? - obrócił się i zaczął szybko wzrokiem szukać jakieś małej alejki gdzie mógłby szybko uciec. Następnie popatrzył na gangsterów, szczególnie oczekując ich reakcji. W rzeczywistości, ich decyzja na nic by raczej nie wpłynęła, bo Patrick postanowił uciec tak czy siak, wiedział, że jeśli szybko nie zwieje to wyląduje w najlepszym przypadku w szpitalu na intensywnej terapii.
 
ppaatt1 jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 11:26.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172