Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 26-08-2008, 09:16   #31
 
wojto16's Avatar
 
Reputacja: 1 wojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumnywojto16 ma z czego być dumny
Spokojnie wysłuchał tego, co powiedziała mu kelnerka. Jedyne informacje, jakie posiadał o prawdopodobnym mordercy mówiły, że był postawnym mężczyzną w kapturze. Wykluczało to jakieś ponad 50% populacji miasta. Możliwe było, że zakapturzony z kimś współpracował przy morderstwie. Tej możliwości też nie można było wykluczyć. Kelnerka zaczęła go błagać żeby puścił ją wolno zarzekając się, że nic więcej nie wie. Raziel bacznie jej się przyglądał, gdy dostrzegł łzy w jej oczach. Delikatnie wytarł je wyciągniętą z kieszeni chusteczką. Schował chusteczkę do kieszeni.
- Odejdź w spokoju, niewiasto. W przyszłości staraj się unikać podejrzanie wyglądających i zakapturzonych mężczyzn, jeśli chcesz uniknąć kłopotów. Będę wdzięczny za przysługę. Popytaj wśród gości i znajomych o grupę Salamandry. Postaraj się mnie poinformować o tym, czego się dowiesz.
Wrócił z powrotem do reszty.
- Nienawidzę jak kobieta płacze. Wtedy nie mogę myśleć racjonalnie. Przepraszam, jeśli chcieliście ją o coś zapytać, ale nie powiedziałaby wam więcej niż mnie. W jej oczach niczym te łzy lśniła prawda, więc wątpię żeby coś przed nami taiła.
Następnie przemówił do Narelii, gdy skończyła mówić.
- To, o co pytasz właśnie próbuję ustalić. Liczą się z tym, że nie odpuścimy i zignorujemy ich groźby. Możliwym jest, że nawet na to liczyli. O Coranie wiemy tylko tyle, że był barbarzyńcą i zapewne pochodził z tamtejszych ziem. Jeśli chodzi o cel jego podróży jestem pewien, że pielgrzymka nim nie była. Sądzę, że był najmniej ważny, ponieważ mogli zabić nas wszystkich. Zabili tylko jego by nas nastraszyć bądź sprowokować. Gdyby był ważny oszczędziliby go i tylko wysłali nam wiadomość z pogróżkami. Wybrali Corana i ubili go pokazując, że są poważni. Możesz się łudzić, że to tylko zwykła pomyłka. Oni dobrze wiedzieli, na kogo się porywają mieli ku temu dobry powód. Jak już mówiłem wcześniej zostaliśmy złączeni przez los. Bardziej niż nam się wydawało.
Wyszedł z pokoju i usiadł na schodach. Był zmęczony tą całą sytuacją. Im dalej brnął w tą sprawę o tym więcej ścian się obijał. Z pozoru nie mieli ze sobą żadnego związku poza znajomością i celem podróży. Teraz im wszystkim grozi śmierć z rąk nieznanych sprawców. Musiał liczyć się również z zupełnie inną ewentualnością. Jeden z jego towarzyszy mógł uknuć jakiś dziwaczny spisek i współpracować z Salamandrą. Oczywiście możliwe było, że Salamandra została przez niego wówczas wymyślona. Odpędzając od siebie złe myśli przypomniał sobie o ognistej kuli, która widzieli wczoraj. Musiała mieć jakiś związek z tym, że nazywano ich Dziećmi Kuli Ognia. To nie był przypadek, że przybyli w to miejsce akurat wtedy, gdy ta kula spadła z nieba. Powstał ze schodów i ponownie wrócił do towarzyszy.
- To wszystko kręci się wokół tej cholernej ognistej kuli, którą widzieliśmy wczoraj. Przypominam sobie tamtych pielgrzymów, którzy rozmawiali na temat tej kuli. Niewiele z tej rozmowy pamiętam, ale oni na pewno wiedzą coś więcej na temat tego dziwnego zjawiska. Musimy ich odnaleźć i o to wypytać. Teraz zapewne udali się do Sancellan Aedonitis. Jest to nam po drodze.
Zszedł na dół i opuścił karczmę udając się do Domu Świętego na klifie starając nie myśleć o zwłokach pozostawionych w karczmie.
 
wojto16 jest offline  
Stary 26-08-2008, 11:30   #32
 
effique's Avatar
 
Reputacja: 1 effique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znany
Sancellan Aedonitis było miejscem, do którego zmierzała od początku podróży, dlatego też chętnie przystała na propozycję Raziela. Problem stanowiły zakrwawione zwłoki Corana, które wiązały drużynę niejako z tym miejscem. Podejrzewała, że zostawienie ich na pastwę losu u większości jej towarzyszy spowodowałoby jednak pewien dyskomfort… dziewczyna nie była jednak zdolna się tym teraz przejmować. Ostatnie doświadczenia zmusiły ją do opuszczenia zupełnie wszystkiego, co było jej, i nie spoglądania wstecz. Co w takiej sytuacji mógł znaczyć dla niej mężczyzna, z którym łączyło ją ledwie kilka tygodni morskiej podróży? Liczyła na to, że kapłanka odprawi nad ciałem, co tylko uzna za stosowne.

Spojrzała na znajdujących się w pokoju Hurina, Gabrielle i Maringo. – Czy wszyscy macie zamiar udać się do świątyni? – Gabrielle wciąż wyglądała słabo, i chociaż to ona chciała odprowadzić Narelię do domu Kościoła, teraz sama sprawiała wrażenie, jakby bardziej potrzebowała pomocy. – Raziel ma rację, możemy dowiedzieć się tam czegoś na temat tej kuli ognia… Poza tym, wciąż muszę znaleźć kapłana, który potrafi zdjąć ze mnie klątwę.
 
effique jest offline  
Stary 26-08-2008, 17:24   #33
 
copyR's Avatar
 
Reputacja: 1 copyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znany
Maringo, Gospoda Szczęśliwego Pielgrzyma

„Śniadanie. Nareszcie! Od tego powinien zaczynać się każdy dzień, nie od problemów wszelkiej maści” – pomyślała Maringo, odkrawając nożem spory kawałek polędwicy i zagryzając plastrem sera. Nie to, żeby miała za złe Narelii, że nie wstrzymała się ze swoją słabością na czas po śniadaniu. Po prostu pewien pragmatyzm kapłanki mówił, że bez znaczenia jak ważne sprawy dzieją się wokół, zawsze trzeba się do nich dobrze przygotować. A śniadanie na pewno było ważnym punktem takich przygotowań. Jadła więc z apetytem, nie rozważając za bardzo jakości tutejszego pożywienia. Po morskiej podróży niewiele było rzeczy, które mogłyby niesmakować Maringo, szczególnie kiedy była głodna. Toteż do wtóru mlaśnięć i siorbnięć dziewczyna połykała kolejne kęsy jadła zapijając słodkim miodem aż jedzenie, do tej pory wypełniające misy, zamieniło swoje miejsce na żołądek kapłanki. Była syta i zadowolona. Do czasu...

Kelnerka podeszła, powiedziała kilka słów o Coranie i położyła zalakowany pergamin na stole. Maringo nie wie, czemu pierwsza sięgnęła po ten zwitek papieru. Być może miało na to wpływ pewne przyzwyczajenie, że w wiosce wszystkie wiadomości przychodzą w pierwszej kolejności do kapłanek. Sama co prawda nie dostała wielu takich wiadomości w życiu, niemniej była tak wychowywana i zadziałała odruchowo. Na pewno pomógł jej też fakt, że akurat kelnerka podeszła najbliżej niej. Bez względu jednak na przyczynę, Maringo przed wszystkimi zdarła pieczęć i zaczęła czytać. Czyała płynnie, bo nauczono ją języka westerling, jednak z każdego słowa wyraźnie i z mocnym akcentem wychodziło brzmienie jej ojczystej mowy.

Wiadomość o dziwnej i złowrogiej treści. Chociaż Maringo nie potrafiłaby teraz przypomnieć sobie nawet twarzy tego Corana, jednak dowiedzieć się o jego śmierci w taki sposób było raczej niecodziennym przeżyciem. Gdy dziewczyna skończyła czytać popatrzyła szeroko otwartymi oczyma na towarzyszy. Na ich twarzach malowały się różne uczucia, od strachu przez zdziwienie, po brak jakichkolwiek emocji. Jednak długo nie trzeba było czekać aż ktoś pobiegnie na górę, sprawdzić prawdziwość przed chwilą odczytanych słów.

Panujący w pokoju półmrok, który zapewniała zasłaniająca okno szmata, być może nawet dobrze maskował porozrzucane po ziemi szpargały czy przewrócone meble, jednak nie mógł zamaskować ostrego, metalicznego zapachu krwi. Przyniesiony przez Hurina świecznik i odsłonięcie przez niego zasłony dało pełen obraz sytuacji. Dosłownie rozpłatane ciało ogromnego mężczyzny i makabrycznie duża ilość wylanej krwi sprawiły, że kapłanka mocniej oparła się na swojej włóczni. Choć zachowała spokój jak zawodowy zabijaka, nie można powiedzieć, że ten obraz nie wywarł na niej żadnego wrażenia. Nigdy wcześniej nie widziała takiego morza krwi wylanego z jednego człowieka. Jej usta poruszały się nieznacznie, słychać było cichy, zduszony głos:
- Na bogów... kto mu to zrobił?

Hurin i Raziel bez wiekszego wahania dokonali oględzin pokoju i zwłok. Fachowo ocenili kiedy i jak mógł zginąć ten wielki barbarzyńca. Wojownicy... musieli widzieć niejedną bitwę i niejedną śmierć towarzysza w boju. Działali machinalnie, Maringo mogłaby przysiąc, że bez żadnych emocji wymieniali uwagi i spostrzeżenia. Ich postawy zmieniły się dopiero, gdy jeden z nich przyprowadził dziewkę. W jednej chwili spokojni i opanowani w obecności trupa, w drugiej na widok przerażonej służki niemal doprowadzają do kolejnego rozlewu krwi. Kapłanka stała zupełnie zaskoczona, gdy Hurin o mało co nie poderżnął w berserkerskim szale gardła przerażonej kelnerce, gdy Raziel błyskawicznym ruchem pozbawił towarzysza boni... Stała bez ruchu, i tak nie wiedziała jak mogłaby zareagować, jak ich powstrzymać. „Wojownicy! Nieprzewidywalni ludzie o niezbyt chyba kompletnych umysłach...” Widziała, znała wojowników ze swojego kraju. Byli to różni ludzie, ale tych doświadczonych charakteryzowała jedna cecha – lubili zabijać. Lubili robić to dla samej przyjemności zabijania. Maringo nigdy nie uznała takiej postawy za normalną. Na szczęście obaj mężczyźni uspokoili się na tyle, żeby móc w spokoju porozmawiać. Raziel przepytał służkę ale, co było do przewidzenia, nie wyciągnął z niej nic ciekawego.

Wokól nich krążyły same tajemnice. Dlaczego zginął Coran, kim była ‘Salamandra’, czego od nich chcieli i kim były ‘Dzieci Kuli Ognia’? Domysły towarzyszy nie porowadziły w żadnym konkretnym kierunku. Były tylko pytania, na które nie wiadomo nawet gdzie szukać odpowiedzi. Jedynym sensownym wyjściem wydawało się udanie do Sancellan Aedonitis, gdzie i tak prędzej czy poźniej by się udali. Niemniej gdy Raziel tak bez zastanowienia zostawił wszystko za sobą i udał się do świątyni, kapłanka po raz pierwszy zaprotestowała, odpowiadając jednocześnie Narelii.

- Do świątyni? Nie wiem, być może. Na razie bardziej martwi mnie nasza sytuacja i ten tutaj – wskazała ruchem głowy na ciało CoranaNie możemy go przecież tak zostawić. Ktoś go zamordował, nie możemy odejść stąd tak po prostu, jakby nic się nie stało – dziewczyna zrobiła krótką przerwę, szukając zrozumienia u towarzyszy – Musimy kogoś o tym zawiadomić, inaczej wydaje mi się, że możemy mieć poważne kłopoty... Obawiam się, czy ta służka już nie poleciała na skargę do swojego chlebodawcy...Maringo przewróciła oczami – Pochodzę z daleka, ale nie jestem głupia. Wiem, że można łatwo wplątać człowieka w zabójstwo, a my jesteśmy na najlepszej do tego drodze – martwy człowiek i niezrównoważony zabijaka Hurin w oczach tej służki... Jeśli uciekniemy stąd jak złodzieje, jestem pewna, że niedługo zacznie nas szukać cała straż w tym mieście...
 
__________________
"Jeżeli zaczynamy liczyć historię postaci w kartkach pisma maszynowego, to coś tu jest nie tak..."
"Sesja to nie wyścig"

+belive me... if I started murdering people, there would have no one been left
copyR jest offline  
Stary 27-08-2008, 21:05   #34
 
gutierrez's Avatar
 
Reputacja: 1 gutierrez jest na bardzo dobrej drodzegutierrez jest na bardzo dobrej drodzegutierrez jest na bardzo dobrej drodzegutierrez jest na bardzo dobrej drodzegutierrez jest na bardzo dobrej drodzegutierrez jest na bardzo dobrej drodzegutierrez jest na bardzo dobrej drodzegutierrez jest na bardzo dobrej drodzegutierrez jest na bardzo dobrej drodzegutierrez jest na bardzo dobrej drodzegutierrez jest na bardzo dobrej drodze
Padwen

Nagłym ruchem zaskoczyłeś strażnika, który odruchowo nacisnął spust kuszy. Poczułeś jak coś szarpnęło Cię za rękaw. Dość szybko byłeś na murze i przeskoczyłeś na drugą stronę. Niestety nie było tam stałego lądu którego się spodziewałeś. Twoje podkulone nogi mające zamortyzować upadek dotknęły najpierw lustra jakiejś cieczy, by po chwili wpaść po kolana w jakiś muł. Po chwili po zapachu wiedziałeś już jaki to muł. Kanał odprowadzający nieczystości zbudowany był z bali drewnianych nasmarowanych zapewne smołą, a teraz zapewne już innym kitem który nie przepuszczał ścieków do gruntu. Wysokie i śliskie ściany nie pozwalały na opuszczenie go w tym miejscu. Jedyne wyjście jakie miałeś to podążanie wzdłuż "nurtu" do ujścia. Po jakimś czasie tej dość "wonnej" podróży dotarłeś do miejsca gdzie mogłeś spokojnie wyjść po drabince i udać się gdzieś gdzie mogłeś pozbyć się ubrania i tego zapachu. Twój pokój w karczmie to to, co Cię interesowało teraz najbardziej.
 
gutierrez jest offline  
Stary 28-08-2008, 23:53   #35
 
Tamriel's Avatar
 
Reputacja: 1 Tamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputację
Karczma + Padwen

Nie wiedząc co czynić staliście bezsilnie nad ciałem towarzysza. Woń śmierci unosiła się w pokoju oświetlonym jedynie przez błysk świecy. W jej płomieniu tliła się nadzieja, na wyście z tej niecodziennej sytuacji. Słusznie stwierdziła kapłanka z Wranu, że możecie mieć przez to duże kłopoty. Strażnicy raczej nie zaufają słowom obcych, a szczególnie tak agresywnych jak Hurin. Nie mogliście wymyślić nic sensownego, traciliście pomału nadzieję na walkę, której nie do końca chcieliście się podjąć. Jednak strasznie was intrygowało to, że nazywani byliście „dziećmi Kuli Ognia”

RAZIEL opuścił pokój. Jego nogi prowadziły go wąskim korytarzem po zielono-brązowym dywanie. Mijał kolejne pokoje, zszedł schodami, mijał ławy pełne bawiących się rybaków, marynarzy czy prostych nabbańczyków, którzy byli nieświadomi krwawych wydarzeń na piętrze tego przybytku. Wyszedłeś na coraz pustoszejąca już ulicę. Wiejący sztormowy wiatr wzburzał coraz fale obijające się ciężko o kamienny brzeg Sancellas Aedonitis. Popatrzyłeś się wysoko na klif, gdzie stał Twój cel, Dom Adonisa. Zapewne w nim znajdziesz jakąś odpowiedź na dręczące Cię pytania. Twe myśli rozproszyła dość nieprzyjemna woń, która dotarła do Twego nosa. Odwracając głowę ku kierunkowi skąd dochodził zapach zobaczyłeś znanego Tobie mężczyznę. Tak, to był Padwen towarzysz z łajby.

Do pokoju Corana wszedł drobny mężczyzna. Jego siwe włosy i zmarszczona skóra na twarzy oraz rękach stwierdzały, że jest doświadczonym przez życie człowiekiem. W swym roboczym, przybrudzonym fartuchu, spod którego widać było zielonkawą, lnianą koszulę, brązowe spodnie oraz naruszone zębem czasu kapcie wcale nie pasowały do osoby, która stała przed wami.
- Nie bójcie się starszego człowieka – powiedział nieco zachrypniętym głosem, zaraz odchrząkując zalegającą wydzielinę – Wnuczka opowiedziała mi o tym co się tutaj stało. Rozumiem, że nie chcielibyście kłopotów tak jak i ja. Jeśli pozwolicie przedstawię swoją propozycję pomocy? – dziadek dalej ciągnął swój monolog. Nawet nie miał zamiaru czekać na waszą odpowiedź, gdyż pytanie wydawało się mu retoryczne. – Mogę pomóc wam w pozbyciu się ciała i pochowania go bez śledztwa straży miejskiej. Mam znajomego medyka, który potwierdzi naturalną śmierć barbarzyńcy – propozycja wydawała się dość przyzwoita – Pewnie pytacie gdzie tu jest haczyk? Trzeba pokryć koszty pochówka, a to zadanie dla was. Około trzydziestu srebrników. – Kasy nie mieliście wiele, ale gdyby każdy z was dał po kilka srebrników to by wam starczyło – Jaki ja mam w tym interes? A taki, że nasze prawo każe zamknąć karczmę, gdzie został zabity człowiek i przez trzy dni kleryk musi odprawiać modły, w intencji spokoju duszy zmarłego. Nie stać nas, by tracić klientów i dodatkowo srebra na duchownego. To jak będzie?
 
__________________
Yami yori mo nao kuraki mono, Yoru yori mo nao hukaki mono Konton no umi yo, tayutoishi mono, konjiki narishi yami no oo Ware koko ni nanji ni negau, ware koko ni nanji ni chikau Waga maeni tachifusagarishi subete no orokanaru mono ni Ware to nanji ga chikara mote hitoshiku horobi o ataen koto o! Giga Sureibu!
Tamriel jest offline  
Stary 29-08-2008, 09:27   #36
 
Seorse's Avatar
 
Reputacja: 1 Seorse jest po prostu świetnySeorse jest po prostu świetnySeorse jest po prostu świetnySeorse jest po prostu świetnySeorse jest po prostu świetnySeorse jest po prostu świetnySeorse jest po prostu świetnySeorse jest po prostu świetnySeorse jest po prostu świetnySeorse jest po prostu świetnySeorse jest po prostu świetny
Padwen szybko wszedł po drabince i znalazł się na opustoszałej ulicy. Rozejrzał się, i poszedł przed siebie szybkim krokiem starając się nie wdychać nieprzyjemnej woni. Zza zakrętu wyłoniła się jakaś postać. Łowca szybko wyciągnął miecz z pochwy, ale rozpoznając w nieznajomym przyjaciela z podróży, schował broń.
- Witaj. Ktoś próbował mnie wrobić w niezłe ''gówno''.-Tak, to słowo pasuje do mojego obecnego stanu.- Potem powiem wam więcej. Na razie ściga mnie straż miejska. Idę się przebrać.- Coś na twarzy Raziela mówiło, że stało się coś strasznego. Padwen nie czekając na towarzysza ruszył szybkim krokiem w stronę karczmy. Niedługo dotarł do celu. Otworzył drzwi i wszedł do środka. Wszystkie oczy zwróciły się ku niemu, a po chwili każdy zatykał nos. Przeszedł przez salę główną, nie zwracając uwagi na złośliwe komentarze. Szybko znalazł się w swoim pokoju. Rozebrał się i śmierdzące rzeczy wyrzucił przez otwarte okno. Zaraz potem obmył się, długo i dokładnie próbując pozbyć się niemiłego zapachu. Ubrał długą, zgniłozieloną szatę z kapturem dokładnie zakrywającym jego twarz. Ubranie miało z tyłu zamaskowaną pochwę, w którą Padwen wsunął swój miecz. Przez plecy przełożył łuk, a do pasa przytroczył kołczan ze strzałami. Wyszedł z pokoju.
- Nie bójcie się starszego człowieka – powiedział ktoś nieco zachrypniętym głosem, zaraz odchrząkując zalegającą wydzielinę – Wnuczka opowiedziała mi o tym co się tutaj stało. Rozumiem, że nie chcielibyście kłopotów tak jak i ja. Jeśli pozwolicie przedstawię swoją propozycję pomocy? Mogę pomóc wam w pozbyciu się ciała i pochowania go bez śledztwa straży miejskiej. Mam znajomego medyka, który potwierdzi naturalną śmierć barbarzyńcy. Pewnie pytacie gdzie tu jest haczyk? Trzeba pokryć koszty pochówka, a to zadanie dla was. Około trzydziestu srebrników. Jaki ja mam w tym interes? A taki, że nasze prawo każe zamknąć karczmę, gdzie został zabity człowiek i przez trzy dni kleryk musi odprawiać modły, w intencji spokoju duszy zmarłego. Nie stać nas, by tracić klientów i dodatkowo srebra na duchownego. To jak będzie? -Głos dochodził z pomieszczenia obok. Jaką śmierć? O czym on mówi? Łowca szybko otworzył drzwi sąsiedniego pokoju.
Na środku stał stary jegomość patrzący po kolei na wszystkich towarzyszy podróży Padwena. Potem zobaczył trupa Corana. Od ciała biła aura śmierci i rozkładu.
- Co tu się stało do cholery?- Pytającym wzrokiem przebiegł po twarzach przyjaciół.
 
__________________
Skoro jest dobrze, to później musi być źle. A jak jest wspaniale, to będą wieszać.
(Z dzieła Sarturusa z Szopinberga „O rozkoszy bycia obywatelem Imperium”)

Ostatnio edytowane przez Seorse : 29-08-2008 o 11:01.
Seorse jest offline  
Stary 31-08-2008, 02:11   #37
 
copyR's Avatar
 
Reputacja: 1 copyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znanycopyR wkrótce będzie znany
Maringo, Gospoda Szczęśliwego Pielgrzyma

Propozycja starego była dla Maringo bardziej niż szokująca. Stała, słuchając go i nie wierząc własnym uszom.
- Co tu się, na wszystkie świętości, dzieje?! - doprecyzowała pytanie Padwena. Trawiła powoli słowa siwego karczmarza, bezgłośnie poruszając ustami, powtarzając w myślach jego ofertę. Z takim czymś jeszcze się w życiu nie spotkała.
„Mogę pomóc wam w pozbyciu się ciała i pochowania go bez śledztwa straży miejskiej. Mam znajomego medyka, który potwierdzi naturalną śmierć barbarzyńcy.”

- Naturalną śmierć!? - dziewczyna omal się nie zadławiła parskając nerwowym śmiechem. Truchło Corana z powodzeniem mogło konkurować z wypatroszonym dzikiem na wieczorną wieczerzę.
- Kpisz z nas starcze? Mamy maczać palce w skrytobójstwie, z którym w zasadzie nie mamy nic wspólnego? I jeszcze za to płacić?! - Silne wzburzenie powodowało, że mówiła szybko i głośno, nieledwie krzycząc, a jej akcent stawał się nieznośny.
- Ta propozycja jest niedorzeczna... Zakopać go gdzieś pod płotem to jak wydać na siebie wyrok. Przecież nic nie zrobiliśmy, a straż może tylko nam pomóc... - starała się jakoś to wszystko poukładać. Ciągle nie mogła uwierzyć, z jaką łatwością starzec proponował im udział w tak niegodnym postępowaniu. „Mówi o tym, jakby to nie była dla niego pierwszyzna” - kołatało jej w głowie.

- Jeśli już mam za cokolwiek płacić, starcze... - zwróciła się do karczmarza, starając się trochę opanować ton, w jakim mówiła - ...to po stokroć wolę opłacić miejscowego kleryka i mieć czyste ręce i sumienie. A w trzy dni z głodu jeszcze nikt nie umarł, możesz mi wierzyć...

Miała nadzieję, że pozostali zrozumieją jej obawy. Przecież mówiąc, że trzeba kogoś zawiadomić, nie miała na myśli takiego rozwiązania sprawy...
 
__________________
"Jeżeli zaczynamy liczyć historię postaci w kartkach pisma maszynowego, to coś tu jest nie tak..."
"Sesja to nie wyścig"

+belive me... if I started murdering people, there would have no one been left
copyR jest offline  
Stary 31-08-2008, 19:23   #38
 
Seorse's Avatar
 
Reputacja: 1 Seorse jest po prostu świetnySeorse jest po prostu świetnySeorse jest po prostu świetnySeorse jest po prostu świetnySeorse jest po prostu świetnySeorse jest po prostu świetnySeorse jest po prostu świetnySeorse jest po prostu świetnySeorse jest po prostu świetnySeorse jest po prostu świetnySeorse jest po prostu świetny
- Ta propozycja jest niedorzeczna... Zakopać go gdzieś pod płotem to jak wydać na siebie wyrok. Przecież nic nie zrobiliśmy, a straż może tylko nam pomóc...
Słuchając słów Maringo zrobiło mu się hmm... niedobrze. Postanowił sprostować jej mylne pojęcie o straży miejskiej.
- Straż w tym mieście jest...- Tu spauzował szukając odpowiedniego słowa. - Działa zbyt pochopnie. Zamiast szukać prawdziwego zabójcy posądzili by was. Nie docierają do nich żadne argumenty.- Uprzedzając pytanie ''Skąd wiesz?'' szybko opowiedział swoją historię, po chwili dodał -Sądzę, że powinniśmy najpierw dojść do świątyni, bo mam przeczucie, że to od niej pochodzą wszystkie te nieszczęścia. Ale nie idźmy wszyscy razem. Podzielmy się w pary. Nie chcę uchodzić za jakiegoś przywódce czy coś, ale mówię co mi podpowiada rozsądek.
 
__________________
Skoro jest dobrze, to później musi być źle. A jak jest wspaniale, to będą wieszać.
(Z dzieła Sarturusa z Szopinberga „O rozkoszy bycia obywatelem Imperium”)
Seorse jest offline  
Stary 04-09-2008, 10:42   #39
 
effique's Avatar
 
Reputacja: 1 effique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znanyeffique wkrótce będzie znany
Opowieść Padwena świadczyła o tym, że najbezpieczniej byłoby niezwłocznie opuścić miasto. Była to jednocześnie rzecz, której Narelia zrobić absolutnie nie mogła. Uzdrowiciele w świątyni stanowili jej jedyną drogą ratunku, a po ostatnim ataku klątwy nie wiedziała nawet, czy swój czas liczyć może w tygodniach, dniach czy nawet godzinach. Pobladła zauważalnie, a splecione razem dłonie zaczęła zaciskać niemalże do bólu, starając się nie poddać presji strachu i pragnieniu ucieczki. Pomysł Maringo oznaczał zwrócenie na siebie uwagi. W najgorszym wypadku skończą martwi, jak Padwen, gdyby nie udało mu się zbiec - w najlepszym - zamknięci gdzieś w lochach gdzie mogliby czekać wieczność na rozwiązanie sprawy, lub ukrywając się, poza granicami miasta. Młodziutka, blondwłosa dziewczyna, o nieco szklistym, choć teraz bijącym determinacją spojrzeniu, nie miała złudzeń, że dla niej każda z tych opcji oznacza pewną śmierć.

- Obawiam się Maringo, że w tej chwili nie jesteśmy w stanie pozwolić sobie na komfort czystych rąk i sumienia. Nie zrobiliśmy nic złego, jednak biorąc pod uwagę ostatnie wydarzenia, mało prawdopodobne wydaje mi się, że stanowią one zbieg okoliczności. Organizacja, której członkowie zabili naszego towarzysza albo jest w zmowie ze strażą miejską, albo też dostarcza im fałszywych informacji na nasz temat. Tak czy inaczej, nie możemy liczyć na przychylność prawa w tym mieście. Ktoś usiłuje przegnać nas z tego miejsca i nie przebiera w środkach. Wzywając teraz straż, podalibyśmy się im praktycznie jak na tacy. Nie sądzę, że długo trzeba by czekać na kolejny skrytobójczy atak.
 
effique jest offline  
Stary 04-09-2008, 17:13   #40
 
Tamriel's Avatar
 
Reputacja: 1 Tamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputacjęTamriel ma wspaniałą reputację
Gabrielle LockHeart
- Masz rację Narelio, nie możemy liczyć na niczyją pomoc, ale... - dziewczyna zamyśliła się na dłuższy moment. Jej rudy kosmyk włosów opadł na lewe oko przy okazji drażniąc nozdrza - Apsik.....- Kichnęła głośno dziewczyna - Przepraszam... Wracając do sprawy. Skoro Maringo, jak wiadomo jest kapłanką z Wranu, to zapewne potrafi odprawić msze za zmarłego lub też go w jakiś rytualny sposób pożegnać, by jego duch zaznał spokoju w Ciemnej Krainie Śmierci.... - Gabrielle, aż wzdrygnęła na samom myśli o nękającym ich w dodatku duchu barbarzyńcy - To co Ty na to Maringo?
 
__________________
Yami yori mo nao kuraki mono, Yoru yori mo nao hukaki mono Konton no umi yo, tayutoishi mono, konjiki narishi yami no oo Ware koko ni nanji ni negau, ware koko ni nanji ni chikau Waga maeni tachifusagarishi subete no orokanaru mono ni Ware to nanji ga chikara mote hitoshiku horobi o ataen koto o! Giga Sureibu!
Tamriel jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 12:34.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172