Spis Stron RPG Regulamin Wieści POMOC Kalendarz
Wróć   lastinn > RPG - play by forum > Sesje RPG - Inne > Archiwum sesji z działu Inne
Zarejestruj się Użytkownicy

Archiwum sesji z działu Inne Wszystkie zakończone bądź zamknięte sesje w systemach innych (wraz z komentarzami)


 
 
Narzędzia wątku Wygląd
Stary 05-11-2009, 22:54   #1
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
1000 Wcieleń

***


Ciemność rozpanoszyła się za oknem. Świat zdawał się drgać. Siedziała na parapecie, zagrzebana w poduszkach z książką w ręku. Ubranie nieprzyjemnie kleiło się do ciała. Powietrze przypominało gęstą zupę. Z wolna pojawiające się światła w oknach przywodziły na myśl pokrojone warzywa w rosole.

Książka uderzyła o podłogę. Otumanił ją błogi stan półsnu, choć wiedziała, że nie zaśnie. Nawet oddychać było trudno - modliła się o deszcz. Ale gwiazdy i księżyc niezmącone najmniejszą chmurką ozdabiały całe niebo. Nie prędko popękana ziemia zazna ukojenia.

W miasteczku dopiero zaczynało się życie. Dzieciaki grały w piłkę, kiedy rodzice zbierali się przy wyniesionych stołach z jedzeniem. Ich śpiew zastępował wiatr, niósł zapach makaronu i sosu bolognese. Mężczyźni zgubili gdzieś koszule, kobiety starały się oszukać przegrzaną skórę zakładając luźne sukienki. Budynki zdawały się saunami, ale poza nimi nie było lepiej. Na szczęście słońce schowało się już za horyzontem.

Wygrzebała się z poduszek, książkę zostawiła bezwładnie na podłodze. "I tak nie mogę spać." Zdjęła przepoconą koszulkę i rzuciła ją gdzieś pod nogi. Włożyła świeżą, choć za kilka minut i tak, jak ta poprzednia, przyklei jej się do brzucha, piersi, pleców. Wolnym krokiem zeszła ze schodów.
Dom sprawiał wrażenie opuszczonego. Pachniał brzoskwiniami.


Zrobiła z nich ciasto, które stygło nietknięte. Mały, którym się opiekowała, zasnął zaraz po kolacji.
Poprawiła przekrzywioną ramkę ze zdjęciem.


Sunęła na palcach do drzwi kuchennych, a potem wyszła do przestronnego, zadbanego ogrodu. Z sandałami w dłoni, mijała kolejne drzewa oliwne, winorośl, palety z kwiatami, żeby w końcu zanurzyć stopy w piasku. Parzył. Nawet tu, na brzegu morza, powietrze ciążyło zlepione w galaretowatą masę.


Podeszła bliżej, rozgrzebując piasek wolnym krokiem. W końcu zmoczyła stopy. Woda nie przyniosła orzeźwienia - jej ciało zdawało się chłodniejsze niż rozgrzane fale.
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline  
Stary 08-11-2009, 12:21   #2
Adr
RPG - Ogólnie
 
Adr's Avatar
 
Reputacja: 1 Adr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputację
Słowa klucze: Wiatr – Bliskość - Sen - Chmura

Zmierzchało. Światło kurczyło się i nikło. Noc zyskiwała przewagę nad światem. Jednak ciemność nie ogarnęła jeszcze wszystkich zakamarków.



Od kilku dni codziennie przychodził na tą plażę. Od kilku godzin kręcił się wokół jej domu. Od kilku minut obserwował jak dziewczyna wychodzi z domku przy plaży.

Wreszcie nadarzyła się okazja, aby wejść do domu – nastał czas pomyślnych wiatrów. Mężczyzna obserwował. Kołatało się w nim poczucie pustki. Nie mógł już dłużej czekać. Wiedział, że musi to zrobić dzisiaj. Musi. Zwlekał od czasu gdy sąd odebrał mu prawa rodzicielskie i zakazał wszelkiego kontaktu z dzieckiem. Nie pozwalał nawet pisania listów. Zbyt długo zwlekał.


Mężczyzna zmęczony oczekiwaniem upił łyk wody. W prawej ręce trzymał butelkę wody owiniętą w przepocony podkoszulek. Kilkudniowy zarost na twarzy swędził bardzo nieprzyjemnie. W nozdrzach poczuł własny zapach, intensywny zapach mężczyzny – słony jak morze.


Rozedrgane powietrze zaczęło się poruszać. Lekki podmuch, który owionął mu twarz dał sygnał do działania. Zrobił pierwszy krok. Krew napływała do twarzy. Był zmęczony, a każdy kolejny krok nadawał mu pozornej energii. Wiatr przybierał na sile. Krople potu drgały na skroniach.


Szybko wkroczył do ogrodu. Mocniejszy podmuch tchnął trochę życia w senny przydomowy ogród. Chwile samoświadomości pojawiały się w jego głowie mimo zmęczenia. Mężczyzna wszedł po schodach i po chwili znalazł się w pokoju śpiącego dziecka. Na nocnym stoliku znalazł zmiętą kartkę z dziecięcym pismem. Koślawe litery układały się w pytanie: Tato gdzie jesteś?


Widok śpiącego chłopca uspokoił jego myśli i przyniósł nieoczekiwaną ulgę. Delikatnie podniósł małą dłoń śpiącego chłopca i położył na swojej ręce.







Doświadczenie bliskości rozwiało wszystkie wątpliwości. Położył się obok chłopca na łóżku i przymknął oczy, by po kilku chwilach osunąć się ze zmęczenia w sen jak kamień w wodę. Dziecko przez sen wyczuwając czyjąś obecność bezwiednie przytuliło się do mężczyzny. I tak trwali do chwili, kiedy...





...wzmagający się wiatr przygnał czarne chmury.
 

Ostatnio edytowane przez Adr : 09-11-2009 o 10:36.
Adr jest offline  
Stary 08-11-2009, 23:52   #3
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Słowa klucze: Burza - Woda - Bezruch - Schodzenie

Nadeszła niezapowiedziana.


Dziewczyna brodziła już po kolana w ciepłej zupie. Patrzyła gdzieś w dal. Błądziła myślami po rubieżach fantazji. Nie mogła się skupić, zmęczona, przegrzana. Zaschło jej w ustach.

Zakradła się tuż za nią. Przysłoniła całe niebo, otuliła gwiazdy do snu. I zaczęła mruczeć. Coraz głośniej i bliżej. Aż trzasnęło tuż nad Jej głową.


Morze wzburzyło się, dostała w twarz jedną z fal. Wiatr poganiał kolejne w jej stronę. Dziewczyna otrząsnęła się i w podskokach cofnęła się na suchy piasek. Mimo że podmuchy zdawały się pochodzi z wylotu odkurzacza - zakurzone i ciepłe - przynosiły dla mokrej skóry ulgę. Oblizała wilgotne przedramię. Aż ją skręciło od słoności.

Zaczęło padać. Najpierw tak nieśmiało, jakby ktoś bał się wyjąć korek z butelki. Dziewczyna spojrzała do góry. Wtedy lunęło jak z cebra. Rozłożyła ramiona, pozwoliła wodzie spływać. Zawieszenie.

Usłyszała swój śmiech. Głośny, perlisty, deszczowy. Zaczęła kręcić się kółko. Prosząc o więcej. Ponownie rozległ się grzmot.

Nagle sobie przypomniała. Mały bał się panicznie burzy. Zostawiła go zupełnie samego, w głuchym, ciemnym domu. Ruszyła z powrotem.



Biegła w strugach wody, najpierw minęła palety z kwiatami, drzewa oliwne, winorośl, wpadła do domu, pośliznęła się na kafelkach. Udało jej się nie rozbić głowy, bo zawisła na poręczy schodów. Sandały poleciały w niezidentyfikowanym kierunku. Wskakiwała po kilka schodków na raz, doskoczyła do uchylonych drzwi pokoju Małego i zamarła.

Kap kap kap. Woda kapała z jej włosów.
Oddychała ciężko, niezdolna do decyzji.

Leżał tam. Dziecko wtulone w Jego ciało. Obcy.

Powinna zacząć krzyczeć? Złapać za coś ciężkiego i uderzać? Zadzwonić na policję? Czy dziecko TAK przywiera do nieznajomych...?

W końcu poznała Go. Zbił ją z tropu zarost, niezadbane włosy, aura desperacji. Mały sypiał z albumem pod poduszką. On był na większości zdjęć. Ojciec.

I co dalej? Pani Cagliari rozwiodła się cztery miesiące temu, odebrała wszelkie prawa rodzicielskie mężowi. Teraz pewnie jadła późną kolację ze swoim kochankiem. I co dalej?



Musiała Go obudzić. Odesłać.

- Veronica! - głos pani Cagliari rozbił się po głuchym domu. Śmiała się, droczyła ze swoim gachem. Trzasnęła drzwiami. Zapalili światło w holu. - Veronica!

Wołała ją. A ona nadal nie wiedziała, co ma zrobić. 1...2...
- Veronica! - głos pracodawczyni zbliżył się do schodów. - Dove sei? (gdzie jesteś?)

3...4...Zamknęła oczy.
- Si, si, gia vado. (Tak, tak, już idę.) - zdecydowanym ruchem zamknęła za sobą drzwi do pokoju Małego, który spał jak zabity w ramionach swojego Ojca.

Szybko zeszła na dół. Na szczęście pani Cagliari wystarczyło zapewnienie, że chłopiec już śpi. Zajęła się wydawaniem poleceń.
- Jak ty wyglądasz? Przebierz się!
- Zrób nam kawy!
- Podaj ciasto!
- Włącz muzykę!
- Zabierz to!
- Podaj!
- Umyj


Coraz ciszej i ciszej.

Umysł Weroniki powoli uspokajał się, choć myśl o Nim brzęczała między uszami jak nieznośna pszczoła.
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein
Latilen jest offline  
Stary 25-11-2009, 11:58   #4
Adr
RPG - Ogólnie
 
Adr's Avatar
 
Reputacja: 1 Adr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputacjęAdr ma wspaniałą reputację
Słowa klucze: Gorączka - Burza wewnętrzna (sen) i zewnętrzna - Błyskawica - Błoto

Gorąco przepełniało jego ciało, pulsowało we wnętrzu. Prądy ciepła jak owady rozbiegły się po jego członkach. Emanował ciepłem – jak senny i rozgrzany śpiący wulkan. Gorący żołądek palił jakby mężczyzna nałykał się ognia. Krew zaczyna szybciej krążyć inicjując podskórne życie. Skóra wydzielała porcje ciepełka. Mężczyzna wypuszczał rozgrzane bąbelki oddechu. Pot wystąpił na czoło. Cienka stróżka łez wypływała z oka jak z zmętnianego źródła i moczyła policzek.


Od kilkunastu dni wielokrotne nawiedzał go koszmar - spotkanie żywiołów: ognia i wody pod postacią burzy. Burza zawsze pojawiała się nagle. Zaskakiwała Alexa w obcym i wyludnionym miejscu gdzie wśród otwartych przestrzeni nie mógł znaleźć bezpiecznego schronienia. Potężne chmury zasnuwały pociemniałe niebo.





Alessandro za każdym razem próbował wydostać się z obszaru burzy i uciec z miejsca zagrożenia. Za każdym razem musiał walczyć o przetrwanie z porywistym wiatrem i ulewnym deszczem. Koszmar męczył go zwykle do momentu, kiedy wyczerpany walką z żywiołem padał na mokrą ziemię i nie mógł się poruszyć. Tonął w błocie. Wtedy dostrzegał odległy dom, który mógł stać się wybawieniem z sytuacji lub po prostu iluzja schronienia.


Skrzypnęły zamykane drzwi.


Mężczyzna ocknął się wyrwany ze snu. Odczuwał mrowienie po powiekami, uniósł je z wysiłkiem rozejrzał się po pokoju. Wysunął się z objęć chłopca i poniósł się z łóżka. Za oknem padało. Przyglądał się przez kilka chwil śpiącemu dziecku. Pierwsze myśli po przebudzeniu napływały niemrawo. Czy mógłby zabrać dziecko na jakiś czas? A może mógłby odwiedzać synka co jakiś czas? Tylko w jaki sposób przekonać opiekunkę?

Co jakiś czas było słychać głosy ludzi dochodzące z parteru. Jeden z głosów znał bardzo dobrze należał do jego byłej żony - Sylvii Cagliari. W pierwszym odruchu pomyślał jak ukryć swoją obecność przed byłą żoną. Jednak po kilku chwilach powróciły myśli o działaniu. Musiał się z nią rozmówić.

Szybko opuścił pokój syna. Już ze schodów zawołał Sylvię po imieniu. Potem wypadki działy się szybko. Podbudowana silnymi emocjami rozmowa przerodziła się w kolejną kłótnię. Alessandro wdał się w przepychanki z obcym facetem. Złapał go za koszulę i zaczął ciągnąć w kierunku drzwi wyjściowych. Szamotanina przeniosła się do ogrodu. Rzęsisty deszcz nie ostudził ani trochę bojowego nastawienia mężczyzn. Przepychanki przerodziły się w bójkę na pięści.



Sylvia chwyciwszy parasol również wyszła do ogrodu. Wyciągnęła komórkę i próbowała zadzwonić najprawdopodobniej na policję. Burza przybierała na sile. Co kilka chwil odgłosy deszczu zagłuszały grzmoty rozgniewanego nieba. Alessandro przewrócił żigolaka Sylvii na mokrą ziemię. Walka przeniosła się do parteru i przerodziła w tarzanie się w błocie. Błyskawice rozjaśniały ciemność.




Niespodziewanie jedna z błyskawic uderzyła panią Cagliari. Komórka i parasolka wyleciały w powietrze. Piorun odrzucił Sylvię w dużą kałużę. Leżała bez ruchu. Żigolak odepchnął Alexa podbiegł do porażonej Silvii. Alessandro również przyglądał się ciału byłej żony, ale po kilku chwilach postanowił schronić się pod dach.
 

Ostatnio edytowane przez Adr : 25-11-2009 o 12:03.
Adr jest offline  
Stary 15-12-2009, 02:41   #5
 
Latilen's Avatar
 
Reputacja: 1 Latilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodzeLatilen jest na bardzo dobrej drodze
Bierność, Pasywność, Ruch, Sen

Nie ingerowała. Patrzyła jedynie. Czuła, że to się nie skończy tak po prostu. Słowa, pojedyncze rozumiała tylko. Obrzucali się nimi, zasypywali, wypluwali je i warczeli nimi. Przylgnęła do ściany.



Bójka przeniosła się do ogrodu. Zanim zdecydowała, co dalej, na schodach usłyszała tupot.
- Papa'! Papa'! - chłopiec biegł, gubił sen tuż za sobą.

Złapała go w ramiona, przytuliła do siebie mocno. Odwzajemnił uścisk. Owinął drobne ręce wokół jej szyi. Mocno, mocno.

Wybiegła na ganek. Uderzyła błyskawica. Jasne światło odepchnęło ją do tyłu. Zabrakło jej powietrza. Chłopiec wołał panią Caligari. Dziewczyna zamarła w drzwiach. Ojciec chłopca ruszył w jej kierunku. Drugi mężczyzna klęczał w błocie, wrzeszczał coś o telefonie.

Co? Pogotowie? Już... Ale...

Deszcz nieco się uspokoił. Pani Caligari poruszyła się. A może dziewczynie się zdawało? Ten deszcz. Ojciec schronił się obok niej pod zadaszeniem. Wymienili nieme spojrzenia. Czekali. Na co? Ale czekali.

Jego była żona poruszyła się. Zajęczała, aż ciarki przeszły po plecach. Kochanek chciał jej pomóc. Odtrąciła go. Zaczęła wić się niczym robak w błocie. Ruchy nieskoordynowane. Ponownie odrzuciła pomoc. Cała brudna, powoli uniosła się na przedramionach. Klęknęła. Wstała. Cały czas patrzyła prosto na swojego byłego męża. Ruszyła w stronę domu. Krok za krokiem. Wahanie. Kolejny krok. Wyglądała niczym zombie. Zagryzione usta świadczyły o bólu, jaki toczył jej ciało.


Zdawało się, że minął wiek, zanim dotarła do ganku. Wyciągnęła ręce w kierunku jej byłego mężczyzny i przywarła do niego. Całą sobą. Płakała. Dziewczyna wyraźnie słyszała "Przebacz mi, przebacz." powtarzane wciąż i wciąż. Jak mantra.

Chłopiec wysunął się z ramion dziewczyny i wczepił się w kolana rodziców.

Alessandro stał niepewny, najpierw chciał się zbuntować, odtrącić ją, zostawić jak ona zrobiła to jemu, ale to ONA. Czuł to gdzieś pod skórą, że powróciła kobieta, z którą brał ślub. Zdawać by się mogło, wieki temu.

Dziewczyna czuła się nie na miejscu. Przeszkadzała, zawadzała, zaciemniała, czuła się zbyt dodatkowa. Cofnęła się o kilka kroków, jej plecy nabiły się na framugę drzwi. Napięła się niczym struna, jakby to nie drewno, a zimna lufa wbijała jej się w kręgosłup. Zachłysnęła się powietrzem. Zerwała do biegu. Zgubiła gdzieś za sobą buty (może ich nigdy wcześniej nie miała?). Zeskoczyła z ganku, ześlizgnęła się z kolejnych kamieni, które robiły za ścieżkę. Zachlupotała błotem, przebiegając tuż obok kochanka. Ten, chciał ją chwycić, ale wymknęła mu się. Zanim zdążył coś krzyknąć, zniknęła pomiędzy drzewami oliwkowymi.

Niczym ścigając oddalającą się burzę, biegła ponownie nad morze. Co i rusz potykała się, ślizgała, grzęzła w błocie, ale nie przestawała biec. W strugach wody nawet nie zauważyła, kiedy pojawił się piasek pod jej stopami, a woda obmyła jej kostki. Jej oddech pozostał daleko w tyle. Nie mógł jej dogonić, płuca paliły zimnym ogniem od środka. Jakby ktoś nasypał jej lodu przez usta. Zaczęła brodzić w wodzie. Coraz głębiej i głębiej. Spodnie stawały się nieprzyjemnie ciężkie od wody, ciążyły wbijając się paskiem w skórę. Zupełnie nie zwracała na to uwagi. Krok za krokiem zanurzała się po pas, po piersi. Kamienie i muszle rysowały kłuły w podeszwy stóp. Zacisnęła pięści, wzięła głęboki haust powietrza i zaczęła płynąć. Machała rękami jak wiatrakami, aby szybko oddalić się od brzegu. Mimo iż burza odeszła, ona dalej ją ścigała. Na horyzoncie cienki linie rysowały dalej błyskawice. Kiedy zdążyła już tak daleko odfrunąć?

Dziewczyna odwróciła się brzuchem do góry, pozwoliła kroplom deszczu ugniatać powierzchnię wody załamującą się na jej ciele. Potem ponownie wzięła głęboki oddech i zanurkowała. Głęboko, głęboko, coraz głębiej. Niżej. Gdzie ciemność zdawała się pochłaniać, a góra byłaby dołem, gdyby nie bąbelki powietrza wskazujące droga swojej ucieczki kierunek. Jeszcze głębiej, gdzie powinno być dno i brama.



Tak! Dotarła. Oto Brama, a ci którzy ją przekraczacie, porzućcie wszelką nadzieję...
 
__________________
"Women and cats will do as they please, and men and dogs should relax and get used to the idea."
Robert A. Heinlein

Ostatnio edytowane przez Latilen : 15-12-2009 o 02:44.
Latilen jest offline  
 



Zasady Pisania Postów
Nie Możesz wysyłać nowe wątki
Nie Możesz wysyłać odpowiedzi
Nie Możesz wysyłać załączniki
Nie Możesz edytować swoje posty

vB code jest Wł.
UśmieszkiWł.
kod [IMG] jest Wł.
kod HTML jest Wył.
Trackbacks jest Wył.
PingbacksWł.
Refbacks are Wył.


Czasy w strefie GMT +2. Teraz jest 01:42.



Powered by: vBulletin Version 3.6.5
Copyright ©2000 - 2024, Jelsoft Enterprises Ltd.
Search Engine Optimization by vBSEO 3.1.0
Pozycjonowanie stron | polecanki
Free online flash Mario Bros -Mario games site

1 2 3 4 5 6 7 8 9 10 11 12 13 14 15 16 17 18 19 20 21 22 23 24 25 26 27 28 29 30 31 32 33 34 35 36 37 38 39 40 41 42 43 44 45 46 47 48 49 50 51 52 53 54 55 56 57 58 59 60 61 62 63 64 65 66 67 68 69 70 71 72 73 74 75 76 77 78 79 80 81 82 83 84 85 86 87 88 89 90 91 92 93 94 95 96 97 98 99 100 101 102 103 104 105 106 107 108 109 110 111 112 113 114 115 116 117 118 119 120 121 122 123 124 125 126 127 128 129 130 131 132 133 134 135 136 137 138 139 140 141 142 143 144 145 146 147 148 149 150 151 152 153 154 155 156 157 158 159 160 161 162 163 164 165 166 167 168 169 170 171 172